Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia z jadalnią
AutorWiadomość
Kuchnia z jadalnią [odnośnik]05.09.21 21:18

Kuchnia z jadalnią

Z widokiem na salon, miejsce to prawdopodobnie było kiedyś sercem rodzinnych spotkań, bo kiedy można było zebrać wszystkich w jednym miejscu, jak nie przy wspólnym posiłku? Obecnie znajduje się tu zdecydowanie za duży stół i zdecydowanie za dużo krzeseł, jakby wydarte z innych domostw, każde ze swoją bogatą i odmienną historią. Kuchnia wygląda na używaną, obecny właściciel zdaje się regularnie korzystać z jej możliwości. W przeróżnych półkach walają się stosy naczyń, słabej jakości zastawy i sztućce, stosy starych, zakurzonych butelek czy słoików. Gdzieniegdzie można zauważyć ramki na obrazki, ale są jedynie pustymi skorupami bez zawartości. Pod sufitem znajduje się przestrzeń w formie otwartego schowka, w szczególności na kuferki i używane od święta rupiecie.
Ollie Marlowe
Ollie Marlowe
Zawód : uzdrowiciel i magipsychiatra w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10401-ollie-marlowe https://www.morsmordre.net/t10455-wicher#316648 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f390-dolina-godryka-cichy-domek https://www.morsmordre.net/t10567-szuflada#320177 https://www.morsmordre.net/t10445-ollie-marlowe#315624
Re: Kuchnia z jadalnią [odnośnik]15.09.21 19:38
11 stycznia, około 10 ranoHep!
Z kolejnymi niebezpieczeństwami przyszło mu mierzyć się z widelcem, który dostał od panny Multon. On, wielki lord Black, z metalowym (po tym, jak zobaczył jak skromnie i przeciętnie urządzone było mieszkanie na Pokątnej — nie wiedząc, o Merlinie, że to Pokątna — nie byłby w stanie uwierzyć, że Elvirę było stać na sprzęty domowe z czystego srebra) sztućcem przeciwko wszystkiemu, co tego dnia przygotował dla niego los. Trzymał go więc kurczowo, ten prosty widelec stanowiący jego jedyny oręż, aż zbielały mu palce.
Nie wypuścił go nawet wtedy, kiedy jego ciało utonęło w lodowatej wilgoci, śnieg wdzierał się do oczu i nosa, oblepiał ubranie, miał go we włosach. Chwilę zajęło mu wydostanie się z zaspy, lecz kiedy to zrobił, ciężko przy tym dysząc, zorientował się, że nie jest sam. Znał te blond włosy, wielokrotnie przyłapywał te brązowe oczy na przyglądaniu się jego pracy. Ollie Marlowe. Mugolak, który niegdyś trafił pod jego skrzydła jako przyszły magipsychiatra — może w wyniku błędu, może celowego działania kogoś, kto cynicznie uznał, że dobrym pomysłem będzie współpraca przedstawiciela konserwatywnej szlachty ze szlamem. Nie wykłócał się, nie robił scen, przyjął jak najgodniej ten fakt. Zresztą, ich współpraca nie trwała również długo; Londyn ogarnął chaos, a mugolak pewnego dnia nie pojawił się w pracy. To nie było nic nadzwyczajnego, nie w przypadku takich jak on.
Sądziłem, że nie...
Żyjesz. — twarz Perseusa nie wyrażała chłodnej obojętności, jaką zwykł obdarzać młodszego uzdrowiciela, próżno było również doszukiwać się w nim wyrazu pogardy czającej się w oczach i szyderstwa w kącikach ust. Zamiast tego patrzył na niego z niedowierzaniem, może nawet lekką ulgą, lecz w życiu nie przyznałby się do tej drugiej emocji. Trudno było godzić się ze śmiercią osób, do których obecności się przyzwyczaiło, nawet jeżeli były one jedynie brudną, mugolską krwią, która nie zasługiwała na istnienie. Ollie żył, a więc nie przychodził w snach, aby nękać lorda Blacka z powodu jakiejś niedokończonej sprawy; wszystko, co przyśniło mu się przedwczoraj, było tylko i wyłącznie efektem jego wypaczonej psychiki. Zdawszy sobie z tego sprawę, odwrócił wzrok, aby przypadkiem nie spojrzeć dawnemu podopiecznemu w oczy. — Nie szukam kłopotów, panie Marlowe. — ależ oczywiście, że nie. Kto normalny zjawiałby się bez płaszcza i z widelcem zamiast różdżki na terytorium wroga? Starał się prezentować godnie, jak na arystokratę przystało, jednak w rzeczywistości Perseus przedstawiał sobą żałosny widok; zmęczony, zmarznięty, w pomiętym ubraniu i krzywo zapiętych guzikach (efektu pośpiesznego ubierania się po fanaberiach mierzącej do niego różdżką kobiety) — Bez obaw, odejdę i nie wrócę. — jak mnóstwo razy będzie jeszcze powtarzał tę samą frazę? "Spokojnie, to tylko czkawka teleportacyjna", "nie mam wrogich zamiarów", "daj mi odejść w spokoju"? Zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki, powoli zaczynało być mu wszystko jedno. Nie czekając na reakcję mugolaka, odwrócił się na pięcie i drżąc z zimna ruszył przed siebie, przecierając nowy szlak w świeżym śnieżnobiałym puchu.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Kuchnia z jadalnią [odnośnik]17.09.21 11:47
11 stycznia 1958

Zapach kawy zbożowej roznosił się po kuchni i salonie, przypominając o wojnie i ubóstwie. Gdyby nie to, zapewne dominującą wonią w mieszkaniu uzdrowiciela byłaby woń średniej jakości czarnej herbatki z dodatkiem korzennych przypraw czy pomarańczy. W obecnych czasach były to jednak towary luksusowe, zarezerwowane przede wszystkim dla wyższej klasy czarodziejów, ale też dla krętaczy, złodziei, ludzi kontaktów i szczęściarzy. Marlowe niestety nie mógł się wpasować do żadnej z tych grup, a przynajmniej nie w kontekście zdobywania zapasów podczas zimy. Jakoś sobie jednak zawsze radził, a życie nauczyło go mądrze gospodarować niewielkim majątkiem i zapasami w spiżarni. Nauczył się nawet z tego wszystkiego gotować, co rzecz jasna nie umywało się do kulinarnych umiejętności prawdziwych gospodyń.
Przeglądał strony wielkiego, anatomicznego woluminu o wyblakłych już stronach, niosącego ślady wielokrotnej używalności. Nie był jej pierwszym posiadaczem - nowe podręczniki bywały drogie, a te uzdrowicielskie niejednokrotnie osiągały wartość kilku ksiąg wymaganych do nauki w Hogwarcie, razem wziętych. Odświeżał sobie co jakiś czas wiedzę, nie chcąc działać w sposób automatyczny, jedynie na podstawie doświadczenia i intuicji, a z ponownej lektury zawsze można było wyczytać coś nowego. Dłonią przejechał po uszkodzonym, zagiętym rogu jednej ze stron, przypominając się pamiętny dzień stażu, kiedy to na widok Lorda Blacka, jego opiekuna, księga wypadła mu z rąk z głośnym hukiem na posadzkę. Ilość stresu i poniżenia jakich się wtedy najadł przekraczała jakiekolwiek dopuszczalne normy dla zdrowego człowieka. Od czytania i rozmyślań wyrwał go jednak dziwny dźwięk z zewnątrz, jakby coś runęło w zaspę i próbowało się z niej wygrzebać. Ollie od razu pomyślał, że być może był to ktoś potrzebujący, kto próbował dostać się do niego o własnych siłach, ale mocno się przeliczył. Zdarzało się to już nieraz, nie było dla uzdrowiciela obcym zjawiskiem.
Odszedł od stołu zostawiając niedopitą kawę i otwartą na pogiętych stronach księgę i przystanął przy drzwiach, uchylając je delikatnie, bardzo ostrożnie. Niebezpieczeństwo czaiło się na każdym kroku i nigdy nie można było być do końca pewnym, czy nie zapuka zaraz do twoich własnych, pozornie bezpiecznych drzwi. Widok jednak jaki zastał był dla niego nie tyle przerażający, co... niespodziewanie zaskakujący, niecodzienny. Dziwaczny. Co tu robił ten mężczyzna? Nawiedził blondyna w ostatnim, absurdalnym śnie, a teraz jeszcze pojawił się u progu jego domu w wyniku... no właśnie, czego? Szybkie zlustrowanie magipsychiatry wzrokiem i krótka, logiczna analiza podrzuciły mu do głowy jedną z hipotez - czkawka. Ze wszystkich możliwych miejsc, akurat tutaj. Magia sobie z nich okrutnie zakpiła...
- Jak widać. Wygląda pan... Lord, na zdziwionego. - odpowiedział dość beznamiętnie, przyłapując się odruchowo na faux pas, które niemalże popełnił. Tak jak wtedy, kiedy w Mungu zwracał mu na to każdorazowo szczególną uwagę. Twarz Marlowe wyrażała pełną obojętność, nie chciał dawać po sobie poznać że to spotkanie w ogóle mu się nie podoba, ani tym bardziej że... zagraża jego życiu. W końcu Black od teraz będzie wiedział, gdzie blondyn ukrywa się przed całym światem - światem, który tak bardzo chciał się go pozbyć w wyniku uprzedzeń. Młodzieniec przygryzł delikatnie dolną wargę, obserwując uważnie kiepsko prezentującego się szlachcica, przemarzniętego i zmęczonego, a do głowy przyszedł mu dość szalony plan na rozwiązanie tej sytuacji. Jedynym wyjściem było teraz nie pozwolić Blackowi się oddalić. Istniała oczywiście szansa że już rozpoznał to miejsce, ale była tak niska że Ollie nie brał jej nawet szczególnie pod uwagę.
- Domyślam się. Wtedy ubrałby Lord przynajmniej płaszcz. - uniósł brwi, wyglądając zza uchylonych na tyle drzwi, aby zaprezentować część swojej osoby. Miał na sobie stary, bordowy sweter z wystającym kołnierzem białej koszuli, ciemne spodnie spięte paskiem i ciepłe kapcie, ale nawet mimo tego chłód z zewnątrz był nieprzyjemny. Przyjrzał się jak Black zaczyna powoli odchodzić, a widok ten wewnętrznie go rozbawił - szlachcic zbyt dumny żeby przyznać, że potrzebuje pomocy.
- Panie B. - zawołał za mężczyzną, nie chcąc jednak używać konkretnych nazwisk dla ich bezpieczeństwa. Nie tylko szlachcic mógł mieć problemy gdyby go rozpoznali, ale również Ollie za to, że postanowił go... ugościć. - Nie jest rozsądne wybierać się na spacer w tym stanie, w dodatku bez odpowiednich ubrań. Myślę że nie muszę tłumaczyć dlaczego, pana organizm mówi o tym wprost, wystarczy posłuchać. Inną kwestią jest... społeczeństwo i pora dnia. Mamy niemalże południe, a tutejsi mieszkańcy na pana widok mogą mieć, że tak powiem... problemy z agresją? Rozumie pan? - mówił dość spokojnie, z zaangażowaniem, czując jakby uzyskał naturalne przyzwolenie na pomijanie tytułu. Chyba nigdy nie miał okazji mówić do Lorda Blacka z tej... wyższej perspektywy. Może ostatni sen tak na młodzieńca wpłynął? - Proponuję żeby zatrzymał się pan tutaj, dosłownie na moment. Aż nie znikną niepożądane objawy. - pomysł ten mu się w ogóle nie podobał, ale pozostawienie byłego nauczyciela na pastwę mrozu i potencjalnie rozwścieczonego tłumu byłoby dla Marlowe zbyt... okrutnym rozwiązaniem.
Ollie Marlowe
Ollie Marlowe
Zawód : uzdrowiciel i magipsychiatra w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10401-ollie-marlowe https://www.morsmordre.net/t10455-wicher#316648 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f390-dolina-godryka-cichy-domek https://www.morsmordre.net/t10567-szuflada#320177 https://www.morsmordre.net/t10445-ollie-marlowe#315624
Re: Kuchnia z jadalnią [odnośnik]21.09.21 11:15
Nie wiedział, co powinien mu odpowiedzieć, a nawet gdyby znalazł odpowiednie słowa, to i tak nie byłby w stanie znaleźć odpowiednich słów. Gdy przymykał powieki, obrazy z rzezi w Staffordshire mieszały się ze wspomnieniami ze Świętego Munga; przepełnione cierpieniem krzyki i ciepły głos Marlowe zwracającego się do pacjentów, gryzący dym z dogasających stosów i charakterystyczny zapach oddziału magipsychiatrycznego, egzekucja Sprouta i rzucenie się na ratunek nieostrożnemu kursantowi, zielone oczy chłopca ze złamaną ręką i spojrzenie Olliego, gdy Perseus po wszystkim opatrywał jego rany. Towarzyszyło mu przy tym dziwne, nieznane mu dotąd uczucie, którego nie potrafił nazwać, gotowało krew, wykręcało żołądek, sprawiało, że klatka piersiowa uciskała na żebra i płuca, uniemożliwiając mu oddychanie.
Był zaskoczony, owszem, lecz nie samym widokiem mugolaka, lecz emocjami, jakie mu przy tym towarzyszyły. Poświęcił cztery lata na kształcenie się w kierunku magipsychiatrii (i wciąż to robił; lord Black zdecydowanie nie należał do ludzi, którzy lubili spoczywać na laurach, nie umniejszał tym, którzy wskazywali mu brak doświadczenia, by ratować swe ego, każdego dnia podnosił swoje kompetencje), by rozwinąć się w sztuce rozumienia innych, a nie umiał zapanować nad porywami własnej duszy.
Na szczęście dla Olliego, Perseus nie wiedział, gdzie się znajdował. Gdyby czkawka teleportacyjna złapała go wiosną, jego szanse na rozpoznanie Doliny Godryka znacznie by wzrosły, choć wciąż pozostawałaby żałośnie niskie. Znał tylko Wrzosowisko, w dodatku przelotnie. Teraz widział jedynie otaczającą ich biel, nieprzyjemnie rażącą w przyzwyczajone do mroku oczy. Kornwalia, czy Durham, Oxfordshire, czy Kent — śnieg wszędzie wyglądał tak samo. Oprócz Londynu, tam zawsze był brudny, szary, błotnisty.
Lub przynajmniej różdżkę — mruknął bardziej do siebie, niż do jasnowłosego mugolaka, przeklinając się w duchu za to, że nie zdążył pochwycić gałązki miłorzębu o magicznych właściwościach zanim los postanowił sobie z niego zakpić i rzucił go prosto do domu Castora i Aurory. Dobrze się jednak stało, że spotkał młodego czarodzieja, a nie jego siostrę. Nie miał pojęcia, jak zareagowałby na jej widok, lecz przypuszczał, że nie zakończyłoby się to w przyjemny sposób dla żadnej ze stron. Czasem najlepszym środkiem zaradczym na złamane serce był atak. Nie obnażał tak duszy.
Odwrócił się gwałtownie, słysząc nietypową prośbę, która padła z ust Marlowe. Fakt, że celowo pominął należną mu tytulaturę, w ogóle go nie obszedł. Sytuacja wymagała pewnego nagięcia zasad, niedostosowania się do reguł, wyjścia poza schematy. Myślał tylko o tym, co właśnie usłyszał.
Tutejsi mieszkańcy na pana widok mogą mieć, że tak powiem... problemy z agresją?
To oznaczało, że był na ziemiach Longbottoma lub na Półwyspie Kornwalijskim. Żadna z opcji nie napawała optymizmem, każda brzmiała gorzej niż poprzednia. Potrzebował schronienia, ale czy naprawdę mógł zaufać mugolakowi, który mu je oferował? A co, jeżeli za drzwiami nie czekali promugolscy terroryści, gotowi rzucić się na niego, gdy tylko przekroczy próg domostwa.
Wie pan, że nie mogę. — rzucił drżącym głosem, brzmiącym jak wyrzut, choć sam Perseus nie miał pojęcia, czy był on skierowany do Olliego, który ośmielił się mu zaproponować coś tak szalonego oraz nieodpowiedniego, czy na kogoś nieobecnego, nienazwanego, kto przed laty wymyślił, że o wartości czarodzieja świadczy rodzina, z jakiej pochodził. — Ale... — urwał, niepewny tego jak mężczyzna zareaguje na jego zawoalowaną propozycję — ...gdyby ktoś mierzył we mnie różdżką, grożąc, że mnie skrzywdzi, jeżeli nie wejdę do środka... Być może zatrzymanie się u pana byłoby wówczas uzasadnione.
Spojrzał na niego pytająco, z nieśmiałą nadzieją czającą się w kącikach ciemnych oczu. Nie chciał zamarznąć na śmierć, nie chciał zostać rozszarpany żywcem za to, że jego ojcem był Regulus Black. Było to pewnym aktem hipokryzji ze strony arystokraty, który bez mrugnięcia okiem pomagał w pozbawianiu życia dwóch zwolenników Zakonu Feniksa zaledwie dwa tygodnie wcześniej. Ale to, że Perseus nie był dobrym człowiekiem, było oczywiste już od samego początku, już od pierwszego oddechu. Ktoś, kto ma konserwatywne korzenie nie może być dobry. Tak przynajmniej sam siebie postrzegał.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Kuchnia z jadalnią [odnośnik]21.09.21 16:35
Blondyn nie mógł pozbyć się uczucia, że stoi przed nim ten sam niezmieniony Black, który w czasach edukacji w Mungu znęcał się psychicznie nad uzdrowicielem w bardzo nieprzyjemny sposób, przypominający warunki Hogwartu kiedy na powrót nauczano w nim czarnej magii. Ollie nie tylko zaharowywał się jak wół, ale miał też znacznie utrudniony dostęp do pacjentów, gorsze warunki pracy i o wiele mniej wyrozumiałości ze strony personelu, w tym samego Perseusa, a samą wiedzę musiał prezentować na bezbłędnym poziomie w przyspieszonym czasie, aby tylko nie rozgniewać swojego opiekuna. Po latach miało to co prawda swoje plus: wyrobiło u młodego czarodzieja pewien stopień psychicznej i fizycznej wytrzymałości, stanowczość podczas medycznych zabiegów i pewność co do swojej lekarskiej wiedzy, czy wreszcie zmysły spostrzegawczości, czujności i intuicję. Niestety pociągało za sobą pewne traumy takie jak twardy reżim edukacyjny, jaki przeszedł podczas krótkiej nauki u Blacka, które skutecznie przysłaniały pozytywny odbiór tych doświadczeń. Niewątpliwie rany na psychice bywały o wiele trudniejsze do zlikwidowania, w łatwy też sposób można było się na nich zafiksować, zwłaszcza jak dobrze wpasowywały się i uzasadniały czyjeś mocno zakorzenione przekonania. A jakie przekonanie siedziało teraz w głowie Marlowe? Że ten brunet o szlacheckiej krwi nie zmienił się za galeon, nadal był wyniosły, oschły, nieprzyjemny i przesadnie dumny, pochodził z rodziny o konserwatywnych poglądach i gardził mugolakiem, prawdopodobnie chcąc jego śmierci. Odmruknął blondynowi coś pod nosem, co tylko dodatkowo przypomniało mu o jego braku szacunku względem czarodziei niższej krwi. Poczuł jak dawne wydarzenia powracają do niego, wraz z powiązanymi z nimi emocjami. Tym razem jednak nie czuł wyłącznie silnego lęku, a pewnej mieszanki ze złością i żalem.
Nie może pan, czy nie chce?, odpowiedziało mu w głowie echo własnego głosu, czemu towarzyszyło nerwowe ściągnięcie brwi i krótki grymas niezadowolenia. Czy była to kolejna bujda, którą Black próbował wszystko wytłumaczyć? Ollie wiedział oczywiście że sytuacja polityczna w kraju jest, jaka jest, ale wszystkie nastroje względem czarodziejów i mugoli były dla niego plastyczne, możliwe do zmian przy odpowiednich chęciach i pracy. Jeśli nie wierzyłby w możliwość zmiany, jakim byłby uzdrowicielem i magipsychiatrą? Konserwatyzm też wydawał mu się obrzydliwie ograniczający, zwłaszcza jeśli uwzględniał zabijanie ku "wyższym" ideom o wątpliwej słuszności.
Myśli te zniknęły jednak, kiedy z ust Blacka padły słowa jednocześnie równie mocno logiczne, co w innych aspektach absurdalne, wywołując u blondyna bardzo mieszane, niepokojące odczucia. Wiedział dokładnie że nie było nikogo innego, kto miałby zagrozić lordowi różdżką - oznaczało to zatem, że jeśli blondyn przyjmie taki obrót spraw, postawi się w pewnym stopniu w roli oprawcy. On, osoba w pełni oddana uzdrowicielstwu, która nigdy nie mierzyła do nikogo z różdżki w zamiarze skrzywdzenia, a już tym bardziej nie podczas otwartej wojny. Usta rozwarły mu się nieznacznie, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Stał tak przez chwilę w konsternacji, walcząc wewnętrznie ze swoimi przekonaniami, próbując przełamać się do czynu, który był sprzeczny z jego osobą. Grożąc, że go skrzywdzę...
Drzwi od domostwa rozwarły się nieco szerzej, ujawniając trzymaną w prawej dłoni różdżkę z drzewa sandałowego. Ollie odetchnął ciężko mrużąc przy tym nieznacznie oczy - być może od bijącej po nich bieli czystego śniegu - i przełknął gorzko ślinę. Wzrok zetknął się ze spojrzeniem Perseusa, wymieniając z nim impuls napiętej atmosfery.
- Jeśli tak ma to wyglądać, niechaj będzie. - wypowiedział do mężczyzny z lekkim drżeniem w głosie i uniósł różdżkę, celując w jego kierunku. Od razu poczuł się dziwnie mierząc w stronę swojego byłego nauczyciela, przełamując przez to pewną niepisaną zasadę. Wydawało mu się, że będzie to jednak o wiele trudniejsze, ale widocznie niedawny sen i nauki Michaela nieco go w tej kwestii przełamały, dodając odrobinę pewności. Nadal był przerażony, ale tym razem przynajmniej był w stanie dobrze to ukryć. - Nalegam, nie utrudniajmy sobie tego. Ciepło z domu ucieka... - dodał jeszcze nieco spokojniejszym, chłodnym tonem, otwierając szerzej drzwi i czekając na ruch szlachcica. Jeśli ten zdecydował się wejść do środka, Ollie zamierzał utrzymywać od niego około dwumetrowy dystans, stale mierząc w jego kierunku różdżką.
Ollie Marlowe
Ollie Marlowe
Zawód : uzdrowiciel i magipsychiatra w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10401-ollie-marlowe https://www.morsmordre.net/t10455-wicher#316648 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f390-dolina-godryka-cichy-domek https://www.morsmordre.net/t10567-szuflada#320177 https://www.morsmordre.net/t10445-ollie-marlowe#315624
Re: Kuchnia z jadalnią [odnośnik]21.09.21 19:52
To, co dla Olliego było psychicznym znęcaniem się, dla Perseusa stanowiło naturalną kolej rzeczy, obowiązek, utrzymywanie pozorów. Nie liczył się z uczuciami mugolaków, nie rozumiał ich, potępiał każdorazową próbę wyjścia przed szereg, wyrwania się poza schemat. Uważał, że ich powinnością było znać swe miejsce, trzymać głowę nisko, jak najniżej, nie wyróżniać się. Nie byli częścią magicznego świata, wprosili się do niego, objawiając swe talenty, zatem winni być wdzięczni za to, że czarodziejskie społeczeństwo okazało im łaskę i zgodziło się, aby stanowili jego część; nigdy jednak jako jego pełnowartościowi członkowie.
Tak go nauczono. To mu wpajano. W to miał wierzyć. Tak postępować.
Wtedy, kiedy Marlowe trafił pod jego skrzydła w Świętym Mungu, lord Black po raz pierwszy miał styczność z mugolską krwią z bliska; dotychczas unikał jej ognia, albo starał się uparcie ignorować jej istnienie. Wypierać się. Tak było prościej, łatwiej bezpieczniej. Pamiętał mugolską wojnę, dźwięk syren zwiastujący nalot blaszanych ptaków, które zrzucały z nieba wybuchające beczki, niszczące budynki i zabijające ludzi. Pamiętał żołnierzy w mundurach, z tymi dziwnymi mugolskimi różdżkami, z których wylatywały kule zdolne przeszyć ciało na wylot. Chociaż Grimmauld Place zdawało się najbezpieczniejszym miejscem na świecie, zabezpieczone silnymi zaklęciami ochronnymi, ukrywającymi rodową siedzibę Blacków przed wrogami oczami i ich brudną magią. Wiedział to, ale był tylko chłopcem, małym i przerażonym, drżącym o życie — wtedy jeszcze jednej — młodszej siostry, ukochanego kuzynostwa, rodziców i wujostwa. Dorastał w strachu przed mugolami. Później przekuto go w nienawiść, włożono w dłoń różdżkę i nakazano zabijać.
I wtedy w Mungu zjawił się Ollie.
Naprawdę jesteś potworem? — bezustannie zadawał sobie to pytanie, gdy patrzył na jego twarz, na łagodne rysy, ciepłe oczy i jasne loki opadające na czoło. Obserwował go, od momentu, gdy zarzucał na chude ramiona limonkową szatę, aż do chwili, gdy po całym dniu na oddziale z ulgą ją zrzucał.
Naprawdę pragniesz naszej śmierci? — zastanawiał się ilekroć nie zauważył z jaką troską podchodził do pacjentów oddziału magipsychiatrycznego. Widział, jak jego dłonie drżą, gdy robi wszystko, co w jego mocy, aby nikogo nie zawieść. Irytowało go to, często łapał się na tym, że chce przykryć je dłonie swoimi własnymi, byle tylko przestał się trząść. Nigdy się na to nie zdobył.
Nienawidził go. Z całego serca nim gardził, nie chciał go oglądać. Każde jego słowo, gest, ruch działały mu na nerwy. Pragnął, aby odszedł, umarł, nigdy więcej nie pojawił się w szpitalu.
To, że wtedy w Londynie mugolacy i mugole znikali z dnia na dzień, nie było niczym nadzwyczajnym, to prawda. Nie oznaczało to jednak, że całkowicie nie obeszło Perseusa.
A teraz stał przed nim i mierzył w niego różdżką. Nie z własnej woli, chociaż miał dogodną ku temu okazję, a na jego sugestię. Być może lord Black wykazał się w tym momencie nadzwyczajną wręcz naiwnością oraz desperacją, lecz zaufał mu. Nie potrafił czytać w myślach, nie znał się na sztuce legilimencji, lecz pracował z ludźmi wystarczająco długo by zauważyć, gdy ich zachowania determinowane są przez lęk. Przekroczył próg domu, czując, jak przyjemne ciepło przeszywa jego ciało, lecz zamiast wejść w głąb mieszkania, odwrócił się na pięcie i zwrócił do gospodarza.
Boisz się mnie? — zapytał, patrząc mu przy tym prosto w oczy, jakby tam spodziewał się zobaczyć odpowiedź.
Perseus się bał, choć onyks tęczówek zlewających się w jedno ze źrenicami zdawał się skrzętnie to ukrywać.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Kuchnia z jadalnią [odnośnik]27.09.21 16:20
Obecność Blacka w jego własnym lokum nie była widokiem spodziewanym, nie należała również do potencjalnie rzadkich sytuacji, jakie mogłyby się wydarzyć. Bo... to nigdy nie powinno się wydarzyć, nigdy nie powinno go tu być, w Cichym Domku. Osoba magipsychiatry przywodziła jedynie wizję złego omenu, niepewności, strachu i wiszącego nad głową zagrożenia, którego nie sposób przewidzieć i się na niego przygotować. Gdyby tylko zjawił się tu z własnej inicjatywy, a nie w wyniku teleportacyjnej czkawki, sytuacja mogłaby stać się wręcz śmiertelnie niebezpieczna. Na szczęście w nieszczęściu, to niefortunne spotkanie było całkowicie pod kontrolą młodszego uzdrowiciela, a przynajmniej dopóki Perseus nie postanowi podjąć bardziej aktywnego i agresywniejszego sposobu przejęcia inicjatywy, którego blondyn nie chciał doświadczyć.
Czy się bał...? - Nie. - ...jak cholera... Skrywał to jednak dobrze pod przykrywką pewnego, nieco beznamiętnego wyrazu twarzy, chociaż serce chciało wyskoczyć z piersi a dusza starała się uspokoić wewnętrzny lęk. Dlaczego właściwie o coś takiego zapytał? Nie powinno go to w ogóle interesować, nie miał przecież wobec Olliego żadnych skrupułów, żadnej specjalnej zażyłości czy odrobiny sympatii. Próbujesz mnie podejść, Black? Inne wytłumaczenie nie przychodziło mu do głowy, a jedynie próba wychwycenia luki, odrobiny słabości czy rozkojarzenia, które mógłby wykorzystać dla swojej potrzeby. Nie umykały mu szczegóły, był w tym naprawdę dobry i tego też nauczył blondyna podczas jego krótkiego stażu w Mungu. Jakie jednak jeszcze zawiłe, manipulacyjne techniki mógłby w zanadrzu skrywać? Był w końcu doświadczonym magipsychiatrą, ludzki umysł nie był dla niego żadną tajemnicą, choć niewątpliwie wymagał skomplikowanych, specjalistycznych działań. Zapewne gdyby tylko chciał, gdyby tylko otrzymał wystarczający bodziec, byłby w stanie podejść Marlowe niespodziewanie, wyprowadzić go z równowagi używając raptem kilku (a może nawet nie aż tylu) zdań.
Z tej ostrożności uniósł różdżkę nieco wyżej, mocniej zaciskając dłoń na kawałku magicznego drewna, stale mierząc jego czubkiem w kierunku byłego nauczyciela. Zajrzał mu głęboko w oczy, ale nie dostrzegł tam nic poza znaną mu już niechęcią, obrzydzeniem, i tym niepokojącym, beznamiętnym spokojem i opanowaniem. Nie mógł znieść tego widoku... Kiwnął Blackowi głową w kierunku wnętrza domu, dając znak że ma ruszyć dalej do środka, albo... albo... no właśnie, albo co? Zostanie potraktowany zaklęciem oszałamiającym? Prawdopodobnie byłoby mu to nawet na rękę, a Ollie zaś nie byłby wtedy wcale lepszy od tej drugiej strony. Już teraz było mu okropnie źle, że sytuacja zmusiła go do wejścia w rolę oprawcy...
- Proszę wejść dalej i usiąść przy stole w kuchni. I nic nie kombinować, oczywiście. - ostrzegł mężczyznę dość spokojnym, choć zmęczonym już od nadmiaru stresu głosem. Czy byłby w ogóle w stanie zrobić cokolwiek, gdyby lord Black miał cokolwiek "wykombinować"? Trudno było przewidzieć do czego zdolny był Marlowe w przypływie panicznego impulsu, zwłaszcza w tak niecodziennej sytuacji...
Kiedy tylko jego rozmówca zaczął wypełniać polecenia młodego uzdrowiciela (o ile rzecz jasna to zrobił), ten zaryglował za sobą drzwi, a następnie zasunął wszystkie możliwe zasłony tak, aby wnętrze Cichego Domku stało się sekretem dla całego otaczającego ich świata. Nie miał niestety wystarczających umiejętności ani też możliwości, aby ukryć ich w magiczny sposób przed niepożądanym wzrokiem - mógł jedynie liczyć, że taka forma konspiracji wystarczy. Ciepło bijące od kominka mogło od razu uderzyć w wychłodzone ciało Blacka, bo nawet Olliemu policzki zarumieniły się po krótkim staniu w progu. Upewniwszy się że wszystkie uwydatniające ich okna są zakryte, udał się bezpośrednio do kuchni, zatrzymując się przy komodach naprzeciw Blacka tak, aby w razie czego oddzielał ich chociaż jeden mebel. Różdżkę trzymał stale w dłoni, choć przestał już mierzyć nią w kierunku ciemnowłosego mężczyzny, bo na tym etapie było to już najprawdopodobniej zbędne. A może wręcz wyjątkowo naiwne? Oparł się plecami o szafkę, powolnym ruchem różdżki stawiając na kuchence miedziany czajnik z wodą. Cisza dla dwójki uzdrowicieli była równie naturalna, co nieznośna. Tak bardzo przypominała stare dzieje z Munga...
- Jak za dawnych czasów, prawda? - odezwał się wreszcie, krzyżując ręce na piersi i cierpliwie czekając na zagotowanie się wody, Wzrokiem nie przyglądał się już nawet za specjalnie Blackowi, choć kątem oka cały czas miał go pod obserwacją, podobnie jak trzymaną w pogotowiu różdżkę.
Ollie Marlowe
Ollie Marlowe
Zawód : uzdrowiciel i magipsychiatra w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10401-ollie-marlowe https://www.morsmordre.net/t10455-wicher#316648 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f390-dolina-godryka-cichy-domek https://www.morsmordre.net/t10567-szuflada#320177 https://www.morsmordre.net/t10445-ollie-marlowe#315624
Kuchnia z jadalnią
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach