Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Northumberland
Rzeka Tyne
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Rzeka Tyne
Rzeka Tyne przepływa przez malownicze tereny Northumberland, swój bieg poczynając u dwóch źródeł - północnego, znajdującego się w Lesie Kielderskim oraz południowego, blisko granicy hrabstwa z North East, częściowo podążając wzdłuż historycznego muru Hadriana. Jest siedliskiem wielu gatunków ryb, a nad jej potokiem rozpinają się malownicze, kamienne mosty oraz wiadukty. Rzeka znajduje ujście do Morza Północnego w mieście Newcastle-upon-Tyne. W swoim dolnym biegu umożliwia ruch rzeczny, pełniąc istotna rolę w transporcie węgla wydobywanego we wspomnianym mieście. U jej brzegów mieści się także jedna z największych stoczni w całej Anglii.
Mógłby zapewnić ją o różnych rzeczach, albo wybrać ciszę. Zasłonić się tajemnicą zawodową. W niepewnym głosie dziewczyny było jednak coś, co skłaniało do szczerości - może miał przeczucie, że ta drobna blondynka zdoła znieść prawdę, choć odcienie szarości bywały czasem trudne do zrozumienia.
-Niedawno udało mi się znaleźć zaginioną kobietę, ale tylko dzięki łutowi szczęścia - wydusiłem informacje od człowieka, który na nią doniósł. - odpowiedział, ale przecież okoliczności aresztowania tutejszej zaginionej mogły być zupełnie inne. -Wątpię, że rząd w Londynie dochowuje pozorów sprawiedliwości. - dodał ponuro, nie wiedząc jeszcze, że ma przed sobą damę, dla której rodziny sprawiedliwość była wszystkim. Samemu stracił złudzenia podczas Bezksiężycowej Nocy - od tamtej pory terror mordował mugoli i mugolaków, bez sądu. Może z czarodziejką obeszli się łagodniej, ale trochę w to wątpił. Jeśli nic nie powstrzymywało ich przed krzywdzeniem czarodziejów o szlamiej krwi, to kiedy uznają tych półkrwi za równie "brudnych"?
-Zobaczymy, co wie jej rodzina. - mruknął, pomimo pesymizmu nie zamierzając spisywać nikogo na straty.
Próbował zachować powagę, pomimo skrępowania, ale wreszcie - trochę bez udziału woli - odwzajemnił jej uśmiech, samym kącikiem ust.
Nawet przed wojną wiele osób brało go za służbiste, teraz reżim przedstawiał aurorów ludności cywilnej jako terrorystów. Niby starał nie przejmować się propagandą i niby wiedział, że lady Abbott nie miała gdzie naczytać się antyzakonnych artykułów, ale i tak miło było być uznanym za człowieka.
-Dobrze widzieć pod nazwiskiem ludzką twarz. - odwzajemnił się. Do tej pory lady Abbott była dla niego jego tytułem. W szkole nie rozmawiał z takimi dziewczynami, w dorosłości widywał czasem damy na okładkach "Czarownicy", odrealnione, z innego świata. Z mniejszym dystansem do siebie niż ta amazonka.
-To nie Somerset. Do niedawna granice nie były bezpieczne. - zwrócił uwagę, bo nie byłby sobą, gdyby nie wytknął młodej damie kwestii bezpieczeństwa. Zarazem pamiętał, że nawet w Dolinie Godryka wrogowie wyczarowali kiedyś Mroczny Znak - a przecież młodej damy nie można było zamknąć w wieży, chyba.
-Osoby naprawdę naiwne i lekkomyślne nie zdają sobie sprawy z tego, że takie są. - odciął się, spoglądając jej prosto w oczy - nie na wygięte w uroczym uśmiechu usta, a w samo dno źrenic, jakby usiłując dopatrzeć się powagi pod maską niefrasobliwości. -A gdyby tobie stała się krzywda - czy ktokolwiek mówił do niej tak ostro, tak bezpośrednio? -odbiłaby się większym echem niż rozrzucone w lesie ulotki. - skwitował ponuro, nawet jeśli miałby w ten sposób wstrząsnąć sumieniem Mel. Może to niesprawiedliwe, że o jednych zapominano szybciej niż o innych, ale tak działał ich świat - z tym przywilejem się urodziła. -Ty, twoja rodzina, wasza pozycja w Somerset i obranie strony w tej wojnie - to wszystko daje nadzieję osobom takim jak ja. - wyrwało mu się, tym razem łagodniej. Odchrząknął z zakłopotaniem, skrzyżował ramiona. -Niektórzy walczą na tej wojnie, bo nie mają wyboru. Bo mają mugolskie rodziny, bo nie mogą inaczej. - wytłumaczył, w zawoalowany sposób mówiąc o sobie. Ci, którzy widzieli w nim tylko aurora, zapominali czasem, że w jego decyzji nie było nic heroicznego - miał mugolską krew, walka była dla niego sposobem na przetrwanie. -Wrogowie nie wybaczą wam, że nie obraliście ich strony, choć mogliście. A twoja krzywda mogłaby wszystkim zachwiać. - wyjaśnił, a pomimo stalowego spojrzenia, w głosie pobrzmiewały jakieś gorące emocje. Jakby przeżył coś podobnego.
Pojmanie jego siostry, jednej z czarodziejek najdłużej działających w Zakonie Feniksa, wstrząsnęło w końcu całą organizacją - i przy okazji całym jestestwem Michaela, który pierwszy raz stracił wtedy panowanie nad sobą. Złamał daną sobie obietnicę, że nigdy, przenigdy nie przemieni się w wilkołaka poza pełnią. Przekonał się, że natura bywa silniejsza od honoru i jak naprawdę smakuje bezsilność.
Westchnął, wiedząc, że jego kazanie i tak nie zmieni już okoliczności, w jakich znalazła się tu lady Abbott.
-Jeśli nie wrócisz do Somerset z rodziną, to wrócimy do Somerset razem. - zadecydował. To chyba miała być prośba, ale nieświadomie zabrzmiał dość żołniersko - a bez kontekstu Melpomene nie mogła wiedzieć, że i tak miał tam powrócić. Od wybuchu wojny ukrywał się w Somerset, kupił tam dom, ale nie obnosił się z tymi informacjami, a sam lokal był ukryty pod Zaklęciem Fideliusa. Dla niej był człowiekiem znikąd.
-Słowa to sporo. Tak budujecie autorytet. Prawo. - uśmiechnął się blado, słuchając o obowiązkach młodej damy. Pozycja i wsparcie Abbotów znaczyły sporo dla Zakonu Feniksa, a Michael nie zamierzał się przyznawać, że zdarzało mu się działać obok prawa. Pojedynki z wrogami rządziły się swoimi prawami.
Roześmiał się lekko, z trudem wyobrażając sobie młodą damę z pomidorami.
-To też robisz anonimowo, Mel? - wzniósł oczy do nieba, wciąż nie dowierzając, że dał się nabrać młodej damie. Potem spoważniał, zmierzając z nią do drzwi - stanął o krok z tyłu, pozwalając arystokratce zebrać się na odwagę i odezwać się pierwszej. W końcu miała się czegoś nauczyć - a stanięcie oko w oko z ofiarami wojny to też nauka.
/zt x 2
-Niedawno udało mi się znaleźć zaginioną kobietę, ale tylko dzięki łutowi szczęścia - wydusiłem informacje od człowieka, który na nią doniósł. - odpowiedział, ale przecież okoliczności aresztowania tutejszej zaginionej mogły być zupełnie inne. -Wątpię, że rząd w Londynie dochowuje pozorów sprawiedliwości. - dodał ponuro, nie wiedząc jeszcze, że ma przed sobą damę, dla której rodziny sprawiedliwość była wszystkim. Samemu stracił złudzenia podczas Bezksiężycowej Nocy - od tamtej pory terror mordował mugoli i mugolaków, bez sądu. Może z czarodziejką obeszli się łagodniej, ale trochę w to wątpił. Jeśli nic nie powstrzymywało ich przed krzywdzeniem czarodziejów o szlamiej krwi, to kiedy uznają tych półkrwi za równie "brudnych"?
-Zobaczymy, co wie jej rodzina. - mruknął, pomimo pesymizmu nie zamierzając spisywać nikogo na straty.
Próbował zachować powagę, pomimo skrępowania, ale wreszcie - trochę bez udziału woli - odwzajemnił jej uśmiech, samym kącikiem ust.
Nawet przed wojną wiele osób brało go za służbiste, teraz reżim przedstawiał aurorów ludności cywilnej jako terrorystów. Niby starał nie przejmować się propagandą i niby wiedział, że lady Abbott nie miała gdzie naczytać się antyzakonnych artykułów, ale i tak miło było być uznanym za człowieka.
-Dobrze widzieć pod nazwiskiem ludzką twarz. - odwzajemnił się. Do tej pory lady Abbott była dla niego jego tytułem. W szkole nie rozmawiał z takimi dziewczynami, w dorosłości widywał czasem damy na okładkach "Czarownicy", odrealnione, z innego świata. Z mniejszym dystansem do siebie niż ta amazonka.
-To nie Somerset. Do niedawna granice nie były bezpieczne. - zwrócił uwagę, bo nie byłby sobą, gdyby nie wytknął młodej damie kwestii bezpieczeństwa. Zarazem pamiętał, że nawet w Dolinie Godryka wrogowie wyczarowali kiedyś Mroczny Znak - a przecież młodej damy nie można było zamknąć w wieży, chyba.
-Osoby naprawdę naiwne i lekkomyślne nie zdają sobie sprawy z tego, że takie są. - odciął się, spoglądając jej prosto w oczy - nie na wygięte w uroczym uśmiechu usta, a w samo dno źrenic, jakby usiłując dopatrzeć się powagi pod maską niefrasobliwości. -A gdyby tobie stała się krzywda - czy ktokolwiek mówił do niej tak ostro, tak bezpośrednio? -odbiłaby się większym echem niż rozrzucone w lesie ulotki. - skwitował ponuro, nawet jeśli miałby w ten sposób wstrząsnąć sumieniem Mel. Może to niesprawiedliwe, że o jednych zapominano szybciej niż o innych, ale tak działał ich świat - z tym przywilejem się urodziła. -Ty, twoja rodzina, wasza pozycja w Somerset i obranie strony w tej wojnie - to wszystko daje nadzieję osobom takim jak ja. - wyrwało mu się, tym razem łagodniej. Odchrząknął z zakłopotaniem, skrzyżował ramiona. -Niektórzy walczą na tej wojnie, bo nie mają wyboru. Bo mają mugolskie rodziny, bo nie mogą inaczej. - wytłumaczył, w zawoalowany sposób mówiąc o sobie. Ci, którzy widzieli w nim tylko aurora, zapominali czasem, że w jego decyzji nie było nic heroicznego - miał mugolską krew, walka była dla niego sposobem na przetrwanie. -Wrogowie nie wybaczą wam, że nie obraliście ich strony, choć mogliście. A twoja krzywda mogłaby wszystkim zachwiać. - wyjaśnił, a pomimo stalowego spojrzenia, w głosie pobrzmiewały jakieś gorące emocje. Jakby przeżył coś podobnego.
Pojmanie jego siostry, jednej z czarodziejek najdłużej działających w Zakonie Feniksa, wstrząsnęło w końcu całą organizacją - i przy okazji całym jestestwem Michaela, który pierwszy raz stracił wtedy panowanie nad sobą. Złamał daną sobie obietnicę, że nigdy, przenigdy nie przemieni się w wilkołaka poza pełnią. Przekonał się, że natura bywa silniejsza od honoru i jak naprawdę smakuje bezsilność.
Westchnął, wiedząc, że jego kazanie i tak nie zmieni już okoliczności, w jakich znalazła się tu lady Abbott.
-Jeśli nie wrócisz do Somerset z rodziną, to wrócimy do Somerset razem. - zadecydował. To chyba miała być prośba, ale nieświadomie zabrzmiał dość żołniersko - a bez kontekstu Melpomene nie mogła wiedzieć, że i tak miał tam powrócić. Od wybuchu wojny ukrywał się w Somerset, kupił tam dom, ale nie obnosił się z tymi informacjami, a sam lokal był ukryty pod Zaklęciem Fideliusa. Dla niej był człowiekiem znikąd.
-Słowa to sporo. Tak budujecie autorytet. Prawo. - uśmiechnął się blado, słuchając o obowiązkach młodej damy. Pozycja i wsparcie Abbotów znaczyły sporo dla Zakonu Feniksa, a Michael nie zamierzał się przyznawać, że zdarzało mu się działać obok prawa. Pojedynki z wrogami rządziły się swoimi prawami.
Roześmiał się lekko, z trudem wyobrażając sobie młodą damę z pomidorami.
-To też robisz anonimowo, Mel? - wzniósł oczy do nieba, wciąż nie dowierzając, że dał się nabrać młodej damie. Potem spoważniał, zmierzając z nią do drzwi - stanął o krok z tyłu, pozwalając arystokratce zebrać się na odwagę i odezwać się pierwszej. W końcu miała się czegoś nauczyć - a stanięcie oko w oko z ofiarami wojny to też nauka.
/zt x 2
Can I not save one
from the pitiless wave?
Wydawało jej się, jakby śledztwo w piwnicy przeprowadziła w jakimś innym życiu.
Fakt, że jej brat parał się czarną magią niespecjalnie do niej docierał, choć przecież wiedziała o tym nie od miesiąca – znaleziony w trzewiach gajówki dziennik sprowadził ją na ścieżkę sztuk zakazanych już wcześniej, ale do momentu śledztwa nie była tak naprawdę pewna o jakiej skali można mówić. Wizyta w piwnicy, znalezienie terminarza i kolejnych notatników, uzmysłowiły jej, że jej brat prowadził prężną działalność równolegle do tej jawnej. Nie był tylko opiekunem magicznych stworzeń, nie prowadził jedynie azylu dla osieroconych osesków i rannych nietoperzy. Był także twórcą klątw, a jego ostatnie udokumentowane zlecenie miało zaszkodzić “pewnemu aurorowi”. Imienia nigdzie nie zapisał wprost, ale od razu domyśliła się, że musiało chodzić o Michaela; nie było to trudne, gdy poznało się zleceniodawcę. Czy Louis nie wykonał zlecenia i dlatego stracił życie? Może sam je sobie odebrał i skoordynował działania w nikłej nadziei, że kiedyś wpadnie na trop? Na pewno nie przewidywał czającej się za rogiem wojny, tego nikt się nie spodziewał, nie na taką skalę. Dziennik, terminarze, listy, cała piwnica – zostawił to w jakimś celu. Być może, ostatecznie, jej brat był dobrym człowiekiem i szukał odkupienia własnych win. Może był to jedynie przypadek, zmyślne zrządzenie losu, które teraz stawiało ją w bardzo wygodnej pozycji. Miała całe listy zamówień i kontaktów, miała dane osób z którymi Louis pracował i od których brał zlecenia. Teraz wystarczyło tylko sprawdzić, gdzie ten trop ją doprowadzi. I czy uda jej się odkryć sympatyków nowego ładu ukrywających się na ziemiach promugolskich tylko po to, by dostarczać wrogowi informacji z pierwszej ręki.
Nad sprawą dziennika pracowała głównie sama, po obowiązkach londyńskiego Ministerstwa i po sprawach w Plymouth. Poświęcała pozostały jej wolny czas na szukanie kontaktów, nawet jeśli oznaczało to, że pojawia się w domu jeszcze rzadziej i w jeszcze bardziej losowym schemacie. Brakowało jej Michaela, brakowało jej spokojnego poranka spędzonego w łóżku, brakowało jej wizyt w szopie, brakowało jej… wszystkiego tak w zasadzie. Kiedy ostatnio była w domu? Wczoraj? Dwa dni temu? Trzy? Ostatnią noc spędziła w Londynie, w wynajętym pokoju, ślęcząc do późna nad wypożyczonym z biblioteki spisem, który miał jej pomóc w nowej sprawie. Dwa dni temu całą noc zajęła jej obserwacja podejrzanego, a jeszcze wcześniej…
Adda przetarła zmęczone oczy opuszkami palców.
Co było jeszcze wcześniej? Gdzie była trzy dni temu? Pytania zdawały się mnożyć, a odpowiedzi nie napawały optymizmem. Praca podwójnej agentki dawała jej w kość jak nigdy dotąd.
Najświeższy ślad po niejakim Tobiasie Wattsie prowadził tutaj, w okolice rzeki Tyne i stoczni. Noc Tysiąca Gwiazd obeszła się z Northumberland dość łagodnie, zniszczenia wciąż były poważne, ale rozlały się na region dość równomiernie. Nie można było mówić o tragedii na miarę Surrey, to na pewno. Stocznia zatem, choć nieco podtopiona, była miejscem w którym wciąż pojawiali się ludzie. Odpompowywano nadmiar wody z warsztatów, osuszano teren, budowano bariery z worków pełnych piachu. I gdzieś tutaj, w tym mrowisku, znajdowała się osoba, która była potencjalną wtyczką. Kontaktem, który przerzucał informacje prosto w łapy londyńskiego wywiadu.
Nie miała pewności, czy niejaki Tobias widział ją w Londynie, czy minęli się gdzieś w Departamencie – może był czynnym Wiedźmim Strażnikiem zesłanym na służbę? Czy jego imię i nazwisko było tylko przykrywką? A może był jednym z wielu pionków, pomniejszych informatorów? Nie mogła ryzykować zdemaskowania, wizytę w stoczni zamierzała zatem odbyć pod kocią postacią, przynajmniej do momentu w którym znajdą Tobiasa i zdąży mu się przyjrzeć. Do pomocy w zadaniu zaprosiła Maeve już jakiś czas temu; wsparcie drugiej agentki wydawało jej się na wagę złota, podobnie jak jej zdolność do przybrania innej twarzy.
I wyglądało na to, że jej przyjaciółka właśnie pojawiła się w umówionym miejscu, na skraju lasu, tuż przy zakręcie rzeki. Niedaleko było stąd do stoczni, jej kanciasty budynek rysował się w oddali, a odgłosy pracy i krzyków niosły się wraz z wiatrem.
– Droga bez problemów? – zagadnęła ją na wstępie, od razu przechodząc do konkretów. Przez chwilę ukłuło ją niezdrowe poczucie zazdrości, chciała zapytać, czy była może ostatnio w domu, czy miała czas, czy widziała Michaela, ale potem wydało jej się to niestosowne i głupie. Przez niedobór snu robiła się rozdrażniona, trudniej było jej skupić uwagę. Znów przetarła oczy, odgarnęła parę kosmyków włosów wymykających się z upięcia. Jeszcze tylko ta sprawa, ten trop. Potem wróci i się wyśpi. Jeszcze tylko ta sprawa i ten trop…
– Według moich informacji, Tobias dopiero co zaczął swoją zmianę i powinni osuszać blok B. Trzeba będzie się trochę pokręcić, wypytać, który to właściwie… Dałabyś radę zmienić się w faceta? – Spojrzała na Maeve uważnie. – Przynajmniej na początek, nie wiem jak zareagują na kobietę. Ja pozostanę kotem, a potem… – westchnęła; długo i bez zwyczajowej werwy – może uda się go wyizolować? Cholera, jest tyle dziur i niewiadomych, że wszystkie te akcje kończą się zazwyczaj pójściem na żywioł – pożaliła się. Po chwili oparła dłonie na biodrach, wskazała brodą stocznię. – Masz jakiś inny pomysł? Co dwie głowy to nie jedna – dodała, tym razem o wiele cieplej.
Dobrze było znów pracować razem.
When you're not looking
I'm someone else
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
And you don't know the
consequences
of the things you say
I'll be your operator, baby
I'm in control
consequences
of the things you say
I'll be your operator, baby
I'm in control
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 30 +5
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Zakon Feniksa
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Rzeka Tyne
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Northumberland