Wydarzenia


Ekipa forum
Przed domem
AutorWiadomość
Przed domem [odnośnik]02.03.23 19:44

Przed domem

Do Księżycowej Chatki prowadzi niezbyt długa, choć zdradliwa przez swoją nierówność ścieżka. W jej skład wchodzi przede wszystkim ziemia, a także niezliczona ilość wetkniętych w nią kamyków. Nie sposób znaleźć w nich porządku — niektóre z nich wystają ponad powierzchnię dróżki, niektóre zniknęły pod naporem kolejnych. Część z nich jest tak duża, jak zaciśnięta, męska pięść, inne są tak małe, że niemal niezauważalne. Przed niewielkim, także kamiennym murkiem ścieżka rozdwaja się — jedna jej odnoga prowadzi wprost do białych drzwi ozdobionych tabliczką z symbolem wschodzącego księżyca. Przed domem, podobnie jak w ogrodzie, roi się od bujnej roślinności, która ma jednak bardziej dziki, nieuporządkowany charakter. W oczy rzucają się przede wszystkim dwie duże paprocie, których liście opadają na kamienny murek, a także pnące hortensje, które oplatają ściany budynku od strony drogi.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przed domem [odnośnik]08.04.24 22:46
14 VIII, rano

Ile czasu już minęło?
Wciąż śnił tamten sen. Duchota letniej nocy osiadła na płucach jakby trwale, na skostniałe czasem zawsze, które powinno nadkruszyć się choć trochę, lecz wcale tak się nie stało. Gdy mijały chwile, nie mijał strach - ten jedynie mocniej wgryzał się w tkankę ciała rozedrganego neurotycznymi gestami.
Nie liczył dni, tylko noce. A sen stał się rzeczywistością, rzeczywistość, natomiast, była jak sen. Czuł się jakby wędrował po labiryncie shōji, widząc jedynie bezkształtne kontury ludzi za papierową granicą. Samemu również odgrywał rolę w teatrze upiornych cieni. One z nim zostały, wczepiły się szponami w skrawki postrzępionych ubrań, by nigdy nie wyrwał się z uścisku.
Niewiele pamięta z tego, co było wtedy, po kolejnej nocy, która nieodwracalnie coś w nim zmieniła. W końcu jednak zdecydował, że czas pożegnać się z Londynem. W walizce upchnął dorobek życia, w przeważającej mierze swoje pstrokate ubrania, kilka kostiumów scenicznych, których pewnie nigdy już nie włoży, a także stertę reliktów przeszłości, wciąż czekających, by tchnął w nie drugie życie, przemieniając je w świstokliki.
Wymazał kolejnego siebie. Przyszło mu to łatwo, może trwale zatracił część tożsamości - kim był tak naprawdę?
Laurence został na deskach cyrku. Nazwisko Morrow nosiła już tylko ona. Wkrótce wagon miał zacząć pachnieć wyłącznie kurzem książek i karmelem, w końcu zniknie ostatni ślad jego obecności. Może tam też nigdy go nie było?
Gdy cały świat zmieścił się w walizce, łatwo było iść dalej. Gdzieś. W bliżej nieokreślone miejsce. I choć nie miał celu, to wciąż orbitował wokół Doliny Godryka, przyciągany do tego miejsca siłą karykaturalnej grawitacji.
Jak zza mgły pojawiały się w pamięci rysy twarzy, które pozwoliły zrobić krok we właściwym kierunku. I jeszcze jeden.
Chciał tu wrócić z innymi wieściami, u boku z rodzeństwem, którego od tak dawna szukali. Jakiś czas temu coś usłyszał. Pojawiła się nadzieja. Ale przez ostatnie trzy tygodnie trafiał tylko na kolejne ślepe zaułki. I wiedział już, że znowu się minęli.
Rączkę walizki ścisnął mocniej w dłoni, drugą strzepnął drobinki wirującego w powietrzu pyłu, które osiadły na czerwieni koszuli. W ich miejsce zaraz pojawiły się kolejne.
Przeskoczył nad ziejącym w ziemi kraterem, niezgrabnie lądując po jego drugiej stronie; gniew nieba okazał się katastrofalny w skutkach, ale Lawrie wytrwale odtrącał od siebie myśl o tym, że to wzburzenie mogło dosięgnąć i Księżycową Chatkę.
Trudno jednak było udawać, że nic się nie stało, kiedy wyłoniła się zza rogu, a on dostrzegł smugę dymu unoszącą się zza płotu. Walizka z tąpnięciem upadła na ścieżkę. Przyspieszył kroku, sięgając po różdżkę. I wtedy zobaczył ogień, a nogi same zerwały się do biegu.
- Balneo - wyrzucił pospiesznie, na razie celując niemal na ślepo.
Laurence Morrow
Laurence Morrow
Zawód : numerolog, twórca świstoklików
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
all that we see or seem
is but a dream within a dream
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
standing upright but my shadow is crooked~
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11212-laurence-morrow https://www.morsmordre.net/t11246-houdini#346121 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f424-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t11252-szuflada#346152 https://www.morsmordre.net/t11248-laurence-morrow#346126
Re: Przed domem [odnośnik]08.04.24 22:46
The member 'Laurence Morrow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 58
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przed domem [odnośnik]28.04.24 19:54
Sen nie przychodził.
Nie przychodził, bo Oliver wciąż go do siebie nie opuszczał. Pierwsze uderzenia gwiazd w powierzchnię ziemi dopadły go w domu Sohvi, który ta nazywała Azylem. Dobroduszne życzenie zamknięte w nazwie tej małej enklawy rozsypało się jednak w drobny mak. W Azylu nie było bezpiecznie, co więcej — bezpiecznie nie było także w Feldcroft, w którym Azyl się mieścił. Prędko musiał zmyć z siebie pierwsze wrażenie szoku, nie miał na nie czasu, nie mógł się mu oddać. Był dorosłym mężczyzną, członkiem Zakonu Feniksa. Miał za zadanie nieść światło w najciemniejszą noc, bez zważania na to, co sam czuł. Po uspokojeniu Sohvi spędzili całą niemalże noc na ratowaniu rannych. Ona — była uzdrowicielka i on — alchemik z ambicjami sanitariusza byli jedynym, co mogło uratować tych, którzy znikąd indziej pomocy nie dostaną. W przerażającym gorącu, z pyłem osiadającym na wszystkim, na czym tylko mógł, wciskającym się do nosa, ust i oczu, udało się opanować pierwszy chaos. Przynajmniej na tyle, że w jego głowie wreszcie wybrzmiała tłumiona nadmiarem impulsów i koniecznych do podjęcia akcji myśl.
Co z rodzicami, Alfim i Księżycową Chatką? Co z Lawriem? A Hazel i dzieciaki...?
Dreszcz, przerażająco zimny i tak kontrastujący z tym, co wciąż jeszcze czuł, przeszedł przez całe jego jestestwo. Pożegnał się z Sohvi, za prędko, zbyt prędko i chaotycznie, niż tego sobie życzył. Jej pomoc była nieoceniona, sam na pewno nie dałby sobie rady. Ale wiedział, że była bezpieczna w miejscu, w którym ją zostawił. Stawić czoła temu, co czeka go w Księżycowej Chatce, musiał już sam.
Przeprowadzili się tam niemalże wszyscy Summersowie — tata, mama, Alfred i on sam. Zapiecek był za mały, aby ich wszystkich ugościć, Chatka spełniała to zadanie zdecydowanie lepiej. Tata nie mógł się co prawda przyzwyczaić do pewnych rozwiązań, magicznych w swej naturze, ale wydawało się, że powoli wszystko przybierało łagodne, jasne barwy. Szczęście miało zagnieździć się we wszystkich kątach, tak mówiła mama. Poczekać z wybuchem, aż nie zjawią się w domu wszyscy.
Gdy znajome uczucie szarpnięcia w pępku odpuściło, a on sam zdecydował się otworzyć oczy, miał wrażenie, że wcale się nie teleportował. Zapach spalenizny był tak bardzo wyczuwalny, jak wyczuwalny był tam, w Szkocji. Jednakże obraz, jaki miał przed oczami niemalże krzyczał mu, że pierwsze wrażenie było mylne. Bo stał właśnie przed Księżycową Chatką, a dokładniej przed kraterem i wokół pozostałości kosmicznej skały, która zajęła ogniem okoliczną roślinność. Balneo rzucone zza jego pleców zbiło go zupełnie z tropu, wiązka zaklęcia, która przeleciała nad jego prawym ramieniem podobnie. Niemalże natychmiast odwrócił się na pięcie. Znał przecież ten głos. I znał tę twarz, o podobnych rysach, do własnej.
— Zostań, gdzie jesteś, Lawrie! — krzyknął, samemu cofając się od ognia. — Balneo! — krzyknął, celując w jeden z krzewów najbliżej domu. Musieli opanować pożar, nim zajmie się budynek. — Balneo! — tym razem uderzył w jedną z paprotek. — Lawrie, w hortensje, te czerwone! — w ostatniej chwili zdążył przypomnieć sobie, że sama komenda o hortensjach mogła być zupełnie niejasna, dlatego dodał kolor. — Balneo! — ostatnie zaklęcie wymierzył w roślinę znajdującą się po drugiej stronie od miejsca, w które kazał celować bratu. Cofając się, wreszcie napotkał opór, jaki stawiał murek, którym odgrodzona była posesja. — Nic ci nie jest? — wysapał, pomiędzy kolejnymi inkantacjami. Może nie mieli czasu do stracenia, ale troska o rodzeństwo była w nim niezwykle silna. Nie po to się odnajdywali, aby znów się tracić.

| rzuty


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Przed domem [odnośnik]02.05.24 18:57
Wraz z donośnym trzaskiem w powietrzu zmaterializowała się także sylwetka, po której Lawrence pospiesznie przesunął wzrokiem - miodowe kosmyki pozostawały zwichrzone aportacją, okrągłe okulary zsunęły się nieco po krzywiźnie nosa, ale były całe, on był cały. Ulga zadudniła cicho w kolebce chmurnych myśli.
Struga światła pomknęła tuż obok, mijając zarówno Ollie'ego, jak i płot, do którego przylegały rośliny. Chlust wody opadł na drewnianą konewkę, która zajęła się ogniem, gdy liżące trawę płomienie zostawiały za sobą zwęglone ścieżki, podążając gdzieś przed siebie.
Tam, w osmolonym kraterze, paliło się to, co z fragmentu meteorytu się ostało, kiedy eksplozja rozerwała go na jeszcze mniejsze kawałki.
Ani myślał zostawiać Olivera samego; wyrwał się ze stuporu, w którym znalazł się, gdy odsłoniła się przed nim scena przed wejściem do Księżycowej Chatki, a on zdał sobie sprawę z powagi zagrożenia.
- To musiało dopiero co zająć się ogniem - wymamrotał może do siebie, a może do brata, zbliżając się i stając obok; w geście powitania uścisnął go lewą dłonią za ramię, uśmiechnął się też blado, analizując sytuację. Płomienie zbliżały się do chaty, na razie przeskakując po drewnianych elementach. Trawie. Kwiatach. I choć mówią, że nie ma co żałować róż, gdy płoną lasy, to te róże były przecież domem. Schronieniem dla całej rodziny.
- Balneo - spróbował raz jeszcze, celując we wskazane miejsce. Hortensje zlokalizował jedynie dzięki dookreśleniu ich koloru, wyobrażał je sobie zupełnie inaczej; kwieciste kule rozchylała czerwień, także czerwień żaru, kołysząc je po raz ostatni.
Kwiaty umierały w ciszy, całkowicie bezbronne.
- Nebula exstiguere - to nie było pierwsze zaklęcie, które przyszło mu na myśl; w chwili zagrożenia intuicyjnie sięgał po transmutację, najbliższą mu - lecz ostatnimi czasy coraz częściej musiał także chronić - nie tylko siebie. Doceniał coraz bardziej białą magię i możliwości, które dawała. - Chmura powinna zdusić pożar w zarodku - jeśli sięgną po ten czar we dwójkę, smugi fioletowej mgły zagęszczą się; opadną na trawioną płomieniami roślinność, otoczą rozżarzony krater. - Spróbujemy razem? - przykucnął, różdżką niemalże dotykając ziemi, po której pełznąć zaczęła purpurowa wstęga, formująca się w kształt chmury. - Nic mi nie jest, sam dopiero co dotarłem do Doliny... - to, co było wcześniej... to opowieść na za chwilę - a Ty, jak się czujesz? - jeszcze nie gdzie byłeś, kiedy to się zaczęło - myślisz, że gdyby byli w środku, niczego by nie zauważyli? - dopytał, bo zaniepokojone myśli biegły już dalej; swąd spalenizny trudno było tak po prostu przegapić. Alfred, jak i oni, mógł być poza domem, ale mama i tata? - Może udali się w inne miejsce, pomóc komuś w Dolinie? - to chyba jedyne logiczne wyjaśnienie tej sytuacji. Ta dwójka nie miała w zwyczaju oddalać się od domu na dłużej niż to konieczne. - Mamo? Tato? - krzyknął głośniej; jeśli jakimś cudem są w środku, powinni jak najszybciej opuścić chatę. - Czemu akurat hortensje? - na chwilę ponownie skrzyżował ich spojrzenia, zaraz jednak odwrócił głowę i wbił wzrok w kolejne skrawki ziemi, które otulał fiolet. Było tu tyle kwiatów - czemu Oliver pomyślał najpierw o nich? Miały dla niego szczególne znaczenie?




gwiazdy były nisko jak gołębie
ludzie smutni nachylali twarz
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi
z tym uśmiechem, który chyba znasz
Laurence Morrow
Laurence Morrow
Zawód : numerolog, twórca świstoklików
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
all that we see or seem
is but a dream within a dream
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
standing upright but my shadow is crooked~
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11212-laurence-morrow https://www.morsmordre.net/t11246-houdini#346121 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f424-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t11252-szuflada#346152 https://www.morsmordre.net/t11248-laurence-morrow#346126
Re: Przed domem [odnośnik]02.05.24 18:57
The member 'Laurence Morrow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 86
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Przed domem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach