Wydarzenia


Ekipa forum
Herbaciarnia
AutorWiadomość
Herbaciarnia [odnośnik]20.02.16 22:26
First topic message reminder :

Herbaciarnia

★★
Herbaciarnia nie należy do największych - znajduje się tutaj zaledwie pół tuzina niewielkich, metalowych stoliczków. Klientom podawane są wyłącznie herbaty na bazie liści najróżniejszych kwiatów, tych lokalnych, a także tych egzotycznych. Do herbaciarni wiodą liczne, kręte schody. Wejście tak wysoko jest jednak warte swojej ceny - przy odrobinie wysiłku można delektować smakiem serwowanych tu napojów i cieszyć oczy doskonałym widokiem na tę część ogrodu botanicznego. Choć w pomieszczeniu nie ma wiatru, gałęzie posadzonych tu roślin egzotycznych - agaw, palem, a nawet drzewek Bonsai - delikatnie się kołyszą, wpływając relaksująco na atmosferę; w tej miniaturowej dżungli można swobodnie się wyciszyć.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:43, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Herbaciarnia - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Herbaciarnia [odnośnik]10.09.18 15:21
Ogród botaniczny im. Beaumonta Marjoribanksa był naprawdę urokliwym miejscem, pełnym barwnych kwiatów, niezwykłych roślin i powietrza przesyconego ich słodką, egzotyczną wonią. Spacer po nim był niemal jak podróż do odległych krajów bez konieczności opuszczenia umiłowanych, angielskich ziem. Dalekie podróże wiązały się wszak z niewygodami i dyskomfortem, a tego lady Fawley by nie zniosła. W pełni zadowalały ją odwiedziny w ogrodzie botanicznym, z którym wiązała także wiele przyjemnych wspomnień. Wracała niezwykle chętnie do wszystkich tych spacerów, na które zapraszał ją jej obecny pan mąż, zarówno jako pannę, jak i później, gdy poprosił ją o rękę. Oczywiście zawsze towarzyszyła jej wówczas przyzwoitka. Była dobrze wychowaną panienką. Nierzadko udawali się później do herbaciarni, aby lady Clementine odpoczęła i nacieszyła się chwilą w pięknym miejscu przy filiżance dobrej, angielskiej herbaty, będącej nieodłącznym elementem jej codzienności. Godzina siedemnasta równała się obowiązkowemu podwieczorkowi.
Z przyjemnością odwiedziła herbaciarnię, a miłym zaskoczeniem okazała się obecność młodej i pięknej Cressidy. Cóż za niespodzianka! Mieszkały w jednym zamku, lecz w innych skrzydłach i nie widziały się znowuż aż tak często. Dzieliło ich wiele lat różnicy, więc i czasu nie spędzały ze sobą wiele, jednakże lady Clementine czuła, że będą miały coraz więcej wspólnych tematów. Obie wszak były żonami i matkami, a ciotka Williama z chęcią podzieliłaby się z młódką swym drogocennym doświadczeniem.
- Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam wam w rozmowie, drogie panie - dodała jeszcze z uśmiechem. - Nic nie mówiłyście, że zamierzacie odwiedzić Londyn, mogłybyśmy udać się tu razem, w dzisiejszych czasach to bezpieczniejsze... - westchnęła zaniepokojona. Clementine zwróciła spojrzenie orzechowych tęczówek na brunetkę. - Lady Nott, miło pannę poznać - przywitała się uprzejmie, dopełniając szlacheckiej etykiety. Dziewczyna wydawała się jedna nieskora do rozmowy, dziwnie spięta. Lady Fawley zwróciła więc uwagę na żonę Williama. - Tak, to miejsce jest niezwykle urocze. Ani się obejrzysz, a będziesz odwiedzać je z bliźniętami, z pewnością także je pokochają! Powiedz mi moja miła - jak się mają te rozkoszne istoty?


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Herbaciarnia - Page 4 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Herbaciarnia [odnośnik]10.09.18 17:54
Cressida także lubiła to miejsce. Była w końcu z pochodzenia Flintem, więc mimo poślubienia Fawleya nadal była jej bliska rodowa pasja do roślin. Ponadto, jako artystyczna dusza kochała piękno, zwłaszcza piękno natury. W jej drobnym, rudowłosym ciele łączyły się cechy zarówno panieńskiego, jak i obecnego rodu. Żałowała, że od ogrodu magibotanicznego dzieli ją taka odległość i w obecnych czasach tak rzadko mogła tu bywać. Och, było o wiele łatwiej, kiedy można było się swobodnie teleportować lub korzystać z kominków. Miała nadzieję, że to tylko chwilowa niedogodność i wkrótce znów będzie mogła korzystać z tych ułatwień przemieszczania się.
I ją w okresie narzeczeństwa zabierał tu narzeczony. William doskonale wiedział, że młodziutka wtedy jeszcze lady Flint uwielbiała to miejsce pełne pięknych roślin. Także z nim siadała czasem w tej herbaciarni, słuchając jego opowieści o wernisażach. To on więcej mówił, nieśmiała Cressida słuchała z ciekawością, podczas gdy William powoli otwierał jej horyzonty na świat salonów szerszy niż rzeczywistość odizolowanego Charnwood.
Musiała przywyknąć do tego, że Fawleyowie byli zupełnie inni niż Flintowie, ale czasem wciąż przyłapywała się na tym, że zaskakują ją niektóre zachowania krewnych męża. Ale lubiła spędzać czas z jego kuzynkami w bliskim jej wieku. Ze starszymi ciotkami nie miała zwykle aż tyle do czynienia, ale odkąd została matką, interesowały się nią chyba wszystkie kobiety w dworze Fawleyów. Narodziny bliźniąt nie były w końcu aż tak częste, a delikatna młódka, którą wcześniej podejrzewano o zbyt wąskie biodra do rodzenia synów, spełniła małżeński obowiązek z nawiązką, niecały rok po ślubie dając mężowi i syna, i córkę. Miała jednak dopiero niecałe dwadzieścia lat, a w rysach delikatnej, piegowatej buzi wciąż było coś dziewczęcego.
- Nie, oczywiście że nie – zapewniła grzecznie Cressida. – To wyjście wynikło dość spontanicznie. Gdybyśmy wiedziały, że lady również planuje wyprawę do Londynu, zaczekałybyśmy – rzekła. Bezpieczniej było podróżować razem, a świstoklik mógł zabrać ze sobą więcej osób.
Po chwili zostały same. Cressida nie żałowała jakoś bardzo, bo z lady Nott nie łączyło ją nic bliskiego.
- O tak, już nie umiem się doczekać, kiedy będę mogła je tu zabierać. Na pewno będzie im się tu podobać – powiedziała. Rzeczywiście czekała z utęsknieniem na te czasy, kiedy jej dzieci będą już mogły aktywnie poznawać świat. Chciała pokazać im wszystkie ważne miejsca, jak jej rodzinny dom, galerie sztuki czy właśnie ogród magibotaniczny. Ale niestety, zanim ta świetlana przyszłość będzie mogła nastąpić, musiały skończyć się anomalie i niespokojne czasy. Myśląc o tym Cressida wzdrygnęła się, a kolorowe marzenia zostały przysłonięte przez niepokój. Bała się, że jeśli sytuacja się nie uspokoi, te cudowne plany mogą się nie ziścić. Jej usta zadrżały lekko, wyraźnie się zawahała, zanim odpowiedziała. – Dobrze, biorąc pod uwagę okoliczności – odpowiedziała cicho, ale w jej oczach błysnął strach, mimo że ciągle słyszała tego typu pytania. Od czasu wybuchu anomalii żyła w ciągłym strachu o bezpieczeństwo dzieci, choć wiedziała, że pod jej nieobecność są w dobrych rękach.
By zatuszować tę chwilową niepewność, skupiła się na kończeniu swojej herbaty. Po chwili pusta już filiżanka zagrzechotała o spodeczek, kiedy odstawiła ją lekko drżąca z przejęcia dłoń dziewczątka.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Herbaciarnia [odnośnik]10.09.18 19:16
Dwa lata wcześniej lady Clementine i jej szanowny pan mąż, lord Theodore Fawley, obchodzili trzydziestą rocznicę zaślubin. Trzydzieści lat, cóż za piękna rocznica! Lady Fawley nie wiedziała nawet kiedy ten czas zdążył przeminąć. Dałaby sobie rękę uciąć, że szła do ołtarza w swej powłóczystej, dziewiczo białej sukni zaledwie wczoraj z sercem mocno bijącym z ekscytacji, a zarazem ze strachu przed nieznanym! Była już wtedy zakochana bez pamięci w swym przyszłym mężu, a choć rzeczywistość okazała się nieco mniej ponura niż bajka, którą sobie wymarzyła, to mimo wszystko czuła się naprawdę szczęśliwą i spełnioną damą. Żyła pod kloszem, chroniona nazwiskiem i majątkiem małżonka, nie przejmując się tak po prawdzie niczym ponad swymi własnymi dziećmi, które powiła i drobnymi problemami małżeńskimi. Przez wszystkie te lata zdążyła zżyć się z rodziną swego małżonka. W dworze Fawleyów spędziła więcej czasu niż w zamku własnej rodziny. Teraz bliżsi byli jej właśnie władcy jezior - jej dzieci i mąż. Po takim czasie zaczęła wyznawać te same wartości i przejęła po nich pewne wzorce zachowania, lecz było to nieuniknione. W przypadku Cressidy być może miało być podobnie, o tym lady Clementine była przekonana, zwłaszcza, że ta urocza pieguska, ze swym talentem malarskim i umiłowaniem piękna, zdawała się wręcz stworzona dla Williama. Lady Clementine uwielbiała ich razem, wzruszyła się wielce na wieść o ich zaręczynach i łkała z przejęcia podczas ceremonii.
- To niezwykle miłe z waszej strony - ucieszyła się lady Fawley, mile połechtana zapewnieniem, że i dla młodszych przedstawicielek rodu wciąż pozostaje ważna.
Pożegnała uprzejmie lady Nott, z którą Cressida najwyraźniej nie zdołała nawiązać nici porozumienia; lecz może to i lepiej, miały przynajmniej chwilkę dla siebie!
- Jestem o tym przekonana - zapewniła młodą lady z przejęciem; dostrzegłszy jednak wyraz zmartwienia w jej oczach bez zwłoki złapała jej drobniutką dłoń. - Zobaczysz, moja słodka, że niebawem to wszystko... Skończy się, a magia powróci do normy - pocieszyła młodą matkę, choć nie miała pewności, że tak będzie. Nie mogła jednak pozwolić Cressie pogrążyć się w smutku. - Są zdrowe i silne, poradzą sobie! - dodała z uznaniem; nie sądziła, że dziewczyna o tak wąskich biodrach i wątłej posturze wyda na świat tak zdrowe i silne bliźnięta. I to rok po ślubie! Godne podziwu.
Młodziutka i starsza lady Fawley pogrążyły się w rozmowie; wkrótce dołączył do nich także i towarzyszka spaceru Clementine, a gdy wypiły po filiżance herbaty, opuściły uroczą herbaciarnię.


| zt lusterko i Cressida


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Herbaciarnia - Page 4 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Herbaciarnia [odnośnik]09.05.19 22:21
18 listopada
Za czasów szkolnych Lady Fawley nigdy nie miała wokół siebie wianuszka trajkocących koleżanek, szepczących do ucha słodkie, trujące kłamstwa i wyczekujących w głębi ducha na najmniejsze potknięcie, bowiem zawsze ceniła sobie spokój, szczerość i interesującą osobowość drugiego człowieka, podobne wartości odnajdując u zaledwie dwóch, może trzech dziewcząt poznanych podczas swojej edukacji. I chociaż na początku myślała o tych relacjach jako kruchych, zapewne takich, które prysną zaraz po pierwszym sabacie, czas pokazał jak bardzo się myliła. Kiedy tylko uzyskała zgodę na samotne wyjście bez nadzoru na herbatę, z niecierpliwością oczekiwała odpowiedzi od Laetity a w następnej kolejności samego spotkania w dobrze znanej przez nie obie herbaciarni. To właśnie w tym miejscu spotykały się od czasu do czasu, wspominały i plotkowały, rozkoszowały się aromatycznymi herbatami i doceniały piękno ogrodu – a przynajmniej Fawleyówna – które po wybuchu anomalii nieco ucierpiało. Martwiła się o rośliny; nadmiar wody nie służył żadnej z nich i dziwiła się, że właściciele ogrodu nie zadbali o ochronę każdej z osobna, ale najwidoczniej wiedzieli co robią, w końcu znali się na pewno lepiej niż ona nad specyfiką roślin, nad którymi sprawowali opiekę.
Wybrała stolik z najładniejszym widokiem jaki był, którego nie zaburzał nawet deszcz i burza, i ponure niebo rozpościerające się nieprzerwanie od kilku dni nad Anglią. Przywykła zresztą do burzowych chmur, starając się jakoś z nimi współgrać i nie popadać w melancholijny nastrój, którego miała dostatek pod dachem posiadłości a od intensywnej obserwacji otoczenia wyrwał ją stukot obcasów. Machinalnie odwróciła głowę i dostrzegając przed sobą przyjaciółkę, uśmiechnęła się w ramach powitania. Nie dygała, nie wstała, nie zamierzała nawet zwracać się doń per lady wiedząc, że ich znajomość była na tyle zaawansowana i godna zaufania, by obie mogły odrzucić sztywną maskę uprzejmości oraz zasad, a w przypadku Laetity: wrodzoną ponurość Burke.
Nie sądziłam, że uda nam się spotkać we dwie i tak szybko – powiedziała spokojnie, chociaż tak naprawdę nie wiedziała jakie podejście do bezpieczeństwa córki mieli jej rodzice. Może mieli odmienne zdanie niż lord Fawley i pozwalali jej na swobodę? Nie narzekała na protekcję, którą ją otaczano, a sporadycznie nawet odnajdowała w sobie resztki współczucia wobec służek, które musiały za nią chodzić i robić to, na co miała ochotę. Szybko jednak jej przechodziło. – Jak się czujesz, kochasiu? – ułożyła łokcie na blacie, dłonie splotła w koszyczek a zaraz po tym oparła o palce podbródek i z tej perspektywy spoglądała z ciekawością na przyjaciółkę. Nie liczyła na szczególne rewelacje, fajerwerki i poważne sekrety; wystarczająco dobrze znała jej charakter.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Herbaciarnia [odnośnik]03.06.19 0:19
Letycja z pewnością nie była łatwym łupem koleżeńskich relacji nawiązywanych podczas nauki w Hogwarcie. Stroniąca od towarzystwa, milcząca i nieraz opryskliwie chłodna, panna Burke, zdecydowanie nie stanowiła nazbyt fascynującego towarzysza podczas szkolnej tułaczki. Nielicznym udało się przebić przez chitynowy wręcz pancerz, którym otaczała się skrupulatnie, podobnie jak owady, stanowiące obiekt jej zainteresowań. Nie były to relacje absolutnie jej niezbędne, stanowiły ledwie dodatek, bez którego całkowicie mogłaby się obejść. Zdarzało się jednak, że doceniała owe rozmowy, frapujące dyskusje wychodzące poza tematykę jej pasji i zainteresowań, czy też zwykłe, przyziemne pogawędki. Czasami miło było oderwać się od ciężkiej pracy, i tym razem, wcale nie było inaczej.
Dziewczę kroczyło spokojnie, z bladą twarzą uniesioną ku koronom rozmaitych gatunków palem. Zdawało jej się, że wyglądały nieco słabiej, niż podczas jej ostatniej wizyty w Magibotanicznym ogrodzie Marjoribanksa. Gołębia szarość peleryny, którą przywdziała na tę okazję idealnie współgrała z kolorem deszczowych chmur, nieustannie wiszących nad Anglią. Twarz jej zdawała się równie blada, co podczas hogwardzkich dni, najwyraźniej ilość spędzanych na nauce godzin nie zmniejszyła się choć odrobinę, od czasu oficjalnego zakończenia edukacji.
Kąciki jej ust drgnęły, jakby w migawce uśmiechu, kiedy dostrzegła znajomą twarz. Spowite karminowym barwnikiem, kontrastowały z bladością jej lica i niezmienną czernią tęczówek. Panienka Burke w pełnej krasie. Dotarłszy do stolika, prędko zsunęła z ramion pelerynę, by zaraz rozsiąść się wygodnie na białym krzesełku.
Mateczka niemal zaczęła śpiewać peany na twoją cześć, gdy tylko usłyszała, że zamierzasz mnie wyrwać ze szponów ksiąg — odparła, spoglądając nań z rozbawieniem — Kochasiu? Czymże sobie zasłużyłam na podobny przydomek, droga Hortensjo? Miewałabym się o wiele lepiej, gdyby okrutne anomalie zostawiły nas w spokoju. Bokiem mi już wychodzi nauka teorii — przewróciła mimowolnie oczami, poprawiając widniejący na jej serdecznym palcu lewej dłoni, rodowy pierścień. Objęła uważnym spojrzeniem twarz swej towarzyszki.
A jak Tobie minęły ostatnie tygodnie? — zapytała, świdrując ją spojrzeniem czarnych jak smoła oczu. Z całą pewnością Hortensja zdążyła już przywyknąć do natarczywego spojrzenia, które Letycja zwykła serwować swym rozmówcom.
Laetitia Burke
Laetitia Burke
Zawód : aspirująca magiuzdrowicielka od chorób genetycznych
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Fear not old prophecies. We defy them. We make our own heaven and our own hell.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7010-laetitia-burke#184235 https://www.morsmordre.net/t7100-atropos#188019 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t7105-skrytka-bankowa-nr-1627 https://www.morsmordre.net/t7104-letycja-burke#188061
Re: Herbaciarnia [odnośnik]30.06.19 17:01
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, chociaż nie kryła zdziwienia względem zachowania dorosłej lady Burke, będąc niemal pewną, że każdy rodzic próbował teraz zatrzymać swoje dziecko w rodowych posiadłościach na siłę. A przynajmniej tak myślała widząc zachowanie Cressidy i które teraz zaczynała poddawać w wątpliwość; czyżby żona kuzyna celowo unikała wychodzenia z domu kryjąc się za pozornym parasolem bezpieczeństwa, który miały jej zapewnić grube mury posiadłości? Czy jej problem był jednak poważniejszy niż zwykła była sądzić dotychczas? Wpisując sobie to w wewnętrzny, umysłowy kalendarz jako temat do poruszenia na spotkaniu ze swoją niezwykle uzdolnioną przyjaciółką, póki co postanowiła skupić się na prostych, błahych przyjemnościach i aromatycznej herbacie, którą poleciła przygotować przed pojawieniem się drugiej lady.
Nie bądź śmieszna, Letycjo, nie musiałaś niczym zasługiwać na odrobinę mojej uprzejmości – wprawdzie rzadko kiedy w ramach zwykłej uprzejmości zwracała się do ludzi przydomkami, zdrobnieniami czy innymi, równie miłymi określeniami, ostrożnie dobierając słowa, jednak w tym miesiącu nie czuła się do końca sobą. I powodu takiego samopoczucia nie mogła odnaleźć, swoje życie prowadząc jak zwykle. Jedynie myśl, natrętna jak chmara chochlików kornwalijskich, a raczej myśl o swoim potencjalnym nieprzyjacielu, zaprzątała jej głowę od kilku dni do tego stopnia, że nawet najcięższy trening baletowy nie był w stanie jej zneutralizować, lecz z uporem maniaka nie dopuszczała do siebie tego, że być może jej dziwny nastrój brał się z tych dwóch specyficznych spotkań.
Cóż, moja droga, ponoć szpital jest nielicznym miejscem, którego nie dotknęły anomalie – zasugerowała, spodziewając się jednak nieprzychylnej reakcji. Wiedziała bowiem jakie zdanie miała nie tylko rodzina Laetity, ale i ona sama, o pracy w szpitalu i chociaż z jednej strony je rozumiała, z drugiej: nie samą teorią człowiek żył. A już na pewno uzdrowiciel. Aspirujący, ambitny i młody, który chciał poszerzać swoją wiedzę, jak siedząca naprzeciwko młódka – a nikt nie wie kiedy one miną, więc uważam, że powinnaś w pewien sposób przedyskutować z ojcem warunki waszej niepisanej umowy – dodała spokojnie, nie próbując nawet pokazywać swojego położenia w tej sytuacji; naturalnie miała prościej, w końcu nie wykonywała żadnego poważnego zawodu, pieszcząc jedynie oczy znamienitej części rodów i dbając, by w tych ciężkich dniach nie zabrakło ani motywacji ani wznoszących się gwiazd do wykonywania nowych sztuk z ukrytym przekazem – praktyka jest równie istotną rzeczą – ujęła w dłoń kruche ciasteczko i przełamała je na pół, część odkładając na podstawkę filiżanki.
Bez szaleństw i uniesień, niestety, zaczynam odczuwać pewną stagnację i niezbyt podoba mi się to uczucie – skłamała częściowo, nie chcąc opowiadać w miejscu publicznym o dniu, w którym przeklęty dikirak wrzucił ją omyłkowo do lordowskiej sypialni.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Herbaciarnia [odnośnik]10.04.20 19:51
[ 6.04.1957 ]

Miarowy, szybki stukot niskich obcasów uderzających o kolejne stopnie nie miał szans nieść się tu echem; zieleń wokół zapewniała dyskrecję również w tym aspekcie, nie zdradzając przed nikim pośpiechu, z jakim Elaine pokonywała schody. Łatwość, z jaką przychodziło tutaj skryć się przed ciekawskimi oczami i uszami przypominała kobiecie jej rodzinne strony; specyficzne poczucie bezpieczeństwa, które towarzyszyło jej tylko w lasach Nottinghamshire. Nie stąd jednak brała się jej ekscytacja; kto widział, żeby poczucie bezpieczeństwa przyspieszało bicie serca?
Wzrokiem objęła przestrzeń – pustą, jeśli chodzi o obecność ludzi. Piękna pogoda nie wystarczyła, by zwabić w te strony zbyt wielu. W Elaine wzbudziło to mieszane uczucia. Gdy bywała tu w bardziej sprzyjających spacerom momentach niejednokrotnie irytowała ją obecność innych, zbyt głośnych, zbyt ciekawskich, zbyt ruchliwych. Kiedy jednak ogrodowe alejki opustoszały, a w nie dużo mniejszym stopniu również ulice miasta… trudno było zupełnie nie odczuć złowieszczości tej wszechogarniającej pustki. A jeszcze głębiej, gdzieś po skórą, własnego w tym wszystkim wyobcowania. A jednak, w tym momencie, choćby tylko na kilka chwil, pustkę czytała jako niszę.
Wybór stolika nie był trudny. Nieco oddalony od reszty, otoczony zielenią, jednak nie na tyle gęstą, by nie dawało się oglądać przez nią widoków wokół, wydawał się wprost idealny. Zajęła jedno z krzeseł i machinalnie wygładziła długą suknię. Czerń oszczędna w zdobienia; aksamit i lżejszy jedwabny szyfon z koronką pozwalające wkraść się odrobinie wiosny w całość stroju. Jedynie płaszcz, który pozostawiła po drodze, na wieszaku, był śmielszym dowodem statusu i przynależności; starannie zdobiony roślinnymi motywami o krwistoczerwonej barwie, przetykany wzdłuż ramion spinelami. Kilkoma ruchami smukłych palców Elaine upewniła się, że wszystko jest na miejscu, w ostatniej chwili ratując jeszcze niesforny kosmyk włosów, który wyswobodził się z upięcia. Wtedy dopiero gotowa była postawić kropkę jeśli chodzi o zainteresowanie własnym wyglądem.
Od tej chwili niemal zupełnie pochłonął ją widok dookoła; już kwitnące kwiaty, młode pąki, wielkie, palmowe liście poruszające się na nieistniejącym wietrze. Jedyną oznaką ożywienia nie mającego nic wspólnego z pięknem miejsca w którym się znalazła był nieregularny rytm, który wystukiwała palcami jednej dłoni na wierzchu drugiej.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Herbaciarnia [odnośnik]13.04.20 13:01
Nie wiedział, czy był spóźniony. Nigdy nie posądziłby samego siebie o coś tak infantylnego jak spóźnienie. Mimo to szedł wyjątkowo szybciej niż zazwyczaj, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Abaja powiewała na za nim, stwarzając dodatkową wolną przestrzeń wokół, choć tej przecież było wyjątkowo dużo w ciągu ostatnich kilku dni. Nawet dobra pogoda nie skłaniała ludzi do wyściubiania nosów zza drzwi. I bardzo dobrze, bowiem dzięki temu mógł poruszać się znacznie swobodniej, nie musząc zwracać większej uwagi na to, czy na kogoś przypadkiem nie wpadnie. Całe szczęście jeszcze nigdy nie otarł się o tak żenującą sytuację i w obecnych okolicznościach nieprędko się wydarzy.
Przemierzając alejki ogrodu botanicznego, rozglądał się, obserwując jakie zmiany zaszły w trzymanych tu roślinach. Nie pamiętał, kiedy ostatnio gościł tutaj. Był mimo to pod wrażeniem, jak natura – z pomocą magii – radziła sobie w powrocie do życia. Nie wątpił, że zaklęcia, mające zapewnić ich piękno w okresie zimowym, zostały zdjęte, być może miały znacznie mniejszą moc. Każdy kwiat czy korzeń potrzebował przejść przez swój naturalny cykl życia. Zatrzymywanie go czarami, na pewno sprytne i sycące ludzkie pojęcie estetyki, było mimo wszystko karygodnym czynem wymagającym natychmiastowej reakcji. Zachary jednak nie miał w sobie odruchu, który skierowałby go do dyrekcji ogrodu z żądaniem wyjaśnień. Prawdziwie dbał jedynie o własne rośliny na Wyspie: egzotyczną oranżerię, ogrody otaczające posiadłość; o ludzkie życie troszczył się szczególnie.
List otrzymany od Elaine był dla niego prawdziwym zaskoczeniem. Wyjątkowo radosnym, jak sam przed sobą przyznał, uśmiechając się do słów skreślonych na pergaminie jej ręką. Dawno nie wyglądały tak zgrabnie, żywo, raczej pozostawały w jego odczuciu stonowane jak na Averych przystało. W liście dostrzegał nową siłę, którą w sobie miała. Potrzebowała jej, potrzebowała naprawdę wiele sił, by sprostać okrutnej, wojennej rzeczywistości.
Shafiq był gotów poświęcić każdy czas, żeby wytłumaczyć wszelkie niejasności, zawiłości. Zasługiwała na powrót w odpowiednim stylu, aby mogła samodzielnie stawić czoła czyhającym na nią zagrożeniom. Nie wątpił ani przez moment, że takowe na nią czekały. Na każdego z nich czaiło się niebezpieczeństwo.
Elaine — przywitał się, podchodząc do stolika oddalonego nieco od pozostałych. Odrobina prywatności, mimo dość opustoszałej herbaciarni, nadal była potrzebna. — Mam nadzieję, że Twój pobyt w uzdrowisku pozwolił Ci wrócić do formy — podjął temat, powoli zmniejszając dzielącą ich odległość, aż zajął wolne miejsce przy stoliku, wcześniej oddawszy abaję do powieszenia na wieszaku. Poruszył się dość niespokojnie na krześle. Sztywna, niemal przyciasna koszula oraz takie same spodnie odznaczało typowe bogactwo, choć istotnie nie wyglądały na najbardziej wystawne. Pierścienie i bransolety na rękach zwykły być tym, co wyróżniało Zachary'ego, kiedy układał dłonie na stoliku, pochylając się ku swojej pacjentce, towarzyszce.
Powiedz mi... czy jesteś pewna swojego powrotu? — zapytał cicho, nieco wahając się z postawionym pytaniem. Nie występował przed nią zawodowo. Miał własne wątpliwości, czy dobrze zrobiła, wracając. Chciał, musiał upewnić się, że zrobiła to z należytych pobudek i nie kierowała nią żadna zewnętrzna siła czy przymus. Musiał wiedzieć, że była silna.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Herbaciarnia - Page 4 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Herbaciarnia [odnośnik]21.04.20 19:23
Chociaż spotkania tego rodzaju odbiegały nieco rygorem od typowo salonowych okoliczności, Elaine nie spodziewała się po lordzie Shafiq niepunktualności i rzeczywiście, nie zawiodła się. Jedyne, czego mogła żałować, to to, że nie miała w związku z tym sposobności zapoznać się zbyt wnikliwie z widokiem dookoła; ledwo zdążyła się do niego przyzwyczaić, gdy został wzbogacony przez zwykle wyróżniającą się, a tu – niebywale dobrze wplatającą się w otoczenie – sylwetkę jej towarzysza.  Nieznacznie mrużąc oczy, przyjrzała mu się badawczo. Minęły miesiące, od kiedy wiedzieli się ostatnio, uważała więc, że jej ciekawość jest zupełnie usprawiedliwiona. Wyczuwała w nim zmianę. Najbardziej oczywistą był fakt, że nie patrzył na nią z tym samym rodzajem niepokoju, który towarzyszył mu zwykle przy wizytach, które składał jej jako uzdrowiciel. To jednak nie było wszystko. Coś nowego, co dostrzegała w jego wyglądzie, a może w sposobie bycia, było zarazem subtelniejsze, ale i bardziej fundamentalne, pochodzące z głębi.
Uśmiech, którym go obdarzyła – subtelny, ale szczery, był jasnym dowodem aprobaty tej zmiany. Był też swego rodzaju powitaniem; najmniej krzykliwym z możliwych, co wydawało się w tych okolicznościach zupełnie właściwe. Na odezwanie się pozwoliła sobie dopiero, gdy mężczyzna zajął miejsce naprzeciw niej.
- Zechariah - swoim zwyczajem zdecydowała się na pełną formę jego imienia, wypowiedziała jej jednak bardzo miękko, w pewnym kompromisie pomiędzy starannością a sentymentem – dobrze cię widzieć. – Pozostając jednocześnie w pełni przytomną.
- Czuję się doskonale. Mówiąc między nami - nachylając się odrobinę, Elaine zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu - trwa to już od dłuższego czasu, po prostu uzdrowiciele tam, na miejscu… potrafią być zaskakująco uparci. To zresztą chyba cecha konieczna dla właściwego wykonywania tego zawodu? - Jedna brew powędrowała nieco do góry, uśmiech nabrał cokolwiek przekornego wyrazu. Sama Avery nie należała do szczególnie uległych osób; tym bardziej rozumiała doskonale, że obok cierpliwości to właśnie nieustępliwość mężczyzny umożliwiała pozostawanie niezbędnym głosem rozsądku w momentach kryzysu, kiedy sama informacja co do tego co należało zażyć i co zrobić, by wrócić do zdrowia była niewystarczająca. Po krótkiej chwili blondynka wyprostowała się, a jej ton odzyskał powagę. - W każdym razie, znalezienie porozumienia co do odpowiedniego momentu na powrót zajęło dość dużo czasu.
Tym dalsza była myśli o wycofaniu się. Chociaż faktyczne zmierzenie się z coraz gęstszą atmosferą panującą w Anglii nie należało do najprostszych, była przekonana, że jej również i to się należało. Nowe wyzwania, nowe początki. Nowe szanse. Chociaż daleka od takiej, jaką mogłaby sobie wymarzyć, przyszła przecież wiosna. Po wszystkich stratach, które stały się jej udziałem, po wszystkich katastrofach, które musiał znieść jej kraj, czas się nie zatrzymał, życie odżyło zarówno w Elaine i dookoła niej.
- Całkowicie pewna - jej ton nie stracił na swej zwykłej łagodności, nacisk jaki postawiła na ostatnim słowie nie pozostawiał jednak żadnych wątpliwości co do jej stanowczości. - Chcę być właśnie tutaj, właśnie teraz. - W Anglii w trakcie toczącej się wojny. A choćby jeszcze tylko przez moment; w miłym towarzystwie, wśród kwiatów, mimo wszystko. - Nie wytrzymałabym teraz za siedmioma górami, ale nie wytrzymam też długo zamknięta w grubych murach Ludlow czekając, dopóki kurz nie opadnie. Chcę więcej. - Potrzebuję więcej.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Herbaciarnia [odnośnik]26.04.20 9:58
Nie potrafił sobie odmówić trzymania się sztywnych ram arystokraty. Zbyt mocno i głęboko tkwił w należytym, dostojnym i eleganckim prezentowaniu samego siebie, by choćby na sekundę odpuścić regułom wyznawanym do szpiku kości. Nawet tutaj, gdy spotkanie pozostawało poza kręgiem zasad, z dala od wielu wścibskich spojrzeń, pozostawał otoczony restrykcjami utrzymującymi go w nieskalanej zazwyczaj równowadze. Mimo to, w obecności Elaine było coś bliżej nieokreślonego, co pozwalało mu czuć się swobodnie. Uczucie to mógłby przyjąć za efekt zaufania rosnącego wobec niej, ale przede wszystkim własnej troski, jaką otaczał ją, starając się utrzymać jej osobę w dobrym zdrowiu.
Uprzejmie skinął głową, przyjmując za niepodważalną prawdę jej dobre samopoczucie. Nie chciał być dziś uzdrowicielem, którym zwykle był w takim przypadku. Pobyt w magicznym uzdrowisku z dala od bieżących spraw naprawdę jej pomógł. Dostrzegał to w spojrzeniu, policzkach zaróżowionych nieco mocniej niż miało to miejsce przy ich ostatnim spotkaniu, ikrze widocznej niemal gołym okiem oraz tym czymś, czego nie potrafił opisać, a odbijało się w jego uzdrowicielskim nawyku obserwowania pacjentów. Szczęśliwie Elaine dziś nią nie była. Nie był jednak w stanie określić tego, jaka zażyłość występowała w tej chwili, gdy mieli popijać herbatę.
Musisz mi kiedyś wyjaśnić, jak weszłaś w posiadanie tego imienia — rzucił z wyjątkowo udawanym przekąsem. Nie raz i nie dwa sen z powiek spędzała mu świadomość, że jego prawdziwe miano było w stanie funkcjonować poza rodowymi kręgami. Wprawdzie większość angielskich Shafiqów nawykła do uproszczenia, którym się posługiwał, to imię nadane w dniu narodzin pozostawało żywe w ustach tych, którzy chcieli dotrzeć do niego w należyty sposób, hołdując jego egipskiej natury, o której istnienie nigdy samego siebie nie podejrzewał. W przypadku Elaine żaden z tych przypadków nie miał miejsca, toteż racjonalnym wyjaśnieniem pozostawało zawierzenie rodowym kronikom oraz drzewom genealogicznym, lecz nadal nie był w stanie zaakceptować takiego stanu rzeczywistości.
Jedna z wielu — odparł rozbawiony jej gestem, sposobem w jaki poruszała blisku mu temat zachowania uzdrowicieli. Istotnie wielu z nich nabierało cech określanych w sposób różnoraki, a z grubsza opierających się na przekonaniu o własnej nieomylności oraz pewności siebie w komunikowaniu pacjentom zaleceń, wskazówek oraz rad, jak mieli o dbać o organizm powracający do zdrowia.
Jego twarz przyozdobił lekki uśmiech, kiedy wychwycił w głoskach wypowiadanych przez Elaine upór dokładnie tego samego rodzaju; oraz przebijającą się pewność. Wiedział, że nigdy nie miała wątpliwości co do tego, aby wrócić jak najszybciej. Mimo to okazywał troskę, pytając o motywacje tkwiące w jej umyśle, nie chcąc snuć bezcelowych domysłów mogących doprowadzić go jedynie do zbytecznej bezsenności.
Szukasz dla siebie miejsca na wojennym froncie? — zapytał w zasadzie wprost. Sposób, w jaki mówiła o potrzebie posiadania więcej skierował jego własne myśli w tę stronę. Chciał się upewnić, że dokładnie to chciała przekazać i nie była to zawoalowana, kobieca aluzja, której nie byłby w stanie logicznymi argumentami pojąć.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Herbaciarnia - Page 4 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Herbaciarnia [odnośnik]14.05.20 8:30
Chociaż różny może być opór oryginalnego materiału, Elaine byłą przekonana, że reguł oczekiwanego zachowania nauczyć można każdego. Elegancja w sposobie bycia… to było coś zupełnie innego, mniej namacalnego, trudnego do uchwycenia, a tym bardziej do nauczenia. Dobry przykład pewnie też grał tu pewną rolę, pierwsze skrzypce grało jednak coś niewymuszalnego, co płynęło z wnętrza. Coś, co charakteryzowało lorda Shafiqa i na równi z niecodzienną aparycją wyróżniało go wśród innych, nawet przedstawicieli wyższych sfer. Było to nie tylko przyjemne dla oka. Dawało komfort Elaine, również w tych najmniej salonowych sytuacjach, kiedy zmagała się ze statusem pacjentki. Przy całej jego stanowczości, nie musiała nigdy obawiać się, że postąpi w jakikolwiek sposób nie na miejscu, narażając ich wobec kogokolwiek innego, czy nawet wobec samych siebie.
- Tajemnica fachu - odpowiedziała, mrużąc nieco oczy. Duma, z jaką wypowiedziała te słowa była równie przerysowana, co przekąs, z jakim wspomniał o tym mężczyzna, było w niej jednak ziarnko autentyczności. Chociaż jej aktywność na tym polu została ograniczona po urodzeniu dziecka, rola opiekunki archiwów była zawsze ważną dla Elaine. Rzeczywiście też nigdy nie rozmawiała na ten temat zbyt często z kimkolwiek, oprócz innych przedstawicieli rodu Nott. Skorowidz czystości krwi jej wuja, Cantankerusa był pewnego rodzaju ukoronowaniem pracy wielu jego krewniaków; pracy, która nigdy nie miała końca. Pozyskiwanie informacji na temat rozwoju poszczególnych rodów, odpowiednia ich redakcja, ale i ochrona, granicząca z zaborczością, dokumentów historii.
- Jedna z wielu, jak tajemniczo! Może kiedyś przyjdzie nam w takim razie wymienić się zawodowymi sekretami - w domyśle, nie dzisiaj. Chociaż ratowanie życia trudno było nazwać nieinteresującym, nie wspominając już o robieniu tego również w tak… ogólnodostępnym miejscu jak Szpital Świętego Munga, Elaine nie chciała skupiać się na kwestiach zawodowych. Zaufanie jakim darzyła Zechariaha, Zachary’ego, jeśli tak wolał, wykraczało poza nie i tym razem to na nim oparta była chęć spotkania, rozmowy. Nie znaczyło to jednak, że pozostawało im tylko wymienienie towarzyskich uwag i anegdot. Tego rodzaju zaangażowania między nimi zresztą trudno byłoby sobie Elaine wyobrazić. Stopniowo rozbawienie ustąpiło powadze, a każde kolejne słowo wypowiadane było uważniej. Mimo zaufania, wolała być ostrożna. Nie ryzykować nieporozumienia.
- To zależy - przyznała z westchieniem, wzrok zawieszając na krótki moment już nie na twarzy, ale na bransoletkach na nadgarstku swojego rozmówcy. Potrzebowała chwili, żeby zebrać się w sobie, zanim znów spojrzy mu w oczy. Odwykła od otwartości. - Załóżmy, że nawet potrafię sobie wyobrazić ryzyko. Skutki jakkolwiek mało prawdopodobnej klęski. Nie jestem przekonana, czy mogę powiedzieć to samo o skutkach tryumfu. - nieskrywana niepewność nie często gościła na twarzy Elaine, ale trudno byłoby inaczej nazwać jej wyraz w tym momencie. Była to zresztą drastyczna zmiana w porównaniu z jej zapewnieniem sprzed kilku chwil. Na moment pozwoliła ich spojrzeniom się spotkać, po czym znów uciekła swoim. Zawiesiła je na pięknych roślinach wokół, później na widoku za oknem. Dojmującej pustce za oknem. Niemal zapomniała, że urwała wątek. - Jak sądzisz, jakie przyniesie zaszczyty?


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Herbaciarnia [odnośnik]08.06.20 13:52
Wielką tajemnicą dla jego własnego umysłu pozostawały kuluary znajomości z lady Avery. Nie znali się całej dekady; wciąż odnosił wrażenie, że powoli, naprawdę powoli zacieśniali więzy, odsłaniając wzajemnie przed sobą coraz więcej. Nadal niewiele, jak już zdołał kiedyś zauważyć. Być może winą o brak pełnej wiedzy należało obarczyć sztywne ramy zasad, w których doskonale się odnajdywali, być może wina nie istniała po żadnej ze stron i to właśnie to utrzymywało ich relację w bezpiecznym położeniu, z dala od wścibskich oczu plotkarzy i mącicieli spokoju.
Ze spokojem, w aprobującym milczeniu przyjął wymijającą odpowiedź. Dobrze wiedział, czym w wolnych chwilach trudniła się Elaine, jaką wiedzę dzięki temu posiadała. Traktował to jednak jako niewystarczające w odniesieniu do jego imienia. W całej tej sytuacji było coś, co powinno wzbudzić w nim poczucie wstydu, że przez tyle lat skrzętnie wypełniał ojcowską wolę, posługując się prostym zangielszczeniem. Niestety nie potrafił wykrzesać w sobie choćby krzty tego uczucia, raz po raz podnosząc logiczne argumenty, budując fasadę dla angielskich twarzy, rozdzielając w pewien sposób to, kim Zechariah był na swych rodzinnych ziemiach, w posiadłości, a kim Zachary stawał się pośród bacznych oczu publiki. Gdyby ktoś zechciał wyszukać go w rodowych kronikach, nie znalazłby przecież ani jednej wzmianki o przybranym imieniu. Jak więc Elaine udało się sformułować poprawne wnioski i tak pewnie zwracać do niego mianem nadanym w dniu narodzin? Tego niestety już nie wiedział. Zdawał sobie tylko sprawę z faktu, iż wiedza ta poza Egiptem stawiała go w położeniu co najmniej niepewnym, jeśli nie niebezpiecznym. Nie chciał, by ktokolwiek był przyczyną tej klęski, nie mogąc tak pewnie zaufać obcym. Wobec Elaine robił to sprzecznie do wyznawanych zasad, nie żałując ani przez moment.
Ułożył wargi w kształt uśmiechu, niekoniecznie pełnego i sięgającego głębi, lecz na pewno szczerego dla tej osoby, która była w stanie patrzeć przez zwyczajową obojętność goszczącą na jego twarzy. Elaine na pewno potrafiła to dostrzec; inni mieli widzieć tylko surową uprzejmość.
Kiedyś — zgodził się krótko, niemal ochoczo, by tego rodzaju dyskusje poprowadzić w innej sytuacji, w znacznie bezpieczniejszych okolicznościach. Po wojnie, brzmiało w jego myślach doskonale, lecz jednocześnie stawiało dość ponure stwierdzenie, iż rozmowa ta równie dobrze może nigdy nie nastąpić. Dopiero co rozpętana wojna mogła trwać lata czy dekady. Nie oszukiwał samego siebie, marząc o trzech tygodniach walki, po których nastąpi spokój trwający do końca jego dni. Żadne pragnienia nie były w stanie sprostać rzeczywistości, a myślenie życzeniowe popędzało w niepotrzebny nikomu marazm.
Klęska nie wchodzi w rachubę — odpowiedział dość oczywistym tonem. Czy Elaine zmierzała ku wzięciu udziału w walce? Czy naprawdę wiedziała, co ryzykowała, gdyby im się nie powiodło? Będąc damą, znała zupełnie inne życie. Czy była gotowa je poświęcić? Pytania, które chciałby jej zadać pojawiały się w jego świadomości niczym nieskończona rolka pergaminu. Nie chciał jednak wypowiadać ich na głos, spoglądając jej w oczy, gdy dwa spojrzenia zbiegły się ze sobą. Na krótko, bowiem zaraz skierował je w przeciwną stronę, lekko poruszając barkami, nie mając pewności, co powinien je odpowiedzieć. Zacisnął jedynie usta w wąską kreskę, zasznurował, przeczuwając w samym sobie słowa, które nie powinny paść. — To- to nasze zaszczyty. — Wydusił z siebie po dłuższej chwili ciszy, w jego rozumieniu przeciągającej się bez końca, ani na chwilę nie spoglądając na Elaine. Spoglądała w pustkę: krajobraz nieskalany istnieniem mugoli i szlamu. Tak było dla niej lepiej. Nie musiała oglądać brutalnego obrazu, który ledwie parę dni temu zagościł na tych samych ulicach Londynu.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Herbaciarnia - Page 4 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Herbaciarnia [odnośnik]11.08.20 20:54
Gdyby nawet przeszło jej przez myśl, w zasadniczo niezbyt dla niej zrozumiałym, ale niekoniecznie rzadkim wśród pewnego rodzaju młodych dam odruchu, szczycić się publicznie zażyłą znajomością swojego rozmówcy, jego (przynajmniej w jej opinii) właściwe imię byłoby prawdę mówiąc jedynym skrawkiem wiedzy wskazującym, że jest tak w istocie. A przecież nawet tego nie zdradził jej on sam! Ze swojej strony Elaine również nigdy nie usiłowała dzielić się z nim osobistymi historiami, które tak często odsłaniamy przed przyjaciółmi, po części by pozwolić im poznać kulisy swojego jestestwa, po części dając tym samym dowód zaufania. Relacja między nimi daleka była od tego rodzaju trajektorii. Nie mówili dużo, a jeszcze mniej – o ludziach, wliczając w to siebie. A jednak, Zechariah stopniowo stał się dla niej ważny. Nie tylko użyteczny (chociaż trudno byłoby mu tego odmówić), ale w bardzo rzeczywisty, choć niewymierny sposób bliski. Może nie była to oczywista zażyłość, ale z drugiej strony ile komfortu dawał sam fakt, że żadnemu z nich nie spieszyło się do wylewności i dzięki temu, żadne też nie musiało silić się na nią, by zaspokoić oczekiwania drugiego! Uśmiech, który dostrzegła na twarzy Shafiqa mógł służyć za niemal doskonały dowód tej tezy. Subtelny, ale wystarczająco znaczący, by Elaine była w stanie dojrzeć w nim, że w tych kilku słowach doszli do porozumienia również w kwestiach nie dyskutowanych na głos. Kiedyś przyjdzie jeszcze czas na rozpamiętywanie jak znaleźli się tu, gdzie są. Znajdą się okoliczności sprzyjające rozmowom na temat szczegółów ich zawodowej codzienności. Póki co, teraźniejszość była zbyt nagląca. I niezależnie od tego, czy miała pozostać taką jeszcze przez tydzień czy dekadę, nie dawała się po prostu zepchnąć na bok.
- Oczywiście. - Przyznała, patrząc jednocześnie na niego i gdzieś poza nim, poza tym, co było faktycznie dostrzegalne wokół. W błyszczących oczach łatwo było wychwycić, że ciekawość szybko brała górę nad ostrożnością. To, czy klęska rzeczywiście wymykała się wyobraźni jej czy Zacha było właściwie kwestią drugorzędną; rozważanie kolejno wszystkich możliwych wariantów tego, jak w rzeczywistości mogłyby potoczyć się ich losy na przestrzeni kilku miesięcy byłoby na swój sposób zajmujące, głównie jednak zajęłoby bardzo dużo czasu, gdyby chcieć rzeczywiście pójść tą ścieżką rozumowania. Zbyt łatwo byłoby też zepchnąć na drugi plan to, co w tym momencie najbardziej zajmowało myśli Elaine; nie wizja nowego, wspaniałego świata. Rzeczywistość. Przyziemna, codzienna, budowana na zgliszczach wszystkiego, co dotąd. Reakcji Zacha na zarzuconą przynętę nie widziała w całości, przez chwilę jeszcze zajęta widokiem opustoszałej ulicy, ale wezbrana zachowawczość poprzedzona długą ciszą kazała jej podejrzewać, że przynajmniej jest dość blisko źródła, by warto było wiercić dalej. Jej usta rozchyliły się, by na krótki moment zamknąć się ponownie. Prawie niezauważalnie przygryzła dolną wargę, kiedy jej myśli przekierowały się z jednego problemu na inny, jakkolwiek niedaleki od zamierzonego.
- Nasze, to znaczy... twoje? - No dobrze, nie były to wyżyny bezpośredniości, a jednak Elaine czuła, że w tym dziwnym spacerze na linie to był jednak ryzykowny krok. Można było oczywiście pytanie to zinterpretować niewinnie (by nie powiedzieć naiwnie), trzymając się wersji, że chodzi o niego i o nią, członków klasy uprzywilejowanej, ze wzskazaniem na płeć - w końcu co kobiecie do zaszczytów mężów stanu? Nieironiczną korektą tego rodzaju Elaine jednak najprawdopodobniej po prostu by się zachłysnęła. Co więc pozostawało? Pytanie o zaangażowanie w tworzenie tego nowego raju na ziemi. I nagłe ukłucie niepewności, czy rzeczywiście chce znać szczerą odpowiedź.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Herbaciarnia [odnośnik]25.08.20 20:39
Herbata dawno zdążyła przestygnąć, gdy oboje pozostawali zamknięci we własnych umysłach, milcząc. Nigdy w towarzystwie Elaine nie traktował ciszy ani szeroko pojętego milczenia jako sytuacji niezręcznej. W jej wypadku, w jej obecności było coś tak specyficznego, iż nie potrafił określić tego stanu w ten sposób. Jednocześnie pełniło to rolę upewnienia się co do tego, że wszystko przebiegało w należytym porządku i nie musiał przed nią ukrywać zbyt wiele, ale także wzmagało poczucie oraz potrzebę utajenia tak wielu rzeczy, ilu świadkiem był w ostatnim czasie, a o których czarownica nie miała bladego pojęcia. Niewypowiedziana chęć oraz pragnienie chronienia jej przed zgubnymi konsekwencjami wiedzy o tym przyświecała mu w każdym stopniu i powoli rozlewała się poza krewnych przebywających na Wyspie. Im był w stanie zapewnić namiastkę bezpieczeństwa, choć postępował w sposób wysoce autorytarny, narzucając swoją wolę. Wobec Elaine nie potrafił postąpić identycznie. Mógł jedynie kłamać bądź – jak przywykł określać ten proceder – mijać się z rzeczywistością oraz stanem faktycznym.
Filiżanka powędrowała ze spodka do ust. Niewielki łyk herbaty, zimnej w odczuciu Zachary'ego, przemknął gładko przez gardło. Porcelanowe naczynie odstawił z delikatnym brzdęknięciem i na powrót skupił swoje spojrzenie na towarzyszącej mu czarownicy. Postawione przed nim pytanie z jej strony niemal huczało w głowie. Było niejednoznaczne, szerokie i dawało wystarczające pole do zręcznego manewru. Nie wiedział tylko, czy potrafił dokonać takiej operacji. Otwarte uświadomienie Elaine o sytuacji byłoby im na rękę, lecz tym samym sprowadzało wysokie prawdopodobieństwo, iż tak ona jak i Zachary znajdą się w niepotrzebnym, co najmniej kłopotliwym, jeśli nie niebezpiecznym, położeniu. Dlatego odchrząknął lekko, nim podjął decyzję o użyciu konkretnych słów.
Nasze, Elaine — powtórzył powoli wcześniejsze sformułowanie. — Coś, co od zawsze było naszym przywilejem, a przez stulecia było niszczone przez szlam. Odrzucając to, co im tak hojnie ofiarowaliśmy, zesłali na siebie zgubę, wiesz? — Podjął dalej, wieńcząc pytaniem, na które nie oczekiwał odpowiedzi. Stanowiło jedynie pauzę do kolejnej części, przed którą wziął jeszcze jeden łyk, spoglądając w oblicze swojej towarzyszki, we wzajemnym spojrzeniu doszukując się tajemnicy oraz intymności potrzebnej w takiej sytuacji. — Jesteś inteligentną czarownicą i doskonale wiesz, jak wiele zmieniło się przez ostatnich kilka miesięcy. Pustka za oknem jest oznaką zmiany i przypieczętowaniem należnego nam statusu. — Przemówił dość sztywno, niemal oficjalnie. Nie wygłaszał żadnego orędzia, jednak poczuł się w obowiązku, by w ten konkretny sposób i ton ubrać to, nad czym powinna się zastanowić. Przed chwilą wróciła do kraju i miała wiele do nadrobienia – oczekiwał, że postawi przed nim kolejne pytania, kolejne wątpliwości. Być może wtedy będzie w stanie odpowiedzieć na nie szczerze, a nie w sposób wymijający, w jaki uczynił to teraz.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Herbaciarnia - Page 4 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Herbaciarnia [odnośnik]18.11.20 13:53
Nawet najbardziej prestiżowa i wysoko opłacana praca mogła w chwilach towarzyskiego relaksu przypomnieć o sobie z wyjątkową uciążliwością. Niestety, licho nie śpi i atakuje znienacka, czy to pod postacią serii nieszczęśliwych zgonów na oddziale, czy - tak jak w tym wypadku - narosłą niczym kula śniegowa awanturą wzbudzoną przez jeden niepoważny błąd młodej uzdrowicielki. Zaczęło się niewinnie, od źle odmierzonej porcji antidotum na wadliwie uwarzony eliksir, wskutek czego dwudziestoparoletni panicz z rodu Rowle skończył z paskudnymi, fioletowo-bordowymi wykwitami na obu rękach i piersi. Oliwy do ognia dolało pojawienie się na oddziale jego matki, szanowanej lady, oraz nie napawająca optymizmem diagnoza jakoby po wykwitach miały pozostać blade, acz widoczne blizny. Sprawa może jeszcze rozwiązałaby się polubownie, gdyby nie inteligentny i taktowny komentarz wspomnianej uzdrowicielki - No przynajmniej nie zajęło twarzy, nikt poza żoną nie będzie widział.
Na oddziale zatruć wybuchł popłoch i chaos, gdy arystokratów na korytarzu zaczęło tłoczyć się coraz więcej; każdy podnosił żądania natychmiastowej rozmowy z uzdrowicielem prowadzącym oraz - rzecz jasna - zwolnienia nieudolnej stażystki. Nie dali się udobruchać żadnymi obietnicami, nie zamierzali też opuścić szpitala, dopóki sprawa nie zostanie rozwiązana na ich korzyść. Starszy uzdrowiciel dyżurujący tego feralnego dnia powstrzymywał lawinę jak długo mógł, ale gdy padły groźby podania tej sprawy do gazet, nie pozostawało już inne wyjście niż szukać pomocy kolegi, mimo iż nie były to jego godziny pracy.
Wielka, szpitalna sowa z jadowicie limonkową kopertą sugerującą sprawę najwyższej wagi odnalazła lorda Shafiqa w ogrodzie botanicznym, nie poradziła sobie jednak w pełni z krętymi schodami prowadzącymi do herbaciarni. Od pędu i stresu wywołanego powagą sytuacji zakręciło jej się w sowiej główce, więc gdy w końcu dotarła do odpowiedniego stolika, rozbiła się na nim lotem koszącym, zrzucając na ziemię filiżankę z zimną herbatą, sztućce i wazoniki. Zastawa rozbiła się z głośnym hukiem, od którego poderwały się siedzące kilka stolików dalej wiekowe damy.
- Słodki Merlinie, kto to widział takie rzeczy! - powiedziała jedna z nich głośno, mierząc lady Avery i jej towarzysza karcącym spojrzeniem, podczas gdy druga odważnie obwieściła: - Będzie pan musiał za to zapłacić!
Sowa w tym czasie wyrzuciła list z dzioba i zaczęła niezdarnie zbierać się do lotu powrotnego.
Jeżeli lord Shafiq myślał, że potłuczona porcelana i plamy z herbaty na nogawkach spodni są przejawem wyjątkowego pecha, to spisana obszernie w treści listu sytuacja na jego oddziale zapewne go w tym upewni.

/zt dla lusterka
[bylobrzydkobedzieladnie]


I show not your face but your heart's desire


Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 19.11.20 19:46, w całości zmieniany 1 raz
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Herbaciarnia - Page 4 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Herbaciarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach