Wydarzenia


Ekipa forum
Enklawa bahanek
AutorWiadomość
Enklawa bahanek [odnośnik]12.03.16 2:52

Enklawa bahanek

Bahanki nigdy nie były uważane za największą atrakcję magicznego zoo, czarodzieje w większości mają je za złośliwe pasożyty - dzięki temu jednak mogły zbudować tutaj swoją odizolowaną, cichą enklawę, do której w gruncie rzeczy mało kto się zapuszcza i w której mogą żyć spokojnie. Te brzydkie, włochate elfy bywają potwornie złośliwe wobec każdego - i tylko wobec tych - którzy zakłócą ich spokój zbyt głośnym zachowaniem.
Enklawa jest rozległą wiecznie - nawet zimą - zieloną polaną otoczoną drzewami, w których bahanki najczęściej szukają schronienia. Pośrodku polany znajdują się trzy stoliki, z których raczej korzysta niewielu gości; ponoć na życzenie zwiedzających skrzaty przynoszą tutaj soki, alkohole lub insze słodkości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Enklawa bahanek Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]02.07.16 20:37
Magiczne zoo często gości mnie w swych bramach. O ile po ogrodach nie pałęta się za dużo dzieci, jest tu bardzo miło, nawet dość cicho i panują idealne warunki do zdobywania przeze mnie środków potrzebnych do przeżycia. Czasami korzystam z umiejętności skradania się niczym cień, czasami zaś wystarczy zaśmiewanie się z żarcików przygodnego lorda, który umila sobie czas flirtując z każdą napotkaną urodziwą dziewczyną. Nie schlebiam sobie, nie zawyżam własnego uroku - po prostu doskonale wiem, że budzę zainteresowanie i cóż, jestem atrakcyjna. Nawet, jeśli swych wdzięków nie podkreślam ani lubianym przez Angielki makijażem, ani rozkloszowanym spódnicami czy eleganckimi sukniami. Spodnie są dużo bardziej wygodne i cóż, dzięki nim wielu mężczyzn wodzi za mną wzrokiem.
Biega się w nich także zdecydowanie szybciej niż w spódnicy i pantoflach, więc oczywistym pozostaje mój dobiór ubioru, jak i również skrycie się wśród bahankowego raju. Nie spodziewam się spotkać tu żywej duszy, wpadam zatem do enklawy z impetem przeskakując przez niską bramkę i... od razu wpadam na jakiegoś mężczyznę, wyglądającego na mocno zamyślonego. Odbijam się od jego klatki piersiowej i wpadam na drewnianą barierkę, podczas gdy ona upada na ziemię. Raczej nie powaliłabym go swoim ciężarem, ale impet rozpędzonego ciała najwyraźniej zwiększył siłę uderzenia podczas zderzenie... Nie znam się na fizyce, w każdym razie podczas gdy on powstaje z ziemi i otrzepuje ubranie, ja rozmasowuję potłuczone siedzenie i patrzę na delikwenta z wyrzutem.
-Nie jest pan tutaj sam - zwracam mu bezczelnie uwagę, jakbym nie mogła mu wybaczyć, że ośmielił się wtargnąć do miejsca, które JA sobie upatrzyłam i w jakim absolutnie być go nie powinno.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]02.07.16 20:59
W magicznym zoo aż tak często lord Selwyn nie gościł, acz mimo wszystko lubił od czasu do czasu w te miejsce zajrzeć. Choć w jego przypadku było to raczej rzadko, nie oszukując się on sam z natury raczej więcej czasu poświęcał pracy, ewentualnie pojawiał się na salonach. Albo eksperymentował z mugolskimi urządzeniami, albo zwiększając ich przydatność albo doprowadzając do eksplozji. Idąc przez, jak to się zwało, "Enklawę Bahanek" zatrzymał się w miejscu przez chwilę wpatrując się w niewiadomy punkt. Nagle poczuł silne uderzenie, i mimo że nie upadł, było do tego blisko. Mimo wszystko nie spodziewał się kogoś wchodzącego z takim impetem, nawet nie miał czasu dobrze się ustawić by zmniejszyć odczucie energii kinetycznej uderzenie. Choć, i tak prawie upadł co wyglądało jakby niemal uklęknął. Bo, w przypadku Williama to nawet jak upadać, to z klasą. Wstał i eleganckim ruchem ręki otrzepał się, i usłyszał głos mówiący że nie jest tu sam... W życiu bym się nie domyślił - Pomyślał sarkastycznie Lord Selwyn. Dopiero po chwili spojrzał na kobietę, dość... Specyficzną. Jak na kobietę, zdawała się być wysoka(Ciągle niższa od Williama). Mógłby rzec że nawet jest ładna, choć Selwyn który nigdy się za kobietami nie uganiał, ba, nie odczuł nawet głupiego zauroczenia, raczej nie był najlepszą osobą by to ocenić. Wzrok przykuwał jej... Zaskakująco męski ubiór. Miał mieszane uczucia bo wedle niego przeczyło to obyczajom i dobremu smaku, choć zdawał sobie sprawę że sukienki i spódnice muszą być... Wielce niekomfortowe. Jednak po chwili ustawił się w pozycji typowej dla szlachcica, i jego pokerowa twarz nie wyrażała ani skarcenia, ani czegoś w stylu "Nic się nie stało". Nie wyrażała nic, niczym posąg. Podobnie oczy, które, sprawiały mimo wszystko chłodne wrażenie. W sumie bywały dla ludzi przerażające z uwagi na fakt że niemal wcale nie mrugał. Podszedł dwa kroki bliżej, choć i tak była to bezpieczna odległość
- Oczywistym dla wielu winien być fakt, jako że powinno się zważać na tor swego biegu czy aby nie są na nim jakieś persony - Mówił tonem iście wytwornym, po prostu... Szlacheckim. Lekko wyniosłym, choć wbrew pozorom w arogancji pozostałej szlachcie do pięt nie dorastał. Po chwili spojrzał na nią spokojnie - Żywić można nadzieję, że pani nic się nie stało?
Spytał raczej z powodu dobrych manier niż realnej troski. Choć gdyby to on tak wleciał w dziewczynę, z uwagi na fakt wagi lorda Selwyna, najpewniej dziewczyna by się nie podniosła gdyby role sie zamieniły. Tyle że on tak jakoś nigdy nie pędził. Wpatrywał się w kobietę spokojnym, acz lekko chłodnawym i nieodgadnionym spojrzeniem. Nie mogła się na pewno zorientować co akurat o niej myślał, a myślał tyle - Niezdara pozbawiona wyczucia smaku.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]03.07.16 13:23
Gdyby nie zaskoczenie, pewnie odburknęłabym coś niegrzecznie i wywędrowała w swoją stronę, aby nie konfrontować się z jakimś nadętym bubkiem, którego cała postawa pełna wielkopańskości wyrażała nie tyle samouwielbienie, ile przeświadczenie, iż jest kimś niezwykłym. Guzik prawda. Moje oczy lekko się zwężają, kiedy lustruję go wzrokiem, zatrzymując się na dłużej na twarzy mężczyzny. Nie wyraża żadnych uczuć, przez co wydaje się po prostu sztuczna; dość tania sztuczka, zwłaszcza w obliczu sytuacji, w której każdy (ale najwyraźniej nie pan filister) poczułby się choć odrobinę wytrącony z równowagi. Kwestia zwyczajnego wybicia z rytmu; mężczyzna jednak uparcie trzyma się jednego schematu i udaje, że jest ponad to. Tak samo jak udaje, że cokolwiek go obchodzi, doskonale zdaję sobie przecież sprawę, że kłębi się w nim tyle uczuć, ile w martwym gumochłonie.
Zwrócenie mi uwagi kwestionuję prychnięciem, rozwijając taką prędkość i gnając przez przeszkody raczej nie miałam czasu zawracać sobie głowy ewentualnymi ludzkimi przeszkodami.
-Tak pan twierdzi? - pytam, unosząc brew, bo bawi mnie niezmiernie, że poucza mnie jakiś młodzik i do tego zwraca się do mnie tym znienawidzonym, wszechwiedzącym, nauczycielskim tonem - mama mi chyba tego nie mówiła - udaję, że się zastanawiam i po chwili wzruszam ramionami, bo przecież w ogóle nie jest to istotne.
-Żywić można zawsze - mruczę niegrzecznie, jawnie kpiąc z dandysa, który chyba egzystuje w swoim własnym, wymyślonym świecie. Żywię nadzieję, że szybko da mi spokój i odejdzie, bo skoro jest bystry, powinien zrozumieć, iż nie mam ochoty z nim dyskutować.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]03.07.16 15:36
Zmrużył delikatnie oczy wpatrując się uważnie w białowłosą. Była niezwykle charakterystyczna, co częściowo godziło w jakiekolwiek dobre wyczucie smaku a częściowo nawet... Ciekawiło? Chyba tak. Z tym że było to nie do odczytania z jego oczu, bo tylko w nich zazwyczaj dało się doszukać emocji. Choć rozumieć, rozumieli je... Nieliczni. Bardzo nieliczni, toteż o to William był spokojny. Przede wszystkim w odczuciu Williama, raczej nie mylnym, była najzwyczajniej w świecie arogancka, bezczelna. Chociaż choćby mocno zirytować Willa było ciężko, to w zasadzie odczuwał niski próg irytacji. Przy tym miał wyraźne wrażenie że kobieta bardziej nie przepada za nim, niżeli on za nią. Szczerze? I tak mogło być, on rzadko przejmował się tym co inni o nich myślą. I by może poszedł gdyby nie było to miejsce PUBLICZNE. Tak, publiczne. Może nie tak często odwiedzane, zaś mógł przebywać tutaj bez zgody dziewczyny. A zajrzeć tu nawet lubił bo Will lubił ciszę i spokój. Swoją drogą jak zazwyczaj szlachecką społeczność posądzano o butę, arogancje i irytację do wszystkiego dookoła, pod tym względem miał wrażenie że Bleach prędzej by pasowała do tego środowiska niż on sam.
- Życie nie winno skupiać się na tym co mówili niegdyś inni
Tak, jak zwykle nim odpowiedzieć prosto, w stylu "W rowie mam co ci matka mówiła" William wolał mówić formułki. Zresztą, nie ważne co powie i tak zapewne białowłosa będzie zachowywać się jakby została co najmniej zaatakowana, mimo iż powinna zdawać sobie sprawę że nie jest to miejsce które ona ma na wyłączność.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]03.07.16 19:41
Zupełnie nie rozumiem, czemu ten człowiek jeszcze nie rezygnuje - nawet jeśli nie zamierza oddalać się o krok od bahankowej enklawy, ma tu przecież mnóstwo miejsca i nie musi się do mnie odzywać. Jak na złość jednak ciągnie temat... dość dziwacznie. Nie urąga, nie dogryza, a jednak prowokuje i wzbiera we mnie złość silniejsza nawet od tej zwyczajnej, kiedy po prostu spotykam się ze zwykłymi, podłymi zaczepkami. Ten tutaj jest głupio-mądry; fircyk i filister, doprawdy godny pożałowania. Myśli, że pozjadał wszystkie rozumy i może mnie pouczać? Niedoczekanie, nikomu na to nie pozwalałam i nie pozwalam, więc i on, ważniak od siedmiu boleści nie powinien rościć sobie do tego praw. Chce mieć ostatnie słowo, ale nie zamierzam mu go dać. Ani satysfakcji z zamknięcia mi ust trafną ripostą, ani z udanego wyprowadzenia mnie z równowagi.
- A raczej w ogóle nie powinno się skupiać na tym co mówią inni - dzielę się z nim złotą radą, niezwykle dla mnie ważną. Gdybym się przejmowała, pewnie gryzłabym piach albo znajdowała się w innym, równie nieprzyjemnym miejscu. Tymczasem odrobina egoizmu oraz bezczelności znakomicie toruje drogę przez wyboiste życiowe ścieżki.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]03.07.16 20:03
Lekko dziwiło ją to, jak białogłowa(Choć w tej sytuacji te słowo miało więcej znaczeń...) tak bardzo się denerwowała. Zaiste, nie próbował jej wywrócić z równowagi, choć - Często robił to mimowolnie z uwagi na fakt iż nie okazywał emocji i zwykł w pewien sposób ripostować, przeważnie filozoficznymi i iście książkowymi formułami. Jednakże denerwowanie ludzi nigdy nie było jego docelowymi zamierzeniami, był taki... Od dziecka. Tak, to ten typ ludzi który przez całe życie miał jeden charakter, co najwyżej szło by wymienić tak drobne odchyły że niemal były niezauważalne. Niemal, choć wychwycić tego nie umieli nawet rodzice. Zwężył delikatnie oczy patrząc spokojnym tonem na białowłosą kobietę, wysłuchawszy tego co powiedziała. Zgadzał się z tym, choć nie do końca. Jak na szlachcica był zawsze... Buntowniczy. Nigdy nie pozwalał się wodzić za nos, co najmniej wpadał w okazywany specyficznie szał na takowe próby. Odrzekł na to jedynie
- Ludzka droga jest specyficzna, zazwyczaj indywidualna - Mówił jak zwykle wymijająco, jakby w zasadzie to co mówiła białowłosa kompletnie go nie obchodziło. Jego spokojny, nie zdradzający emocji ton i spojrzenie równie nieprzeniknione nie mówiły nic co się w głowie Selwyna działo. - A doktryny jednych nie koniecznie muszą być właściwe dla innych.
Tak, nie zamierzał mówić tak prosto jak owa kobieta. Owszem, czasami zdobywał się na prosty język, ale - To już były poszczególne sytuacje bądź relacje. Elegancja w słownictwie była dla niego bardzo naturalna, jak elegancka poza, ruchy czy też ewentualna(Choć jak u rasowego anglika, niemal nie istniejąca) gestykulacja. To na pewno.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]04.07.16 11:03
Egzaltowany spokój denerwuje mnie skutecznie, ale nie przepędzę przecież owego mężczyzny tylko dlatego, że stoi na mej drodze i rzuca w przestrzeń dziwnymi, filozoficznymi sentencjami. Czyżby to jeden z tych darmozjadów (uroczy wyraz w mych ustach), zafascynowanych Shakespeare'em i doszukujący się w słowach siły największej? Myli się jednak, bo te nie są w stanie ani mnie spłoszyć, ani speszyć. Krzyżuję ręce na piersi, wpatrując się w niego podobnie, jak on we mnie. Zimny, obojętny wzrok, w którym tlą się kryształki lodu to dla mnie nie pierwszyzna, więc wytrzymuję to zmaganie bez większego trudu. Nie interesują mnie jego opinie, ani zagmatwane przesłanie tkwiące w pseudo-inteligenckim bełkocie.
-Dlatego właśnie wymyślono ich tak wiele - ripostuję, bo mimo raczej niepowalającego wykształcenia, posiadam sporą wiedzę życiową o świecie. Podróże kształcą; tego nikt mi nie odbierze, a na swej drodze spotykałam ludzi oderwanych od rzeczywistości bardziej, niż ten tutaj. Nieszkodliwy wariat, tak o nim myślę. Nie muszę się przejmować zupełnie, za chwilę się rozejdziemy i nie spotkam go już nigdy więcej. Chyba, że z własnej woli zechcę rozmawiać o traktatach filozoficznych i snuć przed nim teorię, dlaczego wolę zapijaczony bełkot Millera od wywodów Kierkegaarda.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]04.07.16 11:56
Zmrużył delikatnie oczy patrząc powoli na białowłosą. Z tym, że ta raczej nie da rady co to oznaczała gdyż... W przypadku Williama mogło mieć to tysiące znaczeń. Raz mrużył oczy bo był wściekły, raz z powodu zaciekawienia a raz z powodu pogardy. Przeciętna zaś osoba zinterpretuje to jako przyglądanie się owej kobiecie. Doktryny powstały bo je wymyślono. w życiu bym się nie domyślił, pomyślał William. Przynajmniej według niego owa kobieta nic odkrywczego nie mówiła. Przy tym nadal nie potrafił zrozumieć jej oburzenia. Sama na niego wleciała, poza tym miała świadomość że przeważnie przebywa tu mało kto, co prawda on sam też rzadko tu bywa, ale w wyborze miejsca tylko do pewnego stopnia kierował się opinią innych. Splótł ręce za plecami zastanawiając się czy jakikolwiek ma sens dalsza dyskusja z ową kobietą, z nią raczej nie będzie się dało prowadzić jakiejkolwiek spokojnej rozmowy. W sumie trochę do tego przywykł że... Ludzie z gminu nie przepadali za szlachtą z powodu stereotypów, które niestety często były prawdziwe. Toteż, nie miał za bardzo do takich osób żalu. Spojrzał na jedną gęstwinę krzaków w której się kręciły te stworzenia, bahanki by po chwili spojrzeć na ową kobietę, która patrzyła na niego w podobny sposób, jak uraczył ją swoim spojrzeniem. Lekko go to bawiło, w duchu, bardzo głęboko acz podświadomie mimo wszystko.
- Niewątpliwie przyczyną wielości doktryn jest wielość rodzaju ludzkiego. Nie dla każdego fakt ten musi być zły - Tak, jakby mówił prostym, typowym dla gminu językiem najpewniej oznacza to że William jest... Chory? A ta sytuacja nie jest jakoś szczególna dla lorda Selwyna. Ot, jakaś kobieta się oburza że on śmiał się zjawić w miejscu które ona sobie upatrzyła. Lekko go to bawiło, choć go z natury w duchu, głęboko rozbawiało dużo ludzkich zachowań, których on sam często też nie przejawiał, lub przejawiał acz w bardzo nikłym stopniu. - Oprócz że tego, że powinna pani zwyczajnie uważać jak chodzi.
Tu się zdobył na dość dużą bezpośredniość, no ale, nie zawsze próbował ubierać to w formułki. Choć zazwyczaj, jakoś udawało mu się jak najmniej bezosobowo coś przekazać. Choć nie tak często, jakby Selwyn chciał.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]06.07.16 16:45
Może wychodzi mi słoma z butów, ale fircykowaty pajacyk wyprowadza mnie z równowagi i sprawia, że mam ochotę wytłumaczyć mu kilka kwestii łopatologicznie. Widać nie zostałam stworzona do inteligenckich dysput, nie dorównuję bystrością owemu mężczyźnie... Albo to on jest zapatrzonym w siebie bucem, który o świecie wie niewiele, ale usiłuje grać mądrego, epatując zatęchłą wiedzą, w jaką zaopatrzył się chyba czytając jakieś zatęchłe szkolne podręczniki. Prycham, niczym rozjuszona kotka - mężczyzna zapewne nie ma zbyt wiele do zaoferowania, skoro powtarza me własne słowa, ubierając je jednak w dziwnie rozwlekłe zdania. Nie komentuję jednak tego w żaden sposób, oszczędzam sobie płuca na docinki bardziej wartościowe i przynajmniej równe na poziomie umysłowym. Zdaję sobie naturalnie sprawę, że jemu nie dorastam nawet do pięt. Cóż, maluczkim trzeba się z tym pogodzić, a nie drążyć i coraz bardziej pogrążać się we własnym brudzie.
-Jak pan w ogóle śmie mnie besztać? - odpowiadam urażonym tonem głosu. Guzik mnie obchodzi, jakież to obelgi formułuje w myślach czy też na głos, ale nienawidzę być poprawianą, pouczaną, czy też strofowaną. Puszę się jak paw, przybierając wyniosłą minę i mimo męskiego ubrania z mojego sposobu bycia można odcyfrować albo wielkopańskość, albo szczególnie wybujałą arogancję. Raz jeszcze przeskakuję przez furtkę - on tak na bank nie potrafi - i biegnę, ale w odwrotnym kierunku. Szlag by tego przybłędę i jego filozoficzne dygresje. Liczyłam na miły dzień.

|zt Blicz
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]02.08.17 18:49
To był maj1 maja 1956 roku
Postać A: Więzienie było męczarnią; przez większość czasu odchodziłeś od zmysłów, nie potrafiłeś zliczyć już dni i najprawdopodobniej traciłeś resztkę nadziei na ratunek. Było ci słabo, niezwykle słabo; miałeś wrażenie, że przez ten ciągnący się w nieskończoność czas torturowano cię niezliczoną ilość razy. Nie mogłeś mieć jednak pewności; otumanienie uniemożliwiało ci dedukcję i logiczne myślenie, zacierało pamięć. W jednej chwili ciemna cela, w której się znalazłeś, rozbłysnęła. Dostrzegłeś pajęczynę splecionych błyskawic, które pochłonęły wszystko wokół ciebie. Znalazłeś się w samym centrum dziwnego zdarzenia, nie miałeś szans na ucieczkę - wpierw poczułeś przeszywający ból, dopiero potem utraciłeś przytomność. Ktoś musi cię ocucić.
Obrażenia: oparzenia (120) od czarnej magii, obrażenia psychiczne (40)

Postać B: To działo się w nocy, z kwietnia na maj. Do pomieszczenia, w którym się znajdowałeś, wdarła się gęsta biała mgła. Przypominała osad po wybuchu, choć jego dźwięk - głośny łomot - usłyszałeś dopiero po chwili, tuż po nim usłyszałeś syk przypominający węża, otaczające cię podarte strzępy mgły zaczęły się formować w kształty tych stworzeń. Mgliste kobry natarły na ciebie z ogromną siłą, nic więcej nie pamiętałeś.
Obrażenia: zatrucia (20 co turę) od czarnej magii
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Enklawa bahanek Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]07.08.17 16:59
Bezwład, otępienie i fikcyjny brak grawitacji powodujący lawirowanie wśród świata będącego jedynie wytworem wyobraźni. Głośny huk, paskudnie nieznośny dźwięk, uderzający w umysł bronią o największym kalibrze, paraliżował każde zakończenie nerwowe zmuszając do kompletnego poddania. Rozrywający pierś ból pulsował w żyłach rozchodząc się po całym ciele jakoby w krwi, której nieustabilizowane tętno wzmagało bicie serca i swym palącym rwaniem zaburzało pracę płuc. Szybkie, płytkie oddechy nie przynosiły ulgi, a kolejne fale paskudnego gorąca przyprawiającego o mdłości i zupełny pasywizm zmysłów niereagujących na żadne zewnętrzne impulsy. Czy właśnie tak wyglądało umieranie?
Stało się to nagle – otworzył przekrwione i zdezorientowane oczy, które potrzebowały dłużej chwili, aby choć odrobinę ostrzej ukazać miejsce, w jakim się znalazł i ułożył dłoń na gardle starając się palcami rozmasować spięte mięśnie, albowiem to zbyt mała ilość tlenu wyrwała go z bolesnego letargu.
Potrzebował czasu, aby unieść się na łokciach i rozejrzeć po polanie, której zieloną aurę podkreślały mieniące się, złote promienie słońca. Nie różniły się niczym – były identyczne, jak te witające go poprzedniego dnia, choć chwilę wcześniej miał wrażenie, iż wszystko się zmieniło. Nie rozumiał własnych obaw, nie miał pojęcia jakim cudem znalazł się pośród natury, której przecież nie był wiernym zwolennikiem. Daleko mu było od czarodzieja pielęgnującego przyrodę, dbającego o ogrody i żyzne gleby; uważał, że należał do grupy osób o wyższych celach, jak tych zwykłych –  przyziemnych. Wilgotna trawa muskająca policzki zdawała się koić paskudne poczucie niepewności i złości, albowiem nie było dla niego nic bardziej poniżającego, jak brak wiedzy oraz świadomości, która wówczas z pewnością była mu obca.
Wiotkie mięsnie odmawiały szatynowi posłuszeństwa, jednak wiedział, iż musi jak najszybciej trafić w bezpieczne miejsce, gdyż to wydało mu się zwykłą pułapką. W zasadzie tylko zemsta kojarzyła mu się z otępieniem oraz wysłaniem w nieznane i choć nie wiedział kto konkretnie mógł pragnąć targnąć się na jego życie, to akurat wrogów mu nie brakowało – lista była naprawdę długa. Na rachunki sumienia nie było jednak czasu, więc jak tylko stanął na równe nogi zaczął rozglądać się za jakąkolwiek ścieżką. Przetarłszy obolałą twarz zesztywniałymi palcami chwycił w drugą dłoń różdżkę starając się być choć w teatralnej gotowości do pojedynku – w końcu zło nigdy nie spało, a już na pewno nie puszczało swych najemców wolno. Dlaczego zatem wszędzie było tak cicho? Tak zwyczajnie? Przestawał to wszystko pojmować.
Nie zatrzymywał się podążając przed siebie chwiejnym korkiem, które dla kogoś z boku mogło wyglądać niczym powrót do domu po zbyt dużej ilości ognistej. Równowaga nadal szwankowała, a pulsujący ból przywracał wspomnienie paskudnej kobry, która zabrała go w swej mgle wprost do małego piekła. Wzdrygnął się na samą myśl wcześniejszej męczarni i nim zdążył odrzucić od siebie ów ewokację chwycił się w ostatnim momencie o pobliskie drzewo, by nie upaść pod wpływem palącego bólu w płucach. Metaliczny smak krwi wypełnił jego usta i dopiero gdy wypluł płyn przed siebie dostrzegł nienaturalny kolor – brudna zieleń. Przełknął ślinę starając się odrzucić wszelkie, potworne myśli gnicia w agonii i ruszywszy dalej dopiero po chwili dostrzegł leżące na środku ścieżki truchło, które jeszcze nie zdążyło zacząć cuchnąć. Może nadal żyło?
Było ciało, były odpowiedzi. Odpowiedzi albo pytania. Wina albo odpowiedzialność. W głowie szumiało mu od ilości myśli, które co rusz wystawiały jego cierpliwość na próbę. Racjonalizm podpowiadał mu, że powinien sprawdzić stan ów człowieka, bo być może miał pojęcie, co tak naprawdę miało tutaj miejsce, ale zapobiegawczość stawiała na piedestał podstęp. Żyło na świecie wielu idiotów, ale takowi nie mieli w swoim rękawie sztuczek, jaką uraczono go tego felernego dnia, więc jeśli ktoś to zaplanował to z pewnością nie był zwykłą, miejscową gnidą. Miał wybór i chyba dokonał takowego instynktownie oparłszy podeszwę o żebra czarodzieja i poruszając nią nie brudząc sobie przy tym rąk. Z resztą nie chciał przy nim kucać, bowiem ostrze podręcznych noży było wtem niezawodne. Lubił swoje gardło. -Śpiąca królewno, jeśli czekasz na księcia z bajki to niestety nie jest twój szczęśliwy dzień.- mruknął bardziej do siebie, bo przecież nieprzytomna osoba nie mogła go słyszeć; no chyba, że wbijający się w żebra but mocno przeszkadzał w słodkim letargu.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]07.08.17 23:26
Wszystko się zlewało. Chciał już tylko, żeby ten koszmar dobiegł końca. Nie miał pojęcia, ile to trwało, chwilami zapominał, co się dzieje, chwilami nawet to się rozmazywało i pozostawiało go w poczuciu beznadziei i - chyba przede wszystkim - lęku. Pierwszy raz w swoim życiu nie czuł nadziei i nie wierzył w to, że będzie dobrze. Jedyne, na co miał nadzieję to chwila wytchnienia, chwila spokojnego snu, uniknięcie kolejnych tortur, eliksirów z których nic nie rozumiał. Chciał zniknąć, rozpłynąć się, przestać istnieć, byle tylko to się skończyło. Jego zmysły zaczynały szaleć, choć coś podpowiadało mu, że to dopiero początek, to o czym marzył najbardziej to koniec - jakikolwiek miałby on nie być.
Myślał o tych, którzy byli z nim. Chwilami próbował nasłuchiwać głosów, nic jednak mu to nie dawało. Kilka razy próbował zawołać, także na marne. Czy człowiek, którego wyciągnął z przepaści, dla którego postanowił zostać przeżył?
Co z Josie? Chyba o nią martwił się najbardziej, bo w chwili kiedy sam stracił przytomność, była w najgorszym stanie. Na pewno się nie teleportowała. Nie miała szans. Przerażała go myśl, że przechodzi przez to samo.
Cela. Ciemna i zimna. Leżał, choć nie miało to nic wspólnego z wypoczynkiem, cały czas czekał. I choć nie wiedział, na co dokładnie czeka, to co nastąpiło było ostatnim, na co mógłby wpaść. Jedynym, czego był pewien to to, że to ich kolejny wymysł. Wiedział, że nie ucieknie. Nie był w stanie, kraty były solidne, nigdzie nie było jakegokolwiek przejścia przez które mógłby się przecisnąć. Mógł jedynie pogodzić się z tym, co go czeka. W obronnym odruchu zdążył jedynie unieść ramiona, by zasłonić twarz, kiedy dziwne rozbłyski pojawiły się i zaczęły zbliżać.
Światło w jednej chwili było jakby wszędzie, a zaraz po nim znów pojawiła się ciemność.
- Śpiąca królewno, jeśli czekasz na księcia z bajki to niestety nie jest twój szczęśliwy dzień.
Najpierw dosłyszał słowa, później nacisk na piersi. Zmarszczył brwi, zamykając oczy na chwilę mocniej. Obrócił się, usiłując odepchnąć od siebie coś, lub kogoś.
Uniósł się powoli, najpierw na łokcie, czując palący ból w ciele. Oparzenia. Powoli otworzył oczy, dookoła było ciemno.
Świeże powietrze go zaskoczyło, ewidentnie byli gdzieś na dworze. Podniósł się do siadu i rozejrzał się dookoła. Nad nim stał ktoś. Mężczyzna. Nie widział go do tej pory. Nie miał pojęcia, co to za miejsce, choć wydawało mu się dziwnie znajome.
- Co się dzieje?
Jego głos był ochrypły. Być może czaił się w nim lęk. Jedynym czego był pewien to to, że stoi koło niego w tej chwili strażnik. Wstał, choć wszystko cholernie go bolało i wycofał się odrobinę, znów uważnie rozglądając. Byli w jakimś ogrodzie.
Co się do cholery dzieje?
W tej chwili dotarło do niego, że ma swoją szansę: musi zdobyć różdżkę. A kolejnej okazji sam na sam ze strażnikiem może nie być, nie na otwartym terenie na którym ma jakąkolwiek nadzieję na ucieczkę. I, choć czuł się strasznie słabo i był niemal pewien, że nie ma szans, musiał próbować. Zrobił krok w kierunku nieznajomego, usiłując złapać mocno jego różdżkę i wyrwać ją: czując, że w tej chwili wszytko zależy tylko od tego, czy mu się uda.


|rzucam kotkę na powodzenie, żebyś miała jak określić siłę ataku (i tak mam w obecnym stanie -50), ale nie daję żadnych progów czy coś, dowolna interpretacja <3



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Enklawa bahanek Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]07.08.17 23:26
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 46
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Enklawa bahanek Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Enklawa bahanek [odnośnik]08.08.17 2:11
Ściągnął brwi, kiedy jego teoretyczny towarzysz poruszył się w spazmie skurczów mięśni, a następnie szybkim ruchem uniósł ku górze, jakoby zapachy polnej trawy, bujnie rosnących ziół i bzu zdezorientowały go podobnie, jak Macnair’a krótką chwilę wcześniej. Łapczywy oddech, szybkie ruchy klatki piersiowej i lawirowanie wzorkiem stanowiły typowy objaw otępienia będący tym samym dowodem na fakt, iż ów mężczyzna również nie mógł wiedzieć, co ich tu sprowadziło. Istniało ryzyko, iż był fantastycznym aktorem – młody duch i nieskazitelna buźka z pewnością zaprowadziłyby go na deski teatru będącego wisienką na torcie wśród zepsutych, szlacheckich tradycji. Nie gardził bogactwem, spluwał na buców.
Zaśmiał się pod nosem na jego słowa, jakoby te wcale go nie zdziwiły. Gdyby to Bott znalazł go w pierwszej kolejności zapewne zareagowałby tak samo na widok obcego faceta wbijającego mu but między obolałe żebra. Szatyn nigdy nie należał do osób wybitnie delikatnych, toteż zdanie się na ów czyn i tak było szczytem jego ludzkich odruchów. Rzadko przejmował się losem drugiego człowieka praktycznie nigdy nie ingerując w jego poprawienie, więc sam fakt poświęcenia kilku chwil nieprzytomnemu winno zostać pozytywnie przyjęte; przynajmniej w jego mniemaniu. Marnowanie czasu było na pierwszym miejscu czynów i grzechów zakazanych, ale wówczas musiał złamać zasady – cała ta sytuacja była zbyt bardzo popaprana. -Umarłeś. Witam w innym świecie.- rzucił bez namysłu, choć zapewne gdyby ktoś mu tak oznajmił, to nie oszczędziłby sobie zaciśnięcia palców na zasiniałej szyi oprawcy. Nie znał litości, nie dzierżył niej choć grama, dlatego widok osłabionego i rannego mężczyzny nie budził w nim nawet krzty wyrzutów sumienia. ..Czego?
-Jak widać skorzystałeś już z naszych ognistych saun, zapraszam dalej na rozgrzewającą kąpiel.- burknął kpiąco mierząc wymownie wzrokiem rozległe oparzenia, które otuliły jego ciało. Rozłożywszy bezradnie ręce na widok zupełnie osowiałego mężczyzny nie musiał długo oczekiwać na obronne reakcje. Był szybki – wbrew wizualnie dostrzegalnym ranom naprawdę zwinny i choć Drew był w lepszej pozycji udało mu się go zaskoczyć. Warknął pod nosem nieco głośniej, kiedy przeciwnikowi udało się chwycić jego szatę, albowiem w ostatniej chwili zdążył odsunąć ramię, które składało się do niegroźnego zaklęcia. Oczywiście wolałby potraktować go czymś intensywniejszym, potężniejszym i budzącym większą grozę, jednak nie czuł w sobie na tyle mocy, aby szarżować umiejętnościami. Pragnął jedynie trafić do domu. Na Nokturn. Wtedy jeszcze nie wiedział, że nie będzie to możliwe – nie dziś, nie jutro. - Cruritus.
Promień światła błysnął z różdżki, podobnie jak trucizna w jego żyłach, która momentalnie zalała bólem jego płuca. Palącej gehenny zdawało się nie być końca, podobnie jak płynu o smolistym kolorze, który wypluł z impetem przed siebie. Nie wiedział, co tak naprawdę miało miejsce i ów brak świadomości doprowadzał go do szału. Kim był ów chłopak?




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Enklawa bahanek
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach