Wydarzenia


Ekipa forum
Lodowisko
AutorWiadomość
Lodowisko [odnośnik]28.03.16 2:44
First topic message reminder :

Lodowisko

Najczęściej otwarte od początku grudnia do ostatnich dni lutego, oczywiście, jeśli tylko dopisze wystarczająco mroźna pogoda i płatki śniegu wirują wraz z osobami kręcącymi piruety. Odkąd mugole przestali zamieszkiwać stolicę, a ślizgawka przeszła w ręce czarodziejów, tafla wspomagana jest zaklęciami wpływającymi na jej wytrzymałość, dzięki czemu zdaje się solidna i nieskazitelnie gładka. W dzień okupują ją dzieci z rodzicami, nieliczne grupki przyjaciół ścigających się między sobą lub popisujących umiejętnościami... Natomiast wieczorami można natrafić tutaj na zakochanych trzymających się za dłonie lub skrycie szepczących romantyczne wyznania. Trudno jednak nie zauważyć, że atrakcja ta jest oblegana mniej tłumnie niż za dawnych czasów.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:31, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lodowisko - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Lodowisko [odnośnik]06.04.19 23:54
Od tej pory to ustabilizowane miejsce staje się terenem sprzyjającym rzucaniem czarów przez wszystkich członków Zakonu Feniksa. Sukces zagwarantował im bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów podczas kolejnych gier w tej lokacji. Chwała wam za to, pewnego dnia świat za to podziękuje.

| Możecie kontynuować rozgrywkę.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lodowisko - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Lodowisko [odnośnik]07.04.19 10:50
W niewielkiej wiosce, w której mieszkała, zimą nie było wiele zajęć dla dzieci. Pola przykrywała gruba pierzyna śniegu, w ogrodzie można było lepić bałwana i rzucać się śnieżkami. Matka życzyła sobie oczywiście, by jak najwięcej czasu spędzały w szkółce kościelnej i na pomocy w domu, nie mogła jednak trzymać Maxine i Jean pod kluczem wiecznie; czasami pozwalała im wychodzić z innymi dziećmi nad staw nieopodal, gdy temperatura schodziła naprawdę nisko poniżej zera i taflę wody skuwał gruby lód. Wtedy nauczyła się jeździć na łyżwach, a choć nie miała zadatków na łyżwiarkę figurową, to radziła sobie całkiem nieźle; teraz wystarczyło, by po prostu pędziła przed siebie i zdołała utrzymać się w pionie. Nie sądziła, że ta umiejętność przyda jej się w tak dramatycznej chwili.
Maxine sunęła przed siebie z uniesioną różdżką, doprowadzając proces naprawy do końca; starała się też uważać na okruchy lodu, które mogłyby uczynić dla nich z tego uroczego miejsca grób. W razie potrzeby zamierzała użyć czarów, by je odepchnąć, przelewitować, zniszczyć, cokolwiek. Obejrzała się przez ramię, czy aby na pewno Percival ucieka za nią; nie zostawiłaby go tutaj, pomogłaby mu, pomimo całej niechęci i problemów z zaufaniem. Przybyli na lodowisko razem, miał działać na pożytek Zakonu Feniksa, tworzyli więc teraz jedną drużynę - a Maxine nie zostawiała swoich. Wyrwała się do przodu pierwsza, odruchowo, chcąc utorować im przejście (pewnie jako lord i tak kazałby jej uciec pierwszej, okazał już dziś dobre maniery), ale gdy udało jej się wydostać z niebezpiecznego tunelu natychmiast obejrzała się za siebie.
- Jesteś cały? - spytała z niepokojem; niepotrzebnie, Percival poradził sobie nie gorzej niż ona.
Z bezpiecznej odległości obserowała jak ogromne kawałki lodu spadają w wyżłobione przez ich zaklęcia przejęcie i wzdrygnęła się na myśl, że mogliby znaleźć się pod nimi; jakby się wtedy wydostali? Stworzony przez anomalię lodowiec w środku Londynu zaczynał topnieć.
- Niebawem wszystko powinno wrócić do normy... No, prawie - stwierdziła Maxine, a w jej głosie rozbrzmiało zadowolenie. - Dobra robota - powiedziała, unosząc dłoń, by poklepać Percivala po ramieniu, co mogło wyglądać nieco komicznie, biorąc pod uwagę, że mierzyła dwadzieścia centymetrów wzrostu mniej od łowcy smoków. Nic sobie z tego jednak nie robiła.
- Nie tak dawno temu zaatakowało nas dwóch mężczyzn. Jeden potrafił przemienić się w kłąb czarnej mgły. Wykorzystał to by uciekać, zostawiając swojego towarzysza - powiedziała nagle, unosząc wzrok na twarz Percivala i spoglądając mu w oczy. - Mam nadzieję, że teraz dałbyś im taki wycisk jak mnie w klubie pojedynków, co? Pamiętam o tym - stwierdziła, wskazując na niego palcem w niby oskarżycielskim geście.



That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?

Maxine Desmond
Maxine Desmond
Zawód : Szukająca Harpii z Holyhead
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna

she's mad, but she's magic
there's no lie
in her fire

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
mad max
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5560-maxine-desmond https://www.morsmordre.net/t5599-leopoldina#130569 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-swansea-st-helen-avenue-7 https://www.morsmordre.net/t5601-skrytka-bankowa-nr-1376#130573 https://www.morsmordre.net/t5600-maxine-desmond#130571
Re: Lodowisko [odnośnik]13.04.19 21:47
Starał się nie ulegać niepotrzebnym rozproszeniom, do ostatnich chwil skupiając się na poprawnym opanowaniu niestabilnej magii – ale nie potrafił zignorować nagłej, uderzającej go w tył głowy myśli, przypominającej mu brutalnie, że kiedy poprzednio ślizgał się na lodzie, robił to na zorganizowanym przez ciotkę sabacie, za swoje łyżwiarskie popisy zdobywając główną nagrodę. Tamte chwile – zamglone, oświetlone w jego pamięci jakimś nierealnym, oderwanym od rzeczywistości światłem – dzisiaj wydawały się pochodzić z zupełnie innego życia, należącego do innego czarodzieja; arystokraty, świeżo upieczonego męża, przyszłego ojca, troskliwego brata i dumnego syna Nottów, który na wyciągnięcie ręki miał niemal wszystko. Zabawne, że wystarczyło jedno polityczne wystąpienie, by cały ten sztuczny, kryształowy zamek przeistoczył się w gruzy, pękając i topniejąc tak samo szybko, jak szybko niknął uwolniony od anomalii lodowiec. Dzisiaj tamten mężczyzna już nie żył, pogrzebany pod pozostałościami kamiennego kręgu i mentalnie pochowany przez własną rodzinę; on został z niczym – a i tak czuł się, jakby coś zyskał, po raz pierwszy od długiego czasu – może po raz pierwszy od zawsze? – mogąc odetchnąć swobodnie, bez poczucia, że wszystko, co robił, robił wbrew sobie.
Odwrócił się w stronę Maxine, słysząc za sobą jej głos i odrywając spojrzenie od bryły lodu, która przy odrobinie nieuwagi mogła stać się ich więzieniem. – Tak – odpowiedział; jego oddech powoli się uspokajał. – A ty? – zapytał, choć w gruncie rzeczy doskonale wiedział, że była – w trakcie ucieczki z lodowej pułapki mknęła przed nim, unikając spadających z góry pocisków z gracją godną zawodowej szukającej. – Najważniejsze, że anomalia nikomu nie zrobi już krzywdy – przytaknął w odpowiedzi na jej słowa, jeszcze na moment zerkając w stronę topniejącego pobojowiska. Wiedział, że ustabilizowanie magii stanowiło tylko pierwszy krok, a przywrócenie lodowiska do dawnej świetności miało pochłonąć sporo czasu i wysiłku, ale ta świadomość nie umniejszała wcale wypełniającego jego klatkę zadowolenia. Z tego, że udało im się coś naprawić, nawet jeżeli w istocie była to tylko kropla w morzu.
Pochwała padająca z ust Maxine, połączona z klepnięciem go w plecy, na moment wywołała u niego przemieszaną z podejrzliwością dezorientację; milczał przez chwilę, nie do końca wiedząc, jak właściwie powinien na to zareagować, i podświadomie czekając na jakiś zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, przekonujący go, że jednak źle zinterpretował gest – ale nic takiego nie nadeszło, ostatecznie pozwolił sobie więc na trochę niezręczny uśmiech. – No – potwierdził elokwentnie, unosząc dłoń i bezwiednie drapiąc się w kark. – Dobrze nam poszło – dodał po chwili, mając nadzieję, że nie odczytała jego zmieszania jako niechęci.
A potem zrobiło się jeszcze niezręczniej, bo Maxine w obrębie jednej wypowiedzi przywołała nie tylko walkę z jego niedawnymi sojusznikami, ale i pamiętny pojedynek w klubie; odchrząknął głośno, powracając do skrupulatnego prześwietlania jej słów pod kątem ukrytego, drugiego dna, tak samo śmiercionośnego, jak pułapka, której dopiero co udało im się uniknąć. Nie wiedział, dlaczego mu o tym mówiła – czy chciała sprawdzić jego reakcję? Spojrzał na nią, krzyżując spojrzenie z wyzierającymi spomiędzy szalika i czapki oczami. – Albo umarłbym próbując – odpowiedział zaskakująco poważnie, ani na moment nie przerywając kontaktu wzrokowego. Fraza, z jednej strony nadużywana i oklepana, w jego ustach była jednak prawdziwa; przysięgał w końcu na własne życie, że będzie walczył z nimi do upadłego, dopóki sam w tej walce nie polegnie – lub dopóki nie zostaną pokonani. – Dobrze walczyłaś w tym pojedynku. Musisz tylko poćwiczyć jeszcze ofensywę – powiedział, nie zwracając uwagi na oskarżycielski gest; nigdy nie przepraszał za swoje zwycięstwa w klubie, uznając, że wszyscy przychodzili tam z własnej woli – i że każda porażka również do czegoś prowadziła.
Milczał przez moment, zastanawiając się, czy nie zaproponować odwrotu – ale jej poprzednie słowa wciąż nie dawały mu spokoju. – Nie zostawiłbym cię – dodał jeszcze, nagle, pozornie zupełnie bez związku. – Gdybyśmy zostali zaatakowani – doprecyzował, wskazując ręką dookoła, na trybuny, lodowisko, pozostałości lodowca. A później wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic ruszając w stronę wyjścia. Odwrócił się jednak w jej stronę, przez chwilę idąc tyłem, zapewne ryzykując widowiskowe wpadnięcie na ogrodzenie. – Odprowadzić cię gdzieś? – Zawahał się. – Albo masz może ochotę na kubek gorącej czekolady w ramach świętowania sukcesu? – Bo przecież i tak osiągnęli już apogeum niezręczności, czego plusem było to, że gorzej już być nie mogło.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Lodowisko [odnośnik]14.04.19 16:01
Może mieli ze sobą więcej wspólnego, niż byli w stanie przypuszczać, stał pomiędzy nimi jednak wciąż zbyt wysoki mur nieufności, niechęci i uprzedzeń, w tym momencie - o dziwo, głównie ze strony Desmond, która musiała kierować się ostrożnością, przynajmniej tak sobie wmawiała, bo bliższe prawdy były buzujące w niej emocje - by którekolwiek zdecydowało się na zwierzenia, ale poczucie niedopasowania było Maxine doskonale znane. Czasami czuła, że nie pasuje do żadnego z dwóch światów, na których krawędziach przyszło jej żyć. Urodzona jak córka mugoli, zawiodła ich magią, która się w niej kryła; głęboko wierzących chrześcijan czary przerażały, wiązali je z diabłem, ostatecznie uznając córkę za karę boską, a choć jedno z przykazań mówiło miłuj bliźniego jak siebie samego, to nie potrafili wyzbyć się wobec niej nienawiści - do własnego dziecka. Wszyscy wokół traktowali jak dziwadło. W Express Hogwart wsiadała z ogromnymi nadziejami, że wreszcie odnajdzie swoich, ale pomyliła się. Świat czarodziejów odnosił się do niej równie niechętnie, co mugolskie środowisko. Czasami sądziła, że nie pasuje nigdzie, że jest zawieszona gdzieś pomiędzy. Nie wyobrażała sobie życia bez magii, ale jak długo mogła znosić prześladowania ze strony zwolenników ideologii czystej krwi, tylko dlatego, że urodziła się jako córka mugoli?
Percival do niedawna stał po ich stronie. Walczył razem z nimi. Nie znała szczegółów, nie mogła przecież znać, ale miała wystarczająco bujną wyobraźnię, która podsuwała jej różne obrazy. Teraz starała się je od siebie odepchnąć, skupiając myśli na anomalii i bezpiecznym wydostaniu się na zewnątrz.
- Wszystko w porządku - odparła od razu, odzyskując równowagę, gdy dotarła już na stały grunt, poza krawędzią sporego lodowiska. Najważniejsze, że nie anomalia nikomu nie zrobi już krzywdy, rozbrzmiało echem w jej uszach Obdarzyła twarz Percivala przeciągłym spojrzeniem, przygryzając przy tym usta; brzmiał niemal niewinnie, tylko ile w tych słowach było prawdy, a ile prawdziwej chęci, by uwolnić innych od anomalii? Czy grał teraz, tak jak podejrzewała na początku, próbując zdobyć ich zaufanie, czy naprawdę tak myślał? Nie potrafiła tego stwierdzić, a zarazem nie potrafiła dać do końca wiary tym słowom.
Nie potwierdziła ich też, ani nie zaprzeczyła. Chyba jeszcze nie wiedział, że anomalii nie mogli naprawić tak do końca, że ich ognisko nie znikało, a jedynie wyciszało się na tyle, by w okolica pozostawała bezpieczna - na tyle, na ile mogła. Desmond nie wiedziała, czy Gwardziści zdradzili mu ten sekret, dlatego wolała nie poruszać tego tematu, nie wiedząc, czy jest do tego upoważniona.
Chyba trochę chciała go sprawdzić, wspominając niedawne starcie z wrogiem przy sklepie z kociołkami, nie potrafiła się powstrzymać. Śledziła uważnie jego reakcje, nie była ślepa na niezręczność, która mąciła atmosferę pomiędzy nimi, ale zdawała się to ignorować. Miała w sobie zdecydowanie za mało taktu. - No ja myślę - odparła Maxine na jego słowa, wciąż nieświadoma przysięgi, jaką Blake zdecydował się złożyć Gwardzistom. - Wiem. W szkole nie byłam za dobra w urokach - stwierdziła kwaśno. Tak naprawdę wcale nie miała do niego żalu o to zwycięstwo na deskach klubu pojedynków. To była uczciwa, sportowa rywalizacja; wiedziała na co się pisze idąc tam, a Blake zwyciężył grając fair, okazał się lepszy, co bynajmniej nie stanowiło dla niej zaskoczenia, skoro zwyciężył poprzedni sezon. Maxine była sportowcem - raz się wygrywało, raz się przegrywało. - Może mógłbyś mnie czegoś nauczyć? - spytała zaczepnie.
Opuszczali już teren lodowiska, kiedy Percival powrócił do niewygodnego dla obojga tematu, zapewniając, że by jej nie zostawił. Słyszała w życiu dość obietnic, które pozostały bez pokrycia, by podchodzić do podobnych deklaracji z dozą nieufności.
- Chciałabym w to uwierzyć - odparła Maxine, decydując się na gorzką prawdę; wzruszyła ramionami, jeśli miał mieć jej to za złe, to trudno. - Ale urodziłam się w rodzinie mugoli, raczej możesz się domyślać, dlaczego na razie nie potrafię - uzupełniła kwaśno; nie wiedziała, czy o tym wiedział, czy nie, to nigdy nie było żadną tajemnicą. Z tonu jej głosu, z ponurego spojrzenia można było wyciągnąć wniosek, że z tego własnie powodu spotkało ją w przeszłości wiele złego - dlatego była dziś jak ostryga. Zamknięta.
- Nie mieszkam w Londynie, odlecę na miotle - odpowiedziała, podchodząc do kryjówki, w której ją schowała; w pierwszej chwili mógł pomyśleć, że odmawia, ale... - Ale jest tak zimno, że chętnie rozgrzeję się przed. Tu niedaleko jest mugolska kawiarnia, mają dobrą czekoladę. Reflektujesz?
Chyba nie miał już nic przeciwko towarzystwu niemagicznych, czyż nie?



That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?

Maxine Desmond
Maxine Desmond
Zawód : Szukająca Harpii z Holyhead
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna

she's mad, but she's magic
there's no lie
in her fire

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
mad max
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5560-maxine-desmond https://www.morsmordre.net/t5599-leopoldina#130569 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-swansea-st-helen-avenue-7 https://www.morsmordre.net/t5601-skrytka-bankowa-nr-1376#130573 https://www.morsmordre.net/t5600-maxine-desmond#130571
Re: Lodowisko [odnośnik]17.04.19 13:30
Nie zaskakiwała go jej ostrożność, spodziewał się nieufności – a chociaż nie był pewien, ile dokładnie o nim wiedziała, to nie dziwiły go wcale rzucane mu z ukosa spojrzenia; sam zachowywałby się pewnie podobnie, zresztą – czy gdy kilka tygodni wcześniej wchodził do pokoju pełnego członków Zakonu Feniksa, ludzi, których do niedawna uważał za wrogów, jego instynkt samozachowawczy nie podpowiadał mu ucieczki, postawiony w stan najwyższej gotowości? Właściwie, jeżeli cokolwiek budziło jego zdumienie, to nie to, że Maxine nie zawierzała ślepo jego słowom, a fakt, że w ogóle się tutaj pojawiła; czy przygnała ją ciekawość, czy rozkazy, których w rzeczywistości wcale nie chciała spełnić? A może zwyczajnie chodziło o chęć naprawy anomalii, na tyle silną, że przeważała nawet konieczność stanięcia ramię w ramię z nieprzyjacielem?
Nie odpowiedział na jej pytanie od razu, jedynie unosząc wyżej brwi i zastanawiając się przez moment, czy rzucone zaczepnie słowa były jedynie żartem, czy może rzeczywiście proponowała mu wspólny trening; nie był pewien, jej twarz pozostawała dla niego nieodgadniona – ale ostatecznie zdecydował się nie szukać dziury w całym. Stąpali po cienkim lodzie – częściowo dosłownie – słabym pomysłem wydawało mu się więc taplanie w niedopowiedzeniach; droga prowadząca od nich do nieporozumień, była zazwyczaj bardzo krótka. – Pewnie, jeżeli tylko będziesz chciała – powiedział, wzruszając ramionami dla odjęcia wagi własnej wypowiedzi; sam potrzebował ćwiczeń, głównie tych defensywnych – może mogliby nauczyć się czegoś od siebie oboje, o ile oczywiście Maxine będzie w stanie zaufać mu na tyle, by pozwolić mu na zwrócenie przeciwko sobie różdżki w warunkach już nie tak kontrolowanych, jak klubowa arena. – Przy okazji mógłbym podszkolić swoją obronę, trochę jeszcze pod tym względem kuleję – przyznał po chwili, nie widząc nic złego w odsłonięciu przed nią części własnych słabości, powoli przyzwyczajając się do myśli, że stali teraz po tej samej stronie. Oby. Być może?
Chciałabym w to uwierzyć.
Skinął głową, prawie bezwiednie, przyjmując do siebie jej słowa – z jednej strony mając absolutną świadomość, że były uzasadnione i sensowne, z drugiej – nie potrafiąc powstrzymać tępego uderzenia, roznoszącego się gdzieś w okolicach jego klatki piersiowej. Nie powinno go to dziwić, sam zapracował sobie w końcu na tę niechęć i nieufność, w pełni zasługiwał więc na kierowane w jego stronę zdania, nawet jeśli wypełniały jego usta fantomowym posmakiem goryczy; Maxine nie mogła w końcu wiedzieć – a on miał na tyle przyzwoitości, by nie używać tego jako żałosnego usprawiedliwienia – że głoszona przez Rycerzy Walpurgii idea oczyszczenia magicznego świata z takich, jak ona, nigdy tak naprawdę nie stanowiła jego motywu; że było wprost przeciwnie – a konieczność walki z ludźmi, których szanował, o których się troszczył, i których kochał, była właśnie tym, co zmusiło go do ucieczki z szeregów popleczników Czarnego Pana. Z jednej strony chciał jej to wyjaśnić, z drugiej – czy to naprawdę miało jakiekolwiek znaczenie? Ofiary jego czynów raczej nie były zainteresowane poznaniem tworzonych w jego własnej głowie uzasadnień, a zgodnie z powiedzeniem, dobrymi chęciami wybrukowany był Nokturn; zdusił więc cisnące mu się na usta słowa w zarodku, zawieszając spojrzenie gdzieś na poziomie własnych butów. – To uczciwe – powiedział jedynie; miał nadzieję, że cichy żal nie przelewał się między głoskami.
Spodziewał się, że mu odmówi, dlatego po pierwszej części jej wypowiedzi skinął głową, i już miał zamiar ponownie odwrócić się przodem do wyjścia – ale Maxine kontynuowała, wywołując w jego umyśle krótkie zwarcie, i sprawiając, że zapomniał o sprawdzeniu położenia zbliżającej się barierki. Wciąż idąc na ślepo, źle wymierzył odległości, przez co zamiast trafić prosto w otwartą furtkę, zarobił o nią barkiem; zawiasy zaskrzypiały, wzdłuż metalowego ogrodzenia rozległo się głuche dudnienie, a on zaklął cicho pod nosem, zatrzymując się wreszcie i rozmasowując tworzącego się właśnie siniaka. – Psidwak by to kopnął – mruknął do siebie, dając sobie jeszcze ułamek sekundy na odzyskanie równowagi (i obmyślenie desperackiej próby uratowania przynajmniej części własnej godności), po czym powrócił spojrzeniem do twarzy swojej towarzyszki, mając nadzieję, że gorące zażenowanie nie rozlewa się szerokim rumieńcem na jego szyi i policzkach. Odchrząknął. – Jasne, prowadź – przytaknął, może nieco zbyt entuzjastycznie, świadomy jednak, że na pewien sposób go sprawdzała; czy spodziewała się zmieszania, odmowy? Odsunął się nieco na bok, żeby przepuścić ją jako pierwszą, wahając się przez sekundę – ale ostatecznie decydując, że wszystkie ewentualne niedopowiedzenia dobrze było wyjaśnić już na starcie. – Tylko... z góry ostrzegam, że jeśli zrobię albo powiem coś idiotycznego, to będzie to przypadek, nie złośliwość. Niewiele wiem na temat mugoli – uprzedził, rzucając jej przepraszające spojrzenie. Poruszanie się w niemagicznym świecie od zawsze kojarzyło mu się z chodzeniem na oślep – a to, jak przed chwilą oboje mogli się przekonać, nie wychodziło mu najlepiej.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Lodowisko [odnośnik]28.04.19 18:34
Wiedziała jedynie tyle ile Benjamin zdecydował się im wyjawić podczas wrześniowego spotkania w Gospodzie Pod Świńskim Łbem; później polecono jej jedynie się z nim skontaktować, podając prawdziwe imię, do tamtego momentu naprawdę sądziła, że nazywał się Peregrin. Nie znała całej prawdy. Może to był z ich strony błąd, bo nie potrafiła powstrzymać własnej wyobraźni (na pewno nie tylko ona), zaskakująco kreatywnej. Im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiała, tym bardziej absurdalne wizje widziała. We własnej głowie tworzyła teorie o powodach, dla których Percival zdecydował się dołączyć do Rycerzy Walpurgii - i nie było w nich miejsca na brata, czy naiwną wiarę w stworzenie lepszego świata. W mniemaniu Maxine wszyscy oni byli rozmiłowani w czarnej magii, chaosie, ideologii czystej krwi i kierowała nimi chęć siania zniszczenia, czynienia krzywdy drugiemu człowiekowi. Zazwyczaj nie dzieliła świata na ludzi dobrych i czarnoksiężników, rozumiejąc, że jest wiele odcieni szarości pomiędzy głęboką czernią, a oślepiającą bielą, nie potrafiła się jednak wciąż przemóc, by w tym przypadku myśleć inaczej.
Czy gdyby jednak znała całą prawdę, to potrafiłaby zrozumieć?
Najpewniej nie, może po trosze, na pewno nie do końca. Nikt nie zrozumie tego w pełni, dopóki sam nie znajdzie się w podobnej sytuacji. Bardzo łatwo było wydawać osądy stojąc z boku. Desmond powiedziałaby najpewniej, że zawsze jest inne wyjście.
Nie zastanawiała się nad tym, czy uraziła Percivala swymi słowami, czy odbierał je jako niesprawiedliwe. Może. W tamtym jednak momencie była zdania, że zasłużył sobie na tę nieufność, na traktowanie go z dystansem - musiał dowieść, że naprawdę się zmienił, że naprawdę pragnął podążać inną drogą. Czyny, a nie słowa. Jedna naprawiona anomalia to wciąż zbyt niewiele. To uczciwe, na to jedynie wzruszyła ramionami. Nie chciała go okłamywać, sama nienawidziła być okłamywana. Z pewnością nie zamierzała tego robić dla jego dobra. Musiał odpokutować za swoje czyny.
Furtka, która stanęła mu na drodze najwyraźniej była tego samego zdania.
- Hej, uważaj, bo zginiesz, nim walka rozpocznie się na dobre - rzuciła żartobliwym tonem, zdziwiona, że jej zgoda na wspólne wypicie kubka gorącej czekolady zaskoczy Percivala aż tak. Uśmiechnęła się kącikiem ust i wskazała gestem jedną z uliczek. Musieli brnąć przez śnieżycę jeszcze kilka minut, ale tamta kawiarnia była tego warta - pozostawało mieć nadzieję, że jeszcze się nie zamknęli. Zaśmiała się lekko, gdy z góry zastrzegł, że nie ma pojęcia o mugolach - niczego innego się nie spodziewała.
Znów położyła dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęła się z pobłażaniem. - Chłopie... Nie zrobisz już w życiu nic bardziej idiotycznego, niż zostanie Rycerzem jakiegoś kretyna z manią wielkości - stwierdziła z rozbrajającą szczerością i poklepała go znów dwukrotnie. To chyba miało być czymś na wzór pocieszenia.
Przyśpieszyła kroku, pogoniła także Percivala, czekał ich ciąg dalszy festiwalu niezręczności i niewygodnego milczenia, ale przynajmniej w ciepłym wnętrzu kawiarenki.

| zt x2 awsome



That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?

Maxine Desmond
Maxine Desmond
Zawód : Szukająca Harpii z Holyhead
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna

she's mad, but she's magic
there's no lie
in her fire

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
mad max
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5560-maxine-desmond https://www.morsmordre.net/t5599-leopoldina#130569 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-swansea-st-helen-avenue-7 https://www.morsmordre.net/t5601-skrytka-bankowa-nr-1376#130573 https://www.morsmordre.net/t5600-maxine-desmond#130571
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 15:41
| 18 września

Miała mieszane uczucia co do swoich wycieczek do Londynu. Z jednej strony naprawdę chciała robić różnicę. Chciała faktycznie działać i być przydatna. Z drugiej – przydatna była już w Oazie. Nie przestawała tam działać, odwiedzała ją, gdy tylko była w stanie. Ponadto mimo wszystko w Zakonie nie brakowało ludzi znacznie bardziej utalentowanych i doświadczonych od niej, jeśli chodzi o działanie w zwarciu. Byli mniejszym zagrożeniem dla Zakonu. Była mniejsza szansa, że zostaną złapane.
Ale jednocześnie przecież Justine była przeszkolona, prawda? I co z tego? Przecież trafiła w łapy Ministerstwa i choć Gwen miała świadomość, że jakieś plany związane z uwolnieniem niej są (Michael przecież o tym mówił) to nie miała pojęcia, jakie dokładnie. Każdy mógł zostać złapany i musiała się z tym liczyć.
Dlatego też na wyprawy do Londynu zgadzała się tylko w dwóch przypadkach. Po pierwsze, jeśli towarzyszyć miał jej ktoś bardziej doświadczony. Ktoś, kto może ją poprowadzić i skorygować najgroźniejsze błędy, nim do nich dojdzie. Auror, doświadczony Zakonnik, albo ktoś podobny. Po drugie, gdy jej obecność z jakiegoś powodu była potrzebna. Rebelianci nie mieli przecież wielu malarzy pod swoimi skrzydłami, a poza tym jako mugolka z urodzenia lepiej znała niemagiczną część Londynu oraz miała większą świadomość tego, jak należy odzywać się do osób niewładających czarami. Bądź co bądź, była więc też użyteczna na froncie. Przynajmniej do pewnego stopnia.
I dziś był dzień, który obydwa przypadki obejmował. Pod trybunami mugolskiego lodowiska znajdującego się w oddaleniu od centrum podobno ktoś widział rodzinę niemagicznych osób. W tym dzieci, a wszyscy w Oazie wiedzieli, że Gwen dzieci lubi, a one lubią ją. Należało wiec sprawdzić, czy to faktycznie prawda i jeśli tak: uratować tych, którzy tej pomocy potrzebowali.
No i był z nią auror. Starszy i chyba nawet doświadczony, choć panna Grey nie wiedziała do końca, ile lat tak naprawdę w tym zawodzie pracował. Jasnowłosy i wysoki, obiektywnie z resztą całkiem przystojny Artur Longbottom został wyznaczony, aby jej dziś towarzyszyć. Gdyby wybór zależał od niej i gdyby sprawa była bardziej błaha na pewno nie zgłosiłaby się na ochotnika, aby robić coś właśnie z nim. Ale trwała wojna. No wiec tak, to właśnie Artur jej towarzyszył, mimo że ledwo dwa dni temu widziała się z nim pierwszy raz od niemal roku. Bywa.
Starała się ignorować emocje i zachowywać się spokojnie. Okolica wydawała się stosunkowo pusta, jednak Gwen cały czas ostrożnie rozglądała się wokół. Ubrana w płaszcz, trzymała dłonie w kieszeni, prawą zaciskając na różdżce. Jej głowę przykrywała czapka, połowę twarzy zakrywał szal, a kolor włosów zmieniła wcześniej na blond za pomocą zaklęcia Capillus. Znajomy pewnie by ją rozpoznał, ale grunt, by rude włosy nie zwracały uwagi z daleka. Ten pomysł Marcelli był naprawdę dobry.
Choć to Artur raczej szedł przodem, ona prowadziła. Znała tę okolicę lepiej. Nie odzywała się jednak do Longbottoma, jeśli to nie było absolutnie konieczne.
Teraz tamtędy. Zaraz zobaczymy lodowisko – powiedziała cicho. – Teraz i tak byłoby nieczynne, ale trybuny stały, gdy ostatnio tu byłam, nie sądzę, by ktoś je rozbierał – tłumaczyła.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 15:41
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Lodowisko - Page 4 OlsDGsC
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lodowisko - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 17:51
Miałem dość bezczynności! Wiecie, często w swoich wewnętrznych monologach pluję na bierność, ubolewam nad bezsilnością i takie tam. Tyle tylko, że ostatni rok był pod tym względem potworny. Po Azkabanie byłem przez długi czas w takim stanie, że tylko z grymasem na twarzy mogłem się przyglądać jak wszystko wokół obraca się w ruinę.
Gdzieś z tyłu głowy cały czas miałem wizerunek Just, jednej z najbardziej utalentowanych czarownic jakie znałem, choć nie przyznawałem tego na głos, bo jeszcze by obrosła w piórka, moja wiecznie zasmucona koleżanka z dawnych lat. Problem w tym, że trzeba było jednak jej o tym powiedzieć, bo mogłem już nie mieć okazji. Była w szponach tej parodii Ministerstwa Magii, groteskowej kukiełki na sznurkach Sami Wiecie Kogo. Czarny Pan władał mocami, które ledwo potrafiłem sobie wyobrażać, a kto wie czego nauczył swoich popleczników. Oni mogli dołożyć wszelkich starań, aby ją złamać na wiele sposobów, mimo że była Gwardzistką. Mieli czas i determinację, mogło im chodzić o cenne informacje... lub zwykły sadyzm.
Co ja natomiast zrobiłem, żeby temu zapobiec? Oczywiście nic...
Musiałem w końcu coś zrobić, cokolwiek, komukolwiek pomóc. Przecież tylu cierpiało, znacznie bardziej niż ja. Co ze mnie za Zakonnik, auror, człowiek? Wcześniej miałem wymówkę przykucia do łóżka, słabości godnej starca. Teraz to jednak minęło, na mym ciele nie było już ran. Były na duszy, ale je chyba musiałem rozchodzić, na nic więcej czasu nie było.
Trwała wojna i równie dobrze mogłem zejść do tego piekła z Gwen. W pewnym sensie, mimo napiętej sytuacji prywatnej, z ulgą przyjąłem jej przydział. Przy innym Zakonniku obawiałbym się jak poradzę sobie na powrót w terenie, ukrywał słabości pod płaszczykiem udawanej brawury. Na coś takiego nie można sobie pozwolić, nie przy takim ryzyku.
Właściwie wyglądałem dość podobnie do Gwen, oczywiście w męskiej wersji. Płaszcz, szalik, czapka, dłoń na ukrytej różdżce. Ten ostatni element dodawał otuchy na terenie nieprzyjaciela. Ruszyłem przodem dla bezpieczeństwa Grey, jednak to ona tak naprawdę prowadziła. Zaraz ktoś zacznie się dziwić, jakże to tak? Gwen lepiej znała teren, ostatnio więcej czasu spędzała w terenie i lepiej znała okupowany Londyn. Ja zaś jestem rozsądnym człowiekiem, a mój rozsądek był silniejszy niż duma.
- Rozumiem - dałem znać, że słucham. Starałem się wyłapać jak najwięcej użytecznych informacji, choć było to trudne przez widok czerwieni i inne bolesne ślady walk. Walk, przy których nie mogłem nic zrobić.
Zaraz jednak podniosłem nieco dłoń na znak żebyśmy się zatrzymali. Moją uwagę zwrócił niewielki detal, pewnie dla większości łatwy do pominięcia. Nietknięty fragment ściany, co wydało mi się wyjątkowo nienaturalne. Dlaczego...
- Coś tu jest ukryte, może jakieś przejście... ubezpieczaj mnie - poleciłem, po czym ostrożnie wyciągnąłem różdżkę. - Dissendium - rzuciłem, starając się być jak najciszej.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lodowisko - Page 4 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 17:51
The member 'Artur Longbottom' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lodowisko - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 18:29
Widząc już w oddali trybuny, skupiła się raczej na lodowisku, do którego się zbliżali, niż na otaczających ich pojedynczych, parkowych budynkach. Wokół było cicho, a okna w dawnych restauracjach oraz sklepikach z pamiątkami były pozabijane na cztery spusty, toteż raczej nie musieli się z nich spodziewać ataku. Za nimi zaś nikogo nie zauważyli. Ponadto Gwen nie znała się aż tak na taktyce, aby przewidywać, że ktoś może kryć się na przykład pod peleryną niewidką i na nich czekać. Co prawda, musieli uważać na patrole, ale przecież nie informowali Ministerstwa, że planują dziś wycieczkę do miasta. Niewielu wiedziało, że dziś Zakon patrolował ulicę, a jeszcze mniej dostało informację, kto będzie to robił.
Chociaż może powinni być bardziej ostrożni. Artur był krewnym Harolda, więc logicznie byłoby założyć, że Longbottom jest w szczególnym zagrożeniu. Tyle tylko, że nie dało się wciąż i wciąż myśleć o takich rzeczach. Oszaleliby. Wszyscy i bez wyjątku.
Gdy Artur się zatrzymał i dał znak, że coś zauważył, Gwen nie zawahała się i również przystanęła. Dzisiaj, jeśli chodzi o całą tę wyprawę, musiała mu zaufać. Nie było to wcale proste, przecież wiedziała, że doskonale radzi sobie bez niego i kobieca duma odzywała się w niej regularnie, ale wojenna sytuacja naprawdę zmuszała do zignorowania palącego w sercu, gorzkiego ognika. Nie mogła sobie pozwolić na brak współpracy z żadnym zakonnikiem. Nawet takim, jak Longbottom.
Przejście? – spytała cicho. Dreszcze przeszły jej po plecach. Ktoś ich obserwował za jakichś drzwi? Być może… Spięła całe ciało i mocniej zacisnęła dłoń na różdżce.
Gdy Artur badał przejście, panna Grey stanęła pod ścianą, rozglądając się po okolicy uważnie. Coś wciąż kuło ją w oku, ale nie zauważyła żadnych patrolów, ani nie słyszała żadnych kroków poza ich własnymi. Wyglądało wiec na to, że okolica była opustoszała.
Longbottom spróbował otworzyć przejście, ale jego zaklęcie okazało się fiaskiem. Gwen stojąca kawałek dalej podeszła więc powoli do aurora.
Nic tam nie ma? – spytała. – Może ja spróbuję. I może… może warto sprawdzić, czy na pewno jesteśmy tu sami? – dodała, patrząc na Artura pytającym wzrokiem.
Ostrożnie wyciągnęła różdżkę w kieszeni, starając się trzymać ją pod takim kątem, aby Artur skutecznie ją zasłaniał.
Dissendium – powiedziała cicho, wykonując różdżką niezbyt gwałtowny gest. Nie musieli długo czekać na efekt.
Znajdujący się przed nimi mur z czerwonych, niepomalowanych cegieł zaczął otwierać się z cichym szelestem. Oczy Gwen rozszerzyły się gwałtownie. Cofnęła się. Jeśli ktoś tam czekał, aby zrobić im krzywdę, nie mógł mieć ułatwionego zadania. Była gotowa to ewentualnego ataku. Gdy jednak przejście w pełni otwarło się, z panna Grey ostrożnie zerknęła do środka zauważyła, że nikogo tam nie ma. Zerknęła pytająco w stronę Longbottoma.
Emm… wchodzimy? Czy najpierw jakoś… go sprawdzimy? – spytała, jednocześnie z drugiej kieszeni wyciągając niewielką latarkę na mugolskie baterie. Nie używała jej często, toteż powinna wciąż działać, a jeśli przyjdzie im przypadkiem walczyć, lepiej widzieć, w czyją stronę rzuca się uroki.

| rzut: parzyste/nieparzyste z kości Londyn


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 18:29
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 100
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lodowisko - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 19:13
Może ucieszyłyby mnie w jakimś stopniu myśli Gwen, w końcu to zawsze jakieś zaufanie. Niemniej jednak nie znałem ich, więc mogłem tylko zgadywać co chodzi jej teraz po głowie. Na pewno nie była najszczęśliwszą osobą na świecie, ale rozumiała ryzyko związane z ich misją. Może od tej pory tak będziemy się spotykać? To nawet miłe doświadczenie...
Skinąłem głową na potwierdzenie. Postawiłbym galeona, że tu było zamaskowane czarami przejście. Cóż, nawet najwięksi czarodzieje mogli popełnić ten błąd - maskowanie było zbyt idealne.
Zaufałem Gwen, dobrze się spisała na czatach. Gorzej, że moja różdżka wydała jedynie leniwe "puf", kompletnie nie chcąc mi pomóc w zadaniu. Będziemy musieli o tym sobie poważnie porozmawiać w domu.
- Tak, ja w takim razie sprawdzę okolicę - zgodziłem się z lekkim zakłopotaniem. Wymieniliśmy się miejscami, a ja dyskretnie wykonałem ruch różdżką. - Homenum Revelio - wyszeptałem, chcąc wykryć w okolicy potencjalnych obserwatorów.
Niestety, różdżka znów wydała z siebie leniwe "puf", chyba zupełnie tracąc chęć do pracy.
- Nie udało mi się - wyznałem bez zbędnego owijania, jak mówią mugole, w bawełnę.
Moja duma jeszcze wytrzymywała, ale ten cios nie był dla niej przyjemny.
Na szczęście Gwen miała więcej szczęścia lub umiejętności, ruch cegieł miał w sobie coś z przejścia za Dziurawym Kotłem, będącym jedną z bram na ulicę Pokątną. Dawno tam nie byłem, a nie zanosiło się na możliwość bezpiecznej wizyty. Pozostawała nam więc ta zagadkowa wersja, naszym oczom ukazało się niknący w półmroku tunel. Wąskie schody prowadziły gdzieś w dół, niknąc w trzewiach ziemi.
- Może to jakaś kryjówka uciekinierów? - zastanawiałem się na głos.
Z aprobatą pokiwałem głową, Gwen szybko się uczyła. Chyba naprawdę byłem dla niej zbędny...
- Oczywiście, na terenie wroga nie wolno wchodzić na oślep - zauważyłem, po czym machnąłem różdżką. - Homenum Revelio...
Tym razem przysiągłbym, że "puf" było jakieś drwiące. Mentalnie szykowałem się na jakąś złośliwą szpilę, mimo że do tej pory Gwen zachowywała się bardzo profesjonalnie.

| dwukrotny rzut na użycie Homenum Revelio, oba nieudane.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lodowisko - Page 4 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 19:33
Jeśli mieliby widywać się tylko w takich okolicznościach to faktycznie ich życie byłoby łatwiejsze. Skupione tylko na wzajemnym chronieniu własnych pleców, relacji bardziej zawodowej niż prywatnej, choć trudnie było uznać działanie w rebelii jako pracę. Nie musieliby rozmawiać o trudnych tematach. Mogliby skupić się tylko na wykonywanych zadaniach i tak byłoby łatwiej. Gwen jednak za dobrze już wiedziała, jak funkcjonuje Zakon i Oaza. Jeśli Longbottom chciał wrócić do walki z Ministerstwem prawdopodobnie będzie bywać na wyspie, nad którą piecze trzymał jego wuj. To zaś oznaczało, że mogą wpadać na siebie w sytuacjach znacznie mniej formalnych. W końcu przy wspólnym sprzątaniu albo naprawianiu rzeczy trudno jest mówić tylko o tych prostych czynnościach, a przez brak stresu i konieczności cichego zachowywania się wręcz niegrzecznie i nieprzyjemnie było siedzieć cały czas w milczeniu.
Chociaż przy Longbottomie chyba będzie wolała być niegrzeczna, niż zbyt miła. Przecież naprawdę nie potraktował jej najlepiej.
Teraz liczyło się jednak jedynie zadanie. Co prawda nie mieli sprawdzać przejścia, ale Ministerstwo w ostatnim czasie raczej nie bawiło się w podchody i jeśli Gwen miałaby obstawiać, raczej uznałaby, że stworzył je ktoś z wojną niezwiązany albo ktoś walczący po ich stronie. No chyba, że to jakaś tajna kryjówka jednego z antymugolskich szlachciów? Możliwe, lecz wątpliwe. Takie rzeczy nie zdarzały się poza komiksami.
Magia nie słuchała Artura i Gwen przeszło przez myśl, że… może on wcale nie jest tak dobry, za jakiego go miała? Ten rok temu Longbottom wydawał jej się naprawdę kimś. Czarodziejem z wielką magiczną mocą. A teraz nie potrafił rzucić nawet wcale nie aż tak trudnego czasu. Co prawda nie należał też wcale do najprostszych, ale…
Nie przejmuj się – powiedziała ze wzruszeniem ramion, raczej z powodu odruchu, niż szczerych emocji. Jednak wolałaby, aby inkantacja okazała się udana. To nie były już ich wspólne ćwiczenia w parku. Teraz naprawdę mogło grozić im niebezpieczeństwo. – Może. Chyba… ja może spróbuję – stwierdziła. – Homenum Revelio – wypowiedziała inkantacje.
Tym razem czar okazał się skuteczny. Ha, nie miała się czego wstydzić, wyglądało na to, że naprawdę zaczynała przerastać aurorów. Może wiec miała jakieś szanse w starciach? W okolicy jednak nikogo nie było.
Nie widzę nikogo. Ani w okolicy, ani w tunelu. Wchodzimy? – spytała, ruszając ostrożnie przed siebie, po chwili wyciągając latarkę.
Szli przez chwilę. Gwen rozglądała się uważnie, w prawej ręce ściskając wyciągniętą różdżkę, a lewą rozświetlając drogę mugolskim przedmiotem. Ach ci czarodzieje, czemu nie używali takich prostych, lecz przydatnych wynalazków? To kolejny dowód na zaściankowość tego świata, nawet po ich stronie barykady. To nie było jednak aż tak istotne, ponieważ Gwen miała wrażenie… Hmm…. Coś po prostu świtało w jej głowie, im dalej szli przed siebie. Artur bez wątpienia mógł to dostrzec. W końcu odezwała się:
Nie jestem pewna… – zaczęła ostrożnie. – Ale… mój ojciec kiedyś w tej okolicy… zatwierdzał lata temu jakieś kanały czy… czy coś takiego. Pamiętam, bo moja matka… się z nim o to kłóciła. W trakcie budowy miał zostać zniszczony jej ulubiony park. I jeśli dobrze myślę, to znaczy, że te kanały mogą… mogą prowadzić aż pod Londyn. Idąc prosto, powinniśmy dojść aż do Tamizy na wschodnich przedmieściach – mówiła, zamyślona, wpatrując się w przestrzeń. Cieknąca w podziemiach woda cuchnęła, ale dało się to wytrzymać. Wtedy oczy panny Grey zabłyszczały i dziewczyna odwróciła się gwałtownie w stronę Lonbgottoma: – Artur, to oznacza, że możemy tę rodzinę… jeśli tam jest… wyprowadzić kanałami! Nie musimy ich transportować przez miasto!


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Lodowisko [odnośnik]10.01.21 20:18
Oj, zdecydowanie mieliśmy do pogadania. Nie tu, nie teraz, a najlepiej w jakimś bezpiecznym miejscu o bardzo wytrzymałych ścianach. Moim celem nie były problemy lub eskalacja konfliktu, ale dobry król nie dąży do wojny, tylko jest na nią gotów.
Teraz mieliśmy zadanie... z którego nie wywiązywałem się szczególnie dobrze. Miałaś rację, Gwen, nie byłem tak dobrym czarodziejem za jakiego mnie miałaś. Problem jednak w tym, że zamiast zastanowić się nad siłą innych magów postanowiłaś przeceniać innego. Nie mówię tego z zazdrości, choć kto wie jak zareaguję na twoje zauroczenie moim przyjacielem Michaelem. Na razie mogłem cię prędzej podejrzewać o sympatię do któregoś Macmillana, ale po prawdzie nie byłem tym szczególnie zainteresowany. Byle byś tylko nie skupiała uczuć na Anthonym, bo on szczerze kochał swoją żonę. Miłością chyba tak mocną, że nawet się zastanawiałem czy mu skrycie nie zazdroszczę...
- Tak, idzie ci lepiej - przyznałem, gotów zaakceptować drugie miejsce, bo jednak okazywała się niezwykle umiejętną czarownicą. Cóż, może dlatego mój stryj tak sobie cenił Gwen? Jeśli zaś to inne zainteresowanie... byłoby wyjątkowo niezręcznie.
Gwen sprawnie rzuciła zaklęcie, a ja tylko skinąłem głową na potwierdzenie jej słów. W końcu byliśmy na tajnej misji, trzeba był mało mówić... oraz nie wspominać w trakcie o mojej małej kompromitacji.
Ponownie skinąłem głową, gotów na zejście do podziemi. Chciałem w pierwszej chwili rozświetlić przejście magią, ale Grey sięgnęła po latarkę. Całe szczęście, zmyślne urządzenie mugoli uchroniło mnie przed kolejną porażką. Świetnie zaczynał się mój powrót w teren, a co gorsza do innych zadań byłem Zakonowi Feniksa raczej zbędny.
No nic, dość użalania się nad sobą, jest robota do zrobienia.
- Możesz mieć rację. Kanały nie służyły mugolom podczas wojny jako droga ucieczki z bombardowanego Londynu? - zapytałem, rad że moje zainteresowanie mugoloznawstwem nie czyniło ze mnie całkowitego ingoranta. Kusiło mnie powiedzenie "ich wojny", ale takie rzeczy wywierały wpływ na nas wszystkich. Słysząc ostatnie zdanie nie mogłem powstrzymać uśmiechu. - Tak, zdecydowanie, to znacznie bezpieczniejsza opcja niż nasze poprzednie plany - zgodziłem się z pewnym entuzjazmem. - Możemy już teraz po nich iść. Jest to pewne ryzyko, bo nie mamy pewności czy tunel rzeczywiście prowadzi na obrzeża miasta, ale tajne przejście może posłużyć im za kryjówkę. Jak ich tu przyprowadzimy, to ruszymy przodem i powinniśmy wykryć ewentualne niebezpieczeństwa... co myślisz?
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lodowisko - Page 4 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Lodowisko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach