Wydarzenia


Ekipa forum
Dolina Glendalough
AutorWiadomość
Dolina Glendalough [odnośnik]22.04.16 14:57

Glendalough

Glendalough to malownicza dolina położona w irlandzkich górach Wicklow. U ich podnóży rozpościerają się dwa jeziora: Upper Lake i Lower Lake, nad którymi często zawisa gęsta mgła, czyniąc tutejsze widoki wręcz mistycznymi. Jednak nie tylko to ma wpływ na panujący tu niezwykły, baśniowy nastrój; pomimo pięknych krajobrazów, z jakiegoś powodu dolina nie jest zbyt często odwiedzana przez mugolskich turystów. Być może to miejsce budzi w nich niepokój, w końcu ptaki w koronach drzew ćwierkają z dziwnym przejęciem, a na powierzchni jeziora znikąd pojawiają się rozległe kręgi. Mówi się, że Upper Lake zostało zamieszkałe przez druzgotki oraz trytony, które są wyjątkowo nieskore do kontaktów z czarodziejami. Z tego właśnie powodu niezalecane są kąpiele w tych czarujących, choć wybitnie niebezpiecznych wodach.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 30.12.17 21:14, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dolina Glendalough Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]03.09.16 14:52
21 lutego

Morgoth był w niezwykle dobrym humorze. Nie dziwne skoro sprawa z przeklętym naszyjnikiem jego matki w końcu zaczęła się rozwiązywać. Mieli już miejsce śmierci lorda Parkinsona, a co za tym szło – mogli odnaleźć jego szczątki i dowiedzieć się, co się wydarzyło. Gdyby ktoś mu powiedział, że takiego tempa nabierze ta sprawa, nie uwierzyłby. Jednak nie tylko to wyprowadzało go z ponad dwumiesięcznego letargu i zamartwiania się o bliskich. Po raz pierwszy od długiego czasu mógł spotkać się z Majesty. Kuzynka od strony matki miała na niego niesamowity wpływ. Leia była jego siostrą i rozumiała go jak nikt inny, Liliana lubiła słuchać jego opowieści o historii magii, jednak to z panną Carrow mógł sobie pozwolić na pozbycie się powagi. Nie wiedział jak ona to robiła. Zazwyczaj wyrachowany Morgoth częściej się uśmiechał, a rozmowy nawet na poważne tematy wydawały się naturalne i wyważone. Nie czuł się po nich jak szlachcic, a po prostu kuzyn. Ktoś z kim chciano spędzać czas i to nie tylko dlatego, że wypadało. To własnie lubił w Majesty – nie przejmowanie się zbytnio etykietą i otwartym podejściem do ich relacji. Może gdyby nie siedzieli często w pokoju wspólnym blisko siebie, rozmawiając o magicznych stworzeniach, nie mieliby tak dobrych kontaktów. W każdym razie nie mógł się doczekać, żeby spędzić z nią trochę czasu. Nie chciał siedzieć w domu i zastanawiać się, co dalej. W dodatku sprawa związana z jego ożenkiem powoli zaczynała nabierać tempa, chociaż nie powiedział jeszcze ojcu o swoich decyzjach w tym temacie. Przejęcie przez ojca obowiązków nestora rodu powoli się stabilizowało, a on nie musiał przyjmować setek gości każdego dnia, którzy chcieli wyrazić żal z powodu utraty poprzedniego seniora, życzyć zdrowia żonie i jemu samemu powodzenia. Gdyby to od niego zależało. Morgoth wyrzuciłby ich wszystkich precz. Uwielbiał to, że mogli cieszyć się samotnością i oderwaniem od reszty szlachciców w pałacu, ale teraz musiał przyzwyczaić się do faktu, że dom będzie nawiedzany praktycznie o każdej porze dnia i nocy.
Dlatego ucieszył się, gdy Majesty wysłała mu sowę z powiadomieniem o spotkaniu w Dolinie Glendalough. Byli już tam kiedyś razem i spędzili naprawdę miłe popołudnie. Było to jedno z jego ulubionych wspomnień. Dlatego bez problemu przypomniał sobie to miejsce i teleportował się w wyznaczonym czasie. Przybył jako pierwszy i z miłym zaskoczeniem stwierdził, że panowała przyjemna temperatura. Wiosna powoli nadchodziła.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]04.09.16 20:08
Wszystko wydawało się ostatnio jakby ucichnąć, a swoje problemy szlachta rozwiązywała w pomniejszych gronach, niekoniecznie robiąc z czegokolwiek większe afery. W skrócie, było wyjątkowo nudno i spokojnie - jedynie rody, których nestorzy podzielili ostatnio nieciekawy los, miały więcej zmartwień niż pozostałe. I właśnie między innymi Yaxleyowie należeli do tej mało szczęśliwej grupy. Morgoth był z pewnością ulubionym kuzynem Majesty, który jako jedyny znajdował się w grupie zbliżonych do niej wiekiem członków rodziny - ostatecznie Inara nie była już jej kuzynką, a bratanicą.
Z braku większej rozrywki, znużona codziennością na torze wyścigowym czy treningach, postanowiła wyrwać Morgotha na małą wycieczkę nad malownicze irlandzkie jezioro. Przy okazji stwierdziła, że jemu też to wyjdzie na dobre, ostatecznie odpocznie od sideł szlacheckich problemów. W tym wszystkim, gdzieś z tyłu głowy, wredny głosik podsuwał jej pomysł z podpytaniem swojego kuzyna o jego współpracownika, który to co pewien czas gościł w myślach młodej Carrow - zazwyczaj w chwilach zapomnienia, z których jak najszybciej próbowała się otrząsać.
O wyznaczonej godzinie - z lekkim opóźnieniem, bo przecież była kobietą, która musiała przypudrować nosek - teleportowała się na wybrane miejsce. Ubrana była w czarny płaszcz sięgający kolan oraz buty na niskim obcasie. Nie chciała się przecież zabić na kamienistej drodze. Kilkanaście metrów od niej stał Morgoth, do którego od razu promiennie się uśmiechnęła i ruszyła w jego stronę szybkim krokiem.
- Witaj, kuzynie! - wręcz krzyknęła, przytulając go delikatnie na powitanie, jednocześnie komicznie go oglądając od góry do doły. - Wyprzystojniałeś od ostatniego razu, lordzie Yaxley - rzuciła żartobliwie, ostatnio spotkanie datując na poprzedni tydzień. - Mam nadzieję, ze kobiety nie rzucają się na ciebie, gdy tylko wychodzisz poza obszar dworku!
Odczuwała potrzebę rozweselania swojego kuzyna. Zawsze. A może po prostu taką miała naturę? W każdym razie, jej oczy lśniły od prawdziwego podekscytowania. Nareszcie ktoś, przy kim nie trzeba się sztywno trzymać miliona zasad!


Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3556-w-budowie-majesty-carrow#62807 https://www.morsmordre.net/t3651-cayenne#66372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-north-yorkshire-dwor-carrowow https://www.morsmordre.net/t3994-majesty-carrow
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]05.09.16 13:27
Wpatrując się spokojną taflę wody nie zauważył, że Majesty teleportowała się kilkanaście metrów dalej. Jego myśli zajmowało naprawdę wiele rzeczy, a zapał z jakim podchodził do sprawy zaklętego naszyjnika i rozwiązania jej przekraczał normalne poziomy jego emocji. Nic więc dziwnego, że był niezwykle podekscytowany, a radość z wiadomości od lady Carrow ucieszył go jeszcze bardziej niż normalnie. Nie miał za złe kuzynce, że się spóźniła. Taka była prawda, że się nawet tego spodziewał. Jemu jako dżentelmenowi wypadało się pojawić mimo wszystko o wyznaczonym czasie lub nawet lekko przed, co też uczynił. Lubił te okolicę i nie miał problemu z tym, by chwilę na nią poczekać. 
Dopiero słysząc skrzypienie kamyczków pod jej obcasami, odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył znajomą sylwetkę, kierującą się dość szybko i sprawnie w jego kierunku. Uśmiechnął się na jej widok, a słowa, które wypłynęły z jej ust tylko spowodowały, że ten grymas się powiększył. Pozwolił się przytulić, rozkładając delikatnie ramiona. Poczuł znajomy zapach Majesty, a zaraz potem również i jej wymowne spojrzenie na sobie. 
- Akurat dookoła pałacu są dzikie pustkowia, więc nie musisz się o to martwić – odparł, lekko wzruszając ramionami. - Wiesz, że nie mam dobrych kontaktów z przedstawicielkami twojej płci. Zresztą dlaczego miałbym mieć skoro w rodzinie są jedyne godne uwagi? – spytał retorycznie, posyłając ciepłe spojrzenie kuzynce. Piękna twarz Majesty rozjaśniała kolejnym szerokim uśmiechem, a oczy zamieniły się w dwa półksiężyce. Zaraz po tym dość czułym powitaniu, Morgoth ruszył wolno do przodu w celu obejścia jeziora – często tak robili. Długie spacery może i czasem nużyły, jednak gdy miało się odpowiednie towarzystwo nigdy nie liczyło się czasu. A na pewno nie robił tego Morgoth w towarzystwie Majesty. Nie pozostając długo w ciszy, z panną Carrow u boku było to w sumie niemożliwe, Yaxley podjął temat, który dla nich obojga był bezpieczny i na pewno nie wkraczający na sferę dość delikatną:
- Jak tam twoja kariera? Muszę przyznać, że ostatnio na torze byłem przelotnie na początku zeszłego miesiąca. Mam nadzieję, że nie dorobiłaś się jakichś nowych blizn.
Cóż... On się dorobił. Najwidoczniej mieli o wiele więcej wspólnego niż na pierwszy rzut oka można było powiedzieć



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]11.09.16 13:56
Spojrzała na Morgotha z miną, która wyrażała jednocześnie dezaprobatę dla jego słów i niedowierzanie. Mógł mówić i sądzić wiele, ale ostatecznie był młodym szlachcicem, dodatkowo prezentującym się nad wyraz dobrze. Majesty nigdy nie mogła zrozumieć jego braku zainteresowania tak przyziemnymi i przyjemnymi sprawami jak... Na przykład flirty z osobami przeciwnej płci? Albo kółeczka adoracji na sabatach, które Majesty wręcz uwielbiała wokół siebie tworzyć.
- Kwestia kontaktów to jedna sprawa, a ogólne zainteresowanie twoją osobą to druga - odparła, również wzruszając ramionami, następnie łapiąc mężczyznę za ramię. - Ale powiem ci, kuzynie, że ja też niespecjalnie potrafię rozmawiać z kobietami... Zawsze kończy się na uszczypliwościach, panie to straszne złośnice - stwierdziła z udawaną goryczą, a na jego uwagę o pięknych kobietach w ich rodzinie jedynie się zaśmiała. Panna Carrow miała wyjątkowo wysokie poczucie własnej wartości, ale rzadko kiedy mówiła lub reagowała na uwagi o swoim wyglądzie. Zachowywała komplementy dla siebie, w przeciwieństwie do wielu kobiet, które - głównie w damskim gronie - potrafiły odbierać sobie to, że ktoś je pochwalił, stwierdzając, że przecież tak nie jest, jednocześnie oczekując kolejnej salwy komplementów.
Pozwoliła się poprowadzić wzdłuż brzegu jeziora, a nierówny teren niespecjalnie jej przeszkadzał. Nikt w rodzinie nigdy nie obchodził się z Majesty jak z jajkiem, nie była niczyim oczkiem w głowie, dlatego nie weszło jej w krew marudzenie czy szukanie problemów tam, gdzie ich nie było. Całkiem interesująca kwestia - najwyraźniej większość osób w rodzie Carrow dostawała szybką lekcję życia, gdy w wieku czterech lat spadali boleśnie z konia. A skoro o koniach mowach, Morgoth poruszył kwestię, o której Majesty mogłaby mówić godzinami, ale... Tym razem nie miała zbyt wiele do powiedzenia.
- Mam wrażenie, że dopadła mnie rutyna. Trening, dom, trening, zawody, znowu dom... Nawet żadnych blizn się ostatnio nie mogę nabawić - mruknęła, wyraźnie niepocieszona, uśmiechając się w lekko wymuszony sposób. Próbowała ostatnio znajdować sobie rozrywkę, ale... Coś jej nie wychodziło.


Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3556-w-budowie-majesty-carrow#62807 https://www.morsmordre.net/t3651-cayenne#66372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-north-yorkshire-dwor-carrowow https://www.morsmordre.net/t3994-majesty-carrow
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]11.09.16 20:56
Widząc jej spojrzenie, uśmiechnął się ponownie pod nosem i przeniósł uwagę na taflę jeziora, która drgnęła niezauważenie przy brzegu trącona silniejszym podmuchem wiatru. Miała rację. Nie interesowało go zabawianie kobiet i zdobywanie ich względów. Jedyną kobietę nie będącą częścią rodziny, którą miał kiedykolwiek obdarzyć czymś więcej niż jednym komplementem czy krótkim spojrzeniem, była jego przyszła żona. W porównaniu z innymi szlachcicami nie potrzebował wianuszka adoratorek, którym ci dość łatwo łamali serca. Nie wiedział w tym nic godnego arystokraty, a jedynie kiepską, okrutną rozrywkę czyimiś uczuciami. Postępujący tak mężczyźni jak i kobiety nie zasługiwali na jego szacunek. 
- Dobrze, że to zainteresowanie nie obchodzi zbyt wielu osób.
Nie lubił, gdy uwaga była zwrócona na niego. Dlatego wolał zostawić ten temat, chociaż wiedział, że Majesty nie odpuści tak łatwo. Zawsze miała o wiele za wysokie mniemanie o jego osobie. Czując jej bliskość przy swoim boku, poczuł się tak jak wtedy gdy mieli po kilka lat i wmieszali się w kłopoty zainicjowane oczywiście przez Majesty. Tak łatwo podsuwała mu swoje pomysły, a on przyjmował je z lekkim przymrużeniem oka przez wzgląd na ich relacje. Zastanawiał się czy o tym wiedziała. 
- Dobrze, że ty nie jesteś taka jak te wszystkie złośnice - odpowiedział, chociaż końcówka jego wypowiedzi została zagłuszona przez lekki śmiech. Żałował, że każda napotkana przez niego kobieta nie była taka jak panna Carrow. Jednak wiedział, że zrobiłoby to ją jedną z wielu. A Majesty był pisany zupełnie inny los. - Może to i lepiej? Adrien pewnie dziękuje za każdy taki rutynowy dzień - zauważył, wspominając starszego kuzyna. To było zaskakujące. Nigdy nie miał bliższych kontaktów z tym człowiekiem, chociaż tak wiele łączyło go z jego siostrą. Taka jednak była istota rodziny - nie każdy był sobie bliski. - Mam nadzieję, że u niego wszystko w porządku....



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]26.09.16 2:15
Przewróciła oczami na uwagę Morgotha o zainteresowaniu. Kompletnie się z nim nie zgadzałam. W oczach Majesty, lord Yaxley był ideałem, który zwyczajnie nie wdział w sobie potencjału, który był dla Carrow wręcz oczywisty. Właściwie to prawie wszystkich mężczyzn w swojej rodzinie traktowała w taki sposób - postrzegając ich za ideały i wzory do naśladowania.
- Nie rozumiem, co to niby znaczy "nie obchodzi zbyt wielu osób", kochany kuzynie? Chyba musisz mi przybliżyć swój tok rozumowania... - stwierdziła najsłodszym i najbardziej niewinnym tonem, na jaki było ją stać. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej sugestie tak mocno mogą działać na Morgotha - ewentualnie udawała przed samą sobą, że tego nie zauważa, by zachować czystość własnego sumienia. Przecież nie byłaby w stanie wykorzystywać rodzinę do swoich niecnych celów - czy to w wieku lat pięciu, czy dwudziestu pięciu!
To wszystko nie zmieniało faktu, że czuła się przy swoim ulubionym kuzynie bardzo bezpiecznie. I wyjątkowo swobodnie, chociaż w ostatnim czasie miała wrażenie, że jest to coraz częstsze zjawisko w jej życiu.
- Czasami próbuję, ale nie umiem utrzymać aż tak poważnej miny przez dłuższy czas - potwierdziła jego słowa ze śmiechem, rozglądając się po spokojnej okolicy. W głębi duszy nie życzyła żadnemu poważnemu kawalerowi z dobrego domu tak niesfornej narzeczonej, jaką mogłaby być ona sama. Przy Morgocie widziała raczej delikatną i elegancką panienkę, a nie wściekłego szarlatana, który nie ma ochoty w żaden sposób spełniać się w swojej roli. I może pachniało to hipokryzją, ale Majesty doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ktoś w przyszłości nie będzie miał z nią zbyt... Łatwo.
- Mój cudowny brat już i tak ma za dużo problemów na głowie w związku z zamążpójściem Inary... Na całe szczęście nestor nie rzuca żadnymi pomysłami odnośnie mojej osoby - stwierdziła już mniej pozytywnie, z lekko skawszoną miną, jakby bała się tego, że gdy wypowie te słowa na głos, to nagle cały świat zwróci się przeciwko niej, a po powrocie do domu rodzina przedstawi jej nowego narzeczonego. Najwyraźniej była wyjątkowo przesądna i wolała nie wypowiadać swoich życzeń na głos. No, ewentualnie przy Morgocie.
No bo przecież młoda Carrow wolała flirtować bez zobowiązań i ścigać się bez ograniczeń niż potulnie siedzieć i spełniać oczekiwania męża. Ewentualnie w ostatnim czasie odnajdywała naprawdę niespotykaną wcześniej przyjemność w spotykaniu się z Travisem, ale nie pozwalała sobie na jakieś odważniejsze wyobrażenia na ten temat, bojąc się konsekwencji, jaką mogłoby nieść ujawnienie tej znajomości. Nie chciała pozwolić sobie na zamieszanie w głowie.
Tylko, że jakoś ciężko jej to wychodziło.
- Co do mojego brata, mam wrażenie, że ślub Inary go bardzo trapi. Chyba nic na to nie można poradzić... - stwierdziła w zamyśleniu, wzruszając ramionami. Nawet Adrien musiał kiedyś wypuścić swoją ptaszynę z gniazda. - A co do ich ślubu, znalazłeś już partnerkę? Koniecznie muszę wiedzieć jako pierwsza!


Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3556-w-budowie-majesty-carrow#62807 https://www.morsmordre.net/t3651-cayenne#66372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-north-yorkshire-dwor-carrowow https://www.morsmordre.net/t3994-majesty-carrow
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]27.09.16 19:11
- Mój tok rozumowania pochodzi z obserwacji i doświadczeń. Zbyt dużo i zbyt mało rzeczy składa się w jedną całość. Dla ułatwienia potrzebowalibyśmy jedynie paru osób z naszej socjety i spytały ich o zdanie - odparł, nieznaczenie wzruszając ramionami i przypominając sobie, że był to zły nawyk. Morgoth był podatny na jej sugestie, nie dało się ukryć, ale nie dał się wykorzystywać w żaden sposób. Miał słabość do kochanej kuzynki, jednak pozwalanie jej na wszystko nie leżało w jego gestii. Istniały granice rozsądku i jeśli ktokolwiek je miał tak silne jak Yaxley, był niewątpliwie człowiekiem, który zasługiwał na jego szacunek. Sam nie wiedział dlaczego pomyślał o ojcu. O ojcu, którego darzył największym szacunkiem ze wszystkich ludzi. Leon Vasilas okazał się nie tylko silnym rodzicem, ale również i odpowiedzialnym nestorem, który od początku dni przejęcia tego stanowiska prężnie działał na korzyść rodu. Strach i szacunek, który wzbudzał równoważyły się i najwidoczniej nigdy nie miało to ulec zmianie. Potrafił dowodzić, wydawać rozkazy, negocjować lub właściwie stawiać warunki. Nigdy nie posunąłby się jednak do oddania córki dla wyższego dobra. Pomimo szorstkości kochał swoje dzieci i chciał dla nich dobrze. Z drugiej strony jednak Leia nie wierzyła w coś takiego jak miłość małżeńska podobnie jak jej brat. Widzieli to uczucie między swoimi rodzicami, chociaż nigdy nie oczekiwali, nie nastawiali się, nie myśleli nawet, by samemu dostać coś podobnego w przyszłości. Morgoth miał przedłużyć ród, a Leia zostać dobrą żoną spełniającą oczekiwania i wybijającą się poza wszelkie schematy typowych arystokratek. Byli, mieli być idealnymi przedstawicielami swojej rodziny. Pomimo tych chwil oddechu na przykład z Majesty, Morgoth dalej był tym samym człowiekiem co zawsze. Niedostępnym, chłodnym i zdecydowanie odmiennym od innych. Jego kuzynka znała go od innej strony i dlatego nie rozumiała dlaczego mówił o tym niezainteresowaniu. On do niedawna również pozostawał bierny na te sprawy. Przecież od małego wiedział, że żonę wyznaczy mu nestor i rodzice. Teraz był nim ten sam człowiek, na którego Morgoth miał wpływ.
- Majesty... - mruknął, kręcąc głową na jej słowa. - Naciesz się tym czasem. Niedługo pewnie znajdę się na twoim ślubie - dodał, dorzucając ostatnie zdanie, by lekko się z nią przekomarzać. Gdyby wiedział o jej flircie z Travisem, zapewne by zmarszczył brwi i stwierdził, żeby nie powtórzyła błędu Rosalie. Oczywiście że nie miał nic do lorda Greengrassa. Chodziło jednak o zasady. Temat płynnie zszedł na temat ślubu Inary. - Dziwisz się? - spytał szczerze zaskoczony. - Na jego miejscu też bym się martwił. Zaskoczeniem było, że zgodził się na ten ślub z Nottem.
Morgoth nigdy nie ukrywał swojej niechęci do tej rodziny. Był tradycjonalistą i jeśli już miał, zadawał się z wybitnymi przedstawicielami rodów, z którymi Yaxley'owie mieli negatywne stosunki. Zaraz jednak Majesty zmieniła tok rozmowy na zupełnie inne tory. Słysząc jej podekscytowanie, młody opiekun smoków uśmiechnął się jedynie, przenosząc spojrzenie na moment na jezioro.
- Obiecuję, że jeśli się... - Zgodzi? - Znajdzie, będziesz wiedziała pierwsza. Rozumiem, że jeśli zadałaś to pytanie, chcesz żebym ciebie spytał o to samo?
Posłał kuzynce jednoznaczne spojrzenie. Zawiał lekki wiatr zapowiadający nadchodzący deszcz.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]11.10.16 0:10
- Specjalnie dla ciebie zapytam kilku uroczych dam jakie jest ich zdanie, oczywiście przy najbliższej okazji. Na jakimś balu czy sabacie, tam po kilku kieliszkach każdy jest bardziej skory do otwartej rozmowy - stwierdziła pewna swojej racji, całkowicie przekonana, że z pewnością każda lady byłaby Morgothem zachwycona. Bo przecież sama Majesty była, a skoro ona była, to przecież każdy już musiał być.
Co do szlacheckich miłości, bardzo długo miała takie samo zdanie co Yaxley. Nestor decydował o całym życiu każdego młodego szlachetnie urodzonego człowieka swojego rodu i ten oto człowiek miał wypełnić swój obowiązek najlepiej jak umiał - bez marudzenia czy kręcenia nosem. A przecież nie chodziło o piękne wnętrze, wiek czy wygląd, nestorzy kierowali się głównie korzyściami, jakie mogły takie małżeństwa przynieść. Nie było sensu skamleć, nie było sensu kwilić i płakać w poduszkę...
I wszystko dalej byłoby w porządku, gdyby nie... Inara. Inara i jej wybór - bo przecież wybrała Percivala i pragnęła z nim być, nikt jej do niczego nie zmuszał. Cały światopogląd Majesty legł w gruzach. I o ile uciekała od tematu małżeństwa najmocniej jak mogła, tak pozwalała sobie od czasu do czasu odważnie wyobrazić jak to by można było być szczęśliwym, przynajmniej w tej kwestii.
- Chyba oszalałeś... - mruknęła, autentycznie wystraszoną wizją rychłego zamążpójścia, kopiąc butem na odstresowanie mały kamyczek. Nie potrafiła się przyznać, nawet Morgothowi, do spotkań (zaraz tam flirtów!) z jego kolegą z pracy, ale pewne rzeczy powinny po prostu zostawać tajemnicą dwójki ludzi. - Osobiście nic do Nottów nie mam, chociaż... Są rzeczywiście nieco specyficzni, jeśli o to ci chodzi - rzuciła w stronę Yaxleya, zerkając na niego kątem oka. Całkiem nieźle znała Nicholasa, głównie z powodu niewinnego, młodocianego flirtu, ale w obecnej chwili była tak zażenowana tą "miłosną" historią, że starała się ją jak najskuteczniej wyrzucić z głowy.
- Jeśli tym razem nie pójdę z osobą wybraną przez rodzicielkę, to z pewnością cię o tym poinformuję - stwierdziła z uśmiechem, starając się nie dopuścić do jakichkolwiek wątpliwości swojego rozmówcy. - Chyba nie mamy za dużo szczęścia z pogodą...


Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3556-w-budowie-majesty-carrow#62807 https://www.morsmordre.net/t3651-cayenne#66372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-north-yorkshire-dwor-carrowow https://www.morsmordre.net/t3994-majesty-carrow
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]12.10.16 20:05
- Nie każdy postrzega świat w ten sam sposób co ty, Majesty - odparł, kończąc tym samym temat. Który nawiasem mówiąc zdecydowanie go nie interesował, ale skoro jego kuzynka tak chciała, nie zamierzał jej tego zabronić. I tak miała o tym zapomnieć po powrocie do domu, więc nie martwił się o to. Jakby w ogóle było to czymś wartym uwagi... Jego kuzynka była wspaniałą przedstawicielką swojej płci, ale czasem wydawało mu się, że kompletnie nie potrafiła odnaleźć się w prawdziwym świecie. Może trochę racji w tym było, choćby patrząc przez pryzmat opinii o jego osobie krążącej dookoła socjety arystokratów. I chociaż Morgotha nie interesowały ich zdania, wiedział, że musiały się różnić od wyobrażenia panny Carrow.
Nie znał sytuacji Inary. Nie rozmawiał ze swoim starszym kuzynem już długi czas i nie widział takiej potrzeby. Adrien również nie palił się do utrzymywania bliższych relacji z młodszym i innym poglądowo Yaxley'em, chociaż tematy polityczne nigdy nie były poruszane poza pałacem w Fenland i dotyczyły jedynie jego mieszkańców. Chociaż żyjąc w dość zamkniętej społeczności arystokratycznej socjety i mając ojca za nestora, nie można było nie usłyszeć gadania wysoko urodzonych, którzy ku utrapieniu Morgo uwielbiali obgadywać innych. Na razie jeszcze nie myślał o szukaniu odpowiedniej narzeczonej. Był młody, ale najwidoczniej wszyscy chcieli jego szybkiego ślubu. Jednak czy naprawdę Morgoth o tym nie myślał? Przynajmniej podświadomie?
Nie skomentował słów kuzynki, zostawiając je samym sobie. Po prostu szli, a on wsłuchiwał się w głos Majesty. Zatrzymali się w pewnym momencie, a blondyn znowu zerknął na niebo.
- Zanosi się na deszcz - mruknął, po czym spojrzał na kuzynkę i posłał jej ciepły uśmiech:
- Lepiej już wracajmy.

|zt



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]04.11.16 13:23
Nie spodobała jej się uwaga Morgotha. Nie żeby się obrażała o takie rzeczy, ale powiedział to w taki sposób, jakby Majesty była małym dzieckiem, które nie rozumie takich podstaw. Tyle, że jej kuzyn zwyczajnie się mylił i chciał ją spławić - a to się przecież nie godziło!
- Jak sobie chcesz, ale wiedz, że się z tobą nie zgadzam - stwierdziła ponuro, z udawaną goryczą, by już chwilę później zaserwować Morgothowi najszerszy uśmiech na jaki było ją w tym momencie stać.
Carrow postanowiła dać kuzynowi pomilczeć. Nie zawsze trzeba było prowadzić zażartą dyskusję, prawda? Czasami sama obecność dawała już wiele, nie każdy potrzebował rozmawiać od rana do wieczora. Nawet nie Majesty.
Dlatego wtuliła się w ramię Morgotha, najzwyczajniej w świecie spacerując z nim przy brzegu jeziora. Nieszczęście chciało, że rzeczywiście zbierało się na deszcz, a może i burzę. Za tą drugą Majesty nie przepadała, nawet stojąc twardo na ziemi, bez aetonana, który mógłby się spłoszyć.
Nie miała też ochoty na dalsze dyskusje o ślubach i narzeczeństwach, jej dzienny limit również się skończył, a sama wizja zamążpójścia nagle gęstą zawiesiła się nad jej głową.
- Tak, wracajmy.

zt


Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3556-w-budowie-majesty-carrow#62807 https://www.morsmordre.net/t3651-cayenne#66372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-north-yorkshire-dwor-carrowow https://www.morsmordre.net/t3994-majesty-carrow
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]16.01.17 15:39
20 kwietnia

Wraz z kolejnym kartkami zerwanymi z magicznego kalendarza, kwietniowe powietrze tężało coraz bardziej, pulsując ciepłem, zapachem oraz kolorami. Barwy już na dobre przegryzły się z przyrodą, malując ją niestrudzenie w intensywniejsze odcienie, sygnalizując powrót rześkiej, świeżej Natury. Asterionowi brakowało tej bliskości z nieożywioną postacią Demeter i chociaż w ciasnym, zakurzonym wnętrzu małego sklepiku był naprawdę szczęśliwy i czuł, że ma wszystko (jeśli tylko mógł przesunąć palcami po gładkiej dłoni Deirdre), to oddychając pełną piersią wśród baśniowego krajobrazu doznawał nagłego olśnienia, że owszem, istnieje coś wspanialszego, coś, co wyszarpie westchnięcie zachwytu nawet z gardła najbardziej ignoranckiego prostaka.
Irlandia została hojnie obdarowana przez bogów, a Demeter czyniła ją jeszcze piękniejszą, w każdym kolejnym spektaklu ożywionej przyrody, szepczących traw i szumiących liści, jak co roku wyrażając swoją radość po powrocie córki z krainy umarłych. Asterion jednak miał wrażenie, że czyniła to inaczej niż zazwyczaj. Pełniej, majestatyczniej, z większą doniosłością, jakby szykowała krajobraz na dokonanie się wielkiej uroczystości. Może mylnie odczytał znaki, może niewłaściwie zinterpretował wolę bogów, ale brał ten naturalny rozkwit za dobrą monetę, przychylną wróżbę, za łagodny omen, wieszczący mu wszelkie powodzenie.
Niegdyś tak przecież tłumaczono klęski - gniewem skierowanym w kierunku śmiertelników z wyżyn Olimpu. Valhakis nie spotkał się z gromami, nie dotknęły go pioruny, na szerokim parapecie w jego sypialni nie czyhał Tanatos, by chyłkiem porwać go i ukrócić ziemski żywot. Fortuna uśmiechała się doń szeroko, Eros również mu sprzyjał, więc czyż na ten gest bogini Demeter nie powinien się jej odkłonić?
Nie brakowało mu buty, by przyjąć ten hołd wyniosłym uśmiechem i cieszyć się zasłużonymi honorami: ciężko pracował przez całe życie na ten szczególny dzień i... miał prawo uważać, że ta urzekająca aura po prostu mu się należy? Asterion jednak pokornie dziękował i napełniony pewnością - nie ściągnął na siebie fatum, a pieśni chóru brzmiały wdzięcznie, delikatnie, łagodnie - zapraszał Deirdre na kolejną romantyczną schadzkę, tym razem inną, tym razem jeszcze bardziej wyjątkową.
W zadziwiająco prozaicznej scenerii. Leśna głusza, spokojne jezioro o fosforyzujących kręgach, ubogie wybrzeże, czyste niebo. Prymitywne, surowe piękno, ascetyzm, niemalże pustelnicza wersja estetycznych wrażeń, jakie mógłby dostarczyć Deirdre.
Wiedział, że ją nudzi.
Eleganckie restauracje i kolacje, drogie alkohole sączone w luksusowych lokalach, teatralne premiery i wystawy sztuki. Nie tego jej brakowało i nie tylko te drobnostki, jakimi raczył ją dotąd, pragnął zapewnić Miu. Nie przejawiał efektywnego romantyzmu, trzymając ją za rękę i spacerując po wąskim brzegu. Nie prawił komplementów, które powtarzane do znużenia musiały ją męczyć. Od dłuższego czasu pozwalał im milczeć, o wiele więcej przekazując w gestach, jakimi ją otaczał. Kciukiem gładził przelotnie wierzch jej dłoni, wyswobadzając się z tego uścisku wyłącznie na jeden moment - otaczał ją swoim płaszczem, zupełnie jak pamiętnej marcowej nocy - od jeziora bił przenikliwy chłód, wstrząsający nawet i samym Asterionem. Cóż więc musiała czuć Dei, w eleganckiej sukni, która sprawiała, że mimo usilnych chęci nie potrafił oderwać od niej wzroku?
Bukiet orchidei pojawił się w jego ręce i już nie krył swych zamiarów, że znowu zamierza ją czymś obdarować. Obsypać kwiatami, by wiedziała, że jest najważniejsza. By czuła się adorowana. Rozpieszczał ją, przyzwyczajał do najlepszego traktowania, ale... nie sądził, by cokolwiek miało się zmienić. Chciał ją zdobywać cały czas, od nowa i bez końca.
-Deirdre - szepnął cicho, po czym wskazał dłonią kołyszącą się na tafli jeziora niewielką łódkę, prosty wehikuł, do którego napędzenia wystarczyła siła mięśni. Zaprosił gestem, by usiadła, po czym metodycznie zaczął wiosłować, coraz bardziej oddalając się od brzegu.




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]17.01.17 22:07
Przeczuwała, że to stanie się dzisiaj.
Może zauważyła to w ruchu gwiazd, może uwierzyła w słowa przepowiedni, może obliczyła to zgodnie z fazami Księżyca, a może po prostu kobieca intuicja poinformowała ją o tym podekscytowanym szeptem. Kobiety wyczuwały przecież, gdy mężczyzna tracił dla nich głowę, a niedługo po tej iluzorycznej dekapitacji następował kolejny akt dramatu, tym razem skupiający się na kończynie. Gładkiej, bladej, smukłej; na drobnej dłoni, na szczupłym palcu, na którym zakwitnąć miał dowód miłości. Dowód koniecznie szaleńczo drogi, błyszczący, powiadamiający wszem i wobec, że nosicielka klejnotu niedługo wstąpi w związek małżeński. Uprzedmiotowienie w najsłodszym tego słowa znaczeniu, wyczekiwane przez wdzięczące się panienki od momentu przekroczenia umownej dorosłości, a nawet długo wcześniej, gdy niańki, matki i opiekunki zatruwały umysły dziewczynek jedyną słuszną wizją szczęścia. U boku mężczyzny, swego pana i władcy, najpierw narzeczonego a potem męża. Upadlająca, lecz odpowiednia dla większości kobiet przyszłość, jaką Deirdre uważała za zbyt banalną, odcinając się wysokim murem od nie aż tak odległych wspomnień. Błękitne oczy Apollinare'a, wpatrzone w nią z przejmującą powagą, delikatna dłoń artysty obejmująca jej nadgarstek, lśniący diament w oprawie ze starego srebra, błyszczący przy każdym ruchu. Przeklęty kwiecień; miesiąc okrutnego zmartwychwstania, powrotu duchów, które chciałaby widzieć skute łańcuchami, potępione na wieki, nieprzeszkadzające w jej nowym życiu.
Paradoksalnie związanym także i z nowym mężczyzną, prowadzącym ją nieco zabłoconą, leśną ścieżką, gdzieś w irlandzkim lesie. On także miał stać się pomocą, zabezpieczeniem, narzędziem. Narzeczonym, przyrzeczonym wyłącznie jej, mającym spełniać jej niewypowiedziane zachcianki, gwarantującym stabilną przystań - na wszelki wypadek. Naprawdę wyczekiwała momentu zaręczyn, lecz nie dlatego, by oddać się we władanie Asterionowi, a wręcz przeciwnie, by móc zawładnąć nim do końca. Nie musiała rzucać na niego Imperiusa - przynajmniej na razie - bowiem spełniał postawione wymagania co do joty. Miłość stanowiła najdoskonalsze zaklęcie, najtrwalszy narkotyk, najwytrzymalszą a przy tym niewidoczną smycz, mającą zatrzasnąć się tego wieczoru na szyi Valhakisa ostatecznie. Może z mniejszym trzaskiem niż później, na ślubnym kobiercu, ale Deirdre nie narzekała na brak wrażeń, będąc wyraźnie zadowolona, wręcz zrelaksowana, co zdarzało się ostatnio rzadko.
Specyficzne miejsce spotkania naprawdę się jej podobało i nawet niedostosowanie ubioru - dół długiej sukni całkiem przemókł od wieczornej rosy i wilgotnych traw - nie było w stanie wyprowadzić ją ze stanu...ukontentowania. Karmiła się radością i powagą Asteriona, karmiła się dopełnieniem planu, karmiła się spokojem tej chłodnej nocy, nie ukrywając jednak lekkiego zdziwienia, gdy znaleźli się na brzegu jeziora. Pierwsze gwiazdy odbijały się od spokojnej tafli, wiał lekki wiatr, tak potężnie przesycony aromatem wiosny, że aż zakręciło się jej w głowie. Oparła się mocniej o ramię mężczyzny, wdychając ten słodki zapach wilgoci i świeżości.
- To bezpieczne? - spytała tylko z lekkim powątpiewaniem, patrząc na chyboczącą się przy prowizorycznym pomoście łódkę. Nie udawała - robiła to tylko wtedy, gdy naprawdę musiała - a wizja wpadnięcia do chłodnej wody na odludziu trochę ją dekoncentrowała, ale i tak podążyła za mężczyzną i zgrabnie wsiadła do łódki, na przeciwko Asteriona, ściślej otulając ramiona ofiarowanym jej płaszczem. Rozsądna zagrywka; mogła teraz uważnie obserwować napinające się pod wpływem pracy fizycznej ręce mężczyzny, umięśnione przedramiona, siatkę żył i męskich zgrubień. Uśmiechała się do Valhakisa lekko a oczy jej błyszczały. - Skąd pewność, że nie boję się wody? - zagadnęła żartobliwie, prostując nogi; suknia odsłoniła lewą łydkę, wręcz białą w mrocznej, wieczornej aurze, lecz nawet tego nie zauważyła, wpatrzona wyłącznie w Asteriona. W cały jej świat. Tak, musiała powtarzać w głowie ten romantyczny frazes tak długo, aż wypowiedzenie tych słów zabrzmi bez najmniejszego fałszu.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]19.01.17 13:15
Prozaiczny symbol już niedługo miał uczynić Deirdre jego. Jego własnością, jego wizytówką, jego ozdobą, którą mógłby się pochwalić wśród nielicznego, acz starannie dobranego grona znajomych. Błąd.
Nie rozpatrywał dalekosiężnych planów w koncepcji płynących wartkim nurtem płytkich korzyści z rzeczywistego posiadania (i dysponowania?) kobiecą istotą, uporczywie obstając przy zdroworozsądkowym spojrzeniu na ich partnerstwo. Nic, zupełnie nic nie musiało, ani miało się zmieniać; czyż nie czuł się przy niej absolutnie szczęśliwy już teraz? Wyjątkiem uczyni Miu wyłącznie klejnot, który za niedługo zalśni na jej dłoni, pierścień obietnicy oraz gwarancja uczucia, jakim ją darzył. Pełnego, niezachwianego, dość niezrozumiałego - szczególnie dla prostodusznego Asteriona. Serce gorączkowo bijące w klatce piersiowej, szybki puls i szum w głowie: te objawy początkowo przerażały, lecz gdy do nich nawykł, błyskawicznie się uzależnił. Nie mógł stronić od przyjemności, serwowanej mu nad wyraz umiejętnie, by jeszcze bardziej pobudzić apetyt mężczyzny. Był jednak wyjątkowo cierpliwy, spokojnie znosząc jednostajny upływ czasu, zmieniający zimowe śniegi we wczesnowiosenne roztopy oraz (od niedawna) przynoszący wilgotnej ziemi pierwsze tak ciepłe promienie słońca. Mierzył go inaczej.
Skracaniem dystansu, uważniejszymi spojrzeniami, rzucanymi znad smukłego kieliszka z ziołowym laudanum, niefrasobliwym dotykiem bladej, gładkiej dłoni. Zachęcającym uśmiechem, coraz to odważniejszymi sukniami, pocałunkami składanymi na jego wąskich wargach, staraniem. Była tym bardziej wyjątkowa, umiejąc w najprostszy ze sposobów odwzajemnić uczucie Asteriona; rozkwitające coraz silniej i coraz potężniej, wykraczając poza standardowe ramy zachwytu nad młodziutką i powabną kochanką. Kochał ją, tak po prostu, zwyczajnie, najpierw samą Dei, dopiero w dalszej kolejności jej ciało, nadal pozostające przecież dla niego tajemnicą. Nie brakowało mu erotycznych uniesień, nie dla nich zamierzał już wkrótce wsunąć na smukły, szczupły palec zaręczynowy pierścionek - pragnął takiego oznaczenia, ale tylko dla Miu. Wystarczyło, by ona wiedziała, że stała się punktem orbitującym w epicentrum wszechświata, że Valhakis klęka przed nią z czystymi zamiarami stworzenia z nią więzi jeszcze trwalszej, niż obecna. Gdzie będzie mogła nazywać się jego żoną, a on nie krępowany zupełnie żadnymi obyczajami będzie z kolei mógł spełniać każde jej życzenie.
Chciał ją oglądać w każdym wydaniu: radosnej, spełnionej, szczęśliwej, beztroskiej, ale i również zmęczonej, sfrustrowanej i niezadowolonej. Zasypiać i budzić się koło niej, móc obserwować, jak rozczesuje swoje jedwabiste włosy, trwać przy niej w najbanalniejszych na świecie sytuacjach. Fantazje nieśmiałego mężczyzny, bojącego się zwerbalizować swoje marzenia... a także przyznać się do innych, znacznie śmielszych, czających się mimowolnie gdzieś z tyłu umysłu, wypełnionego pięknymi obrazami sielankowej przyszłości. Dziwne, że prawie zapominał w tych planach o sobie, pośrodku umieszczając Deirdre, a siebie cieniami dodając gdzieś przy samym brzegu. Jego Miu, jego muza, jego partnerka, jego narzeczona. Najważniejsza i obdarzana największym uczuciem, starannie wydestylowanym i płynącym wprost z silnego serca, już na sam jej widok reagującego niekiełznaną radością i szaleńczymi, mocnymi uderzeniami wyłączonymi ze swego spokojnego rytmu.
Otulając ją płaszczem, drżał. Z zimna, z podekscytowania, ze zwyczajnej miłej chwili spędzonej wraz z ukochaną w romantycznej scenerii zielonej, irlandzkiej doliny oraz zbiegu dwóch ogromnych jezior. Dość niebezpiecznych: łódka się zakołysała, gdy tylko Dei postawiła tam stopę, lecz już po chwili uspokoiła się, bezszelestnie tnąc powierzchnię wody. Asterion zdecydowanie obracał wiosłami, wprawiając w ruch tę łupinkę; fizyczna praca nieco zmniejszyła dyskomfort bijący z chłodnego powietrza, który zniknął już całkowicie za czułym spojrzeniem Deirdre.
-Przy mnie nie musisz się niczego bać - odparł, nieco prawdziwie, nieco ironicznie, przyprawiając bohaterskie wyznanie szczyptą opiekuńczości oraz garścią humoru - ale na wszelki wypadek nie wychylaj się za burtę - poradził poważnie, umieszczając wiosła w dulkach i sięgając po jej dłonie. Kątem oka dostrzegł wyłaniającą się spod ciemnej tkaniny jasną, szczupłą nogę, odsłoniętą niemoralnie aż do samej łydki. Odetchnął głęboko, licząc że zagłuszą go inne odgłosy: falowanie wody, gdzieś z oddali dobiegało huczenie sowy, szmery traw porastających dolinę, szum wiatru poruszającego gałęziami starych drzew. Wrastający sierp księżyca rzucał na nich koślawe, tajemnicze, srebrne światło, które sprawiało, że Deirdre wyglądała nieco nierzeczywiście. Zarazem pięknie i strasznie, kusząco.
-Chciałbym ci coś obiecać, Deirdre




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]19.01.17 14:17
Łódka płynęła szybko, pewnie, ramiona Asteriona poruszały się z zegarmistrzowską precyzją a wiosła przecinały ciemniejącą taflę jeziora, pozostawiając za sobą niewielkie wiry. Być może kumulujące się gdzieś pod spodem, w głębinie, by obudzić do życia niesamowite poczwary, wysuwające się spod warstw mułu. Lubiła wyobrażać sobie takie rzeczy - niespotykane i obrzydliwe zarazem - rezygnując na dobre z jasnych marzeń o pięknie i spokoju. Rutyna ją gubiła, normalność nudziła; jak mogła widzieć się kiedyś w uporządkowanej biurowej pracy, bez możliwości doświadczenia okrucieństwa świata na własnej skórze? Papierowa władza ciągle kusiła, rząd chylących się głów i szmer pełnych szacunku szeptów nie znikał za mgłą, ale Deirdre wiedziała już, że potrzebuje czegoś więcej. Że zawsze potrzebowała czegoś więcej: dopiero teraz, gdy on otworzył jej oczy, widziała dokładnie szczegóły tego pragnienia. Owszem, oscylującego wokół pojęcia władzy, lecz władzy dosłownej, potężnej, mrocznej, zsyłającej ból i cierpienie.
Wygodniej oparła się o brzeg łodzi, zsuwając prawą rękę poza burtę, muskając taflę wody długimi, białymi palcami. Opuszki palców od razu przemarzły, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało, a igiełki chłodu, przeszywające skórę, pomagały zachować spokój. Nie odrywała jednak wzroku od Asteriona, obdarzając go lekkim uśmiechem. Lubiła go, naprawdę go polubiła, doskonale wpisywał się w wymagania, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że coraz ściślej owija się w zastawioną na niego sieć. Już nie było odwrotu; nawet jeśli zda sobie sprawę z uwięzienia, każdy trzepot w kierunku wolności, zniewoli go jeszcze dokładniej. Egzystował dzięki jej łasce, a Deirdre nie zamierzała - jeszcze - wykazywać się okrucieństwem wobec swej zabawki. Przystojnej, ciepłej, zakochanej bez pamięci. Chłodne kalkulacje pokazywały, że na razie łatwiej będzie pokazać swoją dobrą twarz, tę mroczną, szklaną, zostawiając na bliżej nieokreślone potem.
- Najwyżej mnie uratujesz - odparła cicho, także żartobliwie, przekrzywiając nieco głowę w idealnej pozie rozczulonego zainteresowania. Dobrze wyglądał w tak fizycznej pracy; grecki bóg, heros, nie młodzieniaszek, ale doświadczony wojownik. Jej obrońca, jej mąż, jej urocza marionetka. Pewnie odkładał wiosła, pewnie pochylał się w jej stronę, a ostre rysy śniadej twarzy wyglądały w księżycowym świetle jak wyciosane z kamienia. Żywy pomnik, pamiątka po chwale, jaką obrastał...i jaką jej podaruje, razem z pierścionkiem, swoim sercem, swoimi galeonami, swoim nazwiskiem, swoją złudną ochroną drobnego przedsiębiorcy, szanowanego sąsiada, oddanego ojca. Bezpieczna przystań, alibi doskonałe, i choć Deirdre czuła rosnący niepokój - nie znosiła półśrodków, a wiedziała przecież, że małżeństwo będzie transakcją wiązaną, że będzie musiała oddawać też część siebie, część swojego czasu - to nie wątpiła, że w tej chwili małżeństwo stanowiło jedyną pewną drogę ewakuacyjną. Dlatego tak łatwo udawała niecierpliwość i podekscytowanie, gdy zatrzymywali się na środku jeziora a Asterion pochylał się ku niej, ujmując chłodne dłonie. Wplotła swoje palce - lodowate od wiatru i wody - w jego, buchające gorącem, i pogłębiła tylko uśmiech. - Obiecasz mi, że odstawisz mnie z powrotem na brzeg bez żadnej niespodziewanej kąpieli? - zażartowała, nie chcąc, by sądził, że cokolwiek podejrzewa. Zaśmiała się krótko, cicho, wyciszając radosny dźwięk prosto w jego wąskich ustach, które pocałowała lekko, ujmująco, przesuwając językiem po ostrych zębach i sycąc się spełnionymi przepowiedniami.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 1 z 29 1, 2, 3 ... 15 ... 29  Next

Dolina Glendalough
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach