Wydarzenia


Ekipa forum
Scribbulus - artykuły piśmiennicze
AutorWiadomość
Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]26.03.15 20:13
First topic message reminder :

Scribbulus - artykuły piśmiennicze

★★
Scribbulus to ciasny sklepik z artykułami papierniczymi. Sprawia niegościnne wrażenie z powodu ciemnej, ogołoconej wystawy, lecz kiedy wejdzie się do środka... Czuje się magię, która tak jak wszechobecny kurz przesyca powietrze, starego sprzedawcę, a także klientów, tchnąc w nich dodatkową porcję niezwykłości. W sklepiku można kupić pióra - od najzwyklejszych, gęsich, przez luksusowe orle, aż po nowinki techniczne - samopiszące, samosprawdzające oraz najbardziej pożądane przez studentów Hogwartu: samoodpowiadające. Oprócz tego, dostępny tam jest wybór atramentu (zwykły, kolorowy, zmieniający barwę podczas notowania, pachnący jak ulubione owoce piszącego), ozdobne kałamarze, pergamin (zwykły lub z papieru czerpanego), notesy i eleganckie dzienniki oprawione w smoczą skórę. Scribbulus oferuje ponadto przyciski do papieru, pieczęci (wykonywane na specjalne zlecenie), lak, a nawet takie towary, jak sztuczne łzy... przydatne przy dekorowaniu listu do kochanki.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Scribbulus - artykuły piśmiennicze - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]13.07.17 21:21
Jak harmonijka zwijały się mimiczne zmarszczki na skupionym, poważnym obliczu Magnusa rozświetlonym dygoczącym, słabym promieniem wysokiej, acz dopalającej się świecy. Niesymetryczna krzywa przecinała wąskie wargi, wyginające się lekko ku górze, bruździła głęboką wyrwę w czole, uwydatniała ostre kości policzkowe, zdradliwie barwione wypiekami. Ekscentryczna rozrywka zblazowanego szlachcica nosiła w sobie znamiona drobnego żartu, aczkolwiek nie kładł jeszcze towarzyszącej mu damy pokotem, uroczystą celebrację pozostawiając sobie na później. Nie tyle obchodził się smakiem, ile zamierzał dłużej delektować się niedopowiedzeniami oraz swą nieodpowiedzialnością, zazwyczaj szczelnie opakowaną w tytanowe więzy. Drgał między słowami jak motyl, tuż przed przyszpileniem szpilką o złotej główce - wyczuwając unieruchomienie na wieki? - lecz pewien swej niezależności, kpił z drobnych konwenansów, pławiąc się tym razem w rozkosznej niewiedzy. Ta, którą zazwyczaj tępił ostro, niczym najgorszego rodzaju szkodnika, przysługiwała mu się na tyle, by rad pozwolił obmywać się falami delikatnej fascynacji. Rodzącej się w czystym umyśle od samego początku obyczajowej przygody: nieprawidłowo wygięty nadgarstek oraz nieznacznie zgięta lotka aksamitnego pióra idealnie skupiały rozproszoną uwagę zadumanego arystokraty, naprowadzając niespokojne myśli na rzeczy przyziemne. Proste. Uwiązanie do codzienności mierziło, lecz powroty do świata zwykłych problemów zdawało się Magnusowi przyjemnym spacerem po leśnym poszyciu, gdy pozostałe ścieżki wiodły przez spaloną pustynię. Magiczny atrament wsiąkał w pergamin, pokrywając go wybroczynami pełnymi chwały; był zarazem dumny i obojętny, przywykły do nimbu otaczającego go aureolą za samo istnienie. Niegdyś zawalczył sobie o nie, nie czując się absolutnie złotym dzieckiem, więc mógł łagodnie oceniać skąpaną w tej nieprzejrzystej poświacie kurzu nieznajomej kobiecie, mącącej mu w głowie dłużej, niż przewidywał.
-Jesteś - poprawił ją nonszalancko, nie poświęcając już więcej czasu na dokładniejsze jej oględziny. Upstrzona magiczną farbą szata nie dawała wcale poglądu na to, jaką melodią naprawdę grała dusza, a drobniutka brunetka i takk była dla niego od tej pory szaloną synestezją władczej muzyki Wagnera z ulotnymi kompozycjami bezkształtnych plam Degasa - nieszlifowany talent może rdzewieje, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by na powrót zabłysnął - rzekł, wzruszając lekceważąco ramionami, bo nie poddawał swych racji wątpliwościom, uznając dyskusję za zbędną - i tak idzie o ciebie, nie o produkty - dodał, kończąco, podkreślając marną rolę wytworów szalonych twórców. Skupiał się na ludziach i mimo doceniania rzeczy martwych, swoją atencję kierował gdzie indziej. Ku wysoko zadartym głowom lub przygarbionym ramionom, noszącym znamiona pracy. Tej fizycznej i tej nad sobą, bliskiej Magnusowi, zdolnego do zajeżdżenia samego siebie we własnym, chorobliwym już perfekcjonizmie.
-Nie zaimponujesz mi wiedzą - skonfrontował, ucinając wartki potok słów dobranych najstaranniej, jakby były bukietem kwiatów, który właśnie wyszedł spod zręcznej ręki najlepszej florystki. Już to zrobiłaś, Siofra, nie musisz plątać się dalej, błąkać się po rejonach koneserów, udowadniając kobiecą wrażliwość, wartość, stawiać mi czoła w tej dyskusji, która nie jest przecież uliczną walką na pięści. Promyk inteligencji nie zabijał pociągającej kobiecości, przyciągającej Rowle'a nierówną grawitacją; zrzucał winę na biegun inności, jarzący się dookoła brunetki niespokojną aurą - możesz za to mówić o nieistniejących malarzach, o wymyślonych książkach. O niezamkniętej w szczelnej klatce percepcji też - pozwolił wspaniałomyślnie, przekazując prosty, werbalny komunikat: polubił jej głos. Dźwięczny ton, rozchodzący się falami w zamkniętej przestrzeni, obecnie cały jego, zakleszczony między twardymi półkami a twardym ciałem, blokującym alejkę z jedynym źródłem światła. Nie obchodził go sens, totalnie zatracony w momencie zapomnienia. Ćmienie eleganckiej fajki mijało się z celem, nie zamierzał pozbywać się utrapień unoszących się na powierzchni, właśnie z nich czerpiąc zadziwiającą satysfakcję, kołysaną irracjonalnym niepokojem o właściwe prowadzenie się. Zabawne, bo należał przecież do dumnego rodzaju męskiego, szumnie oznajmiającego światu przywileje oraz należności - a czym była igraszka z obcą panienką, czarowaną w toku wariackiej, egzystencjalnej konwersacji.
-Do zobaczenia - pożegnał się czule, przybliżając się do wątłej sylwetki i dużą dłonią sięgając ku skręconemu, ciemnemu kosmykowi opadającemu niesfornie na ramię. Założył go za ucho domniemanej artystki, swobodnie wyszarpując szarfę zawiązaną w pasie jej sukienki. Lubił trofea, z tym będzie wiązać całkiem przyjemne myśli. O kobiecie, która pobudziła jego wyobraźnię, o kobiecie, z którą zapragnął się upić. Bez konsekwencji, bez złudzeń.

|zt Magnus
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Scribbulus - artykuły piśmiennicze - Page 5 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]15.07.17 3:24
Nie odezwała się ani słowem na jego wtrącenie – nie skonfrontowała poglądów, będąc daleką od uznania ich za swoje własne. W świecie w którym żyli każdy miał jakieś prawa do własnego zdania, największe zaś do zatrzymania go tylko i wyłącznie dla siebie, by niepotrzebnie nie osłabiać nim woli innych. Nie zrobiła tego pewna, że nie zrozumiałby co ma mu do powiedzenia. Nie obrażała go, nie twierdziła że jest na to zbyt trywialny i niepojętny. Wręcz przeciwnie – już jedynie gesty zaskakiwały ją każdorazowo, czyniąc słowom podporę na której te opierały się niczym na najdroższym atłasie ścielącym ich łoża. To ona, chociaż nikt nie powiedział tego na głos, była osobą, która uchodzić mogła za przypadkowo wrzuconego w towarzystwo wozaka. Pomimo to aż kipiała chęcią starcia bezpodstawnej pewności siebie. Ona straciła swoją już dawno temu, wyplenioną przez obowiązek koegzystencji. Nie cierpiała z tego powodu; powolutku kiełkująca samoakceptacja budziła się leniwie, roztaczając w jej głowie woń mokrego futra przemieszaną z ciężkim, kwiatowym dodatkiem paczuli. Była – doskonałe podsumowanie tego, jak na siebie patrzyła i chociaż nie było w tym fałszywej skromności, podświadomie czuła iż nie byłoby to dobrze przyjęte. Dlatego spolegliwie ugryzła się w język nim potrzeba wyprowadzenia towarzysza z błędu w ogóle narodziła się w jej głowie. Była tylko kobietą i jej niezbywalnym prawem był krytycyzm pozwalający jej cicho stać u boku tych, którzy sprawowali rzeczywistą władzę nad historią.
- Nie jest i nigdy nie było to moim celem. – Pochyliła czoło w lekkim, prawie dystyngowanym dygnięciu arystokratki bez rodowodu i wspaniałego łańcucha przodków. Uznawała jego wyższość w tej kwestii, odnajdując się jako nieporadną, wciąż błądzącą po omacku małą dziewczynkę, która decydowała się na operowanie trudnymi stwierdzeniami nie do końca pojmując ich przeznaczenie. Nie musiał jej tego mówić, bo chociaż porażka na tym polu nie miała gorzko-kwaśnego posmaku niedojrzałych owoców, równie długo utrzymywała się na języku. Niczym wspomnienie kłamstwa rozbitego o mur wątpliwości. Jednakże Salome nie kładła po sobie uszu, wycofując się w cień zapomnienia. Chociaż nie udało jej się sięgnąć laurowego wieńca, nie musiała wstydzić się zaszczytnego, drugiego miejsca. Krasomówcze zmagania jakich się podjęła napełniały ją wciąż i od nowa drżącym odczuciem podniecenia i satysfakcji. Były tym, czego brakowało jej po ostatnich konfrontacjach z rzeczywistością, za co wdzięczna była po stokroć. Bajka przędzona złotymi nićmi, które delikatnie osnuwały jej umysł i dla niej była ucieczką. Bardziej trywialną, zmysłową pogonią za białym królikiem, którego do tej pory jej odmawiano.
Jej twarz ponownie rozjaśnił przyjemny, nienachalny uśmiech. Komplement wprawnie skryty pod wypowiedzią nadawał jej nowego, odmiennego charakteru. Gdyby go nie wyłapała, mogłaby się poczuć urażona sprowadzeniem do bajdurzenia. Miała już pewne doświadczenie w bajaniu o nieprawdzie – och- czyżby się zorientował? Czyżby nieumyślnie wepchnęła gdzieś źle splecione słowo, dając jego spostrzegawczości pożywkę dla domysłów? Nie była w stanie przeanalizować wszystkiego. Nie była też nawet bliska skruchy za to, czego właśnie się podejmowała. Po raz wtóry dygnęła lekko głową, nawet nie wprawiając w ruch kolan. Dziękowała za uznanie i nie wymagało to z jej strony ani jednego, zbędnego już słowa.
Zbyt późno zauważyła zmianę w otoczeniu. Skurczenie się odległości jaka ich dzieliła było płynne i naturalne, zupełnie jakby dążyli do tego przez całą swoją krótką, uprzejmą rozmowę. Pomimo jednak iskierki nieracjonalnego zaufania jakim obdarzyła Magnusa, spięła się cała gdy ten sięgnął ręką ku jej sylwetce. Nie było tego na pierwszy rzut oka widać. Nie sposób bowiem odgadnąć o czym myśli zaklęta w kamień statuetka. To w jej oczach, w jej spłoszonym spojrzeniu czaiła się cała feeria obaw, niemej paniki i nawracających wspomnień. Był mężczyzną i był stanowczo zbyt blisko. Blisko na tyle, na ile nie mógł sobie pozwolić nikt wcześniej, nikt później i nikt w chwili obecnej – nawet on. Wstrzymała oddech, jej zamierająca w bezruchu pierś nie poddała się nawet drżeniu, jakie objęło jej dłonie. Miękkim szelestem zsuwający się z niej kawałek materiału miał w sobie tyle siły, by zachwiać jej ciałem. Dopiero wtedy obudziła się z głuchego letargu. Usłyszała pożegnanie, jednak nie potrafiła znaleźć słów odpowiednich na stosowną odpowiedź. Och, jakże pragnęła to doznanie przedłużyć. Miała swoje sprawy, którymi winna się zająć nim powróci do domu i w chwili obecnej stawało jej się to nieznośną, pokraczną zmorą obrośniętą czarnym listowiem postrzępionych piór. Kierowana tylko potrzebą minimalnego chociaż czerpania przyjemności z kontaktu pochwyciła za koniuszek kradzionej jej gwałtem godności. Nie ukrywała iż nie było jej to dotychczas znane. Pomimo wszystko więcej było w niej cichego przyzwolenia na swawolę niż chęci do działania. Pokonawszy odrętwienie uniosła wzrok na oczy lorda, częstując się z rozkoszą ich chłodnym blaskiem. Milczała i trwało to jedynie kilka sekund, nim skapitulowała, wpuszczając materiał z dłoni. Całkowicie należał on teraz do Magnusa, nie mogła temu zaprzeczyć. Pozwalała mu odejść chociaż pełna była potrzeby zatrzaśnięcia przed nim drzwi. Nim jednak ten przekroczył próg, co dłużyło się ku jej radości stukrotnie bardziej niż powinno, karmiona kaprysem zostawienia po sobie większego śladu odcisnęła lekkim niczym muśnięcie skrzydeł ważki pocałunkiem w powietrzu: - Despiau – po czym ciszej, nie będąc pewna czy w ogóle to usłyszy, ani czy zwracał jeszcze uwagę na cokolwiek dodała: - Salome.
Została sama, lecz nie bawiła tam długo. Z grymasem nieszczęścia i zawodu malującym się w każdym jej geście skosztowała miękkości lotek na dłoni, po czym, nie kupując niczego, cicho wyszła, skręcając z odmiennym niż mężczyzna kierunku. Cięższa o poczucie straty, jakiej niewątpliwie właśnie doświadczyła.

/zt Salome


make me
believe
Salome Despiau
Salome Despiau
Zawód : Magizoolog stacjonarny, pretendentka do nagrody Darwina
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
When I walking brother don't you forget
It ain't often you'll ever find a friend
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 mine
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4348-salome-minerva-despiau https://www.morsmordre.net/t4367-sir-lancelot https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5031-s-m-despiau
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]07.01.18 21:20
Zbierała kawałki siebie. Powoli, dokładnie, starannie; z cierpliwością, o którą jeszcze nie tak dawno temu nawet nie śmiałaby się podejrzewać. To był jeden z powodów, dla którego zdecydowała, że musi ułożyć siebie od nowa, zanim to wszystko potoczy się za daleko- zanim już całkowicie przestanie poznawać siebie, prawdziwą? siebie w podejmowanych decyzjach i w odbiciu w lustrze. Z każdym dniem od tamtego nieszczęsnego dnia w Mungu dostrzegała w sobie coś nowego, coś, czego nie poznawała i nie chciała rozumieć. Mogła kłamać i okłamywać innych, chociaż w tym aspekcie była przecież perfekcyjna- ale nie mogła okłamać samej siebie.
Dlatego musiała się odciąć od tego, co nigdy nie powinno było się zdarzyć. Odciąć, oderwać, wyrwać razem z korzeniami to, co wyrosło z niej zupełnie nieoczekiwanie i całkowicie wbrew jej woli; wykorzenić wspomnienia, które sprawiały, że się wahała, opuszczając postawione wiele lat temu zapory, że pozwalała sobie wychylać nieśmiało zza codziennej, uwierającej twarz maski. Znała ten schemat. Sama wszakże nie tak dawno temu pogardliwym śmiechem kwitowała wieści o kolejnych pannach z dobrych rodów, które znikały nagle, porwane nagłym przypływem namiętności, i które wyrzekały się swojego nazwiska w imię czegoś, co nazywały miłością. W tym świecie jednak nie było przecież miejsca na miłość- był tylko obowiązek i duma, i dobre imię, które należało chronić za wszelką cenę.
Dlatego, grzebiąc w swojej głowie Samuela Skamandra, powtarzała samej sobie, że postępowała dobrze tak długo, aż prawie zaczęła w to wierzyć.
Składała więc nową, silniejszą wersję siebie po kawałku. Usunąwszy wadliwy element, stopniowo odnajdywała miejsce dla tych właściwych. Podwoiła wysiłki pracy w Ministerstwie, kwitując czymś na kształt zadowolenia wyrazy uznania przełożonych; rozesłała uprzejme zaproszenia na podwieczorek i herbatę do kilku zaprzyjaźnionych młodych lady, powracając do kręgu ich zainteresowania; powróciła też do alchemii, pozwalając chłodnemu skupieniu towarzyszącemu jej przy pracy wyprzeć z głowy natłok zgromadzonych tam zbędnie myśli. Do spisywania ingrediencji potrzebowała jednak piór, po które, tknięta dziwnym przeczuciem, postanowiła wybrać się sama, zamiast zwyczajowo posłać po nie którąś z przestraszonych wiecznie skrzatek domowych. Kupiła cały tuzin, snobistycznie przyzwyczajona do wydawania pieniędzy z taką rozrzutnością, jakiej tylko mogła zapragnąć- posłała sklepikarzowi skąpy, chłodny uśmiech, przyjmując drżące skinienie jego głowy jako odpowiedź. Tuż po tym, jak ją pożegnał, zniknął zresztą gdzieś na zapleczu sklepu, pozwalając jej na staranne, choć niecierpliwe spakowanie nabytku i skierowanie kroków ku wyjściu.
Zniknął więc, jak się okazało, w idealnym momencie, aby uniknąć nadchodzącej burzy.
Natychmiast dostrzegła go kątem oka; była wszakże przyzwyczajona do bacznej obserwacji otoczenia, ciągłej gotowości na reakcję, do łapania podążających za nią spojrzeń. Zresztą, o ironio, nawet pomimo tego, że zakopała go na samym dnie całej sterty wspomnień, to właśnie on z największą łatwością wypływał na jej wierzch, kiedy tylko pozwoliła sobie na chwilową utratę kontroli. Nie zatrzymała się jednak, natychmiast lodowaciejąc w duchu i jeżąc się jak kotka w przypływie nagłej elektryzującej wściekłości. Nie był godzien jej uwagi; nie był, na Merlina, nawet, jeśli kiedyś popełniła błąd, myśląc inaczej. Wtedy była naiwna i głupia, jednak tamtej dziewczyny już nie było. Zniknęła, zastąpiona nową, lepszą, prawidłową wersją samej siebie- a przynajmniej tak właśnie powtarzała sobie w myślach Ulla, sięgając klamki i szarpiąc nią bezskutecznie w próbie otworzenia drzwi, które nawet nie drgnęły. Zacisnęła wargi, czując, jak bicie serca przyspieszyło nagle w ataku paniki. Ponownie złapała za klamkę, próbując przełknąć gorzki smak upokorzenia, i pociągnęła za nią raz jeszcze, tym razem bardziej zdecydowanie. Drzwi jednak nie drgnęły nawet, śmiejąc się jej szyderczo prosto w twarz. Zacisnęła zęby, próbując dyskretnie rozejrzeć się po sklepowym wnętrzu- nie licząc ich dwojga, było zupełnie puste.
Być może było to sprawą anomalii, a być może to tylko los postanowił zakpić z niej po raz kolejny w momencie, kiedy spodziewała się tego najmniej. Jedno było pewne- została tu uwięziona z kimś, kogo w tym momencie nienawidziła z całych sił, i nie zanosiło się na to, żeby jakikolwiek rycerz postanowił nagle zmaterializować się gdzieś koło sterty piór i uratować ją z duszącej atmosfery pomieszczenia.
-Cokolwiek masz do powiedzenia- Wycedziła powoli, lodowato, odsuwając się o pół kroku o drzwi i zakładając ręce na piersi.- Nie chcę tego słyszeć.
W końcu od zawsze kłamała doskonale.


I guess the truth works two ways
Maybe the truth's not what we need

Ulla Nott
Ulla Nott
Zawód : pracownica Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
lend me your hand and we'll conquer them all;
but lend me your heart and I'll just let you fall
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Scribbulus - artykuły piśmiennicze - Page 5 Large
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3242-ulla-nott#54010 https://www.morsmordre.net/t3357-tyfon https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3358-ulla-nott
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]20.02.18 0:40
Połamał ostatnie pióro w ciągu kilku chwil, od poprzedniego. Pergamin umazany atramentem drgał na podłodze, jak dogorywający niedobitek w stoczonej, zażartej wojnie - żołnierz. Te same, atramentowe plamy znaczyły dłonie Skamandera, obrysowując ciemnym granatem blizny, tworząc nietypowy tatuaż. Zaciskające się gwałtownie pięści nie zatamowały gniewnej fali, której - o dziwo - pozwolił uderzyć. Stos papierów na biurku, łącznie z kałamarzem i chwiejącą się niebezpiecznie różdżką, leżały rozrzucone na podłodze, tuż pod stopami aurora. Nienawidził zajmować się dokumentacją, nie kiedy powietrze ciężkie było od nabrzmiałych emocją myśli. Ona. Tak łatwo przychodziło mu zapomnieć kiedyś o kobiecych twarzach, które przewijały się przez jego ramiona. A ona wciąż tam była, uparcie wypływając niemożliwą ilość razy. Zranił ją wystarczająco mocno, by go znienawidziła. O to przecież chodziło. Prawda? Odsunąć, nim ciemność pożre ją na jego oczach.
Pięść kilka razy uderzyła w drewnianą powłokę biurka, ale na powierzchnie nie powstało żadne wgniecenie. Jedynym śladem był krwawy rys rozbitych głupio knykci. Złapał za płaszcz i młócąc drzwiami, wyszedł w końcu na zewnątrz. Pióro. Musiał kupić pióro. Powtarzana jak absurdalna mantra, zaprowadziła go wprost w ramiona magicznych uliczek Pokątnej.
Powietrze przesiąknięte było intensywna wonią wytartego pergaminu, mocnego atramentu, piórami i... jaśminem? Tego ostatniego nie rozumiał najmocniej, mrożąc niebezpiecznie oczy, gdy spojrzeniem odnalazł go - merlina ducha winny - sklepikarz. Nie zastanawiał się nad wyborem, sięgając po pierwszy zaoferowany produkt, wciskając zawinięte w pergamin pióro w kieszeń rozpiętego płaszcza. Czuł się rozdarty, trwoniąc siły na bezmyślną próbę poskładania w całość roztrzaskanych uczuć. Musiał to zrobić. Umiał. Potrzebował, odcinając się od sztormu, z którym przyszło mu nieoczekiwanie zmierzyć.
Nie zauważył, że szary papier, tak jak podwinięte pod płaszczem, rękawy koszuli, umazał śladami szkarłatu. Nie poczuł zapachu, rozmazanego zamaszyście śladu na policzku. Zmysły do tej pory rozedrgane, rozbrojone w złośliwości zdarzeń zamarły, wlewając w skamanderowy umysł czystą pustkę i ciszę. Przed nim stała ona, duch, niby wezwany myślą poltergeist gotowy...dręczyć? Czy było odwrotnie?
Nie poruszył się, z jedną dłonią wciśniętą w kieszeń, z palcami zaciśniętymi na piórze. Nie zamrugał nawet, gdy źrenice śledziły pochyloną nad zawiniątkiem kobietą z jasnymi dłońmi nerwowo przekładającymi nieduży pakunek. Powinien był wyjść w tym samym momencie, w którym zrozumiał jej obecność. Zniknąć, nim toń źrenic odnalazła jego sylwetkę ukrytą w cieniu padającym z wysokich półek sklepowych. Za to na jej włosach zatrzymywały się gasnące już promienie zachodzącego słońca, które przedzierały się przez nieduże okno. Wydawało się nawet, że blask mieni się w odcieniach długich włosów, niby rozlane złoto. Nie miał prawa, a jednak tkwił nieruchomo wpatrzony w bolesne zjawisko, które zesłał mu los.
Zapach jaśminu uderzył mocniej, gdy przemknęła obok z szybkością dzikiej kotki. Nie poruszył się jednak, wolą zmuszając wzrok, by nie podążył za jej krokiem. Widział od razu, jak zieleń tęczówek rozpaliła się gniewem, gotowym powalić gdyby magia mogła płynąć z jej oczy. I płynęła, torpedując go nienawistna falą. Nie miał prawa się dziwić, a jednak rozogniona rana szarpnęła gwałtownie.
Słyszał kolejne pociągnięcia za klamkę, ale nie zakończył go odgłos otwieranych drzwi i szaleńcze trzaśniecie, którego się spodziewał. Milczał też, gdy klamka zawyła przy gwałtowniejszych gestach i tym razem zakończona fiaskiem. Odwrócił się dopiero, gdy słowa, niczym rzucone wprawnie lamino, przecięły powietrze - Poranisz dłonie - głos miał zdradziecko cichy i przeraźliwie wręcz spokojny. Zamiast odpowiedzi, obrócił się na pięcie i ciężkim krokiem pokonał dzielącą go odległość od drzwi. I od niej. Wyciągnął schowaną do tej pory dłoń, przesuwając po klamce, którą chwilę wcześniej szarpała arystokratka. I mógłby przysiąc, że powietrze wibrowało tuż przy kobiecych palcach, gdy niemal musnął jasnej skóry. Niemal. - Alohomora - proste zaklęcie zadziałało bez zarzutu, jasna smuga światła wniknęła w zamek, ale drzwi nawet nie drgnęły. Co więcej, chwilę potem ciemność rozlała się wokół, pożerając niknące od zachodzącego słońca promienie.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
 Scribbulus - artykuły piśmiennicze - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]04.03.18 18:31
Nie wierzyła w przeznaczenie; pomimo wychowania w świecie bajkowych pałacyków, balowych sukni i szklanych pantofelków pozostawała boleśnie pragmatyczna. Kłamać i wierzyć w kłamstwa było łatwo- sama w końcu wiedziała o tym najlepiej. Łatwo było wierzyć w piękne słowa i podniosłe idee, ale finalnie pozostawały one tylko pustym zwrotem, banalnym frazesem, który najłatwiej spływał ust, sprawiając, że wypowiadający go mógł poczuć się lepiej sam ze sobą. Że mógł poczuć się dobry, głosząc peany o sile miłości, przyjaźni, i przeznaczenia, które być może kiedyś brzmiały odważnie i podniośle, w obliczu tracącego zmysły świata stając się jednak raczej śmiesznym i dość żenującym.
Przynajmniej w jej uszach.
Nie wierzyła w przeznaczenie. Zamiast tego wolała wierzyć w naukę, rachunek prawdopodobieństwa i suche liczby; w to, że istniał jakiś wynik, jakaś cyfra, chłodno szacująca szanse wystąpienia ich kolejnego spotkania w tak banalnych okolicznościach i miejscu, jak sklep z piórami na Pokątnej. Wyborna kłamczucha czuła się najpewniej wśród niezbitej prawdy- zupełnie tak, jakby jej obecne życie nie było już wystarczająco przesiąknięte ironicznym poczuciem humoru losu. Aktualna rzeczywistość, zamknięta pomiędzy surowymi zasadami alchemii i jasnymi recepturami mikstur a skrupulatnymi raportami i sprawozdaniami spisywanymi w Ministerstwie była bezpieczna, jasna, uporządkowana. Właściwa. Nie było w niej miejsca na nagłe zwroty akcji, na jazdę zaczarowanym motocyklem z kimś, kto śmiał nazwać się jej mężem, na wysyłane późno w nocy sowy, które powracały bez odpowiedzi, i na to dziwne, obce, nieprzyjemne kołatanie serca za każdym razem, kiedy w tłumie dostrzegała gdzieś twarz podobną do tej twarzy. I tak być powinno. Jeśli mogłaby choć z przekąsem mówić o przeznaczeniu, to powinno być jej własne- wypełnianie życia, które ktoś już dla niej zaplanował, bycie podziwianą z daleka, z bezpiecznego dystansu, chłodne, skrupulatne odgrywanie roli pięknej, dumnej, porcelanowej lalki.
Jednakże przeklęty rachunek prawdopodobieństwa po raz kolejny zdawał się działać na jej niekorzyść.
Dlatego ze wszystkich ludzi na świecie to musiał być on- oczywiście. W innym przypadku byłoby to wszakże zbyt proste. Gdyby to był ktokolwiek inny, mogłaby zbyć go wymownym milczeniem albo uraczyć kąśliwą uwagą, albo słodkim, uprzejmym uśmiechem, zachęcając do tego, by jak najprędzej znalazł rozwiązanie wybitnie niewygodnej sytuacji. Byłoby zbyt proste, gdyby utknęła w durnym sklepie z kimś, kogo darzyła umiarkowaną sympatią lub kimś, kto był jej bezpiecznie obojętny; jednak to musiał być Samuel Skamander. Oczywiście.
-Przestań- Ton miała ostry i tnący jak lód; w końcu kłamała doskonale, ukrycie zbyt szybko bijącego serca pod kamienną maską przychodziło jej szybko, łatwo. Boleśnie. Czuła się wystarczająco upokorzona sama jego obecnością, która przypominała jej o wszystkich żenujących błędach, jakie popełniała na oślep, przez chwilę ulegając mylnemu wrażeniu, że być może mogła.. Że być może mogli... Zamrugała szybko, nerwowo, podążając wzrokiem za jego dłonią, która minęła jej dłonie o długość mniejszą od długości palca. Przez chwilę przez jej głowę przebiegła dziwna, ulotna myśl, wspomnienie ciepłego dotyku znajomej dłoni pod budynkiem Munga; czy gdyby dotknął jej teraz, poczułaby się tak samo..? Błyskawicznie odepchnęła od siebie refleksję i odwróciła od niego wzrok, pozwalając mu rzucić zaklęcie- tuż po tym, kiedy zdjęła spojrzenie z jego dłoni, zawieszając je gdzieś w okolicach sklepowej lady, cały horyzont pociemniał nagle i zgasł.
Drgnęła nagle, odruchowo, ze strachem mimowolnie cofając się o krok i dłonią na oślep szukając klamki. Zamiast dotyku chłodnego metalu poczuła jednak znajomą fakturę skóry, ciepłej, szorstkiej, pokrytej boleśnie znajomymi zgrubieniami. Natychmiast cofnęła rękę, czując się jak uczeń przyłapany na gorącym uczynku, i przez chwilę błogosławiła w myślach ciemność, która skryła pąsowiejące ze wstydu policzki.
Wyciągnęła różdżkę, mrucząc szybkie, nerwowe- Lumos- jednak jej koniec nie rozbłysnął spodziewanym światłem, pozostawiając ich w gęstniejącej ciemności. I ciszy. Beznadzieja sytuacji sprawiała, że była jednocześnie bliska panicznego śmiechu i histerycznego płaczu; ostatecznie wydała z siebie tylko niechętne, wściekłe prychnięcie.
-Gratulacje, Skamander. Twój talent do psucia absolutnie wszystkiego, co stanie Ci na drodze, nie przestaje mnie zadziwiać- Starała się być taka, jak była zawsze; oschła, nieprzyjemna, zimna. Ale nie mogła. Nie potrafiła. Może to kwestia atmosfery, a może narastającego mroku, ale jej głos w ciemności zabrzmiał dziwnie słabo i niepewnie. -Nie ruszaj się, naprawię to. Znacznie lepiej radzę sobie bez Ciebie.
Wciąż próbowała przekonać o tym samą siebie, przełamując niepokój i ruszając przed siebie w ciemność, z bliżej niesprecyzowanym planem, przez który przebijała paniczna chęć wydostania się z tego miejsca, zanim zdoła dotknąć go po raz kolejny.
I pęknie.


I guess the truth works two ways
Maybe the truth's not what we need

Ulla Nott
Ulla Nott
Zawód : pracownica Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
lend me your hand and we'll conquer them all;
but lend me your heart and I'll just let you fall
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Scribbulus - artykuły piśmiennicze - Page 5 Large
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3242-ulla-nott#54010 https://www.morsmordre.net/t3357-tyfon https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3358-ulla-nott
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]24.03.19 20:58
4 listopad


Przed kilkoma dniami, a konkretnie w najupiorniejszą noc w roku, w noc Duchów, rozpętała się gwałtowna burza. Niebo rozjarzyło się od licznych błyskawic, a potężne grzmoty i huki wprawiały ziemię w drżenie. Jesienna pogoda bywała paskudna i gwałtowna, jednak nawałnica, która dręczyła Wielką Brytanię od kilku dni była najsilniejszą jaką Rookwood pamiętała. Miała wręcz wrażenie, że nie słabnie wcale, a staje się coraz bardziej gwałtowna z każdym dniem - i nabierała podejrzeń, że to nie była wyłącznie jesienna aura. Chciała podzielić się tymi wątpliwościami ze starszym bratem, Augustus miał zdecydowanie większe pojęcie o numerologii niż ona sama - a do Mulcibera w tej sprawie zwracać się zamierzała, wyśmiałby ją i całkowicie by to zrozumiała-  kiedy jednak usiadła do stołu z poranną kawą, czarną i gorzką, bo taką lubiła najbardziej, z niezadowoleniem odkryła, że kałamarz był już zupełnie pusty. Atramentu zabrakło także w innych szafkach, nie mogła więc nawet rozmnożyć go zaklęciem. Dopiła kawę i ubrała się, z ciężkim westchnieniem, nie planowała dziś wizyty na ulicy Pokątnej, wciąż zalegało jej jednak kilka innych sprawunków, zamierzała po drodze zajrzeć do Cassandry. Otuliwszy szyję ciemnozielonym, szerokim szalem wyszła przed dom, po czym zdematerializowała się; kłąb czarnej, smolistej mgły pomknął w stronę nieba, z niebywałą szybkością pędząc na południe. Nie wiedziała jak wiele czasu zajęła jej podróż do Londynu; gdy zmaterializowała się na Nokturnie wciąż było widno, choć niebo spowijały tak ciemne, burzowe chmury, że zdawał się zapadać już zmierzch.
Przystanęła pod zadaszeniem i spojrzała w swoje odbicie, w brudnej okiennicy opuszczonego sklepu, po której obficie spływały krople deszczu. Zmrużyła oczy i skupiła myśli na metamorfomagicznej przemianie; chciała odjąć sobie kilka centrymetrów i kilka kilogramów. Włosy pod kapturem przybrały barwę ciemnego brązu. Rysy twarzy także pragnęła zmienić - w bardziej łagodne, miłe dla oka, nie należące jednak do konkretnej osoby, którą znała.
Wyminąwszy lecznicę - miała zamiar zajrzeć tu później - opuściła brudne, cuchnące uliczki Nokturnu, wbiegając pod zadaszenia sklepów; lało wciąż jak z cebra i kiedy znalazła się w Scribbulusie, sklepie z artykułami piśmienniczymi, cała ociekała wodą, spływającą po materiale płaszcza. Chroniły go czary, nie przemakał więc, sprzedawczyni spojrzała jednak na Rookwood z wyraźnym niezadowoleniem. Otwierała już usta, aby coś powiedzieć - przegnać ją? - kiedy Sigrun uczyniła kilka kroków w głąb przybytku, zamiast jednak słów, z jej ust padł pełen przerażenia krzyk. Czarownica wzdrygnęła się, zaskoczona tą reakcją, nie uczyniła przecież jeszcze nic, aby sprzedawczyni zaczęła wrzeszczeć, zamierzała kupić jedynie kilka fiolek atramentu do pisania; dopiero po chwili dostrzegła źródło problemu - wijącego się po podłodze gada o lśniących łuskach.
- Na Merlina, trzymacie tu jadowitego węża?! - warknęła, sięgając do kieszeni po różdżkę; do głowy przyszło jej jednak, że mogła to być wina anomalii. Nie raz już i nie dwa sama przywołała przypadkiem jadowitego węża, niby wyczarowanego zaklęciem Serpensortia.

celuję w przedział 51-60 na przemianę


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]24.03.19 21:02
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 37
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Scribbulus - artykuły piśmiennicze - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]25.03.19 16:41
Najdroższa, zapomniałem ci powiedzieć!, Czyś ty upadł na głowę? Bardzo panią przepraszam, zupełnie nie mam pojęcia... Gdzie tak pędzisz?! Wracaj, zróbże coś z tym!, krzyki niosły się głośno po niewielkich rozmiarów przybytku, za mężem właścicielki drzwi skrzypnęły złowrogo; przerażona kobieta wdrapała się na krzesło, panicznym machaniem rąk zachęcając niefortunną klientkę do uczynienia tego samego - lub opuszczenia sklepu jak najszybciej, zanim wąż zdecydował się obrócić głowę w ich stronę. Póki co jego przednia część była schowana pod spodem jednego z kredensów: musiał dojrzeć tam smakowity kąsek w postaci myszy, jego podłużne ciało raz po raz rzucało się w przód, zupełnie jakby próbował dosięgnąć uciekającego przed nasączonymi jadem kłami gryzonia. Przebywający w środku czarodzieje mieli dzięki temu sporo szczęścia. Gdyby gad w pierwszej kolejności zainteresował się nimi, a anomalie zakłóciły ciskane w niego zaklęcia, spotkanie mogłoby okazać się walką z wiatrakami, a w miarę spokojne popołudnie - wizytą na oddziale nagłych, ciężkich przypadków w szpitalu świętego Munga.
Nie minęło kilka minut, jak drzwi sklepu otwarły się znów - wbiegł do środka właściciel, podstarzały jegomość w przekrzywionych okularach na haczykowatym nosie, spocony, czerwony, a za nim weszła Elyon, zaalarmowana o nieszczęśliwym wydarzeniu listownie chwilę wcześniej. Mężczyzna w popłuchu musiał najwyraźniej zapomnieć o zmianie wiszącego na froncie budynku znaku o otwarciu sklepu, zapomniał też o niespodziewanym gościu poinformować swojej owładniętej paniką żony.
- Och, myślałam, że macie tutaj coś bardziej przerażającego. Z pańskiej opowieści wynikało, że to sam bazyliszek - zauważyła czarownica, jakby zrezygnowana, spojrzała z cieniem wyrzutu na przestraszonego mężczyznę; ten jedynie zaplątał się w odpowiedzi, gwałtownie wskazując to na nią, to na leniwie wijącego się na zakurzonej podłodze gada. Chyba rzeczywiście nie dostrzegał przesadnej różnicy między bestią z legend, a stworzeniem, jakie tymczasowo przebywało w Scibbulusie.
- Będę musiała prosić panią o wyjście - albo chociaż odsunięcie się. Mamy tutaj bardzo mało miejsca, a te żmije, chociaż nieprzesadnie agresywne, mogą przysporzyć o kilkudniową rekonwalescencję. - Elyon zwróciła się do nieznajomej kobiety, stopniowo, jakby ospale położyła do tej pory przewieszoną przez ramię torbę na ziemi. Spomiędzy płacht materiału wystawał hak, a także specjalnie przeznaczony do chwytania węży łapak. Zidentyfikowanie gatunku po widocznej większej jego części nie było wcale trudne; nic również nie wskazywało na jej nieprawidłową ocenę. - Tylko ostrożnie. Powoli.
Oczekując reakcji kobiety, sięgnęła po swój standardowy ekwipunek, postawiła kilka kroków w kierunku gada, który moment temu zastygł w bezruchu. Niewykluczone, że złapał swoją zdobycz i właśnie połykał ją w całości.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]03.04.19 11:41
Prychnęła cicho śmiechem pod nosem, gdy jasnowłosa kobieta z torbą na ramieniu wygłosiła uwagę o bazyliszku, musiała przyznać, ze całkiem zabawną. Mężczyzna w sklepie miał taką minę, że miała pewność, że nie rozpoznałby bazyliszka nawet, gdyby jego ogromne cielsko pełzało właśnie po ulicy Pokątnej i zmieniało czarodziejów i czarownice w kamień.
- Wiem co to za żmija - odparowała natychmiast Rookwood, w jej głosie rozbrzmiała nuta urazy, choć nie powinna; ani nie znała jasnowłosej, ani ona jej, zwłaszcza, gdy przybrała obcą twarz i sylwetkę, stając się kimś zupełnie innym. Czarownica nie mogła więc wiedzieć czym się zajmuje, a jej ostrzeżenie było całkiem słuszne, naturalne. - Poradziłabym sobie - stwierdziła, czując ochotę, aby spleść ręce na piersi; zastygła jednak w bezruchu, woląc nie prowokować gada do ataku. Rozpoznała te lśniące łuski, kształt głowy i barwę ślepi, dopasowała fizjonomię gada do odpowiedniego gatunku, przypominając sobie jak szkodliwy był ich jad; nie mogła pozwolić sobie na kilka dni spędzonych w łóżku. Do lecznicy Cassandry nie miała daleko, lecz jaką mogła mieć pewność, że będzie miała w zapasach antidotum na jad akurat tej żmii? Była dość rzadka.
Bardzo ostrożnie uczyniła kilka kroków do tyłu, starając nie zwrócić na siebie uwagi węża, nie opuściła jednak sklepu. Nie zamierzała, dopóki nie dostanie tego, po co przyszła; drobny gad nie pokrzyżuje jej planów, nie lękała się go, nie była strachliwą młódką, która bierze nogi za pas, gdy spod kredensu wybiega drobna myszka. Zwróciła uwagę na profesjonalny sprzęt jaki miała ze sobą jasnowłosa czarownica, nie mogła więc powstrzymać pytania cisnącego się na usta.
- A pani to...?
Z pewnością nie pracowała w sklepie. Może w magicznej menażerii, bądź zwierzyńcu pani Pickle nieopodal? Oni byli dość blisko, by przybiec tu na czas. Pytanie brzmiało - jak ta żmija w ogóle tu się znalazła? Po przerażeniu wymalowanym na twarzy ekspedientki i najpewniej właściciela sklepu wnioskowała, że nie są oni amatorskimi hodowcami jadowitych węży.
Sigrun, pod postacią drobnej, ciemnowłosej kobiety, opuściła spojrzenie na gada, szykującego się wyraźnie do ataku. Przechyliła lekko głowę, przyglądając mu się z ciekawością. Piękny okaz, przemknęło jej przez myśl; jako łowca - nie tylko wilkołaków, ale i innych magicznych zwierząt - potrafiła docenić piękno fauny, zwłaszcza tej groźnej, niebezpiecznej. Przed prawdziwym pięknem człowiek drżał ze strachu, czyż nie?


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]08.04.19 18:59
Wiedzione miłym zaskoczeniem brwi uniosły się nieznacznie. Nie każdy dzień spędzony na ulicy Pokątnej dostarczał jej kompanów skorych do swobodnych rozmów na temat gadów, które w ostatnim czasie, a raczej w dowolnym historycznym czasie, nie cieszyły się przesadną popularnością. Pozornie obiecujące konwersacje szybko przemieniały się w jednostronne monologi naprędce zakańczane przez niefortunnych partnerów, którzy nie dostrzegali nic ujmującego w jej własnym zachwycie, w jej kolejnym rozpływaniu się nad fizyczną doskonałością ciał o kształcie serpentyn, połyskującymi w świetle łuskami, kłami nasączonych jadem, bystrymi szczękami dopasowującymi się do rozmiarów ofiary. Idealną biologiczną kalkulacji. Porzucając gdzieś w dalszą niepamięć przestraszone, zafrasowane wzajemnym wyrzucaniem sobie win małżeństwo właścicieli, Elyon kiwnęła zatem głową, akceptując zapewnienie nieznanej jej kobiety. Nawet nie podejrzewała, jak niefortunnie trafiła: nic nie zdradzało tożsamości Sigrun jako członkini Rycerzy Walpurgii.
- Nie wątpię, jednak żmije irańskie to okropnie cwane dranie. Piękne, choć wciąż dranie. - A może właśnie to dodawało im uroku? Nie rozwodząc się nad tym profilaktycznie, nauczona doświadczeniem postrzegania swojej pasji przez postronnych obserwatorów, skupiła się na konkretach. - Ostatnio coraz częściej mam okazje zbierać je z różnych miejsc ze względu na panujące dookoła anomalie. Z moich obserwacji wynika, że te magicznie przywołane węże reagują dużo bardziej negatywnie na nowe otoczenie, niż takie, które znalazłyby się tutaj siłą ludzkiego przypadku, na przykład przeszmuglowane i nieopatrznie puszczone samopas.
Mówiąc to, Elyon zbliżyła się do stworzenia. Założyła jeszcze na ręce specjalne rękawice, grube, przypominające te spawalnicze, i wybranymi narzędziami zaczęła powolny proces wyciągania gada spod komody. Prowodyrem był tu hak. Wsunęła go najpierw pod zwierzę, przysunęła w swoim kierunku - a gdy żmija odruchowo spróbowała ruszyć naprzód, powtórzyła czynność od innej strony, od boku. Był to swego rodzaju taniec. Gładki, płynny, przepiękny. Już niebawem zwierzę było widoczne niemalże w całej okazałości.
- Och, nie przedstawiłam się, przepraszam - mruknęła Elyon, spojrzenie utkwiwszy jednak w swoim podłużnym przyjacielu. Nie mogła pozwolić sobie na bezmyślne odwrócenie od niego pełni uwagi: musiała zatem być niegrzeczna w stosunku do czarownicy. - Elyon Meadowes, ofiolog. Hoduję te śliczne stworzenia - wyjaśniła, by dodać później, - Czy byłaby pani tak miła i otworzyła torbę? Tę za mną? Schowamy w niej tę przybłędę, by nikomu nie zrobiła krzywdy.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]16.04.19 16:56
Zdziwienie malowało się także i na zmienionej twarzy Sigrun Rookwood, wciąż bladej, lecz o łagodniejszych, obcych rysach, okalanej przez miękkie, przywodzące na myśl gorącą czekoladę. Ona także nie spodziewała się kobiety, tak młodej i niewinnej blondynki, w roli wybawicielki sklepu z artykułami piśmienniczymi od jadowitych węży. Takie dziewczęta jak one - wątłe, eteryczne, delikatne - nie przejawiały zazwyczaj sympatii do zwierząt powszechnie uznawanych za niebezpieczne. Rozmiłowywały się w pięknych ptakach, łagodnych królikach, niewinnych jednorożcach, czy pełnych wdzięku wierzchowcach; niegroźnych, łagodnych, a przy tym niezwykle nudnych w mniemaniu Sigrun. Prawdziwe piękno tkwiło w sile. Przed prawdziwym pięknem człek drżał ze strachu. Groźne, agresywne stworzenia, niebezpieczne istoty zawsze wzbudzały w Rookwood fascynację, stanowiły obiekt jej zainteresowania; więcej uwagi przykuwały zawsze istoty magiczne, lecz i do węży miała wiele sentymentu. Były symbolem nie tylko domu Hogwartu, który ją wychował, słynnego czarnoksiężnika, Salazara Slytherina, ale i samej czarnej magii.
Przez myśl nie przeszło jej nawet, że mogła mieć do czynienia z członkiem Zakonu Feniksa. Nie szafowała oskarżeniami na prawo i lewo, nie posiadała także daru jasnowidzenia, nie była medium, by wyczuwać ich z odległości kilku metrów.
- Żmije irańskie? - powtórzyła za niewinnie wyglądającą blondynką, przeciągając samogłoski. Ropzoznała ten gatunek, oczywiście, dotychczas jednak miała z nim do czynienia wyłącznie na kartach czytanych ksiągi w terrarium ogrodu magizoologicnzego. - Pytanie brzmi skąd się tu wzięły - zastanowiła się, obdarzając twarz Elyon badawczym spojrzeniem.
W tych stronach z rzadka słyszało się o żmijach irańskich. Nie były popularnym gatunkiem nawet wśród hodowców, miłośników gadów i ich znawców; źle czuły się w zimnej, ponurej Anglii. Z uwagą śledziła ruchy blondynki, a po ich pewności i zdecydowaniu, w myślach zdążyła orzec, że to dla niej nie pierwszyzna, że musi mieć z gadami więcej wspólnego, niż początkowo przypuszczała. Potwierdziła to sama, Sigrun nie musiała nawet pytać.
- Ten gatunek konkretnie? - spytała z zaciekawieniem. - Oczywiście - zgodziła się, podchodząc do torby bez cienia niepewności, czy lęku; otworzyła ją pewnym gestem, pozwalając pannie Meadowes działać. Na twarzy Sigrun malował się spokój, spojrzenie miała jednak czujne, nigdy nie była nieostrożna, gdy w pobliżu znajdowało się zwierzę mogące pozbawić ją zdrowia, albo życia jednym celnym ugryzieniem. - Anna Bell, zajmuję się testralami - skłamała gładko, bez zająknięcia, nie odwracając spojrzenia od blondynki. Wypowiedziała pierwsze kłamstwo, jakie przyszło jej na myśl.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]19.04.19 22:07
Wysuwane spod mebla stworzenie w końcu ukazało swoją głowę w całej okazałości; szczęki rozlokowały się w akcie pochłaniania świeżo złapanej, szarej myszy, z kolei rozpoczęty proces pożywiania sprawił, że żmija niechętnie obierała sobie za cel poszukiwanie nowego źródła energii. Nie były zatem dla niej smakowitym kąskiem - ani one, czynnie zaangażowane w usuwanie stworzenia z przestrzeni sklepu, ani pełne nieprzejednanej niechęci i strachu małżeństwo właścicieli obserwujących to z bezpiecznej odległości. Szare łuski przecinane były równomiernym, czarnym wzorem malującym się na samym grzbiecie; był dość geometryczny, przypominał splecione ze sobą romby powtarzające się aż do samego ogona, a poniżej niego w równych odległościach plasowały się okrągłe, ciemne plamy łusek. Nie było to widokiem codziennym, jeżeli chodziło o ten konkretnie gatunek, co Elyon przyjęła z błyszczącą w oczach dozą fascynacji. Być może wynikało to z kolekcjonerskiego zapału, ale w swojej hodowli uwielbiała umieszczać węże o niestandardowych ubarwieniach, takich, jakich na świecie rodziło się zaledwie kilka sztuk rocznie, a zdobycie ich wymagało znajomości odpowiednich ludzi w odpowiednim miejscu i czasie.
- Ten i wiele innych, choć muszę przyznać, że szczególnie pasjonują mnie gatunki trudno dostępne i rzadko hodowane przez człowieka - wyjaśniła. - To dla mnie dobry dzień. Proszę tylko spojrzeć na te kolory, na wzór, w jaki się układają: nieczęsto spotyka się tak wdzięcznie wyglądające żmije irańskie. Jeżeli ta tutaj była wyhodowana pod okiem człowieka, ten ktoś musiał doskonale wiedzieć, jakich rodziców i genotypy sparować ze sobą, by uzyskać taki rezultat.
Mówiąc to, cały czas trzymała tył serpentynowego ciała węża w dłoni, hakiem natomiast podtrzymywała jego głowę - wydawała się zapominać o otwartej przez Annę Bell torbie, o ponaglających ją spojrzeniach właścicieli Scribbulusa. Zamiast tego czarownica chętnie dzieliła się swoimi przemyśleniami z kobietą, która wykazała się zainteresowaniem w temacie; podobnych jej było niewielu, przesadna większość rozmówców chętniej ucinała temat niż pragnęła dowiedzieć się więcej. Po chwili jej spojrzenie powędrowało ku górze, a Elyon skinęła głową w powitalnym geście.
- Testrale to piękne stworzenia - przyznała, ponownie spuściła wzrok, jednocześnie niejako dając świadectwo własnej możliwości ich postrzegania. Śmierć siostry bliźniaczki i matki - obie z tych okoliczności widziała na własne oczy. - Domyślam się, że opieka nad nimi wymaga wypracowania odpowiedniego zaufania? - Dopiero z tym pytaniem Elyon ruszyła powoli do przodu, podtrzymując żmiję i ostrożnie układając ją w torbie, którą następnie odebrała od Sigrun, zaczęła zamykać. W tym czasie żmija zdążyła pochłonąć upolowaną mysz, a z jej ust widać było jedynie ogonek gryzonia.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]26.04.19 17:19
Spojrzenie brązowych oczu, które jako jedyne nie uległy przemianie, skupiło się na fantazyjnych wzorach łusek, pokrywających ciało gada, pani ofiolog nie musiała Sigrun do tego zachęcać. W przeciwieństwie do lwiej części społeczeństwa na jej miejscu (przede wszystkim płochych właścicieli Scribbulusa) nie okazywała ni lęku, ni obrzydzenia, wprost przeciwnie. Może nie była aż tak przejęta bliskością żmii irańskiej jak panna Elyon Meadowes, z pewnością jednak gad mógł cieszyć - o ile można było tak powiedzieć - jej uwagą i ciekawskim spojrzeniom. Potrafiła docenić to piękno, zwłaszcza zwierząt niebezpiecznych, przy których należało zachować szczególną ostrożność, jeśli nie chciało paść się martwym.
- Rzeczywiście wygląda wyjątkowo - zgodziła się z dziewczyną. - W tych stronach w ogóle rzadko spotyka się ten gatunek - stwierdziła, zastanawiając się nad pochodzeniem gada. Czy został sprowadzony z samego Iranu, czy też rzeczywiście jego uroda była konsekwencją ciężkiej pracy magizoologów, którzy z niezwykłą uwagą pochylili się nad doborem odpowiedniej samicy i samca? - A może ta piękność nie potrzebowała ludzkiej ręki, by taką się wykluć - powiedziała Sigrun, wzruszając ramieniem; matka natura sama doskonale wiedziała, które geny ze sobą połączyć, by stworzyć coś absolutnie pięknego i wyjątkowego.
- Trudno docenić to piękno - odparła, wzruszając przy tym ramionami, wchodząc w rolę Anny, opiekunki testrali, bez głębszego zastanowienia. Dla niej, czarownicy, która umiłowała śmierć i cierpienie, przywodzące na myśl kościotrupy obciągnięte czarną skórą wierzchowce o nietoperzych skrzydłach wyglądały jak uosobienie śmierci - nie bez powodu, skoro ujrzeć mogli je jedynie ci, na których oczach drugi człowiek oddał ostatnie tchnienie. Najwyraźniej i Elyon to spotkało, domyśliła się tego od razu, skoro mówiła o ich specyficznej urodzie. Nie pytała czyją śmierć ujrzała. Nie dlatego, że byłoby to nietaktowne i nieuprzejme, dopiero się poznały, a dlatego, że bynajmniej jej to nie obchodziło.
Nie cofnęła rąk ani o cal, nawet wtedy, gdy żmija irańska znalazła się niebezpiecznie blisko bladych nadgarstków.
- Nie są płoche, jeśli o to chodzi. - Testrale nie były strachliwe jak jednorożce, nie czmychały przed każdym obcym. - Są wrażliwe, potrafią boleśnie ugryźć, gdy się je obrazi. Przede wszystkim jednak są niesłychanie mądre.
Wiele by dała, by móc pozwolić sobie na zakup tego stworzenia. Potrafiły dotrzeć w każde miejsce, choć pozornie nie zdały drogi. Testrale były jednak cholernie rzadkie, a co za tym szlo - horrendalnie drogie. Najwięcej było ich w Hogwarcie, gdzie ciągnęły powozy, niewielu jednak o tym wiedziało.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]19.05.19 20:24
Jeszcze chwila, jeszcze tylko moment, tylko kilka ostatnich spojrzeń skierowanych na nieprzeciętnie urokliwy gatunek gada cieszącego się alchemicznym uznaniem, by wątłe dłonie szybkim ruchem zamknęły pokrywę grubej, asekuracyjnej torby; wśród artykułów piśmienniczych rozległo się wówczas pełne ulgi westchnienie starszej kobiety, która do tej pory ściskała dłonie, wbijała paznokcie w gdzieniegdzie pobrudzoną atramentem skórę. Właścicielka sklepu wymamrotała pod nosem kilka pochwalnych komentarzy ku dobroci wspaniałomyślnego Merlina, jaki najwidoczniej w jej percepcji pozwolił zajściu obfitować w brak ofiar, w czym zaraz zawtórował jej mąż. Elyon była w stanie zrozumieć ich reakcję. Podobną odrazą i strachem unosili się wszyscy ci, którzy w letnie wieczory sprowadzali ją do swoich ogrodów, wskazywali na krzewy, na altany, na szklarnie, i prosili, by usunęła zeń zalęgające się w cieniach bestie. Wyobraźnia płatała figle. Zsyłała na umysły wizje pogryzionych dzieci, antidotów sprowadzanych do Szpitala Świętego Munga, okropnych dolegliwości - choć w większości przypadków gady znajdujące się na ich zielonych terenach pozbawione były jadu. Czy przerażenie wywoływało zakodowany w ludzkiej świadomości odruch skojarzenia serpentynowego kształtu ciała z niebezpieczeństwem?
- Najpewniej nie będzie nam dane się tego dowiedzieć. O ile wśród hodowców nie rozejdzie się wieść o utraconej i poszukiwanej żmii - a coś mi mówi, że tak właśnie może być -, będę musiała zdecydować, czy dodać ją do własnej hodowli czy może wypuścić na wolność - przyznała zatem z westchnieniem, spojrzała do góry, odszukując wzrokiem twarz kobiety. Kąciki ust uniosły się w delikatnym, wypełnionym wdzięcznością uśmiechu. - Gdyby była pani zainteresowana jej losem, Anno, zapraszam do siebie. Na pewno przez pewien czas zatrzymam ją, choćby po to, by pobrać truciznę. Jest okrutnie pożądana wśród alchemików.
I bynajmniej nie chodziło tu o kwestie pieniężne, galeony spływały do skrytki hojnie za jady większości z posiadanych przez nią gatunków, jednakże Elyon wychodziła z założenia, że dostępności ów substancji na rynku nigdy za wiele. I wolała myśleć, że przyczyniały się one do tworzenia substancji o przeznaczeniu pozytywnym, niżeli do tworzenia wymyślnych specyfików mających nieść krzywdę.  Antidota, medykamenty, wszelkiego rodzaju remedia. To w tej dziedzinie pragnęła pomagać substancjami pobranymi od swoich podopiecznych.
Czarownica podniosła się w końcu z klęczek, otrzepała dłonie, hak złożyła z powrotem, by następnie posłać Annie przepraszające spojrzenie i odwrócić się do właścicieli przybytku. Zapewniła ich, że w razie potrzeby odwiedzi ich ponownie by dokładniej zbadać sklep, przyjęła też symboliczną zapłatę - a torbę ze żmiją irańską zarzuciła na ramię.
- Wracając do testrali, - zaczęła później, ponownie odwróciła się w kierunku świeżo poznanej kobiety, - pracujesz może w jakimś rezerwacie? Czy w ogóle takie istnieją? - Jej wiedza w tej dziedzinie była rozwinięta na podobę wiedzy właścicieli Scribbulusa o wężach. - Poza tym muszę przyznać, że żmija wybrała sobie idealne miejsce. Akurat skończyły mi się zapasy atramentów. Tobie chyba też przeszkodziłyśmy w zakupach? - spytała. Zapewne większość z otrzymanych od małżeństwa galeonów miała zaraz z powrotem zostawić w ich kasie.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Scribbulus - artykuły piśmiennicze [odnośnik]24.05.19 17:50
Poczuła lekkie ukłucie żalu, gdy barwna, urodziwa żmija irańska zniknęła we wnętrzu pułapki, przestając stanowić zagrożenie dla wszystkich wokół. Właściciele sklepiku z artykułami piśmienniczymi odetchnęli z ulgą, wcale się z tym nie kryjąc, na ich twarzach zaczął malowac się spokój i wdzięczność wobec ślicznej blondynki, która sprawnie ocaliła ich i przybytek z opresji. Rookwood mogła jedynie żałować, że nie zjawiła się ciut wcześniej, przed znawczynią gadów; być może jej samej udałoby się żmiję schwytać i bez najmniejszych wyrzutów sumienia przywłaszczyć. Nie miała w Skale terrarium, lecz przecież była to kwestia zaledwie kilku godzin; prędko zaopatrzyłaby się w nie na ulicy Pokątnej, bądź włożyła trud w zaklęcia transmutacyjne i przeobraziła klatkę z prętów w szklaną.
- Nie wiem, czy odnajdą się w tym klimacie, jeśli o Anglii mówisz. Chyba, że planujesz podróż do Iranu - odparła Sigrun. Wizja gorącego, piaszczystego kraju, gdzie żar lał się z nieba, a szaty nieustannie lepiły się do skóry nie była dla niej szczególnie zachęcająca. - Och, to uprzejmie z twojej strony. Moja sowa cię odnajdzie - skłamała znów gładko, uśmiechając się delikatnie; poprawiła kosmyk czekoladowych, ciemnych włosów. Wielokrotnie eksperymentowała z barwami włosów, ale w jasnych czuła się najlepiej. - Jad musi być zatem wiele wart. Miałaś dziś szczęście - stwierdziła, może ciut nietaktownie, sugerując Meadowes chęć wzbogacenia się na niecodziennym znalezisku - według jednak jej pokrętnej logiki nie było w tym nic złego. Sama Sigrun skorzystałaby z takiej okazji bez wyrzutów sumienia. Nie zarabiała źle, była zupełnie zadowolona z zawartości swojej skrytki w Banku Gringotta, zwłaszcza odkąd złoto znajdujące się tam pochodziło z hojnej sakiewki lorda Avery, wciąż jednak było jej mało, pragnęła więcej, pozostawała nienasycona.
- Tak. Jest wyjątkowo niewielki, mamy zaledwie kilka sztuk. W dalekiej Szkocji - odpowiedziała wymijająco, machając ręką, niby przypadkiem nie wdając się w szczegóły. - Największe ich stado znajduje się w Hogwarcie, wiedziałaś o tym? - powiedziała z uśmiechem, zmieniając temat. Kłamała dobrze, ale im gęściej w las, tym trudniej było utkać trzymającą się kupy i sensu bajkę. - Nie szkodzi. Jej uroda zrekompensowała mi ten kwadrans wyjęty z życia - zaśmiała się cicho Anna, przechodząc obok dziewczyny, by stanąć przy ladzie.
Starsza sprzedawczyni spojrzała nań uprzejmie i po chwili zajęła się kompletowaniem zamówienia - nie potrzebowała wiele, zapasy pergaminu i kilka kałamarzy z atramentem, nowe orle pióro. Sigrun pod postacią uroczej brunetki wyłuskała z kieszeni szaty sakiewkę, a z niej kilka monet i uiściła zapłatę.
- Na mnie już pora. Roztańczonego wieczoru, te żmije przepadają za muzyką - rzuciła na odchodne, oglądając się na Elyon przez ramię; dopiero wtedy pchnęła drzwi i w akompaniamencie cichego dzwoneczka opuściła przybytek, znikając w gęstej mgle, która unosiła się nad brukiem.

| zt


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Scribbulus - artykuły piśmiennicze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach