Wydarzenia


Ekipa forum
Paliczki
AutorWiadomość
Paliczki [odnośnik]26.03.15 20:18

Paliczki

★★
Sklep ten znajduje się w głębi Nokturnu, dalej od schodów prowadzących na Pokątną. Jego lokalizacja nie jest bez znaczenia, gdyż wystawę Paliczków zdobią ogromne, nieco upiorne szkielety zwierząt, w tym również mugoli, które niechybnie nie spodobałyby się mundurowym z Czarodziejskiej Policji. Złote napisy zdobiące podniszczone już szyldy głoszą, że dostać tu można wszelkie skamieliny, szpony, czy kości, a również wykonane z nich meble.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Paliczki Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Paliczki [odnośnik]18.08.15 19:09
Przypadkiem usłyszała jak Tristan prosi Padraiga o załatwienie czegoś w Paliczkach. Widywała blondyna od czasu do czasu jak kręcił się przy bracie, spotkała go także w Wenus, restauracji Caesara. Nigdy nie zamienili zbyt wielu słów. Wszyscy zdawali się sprawiać wrażenie, że nieznajomy nie jest na tyle ważną personą, by przedstawiać go w szerszym towarzystwie. A może to ją uznali za kogoś, kto nie powinien niektórych ludzi poznawać? Nie miało to znaczenia, i tak zrobi, co chce. Jak zawsze. Przez zupełny przypadek usłyszała głos swojego brata, naprawdę. Ale nie rozumiała słów, więc podeszła bliżej drzwi. Mówił coś do Padraiga, chłopca na posyłki, wspominał o Rycerzach Walpurgii, a potem o Paliczkach. Wiedziała kiedy spodziewać się posłańca, kręciła się więc w okolicy od jakiegoś czasu.
Przed przybyciem tutaj zahaczyła o Mantykorę, a dokładniej toaletę. Tam poświęciła niemalże dziesięć minut na doprowadzenie się do obecnego stanu. Inny kolor włosów, inne oczy, kształt nosa, policzków, ust. Z domu wyszła w niezbyt ładnej szacie w ciemnym kolorze, jaki zwykła nosić. Obecnie spoczywała ona ukryta w wraz z kilkoma mniej istotnymi drobiazgami u gospodarza Białej Wywerny. Skrytka nie należała do tanich, ale nikt nie zadawał pytań. To był Nokturn.
Stała, drobna blondynka w stroju, który zupełnie nie pasował do otoczenia, za jasnym i za kolorowym. Oglądała właśnie klosz zrobiony z żeber i zaczęła się zastanawiać czy Cygnusowi spodobałby się taki prezent na urodziny. Czekała lekko się niecierpliwiąc. Jej plan, który dotychczas wydawał się arcygenialny nagle zaczął sprawiać wrażenie niedopracowanego, pełnego luk.
Wdech.
Wydech.

Będzie dobrze, zawsze jest.
Mam na imię Michalline. Michalline Dufort. Jestem czarodziejką czystej krwi z okolic Lyonu. W dzieciństwie byłam poważnie chora, a przynajmniej tak wmawiała sobie moja matka, która po śmierci mojej starszej siostry, do której doszło w drodze do szkoły, całkowicie zwariowała. Nie wypuszczała mnie nigdzie. Teraz dołączyła do ojca. Ich nagrobki stoją dumnie obok siebie daleko stąd. Nie chcę o tym mówić. Zaraz po pogrzebie wyjechałam z Francji, by nadrobić braki w znajomościach i zwiedzaniu świata. Podczas jednej z podróży usłyszałam o Tomie Riddle'u. Przyjechałam do Anglii, żeby go poznać. Ponoć tutaj najłatwiej znaleźć kogoś, kto mnie przedstawi, wprowadzi do organizacji, która nazywa się Rycerze Walpurgii. Michalline marzy o byciu jednym z rycerzy. Przez przypadek spotka Padraiga. Tak samo przez przypadek jak usłyszała o zadaniu od Tristana. Ale najpierw chłopak musi się tutaj pojawić.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Paliczki [odnośnik]18.08.15 21:00
Nokturn był mu niemal drugim domem. Paddy doceniał panującą tam atmosferę – nawet przesycone grozą oraz mrokiem powietrze posiadało swoje dobre strony, a on czuł się tam zupełnie swobodnie. Kwestia obycia – tego mu przecież brakowało – nie miała znaczenia, nie dla ludzi wyjętych spod prawa, typów ubijających nielegalne interesy na zapleczach ciasnych sklepików i wiedźm klnących na głos na środku ulicy. Nokturn rządził się swoimi prawami i wszyscy tam byli naprawdę równi – Fitzgeralda bardzo ciekawiło, jak skończyłby jedne z tych bogatych paniczyków, gdyby zaczął domagać się względów. Na pewno doczekałby się specjalnego traktowania, jednakże w wydaniu niewątpliwie innym od oczekiwań.
Prośba Tristana(zalatująca nieco rozkazem), aby wybrał się na Nokturn (trzeci raz w tym tygodniu), ponieważ jemu nie chce się zwlec szlacheckiego tyłka z kanapy, nie zdziwiła go ani trochę. Rosier chyba przyzwyczaił się do korzystania z jego usług, zwłaszcza, że Pat jeszcze nigdy mu nie odmówił. Krew zalewała go coraz częściej, kiedy znowu słyszał „zrób to, to, a potem tamto”, ale istniał konkretny powód, dla którego Fitzgerald nie posłał go jeszcze do diabła.
Tylko dzięki Tristanowi mógł liczyć na widywanie się z Evandrą. Myśl ta wykiełkowała w nim natychmiast, kiedy powiadomił go o swych zaręczynach, w ten sposób klejąc niezręcznie jego połamane serce. Postanowił więc za wszelką cenę utrzymać z Rosierem dobre relacje – nie wie, że może na nim polegać – w skrytości (naiwności) ducha, licząc na zaproszenie na ślub. Gdzie będzie mógł przez kilka godzin bezkarnie łowić wzrokiem piękną Evandrę… Może nawet porwie ją do tańca? Paddy nie miał wątpliwości, iż cud-dziewica będzie najpiękniejszą panną młodą i stwierdził, iż warto przełknąć swoją dumę. Dla Evandry zresztą zrobiłby dużo, dużo więcej.
Zgodziłby się na każde szaleństwo.
Lecz Tristan nie musiał o tym wiedzieć. Nie mógł o tym wiedzieć, więc Paddy pomarudził trochę, ale ostatecznie (jak zwykle) potulnie wyruszył na Nokturn, aby załatwić interesy Rosiera.
Kościany tron, jako siedzisko dla Toma wydawało mu się wprawdzie wybitnie głupim pomysłem (kto w ogóle wpadł na coś takiego?), lecz wzruszył ramionami, pogodzony z rolą tragarza. Ironia losu, iż tak niedawno spierał się o ten tytuł z Cataliną…
Wszedł do sklepu, od razu zauważając w jego progach osóbkę stanowczo niepożądaną – nie powinien ot tak rozprawiać o krześle wykonanym z ponad dwóch tysięcy ludzkich (nie, nie ludzkich, mugolskich) kości w towarzystwie przypadkowej klientki. Która w dodatku sprawiała wrażenie, jakby nie bardzo wiedziała, gdzie się znajduje. Pat spojrzał porozumiewawczo na sprzedawcę, uprzedzonego już o jego wizycie, po czym zwrócił się w stronę blondynki oglądającej klosz wykonany z czegoś, co wyglądało jak żebra (i pewnie tym właśnie było).
- Zgubiła się panienka? – spytał kurtuazyjnie – Nokturn to nieodpowiednie miejsce dla młodych dam – dodał, uśmiechając się lekko. Ani dla młodych, ani dla żadnych innych – pomyślał, wspominając wszystkie podłe speluny i dziewczyny, które tam pracowały i dla marnej pensji kelnereczki, pozwalały klepać się po tyłkach i wgapiać w cycki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Paliczki [odnośnik]20.08.15 15:01
Zdarzyło jej się na Nokturnie pojawiać od czasu do czasu. Czy to z ciekawości, czy też na przekór tym, którzy sobie takich wizyt nie życzyli. Nie będzie przecież słuchała głupich zakazów. Skoro inni mogą, ona też. Musiała jednak przyznać, że od dawna się w tej okolicy nie pojawiała. Potrzeba buntu nieco zmalała po narodzinach Bellatrix i Andromedy. A także śmierci Marianne. Druella nie mogła pozwolić, by jej córki zostały sierotami. By Rudolf i Rabastan znowu utracili kogoś, kto się nimi opiekuje, kto ich kocha. By Tristan ponownie wpadł w rozpacz, która wykluczy go z życia na długie miesiące. Dru mogła udawać, że tego nie widziała, że nie wie jak jej brat przeżywa śmierć siostry, ale to nie oznaczało, że była tego nieświadoma.
Przyszła na Nokturn ubrana inaczej niż zwykle. Kolorowo, odcinając się od mrocznych barw i powszechnej szarości. Dopiero po czasie zrozumiała swój błąd. Zwracała na siebie uwagę każdego. Absolutnie każdego. Szlag. Nie taki do końca był plan. No cóż, trudno. Zrozumiała swój błąd, więcej się tak nie ubierze. To, że nic jej się jeszcze nie stało należało zrzucić na karb niezwykłego szczęścia, które nie raz i nie dwa wyciągnęło ją z podobnych opresji. Poczuła ulgę, gdy zobaczyła znajomą twarz. Padraig, choć nie zamienili zbyt wielu słów, wydawał się jej najbliższym przyjacielem w momencie, w którym zdenerwowanie i strach przysłoniły wszystkie inne uczucia. Już nie było podniecenia i dziecięcej radości na myśl o misji, którą sobie wymyśliła. Przez chwilę miała nadzieję, że młody mężczyzna zabierze ją do Tristana, który będzie krzyczał, że jest nieodpowiedzialna. A ona powie, że przecież by sobie poradziła, jest dorosła i wie, co robi. Ale tak naprawdę byłaby niezmiernie wdzięczna blondynowi za przybycie i odstawienie jej w jakiekolwiek znajome miejsce. Druella nie lubiła się bać, tracić poczucia kontroli. Tutaj była mimo wszystko obca. W dodatku była Michalline, której Padraig nie znał i nie miał żadnego powodu odprowadzać gdziekolwiek. A ona nie zamierzała zaprzepaścić całego planu z powodu odrobiny lęku. To byłaby głupota.
Odsunęła się od klosza, gdy usłyszała grzeczne pytanie. Sprzedawca jednak patrzył w jej stronę na tyle intensywnie i nieprzychylnie, żeby mogła się domyślić iż z kurtuazją niewiele rozmowa miała wspólnego.
Ułożyła swoje-nieswoje usta w uśmiech pełen zakłopotania.
- Mua... yy Ja się chyba zgubiła - francuski akcent zabrzmiał nienagannie, zmieniając głos Druelli wystarczająco, by ciężko było go poznać. - Mówił, że na Nokturni znajdę ricerze. Ale chyba coś pomyliła.
Brawo Dru, powinnaś być z siebie dumna. Po takim wstępie każdy normalny człowiek uznałby cię za chorą na głowę. W każdym razie, raczej nie będzie chciał kontynuować tej rozmowy. Myśl. Myśl, do cholery.
- Ja nie znam Londynu za dobzi. Miałam pójść na Nokturni, żeby znaleźć Walpurgi. Ale się zgubiła.
Nie przesadź z tym frnacuskim akcentem, jest paskudny. Okropnie brzmi po angielsku, zaufaj mi, nie chcesz tak potem mówić. Głęboki wdech i wydech. W razie czego teleportujesz się daleko stąd. Tak, to jest zdecydowanie najlepszy pomysł dzisiejszego dnia, uciec.
Plan posypał się w drobny maczek. Rozpisane po sto razy w głowie pierwsze słowa uleciały z niej natychmiast, gdy miały po raz pierwszy zabrzmieć. Misterne przygotowania, żeby najpierw opleść sobie mężczyznę wokół palca i delikatnie zahaczyć kiedyś o rycerzy wzięły w łeb. Powiedziała wszystko na raz, zupełnie nie tak jak miało to być. Gdzie opanowanie? Zimne wyrachowanie, z którego ponoć słyną arystokraci? No gdzie? W lesie zapewne, nie oszukujmy się, Druella nigdy nie słynęła ze stoickiego spokoju, brania wszystkiego na chłodno, bezuczuciowego kalkulowania i analizowania. Gdyby poświęciła chociaż sekundę na zastanowienie się, jak zachowa się w takiej sytuacji, a nie, co ma mówić, zapewne plan byłby lepszy. Ale nie poświęciła nawet połowy tego czasu. Poczuła przemożną chęć, żeby usiąść. Rozejrzała się po sklepie. W oczy rzucił jej się wielki, biały tron z... Tak, z kości. Co za dureń by to kupił? No naprawdę...
Gość
Anonymous
Gość
Re: Paliczki [odnośnik]21.08.15 12:08
Po Londynie zawsze pałętało się mnóstwo dziwaków, zarówno wsród mugoli, jak i czarodziejów. Prawdziwy bukiet magów kwitnął zaś na Nokturnie, skupisku nie tylko sklepów przesiąkniętych czarną magią i narkotykowych karteli. Zaglądali tu wszyscy, którzy wiedzieli, iż życie nie posiada tylko jednej, cukierkowej strony i puchatego, mięciusiego zakończenia. Obserwowanie tego miejsca, pulsującego intensywnie niczym tętniak zdolny do rozsądzenia mózgu przynosiło swoistego rodzaju przyjemność oraz bez mała pewną wiedzę. Tutaj rozwijał się ten drugi półświatek, podobno nielegalny, zaś działający prężniej, niż należałoby przypuszczać. Zabawne, że do przynależności do niego dążyli również ci, którym znany był wyłącznie luksus, a jedyne wyrzeczenie i udrękę stanowiło kaleczenie palców na twardych strunach skrzypiec. Nie pasowali do nokturnowego klimatu i ciężkiej rzeczywistości, nie rozumieli, co ukrywa się pod brudną markizą rozklekotanego straganu z narządami, nie wiedzieli, że panienka w krótkiej sukienczynie pod warstwą wulgarnego makijażu skrywa serce dla dwójki małych dzieci. Dla arystokratów Nokturn był biznesem lub źródłem adrenaliny, a z racji złotego dotyku podobnego mitycznemu władcy, witano ich tam z otwartymi ramionami. Paddy nie potrafił do końca tego rozgryźć. Szlachcice byli już królami z niemal nieograniczonymi przywilejami; mieli w s z y s t k o. Tylko głupiec nie zauważyłby, jak obsadzone są wyższe stanowiska w Ministerstwie, że Prorok ulega naciskom, a w Walczącym Magu pojawiają się herezje (niektóre jego autorstwa) proklamujące o powrót ich dawnej świetności. Jakby teraz na czymś im zbywało; oligarchia odeszła w niepamięć wyłącznie teoretyczną. Mimo tego próbowali zdominować również Nokturn, ten odstraszający porządnych ludzi Nokturn, gdzie życie toczyło się jakby odrębnym torem i pozostawało niezależne od jaskrawości Pokątnej, obojętne na każdą nowinkę i niezważające na nic, co nie było złotem. Pat odczuwał to nieco osobiście, jakby ktoś targnął się wprost na niego. Ludzie, którzy nim pomiatali z powodu środowiska, z jakiego się wywodził, z powodu matki, która wydała go na świat, z powodu krwi, identycznie czerwonej jak ta płynąca w ich żyłach, przypuszczali zamach na tę planetę wyrzutków - po co? Żeby jeszcze wyraźniej zaznaczyć swoją władzę? Jeszcze nie zdołali się naprawdę rozpanoszyć, lecz już okupowali bary i przenosili swe interesy na ciemniejszą stronę Londynu.
Lada chwila i Nokturn stanie się atrakcją turystyczną - pomyślał Padraig, z namysłem wpatrując się w młodą dziewczynę. Nijak niewpisującą się w żadne standardy, zgrabnie obchodzącej widełki przynależności do którejś z grup. Istotnie, wyglądała na zagubioną podróżniczkę. Zbyt zakłopotana, zbyt uśmiechnięta, zbyt jaskrawo ubrana, ze zbyt wyraźnym francuskim akcentem. Niewiele brakowało, aby Fitzgerald uprzejmie otworzył przed nią drzwi, wskazał drogę do miłego hoteliku na Pokątnej i nawet potowarzyszył jej w drodze, przestrzegając przed samotnymi wycieczkami na Nokturn. Jednakże słowa niczym pociski wydobywające się z kształtnych ust panienki zmroziły go i nie pozwoliły na wykonanie żadnego ruchu; nawet nie wydobył z siebie głosu, sparaliżowany tą rażącą niedyskrecją. Z zaciśniętego gardła wyrwał mu się jednak śmiech: odrobinę ironiczny, lecz mimo tego serdeczny.
- Najsłynniejsi brytyjscy rycerze to czasy odległe, mniej więcej piąty wiek - swobodnie poinformował blondynkę, ledwo dostrzegalnie kręcąc głową. Zastanawiał się, skąd do diabła mogła o tym wiedzieć. Przecież wszystkie ich spotkania trzymano w najściślejszym sekrecie! Nikt spoza ich doborowego grona nie miał prawa o nich wiedzieć. Czyżby jakiś szpicel z ministerstwa? A może ktoś zapragnął sprawdzić jego lojalność? Paddy zerknął nieufnie na wyraźnie zdenerwowaną kobietę, po czym natychmiast wykluczył pierwszą opcję. Była zestresowana, mocno niepewna. Musiał istnieć jakiś sposób, aby ją wybadać, dyskretnie sprawdzić, z kim ma do czynienia.
- Padraig Fitzgerald - przedstawił się, unosząc dłoń kobiety, żeby złożyć na niej pocałunek. Liczył na impulsywną reakcję, wiedział, iż arystokratka nigdy nie pozwoliłaby mu na taką poufałość - lecz cóż, jeśli się mylił? Kolejny ślepy zaułek, błądzenie we mgle? Miał tylko odebrać ten przeklęty tron, a oczywiście wpakował się w dziwną sytuację z nieznajomą kobietą, posiadającą niepokojący (choć stosunkowo niewielki) zasób wiedzy na temat Rycerzy.
- Z przyjemnością oprowadzę panią po Londynie, panienko... - urwał, chcąc aby wyjawiła mu swe nazwisko, może wówczas pojmie, o co toczy się gra. Wprawnie porzucił wątek Rycerzy, świadom, iż mężczyzna za ladą chciwie łowi każde słowo. Informacje były zaiste towarem luksusowym...
Gość
Anonymous
Gość
Re: Paliczki [odnośnik]22.08.15 20:33
Gdyby ktoś jej powiedział, że nie jest mile widziana na Nokturnie, bo jest panienką zapewne wywarczałaby w odpowiedzi kilka niemiłych słów, z których prośba o trzymanie nosa we własnych gaciach byłaby najmilszą. Ale nie była ani Druellą, ani Padraig się ze swoimi przemyśleniami nie uzewnętrznił. Co więcej, całkiem nieźle się z nimi krył. Zarówno przed nią jak i przed jej bratem, a także całą resztą pogardzanej przezeń arystokracji. Gdyby wiedział, z kim rozmawia. Ale nie mógł się tego nawet domyślać. Znając życie, gdyby wyglądała tak jak chłopak miał ją okazję widzieć, wyśmiałby jej prośbę. W końcu pracował dla jej brata i wydawał się całkiem lojalny wobec niego. Druella naturalnie przyczyny owego oddania nie znała. I specjalnie też nie dociekała. Nie mogła wiedzieć, że kluczem do rozwiązania relacji dwójki mężczyzn jest kobieta. Nie kto inny, a sama Evandra Lestrange. Piękna, uzdolniona, zadufana w sobie wiedźma. Och, gdybyż Druella wiedziała.
Ciężko było jej się skupić na rozmowie, planie i odgrywaniu roli w tym pomieszczeniu. Czemu Tristan nie mógł wysłać Padraiga w jdo jakiegoś przyjemniejszego lokalu? Przeklęte Paliczki były miejscem tak niecodziennym, że aż dziwne było, że ktoś byłby w stanie zignorować asortyment i normalnie dyskutować. Najbardziej rozpraszający był kościany tron. Kto niby miał na tym siedzieć. Chwila. A po co jej kochany braciszek wysłał tu Padraiga? Czyżby chciał wzbogacić swój salon o kilka drobiazgów? A może sypialnię... Och, gdyby Evandra dowiedziała się, że przyjdzie jej spać na łóżku z piszczeli z pewnością byłaby zachwycona. Druella prawie się wzdrygnęła na myśl, że tuż obok niej leżałby Tris. O dziwo, bardziej przeraziła ją kobieta, z którą musiałby dzielić te piszczele. Tak czy inaczej, skoro coś mu się tutaj podobało, może kupi mu jakiś drobiazg? W ramach pocieszenia i sklejania połamanego serca po kolejnym odrzuceniu przez panienkę Lestrange? Tylko nie przy Padraigu. Ale ten przycisk do papieru z kości ludzkiej dłoni wygląda całkiem znośnie. A ten szklanki na ognistą z czaszek. Cudo!
Początkowo odpowiedź  Fitzgeralda ją zaskoczyła. Dostrzegła jednak jak kręci głową. Czyli trafiła w punkt. Chłopak wiedział, o co chodzi.
- Oh, łi, czyli ja coś pomyliła - zrobiła najbardziej strapioną minę, na jaką było ją stać. Zagubiona turystka w wielkim mieście, niemówiąca najlepiej miejscowym językiem pomyliła instrukcje. Zapewne chodziło jej o cmentarz żołnierzy. W końcu i to, i to wojownicy, prawda? Skoro jej zasób słownictwa pozostawia wiele do życzenia... Padraig Fitzgerald chyba jednak połknął haczyk. Albo ją rozpoznał. A co jeśli jednak wie, kim ona jest? I tylko udaje, że dał się nabrać, a w rzeczywistości odstawi ją do domu i rozpowie wszystkim wokół, co sobie tym razem umyśliła? Drugi raz ta sztuczka już jej nie wyjdzie. Nie mogła jednak nic zrobić. Musiała grać dalej.
- Dufort. Michalline Dufort. Zaszczyt pana poznać. - zawahała się przez chwilę, ale podała mu rękę do pocałowania. Druella nie powinna. Ale przecież jej tu obecnie nie było. Niepewność można było zrzucić na karb nieobeznania z brytyjskimi zwyczajami. Ale był też szereg innych powodów, dla których mogło wystąpić. Wśród nich był też taki, że Michaline to tak naprawdę Druella. I pani Black obawiała się, że pan Fitzgerald doskonale zdaje sobie z tego sprawę i jedynie kontynuuje tę farsę, by ją zabrać tam, gdzie jej miejsce.
- Byłabym bardzo wdzięczni. To takie duże miasto. Ciągle się gubi - zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się niewinnie. To zazwyczaj działało, kiedy chciała, żeby brat coś dla niej zrobił, ojciec przestał być zły, a nauczyciele dawali lżejsze szlabany. Ale jeszcze nie wypróbowała tego triku na innej twarzy niż ta, z którą się urodziła.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Paliczki [odnośnik]23.08.15 12:11
Wątpliwości kąsały, a w zasadzie gryzły Pata z subtelnością wygłodzonej sfory wilków. Nie potrafił oderwać się od ponurych myśli, zbaczających na niebezpieczne tory, w których to podkopywał swą własną wartość. Tej miał rzecz jasna poczucie ogromne – był naprawdę pewny siebie, a te pozory zahukania czy nieobeznania w świecie arystokratów czyniły go niebezpiecznym. Nikt nie zdawał sobie sprawy z jego potencjału. Paddy mógł się założyć, że Caesar uważa go za swego sługusa na dobre i na złe, a Tristan jest przekonany, iż oddawanie mu przysług to dla niego zaszczyt. Brednie; ustępliwość wobec nich miała mu jedynie szerzej otworzyć salonowe wrota, z których niejako czerpał pełnymi garściami, inspirując się zepsuciem szlachty przy tworzeniu artykułów do Maga. Dobić Fitzgeralda mogły tylko dwie rzeczy: obojętność Evandry (powoli się do niej przyzwyczajał) oraz świadomość, że zawiódł Toma. Ta dwójka, niepowiązana ze sobą w najmniejszy sposób, stanowiła stałe w jego życiu, a odkąd się tam pojawiły, nie drgnęły ani o milimetr. Panna Lestrange już na zawsze zagościła w sercu Pata, zaś Riddle opanował jego umysł, tchnąwszy weń ideę oraz wolę walki. Nadal odczuwał młodzieńczy zapał – rwał się zarówno ku nieziemskiej Evandrze, jak i do charyzmatycznego Toma. Dlatego, przeżywszy już odrzucenie swej lubej, którą jednak nadal wielbił i czcił jako boginię, ciosem było przypuszczenie, iż Riddle zapragnął sprawdzić jego wierność. Bo czym innym mogła okazać się ta jawna prowokacja? Paddy doprawdy nic z tego nie rozumiał – czy Tristan maczał w tym palce? Dziewczyna jednak była bystra lub przynajmniej na tyle inteligentna, aby zrozumieć jego sugestię. Nie mogli rozprawiać o Rycerzach wykonując sprawunki, nie powinni w ogóle o nich mówić w miejscach równie niedyskretnych, gdzie przecież każdy mógł ich podsłuchać. Blondyn zdawał sobie sprawę, że nie robili niczego nielegalnego, jednakże kundle z ministerstwa bywały nadgorliwe i prawdopodobnie zdradzenie się z konceptem Toma, równałoby się z ich dyskryminacją i zniszczeniem planów, jakie niedługo miały stać się rzeczywistością. Padraig nigdy nie podjąłby takiego ryzyka, nie dla zaspokojenia ciekawości nieznajomej. Gdyby to Evandra go poprosiła… wyznałby jej wszystko, klękając przed nią niczym na spowiedzi, ciesząc się z tak niepowtarzalnej możliwości.
Nieznacznie uniósł brew, kiedy kobieta zawahała się – dosłownie na ułamek sekundy – przed podaniem mu ręki do pocałunku. Nie skomentował wszakże tej opieszałości w żaden sposób, udając że tego nie zauważył i delikatnie musnął wargami wierzch jej dłoni. Zastanawiając się przy tym, czy nie całuje przypadkiem jakiegoś mężczyzny, co w świecie czarodziejskim, gdzie niezwykle łatwo można się zaopatrzyć w eliksir wielosokowy (jeśli się wie, gdzie szukać), było więcej niż prawdopodobne. Sztuczka ta jednak działała tylko przez godzinę, więc Paddy miał olbrzymią szansę na rozgryzienie frustrującej go zagadki.
- Och, panienko Dufort, zapewniam panią, że nie jestem nikim godnym uwagi tak znamienitej damy – uśmiechnął się uprzejmie. Choć nie kojarzył nazwiska, w jego głowie rozbrzmiał ostrzegawczy dzwonek przed tajonymi manierami szlacheckiego wychowania.
- Chodźmy zatem – powiedział nonszalancko, biorąc dziewczynę pod ramię, jakby znali się już od dawna. Sprawdzał jej granice, spodziewając się solidnej bury oraz ofuknięcia za niestosowne zachowanie – tron odbiorę później. Zapakuj go w jakiś ozdobny papier, Nathanielu – zwrócił się do sprzedawcy, kurtuazyjnie otwierając drzwi przed panienką Dufort. Której oczy okolone gęstymi rzęsami nie mogły nie zrobić na nim wrażenia – jednak Pat wciąż twardo się trzymał, z silnie zakodowaną nie tylko w sercu, ale i w myślach miłością do Evandry.
- Prędko, prędko – dodał, wyprowadzając kobietę ze sklepu – musimy zdążyć wydostać się stąd przed zmrokiem – wyjaśnił, lawirując wśród plątaniny ciemnych zaułków.

/kurs na pokątną strefę barową
Gość
Anonymous
Gość
Re: Paliczki [odnośnik]27.12.15 21:17
Kiedy wiesz gdy coś jest nie tak? Gdy zaczynasz odmierzać czas poprzez trzaskające drzwi i swój własny krzyk. Gdy w przypływie furii potrafisz zniszczyć wszystko co znajduję się wokół ciebie.  Gdy zaczynasz traktować fioletowe plamy na cielę jak medale, które zbliżają cię do postawienia na swoim. Następna jest już tylko nieopuszczająca cię paranoja i niekończące się zbrojenia. Przeszukiwania potężnych tomów w poszukiwaniu nowych receptur i nowych zaklęć. Wszystko by powiększyć zasoby niebezpiecznych zasobów, których przecież  i tak nigdy nie użyjesz. Ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Ważne, że zawsze masz je przy sobie i może w końcu sumienie na dobre zniknie  i będzie mogła wlać zawartość jednej fiolki lub dwóch do jego porannej herbaty. Napawać się widokiem jego zaciskającego się gardła i śmiać się cicho gdy martwy upadnie do twoich stóp.
To nie były moje słowa.  Jeszcze nie było ze mną tak źle. Było to jedynie fragment książki, który ostatnimi czasy wciąż przewijał się przez moje myśli.  Ale w takim razie co robiłam na Nokurnie? Nie,  oficjalnie wcale mnie tu nie było. Według tego co wiedziała służba pojechałam odwiedzić  siostrę i po raz ostatni sprawdzić czy wszystkie rzeczy zostały przeniesione do Merstet. Po drodze wpadnę jeszcze na Pokątną sprawdzić jak realizacja wszystkich moich zamówień. Lubiłam mieć nad wszystkim kontrolę czy to coś złego? Od Pokątnej do Nokturna tylko kilka kroków. Wątpiłam czy ktokolwiek nawet zauważył gdy stałam się kolejnym z ciemnych kapturów przemierzających ulicę.  Pewne rzeczy można było załatwić tylko tutaj a niektórych składników nie dostanie się w innym miejscu w całej Anglii.  To nie byłam moja pierwsza wizyta w tym miejscu. Podobnie jak większość przedstawiciele szlachty miałam swoje drobne sekrety ale w co w tym złego? Tak przynajmniej życie staje się trochę ciekawsze. Najważniejsze było by trzymać założony kaptur  i za żaden skarby  nie dać go sobie zdjąć. Prawdopodobieństwo, że pod mijającymi mnie płachtami materiału znajdują się  moi bliżsi czy dalsi kuzyni było zdecydowanie za wysokie.  Dla tego po cichu przemknęłam prosto do sklepu o bardzo sugestywnej nazwie Paliczki .  Stojąc twarzą w twarz z ogromnymi szkieletami teoretycznie powinnam przynajmniej poczuć jakiś dreszcz. Zamiast tego zastanawiałam się tylko nad listą zakupów. Może rzeczywiście coś było ze mną nie tak?  Weszłam do sklepu w kilkanaście minut załatwiając swoje sprawy.  Starałam się nie przyciągać większej uwagi klientów czy sprzedawcy. Wychodząc myślałam tylko o tym, że musiałam się pozbyć tego dziwnego zapachu za nim Deimos…nie to na pewno nie…zanim służba czegoś nie wywęszy. To właśnie wtedy poczułam jak coś z ogromną siłą uderza mną o ścianę budynku. Mogłam się już pożegnać z kapturem służącym mi za maskę. Zdezorientowana  i obolała nie byłam wstanie zapanować nad swoim ciałem a tym bardziej zrozumieć dochodzących do mnie dźwięków, które chyba miały być słowami.
Megara Carrow
Megara Carrow
Zawód : stażystka w ministerstwie
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Once upon a time...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t634-megara-malfoy https://www.morsmordre.net/t663-mieta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-yorkshire-dworek-w-ravenscar https://www.morsmordre.net/t1706-megara-malfoy#18560
Re: Paliczki [odnośnik]27.12.15 23:31
Nie ma w życiu nic za darmo - i choć życie zdążyło już uświadomić jej, że bogacenie się nie jest najważniejszą rzeczą w marnej egzystencji, to gorzkie lekcje ekonomii przydawały się na każdym kroku, przybliżając bolesne prawdy. Walutą nie były tylko pieniądze, były nią też czas, energia, niekiedy nawet dusza, sprzedawana za bezcen na ulicach Nokturnu każdego dnia przez kogoś innego, kto nie mógł już znieść przygnębiająco realnej wizji rzeczywistości. Możliwość realizowania pasji, wolność od nadmiaru zobowiązań Cornelia przypłacała obdrapanymi ścianami swojego mieszkania i jedzeniem bez smaku (co było właściwie pozytywem wobec jakże kuszącego aromatu pleśni czy zgnilizny), a przede wszystkim niepokojem. Paranoiczne wrażenie, że ciemne oczy obserwują ją z każdego kąta nasiliło się po przekroczeniu granicy pomiędzy światem mugoli i magicznym, choć paradoksalnie nie widziała już tej konkretnej twarzy w tłumie przechodzących czarodziei. Cena za odrobinę wolności wewnętrznej była wysoka, ale nowonarodzona w błotach Nokturnu (analogicznie do Wenus i jej morskiej piany) Psyche z hardo poniesioną głową była w stanie ją ponieść. I nie sprzedałaby nawet minuty bolesnego poznawania na nowo najbrzydszych miejsc, z którymi wiązały się najpiękniejsze wspomnienia jej zakurzonej młodości (w tym wieku powinna mieć dwójkę dzieci i męża... no tak). Była zbyt pewna siebie (a może nierozważna?) by cofnąć się przed perspektywą obejrzenia obrzydliwych szkieletów wykrzywionych wokół Paliczków w barokowy danse macabre, przypominający, że każdy skończy tak samo. Memento mori, z prochu powstałeś, w proch się obrócisz, i tak dalej, i tak dalej... Skracanie czasu sobie lub innym było bezmyślnym marnowaniem energii rozdzielonej harmonijnie wśród stworzenia. Nie wszyscy to rozumieli. Grupa podpijaczonych chłystków targająca kruchą blondynką pod sklepowym murem (czy byli aż tak kiepscy w swym fachu rzezimieszków, że nie czuli potrzeby ukrycia się w cieniu, czy może tak bardzo wierzyli w kompletną degradację tutejszej społeczności?) igrała z prawami natury w sposób brutalny, ale i niezwykle chaotyczny. Czy ona, niegdyś Cornelia Mulciber, miała jakiekolwiek szanse w starciu z niewielką, ale jednak grupą młodocianych rzezimieszków? Z pewnością nie. Nie miała nawet metra siedemdziesięciu, nie poradziłaby sobie nawet z jednym z tych młodzieniaszków. A jednak w poczuciu nagłego obowiązku ratowania upadającego świata, zupełnie irracjonalnie, nieodpowiedzialnie wręcz względem własnego zdrowia i życia, zmieniła kierunek swoich kroków i zamiast obojętnie ich wyminąć, przystanęła parę metrów od nich, wbijając w kark prowodyra ciężkie spojrzenie brązowych oczu. Wyglądała tak beznamiętnie, jak tylko szczupła jeszcze nie trzydziestolatka wyglądać mogła w starciu z kilkoma mężczyznami o niezbyt przyjaznych zamiarach. W końcu musieli zwrócić uwagę na nierozważną kobietę z zaciśniętymi w wąską kreskę ustami. A ona, korzystając z chwili ich uwagi, odkaszlnęła i zaczęła snuć swą opowieść. A może raczej rozbudowany traktat o marności ludzkiego życia (w tej roli wiszące kościotrupy), o przyzwoitości, moralności i braku szacunku do matki natury. Doskonale zdając sobie jednak sprawę, że w takich miejscach jak to wiara w wyższość siły argumentu nad argumentem siły jest zwyczajną naiwnością zaciskała mocno dłoń na schowanej w przepastnej kieszeni szaty różdżce, gotowa do użycia zaklęcia rozbrajającego, oszałamiającego lub przynajmniej ogłupiającego (choć nie sądziła, by wpłynęło w najmniejszym stopniu na takich idiotów).
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510
Re: Paliczki [odnośnik]29.12.15 14:41
Ene due rabe ktoś dziś zginie a kto się ostanie? . Zadźwięczał mi gdzieś w głowie dziecięcy głosik rodem z najgorszych horrorów. Jednocześnie ujawniając moją tendencję do dramatyzowania. Bo tak właśnie było? Dramatyzowałam no bo niby czemu kilku osiłków chciałby mnie zabić? Pewnie chcieli trochę złota i to wszystko. Czekaj…czekaj czy ich na pewno było kilku? Minęło parę zdecydowanie zbyt długich sekund gdy byłam wstanie dostrzec coś wśród rozmytych plam.  Po upadku na ziemię ciężko było mi podnieść głowę by lepiej przyjrzeć się twarzą ale za to mogłam policzyć nogi. Tak to mogło się udać. Po policzeniu par kończyn przynajmniej wiedziałam z iloma przeciwnikami mam do czynienia.   Szybciej, szybciej, szybciej ponaglałam samą siebie w wymyśleniu jakiego sprytnego planu ucieczki. Musiałam się przecież tylko dostać na główną ulicę a to nie było tak daleko. Prawda?  Ostrożnie sięgnęłam do swojej różdżki zaciskając na niej palce.  Statystycznie, żaden z nich nie powinien posiadać jakiś niezwykłych umiejętności magicznych. Powinno wystarczyć jakiś proste zaklęcie umożliwiające dobiegnięcie do najbliższej grupy ludzi i zniknąć wśród nich.  Tylko dla czego nie mogę się podnieść? To utrudniło sprawę.  Ponownie dając upust swojej paranoi już wyobrażając sobie, że mnie sparaliżowało! Ratunek przyszedł  z zupełnie innej strony. W końcu udało mi się rozpoznać czyjeś słowa. Głos wydawał się kobiecy i rzeczywiście taki był. Wystarczyło lekko odwrócić głowę by dojrzeć kolejną parę nóg.  Nie ważne, co owa nieznajoma mówiła. Liczyło się tylko to, że moi oprawcy skupili na niej całą swoją uwagę.  Po cichu udało mi się unieść podpierając się o ścianę. Później wystarczyło tylko wyciągnąć różdżkę i szepnąć cicho - Confundus - jakie były szansę, że wszyscy nim oberwą? No raczej marne ale skoro w coś mocno wierzysz….Pięknie! Teraz mi się wzięło na optymizm! Wystarczyła mi jedna oznaka jak uciekanie wzrokiem na wszystkie strony by wiedzieć, że zaklęcie zaczęło działać.  Starając się nie zwracać uwagę na wcześniejsze oszołomienie udało mi się dopaść nadgarstek nieznajomej i wciągnąć ją do niewielkiej ciemnej uliczki. Skąd ten dziwny plan? Mieszanka zastrzyku adrenaliny i nadziei, że skołowani zaklęciem jak najszybciej opuszczą zaułek. Z tego nie miało prawa wyjść nic dobrego ale przecież była mowa o mnie a ja zawsze spadam na cztery łapy. Prawda?
Megara Carrow
Megara Carrow
Zawód : stażystka w ministerstwie
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Once upon a time...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t634-megara-malfoy https://www.morsmordre.net/t663-mieta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-yorkshire-dworek-w-ravenscar https://www.morsmordre.net/t1706-megara-malfoy#18560
Re: Paliczki [odnośnik]29.12.15 22:23
Wywód był naprawdę długi i piękny, a Cornelia dostrzegała już w oczach opryszków łzy, łzy wstydu nad ich marnymi egzystencjami. Oto odnosiła pedagogiczny sukces (albo po prostu mieli alergię na gadanie pierdół), jednak nie miała szans nacieszyć się pełnym zwycięstwem. Nim rozbójnicy padli na kolana i przysięgli czynić już zawsze względne dobro, słodka blondyneczka rzuciła w nich confundusem. No pięknie. Cornelia przez moment miała wrażenie, że i ona oberwała zaklęciem, tak mocno była oburzona i zaskoczona zachowaniem młodej nieznajomej. Może ta pogadanka była bardziej potrzebna jej niż tym mężczyznom? Nie miała jednak zamiaru teraz się nad tym zastanawiać - odruchowo poddała się dziewczynie i bez większych oporów ruszyła za nią w jedną z ciemnych uliczek. Wszystkie były do siebie podobne i niewykluczone, że skonfundowani rozbójnicy nie zapamiętali zwyczajnie, dokąd kobiety się udały. Zresztą, czy naprawdę mieli zamiar ganiać je po Nokturnie? W bezpiecznej odległości od całego zajścia w końcu przystanęły pod jakąś ścianą, oświetlone jedynie słabym blaskiem brudnej, nokturnowej lampy. Jasne włosy młodej błyszczały jednak ślicznie i Cornelia odruchowo sięgnęła opiekuńczym gestem do jej szerokiego kaptura, by nasunąć go na dziewczęcą głowę.
- Już ich prawie przekonałam. - zauważyła z wyrzutem w głosie, gdy już ich oddechy nieznacznie się uspokoiły i były w stanie w miarę normalnie nabrać powietrza, nie zwracać uwagi na zaciśnięte krtanie. - Nic ci nie jest? - spytała zaraz, badawczo przyglądając się twarzy i dłoniom dziewczyny, jej ciemnemu ubraniu. Przebraniu? Spryciara. Cornelia nie przyglądała się jedynie ewentualnym ranom, trzeba to przyznać. Zastanawiała się co ta niewinna twarzyczka robiła przy Paliczkach, co zagnało ją aż tutaj. Nie była z Nokturnu, nie mogła być. Z bliska nie wyglądała nawet na Pokątną. Mulciber zerknęła nawet na jej różdżkę. Ambitną, inteligentną, innowacyjną. To nie było dobre miejsce na tę różdżkę, nie błota Nokturnu. Po głowie rozbijało się głuche pytanie powtarzane raz po raz niczym echo - co ona tu robiła? Raczej nie przyszła tutaj igrać ze śmiercią, bo nie broniłaby się przed tamtymi bandytami. A może po prostu jej się odwidziało?
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510
Re: Paliczki [odnośnik]30.12.15 14:19
Idąc wciąż przed siebie i wciągnąć za sobą swoją wybawicielkę w pewnym monecie straciłam orientacje w terenie. To nie była wina źle rzuconego zaklęcia ale zwyczaje pobijanego mózgu. Jeden mały zawrót głowy, szybki przypomnienie sobie jaki się nazywa, co właściwie tu robi i można było żyć dalej. Gdy w końcu obie się zatrzymałyśmy od razu zaczęłam nasłuchiwać innych kroków lub innych odgłosów świadczących, że ktoś podążył naszym śladem.  Poza szerami dochodzącymi z budynków czy sąsiednich uliczek nic się nie działo. Nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą. Może dzisiaj jeszcze nie zginę.  Po tym jak kobieta sama założyła mi kaptur z powrotem na  głowę zganiłam sama siebie, że przecież już na samy początku powinnam o to zadbać. W końcu nie od dziś byłam świadoma dość charakterystycznego wyglądu. Kolejny spadek po Malfoyowej krwi.   Widziałam - przyznałam kiwając lekko głową i nie zapominając się przy tym  uśmiechnąć z rozbawienia. Stres już minął i teraz można było się już śmiać. - Wspaniałe zdolności oratorskie.  Powinnaś założyć szkółkę niedzielną na Nokturnie.  Może chociaż jednego sprowadziłabyś na dobrą stronę. - oj dobry humor jakoś za dobrze się do mnie przykleił.  Ale nie wmówicie mi,  że wizja nokturnowego półświatka słuchające w ławkach kazań księdza na  temat czystości serca nie jest ani trochę zabawna! - Przeżyję- - stwierdziłam nawet nie zastanawiając się nad kilkoma zadrapaniami. Od tego się przecież nie umiera a wystarczy odrobina eliksiru lub jedno zaklęcie by wszystkich się pozbyć i nikt niczego się nie domyśli.  Nie uszło mojej uwadze to szybkie zerknięcie na moją różdżkę. W pierwszej chwili gdzieś z tyłu głowy zapaliła się czerwona lampka ostrzegająca, że może chce ją ukraść. Nie,  przecież nie próbowałaby mi pomóc gdyby była kolejnym złodziejem. No przynajmniej teoretycznie. Dobra, nie ważne. Niech się dzieje wola losu.  Moje myśli szybko odpłynęły z tematu różdżki do moich zakupów. Szybko zaczęłam przeszukiwać kieszenie by sprawdzić cz nie zgubiłam małego woreczka uciekając. Gdy w końcu znalazł się w mojej dłoni odetchnęłam z ulgą. - Małe zakupy - wytłumaczyłam się szybko podskórnie czując, że prędzej czy później i tak będę musiała powiedzieć co tu robię. Dla czego  nie wysłałam tu służącej? Bo momentalnie o wszystkim dowiedziałby się mój mąż i najpewniej teść. Dla czego nie poprosiłam kogoś z przyjaciół? Odmówiliby, jakoś wciąż nie potrafią zrozumieć, że moje życie nie upiera się tylko na sztucznych uśmiechach i piciu herbaty. Nie, nie przyszłam tu by igrać ze śmiercią. Mam wrażenie, że zbyt duża liczba osób odetchnęłaby z ulgą gdyby nagle zamknięto mnie w dębowej skrzyni.
Megara Carrow
Megara Carrow
Zawód : stażystka w ministerstwie
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Once upon a time...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t634-megara-malfoy https://www.morsmordre.net/t663-mieta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-yorkshire-dworek-w-ravenscar https://www.morsmordre.net/t1706-megara-malfoy#18560
Re: Paliczki [odnośnik]30.12.15 15:14
Nie była pewna, czy powinna się teraz oburzyć i obrazić za słowa dziewczyny, które niebezpiecznie zahaczały o kpinę. A może doszukiwała się jej na siłę? Blondynka przed chwilą spotkała niezbyt zachęcający komitet powitalny Nokturnu, więc Cornelia łaskawie postanowiła zrzucić jej gadanie na traumę powypadkową.
- Zastanowię się nad tym. - odpowiedziała więc dyplomatycznie, odruchowo odpowiadając na rozbawiony uśmiech dziewczyny podobnym, choć może nieco bardziej zdystansowanym. W głowie wciąż kotłowały się kolejne pytania, których na złość nie ubywało - a wręcz przeciwnie. Co tu robiła? Dlaczego? I kim tak naprawdę była? Widziała, że dziewczyna nie pasuje do tych ulic, nie przypominała nawet mieszkańców Pokątnej. W jej twarzy była szlachetność, która przywodziła Cornelii na myśl jej ojca. Uciekała przed tym całe życie i to była jedna z tych nielicznych rzeczy w których nie zgadzała się z Grahamem. On czepiał się swojej szlachetnej krwi usiłując dostać się na salony, ona wręcz przeciwnie. Ale nie o tym powinna teraz myśleć.
- Nie powinnaś tutaj przychodzić. - zauważyła, rzucając przelotne spojrzenie na trzymany przez blondynkę woreczek. - Na pewno nie sama. - dodała ciszej, wbijając w nią przenikliwy wzrok. Musiała być bardzo zdesperowana albo bardzo głupia, skoro zdecydowała się na coś takiego. To drugie Cornelia szybko wykluczyła, a pierwsze ją zaniepokoiło. Kto lub co mogło pchnąć tak młodą dziewczynę do szukania pomocy na Nokturnie? Nie wyglądała na entuzjastkę czarnej magii, ale Mulciber wiedziała z doświadczenia, że czarnomagiczni potrafią bardzo dobrze ukrywać się pod płaszczykiem pozornie niewinnych ludzi.
- Chyba, że masz naprawdę ważny powód. - Nie, nie musisz mi go zdradzać. Rozejrzała się na dźwięk kroków. Bacznie przyglądała się przechodzącej parze, odruchowo przysuwając się wraz z nieznajomą do ściany jednego z obskurnych budynków. Nie wydawali się zagrożeniem, ale przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Po tym co wydarzyło się chwilę wcześniej wolała chuchać na zimne. Tym bardziej, że czuła podświadomie potrzebę chronienia dziewczyny.
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510
Re: Paliczki [odnośnik]31.12.15 15:50
Nie chciałam nikogo obrazić. Słysząc ten dyplomatyczny ton zorientowałam się  jak mogły zabrzmieć moje słowa.  Stąd lekkie speszenie i chwilowe wyzbycie się uśmiechu. Jakby na to nie patrzeć ta kobieta uratowała mi życie a ja potraktowałam ją w taki sposób. Wszystko wina krwi! Podstawowa zasada: jak już nie masz na co zrzucić winę to zawsze pozostaje krew.  Tak przecież tłumaczy się wszystkie potknięcia szlachty. „To wszystko wina krwi twojej: matki, ojca, dziadka, wujka, ciotki czy prapra babki. I wszyscy są szczęśliwi.  Na stwierdzenia dotyczące tego, że nie powinno mnie tu być przytaknęłam kiwnięciem głowy. Miała rację, to ostatnie miejsce w którym powinna się pojawić lady Carrow. Ale mówi się trudno i idzie się dalej. -Wiem - przyznałam w końcu bez większy ogródek .- Niestety nie znam wielu ludzi, którzy chcieliby mi  towarzyszyć lub nie próbowali by mnie powstrzymać. - wzruszyła obojętnie ramionami chyba nieświadomie wskazując na to z, której klasy społecznej pochodzę. - Bronic się nie umiem ale jestem dorosła - uśmiechnęłam się zadziornie starając się nie zwracać uwagę na śmiech Deimosa, który właśnie rozbrzmiał w moich uszach. Pięknie…nawet w moich własnych myślach mnie prześladuje. Jeśli zacznę go słyszeć jak głos rozsądku to nie pozostanie nic innego jak zacisnąć sobie pętlę na szyi. Jak pójdzie, dobrze to będę go nawiedzać do końca jego marnej egzystencji. - A jeśli powiem, że mam to, to wystarczy? - spytałam przyglądając się kobiecie z ukosa. Naśladując ją szybko ukryłam się w cieniu budynku gdy tylko doszły do mnie czyjeś kroki. W duchu zaklinałam by obyło się bez kolejnego obijania mną po ścianach. Jeszcze będę potrzebowała pomocy uzdrowiciela a jedyny, którego znałam i któremu  ufałam nie da się nabrać na kłamstwa odnośnie tego skąd mam nowe siniaki. Same problemy -mruknęłam w duchu. A to wszystko po co? Bo już nawet nie chodziło o ciągłe zbrojenia przeciwko mężowi. Potrzebowałam się czymś zająć a porzuciwszy eksperymenty pozostało mi tylko odtwarzanie receptur z ksiąg których jako dziecko bałam się nawet dotknąć. To miało pomóc zaspokoić głód, który wciąż we mnie siedział. A, że przy tym ryzykowałam własną duszę…cóż mówi się trudno. Przecież żyje się tylko raz.
Megara Carrow
Megara Carrow
Zawód : stażystka w ministerstwie
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Once upon a time...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t634-megara-malfoy https://www.morsmordre.net/t663-mieta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-yorkshire-dworek-w-ravenscar https://www.morsmordre.net/t1706-megara-malfoy#18560
Re: Paliczki [odnośnik]01.01.16 18:15
Obserwowała dziewczynę spod przymrużonych powiek, nie okazując po sobie jak interesujące są informacje podawane przez blondynkę. Dość nierozważnie podawane, można byłoby powiedzieć, bo co jeśli Cornelia nie byłaby Cornelią, a jakimś szpiegiem?
- Na Nokturnie nie jest ważna liczba wpisana w metrykę. - zauważyła w końcu, leniwie sięgając do kieszeni po paczkę papierosów. Wyglądała tak, jakby zamierzała zapalić bardziej z nudów niż z powodu nikotynowego głodu, bez pośpiechu wyciągała papierosa i w sposób niedorzecznie mugolski odpaliła go - nie zaklęciem - od zapałki. Spojrzała na dziewczynę badawczo, jakby zastanawiając się, czy zaproponować jej jednego, ale nie odezwała się słowem na ten temat. - Stanowisz doskonały łup. Młoda, ładna, bogata... pewnie masz wpływową rodzinę? - Schowała paczkę z powrotem do kieszeni, od niechcenia uświadamiając dziewczynie, że to naprawdę nie był dobry pomysł. Pamiętała doskonale swoje pierwsze dni na Nokturnie. Ale to były inne czasy, a ona nie była słodką blondynką. I nie była samotna. Miała swojego przewodnika, który wprowadzał ją w ten ciemny świat nielegalnych interesów, a niedługo później zaczęła go tworzyć wraz z nim.
- To nie moja sprawa. - zaznaczyła w odpowiedzi, niechętnie obserwując z ukosa przechodzących ludzi. Wyglądali całkiem przeciętnie, jak na standardy nokturnowe dość niewinnie, więc odprowadziła ich bez przejęcia spojrzeniem, kiedy papieros bez pośpiechu wędrował spomiędzy palców do kącika ust. Nie, to nie była jej sprawa. Nie interesowało jej życie jakiejś szlachcianeczki, która na własne życzenie pakowała się w kłopoty. A jednak naraziła dla niej swój tyłek, jakby nie patrzeć, a teraz towarzyszyła jej, choć mogłaby bez słowa odejść. - Zamierzasz załatwiać jakieś inne poważne sprawy w tutejszej okolicy? - spytała z cieniem złośliwości, choć w rzeczywistości kierowała nią niechciana troska. Przecież mogło się okazać przypadkiem, że blondynka wraca tą samą drogą co Cornelia i będzie mogła ją bezpiecznie odeskortować.
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Paliczki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach