Wydarzenia


Ekipa forum
Biuro szefa DKNMS
AutorWiadomość
Biuro szefa DKNMS [odnośnik]07.05.16 21:59

Biuro szefa departamentu

Biuro szefa Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami znajduje się na czwartym piętrze, tak jak zresztą cały departament. Urzęduje tam aktualny szef, a całe biuro umeblowane jest zgodnie z jego potrzebami. Znajdzie się tam miejsce do siedzenia, duże biurko i niemałą biblioteczkę, która może pochwalić się najlepszymi książkami na temat magicznych zwierząt. W gabinecie znajdują się okna, które pokazują aktualną pogodę i porę dnia, jaka występuje akurat w Londynie. Szef departamentu rzadko przyjmuje interesantów, chyba, że jest to naprawdę ważna sprawa. Aczkolwiek zawsze mogą przychodzić do niego jego podwładni z prośbami o pomoc, pytaniami lub po prostu, aby porozmawiać.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]08.05.16 0:39
20 listopada 55'


Dzisiejszego dnia musiałam odwiedzić Ministerstwo Magii. Trwały rozmowy na temat objęcia ochroną kolejny teren, aby zapewnić dobre warunki do rozwoju jednorożcom. Jest to dosyć specyficzne miejsce, mało tu terenów, na których mogły by żyć te cudowne stworzenia, więc kiedy tylko pojawiła się taka opcja, jakoby miało by takie miejsce powstać, od razu zapragnęłam wziąć udział w ustalaniu szczegółów.
Moja rodzina była bardzo szanowana w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, w końcu mój ojciec był tutaj ważnym urzędnikiem, który nadal cieszył się ogromnym autorytetem. Nie było więc żadnych przeciw wskazań, abym i ja zaangażowała się w prace na tym wydziale, może nie w pełnym wymiarze godzin, ale w pewnym sensie na pewno. Tym bardziej, jeśli chodziło o jednorożce.
Powoli kroczyłam korytarzem, byłam na czwartym piętrze i mijając urzędników kierowałam się w stronę gabinetu szefa tegoż departamentu. Z tego co się orientowałam, na spotkaniu mieli pojawić się także Parkinsonowie, którzy swoją wiedzą na temat jednorożców, mieli służyć radą.
Mijając tak ludzi, witałam co poniektórych lekkim skinieniem głowy, myślami byłam jednak hen daleko. Górowałam nad Dorset, zastanawiając się, czy to dobre miejsce i czy żyjącym tam stworzeniom jest na pewno dobrze. Nigdy tam nie byłam, ale ludzie powiadali, że jest tam pełno dolin, skalistych urwisk. Ale skoro już tam były, to znaczy, że dawały sobie radę. Żyli jednak bardzo blisko mugoli, co stawiało ich w jeszcze większym niebezpieczeństwie, dlatego koniecznym było zapewnienie im odpowiedniego terytorium.
Zapukałam lekko do drzwi, po czym uchyliłam je i weszłam do środka. Czekało już na mnie całe towarzystwo. Reprezentant Parkinsonów, z którym przywitałam się uprzejmie. Szef Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, któremu kiwnęłam lekko głową, dalej szef biura dezinformacji. Szanowałam niezwykle tych ostatnich, gdyby nie ich ciężka praca, podczas wymazywania i modyfikowania pamięci mugoli na temat jednorożców, już dawno została by ich pewnie tylko garstka, pewnie tylko i wyłącznie w Hogwardzkim lesie. Robili naprawdę cudowną robotę, za co należał im się ogromny szacunek.
- Lady Yaxley, czekaliśmy na panią - rozpoczął szef departamentu, wstając z za biurka.
Wszyscy panowie zaraz ukłonili mi się nisko, na co odpowiedziałam uśmiechem. Jeden z nich odsunął się od zajmowanego fotelu, zachęcając mnie gestem dłoni, abym usiadła. Nie musiał długo czekać na moją reakcję. Zrobiłam kilka kroków, już po chwili znajdując się przed siedzeniem i zajęłam miejsce. Dopiero wtedy cała reszta zasiadła. Cóż za dobrze wychowane towarzystwo.
- Czy coś mnie ominęło? - zapytałam, spoglądając na mężczyzn,
Ci spojrzeli po sobie. Chyba nie przywykli do rozmawiania o sprawach zawodowych z kobietą, tym bardziej, jeśli ta kobieta była wysokiego statusu krwi i wymagała nienagannego zachowania, tak jak ja. Może nie wiedzieli od czego zacząć? Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy o tak poważnej sprawie w takim gronie.
- Nie specjalnie, lady - odpowiedział mi pierwszy szef departamentu. - Dopiero co się zebraliśmy i oczekiwaliśmy panny przybycia.
- To bardzo dobrze. W takim razie zacznijmy - poleciłam.
To był naprawdę ważny dzień, jeżeli wszystko się powiedzie, to zrobimy kolejny wielki krok w ochronie jednorożców. Każdemu z nas w tym gabinecie, a przynajmniej taką miałam nadzieję, przyświecał jeden cel i naprawdę liczyłam na to, że mocno przyłożą się, aby mnie zadowolić. Znalezienie odpowiedniego miejsca i zadbanie o bezpieczeństwie zwierząt na tym terytorium wcale nie było takim łatwym zajęciem. A ja nie zgodzę się na nic, co nie odpowiadałoby najwyższym standardom. W końcu jestem Yaxleyem, a my wymagamy najwyższego profesjonalizmu, nawet w takiej kwestii.
- Tak, oczywiście. Zastanawialiśmy się nad trzema regionami - zaczął szef biura dezinformacji. - Chodzi nam o miejsce, gdzie przebywa mała ilość mugoli, aby nie narażać jednorożców i nam nie dostarczać dodatkowej pracy.
Spojrzał na mnie nie pewnie, jakby oczekiwał jakiegoś przytaknięcia, potwierdzenia, że to co mówi jest słuszne. Powinnam w sumie siedzieć dalej wyprostowana i nic nie mówić, ale nie potrafiłam, jak zwykle, usiedzieć cicho.
- Tak, zdecydowanie ma pan rację - stwierdziłam.
Mężczyzna podszedł do biurka, rozwijając mapę całej Anglii. Różdżką zaznaczył na niej trzy obszary, po czym się nad nią pochylił. Ja również lekko się przysunęłam.
- Myśleliśmy o terenach Westmorland, nie wiem czy miała panna okazję zwiedzić te hrabstwo, niezwykle piękne - zachwycił się mężczyzna.
- Hrabstwo należące do Slughornów, nie miałam okazji - stwierdziłam.
- Górzyste, dużo zieleni w dodatku słabo zaludnione, a to duży plus - dodał lord Parkinson.
Kiwnęłam głową przytakując. Miał rację, obecność ludzi była jednym z ważniejszych kryteriów, jakie owe miejsce miało spełnić. Jeżeli większą część populacji zajmują czarodzieje, to jeszcze pół biedy, ale jeżeli są to mugole, to lepiej, aby mieszkali dalej od wyznaczonego terenu.
- Kolejnym miejscem jest Rutland, z tego co wiemy występuje tam znaczna grupa jednorożców, która przez działalność człowieka coraz bardziej pozbawiana jest swoich naturalnych terenów - kontynuował szef departamentu dezinformacji - Dwa mugolskie miasta, jedna czarodziejska wieś, wokół której moglibyśmy zorganizować dla nich miejsce.
- A to trzecie miejsce? - dopytałam.
To co mówił, było bardzo interesujące. Nawet nie wiedziałam, że jest tego aż tyle. Nie spodziewałam się, że dostane aż trzy propozycje miejsca dla nowego rezerwatu. Myślałam, że usłyszę jedną lokalizację, wszystko już będzie załatwione, a ja tylko zatwierdzę wraz z lordem Parkinson, że wszystko się zgadza. A tu się okazało, że to dopiero jest w fazie pomysłu. Nie powiem, jestem trochę zawiedziona.
- Trzecie miejsce, to tereny hrabstwa Somerset. Nestor rodu Abbot już wyraził swoją chęć pomocy w naszym przedsięwzięciu - powiedział od razu lord Parkinson.
- Ile jednorożców? - zapytałam, spoglądając na niego.
- Trzy grupy, dosyć młode. Właściwie nie wiadomo, czemu się tam zadomowiły, niewielka ilość lasów, teren równinny, lekko górzysty, blisko mugoli. Naprawdę dziwne…
- Brak lasów? - Zapytałam zdziwiona. - I one tam żyją?
Naprawdę mnie to zdziwiło. Normalnie przecież jednorożce nie występowały na terenach, które nie miały zbyt dużo lasów. Może tym spodobało się obecność tych lekkich wapiennych gór, może chowają się u ich podnóża? Albo cisną się na małych kawałkach ziemi, w tych lasach, które umożliwiają im jakiekolwiek życie. W dodatku jeżeli są to trzy młode grupy, to na pewno będą się rozwijać.
- Nie wiem, czy nie lepiej przenieść te jednorożce w inne miejsce, czy w pańskim rezerwacie, lordzie Parkinson, znajdzie się jeszcze miejsce? - zapytałam.
- Oczywiście, że się znajdzie. Również o tym myślałem.
Kiwnęłam głową. Nie było sensu zakładać rezerwatu w miejscu, gdzie nie miało ono racji bytu, chociażby przez bliskość mugoli i ukształtowanie terenu. Nadal nie mogłam wyjść ze zdziwienia, że jakieś grupy jednorożców były w stanie tam przeżyć.
- Dobrze, w takim razie przede wszystkim trzeba zająć się przesiedleniem jednorożców z Somerset, proszę załatwić odpowiednie zezwolenia i zgody oraz podziękować nestorowi lordowi Abbot, za chęć pomocy - powiedziałam pewna siebie.
Mężczyźni kiwnęli głowami, mówiłam jednak rzeczy niezwykle prymitywne, takie, o których na pewno mieli pojęcie. Jednak miło mi było, kiedy tak słuchali tego, co do nich mówiłam. Szef biura departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami zapisał sobie moje słowa, po czym uniósł głowę, jakby czekał na kolejne polecenia.
- Chciałabym również wybrać się w miejsca, w jakich mają być utworzone rezerwaty. Proszę więc wyznaczyć teren, a kiedy to się stanie, proszę mnie poinformować. Z delegacją chętnie się tam wybiorę i ocenię swoim własnym okiem. Lordzie Parkinson, czy byłby pan tak miły i nam towarzyszył? - zapytałam zwracając się w jego stronę. - Lorda pomoc i wiedza będzie nieoceniona.
- Ależ oczywiście, lady Yaxley - odpowiedział, kiwając głową.
- Czy jest coś jeszcze, co powinniśmy omówić? - zapytałam.
- Nie, to wszystko. Poinformuję pannę sową, o poczynionych działaniach i o kolejnym spotkaniu - zapewnił mnie szef tego departamentu.
- W takim razie dziękuje za spotkanie i życzę owocnej pracy - powiedziałam wstając. - Lordzie, panowie.
Dygnęłam lekko na pożegnanie, po czym opuściłam gabinet z pewnego rodzaju satysfakcją, że w końcu coś zaczyna się dziać. A ja w końcu stałam się osobą, z której zdaniem ktoś się liczy, które jest ważne i znaczące w czarodziejskim świecie.


zt


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Biuro szefa DKNMS DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]10.01.17 22:55
| końcówka marca

Deszcz padał nieprzerwanie jedenasty dzień z rzędu, wiszące nisko nad ziemią ciężkie chmury zamiast rozejść się ostatecznie, kłębiły się gęsto, przecinane jaśniejącymi na grafitowym niebie błyskami typowo wiosennej burzy, lecz Avery nie miał nic do zarzucenia pogodzie. Może wprost przeciwnie - ze swoistego rodzaju ulgą przyjmował monotonny dźwięk kropli rozbijających się o szyby i kreślących na nich lśniące ścieżki. Ten dzień był inny, swoim planem odbiegający od zazwyczaj wypełnianych przez agentów wiedźmiej straży służbowych obowiązków, może pozornie mało ekscytujący, ale wciąż niezwykle istotny. Pierwszy kwartał nowego roku dobiegał końca, a wraz z tą datą nadszedł czas na wypełnienie i przekazanie do Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami raportów z odnotowanej aktywności wampirów, ghuli oraz wilkołaków. Perseus nigdy nie był fanem papierkowej roboty. Pracę w samym gmachu Ministerstwa, w pomieszczeniach wypełnionych niezliczoną ilością urzędniczych szaraczków, z dala od terenu, w którym zawsze można było liczyć na przynajmniej odrobinę akcji, uważał za nużącą, zadanie było jednak zadaniem, a on nie miał w zwyczaju zawalania swoich obowiązków - nawet tych, które spadały na jego kolana jako zadania niezbyt wymagające, odpowiednie dla pracowników, którzy wciąż jeszcze nie ukończyli szkoleń drugiego stopnia. Koniec kursów po tylu latach żmudnej nauki połączonej z pracą na niższym stanowisku - mistyczna kraina, do której wstępu wyczekiwał z utęsknieniem. Każdego dnia przybliżał się do swojego celu, każdego dnia mógł wykreślić kolejną datę z kalendarza i tak samo miał zamiar postąpić z marcowym popołudniem.
Słowo po słowie, rubryczka po rubryczce, kartoteka po kartotece. Wypełniał wszystko skrupulatnie, kreśląc na pergaminie zgrabne, zamaszyste litery świadczące o pobieranych za młodu lekcjach kaligrafii, czynności swe przerywał tylko na krótkie chwile, by ponownie zamoczyć końcówkę puszystego, białego pióra w kałamarzu z atramentem i zdecydowanym ruchem otrzeć nadmiar o ściankę naczynia nim na powrót podejmował pisanie - niedopuszczalnym było przecież to, by oficjalną dokumentację szpeciły niechlujne kleksy. Obserwacje i wywiad okoliczny pozwoliły na odnotowanie nagłego wzrostu liczebności ghuli w pobliżu częściowo mugolskiej wioski na północy Szkocji, rzecz potencjalnie kłopotliwa, skoro wyznaczone na bardziej szczegółowej mapie ścieżki ghuli oraz ich skupiska pokrywały się z miejscami odwiedzanymi przez niemagicznych. Chociaż prywatnie Avery życzył temu plugastwu losu znacznie gorszego niż ataku paniki czy stanu przedzawałowego wywołanego spotkaniem pierwszego stopnia ze szkaradną, powarkującą kreaturą, powściągnął swoje gorliwe zaklinania rzeczywistości, by przywołać swój chłodny profesjonalizm i w polu dodatkowe informacje delikatnie i dyplomatycznie zasugerować wizytę Brygady Specjalnej w wiosce, która dla dobra tajności świata czarodziejskiego powinna zostać oczyszczona z ghuli. Wszak o wiele lepszym rozwiązaniem było zapobieganie incydentom, niż późniejsza mobilizacja grupy amnezjatorów oraz komitetu łagodzenia mugoli. Przeciwdziałanie, taki był właśnie nadrzędny cel szeroko pojętego wywiadu.
Wskazówki przesuwały się leniwie na srebrzystej tarczy zegara, jakby kpiąc sobie ze wszystkich marzących o popołudniu spędzonym w domowym zaciszu. Perseus wsunął w usta kolejnego papierosa - który to już był tego dnia? sam stracił rachubę - i pochylił się nad tematem bardziej porywającym, o ile właśnie tym mianem można określać papierkową robotę. Ze wszystkich magicznych stworzeń, nad którymi wiedźmia straż niejako sprawowała pieczę, wilkołaki zawsze interesowały go najbardziej; odczuwał dziwną mieszankę fascynacji ich mocą i mechanizmami przemiany oraz skrzętnie skrywanego obrzydzenia do całokształtu tych kreatur, przeciwko którym wymierzone były nienawistne idee przekazywane w rodzie Averych z pokolenia na pokolenie - nie bez powodu to właśnie z tej familii wywodzili się najzacieklejsi i najskuteczniejsi brygadziści. Wydmuchując chmurę dymu papierosowego, przerzucał strony nagromadzonej dokumentacji, by dotrzeć do przypadku jeszcze niezanalizowanego. Lukrecja Goodwill była młodą, zaledwie dwudziestoletnią czarownicą półkrwi, pracującą w małym, rodzinnym sklepie zielarskim, nijak niemogącym konkurować z biznesem Sproutów; jak ustalono, aby wybić się na tle konkurencji, rodzina Goodwill próbowała wprowadzić do swojej oferty rzadko spotykane rośliny, rosnące zazwyczaj w ciężko dostępnych miejscach. Początek końca był tak banalny, Lukrecja miała wyręczyć zniedołężniałego ojca i udać się na uroczysko, by zebrać sadzonki ziół, które podobno można było wydobyć bez uszkadzania systemu korzeniowego tylko pod osłoną nocy - pech chciał, że panna Goodwill nie była zaprzyjaźniona z kalendarzem księżycowym, lekceważyła również ryzyko związane z nocną wyprawą w leśne ostępy. Odnaleziono ją dwa dni później, poturbowaną i zakrwawioną, początkowo sądzono, że była martwa, lecz uzdrowiciele dokonali prawdziwego cudu i odratowali ją wbrew przeciwnościom losu, tylko po to, by kolejna pełnia okazała się być spełnieniem jej najgorszych koszmarów. Może była zbyt młoda, by potrafić poradzić odnaleźć się w nowej, wrogiej rzeczywistości, w której z ofiary przemieniła się w bestię na wzór tej, która zrujnowała jej życie. Może na którymś etapie system okazał się być niewystarczająco rozbudowany i nie potrafił zapewnić bezpieczeństwa jej ani jej otoczeniu. Może ktoś w całym tym nieszczęsnym łańcuchu popełnił błąd - na przykład magomedyk, który świadomy okoliczności wypadku i znający specyfikę ataku, postanowił mimo wszystko walczyć do upadłego o żywot, który stracił jakąkolwiek wartość i miał się obrócić przeciwko reszcie, stać się zagrożeniem dla społeczności zarówno magicznej, jak i mugolskiej. Pewnym było to, że do głosu doszła źle pojęta litość nad obiecującą zielarką o dobrotliwym uśmiechu i sarnich, odrobinę zlęknionych oczach, że należało znaleźć winnych niepokojącego zaniedbania, które sprawiło, że Lukrecja jakimś cudem uniknęła wpisu do oprawionego w szkarłatną skórę rejestru wilkołaków. Jej pierwsza pełnia skutkowała zdziesiątkowaniem stada owiec hodowanych w podmiejskim gospodarstwie, druga przyniosła dwie ofiary śmiertelne (młode małżeństwo naprawdę nieźle się rozerwało w trakcie romantycznego wypadu do leśnego domku nad jeziorem), trzecia dwie kolejne (czy naprawdę studium obserwacji lunaballi były aż tak dobrym pomysłem, skoro nie były to jedyne stworzenia, które upodobały sobie harce w trakcie pełni księżyca?), a czwarta zakończyła się średnio udanym polowaniem, w trakcie którego jeden z brygadzistów zdołał zaledwie na parę chwil spętać wilkołaka srebrnym łańcuchem, nim ten zerwał się i zniknął ponownie w leśnej gęstwinie. Szlachetny metal nie służy jednak nieszlachetnym stworzeniom, a powstałe w kontakcie z płynną substancją oparzenia nie goją się dostatecznie szybko bez fachowej pomocy medycznej, której uzyskanie w niektórych przypadkach bywa problematyczne. Kołnierz roboczej szaty panny Goodwill nie był w stanie zakryć świeżego śladu dotkliwego poparzenia widocznego na jej szyi, a jej rumieńce, zakłopotana mina i wymijające półsłówka nie zmyliły uważnego obserwatora, który udał się do sklepu zielarskiego po przyobiecane, niepopularne na rynku komponenty, które - o ironio - miały zostać użyte do warzenia eksperymentalnej mikstury tworzonej w ramach badań nad likantropią. Czy los mógł być chociaż odrobinę bardziej przewrotny niż w momencie, w którym zsyłał osobę żywo zainteresowaną wilkołakami i kompleksowo wyedukowaną w tej dziedzinie właśnie prosto przed nos osobnika zmagającego się z księżycowymi problemami? Nie minęło pół godziny od wizyty w sklepie, a do odpowiednich służb już wpłynęło zgłoszenie - pan Prince, jako badacz, był całe szczęście był doskonale świadomy swojego obywatelskiego obowiązku oraz niebezpieczeństwa, z jakim wiązał się niekontrolowany, niczym nieograniczony wilkołak, niezależnie od tego, jak niewinna była jego twarz w świetle dziennym. Nie minęło kolejne pięć minut, a te same służby zjawiły się w lokalu rodziny Goodwill, by zaprosić ją na natychmiastowe przesłuchanie w Ministerstwie i chociaż jej dane równie szybko odnalazły swoje miejsce w sławetnym rejestrze, przeprowadzenie retrospekcji wydarzeń, które doprowadziły do tego momentu, odnalezienie wszystkich luk, wszystkich winnych i współwinnych, których milczenie i dobra wiara kosztowała przelaną krew niewinnych ofiar, dokładne zgromadzenie i powiązanie informacji wyciągniętych z ich zeznań zajęło zdecydowanie więcej czasu.
Nic innego, jak zupełny przypadek sprawił, że wilkołak, który terroryzował niewielką społeczność kilkadziesiąt mil od stolicy został schwytany w owczej skórze. Avery pokręcił głową z niedowierzaniem, kończąc wypełniać ostatnią rubrykę raportu ze sprawy, która w końcu mogła zostać ostatecznie zamknięta. Zgasił niedopałek w srebrnej popielnicy, by przesunąć spojrzeniem chłodnych tęczówek po zwięzłym tekście i upewnić się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Wygiął usta w krótkim uśmiechu zadowolenia, nim wsunął pergamin do specjalnie oznaczonego folderu. Odsuwane krzesło zaszurało cicho o posadzkę, a chwilę później wąskim korytarzem na czwartym piętrze niosło się echo kroków młodego szlachcica, który nie bawiąc się zbyt długo w kurtuazyjne rozmowy, przekazał dokumentację w ręce szefa Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami. Zamykając na odchodnym drzwi gabinetu, marzył już tylko o powrocie do domu. Zasłużył na filiżankę earl greya. Albo nawet dwie.

| zt


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]13.03.17 2:10
Para nr V

Zmiany wcielone w życie po wynikach referendum dawały o sobie znać; jednak mimo że struktury Ministerstwa uległy rewolucji, sam charakter tej instytucji pozostawał niezmienny - wciąż panował w niej wielki chaos.
Arnold Boundless - przyczyna wszystkich niepowodzeń tego pamiętnego dnia - był nowym, choć nieudolnym asystentem Marwina McDonna. Kilka dni temu miał za zadanie posłać sowy do Raleigha Greengrassa oraz Ulyssesa Ollivandera; jego przełożony chciał się z nimi spotkać w dwóch kompletnie różnych sprawach i o całkiem innych godzinach - z jednym rozmówić się miał na temat planowanej wyprawy w celu ujarzmienia smoka szalejącego po Szkocji, z drugim zaś chciał poruszyć temat zwierzęcych ingrediencji używanych jako rdzenie ollivanderowych różdżek. Roztargnionemu asystentowi pomyliły się wszystkie polecenia otrzymane od szefa, czego efektem było ustawienie obu spotkań na tę samą godzinę. Obaj lordowie mieli okazję spotkać się już w windzie wiozącej ich na IV piętro Ministerstwa Magii. Tuż przed gabinetem Marwina McDonna mogli usłyszeć szmery i rozzłoszczony głos pracownika Ministerstwa.
- Arnold! Mam nadzieję, że pobiegłeś po pomoc. Jeśli nie, to lepiej, żebyś więcej już nie wracał! – Po chłopaku nie pozostał jednak nawet ślad, słowa więc nie mogły go już dobiec. Doskonale za to słyszeli je arystokraci, którzy kierowali kroki w stronę gabinetu. Gdy tylko weszli do środka, znaleźli się w centrum istnego pobojowiska. Papiery walały się po całym gabinecie, krzesło leżało wywrócone, a sam Marwin wysiał zawieszony na bogato zdobionym żyrandolu, który leniwie się chybotał. Młody Arnold miał dzisiaj bowiem tylko jedno zadanie – poproszony został o przeniesienie klatki z chochlikami zaanektowanymi z nielegalnego transportu. Pech chciał, że idąc z nimi do wyjścia z gabinetu, potknął się i przewrócił, przy okazji upuszczając klatkę. Ta otworzyła się, uwalniając małe stworzonka, które szybko ruszyły w kierunku Marwina i, łapiąc go za uszy, zaciągnęły ku najwyższemu punktowi w gabinecie – nieszczęsnemu żyrandolowi. Zaraz po tym, zanim Ulysses i Raleigh mogli zareagować, rozległ się trzask charakterystyczny dla zamykanych drzwi. Chochliki zachichotały złowieszczo, blokując drogę ewakuacji i wciąż wesoło rozrzucając przedmioty po całym pomieszczeniu. Nie było innych możliwości - aby wydostać się na zewnątrz, mężczyźni musieli opanować kryzys.



Mechanika
Zachęcamy do odnalezienia osoby, która odegra Marwina z konta Ain Eingarp.

Aby wydostać się z pomieszczenia, Ulysses i Raleigh muszą z powodzeniem przejść przez dwa etapy. Dodatkowo mogą w każdym momencie udzielić pomocy Marwinowi, mogą również nie podjąć się tego wcale (pomoc Marwinowi opisana jest w ostatnim spoilerze). Jeżeli mężczyźni nie zdecydują się pomóc Marwinowi wiszącemu na żyrandolu bądź nie dokonają tego przed upływem 5 kolejek od rozpoczęcia gry, to żyrandol spadnie i roztrzaska się o posadzkę, a Marwin, wskutek obrażeń, zacznie krwawić i utraci przytomność.

etap I:
etap II:
pomoc Marwinowi:

Dopiero po opuszczeniu pomieszczenia możecie zawołać pomoc bądź podjąć jakąkolwiek inną akcję.

Datę spotkania możecie założyć sami. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
Miłej zabawy!

Czara Ognia
Czara Ognia
Zawód : n/d
Wiek : 0
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/u731contact https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]04.04.17 15:59
11 kwietnia
Nie przepadał za Ministerstwem Magii - ani za jego gmachem, ani za samą instytucją. Jej istnienie było rzecz jasna nieuniknione, ale na przestrzeni lat to właśnie stąd potrafiły wydostawać się największe absurdy i nie trzeba było znajomości prawa na ponadprzeciętnym poziomie, aby dostrzegać niektóre luki, niejasności, błędy i źle podejmowane decyzje. Wystarczyła do tego umiejętność prostego łączenia faktów i obserwowania efektów, a także mała orientacja w tym, co potrafiło dziać się za murami placówki. Na spotkanie wyruszał więc niezbyt chętnie, mając nadzieję, że przebiegnie szybko i bezproblemowo, co niestety nie zdarzało się często. Upewnił się co do godziny, spod zmarszczonych brwi przyglądając się tarczy podręcznego zegarka, który wyjął z kieszonki, wsiadając do windy. Zgadza się. Uniósł spojrzenie akurat wtedy, gdy do klitki dołączała znajoma postać. Kiwnął kuzynowi głową w uprzejmym powitaniu, zanim wyciągnął do niego dłoń.
- Ministerstwo ściąga w ważnej sprawie? - podpytał neutralnie. Poza nimi w windzie była tylko jedna osoba, a wybrane zostały dwa piętra - Raleigh widząc wciśnięte guziki nie wybierał kolejnego, więc Ollivander podejrzewał, że udają się w tym samym kierunku. - List w mojej niewiele mi mówi - stwierdził, nie otrzymując zbyt cennych wskazówek między słowami, jakie przyniosła mu ministerialna sowa.
Szybko okazało się, że zmierzają nie tylko na to samo piętro, ale i w tym samym kierunku. Pod wskazanym gabinetem dało się słyszeć wzburzonego urzędnika, bez wątpienia tego samego, do którego mieli się udać obydwoje. Ulysses rzucił Greengrassowi zaskoczone spojrzenie zanim zdążyli wejść do pomieszczenia, bez słów uznając, że zrobią to razem. Trzask zamykanych drzwi i droga odcięta przez chochliki zostały podsumowane uniesieniem brwi.
- Dzień dobry, panie McDonn - przywitał pracownika krótko, kręcąc głową na pobojowisko i odganiając dłonią jednego z wrednych chochlików, kiedy sięgał po różdżkę. Najwyraźniej mogli tylko opanować to zamieszanie, przydałoby się również ściągnąć urzędnika z żyrandola, zanim zrobi sobie krzywdę albo zanim zrobią to chochliki - podejrzewał, że były zdolne do uczynienia tego w bardziej spektakularny sposób niż oni sami.
- Arresto Momentum - mruknął inkantację pod nosem, celując w małe, złośliwe bestie, nie widząc innej opcji zatrzymania ich szaleńczego pędu i opanowania rozgardiaszu. - Jesteś lepszym mówcą, spróbuj przekonać go do zejścia, zanim osądzą nas o atak na biednego urzędnika - poprosił, wodząc wzrokiem za chochlikami. Nie cierpiał ich, jasna cholera. [bylobrzydkobedzieladnie]


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees


Ostatnio zmieniony przez Ulysses Ollivander dnia 20.04.17 14:19, w całości zmieniany 2 razy
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]04.04.17 15:59
The member 'Ulysses Ollivander' has done the following action : rzut kością


#1 'k10' : 3

--------------------------------

#2 'k100' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 11:01
Ewan McGregor miał dzisiaj dość niespokojne zadanie. Miał pojawić się w gabinecie pana Marwina McDonna, by omówić pewne kwestie dotyczące przemieszczania się centaurów. Rozzłoszczone brakiem odpowiedniej reakcji ze strony ludzi na morderstwa jednorożców, stały się jeszcze bardziej agresywne przez co Urząd Łączności z Centaurami miał niemałe problemy z nawiązaniem kontaktu jak i pokojowymi rozmowami. Rudy Szkot dostał tylko podczas ostatniej próby zdaniem Ludzie nie są warci naszego zaufania, co mogło być naprawdę krzywdzącym ciosem do i tak już nadszarpniętych relacji między dwoma gatunkami. McGregor poświęcił tej sprawie całe swoje życie i miał naprawdę dobre kontakty z wieloma przedstawicielami ów magicznych stworzeń, ale wystarczyło jedno złe sformułowane słowo i wszystko mogło się zwalić jak domek z kart. Centaury... Były to niezwykłe stworzenia, które mało kogo do siebie dopuszczały. Dotarcie do nich zajęło mu to oczywiście wiele lat, ale zdobył ich, jak sądził, zaufanie. Centaury były niezwykle nieufne i nie pozwalały na zdradzanie sekretów, których ludzie tak pragnęli. Głównie przez to tak niewiele osób zdołało się porozumieć z pół-końmi pół-ludźmi. A teraz nadwyrężył ten chwiejny sojusz z łagodniejszymi osobnikami. Wkurzony centaur oznaczał jedno - problemy w pracy. A Ewan nie lubił kłopotów, chociaż nie można było powiedzieć, żeby nie potrafił sobie z nimi poradzić. A skoro o nich mowa...
Pojawił się w gabinecie szefa Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami chwilę przed tym jak jego niezdarny asystent wywrócił się wraz z klatką z chochlikami. Minęli się dosłownie w wejściu, gdy zaskoczony pracownik Ministerstwa patrzył jak starszy mężczyzna zostaje złapany przez stworzenia za uszy i wywleczony w górę - prosto na żyrandol. Nie było jednak czasu na reakcję, bo zaraz za McGregorem do środka weszło jeszcze dwóch mężczyzn, a gdy tylko przekroczyli próg gabinetu, złośliwe istoty zatrzasnęły jedyną drogę ucieczki. Paskudy śmiały się jeszcze, doskonale zdając sobie sprawę ze swoich wcale nie śmiesznych psot.
- Mam złe przeczucia - mruknął pod nosem rudowłosy mężczyzna, po czym skinął głową znajdującym się panom. Jeden z nich rzucił polecenie, ale drugi w ogóle nie zareagował, więc działać postanowił Ewan. Podszedł pod żyrandol, starając unikać latających chochlików i spojrzał w górę na wiszącego wciąż mężczyznę. - Panie McDonn! Proszę pozwolić sobie pomóc. Musi pan zejść na dół, w innym przypadku nie będziemy w stanie okiełznać tego chaosu. To nie jest wcale tak wysoko. Stoję dokładnie pod panem, więc w każdej chwili będę mógł panu pomóc. Wszystko się ułoży, ale musi mnie pan posłuchać, bo inaczej spadnie pan razem z żyrandolem, a to mogłoby mieć katastrofalne skutki. Im dłużej pan tam się znajduje, tym istnieje większe niebezpieczeństwo - mówił, mając nadzieję, że to zadziała. Do tego nie odrywał spojrzenia od mężczyzny, prosząc w duchu by wszystko się ułożyło.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Biuro szefa DKNMS 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 11:01
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : rzut kością


#1 'k100' : 54

--------------------------------

#2 'k10' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 12:02
Raleigh działał gdzieś z tyłu, prawdopodobnie nieświadomy poprzedniej prośby Ollivandera - w podobnym zamieszaniu ciężko było mu się dziwić. Chochlików nie ubywało, zdawało się wręcz, że kolejne biorą się znikąd, kiedy wyglądały ze złośliwymi uśmieszkami zza ciężkich mebli, gotowe do natarcia na swoich poprzedników. W pierwszej chwili nie zauważył rudego Szkota, uwagę poświęcając fioletowym złośliwcom, dopiero po paru sekundach orientując się, że mają z Greengrassem towarzystwo. Nie zamierzał narzekać, im więcej rąk do pomocy, im szybciej się z tym uporają, tym lepiej. Przywitał się z McGregorowi na przywitanie, starając się nie tracić z oczu najbliższych osobników. Zerknął też przelotnie na urzędnika, uwieszonego wciąż na żyrandolu. W ostatniej chwili, podczas próby zaklęcia wredne stworzenie szarpnęło go za rękaw, szybko znajdując sobie świetną rozrywkę w nieprzyjemnym ciąganiu za uszy. Pacnął je solidnie dłonią, próbując odgonić, nie do końca pewny, czy przy takiej chmarze można dostatecznie się skupić. Spojrzał ponownie na dwóch mężczyzn, ale próby ich pomocnika nie okazały się skuteczne. Miał ochotę palnąć coś, że nawet jeśli spadnie niefortunnie, w Mungu szybko poskładają go w całość, zaś gorzej skończy, gdy poturbuje się z żyrandolem, ale powstrzymał się, wciąż odganiając kornwalijską wywłokę od swoich włosów. Wolałby chyba, gdyby spokojnie próbowały pleść mu warkoczyki, wtedy pozbycie się ich byłoby ułatwione.
- On ma rację, panie McDonn - powtórzył stanowczo, kontrolnie spoglądając na zawieszenie. Może jakieś zaklęcie umacniające? W tym chaosie nie sposób było trafić w cokolwiek... - Im szybciej się z tym uporamy, tym bezpieczniej - powtórzył również, ale w nieco inny sposób, bo to bezpieczeństwo było w tej sytuacji bardziej kuszące. Przeklęci urzędnicy. Departament kontroli nad magicznymi stworzeniami, dobre sobie. - Złapię pana, jeśli to w czymś pomoże. Nie możemy tracić czasu, kiedy trzeba złapać te bestie - darował sobie odnoszenie się do męskiej dumy, chociaż nie wątpił, że następnym razem właśnie tak spróbuje go przekonać.

Kara -5 za chochlika; retoryka I +5 = 0


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 12:02
The member 'Ulysses Ollivander' has done the following action : rzut kością


#1 'k100' : 55

--------------------------------

#2 'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 13:52
McGregorowi wydawało się, że już widział chęć zeskoczenia szefa, gdy chochliki pociągnęły go za rude włosy i skrzywił się paskudnie. Skupił się na ich odganianiu, a nie na dalszej namowie mężczyzny w tarapatach. Cóż... Poniekąd wszyscy byli w niezłym bagnie. Nie tego się spodziewał, wędrując dzisiejszego ranka po korytarzach swojego departamentu pracy. Szaleństwo, które zaczęło się w gabinecie przekraczało najśmielsze domysły. Szczególnie że ten mały, przeklęty asystent zwiał. I chyba nie przyprowadził żadnej pomocy, która była potrzebna. W dodatku drzwi wciąż były zablokowane, gdy rudzielec się odwracał. Świetnie... Utkwili tutaj, a z każdą chwilą sytuacja stawała się poważniejsza. Nie dość, że wysoko postawiony urzędnik dyndał niebezpiecznie pod sufitem, to chochliki dorwały się do papierologi i możliwe że za chwilę wzniecą pożar. Nie było czasu do stracenia! Tym razem to jeden z towarzyszących mu mężczyzn, chyba przypominał mu lorda Ollivandera, postanowił przekonać Marwina do zejścia. I chyba już prawie mu się to udało, gdy po całym pomieszczeniu rozległ się potężny huk. McGregor podskoczył i zobaczył leżącego na ziemi McDonna. Ten runął zaraz obok niego i cudem nie zahaczył o stojącego pracownika Ministerstwa Magii. Coś czerwonego zaczęło ciec z jego głowy, a Ewan przeraził się. Świeża strużka krwi właśnie dochodziła z pękniętej gdzieś głowy szefa departamentu. Z przerażeniem spojrzał na swojego towarzysza, przeklinając ten paskudny wypadek. Mały chochlik przefrunął mu przy uchu, powodując, że Szkot wrócił do rzeczywistości.
- Arresto Momentum! - krzyknął wyraźnie zirytowanymi małymi cholerstwami. I pomimo że był cierpliwym człowiekiem, każdy byłby zdenerwowany tą całą sytuacją. Do tego powinni szybko się stąd wydostać i zawiadomić odpowiednie służby, by pomogły mężczyźnie, którego stan był nieznany. Prócz tego że był nieprzytomny i krwawił, ale to każdy mógł stwierdzić. Ewan kompletnie nie znał się na pierwszej pomocy, więc nawet nie podchodził, tylko zmobilizował się, by rzucić to przeklęte zaklęcie. Oby poprawnie.

|Kara -5 za chochlika


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Biuro szefa DKNMS 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 13:52
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : rzut kością


#1 'k100' : 73

--------------------------------

#2 'k10' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 14:29
Nie spodziewał się kompletnie, że tak małe, upierdliwe stworzonko uzna, że najlepiej wyłożyć się wygodnie na jego twarzy dokładnie w momencie, kiedy McDonn postanowił mu zaufać i posłuchać dobrych rad, rzucanych przez dwójkę obecnych. Przez moment miał nawet płonną nadzieję, że urzędnik zaczeka, obserwując aktualną sytuację na dole i wyciągając wnioski, ale głuchy łomot nieopodal lewej nogi uświadomił Ulyssesowi, że postanowił ufać na ślepo. Gdyby tylko mógł, pokręciłby z niedowierzaniem głową, ale chochlik uparcie wczepiał mu swoje szpony we włosy, ciągnąc je, by utrzymać się na twarzy i rechotać uparcie, drugi z kolei uczepił się tyłu, przytrzymując pierwszego. Partnerzy w zbrodni, szlag by ich. Nie denerwował się przesadnie, ale sprawne działanie było znacznie utrudnione.
Nie zwlekał więc, momentalnie podejmując walkę ze stworzeniami - nie zważając na własny ból, plasnął otwartą dłonią w delikwenta, za moment łapiąc go między palce i odciągając od twarzy, po czym cisnął go w kąt - może to było wystarczające ogłuszenie, przynajmniej na chwilę. Niepokojąca cisza w miejscu, w które spadł mężczyzna, przyciągnęła tam wzrok Ollivandera, a widok wcale nie zapowiadał nic dobrego - strużka krwi nie stanowiła solidnego strumienia, ale powoli spływała na podłogę. Spojrzał krótko na Szkota i Greengrassa, sięgnął dłonią drzwi - wciąż zatrzaśniętych, mimo dwukrotnego, solidnego szarpnięcia. Nie było innego wyjścia niż rozprawienie się z chochlikami, dopiero wtedy mogli zająć się drzwiami i sprowadzić pomoc - sam niestety nie był w stanie pomóc McDonnowi w żaden sposób, na sztuce uzdrowicielskiej nie znał się ani trochę. Dlatego właśnie nie lubił Ministerstwa. Tu zawsze coś było nie w porządku. Uniósł różdżkę, korzystając z chwilowej wolności i widoku na całe pomieszczenie, w międzyczasie odpychając łokciem kolejne dwa chochliki.
- Arresto momentum - zaklęcie wypowiedział pewnie, ale już podczas tego czuł, jak małe wredoty wspinają się wzdłuż nóg i obłażą ręce - zajął się więc szybkim strzepywaniem ich, nim spojrzał w górę, by sprawdzić, czy czar odniósł jakikolwiek skutek poza strugą światła.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 14:29
The member 'Ulysses Ollivander' has done the following action : rzut kością


#1 'k100' : 83

--------------------------------

#2 'k10' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro szefa DKNMS Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biuro szefa DKNMS [odnośnik]26.07.17 14:42
Musieli się spieszyć, jeśli nie chcieli, żeby szef Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami zszedł na ich warcie. Przecież to by było przerażające! Może niekoniecznie przepadał za tym dżentelmenem, ale nie mógł mu odmówić kwalifikacji i wiedzy na tema swojej działalności. Nikomu nie życzył źle i starał się ze wszystkimi żyć w zgodzie. A na pewno nie chciał, żeby kogoś spotkał taki los. I to przez cholerne chochliki. Merlinie dopomóż! McGregorowi od razu wypadły centaury i ich niezadowolenie z głowy. Musiał wszak opanować sytuację, a szybkie reakcje mogły służyć im tylko na pozytyw. Ewan w międzyczasie szybko kucnął przy ciele Marwina McDonna i przyłożył mu rękę do szyi - na tyle wiedział jak sprawdzić funkcje życiowe. Odetchnął, czując puls i posłał wymowne spojrzenie walczącemu u jego boku szlachcicowi. Skinął przy tym lekko głową, by nie zrozumiał go opacznie i zaraz podniósł się, by walczyć z chochlikami dalej. Pierwsze zaklęcie się udało i mogło być jedynie lepiej, prawda? Magiczne stworzenia wciąż wyrzucały w górę nie tylko zawartość biurka, ale również szafek. W mniejszym stopniu oczywiście, bo część z nich została powstrzymana zaklęciem, ale przynajmniej dwie trzecie tych paskudnych szkodników wciąż latało po całym pomieszczeniu, nie robiąc sobie nic z machających różdżkami ludzi. Oczywiście od czasu do czasu ciągnęły ich za uszy lub włosy, ale nie oznaczało to jednak że czarodzieje nie mogli sobie z nimi poradzić. Musieli się szybko wydostać i jeszcze szybciej wezwać magomedyków. Każda chwila działała na ich niekorzyść. Ewan z chęcią rzuciłby do tego parę słów trzeciemu, nic nie robiącemu mężczyźnie, żeby się ruszył i również ich wspomógł. Nic by to jednak nie dało, bo przekrzyczeć ten chaos to była naprawdę sztuka. Jak tylko wróci do domu i opowie tę niefortunną przygodę Scarlett, na pewno nie uwierzy, że jej mąż przeszedł coś takiego.
- Arresto momentum - rzucił zaraz po lordzie Ollivanderze. Liczył, że tym razem szczęście również go nie opuściło, a przeklęte chochliki nie zakłócą odpowiednio rzuconego zaklęcia. Musiał to rzucić poprawnie na Merlina!


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Biuro szefa DKNMS 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Biuro szefa DKNMS
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach