Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia Bertiego
AutorWiadomość
Sypialnia Bertiego [odnośnik]03.08.16 1:42
First topic message reminder :

Królestwo Bertiego

Pokój nie jest duży, ale całkiem wygodny. Duże łóżko w drewnianej ramie, drewniana podłoga, mały dywanik. Zaraz pod łóżkiem znajduje się klatka z najpiękniejszym królikiem świata (Rogerem), choć sam tuptuś zazwyczaj kica sobie swobodnie po podłodze między gratami swojego przyjaciela (Bertieg), który nie koniecznie ma tendencję do odkładania wszystkiego na miejsce.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.


Ostatnio zmieniony przez Bertie Bott dnia 13.11.16 13:20, w całości zmieniany 1 raz
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Bertiego - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]18.02.18 2:23
Bertie mógł się irytować. W końcu tak średnio, gdy kazanie robi ci ktoś, kto sam święty nie jest. Owszem, byłem hipokrytą, lecz to, że ja robię źle, nie znaczyło że on może robić to samo. Nie mógł i ja osobiście zamierzałem uprzykrzyć mu życie do tego stopnia by odechciało mu się robić cokolwiek podobnego przynajmniej na najbliższe dwadzieścia lat w przód. Być może to przewrażliwienie wynikało z gloryfikowanej specjalności Bertiego. Bo taki przecież zawsze był - specjalny. Pod każdym możliwym względem. Nawet tym skrajnie głupim. Kiedyś mnie to irytowało, myślałem, że to wszystko co dzieje się wokół niego jest przez niego samego wywoływane ku czci jego atencji. Teraz coś takiego by mi przez myśl nie przeszło. Być Bertim, mieć tyle szczęścia by dożyć dwudziestu jeden lat, kupić własny dom i mieć pracę... No w mordę - trzeba było być cholernie specjalnym! Nie wiedzieć więc kiedy stałem się częścią rodzinnego fanatyzmu chuchania i dmuchania na kuzyna. Teraz jednak próbowałem o tym wszystkim zapomnieć bo inaczej nie potrafiłbym się przemóc do tego by mu powiedzieć o rzeczach które mnie mnie spotkały, o tym... co mi dolegało. Nie miałem pojęcia jeszcze jak to powinienem zrobić.
Odpowiedź mnie nieco zmieszała. Skrycie liczyłem na jakiś głupkowaty żart bądź żabi rechot. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Skrzywiłem się nie mogąc w tym momencie znaleźć powodu by jednak odwrócić się i wyjść. Wsunąłem się do pokoju zamykając za sobą drzwi, o które się oparłem plecami. Widownia nie była wskazana. Chciałem rozmawiać w końcu z Bertim, a nie każdym kto będzie przechodził po korytarzu i się zainteresuje.
- A więc... - zacząłem nagle i tak też przerwałem. Zmrużyłem ślepia. W porządku, zacznę od czegoś bardziej oczywistego - To co powiem, nie może pójść dalej, zwłaszcza do ciotki - twojej matki, Bert - to było ważne. Ona zawsze się za bardzo nakręcała, przejmowała. Przynajmniej na chwilę obecna to był bardzo zły pomysł. Gdy zyskałem potwierdzenie znów zamierzałem podjąć główny wątek, lecz odpuściłem. Poczułem się jak jakaś przypadkiem zaciążona kobieta która stara się przekazać niechlubną wieść rodzinie. Fenomenalnie. Tego mi w tym momencie trzeba było.
- Nie powiem tego wprost, bo kurwa, jakkolwiek staram się to ubrać w słowa brzmi to tandetnie więc skup się. Ja mówię, ty myślisz, łączysz fakty i zdajesz sobie sprawę w czym rzecz - wyrecytowałem mu plan na najbliższe kilka minut - Dobra, zacznijmy od tego, że tej mojej chwilowej kwietniowej zapaści pod ziemię nie planowałem. Pojawiła się robota, łatwa kasa, miałem przenieść towar z punktu A do punktu B. Szczegóły nie są istotne, ważne że punkt A znajdował się na zadupiu. Drzewa, lasy, więcej lasów - takie klimaty. I wszystko wydawało się być w porządku, gdy nagle zaatakował mnie niedźwiedź - przetarłem nerwowo kark. Nie mogąc ustać w miejscu spięty zacząłem chodzić w tą i z powrotem po szerokości pokoju - Problem w tym, że to nie był niedźwiedź, Bert. Dzień również nie był zwyczajny - kiedy to prawie oderwało mi przedramię od łokcia wypadała pełnia. Jedynym nieproblemem w tym momencie jest to, że przynajmniej nikomu nie przyjdzie do głowy posądzić mnie o kradzież sreber - uśmiechnąłem się krzywo, wymuszenie. Nie było mi do śmiechu.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]23.02.18 14:03
Ta sytuacja nie była do końca naturalna i chyba żaden z nich nie czuł się w pełni swobodnie. Istotne informacje owszem przechodziły w rozmowie, znacznie łatwiej było jednak przepchnąć je w formie żartu, w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby Matt wchodząc do kuchni rzucił któregoś razu kup zatyczki do uszu bo mogę jutro wyć do księżyca i uznał, że właściwie to temat jest już przegadany. No, w mniej-ważnej kwestii w każdym razie.
Na informację o tym, że kolejne słowa nie mogą pójść do jego matki, uśmiechnął się nieznacznie pod nosem. Biedna Sammy Bott gdyby wiedziała, jak wiele rzeczy ukrywa się przed jej spojrzeniem i słuchem i to tylko i wyłącznie dla jej dobra! Choć ona ma talent i kiedy trzeba i tak dojrzy swoje. Tego jednak Bertie nie zamierzał mówić na głos, obaj znali sytuację, wiedzieli na czym stoją, a sam Bert nadal czekał by ocenić cóż to jest za informacja.
Choć nie był na tyle głupi by myśleć, że Matt da mu coś, co pozwoli przechylić falę rodzinnego szantażu na drugą stronę. Tego typu informacje muszą być dobrze wyselekcjonowane, ani zbyt lekkie ani zbyt ciężkie.
Mało kiedy też zdarza się rozmowa w trakcie której Bertie tyle milczy. Trochę jednak czuł, że Matta spłoszyć może w tej chwili dosłownie wszystko, czy raczej że ten szuka pretekstu by na niego prychnąć i wyjść. Blondyn nie skomentował więc jego nowej tendencji do tworzenia zagadek i wzruszył lekko ramionami, z całych sił hamując własną gadatliwość.
- No, dajesz.
Czekał, a Matt choć robił to nieświadomie, całkiem nieźle budował napięcie. Choć znając jego dramatem mogło być na równej linii zrobienie dziecka jakiejś szlachciance i ściągnięcie na siebie wyroku śmierci jakiegoś szlacheckiego bossa. Choć w sumie jedno z drugim miałoby w sumie wiele wspólnego...
- ...niedźwiedź..? - uniósł brwi na całą tę historię. Jeśli to jakaś metafora, jest chyba zbyt zaawansowana. Nie odzywał się jednak więcej bo i Matt postanowił kontynuować. A umysł Bertiego w naturalny sposób miał ochotę zacząć bronić się przed faktami mimo, iż zostały podane w sposób bardzo bezpośredni.
Pełnia, wielkie, włochate zwierzę, niechęć do srebra.
- Wilkołak..? - aż przeszły go dreszcze na samą myśl, choć naturalnym biegiem pierwszym, co przyszło do niego później była ulga. - idioto, kto chodzi w pełnię po lasach.
Nie, żeby oni w jednym mieszkali. A jednak pomiędzy lękiem i zwyczajnym zmartwieniem była ulga: że wielkie stworzenie po prostu nie rozszarpało Matta na strzępy. Mogłoby to zrobić i nigdy by się nawet nie dowiedzieli, co się stało.
- Jak rozumiem, czujesz zmianę? - inaczej nie byłoby tej rozmowy. Ulga już ustąpiła, Matt żyje za to mają trochę problemów do rozwiązania. - I... nie rejestrowałeś się, prawda? - jeszcze jakiś czas temu być może sam pchałby go w kolejkę wierząc w świat i ludzi i licząc że Ministerstwo znajdzie sposób by mu pomóc, na pewno mieli od tego ludzi? Przez ostatnie lata jednak wyraźnie stracił zaufanie przynajmniej do tej jednej instytucji. - Trzeba ci znaleźć dobre miejsce na pełnię. Może piwnicę przerobimy?
Nie było sensu się nad tym użalać, gdyby Bert zaczął od o matko, ale ci współczuję, bez wątpienia dostałby raczej irytację, a i nic by to nikomu nie dało. Potrzebują jakiegoś wyjścia z sytuacji. Chociaż ułatwienia, zabezpieczenia.
- Srebrny łańcuch by się też przydał. Na wszelki wypadek. I może gwizdek jakbyś się zmienił między ludźmi. - choć to może stać się dosłownie wszędzie i ta świadomość wywoływała w młodszym Botcie wyraźne dreszcze. Nokturn. Pokątna. Miejsca pełne ludzi na których komuś o temperamencie Matta nie trudno o nerwy. - I jakieś wywary na uspokojenie.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Bertiego - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]03.03.18 15:59
Nie bardzo wiedziałem, jak powinienem zabrać się za temat. W gruncie rzeczy wolałbym to przemilczeć i udać, że nic wielkiego się nie stało, jednak ile by to trwało? Do kolejnej pełni? Jakoś jednak się udało. Przełamałem się i zacząłem mówić. Może i na okrętkę, lecz tak było po prostu łatwiej. Gdzieś w połowie całego tego monologu czułem, jak to już samo ze mnie wychodzi pozostawiając swego rodzaju ulgę. Gdy Bert nazwał rzecz po imieniu zmarszczyłem w zamyśleniu czoło zdając sobie sprawę z tego, że:
- Cóż, z twoich ust nie brzmi to w sumie tak źle - uniosłem wyżej jedną brew będąc zaskoczony tym faktem. Było to trochę pocieszające chociaż nie wiem czy to stwierdzenie nie wynikało z tego, że trudno było mi Berta brać na poważnie nawet gdy całym sobą wnosił się na wyżyny tej materii. Było mi też samemu lżej po tym, jak wyjawiłem mu w czym rzecz. Przestałem chodzić w tą i z powrotem po pokoju. Słysząc reprymendę z jego strony poczułem się dziwnie zmieszany. Zupełnie jakbym doświadczył jakiejś anomalii. Pouczający mnie Bertie. Może jeszcze ogień nie parzy, a woda jest sucha, co? Będąc w pewien sposób tym zaintrygowany tym to jednocześnie był to jeden z tych nielicznych razów kiedy byłem w stanie przyjąć do wiadomości fakt, że ma racje. Nie obruszyłem się więc.
- Początkowo nie specjalnie, lecz po maju, wiesz, pełnia i te sprawy... - westchnąłem, splatałem palce dłoni i założyłem je za głowę uciekając na chwilę do tego co miało miejsce ledwie dwa tygodnie temu - ...no, czuć zmianę, to trochę za mało powiedziane - przynajmniej po było źle. Za każdym razem tak będzie?
- Ocipiałeś do reszty? Oczywiście, że nie! - obruszyłem się i spojrzałem na niego gniewnie, mając zamiar klepnąć go w łeb i zobaczyć czy coś tam się w ogóle telepie w jej wnętrzu - Przecież wiesz co zrobili z Lily czy też Just. Miałbym się zgłaszać do takich popierdoleńców z nowiną, że "no hej, jestem potworem"? No może od razu powinienem pójść do nich, oszczędzić im fatygi i się sam oskórować czy coś. Rety, Bert... - zganiłem dosadnie jego pomysł samemu się denerwując na myśl, jakby to mogło się skończyć. Jeszcze bardziej gdy pomyślałem o tym, że mogliby mnie zamknąć. Wrażenia z Tower w zupełności mi wystarczały.
- Nie. - powiedziałem twardo, warkliwie zaciskając usta w wąską kreskę i podsumowując kolejne idee Bertiego gwałtownym ruchem ręki. - Nie będzie żadnej piwnicy. Nie tu. Co jak coś któregoś razu poszło by nie tak...? Nie wiem czy chcę by reszta wiedziała. Przynajmniej na razie - nie mieszkaliśmy tu w dwójkę, a ja nie potrzebowałem by informacje się rozchodziły. Miałem wiele problemów, wielu wrogów, którzy chętnie wykorzystali by moją nieciekawą sytuację. Nie wypominając już o całym Ministerstwie i o tym, jak się właściwie traktowało wilkołaki - i sam se weź coś na uspokojenie. - burknąłem na koniec już nie tyle co zły tylko obruszony pomysłem, że niby jestem nerwowy.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]03.03.18 21:13
- Brzmi lepiej niż znaleźliśmy go całkowicie rozszarpanego w jakichś krzakach, zidentyfikowaliśmy po różdżce bo po resztkach ciała nie bardzo by się dało. - uniósł brwi, mogło brzmieć ironicznie, ale zdecydowanie nie było mu do śmiechu. Przeszły go raczej dreszcze, bo może i wiedział że kuzyn lubi szastać swoim życiem w dziwnych miejscach, jednak świadomość tego że członek Bottowej familii tak właściwie to powinien cieszyć się, że żyje, bo nie powinien był dla niego dość... przerażający?
Grunt, że żyje.
Skinął głową na informację o zmianie. Na pewno nie było przyjemnie. Bertie do tej pory nie znał żadnego wilkołaka - a w każdym razie o tym nie wiedział. Nadal jednak znał historie, słyszał co się dzieje, wyobrażał sobie, choć zapewne nie w pełni z jakim bólem się to wiąże. A ból nie jest najgorszy - najgorsze jest to, że stanowi przez całą noc cholerne zagrożenie i coś będą musieli z tym zrobić.
- Okej, upewniam się jedynie. - uniósł lekko ręce. - Nie wysyłałbym cię tam. - nie było szans, by puścił go do Ministerstwa. Dawno temu, kiedy miałby szansę wierzyć, że tam ktoś mu pomoże. Ale teraz? Teraz nie wierzył w nic związanego z tą instytucją, nic dobrego w każdym razie. Sami muszą sobie pomóc, znaleźć wyjście z podstawowych problemów. Fakt, że Matt raczej go nie zrozumiał po prostu olał, możliwe że poddenerwowany szukał powodu żeby się wkurzyć.
- Więc trzeba coś wynająć. Coś na uboczu. - odpowiedział spokojnie po wysłuchaniu kuzyna. Tak, informowanie pozostałych odpadało, a nie było też szansy żeby nikt nie zauważył. - Ruinę jak Rudera, byle jedno pomieszczenie solidnie obudować. - stwierdził spokojnie. - Nie licz, że dam ci już spokój.
Skoro Matt mu o tym powiedział, potrzebował pomocy. Skoro Bertie wiedział - chciał mu pomóc. Znaleźć wyjście, sposób. Rudera nie była idealnym miejscem, musieli znaleźć coś bardziej oddalonego od ludzi, Matt nadal jednak nie może co pełnię biegać sobie po lesie - bo jeśli trafi na podobnego sobie debila, będzie tylko gorzej. Matt nie był mordercą. I jeśli Bertie może mieć coś do powiedzenia to nim nie zostanie.
- Jaka jest szansa, że olejesz mieszkanie na Nokturnie? Mi nie musisz płacić kiedy nie dasz rady. Wynajmiesz coś, co będzie się nadawało na pełnie. - oparł się o ścianę. Utrzymywanie trzech miejsc zamieszkania nie było realne, a póki się da chyba lepiej, żeby żaden z nich nie sprzedawał nerki.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Bertiego - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]04.03.18 0:35
Czułem jak kąciki moich ust wyginają się ku dołowi. Dobra. To musiałem mu przyznać, tu mnie miał - w takim kontekście faktycznie brzmiało to lepiej. I to nie tak, że nie przejmowałem się tym, że mógłbym stracić życie bo jakiekolwiek ono nie było to wolałbym się z nim nie rozstawać. Tak po prostu nigdy nie dopuszczałem do myśli sytuacji w której coś mogłoby pójść do tego stopnia źle. Nawet wówczas, tamtej nocy. Pewnie to był też powód dla którego tak łatwo było mi robić te wszystkie bezmyślne rzeczy od tak - po prostu nie myślałem. Nic wielkiego. Bertie chyba też miał z tym poważne problemy skoro w ogóle zaczął tu rzucać pomysłami z ministerstwem. Upewniał się jedynie. Tak, kurwa, takie upewnianie się fantastycznie mi w tym momencie robiło na nerwy. Fuknąłem pod nosem jakieś markotne przekleństwo zdegustowany tą jego praktyką i tym, że chyba za bardzo w wydawało mu się że mógł mieć wpływ na to gdzie mógł by mnie wysłać, a gdzie nie. Nie wiem. Westchnąłem przecierając dłońmi twarz. Chyba byłem trochę sfrustrowany i wyolbrzymiałem.
- Nie liczę - pierwsza pełnia dała mi do zrozumienia, że nie było szans na to bym dał sobie z tym radę. Wszystko się urywało, nie miałem nad tym jakiejkolwiek kontroli. Nie żebym nad czymkolwiek w swoim życiu ją miał, ale to była inna sprawa. Tu mogłem kogoś zabić nawet nie zdając sobie z tego sprawy. To było już trochę za dużo.
- Zerowa - splotłem ręce na torsie - I to nie jest kwestia tego czy chcę czy nie chcę...chociaż bardziej nie chcę. Lubię je, jest klawe - Może się to wydać chore, lecz lubiłem Nokturn. Miał swój klimat - Do tego obiecałem przyjaciółce się nim zająć pod jej nieobecność - pilnować by miała do czego wracać, jak i trochę więcej. Te obdrapane ściany stały się symbolem klątwy jaką nałożyliśmy na siebie pewnej pijackiej nocy. Nie mogłem tego porzucić mając na celu własną wygodę - Pieniądze to nie problem. Jak trzeba to zorganizuję jakiś nadmiar. Tylko właśnie - nie mów Lil, że mam dalej to mieszkanie na Nokturnie. Myśli, że je zostawiłem po tej wpadce w marcu. Może jej trochę odwalić jak się dowie, że nie. Zwłaszcza teraz, gdy ciągle dochodzi do jako-takiej normalności - musiałem pomyśleć jak to wszystko rozegrać - W każdym razie rozejrzę się za czymś. Jest jeszcze czas, pomyślę jak to zorganizować, chociaż nie uśmiecha mi się mieć ruderę na jakimś odludzionym zadupiu i jeszcze za to płacić - przecież to brzmiało gorzej od perspektywy mieszkania na Nokturnie - I myślę, czy nie powiedzieć Skamanderowi. Jak na razie nikt poza naszą dwójką nie wie o sprawie


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]04.03.18 8:27
Skinął lekko głową. Matta mieszkanie, skoro twierdzi że to ogarnie: jego sprawa. Liczył jedynie że faktycznie tak będzie i że może nie będzie musiał do tego celu nielegalnie szmuglować gremlinów za granicę, czy cokolwiek równie absurdalnego. Nie dopytywał jednak.
- Daj znać jak coś zorganizujesz. - stwierdził jedynie. Chciał pomóc. Miał dwie ręce, względnie sprawne ręce, może jakoś spróbować pomóc dane miejsce zabezpieczyć. Chociaż poukłada tam trochę cegieł czy cokolwiek. A potem? Cóż, nadal myślał o zakupie łańcucha, tak mimo wszystko.
- Okej. - uśmiechnął się lekko na wspomnienie panikary, której zdecydowanie nie było trzeba dodatkowych lęków o wszystko dookoła. Choć właśnie, a propo panikar i lęków. - Zakładam, że o tym też nie zamierzasz jej powiedzieć?
Dopytał jedynie. W sumie to nie wiedział, co ich łączy. Z początku był pewien, że Matt sprowadził sobie dziewczynę, i nawet Bertie chciał być w szoku, bo to by oznaczało stały związek, tylko że oni się nie zachowywali jak para. No i widywał ją wcześniej w jego okolicy, w końcu od któregoś usłyszał, że są szkolnymi przyjaciółmi. Najważniejsze jednak, szybko dowiedział się dlaczego dokładnie tu była i to rozwiewało wątpliwości. Nie był to z resztą dobry moment na plotki więc i tę sprawę przemilczał, czekając tylko na jedną odpowiedź.
- Może znajdziesz coś opuszczonego. - wzruszył ramionami. Sam pewnie też się rozejrzy. Pewnie nie będzie za bardzo mógł sprawy zostawić, skoro już się dowiedział i w sumie to cieszył się że się dowiedział. - Miałoby sens.
Stwierdził, bo i wiedział że Matt Skamanderowi ufa. Auror z resztą w razie potrzeby mógłby okazać się całkiem przydatny przy pilnowaniu wilkołaka, szczególnie że Matt może zmienić się nie tylko w czasie pełni. A to Bertiego przerażało najmocniej. Pełnie mogli jakośtam kontrolować, zamykać go odpowiednio przed czasem, jednak takie... nieprzewidziane sytuacje mogły skończyć się tragicznie i to nie tylko dla Matta.
Zamilkł na chwilę, mało kiedy pozwalał żeby po jego głowie dłużej niż krótką chwilę błądziły podobne myśli, w tej chwili były jednak zbyt wyraziste by je po prostu upchnąć w kąt. Musi się przyzwyczaić, dojść z nową sytuacją do ładu i tyle. Najważniejsze że kretyn przeżył, teraz... cóż, po prostu musi nauczyć się z tym żyć.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Bertiego - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]04.03.18 12:23
Pieniądze zawsze można było jakoś zarobić. Jakoś. Zwłaszcza teraz, kiedy wszystko się sypało. Choćby przy naprawach na Nokturnie na które mało kto był gotowy się zdobyć w sposób niemagiczny. Teraz cieszyłem się jeszcze bardziej z umowy wiążącej mnie z Rosierem i z tego, że znałem Dolohova. Nie było więc źle. Jak przycisnę to galeony się posypią. Potem pojawiało się pytanie co dalej z tymi pieniędzmi zrobię. Mieszkania na Nokturnie nie mogłem porzucić. Może faktycznie wyprowadzka na jakieś zadupie nie była złym pomysłem? Tak biorąc pod uwagę, że prędzej czy później Burke sobie o mnie przypomni to raczej by mnie za szybko nie znalazł na jakimś końcu świata. Nie chciałem zostawiać Lily samej jednak tkwić przy niej do końca świata przecież też nie będę. Tym bardziej, że ostatnio jasno dała mi do zrozumienia nasza relacja wygląda i będzie wyglądać. Dosłowne nabranie dystansu mogło mi pomóc to przetrawić. Bo nie było co się oszukiwać - w takim rozrachunku dzielenie z nią tak względnie niewielkiej przestrzeni pod jednym dachem w obliczu tego co było pomiędzy nami (a właściwie nie było) na chwilę obecną męczyło mnie. Nie chciałem jednak by moją potencjalną przeprowadzkę którą zacząłem rozważać źle odebrała. Musiałbym z nią porozmawiać. Mimo wszystko wciąż była dla mnie ważna. To jednak dopiero gdy w końcu postanowię co dalej. teraz byłem pewny, że też nie mogła o niczym wiedzieć.
- W szkole tak bardzo wkręciła sobie fazę na wilkołaki, że zaczęła chodzić z płynnym srebrem jak cholernym amuletem. Nosi go do dziś. Więc nie, nie ma mowy by mogła cokolwiek wiedzieć - trochę ironiczne było to, że ja jej go zorganizowałem by przestała odwalać maniany. Inna bajka to taka, że nie radziła sobie sama ze swoimi problemami, a co dopiero zrzucać na nią czyjeś.
Westchnąłem ciężko na myśl o tym, że będę musiał porozmawiać z Samem, który ostatnio sprawiał wrażenia takiego co sam ledwie wiąże koniec z końcem, lecz nie znałem nikogo innego, kto mógłby go zastąpić. Bertie nie mógł być przecież jednym który by wiedział. Co, jeśli coś poszłoby nie tak...?
- Dzięki. Jak postanowię coś konkretniejszego dam znać - rzuciłem wychodząc. Westchnąłem jeszcze raz będąc na korytarzu. Zdrowo namieszałem mu w głowie. Nie dało się chyba jednak inaczej, prawda?

|zt x2


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]11.02.19 21:27
| 07.10

Praktycznie zdołała zadomowić się w tętniącej życiem Ruderze. Miała swój kąt w salonie i choć bytowanie akurat w tym miejscu przysparzało sporo problemów takich jak konieczność używania pomieszczenia przez wszystkich innych lokatorów, to nie narzekała. Nie ośmieliłaby się. Wszelkie niedogodności były lepsze od kolejnej tułaczki, od sypiania w mieszkaniach przypadkowych osób, od układania się pod następnym mostem będącym teraz miejscem dużo bardziej niebezpiecznym niż kiedyś. Nie musiała kurczowo przyciskać do piersi resztki dobytku jaki posiadła przez te wszystkie lata. Nie musiała nerwowo otwierać co jakiś czas oczu sprawdzając, czy jeszcze żyje. Clara miała wiele szczęścia w swym nieszczęsnym życiu - wciąż oddychała, istniała, pozostając dokładnie taką samą jak przed paroma tygodniami. Po prostu miększy, wrażliwy środek obwarowywała kolejną grą pozorów, w której i tak nigdy nie była dobra. Tutaj, w Dolinie Godryka, nie było potrzeby do utrzymywania uczuciowej fortecy. Wręcz przeciwnie, mogła być sobą i odetchnąć wreszcie tak prawdziwie. Głęboko, bez zawahania. Żadnych wyrzutów sumienia. Pracowała dzielnie w Czerwonym Imbryku dorzucając się do czynszu, nie zawadzając nikomu. Poprawiała swoje wielkie okulary i siedziała skulona w kącie z nosem w książkach, od czasu do czasu przechadzając się do toalety oraz kuchni. Rzadko wychodziła na zewnątrz, to prawda, ale Waffling wciąż miała nadzieję, że nie przeszkadzała. Chciała być ledwie widoczna, żeby nie musieć nigdy zostać okrzyknięta niewdzięczną - to określenie znacząco mijało się z prawdą. Natomiast Clarence obiecała sobie i Bertiemu, że nie będzie więcej kłamać.
Spodziewała się, że spokojna, lekka atmosfera tego niesamowitego budynku odejmie czarownicy trosk tak całkowicie. Sen, choć składany na kanapie, miał przynieść ukojenie. Obmycie z plugawej przeszłości o jakiej Clara pragnęła za wszelką cenę zapomnieć. Rozpoczynała nowe życie, z dala od toksycznej matki oraz idealnie ułożonej przez nią przyszłości. Co mogło pójść nie tak? Przecież stawała na swoje chybotliwe nogi - powoli, ale metodycznie, skrupulatnie i konsekwentnie. Tymczasem ciałem kobiety nadal wstrząsały koszmary jakie przerażały ją do cna. Dzisiejszej nocy także wpadła w lepką, pajęczą sieć utkaną przez prawdziwie okropne mary. Wierciła się niespokojnie; na czole pojawiły się pierwsze krople potu. Uciekała. Znów musiała uciekać, brakowało jej tchu. Wystające z ziemi konary raniły bose stopy, natomiast rozsiane dookoła gałęzie okrutnie smagały policzki. Musiała co jakiś czas przymykać oczy, żeby nie stracić ani jednej gałki - gubiła drogę. Błądziła bez ustanku i wytchnienia, czując lodowaty oddech na karku. Słysząc mrożące krew w żyłach dźwięki wydobywane przez ogromną bestię. Bała się, tak cholernie mocno.
W pewnym momencie obudziła się z krzykiem na ustach. Serce obijało się o konstrukcję z żeber w straceńczym, opętańczym tempie, gardło ścisnęły emocje. Oddychała szybko, płytko, a przerażone spojrzenie prześlizgiwało się po kolejnych elementach pokoju. Skąpanego w ciemności przerywanej srebrzystymi plamami pochodzącymi od księżyca. Clarence zwykle uspokajała się po kilku minutach, ale tym razem nie mogła. Panika krążyła w żyłach nie pozwalając na odzyskanie równowagi. Głupio, instynktownie ułożyła stopy na podłodze, po czym cicho skierowała się do sypialni Bertiego. Nie myślała o tym, co robiła, o konsekwencjach - musiała uspokoić świszczący oddech naznaczony lękiem. Drzwi skrzypnęły cicho zastając Botta śpiącego. Kobieta ominęła kicającego wokół Rogera, po czym ułożyła się na skraju łóżka, przez kilka sekund obserwując unoszącą się klatkę piersiową mężczyzny. Jego spokój powoli udzielał się również Clarze, dzięki czemu zdołała przymknąć powieki i powoli zaczęła wypleniać z siebie krążący po ciele paraliżujący strach. Nie potrzebowała niczego więcej ponad świadomość, że był obok. Cały i zdrowy, bezpieczny. Tak jak ona. Jeszcze tylko chwilka i wróci do siebie, pozostawiając nieoczekiwaną wizytę w sferze tajemnicy. Przecież nie chciała go przerazić swym wtargnięciem.

[bylobrzydkobedzieladnie]



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.



Ostatnio zmieniony przez Clarence Waffling dnia 01.03.19 20:00, w całości zmieniany 1 raz
Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]11.02.19 22:37
Bertie śnił spokojnie czasem trochę przy tym mamrocząc, bo chyba nikt nie spodziewałby się chyba, że ta papla jest w stanie przestać mówić, czy że sen byłby dla młodego Botta jakąkolwiek przeszkodą do otwarcia ust. I choć dyskutował żywo i otwarcie w swoim śnie ze smokiem, na którym chciał polatać to raczej niewiele z jego słów dało się zrozumieć, a bardziej przypominało to jakiś bliżej niezidentyfikowany mamrot.
Możliwe, że nawet w jakiś sposób wyczuł ruch obok, bo po chwili sam przekręcił się na bok. W każdym razie dużych rozmiarów zwierzę którego rasy w sumie Bert nie potrafił konkretnie rozpoznać wylądowało obok niego wyjątkowo miękko i gładko.
- No w końcu... - odezwał się radośnie, przynajmniej we śnie, bo na żywo to pewnie raczej wymamrotał gdzieś na granicy usłyszalności. - Tylko mi teraz nie uciekaj. - dodał, ruszając we śnie do smoka, już sięgał dłońmi, już dotykał jego łusek, jednak w tej chwili sen się rozpłynął, a Bott połowicznie na jawie wyczuł, że to że wyraźnie czuje ciężar zaraz obok siebie nie do końca jest naturalne. Otworzył w końcu oczy i spojrzał w bok i okazało się, że obok niego wcale nie leży wspaniały smok, który niewątpliwie musiałby zająć cały pokój swoim cielskiem, a drobna Clara, w niczym ów smoka nie przypominająca.
Przetarł sennie twarz ze zdziwieniem.
- Clara? - szepnął zaskoczony, nie chcąc jej jednak budzić jeśli spała. - Zmarzniesz... - szepnął jeszcze i uniósł się żeby okryć ją kołdrą, może to trochę nie na miejscu w sumie, szczególnie że jego strój do spania nie był szczególnie rozbudowany, jednak nie miał pod ręką żadnego koca, a nie pozwoli jej przecież marznąć w nocy. Kiedy ta się jednak ruszyła, załapał że nie śpi.
- Coś się stało? - spytał więc, jakoś tak nadal mówiąc cicho, jakby ciemność dookoła w jakiś sposób mu to narzucała. Jedynie ciche tupanie Rogera wybijało się co jakiś czas. Widocznie postanowił sobie urządzić nocną przechadzkę. Bertie jednak nie zwracał teraz zbytniej uwagi na królika, a przyglądał się Clarze, która trochę czasem go martwiła. Już w szkole była cicha i zamknięta w sobie, zawsze to on mówił, czy gdzieś ją ciągnął, a kiedy rozmawiali to jakoś nigdy nie opowiadała za wiele o rzeczach które silniej jej dotyczyły. Chyba szkolne tematy były tymi w których uzewnętrzniała się najmocniej, choć to przecież tak niewiele. I nie dziwiło w sumie, że wróciła trochę inna, była jednak jakby jeszcze bardziej stłamszona, przygnieciona. Śmiała się, kiedy żartował i dawała się wciągać w rozmowy, ale kiedy dać jej spokój, Bertie chwilami miał wrażenie że Waffling próbuje udawać, że nie istnieje. Do tego też zaczął się trochę przyzwyczajać, nie narzucał się z pytaniami, nie chcąc jej osaczać czy zastraszać, chcąc dać jej własną przestrzeń, w końcu nie każdy musi być gadatliwy, nie każdego musi być wszędzie pełno, a ta cicha obecność Clary była w jakiś sposób urocza, w jakiś sposób kojąca i powoli zaczynała się robić oczywista.
W ostatniej chwili Bertie ugryzł się w język, żeby nie rzucić głupkowatą aluzją do rzekomych krwiożerczych tendencji jednej z kanap jakie obecnie stoją w domu i czy Clara się jej nie wystraszyła, jednak zamiast tego ostatecznie okrył dziewczynę kołdrą, jakby ta była jakąś pułapką, żeby sobie nie myślała, że powinna sobie iść, skoro została nakryta. Przeciwnie.
- Nie możesz spać?
Dodał zaraz łagodnym tonem.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Bertiego - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]01.03.19 20:05
Obserwowała go uważnie, z dość dużą dozą fascynacji, choć przecież nie było w tym obrazku nic zadziwiającego. Ot, śpiący, mamroczący we śnie człowiek. Nie wiedzieć czemu Clara uznała ten widok za wyjątkowo przyjemny; prawdopodobnie przez strach jaki krążył w krwioobiegu kobiety - świadomość, że nie następował żaden koniec świata była więcej niż uspokajająca. Bertie wydawał się odprężony i choć śniło mu się coś dziwacznego to nie był to żaden koszmar. Odetchnęła z wyraźną ulgą, po czym zamknęła szczelnie powieki. Musiała doprowadzić ciało do bezwzględnego spokoju nim wróci do siebie. Z tego powodu starała się kontrolować przyspieszony oddech oraz odrętwienie palców. Jeszcze tylko kilka sekund, naprawdę.
Nie rozumiała większości wybełkotanych słów, ale tych kilka nadzwyczaj wyraźnych wprawiło ją w odrobinę lepszy humor. Zaśmiałaby się, gdyby nie strach oplatający krtań - bez względu na to jak skrupulatnie zwalczała jego duszący ucisk wokół gardła, on wciąż znajdował się w pobliżu. Nie pozwalał tym samym Waffling na wyjście z pokoju, w którym nie powinna się znajdować ani przez chwilę. Nie bez zaproszenia gospodarza - ten przecież spał i nie miał pojęcia o tym, co działo się w świecie pozbawionym gadających smoków.
Nie zdążyła. Nie zdążyła czmychnąć niezauważona, Bott otworzył oczy i dostrzegł drobną istotę leżącą obok. Wyrwana z prób odzyskania harmonii Clarence otworzyła przestraszona oczy - tym razem obawiała się konsekwencji bezprawnego wtargnięcia. Serce zabiło mocniej, ciało poruszyło się niespokojnie, gotowe do zrywu na podłogę, ale mężczyzna je ubiegł. Drgnął, co spowodowało częściowy paraliż, jednak okazana troska roztopiła nieco zziębnięte od lęków serce. Odetchnęła spokojnie. - Przepraszam, ja… - szepnęła, czując to samo. Noc oraz cisza jaka zapadała na ten czas sprawiała, że każdy dźwięk stawał się ponadprzeciętnie słyszalny. Wymuszała w ten sposób cichy dobór słów, ledwie słyszalnych poza terenem łóżka. - Właśnie miałam wychodzić, naprawdę - przysięgła gorliwie, nadal obawiając się konsekwencji jakie miały nadejść. Nie zdziwiłaby się widząc złość Bertiego, w końcu naruszyła jego prywatność. Nie chciała tego robić, aczkolwiek niemożność złapania oddechu oraz odgonienia destrukcyjnej paniki doprowadziła ją właśnie tutaj. Zresztą… nie miała nikogo oprócz niego.
Nie wydawał się być rozdrażniony bądź rozgniewany. Nawet nie zniecierpliwiony. Wręcz okrył ją kołdrą - wtedy Clara poczuła przyjemny kokon ciepła oplatający wychłodzoną skórę. Na ułamek sekundy przymknęła powieki chcąc zachować tę chwilę w pamięci. Nie widziała w tym nic zdrożnego lub niewłaściwego, jeśli się nad tym zastanowić… to z nikim nie była tak blisko. Nikt nie ofiarowywał jej czułości choćby w postaci serdecznego uścisku. Te zwykle bywały wymuszone albo zwyczajnie pozbawione emocji. Czarownicy brakowało tych drobnych, ludzkich gestów dających do zrozumienia, że nie była w niczyim życiu intruzem czy kimś niechcianym. Obawy momentalnie zostały zastąpione poczuciem bezpieczeństwa. Do tego stopnia, że Waffling poczuła, że… mogła powiedzieć mu wszystko. - Śnił mi się przerażający koszmar, Bertie - zaczęła, wciąż mówiąc cicho. Choć w pokoju panowała ciemność, to głos zdradzał poruszenie. - Chciałam… potrzebowałam… upewnić się, że nic ci nie jest, przepraszam - dodała, tym razem ze skruchą. Czuła potrzebę usprawiedliwienia się, choć chyba nie musiała. Wolała nie zgadywać, tylko powiedzieć wprost o co chodziło. - Chcesz iść spać? - spytała, może głupio, ale naprawdę chciała z nim porozmawiać. Miejsce i czas było nie te, ale podskórnie przeczuwała, że może lepszego nie być. Nie zdobędzie się ponownie na wyrzucenie z siebie wszystkiego, o czym Bott powinien wiedzieć. Jednak umiała również uszanować jego prawo do odpoczynku, dlatego zacisnęła dłoń na kołdrze, gotowa do odrzucenia jej i powrotu do salonu. Może powinna zrobić to od razu i nie przeciągać cierpliwości mężczyzny, acz… w tamtym momencie Clarence była trochę wiedziona wewnętrznym egoizmem.



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]02.03.19 23:20
Clara czasem kojarzyła mu się z płochliwym zwierzątkiem. Królikiem ale nie takim rozbestwionym jak Roger, a właśnie jednym z tych co czmychają kiedy tylko człowiek się odwróci w ich stronę. Ukrywają po kątach i w sumie to człowiek ma ochotę się nimi opiekować, ale one tego nie do końca wiedzą więc oczekują wszystkiego, są ostrożne i nieufne, z lękiem spoglądają na wszystko dookoła. To było na swój sposób urocze, choć zdecydowanie wolał kiedy ludzie czuli się przy nim swobodnie. Wiedział jednak, że musi dać jej czas, pewnie całkiem dużo czasu. Nie wiedział w końcu nic poza tym, że zniknęła w inne życie, z którego znów uciekła. W sumie to była mu obcą osobą, tylko co najdziwniejsze, rodziło się w nim na nowo to dawne przywiązanie.
Na jej słowa jednak uśmiechnął się z rozbawieniem.
- Ah, zamierzałaś się zakraść, poleżeć obok i uciec? To wszystko wyjaśnia. - trochę się z niej może nabijał, ale czy on się nie nabija non stop i ze wszystkiego? Jednocześnie nie dał jej uciec, a zamiast tego okrył ją kołdrą, nie zamierzając wypuszczać tak łatwo, skoro na swój sposób dała mu do zrozumienia, że potrzebuje towarzystwa.
Dlatego chciał, żeby czuła się bezpiecznie. Nie był mistrzem wyczucia i troszkę czuł się jak słoń w składzie porcelany, zachowywał się instynktownie, a jednak bardzo uważał żeby nie strącić czegoś, nie zbić jej zaufania czy poczucia bezpieczeństwa nieodpowiednim ruchem.
- Co było w tym śnie? - spytał ciekaw, podsuwając jej poduszkę, sobie zostawiając jaśka i podpierając głowę na przedramieniu. - Lare, wiesz że nie musisz w kółko za wszystko przepraszać, nie? - powiedział łagodnie. Czasem drażnił go ten jej nawyk, czasem po prostu martwił, bo to tylko jeden z dowodów na to jak bardzo skołatana była, jak niepewna siebie, jak rozbita. Tylko że jego na prawdę trudno jest rozgniewać i bardzo chciał żeby choć tym jednym się nie martwiła. Na kolejne pytanie znów się uśmiechnął. Łagodnie i ciepło. Zmęczenie i tak już wyparowało, zapewne przez szok wywołany nagłym, nocnym gościem. Nie chciał z resztą żeby sobie poszła. W sumie to cieszyło go, że jest tak blisko, choć jednocześnie starał się tego nadmiernie nie okazywać, nie chcąc jej spłoszyć jeszcze bardziej. Lubił jej towarzystwo. Przywykł do tego, że gada do niej z kuchni, że wciąga w codzienne czynności kiedy Lare akurat jest niedaleko, czasem trochę wykorzystuje jako elfa-pomocnika, czasem po prostu rozmawiają z sensem lub bez sensu. To było przyjemne towarzystwo. Szczególnie, kiedy przy okazji robili kolejne, małe kroki do porozumienia, kiedy on robił małe kroki żeby troszkę do niej dotrzeć.
- Spać? Chyba kpisz. - ułożył się wygodniej, nie zamierzał iść spać, skoro widział że kroi się tutaj rozmowa. Chyba nawet mu trochę ulżyło, bo zwykle było tak że albo rozmawiali o niczym albo on znowu coś opowiadał, ona swoim zwyczajem na swój temat milczała. Czyżby zamierzała się trochę otworzyć? - Opowiesz mi o tym koszmarze?
Spytał wciąż cicho, bo jakoś tak już rozmawiali po cichu i nie chciał zrywać jakiejś takiej intymności tej atmosfery.
Albo o czymś więcej?



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Bertiego - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]08.03.19 23:00
Rzeczywiście była płochym zwierzątkiem. Nie ufała nikomu - ludzie krzywdzili bez opamiętania. Odczuwała sympatię, wdzięczność, ciepłe uczucia, ale brakowało im tej głębi, przekonania, że nie zawiodą pokładanych w nich nadziei. Bała się zranienia, przecież odczuwała go ostatnio tak wiele; łatwiej jest się odciąć od zguby niż świadomie narażać się na ryzyko. Z Bertiem było inaczej. Chciała być blisko, zostać wysłuchana - dziś zdołała uwierzyć w jego dobre intencje. W to, że nie skrzywdziłby jej, na pewno nie świadomie. Nie zniosłaby wyśmiania ani odrzucenia, stąd tliło się w niej wiele wątpliwości, teraz skutecznie przykrytych przez strach czający się w trzewiach.
Zaśmiała się szeptem, ledwie słyszalnie - pomimo lęków zalegających na dnie duszy potrafił ją rozbawić. - Wiem, to brzmi idiotycznie, ale naprawdę taki był plan - powiedziała z rozbrajającą szczerością. Materiał ciepło otulający skórę wywoływał kolejną porcję pozytywnych emocji, dzięki czemu oddech stał się spokojny; jednak nadal była gotowa wyrzucić z siebie wszystko, tak przynajmniej sądziła. - Zdaję sobie z tego sprawę, ja… wyniosłam to z domu - mruknęła. Gdyby nie panująca ciemność, mężczyzna mógłby dostrzec spłoszony wzrok wędrujący gdzieś w przestrzeń. Zawsze robiła coś źle, musiała przepraszać za wszystko. W przeciwnym razie zostawała ukarana, czego dziecięca wrażliwość nie potrafiła znieść. Z ledwością powstrzymała się przed kolejnym wylewem przeprosin - przygryzła policzek od środka, tłamsząc w sobie niepożądany odruch. Czekały ją lata kolejnych nauk, ale przecież z tego składało się jej życie. Z wiecznej pogoni za wiedzą oraz nowymi umiejętnościami.
- Będziesz na mnie zły, ale… - zaczęła niepewnie, powoli dostrzegając już pewne kształty w tych ciemnościach, więc chciała spojrzeć w jego twarz, ale wciąż widziała niewiele. - Wróciłam do kraju w maju, Bertie. Akurat w trakcie tego nagłego wybuchu anomalii. Przeniosło mnie na jakąś koszmarną wyspę… były tam takie ohydne potwory, kwintopedy. Gonił mnie, jeden z nich. Z przerażającą głową oraz równie paskudnymi odnóżami… był jak jakiś zmutowany pająk. Szybki, cholernie wygłodniały. Biegłam i biegłam, myśląc, że to koniec, ale… tam był jeszcze ktoś. Mężczyzna. Uratował mnie, wiesz? Gdyby nie on… - urwała na moment, usiłując złapać oddech. Bała się, oczywiście, że tak. Wspomnienia powracały, wraz z nimi największy koszmar Clarence. - Znowu mi się to śniło. Nigdy wcześniej ani później nie bałam się tak bardzo jak wtedy. Zostawili mnie w Mungu aż na miesiąc - dodała lekko drżącym głosem. - Wiem, nie odzywałam się. Nie chciałam… nie zamierzałam ponownie ładować się w twoje życie, nie miałam prawa po tym co zrobiłam. Zresztą, myślałam, że dawno o mnie zapomniałeś. W końcu byliśmy tylko dzieciakami, ty zawsze latałeś za Judy i ja… spodziewałam się, że to kiedyś nastąpi. Nasze rozstanie. Po prostu to wiedziałam, więc myślałam, że robię dobrze. Wiesz, że dzięki temu nie będę dla ciebie ciężarem podczas przeprowadzania trudnej rozmowy o powrocie do dawnej miłości, ale tak teraz sobie myślę, że chyba chciałam chronić samą siebie. Przed zranieniem - westchnęła. Zachowała się dziecinnie i beznadziejnie, ta świadomość powoli do niej docierała. Serce przyspieszyło tempa, w obawie na to, co powie Bott. Na pewno będzie zły, rozczarowany, rozgoryczony? A może rzeczywiście nic go to nie obejdzie, ponieważ ten etap dawno za nim? Nie umiała tego rozgryźć. - To nie tak, że zrobiłam to dla swojego kaprysu, widzisz ja… musiałam - rozpoczęła kolejny temat oddychając głęboko. - Ojciec zawsze interesował się tylko swoją naukową karierą, matka… jest pomylona. Nie pozwalała mi na nic, nie odstępowała na krok nie chcąc, żeby coś mi się stało. Nie widywałam się ze znajomymi, nawet rodziną. Kiedy zrobiłam coś nie tak obrywałam w twarz, a kiedy magia nie pojawiała się w moim ciele… docinki były coraz częstsze, raniły bardziej niż fizyczna przemoc. Nie chciała mnie nawet puścić do Hogwartu - o tym jednym zadecydował ojciec. Jednak na wszelkie przerwy i wakacje musiałam wrócić do domu i siedzieć w pokoju. Wiesz dlaczego? Okazało się, że gdzieś tam na świecie jest mój brat, który po prostu zniknął. Mogłabym jej to wybaczyć, gdyby nie to, że ona planowała już moją przyszłość. Przed Owutemami wysłała mi list, że znalazła dla mnie pracę i męża. Wyobrażasz to sobie? - spytała przejęta, wyraźnie wystraszona. - Zrozumiałam, że nigdy się od niej nie uwolnię. Nie wiem dlaczego ucieczka za granicę wydała mi się najlepszym pomysłem. Bałam się, że będą mnie szukać, ale przecież… nigdy mnie nie kochali, dlaczego mieliby? - Czuła smutek. Żal. Zawód. Zawsze pragnęła tylko miłości i odrobiny uczucia, czy to tak wielkie wygórowania? - Nie chciałam, żeby mną więcej rządziła. Jakbym wróciła do domu, mogłabym nie wykrzesać z siebie tyle odwagi, żeby się przeciwstawić. Nie umiem tego wyjaśnić - ciągnęła, mając na myśli pewnie jakiś syndrom, ale nie znała się na psychologii ani psychiatrii. - Powiem ci jednak, że ostatnio… żałuję. Może… może miałabym ustawione, nudne życie bez wyrazu, ale przynajmniej miałabym stabilną sytuację. Dach nad głową, spokojne życie bez zawirowań, a teraz… teraz nie mam nic - wyrzekła na sam koniec. Ciężko, z wyraźnym rozżaleniem. Przymknęła na chwilę oczy, chcąc odzyskać równowagę po tak żałośnie długim wyznaniu, oczekując… sama nie wiedziała czego. Pretensji albo obojętności, nie mogła się zdecydować. Oby tylko nie zasnął w trakcie. Pomimo tej świadomości poczuła się lepiej, że wreszcie komuś o tym opowiedziała. Bertie był pierwszym, któremu się odważyła to wszystko wyznać - i prawdopodobnie ostatnim. Nie chciała nigdy więcej przez to przechodzić. Nawet jeśli nie stała się żadna tragedia, dla wciąż młodej Clary te wszystkie wydarzenia stanowiły osobistą tragedię, największą w jej dotychczasowym, krótkim życiu.



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]09.03.19 17:04
Dobrze znał już jej spłoszone spojrzenie. Wstyd jaki zdawał się od niej nie uciekać, poczucie jakby zawsze czuła się gorsza. Miał wrażenie, że powoli dochodziła do siebie psychicznie, zajmowało to jednak sporo czasu - co z kolei wydawało mu się całkiem naturalne. Uśmiechnął się łagodnie, ciepło i po prostu słuchał, choć nie widział jej wyraźnie, miał wrażenie jakby trochę kurczyła się w sobie. Jak prawie zawsze kiedy wspominała o czymkolwiek związanym z jej domem - jeśli już do tego dochodziło od święta.
Nie był zły, kiedy uświadomiła mu, jak długo tu była. Nie tłumaczył się jednak ze swoich odczuć, a słuchał jej wyjątkowo spokojnie, nie wtrącając się, nie przerywając i nie komentując przez dłuższą chwilę. Milczał i słuchał, a kiedy zamilkła na dłuższą chwilę, wysunął dłoń żeby jej dłoń lekko pogłaskać. Trochę miał wrażenie, że mniejsza jest szansa na spłoszenie jej tym sposobem niż słowami. Paplałby jak zawsze za dużo, a tym razem najpierw chciał po prostu wysłuchać.
Dopiero kiedy skończyła mówić o Hogwarcie i zamilkła na dłuższą chwilę odetchnął cicho.
- Pewnie by tak było, Lare. - czy jest sens kłamać? Ganiał za dziewczynami w szkole, tak już miał, był potwornie niedojrzały emocjonalnie i lubił bawić się w związki i to, że w każdy kolejny wierzył niewiele zmieniało. Teraz też z resztą ciągnął do płci pięknej. Lubił prawić komplementy, lubił zachęcać do uśmiechu, starał się przyciągać, choć myślał zdecydowanie bardziej poważnie - nawet jeśli czasem nieporadnie. - Albo nie? Nie wiem tego. Byliśmy dzieciakami. Nie mogę się na ciebie wściekać, bo dałem ci powody do tych obaw, co nie? - musiał być ze sobą szczerym. Dał, całe jego szkolne życie dało. - Cieszę się, że to coś cię nie dopadło. - dodał, przysuwając się do niej trochę i zaciskając lekko dłoń na jej dłoni. Cholernie się cieszył. - I że jesteś już bezpieczna.
Możliwe, że to on potraktowałby ją paskudnie gdyby została. Nie mógł tego wiedzieć nawet jeśli w tamtej chwili w nich wierzył. I na prawdę się martwił. Chyba właśnie zmartwienie o przyjaciela było silniejsze niż jakiekolwiek złamane serce w tamtym czasie, kiedy ostatecznie okazało się że Clara nie została porwana, a podjęła decyzję, musiał się z tym pogodzić.
W gruncie rzeczy jeśli na prawdę uciekała przed zranieniem przez niego, chyba po części sam jest za to po części odpowiedzialny - bo prawda jest taka że miała podstawy by mu nie ufać i spodziewać się, ze zostanie w końcu porzucona. Nie pierwszy raz do Bertiego docierało, że w gruncie rzeczy bywał cholernym dupkiem.
I nie, to nie wyjaśniało zniknięcia, za jasną cholerę nie, ale przecież w tym musiało być coś więcej. On móglby zniknąć bez słowa, wyjechać w góry i zapomnieć o wszystkim na rok czy dwa. Ale nie ona. Ona była rozsądna i czuła na cudze emocje. Ktoś taki nie znika tak po prostu z obawy przed złamanym sercem. Chyba właśnie dlatego że Bertie wierzył w nią tak po prostu - dlatego nie mógł być zły. Oczekiwał wyjaśnień, ale spodziewał się że kiedy te nadejdą - w końcu zrozumie.
Kiedy Clara w końcu zaczęła mówić to, co w niej siedziało, Bertie jakoś tak przestał się przejmować sytuacją dookoła, przyciągnął ją bliżej i przytulił łagodnie. Chciał, żeby czuła się bezpieczna. Pogładził jej włosy i po prostu słuchał. Dla niego - osoby której życie rodzinne było cholernie szczęśliwa bajką - wydawało się to szczególnie przerażające. To, że można chcieć uciekać z domu. Że rodzic może uderzyć dziecko. Że dom może nie być kolorowy i pełen jakiejś takiej żywej energii. Zarówno Bertiego jak i Clarę ukształtowały ich domy - i to dość jasno pokazuje, jak wiele zależy od zwykłej rodzicielskiej miłości.
- Szukali. - ale robili to po cichu. Widział różnicę. Kiedy zaginęła Anastasia, rodzina postawiła cały Londyn na głowie żeby ją znaleźć, a przecież była już dorosłą kobietą. Kilka lat wcześniej zaginięcie nastolatki przeszło bez większego echa, w szkole były plotki, ktoś go przepytał. Ale coś więcej?
Trzymał ją w rękach i nie puszczał, a z kolejnymi słowami wydawała mu się bardziej krucha i bezradna. Przesunął palcami po jej włosach. Nie wiedział czy jej tym nie spłoszy, czy zaraz mu nie ucieknie, ale jeśli chodzi o emocje, zawsze był raczej instynktowny i to się nie zmieniało.
- Masz wolność. Jakkolwiek głupio czy patetycznie by to nie brzmiało. - odsunął się trochę, by spojrzeć w jej twarz. - Byłabyś jego własnością. Nie tak działają aranżowane małżeństwa?
Chciał ją przekonać. Nie był pewien czy nie miała innego wyjścia, nie wiedział tego, nie widział wtedy sytuacji jednak widział że Lare jest bardzo stłamszona, wiedział że nie byłaby w stanie o siebie walczyć.
- Możesz starać się o życie jakiego chcesz. To cenne, hm? - spojrzał w jej oczy. Nie wiedział co mówił. Nie był w stanie postawić się na jej miejscu. Po prostu nie chciał, żeby żałowała ucieczki przed życiem jakiego była pewna, że nie chciała. Wydawało mu się to strasznie smutne.
- Co się działo kiedy uciekłaś? - spytał jeszcze. Domyślał się, że nie było kolorowo ale chciał wiedzieć wszystko. Wiedział, widział że w Clarze to wszystko w jakiś sposób siedzi. Skoro już się otworzyła, może lepiej żeby rozdrapała całą ranę. A on jej pomoże z nałożeniem świeżego opatrunku.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Bertiego - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]24.06.19 15:37
Czuła się jakby przebiegła cały świat o własnych nogach. Z tak niewielkimi przerwami, że brakowało wolnego czasu na złapanie oddechu. Albo jakby skazali ją na najcięższe roboty, karmiąc wodą oraz czerstwym chlebem. Była zmęczona. Zmęczona wszystkim - począwszy od ciągłych ucieczek, brnąc przez nieustanne zwątpienie w samą siebie, skończywszy na wyznaniu tego wszystkiego osobie trzeciej. Chciała ufać Bertiemu, wierzyć, że był odpowiednią osobą jakiej powierzyła swoje wszystkie niepewności wraz z sekretami. Przez ten krótki czas, jaki zdążyli ze sobą spędzić, Clara sądziła, że Bott niewiele się zmienił. Że wciąż był tym samym mężczyzną, którego znała w szkole, choć oczywiście nie do końca - jednak tyle wystarczyłoby żeby uznać, że wszelkie mroczne tajemnice były z nim bezpieczne. Mimo tego, skoro tak, dlaczego nie powiedziała mu o tym wcześniej? Może oboje potrzebowali tego czasu. Nabrać dystansu, przetrawić toczące się dookoła wydarzenia, odnaleźć samych siebie. Może niekoniecznie dorosnąć, przecież wciąż byli potwornie młodzi; chyba powinni zwyczajnie dojrzeć do tej rozmowy. Pozwolić czasowi zrobić swoje, ukształtować ich w pewien sposób, dzięki czemu mogli być gotowi na rewelacje z przeszłości Waffling. Kurczowo trzymała się tej myśli mając nadzieję, że mimo wszystko ta konwersacja nie będzie jedną, wielką kłótnią obleczoną pretensjami oraz brakiem zrozumienia. Gdzieś na dnie mocno sceptycznego serca tliło się niewielkie źródło nadziei, że przynajmniej rozstaną się w pokojowej atmosferze.
Poczuła się pewniej czując delikatny dotyk dłoni na swojej; na chwilę zerknęła w dół, natomiast usta same wygięły się w delikatny, niemalże pogodny łuk. Przynajmniej do czasu, aż kontynuowała swoją opowieść oraz do czasu komentarza Bertiego. Skinęła głową, doceniając, że nie kłamał. Wolała szczerość, nawet jeśli miała być okrutna. Zresztą, nie powiedział nic, czego nie wiedziała - sama przyznała, że miała świadomość jego uczuć oraz domyślała się jak ich wspólna przygoda miała się zakończyć. Nie winiła go za to, zawsze starając się odciąć od ludzi i nie przywiązywać się do nich za bardzo; ludzie odchodzili, zostawiali, oszukiwali. Clarence miała już złamane serce, praktycznie od dnia narodzin, chyba nie dałaby rady udźwignąć jeszcze więcej.
- Trochę tak - powiedziała mimo wszystko dość żartobliwie, ponieważ nie chciała robić z tego problemu. Oboje wiedzieli na co się pisali, wiedzieli też, że nie wszystko trwa wiecznie bądź tak, jak się tego chce. Czasem życie pisze naprawdę niespodziewane scenariusze i trudno oczekiwać od wszystkiego gwarancji. Zwłaszcza jak jest się młodym. - Cieszę się, że się nie gniewasz - dodała, podkreślając, że jest za to wdzięczna. - Hej, ja też. Nie umarłam nigdy, ale myślę, że umieranie jest jednak do bani - stwierdziła, ponownie chcąc odgonić ciężką, trudną atmosferę odrobiną żartu. Jednak zadanie to było coraz trudniejszym - w miarę jak zaczęła opowiadać o rodzinnym domu, czuła jakby otwierała jakąś paskudną, bolącą ranę na sercu. Cudem mówiła, głos w niektórych momentach drżał niekontrolowanie, natomiast Clara uporczywie walczyła z napływającymi do oczu łzami. Mrugała szybko i intensywnie, usiłując przegnać wszelki smutek; wtulenie się w ciepłe ciało Botta przyniosło zaskakująco wiele ulgi. Jakby nagle wszystkie problemy straciły na znaczeniu, a ciężar jaki dźwigała do tej pory na barkach spadł z nich z donośnym łoskotem. Przymknęła na moment powieki, przez jakiś czas nie odzywając się ani słowem - po prostu chłonęła ulotność chwili. Nikt nigdy nie okazał jej tyle czułości co on przez kilkanaście ostatnich minut, stąd Waffling poczuła, że powinna docenić ten gest. Nie wiadomo kiedy miał się on powtórzyć - o ile w ogóle miał się kiedykolwiek powtórzyć. - Szukali? - powtórzyła wreszcie, ale głucho, jakby bez zainteresowania. Może nie do końca w to wierzyła, a może po dwóch latach przestała interesować się rodzicami, trudno powiedzieć. - Nie wiem, nie byłam w żadnym - westchnęła, w gruncie rzeczy nie dowierzając. Aranżowane małżeństwa były domeną wyższych sfer, Clarence nigdy nie spodziewała się, że coś takiego mogłoby ją spotkać, to było po prostu nierealne. Mimo to wystraszyła się wtedy. Braku kontroli, możliwości wyboru. - Po prostu… czuję się zmęczona. Ciągłym uciekaniem i walką o przetrwanie. Chciałabym… chciałabym mieć coś stałego w swoim życiu, jakiś punkt, na którym mogę się wesprzeć w trudnych momentach. Nabrać równowagi i wtedy działać dalej. Nie wiem czy rozumiesz co mam na myśli? - dodała, patrząc na niego poniekąd z nadzieją, choć też niepewnością. Bertie… zawsze działał instynktownie, spontanicznie, robiąc dosłownie wszystko. Czy potrzebował czegoś stałego? Czy w ogóle kiedykolwiek o tym myślał? Czy wolał nieustanny chaos? Z jednej strony posiadał gotowanie, swój dom, w pewnym sensie miał oazy, do których mógł powracać. Tylko czy je doceniał, zauważał? Potrzebował?
- Nie zwiedziłam za wiele… najpierw byłam we Francji, przez chwilę oprowadzałam ludzi po muzeum, ale to było nudne. Dzień w dzień opowiadać o tym samym… popłynęłam więc statkiem do USA, co było moją największą traumą. Marynarze są… okropni - skrzywiła się na samo wspomnienie. - To zabrzmi strasznie, ale tam pracowałam dla drobnej oszustki. Wiesz, felerne przepowiednie i inne takie. Kończyły mi się zaoszczędzone pieniądze i to była jedyna osoba, która mi pomogła, ale zżerały mnie wyrzuty sumienia, więc odpłynęłam stamtąd. Ostatnie chwile podróży spędziłam we Włoszech, sprzątałam w jednej z knajp. Podobało mi się tam. Ludzie byli dużo życzliwsi i bardziej otwarci niż tutaj, choć dogadanie się… to był koszmar, głównie porozumiewaliśmy się jakbyśmy grali w kalambury. - To było przyjemne wspomnienie, Clara uśmiechnęła się lekko, starając się wypchnąć z klatki piersiowej smutek spowodowany poprzednim tematem.



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Sypialnia Bertiego [odnośnik]24.06.19 23:46
Uśmiechnął się lekko, kiedy Clara się w niego wtuliła. Delikatnie przesunął dłonią po jej ramionach i plecach. Przyjemnie pachniała. Czuł jak troszkę się rozluźnia, przynajmniej takie miał wrażenie.
- Trzymajmy się po prostu tego, że życie jest super, hm? - przesunął się trochę w dół, żeby bardziej się z nią zrównać i niewiele myśląc ucałował jej czoło. Wydawała mu się bardzo delikatna. Dawniej o tym nie myślał. Imponowała mu, bo była bystra. Jednocześnie był paplą, lubił być w centrum uwagi, a ona po prostu była, potrafiła być całkiem zabawna i jakoś stworzyli sobie swój mały świat. Lubił to w szkole, choć jakby tak pomyśleć, kompletnie jej nie znał. Nie był pewien czy ta historia wiele zmienia, ale na pewno zmieniało się to, że był ciekaw Clary i tego, co w sobie skrywała. Chyba dojrzał do tego żeby bardziej patrzeć na drugą osobę.
Słuchał jej słów dalej i nie mógł być pewien czy rozumie. Był szczęśliwą osobą. Miał dużo więcej szczęścia niż Clara w życiu, rodzina, przyjaciele, z czasem praca i dom, wszystko dawało mu poczucie jakiejś stałości którą on wręcz potrzebował rozruszać, poruszyć. Nie musiał myśleć o stałości, więc łatwiej było mu uciekać w chaos własnej osobowości.
Tylko że Clara była inna. Była spokojniejsza, bardziej rozważna, a wpadła w wir który wykończyłby pewnie każdego. Rzuciła się na głęboką wodę nie mając żadnego życiowego doświadczenia.
- Chyba tak. Mniej więcej. - stwierdził w końcu, bo Clara potrzebowała czegoś co on po prostu miał i o czym nigdy za wiele nie myślał. - Narazie masz to miejsce. - spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się ciepło w jej kierunku. - Nigdzie nie ucieka. Ja też. Masz czas żeby nabrać sił i przemyśleć wszystko. Tyle czasu ile chcesz. - stwierdził. - I możesz być pewna że i ja i Rudera będziemy tu jeszcze bardzo długo.
Przysunął się znów i tym razem pocałował krótko jej usta. Była zbyt blisko, żeby nie ulec pokusie. Kiedy w końcu się odważyła zjawić obok i kiedy nie mamrotała zawstydzona, kiedy dochodziła do siebie i znów zauważał w niej coś. Może gdyby był bardziej rozsądny, przemyślałby sprawę bardziej, może gdyby był bardziej rozsądny zastanowiłby się co jeśli Clara się odsunie i jak bardzo krępujące to będzie. Tylko że Bertie nie miał nawyku rozważania za i przeciw.
Słuchał jej dalszych opowieści i w sumie to chyba jego umysł już dopowiadał do nich o wiele więcej niż pewnie tam było. Możliwe że minie trochę czasu nim Bott uwierzy, że tak wielka podróż mogła nie być przygodą życia. Przesunął powoli palcami po jej policzku.
- Panno Waffling, ma panienka chyba więcej oblicz niż metamorfomag. - stwierdził trochę rozbawiony, trochę rozczulony, bo Clara zdążyła nabrać doświadczenia w wielu dziedzinach, a jednocześnie stanęła przed wyzwaniami których w życiu by się po niej nie spodziewał. Była o wiele silniejszą osobą, niż wydawało mu się dawniej.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Bertiego - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Sypialnia Bertiego
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach