Wydarzenia


Ekipa forum
Izba przyjęć
AutorWiadomość
Izba przyjęć [odnośnik]30.03.15 23:56
First topic message reminder :

Izba przyjęć

Wiadomo, że najwięcej obrażeń zdarza się nie przy pojedynkach, ani przy kontaktach z magicznymi stworzeniami, a w bezpiecznym zaciszu zwanym domem, miejscu pracy lub na ulicy. Osoby trafiają tu z różnorakimi uszkodzeniami ciała, mniej lub bardziej poważnymi. Zwykle po wizycie na tym oddziale pacjenci nabierają niechęci do nierozważnego eksperymentowania z różdżką czy wywarami... Przynajmniej na jakiś czas.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Izba przyjęć [odnośnik]31.07.19 22:48
Dla Rose również jej zawód był spełnieniem dziecięcych marzeń. Odkąd pamiętała obserwowała jak jej ukochana matka uzdrawia chorych w swojej małej lecznicy w miasteczku Tintworth. Ojciec mówił, że przez jakiś czas pracowała podobnie jak Roselyn w Świętym Mungu, ale ze względu na swoje pochodzenie nie czuła się zbyt dobrze. Wkrótce na świecie pojawił się jej starszy brat, a Elodie wolała być blisko rodziny niż pracować w dalekim Londynie. Wspólnymi siłami, dzięki wsparciu męża otworzyła własną maleńką lecznicę, która skupiała się na niewielkiej sali chorych i pracowni, w której pędziła eliksiry. Nie zajmowała się skomplikowanymi przypadkami, jednak pomagała każdemu kto przyszedł do niej ze swoim problemem. I dokładnie taką ją zapamiętała Roselyn. Nie chciała myśleć co płomienie zrobiły z jej ciałem, jak musiała wyglądać jej śmierć. Wolała myśleć o jej łagodnym wyrazie twarzy, pogodnym uśmiechu, łagodnym głosie, którym instruowała pacjentów. Te wspomnienia były najwyraźniejsze i właśnie one popchnęły już dorosłą Rose ku jej ścieżce kariery.
- Wykorzystaj ten czas, żeby odpocząć. Podam ci coś co pomoże ci zasnąć. Nic tak nie pomaga wrócić do formy jak dobry sen - powiedziała kobiecie. Rozumiała, że zaśnięcie na niewygodnym mungowskim łóżku nie miało przyjść łatwo. Wokół krzątali się ludzie, a samo miejsce było w pewnym stopniu odrzucające. W końcu każdego dnia umierali tu ludzie, pełno było tu chorych, cierpiących.
- Tak. Pracuję na oddziale pozaklęciowych i tam głównie spotykamy się z efektami anomalii. Ostatnie miesiące były naprawdę ciężkie - przytaknęła. - Ale to bardzo miłe słowa. Teraz niech pani odpoczywa, wrócę niebawem i miejmy nadzieję, że następnym razem nie spotkamy się prędko - uśmiechnęła się ciepło do kobiety i podała jej ziołowy wywar ułatwiający zaśnięcie. Nie zdawała sobie sprawy, że prawdopodobnie spotka ją już niebawem i to w okolicznościach zupełnie innych niżby się tego spodziewała.
|zt



what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: Izba przyjęć [odnośnik]20.12.19 22:50
28.02.57

W sumie brak ucha był zdecydowanie mniej niewygodny niż brak nogi. Miał co prawda inne mniej wesołe i bardziej wesołe aspekty. Zdecydowanie trudniej było, kiedy ktoś próbował z nim rozmawiać będąc po bez(d)usznej stronie i irytował się, że jest ignorowany, kiedy Bertie nawijał w najlepsze. Choć w cukierni akurat dobrze czasem lekko nie słyszeć, walentynki trzeba przyznać były lekko mówiąc szalone i bardzo głośne.
W końcu jednak przyszedł do szpitala i odczekał swoje w kolejce. Kiedy gabinet był zajęty obok Bertiego usiadł mężczyzna, na oko z pięć lat od niego starszy. Zdawał się być bardzo poddenerwowany. Siadł wyprostowany jak struna i stukał palcami o siebie, co jakiś czas szczękając przy tym zębami.
- Pan myśli, że miłość ma ograniczenia? - spytał zupełnie nagle po jakichś dziesięciu minutach milczenia. Bertie lekko uniósł brew, całkowicie zapominając o tym, że znajdują się na oddziale magipsychiatrii.
- Absolutnie, skąd ten pomysł? - zaśmiał się wesoło, by przez kolejny kwadrans z zaciekawieniem słuchać wynurzeń człowieka, który jak się okazało, szalenie kocha swoją paprotkę. Co gorsza - jego żona chyba odkryła ten emocjonalny romans.
Kiedy uchyliły się drzwi do gabinetu, natychmiast się podniósł.
- Cóż, życzę powodzenia, jestem pewien że pańska historia dobrze się zakończy. - zapewnił nieznajomego, zaraz ruszając ku gabinetowi. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi, obdarzył Alexandra radosnym uśmiechem i siadł na jego kozetce oczekując, iż ten zaraz zajmie się jego uchem, czy raczej brakiem ucha.
Brak ucha nie miał imienia, bo jednak trudniej się zakolegować z dziurą w głowie niż z kikutem.
- Czy uważasz, że miłość ma ograniczenia? - spytał niewinnym tonem, podpierając się dłońmi za sobą i oczekując odpowiedzi z cichą radochą z tego, iż zapewne nadchodząca godzina zmusi Alexandra do zweryfikowania swoich przemyśleń. W tej chwili zaczął się szczerze zastanawiać, jak wygląda pełny dzień na magipsychiatrii.
- Opowiedz o swoim najdziwniejszym pacjencie. - dodał zaraz, bo zwykle to on gada o bottnych perypetiach, to niechaj narazie się Alex trochę popisze.
Przy tym czekał po prostu aż na jego widoku pojawi się piękny słoik z uchem. Eh. Jest coś fajnego w obserwowaniu tych pływających części ciała.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Izba przyjęć [odnośnik]21.12.19 19:29
Alex przyjmował dziś na wypadkach przedmiotowych w ramach tymczasowej poradni psychologicznej. W teorii było to mniej wymagające niż stała opieka pacjentów na oddziale magipsychiatrii, ale praktycznie wiązało się to z tym, że musiał przyjąć dziś dość sporo pacjentów w bardzo krótkim czasie, z czego zdecydowana większość z nich nie potrzebowała jakiejkolwiek pomocy. I cóż, miał dziś jeszcze jeden punkt dnia: Bertie przychodził na przyczepienie ucha. Jako, że miała to być prostsza procedura niż przy nodze to udało się zaaranżować wszystko tak, aby Bott mógł przyjść dla Alexandra w ramach poradni.
Kiedy Farley w końcu ujrzał przyjaciela w drzwiach, odetchnął głęboko. Nim jednak zdążył się odezwać, został zastrzelony pytaniem. Alex zamrugał prędko, jednak chwilowe zaskoczenie szybko zostało wyparte przez horror i zrezygnowanie. – Nie mów, że rozmawiałeś z facetem od paprotki – odpowiedział młody uzdrowiciel załamanym głosem. Czarodziej był już dziś u niego i Alex odesłał go na trzecie piętro, ponieważ po chwili rozmowy doszedł do wniosku, że jest to coś wymagającego zbadania na magipsychiatrii. Wszystko zdawało się jednak wskazywać na to, że kontakt logiczny z mężczyzną był utrudniony jeszcze bardziej, niż to Alex zawyrokował po wstępnym wywiadzie. Farley najwyraźniej będzie musiał odesłać go na oddział w asyście pielęgniarki.
– Bert, mam już dosyć dzisiejszego dnia. Kocham swoją pracę, ale naprawdę, dziś jest tragicznie jęknął Gwardzista, podnosząc się z krzesła. Pomijając dzisiejszy naprawdę trudny i uciążliwy wachlarz pacjentów, Ida miała dziś wole: nie pozostawał więc nikt, kto mógłby Alexa w jego cierpieniach pocieszyć. Przynajmniej aż do teraz.
Uzdrowiciel otworzył szafkę, w której znajdował się słoik z uchem. Opatrznie zabrał je od Berta, kiedy ten tylko otrzymał nastaw – nie żeby nie ufał przyjacielowi, jednak fakt, jak Bert zareagował na zawartość słoja poprzednim razem to Alex miał spore wątpliwości co do tego, czy Bott wytrzymałby pełen miesiąc bez otwierania słoika. Ostatecznie były to prawie dwa miesiące: obaj odkładali te wizytę w czasie od tygodni, jednak w końcu trzeba było to ucho przyczepić. – Zdefiniuj najdziwniejszy oraz przedział czasowy, bo boję się, że nie starczyłoby nam dnia – powiedział Lex z szafy, w końcu wynurzając się z niej wraz ze słoikiem, który mieścił mu się w dłoniach; w środku szklanego naczynia spokojnie dryfowało sobie jedno lewe ucho.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Izba przyjęć - Page 6 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Izba przyjęć [odnośnik]21.12.19 19:52
- Tak, ucięliśmy sobie bardzo ciekawą pogawędkę. - przyznał, szczerząc lekko zęby w rozbawieniu. - Wiesz, w sumie to może mieć rację. W sensie romans taki zwykły, fizyczny to oczywiście zdrada i świństwo, ale czy romans emocjonalny jest lepszy? Powiedzmy, że jestem w super-poważnym związku, może nawet mam żonę już od lat, ale nagle oznajmiam, że kocham krzesło. Znaczy właśnie nie oznajmiam. Spędzam z nim coraz więcej czasu. Angażuję się. Jemu się żalę i z nim się śmieję, to jemu zwierzam się z najskrytszych sekretów, flirtuję z nim, ale tak wiesz, na serio.
Podsumował, poważnie zastanawiając się nad swoimi słowami. Bo dlaczego nie? Może z krzesłem byłoby trudno, ale roślina w końcu to całkiem żywotne coś i ludzie często mówią do roślin i może ktoś, kto czuje się w głębi duszy samotny mógłby się na tym poważnie zafiksować.
- Jedna dziewczyna była bardzo zazdrosna o Sally. I niby to tylko motor, ale wiążą mnie z nim silne emocje w sumie. Co prawda nie kocham go jak bliskich ludzi, ale czaisz o co mi chodzi?
Uśmiechał się nadal, teoretyzując sobie dalej, kiedy Alex robił swoje i zaczął żalić się na ciężki dzień. I w sumie to Bertie był też ciekaw jak wygląda ciężki dzień na magipsychiatrii.
- W jakim sensie? - spytał od razu. Wielu zdołowanych pacjentów? A może wielu paprotkowych pacjentów?
Jego oczy aż zaświeciły, kiedy słoik się pojawił. Trochę żałował, że został mu zabrany, ale w głębi ducha w sumie to wierzył, że tak jest lepiej. No i ostatecznie najważniejsze, że je odzyska i znów będzie kompletny. Choć pierwsze chwile z nową częścią ciała są dziwne, trzeba się oswoić z nią na nowo.
- Hmm. Często się zdarza, że ktoś ma się za postać historyczną? A może ktoś utożsamiał się z zaklęciem? Albo meblem? - zaczął więc pytać konkretniej. - Albo nie wiem, może trafił ci się ktoś, kto myśli, że nie żyje albo, kto uzależnił się od czegoś dziwnego. Opowiedz o jednej rzeczy która najmocniej cię tu zszokowała. Wśród pacjentów oczywiście.
Podsumował, usadowiając się zaraz tak, żeby Alexowi było wygodnie szperać przy jego głowie.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Izba przyjęć [odnośnik]25.12.19 19:14
Alexander westchnął bardzo ciężko, kiedy Bertie swoją odpowiedzią potwierdził obawy młodego uzdrowiciela. Nie był pewien, co mogło w tej chwili poczynić większe krzywdy: fakt, że facet od paprotki usłyszał od Bertiego jego zachęcające do trwania w tym niemożliwym do zrealizowania romanse czy może to, że Bott usłyszał od paprocianego miłośnika jego wywody. Bądź co bądź, to spotkanie musiało mieć opłakane skutki, Alex był tego wręcz pewien – tym, czego nie do końca potrafił przewidzieć było jednak to, kiedy tak właściwie przyjdą do niego reperkusje tego zdarzenia.
Już słuchając wywodu przyjaciela miał wrażenie, że zaczyna czuć niezbyt przyjemne ćmienie bólu w skroni, zupełnie jakby zbliżała się do niego migrena. Dlatego słuchał Berta z tak grobowym wyrazem twarzy, że istniało pewne ryzyko na to, że Farley tak po prostu umarł siedząc na krześle. W pewnej chwili westchnął jednak przeciągle, w końcu zbierając się po monologu przyjaciela w całość.
– Tak, czaję odpowiedział, a nieużywane przez niego słowo zabrzmiało w ustach dziwnie nieswojo. – I jak przywiązywanie się do rzeczy jest normalne, to ich personifikacja powinna zakończyć się wraz z wiekiem dziecięcym. Bo dla dzieci to normalne, żeby zabawkom albo obiektom nadawać ludzkie przymioty. Jeżeli występuje u dorosłych to jest to już zaburzenie. Niegroźne, ale istnieje ryzyko, że tak jak u tego paprotnika bardzo skutecznie zniszczy życie – powiedział Alexander, w końcu wstając z siedzenia. – A dzisiaj po prostu wszystko jest nie tak – mruknął, starając się mimo wszystko ukryć swój nie do końca dobry nastrój. Zaczął grzebać w szafie, zastanawiając się nad zadanym mu pytaniem, kończąc dopiero jakoś w chwili, kiedy z szafy wyszedł. – Ciężko mnie zszokować, Bertie. Jakby nie patrzeć siedzę tu już cztery lata – wzruszył ramionami, łapiąc za różdżkę i podchodząc bliżej przyjaciela. – Byli i pacjenci twierdzący, że są wcieleniem Merlina i tacy, którzy jedli pergamin. Ale zawsze, zawsze szokuje mnie jeden typ pacjenta, który przyjmujemy na magipsychiatrii. Dzieci – powiedział Alex, a jego twarz nabrała w jednej chwili niezwykle smutnego wyrazu. – Jestem w stanie ze stoickim spokojem wysłuchać człowieka, który odrąbał sobie własną rękę sądząc, że nie należy do niego, ale za każdym razem jak na oddział ma być przyjęte dziecko, na czas nieokreślony, nie potrafię przestać zastanawiać się nad tym, dlaczego odpowiedział, przyciągając sobie taboret i siadając ciężko po lewej stronie Botta. – Pokaż mi bliznę – powiedział jakimś wypranym z emocji głosem, po czym zajął się oględzinami trąbki słuchowej. Nie powiedział o tym Bertiemu wcześniej, ale kiedy pierwszy raz opatrywał jego ranę umieścił w jego przewodzie słuchowym mały koreczek, żeby otwór się nie zarósł. Głównie z tego powodu, aby Bott nie zaczął nadmiernie się korkiem interesować. – Uważaj, muszę wyjąć zatyczkę. Włożyłem ci ją do ucha, żeby nie musieć babrać się z niechcianymi komplikacjami – oznajmił. Dlatego teraz, gmerając przy głowie przyjaciela, zdjął prostą iluzję, którą nałożył na korek i rzucił prędko niewerbalne Waddiwasi. Zatyczka wystrzeliła w powietrze, zatrzymując się dopiero z głośnym stuknięciem na przeciwległej ścianie.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Izba przyjęć - Page 6 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Izba przyjęć [odnośnik]26.12.19 15:13
Uniósł lekko brew, kiedy Alex go przedrzeźnił. To było jakieś takie nie na miejscu. Takie nienaturalne. To Bertie wchodził zwykle w tę rolę, używając słów które go bawiły albo których znaczenia nie znał i poznawać nie zamierzał albo po prostu imitując ten jego często nadal szlachecki ton głosu czy gesty jak pajac.
Z poczuciem, że dzieje się coś dziwnego słuchał jednak dalej.
- Zawsze musisz odebrać człowiekowi tę odrobinę czaru. - stwierdził zaczepnie, wywracając przy tym oczami, bo jakoś tak musiało być, że na połowę jego żartobliwego teoretyzowania zderzał się z ponurymi wizjami czy poważnymi analizami Farleya. Chyba przywykł do tego z resztą.
- Ja tam w świecie magii już dwadzieścia-w-sumie-dwa lata, a nadal mnie zadziwia. Może powinieneś odzyskać w sobie uczucie dla tego popaprania. - zasugerował zaczepnie. Co prawda Bertie nie wiedział czy jedno mocno przekłada się na drugie bo o psychice ludzkiej nie wiedział wiele, ale on tam się dziwił z byle okazji i w sumie to się dziwić i szokować lubił.
Widać było, że Alex jest nie w humorze, skoro zamiast w kierunku paprotkowych dziwaków poszedł w kierunku dzieci które mają za sobą traumę. Bott nie zamierzał się jednak poddawać czy pozwalać mu utrzymać szpitalną powagę.
- Lepiej mi powiedz gdzie mnie zabierzesz na urodzinową randeczkę. - stwierdził, bo to jest temat z którego nawet Farley nie zejdzie na smęty, nie ma opcji. Bott co roku do tej pory robił imprezę, ale teraz chyba nie miał do tego głowy i stwierdził że zgromadzi po prostu kilka osób i w doborowym towarzystwie pójdzie się po ludzku schlać. Gdzie? Nie wiedział, choć miejsc nie brakowało. A może niech Alex się trochę wysili.
Ciekawe czy Clara będzie chciała iść? Bertie nie był pewien czy to do końca jej klimat, ale ciekaw był szalenie.
Dalej jednak jego brwi znów powędrowały ku górze, a Bertie spojrzał na Alexa.
- Miałem w głowie ZATYCZKĘ? I o tym nie wiedziałem? - spytał, szczerząc się jak to on. - Jesteś okrutny. - dodał, bo oczywiście że Bertie miałby wspaniałą zabawę z wyjmowaniem zatyczki w chwili kiedy ktoś marudziłby na to, że musi przy niej mówić głośno albo z tym żeby kazać komuś mówić do tej odetkanej dziury. Eh.
Kiedy odkorkowano go jak szampana, zaśmiał się pod nosem.
- Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku czy coś?



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Izba przyjęć [odnośnik]26.12.19 18:25
Alexander był dziś trudnym przypadkiem – nie po raz pierwszy zresztą. Bertie był jednak wytrwałym zawodnikiem, znając swojego przyjaciela aż za dobrze stanowił idealnego towarzysza dla Farleya w tym niezwykle ciężkim dla niego dniu.
– Do usług, twój prywatny promyk szczęścia – odparł markotnie Alexander, posyłając w kierunku Botta wymuszony grymas, który mógłby w pewnych kręgach uchodzić za uśmiech. Kręgi te jednak musiałyby składać się z samych smutasów. Alexander westchnął ponownie, słysząc dalsze wywody Bertiego. – Dobrze wiesz, jakie mam uczucia dla ludzkiego cierpienia – wymamrotał uzdrowiciel, lecz pogrążony już w obserwacjach pozostałości ucha zdawał się lekko tracić kontakt z rzeczywistością. – Myślałem, że może będziesz miał ochotę spędzić ją w Ruderze w moim zacnym towarzystwie przy świetle świec i wybornym winie – wymamrotał Alexander. – Ale jeżeli nie podoba ci się ta opcja to piątego o ósmej chcę cię widzieć zwartego i gotowego u mnie na ganku – powiedział Alexander już o wiele bardziej przytomnie, po czym zabrał się za wyciąganie zatyczki z ucha Berta. Tak, jak to trafnie przewidział, temat niewielkiego korka bardzo jego przyjaciela zaaferował. – Wiem – Farley wyszczerzył się niczym kot z Cheshire i jednym wprawnym ruchem odetkał swojego kumpla, zaraz wybuchając śmiechem. – Nawzajem! – odparł, a jego humor zdawał się być odrobinę lepszy. – Doświadczałeś jakichś dziwnych zaburzeń równowagi w czasie gojenia się rany albo po? – zapytał Gwardzista, wstając z taboretu i wracając do biurka. Przygotował nie za dużą metalową miskę, po czym odkaził ją, swoje ręce i różdżkę. Następnie odkręcił słoik, a po gabinecie rozszedł się dobrze znany im obu zapach, jaki generował nastaw na kończyny: skóra noworodka i surowe mięso. Alexander wydobył ucho przy pomocy niewerbalnej Wingardium Leviosy, po czym osuszył je w misce kolejnym zaklęciem. Po tym ostrożnie wziął małżowinę w palce i powrócił na swój taboret postawiony po lewicy Botta. – Znasz zasady. Choćby drgniesz, a będę musiał odcinać i poprawiać – ostrzegł Farley, nim nie przyłożył ucha do głowy, kontrolnie jeszcze wychylając się przed Bertiego i sprawdzając, czy na pewno uszy są ustawione symetrycznie. Poprawił odrobinę trzymany przez siebie kawałek ciała, a gdy miał pewność, że ułożenie jest właściwe, wymówił inkantację:
Transplantatio.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Izba przyjęć - Page 6 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Izba przyjęć [odnośnik]26.12.19 18:25
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 68
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Izba przyjęć [odnośnik]26.12.19 21:48
- Zgaduję że szkoda kiedy cierpienie jest i fajnie jak go nie ma. - rzucił filozoficznie i zgodnie ze swym usposobieniem do bólu prostolinijnie. Miał ochotę spytać jak wielu pacjentów Alexander uzdrowił za pomocą zamartwiania się nad ich losem, był już jednak nauczony, że to rozwinęłoby się w jeszcze dłuższe pogrążenie w smutnych kierunkach. - Szkoda że względem mnie nie masz tyle empatii. Dopiero bym ci poopowiadał o trudach losu. - westchnął teatralnie, uśmiechając się przy tym pod nosem, chyba rozmowa z Gwen i odkrycie jaki ten świat jest mały, lub w ilu miejscach ów świat już odkrył co oznacza słowo "bott" podsunęła mu jakże ciężkie myśli.
- Jasne. Super. - Prychnął na propozycję Alexa i założył ręce na piersi, poruszając się przy tym na tyle energicznie iż gdyby nie korek to chyba skończyłby z różdżką Alexa głęboko w uchu. - Zapraszasz mnie na randkę którą pewnie sam mam ugotować. - dodał absolutnie ale to całkowicie obrażony i potrząsnął przy tym głową, choć nędzny z niego aktorzyna bo już za chwilę zaczął się szczerzyć. - Można zgarnąć Steffa jeszcze. I może duet Flo. Sue. Clarę. Generalnie zagadam ludzi. - dodał po chwili. W głowie miał jeszcze dość spory tłumek z którego zapewne nie wszyscy będą mieli akurat czas, ale chciał bawić się w większym gronie, to na pewno.
- Uważaj na tę różdżkę. - Przypomniał sobie i postanowił jeszcze zbesztać przyjaciela za dźganie go po uchu. Uśmiechnął się przy tym prowokacyjnie.
Zaśmiał się pod nosem patrząc jaki Farley dumny jest ze swego okrucieństwa, ale nic już poradzić nie mógł. Choć kolejne pytanie jakie padło z jego ust, to trzeba przyznać bardzo Botta zdziwiło.
- Zdefiniuj dziwne zaburzenia równowagi. - uśmiechnął się pod nosem. - Szósty schodek w Ruderze i czwarty od dołu w Cukierni nadal są wredne, chodnik ponawia nasz romans z podobną częstotliwością co zawsze ale jeśli ucho coś ma do równowagi to sprawdź czy na pewno oba które do niedawna miałem nie były aby iluzją. - stwierdził, rozkładając przy tym ręce, jak na siebie przystało dość zamaszystym ruchem.
Zaraz jego spojrzenie padło na ucho. Było na swój sposób obleśne, a tym samym całkiem przyciągające.
- Tajes. - zgodził się na zasady, bo zdecydowanie nie chciał znów tracić kończyn. Żarty żartami, ból był potworny. Dalej już czekał w milczeniu i bardzo żałował, że nie ma tu luster żeby mógł obserwować cały proces.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Izba przyjęć [odnośnik]25.01.20 1:18
Farley pokręcił głową, z odpowiednią sobie nutą sarkazmu udając niedowierzanie.
Nie mogę wyjść z podziwu, jakie mam szczęście, że ciebie mam, kogoś tak niesamowicie pojętnego – oznajmił, lecz przyjaciel był w stanie dostrzec, że pomimo zamiaru zrobienia gorzkiego żartu Alexander mówił coś, co naprawdę myślał. Bertie naprawdę wiele dla niego znaczył. Na następne słowa cukierenika Alex westchnął – znów – i uniósł oczy ku górze. – Właśnie dlatego muszę pilnować, żebyś się nadto nie rozbestwił – oznajmił, jednocześnie przyjmując fasadę oazy spokoju. Te przekomarzanki z Bottem zdecydowanie poprawiały mu humor. Może i nie był zbyt radosny czy żartobliwy w tych swoich domniemanych śmiesznościach, ale tak już miewał. Potrafił być naprawdę radosny i lekkoduszny, zwłaszcza ostatnimi czasy, ale to nie był akurat jego dzień. Na nagłe ruchy Bertiego Alex zaczął głośno sprzeciwiać się takiemu obrotowi sytuacji, ledwo zdążając odsunąć różdżkę of głowy przyjaciela: mało brakowało, a byłaby ona skończyła w jego oku. – Ja mam uważać? Polemizowałbym – odparł, mimo uszu puszczając wcześniejsze dywagacje na temat listy gości. Alexander musiał skupić się na pracy, a dzikie wierzganie głową Bertiego mu w tym nie pomagało. Na liście pacjentów ciężkich w obyciu Bott znajdowałby się naprawdę wysoko, gdyby Alexander nie znał go osobiście. Tak był bowiem w stanie stwierdzić, że czarodziej nie robi tego celowo czy złośliwie, a po prostu... tak już ma. Zaśmiał się nawet pod nosem, złapany na własnej nieopatrzności. Faktycznie powinien był zdefiniować dziwne, biorąc pod uwagę ilość złamań, zwichnięć i siniaków, które miał okazję Bertowi wyleczyć w przeciągu ostatniego pół roku.
Z równowagą ma związek ucho środkowe. Jeżeli obrażenia głowy sięgałyby głębiej niż to, co widzę to istniałoby prawdopodobieństwo, że ucierpiał twój zmysł orientacji w przestrzeni. Ale skoro wszystko jest w swojej dziwacznej normie to raczej nie mam się o co martwić – oznajmił, nim nie przystąpił do najtrudniejszej części. Tej, w której on musiał się skupić, a Bertie trwać całkowicie nieruchomo. Na całe szczęście wszystko poszło po myśli młodego uzdrowiciela. Po wypowiedzeniu inkantacji chrząstki i skóra ucha zaczęły stapiać się z głową, aż ostatecznie stworzyły z nią całość. Alex powiedziałby, że nierozerwalną, lecz znał chodzące po ludziach przypadki aż nazbyt dobrze, by naiwnie to zakładać.
Gotowe – powiedział. Stawał się w tym coraz lepszy. Fakt, że członkowie Zakonu zdawali się regularnie tracić części ciała wpływał na jego biegłość w magii leczniczej. Oczywiście wolałby w pierwszej kolejności nie musieć komukolwiek czegokolwiek doczepiać, ale los nie był dla nich wystarczająco łaskaw. – Przez najbliższy tydzień powinieneś smarować nasadę ucha balsamem nawilżającym, żeby nie przesuszyć zrostu. Zminimalizuje to szansę na to, że ucho mogłoby odpaść – wyjaśnił, zobowiązany do tego aby wspomnieć, że coś takiego mogło się stać. W transplantacji uszu wtórne odpadnięcie małżowiny było najczęstszą komplikacją.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Izba przyjęć - Page 6 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Izba przyjęć [odnośnik]25.01.20 15:23
- No wiem, niesamowite jak niektórych los nagradza czasami. - przyznał Bertie, całkowicie zgadzając się z podziwem i zadowoleniem Alexandra, który tak wspaniale trafił. Uśmiechnął się przy tym szeroko, czekając aż Alex zrobi co ma zrobić z tym jego uchem, czy raczej uchem które będzie jego uchem, choć to dla młodego Botta już trochę za dużo filozofii.
- Oj to mi nie grozi, spokojnie. Możesz mi jeszcze trochę posłodzić. - zapewnił zaraz tonem znawcy, bo na tym temacie akurat się znał. Odetchnął, ale paplał sobie dalej i dobrze że w porę zamknął oczy i, że Alex też szybko zareagował bo ledwie ucho by mu przyczepił, a oko by trzeba było hodować. A wbrew pozorom Bertie wcale nie lubi tracić części ciałą.
- No a kto? - spytał, że niby on nie wie o co Alexowi chodzi, on jest niewinny, a lekarz mu tu chyba krzywdę próbuje zrobić, pewnie z wrodzonego sadyzmu, bo jakżeby inaczej. Uśmiechał się przy tym prowokacyjnie, choć na dalszą część zabiegu jednak zamilkł i znieruchomiał, bo dobrze pamiętał groźby dotyczące ponownego odcinania i przyklejania, a na to się nie pisał. Tracenie kończyn boli.
- Mhmm. No chyba, że zawsze z tym uchem coś miałem. - stwierdził z zastanowieniem. - Ale zaraz. To znaczy, że wewnątrz ucha jest jeszcze jedno ucho? Takie samo tylko mniejsze? Czy takie samo? Jest jakby bliżej mózgu, mózg ma uszy? - chciał wiedzieć, kiedy tylko padło to sformułowanie bo brzmiało przegenialnie i w głowie Bertiego już wizualizował się dziwaczny, ale na swój sposób pociągający obraz tego jak mogłoby to w środku głowy wyglądać.
Zaraz jednak musiał siedzieć nieruchomo i czekać, czekał więc aż nie usłyszał, że po wszystkim. Dotknął lekko znajdującego się już na miejscu ucha i znów uśmiechnął się zadowolony. Nie był to może jakiś wielki i problematyczny brak, ale lepiej mieć ucho niż go nie mieć, to zdecydowanie.
- Okej. - skinął lekko na kolejne informacje. W sumie byłoby to całkiem zabawne gdyby ucho odpadło tak przy obiedzie. W sensie w sytuacji w której Bertie wie, że to nic takiego i to tylko takie o komplikacje do naprawienia. Ale tego już nie mówił, choć wyobrażenia reakcji otoczenia na widok ucha spadającego do talerza z zupą zapewne odbijały się widocznie na jego twarzy. - W razie czego przybiegnę do ciebie. - zapewnił jeszcze, ruszając do drzwi. - Nie zdążysz zatęsknić.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Izba przyjęć [odnośnik]04.02.20 21:34
Alex w komentarzu tylko zacmokał, powoli coraz bardziej zapadając się w stan skupienia towarzyszący mu nieodłącznie w pracy. Nie zamierzał dzisiaj jeszcze bardziej łechtać ego przyjaciela, poświęcając mu – o ironio – tylko jedno ucho. Uwaga uzdrowiciela skupiona została w całości na skomplikowanych aspektach zaklęcia, starannych ruchach różdżką, za pomocą której odtwarzał naturalnie zaburzoną ciągłość ciała Bertiego. Małżowina uszna była jednak zdecydowanie łatwiejsza niż przyczepianie stopy. W stopie dochodził bowiem problem złożoności stawu skokowego, licznych kości, więzadeł, mięśni; oko było jeszcze bardziej skomplikowane, ponieważ jego włączenie na powrót do ciała wiązało się z bardzo skrupulatnym odtworzeniem wszystkich połączeń nerwowych i maleńkich naczyń krwionośnych. To te drugie sprawiły, że pierwsza próba przeszczepienia Hani oka skończyła się fiaskiem; źle połączone arterie doprowadziły do odrzucenia nowego fragmentu ciała i konieczności kolejnej interwencji uzdrowicielskiej. Wtedy Alexander zestresował się okropnie, wiedząc, ze zbyt duże niedotlenienie narządu mogłoby sprawić, że sistra Benjamina na kolejny miesiąc pozostała by bez oka. Jednak na całe szczęście, wszystko skończyło się dobrze, a Wright nie musiał się o niczym dowiedzieć. Drobna wpadka pozostała między Farleyem, a Hannah.
Jako że sam wewnętrzny narząd słuchu u Botta nie ucierpiał to przyczepienie samej małżowiny wiązało się jedynie z odpowiednim dopasowaniem chrząstek, paru mięśni, tkanki tłuszczowej i skóry, co po wprawie, jaką Alexander nabył w transplantacjach nie stanowiło dla niego jakiegoś niewyobrażalnego wyzwania. Wciąż jednak musiał się skupić, bo nawet najprostsze zadanie można było pięknie spartaczyć, jeżeli je zlekceważyć. Małżowina jednak zdawała się trzymać głowy, a Bertie z uwagą wysłuchał zaleceń dotyczących dalszej pielęgnacji swojego nowego ucha. Na końcowy komentarz swojego pacjenta Alexander uśmiechnął się ciepło – w czysto przyjacielski sposób bowiem kochał Bertiego i to, że był właśnie taki, a nie inny. – Będę cię w takim razie wypatrywał – odpowiedział żartem, po czym pożegnał Botta i robiąc szybką notatkę, aby później nie zapomnieć wpisać dzisiejszej wizyty do akt przyjaciela, zaprosił do gabinetu kolejnego pacjenta.

| zt x2


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Izba przyjęć - Page 6 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Izba przyjęć [odnośnik]27.02.20 23:00
1. marca 1957 r.
Czasami w szpitalu zdarzały się dni spokojne. Były niczym wiosenne przedpołudnie, rześkie i jakieś niewymownie wręcz lekkie, jakby uzdrowicielskie ciało nie ważyło nic, a wszelkie troski czy ciężkie przypadki nie zaprzątały myśli i nie podcinały im skrzydeł. Medycy chodzili po korytarzach jak nie uśmiechnięci to przyjemnie spokojni, o wiele częściej było słychać koleżeńskie pogaduszki czy wybuchy salw śmiechu dochodzące z dyżurki pielęgniarskiej albo któregoś z gabinetów przyjęć indywidualnych. W takich dniach każdemu trochę odechciewa się robienia czegokolwiek, a sielanka wybitnie rozleniwia nawet tych, którzy zazwyczaj nie mają czasu nawet pójść do toalety, o wypaleniu papierosa na palarni już nawet nie wspominając. Chwilowa idylla kusi więc utrzymaniem takiego stanu rzeczy  na swoim podwórku, dlatego po momentach chwilowego odetchnienia, kiedy przychodzi ta przysłowiowa burza po ciszy wyjątkowo ożywa drabina hierarchii w szpitalu, a spychologia panoszy się niczym chwasty na czarnoziemie. Jak zwykle uzdrowiciele na magipsychiatrii zostali uznani za najmniej zajęty i najbardziej użyteczny do drobnostek zasób ludzki. Alexander został posłany wraz z jednym ze stażystów na oddział wypadków przedmiotowych, gdzie izba przyjęć niespodziewanie zaczęła przeżywać istne oblężenie.
Jak się prędko okazało, tego dnia na parterze szpitala świętego Munga nastał Dzień Dziury. Było to zjawisko, które występowało na tym poziomie ze znaczną częstotliwością, mniej lub bardziej regularnie. Farley podejrzewał, że istniała tego jakaś konkretna przyczyna, klątwa rzucona na wszystkich magicznych Londyńczyków, nieokiełznane przepływy energii, układ ciał astralnych albo numerologiczne zawiłości przypadkowo utworzone poprzez takie a nie inne rozłożenie budynków w stolicy Anglii. Nie wiedział, która z tych przyczyn była prawdziwa, ponieważ znał się na anatomii, nie zaś astronomii czy skomplikowanych obliczeniach. Diagnozował i leczył choroby, natomiast charakterystycznym objawem tego, że nastał Dzień Dziury było znaczne zwiększenie ilości pacjentów, którzy przekraczali drzwi szpitalnego oddziału ratunkowego z najróżniejszymi przedmiotami zaklinowanymi we wszystkich możliwych otworach ciała, a czasem i po prostu w ciele. Ogólnie rzecz ujmując, na Dzień Dziury nie dało się zaradzić tak właściwie jakkolwiek: po prostu przychodził i sprawiał, że uzdrowicielom opadały wszystkie kończyny na widok przejawów ludzkiej głupoty. W czasie wizyty do śmiechu nie było bowiem nikomu, ani speszonym poszkodowanym, ani cierpiącym umysłowo uzdrowicielom. Na szczęście takie dni miały też i swoje dobre strony w postaci poszerzenia uzdrowicielskiego arsenału szpitalnych anegdotek.
Alexander trochę niechętnie zszedł na izbę przyjęć, a następnie równie niemrawo zainstalował się w jednym z gabinecików do przyjmowania pacjentów na wizyty pierwszego kontaktu. Jego specjalizacja w Mungu oznaczała, że musiał odpracować tu swoją pańszczyznę za dostęp do edukacji, dlatego nie miał innego wyboru jak pokiwać głową na polecenie wydane przez przełożonego i potulnie przyjmować tych wszystkich ćwierćinteligentów.
Pierwsze pukanie do drzwi przywitał najpierw bardzo głębokim, lecz cichym oddechem na uspokojenie, dopiero po tym zbierając w sobie dość odwagi, aby się odezwać.
– Proszę – powiedział na tyle donośnie, aby było go słychać po drugiej stronie ściany, czyli tak właściwie tylko odrobinę głośniej niż zwykle się odzywał. Gabinety były małe, a działówki w budynku wybitnie tanie, czyli tym samym cienkie. Zawiasy skrzypnęły, a po chwili do gabinetu wszedł czarodziej o lśniącej łysinie, bujnym wąsie i znacznej nadwadze, który dodatkowo dziwnie zwarcie trzymał nogi w czasie chodzenia. Miał mocno cofnięte ramiona i całą posturę na tyle sztywną, że Alexander już na wejściu wiedział, gdzie ciało obce mu utkwiło. Pytaniem pozostawało jeszcze tylko co było tymże ciałem obcym.
– Dzień dobry – przywitał jegomościa ze swoim standardowym uzdrowicielskim uśmiechem numer jeden. – Poproszę o imię i nazwisko. Z czym mogę panu pomóc? – zadał pytanie, przeczuwając, że prędko zdąży go pożałować. Dlaczego, u licha, nie został fortepianistą?
Dzień dobry, jestem Richard Boots. Panie uzdrowicielu... – mężczyzna zaczął, momentalnie czerwieniąc się jak dojrzały pomidor. Alexander pozostał jednak profesjonalny na zewnątrz, zachęcając pacjenta do elaborowania na temat przypadłości. Wewnętrznie natomiast Farley rwał włosy z głowy.
Bo widzi pan, panie uzdrowicielu... ja usiadłem na fotelu – powiedział, z lekka zaczynając mamrotać – ale leżała tam moja różdżka i...
Alexander uśmiechnął się, zapraszając faceta do położenia się na brzuchu na kozetce. W myślach walił głową w ścianę. Wyciągnął druk z szuflady biurka i naprędce skreślił na papierze: rozpoznanie: różdżka w odbycie.
– Mógłby pan udzielić mi więcej informacji o całym zdarzeniu? – młody uzdrowiciel zapytał niezwykle uprzejmie i nienachalnie, podnosząc się z krzesła i zbliżając się do kozetki aby rzucić okiem na sytuację. Jak się prędko okazało, różdżka musiała złamać się albo i pęknąć, ponieważ zaczęła sypać iskrami i wystrzeliła przed siebie, czyli do odcinka końcowego układu pokarmowego tego nieszczęśnika. Po pierwszych oględzinach Alexander stwierdził, że szczęśliwie różdżka ma najprawdopodobniej mniej niż dziesięć cali, a około połowa jej całej długości wciąż wystawała spomiędzy dość pokaźnych i owłosionych pośladków mężczyzny. Ze względu na potencjalne uszkodzenie różdżki, a jak było wiadomym na różdżkach nie bez powodu znało się tylko kilka osób w kraju, Alexander musiał podjąć trudną dla siebie decyzję o zrezygnowaniu z użycia magii przy operacji wyciągania ciała obcego. Jeżeli drewno pękło i odsłoniło rdzeń to, jak Alexander się domyślał, dokładanie tam jeszcze większej ilości magii nie przyniesie raczej czegokolwiek dobrego. Oznaczało to, że różdżka powinna zostać wyjęta ręcznie i z niezwykle wielką dozą uwagi. Musiał wyczuć, czy przedmiot faktycznie był załamany czy tylko pęknięty i wtedy, adekwatnie do sytuacji wyciągnąć różdżkę albo bez większych kłopotów, albo z możliwością miliona komplikacji. Jeżeli różdżka niechcący wystrzeliłaby wiązką jakiegoś czaru to mogło się to skończyć tragicznie. Słyszał kiedyś o mężczyźnie, który grzebał różdżką w uchu i przypadkowo spowodował eksplozję własnej głowy. Jako, że taki scenariusz nie interesował młodego Gwardzisty to musiał podjąć wszelkie dostępne środki ostrożności.
Alexander rozciął materiał spodni delikwenta, założył na dłonie rękawiczki z niezwykle cienkiego i elastycznego materiału, ostrzegł pacjenta że zamierza delikatnie poruszyć różdżką i sprawdzić, jak się sytuacja tak naprawdę miała. Aby tym bardziej zapobiec nieumyślnemu przepływowi magii przez tkwiący w potrzasku magiczny kijek Farley złapał za niego lewą dłonią, którą ogólnie radził sobie gorzej niż ręką wiodącą. Zaczął od delikatnego poruszenia różdżką w czterech kierunkach świata, Niestety, ale potwierdziło się jedno z jego gorszych podejrzeń: różdżka była złamana. Szczęście w tym nieszczęściu pozostawało takie, że nie rozpadła się na dwie części, pozostając wciąż złączoną. W tej chwili przez jego głowę przemknęła zabawna myśl, czy może Ollivanderowie prowadzili jakiś rejestr tego, jak swoje żywoty kończyły sporządzane przez nich różdżki. Oczywiście, nie mógłby podzielić się z nimi tą konkretną historią ze względu na poszanowanie cudzej prywatności i tajemnicę uzdrowicielską, ale zastanawiał się, czy kiedyś słyszeli o czymś podobnym. Może będzie musiał zapytać o to Ulyssesa, oczywiście bez zdradzania jakichkolwiek szczegółów.
Alexander poprosił czarodzieja o to, aby w miarę możliwości się odprężył. Kiedy pan Boots rozluźnił spięte mięśnie w stopniu zadowalającym uzdrowiciela, ten przystąpił do działania. Bardzo powoli, ćwierć cala po ćwierci cala Farley przekręcał, obracał, ciągnął i wyciągał różdżkę z odbytu mężczyzny. Nie był pewien ile czasu mu to zajęło, mógł to być kwadrans, mogła być to i godzina; efekt końcowy był jednak taki, że ciało obce i pan Richard nie stanowili już jedności. Alexander położył różdżkę na metalowej tacce, zdjął rękawiczki, zdezynfekował wszystko, co się dało. Następnie rzucił parę zaklęć diagnostycznych aby upewnić się, że ta nie do końca przyjemna dla kogokolwiek przygoda nie pociągnęła za sobą przerwania ciągłości jelita grubego, a tym samym wewnętrznego krwotoku. Pacjent, jak się okazało, miał jednak zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu i obyło się bez komplikacji. Uzdrowiciel bardzo prowizorycznie naprawił spodnie pana Bootsa, polecając mu jednak udanie się do krawcowej, po czym oddał mu jego zniszczoną własność, z tym polecając udanie się do sklepu Ollivanderów żeby sprawdzić, czy dało się różdżkę odratować. Wciąż bardzo zakłopotany, ale zdecydowanie mniej zestresowany czarodziej podziękował Alexandrowi i zostawił Farleya samego, aby ten poczynił odpowiedni wpis do akt medycznych z zakończonej wizyty.
Dzień Dziury daleki był jednak od końca: za chwilę rozległo się kolejne pukanie do drzwi, a Alexandrowi nie pozostało nic innego jak wzięcie głębokiego oddechu, przywołanie na twarz w pełni profesjonalnego uśmiechu i powiedzenie proszę.

| zt


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Izba przyjęć - Page 6 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Izba przyjęć [odnośnik]19.07.20 22:40
29 czerwca
Nic nie wskazywałoby na niepowodzenie – uwarzenie eliksiru osłabiającego nie było ani szczególnie skomplikowane ani nie było debiutem młodej szlachcianki, gdy przecież już wielokrotnie spotykała się w swoim życiu z prośbami o zaplanowanie małej zemsty na śmiertelnym wrogu, złośliwej przyjaciółce, kawalerze, który popadł swoim zachowaniem, odrzucając potencjalne zaloty, czy wieloma innymi powodami, których nie sposób było zliczyć na palcach obu dłoni. Każdorazowo pomagała w podobny sposób; delikatne osłabienie przeciwnika, zatrucie pokarmowe, czy upiorna migrena była wystarczającą, w mniemaniu czarownicy, nauczką, choć osobiście czerpała satysfakcję tylko z samego procesu tworzenia i efektu końcowego. W pełnym skupieniu, późnym popołudniem w swojej zakurzonej pracowni, przygotowała potrzebne przyrządy i składniki, obrobiła je i w odpowiednich proporcjach zaczęła dodawać do kociołka, mieszając powolnie, dokładnie. Kiedy po jakimś czasie z zadowoleniem uznała, że wszystko szło tak, jak powinno, jedna z sióstr będzie szczęśliwa, a zamiennik pewnego, drugoplanowego składniku najwyraźniej współgrał z piołunem, zaglądnęła wgłąb kociołka.
Coś jednak jej nie pasowało; wywar przybrał podejrzaną barwę, a kiedy zaczęła unosić się nad nim delikatna mgiełka czarownica nabrała pewności, że powinna jak najszybciej się odsunąć, a najlepiej pozbyć zawartości kociołka, na co było już za późno. Kociołek obruszył się i zatrząsł, by po chwili siarczyście kichnąć, w wyniku eksplozji odrzucając czarownicę do tyłu. Huk tłuczonego szkła, mieszanina zapachów, w tym przeważający smród piołuna był ostatnim, co zapamiętała przed krótkotrwałym omdleniem.
Niewiele pamiętała z tego, kiedy została znaleziona w wygłuszonym pomieszczeniu, w jaki sposób dostała się do szpitala w towarzystwie brata, ani z tego, co mogła zobaczyć po drodze, co nurtowało ją od początku kwietnia najmocniej, więcej życia wykazując dopiero na miejscu, w izbie przyjęć. Wierzyła jednak, że brat zajmie się wszystkim najlepiej – i przy okazji nie wspomni o tym incydencie nieobecnym w domu rodzicom – i nie pomyliła się, kiedy w krótkim czasie po przybyciu została zaprowadzona do jednego z gabinetów.
Czekała cierpliwie na dyżurującego lekarza, choć z każdą kolejną chwilą było jej coraz bardziej wszystko jedno. Ogarnięta bezsilnością osunęła się nieco na leżance, napierając całym ciężarem na pokaleczoną rękę. Oddychając głęboko, starała się oswoić z bólem, ale pomimo niedyspozycji miała świadomość skutków, jakie niosło ze sobą wdychanie mieszaniny oparów. I to, jak nieudolne były jej próby.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Izba przyjęć [odnośnik]22.07.20 21:17
Każdy kolejny dzień spędzany w szpitalu stanowił krok. Mały, dla zewnętrznych niewidoczny, a jeśli już to nieistotny w tym, jak prowadził swoją własną politykę. Od momentu przegonienia mugoli oraz nałożenia czarów chroniących Londyn przez Ministerstwo, w progi szpitala wdarła się Gra. Kurtuazyjne gesty wykonywane zza obojętnych, aczkolwiek uprzejmych jak zawsze masek, stanowiły podstawę tego, w jaki sposób postrzegano tych z uzdrowicielskiej kadry, którzy opierali się nowemu porządkowi. Zachary nie miał najmniejszego problemu z ugruntowaniem własnej pozycji. Pochodząc ze starożytnego rodu o jasno zdefiniowanej polityce, będąc godnym reprezentantem Shafiqów na obcych ziemiach, nie musiał długo wstrzymywać się z pozostaniem neutralnym; przynajmniej dla tych, którzy jako wroga go postrzegali. Wobec reszty pozostawał niezmiennie obojętnym i profesjonalnym wyrazem, jakim emanował od lat, już wczasie stażu dając do zrozumienia, iż nie mieszał się w brudne, polityczne zagrywki. Jednak teraz, gdy Gra przedostała się w szpitalne korytarze, nie był w stanie tego uniknąć, choć łatwym było unikanie towarzystwa, wydawanie poleceń na odległość w postaci notek. Żadna z tych rzeczy nie wpływała na dotychczasową pracę – wciąż dawał z siebie wszystko, by pomóc tym, którzy trafiali w jego ręce. Nie bał się obejmowania pieczy nad trudnymi przypadkami, udzielał się na pozostałych oddziałach, głównie jako konsultant, służył wiedzą, radą i własną różdżką.
Jedno z takich popołudni spędzał na parterze, niezmiennie w limonkowym kitlu narzuconym na zwyczajowe, codziennie szaty. Pióro oraz drewniana podkładka z plikiem kart pacjentów niezmiennie pozostawały w rękach, gdy oparty o ścianę korytarza odbijającego od izby przyjęć, notował, od czasu do czasu sięgając ku kieszonkom, w których miał kilka fiolek niezbędnych eliksirów.
Nieco większy ruch w izbie nie zwrócił jego uwagi w pierwszej chwili. Pozwalał stażystom wykazać się, ustępował im miejsca, by pokazali, co potrafili. Słysząc jednak kilka określeń o szczególnie osobliwym opisie wyglądu, opuścił swoje miejsce i wyminął bez słowa innego uzdrowiciela, który właśnie strofował podopiecznych. Drzwi zamknął z cichym, wyraźnym trzaskiem, chłodnym, kalkulującym spojrzeniem mierząc się z tą, która miała zostać jego żoną.
Safiyo — odezwał się krótko, pokonując dzielącą go od leżanki odległość. Podkładkę i pióro odłożył na bok, biodrem osuwając się na zajmowane przez nią miejsce. Wyciągnął różdżkę, szepcząc pod nosem Lumos. Cenił sobie własny wzrok, jednak był w stanie dostrzec więcej, mając dodatkowe światło. Skierował je wpierw na twarz, przyglądając się reakcjom czarownicy, później spostrzegł, jak siedzi. Ostrożnym ruchem wyswobodził poranioną rękę, powoli doświetlając poszczególne fragmenty ciemnej skóry naznaczonej krwią. — Wybuchowy kociołek? — Zapytał, choć w zasadzie był całkowicie pewien, że ten przykry wypadek miał coś wspólnego z alchemią. — Jakich ingrediencji użyłaś? — Postawił kolejne pytanie, gasząc różdżkę, by chwycić podkładkę oraz pióro i na czystym pergaminie z gotowymi tabelkami uzupełnić podstawowe informacje.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Izba przyjęć
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach