Wydarzenia


Ekipa forum
Czarny Kot
AutorWiadomość
Czarny Kot [odnośnik]31.03.15 0:38
First topic message reminder :

Czarny Kot

★★
"Czarny Kot" znajduje się w dzielnicy Borough of Enfield, gdzieś nad Tamizą, wśród licznych mugolskich teatrów, kin, muzeów oraz sklepów. Dlaczego właściciele wybrali akurat taką lokalizację? Dlaczego nie założyli lokalu w czarodziejskiej części miasta? Krążą różne plotki na ten temat, jednak najprawdopodobniejszym wytłumaczeniem będzie to nawiązujące do buntu przeciwko panującym normom społecznym. Zrobili to, bo takie mają do tego prawo. Tak, obłożyli go zaklęciami ochronnymi, skryli przed oczami wścibskich mugoli, jednak jedynie z przymusu, by nie podpaść władzy.
Wejście do "Czarnego Kota" znajduje się nie od strony ulicy, a z jednego ze ślepych zaułków, dodatkowo chronione jest hasłem. Lokal został umiejscowiony w piwnicy, dlatego najpierw należy pokonać krótkie kamienne schodki, by dostać się do jego wnętrza. Przy drzwiach wisi nieco podniszczony szyld, który może przywieść na myśl plakat bohemy francuskiej.
W "Czarnym Kocie" wiecznie panuje półmrok, rozświetlany jedynie blaskiem lewitujących świec i lampionów. Powietrze jest gęste, przesycone zapachem tytoniu oraz piołunu. Wysoko zawieszone sufity, kamienne ściany, niewielka ilość ozdób - to wszystko tworzy dosyć oszczędny, nieco ascetyczny wystrój wnętrza. Okolica przy kontuarze zawsze jest gęściej zaludniona, zaś miejsca znajdujące się w odleglejszych mu pomieszczeniach - puste.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarny Kot - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Czarny Kot [odnośnik]30.09.15 20:56
Słuchała opowiastek Diany z nostalgicznym uśmiechem, próbując przy tym nie odczuć zazdrości, która jednak mimowolnie pojawiła się w czasie opisu dzieciństwa jej rozmówczyni. To nie tak, że nie doceniała własnych wczesnych lat- wiedziała, że niektórzy mieli gorzej, ale chętnie wzięłaby udział w takich wyprawach do zoo czy spacerach.
- Byłaś kiedyś zagranicą? – zapytała, gdy skończyła ona mówić. – Ja bardzo często wyjeżdżałam do Indii i chyba tylko moje rodzinne strony są mi bliższe. Bawiłam się tam z rodzeństwem zupełnie nie przejmując się zasadami i często byłam pobrudzona błotem. Mój ojciec pałał do tego kraju podobną miłością i zawsze szybko potrafił się tam zrelaksować. To jedna z rzeczy, która nas łączy. – Nie chciała powiedzieć, że jedyna (choć miała taką ochotę) wiedząc, że mają również całkiem podobne charaktery. – Przestaliśmy jednak tam jeździć. – zakończyła szybko wracając duchem do baru. Koniec kariery ojca równał się z zakończeniem podróżowania. Pozostała im tylko Brytania, którą jednak przecież kochała najmocniej. Potem odwiedziła jeszcze nie raz Indie, czy to sama czy z Lexem, ale to nigdy nie było to samo.
- Bardzo się cieszę ze słabego zainteresowania mediów moją osobą. Jak dla mnie mogą pisać cały czas o Pannach Yexley i Rosier jeśli są tak mało ostrożne, że je złapali albo spragnione sławy. Nie lubię dziennikarzy, to hieny, które tylko żerują na dramatach. Ale czytać o innych bardzo lubię. – przyznała z uśmiechem, gdyż nie mogła się wyrzec się swego uwielbienia do plotkowania. Wiedziała, że inni mówią równie niedorzeczne rzeczy o niej, gdy nie słucha, ale niezbyt się tym przejmowała. Niektóre artykuły nawet były zabawne i można było się pośmiać w czasie czytania, za to inne miały w sobie ziarenko prawdy. Nawet jeśli było to tylko kłamstwo to zainteresuje ono ludzi i da im do myślenia, narodzi wątpliwości i zapoczątkuje inne plotki.
- Na razie. – zaakcentowała jej słowa. – Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz. Jesteś młoda a nigdy nie złamane serce jest zupełnie niedoświadczone. I wcale się nie dziwie, że was obsmarowali.. To ich specjalność. Jakby nie było, liczę na informacje z pierwszej ręki. – powiedziała nie przestając na nią patrzeć. W tym momencie Diana wydawała się jej niesamowicie niewinna i młoda, a ona sama zaskakująco stara.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Czarny Kot [odnośnik]31.10.15 20:31
Szkoda, że przestaliście tam jeździć. A może, co ty na to, że wybrałabym się tam z tobą? Nigdy nie byłam w tak egzotycznym miejscu – zaśmiałam się.
Wysłuchałam ją uważnie, na temat reporterskich hien. Co jakiś czas przytakiwałam jej, ponieważ miałam dokładnie takie same poglądy. Zdecydowanie trzeba było się strzec tego całego zamieszania, czasami jednak nie było jak. Zdecydowanie utrudnioną pracę mieli gwiazdy sportu, zaraz po arystokracji.
Oh, trzeba na to wszystko tak bardzo uważać. Te hieny są naprawdę przeklęte – stwierdziłam. – Nie wiem czy chciałabym mieć złamane serce i nabrać w ten sposób doświadczenia. Wolałabym się mocno zakochać i z tą osobą spędzić całe swoje życie. Tak jak mama i tata.
Odleciałam myślami gdzieś daleko, do Greya i zastanawiałam się czy to jest to. Ale właściwie, nawet nie wiedziałam, co się czuje, gdy to jest to. A głupio było mi pytać o to Belle, każdy przecież czuje to inaczej. Tak mi się wydaje. Westchnęłam cicho dopijając piwo do końca. Robiło się coraz później i coraz więcej osób pojawiało się w barze. A widok dwóch samotnych pań działało na nich, miałam wrażenie, dosyć specyficznie. Nagle poczułam chęć wyniesienia się stąd.
A co powiesz na spacer? Miasto nocą jest przepiękne. A może teleportujesz nas w jakieś ustronniejsze miejsce? Albo może chcesz przyjść do mnie? Ostatnio meblowałam na nowo swoje mieszkanko, chyba jeszcze go nie widziałaś – stwierdziłam.
Kiedy Bella się określiła, co właściwie chciałaby teraz robić, bo noc była jeszcze wczesna i przecież nie rozejdziemy się już teraz. Zapłaciłyśmy w barze za nasze napoje, a potem wspólnie opuściłyśmy bar.

zt obie
Gość
Anonymous
Gość
Re: Czarny Kot [odnośnik]31.12.15 11:49

Mijał czas, upływał wraz z odmierzany kolejnymi, miarowymi krokami. Tą stukowoobcasową monotonię przecinały pauzy gdy Silvester zatrzymywał się przy kolejnym odgałęzieniu uliczki. I tak błądził i błądził wchodząc do każdego kolejnego zaułka. W każdej dzielnicy wzbudzałby podejrzenia, w sumie w tej też z tym, że tu wzbudzał je każdy. Dodatkowo był ubrany w czarną skórę i jeansy. Niby strój młodzieżowy, buntowniczy ale widziany u odrobinę starszych wzbudzał wrażenie bandyty. Ewentualnie inne odczucie z tych które oznaczają - potencjalnie niebezpieczny. Po krótkiej chwili zrezygnowany oparł się o ścianę losowego domu. Zaczął uważniej przypatrywać się idącym ludziom, obserwował ich ubiór, ich ruchy, zachowanie. Także to czy nie wychodzili znienacka z jakiejś ślepej uliczki. Czyli wzrokiem próbował upolować jakiegoś czarodzieja i sprawdzić dokąd wszedł bądź wyszedł. Przez ulicę przetoczyło się kilka ciężarówek i innych większych pojazdów. Skutecznie zasłoniły mu pełną widoczność ale kiedy ostatnia maszyna z tej kawalkady przejechała, spostrzegł skrywającą się za zakrętem pelerynę. Rachunek prosty - mugole nie chodzili w pelerynach. Ruszył. I doszedł. Do końca ślepej uliczki gdzie było wejście do lokalu.


I pocałował klamkę, nie mógł wejść nie znając hasła. Widziany wcześniej fragment garderoby magicznej musiał już wejść do środka ze swoim właścicielem. Nerwowo zaczął przeszukiwać kieszenie. Znalazł w jednej z nich list od panny Elliott. Przejechał po nim wzrokiem kilka razy po czym zgniótł na malutką kulkę.
- Alice, ja Cię chyba ubiję za brak wskazówek -  mruczał do siebie wyżywając się na tej kartce papieru, potem kopercie. Kiedy skończył odreagowywać, schował kulkę z powrotem do kieszeni. Ulżyło mu trochę, z twarzy znikła frustracja, a w głowie pojawiła się myśl, że zachował się przed chwilą jak dziecko. Rozkapryszone dziecko. Na szczęście nie widział aby ktoś to widział, więc nie wyszedł na bachora przed obcymi. Chwilę postał w tamtym zaułku, nie wiedział co ze sobą zrobić. Podreptał krótką minutę w miejscu, nie wiedział co by porobić by się nie nudzić. Sprawdził jeszcze raz kieszenie, może znajdzie tam cokolwiek absorbującego. Znalazł - kilka, ładnie złożonych w kwadrat artykułów z magicznych czasopism. Znał te teksty gdyż czytał je już kilka razy. Przyglądał  się tylko fotografiom, zwłaszcza jednej. Tej gdzie w obszar zdjęcia nagle wpadają dwa konie, idące w łeb w łeb. Widać ich szybko oddalające się zady i plecy zawodników. Silvek dłużej zatrzymuje wzrok na tej postaci z powiewającymi blond włosami.
- Chyba jednak po samych plecach bym jej nie poznał - zachichotał pod nosem. Złożył starannie papier z powrotem na miejsce, obejrzał resztę i wyrzucił.


Nie zostawało mu nic innego jak uzbroić się w cierpliwość. Oparł się o ścianę, włożył ręce do kieszeni i w pełnym spokoju i w pełnym skupieniu czekał.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Czarny Kot [odnośnik]31.12.15 16:01
/kiedyś w październiku

Bardzo cieszyła się z czekającego ją spotkania z przyjacielem, który niedawno wrócił do Anglii. Nic więc dziwnego, że odkąd wstała, dużo o nim rozmyślała i przygotowywała się. Specjalnie nawet wcześniej wyszła z mieszkania, by dojechać na czas i się nie spóźnić. Pogwizdując cicho, wsiadła do samochodu ojca, rzucając na siedzenie torbę i włączając radio. Po chwili ruszyła, zamierzając dojechać do pubu, który wskazała Silvestrowi w swoim liście.
Poznali się jeszcze w Ameryce. Później często lubiła podśmiewać się z tej historii, choć na samym początku wcale jej tak wesoło nie było. Amerykańskie bezdroża, kawałek drogi do najbliższego miasteczka i ich samochody (niezbyt groźnie, ale jednak) zderzone przodami. Nie wiadomo, które bardziej zawiniło, w każdym razie, po kłótni o to oboje wylądowali w najbliższym barze, i po kilku kieliszkach nagle z dwójki sfrustrowanych zdarzeniem nieznajomych stali się dobrymi znajomymi utrzymującymi ze sobą kontakt przez kolejnych parę lat. A później przydarzyła się ta historia z Glaucusem, problemy z pracą i ostatecznie powrót do Anglii, choć żałowała rozłąki z Silvestrem, bo była pewna, że teraz pozostaną im tylko rzadkie kontakty przez listy lub mugolskie sposoby komunikacji na odległość. Nie był jednak jedynym przyjacielem z Ameryki, który w ostatnich miesiącach postanowił osiedlić się w Anglii. To także było dla niej zaskakujące.
W końcu zaparkowała wóz przy krawężniku jednej z ulic i wysiadła, troskliwie go zamykając i rozglądając się dookoła. Wydawało jej się, że była w dobrej okolicy, więc, poprawiwszy pasek torby zwieszającej się z ramienia, raźnym krokiem ruszyła chodnikiem. Odziana w swoim charakterystycznym stylu z Ameryki: przetarte na kolanach dżinsy, kolorowa chustka spinająca potargane blond włosy i koszula wystająca spod rozpiętej obcisłej kurtki. Wyróżniała się nie tylko na tle konserwatywnych brytyjskich czarodziejów, ale nawet na tle mugoli, których teraz mijała. Dżinsy wciąż nie należały do szczególnie powszechnych, tym bardziej poza Stanami.
Szybko jednak zauważyła Silvestra. Także on wyróżniał się z tłumu swoim wyglądem, i choć w Brytyjczykach mógł budzić niekoniecznie przychylne odczucia, Alice uśmiechnęła się pod nosem na jego widok. Korzystając z tego, że akurat był pochłonięty czytaniem jakichś świstków z gazet, postanowiła go zaskoczyć. Podeszła do niego cicho, licząc, że w zamyśleniu nawet jej nie zauważy.
- Bu! – zawołała, gdy była już obok. A później, nie bacząc na znaczącą różnicę wzrostu, po przyjacielsku objęła mężczyznę i wspiąwszy się na palce, lekko cmoknęła go w policzek. – Jak cudownie znowu cię zobaczyć po takim czasie!
Odsunęła się od niego lekko, wciąż uśmiechnięta od ucha do ucha i z błyszczącymi ekscytacją oczami.
- Nie wszedłeś do środka? – zdziwiła się, po czym nagle palnęła się w łeb za swoje roztrzepanie. – Och, zupełnie zapomniałam o tym nieszczęsnym haśle! Mam nadzieję, że nadal obowiązuje to samo, co ostatnio...
Pociągnąwszy Silvestra za sobą we właściwe miejsce, wypowiedziała hasło i przed nimi zmaterializowało się wejście do pubu o wdzięcznej nazwie „Czarny kot”. Razem wsunęli się do środka. Było jeszcze całkiem sporo wolnych stolików. Alice jednak najbardziej lubiła takie w pobliżu okna, więc właśnie tam skierowała swoje kroki.
- No więc, opowiadaj! Co cię skłoniło do przyjazdu tak nagle? Nigdy o tym nie wspominałeś – zaczęła, gdy usiedli. Było tyle pytań, którymi chciała go zarzucić i tyle rzeczy, które sama chciała mu powiedzieć. Teraz mogli nadrobić zaległości kilku miesięcy bez kontaktu.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarny Kot - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Czarny Kot [odnośnik]01.01.16 22:52

Ruch jest ponoć pierwszą rzeczą którą widzi człowiek. Dopiero potem są kontury, cień, a na samym końcu kolory. Zresztą podstawą kamuflażu jest bezruch. Miękko stąpająca Alice nie stała się w tym przypadku niezauważalnym wyjątkiem. Uśmiech zagościł na twarzy Silvestra. Nie widział dokładnie kto idzie ale z racji skradania się musiała to być ona. W teorii mógłby to być ktoś usiłujący go napaść. Jednak tę opcję odrzucił, element przestępczy zazwyczaj poprzedza fetor czy to długiego rozbratu z mydłem czy zbyt dużej namiętności do alkoholu. I w tych upływających szybko sekundach, kiedy te wszystkie myśli przemknęły mu przez głowę, usłyszał słodkie bu. I gdy do tego dołączył buziak był miło zaskoczony i zdecydowanie zapomniał o swoim oczekiwaniu. Zanim dotarł do niego sens wypowiadanych słów uważnie zapatrzył się na swoją przyjaciółkę. Wyglądała i brzmiała zdecydowanie lepiej niż przy ich ostatnim spotkaniu... Które to miało raczej charakter stypy. Ona załamana towarzyskim skandalem i problemami w pracy. Zapamiętał wtedy jej załamany głos, zdradzający tendencję do wpadnięcia w histerię. Pogłębiające się rozedrganie z każdą kolejną szklanką. I jej rozpaczliwe próby racjonalizowania wszystkiego, błądzenie we wspomnieniach jak, co i dlaczego. Siąpającą nosem i z zaczerwienionymi oczami odprowadził ją na mieszkanie. Usiłował ją pocieszyć jak mógł, jak mógł też próbował wyplątać ją z tej kabały. Wszystko spaliło na panewce. Nie ukoił jej skołatanych nerwów bo sam niedawno zachował się jak świnia porzucając pewną kobietę. Nie zatuszował pewnych faktów bo zwyczajnie był za krótki. Zamrugał, chcąc wyrzucić te wspomnienia z głowy. Widział, że teraz jest uśmiechnięta i nie jest obciążona jak wtedy nadmiarem trosk.


Zamrugał ponownie, zorientował się, że to właśnie ten moment w którym powinien coś powiedzieć. - Tak, uch... - podniósł chwilowo brwi, szukając w myślach treści zadanego pytania.
- Zapomniałaś nie tylko o nieszczęsnym haśle. Pisałem ci, że muszę na nowo poznać miasto, a Ty poskąpiłaś mi adresu. - Udawanie obrażonego nigdy mu nie wychodziło. - I cieszę się, że jesteś. Ostatnie zdanie mogło jej umknąć bo już go zaciągnęła do lokalu. Na rozglądanie się miał stanowczo za mało czasu. Już zdążyła zadać mu pytanie. Pytanie którego się spodziewał i miał na nie odpowiedź. Ale tak już jest, że jak mamy przygotowaną wcześniej ładną wypowiedź to w godzinie 0 zostaje ona przez galopujące myśli rozbita i koślawo poskładana.
- Nie wspominałem bo... ostatnio nie wspominałem ci o niczym od twojego wyjazdu. Więc nie bardzo mogłaś wiedzieć. - Początek wyszedł mu kulawy. - A skłoniło mnie kilka rzeczy, spraw, zdarzeń. Widzisz, od kiedy opuściłaś Stany mnie ogarnęła pewnego rodzaju społeczna pustka. Towarzystwo się wykruszyło - mało osób lubi rozbitka, na dodatek przyjaciela innego rozbitka. Więcej czasu byłem sam. Pomyślałem, że skoro tak to choć praca mi da wytchnienie. W końcu robię to co lubię i na dodatek mi to nieźle wychodzi. Jednak i tu zawiodłem się sam. Wszystkie wykonywane zajęcia zaczęły wydawać mi się monotonne i takie... nijakie, tak to dobre słowo. Nie czułem już, że robię coś nowego, fascynującego. Zamiast tego paliło mnie uczucie, że w Ameryce nie ma przede mną wyzwania. W tym czasie odezwali się rodzice. Chcieli abym znalazł im dom w miłej okolicy. Prosili o pośpiech, mówili, że czują się tutaj coraz mniej bezpiecznie. Zadziałałem szybko i w niespełna kilka tygodni ewakuowałem ich. Jednocześnie zakiełkowała we mnie myśl o powrocie. Wszak w Ameryce nie mam już nic do roboty. Kraj zwiedziłem, zarobiłem i spotkałem wspaniałych ludzi. Notabene większość mi przyjaznych jest właśnie tu, na Wyspach. - tutaj puścił Alice oczko, przełknął ślinę i kontynuował. - I wróciłem. Nie byłem tu od tak dawna, że właściwie to czuję się tu jak turysta. Odpowiada mi to. - Skończył wypowiedź i westchnął. Nagle jakby coś sobie przypominając sięgnął za pazuchę i szukał czegoś wytrwale. Albo celowo wytrwale aby usłyszeć o to pytanie.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Czarny Kot [odnośnik]02.01.16 16:55
Gdy już, po tym szybkim przywitaniu, Alice stanęła naprzeciwko przyjaciela i uśmiechnęła się szeroko, wyraźnie zadowolona z jego widoku, z tego, że się nie zmienił, nadal wydawał się tym samym Silvestrem, którego (z żalem) pozostawiła w Stanach. Jeśli zaś chodziło o nią, rzeczywiście, wyglądała inaczej niż podczas ich ostatniego spotkania w Ameryce, zaledwie kilka dni przed jej wyjazdem. Wtedy przeżywała swoje problemy w pracy, choć właściwie sama była sobie winna, grając na dwa fronty. Mimo zaangażowania w romans z przystojnym, sporo starszym szefem (na co nie powinna w ogóle dać się namówić), uległa mimowolnemu zainteresowaniu Glaucusem, którego niegdyś odnalazła nieprzytomnego na plaży i zaopiekowała się nim. Takie postępowanie, naiwne myślenie, że przecież nic się nie stanie i odwlekanie konkretnej decyzji wręcz musiało skończyć się kłopotami, gdy szef dowiedział się o postępowaniu Alice i łatwo znalazł pretekst do zwolnienia jej, by zastąpić ją bardziej potulnym dziewczęciem. Właśnie wtedy dała się Glaucusowi namówić na wyjazd do Anglii (dokąd pragnął powrócić), i choć pod wpływem rodziny, nieprzychylnej jego znajomości z dziewczyną o brudnej krwi, Travers także postanowił ją opuścić, została tutaj ze względu na ojca. Nadal jednak tęskniąc za amerykańskim życiem, za luzem, swobodą, których tam zaznała i które zawsze lubiła bardziej niż to brytyjskie, drętwe i pełne obcowania z ludźmi, którzy gardzili nią za pochodzenie.
Miała jednak czas, by jakoś pozbierać się po tym kryzysie dwóch problematycznych rozstań, a że nie była osobą długo przeżywającą smutki, teraz Silvester znowu mógł ją zobaczyć uśmiechniętą i pogodną.
- Wiem, przepraszam. Byłam tak podekscytowana twoim listem, że zupełnie sobie zapomniałam o tym szczególe – przytaknęła jeszcze, ale po chwili znaleźli się w środku i usiedli przy stoliku.
Słuchając jego opowieści, cały czas go obserwowała, starając się jednak nie przerywać. Zdziwiła się jednak, że taki kryzys dopadł go właśnie od momentu, kiedy to ona zniknęła ze Stanów, i wtedy poczuła ukłucie wyrzutów sumienia, że tak nagle podjęła taką decyzję, nie bacząc na to, że to przecież w Ameryce żyła większość jej przyjaciół i rodziny. A ona tak po prostu to rzuciła dla jednego mężczyzny... który później i tak ją porzucił.
Jej piegowata twarz na moment pokryła się lekkim rumieńcem. Niespokojnie potarła dłonią policzek.
- Wybacz, że tak zniknęłam. Nasza przyjaźń od początku była dla mnie bardzo cenna i nie chciałam, żebyś się tak poczuł. – Była ważna do tego stopnia, że z Silvestrem nigdy nie przekroczyła pewnej granicy, mimo że z taką łatwością przekroczyła ją z wieloma innymi mężczyznami. – W każdym razie... Skoro już zdecydowałeś się zrezygnować ze swojego amerykańskiego snu i powrócić do Anglii, mam nadzieję, że jakoś ci się tu poukłada, mimo oczywistej nietolerancji i problemów ze strony pewnych jednostek. Prawdę powiedziawszy, na początku też miałam problem przestawić się z powrotem na te brytyjskie realia. Ale teraz znowu tkwimy w tym razem, prawda?
Silvester w końcu znajdował się w podobnej sytuacji, co ona, także mógł zetknąć się z licznymi uprzedzeniami. No i oboje musieli na nowo przyzwyczaić się do życia w Anglii. Alice w młodości nie zetknęła się z nim w tak dużym stopniu, co po rozpoczęciu pracy w ministerstwie. Pocieszająca była myśl, że mogli się wspierać.
- I jeśli chodzi o to układanie sobie pewnych spraw... Wspominałeś, że teraz pracujemy w tym samym departamencie, prawda? Nie wiem, jakim cudem jeszcze cię nie zauważyłam – rzekła, próbując sobie przypomnieć, czy w ostatnich dniach nie mignął jej gdzieś Silvester, ale przecież z pewnością by go rozpoznała, nie zmienił się zbytnio przez te kilka miesięcy. – Może pewnego dnia uda nam się współpracować razem przy jakiejś sprawie? Byłoby cudownie.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarny Kot - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Czarny Kot [odnośnik]03.01.16 21:12
Akurat kiedy Alice zaczęła mówić jego palce zacisnęły się na szukanej kopercie. Spojrzał uważnie na Alice mniej więcej momencie gdy padały jej słowa o cennej przyjaźni. Położył paczuszkę w zasięgu jej dłoni. Jego oczy wyrażały czystą radość ze spotkania. Oparł skroń o swą rękę. Słuchał dokładnie tego co mówiła jego towarzyszka i nie spuszczał z niej wzroku. Nie przerwał jej aż do momentu gdy słowo cudownie nie przebrzmiało do końca. Niespiesznie wyprostował się w swoim siedzeniu, rozpostarł ręce na oparciu, westchnął i zaczął swoją wypowiedź.
- Po pierwsze, moja troska o twój i mój głos nakazuje się spytać czego chcesz się napić i dlaczego nie jest to mój ulubiony gin. I skoro jesteś dziś w roli przewodnika to znaczy, że ja płacę. Koniec punktu pierwszego, reszty nie porządkuję. - Po tych pierwszych luźnych słowach na jego twarzy zagościł mniej figlarny grymas. Elliott czasami przedrzeźniała go mianem Silvestra Zmartwionego I. Przyjął inną pozycję ciała, przybliżył się bardziej do stolika, ręce oparł o blat. Mniej jowialnym i cichszym tonem począł kontynuować (pauza krótsza niż jej opis).
- Alice. Nie chciałem abyś tak odebrała moje słowa. Nie mam ci niczego, absolutnie niczego do wybaczenia. Wyjechałaś z wiadomych powodów, a oboje wiemy... oboje czujemy, że czasami łatwiej odejść bez ckliwych pożegnań. I uprzedzam, żeby nie powstała ci przypadkiem w głowie absurdalna myśl, że się do tego przyczyniłaś. Albo, że zachowałaś się źle. O ile te myśli już ci nie zaświtały. - Przerwał, zrobił większy oddech. Wykonał ręką gest, że jeszcze ma zamiar mówić - tak na wszelki wypadek gdyby Alice postanowiła wykorzystać ten czas. Z jego oblicza powoli ustępowała troska i zastępował ją zwykły serdeczny uśmiech.
- I sprecyzujmy, nie zrezygnowałem z amerykańskiego snu, on po prostu stał się rutyną. To tak dla ścisłości. A co do wspólnej pracy, dostrzegam tu pewną ironię, chichot losu. Bo z tego co zdążyłem się zorientować to twój dział zajmuje się mówieniem prawdy mugolskim władzom, doradzanie im, współpraca w pewnych sprawach. Ja zaś mam za główne zadanie wymyślać wiarygodne niemagiczne wytłumaczenia dla magicznych wypadków. I dopilnowanie tego aby moja wersja wydarzeń była tą powszechnie akceptowaną. Nie wiem jak ciebie ale mnie ta rozbieżność lekko bawi. A nie mogłaś mnie zauważyć w pracy bo jak to nowego, najpierw wysłali mnie do przeglądania archiwum. Mam znaleźć jakieś uchybienia w poprzednich akcjach. Znalazłem jedno... - Szybko uciął nadciągający wywód o pracy. Nie chciał przynudzać, a tak zapewne by się skończyło gdyby tylko sobie pofolgował.
- Teraz ty wybacz, prawie się zapomniałem i zaczął mówić o sprawach nieistotnych. Więc wracając do tematu. Tak, znowu tkwimy tu razem i będziemy starać się siebie wspierać jak dawniej. - Spojrzenie pana dobrotliwego. - Żeby jednak to robić dobrze chciałbym wiedzieć jak toczyły i toczą się twoje losy tu. Czy jako ekwiwalent brata mam kogoś sprać za złe zachowanie? Czy faktycznie są częste problemy ze strony tych pewnych? I... nie wytrzymam, możesz otworzyć tę kopertę? Długo tego szukałem.
Koperta:
Gość
Anonymous
Gość
Re: Czarny Kot [odnośnik]04.01.16 12:14
Gdy wpadała w ekscytację (a niewątpliwie tak było teraz) potrafiła zapomnieć o całym świecie. Wierciła się w miejscu, trajkotała i dopiero sugestia Silvestra przypomniała jej, że powinni zacząć od złożenia zamówienia.
- Och! Oczywiście – przytaknęła. Była gotowa zapłacić za swoją część, ale dobrze znała przyjaciela i wiedziała, że nie ma sensu się upierać... Zresztą, zrewanżuje mu się, kiedy będzie go oprowadzać po mieście. Poświęcenie kilku godzin swojego czasu nie stanowiło dla niej żadnego problemu, zwłaszcza skoro chodziło o kogoś takiego jak Wood. – Dzisiaj coś niezbyt mocnego, prowadzę i nie chcę zbyt szybko rozstać się z prawkiem.
Wybrała więc lekkiego drinka, który zapewne wywietrzeje, zanim wyjdą z lokalu i znowu wsiądzie za kółko. Oczywiście, że lubiła sięgać po mocniejsze trunki, ale wtedy, kiedy wiedziała, że w najbliższych godzinach nie zbliży się do kierownicy. Mogła lubić kuszący posmak ryzyka, ale dobre ryzyko, a głupia brawura to dwie różne sprawy.
- Cieszę się. Nie chciałam, żeby to wyglądało, że uciekam i mam gdzieś to, że cię tam zostawiam. – Wiedziała, że prowadził mniej bujne życie towarzyskie niż ona. – Cóż, zawsze możesz tam kiedyś wrócić, jeśli zatęsknisz i znowu będziesz potrzebował ucieczki od tej całej sztywnej otoczki. Ja planuję wrócić, ale jeszcze nie teraz, ojciec nie czuje się zbyt dobrze i nie chcę zostawić go takiego samotnego. Poczekam z tym, może do końca stażu... – Zagryzła na moment wargę. Po chwili jednak przyniesiono ich zamówienia, więc zacisnęła palce na szklance i wysączyła łyk, wspominając te mniej grzeczne amerykańskie czasy, kiedy picie z gwinta, siorbanie i przeklinanie nie były jej niczym obcym. – Rzeczywiście, niezła ironia losu. Ale będziemy się nieźle uzupełniać, tak myślę. Ja będę współpracować z mugolami, ty będziesz sprawiał, że nie domyślą się, że wśród nich żyją czarodzieje. Oczywiście, kiedy przejdziemy staże i będziemy mogli zajmować się czymś konkretnym... Póki co zazwyczaj siedzę w papierkowej robocie, a jeśli mnie gdzieś zabierają, mogę tylko patrzeć, co robią inni. Choć przyznaję, często pytają mnie o rady, moja wiedza jest dla nich cenna.
Co, biorąc pod uwagę, że wielu z jej współpracowników nie potrafiło nawet zrobić sobie śniadania bez użycia różdżki, powinno jej schlebiać.
Kolejny łyk i rozkoszny smak alkoholu zmieszanego z sokiem. Nie powinna, ale cóż... Nie codziennie spotykała dawnego przyjaciela. Choć pierwsze miesiące w Anglii, o dziwo, i tak obfitowały w odkrywanie amerykańskich znajomych, którzy dziwnym trafem także postanowili tu przyjechać. Glaucus, Perseus, Vincent, teraz Silvester... Wszyscy znajdowali się w Anglii.
- Oczywiście. Musimy utrzymywać regularny kontakt i to nie tylko w pracy – rzekła, prostując się lekko i patrząc na niego znacząco. – Wspominałeś w liście o swoim mieszkaniu, chętnie cię tam odwiedzę i pomogę ci w remoncie – zapewniła go. – Jeśli chodzi o mnie, moje życie tutaj nie jest zbyt ekscytujące, wręcz powiedziałabym, że znacznie spokojniejsze niż w Stanach. Chodzę do pracy, odwiedzam ojca, popołudniami się gdzieś szwendam, ale ostatnio rzadko ruszam się poza Londyn i okolice. Nie mam wielu znajomych, nie wspominając o facetach.
Pomijając fakt, że w Anglii znajdowało się teraz paru jej byłych, wiodła zaskakująco grzeczny żywot.
- Więc póki co chyba nie musisz nikogo prać – uzupełniła, parskając śmiechem. – Może kiedyś... – mrugnęła do niego. – Póki co nie jest źle, choć było parę epizodów z nazwaniem mnie lub mojego ojca szlamą. Przywykłam. Tutaj czystość krwi wciąż ma duże znaczenie.
Wzruszyła ramionami. Jej wzrok szybko padł na przesuniętą w jej stronę kopertę, którą szybko otworzyła. Spodziewała się raczej jakichś zdjęć, ale zamiast tego ze środka wypadł metalowy znaczek, niegdyś tkwiący z przodu jej amerykańskiego autka. Najwyraźniej Silvester zachował go po ich pamiętnej stłuczce. Nagle poczuła jakieś miłe ciepło w sercu.
- Och, byłam pewna, że przepadł gdzieś w zaroślach obok tamtej drogi! – powiedziała, obracając symbol w palcach. – Wiesz, jak uwielbiam zbierać różne szpargały, na pewno go zachowam! Dzięki!
Może Alice była chłopczycą, ale zawsze lubiła zbierać różne graty, szczególnie z miejsc, które odwiedziła, szczególnie jeśli przydarzyło się tam coś, co uważała za ważne. Miała tego pełno, i z każdą rzeczą wiązała się jakaś historyjka. Po starannym obejrzeniu znaczka samochodowego, troskliwie wsunęła go do koperty wraz z miłym liścikiem i schowała do torby.
- Szkoda, że nie pomyślałam o jakimś prezenciku dla ciebie. Muszę nad tym pomyśleć do następnego spotkania. Może sprawię ci coś do nowego mieszkania? Coś, co kojarzyłoby ci się z pobytem w Ameryce – ciągnęła dalej. – Tak, muszę o tym pomyśleć.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarny Kot - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Czarny Kot [odnośnik]04.01.16 23:30
Postawiono przed nimi ich zamówienia. Alice dostała w szklance o wymyślnym kształcie jakiś kolorowy drink, on zaś w grubo ciosanej szklanicy gin z tonikiem. Kelnerka była młodą, urodziwą czarownicą. Odruchowo podążał za jej oddalającymi się ...plecami. Odwrócił znów głowę w kierunku rozmówczyni, miał przez chwilę głupią minę. - Wybacz, to taki nawyk - rzekł niezbyt skruszonym tonem.
- I to trochę smutne dowiadywać się, że w dłuższej perspektywie znowu się nasze drogi rozejdą. Nie wrócę już do Stanów, to zamknięty rozdział, teraz czuję, że moje miejsce jest tutaj, może ruszę się dalej za parę lat. Ale cóż... może do tego czasu moja sowa wyrobi sobie większą kondycję i przeleci nad oceanem, niosąc ci list - skończył mrugając przy tym do niej. Upił małą ilość ginu, z pierwszą szklanką nigdy się nie spieszył. Wolał się nią nacieszyć, posmakować, dopóki wzrastające promile nie przytępią mu zmysłów. To pierwsze zamówienie musi mu wystarczyć aż skończą te ważniejsze tematy. Alice rozwinęła wątek pracy... stąpała po grząskim gruncie. Postanowił odpalić nudny monolog na temat tuszowania magicznych zdarzeń drogowych za trzy, dwie, jedna. STOP! - można skończyć ten temat bardziej humanitarnie.
- Staż? - powtórzył sam do siebie - to odrobinę skomplikowane Alice ale aplikowałem o normalny etat. Dostarczyłem im moje papiery z Ameryki, zaświadczenia i tak dalej. I przyjęli mnie mimo pewnej niechęci do mej półwytrawnej krwi. - Wzruszył nonszalancko ramionami, jednak zaraz spąsowiał - Szkoda, że sama nie mogłaś się powołać na doświadczenie zza oceanu. Ale mam nadzieję, że szybko się na twoich umiejętnościach i wiedzy poznają i lepiej ją docenią. Toast! Tu podniósł wyżej swoją szklanicę i upił solidny łyk. Diabli wezmą delektowanie się ale przy takim spotkaniu ważniejsza jest sama rozmowa, kontakt. Po przełknięciu przez chwilę jeszcze utrzymywał mu się w nozdrzach miły zapach. Odetchnął głęboko.
- Odpowiem ci krótko Alice, nie wierzę ci. A przynajmniej dopóki mi nie opowiesz więcej. Co było czy jest dalej z tamtym... Traversem, Wyspy to ich port macierzysty. Jak ma się twój ten prawdziwy brat? Słyszę też w Twoim głosie, że naprawdę martwisz się o ojca, jak poważnie jest? I kto cię tak nazwał? Odpowiedz mi Alice, a sam ocenię komu należy się solidny łomot. - Ostatnie zdania wypowiedział już z nieukrywaną pretensją. Może to były pierwsze uderzenia alkoholu w tętnice, może nie. Fakt był taki, że jego duchowa siostra więcej czasu poświęciła w wypowiedzi na pracę. To on tu miał zadatki na pracoholika, nie ona. A jego obchodziło właśnie to jak pozbierała się po tej uczuciowej burzy. Że jeśli spotkał ją ból to on będzie mógł zrobić, coś, nie wiedział jeszcze co. Jakoś po prostu pomóc. Otrząsnął się sam w sobie. Nie powinien był tak natarczywie pytać. Gdzie jego angielskie maniery się podziały. Może lekko zmienić temat zanim w pełni dotrze do niej sens jego słów.
- Tak, po tamtej nocy w barze uznałem, że to będzie świetny prezent w przyszłości. Poszedłem na miejsce kolizji i wyszperałem go. A potem przepadł gdzieś na dnie kufra i dopiero teraz sobie o nim przypomniałem. I nie trzeba prezentów, naprawdę! A co do mieszkania, sam nie miałem czasu by tam zaglądać. Tymczasowo zatrzymałem się u Melanie Royce, może ją kojarzysz ze szkoły. - Wypowiedział to tak szybko jak tylko potrafił. Byle tylko zapobiec ewentualnemu wybuchowi który,  jak wydawało mu się, sprowokował.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Czarny Kot [odnośnik]05.01.16 13:27
Alice zauważyła spojrzenie, którym uraczył młodą czarownicę. I choć zawsze uważała Silvestra po prostu za bardzo dobrego przyjaciela, przez ułamek sekundy poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Nie okazała jednak tego w żaden widoczny sposób, szybko skupiając swoją uwagę na jego wypowiedzi.
- Och... – powiedziała, czując żal, że ich wspólne amerykańskie chwile już nie wrócą. Chyba że mężczyzna zmieni kiedyś zdanie i zatęskni za tym. Alice to właśnie Stany uważała za swoją prawdziwą ojczyznę, zaś Anglię traktowała raczej jako konieczność, tymczasowy przystanek w swoim życiu wymuszony przez okoliczności. Nawet w młodości, zawsze bardziej lubiła te okresy, kiedy ojciec zabierał ją do Ameryki i niechętnie wracała do Anglii. Nie rozumiała jego chorej obsesji na punkcie Charlotte Skamander, która to nie pozwalała mu zrezygnować z funkcji łącznika między ministerstwami i osiąść w Nowym Jorku na stałe (choć sama od czasu powrotu nagle zaczęła interesować się losami swojej zaginionej matki). – Mam nadzieję, że tak szybko nie stracimy kontaktu i nadal będziemy się przyjaźnić, bez względu na to, gdzie ostatecznie wylądujemy. Zresztą... Mamy jeszcze co najmniej kilka miesięcy, zanim wyjadę. Nie precyzuję żadnej daty.
W amerykańskim ministerstwie jeszcze długo nie miała czego szukać (przynajmniej nie w poprzednim departamencie), ale zawsze mogła znaleźć inną pracę. I nie przejmować się tym, że jej brudna krew czyni ją kimś gorszej kategorii, a sympatia do mugoli uchodzi za dziwactwo. Z westchnieniem zakręciła lekko szklanką, patrząc jak kostki lodu obijają się o ścianki, i upiła kolejny łyk.
- Cieszę się, że chociaż ty miałeś taką możliwość. Staże są bardzo nudne – rzekła. – Ja nie bardzo mogłam to zrobić po tamtym... skandalu, zresztą aplikowałam do innego departamentu. Tutaj musiałam zacząć wszystko od samego początku.
Tęskniła za Departamentem Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, ale gdyby poprosiła o swoje amerykańskie akta, zapewne wraz z nimi nadesłano by niezbyt przychylną opinię od szefa, który postarałby się, żeby również w Anglii Alice nie mogła w spokoju pracować, ponadto posądzano by ją o bycie faworyzowaną przez ojca pracującego właśnie w tym dziale. Dlatego musiała zacząć wszystko od zera, w innym dziale, który mógł być dla niej interesujący i gdzie mogłaby spożytkować swoje mugolskie umiejętności.
Uniosła jednak swoją szklankę, stukając nią lekko o tą trzymaną przez przyjaciela.
Kiedy jednak wspomniał o Traversie, przez jej twarz przemknął cień. Odstawiła drinka na stolik. Może właśnie dlatego tyle mówiła o pracy; by nie skupiać się na kwestii zawirowań uczuciowych sprzed kilku miesięcy.
- Już nic nie ma. Jego rodzina uznała, że nie jestem odpowiednio dobra, bo nie jestem czystej krwi. Znaleziono mu nową narzeczoną – powiedziała; w jej głosie można było usłyszeć lekką gorycz, mimo że nie żywiła do Glaucusa urazy, wybaczyła mu i zależało jej na jego szczęściu. Bardziej winiła jego konserwatywny ród i skostniałe, przestarzałe zwyczaje. – Mój brat czasami mnie odwiedza. Mamy całkiem niezły kontakt. – Z ulgą zmieniła temat. – A ojciec... Aktualnie przebywa na zwolnieniu zdrowotnym, jest pod opieką uzdrowiciela. Możliwe, że złapał coś podczas jakiejś zagranicznej delegacji. – W końcu Thomas Elliott, zwłaszcza jak na standardy świata magii, nie był stary. – Czasem niektórzy w pracy. Czasem starzy znajomi z czasów szkolnych. Była taka jedna, kilka tygodni temu... Ale sama spuściłam jej porządny łomot. Nikt nie będzie bezkarnie obrażał mojego ojca.
Uśmiechnęła się nieznacznie, wspominając bójkę w pubie na przedmieściach. Po wymianie kilku zaklęć przeszły do rękoczynów. Alice nie stroniła od takich sposobów rozwiązywania konfliktów, potrafiła sobie poradzić i bez różdżki. Obie wyszły stamtąd trochę poobijane.
- Mam nadzieję, że u ciebie w tych kwestiach jest lepiej. – Spojrzała na niego pytająco. Mogła mieć na myśli zarówno traktowanie go przez brytyjskich współpracowników, jak i kwestię ewentualnych związków mężczyzny. Była ciekawa, co jej odpowie.
- I jest świetny. Dziękuję, że go zatrzymałeś. Będę mieć wspaniałą pamiątkę, mimo że ten wóz ma już niestety nowych właścicieli... – westchnęła tęsknie. – Musiałam go sprzedać przed wyjazdem, ale myślę o kupnie nowego, tutaj w Anglii. Póki co poruszam się samochodem ojca, ale będę musiała mu go w końcu zwrócić. Może kiedyś wybierzemy się razem pooglądać, jakie dobre, używane autka mają w sprzedaży w Londynie?
Chętnie skorzystałaby z jego rad, tym bardziej, że i jemu kwestie samochodów nie były obce, i podobnie jak ona potrafił docenić radość płynącą z jazdy.
- A co do mieszkania... Będę czekać na wiadomość, kiedy mam wcielić się w rolę dekoratorki wnętrz i pomóc ci je ogarnąć – puściła do niego oczko. – Dla ciebie zawsze znajdę czas.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarny Kot - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Czarny Kot [odnośnik]06.01.16 1:02
Nazywał Wyspy ojczyzną bo taki był fakt. Drugi fakt był taki, że niewiele to dla niego znaczyło. Zamierzał sobie spokojnie tu pożyć a potem znów przesadzić się w inne miejsce. Domyślał się, że Alice tego nie zrozumie. Ona zapuściła tam korzenie. W rozległych preriach, szczytach Appalachów, bagnach Florydy, zgiełku miast, głębokim kanionie, rozżarzonej pustyni. Był teraz pewien, że na pewno powróci do Stanów. Balsamem dla duszy były jej słowa o niesprecyzowaniu. Zaczął się też zastanawiać czy mógłby jakoś wpłynąć na jej pracę. Tak żeby nie była pogrążona w rutynowej, biurowej nudzie.
- Mogę jakoś pomóc ci w pracy? Tak żebyś znacznie szybciej wyszła z tego początkowego zera? Albo inaczej. Pod wpływem czego mogliby ciebie oddelegować do pomocy w moim dziale? Tak żebyś miała większe pole do pokazania swoich umiejętności, wykazania się. Czy np. gdybyś postanowiła nas doedukować w zakresie jakie nasze działania najmniej wkurzyłyby mugolskiego premiera. -  Myślał głośno. Wiedział, że nie uzna go za karierowicza. Po prostu zależało mu na tym by miała jak najlżej i jak najszybciej wróciła do poziomu z Ameryki. Na tyle był zaaferowany tym, że bezwiednie bawił się swoją szklanką. Spojrzał w kostki lodu na dnie - jak nie swoją to jej pracą się podkręca. Skończyć temat pracy. Natychmiast. Koniec.
- Ale o robocie i przedzieraniu się przez te biurowe sitwy porozmawiamy obszerniej przy innej okazji, dobrze? Nie musisz odpowiadać na te moje nudne pytania. - Szare komórki odetchnęły z ulgą, zażądały porcji relaksantu. I słusznie, należało im się. Zwłaszcza przed informacją o okropnym potraktowaniu ją przez Traversów. - Jak rzecz... - głos mu zadrżał i z nutą złości jak i żalu. Palce mocniej zacisnęły się na jego drinku. Właściwie to kibicował temu związkowi. Owszem miał obawy, że tamten ją porzuci, że czystość krwi weźmie górę. Ale jednak Silvester miał tę nutę romantyka, chciał w końcu zobaczyć triumf uczucia. Jeśli nie w swoim własnym życiu to choć w jej. Życzył jej tego. A co myślał o jej romansie z szefem? A to co sama wiedziała przed graniem na dwa fronty - że było to niewłaściwe. I to samo co ona gdy już poznała swojego nurka - że szkoda, że ten Travers się spóźnił. Byłoby mniej cyrków gdyby natrafili na siebie wcześniej. Ale czy mimo to przeskoczyliby mur tradycji? Woodowi zatrzęsła się ręka. - Czy... czy on jakoś próbował zmienić ich decyzję, walczył? - Odłożył szklankę całkowicie na stół, nie lubił pić na smutno.
- Jeśli możesz to prześlij bratu i ojcu pozdrowienia, a o samej bijatyce chętnie posłucham jak się nam rozmowa bardziej rozweseli. - Zamyślił się nad zadanym pytaniem. - Nie wiem czy w tych kwestiach jest lepiej. Nie powiedziałem tego od razu ale jedną z przyczyn mojego powrotu jest też chęć wykrystalizowania pewnych relacji. Jeśli czegoś się dowiem o tej osobie albo o sobie to podzielę się tym z Tobą, więcej niż obiecuję. - Faktycznie, ważne spotkanie nadejdzie dla niego dopiero później, czeka na nie. I nie wie na co właściwie czeka, czego oczekuje, nie potrafił znieść tej emocjonalnej niewiedzy. Na całe szczęście Alice oddaliła się swoim kolejnym pytaniem na zupełnie inny tor.
- Dobra. Już nie chwal prezentu - wiesz, żem jest nieodporny na komplementy. - Pomimo nadal spiętej atmosfery wysilił się na drobny uśmiech. - Chętnie się z tobą wybiorę na poszukiwania samochodu, bo widzisz Alice, ja też zawsze znajdę dla Ciebie czas. - No dobra tutaj pomimo sercowo-ponurego tematu obdarzył ją promiennym uśmiechem. I tak było najczęściej przy ich spotkaniach. nawet gdy padały deszcze złych wiadomości to starali się sobie dać choćby miły promyk.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Czarny Kot [odnośnik]06.01.16 14:23
Alice urodziła się w Ameryce, spędziła tam sporo czasu ze swojego życia i miała tam sporą część rodziny, więc siłą rzeczy była do niej przywiązana. Lubiła podróżować po innych krajach i dzięki ojcu sporo ich odwiedziła, ale miło było mieć swoje miejsce, do którego można było wrócić po tych wszystkich niesamowitych przygodach.
- Możesz spróbować, jeśli, oczywiście, nie stanowiłoby to większego problemu. Czasami naprawdę dobija mnie ta nuda, zbyt rzadko robię coś konkretnego – powiedziała, ciesząc się, że chociaż Silvester rozumiał jej utyskiwania na monotonię. Mężczyzna jednak po chwili zmienił temat, może słusznie; w końcu mieli wolny dzień, więc nie musieli zawracać sobie głowy pracą. W której pewnie i tak nieraz się spotkają i będą mogli się sobie nawzajem pożalić.
Upiła kolejny łyk. Miała już ponad połowę drinka za sobą.
Spodziewała się jego reakcji na wyjaśnienie odnośnie Glaucusa. Był jedną z nielicznych osób, które wiedziały o tym związku. I wiedział też, że Alice, jak na swoją niezbyt stałą w uczuciach naturę, traktowała go dosyć poważnie (nawet jeśli zerwanie wcześniej nawiązanych stosunków z szefem było tak trudne i musiała przez kilka miesięcy grać na dwa fronty). Może nawet łudziła się, że z tego naprawdę coś będzie, ale powrót do Anglii szybko rozwiał jej nadzieje. Może stałe związki jednak nie były dla niej? Lub po prostu nie nadszedł jeszcze ten czas?
- Próbował, ale musiał podjąć bardzo trudną decyzję. Albo ja, albo rodzina – rzekła, krzywiąc się nieznacznie. – Ale sama pewnie zdecydowałabym podobnie. Nie potrafiłabym wyprzeć się swoich bliskich, całego swojego życia i wszystkiego, w co wierzyłam, nawet za cenę związku. Zdrowy związek nie wymaga od żadnej ze stron takich wyrzeczeń. Niestety, brytyjskie rody wyżej cenią sobie tradycje i czystość krwi niż dobro poszczególnych ich członków. Uczucia stoją na dalekim planie.
Tak bardzo nie lubiła tego w tym brytyjskim życiu i to był kolejny powód, dla którego nie wyobrażała sobie pozostania tutaj do końca życia. Tradycje, schematy, uprzedzenia. Bycie traktowaną jako osoba niższej kategorii już w czasach szkolnych, i to tylko dlatego, że jej ojciec miał mugolskie korzenie.
- Zresztą, dlaczego ja się przejmuję? Zawsze mogę zostać starą panną z kotem, i zabrać go ze sobą w fascynującą podróż dookoła świata – parsknęła śmiechem. Gdyby tak została w Anglii, taki scenariusz byłby bardzo prawdopodobny. – Oczywiście, pozdrowię ich od ciebie, tata na pewno się ucieszy, w końcu opowiadałam mu o tobie. A o bójce także mogę ci później opowiedzieć.
Jej humor znowu się nieco poprawił. Po takim czasie sytuacja z bójką wydawała się bardziej karykaturalna niż nieprzyjemna i o ile na początku irytowały ją pytania o siniaki, których wówczas się nabawiła a które już dawno zdążyły zniknąć, teraz, po kilku tygodniach, podchodziła do tego na większym luzie.
- Jakich relacji? – ożywiła się. Czyżby jej przyjaciel próbował odnowić jakieś swoje znajomości z przeszłości, sprzed wyjazdu? Jako, że wówczas się jeszcze nie znali, bo w Hogwarcie dzieliło ich kilka lat różnicy, niewiele wiedziała o jego brytyjskim życiu i znajomościach z tamtego okresu.
- Byłabym bardzo wdzięczna, naprawdę! – zareagowała entuzjastycznie na jego chęć wybrania się z nią po nowy samochód. – Planuję to zrobić jakoś w przyszłym miesiącu. Możemy wybrać taki dzień, kiedy oboje będziemy mieć wolne. A kiedy już go kupię, będziesz pierwszą osobą, którą zabiorę ze sobą na przejażdżkę.
Może tutaj jej sympatia do samochodów uchodziła za dziwactwo, jednak Alice naprawdę nie przepadała za teleportacją, no i cechowała ją przekora, chęć robienia pewnych rzeczy między innymi po to, żeby okazać swój bunt przeciwko staroświeckości.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarny Kot - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Czarny Kot [odnośnik]06.01.16 20:56
Patrzył i słuchał jak opowiada o postawie Traversów. Prawie tak samo jak był mały i matka opowiadała swoją historię - jej i taty. Prawie jak wtedy bo z racji wieku nie pił alkoholu. Wtedy się nad tym nie zastanawiał, po prostu wydawało mu się, że to naturalne pójść z odruchem serca. Dopiero potem przez lata obserwował jak ludzie woleli się złamać, zniszczyć wewnętrznie, byle tylko stało się zadość tradycji. I słuchał teraz jak dorosłemu mężczyźnie brakło jaj. Podziękował w duchu rodzicielce za ten przykład odwagi. Czy na taki akt miłości nie zasługiwała też i Alice? Także nigdy nie rozumiał klasowości w brytyjskim społeczeństwie. Nie pojmował tego dziwnego poczucia dumy arystokratów ze swojego szlachectwa. Fakt urodzin w takiej rodzinie to żadna zasługa ani osiągnięcie. Może faktycznie, to dobrze, że to się tak skończyło? Alice odzyskała wolność od natarczywego szefa i nie jest z facetem, który na nią nie zasługiwał. Tak, nie zasługiwał na Elliott. Kiwnął jej przytakująco głową gdy wspomniała o wymaganiu zdrowego związku. Wziął kolejny łyk, niewiele już mu zostało - pomyślał - mają tu mniejsze te szkła czy jak? Postawił szklankę na stoliku, przez chwilę pomyślał, że jest w swoim pokoju w Stanach albo też na Wyspach. Samotna szklanka trunku przed snem. Jak długo będzie tak ciągnął? Miał wcześniej jakieś romanse, zawsze były krótkotrwałe. Nawet nie były to burzliwe miłostki, pełne uniesień tylko próby bycia razem dwóch samotnych osób. To dziwne, nigdy nie odczuwał potrzeby zakładania rodziny - przez myśl mu to nie przeszło - to jednak robiło mu się żal, że większość wieczorów spędza teraz tylko w towarzystwie sowy. Z trudem pohamował przykre myśli. Dziś jest inaczej.
- Wiesz, chętnie bym ci potowarzyszył w takiej wyprawie. Może jako przewodnik bo do starości zamierzam zwiedzić więcej niż do tej pory. - Skończył zdanie nagle, chwilę miał oczy postawione w słup. - Cholera! Alice! - Rozejrzał się przestraszony, że zachował się zbyt głośno, ściszył się. - Przepraszam, dżin z ginu do mnie przemówił, obiecuję ci panno Elliott, że jeśli będziesz w moim wieku nadal samotna to ci się oświadczę. Słowo prawie brata... Eeee... Ta końcówka źle zabrzmiała, nie? - Skończył lekko się rumieniąc. Czasami w głowie zakiełkuje głupia myśl, czasami damy jej urosnąć i czasami ją wypowiemy na głos. Ta suma trzech czasami zdarzyła się teraz. Poczuł że się wygłupił. Nie pierwszy raz. W każdym bądź razie wesołość od tego pomysłu mu pozostała. Korzystając z tego nastroju, pod jego przykryciem miał nadzieję nie odpowiedzieć na niewygodne pytanie o relacje.
- O, a co takiego opowiadałaś swojemu ojcu? Pewnie jest zdziwiony, że natrafiłaś na kogoś mu podobnego. Fascynującego się mugolszczyzną. Przynajmniej ja na jego miejscu byłbym zdziwiony. - Naprawdę tak myślał, w końcu nie były to typowe zainteresowania. Najczęściej u czarodziei ograniczało się ono do sztuki maskowania w tłumie. Niewyróżniania się. Nawet ci pochodzenia mugolskiego często zapominali o większości rzeczy niemagicznych. I doprawdy rzadkością było zainteresowanie motoryzacją. Właśnie... Sam nie posiadał tutaj auta, transport z USA był zbyt kosztowny. Czyli na tych zakupach będą sobie pomagać na krzyż.
- Ja też będę szukać jakiegoś wehikułu więc także liczę na twoje bystre oko. I chyba prędzej urządzimy sobie mini wyścig na mieście czy gdzieś niż będziemy się wygodnie wozić. Właśnie! Wyścig! Opowiadaj jak na nim było i w ogóle! - Rozentuzjazmował się, wprawdzie mało wiedział o koniach - tak po prawdzie to mało go obchodziły - ale pragnął posłuchać o jej sukcesie. Bo to srebro było prawdziwym triumfem w tym brytyjskim światku.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Czarny Kot [odnośnik]07.01.16 19:41
Alice także tego nie pojmowała, tego, że w dwudziestym wieku nadal istniały tak głęboko zakorzenione podziały i uprzedzenia stawiające wyżej czystość krwi niż prawdziwość uczuć. Glaucus nie był jedynym mężczyzną czystej krwi, z którym Alice się spotykała (choć jedynym, z którym wiązała większe nadzieje, pozostałych traktowała wyłącznie w kategoriach przelotnej przygody), ale sama nie przykładała do tego wielkiej wagi. Nawet nie zależało jej na wybiciu się, ponieważ wtedy nie mogłaby cieszyć się obecną swobodą, która mimo wszystko była dla niej ważniejsza niż akceptacja ze strony brytyjskich elit. Czy z Glaucusem mogłaby nadal ją mieć? Chyba tylko wtedy, gdyby porzucił rodzinę i wyjechał wraz z nią, a przecież nie mogła i nie chciała tego od niego żądać.
Od tamtego czasu również była sama. Spędzała popołudnia i wieczory szwendając się po mieście, albo zaszywając się samotnie w mieszkaniu, albo odwiedzając ojca. Tęskniąc do tego przyjemnego okresu, zanim wszystko się posypało i zastanawiając się, co przyniesie przyszłość. Nie żeby spieszyło jej się do ustatkowania (bo ani myślała stać się rozsądną, dojrzałą i poważną kobietą), ale jednak dobrze byłoby jednak nie zostać tą starą panną mającą za jedyne towarzystwo tylko kota.
- Ja również, Silvestrze. – Alice sporo już widziała, ale jeszcze więcej pozostało do zobaczenia. – I dziękuję za propozycję.
Znowu do niego mrugnęła. Choć zawsze uważała go za przyjaciela, nie mogła zaprzeczyć, że był nie tylko miły, ale również mieli ze sobą sporo wspólnego w wielu sprawach, no i był całkiem przystojny.
Zamyśliła się na moment.
- Rzeczywiście, był zdziwiony. Przywykł do tego, że sam zawsze uchodził za dziwaka, ale ucieszył się, że nasza rodzina nie jest w tym osamotniona. Myślę, że by cię polubił, gdybyście się poznali. – Wielu czarodziejów, nawet tych mugolskiego pochodzenia, często odcinało się od świata mugoli i skupiało wyłącznie na tym magicznym. Ale nie Thomas Elliott, on wciąż pozostawał wierny mugolskim korzeniom, i wraz z córką żyli na pograniczu dwóch światów.
- O, to pomożemy sobie nawzajem! – zgodziła się z entuzjazmem. Tym ciekawsze będą zakupy, jeśli oboje będą szukać czegoś dla siebie. – Przestawiłeś się już na tutejsze zasady jazdy? – Jej z początku trudno było się przyzwyczaić do jazdy po przeciwnej stronie niż w Stanach. – Wyścig to nawet jeszcze lepszy pomysł niż grzeczna przejażdżka! Oczywiście, że się na to piszę.
Alice lubiła silne emocje. Choć oczywiście nie pogardziłaby także zwykłą przejażdżką z przyjacielem, połączoną z długą rozmową. Ale wyścig... O tak, kusił i to bardzo! Jak za dawnych, dobrych czasów. A jeśli chodziło o ten festiwalowy, był nie mniej fascynujący, mimo że nie odbywał się w samochodach, a na koniach, i to latających.
- To było... naprawdę super. Właściwie zgłosiłam się dla zabawy i rozrywki, nie liczyłam poważnie na to, że osiągnę jakiś konkretny wynik, w końcu wcześniej jeździłam tylko rozrywkowo w Ameryce, od czasu do czasu gdy wybywałam poza miasto – zaczęła. – Ale okazało się, że poszło mi całkiem nieźle, choć może to też kwestia szczęścia i tego, że mój koń, którego, nawiasem mówiąc, nazwałam Mickey na cześć mojej ulubionej kreskówki, okazał się całkiem skory do współpracy... Może posmakowały mu moje kostki cukru? – Upiła łyk drinka, praktycznie go kończąc. – W każdym razie, najbardziej emocjonujący był ostatni odcinek, nie każdemu udało się go przebrnąć. Miałam dużo szczęścia, ale straciłam prowadzenie... Niemniej jednak, i tak miny tych czystokrwistych zarozumialców były bezcenne, gdy okazało się, że taka szlama jak ja była lepsza od większości z nich.
Wyprostowała się dumnie, wciąż sycąc się satysfakcją, którą wtedy odczuwała, gdy udowodniła tym wszystkim, którzy nie dawali jej żadnych szans, że mimo pochodzenia można być w czymś dobrym. Podejrzewała, że Silvester to zrozumie. W końcu czy sam nie czułby się inaczej?
- Szkoda, że cię tam wtedy nie było – stwierdziła. – Ale może w przyszłym roku razem wybierzemy się na kolejny festiwal? Lub inne podobne wydarzenie, jeśli przytrafi się w międzyczasie?
W końcu takie wydarzenia były najlepsze, gdy przeżywało się je wspólnie z kimś bliskim.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarny Kot - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Czarny Kot [odnośnik]08.01.16 21:22
Ostatni łyk, zostały tylko resztki kostek lodu. Pobawił się chwilę szklanką, jak bardzo może ją przechylić żeby zawartość się nie wylała. Dno - nie przepadał się na nim znajdować, jeszcze bardziej nie znosił oglądania go w swoim naczyniu. Zaczepił przechodzącą kelnerkę i złożył po cichu zamówienie, Alice raczej nie mogła tego usłyszeć. Mogła tylko zauważyć, że zapłacił już rachunek. Jeśli dobrze pamiętała jego zwyczaje to mogła już się zorientować o co chodzi. Kiedy dziewczyna odchodziła by zrealizować zamówienie celowo wpatrywał się w Elliott. Niech wie, że się zreflektował i nie będzie się tak gapić na inne w jej obecności. Zwłaszcza, że przed momentem tak jakby oświadczył się jej? W każdym bądź razie patrzył prawie na swoją rozmówczynię. Lekko ponad jej ramieniem była odpowiednio zakrzywiona powierzchnia lustrzana, a w niej oddalająca się kelnerka. Pozory zachował - pierwszy punkt dobrych, brytyjskich manier.
- Dla ciebie wszystko, Alice. - Uśmiechnął się na myśl, że się zgodziła na tą dziwną propozycję. Tylko pytanie czy odpowiedziała tak tylko z kurtuazji czy jednak widzi w nim coś więcej. Nah... Niemożliwe. Nie bawiła się przy nim nigdy w żadne uprzejmości. Co najwyżej jak bawili się w gierki słowne. A musiała zapewne w nim dostrzegać tylko znajomego. Odłączył nadchodzące myśli że w sumie to jest atrakcyjna, mają podobne zainteresowania itd. Poszły sobie. Podstawą, początkiem ich relacji było wypowiedziane równocześnie - Zostańmy przyjaciółmi - i tego nie zamierzał naruszać, są świętości. Jedna nieśmiała myśl wróciła - miał już ją zabić ale wydała mu się sensowna. Dopóki nie znajdzie sobie ona kogoś to raczej nie powinna przedstawiać go swojemu ojcu. Żeby sobie staruszek przypadkiem nie pomyślał o nim za wiele. Tak, tak będzie wygodniej.
- Miło to słyszeć, na bank znaleźlibyśmy wspólne tematy. Swoją drogą zawsze jak o nim mówiłaś to myślałem sobie: słuchaj Wood, taki będziesz za wiele lat, no może bez rodziny. - Uśmiechnął się znów do niej, tak, te mniej radosne tematy już minęły. I dobrze, nadchodzi czas radosnego świętowania spotkania. I tego kolejnego bo w trakcie zakupów i gorączki wyścigu alkoholu nie będzie.
- Nie miałem zbyt dużych problemów, jakby nie było, to tu się uczyłem jeździć. A co do samego Mugol GP to chyba mamy inne wyobrażenie jak to będzie wyglądać. - Ileż to już razy posłał jej większy, mniejszy uśmiech - chyba nie ma sensu się nad tym zastanawiać. Tymczasem do stolika miła pani dostarczyła dwie butelki, z ginem i tonikiem oraz wiaderko z lodem. - Pięknie dziękujemy za te główne siły, z odwodami proszę się wstrzymać. - Zwrócił się radośnie do usługującej kobiety. Już nie patrzył za oddalającą się, kołyszącą pupą. Wolał się skupić na słuchaniu swojej towarzyszki i o jej triumfie jeździeckim. Nie miał za bardzo nic do dodania, nie znał się na gonitwach więc nie wiedział o co może dopytać. Sporządził im obojgu proste drinki. Teraz już na pewno przypomniała sobie, że płacił przed większym spożyciem by potem nie zapomnieć o rachunku. I pewnie wspomniała też ten jeden raz gdy tego nie zrobił. Złote lata. Podniósł swoją szklankę do toastu.
- Za twoje zwycięstwo Alice. - Powiedział z dumą w głosie, faktycznie tej jednej przegapionej rzeczy autentycznie żałował. Że nie widział jak prawie wygrywa. Spojrzał na nią wyczekująco. - Wiem, że prowadzisz i tak dalej, ale miej na uwadze, że zawsze możesz użyć teleportacji do podróży. - Zakręcił zawartością swojego naczynia, poruszył parę razy brwiami, zniżył głos. - Kuszę...
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Czarny Kot
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach