Wydarzenia


Ekipa forum
Oko zakochanej
AutorWiadomość
Oko zakochanej [odnośnik]04.12.16 0:38
First topic message reminder :

Oko zakochanej

Jedna z rozpowszechnionych w czarodziejskim świecie legend traktuje o pięknej młódce, która popełniła samobójstwo z powodu pochłaniającej ją miłości do swego narzeczonego zaginionego podczas polowania na smoka. Według podań, uczyniła to nieopodal wijącej się, obecnie gęsto porośniętej wierzbowej alei - podobno właśnie tu upadło ciało dziewczyny, a z jej krystalicznie czystego serca wypłynęło kilka kropli krwi, z których wyrosło drzewo o silnych korzeniach i uformowanym w korze zdumiewającym kształcie przypominającym ludzkie oko. Nieprzypadkowo można odnieść wrażenie, że drzewo bacznie obserwuje otoczenie. Plotki bowiem głoszą, iż każdy zakochany, zamartwiający się o swą drugą połówkę, może liczyć na swojego rodzaju prezent od tajemniczej czarownicy, która sprawuje pieczę nad tym zakątkiem. Wystarczy, że przybysz zbliży się do drzewa wiedziony tęsknotą bądź lękiem o życie najbliżej osoby. Jeśli przejdzie próbę czystości swych intencji, a duch rośliny uwierzy w szczerość uczucia, zdarzy się coś nadzwyczajnego: drzewo uroni ludzką łzę, tak dużą jak zaciśnięta kobieca pięść. Wtedy też - przez zaledwie moment, nim łza spadnie na ziemię i wsiąknie w trawę - wewnątrz łzy przywodzącej na myśl kryształową kulę zakochany będzie mógł dostrzec to, co dokładnie w tej chwili robi miłość jego życia oraz upewnić się, czy jest ona bezpieczna.

Aby przejść próbę czystości intencji należy opisać uczucia, jakimi postać darzy ukochaną osobą, na przykład poprzez przywoływanie związanych z tą osobą najpiękniejszych wspomnień. Rzut kością k100 tylko wtedy, gdy wizja dotyczy osoby darzonej szczerą miłością, niezależnie od jej charakteru - może to być miłość romantyczna, lecz również przyjacielska, rodzicielska lub braterska.
Drzewo roni łzę, jeśli ST wynosi minimum 80.
W danym miesiącu fabularnym możesz rzucać kością tylko raz. Jeśli osoba, która pojawia się w wizji, jest aktywnym graczem, należy uzgodnić z nią to, co dokładnie ukaże się we łzie.
Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Oko zakochanej - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Oko zakochanej [odnośnik]19.08.20 23:44
Nie sprzeczał się, że wódka była bardziej przewidywalna w działaniu. Zawsze dla niego zabawa po niej, kończyła się tak samo i zdecydowanie mniej przyjemnie niż po diablim. Dlatego wolał upalić się niż przechlać, a zwłaszcza z kimś pokroju Wrońskiego… zaprawionego już w przyjmowaniu większych dawek procentów. Obserwując przyjaciela nie wątpił, że ten szybko nie zdecyduje się na powtórkę, nie zamierzał jednak nie proponować, a jeszcze bardziej prawdopodobne, że przez dłuższy czas będzie mu docinał z powodu dzisiejszej sytuacji. Był dość złośliwy, aby mu tego nie zapomnieć, zwłaszcza, że w odwrotnej sytuacji zadziałałoby to identycznie.
- Tłumaczysz się? – uniósł delikatnie brew, a na jego ustach pojawił się wyraźniejszy uśmiech. Przeciętnej osobie nie odpuściłby, więc Danielowi tym bardziej.
Kolejny raz zaśmiał się już nieco ostrzej, widząc mordercze spojrzenie posłane w jego kierunku. Nie sądził, że Wroński będzie aż tak podkładał się, kolejnymi słowami, które go pogrążały.
- Może i długo mnie nie było, ale tylko frajer próbowałby mnie okłamać… i to tak nie umiejętnie.- odparł, odwracając jego słowa przeciwko niemu. Zdecydowanie za dobrze się znali, aby słaby kit i to jeszcze po diablim, okazał się wystarczający. Czyżby towarzysz o tym zapomniał? Poczuł się odrobinę rozczarowany, co go nieco zaskoczyło, ale zaraz wytłumaczył to sobie zielem. Znów robiło mu zamęt w emocjach, których na szczęście nie okazywał.
Słysząc nagłą zmianę w tonie głosu, spoważniał. Obserwował go z uwagą, by po chwili cicho westchnąć i odpuścić mu po prostu. Błękitne tęczówki zaczęły błądzić gdzieś po okolicy, nie skupiając się na żadnym konkretnym celu.
- Nie mogłeś powiedzieć tego przynajmniej kilka lat temu...- rzucił sucho, niechętnie wracając myślami do kobiety, która mieszała mu w życiu, spychając go do roli kretyna, który ratuje ją z kłopotów raz za razem, a finalnie dostaje pretensje.- Kobiety nas kiedyś zgubią, Wroński – dodał z nieco krzywym uśmiechem, maskując gorycz, która pojawiła się niespodziewanie w jego głosie.
- Jestem pewien, mieszane diable to za dużo.- odparł. Nie wątpił w dostawcę tej konkretnej używki, ów człowiek nie zawiódł go nigdy… więc czemu miałby to zrobić teraz, wiedząc, jak to może się dla niego skończyć.
- Chodź, skoczymy na szklankę Ognistej, teraz chyba nawet mi się przyda – mruknął, coraz mocniej tracąc na humorze. Mieszanie ziela i alkoholu nigdy nie wychodziło mu na dobre, ale był gotów zaryzykować, ten jeden raz i pewnie kilka kolejnych, gdy znów dotrze do takiego dziwnego stanu.

| zt x2


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Oko zakochanej [odnośnik]12.01.21 1:25
Jedna z licznych szarych sów przemierzała tej nocy Londyn. Nie wyróżniała się niczym od innych pocztowych ptaków. Przeciętnej wielkości i szybkości, niosła w dziobie starannie zapieczętowany list. Leciała wysoko, nie zniżając lotu i nie zważając na świszczący dookoła wiatr. Gdy pod nią zaczęły migotać światła latarni, zapikowała w dół. Przez chwilę krążyła nad ulicami miasta, aby ostatecznie otworzyć dziób i wypuścić z niego list, który po chwili tańczenia w powietrzu opadł na ziemię.
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec leżący przed wejściem do klubu list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:

Przeczytaj Do Ciebie
Mieszkańcu Londynu! Wojna odbiera to, co najcenniejsze.
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:

  • Roderick Smith – były pałkarz Jastrzębi z Flamouth. Aresztowany po ataku na funkcjonariuszy Magicznej Policji. Zamordowany za zgodą Wizengamotu w ramach wymierzenia pokazowej kary śmierci.
  • Daniel Wood – pracownik Ministerstwa Magii, który w lipcu sprzeciwił się swojemu przełożonemu, gdy ten rozkazał mu fizycznie ukarać mężczyznę nieposiadającego dokumentów. Jego ciało zostało znalezione dwa dni później, nosiło na sobie ślady czarnomagicznych tortur.
  • Bertie Bott – cukiernik i urzędnik Ministerstwa Magii, właściciel “Cukierni Wszystkich Smaków”. Został zamordowany w trakcie działań w Londynie, a jego ciało zostało wystawione na publiczny widok.

Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:

kto będzie następny?




I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Oko zakochanej - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Oko zakochanej [odnośnik]16.02.23 22:14
07.07

Top of the world, but your world isn't real
Your world's an ideal


Teleportacja na dalekie odległości bywała nazbyt wyczerpująca, zwłaszcza po połowicznie przespanej nocy, której większość spędziła w prosektorium pochylając się nad ciałem kobiety zamordowanej, aby odnotowując wszystkie szczegóły przekazać zadowalający raport swojemu mentorowi patologowi. W celu dotarcia do Durham Elvira zdecydowała się na spokojniejszą i mniej nadwyrężającą jej magiczny rdzeń podróż stacją świstoklików. Musiała co prawda w tym celu dwukrotnie oczekiwać kolejnego transportu, lecz godzina spotkania z Primrose miała być późna, a ona miała całkiem sporo czasu, by odbyć kilka niedługich, ale przyjemnych spacerów.
Jako kobieta wiele lat mieszkająca w Londynie wciąż zwiedziła żenująco niewielką część miasta. Nie mówiąc już o kraju. Głównie podczas misji wypadowych, ważnych biznesowych spotkań i cóż, przypadkowych zdarzeń podczas epizodów czkawki teleportacyjnej, chyba najbardziej frustrującej formy niestabilności magicznej. Dojrzalsza, pewniejsza siebie, wykorzystywała okazje do zobaczenia znanych czarodziejskich placówek i zabytków, choćby tylko po to, by móc potem powiedzieć, że tam była.
Zaczęła, rzecz jasna, od swoich ziem rodowych, ale mając sposobność podczas podróży do dworu Burke'ów w Durham, wybrała się na samotny spacer przez aleję wierzbową na samym skraju Londynu, na której - przynajmniej według legend - mieściło się zaklęte drzewo.
Nieszczególnie wierzyła w takie tkliwe historie; uważała za absurd, że nieszczęśliwa miłość mogłaby aż tak upodlić i zniewolić kobietę.
Mimo to, stając przed wielkim okiem, nie mogła się powstrzymać przed zaciśnięciem zębów aż skrzypnęły jej zęby. Wpatrywała się w drewnianą źrenicę długo, jakby walczyła z nią na spojrzenia.
Potem westchnęła i parsknęła cichym śmiechem, odgarniając z ramienia długi, misternie wykonany złoty warkocz. Krawędź fioletowej spódnicy zatańczyła wokół jej czarnych obcasów, gdy okrążyła drzewo, by przyjrzeć mu się jeszcze raz z każdej strony.
W końcu zebrała się na odwagę, wróciła do smutnej źrenicy. Odetchnęła, poprawiła kołnierzyk kamizelki i zmrużyła powieki.
Może to i tylko legenda, ale co szkodzi ją wypróbować?
Była to ostatecznie doskonała próba jej nowo wypielęgnowanej stoickości. Obojętności, pogardy.
- Nikogo nie kocham - powiedziała cicho do drzewa, a potem, rzecz jasna, pomyślała o Drew.
O mężczyźnie, na którym kiedyś zależało jej tak bardzo, że poniżała się i krzywdziła co chwilę w imię tej miłości. Mężczyźnie, za którym roniła łzy, gdy umierał w jej ramionach w jaskiniach Locus Nihil i później, gdy odepchnął ją w jej własnym domu. Którego blizny wciąż nosiła na skórze, nie próbując nawet pozbyć się tych białych, nierównych linii, przypominających o nocy, gdy prawie zginęła - znów.
Mężczyzny, którego nie zamierzała kochać dłużej. Nie był już niczym więcej jak tylko kolejnym sukinsynem, którego zabawnie było mieć koło siebie, ale nie miał żadnej wartości w jej życiu.
Patrząc w źrenicę oka jakiejś dawno zakochanej wiedźmy, rzuciła jej wyzwanie, by przekonała ją, że to nieprawda, że nadal kocha i kocha szczerze.
Proszę, wypróbuj mnie. Wejrzyj w to puste serce.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oko zakochanej [odnośnik]16.02.23 22:14
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 50
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Oko zakochanej - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Oko zakochanej [odnośnik]03.05.23 20:31
7.07

Nie lubił lasów, choć wychował się w Shropshire pośród lasów i wzgórz. Lipcowe gorąco dawało się we znaki, zaburzając estetyczną formę idealnie wyprasowanej (rano) i lepiącej się do pleców (obecnie) koszuli, a Cornelius nie znosił świadomości, że wkoło mogą kręcić się owady i kleszcze i ptaki.
Nie byłby jednak perfekcjonistą, gdyby nie postanowił obejrzeć terenów londyńskiego Festiwalu Lata osobiście, w ramach przygotowań do planowania święta. Pracownicy Ministerstwa kręcili się zresztą w Waltham od początku lipca, wytyczając tereny atrakcji. Ten skrawek lasu nie był jeszcze zagospodarowany, ale Cornelius chciał sprawdzić, czy pobliska łąka nadaje się do zorganizowania uroczystości sadzenia sadzonek z Ministrem Magii, czy może lepszy będzie pierwszy pomysł.
Dirk trzymał się o kilka metrów przed nim, rozgarniając czasem gałęzie. Cornelius czuł się w Londynie bezpiecznie, ale w lesie czuł się z ochroniarzem jakoś raźniej - mimo świadomości, że i tak będzie musiał tu spędzić bity tydzień podczas sierpniowych obchodów. Ale wtedy tłumy może przepłoszą stąd zwierzynę...
Drgnął, gdy na drzewie mignęło coś rudego. Wiewiórka. Zmrużył lekko oczy, tknięty niechcianym i obecnie bolesnym wspomnieniem. Jego patronus - choć obecnie nie potrafił już go wyczarować i nawet nie próbował - przyjął kiedyś kształt wiewiórki, do dziś nie rozumiał dlaczego, bo nawet nie lubił tych zwierząt. Miał wtedy dwadzieścia lat i nie rozumiał też tamtego siebie, irracjonalnego buntu i młodzieńczych wybryków.
Z zamyślenia wybiły go nagła cisza - rytmiczne kroki Dirka ustały, ochroniarz nagle przystanął - i widok jasnowłosej sylwetki pod największym z drzew. Nie spodziewał się tutaj towarzystwa, zmrużył więc lekko oczy, ale kobieca głowa drgnęła lekko i wtedy rozpoznał w znajomym profilu Elvirę Multon. Nie wnikał w szczegóły współpracy panny Multon z jego żoną - choć słyszał od Valerie, że nie układała się najlepiej - ale od tygodnia miał doskonały humor w świetle własnej współpracy z uzdrowicielką. Poradnik samoobrony przed mugolami prezentował się doskonale w Walczącym Magu, Cornelius usłyszał na temat własnego artykuły kilka pozytywnych opinii, a wkład i kompetencje Elviry nadały tekstowi cennego kontekstu i dodatkowej powagi. Powinien jej pogratulować osobiście, dotychczas nie miał okazji - skarcił się za to w myślach, ale od rozmów pokojowych z Prewettem był szalenie zapracowany.
-Dzień dobry. - wyminął Dirka, dając mu znać skinieniem głowy, że może pozostać kilkanaście metrów od niego, Elviry i drzewa. -Widziałaś już swoje nazwisko w "Walczącym Magu"? - pytanie było retoryczne, oczywiste, że musiała go widzieć i napawać się sukcesem równie mocno jak on, prawda? Po beztroskim jak na siebie powitaniu, przeniósł wzrok na drzewo. -Co tu robisz? - zapytał z ciekawości, bo przecież nie była tu z tego samego powodu, co on. Nie spodziewał się też, by znała legendę o Oku Zakochanej - wydawała się stąpać twardo po ziemi. Samemu kojarzył tą historię, choć nie od razu skojarzył, pod jakim drzewem stoi Elvira - błysk rozpoznania pojawił się w zielonych oczach dopiero, gdy uważniej spojrzał na pień i charakterystycznie popękaną korę.



Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Oko zakochanej - Page 2 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Oko zakochanej [odnośnik]27.05.23 23:18
Być może jej serce naprawdę sączyło truciznę - być może nie potrafiła kochać prawdziwie, jak chciała nauczyć ją matka. Miłość była słabością, wierzyła w to tak długo, że nie umiała już sobie nawet przypomnieć czasu, gdy było inaczej. Teraz miała na to nawet więcej dowodów niż wcześniej. Odkąd po raz pierwszy zignorowała własny ból, własną krew, by zatroszczyć się o drugiego człowieka, odkąd pozwoliła sobie na to, by się martwić, by się zastanawiać, pragnąć, żądać, by dać myślom pogrążyć się w coraz szybszej i szybszej spirali obsesyjnego obłędu... nigdy w swoim życiu nie popełniała tak głupich błędów jak w ostatnich miesiącach. Narcystyczna osobowość okrywająca większą część jej duszy lubiła przekonywać ją szeptem, że nie byłaby teraz tu gdzie jest, gdyby tylko potrafiła odepchnąć tego mężczyznę od siebie już wcześniej.
Ale był przecież doskonały, czy nie tak? Wszystkim czego mogłaby dla siebie pragnąć, wszystkim czym chciała być i co chciała pochłonąć - oddać mu się cała i odebrać równie wiele. Taka była głupia.
Patrząc przez zmrużone powieki wprost w źrenicę drzewa, pozwoliła, by na usta wpełzł jej sardoniczny uśmiech. Dla pewności musnęła opuszkami palców korę, ale była tak sucha jak należało się tego spodziewać. A więc nie miłość, tylko żądza. Nie miłość, a chęć posiadania.
Elvira Multon nikogo nie kochała.
Kolejny wdech przyszedł jej łatwiej. Powietrze było rześkie i lekkie.
Tak głęboko wniknęła do świata własnej podświadomości, że głos Corneliusa i jego nagła obecność sprawiły, że dostrzegalnie drgnęła, jakby przyłapał ją właśnie na czymś nieprzyzwoitym. Rzecz jasna, wcale tak nie było. Prędko odzyskała rezon i przywołała na usta wyćwiczony uśmiech obłudnej uprzejmości.
Swoje nazwisko? O czym on mówił?
Ach, no tak. Artykuł.
- Corneliusie, cóż za miła niespodzianka. Owszem, widziałam. - Złapała w dłonie Walczącego Maga, gdy tylko zjawił się na jej biurku i przez długi czas napawała się samym widokiem cienkich liter układających się w jej imię, zanim jeszcze spojrzała do treści. Była arogancka i pyszna, więc czerpała satysfakcję z odzyskania choć cząstki tej godności, o którą musiała ostatnio zaciekle walczyć. - Świetny artykuł i owocna współpraca. Mam nadzieję, że zdecydujesz się kontynuować wspieranie moich badań. Widzę w nich przyszłość. - Wciąż była nieco rozkojarzona, ale to nie znaczy, że nie była w stanie zadbać o swoje. Na powrót zamilkła i odwróciła spojrzenie dopiero, gdy zadał jej niewygodne pytanie.
Co robiła? Spacerowała. Spieszyła się na ważne spotkanie. Zatrzymała się, by złapać oddech i podziwiać naturę.
- Weryfikuję legendę - palnęła. Zmieniła taktykę i przechyliła nieco głowę, by długi warkocz zsunął się z jej ramienia odsłaniając kawałek bladej skóry nad obojczykiem. Intencjonalnie przygryzła dolną wargę i obrzuciła go długim spojrzeniem. Nie był od niej dużo wyższy, więc trudno było jej wejść w typowo kobiecą pozę, ale i tak zaplotła dłonie za plecami, akcentując w ten sposób dekolt. - A ty? Często przychodzisz tu podglądać żonę? - Kilka sekund powagi skwitowała niskim chichotem. - Oczywiście żartuję, jakkolwiek nie wątpię w czystość waszego... uczucia. Mam nadzieję, że świeże małżeństwo przynosi wam wiele radości. - Zmrużyła oczy z nieprawdopodobną sympatią.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oko zakochanej [odnośnik]11.08.23 2:24
-Doskonale. - słowa nie do końca odzwierciedlały jego zachwyt, bowiem nie spodziewał się innej odpowiedzi. Artykuł był propagandowo świetny, badania Elviry idealnie się w niego wpisały. Nie obchodziło go, czy są prawdziwe czy nie, ani czy da się je udowodnić. Nie był "Horyzontami Magii" ani wymagającym gremium naukowców. Pisał dla pospólstwa i potrzebował tylko mądrze brzmiących słów, pozorów autorytetu. Dopóki badania Multon pokrywały się z przekazem Rycerzy Walpurgii, dopóty będzie je wspierał na łamach gazet. -Oczywiście. Jak posuwa się praca nad ich anatomią? - domyślał się, że obecnie może być trudno o obiekty doświadczalne, ale ciało da się chyba jakoś zakonserwować, prawda? -Wystarczy ci... obiektów doświadczalnych na kolejne kilka tygodni? Po zawieszeniu broni moglibyśmy wzmocnić nieco przekaz kolejnych wniosków. - wciąż nie będą mogli otwarcie nawoływać do zabijania mugoli, to nieco niesmaczne, ale przynajmniej nie będą musieli tak zażarcie udawać, że to niemagiczni zawsze atakują pierwsi. Choć, to z samochodem wyszło całkiem nieźle. Cornelius kojarzył, że te maszyny są szkodliwe tylko jeśli mugol w nich się rozpędzi, ale przedstawienie samego ich widoku jako zagrożenia było zagraniem, z którego był nieskromnie dumny.
Wydawała się nieco rozkojarzona, ale nie na tyle, by wzbudzić jego ciekawość. Dopóki nie wspomniała o legendzie.
Uniósł brwi.
-Wierzysz w takie legendy? - zapytał, nie starając się nawet zamaskować zaskoczenia. Samemu znał te legendy, bo był humanistą, ale ludowe przesądy irytująco często splatały się z poważną historią magii. Najpierw go to nudziło, potem przekonał się, że folklor ma swoją wartość - można go wplatać w propagandę, by szybciej zjednać sobie serca i umysły plebsu.
Tyle, że Elvira Multon zdawała się twardo stąpać po ziemi.
-I co zweryfikowałaś? - przechylił lekko głowę, na ustach zaigrał cień uśmiechu. Ten spełzł z jego ust, gdy zażartowała. Mógłby żartować o szczęściu małżeńskim z najbliższymi przyjaciółmi, mężczyznami, ale miał ich na tylu niewielu, że tego nie robił. Valerie mogłaby chichotać i trajkotać z koleżankami, choć nie byłby zadowolony gdyby śmiały się z niego. Ale Elvira nie była jego kolegą, była kobietą i kimś, kogo poznał tylko w kontekście współpracy. Owocnej, to prawda - była wspaniałym towarzyszem broni nad rzeką Severn, jej badania świetnie uzupełniły jego propagandę. Cenił ją na tyle jako Rycerza Walpurgii i czystokrwistą czarownicę, by zaprosić ją na swój ślub - choć zaproszenie było głównie pomysłem Valerie - ale to nie znaczyło, że stali się sobie bliżsi na gruncie prywatnym. Aby opuścić nieco gardę potrzebował albo lat, albo towarzystwa lordów, którym chciał się podlizać.
-Nie znamy się na tyle, by takie żarty były na miejscu. - zwrócił jej uwagę, poważnie, ale jak na siebie łagodnie, bo był w dobrym humorze. -A gdybyśmy znali się lepiej, wiedziałabyś że mnie nie rozbawią. - uciął, dając do zrozumienia, że nie zamierza rozmawiać o życiu prywatnym. Skinął jedynie niezobowiązująco głową, przyjmując słowa o małżeńskiej radości jako błahe gratulacje.
Nie musiał się jej tłumaczyć ze spacerów po lesie, ale postawiła go w sytuacji, w której uznał, że nie zaszkodzi.
-Jak ci się podoba Waltham Forest? Za niecały miesiąc rozbrzmi życiem, muzyką. Personal Ministerstwa znajduje tutaj najpiękniejsze miejsca i polany, ale w trakcie przygotowań chcę obejrzeć wszystko osobiście. - wyprostował się, powiódł wzrokiem po polanie, a potem powrócił spojrzeniem do legendarnego drzewa. -Potrafiłabyś się tu bawić, na tej polanie? Czy ta legenda jest zbyt... rozpraszająca? - zagaił z ciekawością. Powinien o to spytać wierzące w te bzdury gospodynie domowe, sojuszniczka Rycerzy z zacięciem naukowym nie była najlepszym propagandowym obiektem doświadczalnym, ale miał mnóstwo pracy, mało czasu i okazję do rozmowy akurat z nią.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Oko zakochanej - Page 2 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Oko zakochanej [odnośnik]03.09.23 20:52
W przeciwieństwie do Corneliusa szczerze, może nawet ślepo wierzyła w sens prowadzonych przez siebie badań. Wyższość czarodziei nad mugolami była jednym z niewielu dogmatów rzeczywistości, za który była skłonna ręczyć głową. Nie była to wyłącznie wyższość na płaszczyźnie potęgi, to było oczywiste - ale także ewolucyjna, nie miała co do tego wątpliwości. Tak samo jak Sallow była skłonna naginać lub wyolbrzymiać wyniki swoich badań; czyniła to jednak wierząc w to, że jakiekolwiek potknięcia w wyliczeniach mogłyby wynikać co najwyżej z niewłaściwie dobranej próbki statystycznej lub innych błędów pomiarowych. Im więcej dowodów byliby w stanie przedstawić na odległość gatunkową człowieka magicznego i niemagicznego, tym łatwiej by przyszło społeczeństwu zaakceptować, że na dobrą sprawę nie łączy ich nic co prowokowałoby nadmierną empatię i tkliwość.
O szlamach i charłakach nie myślała w takich chwilach wcale. Budzili w niej nie mniejsze obrzydzenie niż mugole; abominacje, wynikające, niewątpliwie, z mieszania się krwi magicznej i niemagicznej. I pomyśleć, że nie miała najmniejszego pojęcia o tym, że nawet figury tak pozornie prominentne jak Sallow mogą mieć w swojej historii czarne rozdziały. Życie bywało cyniczne.
- Obiekt doświadczalny to dużo powiedziane. Ja ich badam, nie próbuję, przynajmniej jak dotąd, wykorzystywać szczątków w innych celach. Być może któregoś dnia nasunie mi się wykorzystanie szczątków mugolskich w intratny dla czarodziejów sposób. W chwili obecnej budziłoby to jednak kontrowersje. Budzą je już maści na bazie krwi dziewic, mimo jakiegoś tam efektu. Nie chodzi mi rzecz jasna o względy moralne, te nie mają znaczenia. Niektórzy jednak nie chcą smarować się krwią mugoli. Niektórzy uznają to za obrzydliwe. - Wciąż nie zabrała dłoni z chropowatej faktury drzewa, przyglądając się samotnemu i suchemu jak wiór oku. Jej ton pozostawał łagodny i rzeczowy, odpowiadała na pytania w sposób, w jaki zwykła robić to nad prosektoryjnym stołem. - Ciężej teraz o ciała, to fakt. Granica zawieszenia broni jest cienka, niektórzy uznaliby, że kradzież świeżych zwłok z cmentarza już jest jego złamaniem. Ja się tym jednak nie zajmuję. Obrót ciał powierzyłam Katyi, o ile mi wiadomo nawiązała współpracę z mugolskim domem pogrzebowym w Evesham. Cel uświęca środki - Uśmiechnęła się kwaśno.
Czy wierzyła w legendy? Na język natychmiast cisnęło się twarde zaprzeczenie, ostatecznie całe życie kpiła z baśni i poezji, z jakiegoś powodu jednak zboczyła z kursu, aby tutaj przyjść. Naiwna nadzieja, być może? Chęć udowodnienia czegoś samej sobie? A może jeszcze coś innego?
- Nie - odpowiedziała wreszcie, zsuwając dłoń z drzewa i zamiast tego krzyżując ramiona pod piersiami w sposób, który nadawał jej profesjonalnej pozy, równocześnie akcentując wdzięki. - I po zweryfikowaniu stwierdzam, że prawdopodobnie mam rację. Albo to albo nikogo na świecie szczerze nie kocham, a to chyba czyniłoby mnie bezduszną. Myślisz, że jestem bezduszna, Corneliusie?
Mimo zapewnień o braku poczucia humoru (w taki przynajmniej sposób odebrała jego słowa) i tak uśmiechnęła się kątem ust zadając to pytanie i niejako prowokując go do odpowiedzi. Nieco leniwe spojrzenie sugerowało jednak, że niezależnie od tego co powie, nie poczuje się urażona. Cała ta sytuacja w gruncie rzeczy ją bawiła.
- Wybacz mi, Corneliusie. W dobrym towarzystwie zdarza mi się padać ofiarą przekleństwa swobody - powiedziała cicho, uśmiech nie zszedł z jej warg, jedna brew uniosła się nieznacznie. Nie znali się na tyle dobrze? Gdyby i ona i on mieli więcej pecha, mogłaby jakoś w tym okresie rodzić jego dziecko, wydawało mu się jednak zapewne, że zapomniała o tym zgodnie z obietnicą. Nie zapomniała, choć, fakt, chciałaby. Nie postrzegała go w kategoriach mężczyzny, którego byłaby skłonna pożądać. Jej niewinny flirt był wyłącznie chęcią podlizania się i, w mniejszym stopniu, niechęcią do jego żony. - Będę ostrożniejsza. Mam nadzieję, że cię nie uraziłam. W innym wypadku byłabym zobowiązana to wynagrodzić - Nie miała pojęcia, czego mógłby od niej chcieć ktoś taki jak on, ale była tego niemal ciekawa.
Oczywiście, że przybył tu w celach zawodowych. Co prawda mógł kłamać, ale nie miała powodu, by dziś w niego wątpić. Oparła się lekko ramieniem o legendarne drzewo.
- Mnie by nie rozpraszało. Ostatecznie raczej nie daję wiary legendom. Jeśli jednak będą w tym miejscu zaplanowane przemówienia lub rozrywki, pewnie masa ludzi zgromadzi się wokół i narobi szumu, żeby ją wypróbować. - Pokręciła głową. - Jak dla mnie, dałoby się to nawet spieniężyć. Postawić tu medium albo wieszcza z darem do słowa. Może nawet zmanipulować magią, żeby drzewo naprawdę roniło łzy. To się chyba nazywa wróżbą. - Wróżbiarstwo budziło w niej nie mniej wątpliwości niż te wszystkie głupie legendy.
A jednak, w chwilach, gdy miała możliwość, i tak po nie sięgała.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oko zakochanej [odnośnik]02.10.23 23:51
Uniósł lekko brwi, słuchając od poważnej kobiety o tym, co zdawało mu się do tej pory jedynie modą z plotkarskiej gazety. Owszem, czytał, że kremy z krwi stosowała jakoby sama Morgana, ale z "Czarownicą" nigdy nic nie wiadomo - może te wieści były zmyślone, a lady doyenne nie zniżyła się do ich dementowania?
-Jak skutecznie działają te kremy? - dopytał niby mimochodem Elvirę, nie okazując jawnie sceptycyzmu. Kąciki ust drgnęły w lekkim uśmiechu dopiero, gdy wspomniała, że niektórych to brzydzi. -Krew się lepi i śmierdzi. - skwitował, to obiektywny fakt. Nie lubił brudzić sobie rąk, nigdy nie znajdował w zabijaniu lub sadyzmie ekscytacji. Znajdował ją w cudzych wspomnieniach, co być może inni uznaliby za sadyzm, ale on uznawał za pragmatyzm. -Co innego gdyby ją rozrzedzić i dodać tam zapach... nie wiem, róży. - zażartował, choć spodobała mu się ta spontaniczna metafora. Zupełnie tak samo bywało czasem z propagandą - pięknym opakowaniem dla balsamów, na które społeczeństwo nie było jeszcze gotowe, ale których desperacko potrzebowało.
-Cel uświęca środki, ale co będzie z tym domem pogrzebowym po zawieszeniu broni? - zagaił, szczerze ciekaw, czy Elvira zostawi wtedy tamtych ludzi przy życiu. W jego tonie nie było jednak oceny, bowiem samemu nie był jeszcze pewien czy lepiej zaburzyć przemysł pogrzebowy mugoli czy zadbać o przypływ świeżych ciał do badań. Chociaż... -W najbliższych miesiącach ciał pewnie nie zabraknie. - przechylił głowę, analizując sytuację w Wielkiej Brytanii. Bywały już miejsca całkowicie wolne od mugoli, z których uciekli lub skąd ich wyrżnięto, ale w innych częściach kraju nadal będą toczyć się walki.
Mugole nie podpisali zresztą zawieszenia broni i nie kooperowali formalnie z lordem Prewettem - co Cornelius nie bez satysfakcji wytknął naiwnemu arystokracie - ale lepiej było ich nie atakować dopóki samoobrona nie była oczywista.
-Legenda nakazuje chyba pomyśleć o konkretnej osobie. Jestem pewien, że nie wyczerpałaś tematu, chyba, że stoisz tu od kilku godzin. - uśmiechnął się nieco cieplej, zsuwając wzrok to na drzewo, to na dekolt Elviry. Przypomniał sobie jak błądził dłońmi po jej ciele w narkotycznym ferworze i choć nie był dumny z tamtej nocy, a wspomnienie utraty kontroli nad sobą było upokarzające - to było też przyjemne.
-Ale też w nie nie wierzę. Miłość - skrzywił lekko wargi -to zresztą wymysł poetów. Pozwoliliśmy by inni zdefiniowali za nas, czym jest. - a w romantycznych narracjach była słabością, ofiarą, cierpieniem. Może dlatego tak nie lubił wyznawać jej na głos, czyniąc to tylko na prośbę Valerie. Gdzieś w głębi duszy wierzył zresztą, że miłość jest cierpieniem, bo właśnie tak skończyła się jego miłość do brata, do byłej narzeczonej, do chorej matki, do Layli. Bólem.
-Myślę - chwilę wahał się, czy odpowiedzieć na jej pytanie, ale rozbawiony uśmiech Elviry ostatecznie go ośmielił. -że cel uświęca środki. - mordująca mugoli Deirdre też wydawała się bezduszna, a została namiestnik Londynu. Kimże był, by oceniać bezduszne kobiety?
Dobrym towarzystwie? Czy Elvira z nim flirtowała? Być może zauważył to za późno, być może powinien wprowadzić między nich dystans po tamtych psotach Kupidynka.
-Nic się nie stało. - zapewnił, bo jedynie tak mógł wprowadzić między nich bezpieczny dystans - ale zielone spojrzenie zatrzymało się na niej odrobinę za długo, bo ciekawość bywała jego zgubą i był trochę ciekawy jak zamierzałaby mu to wynagrodzić.
-No proszę, masz smykałkę do ekonomii. - skwitował z rozbawieniem, słuchając o pomysłach na skapitalizowanie Festiwalu. Nie mogli być aż tak oczywiści, ale zgadzał się z tym, że drzewo mogło rozproszyć tłumy - powinno być główna atrakcją, albo żadną, niczym pośrodku. -Och, słyszałem, że na Festiwal zaprosimy prawdziwe wieszczki. - dodał jeszcze, choć z rozbawieniem. Najwyraźniej też nie wierzył we wróżby - albo nie spotkał jeszcze wieszczki, która przekonałaby go do prawdziwości własnego daru.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Oko zakochanej - Page 2 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Oko zakochanej [odnośnik]23.10.23 23:49
Była zaskoczona, że Cornelius nie posiadał danych na temat tak kontrowersyjnej mody, która w niektórych kręgach czarodziejów krążyła od bardzo dawna. Myślałby kto, że jego żona, kapryśna i zadufana w sobie, dawno załatwiła sobie najlepsze co miał do zaoferowania rynek. Że sam mąż przyniósł jej to posłusznie na złotej tacy, chyba, że - jak podejrzewała - mimo obscenicznej pewności siebie istotnie to ona była w tym małżeństwie elementem posłuszeństwa, co próbowała wpajać wszystkim innym kobietom. Widać nie dało się od tego uciec.
- Śmierdzi? Kwestia gustu i przyzwyczajenia - Choć zapachu krwi nie dałoby się nazwać przyjemnym, sama upajała się nim i niejednokrotnie zapewniał jej jedyny w swoim rodzaju zastrzyk adrenaliny, a nawet więcej. Kojarzył jej się dobrze. Poza jednym wyjątkiem; jej własną krwią. Jakimś sposobem była w stanie odróżnić ją po węchu od krwi pacjentów i ofiar. Może związane były z tym traumatyczne wydarzenia z września zeszłego roku, gdy z jej tętnicy ramiennej krew tryskała pod olbrzymim ciśnieniem, w olbrzymiej ilości. Być może ten zapach już zawsze miał kojarzyć się Elvirze ze śmiercią. - Nie wiem na ile skutecznie działają kremy, nigdy nie miałam okazji ich próbować. Nie potrzebowałam. - Była pewna swojej urody, a jej skóra, choć chorobliwie blada i z widocznie prześwitującymi żyłkami, pozostawała jędrna i młoda - Wiem jednak, że bardziej wysublimowana i droższa wersja tej kuracji przynosiła efekty. Co prawda, niektóre z nich mogły być związane mniej z krwią a bardziej z dodawanymi do niej preparatami. Na przykład tymi ekstraktami z róży. Niemniej jednak, kąpiele we krwi zostawiały skórę gładką i lśniącą. Miałam okazję to widzieć. - Nie sprecyzowała. Wszechwiedzący Cornelius Sallow powinien wiedzieć, że jakiś czas pomieszkiwała w Boreham Castle jako tamtejsza uzdrowicielka.
W rzeczywistości Morganę widywała przelotnie a już na pewno nigdy w trakcie kąpieli, ale miała też inne, bardziej osobiste doświadczenia. Doświadczenia, których wspomnienia pozostawiały dziwny ucisk w jej żołądku. Zerknęła znowu na Oko i przez głowę przeszła jej przelotna wątpliwość, czy pomyślała wcześniej o właściwej osobie.
Zamrugała i skupiła się na powrót na zadawanych pytaniach. Jeśli nawet Cornelius zauważył jej chwilowe zamyślenie, uprzejmy uśmiech Elviry narzucał ominięcie tematu i kontynuowanie rozmowy jakby nigdy nic.
- Jeśli mam być zupełnie szczera, wciąż nie wiem. Mugole nie zostali całkiem wyplenieni z Worcestershire i, tak sądzę, wciąż są tam przydatni. Ja jestem zresztą zdania, że wybijanie i deportowanie wszystkich mugoli z Wielkiej Brytanii byłoby drogą donikąd. Jeśli się ich właściwie okiełzna, mogą być doskonałymi robotnikami. Wystarczy im trochę jedzenia, suchy kąt, jakaś kontrola reprodukcyjna. Populacyjnie jest ich znacznie więcej, więc po co skazywać czarodziejów na ciężkie prace? To mugole pracują rękami, nie mają niczego innego. Mieszanie im w głowach jest dziecinnie łatwe, więc gdyby pojawił się urząd nadzorców, można by nimi sterować jak skrzatami. Może nawet prościej - Wzruszyła ramieniem; nie zajmowała się tymi kwestiami, nie miała w tym doświadczenia, ale jak każdy obywatel miała swoje wizje funkcjonowania rzeczywistości po wojnie. Miała też wciąż, w to wierzyła, przywilej bycia wśród osób, które będą ją budować. Mogła uczestniczyć w dyskusji, a potem obserwować jak różne warianty tych idei wchodzą w życie.
Krzywym uśmiechem skwitowała kwestię licznych ciał na wojnie. Śmierć wiązała się z walką nierozerwalnie. Wiązało się z nią też poświęcenie. Nie miała w tej kwestii wiele do dodania, ale gdy po chwili wrócili do wyrastającego spod ich stóp drzewa, doszła do wniosku, że najchętniej zostałaby przy tematach filozoficznych.
- Hmm. A gdybyś ty miał pomyśleć o wszystkich ludziach, których kiedykolwiek kochałeś... naprawdę stałbyś tu kilka godzin, Corneliusie? - Uniosła brew z powątpiewaniem. Sama mogłaby wymienić swoich na palcach jednej ręki i jeszcze by jej zostało.
Zauważyła jego spojrzenie, niemalże czuła je na skórze. Nie było mowy o tym, by tak zainteresował go jej naszyjnik; uśmiech na jej twarzy nabrał nieco innej barwy, gdy na krótką chwilę wymownie przygryzła wargę. Czy tęskniła za jego ciałem? Skądże. Był stary. Nie wszystkie wspomnienia były jednak niewarte chwili. Miał też swoje dobre strony.
- Widzę, że zgadzamy się nie tylko w obszarze politycznym. Ja również uważam miłość za... przereklamowany, patetyczny koncept - Błysnęła zębami i po raz ostatni przesunęła palcami po oku, niemal pieszczotliwie. - Exitus acta probat - mruknęła, gdy powtórzył jej własne słowa. Znów. Tym razem jednak nie rozwinęła, tylko przechyliła niewinnie głowę, odwzajemniając jego długie spojrzenie. Nie obawiała się spoglądać mu wprost w oczy, choć wiedziała przecież, że był legilimentą. Jej wyzywająca natura była tak odwagą jak głupotą. A może po prostu ufała, że nie miał najmniejszego powodu jej atakować?
Parsknęła śmiechem, szczerym, gdy pochwalił jej zdolności ekonomiczne. Wiedziała, że było to w połowie żartem, ale każda pochwała, choćby niewielka, w mniejszym lub większym stopniu poprawiała jej nastrój.
- Słyszałem. Prawdziwe wieszczki - powtórzyła za nim. Dlaczego właściwie zaczęło jej się z nim rozmawiać tak lekko? - Idzie ci to bardzo zgrabnie, ale akurat mnie nie musisz przekonywać do tego, by się tu zjawić. Będę z pewnością, od pierwszego dnia. Zabiorę rodzinę. - Samą Marię, ale do tego nie musiała się przyznawać. - Jaką czarownicą bym wszak była, gdybym nie chciała spróbować tego preludium do chwały i szczęścia przyszłości? - Przygryzła wargę po raz kolejny, tym razem mimowolnie.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oko zakochanej [odnośnik]29.11.23 10:04
-Do niektórych rzeczy nie sposób się przyzwyczaić. - parsknął z rozbawieniem, bo nie lubił dawać za wygraną nawet w tak prozaicznych wymianach zdań. -Na przykład do mugolskich maszyn. Niegdyś nie wyobrażaliśmy sobie bez nich Londynu, ale zawsze mnie irytowały i tak strasznie śmierdziały. - westchnął teatralnie. Zmarszczył leciutko brwi, zagłuszając wspomnienie z młodości. Samochód, tak się nazywały, przecinający mu znienacka drogę. Layla łapiąca go za ramię, w samą porę. Jej miodowe loki, zaniepokojone spojrzenie. Zamrugał. Czemu ten pieprzony las tak mu ją przypominał?
-Nie potrzebowałaś. Mogłabyś uczyć inne kobiety pewności siebie. - zamruczał, ale z cieniem uznania. Choć nadal wstydził się utraty kontroli to pamiętał noc spędzoną z Elvirą i pamiętał, że miała ładne i jędrne ciało.
-Porównujesz cerę swoich pacjentek? - uniósł jedną brew, rozbawiony. Zamilkli na moment, ale nie wgłębiał się w przyczyny zamyślenia Elviry. Ta polana, to drzewo były... dziwne, rozkonarzały też jego niechcianymi wspomnieniami. Może naprawdę czaiła się tu magia albo złośliwe wróżki?
-Jak skrzatami. - rozciągnął usta w szerokim uśmiechu, bo choć Elvira nie była politykiem ani zarządcą, to jej pomysł - choć utopijny - nie był pozbawiony sensu. -I co, tych, których nie stać na skrzata dostawaliby swojego mugola? Za zasługi dla kraju? - rozmawiali o czymś podobnym na męskiej imprezie w Wenus, ale upojeni alkoholem, wspomnienia były mgliste. -Tylko co jeśli mugol wymknie się spod kontroli i zabije swojego pana? Magia pętająca umysły jest potężna, ale nie niezawodna, a ich jest tak dużo. - zacmokał. -Skrzat nigdy się nie zbuntuje, nie pozwoli mu sama biologia. Badaj te mugolskie mózgi, Elviro, może odkryjesz najbezpieczniejszy sposób na manipulację. - uśmiechnął się, a jego oczy nagle rozbłysły. -Wiem! Po zawieszeniu broni poprosimy Dirka o przysługę - i dałabyś radę utrzymać mugola z otwartą czaszką przy życiu? Mógłbym spróbować mojej zdolności, choćby w drobnej dawce i przekonałabyś się, jak to zmienia tkankę mózgową. Są wrażliwsi na tego rodzaju magię, zastanawiam się jak wpływa na ich biologię. - zapalił się cichym, gorączkowym głosem, z krukońską przenikliwością. Uśmiech zbladł dopiero, gdy przeszli do rozmowy o uczuciach i drzewie - te nie intrygowały go równie mocno.
-Być może. - odpowiedział wymijająco na pytanie o kilka godzin pod pniem, wzruszając ramionami. Politykowi wypada kochać wiele osób, choć miłość była tak niebezpieczna - szczególnie na wojnie. Ilekroć się do kogoś przywiązywał, tylekroć cierpiał, więc faktycznie wolałby stać tutaj krótko. Uśmiechnął się z satysfakcją, gdy uraczyła go frazesami na temat Festiwalu.
-Nie wątpię. Masz dużą rodzinę? - zapytał, wcześniej się tym nie interesował - a Multonów, po części ze względu na decyzję jego żony, zabrakło na pierwszokwietniowej ceremonii. Przysunął się do drzewa, musnął palcami pień. Mógłby pomyśleć o Valerie, ale dokładnie wiedział, co teraz robi, znając jej terminarz i plan dnia. Jego myśli, mimowolnie, krążyły zaś wokół tamtej, wokół jej uśmiechu na mugolskiej ulicy i niepewności odnośnie jej losu. Czy mugole zostawiają po sobie duchy, czy istniało jeszcze cokolwiek z Layli? Czy jej dusza trafiła do miejsca, w którym zaznała szczęścia i spokoju, czy błąkała się po ziemi, zaniepokojona o Marceliusa?


rzucam na drzewo, ale nic nie zobaczę, bo myślę o Layli


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Oko zakochanej - Page 2 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Oko zakochanej [odnośnik]29.11.23 10:04
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Oko zakochanej - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Oko zakochanej [odnośnik]13.12.23 18:19
Rozmowa z Corneliusem, niespodziewana, była też właściwie przyjemna - nawet gdy się z nią nie zgadzał, bo dawno już przestała przejmować się tym, by zawsze zwyciężać w każdej dyskusji. Czasami dyskutowanie było satysfakcjonujące z samego tylko faktu wymieniania spostrzeżeń. Utemperowanie własnej popędliwości do posiadania racji zajęło jej nieco czasu, ale relacje międzyludzkie stały się od tego momentu po trzykroć milsze. Czasem czuła się nawet jakby... cóż. Jakby lubiła ludzi z wzajemnością.
- Szczęśliwie, ludzie prędko przyzwyczajają się do porządku i dzisiaj mało kto jest sobie w stanie wyobrazić Londyn na powrót zalany mugolami i ich brudną technologią. Powietrze jest teraz czystsze, jedzenie zdrowsze, śmieci na ulicach prawie już nie widuję. Jeżeli ktoś nie dostrzega tego jak wiele dała nam ta zmiana... cóż, na ignorancję lekarstwem jest edukacja, na wątpliwości propaganda, a na głupotę... - Urwała i parsknęła krótkim śmiechem, wystarczająco melodyjnym, by nie dało się tak od razu wyłapać mrocznej aluzji, która kryła się za jej słowami. Ale Cornelius przecież ją znał. Jeśli nawet nie mieli okazji walczyć u swojego boku (wprawy Sallowa w pojedynkach była właściwie ciekawa), niejedną historię o jej okrucieństwie zapewne zdołał usłyszeć.
Przechyliła głowę, rzucając mu uważniejsze spojrzenie, gdy wspomniał o pewności siebie. Przez sekundę próbowała rozgryźć, czy z niej kpi, ale kiedy nie dostrzegła nic takiego - ba, gdyby była naiwniejsza, mogłaby nawet uznać, że Sallow jej pożąda - uśmiechnęła się tylko w sposób, który zaledwie imitował skromność.
- Może bym mogła. Wychodzę z założenia, że nie ma nic równie zniechęcającego co... zakompleksiona kobieta. - Idąc jego śladem obniżyła ton głosu do niemalże chrapliwego, splatając dłonie za plecami. Potem wzruszyła ramieniem. - Zaskoczyłoby cię dla jak wielu kobiet i mężczyzn skóra ma ogromne znaczenie. Na tyle, by z problemami udawali się do uzdrowiciela. Ja co prawda nie jestem aż tak zainteresowania medycyną estetyczną, ale... to intratna dziedzina.
Cisza, która okazyjnie zapadała pomiędzy dwójką czarodziejów nie nosiła znamion niezręczności. Elvira cały czas lekko przesuwała palcami po szorstkiej korze drzewa i gdy sądziła, że Cornel tego nie dostrzeże, przyglądała mu się kątem oka. Zauważała jego momenty zamyślenia, była ciekawa o czym lub - to bardziej prawdopodobne - o kim myśli. We własną miłość do Valerie raczej nie powinien wątpić. Ostatecznie, wziął z nią ślub.
Choć zupełnie nie zdziwiłoby jej, gdyby okazał się on ślubem z rozsądku.
Nie zamierzała go jednak o to pytać; na chwilę obecną snucie idyllicznych wizji przyszłości było wygodniejsze i korzystniejsze.
- Masz rację, mugole do służby domowej musieliby być bardzo dobrze wytresowani, najlepiej od maleńkości. Nie są tak wierni i zdolni jak skrzaty, więc na pewno byliby dużo tańsi i podejrzewam, że niejedną rodzinę byłoby na nich stać... ale to może generować problemy innej natury. Innej nawet niż agresja i bunt. Mugole są zbyt podobni do ludzi, ich obecność mogłaby siać ziarno wątpliwości w co łagodniejszych umysłach... czarodzieje mogliby zacząć nawiązywać z nimi zbyt bliskie stosunki. I skończylibyśmy w punkcie wyjścia. - Uśmiechnęła się kątem ust, kiedy wspomniał o badaniach, bezwiednie wyprostowała plecy w wyrazie instynktownej dumy. Na razie jednak do nich nie nawiązała. - Pozwól więc, że wycofam swój pierwotny pomysł. Mugole nadają się raczej do pracy w większych zakładach, najlepiej zarządzanych twardą ręką. Może na farmach, może w kopalniach. Raczej w oddaleniu od siedzib ludzkich. Pewnie wymagałoby to stworzenia dla nich specjalnych, zamkniętych osad. Te chyba nazywa się gettem... - Zastanowiła się, po raz kolejny nieświadomie przygryzając wargę; aż stała się czerwona i połyskująca. Potem jej źrenice się rozszerzyły, rozchyliła usta, zupełnie zaskoczona tą groteskowo okrutną wizją, którą próbował malować przed nią Cornelius. Wreszcie, nie mogła powstrzymać ekscytacji. W nieco szybszym oddechu i błysku w chłodnych oczach dało się poznać, że zrobił na niej wrażenie. - Oczywiście, że byłabym w stanie utrzymać mugola przy życiu po otwarciu czaszki. Po pozbyciu się kości i opon mózgowych nawet by go to już nie bolało; sama tkanka mózgowa nie jest w stanie generować bólu... - Mruknęła coś pod nosem. - Napiszę do ciebie, gdy będę miała na to wolny stół w prosektorium. W pierwszej kolejności, oczywiście. Kiedy zawieszenie broni się skończy. - Westchnęła lekko. Okres stagnacji i konieczność stosowania się do szerszego wachlarza reguł moralnych frustrował ją i niecierpliwił; ale rozumiała, że ludzie potrzebowali przerwy.
Tak jak Cornelius nie lubiła rozmawiać o własnych uczuciach, niemniej jednak fakt tego jak prędko ją zbył sprawił, że nabrała ochoty wbić szpony głębiej w jego podświadomość, choćby tylko po to, by zobaczyć na ile może sobie pozwolić. Ale potrafiła nad sobą panować, czyż nie?
Zamiast tego więc tylko się zaśmiała, krótko i miękko, i zupełnie powątpiewająco. Akurat tę bajeczkę mógł z powodzeniem wciskać wszystkim poza nią. Jak niemal każdy Rycerz Walpurgii, Cornelius kochał przede wszystkim samego siebie.
- Sporą. Ale kontakt utrzymuję z zaledwie paroma jednostkami - wliczała w tę listę także Odettę Parkinson. Ale nie musiała chwalić się czymś o czym Cornel z pewnością wiedział. Oparła się ramieniem o drzewo, gdy mężczyzna wyciągnął dłoń do oka, ale nie odrywała wzroku od jego twarzy. - I jak? - spytała cicho po przedłużających się minutach milczenia. Na jej ustach błąkał się słaby uśmiech. - Chciałbyś może dołączyć do mnie w bezduszności?
Nie miała powodu zakładać, że nie pomyślał o Valerie.
Drzewo nie uroniło ani jednej łzy.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oko zakochanej [odnośnik]13.12.23 23:13
Spojrzał na Elvirę z przeciągłym uznaniem.
-Uwielbiam porządek. - przyznał cicho. -Ale nie wszyscy dostrzegają jego wartość i nie wszyscy prędko się przyzwyczajają. Jako prefekt egzekwowałem go bezwzględnie, ale kilkoro jednostek to zbyt mało by wpłynąć na grupę. Teraz mamy po swojej stronie cały system i to dzięki niemu wszystko działa tak pięknie. - uznał, będąc biurokratą do cna. Nienawidził, gdy system szwankował, ale zarazem doceniał istniejące struktury. Skończyły się czasy, gdy konserwatyści musieli ukrywać swoje talenty (czy to czarną magię, czy legilimencję) i ukrywać się przed aurorami. Teraz Ministerstwo było po ich stronie, z całym wachlarzem instrumentów.
Słowa o kompleksach skwitował uprzejmym milczeniem, ale uniósł lekko brwi, słysząc o problemach skórnych. -I mężczyzn? W tych czasach również? Pomyślałby kto, że zajmą się frontem, a nie kompleksami. - parsknął z cichą pogardą. Samemu miał słabość do modnych szat, ale obsesyjne dbanie o cerę to przecież co innego.
Spoglądał na jej dłoń na korze drzewa, walcząc z pokusą, by samemu dotknąć legendarnego pnia. Opierał się, póki rozmawiali o mugolach. Skrzywił się z przesadnym, teatralnym obrzydzeniem, słysząc o stosunkach z mugolkami. Nie mogła wiedzieć, a on potrafił udawać pogardę. Próbował zresztą sobie wybaczyć. Wmówić sobie, że gdyby mógł po prostu puszczać się z piękną służącą, to nigdy nie spojrzałby na Laylę. Oczywiście, służąca charłacka byłaby czym innym; a służąca-mugolka prowadziłaby do problemów opisywanych przez Elvirę. -Masz rację, choć jako uzdrowicielka możesz mi powiedzieć... czy ich sterylizacja byłaby zbyt kosztowna? - na ustach zaigrał lekki uśmiech, lubił rozwiązywać problemy, nawet czysto teoretyczne.
-Osady są zbyt drogie. - mruknął. Nie chcieli ich izolować zupełnie, doprowadzać do sytuacji, w której mugole mogliby zacząć spiskować i zbierać się w dużych grupach. -Ale można by zachować... jeden skansen. Wioskę, w której pokazywalibyśmy młodzieży z Hogwartu, jak bardzo prymitywna jest ich technika i warunki życiowe. - nie była, wiedział o tym, ale można ją tak przedstawić.
-Czekam zatem na zaproszenie. - poweselał, bo choć badania Elviry były obrzydliwe - i choć nie wiedział, jak radzić sobie ze smrodem - to były fascynujące. Ona zresztą też. Zdawał sobie sprawę, że jej zachowanie wśród Rycerzy budziło pewne kontrowersje, w których do niedawna miała jej pomóc jego żona; ale była błyskotliwa, oddana sprawie i pomysłowa. Mina zrzedła mu dopiero, gdy drzewo nawet nie drgnęło i gdy Multon to zauważyła.
-Obawiam się - stwierdził nieco zbyt sucho -że nie mogę już dołączyć w czymkolwiek. Miło było porozmawiać, ale mam tutaj sporo pracy przed Festiwalem. - uśmiechnął się uprzejmie, na zawołanie, i skłonił lekko. -Miłego popołudnia i do zobaczenia na Brón Trogain.

/zt x 2 podkówka


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Oko zakochanej - Page 2 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Oko zakochanej
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach