Wydarzenia


Ekipa forum
Bar [część restauracyjna]
AutorWiadomość
Bar [część restauracyjna] [odnośnik]06.04.15 17:57

Bar za lustrem

★★★★
Okrągły, szlifowany bar z ciemnego drewna oddzielony jest od sali restauracyjnej ciężkimi kolumnami. Częstsi klienci mogą zauważyć, że za każdym razem obsługuje ich brodaty barman o ciepłym spokojnym uśmiechu - nazywa się Ben. Przynajmniej tak się przedstawia i na to wskazuje imienna plakietka wisząca dumnie u jego piersi. Zdawałoby się, że obsługuje bar codziennie, o każdej porze dnia i nocy, stąd przypuszczenia, że to dobrze opłacani rzadko zabierający głos bliźniacy. Prawdę znają jedynie również milczący pracownicy lokalu oraz szefostwo.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:49, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar [część restauracyjna] Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]05.09.15 16:44
Późno w nocy, zwykle pełna hałasu restauracja Wenus w tej części wyciszała się. Zawsze zamykana, kiedy wyjdzie ostatni gość, ostatnia rozchichotana para młodych arystokratów, w pełni rozluźniona przez ilość wypitego wina - tak dobrego, że z trudem można było oprzeć się kolejnej lampce. Pod nazwiskiem dwojga właścicieli prosto z magicznej arystokracji nie można było podawać byle czego. Wpasowywali się w wyrafinowane gusta, więc wielu przychodziło tu po wcześniejszym zjedzeniu przekąski. Na głodno nie docenia się prawdziwego smaku potraw, ich zapachu, wykończenia w każdym najmniejszym detalu. W restauracji Wenus nie zaspokajano potrzeb z dolnej części piramidy Maslowa, lecz z najwyższej. Jej drugie oblicze – ono zaspokajać miało każdą aspirację z tej piramidy. Lub przynajmniej udawać, że każda jest spełniona i otrzymać za to godziwą zapłatę. Za zarobione pieniądze ktoś mógł zaspokoić swoje potrzeby bezpieczeństwa, samorealizacji, a za te usługi ktoś inny dostawał środki na zaspokojenie swoich potrzeb. Dojść więc można do wniosku, że świat kręcił się wokół dwóch rzeczy – aspiracji i środków na ich realizację. Każdy w inny sposób dążył do tego samego. Jednym poszczęściło się w życiu – mogli urodzić się w dobrych arystokratycznych domach, odnaleźć szansę w nieszczęściu i otrzymać szansę na zarabianie takiej ilości pieniędzy, że nie musiał robić nic poza tym do końca życia i żyć w luksusach. Inni byli pechowcami – i musieli słuchać tych pierwszych.
Machnęła różdżką i do pomieszczenia zaraz wsunęły się z otwartego na oścież schowka na miotły szmaty do podłogi i wiadro. Jedna z nich wpadła na twarz stojącego przed Evelyn blondyna, zupełnie tak jakby stał jej na drodze do celu, ale tak wcale nie było. To on był jej celem.
- Powinieneś szorować podłogę jęzorem, może wtedy byś nauczył się trzymać go za zębami. – fuknęła. Wiedziała jak to teraz wyglądało z perspektywy pracowników, przyzwyczajonych do obecności jednego szefa. Bo to przyjechała sobie, nie było jej z pół roku i zaczyna się rządzić. Nikt jednak nie odważył się powiedzieć jej tego prosto w twarz, bo miała tu swoje udziały. Zarówno pakowała pieniądze w rozwój firmy jak i pobierała je. Pieniądze dają ogromną władzę, kiedy ktoś wie jak się nimi posługiwać. Na szczęście nadchodził powolny koniec takim zachowaniom jakie dzisiaj zaobserwowała, bo na tę chwilę raczej nie było nowego wyjazdu na horyzoncie. Wszystko z powodu ślubu...
Co jej odwaliło, żeby wybierać datę tak bliską?
- Ręcznie. – mruknęła, wiedząc, że każdy czarodziej z przyzwyczajenia wyciągnąłby różdżkę. Usiadła przy barze i nalała sobie trochę wina porzeczkowego. W pomieszczeniu światła paliły się słabo. Było już zamknięte. - To kara, nie obowiązek.


I am not your señorita

I am not from your tribe

In the garden, in the garden

I did no crime
Evelyn Burke
Evelyn Burke
Zawód : obieżyświat & rajfurka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Staring at the side of my relfection broken by a silent scream. It's always feel a sharp on this sensation piercing through my dream.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To be rich is to seek
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t588-evelyn-lyssa-burke http://morsmordre.forumpolish.com/t604-stardust https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]07.09.15 21:26
Brak perspektyw i ciężka harówka powoli przestały przerażać Padraiga, który wiedział, że prawdopodobnie nigdy nie wymknie się z tego przeklętego uzależnienia od Lestrange’a. Czysto finansowego – cieplejsze uczucia do swego przełożonego żywił niezwykle sporadycznie, ale stałe dochody powstrzymywały go przed rzuceniem tego wszystkiego w diabły. Póki galeony płynęły równym strumykiem, był gotów do spełniania wszystkich rozkazów Caesara, nawet tych, które z jego obowiązkami nie miały nic wspólnego. Zakrawało to o hipokryzję – za czasów szkolnych bez najmniejszych oporów udusiłby go we śnie, teraz zaś skakał dookoła niego niczym tresowane zwierzątko. Które zależnie od humoru mógł skarcić albo pogłaskać, bez obawy, iż odgryzie mu palce. Paddy nigdy nie narzekał na swoją sytuację i nie utyskiwał, nie lamentował, znosząc gorzki smak życia w pełnym godności milczeniu. Może i dawał sobą pomiatać, ale był zbyt dumny, żeby skarżyć się komuś, że ledwo starcza mu na opłacenie klitki, w której mieszka i że często zjada resztki po gościach Wenus, bo przez swoją głupotę zadłużył się u Burke’a. A ten naciskał na niego bez litości – Padraig ostatnio zaniechał nawet wizyt na Nokturnie, bojąc się, iż przez przypadek natknie się tam na swojego wierzyciela. Dwoił się i troił, lecz dług zamiast topnieć, niepokojąco rósł w związku z opóźnieniami w spłacie. Pat jednak wolał ciułać pieniądze na prezent(y) dla Evandry – z okazji jej zaręczyn chciał jej podarować coś lepszego niźli swoje połamane serce. Panna Lestrange niezmiennie była priorytetem Fitzgeralda, a on nade wszystko pragnął ją po prostu uszczęśliwiać. Praca w Wenus choć niewdzięczna, pozwalała mu na obracaniu informacjami. Szeptanymi przez klientów, wymienianych chyłkiem przez personel – choć dla Pata największą wagę miały te, tyczące się jego platonicznej miłości i rzucanymi nader często przez Caseara. Najpewniej nieświadomego, że Fitzgerald wzdycha do jego siostry i że mógłby to doskonale wykorzystać. W miłości do Evandry, blondyn bywał rozkosznie naiwny, po cichu wciąż marząc o słodkim happy endzie. Rozpływając się w wyobrażeniach o maleństwach o wyglądzie cherubów, dość bezmyślnie wycierał szklanki. Gdy już ustawił ostatnią na barze, z ulgą stwierdził, iż dzisiaj nie czekało go więcej pracy. Poluzował muchę i rozpiął górny guzik koszuli, idąc w stronę pomieszczenia dla pracowników, aby zabrać stamtąd swoje rzeczy. Bez słowa minął swoją szefową – uznawał jedynie zwierzchnictwo Caesara – kiedy nagle dostał prosto w twarz jakąś obrzydliwą ścierą. Skrzywił się i zdjął ją dwoma palcami, rzucając na ziemię, tuż pod nogi Evelyn. Zacisnął dłonie w pięści, hamując dość prymitywny odruch przygrzmocenia kobiecie – nie był troglodytą, lecz panna Burke przekroczyła granicę wytrzymałości Padraiga. Blondyn zawsze słabo sobie radził z panowaniem nad emocjami i teraz też drżał z gniewu i źle skrywanej złości. Oblał się szkarłatnym rumieńcem, a jego oczy rzucały iskry, gdy sięgnął po wiadro ku niewątpliwej satysfakcji kobiety. Zamierzającej sączyć wino i obserwować, jak na kolanach pucuje podłogę? Niedoczekanie.
- Wystarczającą karą jest widok twojej twarzy – burknął, nawet nie starając się ściszyć głosu. Miał już serdecznie dość takiego traktowania i jeśli postawienie się Evelyn przypłaci utratą posady w Wenus, nie będzie tego żałował. Nachylił się nad wiadrem, aby ukryć mściwy uśmieszek i złośliwe błyski w oczach.
- Aquamenti! – powiedział, celując różdżką w blaszany kubeł. Niby przypadkiem unosząc ją jednak nieco za wysoko – tuż na wprost znienawidzonego oblicza swej przełożonej. Jakoś się przecież z tego wytłumaczy – wypadek przy pracy?

yolo
Gość
Anonymous
Gość
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]07.09.15 21:26
The member 'Padraig Fitzgerald' has done the following action : Rzut kostkami

'k100' : 18
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar [część restauracyjna] Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]13.09.15 22:41
Padraig naprawdę nie miał szczęścia do Burke'ów. U jednego się zadłużył (choć Evelyn nie mogła się z tego w duchu śmiać, bo zwyczajnie nie znała tego faktu. Nie wtrącała się w interesy brata i vice versa), w drugiego sobie grabił w drugiej pracy. W ogóle ten chłopak nie miał w życiu szczęścia, ani w życiu zawodowym, ani, jak widać, uczuciowym. Tego pierwszego mógł Evelyn pozazdrościć. Ona znalazła się w komfortowej sytuacji w kwestii pracy, w chwili kiedy jej rodzina przeżywała największy kryzys. Przejęła po Tobiasie połowę udziałów w Wenus, u boku Lestrange'a, któremu w każdej chwili byłaby w stanie zrobić to, na to Paddy miał ochotę przed laty. Niewielu kobietom zdarzało się takie szczęście – stała się zupełnie niezależna finansowo od rodziny, nie korzystała z rodzinnej skrytki, przepisaną na nią część majątku zostawiając sobie tym samym na czarną godzinę, a praca w restauracji również nie zabierała jej wiele z przyjemności w życiu. Właściwie ciągle była nieobecna, aż do tej chwili. Wkrótce miała wyjść za mąż i nie mogła zostawić Bastiana samego z przygotowaniami, mimo iż wiedziała, że sam doskonale sobie poradzi i to z lepszym efektem niż ona. Nigdy nie miała głowy do... zakupów, wystrojów wnętrz, w ogóle ludzką estetykę w głowie zastępowała naturalną, przyroda robiła na niej zawsze większe wrażenie niż najpiękniejsze budowle. Miała jedynie pojęcie o pieniądzach, w czym dopełniała się z współwłaścicielem restauracji, Caesarem. On zajmował się wystrojem, a ona, kiedy tylko była na miejscu, przeglądała sprawy rachunkowe, nadzorując tym samym pracę menadżera. Gdy wszystko było w porządku i nikt przypadkiem nie miał zbyt lepkich rąk, ruszała w kolejne podróże, zostawiając wszystko na głowie Lestrange'a. Jednak czasami pojawiały się takie sytuacje jak ta, których nie mogła puścić płazem. To była szanująca się restauracja i chociaż wiedziała, że gdyby chciała zwolnić Fitzgeralda, spotkałaby się z oburzeniem Caesara i problemami, a ona naprawdę nie lubiła problemów, tłumaczeń i kłótni. Wolała trzymać się od nich z daleka, męczyły ją takie rzeczy.
Chłopak stał na tyle blisko, że usłyszała jego słowa bez problemu i nie mógł nawet liczyć, że odbije się to bez echa. Od razu kieliszek przechylił się w dłoni kobiety, a jego zawartość utworzyła na podłodze piękną, czerwoną kałużę.
- Nie zapomnij o wszystkich plamach. – uśmiechnęła się pod nosem, po czym uzupełniła na nowo swój kieliszek i upiła z niego spory łyk wina. - Auribus frequenitius quam lingua utere, Padraig. - nie trzeba wspominać jak zabawnie łacina brzmiała w ustach kogoś z tak wyraźnym akcentem. - Gdyby choć jedno z tych słów było dla ciebie zrozumiałe, może byłbyś teraz kimś więcej, niż pieskiem na posyłki.
Evelyn nie była ślepa, nawet podczas tak krótkiego czasu, jaki tu spędziła widziała jak zmieniło się podejście chłopaka do Lestrange'a. Z czasów szkolnych niemal go nie znała, a jeśli już kojarzyła to z tego, że był wpatrzony w Toma Riddle'a, podobnie jak wielu jej towarzyszy. Użycie zaklęcia Aquamenti w ogóle jej nie zdziwiło... Przecież w taki sposób właśnie zdobywa się wodę. Gorzej, w jaki sposób zostało użyte... Jej ramiona spięły się, kiedy tylko zimna woda dotknęła jej ciała. Nie było tego wiele – raczej tyle, aby wypełnić niepełny kubeł. Mimo to wystarczyło, żeby całą kobietę wypełnić czystą złością... Wstała z miejsca, odstawiając kieliszek na stół. Miała przemoknięte włosy i brązową garsonkę, a granatowa koszula przyległa do ciała. Już odruchowo wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią prosto w blondyna. Tu już nie chodziło o pracę, to była jej osobista obraza.
- Furnunculus – wypowiedziała zaklęcie, choć szczerze zastanawiała się nad o wiele gorszymi urokami...


I am not your señorita

I am not from your tribe

In the garden, in the garden

I did no crime


Ostatnio zmieniony przez Evelyn Burke dnia 27.09.15 22:50, w całości zmieniany 3 razy
Evelyn Burke
Evelyn Burke
Zawód : obieżyświat & rajfurka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Staring at the side of my relfection broken by a silent scream. It's always feel a sharp on this sensation piercing through my dream.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To be rich is to seek
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t588-evelyn-lyssa-burke http://morsmordre.forumpolish.com/t604-stardust https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]13.09.15 22:41
The member 'Evelyn Burke' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 91
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar [część restauracyjna] Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]15.09.15 22:10
Nie zamierzał podkładać się Evelyn na tacy – jeśli chciała go stłamsić, musiała postarać się bardziej. Jej rozkazy wypowiedziane władczym, pełnym wyższości tonem jedynie bawiły Padraiga. Kobieta próbowała epatować autorytetem, aczkolwiek jego brak skutecznie jej to utrudniał i czynił te wysiłki po prostu godnymi pożałowania. Syzyfowa praca; Fitzgerald nie miał do niej żadnego szacunku, nawet tego wymuszonego. Nie zasługiwała na gram jego respektu, na każdym kroku próbując usilnie zaznaczyć swoją lepszą pozycję społeczną. Czego nie robiłaby, gdyby posiadała choć odrobinę klasy… której nie mógł odmówić Evandrze. Blondyn znowu odpływał: panienka Lestrange była idealnym lekarstwem na wszystkie smutki i strapienia. Samo jej wspomnienie likwidowało każdą bolączkę, potrafiło wybudzić go z otępienia i naładować energią do działania. W tym przypadku do podjęcia honorowej walki o swój honor i dobre imię. Żadna praca nie hańbi, Paddy doskonale o tym wiedział, ale nie mógł pozwolić, żeby Evelyn traktowała go jak służącego, jak zwykłego skrzata. W hierarchii stał o oczko wyżej – nadal niezbyt zaszczytne miejsce, lecz lepsze od dna, na które próbowano go zepchnąć. Bezskutecznie, ponieważ zapierał się rękami i nogami przed ukorzeniem się przed kobietą. Ani myślał przyznać jej racji, ani myślał wykonywać jej poleceń. Nie mógł dać Evelyn tej satysfakcji – teraz Padraiga bardziej nakręcał bunt przeciwko niej niż niechęć do sprzątnięcia podłogi. Heroicznie postanowił bronić swej niepodległości i męskości – czemuż miał podrygiwać na rozkazy tej okropnej baby, żądającej od niego przecież rzeczy zgoła nie licujących jego godności? Skrzyżował ręce na piersiach i zacisnął usta, niemalże dziecinnie demonstrując swój sprzeciw. Nie manifestował go wprawdzie krzykami i płaczem, lecz upór malujący się na padraigowym obliczu wyraźnie sugerował, że nie podda się tak łatwo. Evelyn musiałaby użyć bardzo ciężkiego oręża, aby zmusić Pata do wykonania tej roboty. I nie pomogłyby najpewniej ni prośby, ni groźby, ponieważ blondyn szedł w zaparte po całości. Głuchy już na jakiekolwiek podszepty rozsądku. Który w tym momencie i tak podpuszczał go do wytoczenia ciężkiej artylerii. Z Evelyn znajdowali się na wojennej ścieżce, a wrogom wszak nie wolno okazywać litości. Zwłaszcza, jeśli o nią nie zabiegają, a jedynie pogarszają swoją sytuację. Paddy obserwował, jak kobieta wylewa wino na podłogę, widząc tę scenę niby w zwolnionym tempie. Czerwone krople rozbijające się o podłogę, nieznacznie obrzygały również ścianę tuż przy listwie (może rozkaże mu ją odmalować?) i skrzyły się plamą szkarłatu, drażniąc jego wzrok. Który płonął z bezsilnej złości, ponieważ nie mógł zapobiec tej swojej małej, osobistej tragedii. Za bardzo dramatyzował?
- Nie masz na co liczyć – warknął, patrząc na nią spode łba i trącając wiadro stopą, byle dalej od siebie. Zgrzyt łaciny w ustach Evelyn mógł zaś co najwyżej wywołać migrenę; Paddy uśmiechnął się krzywo, jakby nagle rozbolał go ząb i pokręcił głową. Nagle tracąc ochotę, żeby popisać się znajomością martwego języka – proszę bardzo, niech go uważa za biednego, niedouczonego, półszlamowatego prostaka. Tym bardziej porażka zaboli ją porażka, jaką przecież wkrótce odniesie z rąk zwykłego kmiotka. Paddy zachichotał złośliwie, kiedy tylko strumień wody wytrysnął z jego różdżki. Kierowany dokładnie w twarz Evelyn, oblał jej lico, niszcząc fryzurę i sprawiając, że mokre ubranie niestosownie przylgnęło do ciała. Blondyn zamierzał już schować różdżkę, ukontentowany swoją małą zemstą, lecz usłyszał urok, rzucony w jego stronę. Nie zdążył się zasłonić; promień ugodził go w twarz, która natychmiast pokryła się swędzącymi bąblami. Fitzgerald wolał się nie zastanawiać, jak w tym momencie wygląda, instynktownie wycelował różdżką w kobietę i niewiele myśląc, rzucił kolejne zaklęcie, z gorącą nadzieją, że Evelyn w końcu zamilknie i nareszcie da mu święty spokój[/b]
- Jęzlep!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]15.09.15 22:10
The member 'Padraig Fitzgerald' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 54
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar [część restauracyjna] Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]15.10.15 10:51
Nie czuła potrzeby bycia dla niego autorytetem, nie potrzebowała sympatii ani poznawania jego myśli na swój temat. Otrzymywał od niej pieniądze, nawet wcale nie marne grosze, więc miał się jej słuchać i okazać minimum, nawet nie szacunku, ale taktu. I myślenia. Czy naprawdę sądził, że jeśli nie będzie okazywał jej chociaż odrobiny szacunku, nawet sztucznego i wymuszonego, z nawet wypowiadając dzień dobry przez zaciśnięte zęby, to kobieta będzie starała się go tutaj trzymać? Skąd! W tym mieście są tysiące młodych czarodziejów gotowych paść jej do stóp i czyścić buty z kurzu za kromkę chleba, więc nie ma powodów aby trzymać niewychowanego darmozjada. Czekała tylko na odpowiednią chwilę, bo działał jej na nerwy, od kiedy tylko wróciła z ostatniej podróży i postanowiła lepiej przyjrzeć się pracy restauracji... Może z nudów? Wiedziała, że teraz nie da rady się nigdzie wybrać, zwłaszcza, że już niedługo ma mieć wesele... swoje własne. Lubiła interesy, grzebanie się w papierkach, wszelkie ekonomiczne sprawy nie były jej obce.
Z resztą to, czy była damą czy nie, nie było sprawą Pata. Jego sprawą było jedynie to, że jest jego pracodawczynią. Chłopak nie zawsze będzie miał za sobą murem stojącego Caesara. Evelyn w każdej chwili mogła wtrącić swoje trzy grosze, bo o ile Lestrange miał dość oleju w głowie, to mógł się domyślić, że prawdziwa kłótnia z panną Burke będzie kosztowała go znacznie więcej niż pozbycie się jednego pracownika. W dodatku, jak twierdziła sama Evelyn, mógł go zastąpić kimś lepszym. Kimś mniej pyskującym... Nie musiała zmuszać go do wykonywania tej pracy, skoro tak bardzo nie chciał... Nie musiał robić tutaj nic. Ale od tej chwili nie miała zamiaru płacić na niego ni złamanego pensa. Przesadził.
W tej chwili miała już gdzieś swoją fryzurę, która przecież bardzo rzadko była nienaganna. Nie wybaczy mu ani tego wypadku, ani tego, że w odwecie rzucił w nią zaklęciem... W pełni świadomie i z premedytacją. Nawet nie próbował się kryć, bezczelny, splamiony krwią mugoli dzieciak. Oczywiście, że nigdy nie uda mu się pokazać nic Evelyn. To, że udało jej się obronić przed jego zaklęciem tylko pokazywało wyższość jej nad tym kmiotkiem.
- Expelliarmus! - fuknęła. Teraz poza zaklęciem rozbrajającym chciała wypowiedzieć tylko jedno zdanie, bardzo krótkie i jasne w przekazie. - Wynoś się stąd, Fitzgerald... Nie masz tu już czego szukać.
Evelyn nie miała zamiaru tolerować takiego zachowania swoich pracowników i jeszcze dawać im za to pieniędzy. Z wyrażającą bezgraniczną wściekłość miną, opuściła to pomieszczenie, znikając gdzieś na zapleczu. Jeśli chłopak sądził, że uratuje go Lestrange, to był w ogromnym błędzie...




z/t Sad


I am not your señorita

I am not from your tribe

In the garden, in the garden

I did no crime


Ostatnio zmieniony przez Evelyn Burke dnia 15.10.15 11:55, w całości zmieniany 1 raz
Evelyn Burke
Evelyn Burke
Zawód : obieżyświat & rajfurka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Staring at the side of my relfection broken by a silent scream. It's always feel a sharp on this sensation piercing through my dream.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To be rich is to seek
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t588-evelyn-lyssa-burke http://morsmordre.forumpolish.com/t604-stardust https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]15.10.15 10:51
The member 'Evelyn Burke' has done the following action : rzut kością

'k100' : 91
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar [część restauracyjna] Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]23.04.16 14:29
Para nr 11

Mówili Michaelowi: najpierw w lewo, potem dwa razy w prawo i prosto dopóki… Nie pamiętał. Rozglądał się na boki, lecz okolica była o tyle charakterystyczna, że nie miał zielonego pojęcia, co mogło być dla niego znakiem. Zgubił się i nie widział kogokolwiek, kto mógłby mu pomóc. Zobaczył szyld restauracji Wenus. Nie był głodny, lecz na pewno obsługa powie mu, gdzie się znajduje i jak ma dalej pójść, aby trafić do swojego celu. Tonks wszedł do środka, rozglądając się za przyjazną duszą. Uderzyło w niego piękno pracujących tu kobiet, a jedną z ich, Deidre zaczepił, prosząc o wskazówki dojazdu. Ta jednak nie chciała stracić klienta i namawiała go do wejścia do środka, krótkiego odpoczynku przed dalszą podróżą.

Datę spotkania możecie założyć sami. O skończonym wątku z rozwiązaną sytuacją możecie poinformować w doświadczeniu. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
Miłej zabawy! :love:


Czara Ognia
Czara Ognia
Zawód : n/d
Wiek : 0
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/u731contact https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]24.04.16 21:52
Odkąd pracował w Hogwarcie, pokonywał plątaniny londyńskich uliczek na tyle rzadko, że teraz zwyczajnie się w nich gubił. Świat mugoli zmieniał się szybciej niż magiczny, i mimo swojego pochodzenia Michael nie był na bieżąco z nowinkami, zbyt mocno zaabsorbowany pracą. Nic więc dziwnego, że teraz stał na chodniku jednej z takich uliczek, próbując sobie przypomnieć wskazówki, jakich udzielił mu pewien znajomy, wspominając o istnieniu niedaleko stąd antykwariatu z interesującymi używanymi księgami i innymi szpargałami. Michael miał pewną słabość do gromadzenia tego typu rzeczy, zresztą aktualnie wyjątkowo mocno potrzebował pewnej książki, która mogła mu się przydać przy pisaniu nowego artykułu do „Horyzontów zaklęć”, a której nie udało mu się dostać na Pokątnej ani w Hogsmeade, więc teraz sprawdzał naprawdę różne miejsca. Rzecz zaskakująca, nie było jej nawet w bogato wyposażonej bibliotece Hogwartu, a w każdym razie, bibliotekarka nie potrafiła udzielić mu informacji na jej temat.
Przez ostatnie kilka minut szedł prosto, aż napotkał rozwidlenie i nie był pewny, czy teraz znowu ma skręcić w prawo, czy może jednak w lewo. Zamyślił się na moment; mimo ciepłego płaszcza czuł przenikliwy chłód, a lodowaty deszcz ze śniegiem mroził odsłoniętą twarz i dłonie. Zdecydowanie niesprzyjająca pogoda na takie spacery i pożałował, że nie użył teleportacji, choć to raczej na niewiele by się zdało, skoro nie znał dokładnej lokalizacji miejsca, którego poszukiwał.
Ostatecznie wybrał jedną z uliczek i w którymś momencie dostrzegł szyld ze znajomą nazwą. Wenus. Nie pamiętał, żeby tu kiedyś gościł, w każdym razie, nie w ciągu ostatnich kilku lat, ale z całą pewnością słyszał i czytał o tym miejscu, wiedział też, że należało do świata magii. Ba, zapewne tacy jak oni, mugolacy, nie byli tutaj zbyt dobrze widziani, ale mimo to postanowił wstąpić do środka i znaleźć kogoś, kogo mógł zapytać o istnienie w okolicy poszukiwanego sklepu. Niemal natychmiast poczuł się przytłoczony bogatym wystrojem, ale rozejrzał się uważnie, wyławiając sylwetki klientów przy stolikach oraz kilku miłych dla oka kobiet, być może pracujących w tym miejscu.
Postanowił zaczepić jedną z nich, wyróżniającą się nietypową jak na brytyjskie standardy urodą. Przywitał ją uprzejmie, zadając pytanie o poszukiwany przez siebie antykwariat.
- Nie jestem pewien, czy dobrze mnie pokierowano, ale chcę się upewnić, czy w ogóle szukam we właściwym miejscu – mówił dalej, wciąż lekko, uprzejmie uśmiechnięty, ale nie nachalny. – Może pani wie, gdzie w tej okolicy znajduje się antykwariat z magicznymi księgami? Podobno to jakieś niepozorne, łatwe do przeoczenia miejsce, a ja od prawie godziny krążę po okolicy i kompletnie się tutaj pogubiłem.
Podrapał się nieznacznie po policzku pokrytym cieniem jednodniowego zarostu i znowu utkwił bystry wzrok w młodej kobiecie. Właściwie był nieco zmieszany tą sytuacją, niezbyt lubił czuć się jak nierozgarnięty uczniak, który nie potrafi samodzielnie trafić z punktu A do punktu B.
Michael T. Tonks
Michael T. Tonks
Zawód : nauczyciel zaklęć
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1856-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t2738-poczta-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f213-lavender-hill-124 https://www.morsmordre.net/t2884-skrytka-bankowa-nr-448 https://www.morsmordre.net/t2154-michael-tonks
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]27.04.16 16:56
Deirdre była absolutnie znudzona.
Odkąd rozpoczęła swoją wspaniałą karierę w Wenus nigdy nie nudziła się w miejscu pracy. Mogła być zmęczona, zirytowana, wściekła, osłabiona, rozochocona lub obojętna, ale nigdy znudzona. Działo się zazwyczaj wiele, mocno, szybko, ale teraz przyszedł ten okropny, grudniowy okres wstrzemięźliwości. Marketingowej. Klienci oczekiwali na spotkanie z nią tygodniami - okres ten wydłużał się specjalnie, w końcu owoc zakazany smakował o wiele lepiej i dużo więcej kosztował - i akurat teraz, w przedświątecznej gorączce słodka Miu Ling nie miała co robić przez najbliższe dwa dni, co niepomiernie ją frustrowało. Musiała spełniać swoje pracownicze obowiązki, dlatego też pięknie umalowana i ubrana w czarną, dopasowaną suknię - na tyle skromną, by nikt nie domyślił się jej dziwkarskiego pochodzenia - przesiadywała w wenusjańskim barze, będąc na każde wezwanie Caesara bądź jakiegoś wyjątkowego klienta.
Właściwie chciałaby, żeby ktoś spadł jej z nieba: jej umysł, działający na najwyższych obrotach, źle znosił nudę i nawet konfrontacja z jakimś brzydkim mężczyzną byłaby miłą odmianą. Jej życzenia widocznie zostały wysłuchane, bo do jej wysokiego barowego stołka podszedł nieznajomy. Wyglądał na nieco zdezorientowanego i niepasującego do pełnych przepychu wnętrz, lecz skoro mógł wejść do tego przybytku, to z pewnością było go stać na przyjemności nie tylko kulinarne. Jeszcze zanim zaczął mówić uśmiechnęła się do niego lekko, zmysłowo, przesuwając się na stołku tak, by siedzieć przodem do niego.
- Och, najdroższy, antykwariat? - spytała ze zdziwieniem: nawet nie musiała go udawać. Cóż, mężczyzna był dość przystojny i miał w sobie coś wręcz uroczego. Nie wyglądał na sadystę ani nadętego bufona, dlatego Dei po krótkim namyśle postanowiła wejść całkowicie w swoją rolę. Zaśmiała się leciutko, perliście i powolnym gestem odgarnęła ze swojej twarzy kurtynę ciemnych włosów. - Magiczne księgi...cóż, coś mi się kołacze po głowie...ale nie przypomnę sobie tak od razu. Może usiądzie pan ze mną, wypijemy drinka i spróbuję narysować panu mapę na serwetce? - zaproponowała. Należało postępować powoli i delikatnie. Znów uśmiechnęła się do niego: jednocześnie zalotnie, nieśmiało i prowokująca. Niemożliwa i najbardziej skuteczna mieszanka.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]29.04.16 23:31
Michael nieczęsto bywał w miejscach podobnych do tego, chociaż jego ojciec w świecie mugoli był dobrze sytuowany i w związku z tym Tonks jako dziecko często był zabierany w różne pozamagiczne miejsca i poznawał różnych ważnych mugoli. W świecie czarodziejów, do którego zaczął prawdziwie przynależeć od momentu pójścia do Hogwartu, było inaczej, tu liczyło się głównie pochodzenie, więc na zdecydowanej większości okazji nie był mile widziany, ale i nie zależało mu na próbach zyskania sympatii tego otoczenia. Najważniejsza była rodzina oraz jego pasja – zaklęcia. Nic więc dziwnego, że był teraz nieco zdezorientowany, choć oczywiście starał się to ukryć, uśmiechając się lekko do młodej kobiety, która wydawała się zdziwiona jego pytaniem. Raz jeszcze rozejrzał się po wnętrzu; cóż, pewnie raczej nieczęsto zachodzili tutaj tacy dziwacy jak on, przedkładający słowo pisane i naukę nad dostępne tu zbytki, mogące omamić niejednego czarodzieja. Ale po chwili znów spojrzał na nią, nieco zaskoczony propozycją, którą usłyszał.
- Właściwie czemu nie? – powiedział po chwili. W końcu miał czas, nie musiał już teraz dotrzeć do celu, a liczył, że kobieta rzeczywiście może coś wiedzieć. – Będę wdzięczny za udzielenie wskazówek, nie wspominając o szkicu, bo w tych uliczkach naprawdę można się pogubić. A teraz... Cóż, myślę że możemy usiąść i porozmawiać.
Chociaż Michael nie był typem kobieciarza, nie potrafił świadomie uwodzić i zazwyczaj wypowiadał się dosyć niezręcznie w towarzystwie kobiet, których nie znał, to jednak roztaczany przez nią umiejętny urok nie mógł pozostać mu całkowicie obojętny. Tym bardziej, że na co dzień miał do czynienia ze współpracownikami lub uczniami, więc potrzebował jakiejś odmiany. Zgodził się na jej propozycję wyjątkowo łatwo, kierując się wraz z nią do jednego ze stolików, uprzednio składając zamówienie na drinki. Mógł sobie na to pozwolić, jego pensja nauczyciela Hogwartu (choć jej większość przeznaczał na książki oraz wychowywanie córki) pozwalała na tego typu zachcianki. Chociaż ze względu na pracę rzadko sięgał po mocniejsze trunki, w dzień wolny mógł zrobić wyjątek.
- Michael – przedstawił się, gdy usiedli. – Muszę przyznać, że to miejsce wydaje się naprawdę... interesujące, nawet dla takiego ekscentryka jak ja. Pracuje tu pani, czy może jest stałą klientką? – W końcu sprawiała wrażenie czującej się tu znacznie pewniej niż on, ale też nie wyglądała na kelnerkę. Kim więc była?
Michael T. Tonks
Michael T. Tonks
Zawód : nauczyciel zaklęć
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1856-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t2738-poczta-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f213-lavender-hill-124 https://www.morsmordre.net/t2884-skrytka-bankowa-nr-448 https://www.morsmordre.net/t2154-michael-tonks
Re: Bar [część restauracyjna] [odnośnik]06.05.16 20:24
Fakt, że mężczyzna bez oporów przystał na jej propozycję, w ogóle nie zdziwił Deirdre. Któż mógłby oprzeć się urokowi skośnookiej piękności, zapatrzonej w nowego znajomego jak w zachwycający obraz z najdroższej galerii? Zwłaszcza, jeśli na co dzień nie otrzymywał odpowiedniej dawki damskiego zainteresowania. Wyczuwała od niego prostolinijne wibracje - co wcale nie uznawała za wadę wysokiego mężczyzny, wręcz przeciwnie, przez to, że nie pasował do wystawnych wnętrz, wydawał się Miu łakomym kąskiem na dzisiejszy wieczór. Szlachcice, choć hojni, zajmujący i fascynujący, zarówno swoimi opowieściami jak i trudną do umieszczenia w ryzach megalomanią, odwiedzali ją na tyle często, by mogła wręcz zatęsknić za klientem pospolicie normalnym. Bez wyprasowanego fraka, bez irracjonalnie drogiego cygara w ustach, bez władczego wzroku, sugerującego, że mógłby wykupić smukłą Ling na własność na najbliższe dziesięciolecie. Stanowił przemiłą odmianę, z jakiej Dei chciała skorzystać.
Powoli ruszyła przed Michaelem, prowadząc go do dyskretnego stolika w kącie sali, skąd tylko kilka rozkołysanych kroków dzieliło ich od przejścia do Wenus. Usiadła na krześle blisko mężczyzny, zakładając nogę na nogę a wysokie rozcięcie jej czarnej sukni odsłoniło bladą, jedwabistą skórę uda, zwieńczoną koronką pończochy.
- Miu - odparła dźwięcznie, podając mu delikatną dłoń. Nie odrywała od niego wzroku i nie przestawała się delikatnie uśmiechać, przytrzymując jego zmarznięte palce znacznie dłużej, niż nakazywały to proste uprzejmości. - Pracuję tutaj - dodała wieloznacznie, krótkim skinieniem głowy przyjmując podającego im drinki kelnera. - Mówisz więc, że jesteś ekscentrykiem, Michaelu...zdradź mi więcej na ten temat - poprosiła szeptem, pochylając się w jego stronę z zainteresowaniem wypisanym na każdym calu ślicznej twarzy. Nie wspominała ani słowem o mapie ani o antykwariacie, pewna, że mężczyzna skupia się raczej na jej głębokim dekolcie, odsłaniającym wyzywającą bieliznę, niż na zmartwieniu dotyczącym jakichś książek. A może się przeliczyła?


proszęmipisaćnaPWopościeboniewidziałamgo:c


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 1 z 9 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Bar [część restauracyjna]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach