Wydarzenia


Ekipa forum
Ogród
AutorWiadomość
Ogród [odnośnik]09.03.17 19:31
First topic message reminder :

Ogród

Stary, zaniedbany, osowiały - dokładnie taki był ogród za Ruderą, gdy po raz pierwszy został odnaleziony przez jej mieszkańców. W nogi kłuły rozrośnięte łodygi dzikich jeżyn, pokrzywy rozrosły się jak szalone, trawa nie stanowiła miękkiego dywanu, a już tylko suchy step. Jednak za tą pustą kopułą, złożoną z pokracznie powykrzywianych roślin, kryła się długa, drewniana kratka, na której poprzedni właściciele musieli posadzić... winogrona.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Re: Ogród [odnośnik]20.08.17 15:37
Wywróciłem jedynie oczami, pokazując swój lekceważący stosunek do słów Bertiego. Gdybym przejmował się za każdym razem, gdy ktoś nazwał mnie debilem, głupkiem, idiotą lub jakimkolwiek innym ze stosu różnorodnych, obraźliwych słów - dawno bym zwariował, bo ów epitety były rzucane w moim kierunku stosunkowo często. Ja jednak wiedziałem swoje.
Mruknąłem coś niezrozumiałego i ponownie wywróciłem oczami, gdy słowa Bertiego znów przecięły krążącą od jakiegoś czasu ciszę. Mówiłem wyraźnie, mówiłem prosto, mówiłem bezpośrednio. Czy ktokolwiek kiedykolwiek podejrzewał mnie o mówienie zbyt skomplikowanym językiem? Niemożliwe. Byłem więc pewien, że moje słowa jasno wskazywały na moje zamiary. To alkohol był czynnikiem zakłócającym, ale tego nie zamierzałem mówić czując, że tylko pogorszyłbym swoją i tak parszywą już sytuację.
- Znów robisz alkohol dla bab? - Uniosłem brwi i wyszczerzyłem cwaniacko zęby, gdy tylko wzrok kuzyna skierował się ku mnie. Uniosłem dłonie w geście obronnym. - Spoko, ja nie oskarżam. Alkohol dla bab to dalej alkohol. - Podziel się - to właśnie to mówiła moja postawa, choć oczywistym było, że nie mogłem odpuścić sobie uszczypliwości. Byłem głodny, a w dodatku suszyło mnie - oczywistym więc było, że zamierzałem wysępić u Bertiego co się tylko da. Albo wziąć siłą, choć początkowo tego nie planowałem. Ale ja nigdy nie planowałem sportu zwanego szafkowym grzebialstwem i wyżeraniem - samo wychodziło.
- Szarlotkę... - mruknąłem cicho, rozmarzonym tonem. A więc to to tak pachniało z daleka! Mogłem się domyślić, że to właśnie szarlotka. To właśnie to było głównym czynnikiem, który zlikwidował wszystkie hamulce (miałem jakieś?) i pozwolił mi na rozpoczęcie grzebania w poszukiwaniu słodkiej albo chociaż jadalnej zdobyczy. Mój biedny żołądek nie mógł czekać. Nie jadłem nic przez cały dzień... Jak można było być tak okrutnym i nie dać mi jedzenia, gdy te oczy mówiły wszytko?
- Jestem na finansowym zerze, a wręcz minusie, a w lodówce pusto... - mruknąłem zaglądając do następnej szafki. Prawdopodobnej właśnie do tej, w której znalazłem to coś, co spowodowało, że już po chwili ku zdziwieniu moim i Bertiego - zacząłem czkać. Nie byłem świadom faktu, że podczas każdego czknięcia mój wygląd w jakiś sposób się zmieniał. Ale Bertie dostałby po łbie gdybym potrafił czytać w myślach i usłyszałbym o ,,braku kontroli nad swoimi zdolnościami". Byłem przecież znakomitym metamorfomagiem!
- Trzymasz jakieś eksperymentalne, nie wiadomo co powodujące rzeczy w ... Hik! - Czknąłem, znów podskoczywszy, aż uderzyłem głowę w szafkę. Zakląłem, łapiąc się za bolące miejsce, znów nieświadom, że mój wygląd się zmienił - teraz na mojej twarzy pojawiły się łaty jak u... o zgrozo! ... krowy! Spojrzałem na Bertiego coraz bardziej zły za to, że przez niego zjadłem coś takiego (bo to oczywiście jego wina!)! - Mam nadzieję, że ta czkawka przejdzie mi szybko, bo inaczej Cię zamorduję! Nie wiem jak mi to wynagrodzisz, mały B! - Zagroziłem, wymachując paluchem. Jak zwykle musiałem znaleźć możliwość do korzyści dla mnie, nawet w sytuacji trudnej i... takiej w której to ja byłem głównym winnym. Ale przecież trzeba było to przekręcić tak, by było na moje, prawda?
- I daj mi coś zjeść bo jestem straszliwie głod... Hik! - Znów podskoczyłem i znów uderzyłem łbem w szafkę. Rzuciłem kilka siarczystych przekleństw w stronę szafki i przezornie się od niej odsunąłem. Tym razem moje włosy miały różowy kolor.
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Ogród [odnośnik]21.08.17 0:27
- Dlaczego fakt, że robi się słodszy czyni go czymś dla bab? W ten sposób ciasta też są dla bab. - pokręcił głową, nie mogąc najwidoczniej znieść tego podłego i okropnego seksizmu w kuchni. Zdjął w końcu kociołek znad ognia, żeby cenny alkohol się nie ulotnił, zawiesił go przy pomocy zaklęcia obok siebie i kolejnym machnięciem różdżki przyciągnął kubek. - A skoro tak, nie będę przecież kalał twego męskiego podniebienia, prawda?
Uniósł lekko brwi. Bertie nie miał wielkiego ego, na którym możnaby grać. Był właściwie zwykłym zadowolonym z życia człowiekiem świadomym tego, że ma nie do końca równo poukładane w głowie, czy wręcz, że w półkach na jego mózgu panuje bałagan gorszy niż w jego pokoju za dzieciaka. Nie ukrywał bycia ciamajdą, czy innych bzdur, więc czemu miałby się wstydzić tego, że po ludzku lubi słodycze?
Słodyczami możnaby naprawiać świat. On jeszcze wymyśli w jaki sposób.
- Rozejrzyj się. - uniósł lekko brew, kiedy Ollie zaczął opowiadać o swoim stanie finansowym. - I zgadnij ile zer mam na minusie. - uśmiechnął się lekko, może z pewnym rozbawieniem. No chyba kuzyn nie sądził, że Bertie zdobył w jakiś sposób pieniądze na kupno domu, nawet w opłakanym stanie? Tak dużego domu? - Wygląda na to, że gdyby iść tym tropem, powinieneś mnie karmić przez najbliższy rok. Już zaczynam się obawiać klątwy Ollivanderów, dawno nie widziałem Tito.
Przyjaciel musiał być zajęty, a Bott rzecz jasna nie mówił poważnie. Oddawał mu pieniądze regularnie i starał się być pod tym względem w porządku, choć świadomość, że dług będzie zagryzał długiem i zapijał długiem gdzieś do dziewięćdziesiątych urodzin może gdzieśtam nieprzyjemnie tliła mu się w mózgu.
Ale czyż Rudera nie jest tego warta?
Zaraz jednak Ollie zaczął czkać, a młody Bott uniósł lekko brwi.
- Tęskniłem, Ollie, wiesz? - pokręcił głową, choć na jego twarzy malowało się szczere rozbawienie. Nie dodawał, że w całej tej jakże wylewnej tęsknocie chodzi o poczucie, że nie jest najgorszym idiotą w okolicy. Napił się grzańca i tylko uśmiechnął się szerzej, wyjmując z szafki drugi kubek, by nalać pysznego alkoholu i podać kuzynowi. - Masz na pocieszenie.
Poddał się widocznie, kręcąc przy tym lekko głową.
- I nie mam już pięciu lat, żebyś mnie tak nazywał. - westchnął, choć doskonale wiedział, że nic mu to nie da. Ollie miał swoje głupie przyzwyczajenia, a on sam wiedział, że bycie najmłodszym pośród najbliższej rodziny też się z czymś musi wiązać. - Twarzowo, powinieneś przemyśleć ten styl.
Uniósł brwi na wdok plam na twarzy Botta. Aż sam podszedł do szafki, żeby dokładniej przyjrzeć się resztkom tego, co drogi półmózg pożarł. Raczej nie będzie się nadawało do sprzedaży, jednak warto dokładniej zbadać sprawę.
- Nie czujesz się nienaturalnie rozbawiony, rozchwiany czy coś? - zagadnął zaraz, choć najwidoczniej ostatnia próba z zaklęciami pod tym akurat względem nie wyszła. Może to wygląd Olliego miał poprawiać ludziom humor? W sumie realne. - Ja przybijałem te szafki, nie ufałbym ich stabilności tak do końca, więc lepiej się odsuń.
Pokręcił lekko głową, jednak wyjął z jednej z nich wspomniane wcześniej ciasto jabłkowe, po części skrojone na kawałki i postawił na stole.
Eh, a jednak się poddał. Chyba na prawdę jestem mięczakiem w tej rodzinie.
Uśmiechnął się pod nosem, znów łapiąc za swój kubek.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]23.08.17 23:25
- Tak się utarło. - Wzruszyłem ramionami, jedynie tak komentując słowa Bertiego. Nie moja wina, że słodkości uważano za dostępne i dobre dla wszystkich, natomiast grzańce jako alkohol "dla bab". Postanowiłem uciąć temat w ten sposób, mając nadzieję, że mój kuzyn szybko wyrzuci me słowa z pamięci, jednak podskórnie wyczuwałem, że nie było na to szans. Zaśmiałem się więc pod nosem, gdy moje przypuszczenia się potwierdziły i uruchamiłem moją sekretną taktykę - zrobiłem niewinną minkę i spojrzałem na Bertiego jak zbity pies.
- No co Ty... mnie nie poczęstujesz? - Gdybym miał na to więcej czasu i ochoty - pewnie doprowadziłbym do tego, że moje oczy zaszkliłyby się od łez. Grzaniec nie był jednak tego wart, a sztuczkę tę wolałem zostawić na inne okazje. Choć i tak nie był to szczyt moich możliwości. Zawsze mogłem przybrać postać jakiejś panienki lub dziecka i tak zmiękczyć chwilowo uparte (bo i tak miękkie) serce kuzyna.
- Jasne, zapraszam. - Wyszczerzyłem zęby tuż po słowach Bertiego. Okej, młody miał w pewnym sensie znacznie gorszą sytuację ode mnie. Tyczyło się to jednak tylko ilości długu do spłacenia, miał za to dom. Tymczasem ja miałem dług, ludzi za mną łażących i gotowych mnie rozszarpać gdybym go nie spłacił, a w dodatku nie miałem niczego wartościowego zakupionego za te pieniądze tak, jak Bertie miał ten "dom". No... chociaż to była tylko i wyłącznie moja wina. - Jak znajdziesz u mnie coś do jedzenia to będę zapewne równie zaskoczony co Ty. - Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową z rozbawieniem. Taka prawda i obydwoje o tym wiedzieliśmy. Moje mieszkanie nigdy nie sprzyjało zapraszaniu gości, choć i tak sprawa wyglądała lepiej niż w moim poprzednim lokum.
- Oczywiście, że wiem. Za mną nie da się nie tęsknić. - Uśmiechnąłem się szelmowsko, ciągnąc ten żart. Okej, były osoby, które za mną nie tęskniły, lecz w tym momencie wolałem nie myśleć o wrogach. Mój egoizm i pewność siebie nie pozwalały natomiast myśleć o tym, że ktoś z bliskich mógłby nie wypatrywać mojego powrotu.
Zaraz sięgnąłem łapą po kubek z grzańcem, w duchu świętując me małe zwycięstwo. Tylko jednak wziąłem ten w rękę - zaraz czknąłem skacząc w miejscu i wylewając część napoju  ziemię. Zakląłem siarczyście i natychmiast odłożyłem naczynie na najbliższy blat.
- Widzisz, przez Ciebie nie mogę się nawet napić, mały B. - Warknąłem pół żartem, pół serio, tym samym pokazując jak bardzo nie przejmowałem się słowami kuzyna. Łatka ,,małego B" w moim mniemaniu już na zawsze była do niego przyklejona. I jeżeli dożyję starości, a nawet ja sam miałem co do tego wątpliwości wiedząc, że miałem autodestrukcyjne zapędy, będę go tak nazywał nawet jako 90-letniego staruszka z laską. - Styl? - Moja żółta brew powędrowała do góry, gdy początkowo nie wiedziałem o co chodzi. Zaraz jednak obróciłem się, by spojrzeć na swoje odbicie w jakiejś szybie czy dobrze wypolerowanym imbryku. - Na Merlina, czemu nic nie mówiłeś? - Jęknąłem, dalej oglądając moje odbicie. Znieruchomiałem i podjąłem próbę doprowadzenia mojego wyglądu do normalności. Nawet mi się to udawało, gdy nagle czknąłem i zamiast różowych włosów... nie miałem ich wcale. Złapałem się za głowę z wyrazem kompletnej paniki mieszanej ze złością widocznych ma mojej twarzy. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem problemy z metamorfomagią.
- Widzisz co narobiłeś?! - Uniosłem się, nie mając pojęcia co robić. Czknąłem, znów podskoczyłem, walnąłem w szafkę i natychmiast się od niej odsunąłem. Czknąłem ponownie, nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć Bertiemu i tym razem zamieniłem się w ... dziecko, na oko 5 letnie. Spojrzałem na niego z dołu i kompletnie straciłem głowę - wpadłem w panikę i zacząłem biegać po kuchni, potykając się o własne spodnie, które spadły mi z tyłka i zostały na ziemi. W porę złapałem majtki, po czym rozpocząłem swój osobisty lament składający się ze wszystkich przekleństw jakie poznałem w swoim życiu.
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Ogród [odnośnik]26.08.17 15:33
Jego brew lekko powędrowała ku górze, gdy Olivier usiłował zmiękczyć jego serce. Doprawdy nie było to trudne. Każde dziecko, niemal każda kobieta, każde zwierzę robiło to w sekundę. A jednak dorosły facet usiłujący wyglądać żałośnie to jednak nie to, nawet jak dla tak miękko-sercowego człowieka, jak Bertie Bott. Nie odezwał się jednak, a siadł na tym krześle, akurat szerszym i niższym. Krzesła w kuchni Rudery były jak z innych zestawów, właściwie ich pochodzenie faktycznie było różne, jednak jakoś odpowiadało mu to w tym domu.
- A to już dlatego, że - wyrażę się uprzejmie, doceń to - masz dość nietypowe priorytety. - odpowiedział i tylko ton jego wypowiedzi jasno wskazywał na to, że nic dobrego nie ma na myśli. Jak to jest, że obaj kuzyni to takie łazęgi? Jak to jest, że żaden chyba zwyczajnie nie ma ochoty się ustatkować, że nie marzy im się tak po prostu własne miejsce na świecie, że nie w głowach im kobiety na dłużej - no, tak to przynajmniej z boku wyglądało! Ale co poradzić, może i oni dziwili się jemu.
Albo Klątwa Rodu Bottów to prawda, ale to by było w sumie dość pozytywne bo owa klątwa zakłada w sumie sukces na sam koniec, pozytywne zakończenie tylko po długim czasie.
- Trzeba było nie żreć czegoś co nie jest do poczęstowania wystawione. - znów uniósł lekko brew, nie zamierzając się przejmować niczym. Jedynie dalej obserwując kuzyna z wesołością wymalowaną na twarzy. Taki nieporadny i wściekły zdecydowanie skuteczniej zmiękczał mu serce, łamaga pieprzona. Najpierw jak pięciolatek kradnie słodycze z nie tej półki do której zaglądać powinien, a potem się wścieka jeszcze na okradzionego. Ale no, Bott patrzył jak to szalony badacz, bo testowanie na człowieku zawsze dobra rzecz.
- Myślałem, że to celowe, pasuje ci. Szczególnie te łaty. - uniósł brwi, a jego wewnętrzny demon śmiał się w głos, kiedy biedny Bott całkowicie stracił panowanie nad sobą, czy raczej swoimi zdolnościami, ale potem także nad sobą. Sam Bertie przestał ukrywać rozbawienie dopiero po chwili, patrząc na ganiającego dzieciaka znad swojego kubka.
Może nawet rozumiał lęk - bo nie wątpił, że Oli właśnie wpadł w najzwyklejszą w świecie panikę - związany z brakiem kontroli nad zdolnością która została tej łazędze dana z dniem narodzin, jednak też nie zamierzał się nadmiernie przejmować. Cokolwiek mu namieszało w głowie, najpewniej eksperymentalny kawałek ciasta, raczej nie zrobi mu prawdziwej krzywdy.
- Jesteś najbardziej wulgarnym dzieckiem, jakie widziałem. - pokręcił jedynie głową, kiedy się trochę uspokoił. I po prostu pił swojego grzańca, łapał go przecież nie będzie.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]16.09.17 13:59
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - rząchnąłem się niby to serio, udając urażonego. Faktem było jednak, że dobrze wiedziałem, iż mój kuzyn ma racje. Mieliśmy inne priorytety... wszyscy. Dla mnie ważny był sukces, wysoki standard życia, zabawa, dla Matta chlańsko i zabawa, dla Bertiego zaś jego dom i wypieki. Czy moje priorytety były złe? Nie, według mnie nie. Całkiem je lubiłem i uważałem, że kierowanie się w życiu tym, czym się kierowałem, wcale nie było głupie. Nawet jeśli kosztowało mnie to obitą mordę i pustą lodówkę. Przecież i z tym sobie doskonale radziłem, prawda? Od czego miało się rodzinę i żywicieli, którzy byli nimi nie z własnej woli?
- No bo kto normalny trzyma w kuchennych szafkach coś, co nie nadaje się dojedzenia, Bertie? - Uniosłem się, szczerze zszokowany słowami kuzyna. No bo naprawdę... Mogłem zrozumieć wiele, zdawałem sobie też sprawę z faktu, że w kuchennych zakamarkach leżały nie tylko jadalne rzeczy, ale też inne, na przykład naczynia. Jednak postawienie w kuchennej szafce czegoś co wyglądało jak jedzenie, pachniało jak jedzenie, ale spożycie tego było słabym pomysłem... podchodziło mi już o głupotę. Tym bardziej więc szokowało mnie, że to właśnie Bertie tak zrobił, choć nigdy nie powiedziałbym tego na głos - często był najbardziej rozważny z naszej trójki.
Jęknąłem z rozżalenia, złości i mieszanki kilku innych emocji, buzujących się teraz w moim wnętrzu. Nieco rozeźlony już spojrzałem na Bertiego z wyrazem politowania, a jednocześnie tak jakbym prosił i jego, i niebiosa ,,zabijcie mnie jeśli ty tak na serio".
- Serio Bertie, serio? Łaty? To przecież oczywiste, że robie sobie takie na przechadzki po londynie. Wtapiam się w tłum udając krowę w garniturze. - Parsknąłem jeszcze chwilę przed tym jak zamieniłem się w dziecko. Tego było za wiele. Spanikowałem, choć nie byłem pewien czy miałem ku temu powód. Może ten chaos i panika były efektem nie tylko sytuacji, ale jednym z efektów ubocznych spożytych przeze mnie substancji? Czknąłem jeszcze raz, a moje uszy urosły znacznie, natomiast nos zrobił się czerwony. I gdy Bertie się odezwał, zatrzymałem się natychmiast i posłałem mu pełne irytacji spojrzenie. Pięknie to musiało wyglądać, ja - niemalże nagi dzieciak, zakrywający intymne sfery o wiele za dużymi majtasami, które trzymałem w ręku, mający czerwony nos i dwa razy większe uszy niż powinienem... Do dopełnienia efektu jeszcze zupełnie nagle, zadziwiając nawet samego siebie... czknąłem i chwilę potem efektywnie zeżygałem się na podłogę mojego kuzyna. Gdyby nie ogólnie złe samopoczucie i niesmak spowodowany wiadomą czynnością może poczułbym nawet satysfakcję i rzucił coś w stylu ,,a dobrze Ci tak".
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Ogród [odnośnik]18.09.17 10:10
Nigdy tego do końca nie rozumiał. Tego, ile indywidualiów liczy jego rodzina. Przywykł jednak do nich i ostatecznie nie oceniał, bo i skoro to rodzina to chyba trzeba dbać tylko żeby byli szczęśliwi, prawda? No, albo chociaż nakarmić od czasu do czasu i przypomnieć, że są debilami. Żeby nie zapomnieli.
- Ktoś, kto wierzy, że może decydować o przyszłości swoich rzeczy, także tych jadalnych. - oh, kłamstwo, głupie kłamstwo, Bertie doskonale wiedział że wszystko co upiecze przestaje być jego, a staje się własnością każdego kto ma ochotę - w tym i jego, jednak raczej po części. Nie przyzna jednak kuzynowi racji, liczył po prostu, że odrobina słodyczy przetrwa tę chwilę w szafce, zaledwie kilka godzin, on sprawdzi czy nie dzieje się nic dziwnego i wywali. - Gdybym wywalił do kosza, Roger by próbował dorwać. Z dwojga złego...
Wzruszył ramionami. A to do końca żart nie był, wolał zatruć rosłego, wulgarnego kuzyna niż małego królika który mu nie powie, że boli, nie będzie marudził ani przeklinał, więc i trudniej będzie mu pomóc. Uśmiechnął się pod nosem, patrząc na tę swoją biedną ofiarę, nawet w duszy trochę żałując, że tego nie planował. Lubił to, jak ludzie reagowali na celowe dowcipy, czy prztyczki, byli przy tym zabawni. Ale eh, Ollie i tak stanowił całkiem nienajgorsze przedstawienie.
- Pamiętasz Flo, tego od lodziarni? - odpowiedział szczerze zaciekawiony o jednego ze swoich cukierniczych. Oczywiście że Olli pamiętał, musiał raczej, skoro lodziarz o mało nie stał się częścią ich rodziny, Bertie jednak z jakiejś przyczyny, czy przez dziwną blokadę nie wspomniał właśnie o Anie, która była jego narzeczoną. - Myślę, że powinieneś z nim pogadać na temat outfitu, pomoże ci odnaleźć się w bardziej ekstrawaganckich klimatach.
Dodał zaraz, wspominając Flo zawsze noszącego... kolory. Dużo kolorów, dużo żywych kolorów. Zawsze mu się to podobało, choć nawet nie próbował naśladować Frotescue.
Widząc jednak, że ciasto wywołało jeszcze jeden efekt i wiedząc, kto to będzie musiał posprzątać, wywrócił oczami. Dobrze, że istnieje magia, jako mugol chyba pobiłby w tej chwili kuzyna, tracąc całą litość płynącą z rozbawienia. A tak cóż, patrzył, jak ten znów podskakuje i podskakuje, jak w...
eh ale smród.
czkawce teleportacyjnej? W chwili, kiedy o tym pomyślał, z zaskoczeniem odkrył, że w kuchni zrobiło się o jednego Botta mniej. Wzruszył więc ramionami, wspominając Olliową miłość do podróży, rzucając chłoszczyść na podłogę i wracając do swojego grzańca.
Nie spodziewał się, że Olli wróci szybko, tak się jednak stało. Spojrzał na starszego kuzyna i pokręcił głową.
- Chyba idziesz do szpitala.
Oznajmił mu, odstawiając kubek i się podnosząc. Chyba lepiej żeby tego dopilnował, bo jeszcze mu się kuzyn w drodze rozszczepi i co wtedy? Ruszył zaraz z nim, nie słuchając marudzenia.

zt



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]11.11.17 20:54
| stąd, wciąż 1 V

Od momentu w którym dziwna moc wyciągnęła mnie ze szpitala miałem wrażenie, że jestem w stanie funkcjonować tylko i wyłącznie dzięki krążącej w moich żyłach adrenalinie podsycanej ciągłym strachem o bezpieczeństwo innych. Teraz, gdy udało mi się zaciągnąć nieprzytomnego kuzyna do jego pokoju, zlustrować że kobiety radzą sobie (cokolwiek by to w tym momencie miało znaczyć) zaczynałem odczuwać zmęczenie. Ciało jakoś topornie podążało za moimi instrukcjami. W głowie miałem mętlik, ramie mnie paliło przypominając o sobie, a mnie samego ogarniała jakaś dziwna frustracja i chęć by ten dzień dobiegł końca. Wszystko trwało jednak w najlepsze.
Przeszedłem przez Ruderę udając się na jej tył, do ogrodu. Wiedziałem, że Skamander tam na mnie czeka i że będzie tam tkwił póki nie przyjdę. Nie miałem zamiaru zresztą pozwolić mu czekać. Zaraz pojawiłem się obok zamykając za sobą drzwi. Mżawiło, było rześko.
- Ale się popierdoliło... - westchnąłem wyciągając ze spodni zgniecioną paczkę papierosów. Pomimo iż mdliło mnie już od tytoniu to rozpaczliwie go w tym momencie potrzebowałem - Wszystko obsrane czarną magią jak bruk na Nokturnie - skrzywiłem się, odpalając papierosa i dołączając do tej dwuosobowej inhalacji. Mogłem sobie przy tym pozwolić sobie na taką, a nie inną wizualizację problemu bo co nieco już widziałem i zwiedziłem - Pisałeś do Just - zacząłem, wyraźnie sfrustrowany wątkiem, który chciałem podjąć. Starałem się jednak trzymać w ryzach i nie pozwolić być mi w tym momencie tak bardzo sobą jak potrafiłem być. Nie byłem ślepy - wątpiłem by Sam miał na to siły i cierpliwość - Nie powiesz mi gdzie ona jest, prawda? - Lily. Strzepałem popiół na trawnik i zaciągnąłem się ponownie. Mocniej. Złapałem przy tym jego spojrzenie dając do zrozumienia, że niech nie próbuje tu na około cudować tylko wali prosto z mostu bo na takie cyrki to zaś ja nie miałem cierpliwości i siły.

[bylobrzydkobedzieladnie]


I'll survive
somehow i always do




Ostatnio zmieniony przez Matthew Bott dnia 12.11.17 13:12, w całości zmieniany 1 raz
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Ogród [odnośnik]12.11.17 1:16
Ciężkość obejmowała zazdrośnie nie tylko głowę, w której pulsujący ból wciąż utrudniał myślenie, ale i powieki, którym nie dane było ostatnio zaznać choćby odrobiny snu, ale i całe ciało, które do tej pory, postawione w stan gotowości, dziwnie zaczynało słabnąć, gdy  - bezpośrednie - zagrożenie w końcu zniknęło. O ty, że niebezpieczeństwo nie umknęło, mówiło zbyt wiele martwych twarzy w Mungu, jęków, krzyku i spojrzeń pełnych przerażenia. Świat wywrócił się, a on pomógł mu w tym własnymi rekami. Ciężka do określenia skorupa oplatała jego jestestwo, sprawiając, że powoli toczył się w dół, w pustkę przesiąkniętą rozpaczą.
Wciągał tytoniowy dym, niczym lokomotywa paliwo. I chociaż złudne poczucie odprężenia nie nadchodziło, potrzebował odskoczni, placebo, które chociaż na krótki moment oderwie galopadę szaleństwa, która się w nim toczyła. Nie poruszył się, gdy usłyszał kroki, doskonale wiedząc, kto pojawił się obok. I chociaż wcześniej słyszał głos przepełniony wyrzutem, czuł ulgę, że mimo to, Matt pojawił się obok. Samuel miał wrażenie, że ci wszyscy, którym najbardziej ufał, wykruszają się, zostawiając go samego z milczącym ciężarem, który próbował udźwignąć. Odwrócił sie dopiero, na dźwięk słów i z wciąż wciśniętym w usta papierosem, kiwnął miarowo głową. Zaciskająca sie pętla kłamstwa wiązała gardło mocniej, niż niejedno zaklęcie - I wszyscy się w niej topimy - wychrypiał ciężko, odejmując gasnący pet. Nawet nie dostrzegł, kiedy tytoń wypalił się, a Samuel trzymał w ustach żarzący się fragment filtra. Rzucił niedopałek pod buta, zgniatając pod ciężką podeszwą i bez namysłu, wyciągnął kolejnego papierosa - Tak - pierwsze, zdawkowe słowo, krótkie potwierdzenie, które miało znaczyć coś więcej. Wiedział do czego to dążyło i bez względu na wszystko, musiał się z tym zmierzyć. Obaj musieli - Powiem - odwrócił się powoli, opierając ramieniem o ścianę. Nie wyprostował się, nie zaśmiał, nie zakpił. Tak, jak mógłby to zrobić kiedyś - Tylko nie teraz - Niewyraźny grymas zamarkował na twarzy i zniknął - Jeśli mogę cie o coś prosić, to spróbuj mi zaufać - wszystko wymykało mu się z rąk, ciąg śmierci, który przerysował rzeczywistość Londynu, nosił tak wiele konsekwencji, że Skamander nie był pewien, od czego mógłby zacząć. I co właściwie mógł powiedzieć - Jest już bezpieczna, a ministerstwo... - usta wygięły się w gniewnej linii - zwariowało - zaciągnął się dymem, czując jak powietrze staje się ciężkie.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ogród [odnośnik]12.11.17 21:21
Nie było co się oszukiwać. To co się odwalało wokół nie było normalne, nie przyszedłem tu jednak na to marudzić, o tym dyskutować. Problem tego co się stało z Londynem, a może i całą Anglią mnie przerastał. Wątpiłem bym miał wpływ na zmianę tego. Uważałem, że jedyne co mogę w tym momencie zrobić to czekać aż to przeminie lub nauczyć się żyć w nowym świecie. To co mi zaprzątało głowę było bardziej przyziemne, być może nawet małostkowe. Chodziło mi o osobę. Temat podjąłem więc od razu, nie czając się. Bo było to ważne. Dla mnie. Maniera w zachowaniu Skamandera nieco mnie drażniła, zastanawiała. Szczerze mówiąc pierwszy raz od dawna odniosłem wrażenie, że nie jestem w stanie go wyczuć, czego się spodziewać. Był inny.
- Fantastycznie - fuknąłem butnie nie kryjąc niezadowolenia i złości. Trochę jak trzynastolatek, który słyszy od rodziców że dostanie tego głupiego nimbusa na urodziny. Ale osiemnaste. Skrzywiłem się, zaciskając rękę w pięść. W takich chwilach mnie wkurwiał - kiedy zachowywał się jak ojciec lub jakiś starszy brat, który wie lepiej i chuj - handluj z tym. Zmieliłem jakieś godne cenzury przekleństwo rodem z nokturnowego rynsztoku. Westchnąłem wywracając ostentacyjnie oczami - Nie to nie, ciul z tym i twoim proszeniem - obejdzie się i bez tego. Dobrze wiesz - przypomniałem mu. Nie musiał mnie o nic prosić. Dużo mu zawdzięczałem. Więcej niż pewnie zdawał sobie z tego sprawę. Był jedną z nielicznych osób której faktycznie ufałem i której mógłbym powierzyć to co było dla mnie najcenniejsze. Tak więc też zrobiłem. Nie pytając dlaczego, nie grzebiąc w powodach przetrawiłem komunikat że jest bezpieczna i fakt, że nie mogę tego zweryfikować.
- Jest dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką, Sam. Jest ważna - zacząłem, chociaż wcale nie musiałem nic mówić, czy też się tłumaczyć. Chciałem - Tydzień przed spotkaniem jakoś się o to pokłóciliśmy. Wyszło, że trochę inaczej...- czujemy -...no ogólnie jeden wielki syf wyszedł i po prostu ją z tym całym gównem zostawiłem, a nie wiem czy pamiętasz jak ona to wszystko potrafiła wyolbrzymiać, bać się - wzruszyłem ramionami, jakby to było bez znaczenia, jednak nie było. Nie tylko ją zostawiłem, lecz też zbagatelizowałem sprawę. Bo tak było wygodnie. Skrzywiłem się. Gdybym się nie uniósł dumą może byłoby inaczej? Gdybym został? - Kto by pomyślał, że tym razem faktycznie było się czego bać...


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Ogród [odnośnik]22.11.17 20:48
Wypełniała go pustka. Nie umiał inaczej nazwać mieszanki ciszy, ciemności i bólu, która tętniła mu pod skórą, kotłując zatrutą nią krew wprost do serca. Wyżerała siły, tworząc spękaną skorupę. Jakim cudem się jeszcze utrzymywała? Nie był pewien. Wydawało się, że wystarczyło gniewne, pytające spojrzenie przyjaciela, by kolejna cząstka rozsypywała się. A jednak stał, zgrabiony, pochylony nad trzymanym w palcach niedopałkiem, zatrzymując w płucach ostatnią porcję gryzącego dymu.
Ciemne cienie pod oczami, przeraźliwe zmęczenie i ślady po niedawno gojonych ranach, nadawały mu obrazu wyrwanego z grobu upiora. I może coś w tym było. Mógł w końcu zginąć, w lochach Hogwartu wielokrotnie o tym myślał. A mimo to, jakaś część uparcie trwała przy życiu, nie dając Samuelowi chwili wytchnienia. Miał w końcu misję. Mieli.
Często chodziło mu po głowie, czy powinien wciągnąć Matta we wszystko. Czasem zakrawało to o głupotę, ale wiedział, że Bott stanąłby przy nim. Tylko... czy miał prawo zrzucać mu na głowę cały świat? Jak daleko mógłby się posunąć? Ile strat przeboleć? Ile razy...umrzeć? W głowie wciąż mu się kręciło od nadmiaru myśli, bólu, odpowiedzialności. Szedł dalej, utrzymując, ze sobie poradzi. jak zawsze. Na ustach nadal czuł gorzki smak eliksiru, który mu wlewano jeszcze przed opuszczeniem Munga. Samuelowi wydawało się że w ustach mu już tylko popiół.
Nie zareagował na gniewną odpowiedź Matta. Nie odpowiedział mu czarnym żartem jakby to miało miejsce jeszcze miesiąc wcześniej. Nie spojrzał nawet, powoli upuszczając pod but dogasający pet. W kieszeni został mu jeszcze jeden papieros, ale tylko na moment wsunął palce w materię płaszcza i wrócił ją nadal pustą. Na knykciach pięści wciąż widniały cienkie blizny, które przypominały co zrobił podczas Próby. I o czym miał pamiętać - Jak wolisz - najdziwniejsze było to że ciężko było mu zmusić głos do poruszenia większej emocji. Coś na końcu języka drżało, by wysunąć beztroskie słowo, ale zamiast tego zacisnął i rozluźnił spękane wargi. Chłodna rysa naznaczyła spojrzenie i zniknęła, gdy tylko mężczyzna zaczął mówić dalej. Zmarszczył brwi z każdym słowem zdając sobie sprawę, jak bardzo Matt pozwolił sobie zaufać. Mówił prawdę, nie tę przemieloną przez żartobliwie, brudną iskrę. Przyznawał się, a to w jego przypadku, była najtrudniejsza sztuka - Ona była tam z Just, razem - poruszył się, przekręcając w stronę towarzysza - Wiem - kiwną głową, przypominając sobie momenty, w których rudowłosa Lily trzęsła się jak osika i trzeba było nie lada spokoju, by wyprowadzić z paniki. Nie próbował nawet wyobrazić sobie, co działo się tam w Wieży - Było - powtórzył za Mattem, jak echo z ciężkością, której sam nie mógł przełknąć - Nie możesz jej pomóc, obwiniając siebie za to czego nie zrobiłeś. Ona najpierw musi...odpocząć - przetarł twarz dłonią. Hipokryta. Sam robił dokładnie to samo, za każdym razem dokładając win do puli już istniejących. Łatwiej było o tym mówić przyjacielowi.


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 30.11.17 12:57, w całości zmieniany 2 razy
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ogród [odnośnik]28.11.17 20:55
Pustka i bezosobowość w jego głosie była nieprzyjemna, obca. Drażniła, sprawiając, że czułem się co najmniej nieswojo. Nie na miejscu. Przez myśl mi przeszło, że jest to moja wina. Wiedząc, że świat ostatnio staje na głowie nieco bardziej po macoszemu traktowałem naszą znajomość nie chcąc wchodzić mu w drogę, przeszkadzać. W przeciwieństwie do mnie wiedziałem, że on robi coś ważnego, jako auror był potrzebny teraz wszystkim bardziej niż ktokolwiek. Nie chciałem mu zawadzać, przeszkadzać zdając sobie sprawę z tego, jak problemy lubią się za mną ciągnąć. Radziłem sobie sam. Wydawało mi się, że szło mi dobrze. Myliłem się. Widząc go teraz czułem wyrzuty sumienia, że dołożyłem mu prawdopodobnie kolejny problem, który właściwie go nie dotyczył. Nie pomyślałem również o tym, że to on może potrzebować mojej pomocy. Zawsze wydawał mi się niedoścignionym wzorem. Był lepszy - pod wieloma względami. Nie myślałem o tym, że mógłbym mu zaoferować coś po co sam nie potrafiłby sięgnąć. Trochę głupie, a jednak. Widząc go dziś, po raz pierwszy od dawna, nie mogłem nie odnieść wrażenia, że i w tym założeniu się również myliłem. Wciąż mu jednak ufałem. Nie drążyłem zatem w temacie choć mogłem, chciałem. Ręce ciągle mnie świerzbiły, by chwycić za poły szaty i wytrząsnąć powody. Jedną przycisnąłem do ust wraz z papierosem, drugą zawiesiłem na karku. Zacząłem mówić chcąc by wiedział, że wciąż mu ufam. Sam również tego potrzebowałem - wypuścić myśli nim te mnie zamordują. Gdy skończyłem podniosłem na niego swoje oczy, patrząc jak przeciąga rękoma po twarzy. Nie byłem pewien czy ostatnie słowa kierował do mnie, czy też do siebie. Dostrzegłem w tym momencie ciemne bruzdy na knykciach jego dłoni. Uwiesiłem na nich swoje spojrzenie. Uniosłem brwi wyżej nie wiedząc jak zareagować.
- Sam...


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Ogród [odnośnik]30.11.17 14:35
Graniczność stanowiła punkt zwrotny. Czuł się, jak rzucony na linę akrobata. I niezależnie od strony, na która miał upaść - miało się to dla niego skończyć tragicznie. Pod stopami widział tylko mrok i wrzeszczący gdzieś w oddali, złowieszczy tłum. nawet, jeśli nisko, gdzieś nad ziemią znajdował się dla niego ratunek - nie wiedział go. jak daleko miał upaść? Patrzenie w ciemność nie pomagało.
Granicą było też jego ciało, zamykające jątrzącą się pustkę, zasłaniające pękające, duchowe wnętrze. Gdzieś, daleko, wciąż buntowała się iskra, ale tłumnie zalewający go mrok nie pozwalał dojść do głosu. Trwał. nadal wstawał z kolan, chociaż wszystko wrzeszczało, że nie ma już po co. Że nic nie miało już sensu, cokolwiek zrobi, wszystko straci, zginie, umrze i zniszczy. Jego rękami.
Zduszony pod butem dym tlił się jeszcze lekko, jakby próbował zebrać siły do ponownego rozpalenia. Skamander docisnął podeszwę mocniej, tłumiąc ten symboliczny zryw. Gorzki grymas znowu zawirował na ułamek sekundy i zniknął, gdy jego własna dłoń przysłoniła twarz. Był zmęczony, ale nadal szedł do przodu. Nawet jeśli miał się do tego przodu doczołgać. Musiał wrócić do celu.
Kilka sekund za długo trzymał przysłonięte przed przyjacielem oblicze. Tych chwil jednak wystarczył, by pojąć znowu narastające milczenie. Spojrzenie Matta zatrzymało się na szramach i Samuel opuścił dłoń - Czasem ktoś ci wpadnie w łapy, czasem ty w czyjeś wpadasz - nawet jeśli zdarzy się, że tym katem jest się samemu. Podobno każdy mężczyzna powinien być dumny z noszonych blizn. te jednak, które znaczyły gwardzistów, różniły się o serii szram, które zdobył w kilkuletnim stażu pracy. I tych pokazywać nie mógł, nie zdradzając ich pochodzenia. Pozory zbyt łatwo przysłaniały prawdziwe znaczenie - Matt, nie myśl o tym - zupełnie tak, jak kazać komuś nie myśleć o różowych garborogach. Wsunął dłonie w kieszenie, prostując się powoli. Czas mijał i nawet jeśli każdy z nich potrzebował rozmowy, mieli na głowie dużo poważniejsze zmartwienia - Muszę odprowadzić dziewczyny - skwitował na zakończenie, cicho, patrząc gdzieś w przestrzeń za Mattem. A wychodząc, jakoś bezwiednie klepnął mężczyznę po ramieniu. czy to w milczącym stwierdzeniu, że wszystko "będzie dobrze", czy też cichą nadzieją, że nawet jeśli tak nie będzie, to wcale..nie umrą samotnie?

| zt x2?


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ogród [odnośnik]06.02.18 1:38
10. maja, wieczór
Brakowało słów, za to woda uparcie płynęła - a mówili, że to ona miała talent w laniu wody, szczególnie w wypracowaniach z historii magii, gdzie nic nie trzymało się tematu. Świetnie, niecały miesiąc wcześniej ogień postanawia pochłonąć życiem rodzinę, teraz woda powoli zatapia nowy dom, gdyby nie całe zamieszanie, zaczęłaby się martwić tym, że ktoś podrzucił jej do kieszeni nieszczęśniwca purpurowego. Purpurowe były najgorsze - ich kolor świadczył tylko o tym, że ściągnęły już w życiu niezliczoną liczbę nieszczęść i zabarwiły się tak, zwyczajnie, ze złości. Mało brakowało, a złamałaby różdżkę na schodach, potykając się o misterną konstrukcję, złożoną z przeróżnych ciekawości, stanowiących dobytek mieszkańców Rudery. Nie wiedziała, kto ową wieżę skomponował, ale chyłkiem umknęła, rozglądając się za jedynym pełnoprawnym cukiernikiem tego domu. Pogubiła się trochę i nie do końca wiedziała, co dzieje się na dole, pochłonięta działaniami na górze. Sedno było takie, że niżej swobodnie dało się pływać, a sporo wyżej szalała dzika nawałnica. Głowiła się trochę, nieśmiało wyściubiając nos za framugę drzwi wejściowych. Niepomyślny widok.
- Bertie - zaczęła poważnie, łapiąc go gdzieś w biegu. Dzierżył w ramionach stos misek, których nigdy nie widziała. - Coś ty, nie wyniesiesz tym wody - uznała, nie pytając przyjaciela o plany, jakie wiązał z naczyniami, ale przyjrzała im się dokładnie. Drewniane - stwierdziła, porywając jedną z wierzchu i pukając w nią zgiętym palcem. Malowane w kolorowe kropki. Świetnie, nada się. - Ja się tym zajmę - stwierdziła, odbierając od niego miski i wybierając sobie jedną, którą uznała za najbardziej odpowiednią. Szczerze, po prostu musiała odreagować. - Roztoczę nad Ruderą wielką miskę obronną, wtedy woda może nam naskoczyć - obiecała, po prawdzie mając trochę inny plan, nie sądziła bowiem, by udało jej się transmutować miskę w tak duży obiekt.
Deszcz bębnił więc w kolorową miskę, gdy wyszła na zewnątrz, by zastąpić przemokniętego czarodzieja, męczącego się z zaklęciami ochronnymi. W swoim niezawodnym, przeciwdeszczowym hełmie krążyła w tę i we w tę, rozrzucając miski, każdą do dołu dnem, każdą w odległości siedmiu kroków od poprzedniej. Stworzyła w ten sposób świetną kompozycję i wbrew pozorom, wszystko opierało się na jakiejś logice - zaznaczała skąd posyłała ostatnie zaklęcie, na niemalowanych powierzchniach uwieczniając notatki. Tak długo, aż przestało padać. Nachlapała nieźle, gramoląc się do środka, przemoknięta do suchej nitki, ale niezrażona - Rudera przemokła dziś bardziej.
- Plan miska wykonany. Jest niewidzialna i tak wielka, że deszcz się poddał - oznajmiła, ściągając ostatnią ocalałą miskę z głowy i robiąc z niej użytek, wyciskając do niej wodę z mokrych włosów.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Ogród - Page 2 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Ogród [odnośnik]07.02.18 1:29
Nie zawsze rozumiał Sue. Czasami nawet się nie starał, wiedział że jej myśli i tak płyną swoim wyjątkowym tokiem, a on i tak za nimi nie nadąży. Czasami wchodził w dyskusje które zakrawałyby o miano absolutnie abstrakcyjnych i chętnie dawał się ponosić jej wyobraźni. I choć wierzył w siłę jej dość wyjątkowego umysłu i wierzył w nią całą, coś nie sądził by była w stanie wykonać AŻ TAK potężne zaklęcie o jakim mówiła.
Skoro jednak twierdziła że ma plan to nie zamierzał jej przeszkadzać. Możliwe, że mówiła o czymś czego tak na prawdę nie zrozumiał. Dawno już nauczył się jej ufać. Wiedział że Lovegood traktuje sytuację poważnie i stara się pomóc - a i on miał co robić. Starał się wzmacniać ściany, ponawiać zaklęcia ochronne, w wielu pomieszczeniach szło coraz lepiej, większość ścian trzymała się już całkiem nieźle, choć jeśli nie przestanie lać - nie wiadomo jak długo to potrwa.
Po kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach - całkowicie nie czuł dzisiaj czasu - Sue jednak przyszła z nowiną, której nie był pewien czy zrozumiał. A może była zbyt jasna a jednocześnie zbyt abstrakcyjna.
Tak abstrakcyjna, że aż musiał wyjść na zewnątrz i zobaczyć na własne oczy, jednak cóż. Ciemne chmury powoli się przerzedzały. Wiatr dmuchał, sprawiając że przemoczony do suchej nitki człowiek marzł do samych kości. A jednak... a jednak deszcz nie padał. Tak po prostu, po dziesięciu dniach nieustannego deszczu, po olbrzymiej magicznej nawałnicy nagle... po prostu przestało?
Bott oparł się o drzwi swojego domu, zaraz jednak zbiegł, by pochwycić dziewczynę w ramiona i zakręcić się kilkakrotnie.
- Nie pada! - oznajmił jedynie, żeby wszyscy usłyszeli, bo skoro nie pada, a ściany względnie się trzymają to... to udało im się? Jasne, trzeba pozbyć się wody, wiele desek będzie trzeba wymienić, a ściany i tak będą wymagały bardzo solidnego wzmocnienia, ale UDAŁO SIĘ.
- Aż nie chce mi się wierzyć. - przyznał, opierając się o ścianę i powoli osuwając, siadając w wodzie. I tak był cały mokry i nie robiło to żadnej różnicy. - Nadal chcesz plumpki? Może Ernie by się z nimi zaprzyjaźnił. Choć może lepiej nie ryzykować, że spróbuje je zjeść.
Może zaczynał gadać od rzeczy, na jego twarzy malowała się wyraźna ulga, bo chyba na prawdę chwilami sądził, że to się nie skończy.
- Jak tylko pozbędziemy się stąd wody... - chciał powiedzieć, że zaprasza wszystkich na herbatę z rumem, jednak tej już teraz nie brakowało, miała dodawać sił i rozgrzewać. No i wszyscy wyglądali bardziej jakby zamierzali paść spać. Będzie musiał podziękować każdemu z osobna i odprawić. Teraz już domownicy poradzą sobie sami, już nie muszą mieć oczu dookoła głowy. - Zapraszam panią na grzańca, pani Lovegood. I tak nie mamy gdzie spać.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]07.02.18 20:18
Zrozumienie Sue nie było zjawiskiem powszechnym. Miała swój świat i trzymała się go wszystkim, czym tylko mogła, broniąc się przed napływem zła w postaci drwin i wyśmiewania. Abstrakcyjna wyobraźnia wypełniała jej pustkę, puszczała myśli wolno, pozwalając im płynąć - bo dlaczego nie? Tak, jak ciężko było zrozumieć jej pokręcony punkt widzenia, tak i ona nie rozumiała wszystkiego, co wydawało się z pozoru normalnym. Na szczęście byli w jej życiu ludzie, którzy potrafili oddać się zacieraniu granic realnego świata, skacząc na zmianę ponad linią dzielącą go od zmyślnych wizji. Teraz, gdy nie miała już większości swojej ukochanej rodziny, to tak otwartych ludzi potrzebowała wokół.
Ona również się cieszyła - nawet wymyślanie historii o życiu pod wodą i poruszaniu się w Ruderze na specjalnych łodziach nie sprawiało jej zbyt wiele frajdy, bo sprawa była zwyczajnie zbyt poważna, by się takimi opowieściami dzielić, lecz zapamiętywała je. Wiedziała, że gdy już uporają się z całym tym bałaganem, Bott doceni alternatywne spojrzenie na powódź. Na teraz musiała wystarczyć sprawa z wielką miską, rozciągniętą ponad ich głowami - w domyśle, rzecz jasna. Na teraz dała się porwać w obroty, rozjaśniając twarz chwilowym uśmiechem. Woda pryskała wokół, gdy młócili ją nogami, nawet zakończyła krótki taniec szczęścia pojedynczym podskokiem. Do głowy przyszło jej w sumie "nie mów hop, póki nie przeskoczysz", ale wolała trwać w nadziei, że deszcz nie wróci. Przynajmniej dopóki nie ogarną zamieszania i nie zabezpieczą wszystkiego ponownie.
- Nauczymy go, że plumpki to przyjaciele. Chociaż lepiej będzie pozbyć się tej wody, dzisiaj wszyscy jesteśmy jak plumpki, to chyba wystarczy nam na przyszły rok - uznała, wciągając malowniczo policzki, wytrzeszczając duże oczy i robiąc bardzo rybią minę. Powaga na posterunku.
- Przyjmuję zaproszenie, panie Bott - odparła, kiwnąwszy głową na potwierdzenie. - Plumpki potrafią spać pod wodą, przyda nam się trening. Myślisz, że anomaliowa woda jest feralna i zmienia domy w rafy koralowe? To byłoby trochę przykre - stwierdziła, przez moment naprawdę rozważając możliwość takiej opcji. - Chociaż może byłaby na tyle łaskawa, żeby zamienić łóżka w gąbki, a nie kolorowe, ale niepraktyczne koralowce.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Ogród - Page 2 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Ogród
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach