Wydarzenia


Ekipa forum
Bar
AutorWiadomość
Bar [odnośnik]16.04.17 21:20

Bar

Bar stanowi serce każdego pubu, tak jest i w tym przypadku. Za długim blatem znajdującym się na końcu sali stoi barman przecierający kufle, wykonujący zamówienia i w razie potrzeby rozdzielający zwaśnionych klientów. Jeśli ktoś jest stałym bywalcem tego przytułku dobrze też wie, że wystarczy napomknąć mu dwa słówka, aby dostać też coś ciepłego do zjedzenia. Może nie znajdzie się tu najdroższych dostępnych trunków, ale na pewno coś z procentami.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:57, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bar [odnośnik]01.07.19 23:36
| 7 grudnia

Po raz kolejny znalazł się w Londynie, musiał przemyśleć wiele kwestii i przygotować się odpowiednio do zbliżających się zaręczyn. Właściwie był zadowolony z wyboru Tristana, był jak najbardziej trafny, pasujący do Mathieu. Młody Rosier miał jedynie nadzieję, że burzliwy charakter Lady Selwyn nie był tylko chwilowym pokazem wywołanym swawolą, na którą się pokusiła. Jej dwórka przepraszała go najserdeczniej jak potrafiła, a Lady umiliła mu kilka chwil. Niespecjalnie spędzał czas na Pokątnej, a tamtego akurat dnia postanowił się ogrzać, umykając przed chłodem. Decyzje, jakie zapadły… Były naturalną koleją rzeczy. Najważniejsze było dobro rodziny, a Mathieu zdawał sobie sprawę, że dojdzie do tego prędzej czy później. Zawsze Ród będzie dla niego najważniejszy, a małżeństwo z Lady Selwyn da początek czemuś nowemu.
Musiał to wszystko rozplanować, nie chciał zjawić się w Beaulieu bez odpowiedniego przygotowania. Nawet nie wiedział kiedy nadejdzie ta chwila, lecz musiało to być całkiem niedawno. Jak trafił do tego podejrzanego pubu, zupełnie nie w jego stylu? Sam nie był do końca pewien. Miał odebrać przesyłkę i przekazać ją zaprzyjaźnionej osobie, a doręczyciel wybrał właśnie to miejsce. Rosier nie przepadał za zabawą w chłopca na posyłki, ale jako osoba słowna, musiał oddać przysługę. Załatwienie pierścionka dla przyszłej narzeczonej z odpowiednią symboliką było całkiem sporym wyzwaniem. Czerwień symbolizująca ogień i róże… Nie było to proste zadanie do wykonania, jednak twórca miał zamiar dopełnić zadania. Dlatego głównie Rosier znalazł się w tym średnim pubie, pomimo braku ochoty.
Czekał na doręczyciela, ale nie zjawiał się na czas. Znużony siedzeniem przy barze zamówił jakiś alkohol. Nijak się miał do wykwintnych smaków, którymi to Mathieu z reguły raczył swe podniebienie, ale przynajmniej zabijał czas. Mniej więcej w połowie szklanki zjawił się ów jegomość, wręczając Mathieu przesyłkę, którą schował za pazuchę płaszcza. Miał zamiar dopić drinka, jednak nieopatrznie pchnął kobietę znajdującą się zaraz obok niego.
- Pani wybaczy. – mruknął kurtuazyjnie, nie chcąc wszczynać problemów, ani tym bardziej narażać się komukolwiek. Niebawem miał się zaręczyć, a wolałby, aby nikt przypadkiem nie obił mu twarzy.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death


Ostatnio zmieniony przez Mathieu Rosier dnia 14.02.20 17:57, w całości zmieniany 1 raz
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar [odnośnik]02.07.19 0:56
Podobne dylematy jej nie dotyczyły. Nikt nie miał nigdy decydować o jej małżeństwie, o tym, z kim spędzi resztę życia. Jej rodzice byli zwykłymi czarodziejami, którzy nie wyznawali idei czystości krwi. Wierzyli w równość i takie wartości zaszczepili swoim dzieciom. Nie zamykali ich w złotej klatce zbudowanej z ograniczeń i powinności, mogli cieszyć się dość dużą wolnością wyboru. Jej rodzice zaakceptowali nawet fakt, że zamiast zająć się czymś normalnym zaczęła profesjonalnie grać w quidditcha. Było to w porządku, skoro nie czyniła nikomu krzywdy ani nie robiła niczego nielegalnego. Ojciec miał synów, którzy mogli iść w jego ślady. Ona, jako czwarta z kolei, zafascynowana ciotką, która niegdyś była znakomitą zawodniczką, została Harpią. Nawet matka w głębi duszy zdawała się jej kibicować, sama porzuciła własne marzenia na rzecz rodziny. Ale Jamie nie musiała i gdy tylko ktoś z dalekiej rodziny mówił jej, że to czas najwyższy wyjść za mąż, udawała że nie słyszy. Była w kwiecie wieku, marzyła o sportowej karierze, nie o siedzeniu w domu i pieluchach.
Tak czy inaczej cieszyła się, że nie urodziła się szlachcianką i mogła robić coś ciekawszego niż malowanie czy haftowanie lub bycie ozdobą u boku męża. Czy szlachciankom wolno było spędzać całe dnie na lataniu na miotle? Albo czy mogły chodzić w takie miejsca jak to? Pewnie nie.
Odwiedzała Wypatroszonego Zająca już nie raz, choć rzadko ze swoją twarzą. Nie bała się takich miejsc. Zresztą ze względu na pogodę spędzanie czasu na zewnątrz zakrawało na masochizm w najczystszej postaci, więc wszelkie spotkania towarzyskie przenosiły się do rozmaitych lokali. Ludzie, którzy wciąż nie bali się wychodzić z domów i decydowali się wynurzyć nosy poza swoje cztery ściany, tłumnie zalegali w rozmaitych barach, pubach i kawiarniach, chowając się przed zimnem i próbując ogrzać się nad szklankami alkoholu lub gorącej herbaty. Czegokolwiek co mogło odegnać poczucie wszechobecnego chłodu, bardziej dotkliwego niż podczas zwykłych zim.
Czekała akurat na grupkę paru znajomych. Przybyła przed czasem, więc żeby się ogrzać zasiadła przy barze i zamówiła na początek kremowe piwo. Na coś mocniejszego, a także jedzenie przyjdzie czas gdy dołączą do niej znajomi. Nawet się nie skrzywiła na widok upalcowanego kufla. W czasach nauki w Hogwarcie z innymi Gryfonami czasem wymykali się podczas odwiedzin w Hogsmeade do Świńskiego Łba, gdzie trudno było o czystość, ale dla nastolatków odwiedziny w lokalu omijanym przez tych grzeczniejszych uczniów dostarczało dodatkowej dawki emocji.
Wcześniej nie zwróciła większej uwagi na siedzącego w pobliżu mężczyznę, bo regularnie zerkała przez ramię w kierunku drzwi, by zobaczyć czy nie nadchodzi ktoś z jej znajomych. Dopiero, gdy nagle została pchnięta tak, że prawie spadła ze stołka, obróciła się w jego kierunku. Łokciem trącnęła swój kufel, który przewrócił się, rozlewając resztkę będącego w nim napoju. Nie było go już dużo, ale wystarczająco by wylało się na przód jej ciemnych ubrań, a także na blat. Część kropel zaczęła skapywać na podłogę, a Jamie poderwała się ze stołka.
- Co pan robi? Proszę uważać – rzuciła, próbując ocenić szkody. Barman zaczął wycierać blat, a ona po chwili oderwała wzrok od swojego płaszcza, by spojrzeć na sprawcę tego małego zamieszania. Mężczyzna już na pierwszy rzut oka nie pasował do tego miejsca, był zbyt elegancki, zbyt wymuskany, co było widać nawet jeśli próbował wtopić się w tłum. Jego twarz nie wydawała jej się jednak ani trochę znajoma, widziała go pierwszy raz w życiu.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Bar [odnośnik]03.07.19 19:33
Różnice między szlachtą, a pozostałymi były… zasadnicze. Słabsze statusy krwi miały wolność wyboru, mogły podejmować własne decyzje, buntować się, sprzeciwić. Każdy bunt szlachcica był likwidowany w zarodku, przytłumiony, zniszczony… Musieli postępować według kodeksu, zasad i tak, aby przypadkiem nie splamić nazwiska, nie ściągnąć na niego hańby, a o to było niezwykle łatwo. Sprawą honoru było zadbanie o Ród. On to robił, był Rosierem, wspierał swojego brata – Nestora, bo to również było jego obowiązkiem. Może i nie byli do końca wolni, ale mieli szersze perspektywy i wpływy. Znaczące nazwisko pozwalało zdziałać cuda.
Niezamierzenie pchnął kobietę, sprawiając, że alkohol w jej kuflu rozlał się. Owszem, powinien bardziej uważać, aczkolwiek nie jego winą było rozmieszczenie stołków barowych w bliskiej odległości od siebie. Mathieu nie był szczupły, raczej dobrze zbudowany, dbał o swoją sprawność, a raczej kondycję. Musiała być dobra, jeśli chciał wykonywać swoją pracę, a działania ze smokami z reguły były nieprzewidywalne.
Przyjrzał jej się uważnie, marszcząc brwi. Kojarzył tą twarz. Nie do końca wiedział skąd, ale na pewno wcześniej ją gdzieś widział. Raczej nie w szkole, większość Anglików uczęszczała do Hogwartu, on dostąpił zaszczytu edukacji we francuskiej szkole. Niemniej jednak, wiedział, że skądś ją zna – pozostało tylko ustalenie skąd.
- To nieumyślne, niezamierzone działanie. – wyjaśnił od razu. Przepraszał nie będzie, użył tamtego zwrotu nie bez powodu i uznawał sprawę za niebyłą. Nie chciał wdawać się w dyskusje, to było zbędne, a to zdarzenie nie było jego winą. Kobieta siedziała bardzo blisko niego, więc mogło dojść do… niezamierzonej sytuacji naruszenia jej przestrzeni osobistej. Sięgnął po swoje szkło, chcąc ostatecznie pozbyć się zawartości, ale zamyślił się. Mathieu był… ciekawski od dziecka. Skoro już szanowna pani zainteresowała jego osobę, a raczej niewiedza skąd może ją znać, będzie musiał rozwikłać tą zagadkę.
- Spotkaliśmy się gdzieś wcześniej? – spytał. Nie podejrzewał, że ona go pamięta, choć Rosier wyróżniał się z tłumu, to trzeba przyznać. – Wydaje mi się, że znam skądś pani twarz. – dodał. A może była znaną osobą, a to mu umknęło? Miał nadzieję na uzyskanie szybkiej odpowiedzi.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar [odnośnik]04.07.19 0:52
Dobrze, że jej to nie dotyczyło. Że mogła być zwykłą czarownicą, której nie zabraniano pasji ani zadawania się z osobami o innym statusie krwi. Szlacheckie zasady i powinności zawsze były dla niej pewną abstrakcją, choć wiedziała, że nie wszyscy tacy czarodzieje są źli, były wśród nich i osoby bardzo przyzwoite, które nie chełpiły się statusem krwi ani majątku. Ale były rodziny, do których instynktownie podchodziła z nieufnością, zwłaszcza odkąd wtajemniczono ją w istnienie Zakonu Feniksa i podarowano szczątkowe informacje na temat przeciwnej strony barykady, którą popierało wielu przedstawicieli konserwatywnych rodzin szlachetnej oraz czystej krwi.
Nie mogła wiedzieć, że mężczyzna, który ją trącnął i doprowadził do rozlania piwa, był jednym z nich, raczej by się nikogo takiego nie spodziewała w miejscu tak podrzędnym jak „Pod wypatroszonym zającem”. Nie znała go i prawdopodobnie w ogóle by się nim już nie zainteresowała po zwróceniu mu uwagi, gdyby nie to, że sam się odezwał. Nie zamierzała robić mu awantury, bo nie była tym typem osoby, która robi dramat z takich rzeczy. Słysząc jego głos znów odwróciła się w jego stronę, porzucając próbę wytarcia przodu swojego płaszcza. Dobrze, że jej matka znała sposoby na wywabianie różnych plam z materiałów nawet bez magii. Ona sama była kiepska we wszelkich gospodarnych sprawach.
- Nie sądzę, a w każdym razie ja pana nie pamiętam – odezwała się. Nie mógł być od niej dużo starszy, a jednak z Hogwartu go nie pamiętała. Najwidoczniej albo źle oceniła jego wiek, albo po prostu na tyle nie rzucał się w oczy, że zapomniała o istnieniu takiej osoby. Mógł też uczyć się w domu lub za granicą. Świat czarodziejski był na tyle mały, że miała okazję poznać przynajmniej z widzenia swoich rówieśników oraz ludzi odrobinę starszych i młodszych, przynajmniej tych, którzy trafili do brytyjskiej placówki. Była już wtedy osobą towarzyską i kontaktową, otwartą na innych. – Ale jeśli interesuje się pan quidditchem, to możliwe, że miał okazję widzieć mnie. – Grała przecież najpierw dla Os, a potem dla Harpii, w Czarownicy pewnie nie raz pojawiały się zdjęcia zawodników, w tym i jej. Nie raz i nie dwa zdarzało jej się, że ktoś mówił, że ją kojarzył, dlatego nie uznała tego jeszcze za powód do niepokoju, mogła mieć do czynienia z kimś, kto bywał na meczach i widział jej grę lub czytał gazety. Jej wypowiedź była jednak dość lakoniczna, tajemnicza, nie odsłaniająca wszystkich kart już na początku rozmowy. Obrzuciła go uważnym spojrzeniem wyjątkowo pięknych zielonych oczu otoczonych gęstymi, czarnymi rzęsami; mogła zauważyć, że jego uroda zdawała się niepasująca do tego miejsca, zbyt... wymuskana na tle często podchmielonych mężczyzn siedzących przy stolikach. Większość klientów wyglądała dość zwyczajnie i nijako.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Bar [odnośnik]05.07.19 9:40
Nie mogła go kojarzyć z Hogwartu, bo uczęszczał do innej szkoły – jego zdaniem dużo lepszej. Szkoła Magii i Czarodziejstwa mieszcząca się w Wielkiej Brytanii w ogóle go nie interesowała, nie chciał nawet wiedzieć jak tam było. Oczywiście posiadał podstawowe informacje, wiedział, że były tam cztery domy, do których przydzielała stara Tiara. W Beauxbatons było zupełnie inaczej, tam główną rolę grały zainteresowania i predyspozycje, a nie cechy charakteru, choć mógł się mylić co do podstaw doboru domu w Hogwarcie. Pomijając już to, Beauxbatons było położone w niezwykle pięknym i zachwycającym miejscu, było warte zobaczenia w każdym calu. Przyciągało uwagę swoją niezwykłością. Lata szkolne zapamiętał bardzo dobrze, były dla niego niebywałym doświadczeniem.
Dopiero kiedy wspomniała o Quidditchu uśmiech pojawił się na jego twarzy. No tak, już wiedział skąd ją kojarzył. Na meczach oczywiście zdarzało mu się bywać, przepadał za zapewnianiem sobie rozrywek i urozmaicaniem czasu wolnego, kiedy akurat nie przebywał w podejrzanych miejscach albo nie czynił nikczemnych planów.
- Harpie z Holyhead. – powiedział dumnie, był tego niemal pewien. Na meczach w magiczny sposób powiększany były obrazy, więc twarz graczy były widoczne. Poza tym, na pewno gdzieś w gazetach pojawiała się na zdjęciach po wygranych lub przegranych z kretesem, w zależności od meczu. Nie był jednak pewien na jakiej pozycji kobieta gra w drużynie, bo aż tak nie chciało się analizować zdarzeń z przeszłości w tym momencie. Szkoda tylko, że Mathieu kibicem Harpii nie był, a swoje sportowe serce dawno temu oddał Jastrzębiom. Sam też grywał w ten sport, raczej przepadał za lataniem na miotle.
- Teraz musi być ciężko rozgrywać cokolwiek, biorąc pod uwagę niesprzyjającą pogodę. – dodał. Miał na myśli oczywiście występujące anomalie, wszak to one sprawiały im tyle problemów w ostatnim czasie. Nie miało się ochoty wychodzić z domu, a co dopiero latać na miotle, kiedy deszcz zacinał z nieba ostrymi strugami. Nieprzyjemne doświadczenie, trzeba przyznać, ale czasem to jedyny sposób. – I co taka piękna kobieta robi w tak obskurnym barze? – spytał, przekręcając głowę lekko w bok. No trzeba przyznać jedno – to nie było specjalnie przyjemne miejsce.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar [odnośnik]05.07.19 22:04
Nie wiadomo, czy odnalazłaby się w Beauxbatons, biorąc pod uwagę jej brak artystycznych talentów. Prawdopodobnie tamtejsi nauczyciele załamaliby nad nią ręce, gdyby tylko usłyszeli jej próby gry na czymkolwiek lub zobaczyliby bohomazy wychodzące spod jej dłoni. Prawdopodobnie nadal nie rysowałaby wiele lepiej niż w dzieciństwie i ludzie w jej wykonaniu wciąż przypominaliby kilka kresek z kółkiem na szczycie. Z muzyką pewnie byłoby jeszcze gorzej, pomijając fakt, że pewnie nie miałaby cierpliwości by godzinami szlifować grę na jakichś skrzypcach, fortepianie czy czymkolwiek, a osoba próbująca ją tego nauczyć po jakiejś godzinie zapragnęłaby wyskoczyć przez okno i skrócić swoje męki.
Ale posłano ją do Hogwartu, żadnych innych planów nigdy dla niej nie było, a Tiara nie wahała się, umieszczając ją w Gryffindorze, gdzie pasowała najlepiej i nie wyobrażała sobie siebie w innym domu, a w momencie ukończenia go czuła pewną nostalgię. Właściwie aż do teraz czasem zdarzało się, że dopadała ją nagła fala tęsknoty i sentymentów.
Nieznajomy mężczyzna dobrze zgadł. Najwyraźniej bywał na meczach i rozpoznał ją jako zawodniczkę Harpii.
- Bardzo dobrze – pochwaliła. – Zgadł pan za pierwszym razem – dodała, unosząc kufel w którym prawie nic nie było, ale napiła się łyka tej smętnej resztki napoju, którego część zasychała właśnie na jej płaszczu. Ale jak stąd wyjdzie to i tak natychmiast stanie się mokra od deszczu, więc co za różnica? Nie pamiętała, kiedy ostatni raz przechodziła na zewnątrz pozostając suchą, na pewno jeszcze przed tą paskudną burzą, o której nie dało się zapomnieć nawet tutaj. Przez okna było widać błyski rzucające cienie również na podłogę, co dodawało temu miejscu atmosfery grozy. Było to miejsce o gorszym standardzie niż poczciwy Dziurawy Kocioł, porównywalne raczej z gospodą pod Świńskim Łbem w Hogsmeade, ale podejrzewała, że na Nokturnie jest dużo gorzej, więc tu jeszcze nie ma na co narzekać. Tam jednak nigdy się nie zapuszczała nawet z inną twarzą i słyszała tylko powtarzane szeptem opowieści o najbardziej ponurym i niebezpiecznym zakątku Londynu, gdzie ludzie przyzwoici nie chadzali, a jeśli by próbowali, najprawdopodobniej nie skończyłoby się to dla nich dobrze. Miewała w swoim życiu ciągoty do ryzyka i przygód, ale i dość instynktu samozachowawczego, by pewne rzeczy jednak odpuścić.
- Rzeczywiście jest ciężko, bo warunki są trudne, co tu dużo mówić. Widoczność kiepska, w dodatku trzeba uważać na pioruny, śnieg i anomalie... Ale my, Harpie, jesteśmy silne i radzimy sobie z tymi wyzwaniami – zapewniła; wszystkie Harpie były niezwykle wytrwałymi, silnymi i upartymi kobietami. Żadna nie zamierzała się poddawać i opuszczać nawet teraz. – Jakiej drużynie pan kibicuje? – zapytała jeszcze, zupełnie jakby chwilę temu nie oblał jej jej własnym piwem. Choć pewnie gdyby wiedziała, kim był, już nie byłaby tak miła i w jej głosie pojawiłby się dystans i rezerwa.
Kiedy ją skomplementował, kącik jej ust uniósł się do góry. Nie raz już jednak słyszała podobne słowa, była też świadoma swojej atrakcyjności i tego, że podobała się mężczyznom, dlatego nie wzbudziło to w niej zawstydzenia, nie zamierzała też udawać fałszywej skromności. Była wysoka, smukła i zwinna, jej twarz o charakternych rysach oraz duże, zielone oczy również przyciągały wzrok.
- Kiedy pogoda jest taka jak teraz, a lepsze miejsca są zatłoczone po brzegi, nie można być wybredną – odezwała się. W Kotle trudno było znaleźć wolny stolik, ludzie, którzy decydowali się na wyjście z domu, tłumnie okupowali wszelkie puby, kawiarnie i inne tego typu miejsca, bo na zewnątrz obecnie nie sposób było przeprowadzać spotkania towarzyskie, chyba że miało się silne zapędy masochistyczne. Życie toczyło się z konieczności pod dachami, ale jakoś toczyć się musiało.
- Pan również nie wygląda na stałego bywalca tego pubu – rzuciła nagle, zawieszając na nim spojrzenie, w którym pojawiło się coś na kształt zaintrygowania.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Bar [odnośnik]06.07.19 9:27
Nie zgadywał, on to po prostu wiedział. Mathieu był spostrzegawczą osobą, która zapamiętywała wiele szczegółów. Oczywiście cały czas trenował, aby osiągnąć optymalne efekty tej umiejętności. Niemniej jednak, jako fan Quidditcha wiedział co nieco na temat zawodników, szczególnie, że sam też latał na miotle. Widząc jak kobieta unosi szklaneczkę ku górze, uśmiechnął się pod nosem. Alkoholu było w niej mało, więc Rosier kiwnął na barmana, aby podszedł i naprawił ten mały błąd. Rzucił na ladę odpowiednią ilość pieniędzy. Wylał alkohol należący do ścigającej Harpii, więc jej go odkupił. Nie zachowywał się jak typowy paniczyk, zdecydowanie wolał w takich miejscach nie wyciągać na wierzch swojej szlachetnej natury. Czasem odrobina kłamstwa była konieczną przyprawą.
- Gra w Quidditcha wymaga Harta ducha i odpowiedniego przygotowania. Światowi gracze wiedzą chyba jak radzić sobie z takimi problemami. – podsumował krótko jej słowa. Prawdę mówiąc wiedział, że miała ciężko. Latanie w jego stylu, a latanie profesjonalne zasadniczo różniły się od siebie, z pewnością kobieta siedząca przed nim radził sobie dużo lepiej. Na pytanie o drużynę, której sam kibicuje uśmiechnął się jedynie pod nosem. –Jastrzębie z Falmouth. – odparł. Brutalna gra tej drużyny wywoływała więcej emocji. Quidditch nie był lekkim sporem, chodziło o to, żeby się dobrze bawić, wygrać, ewentualnie rozwalić kilka łbów zgodnie z mottem drużyny Jastrzębi.
Nie, nie wyglądał na stałego bywalca, bo nim nie był. Mało tego, Rosier w ogóle nie pasował do tego miejsca. Nauczony był raczyć się wyższym poziomem bytu, a to miejsce nie należało (jego zdaniem) nawet do klasy średniej. Miał do załatwienia sprawę, a jeśli chciał zadowolić oczy Lady Selwyn, musiał się postarać, aby dostała w ramach zaręczyn najlepszy i najpiękniejszy kamień dostępny na rynku. Jubiler wykonujący to zamówienie musiał brać się do roboty, a Mathieu chcąc zaoszczędzić na czasie postanowił w akcie dobrej woli odpłacić się i zanieść przesyłkę do podejrzanego faceta. Nie interesowało go skąd sprzedawca weźmie te najlepsze materiały, ale z pewnością się postara.
- W zasadzie pojawiłem się tu na chwilę, miałem coś do załatwienia. Z drugiej strony jednak to zawsze jakiś rodzaj rozrywki i coś odbiegającego od codzienności. – stwierdził jedynie. Można było polemizować w tych kwestiach, ale on nawet nie czuł się tutaj komfortowo. Miał dziwne wrażenie, jakby ktoś zaraz miał wbić mu sztylet w plecy. Pewnie dlatego, że zauważył ile Galeonów posiada przy sobie szlachcic, a przecież nie było ich aż tak dużo.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar [odnośnik]07.07.19 15:37
Jamie od dziecka interesowała się quidditchem, a zwłaszcza rozgrywkami Harpii, z którymi była na bieżąco, bo długo grała dla nich jej ulubiona ciotka, poza tym drużyna złożona z samych kobiet zawsze budziła w niej największy podziw i fascynację. Chciała być jak one, a pewnego dnia do nich dołączyć. Zostać Harpią. W wakacje co roku chodziła na ich mecze i miała małą kolekcję fanowskich gadżetów, choć kojarzyła też graczy innych drużyn. Zwłaszcza odkąd sama zaczęła grać, bo musiała wiedzieć, z kim spotykała się na boisku. Niestety do bycia graczem światowej klasy jeszcze jej brakowało. Niewielu czarodziejom udawało się osiągnąć taki poziom i nie wiadomo, czy jej kiedykolwiek się to uda.
Gdy mężczyzna postanowił postawić jej piwo, zgodziła się, ostatecznie to z jego winy rozlał się poprzedni. Skinęła głową, przyjmując kufel, który napełnił i podał jej barman.
- Graczem światowym nie jestem i byłoby to niebywałą arogancją, gdybym na tym etapie swojej gry postawiła się z nimi w jednym szeregu, ale zgadzam się z pańskimi słowami, to wymaga wielu przygotowań i mozolnych treningów, by kibice finalnie mogli zobaczyć rozrywkę na wysokim poziomie – odezwała się. Ludziom zupełnie z tym niezwiązanym łatwo było zakładać, że to tylko takie tam latanie za piłkami, ale było to zajęcie trudne i często wręcz niebezpieczne, zwłaszcza teraz, kiedy właściwie ryzykowały życiem, a na pewno zdrowiem, by zapewnić sobie i innym radość.
- Jastrzębie to dobra drużyna. Nie tak jak Harpie, oczywiście, ale niezła – przytaknęła, jak na Harpię przystało swoją drużynę stawiając na piedestale i inne uważając za dobre, ale nie tak jak ta której częścią była. Z Jastrzębiami także miała okazję się zetknąć, a ciągnąca się za nimi opinia o brutalnej grze nie była przesadzona, na ich pałkarzy należało szczególnie uważać, uderzenia ich tłuczków nie należały do przyjemnych doznań, choć to akurat nie oni rozwalili jej własny łeb podczas wypadku cztery lata wstecz. Fanom mocnej rozrywki pewnie pokaz ich umiejętności imponował, Jamie natomiast zawsze bardziej ceniła spryt, zaradność i upór Harpii, które nad bezmyślną fizyczną siłę przedkładały inne istotne przymioty.
- Rozumiem. Rzeczy odbiegające od codzienności są dobre, bo odganiają od nas widmo rutyny. Gdybym miała przesiadywać tylko w Dziurawym Kotle szybko bym się zanudziła. Świat nie po to oferuje tyle różnych miejsc i sposobów spędzania czasu, by trzymać się tylko jednego.
Lubiła bywać w różnych miejscach, a także poznawać różnych ludzi. Jej towarzyska dusza nie lubiła przedłużającej się samotności. Czasem jej potrzebowała, ale na ogół wolała mieć jakieś towarzystwo, nawet jeśli to miałaby być krótka rozmowa z kimś przypadkowym. Ta rzeczywiście była mocno przypadkowa i Jamie wiedziała, że nie będzie długa, bo i ona miała swoje sprawy, a osoby, z którymi miała się tu spotkać, pewnie lada moment nadejdą i nie będzie już potrzeby zabijania czasu oczekiwania przygodną pogawędką z fanem Jastrzębi, który rozlał jej piwo i postawił nowe. I wydawał się wyglądać nieco za elegancko i mieć za dużo pieniędzy jak na standardy tego lokalu, nic dziwnego, że wydawał się odrobinę nerwowy.
- W tych... lepszych miejscach też jest tak tłoczno jak w Dziurawym Kotle? – zapytała, mimo wszystko zaciekawiona tym, kim był i czemu przywiało go aż tutaj, co było subtelnie zawoalowane w jej pytaniu, którego jednak nie zadała wprost. I czy czasem nie było to coś nielegalnego. Wiedziała że w pubach, zwłaszcza tych o niższym standardzie, niekiedy załatwiano rozmaite interesy, choć starała się nigdy przesadnie tym nie interesować, jeśli już w takich miejscach bywała. Ale częściej jednak były to lokale pokroju Dziurawego Kotła niż nory takie jak ta.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Bar [odnośnik]10.07.19 19:27
Z pewnością przyjemnym było usłyszeć od nieznajomego komplement, który pochlebiałby jej umiejętnościom latania, stąd stwierdzenie „światowej klasy”. Może było to nadużycie – dość spore, jednak nadal brzmiało to bardzo przyjemnie. Na szczęście szanowna pani znała swoją wartość i wiedziała do czego służy Quidditch. Zapewnienie kibicom zachwycającego spektaklu było dość istotną kwestią. Rosier kibicował Jastrzębiom, które zdecydowanie wiedziały jak zapewnić rozrywkę, dość brutalną w obyciu, jednak nadal rozrywkę. Nie krytykował mniej agresywnych rozgrywek, on zwyczajnie był spaczony pod tym kątem.
- Każdy ma swoje zdanie. – uśmiechnął się cwanie pod nosem i puścił jej oczko. Jasne, że stała po stronie swojej drużyny, była jej częścią i nie było w tym nic dziwnego. On uważał, że Jastrzębie były lepsze, dlatego też im kibicował. Zdań na świecie było tyle, ile było osób, a on nie zamierzał ani dyskutować, ani specjalnie rozwodzić się nad tematem drużyn. Pomijając już fakt, że mogły wyniknąć z tego nieprzyjemności – ktoś mógłby usłyszeć, mogłaby wywiązać się szersza dyskusja, a później… no cóż. O mordobicie bardzo łatwo, a przecież Rosier wolałby tego uniknąć.
- Trzeba być elastycznym. Czasem te mniej popularne miejsca potrafią przyjemnie zaskoczyć. – stwierdził jedynie. Nie, nie mówił o tym pubie, bo jemu akurat daleko było od jakiegokolwiek uznania przyjemnym dla oka. Było tu ponuro, najpewniej bród wdzierał się wszędzie, a dla niego… wychowanego w tak wspaniałych luksusach Chateau, nie było to odpowiednie miejsce. Kto to widział, żeby Lordowie zapuszczali się do takich pubów. W zasadzie w ogóle nie powinno go tu być, a jako, że miał zamiar szybko prysnąć… postanowił nie zajmować więcej czasu nieznajomej z Harpii.
- Zależy od dnia, pory, godziny… Od wszystkiego. – odparł, wzruszając ramionami. Rosier starał się zachowywać zdecydowanie jak najmniej podejrzanie i jak najbardziej luźno. – W zasadzie Dziurawy Kocioł można nazwać newralgicznym punktem, tam zdecydowanie dzieje się zbyt wiele. – dodał po chwili zastanowienia. Tam toczyło się życie, przewijała niezliczona ilość klientów różnych kategorii, mniej lub bardziej podejrzanych, mniej lub bardziej… ciekawych. Tutaj nie działo się nic, nazwałby ten pub mianem „speluny” i niczego więcej. Przekręcił głowę w bok, widząc kątem oka grupkę ludzi kierujących się w stronę kobiety.
- Przemiło się gawędziło, jednak na mnie pora. Powodzenia na miotle. – mruknął jeszcze, uśmiechając się czarująco, a później ruszył do wyjścia, narzucając kaptur na głowę. Chciał stąd zniknąć jak najszybciej.

ZT



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar [odnośnik]10.07.19 23:02
Jak większość graczy quidditcha lubiła, kiedy jej umiejętności były doceniane. W profesjonalnych drużynach były one bardzo ważne, bo słabi gracze nie zapewniliby widzom odpowiedniego widowiska i budziliby raczej politowanie i śmieszność niż podziw. Poza tym kolejnym istotnym aspektem była rywalizacja – każda drużyna chciała zwyciężać, być najlepszą i przyciągać kibiców, więc to napędzało graczy do tego, by się rozwijać i wciąż podnosić poprzeczkę, ponieważ konkurencja również nie próżnowała.
Nie przeszkadzało jej to jednak lubić się z zawodnikami innych drużyn poza boiskiem. Miała kilku znajomych, z którymi podczas meczów byli rywalami, a po grze, niezależnie od tego, kto zwyciężył, wszystko było dobrze. Osoby z którymi się nie lubiła i z którymi rywalizacja nie kończyła się nawet po gwizdku kończącym mecz też oczywiście były, ale na nich starała się nie tracić zbyt wiele energii.
Ile było czarodziejów, tyle było opinii i preferencje co do drużyn były mocno zróżnicowane, a byli i ludzie którzy w ogóle nie interesowali się rozgrywkami. To akurat zawsze ją zadziwiało, bo sama należała do ludzi bardzo emocjonujących się quidditchem już od dziecka, i zwłaszcza w dzieciństwie nie umiała ogarnąć jak można było się tym nie interesować.
Uśmiechnęła się tylko i napiła piwa, ale już nie kontynuowała dyskusji na temat tego, która drużyna jest lepsza, bo każdy uważał inaczej i miał do tego prawo, a świat byłby nudny, gdyby wszyscy lubili to samo.
- Dlatego dobrze czasem zboczyć z głównej ścieżki na te mniej uczęszczane – przyznała. Sama lubiła to robić, zbaczać z najprostszej i najbardziej oczywistej drogi, próbować różnych rzeczy, poznawać świat. Była go bardzo ciekawa – nie w tym naukowym sensie, bo do książek i nauki teorii nigdy jej nie ciągnęło, ale tak ogólnie, zwłaszcza jeśli chodziło o miejsca i ludzi.
- Nic dziwnego, skoro chcąc dostać się na Pokątną trzeba przejść przez Dziurawy – zauważyła. Dlatego wielu ludzi się tam zatrzymywało i mimo wszystko było tam względnie bezpiecznie, bo ruch był duży, a szemrane typy wybierały miejsca bardziej na uboczu, gdzie nie mógł ich z łatwością nakryć jakiś stróż prawa. To już prędzej tutaj mogłaby się zastanawiać, czy przy którymś stoliku nie toczy się po kryjomu jakaś nielegalna transakcja, ale wolała się aż tak nie rozglądać. Pilnowała swojego nosa, dlatego też nie wypytywała szczegółowo swojego rozmówcy, jej ciekawość istniała, ale nie była aż tak silna, by miała zadawać mu pytania wprost. Podejrzewała zresztą że i tak pewnie nieprędko znów gdzieś na niego wpadnie, a może w ogóle. Dlatego też nie zapytała go, kim był ani co naprawdę tu robił, skoro on sam nie kwapił się do powiedzenia czegoś więcej. Nie była jej to wiedza niezbędna do szczęścia, był tylko przelotnym urozmaiceniem oczekiwania, nikim więcej.
On sam najwyraźniej też nie miał żadnych innych oczekiwań wobec niej i nie liczył na nic więcej, bo po chwili się pożegnał.
- Do widzenia – powiedziała, kiwając nieznacznie głową i przez chwilę odprowadzała go wzrokiem, ale potem zajęła się sobą. A niedługo później pojawiła się dwójka znajomych z którymi miała się spotkać.

| zt.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Bar [odnośnik]30.05.20 18:53
11 VI '57

Z każdym kolejnym dniem, gdy był w Anglii, potęgowało się w nim poczucie, że chce tu pozostać, chociaż na pewien czas. Kilka lat podróży, szukania własnego miejsca, zapędziły go ponownie tam, skąd zaczynał i nie czuł się z tym źle. Początkowa ostrożność i unikanie znajomych osób zeszło na dalszy plan, kiedy powrócił w okolice Cranham, znów zaszywając się w niewielkim domku, który był w jego posiadaniu od paru ładnych lat. Dawna potrzeba, aby w końcu na stałe zjechać do kraju, najwyraźniej teraz miała się ziścić.
Minął jednak ponad miesiąc nim zdecydował się spotkać się z tym, który przyczynił się do jego powrotu. Wymieniał listy z wieloma osobami, co dzień spoglądając na obce sowy na parapecie aktualnie zajmowanego lokum, jednak to kuzyn finalnie sięgnął po argumenty, które zdały rezultat. Był gotów na rozczarowanie, zderzenie z rzeczywistością, która nijak miała się treści i miło się zawiódł wobec swego nastawienia. Zbyt piękne idee oraz zmiany okazywały się prawdą, co obserwował ze zdziwieniem początkowo krążąc tylko wokół stolicy, by koniec końców przekroczyć jej granice i przekonać się na własnej skórze, jak inny jest Londyn od tego, co pamiętał.
Brak mugoli i szlamu, zalewającego ulice, był przyjemnym widokiem, nawet jeśli atmosfera na ulicach oraz w lokalach była wyraźnie nerwowa. Ignorował to umiejętnie, beznamiętnie spoglądając na osoby stające mu na drodze. Nie miał czego ukrywać, a z wszelkimi kłopotami potrafił sobie radzić pokojowo bądź siłowo. Teraz jednak nikomu nie podpadał, nic nikt na niego nie miał, więc podchodził skrajnie obojętnie do tego, co wielu mogło denerwować.
Wysyłając Dante z listem, liczył, że kuzyn zjawi się w zaproponowanym miejscu, konkretnego dnia. Wybór miejsca nie był dla niego przypadkowy, bo kiedy typował ulubione miejscówki, to pub „Pod Wypatroszonym Zającem” zaliczał się do bliższych. Tutaj przez lata robił interesy, doceniając, że nikt nie wnikał w jego tożsamość, a alkohol serwowany przez tego samego barmana od długiego czasu, był wystarczająco dobry i tani, aby móc zapić najgorsze potknięcia.
Przekraczając próg lokalu, rzucił krótkie spojrzenie na sale, by zaraz wbrew na nowo wyrobionym przyzwyczajeniom usiąść przy barze, zamiast gdzieś na uboczu z daleka od czyjegokolwiek wzroku.
Zamówił dwie Ogniste, bo chociaż zwykle stronił od alkoholu, woląc inne używki, tak dziś nie widział powodu, aby odmówić sobie tego. Poza tym wątpił, żeby długo przesiedzieli bez szklanki w dłoni… sucha rozmowa nie była wskazana po takim czasie.
Uchylił łyk, zatopiony w myślach i oczekując na drugiego Macnaira. Spojrzał w bok, dostrzegając ruch w polu widzenia.
- Drew – rzucił cicho, przenosząc zaraz spojrzenie na zegar wiszący na ścianie.- Jak zawsze przed czasem – mruknął mimochodem. Sam nie zawsze dbał o czas, co było jego główną wadą, lecz kiedy ktoś chciał czegoś od niego, musiał być wyrozumiały. W drugą stronę nigdy się nie spóźniał, bo jeśli mu zależało, potrafił się pilnować.
Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Bar [odnośnik]14.06.20 1:07
Listy od Cilliana zaczęły przychodzić systematycznie, co wzbudziło w szatynie pewność, iż jego kuzyn szukał tylko konkretnego powodu do powrotu z zagranicznych wojaży. Liczne pytania o sytuację w stolicy, prośby o potwierdzenie zasłyszanych plotek, a także wyrazy uznania wobec sposobu poradzenia sobie z wszędobylskim szlamem brzmiały już w pewnej chwili niczym niepisany bilet powrotny, który właściwie nawet go radował. W końcu jego obecność nie tylko miała przynieść korzyść prowadzonym biznesom, ale przede wszystkim tej ważniejszej sprawie, o której zamierzał zagaić w odpowiednim momencie. Pozbywając się osób w celu oczyszczenia własnego nazwiska, co przecież zrobił z własnymi rodzicami, nie pomyślałby o Cillianie, bowiem on jako jeden z nielicznych naprawdę był jego godzien – rzecz jasna zgodnie z hierarchią wartości szatyna. Znał poglądy Macnaira – rozmawiali o nich niejednokrotnie nawet za szkolnych czasów – dostał dowody umiejętności, a także miał w pamięci lojalność, którą niezwykle sobie cenił. Były to istotne elementy, wręcz fundamentalne, dlatego widział go w ich szeregach. Musiał go tylko naprowadzić, ustawić do porządku i wybić z głowy cele, które nie niosły niczego poza bogactwem. Potrzebował zimnego prysznica, konkretnej sugestii, czyli dokładnie tego czego on sam przeszło rok temu.
Otrzymując list z miejscem spotkania nie krył zdziwienia, choć gdzieś z tyłu głowy przeczuwał jaki był powód trzymania się na uboczu. Czyżby znów narobił sobie wrogów w centrum i obawiał, że Śmiertelny Nokturn pochłonie go nim zdąży urżnąć się jak świnia w nowym przybytku swego kuzyna? Szatyn był pewien, iż wspominał o świeżutkim biznesie i sądził, że to właśnie w Karczmie pod Mantykorą przyjdzie im wychylić pierwszego po latach kieliszka, jednakże najwyraźniej był w błędzie. Nie chciał zadawać listownie zbędnych pytań, więc przystał na propozycję licząc na konkretne wyjaśnienia – bo takowe z pewnością mu się należały. Jeśli rzeczywiście narobił sobie kłopotów będzie trzeba ową kwestię możliwie szybko rozwiązać, bowiem jeśli mieli zacząć współpracować to musiał bez zastanowienia pozwolić sobie na przechadzki nokturnowskimi uliczkami.
Drew teleportował się nieopodal wejścia pubu, a następnie przekroczył jego progi rozglądając się w poszukiwaniu znajomej sylwetki. Cillian miał problemy z punktualnością – co wielokrotnie mu wypominał – jednak liczył, że tym razem pokwapi się zdążyć na czas nie chcąc testować małych pokładów cierpliwości. -Niech mnie piorun pierdolnie, czyżbyś w końcu nastawił zegarek na prawidłową godzinę?- uniósł brew i wygiął wargi w kpiącym wyrazie, kiedy kuzyn wlepił w niego wzrok. -A co żeś myślał? Pewnie koczujesz tu od rana, żeby się nie spóźnić.- zaśmiał się po nosem i opadł na krzesło otulając palcami oczekującą – zapewne na niego – ognistą. -Gdzie się zatrzymałeś? Myślałem, że wyprzedałeś wszystko w Londynie.- spytał z ciekawości. -No i powiedz mi czemu u licha nie pijemy na Nokturnie?- dodał właściwie od razu nieustannie zastanawiając się nad tym wyborem. Nie miał nic do tej knajpy, jednak w pewnych miejscach zdecydowanie swobodniej można było wymienić kilka poufnych informacji, bowiem ściany nie miały uszu.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Bar [odnośnik]14.06.20 20:43
Bez wątpienia szukał powodu, aby wrócić, chociaż wtedy poza granicami, nie chciał tego przyznać nawet przed samym sobą. Anglia odpychała go na każdy możliwy sposób, raz za razem zrażając coraz mocniej, ale paradoksalnie z każdym rokiem chciał powrotu. Teraz mając konkretne powody, był tu i z satysfakcją chłonął zmiany, nie odliczając z niecierpliwością do dnia wyjazdu, który jednak asekuracyjnie rozważał. Musiał mieć zawsze plan awaryjny.
Wiedział dobrze, co dzieje się w Londynie, nim jeszcze pojawił się w mieście, ale ponad wszystko próbował pozostać wobec tego wszystkiego zdystansowany. Nie chciał mieszać się w nie swoje sprawy. Od zawsze posiadał własny system wyznawanych wartości, będący na tyle elastyczny, by bez wahania porzucić poprzednie założenia, gdy dźwięk monet wabił jego uwagę bardziej niż cokolwiek innego. Dlatego nie chciał angażować się w coś, co zmusiłoby go, aby odsunąć na bok własną korzyść. Dorabiając się wszystkiego i przypłacając to bliznami na ciele oraz zdecydowanie gorszymi w psychice, nie chciał teraz tracić, a zyskiwać coraz więcej, jak na rasowego materialistę przystało.
Nie brał pod uwagę odwiedzenia Nokturnu przy okazji spotkania, pamiętając z poprzednich sytuacji, jak szybko tamtejsi stali bywalcy szukali zaczepki, a on nie potrafił temu odmówić. Póki co nie chciał dawać popisu czasami bezmyślnej impulsywności, której nie krył nigdy. W końcu teraz działał trochę inaczej, stąd nie zapuszczał się w tamte rejony, nawet jeśli ciekawość, jaki biznes miał pod sobą kuzyn, zachęcała, aby się przełamać. Nie wątpił, że przyjdzie jeszcze na to pora, a dziś wolał wyciągnąć go na przedmieścia Londynu, wypić pierwszy kieliszek na trochę bardziej neutralnym gruncie.
Słysząc komentarz, zaśmiał się cicho.
- Nie łudź się, to wyjątek – odparł, minimalnie poważniejąc. Nie zarzekał się, że zyskał na punktualności, dzisiejsza sytuacja najpewniej szybko okaże się jednorazowa, ale nie czuł się z tym źle. Może kiedyś wypracuje umiejętność pojawiania się przed umówionym czasem, lecz jeszcze nie teraz.
- Od wczoraj – odwdzięczył się lekką kpiną, ale owa nigdy nie była jego cechą.- Barman lubi mnie na tyle, że nie kazał mi zjeżdżać na zamknięcie – dodał, ironizując, a przy tym zerkając na mężczyznę stojącego za barem, którego nieprzychylne spojrzenie było najlepszym komentarzem.
- Bo tak było, Londyn nie przemawia do mnie już od dawna – wyjaśnił, coś co było w sumie oczywiste.- Wróciłem w pobliże Cranham, kiedyś kupiłem niewielki dom w okolicy.- czuł się tam o wiele lepiej niż w mieście. Do stolicy mógł jedynie wpadać na parę godzin z różnych powodów i wątpił, aby szybko się to zmieniło.
- Wiesz dobrze, że wejście na Nokturn w moim przypadku zawsze kończy się tak samo.- podjął, mając wrażenie, że niepotrzebnie to tłumaczy. Przyciągał kłopoty jak magnes, stąd nigdy nie mógł przejść przez Nokturn bez spięcia lub starcia się z kimś.- Jeszcze zdążymy napruć się do przesady w bardziej znajomych ci rejonach – zapewnił i w pewnym sensie zdradzając, że nie zamierza znikać tak szybko, jak zwykle. Wychylił zawartość szklanki, odstawiając ją i popychając nieco w stronę barmana, aby uzupełnił szkło.
W tym czasie spojrzał na kuzyna, zastanawiając się nad wszelakimi kwestiami, które warto było poruszyć.
- Nie sądziłem, że Anglia i sam Londyn może się naprawdę tak zmienić, prawie żałuję, że nie było mnie w mieście, gdy działo się najlepsze – przyznał, bo zdążył usłyszeć jeszcze po przyjeździe, jak wyglądał początek kwietnia, chociaż i tak kuzyn zdradził mu wiele szczegółów w listach. Pewnie w żaden sposób nie ingerowałby w to, gdy znów do głosu dochodziło podejście, że to nie jego sprawa, ale poobserwowanie takich zmian, było mu już w smak.
Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Bar [odnośnik]19.06.20 19:24
Niechęć do stolicy mieli prawdopodobnie w genach, bowiem przecież sam czystym przypadkiem trafił w jej granice, po przeszło dekadzie, w ramach krótkiego przystanku przed kolejną podróżą. Nie musiał minąć nawet miesiąc, aby zrozumiał, że powinien zostać tu znacznie dłużej i włączyć się do walki o wyższą sprawę, bowiem wojna rozgorzała się na dobre. Krajobraz Londynu znacznie się zmienił – kamienne, niegdyś malownicze, uliczki spływały krwią,  ludzie jawnie głosili swe poglądy i potrafili za nie walczyć w świetle dnia, a szeroko rozumiany strach dało się wyczuć nawet w nokturnowskich zaułkach. Zakładał, że relacje z korespondencji były znacznie wyolbrzymione, lecz dopiero gdy ujrzał to na własne oczy przyszło mu uwierzyć. Wówczas po kwietniowej czystce ulice ucichły, swąd szlamu i mugolskiej herezji pozostawał jedynie plamą na kartach historii, którą czym prędzej będą chcieli wykreślić. Wymagało to czasu, niezbędna była lojalna i sumienna praca wszystkich zaangażowanych w najważniejszy, wspólny cel, ale szatyn wiedział, że uda im się tego dokonać. Wojna trwała, wygrali wiele bitew, ale wciąż kolejne były przed nimi i nie mogli osiąść na laurach z wizją nowego świata, którego początek nie był tylko ich zasługą, ale przede wszystkim Czarnego Pana. Wróg nieustannie czaił się za rogiem, nie spał i prawdopodobnie knuł kolejny zamach – musieli o tym pamiętać.
Westchnął przeciągle słysząc o wyjątku. -Spróbuj jeszcze choć raz zmarnować mój czas, a obiecuję Ci, że będziesz przed każdym kolejnym zjawiać się dzień wcześniej.- rzucił lekceważąco, po czym upił trunku, który przyjemnie zapiekł go w gardle. Nie kwapiąc się na szybką odpowiedź wyciągnął na ladę baru paczkę Stibbonsów, z której wysunął jednego papierosa i potarł jego kraniec, aby go odpalić. Zaciągając się nikotynowym dymem ponownie zerknął na swego kuzyna. Rad był, że znów mieli okazję spotkać się i porozmawiać, jednakże wówczas oczekiwał od niego czegoś więcej jak nadętej paplaniny o galeonach, czy cyckach. -Z pewnością. Pewnie jeszcze dał Ci flaszkę na dobranoc?- wygiął wargi w kpiącym wyrazie łapiąc przy tym spojrzenie barmana, które za nic nie potwierdzało słów Cilliana. -Pozostaniesz na dłużej?- spytał właściwie od razu będąc ciekawym odpowiedzi.
-Sporo się pozmieniało od czasu, kiedy wyjechałeś. Tak jak wspominałem Londyn stał się zupełnie innym miejscem, niżeli te które zapamiętałeś.- stwierdził w żaden sposób nie mijając się z prawdą. -Nokturn rządzi się swoimi prawami, ale od kwietnia nawet tam jest inaczej.- wygiął wargi w uśmiechu pełnym satysfakcji, bo choć przyzwyczaił się do całonocnych awantur, mordobicia i smrodu, to w żaden sposób mu tego nie brakowało. Nie wiedział czym był spowodowany pewien „przestój” – czyżby oprawcom zabrakło ofiar? Istniało takie prawdopodobieństwo, bowiem głównie słyszało się o zabójstwach szlam. -Zmieni się jeszcze więcej.- zapewnił kuzyna unosząc przy tym szkło w geście toastu. -Uważam, że powinieneś nie tylko być tego świadkiem, ale i przyczyną.- dodał nie spuszczając z niego wzroku. Chciał jak najwięcej wyczytać z jego twarzy, gestów – był w tym całkiem niezły, kiedy jeszcze zmysły działały w pełni. Wątpił, aby jego podejście tudzież poglądy mogły w jakikolwiek sposób się zmienić, lecz nim wyciągnie odpowiednie wnioski wolał się upewnić.

| spostrzegawczość III




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend


Ostatnio zmieniony przez Drew Macnair dnia 19.06.20 19:25, w całości zmieniany 1 raz
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Bar
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach