Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Archibalda Prewetta
AutorWiadomość
Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]26.05.17 23:08

Gabinet Archibalda Prewetta

Gabinet wyróżnia się od pozostałych przez stojące gdzieniegdzie donice z kwiatami i obrazy roślin wiszące na ścianach. Dzięki tej zieleni pomieszczenie nabiera przytulnych cech, o ile gabinet lekarski w ogóle może być przytulny. W centralnej części stoi drewniane biurko, na którym zawsze leży mnóstwo notatek i pustych pergaminów, a obu jego stronach stoją dwa wygodne fotele. Przy ścianie znajduje się przeszklona szafa z mnóstwem fiolek o przeróżnych kształtach i kolorach, które przy odpowiednim świetle zaczynają się delikatnie iskrzyć, a obok niej  stoi nieco twarda kozetka. Po przeciwległej stronie znajduje się regał z fachową literaturą, która nie raz przydaje się przy co trudniejszych przypadkach. Na pierwszy rzut oka można wywnioskować, że wewnątrz pracuje człowiek przyjazny i oddany swojemu zawodowi.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Archibalda Prewetta Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]29.05.17 0:01
11 IV 1956
Selwyn musiał zacząć finalizować swój trzyletni staż. Świadomość ta opadła go znienacka, powodując u młodego stażysty uczucie gorąca. W wolnych chwilach zaczął biegać niczym oparzony po całym Świętym Mungu na zmianę ze stertami dokumentacji oraz książkami. Musiał upewnić się, że wie dosłownie wszystko czego dowiedzieć się mógł w czasie swojego pobytu w szpitalnych murach. I oczywiście potrzebował zebrać opinie z każdego możliwego piętra od jak największej liczby uzdrowicieli, z którymi podczas ostatnich lat zdarzyło mu się pracować. Zaczął od tych najgorszych, czyli od Avery'ego i Freemana z wypadków przedmiotowych, na koniec pozostawiając sobie tych, z którymi dzielenie obowiązków było czystą przyjemnością.
Załatwiwszy formalności z Adrienem - co oczywiście okraszone było serdeczną rozmową i żarcikami dobrodusznego ordynatora, bo jakby inaczej miało spotkanie z uzdrowicielem Carrowem wyglądać - Selwyn zajrzał do gabinetu Samaela i pomniejszając swoje kilka ksiąg o eliksirach wrzucił je do kieszeni, udając się następnie piętro wyżej. Zatrucia eliksiralne i roślinne. Gdyby nie fakt, że jego własny kuzyn przeprowadził go przez trudy pracy na tym oddziale to zdecydowanie nie zostawiałby sobie go na sam koniec. Jednakże w takim układzie, a zwłaszcza z miłych wspominek spędzonych tu miesięcy, wizytę u Archibalda traktował jako wisienkę na torcie. Miał jeszcze niecny plan, by ukraść Prewettowi odrobinę więcej czasu niż wymagało tego wypisanie dwóch stron zaświadczenia.
Sprężystym krokiem wszedł na czwarte piętro i z ulgą stwierdził, że korytarz jest aktualnie pusty. Sam nie wierzył w swoje szczęście, miał wolną drogę by zawracać Archibaldowi głowę do oporu. Uśmiechając się odrobinę pod nosem przystanął przed drzwiami do gabinetu kuzyna i nasłuchiwał chwilę by upewnić się, że w środku nie ma żadnego pacjenta. Zapukał, po czym usłyszawszy przyzwolenie by wejść nacisnął klamkę i wślizgnął się do pomieszczenia. Ciche trzaśnięcie zamykanych drzwi i już miał krewniaka tylko i wyłącznie dla siebie.
- Witaj, Archie. Jak zdrowie, rodzina? - zagaił z uśmiechem, szybko zmierzając ku kozetce i zasiadając na niej tak wygodnie, jak tylko było to możliwym. Nie zamierzał stąd szybko się ulotnić.
[bylobrzydkobedzieladnie]




Ostatnio zmieniony przez Alexander Selwyn dnia 10.09.17 0:43, w całości zmieniany 2 razy
Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Archibalda Prewetta 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]29.05.17 10:37
Wiele dni w Mungu było ciężkich, lecz wczorajszy dzień okazał się być cięższy niż zazwyczaj. Wieczorem, kiedy już miał wrócić do domu, na oddział trafił silnie zatruty człowiek. Archibald nie potrafił stwierdzić czym się zatruł, co znacznie utrudniało leczenie. Próbował wszystkiego, ale każda podjęta decyzja tylko chwilowo polepszała stan pacjenta. Nawet normalna dawka eliksiru uspokajającego nie potrafiła zmusić go do snu. Większa była niebezpieczna, ale pacjent wariował z bólu, więc w końcu Archibald zaryzykował i na szczęście ryzyko się opłaciło. Mężczyznę w końcu zmorzył sen, a Prewett mógł złożyć zamówienie u alchemika na antidotum i samemu odpocząć. Nie opłacało mu się wracać do domu, skoro rano miał dyżur. Wrócił do swojego gabinetu i od razu położył się na kozetce, ale była zbyt twarda żeby wytrzymać na niej całą noc. Usiadł i rozejrzał się po pomieszczeniu, aż w końcu go coś tknęło i postanowił złączyć dwa fotele. Nie wiedzieć czemu zrobił to ręcznie zamiast przy pomocy różdżki, to zapewne zmęczenie wyłączyło mu racjonalnie myślenie. Położył się w swoim prowizorycznym łóżku i zasnął w ułamku sekundy.
Aż nagle usłyszał pukanie. Nie wiedział ile minęło czasu, w zasadzie nawet przez chwilę nie wiedział gdzie jest. W domu? Dlaczego jest tak ciasno skoro jest w domu, przecież ma tam szerokie i miękkie łóżko. Wyciągnął rękę, chcąc wyczuć nią Lorraine, ale zamiast niej poczuł jedynie nicość. Jeszcze raz usłyszał pukanie, co ostatecznie wyrwało go ze snu. - Proszę, proszę! - Odpowiedział odruchowo, próbując się podnieść. Przecież nie może się tak pokazać pacjentom - z pewnością straci swoją dobrą reputację! Gdzie jego kitel?! - O, Alex - powiedział z ulgą, już się tak nie śpiesząc w wydostaniu z fotelowego łóżka. Przetarł zmęczoną twarz dłonią, przejechał palcami przez swoją rudą czuprynę i wyciągnął się, głęboko przy tym ziewając. - Wszystko w porządku, dziękuję - odpowiedział, wstając i machnięciem różdżki porządkując fotele. Już chciał opowiadać dalej, ale przyjrzał się podejrzliwie swojemu niespodziewanemu gościowi. - A w zasadzie co cię do mnie sprowadza? Od kiedy stażyści mają czas na bezczynne siedzenie? Nie powinieneś właśnie wykonywać jakiejś brudnej roboty? - Zapytał surowym tonem głosu, krzyżując ręce na piersi.
Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]24.06.17 23:28
- Obudziłem cię? Ach, co to za spanie w pracy, Archie - pokręcił głową i zacmokał niby z dezaprobatą. - Wybacz, przecież stara dobra zasada pracy w szpitalu mówi "śpij kiedy tylko możesz i gdzie tylko możesz" - przeprosił, poprawiając się na kozetce. Przeciągnął spojrzeniem szaroniebieskich tęczówek po sylwetce uzdrowiciela, twarzy na której widoczne było zmęczenie. - Masz wymiętą szatę - wskazał jeszcze głową, nim nie umknął wzrokiem w bok, ciężko wzdychając pod wpływem prewettowego pytania. Bycie stażystą naprawdę nie było lekkie czy łatwe. Znajdowanie się na dole szpitalnego łańcucha pokarmowego równało się z tym, że jako najniższe ogniwo jako chleb powszedni dostawało się odpadki. Cała praca papierkowa, robienie obchodów o nieboskich porannych godzinach kiedy przełożony przewracał się na drugi bok; działanie pod wieczną presją wpisywało się zawsze w zawód uzdrowiciela, jednak była ona przeważnie największa w czasach stażu. Wtedy jeszcze tak naprawdę do końca nie było wiadomo co robić, ponieważ pojawiające się na drodze magiuzdrowicielskiego pisklaka przypadki były nowością. - Cały wczorajszy dzień i noc uwijałem się jak skrzat żeby móc tu teraz być. Uzupełnianie kart, dwie interwencje u nadpobudliwych pacjentów, zwiezienie pewnego delikwenta z pozaklęciówki do kostnicy. Razem z koronerem go rozkroiliśmy, przy okazji przez parę godzin porobiłem szpilki z anatomii. Testy końcowe się zbliżają, wiesz? - zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć coś. Tę nutę, która rozmówcę choć trochę znającego Selwyna informowała, że czegoś chciał. I to chciał bardzo mocno. Pomilczał chwilę, przytrzymując Archibalda w niepewności, choć prawdopodobnie kuzyn mógł domyślić się o co chodzi Selwynowi.
- Historia mojego związku z eliksirami zawsze była bardzo wyboista, Arch - jęknął zbolałym głosem, wyciągając z kieszeni limonkowej szaty kilka pomniejszonych ksiąg i pęki pergaminów pokrytych odręcznym, schludnym pismem Alexandra. - Przyszedłem po pomoc w nauce do zaliczenia stażu - bąknął w końcu, wbijając na chwilę wzrok gdzieś w okolicach stóp rudzielca. Zaraz jednak uniósł głowę i wyprostował się, przyjmując  pozę prawdziwie prawdziwego szlachcica.
- Archibaldzie Prewett, czy poratujesz mnie, twojego kuzyna, będącego beznadziejnym przypadkiem oporności na wiedzę z zakresu zielarstwa i eliksirów swoją wiedzą i umiejętnościami? - powiedział z poważną miną, jednak po chwili jego opanowana fasada pękła, a on sam prychnął śmiechem. Jego włosy przy tym rozjaśniły się do blondu, bowiem ostatnio zdarzało mu się zapomnieć o kontroli nad swoją metamorfomagią. - Merlinie, to zabrzmiało prawie jak oświadczyny - pokręcił głową, przy czym machnięciem różdżki powiększył przyniesione pomoce naukowe do ich normalnych rozmiarów. - Pomożesz mi?
[bylobrzydkobedzieladnie]


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Archibalda Prewetta 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]25.06.17 23:28
- Jak widać - zarzucił oczywistą odpowiedzią na oczywiste pytanie. Nie mógł się przy tym powstrzymać przed kolejnym ziewnięciem, ale jak Aleksander słusznie zauważył, uzdrowiciel spał wtedy kiedy mógł i nie powinien się tego wstydzić. Jeżeli człowiek całymi dniami ratuje życie i zdrowie bliźniego to ma prawo do drzemki. Ma również prawo do noszenia pomiętych szat, lecz Archibald zawsze pokazywał się publicznie w stroju dopiętym na ostatni guzik, więc na uwagę Aleksandra chwycił różdżkę i za pomocą krótkiego machnięcia doprowadził szatę do ładu. Cierpiał na lekką nerwicę natręctw, więc nie mógłby znieść myśli, że jedna część ubioru wystaje bardziej niż druga. Dlatego też pióra na biurku miał ułożone kolorystycznie, a książki w gablotce alfabetycznie i rozmiarem. Niemniej osoby w pobliżu Archibalda nie zawsze zauważały tą jego przypadłość, oprócz Lorraine, która jako jedyna na tym świecie znała go na wylot. Czasami odnosił wrażenie, że rozumie go lepiej niż on sam.
Uważnie wsłuchał się w słowa kuzyna, co i rusz kiwając głową w geście zrozumienia. Jedynie przy wzmiance o nadpobudliwych pacjentach skrzywił się niemalże niezauważalnie, wciąż nie uważając magipsychiatrii za odpowiedni wybór specjalizacji. Wszyscy uzdrowiciele z tamtego piętra byli według Archibalda dość specyficzni, a Aleksander do tej specyficzności mu nie pasował. Może rozumie ten wybór, kiedy już stanie się pełnoprawnym uzdrowicielem - na razie wciąż kręcił nosem, choć już o wiele rzadziej niż wcześniej. - Naprawdę? - Zapytał z udawanym zdziwieniem, bo ta data nie była w stanie mu umknąć. Również jego stażyści zdawali się być ostatnio bardziej poruszeni, bledsi i chudsi. Naprawdę cieszył się, że ma już to wszystko za sobą. Uniósł wyżej brew, ponaglając Selwyna w ten niemy sposób do rozwinięcia wypowiedzi, choć domyślał się o co może mu chodzić. I kiedy w końcu padły te słowa, z trudem utrzymał poważny wyraz twarzy. Słuchał dalej, badając kuzyna spojrzeniem swoich zielonych oczu. Usiadł półdupkiem na blacie biurka, wzdychając ciężko. Zawsze było mu smutno, kiedy uzdrowiciele mijali się z eliksirami. Dla niego były one największą pasją, dlatego też uważał zatrucia za niezwykle interesujący i ważny dział magomedycyny. Młodzi ludzie woleli jednak w większości pozaklęciówkę, myśląc, że tylko tam znajdą ekscytujące i widowiskowe urazy. Nic bardziej mylnego!
Dopiero po ostatniej przejmującej prośbie, Archibald wybuchnął serdecznym śmiechem, bezpowrotnie rezygnując z surowej maski starszego kolegi po fachu. - Pewnie, że ci pomogę - odparł, siadając w fotelu za biurkiem. - O czym chciałbyś posłuchać? Same zatrucia to dość rozległy temat, nie dam rady wyłożyć ci tysiącletniej tradycji zielarstwa w jedno popołudnie - zaznaczył, mając jednak nadzieję, że Aleksander pomimo swojego oporu opanował potrzebne podstawy.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]10.09.17 17:33
W sumie to dopiero jak tu usiadł i zaczął rozmawiać z Archibaldem Alexander uświadomił sobie, jak bardzo rzeczywiście tęsknił za obecnością kuzyna. Tak jak to w szpitalu bywa, niby byli cały czas blisko, jednak mijali się, pochłonięci każdy swoimi obowiązkami. Archie zajęty był oddelegowywaniem stażystów i ich nadzorowaniem, Alexa zaś zajmowało przyjmowanie poleceń od Avery'ego i skupianie się na ich poprawnym wykonywaniu. Praca nie była dobrym miejscem na nadrabianie rodzinnych zaległości.
- Czemu tak wzdychasz, Archie? Wiem, że chciałbyś żebym bardziej doceniał eliksiry, jednak nie wszyscy mogą je kochać tak samo mocno jak ty - powiedział, nie nabijając się z Prewetta bezpośrednio, jednakże czuć było wyraźnie, że jest rozbawiony. Jego ciężkie boje z eliksirami, trwające od początku szkoły, nie miały się jednakże skończyć nigdy: za późno było już, by Selwyn zapałał do nich iście płomienną miłością. Musi się po prostu nauczyć żyć z ich ciągłą obecnością w jego egzystencji - a przy okazji sprawić, by ta ich wspólna przyszłość nie położyła trupem jakiegoś Merlinowi ducha winnego człowieka.
Twarz młodzieńca rozjaśnił uśmiech, bowiem choć wiedział że kuzyn mu raczej nie odmówi, to i tak miło mu się zrobiło, że zamiast wrócić do spania Fluvius spożytkuje swoją energię na próbach wbicia do alexowej głowy kilku faktów.
- Właściwie to tak długo już męczę się z tymi eliksirami, że nie będziesz musiał mi wykładać ich całej historii w tempie przyspieszonym - odparł, pewny siebie. - Podstawy z zielarstwa też mam opanowane, byłoby ze mną źle gdybym nie miał. Jednakże... w szczegółach jest psidwak pogrzebany - mruknął już mniej zadowolony. Podciągnął nogi wyżej, siadając na kozetce po turecku, biorąc jednocześnie na kolana jeden z zapisanych przez siebie kajetów. Otworzył go na odpowiedniej stronie, po czym maszcząc brwi zaczął kartkować jedną z przyniesionych książek. - Momencik - mruknął, pogrążając się w poszukiwaniu zaginionej prawdy. Po kilku chwilach jednak w pokoju rozbrzmiało piękne, pełne "o!", kiedy Selwyn znalazł to, czego szukał.
- "Składnikiem obecnym w każdej ze znanych magipsychiatrii mieszanek antydepresyjnych jest gryfonia - wprawia ona zażywającego w dobry nastój i dodaje energii" - przeczytał, po czym spojrzał zamyślony na Prewetta. - Z tego co się orientuję, gryfonia podwyższa też ciśnienie krwi, stąd u pacjentów uczucie zwiększonej energii. Załóżmy sobie sytuację - Alexander wystawił przed siebie dłonie, zaczynając gestykulować - jak zawsze wtedy, gdy naprawdę pochłonięty był tematem bez reszty. - Pacjent zażywa mieszanki antydepresyjne, jednakże w jego organizmie nagromadza się wyciąg z gryfonii. Pacjent cierpi dodatkowo na chorobę serca, więc nie jest wskazane nadwyrężanie mięśnia. Eliksir uspokajający wydaje się być dobrym antidotum na zbicie podwyższonego ciśnienia, jednak powoduje otępienie i apatię, co u depresantów nie jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Wpadamy więc w błędne koło podwyższania i zbijania nadciśnienia u pacjenta. I powiedz mi Archie, co robić w takiej sytuacji. Rozważałem już różne opcje i nie mam bladego pojęcia, jak przestać delikwenta podtruwać gryfonią - Lex rozłożył ręce, wpatrując się w Prewetta jak w ostatnią deskę ratunku. Jeżeli on mu nie pomoże to już nikt nie będzie chyba w stanie, a pytania tego typu były niezwykle lubiane przez egzaminatorów.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Archibalda Prewetta 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]14.09.17 1:36
Puścił jego rozbawienie mimo uszu, wciąż będąc zaniepokojonym rosnącą tendencją wśród młodych uzdrowicieli do unikania eliksirów. Dla niego to nie był powód do żartów tylko do załamania rąk i zastanowienia się co powoduje u nich takie a nie inne odczucia. Nielubiany nauczyciel w szkole? Źle ułożony program nauczania? Czy może przerażała ich rozległość tego tematu - nie bez powodu istnieje oddzielna profesja alchemików. Nawet Archie nie znał się na eliksirach tak dobrze jak oni, chociaż właśnie na eliksirach między innymi polegała jego specjalizacja. - Tu nie chodzi o miłość - zaczął, kręcąc delikatnie głową - a o zwykłą tolerancję. Każdy uzdrowiciel ma do czynienia z eliksirami bez względu na wybraną specjalizację - zauważył, mając nadzieję, że Aleksander zrozumie powagę sytuacji. Westchnął cicho, z bólem stwierdzając, że dalszy wykład chyba nie ma sensu. Lepiej skupić się na udzieleniu pomocy; cieszył się, że przyszedł z tym własnie do niego. Podszedł do przeszklonej szafy, przyglądając się stojącym tam kolorowym fiolkom. Można by odnieść wrażenie, że całkiem zignorował Aleksandra, ale tak naprawdę słuchał uważnie każdego słowa. Miał rację - w szczegółach psidwak pogrzebany, przytoczony przez niego przypadek faktycznie nie należał do łatwych. Archie wyjął w końcu flakonik z pomarańczową miksturą, nalewając trochę do czystej szklanki. - Soku dyniowego? - Nie lubił soku dyniowego, ale właśnie ten nielubiany smak często doprowadzał go do porządku lepiej niż najmocniejsza kawa. Zawsze trzymał go w szafie pośród trucizn i antidotów, niektórych o tej samej barwie, ale doskonale wiedział co trzyma w gabinecie i nie było mowy o pomyłce. Usiadł za biurkiem, drapiąc się po swoim krótkim zaroście. - W tym przypadku masz parę rozwiązań. Możesz podać pacjentowi mieszankę antydepresyjną na bazie innego zioła, bo gryfonia faktycznie jest w tym momencie niewygodna. Akurat na magispychiatrii się nie znam, ale z tego co wiem, podobne działanie ma wyciąg z sekwoi - przerwał żeby wypić łyk soku, co spowodowało pojawienie się na jego twarzy niezadowolonego grymasu. Fuj. - Drugim sposobem jest użycie czegoś innego niż standardowy eliksir uspokajający. To jest bardziej skomplikowane rozwiązanie, ale je też trzeba znać, bo nie każdy pacjent może być podatny na sekwoję. Gryfonia to o wiele silniejsze zioło, dlatego też tak działa na ciśnienie krwi. Ja osobiście spróbowałbym obniżyć je fiołkiem trójbarwnym - działa bezpośrednio na naczynia krwionośne, nie powoduje żadnego otępienia - kontynuował, zastanawiając się od razu nad poprawnością swoich słów. Co prawda był przekonany, że dzieli się z nim dobrymi radami, ale nie chciał mieć na sumieniu jego niezdanego egzaminu. - Ja tak bym postąpił - dodał, wypijając szybko resztę soku, żeby już dłużej się z nim nie męczyć. Wykrzywił się na moment, wstrząsnął nim lekki dreszcz, ale za to nabrał energii. - Ale - zaczął, unosząc ostrzegawczo palec wskazujący - jeżeli będzie cię egzaminował stary Raymond, a to jest wielce prawdopodobne, to powiesz mu, że nie rezygnowałbyś z gryfonii tylko zbiłbyś nadciśnienie kłączem perzu. Ja nie uważam tego za dobre rozwiązanie, ale u niego na pewno tym zaplusujesz - rzadko dzielił się z młodszymi takimi haczykami, w końcu mają zajmować się odpowiedzialnym zawodem i nie powinni oszukiwać tylko wiedzieć, ale w przypadku kuzyna mógł zrobić wyjątek. Uśmiechnął się zadowolony.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]28.10.17 19:48
- Mój romans z eliksirami jest burzliwy, wiem, jednak gdybym ich nie tolerował to by mnie tu nie było - rzucił do Archiego, unosząc brew. Udało mu się w końcu bardzo dobrze zaliczyć eliksiry przy okazji owutemów w Beauxbatons, na stażu też sobie z nimi radził. - Wiesz, że brakuje mi do nich po prostu tego czegoś. Mam czasami wrażenie, że przyswojenie czegoś z tej dziedziny zajmuje mi dwa razy więcej czasu nić innym - dorzucił jeszcze, a w jego głosie pobrzmiewała nuta zirytowania. Całe swoje życie poświęcał na naukę - z tego powodu ze szkoły wyniósł dość niewiele trwałych i mocniejszych relacji. Najściślejsze więzi od zawsze łączyły go z książkami.
- Poproszę - powiedział, gdy został mu zaproponowany sok dyniowy. Widząc, że Archibald udaje się po wspomniany napój Lex nawet się nie zdziwił, nie uniósł pytająco w górę brwi, nie wyraził niepokoju. Ufał Archiemu, a taka metoda chowania jedzenia była niezwykle efektywna. Podziękował po otrzymaniu szklanki, jednak z braku trzeciej ręki machnął różdżką sprawiając, że sok zaczął unosić się dosłownie na wyciągnięcie ręki od niego. Gdy Archie zaś zaczął mówić, Alex nie spuszczając wzroku z kuzyna dobył pióra. Patrząc to na uzdrowiciela, to zerkając znów na pergamin zanotował co nieco. Tak, tak, sekwoja to dobry pomysł - wymruczał pospiesznie, gdy Archibald przerwał, by napić się soku. Alex unosząc głowę znad notatek zdążył jeszcze uchwycić wzrokiem grymas, który wykwitł na lekko zarośniętym obliczu kuzyna. Młody uśmiechnął się rozbawiony, szybko jednak opuścił głowę znów nad kartkę, starając się nie do końca udanie ukryć swoje rozbawienie za opadającymi mu na twarz jasnymi lokami. Zaraz jednak odzyskał skupienie, umiejscawiając wzrok na Archiem.
- Fiołek trójbarwny. To wydaje się być... tak - powiedział w zamyśleniu, kiedy znów rzucił się do zapisania słów wypowiadanych przez Prewetta. Zmarszczył się za to, wykrzywiony w grymasie przy następnej uwadze. - To bez sensu. Kłącze perzu to będzie raczej placebo niż prawdziwy lek. Znaczy się, z całym szacunkiem dla uzdrowiciela Raymonda ale... - urwał i odchrząknął, reflektując się szybko. - Znaczy się, jasne. Raymond - kłącze perzu. Zapamiętam - pokiwał głową, dodając tę notatkę na marginesie. Nim odezwał się ponownie, sięgnął po sok dyniowy i upił łyk. Smak był mu w tym przypadku mocno obojętny - ani nie uwielbiał soku z dyni, ani też nie był jego zagorzałym przeciwnikiem. Po prostu traktował to jako coś nadającego się do zwilżenia ust.
Przewertował jeszcze przez kilka chwil stronice jednej z książek, aż nie znalazł strony założonej sowim piórem. Fumea ostatnio kilka wyskubała, a jemu szkoda było ich wyrzucać - postanowił więc zacząć używać ich jako zakładek.
- Jeszcze to mnie męczy - powiedział, przelotnie obrzucając rudzielca spojrzeniem. - Ciemiernik występuje zarówno jako składnik środków leczniczych, jak i trucizn. Próbujemy oczyścić organizm ze szkodliwych substancji powstałych u pacjenta po alkoholowej libacji. Używamy eliksiru czyścioszka - kto wymyślał te nazwy, swoją drogą? Przecież uzdrowiciele przepisując coś tak się nazywającego brzmieli okropnie niepoważnie. - Jednak czy u osoby przyjmującej inne wywary zawierające części ciemiernika nie spowodowalibyśmy przedawkowania i zapaści? Znalazłem to rozwiązanie w książce, więc może po prostu jestem już przeczulony przez egzaminy, ale po prostu coś mi tu mocno nie gra. Sam bym raczej postawił na objawowe leczenie zaklęciami w tym przypadku, żeby pacjent sam doszedł do równowagi po zapiciu - powiedział, podając tom Archibaldowi, wskazując na odpowiedni fragment.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Archibalda Prewetta 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]09.12.17 1:33
- Wszystkie romanse masz takie burzliwe? - Nie potrafił się powstrzymać przed zadaniem tego pytania ani przed rozbawionym uśmiechem, powoli pojawiającym się na jego twarzy. Zachował się niczym ich wspólna ciotka Brunhilda, kochana kobieta, choć wścibska jak mało kto. Wciąż doskonale pamiętał jak bardzo była zainteresowana zerwaniem przez niego zaręczyn - rozsiała pośród rodziny dziesiątki plotek na ten temat i niestety niektóre z nich wciąż pokutują. Nie, nie była wilkołakiem tłumaczył ostatnio wujowi Hunoldowi, przerażonemu faktem, że dzieci Archibalda mogły zarazić się lykanotropią. Żaden z nich nie mógł zrozumieć, że Archie po prostu się zakochał, a kiedy już strzała amora rozłożyła się w jego sercu, nie mógł w nim znaleźć ani odrobiny miejsca dla wybranki nestora. To dziwne, zważając na ich rodzinną legendę o zakochanych łabędziach - wedle niej Prewetty powinny zawsze wierzyć w bezwarunkową i szczęśliwą miłość.
- No dobrze, dobrze - machnął ręką, żeby już przestał się nad sobą użalać, choć doskonale go rozumiał. Sam nie lubił zwierząt i chwilowa praktyka na oddziale urazów magizoologicznych była dla niego mordęgą - nie rozróżniał ukąszeń Czarnej Donduny od Imfuny Złocistej choć jego ojciec utrzymywał, że już bardziej się różnić od siebie nie mogą. Ach, tak, to był okres w którym jedna sprzeczka rodziła drugą - ojcu wymarzył się syn, idący dokładnie jego ścieżką, podczas gdy Archie postanowił z niej odrobinę zboczyć. Nigdy nie pożałował tej decyzji, a i ojciec chyba ostatecznie odetchnął z ulgą, kiedy Archibald wyszedł z oddziału i już nigdy na niego nie wrócił - talentu w tym kierunku nie posiadał w ogóle.
- Tylko go nie dyskwalifikuj za to kłącze perzu. Jego pomysł z wykorzystaniem bąblownika do leczenia oparzeń był dość postępowy - i tylko ten dodał w myślach, leniwie kręcąc trzymaną szklanką. Zachęcił go gestem do kontynuowania wylewania z siebie pytań i wątpliwości - w zasadzie lubił dzielić się wiedzą, nawet jeżeli często tracił cierpliwość do młodych stażystów.
Odebrał od Aleksandra książkę, przelatując szybko wzrokiem przez wskazane strony i podpisy pod rycinami. - Dobre pytanie - stwierdził, upijając przy tym spory łyk soku. Ponownie się skrzywił - inaczej chyba nie potrafił pić tego paskudztwa. Postanowił szybko dopić do końca i odsunąć szklankę na brzeg biurka. - Choć odpowiedź jest prosta i brzmi: nie. Do eliksiru czyścioszka korzysta się z korzenia ciemiernika, podczas gdy do trucizn częściej dodaje się kwiaty i liście. One mają trochę inny skład i działanie, dlatego podanie antidotum nie powoduje przedawkowania - odpowiedział, opierając się wygodniej o oparcie swojego fotela. - Ale leczenie zaklęciami przyniosłoby podobny skutek - dodał, wzruszając ramionami, podczas kartkowania innych stron książki. - A po czym rozróżnisz podstawowe antidotum od tego na niepowszechne trucizny? - Zapytał jeszcze, z trzaskiem zamykając trzymany podręcznik, spoglądając na Aleksandra z zainteresowaniem. Wierzył, że zda ten egzamin bez większego problemu - zdolny był i najzwyczajniej w świecie należało mu się to, ale Archibald na pewno mu tego nie powie.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]11.12.17 20:02
W jednej chwili mój żartobliwy ton zaginął, a na twarzy pojawił się wyraz niezadowolenia. Jak uwielbiałem Archibalda, tak nie był on jednak człowiekiem idealnym. Zdarzało mu się powiedzieć coś niewłaściwego, wypowiedziane słowa zabolały, a mój język jakby właśnie zyskał wolną wolę, wymawiając do Prewetta kąśliwą uwagę.
- Zapytaj Allison, jak ją znajdziesz - fuknąłem, chowając skrzywione oblicze w książce, kiedy ją wertowałem. Zaraz jednak zaczęło odzywać się moje sumienie - Archibald przecież naprawdę nie miał dokładnie tego na myśli, temat lady Avery był dla mnie dość delikatny i stroniłem od niego ze wszystkich sił, a kuzyn przecież o tym wiedział. I tak zbyt często zdarzało mi się o niej myśleć, zbyt często widywałem ją w moich snach - czy też raczej koszmarach. Jednak Arcie nie miał tego na myśli, a ja zachowałem się niczym bufon. - Przepraszam. Udajmy, że tego w ogóle nie było - powiedziałem cicho, na moment odrywając się od podręcznika. - Zabrzmiałeś jednak całkiem jak ciotka Brunhilda - posyłając kuzynowi wątły uśmiech dodałem jeszcze tę uwagę, nim na powrót nie zagłębiłem się w poszukiwaniach właściwego fragmentu. Nie mogłem przecież nie wspomnieć o cioteczce w takiej sytuacji, zwłaszcza że sam nie raz i nie dwa stawałem się ofiarą jej pogawędek i plotek. Wyobraźnia tej kobiety przechodziła wszelkie normy.
- Fakt, bąblownik akurat mu się udał - przytaknąłem, na szczęście doskonale już zaznajomiony z tym zagadnieniem. Nie żebym nie szanował uzdrowiciela Raymonda, jednak mimo wszystko po pracy z nim nie stałem się jego zagorzałym fanem. Ten temat jednak umarł śmiercią naturalną - i dobrze, nieuprzejmie jest bowiem obgadywać starszych kolegów po fachu, zwłaszcza będąc w pracy. Poza tym, uzdrowiciel Raymond posiadał faktyczne dokonania w dziedzinie magii leczniczej, którymi ja pochwalić się nie mogłem. Pozostawało mi więc jedynie wierzyć, że jeżeli zdam egzaminy będę miał szansę na własne sukcesy w karierze. Uśmiechnąłem się z lekka, widząc jak rudzielec krzywi się pijąc sok dyniowy. Po podaniu mu książki odnalazłem własną szklankę i popijałem z niej powoli, słuchając odpowiedzi Archiego. No jasne.
- Najciemniej zawsze pod latarnią... a wydawałoby się, że najprostsze odpowiedzi przychodzą zawsze jako pierwsze - westchnąłem, lecz nie było to westchnięcie ciężkie i zrozpaczone. Pokręciłem lekko głową, rozbawiony nad poziomem paranoi, w którą potrafiłem się wpędzić, kiedy nie byłem w stanie znaleźć odpowiedniego, racjonalnego rozwiązania na zadany problem. To było przecież takie proste! Pochwyciłem więc czym prędzej pióro i zrobiłem szybką adnotację na fragmencie pergaminu, gdzieś w okolicach notatki o zastosowaniu ciemiernika. Dobrze było mieć przecież wszystko na dany temat w jednym miejscu.
Drgnąłem, zaskoczony nagłym dźwiękiem gdy kuzyn niespodziewanie zatrzasnął książkę. Zmarszczyłem brwi, jednak odpowiedź miałem na języku w chwili, gdy skończył zadawać pytanie.
- Srebrzysta mgiełka. Oba antidota mają mlecznobiały kolor, mdły zapach i gorzki smak, jednak tylko znad antidotum na niepowszechne trucizny unosi się srebrzysta mgiełka - odpowiedziałem bez zająknięcia, wyciągając rękę po podręcznik. Wtedy jednak rozległo się głośne pukanie do drzwi. Złapałem w ręce wszystkie moje rzeczy rozłożone na kozetce i po ich pospiesznym pomniejszeniu zapakowałem je do kieszeni limonkowozielonej szaty. - To chyba znak, że powinienem wracać na trzecie piętro. Dziękuję, Archie, naprawdę - powiedziałem, na końcu uśmiechając się do kuzyna z wdzięcznością wymalowaną na niewyspanej twarzy. - Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Pewnie dostawał ataku przedegzaminowej paniki - rzuciłem jeszcze, idąc w kierunku drzwi. Otworzyłem je szeroko, wpuszczając do gabinetu mężczyznę, który był cały... pomarańczowy. W fioletowe kropki. Wychodząc posłałem Prewettowi spojrzenie ponad ramieniem pacjenta, który zaczynał chyba tłumaczyć się ze swojego wyglądu. Wyszczerzyłem się jeszcze i pomachałem mu na odchodnym, nim nie zamknąłem za sobą drzwi do gabinetu - pozostawiając tym samym kuzyna w swoim żywiole.

| zt[bylobrzydkobedzieladnie]


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Archibalda Prewetta 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]16.12.17 1:19
Starał się ukryć zdziwienie, które się w nim pojawiło po usłyszeniu słów Aleksandra; przesyconych taką ilością złości i żalu jakiej jeszcze nie miał okazji w nim ujrzeć. Nigdy by nie pomyślał, że to wydarzenie wciąż budziło w nim tyle emocji. Dlatego też z początku nic nie powiedział, nie mając zamiaru go przepraszać ani też drążyć tematu. Nie chodziło mu o rozdrapywanie starych ran, sam wiedział jakie to może być bolesne. W końcu odchrząknął, zakłócając krępującą ciszę, która pomiędzy nimi zapadła, odstawiając szklankę z cichym brzdękiem na biurko. - Takie udawanie to chyba nie najlepszy pomysł - powiedział, spoglądając na Aleksandra z pewną dozą niepewności - czy znowu wybuchnie? Mógłby, gdyby tylko chciał. Archibald by go za to nie zlinczował - sam czasem czuł potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkich złych myśli, choć od dzieciństwa uczono go powściągliwości. Chyba każdy arystokrata miał problemy mniejsze czy większe problemy emocjonalne. Archie jednak nie chciał kontynuować drażniącego tematu na siłę. Zresztą mimo wszystko wątpił, by był odpowiednią osobą do takich zwierzeń.
W końcu parsknął śmiechem, kiedy tylko usłyszał imię swojej ulubionej ciotki. - Najwidoczniej genów nie da się oszukać - odparł, wzruszając przy tym ramionami. Nie chciałby na stare lata zachowywać się jak ciotka Brunhilda, ale może parę jej cech faktycznie odziedziczył i już nic nie mógł na to poradzić. Jak na przykład na to, że wcale nie ucieszył go powrót do tematów magomedycznych, wciąż czując niedosyt po jego niespodziewanych zwierzeniach. - Ostatnio dużo się uczysz, nic dziwnego, że nie wpadasz na takie rozwiązania. Na egzaminach często pojawiają się jakieś trudne i podchwytliwe tematy, dlatego od razu zaczynasz kombinować zamiast zastanowić się czy to pytanie po prostu nie jest proste. Tak jak to z antidotami, choć to wyglądało na proste i właśnie takie było. - [b]Świetnie - skwitował jego odpowiedź, bo niczego więcej nie mógł już dodać. Westchnął przeciągle po usłyszeniu dźwięku otwieranych drzwi - jakoś nie chciało mu się w tym momencie leczyć, z chęcią by jeszcze trochę pospał. - Nie ma za co. Przyjdź do mnie jutro żebym mógł ci życzyć połamania różdżki. O, a słyszałeś, że mugole się kopią na szczęście? Przedziwna kultura - dodał zamyślony, kiedy drzwi w końcu się otworzyły i ujrzał w nich kolorowego stałego klienta. Odwzajemnił spojrzenie, przenosząc je po chwili na pomarańczowego mężczyznę. - Panie Apperby, ile razy mam panu tłumaczyć, żeby...

zt oww


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]02.06.18 2:20
| 5 lipca - badania (+ anatomia)


Archibald zdecydowanie bardziej komfortowo czuł się w swoim gabinecie ze stosem książek niźli na ulicach Londynu z różdżką w ręku - a niby był Gryfonem, więc zgodnie ze wszelkimi wytycznymi powinno być całkiem na odwrót. Archie miał na to pewną teorię: bo przecież odwaga i męstwo nie ukazywały się jedynie podczas otwartej walki. Podczas uzdrawiania te cechy były równie ważne, a on w tym momencie po prostu racjonalnie podchodził do swoich umiejętności. Nie potrafił walczyć - dobrze o tym wiedział i nie raz zastanawiał się nad podjęciem krótkiego szkolenia, ale nawet na takie nie potrafił znaleźć czasu. Na przykład teraz miał zająć się badaniami, a że uznawał je za coś o wiele ważniejszego, znowu odłożył podszkolenie się na później.
Ogień - to był temat jego dzisiejszych rozmyślań. Wiedział o nim dość dużo, wszak posiadał ogólną uzdrowicielską wiedzę, jednak tym razem musiał dowiedzieć się bardziej konkretnych rzeczy. Przede wszystkim wpływu ognia na skórę człowieka i działanie jego organów - poza tym chciał skupić się na problemie dwutlenku węgla i w ogóle progu wytrzymałości człowieka. Miał przeprowadzić również badania na temat chłodu, jednak wolał zacząć od ognia - był mu o wiele bliższy, choć wolałby, żeby tak nie było. Niedawny pożar Ministerstwa Magii wciąż śnił mu się po nocach wraz ze wszystkimi poszkodowanymi. A to przecież nie był jednorazowy przypadek - podobno coś spłonęło na Nokturnie, anomalie również nierzadko coś podpalały. Motyw ognia bez przerwy gdzieś się przewijał, tym bardziej należało odkryć lepszą metodę obrony. Wierzył, że Cyrusowi to się powiedzie - sam Archibald nie znał się na eliksirach tak jak on, mógł jedynie wspomóc jego badania swoją wiedzą magomedyczną.
Położył przed sobą cały stos grubych ksiąg - niektóre należały do niego, inne pożyczył z biblioteki, jeszcze inne z gabinetu ojca. Obok położył czysty pergamin i eleganckie czarne pióro, po czym zaczął czytać. Wiele informacji było mu już znanych: podział oparzeń pod względem głębokości uszkodzeń chociażby, ale nigdy nie zaszkodziło odświeżyć podstawy. Nie zależało również zapominać, że oparzenia różniły się między sobą ze względu na źródło wystąpienia: rośliny, magiczne stworzenia, zaklęcia. Archibald doszedł do wniosku, że najbardziej interesuje ich ostatnia przyczyna, i to właśnie o niej przeczytał najwięcej. W międzyczasie zaczął rozrysowywać schematy, by móc jeszcze lepiej zrozumieć cały proces niszczenia organizmu. A przecież nie ograniczał się co do samej skóry czy włosów, trawionych przez śmiercionośne płomienie, a również na organach wewnętrznych. Temat był naprawdę rozległy i skomplikowany. Co z dwutlenkiem węgla? Zapisał sobie to pytanie wielkimi literami na górze pergaminu. Podszedł do swojego niewielkiego regału, zdejmując z niego jeszcze jedną książkę. Pamiętał, że w małych ilościach dwutlenek wcale nie był szkodliwy - tylko nadmierne wystawianie się na jego działanie mogło doprowadzić do obrzęku mózgu i śmierci. Wolał jednak to sprawdzić i przeanalizować wraz ze zrobionymi wcześniej notatkami.
Wszystko zaczynało być dla niego jasne - ale co z wytrzymałością na ból? Jak szybko człowiek miał dość - jak dokładnie miał działać ich ulepszony eliksir? To okazało się kwestią na tyle skomplikowaną, że próg bólu zależał od wielu czynników - jednak po rozrysowaniu wielu schematów Archibald doszedł do wniosku, że da się znaleźć jakąś część wspólną.
Archibald zaczął przysypiać nad rozłożonymi pergaminami i to był moment, w którym postanowił skończyć swoje rozmyślania. Dowiedział się wystarczająco dużo, a przynajmniej takie odniósł wrażenie. Postanowił jeszcze raz przejrzeć swoje notatki, a kiedy tylko to zrobił, schował je do szuflady. Wątpił, by ktoś miał je znaleźć - a nawet jeśli, miał prawo robić notatki na ten temat. Odłożył wszystkie książki na swoje miejsce i, rozejrzawszy się jeszcze raz po swoim gabinecie, wyszedł na obchód. Jednak z tyłu głowy wciąż rozmyślał nad badaniami - tak już miał, przejmował się podobnymi przedsięwzięciami.

|zt
[bylobrzydkobedzieladnie]


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning



Ostatnio zmieniony przez Archibald Prewett dnia 02.06.18 2:21, w całości zmieniany 1 raz
Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]02.06.18 2:20
The member 'Archibald Prewett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 31
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Archibalda Prewetta Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]21.07.18 13:30
| 7 lipca

Piąta rano. Zdecydowanie za wczesna godzina, żeby wstawać z łóżka. Niestety praca uzdrowiciela jest wymagająca i nie była to najwcześniejsza pora o której przyszło mi się budzić. Najgorsze są dni, kiedy dostaje się wezwania w środku nocy, na przykład do płonącego Ministerstwa Magii. Człowiek jest zaspany, nie potrafi się odnaleźć we własnej sypialni, a co tu dopiero mówić o teleportacji na miejsce zdarzenia. Chaos, krzyki, płacze. To naprawdę bardzo ciężkie warunki, ale z drugiej strony człowiek dostaje takiego kopa do działania jakiego czasem mu brak w murach szpitala.
Tym razem czekał mnie jednak spokojny dzień pracy - przynajmniej teoretycznie, bo tego nigdy nie można było brać za pewnik. Umyłem się, ubrałem, zjadłem przepyszne śniadanie autorstwa mojego niezastąpionego skrzata i ruszyłem do Munga. Czekał mnie długi dyżur.
Szybko przeszedłem przez korytarz, chcąc pozostać niezauważonym. Nie miałem ochoty na pogawędki z pacjentami i (broń Merlinie!) z innymi uzdrowicielami. Wbrew pozorom to ci drudzy niejednokrotnie bywają bardziej irytujący: opowiadają o swoich rzadkich przypadkach albo narzekają na nadmiar pracy. Nie odkrywają Ameryki! Każdy ma tutaj nawał roboty, nawet pani w bufecie, a przechwalanie się niespotykanymi chorobami jest po prostu nie na miejscu. Pacjentowi natomiast zawsze można wcisnąć kit, że jest się zajętym innym pacjentem, nawet jeżeli idziemy właśnie do swojego gabinetu na drzemkę.
Tak więc szybko dotarłem do swojego małego królestwa i od razu wyjąłem z szuflady niesamowicie słodkiego batonika. Jakiś mugolski przysmak, który dostałem od jednego ze swoich małych pacjentów; jeszcze go nie próbowałem, niemniej czułem, że właśnie teraz potrzebuję cukru na przebudzenie. Niepewnie ugryzłem niewielki kęs (co i tak było niezwykle nieodpowiedzialne z mojej strony - wszak jestem toksykologiem, może ktoś próbuje mnie otruć?) i poczułem jak czekolada rozpływa się w moich ustach, a dźwięk chrupiącego wafelka uspokaja. Przepyszne! Dlaczego nie mam tego więcej?
Wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Zerknąłem zdezorientowany na zegarek - było za wcześnie na pierwszych pacjentów. Przywdziałem niezadowoloną minę i burknąłem - Proszę! - myśląc, że to jakiś nadgorliwy stażysta. Jakże się zdziwiłem, kiedy moim oczom ukazała się zgrabna i młoda pani, która nagle bez słowa ostrzeżenia zwróciła swoje śniadanie na podłogę mojego gabinetu. Najpierw otworzyłem okno, dopiero potem do niej podszedłem i pomogłem jej położyć się na kozetce. Wymiociny sprzątnąłem jednym machnięciem różdżki, mając ogromną nadzieję, że nie będę musiał tego powtarzać. Poza tym powinienem mieć w gabinecie stażystę, który zajmowałby się podobnymi niedogodnościami. - Dzień dobry - przywitałem się uprzejmie, ale kobieta zzieleniała i nie była w stanie mi odpowiedzieć. - Rozumiem - westchnąłem, po czym za jej pozwoleniem rozpocząłem badania. - Czy ma pani w domu bahanki? - Zapytałem mechanicznym tonem głosu, bo takie przypadki jak ona trafiały mi się średnio raz na tydzień. Nie musiałem przeprowadzać dokładniejszych badań - znałem te symptomy jak własną kieszeń. Kiedy tylko kobieta odpowiedziała twierdząco, miałem ochotę wykrzyknąć: BAHANOCYD. Powstrzymałem się jednak, przywdziałem najmilszy uśmiech na jaki było mnie stać i powiedziałem: - Zatruła się pani bahanocydem. To dość częsty przypadek. Proszę schować butelkę i nie dopuścić do kolejnego takiego incydentu - koniecznie muszę założyć się ze Snapem, że w tym tygodniu przyjdzie do mnie przynajmniej dwójka takich delikwentów. - Wystarczy, że będzie pani uzupełniać płyny. Objawy utrzymują się zazwyczaj około dwóch do trzech dni - uśmiechnąłem się nawet, podszedłem do szuflady i wyjąłem z niej edukacyjną ulotkę. Może to i lepiej, że była moją pierwszą pacjentką - przynajmniej zachowałem dla niej resztki cierpliwości. Pożegnałem się z nią i ponownie usiadłem za biurkiem, żałując, że nie mam przy sobie innych słodkości. Nie powinienem tyle ich jeść, starzeję się, moja przemiana materii będzie coraz gorsza i z pewnością zacznę niedługo tyć. Tylko jak się powstrzymać przed takimi pysznościami? Trudno, najwyżej będę gruby, przecież rodzina nie przestanie mnie kochać. Już wstałem z krzesła, kiedy znowu rozległo się pukanie. - Proszę! - Muszę zacząć liczyć ile razy powtarzam te słowo w ciągu dnia. Drzwi ponownie otworzyły się, a w progu stanął dość pulchny mężczyzna w średnim wieku. Przynajmniej na pierwszy rzut oka był pulchny, szybko stwierdziłem, że jednak jego brzuch po prostu nie pasuje do reszty ciała. - Niech pan tutaj usiądzie - poprosiłem, wskazując na kozetkę. Całe ciało miał szczupłe, nawet nieco wysportowane, tylko ten brzuch spuchnięty jakby ugryzło go stado pszczół. Jakim cudem udało mu się wejść do szpitala? Jakim cudem w ogóle udawało mu się poruszać? Niesamowity przypadek! Pacjent na szczęście był świadomy tego co się stało: eliksir rozdymający, nieuwaga, nieszczęśliwy wypadek. Kiwnąłem głową ze zrozumieniem, chociaż nie pojmowałem jak można się nim tak oblać - cóż, czasem wolałem nie wnikać w historie swoich pacjentów. Szczególnie, że on musiał się oblać przynajmniej dwoma fiolkami eliksiru! - Muszę pana przekuć. Tak, wiem jak to brzmi, ale proszę nie obawiać, to nic nie boli - powiedziałem, wyjmując z szuflady nieco zakurzoną długą igłę. Dawno z niej nie korzystałem, ale szybko ją umyłem i już była gotowa do użycia. Bez ostrzeżenia wbiłem ją w brzuch mężczyzny, zawsze preferując zaskoczenie pacjenta od długiego uspokajającego tłumaczenia co i jak. Diagnoza była trafiona, jego brzuch zaczął pomału się zmniejszać. - To może trochę potrwać, proszę tutaj posiedzieć i poczekać - wolałem mieć go na oku, żeby szybko zareagować na ewentualne komplikacje. - Może ma pan ochotę na sok dyniowy? - Miał ochotę, bardzo dobrze, lubię częstować innych. Otworzyłem spory regał, w którym trzymałem antidota i trucizny, sięgając po podłużny dzbanek z pomarańczową cieczą - to z pewnością był sok dyniowy, doskonale wiedziałem co gdzie się znajduje. Nalałem odrobinę do szklanki i podałem ją mężczyźnie, kiedy ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Co się dzisiaj działo? Skąd tutaj aż tylu pacjentów! Wydawało mi się, że przez anomalie to ci z pozaklęciówki mają urwanie głowy. - Proszę! - Który to już raz? - Proszę wchodzić - Tym razem weszła bardzo oryginalna postać, która na pewno sprawiła, że panu z wydętym brzuchem odechciało się soku dyniowego. - Och, eliksir dyńka - powiedziałem od razu, podchodząc do rozedrganej kobiety, która zamiast głowy miała dorodną dynię. Takie wyjątki widywałem podczas Święta Duchów albo Święta Dyni - bardzo rzadko w inne losowe dni takie jak ten. Kazałem jej usiąść obok swojego poprzedniego pacjenta, który prawie niezauważalnie odsunął się od niej, jakby się bał, że to zaraźliwe, a szklankę z sokiem odłożył na podłogę. Brzuch już prawie mu spadł, pewnie czekał zniecierpliwiony, kiedy wreszcie będzie mógł stąd uciec. - Reparifarge - rzuciłem na kobietę, a jej głowa pomału zaczynała nabierać kształtów. Okazało się, że to bardzo ładna dziewczyna, na co poprzedni pacjent zareagował minimalnym przysunięciem się w jej stronę. A jednak! Zresztą on też wyglądał teraz dużo lepiej. W końcu jego ciało nabrało symetrii. - Bardzo proszę następnym razem uważać na to co pani pije - pewnie nie będzie, tak jak tysiące moich pacjentów. Naprawdę miałbym mało pracy gdyby nie ludzka głupota. Jak można tak bezmyślnie wypijać wszystko co znajdzie się w zasięgu ręki? - Pan też może już wyjść, brzuch wygląda w porządku - dodałem. Oboje mi podziękowali i wyszli z gabinetu, a ja zerknąłem na korytarz, zauważając, że w końcu jest pusty. Szybko wsadziłem portfel do kieszeni limonkowego kitla i ruszyłem w kierunku bufetu, mając ogromną ochotę na coś słodkiego. Ten jeden mugolski batonik mnie nie zaspokoił. Zjem i grzecznie wrócę do gabinetu, odwracając skutki ludzkiej głupoty.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Gabinet Archibalda Prewetta [odnośnik]03.12.18 17:06
|07.09


Pech, po prostu pech. Tonks czuł, że ten dzień nie będzie należał do najlepszych, kiedy rano miast cukru wsypał do swojej kawy, soli. Drobna pomyłka zaspanego czarodzieja, który zmuszony anomaliami sam musiał wykonywać tak mordercze czynności jak właśnie własnoręczne słodzenie, czy w tym konkretnym przypadku posolenie ciepłego napoju. Niestety, kolejna pomyłka spożywcza zwiastowała co najmniej katastrofę. Już wcześniej prosił, aby ktoś w wolnej chwili opisał te fiolki, lub on sam chciał to w najbliższej przyszłości zrobić. Powiadają, że lepiej zabierać się za takie sprawunki od razu, w takim razie Tonks miał srogą nauczkę. Machinalnie otworzył górną szafkę w kuchnie, gdzie znajdowały się wszystkie magiczne specyfiki, na różne okazje. Od trutek aż po leki. I to właśnie po te drugie chciał sięgnąć, od samego przebudzenia towarzyszył mu nieznośny ból głowy i eliksir z tejże fiolki miał ulżyć mu w cierpieniu, a nie jeszcze go przysporzyć. Niestety, fiolka z trutką na gumochłony wyglądała niebezpiecznie podobnie i stała w zasięgu ręku Gabriela. Zamiast więc pomóc w cierpieniu, wywołała kuchenne rewolucje w jego żołądku i inne podejrzane dolegliwości? Czy naprawdę jeden z niewielu wolnych dni musiał spędzić na izbie przyjęć w szpitalu Świętego Munga?
Za pomocą Błędnego Rycerza dotarł przed wejście szpitala i wszedł do środka. Niemalże od razu oddelegowano delikwenta na oddział zatruć eliksirowych i naprawdę modlił się oto, aby na zmianie dzisiaj był członek Zakonu, Archibald. W tych czasach nie należało być zbyt ufnym wobec własnego zdrowia, a lord Prewett to wykwalifikowany medyk, któremu sprawę swojego zdrowia mógł powierzyć bez najmniejszego problemu. Z ulgą przyjął moment, w którym przestąpił próg jego gabinetu. W kieszeni ściskał fiolkę, w której znajdował się eliksir i sprawdza całego zamieszania. - Witaj - przywitał go starając się przywołać na twarz blady uśmiech, który ostatecznie nie wyglądał ani przekonująco, ani zachęcająco. - Merlin mi cię zsyła Archibaldzie - dodał po chwili, zapewne siadając na jakimś krześle. - Obawiam się, że przez przypadek spożyłem zamiast eliksiru przeciwbólowego, trutkę na gumochłony - wyznał tę wstydliwą prawdę, wyjmując z kieszeni fiolkę.


Ostatnio zmieniony przez Gabriel Tonks dnia 15.03.19 10:39, w całości zmieniany 1 raz
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Gabinet Archibalda Prewetta
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach