Wydarzenia


Ekipa forum
Ognisko artystyczne
AutorWiadomość
Ognisko artystyczne [odnośnik]17.07.17 2:04
First topic message reminder :

Ognisko artystyczne

★★
Szkoła rysunku została założona jakieś trzydzieści lat temu przez dzisiaj już starszą kobietę, niejaką Winifredę Pinkstone, niespełnioną artystkę, która wzięła sobie za cel nauczanie czarodziejskiej młodzieży tajnik rysunku i malarstwa. Z biegiem czasu udało jej się zatrudnić artystów nauczających także innych dziedzin sztuki, jak rzeźba czy muzyka, choć to właśnie malarstwo pozostało ulubionym tematem pani Pinkstone.
Ognisko znajduje się w spokojnej okolicy, w jednej z zadbanych londyńskich kamienic. Żeby wejść do środka, należy wypowiedzieć odpowiednie hasło do starego i nieco przykurzonego obrazu wiszącego na ścianie na pierwszym piętrze. Ten odsłania przejście do zupełnie innego świata przesyconego wonią farb i łagodnymi dźwiękami delikatnej muzyki. Lokal zawiera kilka pomieszczeń, urządzonych i wyposażonych w zależności od przeznaczenia. Wszystkie łączy gustowny i elegancki, choć pozbawiony nadmiaru zbędnych ozdobników wystrój. Na ścianach każdej sali wiszą tematyczne obrazy – te w pracowni malarzy przedstawiają znanych artystów i ilustracje procesu tworzenia, w sali rzeźbiarzy znajduje się natomiast mnóstwo rzeźb z różnych materiałów; niektóre wyglądają na niedokończone. Młodzi czarodzieje witani są tutaj z otwartymi ramionami, uczą się również zaklinać swoje dzieła w taki sposób, by farba na płótnie poruszała się jak żywy widok, a rzeźba - poruszała się jak prawdziwa istota. W ognisku mile widziany jest każdy, z zewnątrz przychodzą zarówno artyści, jak i osoby, które im pozują. Często organizowane są również wystawy prac.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ognisko artystyczne - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]04.11.20 20:26
Przesuwam się nieznacznie robiąc jej w hamaku trochę więcej miejsca, choć i tak musieliśmy leżeć wtuleni, by się w ogóle pomieścić; ale to było bardzo przyjemne, czuć jej ciało na swoim i chociaż miałem ochotę na jeszcze więcej słodkich czułości, to przed zrobieniem kolejnej głupoty skutecznie powstrzymywało mnie delikatne pieczenie na wardze, którą ledwie chwilę temu chciała mi odgryźć. Niemniej otulam ją wolną ręką, palcami przesuwając wzdłuż dziewczęcego ramienia, delikatnie głaszcząc przez cieniutki materiał odzienia - Jeszcze kilka - kiwam głową; nie byłem ekspertem, ale przecież trochę się podróżowało, trochę słuchało, spotykało wielu ludzi z różnych stron świata, zaś ci bardzo chętnie snuli swoje opowieści. W domu mojej przybranej matki roiło się od legend, wygłaszanych zwykle nad mocnymi trunkami, trochę tak jak teraz - Hm, to chyba jedyna z myszami, którą znam. Ale znam też takie o smokach, na przykład, tylko nie na dzisiaj - mówię, po czym wsuwam w usta końcówkę papierosa, zaciągając się dymem - ten wypuszczam z płuc formując w niewielkie kółeczka, które leniwie ulatują pod sufit, rozpływając się w powietrzu. To był niesamowity wieczór i miałem nadzieję, że mocne działanie Zielonej Wróżki nie zaserwuje nam jutrzejszej amnezji, a nawet jeśli, to uda się połączyć pewne fakty przy pomocy rozrzuconych wszędzie szkiców; będę musiał je uprzątnąć zanim pojawią się tu uczniowie - co więcej, ufałem, że nie zastaną nas na hamaku, smacznie odpoczywających w swoich ramionach. Przygaszam peta o parkiet, po czym wtulam się mocniej we Wren, wsuwając dłoń pod rozchełstaną szatę by oprzeć ją na dziewczęcych żebrach - nie niżej i nie wyżej, jakoś nie chcę znowu oberwać, zrozumiałem poprzednim razem, jednak skoro teraz sama do mnie lgnęła, to chyba mogłem sobie pozwolić? Przymykam zmęczone ślepia, czując, że szybko odpłynę, ale ten wieczór był przecież pełen wrażeń, więc chyba nie ma się co dziwić? Oby tylko nie było kaca. Ani zwały, bo sam już nie wiedziałem co jest gorsze (najgorsze to chyba po prostu połączenie jednego i drugiego, brr).

/ztx2 oww




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]04.11.20 21:03
13.08

Trzynaście minut temu powinienem zaczynać swoje zajęcia, a tymczasem dopiero biegnę po schodach, pomiędzy kolejnymi sapnięciami wyrzucając z siebie hasło; obraz wpuszcza mnie do środka, a ja mam nadzieję, że moi uczniowie nie uznali, że skoro spóźniam się już tyle czasu, to minął studencki kwadrans i mogą iść do domu. Za mną biegnie Łapserdak i w końcu, po przebyciu długiego jak diabli korytarza, wpadamy do jednej z malarskich pracowni, z hukiem otwierając potężne wrota. Opieram się o winkiel, oddychając ciężko, bo co jak co, ale zmęczył mnie ten szaleńczy wyścig z czasem - Dzień... dobry!... - rzucam, unosząc jedną ręką by zaznaczyć swoją obecność, po czym łapię jeszcze kilka głębokich oddechów, starając się uspokoić wyrywające z piersi serce. Wiem, że należą im się wytłumaczenia, ale muszę chwilę odsapnąć zanim zacznę - Już jestem - kiwam głową, dopiero teraz przekraczając próg pracowni; drzwi zamykają się za nami z cichym skrzypnięciem, zaś mój skrzat od razu bierze się do roboty, parząc herbatę, by już po chwili krążyć między uczniami, serwując świeży napitek tym, którzy wyrazili ochotę. Był niezwykle pomocny, nie tylko przy ogarnianiu pracowni po skończonych zajęciach, ale także w trakcie - Wybaczcie spóźnienie, po drodze legitymowały nas trzy patrole, TRZY! - kręcę głową. Jak matkę kocham stali na każdej przecznicy łapiąc bogu ducha winnych przechodniów; miałem zarejestrowaną różdżkę i wszystkie potrzebne papiery, a i tak patrzyli na mnie, jakby co najmniej chcieli mnie wsadzić do Tower za zbyt głośne oddychanie w miejscu publicznym. Masakra - Cieszę się, że jednak poczekaliście, przygotowałem dzisiaj dla was coś super - mówię, z wolna ruszając wgłąb pomieszczenia i dopiero teraz przesuwam spojrzeniem po zgromadzonych - nie było ich wielu, ale czasy zwyczajnie nie sprzyjały rozwojowi, szczególnie, że nie każdy przecież mógł poruszać się po stolicy. Tutaj nie istniały podziały, każdy był mile widziany, dlatego czasem wychodziliśmy w plener by więcej osób mogło wziąć udział w zajęciach - musieliśmy sobie jakoś radzić. Ale dzisiaj pracowaliśmy stacjonarnie i wśród znajomych twarzy dostrzegam jedną, którą widzę pierwszy raz - Ooo, proszę, mamy nowych, świetnie - uśmiecham się - Ja nazywam się Johnatan Bojczuk i prowadzę tę pracownię - kiwam głową, uznając, że powinienem przedstawić się jako pierwszy - Powiesz nam coś o sobie? Jak się nazywasz, co lubisz, co cię inspiruje, co zachwyca, a co wzrusza? Czego chciałabyś się tutaj nauczyć? - pytam, naprawdę brałem pod uwagę to co mówili moi uczniowie, chciałem żeby byli zadowoleni ze współpracy, a przede wszystkim, żeby dobrze się bawili przy tworzeniu, bo czy nie o to chodziło? Żeby nie dać się zamykać w skostniałych, akademickich kanonach? Żebyśmy wszyscy się dobrze czuli w swoim towarzystwie i z własną twórczością? To właśnie chciałem im przekazać - że sztuka zawsze jest wolna.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]05.11.20 0:21
Trzynaście razy odrzucała propozycję cudownej pani Pinkstone, aby udać się na lekcje malarstwa. Uwielbiała sztukę we wszystkich formach, jednak malarstwo przywodziło do jej umysłu wspomnienia o ojcu, których nie potrafiła znieść. Mimo lat wspomnienie jego straty tak samo wbijało w jej serce nóż, skutecznie zachęcając do omijania pędzla i sztalugi szerokim łukiem. Wszystkie te rozmowy o talencie oraz potrzeby oszlifowania jej umiejętności, wszystkie zapewnienia o tym, że płótno pokryte farbą uwolni ją z bólu przyjmowała z wielkim sceptyzmem i niechęcią. W końcu jednak nadszedł dzień, gdy pannie Frey zabrakło jakichkolwiek argumentów. I obiecała pojawić się w Ognisku Artystycznym na jednej lekcji, nie będąc pewną, czy w ogóle uda jej się wysiedzieć w towarzystwie sztalug i pędzli.
Ubrana w koszulę, rozpiętą o dwa guziki więcej, niż wypadało i męskie spodnie jednego z kumpli (co stworzyło strój idealny do ubrudzenia farbą) odrobinę niepewnie przekroczyła próg pracowni. Ciemne spojrzenie z zaciekawieniem powędrowało po otoczeniu, a faeria dźwięków wybrzmiała w jej umyśle. Melodia otoczenia była przyjemnie spokojna, mącąca jedynie nutami głosu innych uczniów. Zajęła jedno z miejsc, od razu zsuwając ze stóp niewygodne obuwie, odrobinę sceptycznie przyglądając się sztalugom, z całych sił odsuwając od siebie nieprzyjemne wspomnienia. Drink przed wyjściem zdawał się pomagać skupiać uwagę jedynie na muzyce, granej przez otoczenie, słyszalnej jedynie przez nią.
Czarne spojrzenie przekierowało się na wiszący na ścianie zegar. Czerwone usta wykrzywiły się w wyraźnie niezadowolenia na spóźnienie nauczyciela, zwłaszcza w dniu, gdy sama była na tyle łaskawą, aby się nie spóźnić. A gdy nauczyciel przekroczył próg, panna Frey cudem powstrzymała przekleństwo, jakie cisnęło się jej na usta. Takiej twarzy oraz takiego popisu chamstwa nie była w stanie zapomnieć. Usta Ems zacisnęły się w cienką linię, a ciemne spojrzenie przeniosło się na kroczącą za nim, jakże uroczą istotkę.
- Cześć, jak się nazywasz? - Spytała uprzejmym szeptem przykucając, gdy skrzat przyniósł jej kubek z herbatą. Jak taka urocza istotka mogła służyć takiemu gburowi? Nie wiedziała. Przyjęła kubek gorącej herbaty, by dyskretnie wyciągnąć z kieszeni niewielką piersióweczkę i doprawić ją odrobiną taniego rumu. Jakoś musiała przeżyć spotkanie z malarstwem, po trzynastu długich latach unikania jakiegokolwiek kontaktu z szorstkimi pędzlami.
Ciemne, nieprzyjazne spojrzenie spoczęło na nauczycielu, a czerwone wargi same wyrzuciły z siebie romskie przekleństwo. - Niemożliwe… - Mruknęła odrobinę złośliwe, gdy postanowił jej się przedstawić. To nie mógł być czarodziej, o którym mówiła jej pani Pinkstone. Ich wcześniejsze spotkanie w barze odbiegało od opisu, jaki otrzymała od zaprzyjaźnionej czarownicy. I to drastycznie.
Westchnienie wyrwało się z jej piersi, gdy ten zadał całą masę pytań, w jej kierunku. Upiła łyk przyprawionej herbatki po czym mimowolnie wstała z miejsca, układając czerwone usta w aż nazbyt przymilny uśmiech.
- Nazywam się Emma Warbeck. - Przedstawiła się, używając nazwiska matki widniejącego w jej dokumentach, jakże kojarzonego z daleką kuzynką. - Zawodowo śpiewam. Lubię fotografię; niecodzienności odnajdowane we wszystkich oczywistościach; codzienność w niecodzienności; rzeczy wzbudzające emocje oraz te, które przyciągają uwagę. Lubię też jazz, sosnowe lasy i krajobrazy wypełnione melodiami. - Odpowiedziała wyjątkowo szczerze w sposób, który był dla niej charakterystyczny, nie zawierający wszystkich faktów podanych na tacy, a zamiłowanie do darmowego alkoholu w tym momencie pozwoliła sobie pominąć. - Uważam, że inspirację można odnaleźć w każdej sytuacji, z czym chyba zgodziłby się ze mną porządny artysta… - A Ty z pewnością nim nie jesteś… - Zachwyt zależny jest od chwili. - Bo tak miewała panna Frey. Zachwycała się różnymi rzeczami, zależnie od emocji otoczenia. Z udawanym, przerysowanym wzruszeniem uniosła jedną dłoń do piersi, drugą ocierając wyimaginowaną łzę spływającą po policzku. - Lecz niezmiernie wzrusza mnie, gdy głupi psychopaci próbują sprawiać pozory jakiejkolwiek pryzwoitości. - Odpowiedziała z udawanymi emocjami w głosie, rzucając mężczyźnie wyzywające spojrzenie. Zapewne odrobinę zbyt wyzywające, niż powinna.
Usiadła na swoim miejscu, zakładając nogę na nogę, by ponownie unieść kubek do swoich ust. No, może jednak nie będzie aż tak źle, jak przyszło jej wcześniej sądzić?



I put a spell on you
Emma Frey
Emma Frey
Zawód : Artystka
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
But darlin the truth is
In darkness I’m ruthless
I wanna scream your name
Again and again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8908-emma-frey#265948 https://www.morsmordre.net/t8913-dali#266331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-mayfair-avenue-69 https://www.morsmordre.net/t8915-skrytka-bankowa-nr-2099#266340 https://www.morsmordre.net/t8914-emma-frey#266336
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]10.11.20 3:33
- Łapserdak, proszę pani - odpowiada skrzat, wykrzywiając pyszczek w szerokim uśmiechu, przez chwilę mierzy nieznajomą badawczym spojrzeniem, ale zanim powie cokolwiek więcej, znika w tłumie innych uczniów chętnych na popołudniową herbatkę. Niektórzy witają go skinieniami głowy, inni delikatnymi uśmiechami, każdy jednak odnosi się do niego z należytym szacunkiem, bo każdy wie, że Łapserdak nie jest sługą, a przyjacielem. Ja sam traktowałem go... inaczej niż czarodzieje zwykli traktować swoje skrzaty, pod moimi skrzydłami miał dużo swobody, może nawet za wiele na jego skrzaci umysł, a niektóre wręcz ekscentryczne działania sprawiały, że czasem czuł się nieswojo - bo kto to widział, żeby domowy skrzat dostawał zapłatę za swoją posługę? Kto dawałby mu wolne dni? Kto pytał o zdanie? Niemniej przyzwyczajał się, powoli i małymi kroczkami, ale myślę, że byliśmy na dobrej drodze by w końcu, będąc całkowicie wolnym, czuł się po prostu dobrze.
- Warbeck? - unoszę w zdziwieniu obie brwi; nie jest tajemnicą, że pani Celestyna była moją idolką odkąd pamiętam, do tej pory niezwykle miło wspominałem nasz występ na sylwestrze w Dolinie Godryka i ciągle zadawałem sobie to samo pytanie - pamięta mnie, czy byłem tylko kolejnym fanem, którego twarz ginęła gdzieś w gąszczu innych, podobnych? - Od tej Warbeck? - dopytuję, nieznacznie zmniejszając dzielący nas dystans. Coraz więcej sztalug szura o nierówny, zniszczony parkiet, bo młodzi zaczynają na poważnie przygotowywać się do zajęć, milkną beztroskie rozmowy, zaś spojrzenia kierują się w stronę nowej twarzy - wszyscy jesteśmy ciekawi, wszyscy chcemy dowiedzieć się czegoś więcej. Mrużę nieznacznie oczy, wsłuchując się w jej nieoczywiste odpowiedzi i czuję się... zaintrygowany, przyjemnie zaskoczony każdym kolejnym słowem. Rozchylam wargi, by coś powiedzieć, ale zanim zdążę wejść jej w słowo, mówi dalej - więc milczę, jeno wbijając spojrzenie w dziewczęcą twarz. Sam odbieram od Łapserdaka kubek z parującym naparem, dziękując mu krótkim skinieniem głowy oraz łagodnym uśmiecham, a później zamaczam wargi w herbacie, spijając nieduży, ostrożny łyk - Ciekawe spostrzeżenia - przyznaję, kiwnąwszy łbem - Mam więc nadzieję, że odnajdziesz się w naszej pracowni - bo była nasza, dla każdego, niezależnie od posiadanej wrażliwości; każdy lubił coś innego i o to chodziło - byśmy uczyli się od siebie nawzajem, nie byli obojętni na spostrzeżenia innych, nie bali się mówić, nie bali się tworzyć, nie zamykali się we własnych ramach, albo co gorsza tych, narzuconych nam przez innych - Co więc zachwyciło cię w najbliższej przeszłości?... - pytam, ale jej kolejne słowa sprawiają, że zatrzymuję filiżankę w połowie drogi do ust, ściągam brwi i przez chwilę milczę, nie do końca wiedząc jak właściwie powinienem zareagować - Eeeeee - wydaję z siebie głupkowaty dźwięk, po czym chrząkam cicho - To dosyć... interesujące - mówię w końcu, łapiąc jej wyzywające spojrzenie. Nie rozumiem do czego pije, ale dreszcz przebiega mi wzdłuż kręgosłupa. Jeszcze przez chwilę obserwuję ją w milczeniu, by ostatecznie powodzić spojrzeniem dookoła - No dobrze, bierzmy się do pracy. Wiem, że mieliśmy dzisiaj szkolić warsztat i obiecałem wam modela, ale niestety - nie pojawi się. Nic straconego, będziemy rysować siebie nawzajem, zobaczycie jak to jest być... muzą - śmieję się - Dobierzcie się w pary i pamiętajcie, że ogranicza was tylko wyobraźnia, starajcie się dojrzeć to, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Pamiętacie jak Picasso przedstawiał ludzi? Albo portrety Witkacego? Surrealistyczne wizerunki Dalego? Dziwaczne wizje futurystów? Dzikie, fowistyczne impasty? Dzieła impresjonistów? Zdegenerowane prace ekspresjonistów?... To od was zależy, co zechcecie nam dzisiaj pokazać; no! Do roboty! - poganiam. Ludzie zaczynają dobierać się w pary - znajomi ze znajomymi, głównie po to, żeby w międzyczasie poplotkować, a że panna Warbeck zostaje sama (nic dziwnego, w końcu jest świeżynką), podchodzę bliżej i chociaż czuję niezrozumiały dystans oraz pewien chłód bijący od jej osoby, to uśmiecham się blado - Wychodzi na to, że będziemy dzisiaj razem, w sumie jestem bardzo ciekawy co pokażesz, gotowa? - pytam, podsuwając sobie krzesło, by zasiąść na przeciwko kobiety. Filiżankę odkładam na podłogę i zaczynam przegrzebywać swoją magiczną torbę w poszukiwaniu potrzebnych przyrządów.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]10.11.20 22:23
Ciepłe promienie przesunęły się przez kobiecą twarz, gdy poznała imię skrzata. Wiele pytań cisnęło jej się na usta, wiele teorii oraz pomysłów domagało się potwierdzenia bądź wykonania… Z tym jednak musiała poczekać do innego, bardziej odpowiedniego momentu.
Uwaga ciemnowłosej skupiła się na mężczyźnie, tym podłym bydlaku z baru, który miał prowadzić zajęcia. Czy pani Pinkstone w ogóle wiedziała, kogo przyszło jej zatrudniać? Cóż, chyba będzie musiała ją uświadomić.
- Tak. Celestyna to moja kuzynka. - Odpowiedziała wzruszając ramionami. Były kuzynkami lecz dalekimi, mając okazję spotkać się ledwie jeden raz na jakimś rodzinnym spotkaniu. Nie wstydziła się jednak więzów krwi, od czasu rejestracji różdżki dumnie posługując się nazwiskiem matki. Ciemne spojrzenie przez chwilę świdruje pijaczynę uważnie, niemal badawczo. Czyżby biednej Celestynie również naprzykrzał się w podobny sposób? Czy i jej próbował rozbić na głowie szklankę z drinkiem? Nie wiedziała, miała jednak nadzieję, że droga kuzynka nie musiała z nim się mierzyć.
Kolejne słowa mężczyzny teatralnym wywróceniem oczu, tym samym dając mu do zrozumienia, że jego komentarze wyjątkowo ją nie obchodzą… Chociaż zapewne powinny. W końcu to on miał ponownie zaznajomić ją z dawno zapomnianym malarstwem; pomóc wyszlifować talenty, jakie wraz z genami przekazał jej ojciec. Panna Warbeck coraz bardziej miała wrażenie, iż do tego nie dojdzie. Kolejne minuty jawiły się w wyjątkowo ciemnych barwach, nawet jeśli alkohol ukradkiem dodany do filiżanki, miał pomóc ukoić emocje.
- Skrajne dwuznaczności wymieszane z pruderią, tajemnicami, barwami oraz dźwiękami. - Odpowiedziała na kolejne pytanie, chyba tylko dlatego, iż dostrzegła wyczekujące spojrzenie kilku innych uczniów. Czy na prawdę byli tak ślepi, iż nie dostrzegali, jakże paskudny typ udzielał im lekcji? Wydarzenia z baru wystarczyły, by wyrobiła sobie zdanie o tym alkoholiku. I nie miała zamiaru skrywać swojej niechęci.
Słuchała jego kolejnych słów uważnie, czarne spojrzenie nadal błyszczało wyzwaniem uparcie unikając zerkania w kierunku sztalug, pędzli bądź farb. Swojego zestawu przyrządów nie miała, na szczęście pani Pinkstone zadbała, aby córka dawnego przyjaciela miała się na czym uczyć. Dziewczyna zmrużyła czarne ślepia, próbując dostrzec kolor jego głosu… A to co zobaczyła, wyjątkowo nie przypadło jej do gustu. A może to alkohol? Tak, to musiał być alkohol.
Fakt, iż nikt nie chciał z nią pracować nie wydawał jej się nadzwyczajny. Była nowa w otoczeniu, a to, niezależnie od jednostek z którego się składało, zwykło ją odrzucać. Hufflepuff, znajomi z chóru… ci artyści nie byli dla niej żadną, choćby najmniejszą nowością. I nawet chyba wolałaby pracować sama.
Nadzieje na spokojną pracę zniknęły w momencie, gdy nauczyciel postanowił do niej podejść. Odruchowo przesunęła ciężar swojego ciała na bok, nie chcąc choćby przypadkiem doświadczyć jego obleśnego dotyku. Wykrzywiła usta w wyrazie niezadowolenia, gdy z jego gardła padło zwykłe, proste razem.
- Och, nie mogę się doczekać, aż ktoś z wrażliwością górskiego trolla będzie oceniał moją pracę. Jak się nie spiszę, rozbijesz mi szklankę na głowie? A może spróbujesz mnie połamać? Nie wiem, czy moje serce wytrzyma takie zaszczyty. - Wysyczała słowa podszyte jadem. Przekraczała granice, jakie winny dzielić nauczyciela z uczniem, bezczelnie sprawdzając, na ile będzie mogła pozwolić sobie w tych pracowniach. Ostrożnie zsunęła się z krzesełka, by odstawić swoją filiżankę zaprawioną procentami.
- Chociaż... Zaskoczyłeś mnie. Nie sądziłam, że ktoś o rozumie brodawkolepa będzie w stanie wypowiedzieć surrealistyczny  i fowistyczny. Czyżbym była świadkiem ewolucji? A może uczyłeś się ich przed długi czas? Wiesz, co znaczą, czy tylko udajesz, żeby ciągnąć kasę od pani Pinkstone? - Tyrada pytań opuściła czerwone wargi w towarzystwie kpiącego uśmieszku oraz wyzywającego spojrzenia. Zignoruje? A może pozwoli jej mówić, tym samym zając jej pełne prawo do wejścia sobie na głowę? Nie wiedziała. Bez większego skrępowania podeszła do mężczyzny z dziwnym błyskiem w oku, by złapać go za szczękę. Mocno, wbijając paznokcie głęboko w miękkie tkanki jego skóry. Czarne spojrzenie uważnie obserwowało jego twarz, gdy przekręciła ją to w lewo, to w prawo, jakby niczym koneser oceniała zwierzę do kupna. Deptała kolejną z granic, jakich winna się trzymać. I miała to głęboko w zgrabnym tyłku. Finalnie oblizała czerwone wargi nie odrywając spojrzenia od jego twarzy, jakoby ten gest miał odsunąć od niej idiotyczny pomysł wykwitły w jej umyśle.
- Jesteś paskudny jak zmaltretowane skrzyżowanie ghula z trollem. - Oznajmiła, aż nazbyt słodkim głosem. Uścisk jej palców zniknął równie szybko, jak się pojawił. Panna Frey powróciła na swoje miejsce by zmierzyć się z tą, najgorszą częścią zadania. Ostrożnie, jakby obawiała się, że pędzel przypadkiem ją pogryzie, wyciągnęła ku niemu rękę. Niewinna melodia przybrudzonej bieli płótna zdawała się uspokajać, a westchnienie ulgi uleciało z jej ust, gdy umysłu nie nawiedziło bolesne wspomnienie w momencie spotkania jej skóry z drewnem przyrządu malarskiego. Czyżby od tak, mogła rozpocząć pracę nad zapomnianą dziedziną?



I put a spell on you
Emma Frey
Emma Frey
Zawód : Artystka
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
But darlin the truth is
In darkness I’m ruthless
I wanna scream your name
Again and again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8908-emma-frey#265948 https://www.morsmordre.net/t8913-dali#266331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-mayfair-avenue-69 https://www.morsmordre.net/t8915-skrytka-bankowa-nr-2099#266340 https://www.morsmordre.net/t8914-emma-frey#266336
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]16.11.20 11:14
- Ooooo!... - przez moje spojrzenie przebiega błysk, a na usta cisną się tysiące pytań o Celestynę, ale na szczęście zachowuję resztki rozsądku oraz trzeźwego myślenia i zanim zacznę kłapać dociera do mnie, że to nie spotkanie z fanami, tylko zajęcia, które w dodatku prowadzę... Może nadarzy się jakaś inna okazja bym mógł wypytać, wysłuchać, a nawet wyprosić imienny autograf. Później kiwam delikatnie głową, upijając kolejny łyk herbaty; na wpół puste naczynie odkładam w przestrzeń, a zanim zdąży zderzyć się z podłogą, Łapserdak pstryka palcami, sprawiając, że lewituje kilka kroków za mną, kiedy ostatni raz przechadzam się po sali, sprawdzając czy nikt nie potrzebuje rzeczy z tutejszych szafek - mieliśmy zbieraninę niepełnych farb, brudnych palet, starych pędzli i wyszczerbionych słoików, tak na wszelki wypadek, gdyby na zajęcia wpadł ktoś zapominalski. Sam dorzuciłem tam kilka rzeczy (ostatecznie w balecie obsypywano mnie przecież złotem), ale widziałem także, że robią to inni - czasem ukradkiem, dopiero po zakończonej lekcji. A potem siedzę, zaś moją twarz wykrzywia wyraz niezadowolenia - Ja nie oceniam, panno Warbeck, daję wskazówki, oceniać cię będą wszyscy inni, ci tutaj i ci, którzy wędrują korytarzami, żywi oraz ci, stworzeni naszymi dłońmi, zerkający na świat z ram obrazów, lub zaklęci w rzeźbach - kiwam delikatnie głową; ton mojego głosu nabiera pewnego chłodu - ja pierdole, to będą wyjątkowo długie zajęcia; szczerze? Wyrzuciłbym ją stąd już w tej chwili, ale przecież każdy zasługiwał na drugą szansę, może miała zły dzień? Nie wiem, te dni, czy coś w tym guście? - Niektóre szyderstwa są gorsze niż przemoc fizyczna, ale nie, nikt tu nie będzie cię bił, jeśli chcesz dostawać pędzlem po łapach za złe proporcje to zapisz się do Akademii - rzucam, wywracając oczami. Mówię cicho, tak by nie słyszało nas zbyt wiele uszu, bo nie chcę dawać moim uczniom kolejnych powodów do plotek, a widzę, że niektórzy zerkają w tę stronę kątem oka. Układam plecy w oparciu krzesła i zakładam nogę na nogę, wspierając duży szkicownik na kolanie; uśmiecham się delikatnie, ale nie ma w tym grymasie grama radości, zaś moje spojrzenie podąża za kobietą - Więc może wytłumaczysz mi co znaczą te słowa? - pytam, być może troszeczkę chcąc sprawdzić jej wiedzę teoretyczną; a później robi coś, co w pierwszej chwili kompletnie zbija mnie z tropu, więc zanim w ogóle zdążę zareagować, może mnie sobie oglądać jak jakiś kawał mięcha; w końcu jednak wstaję i odtrącam jej rękę - Tak uważasz? - marszczę gniewnie brwi, zerkając na dziewczę z góry; na krótką chwilę zaciskam usta, bo jestem zwyczajnie wkurwiony, ale niespecjalnie chcę to pokazywać, więc mrużę ślepia i ponownie się odzywam - To pokaż to na płótnie - tym razem to ja rzucam jej wyzwanie; spisze się czy jest tylko kolejną niby artystką, która wyżej sra niż dupę ma? Czas pokaże; nie rozumiem skąd w niej tyle niechęci, lub nawet nienawiści i tyle agresji, ale... możemy z tego dużo wyciągnąć, jeśli to wszystko przeleje w swój obraz, bo czy nie o to właśnie chodziło w sztuce? O emocje? Żywe, silne, napędzające nas do działania. Również przysiadam na poprzednim miejscu i kiedy wszystko jest już rozłożone, wbijam spojrzenie w dziewczynę, stukając twardą końcówką pędzla w sztywne karty szkicownika. Jeszcze nie wiem jak powinienem ją przedstawić, chociaż gdzieś na dnie umysłu kształtują się pewne wizje.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]18.11.20 19:52
Wyraz niezadowolenia wybrzmiały na jego twarzy panna Frey uznała za swoje zwycięstwo w dziwnej, zapewne w ogóle nie istniejącej grze. Minione wydarzenia sprawiały, że ciemnowłose dziewczę chciało się odegrać za problemy oraz nieprzyjemności o jakie ten przyprawił ją w tamtym podłym barze. I miała wrażenie, że szło jej całkiem nieźle. Skierowanie swoich myśli w kierunku niechęci, jaką darzyła nauczyciela malarstwa, przyjemnie odsuwało od świadomości bolesne wspomnienia.
- Nie oceniasz? - Spytała, unosząc brew ku górze. Nie wierzyła, to wydawało jej się niemal oczywiście. Pierwsze wrażenie, jakie jej przedstawił, było ciężkie do zatarcia… Zwłaszcza, gdy nie do końca chciało się je zatrzeć. - Każdy ocenia, świadomie bądź też nie. Nie pieprz więc o tym, jaki to jesteś wspaniałomyślny. - Mruknęła, teatralnie wywracając ciemnymi tęczówkami. Oceniali i doskonale o tym wiedziała. Oceniali mugole, oceniali czarodzieje czy nawet zwykłe, zaklęte obrazy. Tego nie dało się uniknąć; nie dało się od tego uciec, zwłaszcza gdy oceny przemieniały się w ataki agresji… I ona oceniała. Dokładnie teraz, w tym momencie, plastycznie unikając wrzucenia się do worka. W końcu, po jego przedstawieniu miała prawo, czyż nie?
Kąciki czerwonych ust uniosły się ku górze, gdy kolejne, wypełnione irytującymi kolorami, słowa doleciały do jej uszu.
- Uważasz, że moje szyderstwa są gorsze niż przemoc fizyczna? Wolałbyś oberwać w twarz? Albo być obiektem podłego zaklęcia? A może jakieś podłej klątwy? No, czego chcesz? - Zaciekawienie błysnęło w ciemnych oczach, gdy wyrzucała z siebie kolejne pytania kierowane w stronę wątpliwego nauczyciela. - Winifreda ni pozwoli mi zapisać się gdzie indziej. Jesteś na mnie skazany, chavo. - Dodała, posyłając mu odrobinę wyzywający uśmieszek. Wiedziała, że pani Pinkstone nie pozwoli jej zrezygnować z zajęć. Z pewnością nie teraz, nim wyciśnie z jej wszystko, byleby wrzucić Ems w sztukę, jaką wybrał dla siebie jej ojciec.  
-Surrealistyczny czyli nierealny, groteskowy, absurdalny, z pogranicza jawy oraz snu. Dali i Magritte. Brzmią całkiem przyjemnie. A fowistyczny… Odnosi się do kierunku francuskiego malarstwa, charakteryzującego się żywą i oderwaną od rzeczywistości kolorystyką. Melodie tych obrazów są okrutne, dzikie i nie raz męczące. - Stwierdziła, wzruszając delikatnie wątłymi ramionami. Kwestia melodii wydawała jej się niezwykle istotna oraz nie możliwa do pominięcia. Słyszała je przez cały czas, nie potrafiła ich wyciszyć bądź o nich zapomnieć.
Zaśmiała się pod nosem, widząc jak ten odrzuca jej dłoń. - Oczywiście. - Bo w tym momencie jawił jej się jako najgorszy stwór. I z pewnością chciała pokazać to na płótnie. W przeciwieństwie do nauczyciela nie sięgnęła po szkicownik, przechodząc wprost do płótna. Jej ojciec nigdy nie planował pracy, pozwalając myślom przenieść się na płótno, zapanować nad barwami oraz kolorami.
Panna Frey przez chwilę krążyła przy sztaludze z pędzlem w dłoni, zastanawiając się od czego powinna rozpocząć. Twarzy? Detali jakie chciała dodać, aby zagrać na jego nerwach? Po chwili namysłu postanowiła zacząć od początku.  Wpierw nakreśliła skos jego ramion, widoczny jedynie na kawałeczku płótna. Później nakreśliła linię szyi oraz podbródka, uważnie przyglądając się mężczyźnie. Pole ramion wypełniła przybrudzoną bielą, by chwilę później wokół szyi wyrysować krawat z wisielczej liny, ciasno otulający skórę. Gdzieś między kolejnymi pociągnięciami pędzla rozpoczęła cicho nucić melodię obrazu, ostrożnie wymalowując prawą połowę męskiej twarzy. Lewa miała być niespodzianką. Uwidocznieniem tego, o czym mówił. Do tego potrzebowała jednak pewnej otoczki. - Gratulacje, umiesz trzymać pędzel w dłoni. Wiesz, co z nim zrobić? A może potrzebujesz instrukcji? - Rzuciła w kierunku mężczyzny. Prowokowała, aby wypowiedział więcej słów. Aby kolory brzmiące w jego głosie przysłoniły ciche szepty innych uczniów.



I put a spell on you
Emma Frey
Emma Frey
Zawód : Artystka
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
But darlin the truth is
In darkness I’m ruthless
I wanna scream your name
Again and again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8908-emma-frey#265948 https://www.morsmordre.net/t8913-dali#266331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-mayfair-avenue-69 https://www.morsmordre.net/t8915-skrytka-bankowa-nr-2099#266340 https://www.morsmordre.net/t8914-emma-frey#266336
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]29.11.20 13:29
Nie byłem wspaniałomyślny i wiedziałem, że jeszcze się o tym przekona, ale teraz milczę, jedynie przeciągle wzdychając i wywracam oczami, bo przecież nie będę się jej tłumaczył - Wolałbym żebyś zajęła się tym po co tu przyszłaś - kiwam delikatnie głową, bo chyba wszyscy byliśmy tu w jednym celu - żeby obcować ze sztuką i szlifować swój talent, a nie pyskować. Jaka ona była męcząca! Zerkam kątem oka na zegar wiszący nad wejściem z niedowierzaniem dostrzegając, że minęło ledwie kilka minut, a ja już czułem się jakbym przynajmniej tydzień siedział w sali z bandą wrzeszczących dzieciaków - Naprawdę? Wyobraź sobie, że również mam coś do powiedzenia na ten temat - mrużę nieznacznie ślepia. Jeśli okaże się nazbyt denerwująca po prostu poproszę panią Pinkstone by przeniosła ją do innej pracowni; ostatecznie cała kadra dbała o to, byśmy wszyscy czuli się tutaj dobrze, więc może jeśli nie u mnie, to poczuje się tak u kogoś innego?
- Brawo - a jednak nie jesteś kompletną ignorantką; pierwsza lekcja teorii zaliczona, siadaj, zadowalający.
A później przyglądam się jej badawczo, w kompletnej ciszy, w wyrazie zamyślenia ściągam brwi i zawieszam się nad pustą kartką zbyt długo, właściwie na ziemię sprowadza mnie dopiero dziewczęcy głos - Co?... - rzucam głupkowato, mrugając kilka razy, dopiero po kolejnych kilku sekundach łapiąc sens jej słów - Instrukcji od ciebie? Podziękuję - kręcę nieznacznie głową, po czym poprawiam się na siedzisku, wreszcie zabierając do pracy - już wiem. Nie zasłużyła na płótno, będzie musiała zadowolić się niedbale wyrwaną ze szkicownika kartką. Unoszę go nieco wyżej, by nie widziała efektów i narzucam na biel kilka plam, krótkich pociągnięć pędzla, dwa przypadkowe chlapnięcia. Wrzucam narzędzie do słoika i nie odrywając spojrzenia od kartki, na oślep sięgam po filiżankę z herbatą, niestety nieopatrznie potrącam ją dłonią, a porcja naparu kapie mi na papier, zostawiając na nim brązowawy ślad. Ups! No nic, jakoś się to wkomponuje w całość, póki co miałem ledwie kilka pozornie bezsensownie zestawionych plam, chociaż gdzieś w głowie widziałem już efekt końcowy i na to wyobrażenie uśmiecham się delikatnie. A potem bez ostrzeżenia wstaję i odkładam szkicownik na swoje siedzisko - Zrób sobie krótką przerwę, albo cokolwiek - macham lekceważąco ręką, jakbym chciał dać jej do zrozumienia, że to właściwie nieistotne, po czym zwracam się do reszty, mocno klaszcząc w dłonie - Ale nie gadać tylko pracować! Jeśli potrzebujecie inspiracji, to poprzeglądajcie albumy!... - podnoszę głos. Odpalam papierosa i robię pierwszy obchód, żeby zagonić leniwych do roboty; mieliśmy coraz mniej czasu, a ja właściwie nie zamierzałem poświęcać na to ćwiczenie więcej spotkań. Korekty są krótkie, bo dzisiaj mają wolną rękę, nie ingeruję w artystyczne wizje przelewane na podobrazia, niektórych po prostu trzeba pogonić albo odpowiednio zmotywować do działania - Słuchajcie, chciałbym wam coś przeczytać, dokładnie miesiąc temu, trzynastego lipca, obchodziliśmy trzecią rocznicę śmierci Fridy Kahlo, ktoś w ogóle kojarzy tą panią? - pytam, rzucając okiem naokoło, ale nikt nie wyrywa się do odpowiedzi, więc kontynuuję - W ostatnim numerze Pop-artu - to taki kwartalnik tworzony przez grupę zapaleńców, zainteresowanych sztukami współczesnymi, mieli dużo ciekawych treści, więc zawsze starałem się jakoś dotrzeć do kolejnych numerów - pojawił się krótki artykuł na jej temat, ale co ważniejsze, mają sporo zdjęć, więc zaraz wam to puszczę, żebyście sobie mogli popatrzeć... - kiwam głową. Tym razem pomijam Warbeck w swoim obchodzie, nie racząc nawet łaskawie zajrzeć jej przez ramię, w zamian zasiadam na poprzednim miejscu, by mogła wrócić do pracy i chrząkam cicho, po czym zaczynam czytać - sam artykuł nie jest długi, pokrótce streszcza życie artystki, która zresztą stworzyła wiele ciekawych autoportretów. Nie miała łatwo, w młodym wieku uziemiona tragicznym wypadkiem, później wielokrotnie raniona przez swojego ukochanego, również zajmującego się malarstwem. Bardzo ciekawa persona, tragiczna bohaterka dramatu zwanego życiem, a mimo to odziana w wiele barw, nie dająca się złamać. Niezwykła sztuka, poruszająca, surrealna, prymitywna w formie oraz wielopoziomowa w treści - mówię o tym wszystkim, już po przeczytaniu artykułu, nakreślam więcej szczegółów z życia artystki, zagłębiam się w symbolikę niektórych dzieł, gazetę zaś wyciągam w kierunku panny Warbeck by mogła przejrzeć fotografie zebranych obrazów Fridy Kahlo. Jeśli ją to interesuje, jeśli nie, niech poda dalej. Z wolna dopalam papierosa, już zresztą drugiego i przygaszam go w popielniczce, która również krąży wśród ludzi, ostatecznie nie jestem jedynym, który skusił się na puszczenie dymka. Sięgam po swój pędzel, zanurzając miękką końcówkę w czarnej farbie - pora skończyć.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]05.12.20 16:38
Nigdy nie umiała trzymać języka za zębami. Odkąd sięgała pamięcią mówiła zbyt wiele, nie raz powodując zdenerwowanie bądź zszokowanie na twarzach otaczających ją czarodziejów. Tę cechę z pewnością zawdzięczała ojcu - temperamentnemu, żywemu romowi nad którym nie raz nie dało się zapanować. Pociągnięte czerwoną szminką usta wygięły się w złośliwym uśmieszku. Działanie na nerwy nowemu nauczycielowi sprawiało jej dziwną przyjemność oraz satysfakcję, z prywatnej zemsty za zepsuty występ kilka tygodni temu. Powód niezmiernie głupi, lecz dobry jak każdy inny.
- Och, twoje złudne nadzieje są całkiem urocze... Albo byłyby gdyby nie twoja twarz. - Odpowiedziała aż nazbyt słodkim głosem. Najwidoczniej nie wiedział, kim była dla pani Pinkstone. Gdyby posiadał tę wiedzę zapewne wiedziałby, iż sprawa może być przesądzona. Ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę, znając upór kobiety by dopełnić złożonej jej ojcu obietnicy. Nie miała go jednak zamiaru uświadamiać. Nie teraz, nie w tym momencie. Nie, gdy tak dobrze bawiła się uprzykrzając mu ten piękny dzień.
Uśmiechnęła się, gdy podziękował za instrukcje. Doskonale wiedziała, że nie będzie w stanie niczego go nauczyć. Przynajmniej nie w kwestii mazania pędzlem, potrzebowała jednak jego głosu. Tej specyficznej barwy jaka pojawiła się w powietrzu, gdy wybrzmiały nuty jego głosu. O tym, przynajmniej teraz, również nie musiał wiedzieć.
- Psychopata, troll i ignorant... Spełnienie horroru erotycznego... - Mruknęła z wyraźnym rozbawieniem w głosie, gdy ten postanowił uciec z jej zasięgu. Czarne ślepia na chwilę powędrowały ku jego twarzy, by z satysfakcją przyjrzeć się jego reakcji. Obecność innych zupełnie nie przeszkadzała jej w rzucaniu zaczepnych uszczypliwości, w końcu, doskonale wiedziała, jakim parszywcem był artysta.
Nie przerwała malowania. Na luźnej kartce poczęła stawiać znaczki, będące odpowiednikami barw, jakie widziała gdy głos mężczyzny przepełniał pracownię. Nie podobało jej się, iż była w stanie odnaleźć więcej niż jedną barwę. Jeszcze bardziej nie podobało jej się, gdy zauważyła i trzecią, tak niezmiernie irytującą swoim istnieniem. Do te pory znała osoby odznaczające się jednym kolorem, raz poznała kogoś, kto wywoływał dwie barwy, lecz trzy... To nie zdarzyło się nigdy. I była niemal pewna, że to zły znak.
Troll mówił, a ona zrobiła odpowiednią ściągawkę barw, by przystąpić do malowania. Chwyciła pędzel, naniosła pierwsze kontury a gazeta powędrowała w jej stronę. Panna Warbeck chwyciła ją w dłonie. Niepewnie, nieufnym spojrzeniem obrzucając siedzącego obok nauczyciela. Uważnie przejrzała artykuł, wodząc palcami po zdjęciach dzieł artystki, gdzieś w środku czując się poruszoną dziełami, o pięknych, acz niezwykle melancholijnych dźwiękach. Ciche westchnienie uleciało z jej ust, pozwoliła sobie jeszcze na chwilę kontemplacji, by podać gazetkę dalej i oddać się twórczemu szałowi.
Takiemu, jakiego nie doświadczyła od lat.
Wodziła pędzlem po płótnie. Coraz pewniej, dodając kolejne barwy, skupiona na przeniesieniu tego, co jawiło się w jej głowie. Nie wiedziała, w którym momencie poczęła cicho nucić melodię zapisaną w obrazie, kilkanaście minut później zaczynając również podrygiwać w jej rytm. Pociągnięcie pędzlem, niewielki obrót i kolejne nuty opuszczające jej gardło delikatnym, eterycznym głosem. Praca szła, płótno powoli zapełniało się specyficznym tworem jej wyobraźni. Aż w końcu nadszedł moment, gdy Emma skończyła swoje dzieło. Przez chwilę przyglądała się temu, co udało jej się stworzyć; z przekrzywioną głową i błyszczącymi, ciemnymi oczami, by w końcu zerknąć w kierunku nauczyciela.
Podeszła do niego. Z pędzlem w dłoni, zatrzymując się zapewne bliżej, niż byłoby to społecznie akceptowane. Tylko po to, by przejechać szorstkim włosiem pokrytym zieloną farbą po jego policzku. Ot tak, z własnej, dziwnej zachcianki.
- Skończyłam. Chcesz zobaczyć? A może się boisz? - Rzuciła wyzywająco, by chwilę później przygryźć dolną wargę. A było co oglądać. Obraz przedstawiał portret mężczyzny - w białej koszuli, wisielczym sznurem w roli osobliwego krawatu; połowa męskiej twarzy ukazana była realistycznie, druga połowa stanowiła abstrakcję w błękitach, pastelowej zieleni oraz soczystym różu, skrywającą tylko jej znane wzorki. Nie było to dzieło stuki, brakowało jej odpowiedniego malarskiego warsztatu, miała jednak nadzieję, iż obrazem utrze mu nosa. Po raz kolejny dzisiejszego dnia.



I put a spell on you
Emma Frey
Emma Frey
Zawód : Artystka
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
But darlin the truth is
In darkness I’m ruthless
I wanna scream your name
Again and again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8908-emma-frey#265948 https://www.morsmordre.net/t8913-dali#266331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-mayfair-avenue-69 https://www.morsmordre.net/t8915-skrytka-bankowa-nr-2099#266340 https://www.morsmordre.net/t8914-emma-frey#266336
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]06.12.20 19:29
Puszczam mimo uszu każde kolejne wyzwisko, udając, że mam to w tak głębokim poważaniu, że głębiej to już tylko rów Mariański, chociaż prawda jest taka, że mam ochotę udusić ją gołymi rękami. Wystarczyło jedno spotkanie bym wiedział, że nie polubimy się choćby skały srały, a niebo waliło nam się na głowę; szczerze? Miałem cichą nadzieję, że zrezygnuje z cotygodniowych spotkań i więcej jej nie zobaczę. Sajonara i krzyż na drogę! O, albo może chociaż ktoś ją napadnie jak będzie wracała do domu i spokój, Londyn w końcu jeszcze nigdy nie był tak niebezpieczny jak teraz... Karcę się za te myśli, przecież nikomu nie życzyłem źle, nawet tak bezczelnej, pyskatej i nie wiedzieć czemu nienawidzącej mnie dupie.
Przyglądam się jej reakcji, kiedy odbiera ode mnie czasopismo, zaś moje usta wyginają się w lekkim uśmiechu - ledwie słyszalne westchnienie odbieram jako dowód uznania i cóż, nie sposób się nie zgodzić, to wyjątkowa sztuka, wyprzedzająca swoje czasy, ale kiedyś... kiedyś ludzie naprawdę ją docenią, a sama Frida stanie się ikoną; czułem to w kościach. Jeszcze przez kilka sekund patrzę jak tworzy, by ostatecznie sam zabrać się do roboty. Nawet nie wiem kiedy podłapuję jej cichą melodię, stukając do rytmu nogą lub uderzając obgryzioną końcówką pędzla o twardy szkicownik. Kończę szybko, stawiając wyraźny, czarny kontur; kobieta na moim obrazie jest brzydka i wrzeszcząca, ma sterczące włosy oraz szalone spojrzenie, a jej płeć obnaża jedynie naga pierś, chociaż oczywiście modelka nie świeciła przede mną golizną, niemniej wyobraźnia trochę mnie poniosła. Czas jakby przyspieszył, więc ponownie wstaję, coby ponaglić resztę i kiedy się tak przechadzam po sali, przypominając swoim leniwym uczniom, że zaraz kończymy, czuję czyjąś obecność zdecydowanie zbyt blisko własnej i zanim zdążę się odwrócić, twarde włosie pędzla sięga mojej twarzy, zostawiając na policzku zieloną smugę. Marszczę brwi, wbijając spojrzenie w dziewczynę, jednak zamiast znowu się czepiać, po prostu obdarzam ją delikatnym uśmiechem - Oczywiście, że chcę - kiwam głową, podchodząc wraz z nią do zapełnionego płótna i... wstrzymuję na moment powietrze, zaś moje ślepia rozszerzają się w wyrazie niemego zdumienia. Spodziewałem się czegoś innego, czegoś... gorszego. Może brakowało jej trochę malarskiej wprawy, ale niezaprzeczalnie miała talent, trzeba było go tylko trochę podszlifować - Interesujące, chcesz coś powiedzieć na ten temat? - pytam, zanim jednak zdąży się odezwać, mówię dalej - Albo nie, poczekaj, ja pierwszy. Widzę, że życzysz mi śmierci i to z rąk własnych, albo może ktoś inny ciągnie za sznur? - zerkam pytająco w jej stronę - A to? - wskazuję palcem na abstrakcyjną część swojej własnej twarzy - Nie mam bladego pojęcia, skąd taki dobór kolorów? - kręcę głową, przez chwilę zastanawiając się nad tym, czy uchyli rąbka tajemnicy; patrzę na nią wyczekująco - Będziemy musieli popracować trochę nad proporcjami, ale wszystko jest do wyćwiczenia, rób dużo szkiców - kiwam delikatnie łbem - Chcesz zobaczyć mój? - pytam, chociaż mniemam, że chciała, z czystej, ludzkiej ciekawości, więc sięgam po szkicownik, by wreszcie mogła przesunąć spojrzeniem i po moim dziele*. Spodoba jej się, czy niekoniecznie? W sumie byłem ciekaw pierwszej reakcji, więc nie odrywam oczu od panny Warbeck.

*a wygląda to mniej więcej tak




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]06.12.20 21:01
Uważne spojrzenie ciemnych oczu utkwiło w, pożal się Merlinie, nauczycielu, jakiego wybrała dla niej pani Pinkstone. Jej brew powędrowała ku górze, gdy nie usłyszała żadnych, czepliwych słów z jego strony, nawet jeśli teraz przyszło mu paradować ze śladem zielonej farby na paskudnym policzku. Czyżby nagle zmienił nastawienie? Nie, pannie Warbeck bardziej wyglądało to na podstęp - cwany, całkiem niezły, lecz nie wystarczający aby złagodzić bojowego ducha ciemnowłosej. Nie miała zamiaru odpuścić... I chyba doskonale wiedziała, jakie powinno być jej kolejne posunięcie. Tym jednak miała zamiar zająć się później, teraz musiała przebrnąć przez końcówkę lekcji, prezentację swojego dzieła oraz, zapewne, późniejszą rozmowę z panią Pinkstone.
Słuchała uważnie jego słów, będących co najmniej kiepską interpretacją jej dzieła. Wywróciła więc teatralnie czarnymi ślepiami, rzucając mu pełne pogardy spojrzenie. Psychopata, troll i ignorant, nie było innej opcji.
- Wisielcza lina pełni funkcję krawatu, a krawat zakłada się samodzielnie. Jest to więc coś, co odbierze twoje życie, lecz bez ingerencji innych osób. Zakładasz ją na siebie sam, bez niczyjej pomocy, mimo iż ma przynieść ci śmierć. I nosisz z dziwną, pawią dumą. - Wysnuła swoją teorię w zamyśleniu, by przesunąć językiem po czerwonych wargach. To w pierwszej chwili skojarzyło jej się  jego osobą, zapewne przez dokładne wspomnienia z jednego baru, w którym miała już okazję go zobaczyć. Najebanego w trzy dupy, działającego na nerwy o wiele bardziej niż ona w tym momencie, przynajmniej w jej postrzeganiu świata. Zamrugała w dziwnym niedowierzaniu, gdy wysnuł kolejne pytanie, tym razem dotyczące kolorów. Czyż nie było to oczywiste? Przez chwilę Ems wyglądała, jakby ktoś pytał, jaki kolor ma wieczorne niebo.
- Twój głos, ignorancie, twój głos... - Zaczęła, wzruszając chudymi ramionami. Przez chwilę, badawczo przyglądała się jego twarzy, z niewielką nadzieją, że zrozumie jej słowa... I albo miał tak głupkowaty pysk, albo faktycznie nie rozumiał. - Każda barwa ma swój dźwięk, a każdy dźwięk ma swoją barwę. A co za tym idzie, obrazy mają swoją melodię... - A melodię tego dzieła nuciła jeszcze kilka chwil temu. - Kiedy mówisz widzę właśnie te kolory. Błękit, zieleń w pasteli i soczysty róż. Ich wiązki pojawiają się wokół ciebie, za każdym razem gdy otwierasz wredne usta. - Wyjaśniła, sama zaskoczona, iż postanowiła podzielić się swoim sekretem. Może dlatego, iż czuła, że to postawi ją ponad jego prostackie podejście? Nie wiedziała. I z pewnością nie miała zamiaru zastanawiać się nad tym bez szklaneczki czegoś okrutnie mocnego.
-My? Od kiedy my? - Rzuciła odrobinę złośliwie, z rozbawieniem kręcąc głową.
Och, nie chciała być w jego rękach.
Ciekawość błysnęła w czarnych ślepiach, gdy mężczyzna wspomniał o jego obrazie. Bez większego zastanowienia wyciągnęła szkicownik z jego dłoni. Przyglądała się namalowanemu obrazkowi uważnym spojrzeniem, palce jednej dłoni lokując na swoim policzku, jakby rozważała właśnie nad sensem istnienia. Aż chwilę później rozbawienie pojawiło się na jej twarzy, a z ust uciekł krótki, dźwięczny śmiech.
- Mój biust wygląda dużo lepiej w rzeczywistości. I nie wiem, czy nie powinnam w tym momencie poczuć się urażona. - Rzuciła, tony jej głosu wskazywały jednak, że do urazy jest jej daleko. Co prawda nigdy nie przyjdzie mu sprawdzić jej słów, to jednak w tym momencie schodziło na daleki plan.
- A to... - Tu wskazała palcem szeroko otworzone usta postaci na obrazku. - Sugestia, że dużo mówię, czy sugestia dotycząca marzeń o głębokim gardle? - Spytała wulgarnie, zawadiacko unosząc brew ku górze. Napierałą na granice, prowokowała, sprawdzała mając gdzieś uczniów, do których uszu mogły dolecieć jej słowa.
I Merlin jeden wiedział, o co jej chodzi.



I put a spell on you
Emma Frey
Emma Frey
Zawód : Artystka
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
But darlin the truth is
In darkness I’m ruthless
I wanna scream your name
Again and again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8908-emma-frey#265948 https://www.morsmordre.net/t8913-dali#266331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-mayfair-avenue-69 https://www.morsmordre.net/t8915-skrytka-bankowa-nr-2099#266340 https://www.morsmordre.net/t8914-emma-frey#266336
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]13.12.20 14:57
Wsłuchuję się w jej słowa i milczę - zaskakujące jak bardzo są trafne, bo czy nie ryzykowałem dosłownie kurwa wszystkiego włócząc się po Londynie, przychodząc tutaj, a już szczególnie pokazując się w portowym balecie? Póki co mogłem sobie pogratulować, ale kto wie kiedy kłamstwo (z którego swoją drogą byłem dziwnie dumny) wyjdzie na jaw; kiedy zaciśnie się pętla, już założona na szyję? To przypadek, czy rzeczywiście przejrzała mnie ledwie w to jedno popołudnie, kiedy siedziałem na przeciwko?... - Mój głos? - powtarzam, zerkając na pannę Warbeck kątem oka, w zaskoczeniu unosząc nieznacznie jedną brew. Już kiedyś o tym słyszałem, wcale nie tak dawno temu, podczas spotkania z młodym lordem Ollivanderem, który cierpiał na podobną przypadłość... to chyba zły dobór słów, który doświadczał podobnych wizji, o, brzmi zdecydowanie lepiej. Ja też tak kiedyś miałem, ale nie z natury, tylko od narkotyków, bardzo dużej ilości psychodelicznych grzybów zeżartych w bardzo krótkim czasie; niesamowite doświadczenie, które w zasadzie chętnie bym powtórzył, nawet jeśli cały kolejny dzień spędziłem przy kiblu (nie pytajcie z której strony ciekło bardziej). Oczywiście w imię naukowych eksperymentów nad nowoczesnym malarstwem, a nie ze względu na to, że po prostu lubię się naćpać - Ach, rozumiem... - kiwam głową - Jeden artysta gościnnie wystawiający w Ognisku posiadał tą samą przypadłość, ale inaczej opisywał dźwięki, mówił, że mają dwie barwy i określoną fakturę. W małej sali wystawowej numer 4, do końca sierpnia wisi jedna z jego prac, powinnaś zobaczyć - wisiały tam też moje Senniki, oraz bajeczne ilustracje młodego Ollivandera, ale to zachowuję dla siebie, bo zależy mi by zobaczyła tamten jeden, konkretny obraz; ciekawe jaką miał melodię, które dźwięki przyszłyby jej do głowy podczas kontemplacji płótna? - Jaki kolor ma twój głos? - pytam... Właściwie chciałem zapytać o wiele rzeczy, ale jeno rozchylam i łączę wargi, dochodząc do wniosku, że to nie temat na ten moment - nie mieliśmy aż tyle czasu, by mogła rozwiać wszystkie moje wątpliwości - Hm? Czy to znaczy, że więcej tu nie przyjdziesz? - rzucam, unosząc jedną brew; w moim głosie odbijają się nuty jakiejś dziwnej nadziei, ale i... rozczarowania? Teraz, kiedy odsłoniła swój niesamowity dar, chyba nie chciałem oddawać jej komuś innemu i szukać zastępczej pracowni. Jasne, była tragiczna, jeżeli chodzi o charakter, ale może i nad tym popracujemy?... Oddaję jej swój szkicownik i splatam dłonie za plecami, badawczo przyglądając się dziewczęcej twarzy oraz malujących sie na niej emocjom - To tylko pierwsze wrażenie - wzruszam delikatnie ramionami - A to, na szczęście, często bywa mylne - dodaję. Chcę powiedzieć coś jeszcze, ale jej kolejna uwaga sprawia, że moje wargi zastygają wpół słowa. Przez chwilę patrzę na pannę Warbeck w jeszcze większym zdziwieniu, ostatecznie ponownie wzruszając ramionami - Dowolna interpretacja - mówię cicho, prawie szeptem. I muszę przerwać tę rozmowę, bo schodzi na jakieś dziwne, niebezpieczne tory, więc chrząkam głośno, zanim zwrócę się do wszystkich obecnych - Kończymy! Możecie zostawić swoje prace, albo wziąć ze sobą, jeśli chcecie coś jeszcze dorobić. Pamiętajcie o naszym weekendowym plenerze!... - dorzucam dla przypomnienia. Wokół na nowo zapanował gwar, kiedy ludzie powoli zaczynali się zbierać, zostawiając porozkładane sztalugi, które Łapserdak już teraz rozsuwał na boki. Tymczasem ja powracam spojrzeniem do Emmy, przez chwilę zastanawiając się czy w ogóle powinienem jej mówić o planach na koniec tygodnia, ostatecznie nie były obowiązkowe - W sobotę wybieramy się na nocny plener, zapowiadają deszcz meteorytów, więc będziemy je łapać na płótna. Świstoklik zabierze was z Ogniska na miejsce, możesz przyjść, jeśli chcesz - tłumaczę pokrótce - I jeszcze jedno - ale z tym czekam, aż zamkną się drzwi za ostatnią osobą i w sali zostaniemy tylko my oraz krzątający się po bokach skrzat - Przemyśl to, co tu dzisiaj odstawiłaś, nie dam sobie wejść na głowę i nie zamierzam tolerować takiego zachowania - jeszcze nie wiem jak próbować zmienić jej nastawienie, w jaki sposób ją utemperować, ale coś wymyślę, potrzebuję tylko trochę czasu na przetrawienie tego wszystkiego - Do widzenia - rzucam oschle, odbierając od niej swój szkicownik.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ognisko artystyczne [odnośnik]14.12.20 23:17
Uważne spojrzenie ciemnych oczu utkwiło w buzi nauczyciela, gdy wyjaśniała mu znaczenie swojej sztuki. Błysk pojawił się w jej tęczówkach. Czyżby domyślił się o co jej chodziło? Czy wpadł na niewielkie sugestie? Była niezmiernie ciekawa, nie zapytała jednak, gdyż to on wystosował pytanie jako pierwszy.
Kolejne jego słowa na chwilę wybiły ją z rytmu. Chwilę. Jedną, krótką oraz ulotną chwilę, podczas której czerwone wargi wygięły się w zmieszaniu, a ciemne spojrzenie wybrzmiało smutkiem.
- Znałam tylko jedną osobę z moim darem... Jego postrzeganie było jednak podobne do mojego. - Mruknęła niechętnie, gdy przed oczami stanęła jej twarz ojca. Kochanego, utęsknionego... i okrutnie nieżywego. Nie była chętna, aby kontynuować temat; nie była chętna do porównań które mogły wywołać bolesne wspomnienia. Skinęła jedynie głową, niemal pewna, że pani Pinkstone sama zabierze ją do wspomnianej wcześniej sali, pozwalając jej zapoznać się z dziełami. Robiła to już wcześniej; wabiła do galerii, pokazywała dzieła zachęcając, aby wrócić do malarstwa, jakże ukochanego przez jej ojca.
- Mój? - Uniosła brew ku górze, w pierwszej chwili uznając pytanie za niezwykle trywialne... Ale on przecież nie miał prawa tego widzieć, ani teraz, ani wcześniej, gdy wlepiał w nią zapijaczone spojrzenie. - Mój głos jest ciepłym, delikatnym wrzosem. - Odpowiedziała wzruszając delikatnie wątłymi ramionami, będąc pewną, iż nie zapamięta tego niewielkiego szczegółu.
Wyzwanie pojawiło się w jej spojrzeniu, gdy usłyszała kolejne słowa.
- A co, będziesz za mną tęsknił? - Rzuciła z odrobiną złośliwości w głosie, nie potrafiąc wyzbyć się wspomnienia ich barowego spotkania. - Koleje losu bywają przewrotne, jednak na Twoim miejscu nie robiłabym sobie wielkich nadziei na to, że się pojawię. -  Mruknęła obojętnie, w środku jednak wiedząc, że nie pojawienie się w pracowni będzie niewielkim wyznaniem... Głównie przez panią Pinkstone, która zdawała się być równie uparta, co ona sama.
Ciemne spojrzenie uważnie sunęło po rysunku, absorbując wykonany przez niego rysunek. Nie odpowiedziała na jego słowa, jedynie z zaciekawieniem unosząc brew ku górze. Harde spojrzenie mogło sprawiać wrażenie, iż dziewczyna się z nim nie zgadza - i byłoby to wrażenie prawdziwe. Bojczuk podczas pierwszego spotkania zrobił na niej wrażenie tak silne, iż nie sądziła, aby cokolwiek było w stanie je zmienić. Upartość odziedziczyła po ojcu.
Reakcja nauczyciela sprawiła, że dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie pod nosem. Lubiła prowokować; lubiła mówić kontrowersyjne rzeczy i obserwować ich reakcje. A później zaczęła zbierać się do wyjścia. Swój obraz pozostawiła w sali pewna, że zainteresuje panią Pinkstone. Dopiła herbatkę z prądem, niechętnie wsunęła buty na swoje stopy, i już miała wychodzić, gdy nauczyciel nie dał jej odejść.
- Sztalugi, farby i spadające gwiazdy? Trochę kiczowate i trochę tandetne. - Mruknęła, rzucając mu wyzywające spojrzenie. A gdy kazał jej czekać, aż wszyscy uczniowie wyjdą, założyła ręce na piersi, uważnie go obserwując. Co, znów zacznie się do niej dobierać? Aż wzdrygnęła się na podobną myśl. A gdy wypowiedział kolejne słowa, uśmiechnęła się szelmowsko, robiąc dwa kroki aby zniwelować dzielącą ich odległość. Wspięła się na palce tak, by niemal stykać się z nim nosem, chcąc tym samym przekazać swój sprzeciw co do jego słów.
- Och, Ty nie powinieneś mówić mi co mogę, a czego nie mogę odstawiać. - Mruknęła, a ciemne spojrzenie rzucało gromami. - Uwielbiam wyzwania. - Dodała jeszcze, by ze śmiechem na ustach odsunąć się od nauczyciela i ruszyć w kierunku wyjścia. - Do widzenia, Łapserdaczku. - Rzuciła w kierunku skrzata domowego, nie mówiąc jednak tych słów w kierunku nauczyciela. Ot tak, by podkreślić swój bunt.

| zt.x2 fluffy



I put a spell on you
Emma Frey
Emma Frey
Zawód : Artystka
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
But darlin the truth is
In darkness I’m ruthless
I wanna scream your name
Again and again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8908-emma-frey#265948 https://www.morsmordre.net/t8913-dali#266331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-mayfair-avenue-69 https://www.morsmordre.net/t8915-skrytka-bankowa-nr-2099#266340 https://www.morsmordre.net/t8914-emma-frey#266336

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Ognisko artystyczne
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach