Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz
AutorWiadomość
Korytarz [odnośnik]23.06.15 23:26

Korytarz

Ściany miejscami są osmolone, jakby ktoś postanowił je przypalić. Oprócz tego długi korytarz wydaje się jedna dość spokojny i dobrze utrzymany. Z gabinetów słychać tylko czasem głośne przekleństwa i wykrzykiwane zaklęcia. Zdarza się też, że niespodziewane jedne z drzwi otworzą się i wyleci z nich miotła, za którą chwilę później pojawi się czarodziej usiłujący ją dogonić i sprowadzić z powrotem do gabinetu, by móc kontynuować pracę nad sprawdzaniem kolejnej partii wadliwego sprzętu latającego. Kiedy indziej ni stąd, ni zowąd na środku pojawia się ktoś trzymający w ręku starego buta bądź inny dziwny przedmiot i mamrocząc coś o świstoklikach znika za najbliższymi drzwiami. Na ogół panuje tu jednak spokój, petenci mogą spacerować spokojnie w poszukiwaniu odpowiedniego pokoju, nie martwiąc się, że coś zaraz oderwie im głowę. Wielu pracowników za to wyczekuje na jakąś odmianę, plotkując przyciszonymi głosami za zakrętem, z daleka od gabinetów swoich szefów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]17.02.16 5:14
Druella uchyliła się w ostatniej chwili, żeby nie skończyć z miotłą wbitą w oko. Ledwie jednak się pozbierała i uskakiwać musiała znowu. Machnęła rozpaczliwie różdżką. Powiew powietrza zakłócił tor lotu miotły tak, że zamiast w panią Black, uderzyła w ścianę. Dru miała ochotę kląć, nie miała jednak na to czasu. Ledwo miała kiedy wziąć oddech między kolejnymi unikami.
A wszystko zaczęło się tak niepozornie.
Przyszła do pracy po przerwie związanej z dochodzeniem do siebie po narodzinach Narcyzy. Współpracownicy przywitali ją niezwykle miło, na swoim biurku zastała kosz ze słodyczami z Miodowego Królestwa. Postanowiła wierzyć, że robili to dlatego że ją lubili, nie dlatego że była żoną Cygnusa, któremu postanowili się z jakiegoś powodu podlizać. Przygotowała się na papierkową robotę. I też tak na początku było. Przedzierała się przez kolejne raporty dotyczące nowych modeli mioteł. Sprawdzała ich osiągi, porównywała z przyjętymi normami bezpieczeństwa, liczyła, na ile przewidywania co do mioteł są realne. Sprawdzała czy proponowane zaklęcia nie powodują niebezpiecznych skutków ubocznych, czy połączenie czarów nie będzie skutkowało znacznym zmniejszeniem bezpieczeństwa. Przeglądała projekty nowych modeli mioteł. Miała przed sobą dwa zupełnie nowe pomysły na miotły długodystansowe. Jeden umożliwiający zabranie ze sobą bagażu, drugi pozwalający na położenie się na miotle, a nawet przespanie. Koncepcje i załączone wizualizacje wydały się Druelli kuriozalne. Nie jej zadaniem było jednak ocenianie, który pomysł jest głupi, a który nie. Należało do niej sprawdzenie czy projekt spełnia normy bezpieczeństwa i czy można wejść z nim w kolejną fazę, fazę testów. Obie miotły były bardzo duże i niezwykle wręcz ciężkie. Bagażowe obciążenie całkowicie zmieniało środek ciężkości w miotle. Wzięła jedną z kartek leżących na biurku i rozpoczęła żmudne wyliczenia. Cały problem tkwił w tym, że nie da się przewidzieć, jaki ciężar zabierze ze sobą w podróż czarodziej. Producenci więc zastosowali szereg zaklęć, które w zależności od wagi walizki miały stabilizować miotłę. To się Druelli nie podobało. Co gorsza, papierowe obliczenia zawodziły. Rzuciła okiem na drugi projekt. Ten wydawał się jeszcze bardziej skomplikowany. Na szczęście jednak tylko wydawał. Szybko zauważyła nieścisłość w projekcie. Zaklęcia stabilizujące miotłę musiały być znacznie silniejsze, żeby czarodziej bezpiecznie mógł się odchylić do tyłu. Źle się jednak rozkładały po zmianie środka ciężkości, brakowało stabilizatora z przodu trzonka miotły. Druella napisała krótką uwagę oraz odrzuciła projekt. Wątpiła, by był on kontynuowany w najbliższym czasie. Czasami zastanawiała się, co też tym ludziom przychodzi do głowy, że wymyślają takie dziwadła. A ona musi to sprawdzać. Niechże się opamiętają, chociaż trochę. Miotła, na której się kładzie. Naprawdę. To już lepiej wziąć latający dywan niż takie cuda na kiju. Dosłownie. Jak czymś takim można w ogóle sterować, nic nie widać. Poza tym, co to za przyjemność z latania, kiedy się leży na niewygodnym trzonku. Ktoś tego projektu wyraźnie nie przemyślał. Włożyła swoją notatkę do koperty wraz ze wszystkimi projektami i włożyła w odpowiednią przegródkę jako rzeczy do wydania. Niebawem ktoś powinien przyjść, żeby odebrać odpowiedź na swój wniosek.
Kto by pomyślał, że testowanie mioteł wiąże się z taką ilością papierkowej roboty? Podejmując tę pracę Druella liczyła na mniej teorii, więcej praktyki. Zawiodła się jednak. Urząd Nadzoru Miotlarskiego ku jej rozczarowaniu opierał się przede wszystkim na wyliczeniach, notatkach i rysunkach. Ewentualnie eksperymentach, jeden zamierzała nawet przeprowadzić. Czasem bowiem obliczenia i hipotetyczne rozważania zawodzą. Wstała więc od swojego biurka i podeszła do szafy, w której ukryte były miotły. Wybrała największą z nich. Z szuflady wyjęła odważniki, które regulowało się różdżką i wróciła na miejsce pracy. Uważnie śledząc projekt zaczęła oplatać miotłę siatką przewidzianych w planie zaklęć. Zmiana stabilizacji, większa nośność. Nie podobały jej się te kombinacje. Było ich za dużo, żeby mogło się udać. Ale sprawdzić to musi. Zawiesiła jeden odważnik, który imitować miał lecącego czarodzieja. Pomogła miotle unieść się parę centymetrów nad blatem biurka. Ta chwiała się dość niebezpiecznie. Druella spojrzała na to z lekkim sceptycyzmem. Miotła nie nadawała się do latania na niej bez żadnego bagażu. Wystarczył niewielki podmuch powietrza, co pani Black sprawdziła przy pomocy zaklęcia, by miotła zakołysała się niebezpiecznie, znacznie przekraczając dopuszczalną normę. Dru zapisała swoje uwagi na kartce papieru. Zawiesiła drugi odważnik imitujący bagaż. Na początku jego wagę ustawiła na zero. Potem zaczęła pomału zwiększać obciążenie. Każde przesunięcie skrupulatnie zapisywała i sprawdzała jak zmieni się stabilność miotły. W normie zaczęła mieścić się przy walizce ważącej cztery kilogramy. Najwyższą wartością zaś, przy której dało się utrzymać na trzonku, było dwanaście kilogramów. Taka konfiguracja jednak zupełnie nie nadawała się do dalekich lotów. Wymagała bowiem niezbyt szybkiego lotu i w miarę stałej pozycji na miotle. Optymalnym obciążeniem było więc od siedmiu do dziesięciu kilogramów, a i to w zależności od wagi lecącego. Miotła zupełnie zaś nie nadawała się do lotów bez bagażu, do podróżowania w trudnych warunkach atmosferycznych i co najgorsze, nie pozwalała rozwijać nawet przeciętnej prędkości. Wymagała lotu znacznie wolniejszego niż przyjęło się za standard wśród daleko zasięgowych mioteł. A to czyniło ją niemalże bezużyteczną. Druella wykonała następny test, przesunęła odważnik zaburzając nieco stabilność miotły, sprawdzając, jak poradzi sobie w takiej sytuacji. Otrzymanej reakcji jednak w życiu się nie spodziewała. Miotła nagle poderwała się w powietrze, podleciała pod sufit, odbiła od niego i poleciała w stronę zdumionej testerki. Ta w ostatniej chwili schroniła się pod biurkiem. Tuż po tym jak pod nim zniknęła usłyszała głośne łupnięcie trzonka miotły o blat. Niech twórcy tego paskudztwa zapomną pozwoleniu na testowanie patentu. Żeby miotła po tych ich wszystkich zaklęciach na zaburzenie stabilności, które na okrągło zdarza się w locie, zareagowała atakiem?! Zaczęła latać jak szalona?! Ich niedoczekanie. Druella wyskoczyła spod biurka z różdżką w pogotowiu. Ruszyła w pościg za nieposłuszną miotłą, która zdążyła już wylecieć przez drzwi i mknęła przez korytarz. Dru rzuciła w nią zaklęciem oszałamiającym. Trudno jednak trafić w coś, co lata tak szybko i nieskoordynowanie. Czar minął się z miotłą, która jakby przypomniała sobie o Druelli i ponownie ją zaatakowała.
I tak właśnie Dru znalazła się w tej tragicznej sytuacji, w której uskakiwała przed napadającą ją miotłą. Kolejne zaklęcie również chybiło. Postanowiła zmienić taktykę. Odskoczyła, gdy miotła leciała w jej kierunku, by natychmiast spróbować złapać ją i ściągnąć na ziemię. Nie był to jednak najlepszy pomysł. Doprowadził jedynie do bolesnego upadku i kilku siniaków na kolanach. Miotła ponownie zawróciła i poleciała w kierunku testerki. Ta tym razem nie uskoczyła zaklęcie tarczy odbiło pędzący w jej stronę przedmiot, który upadł na posadzkę. Za wcześnie było jednak, by móc odtrąbić sukces. Miotła po lekkich problemach ponownie poderwała się w powietrze. Druella niewiele myśląc cisnęła w nią pierwszym lepszym zaklęciem, jakie przyszło jej na myśl. Tym razem jednak drętwota trafiła celu. Miotła wzbiła się wyżej i znieruchomiała pod sufitem. Następnie spadła uderzając w podłogę z głuchym trzaśnięciem. Pracownicy z innych biur wyglądali przez drzwi spoglądając z zainteresowaniem na scenę walki, która przed chwilą rozegrała się na korytarzu. Dru nie zwracała na nich uwagi, takie wypadku zdarzały się w tym departamencie średnio raz na tydzień. Gapie szybko rozeszli się do swoich zajęć i po chwili słychać było tylko zwyczajne, przytłumione rozmowy. Druella podeszła do miotły, na którą kolejno rzucała zaklęcie finite incantatem kończąc działania każdego z czarów, jakimi obłożyła nieszczęsny środek transportu. Na samym końcu zdjęła odważniki.
I znowu leżała przed nią niewinna miotła, która jakby tylko czekała, żeby na nią wsiąść i polecieć na drugi koniec Londynu. Dru jednak straciła ochotę na podobne loty. Na wycieczkę uda się jak wróci do domu i weźmie swoją zaufaną miotełkę, która z pewnością nie zacznie jej gonić po korytarzach. Westchnęła nieco zmęczona unikami. Zabrała miotłę i odważniki, schowała je na miejsce, siadła przy biurku i napisała, co myśli o przesłanym projekcie. Spojrzała na kolejne leżące na biurku materiały. Wahała się tylko przez chwilę. Poukładała rozrzucone papiery i opuściła piętro Departamentu Transportu Magicznego udając się po zasłużoną herbatę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Korytarz [odnośnik]06.10.16 20:33
| wbijam już tutaj, chociaż akcja dzieje się jeszcze przed MM! no i data - 20 marca

Cały plan dostania się do Ministerstwa Magii w teorii był... całkiem prosty. W pierwszej fazie musieli dotrzeć na uliczkę przed budynkiem ministerstwa. W drugiej fazie mieli zmienić swój wygląd na tyle, by nie rzucać się w oczy. Trzecia faza obejmowała wejście do Ministerstwa, dostanie się na VI poziom i docelowe odnalezienie odpowiedniego gabinetu, z którego mieli wykraść dokumenty. Niezarejestrowane użycie świstoklików w dzielnicach mugoli, niszczenie ich, podłączanie kominków w mugolskich domach i raporty z takich i podobnych operacji, bezprawne tworzenie świstoklików bez zgody ministerstwa. W głowie gajowej powstawała coraz gęstsza plątanina wątpliwości i teorii, które mogłyby jakoś naprowadzić ich na dokładny cel ich misji.
- Rugatio chyba spełniło swoją rolę - odparła, uśmiechając się z lekka do Bena. - Na starego człowieka nikt nie powinien zwrócić większej uwagi.
Wzięła głęboki wdech i wyjrzała z ich małej kryjówki, która mieściła się w klatce schodowej jednego z budynków stojących całkiem niedaleko budki telefonicznej - jednego z wielu przejść dla gości prowadzących do Ministerstwa. Zacisnęła nieco mocniej palce na różdżce i znów obróciła się w kierunku Bena. Zaufanie w takiej sytuacji było dość trudnym do osiągnięcia krokiem, zwłaszcza, że przecież niedawno dopiero się poznali, pozostawiając swoje relacje na poziomie znajomyzzakonu-znajomazzakonu. Musieli jednak zaryzykować i działać wspólnie, bo od tego zależało przecież powodzenie ich misji. Odchrząknęła cicho i zamieniła się w małego, brązowego królika, którego teoretycznie łatwo było nosić pod połami ciepłego materiału czarodziejskiej szaty.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku



Ostatnio zmieniony przez Eileen Wilde dnia 30.10.16 0:22, w całości zmieniany 1 raz
Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Korytarz 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Korytarz [odnośnik]08.10.16 7:28
Misja. Prawdziwa. Stanowiąca wyzwanie. Charakteryzująca się dość znacznym ryzykiem. Czyli coś nowego, co pozwalało Benjaminowi osiągnąć wyżyny intelektualno-fizycznego ogarnięcia, z jakim przed kilkunastoma dniami rozpoczął etap planowania. Oczywiście to urocza Eileen wzięła na siebie większość ciężaru logicznego myślenia, przeglądając pilnie plany Ministerstwa, ze szczególną uwagą śledząc wydarzenia rozgrywające się na arenie VI poziomu. Ben nie spoczywał na laurach, kilka dób poświęcając na obserwacje, co przy niesprzyjającej aurze i ogólnemu rozluźnieniu obyczajów po referendum, wcale nie było takie trudne. Dwa dni temu wiedzieli więc już wszystko, co wiedzieć powinni, zatem nie odkładali wizyty w Ministerstwie Magii w nieskończoność.
Należało wykraść dokumenty, znajdujące się w gabinecie możnego urzędnika. Zapewne nie dostaliby się tam bez wielkich problemów, ale na szczęście urzędas posiadał czuły punkt: swoją słodką sekretarkę. Felice uwielbiała wszystko, co słodkie, puchate i kochane. No i tak między Merlinem a prawdą, akta, które miały udowodnić szachrajstwa ministerstwa w kwestii podłączania sieci Fiuu do domów niczego niespodziewających się mugoli, nie należały do najbardziej chronionych na świecie. Któż przejmowałby się Magicznym Transportem, mając na głowie znacznie ważniejsze, dalekosiężne kwestie polityczne?
Ryzyko jednak istniało, dlatego też, gdy pojawiali się już w Atrium, w ogóle nie przypominali siebie. Benjamin zgiął się pod wpływem starzejącego zaklęcia, siwa broda dyndała wesoło nad nieco wklęsłą klatką piersiową a szare szaty - dosłownie ostatni krzyk mody - pachniały kulkami na mole. Ot, biedny staruszek, załatwiający swoje biedne sprawki w wielkim gmachu Ministerstwa. Urzędnik sprawdzający różdżkę nawet nie mrugnął, traktując dziadunia gorzej jak powietrze. Liczyli się młodzi, lub wiekowi ale ze szlacheckim nazwiskiem. Pogięty mężczyzna, pamiętający zapewne narodziny Merlina, nie zwracał na siebie uwagi w tłumie petentów. Nawet, jeśli spod pazuchy starego płaszcza wychylała się czasem królicza mordka.
Ben, kuśtykając udał się w stronę wind, by złapać tą, prowadzącą na poziom VI. Zajęło mu to dość długo, ludzie przepychali się i traktowali go jak powietrze, ale w końcu znalazł się na odpowiednim piętrze, od razu powitany przez szalejącą miotłę, przed którą uchylił się w ostatniej chwili a i tak witki boleśnie uderzyły go w pomarszczony policzek.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Korytarz [odnośnik]08.10.16 22:21
Ministerialne plany poziomów, chociaż wyglądały na trudne, w gruncie rzeczy były dość proste do ogarnięcia. W końcu oboje interesowali się tylko jednym piętrem tego labiryntu. Po kryjomu pytała ojca o znajomości w tamtych rejonach. Departament Substancji Odurzających, w którym pracował, nie znał zbyt wielu urzędników z Departamentu Transportu Magicznego, ale jednak każdy z poziomów miał swoje chodzące legendy, na które trafić było niezwykle łatwo. Ponoć Hendricka Montgomery, sprawującego pieczę nad siecią Fiuu w jednym z londyńskich okręgów, i jego słodką sekretareczkę, Felice, znano głównie z tego, że oboje doskonale się dopełniali. Ona - słodziutka, niewinna i chuda jak wierzbowa witka; on - puszysty niczym tort wypełniony kremem dyniowym i lukrowanymi guzikami. Według legend jego tweedowa marynarka trzymała się na nim tylko na słowo honoru. Ojciec opowiedział jej jeszcze trochę o kontroli przy wejściach do atrium i odrobinę o środowych pustkach na wyższych poziomach, w związku z co tygodniowym menu ministerialnego bufetu, w którym przewidywano najsmaczniejsze ciasto marcepanowo-śliwkowe z belgijską czekoladą. Montgomery pożałowałby sobie takiej okazji? Oczywiście, że nie!
W domu przebrała się w swoje stare szaty, a włosy upięła w wysoki kok pełen loków w kolorze platynowego blondu, tak różnego od jej naturalnego koloru. Przesadny makijaż oczu i czerwone usta miały uchronić ją od wpadki, gdyby takowa nastąpiła.
Późniejsze wejście do samego Ministerstwa było dość proste. Strażnik nie zaprzątał sobie głowy starcem z królikiem pod pachą, a tabuny czarodziejów i czarownic były dla nich idealną przykrywką. Przysłuchiwała się rozmowom i szeptem, będących teraz tak blisko w zasięgu jej słuchu. Miała nadzieję, że nie smyrała Bena po rękach, bo gdyby zaczął niekontrolowanie chichotać... cóż, nie wiadomo, jak by się to dla nich skończyło. Gdy dotarli na poziom VI, a po korytarzu nikt nie chodził, Eileen zdecydowała się wyskoczyć zza jego szaty i przybrać ludzką postać.
- To gabinet numer siedem - powiedziała szeptem do Bena. - Zostanę tutaj. Schowam się gdzieś i wyskoczę, kiedy usłyszę, że Felice wychodzi. Jeśli dobrze sądzę, to będziesz miał około dziesięciu minut na przeszukanie gabinetu. Kaszl głośno, gdyby coś się stało. Albo wiesz, daj mi znać. Powodzenia.
Uśmiechnęła się do niego po raz ostatni i znów przyjęła postać królika. Podrapała się tylną łapką za uchem, po czym zgrabnie wskoczyła na najniższy parapet i schowała się za zasłoną.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Korytarz 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Korytarz [odnośnik]12.10.16 11:11
Królik, wiercący się za pazuchą, wcale Benjaminowi nie przeszkadzał. Właściwie całkiem miło było doznać łaskotania zamiast szczękania zębiskami, bowiem do takich zwierzęcych zachowań przywykł, szczerze zakochany w stworzeniach wielkich, niebezpiecznych i z pewnością nie tak puchatych, jak urocza kuleczka, trącająca go łapką, gdy ruszali korytarzami. Na tym docelowym, na szczęście, nie kręciło się zbyt wiele osób. Z kilku bocznych pokoi dochodziły ciche pomruki, ktoś dyktował samopiszącemu się pióru wyniki ostatniego meczu Quidditcha pomiędzy Harpiami z Hollyhead a Zjednoczonymi z Puddlemere, a znów zza innych, ściśle zamkniętych drzwi dobiegały głośne gwizdy czajnika: widocznie ktoś zajmował się sprawiającym problemy świstoklikiem. Poza tym piętro wydawało się spokojne.
Wychodząc z windy, staruszek Ben minął całą grupę maruderów, śpieszących na poziom restauracyjny, by skosztować wspaniałego, sezonowego smakołyku. Wrightowi wydawało się, że w mini tłumku widzi pokaźne brzuszysko Hendricka, ale nie chciał namolnie przyglądać się mężczyźnie: zwróciłoby to zbyt wiele uwagi. Jeszcze raz w duchu podziękował Eileen za pomysł przerobienia go na staruszka. Metamorfoza co prawda wydawała się smutna - o ile nie jesteś możnym, siwowłosym czarodziejem o dobrym rodowodzie, równie dobrze możesz być elementem szarej ściany - ale i pomocna.
Gdy już zostali na korytarzu sami, Ben całkiem ostrożnie położyć króliczka na ziemi i z mimowolnym zainteresowaniem obserwował zmianę w człowieka. Niestety, jeśli liczył na choć odrobinę golizny, srodze się zawiódł, ale o dziwo - zapewne to wina starczej impotencji - nie popsuło mu to humoru. Poprawił przepastną szatę, wiszącą na nim jak na przeterminowanym szkielecie, po czym pokuśtykał w kierunku odpowiednich drzwi. Zapukał w nie kilka razy, po czym słysząc słodziutkie proszę, wszedł do środka, od razu przystając przed biurkiem Felice. Uśmiechnął się do niej bezzębnie, po czym zamrugał gwałtownie, chcąc przywyknąć do słodziutkiego zapachu lukrecji, unoszącego się wokół blondynki.
- Madame, chyba się zgubiłem - zaczął nieco rzężącym głosem, również zmienionym uprzednio zaklęciem. Na bardziej piskliwy od benowego barytonu. - Szukam...szukam pokoju ze skargami, tak, chcę złożyć skargę na sieć Fiuu. Odesłano mnie tutaj, mam wypełnić wniosek, mój kominek chyba nie działa - kontynuował zmyślnie zaplanowaną strategię. Zgłaszając problem z kominkiem torował sobie drogę do odpowiedniej szufladki w komodzie tuż za plecami Felicity. A tam dużo łatwiej byłoby znaleźć odpowiednie, zaklajstrowane na czerwono akta, niż przerzucając każdą szufladę dotyczącą mioteł, świstoklików i Błędnego Rycerza. - Miał być podłączony, mój wnusio mi to załatwił, ale niestety, niestety, nie mogę się z nikim skontaktować. Właściwie jedyne, co mogę, to usmażyć w tym kominku królika - dokończył i zachichotał sucho, trzeszcząco a ciemne oczy roziskrzyło się. - A propos królików, czy Departament pracuje nad zamienieniem ich w świstokliki? Jeden puszysty króliczek kica po waszym korytarzu, prawie go nadepnąłem - westchnął, zerkając za drzwi. Oby Felice złapała przynętę!


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Korytarz [odnośnik]12.10.16 16:36
Hendric Montgomery był ważną osobistością, a przynajmniej sam się za właśnie taką uważał. Wielki człowiek o jeszcze większym brzuchem i ogromną odpowiedzialnością – ponoć właśnie tak o nim mawiano. Felice uśmiechała się nikle na te słowa kiwając głową. Tylko ona wiedziała jak nierówny był podział obowiązków między jej szefem a nią samą. Podczas gdy on okupował bufet zajadając ciasto marcepanowo-śliwke – nawet nie pomyślawszy o tym by i jej kawałek przynieść – ona przyglądała się wnioskowi o podłączenie kolejnego z kominków do sieci Fiuu, dzisiaj już piątemu z kolei. Nie narzekała. Hendrick pomimo swojej próżności był dobrym i szczodrym szefem do tego posiadał pasujące do jej poczucie humoru.
Donośny stukot pędzący od drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Uniosła wzrok znad papierów chwilę po tym jak wypowiedziała komendę przyzwalającą na wejście interesanta do pokoju. Obserwowała uważnie patrząc jak staruszek kuśtyka w jej strony. Z każdym jego krokiem coraz mocniej można było odczuć woń kulek na mole i starości. Odpowiedziała na jego uśmiech również unosząc kąciku ust ku górze. Nie był to gest szczery bardziej wyuczony, przyklejony ale jednocześnie miły dla oka. W spojrzeniu tylko można było dostrzec lekkie znużenie które zniknęło po kilku mrugnięciach. Zdecydowanej bardziej Felice wolała zajmować się interesantami niż papierami. Lubiła swoją pracę, od kiedy pamiętała fascynowała ją sieć Fiuu i jeszcze w Hogwarcie marzyła by kiedyś nią zarządzać. Co prawda do posady kierownika było jej daleko, ale na pozycji sekretarki zdawała czuć się jak ryba w wodzie.
I o ile Hendrick miał słabość do ciast o tyle słabością Felice poza słodkością, puszystością byli ludzi starsi głównie dlatego że rozczulali ją no i byli kochani, a przed wszystkim przypominali jej dziadka którego śmierć zdecydowanie przedwcześnie zabrała.
-W czym mogę pomóc? – pyta właściwie automatycznie zanim jeszcze ten nieznany jej wcześniej człowiek wyjawi z czym do niej przyszedł. Lekki, melodyjny –choć odrobinę piskliwy – głos roznosi się po gabinecie. – O Proszę Pana, to na pewno niefortunna pomyłka. – mówi naprawdę mocno dotknięta chęcią złożenia skargi. Jednocześnie też przerażona nią odrobinę doskonale zdając sobie sprawę że Hendrick będzie jej za to suszył głowę przez kolejny tydzień. Zrywa się prawie z miejsca szybko opracowując w głowie rozwiązanie które może zadowolić ich oboje. Odwraca się do szafki za jej plecami i otwiera ją wyciągając z niej wniosek. Kładzie go stoliku przy nim dostawiając kałamarz z piórem. – Pan napisze adres i nazwisko a my jeszcze dzisiaj wszystko naprawimy – obiecuje solennie i widać w jej spojrzeniu że sprawy dopilnuję. Raz bo lepiej żeby Hendrick nie wiedział że ktoś w ogóle chciał skargę zrobić, a dwa bo starszy pan wydaje się naprawdę sympatyczny i tym brakiem zębów na nowo jej dziadka przypomina. –Królik? – pyta zdezorientowana i znów lekko przestraszona. Jeszcze tego brakowało by po korytarzach Ministerstwa Króliki biegały. O tym też lepiej żeby Hendrick się nie dowiedział. O zgrozo, a co jeśli przez swój brzuch nie dostrzegłby małego puchatego stworzenia i zdeptał go w drodze powrotnej z bufetu? Tak nie mogło się stać! Okrążyła biurko robiąc kilka kroków w stronę drzwi. Zatrzymała się gdzieś w połowie drogi. – Pan wypełni wniosek a ja tego królika spróbuję znaleźć. Jak Pan wiedzieć czegoś nie będzie to poczekać na spokojnie to pomogę, dobrze? – pyta na koniec jeszcze i znów do drzwi zmierza. Lekko podekscytowana wizją potrzymania w swoich dłoniach puszystego zwierzaka. A może do domu go weźmie dzisiaj z sobą? Jak taki bezpański to nikt się nie obrazi przecież. W końcu znika za drzwiami i spogląda w lewo bacznie obserwując podłogę w poszukiwaniu puszystej kulki radości.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Korytarz 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]14.10.16 20:01
Wystarczyło, że raz zastrzygła uszami, prostując je jak struny, by usłyszeć, co działo się za drzwiami do gabinetu numer siedem. Oczywiście ich głosy wciąż wydawały jej się przytłumione i jakby pozbawione właściwego brzmienia, ale rozumiała wypowiadane przez nich słowa. Gdyby mogła, roześmiałaby się na dźwięk historii, którą Ben sprzedał zwinnie młodej sekretarce. Przecież oczywistym było, że na pewno nie przyjdzie mu do głowy tak absurdalny pomysł, żeby złapać Eileen i upiec ją na rożnie!
Prawda...?
Oprzytomniała, kiedy do jej uszu dotarł nieprzyjemny dźwięk piszczącej klamki i desperacko skrzeczącego dolnego zawiasu w drzwiach. Wyjrzała lekko zza zasłony, a gdy upewniła się, że sylwetka należała do tej Felice, zeskoczyła z parapetu zgrabnym, króliczym susem i kicnęła bliżej drzwi, żeby śliczna blondyneczka dała się złapać. Najpierw, tak dla kompletnego zauroczenia, zaczęła myć łapkami pyszczek. Potem, kiedy już Felice pomyślała o tym, żeby wziąć ją na ręce, odskoczyła na bok, kręcąc lekko puszystym omykiem.
Musiała gdzieś ją odciągnąć, dopóki Ben będzie szukał dokumentów w labiryncie ministerialnych szafek i szuflad, dlatego zaczęła kicać w kierunku skrętu na lewy korytarz, gdzie mogłaby jeszcze przez chwilę wodzić młodą czarownicę za nos. Była ślicznym, puszystym królikiem, który chyba stanowił idealną przynętę. Trochę bała się tej roli, ale miała nadzieję, że podoła. Oby tylko Felicity nie wpadła na pomysł, żeby chwycić ją za kark albo za uszy i podnieść ją tak do góry.
Jeśli jednak taki pomysł przejdzie jej przez głowę i co gorsza, dojdzie on do skutku, to Eileen ugryzie ją w rękę, a potem... potem niech się dzieje wola nieba.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Korytarz 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Korytarz [odnośnik]17.10.16 13:10
Benjamin pilnie obserwował uroczą Felice, odnajdując w swym obecnym stanie kolejny plus. Zazwyczaj gdy wgapiał się tak w kobiety, te albo niewinnie się peszyły, od razu pąsowiejąc, albo też odwzajemniały się powłóczystym spojrzeniem. W każdym razie: nie pozostawały obojętne a twarz Wrighta zapadała w ich pamięć przynajmniej do końca wieczoru. Zapewne gdyby pojawił się tutaj w swej młodszej wersji, cały misterny (mizerny?) plan spełzłby na niczym, jednak jako wiekowy dziadunio nie wzbudzał żadnej emocji. Poza litością, jaką wyczuwał od blondynki. Wydawała się jednocześnie przejęta - czyżby skarga oznaczała biurowe kłopoty? - jak i rozczulona nieporadnością siwowłosego petenta, chwiejącego się tuż przed jej biurkiem. W ospałym, słabym ciele mieścił się jednak żywy umysł Jaimie'go. Śledził uważnie każdy ruch Felice, a gdy ta odwróciła się do komódki i sięgnęła do jednej z środkowych, dużych szuflad, wiedział już, gdzie zacząć poszukiwania.
- Madame - jedyne słowo odpowiednio staroświeckie i dziadkowe, jakie znał, wybrzmiało ponownie, przerywając zaaferowanej sekretarce drogę do drzwi. - Dziękuję, myślę, że sobie poradzę, ten formularz ma bardzo duże litery - dorzucił z banalną kurtuazją, sięgając po stare pióro, tkwiące w kałamarzu z wygrawerowanym godłem Ministerstwa Magii. Niezwykle powoli zaczął wpisywać zmyślone nazwisko, czekając tylko aż za Felice trzasną drzwi a on sam dostanie kilka minut na przeszperanie komody z papierami. Już wiedział w której z sześciu szuflad mieściły się sprawy sieci Fiuu: wystarczyło teraz tylko odnaleźć odpowiednio oznaczone akta, które według informacji chciano przekazać do zniszczenia jako pomyłki - cóż za subtelność - a potem wsadzić je za pazuchę płaszcza i jak najszybciej ewakuować się z Ministerstwa. Zabierając po drodze królika. Oby Eileen nie została zacałowana i zaprzytulana na śmierć lub - co gorsza - odesłana do jakiegoś morderczego czyściciela Ministerstwa ze szkodników.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Korytarz [odnośnik]17.10.16 18:42
Korytarz Departamentu Transportu Magicznego był długi – tak samo zresztą jak inne. Felice zaś miała nadzieję że nie będzie musiała przemierzać go całego w poszukiwaniu króliczka którego widział staruszek. Bardziej by ją zabolało gdyby okazało się że starszemu człowiekowi tylko przewidziało się i żadnego futrzaka nie ma, a ona naprawdę nabrała ochoty na to by pogłaskać tego małego kicającego zwierzaka.
Zamknęła za sobą drzwi, czy może raczej trzasnęły one za nią gdy w pośpiechu opuściła gabinet. Głównie z egoistycznych pobudek nie wezwała brygady zadaniowej. Chociaż z drugiej strony wyszłaby na kompletną idiotkę gdyby nie potrafiła poradzić sobie z jednym małym króliczkiem i wzywała do niego całą grupę ludzi.
Rozejrzała się uważnie po korytarzu, to w lewo to w prawo i w końcu go dostrzegła. Kicał sobie jak gdyby nigdy nic po korytarzu. Taki uroczy. Taki Puszysty. Felice była nim doprawdy zachwycona. Toteż zanim w ogóle przypomniała sobie po co w ogóle wyszła na korytarz przez kilkanaście sekund stała wgapiając się w futrzastą kulkę radości a na jej twarzy pojawił się wyraz kompletnego rozanielenia.
-No chodź do cioci Felici. – mruknęła gdy w końcu przypomniała sobie że nie może tylko stać i patrzeć na króliczka, a nawet że go złapać musi. Nawet nie tyle co mruknęła a zaszczebiotała radośnie ruszając w stronę zwierzaka. Pochyliła się i wyciągnęła dłonie. Kroki stawiając jeden za drugim jednak powoli jakby ten sposób miał zagwarantować jej możliwość podejścia i złapania zwierzaka.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Korytarz 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]18.10.16 19:35
Coś jej się w żołądku przewróciło, kiedy usłyszała ten babciny szczebiot za sobą. Ileż ona się nasłuchała tym podobnych! "Chodź do mamuni, dziubusiu" albo "chodź tu do mnie ty mój karmelku, koteczku, aniołeczku".
Bleh.
Jej małym, puchatym ciałkiem wstrząsnął tak silny dreszcz, że aż poczuła, jak na karczku jeży się sierść. Szybko się jednak otrząsnęła i pokicała dalej, pilnując się jednak, żeby w razie obecności jakiegoś podejrzanego czarodzieja, natychmiast zarządzić odwrót. Może i mogłaby trochę pokręcić swoim puchatym t... omykiem, żeby uniknąć kilku zaklęć, ale wolała tak daleko się nie zapędzać. Plany dalszych poziomów Ministerstwa wciąż stanowiły dla niej zagadkę i plątanie się po nich było zupełnie niepotrzebnym elementem całej tej wyprawy.
Kiedy wyprowadziła Felice na tyle daleko, by jej wzrok nie sięgał gabinetu numer siedem, dała się złapać. Dała się wziąć na ręce i pogłaskać, nawet wygłaskać za wszystkie czasy. Na tym też polegała jej rola - miała być urocza do granic możliwości, żeby uwaga młodziutkiej sekretarki skupiła się tylko na niej. Różowy nosek poruszał się niespokojnie, uszy drgały, jak tylko dotarł do nich choćby najmniejszy szmer z końca korytarza, miękkie łapki opierały się o przedramiona Felice.
Bezbronne, może trochę przestraszone stworzenie pasujące do ramion dziewczyny jak ulał. Czegóż więcej można było chcieć od szczęścia?


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Korytarz 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Korytarz [odnośnik]18.10.16 19:54
Kiedy drzwi gabinetu stuknęły cicho za słodziutką Felice, Benjamin od razu skoczył przez biurko ku komodzie...to znaczy zrobiłby tak, gdyby pozostał sprawnym sobą a nie dwustuletnim dziaduniem. Postarzenie wpłynęło nie tylko na jego urok osobisty, ale także na kwestie motoryczne. Stawy posiadał swoje, lecz przygarbienie nie ułatwiało szybkich działań. Musiał mierzyć siły na zamiary, dlatego też starał się zachowywać jak najzgrabniej potrafił. W razie czego - na przykład nagłego pojawienia się na progu zrozpaczonej po zgubieniu króliczka Felice - zamierzał udawać niezbyt lotnego tetryka, przeżywającego właśnie atak amnezji.
Gdy już znalazł się przy wysokiej komodzie, sięgnął do pokaźnej szuflady, wysuniętej wcześniej przez sekretarkę. Zmrużył oczy, poszukując wśród równo ułożonych folderów tych, przeznaczonych do utylizacji. W pierwszej chwili nie zauważył żadnego z nich i serce zaczęło bić mu nieco szybciej, ale gdy się uspokoił i podniósł kilka przypadkowych teczek, ujrzał te zaznaczone czerwoną obwolutą. Przejrzał je pobieżnie, szukając interesującego ich zakresu dat, po czym szybko wsadził je za pazuchę płaszcza do jego wewnętrznej kieszeni. Poskładał foldery na odpowiednie miejsca - na szczęście nie zrobił wielkiego chaosu i nie miał problemu z odtworzeniem przegródek - po czym wyprostował się na tyle, na ile mógł, przygładzając teczki ukryte pod zwojami za dużego, jak na gabaryty staruszka, materiału. Zatrzymał się na sekundę, nasłuchując odgłosów z korytarza i upewniwszy się, że nie dobiegają stamtąd żadne krzyki ani zaklęcia, poczłapał z powrotem na drugą stronę biurka, ujmując w rękę pióro i zaczynając kreślić atramentowe bohomazy, niemożliwe do odczytania, chociaż przy odpowiednim skupieniu wskazujące na nieistniejące mieszkanie przy Devonshire Street. Czekał teraz tylko na powrót Felice...oby bez bez króliczego futra na ramieniu.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Korytarz [odnośnik]20.10.16 23:14
Felice nigdy nie ukrywała że lubiła wszystko co małe, albo słodkie, albo puszyste. A najlepiej jakby w ogóle było małe, słodkie i puszyste. Taka kombinacja była jej ulubioną. I taką kombinację prezentował właśnie zwierzak które na korytarzu dostrzegła Felice.
Chwilę za nim goniła. Nawet dłuższą chwilę, ale znała już starszych ludzi na tyle że wiedziała iż niektórzy piszą wolniej i mniej sprawnie a to znów pozwalało jej na to by powędrować za królikiem.
W końcu przy trzecim pochyleniu udało jej się złapać zwierzaka. Nawet sobie Merlin w stanie wyobrazić nie jest jaka szczęśliwa jest z tego powodu. Podniosła go i wyprostowała umiejscawiając zwierzaka przy swojej klatce. Odwróciła się i z nim na ramionach ruszyła w stronę swojego gabinetu.
Obcasy obijały się o posadzkę korytarza jasno dając znać staruszkowi w gabinecie że Felice zbliża się by pomóc mu w wypełnieniu wniosku w razie gdyby miał problem. Ale szczerze wątpiła by słyszał jej kroki pewnie jak większość starszych osób i on miał problemy ze słuchem.
Gdy oderwała jedną dłoń od króliczka by otworzyć drzwi ten zeskoczył jej z ramion sprawnym ruchem. Felice zerknęła za tym jak umyka w głąb korytarza postanawiając że zawoła do złapania go kogoś innego, albo sama to zrobi gdy zajmie się interesantem. Weszła na powrót do gabinetu.
-Poradził sobie pan z wnioskiem? – pytam starszego jegomościa na powrót zajmując swoje miejsce za biurkiem. Podniosła spojrzenie i wlepiła je w niego gotowa by pomóc. – I rzeczywiście na korytarzu jest królik. Nawet go złapałam. – pochwaliła się a na twarzy na chwilę zaświtało rozmarzenie. – Ale uciekł mi na powrót. Więc przyszłam sie zająć panem – dodała na chwilę wyginając usta w podkówkę a potem częstując go kolejnym uśmiechem. W jakimś dziwnym odruchu uznała że musi się pochwalić swoimi korytarzowymi doznaniami ze staruszkiem.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Korytarz 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]24.10.16 19:16
Mogło być gorzej, przemknęło jej przez króliczy łebek, kiedy kobiece ramiona chwyciły ją pod miękki brzuch i uniosły do góry, na chwilę rozkazując tylnym i przednim łapkom badać bez celu powietrze. Serce zabiło jej mocniej, podobnie jak Felice, kiedy poczuła pod pazurkami stabilne, ludzkie ręce, na których mogła się skulić i czekać na to, co stanie się za chwilę.
I na szczęście żadna z tych mrożących krew w żyłach wizji się nie spełniła.
Stabilny, cielesny grunt dał jej odrobinę więcej nadziei na to, że dotrą do finalnego etapu misji i uciekną z Ministerstwa, zanim ktokolwiek zdąży zamachnąć się na nich różdżką, a usta ułożą się w rytm słów drętwota. Nim jednak Eileen zdecydowała się rozpocząć celebrację swojego małego zwycięstwa, Felice ruszyła powoli w stronę gabinetu.
Nie, nie, nie, nie, masz stać na miejscu, człowieku! Stój, słyszysz?!
Nie przewidziała tego w swoim idealnym planie, więc musiała improwizować... i wyrwała się z ciepłych objęć sekretarki, zeskakując od razu na podłogę i kicając co tchu w kierunku zaciemnienia korytarza. W ścianie znajdowała się dość sporych rozmiarów kwadratowa wnęka, w której ktoś wcześniej ulokował wielką donicę z wiekowym fruwokwiatem. Skuliła się za głównym pniem rośliny i, chociaż i tak było ją widać, udawała, że wcale jej tam nie ma. Łapką pacnęła pnącze, które leniwie podpłynęło w jej kierunku. Jak dobrze, że to nie były diabelskie sidła.
Nie ruszała się, oczekując tylko na odgłos otwierających się drzwi do gabinetu numer siedem. Miała nadzieję, że zaklęcie postarzające nie opuści Bena w ciągu najbliższych kilku chwil. Gdyby tak jednak się stało... niech ich Merlin ma w opiece.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Korytarz 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Korytarz [odnośnik]24.10.16 21:25
Serce biło mu wyjątkowo głośno - czy to typowe u starszych ludzi? - gdy skrobał powoli wymyślone dane, wsłuchując się w odgłosy korytarza. Na razie nie dobiegał z niego żaden wrzask ani świst zaklęć, więc Ben rozluźnił się nieco, upewniając się jeszcze raz, że spod szaty nie wystaje żadna teczka z niezbędnymi dokumentami dotyczącymi szachrajstw w działalności sieci Fiuu. W ostatniej chwili wycofał drżącą, pomarszczoną dłoń spod połów szaty. Felice, zaanonsowana donośnym stukotem wysokich obcasów, pojawiła się w drzwiach, nieco zdyszana acz bez żadnych krwistych śladów na uroczej buzi otoczonej złotymi włosami. Nie niosła także trofeum w postaci króliczego futerka. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem, ale Ben nie zamierzał dzielić jeszcze skóry na niedźwiedziu (choćby i Albusa). Uśmiechnął się nieco głupkowato do asystentki, przesuwając uzupełniony wniosek na jej stronę biurka.
- Wszystko skończone, madame, poradziłem sobie sam. Tak świetnie, jak pani z tym gryzoniem - odparł mało logicznie, kiwając głową w zadumie, jaka według Bena przysługiwała tylko wiekowym ludziom. Odkaszlnął bardzo realistycznie, po czym pokuśtykał w stronę drzwi. - Dziękuję panience za pomoc i mam nadzieję, że niedługo będę mógł porozmawiać z moim wnusiem - dodał w ramach pożegnania, chcąc jak najszybciej ulotnić się z gabinetu. Ukłonił się nieporadnie Felice, po czym zniknął za drzwiami prowadzącymi na korytarz. Rozejrzał się dyskretnie, ale nigdzie nie ujrzał króliczka. Nieco zmartwiony powoli ruszył w kierunku wind, uważnie patrząc pod nogi, żeby od razu ujrzeć zbliżającą się Eileen. O ile ktoś nie zamknął jej w jednym z gabinetów ani nie wpadła do jakiegoś dziwnego pudełka po miotle. To dopiero byłby problem!


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Korytarz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach