Wydarzenia


Ekipa forum
Antykwariat
AutorWiadomość
Antykwariat [odnośnik]10.03.12 23:22

Antykwariat

★★
W bliskim sąsiedztwie kamienicy Atramentowej umiejscowiony jest obszerny, lecz niemalże nierzucający się w oczy antykwariat należący do starego, posępnego starca, zawsze nieobecnego wzrokiem i sprawiającego wrażenie schorowanego, jednak umiejętnie prowadzącego swój interes. Pomieszczenie to znajduje się tutaj już od przeszło osiemdziesięciu lat, pamiętając wiele wydarzeń w historii Londynu - zarówno tych wesołych, jak i smutnych.
Ściśnięty między apteką a warsztatem krawieckim, z odrapaną tabliczką nad wysłużonymi drzwiami raczej nie zachęca swym wyglądem, lecz wszelcy stali bywalcy tegoż przybytku zdają się nie zrażać panującą w nim atmosferą, doskonale zdając sobie sprawę z ogromu skarbów, jakie można odnaleźć na dziesiątkach półek i półeczek. Wszystkie ściany dookoła przysłonięte są zakurzonymi regałami, po brzegi wypełnionymi najróżniejszymi przedmiotami, mniej lub bardziej wiekowymi. Mała, duże, ciężkie, lekkie, zniszczone, w dobrym stanie, książki, rzeźby, ceramika, biżuteria, ubrania, mebelki, obrazy, właściwie można tutaj znaleźć wszystko. W powietrzu unosi się słodki zapach kurzu, który pokrywa niemal każdy cal antykwariatu; z kąta pomieszczenia słychać przytłumione dźwięki starego radia.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Antykwariat Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Antykwariat [odnośnik]13.08.15 1:34
Uciekając przed upałem popołudnia. Czekając na powiew chłodu i zachód słońca. Chowam się pomiędzy półkami uginającymi się od staroci, podobno jak kiedyś chowałam się między straganami na targu w Marrakeszu, i tu, i tam, szukając skarbów. Wtedy drobnych świecidełek i oszałamiających perfum, dzisiaj tylko kolejnej Jane Eyre do kolekcji.
Nie bawię się dzisiaj w chowanego. Dorosłam, tyle, że sama, bez twojej asysty. Minęły już czasy kiedy biegaliśmy wspólnie zakurzonymi uliczkami, a ja co kilkaset metrów musiałam się zatrzymać by złapać dech. Stałeś wtedy nade mną i patrzyłeś roześmianymi oczyma, przez co ja śmiałam się jeszcze głośniej. To znacząco spowalniało proces łapania oddechu.
Nie bawię się dzisiaj w chowanego. Dorosłam. Bez ciebie. Potwory z piwnicy przestały być mi groźne, już nie boje się Minotaura ukrytego w labiryncie hotelowych korytarzy. Już nie drżę kiedy łapie mi do ucha i szepce "jesteś tylko moja", już nie wierzę w żadne "nie oddam cię nikomu". Nie należę do ciebie. I pewnie nigdy tak nie było, chociaż bywały chwile gdy tego chciałam. Dać się ponieść chwili, fantazji, spełnić marzenie każdej dziewczynki o Pięknej, która ujarzmiła Bestię.
Nie bawię się w chowanego już w ogóle. Dorosłam. Był moment w którym wydawało mi się, że wejście w dorosłość z tobą u boku jest wszystkim o czym mogę marzyć. Stracę przy tym niewinność, owszem, dowiem się wszystkiego o stracie, bólu, śmiertelności i cierpieniu, ale przynajmniej nie będę sama. Tylko z tobą. Potem dowiedziałam się, że muszę stracić i siebie. Nie wystarczyłaby ci moja skóra, i usta, i oddech urwany, i gorące ciało pod twoim (tak przynajmniej to przedstawiałeś) nie, ty chciałeś więcej. Mnie - całej. Niezależności. Marzeń. Pragnień. Duszy. Chciałeś na wyłączność każdą myśl, każdą sekundę mojego życia. Nie zawsze dając coś w zamian.
Więc dorosłam. Bez ciebie. Nie chcę się bawić w chowanego, możesz wyjść zza regału, choć dobrze wiem, że wolałbyś by nasz taniec trwał znacznie dłużej. Znowu włożyłbyś na twarz groźną maskę, pazurem przejechał po porcelanowej skórze, zranił aż do krwi. Gonił pomiędzy półkami tak długo, aż braknie mi tchu, aż złapiesz mnie i do ucha wyszepczesz "jesteś moja". A ja miałabym w to uwierzyć, kiwnąć głową, oddać ci wszystko - na to pozwolić nie mogę.
Nawet jeśli oznacza to wojnę w zakurzonym antykwariacie.
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Antykwariat Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Antykwariat [odnośnik]20.09.15 11:51
| po grze w kasynie

Sprawianie drugiej osobie przyjemności trafionym prezentem było bardzo satysfakcjonujące, a jeśli miało jeszcze przynieść profity, związane z komplementami, rzucanymi przy rodzinnym stole, tym chętniej Darcy zabierała się za całą procedurę. Nie spędzała godzin na rozmyślaniach i nie rozkładała na czynniki pierwsze osobowości obdarowywanego, jednak poza wyczuciem, posiłkowała się osobiście znajomością jego charakteru i upodobań. Tak też było i w tym przypadku, a chociaż ze względu na pokrewieństwo ktoś postronny mógłby nazwać sprawę łatwiejszą, wcale tak nie było. Dziadek Crouch był jej drogi i wiedziała, ze czegokolwiek by mu nie sprawiła, podziękowałby jej uprzejmie i szczerze, jednak jego pozycja i reputacja sprawiały, że panna Rosier chciała sprawić mu najlepszy z prezentów, od serca, a jednocześnie niesamowicie wytworny, choć niekoniecznie przy tym praktyczny. Czy taka mieszanka była w ogóle możliwa? Tak, jeśli wiedziało się gdzie szukać.
Ściśnięty między apteką a warsztatem krawieckim antykwariat zapewne nigdy nie zwróciłby jej uwagi, gdyby nie komentarz seniora rodu na temat magicznych przedmiotów, które udało mu się kiedyś w nim odnaleźć. Bardzo chwalił sobie to miejsce oraz jego właściciela, a jego sprytna wnuczka zapamiętała to wszystko, by kilka miesięcy później wykorzystać jako narzędzie do walki z resztą rodzeństwa i kuzynostwa na wojnie o najlepszy prezent.
Ulica Atramentowa nie przyciągnęła jej uwagi, Darcy starała się czym prędzej znaleźć w środku sklepiku i rozpocząć polowanie, jednak po przekroczeniu progu musiała stwierdzić, że będzie to o wiele trudniejsze zadanie, niż początkowo myślała.
Antykwariat był zapełniony po brzegi, na każdej półeczce, szafeczce i stoliczku znajdowały się artefakty i całkowicie niemagiczne przedmioty, prawdziwe skarby, jakby nazwał to dziadek. Niektóre w nienaruszonym stanie, inne wyraźnie smagnięte znakiem czasu. Obrazy, meble, książki, ubrania, biżuteria, ceramika… czego tu nie było?
Oczy ciemnowłosej aż zaiskrzyły, gdy zdecydowała się podejść do jednego z kredensów i pochylić nad złotym zegarkiem, mającym za pewne jakieś magiczne właściwości. Darcy nie zwracała nawet uwagi na to, czy znajduje się w pomieszczeniu sama, tak bardzo skupiona na swojej małej misji.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Antykwariat [odnośnik]26.09.15 2:10
|po powrocie z Dover

Zabawne, że Anthony na kwestię urodzin zapatrywał się w sposób bardzo podobny do Darcy. Oprócz czystej sympatii, jaką darzył dziadka oraz chęci sprawienia mu przyjemności, myślał też o wszelkiego rodzaju korzyściach płynących z faktu wybrania najlepszego prezentu. Mimo że zarówno on, jak i rodzeństwo oraz kuzyni byli już osobami dorosłymi, ten niewielki element wzajemnej rywalizacji utrzymywał się między nimi do tej pory, choć zapewne każdy z nich zapytany o te dziecięce zapędy, zaprzeczyłby bez choćby mrugnięcia. Najstarszy z rodzeństwa Crouch od dziecka przecież przyzwyczajany był do sięgania najwyżej, po wszelkie najlepsze miejsca i zaszczyty, nawet tak banalne jak słowa pochwały przy rodzinnym obiedzie. Uważała, że jeśli tylko nadarzała się okazja, należało ją odpowiednio wykorzystać.
Dlatego właśnie parę dni przed urodzinami dziadka postanowił wybrać się na poszukiwania odpowiedniego prezentu. Tak jak zawsze – znalezienie rzeczy, która naprawdę trafiłaby w gust obdarowywanego (a nie po prostu stała i kurzyła się w kącie domu, jak kończy większość przygotowanych na szybko podarków) niemalże graniczyła z cudem. Sprawy nie ułatwiał fakt, że odkąd Anthony wyprowadził się do Londynu, spędzał o wiele mniej czasu ze swoją najbliższą rodziną, o reszcie nie wspominając. Nie rozmawiał już tak często z solenizantem, a jeśli nawet, to na pewno nie o tym, co chciałby dostać. Pytać jednak nie zamierzał, tak samo jak prosić kogokolwiek o pomoc.
Spędził więc całe wolne popołudnie zaglądając do różnych sklepów, oglądając całe półki usłane niepotrzebnymi, banalnymi i nienadającymi się na prezent przedmiotami. Wzdłuż i wszerz przeszedł niejedną ulicę ogromnego miasta, aż w końcu, dalej z pustymi rękami i jednocześnie narastającą frustracją, znalazł się na Atramentowej. Wciśnięty pomiędzy aptekę a warsztat krawiecki antykwariat zauważył prawdopodobnie tylko dzięki obdrapanej tabliczce. W innym przypadku przeszedłby obojętnie, sądząc, że mija kolejne zniszczone wejście do wnętrza kamienicy. Jednak gdy podszedł bliżej, a potem koniec końców zdecydował się przekroczyć próg budynku, doznał przebłysku pamięci.
Choć nie miał całkowitej pewności, pomieszczenie, które dawniej tak często zachwalał dziadek dość mocno przypominało to, w którym się znalazł. Słynny antykwariat, do którego wchodził zawsze, gdy tylko nadarzyła się okazja i w którym podobno potrafił spędzać godziny. Cóż, Anthony może i nie podzielał tego zamiłowania do staroci, nie znaczy to jednak, że nie zamierzał wykorzystać szczęśliwego przypadku. A jeśli nawet się mylił, coś zabytkowego, co mogłoby symbolizować fakt, że najstarszy wnuk nadal pamiętał o zainteresowaniach staruszka, i tak wydawało się o wiele lepszym pomysłem niż wszystko, co widział do tej pory oraz postawiłoby go w o wiele lepszym świetle.
Zdecydowanie pewniej przeszedł więc w głąb, mijając po drodze parę gratów, starych mebli oraz rzeźb, aż w końcu jego uwagę przyciągnął ogromny, stary gramofon, dzisiaj już raczej trudny do zdobycia. Jednak zanim do niego dotarł, jego uwagę odciągnęła znajoma sylwetka znajdująca się po drugiej stronie sklepu. Zatrzymał się, przez chwilę przyglądając się stojącej do niego tyłem kuzynce i utwierdzając się w przekonaniu, że faktycznie trafił we właściwie miejsce.
- Darcy – powiedział, powoli zbliżając się w jej stronę. Dopiero, gdy odwróciła się przodem, kontynuował. – Dobrze cię widzieć – zapewnił, mierząc ją krótkim spojrzeniem, które zaraz potem przerzucił na złoty zegarek, jeszcze chwilę temu oglądany przez kobietę. – Czy ciotka Cedrina parę miesięcy temu nie wyniosła podobnego na strych? – zapytał, dalej mając na myśli przedmiot stojący na kredensie. – No cóż, na pewno nie był aż tak zabytkowy – dodał uśmiechając się krzywo.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Antykwariat [odnośnik]15.11.15 18:43
| sto lat później

Zapatrzona w tarczę zegara i podziwiająca jego kunsztownie wykonane wskazówki na chwilę odcięła się od rzeczywistości, więc gdy nagle usłyszała swoje imię mało brakowało, a podskoczyłaby, upuszczając przedmiot na ziemię. Męski głos był znajomy i momentalnie spowodował, że Darcy spięła się nieco, choć gdy odwracała się, by powitać kuzyna, na jej twarzy widoczny był tylko delikatny uśmiech.
- Anthony – przyjrzała mu się uważnie chcąc wiedzieć, czy dopiero tutaj przybył, a może wybrał już prezent dla dziadka i teraz upewniał się, czy ona nie znalazła czegoś lepszego. Przecież powód jego wizyty w antykwariacie był oczywisty i nie mógłby się zasłonić nawet poszukiwaniem grubych woluminów, traktujących o prawie czarodziejów – Wreszcie opuściłeś swój gabinet, jak miło cię widzieć.
Nie chciała zabrzmieć niemiło, naprawdę nie. Po prostu za każdym razem, gdy stawała z nim twarzą w twarz, nie mogła pozbyć się wrażenia, że to on jest winny całemu złu tego świata. Gdyby naprawdę tak myślała, zapewne dawno wylądowałaby już w Mungu, a jej kuzyn sześć stóp pod ziemią, dlatego milcząca zgoda zatamowała wszelkie przejawy niechęci. A przynajmniej powinna, bo przecież nieszczęsne przyklęknięcie przed Druellą wydarzyło się tyle lat temu.
- Kto wie, czy strych nie byłby lepszym miejscem na znalezienie prezentu? Czy według ciebie dziadek jest sentymentalny? – zapytała, przyglądając się mężczyźnie uważnie i nie zwracając nawet uwagi, czy złoty zegarek odkłada na właściwą półkę – Może bardziej ucieszyłby się z czegoś odnowionego?
Gradobicie pytań miało więcej, niż jeden cel. Rosier chciała zdezorientować konkurenta, wybadać, jakie są jego plany na nadchodzącą uroczystość i dowiedzieć się, co sądzi o jej pomysłach. Trzy w jednym, dało się zrobić. Zwłaszcza, gdy było się tak pełnym uroku, jak Darcy, która właśnie płynnie przechodziła do następnego kredensu, omijając stojący na jednej nóżce globus i lawirując zgrabnie pomiędzy stojakiem na szable.
- Co u ciebie słychać, kuzynie? – zapytała uprzejmie, szczerze zainteresowana – Siostra nie daje się rodzinie we znaki? – pozornie neutralny ton ukrywał satysfakcję z powodu niedawnej kompromitacji Diany na stypie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Antykwariat [odnośnik]22.11.15 14:41
Delikatny uśmiech, jaki widniał na ustach kuzynki w chwili, gdy odwróciła się w jego stronę, nie był dla niego zaskoczeniem. Wszak łączące ich więzi zobowiązywały do pewnych zachowań, nawet pomimo (czy może ze względu na?) obopólnej niechęci, której przecież obydwoje byli świadomi. Na szczęście bywanie na salonach przyzwyczaiło ich już do sytuacji zmuszających do przebywania w niechcianym towarzystwie. A chyba takim dla Darcy było towarzystwo Anthony’ego.
- Trudno ukryć fakt, że praca w ministerstwie wymaga ode mnie sporej dyspozycyjności – zgodził się, słysząc niemiłą uwagę z ust młódki. Nie dotknęła go – przecież jego spojrzenie na ten temat było zgoła inne. – Lecz zapewne, gdybym parę lat temu bardziej uważał na astronomii, teraz marnowałbym czas na nieprzydające się nikomu patrzenie w niebo, zamiast zajmowania się nieco bardziej przyziemnymi sprawami – odparł gładko, z odrobiną żalu w głosie, żeby zaraz posłać kuzynce przepraszające spojrzenie. Nie zamierzał jej urazić, miał po prostu swoje zdanie, tak samo jak i ona i czy było w tym coś złego? – Ale dziękuję, że o mnie myślisz.
Wspaniałomyślna Darcy Rosier zapewne miała przynajmniej jeden powód, aby o nim myśleć. Zniszczona szansa na związek z Leonardem poprzez zainicjowane przez rodziców zaręczyny jego oraz Druelli. Minęło tyle lat, a błędy przeszłości najwyraźniej dalej pozostawały kolcami w jej różyczkowatym sercu. Nawet pomimo pogodzenia rodzin, wyjaśnienia sprawy, wielu ślubów oraz zaręczyn, które mimo że polepszyły atmosferę, nie pozwoliły na powrót do sytuacji sprzed feralnego wydarzenia. Prawdopodobnie nic już na to nie pozwoli.
Pod wpływem gradobicia pytań i przejścia do tak prozaicznego tematu, Anthony zamilknął na chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Zdążył na chwilę zapomnieć, w jaki celu znalazł się w starym antykwariacie. – Jeśli strych jest odpowiednim miejscem, to na pewno nie jest to strych z twojego czy mojego rodzinnego domu – odparł w miarę neutralnie. W końcu sam nie miał do końca pewności, co takiego przydałoby się dziadkowi. – Na pewno bardziej ucieszyłby się z czegoś starszego, co wiązałoby się bardziej z czasami jego młodości. Nie bez powodu tak przechwalał się swoimi antykwariatowymi zdobyczami. – Nie chciał, żeby wyszło, że sam nie wie, co konkretnie mogłoby się spodobać dziadkowi, dlatego mówił tylko o tym, co do czego miał pewność, a co pewnie kuzynka doskonale wiedziała. – Mniemam, że wcześniej wybrany przez ciebie zegar odpada? – zapytał jeszcze na koniec, choć wątpił, że dostanie jednoznaczną odpowiedź. W końcu w kwestiach rodzinnych dalej pozostawali przeciwnikami.
- Wszystko wspaniale, choć Londyn czasem daje mi się we znaki. Być może wkrótce odwiedzę Ashford – powiadomił ją, zastanawiając się, czy nie powinien przy okazji dodać, że chciałby również odwiedzić ciotkę Cedrinę. Co prawda średnio miał ochoty na wizyty w Dover, lecz czy jako rodzina nie powinni od czasu do czasu odwiedzać się? Lub przynajmniej zapewniać o takiej chęci? – A co u ciebie? Wieść o twoich zaręczynach z Parysem była dla mnie niespodzianką. Czy zaplanowaliście już datę ślubu? - Niespodzianką i to nie małą. Nie przepadał za Bulstrodami, na szczęście to nie jego siostra wychodziła za jednego z nich.
Gdy padło już pytanie o Dianę, a konkretnie o jej kompromitację na przyjęciu, Crouch spojrzał lekko z ukosa na kuzynkę. Mogła mówić wiele złego na niego czy nawet na Leondarda, lecz siostra była w jego mniemaniu jedną z osób nietykalnych. – Zapewne masz na myśli stypę Slughorna, prawda? No cóż, jej zachowanie nie przysporzyło nam sławy, ale każdy uczy się na błędach. Zresztą słyszałem, że organizatorzy również się nie popisali – odpowiedział, nie chcą dawać Darcy satysfakcji i równie szybko zmieniając niewygodny temat. Nie mógł nic poradzić na to, co miało miejsce po pogrzebie. – A ty co na ten temat sądzisz? Słyszałem, że również zaszczyciłaś wszystkich swoją obecności i to u boku mojego brata? – bardziej stwierdził niż zapytał.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Antykwariat [odnośnik]06.07.16 13:27
Koniec listopada

Nienawidziłam jesieni. Nienawidziłam jej z całego serca, szczególnie tych obrzydliwych, paskudnych, chlapiących kałuży, które były wszędzie, tego zimnego, przenikającego do szpiku kości wiatru i wstrętnego, kręcącego w nosie zapachu gnijących roślin. Na szczęście w Londynie czuć je było mniej (za to zastępowane innymi nieprzyjemnymi woniami), ale wystarczyło wydostać się na przedmieścia, a człowieka od razu ogarniały mdłości. Dlatego z ulgą zanurzyłam się między kręte i wąskie regały antykwariatu, gdzie wyruszyłam w poszukiwaniu jakiegoś eleganckiego sekretarzyka do mojego pokoju. Byłam w Londynie już kilka miesięcy, a wciąż właściwie żyłam na walizkach, rozdarta między ciągłą pracą, a chodzeniem po ulicach wielkiego, nieznanego miasta (którego też nienawidziłam).
Byłam zła na ojca, że wysłał mnie do stolicy właśnie teraz, węsząc ostatnią okazję na znalezienie mi męża - jakby kiedykolwiek mi na tym zależało! - byłam zła na Caesara, że wolał szlajać się ze swoimi dziwkami, niż zająć kuzynką i byłam zła na antykwariusza, że łaził za mną jak wielki sęp, co chwila wścibiając nos ponad moje ramię i zachwalając kolejne (niepotrzebne mi) sprzęty. Odszedł dopiero wtedy, gdy warknęłam na niego zirytowana, ale nie przejmowałam się jego urażonym spojrzeniem. Czyżby nie znał zasady, że klient to nasz pan i że takim zachowaniem tylko mnie do siebie zraża? Powoli przeczesywałam kolejne stosy mebli, ułożone w taki sposób, że jeden niewprawny ruch mógłby je wszystkie rozpierniczyć w cholerę, kiedy poczułam, że ktoś na mnie napiera całym ciałem. Odwróciłam się, gotowa znów ochrzanić natrętnego sprzedawcę, kiedy moje oczy wbiły się w kurtynę jasnych kobiecych włosów.
Spostrzegłam swój błąd w identyfikacji dokładnie w tej samej chwili, gdy lekkie, ledwo zauważane szarpnięcie za połę płaszcza zmusiło mnie do spojrzenia w dół. Błysk monety w bladej dłoni uświadomił mi, że właśnie byłam okradana. Bezczelnie w środku sklepu, w dodatku w biały dzień! Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy złodziejskie dziewczę od razu dało dyla, próbując uciec mi sprzed nosa, prawdopodobnie z połową zawartości mojej sakiewki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Antykwariat [odnośnik]06.07.16 13:27
The member 'Cecilie Morgan' has done the following action : rzut kością


'k100' : 51
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Antykwariat Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Antykwariat [odnośnik]06.07.16 15:57
Małe, ciasne i zatłoczone przestrzenie dają mi najlepsze pole do popisu. Kiedy jest tak mało miejsca, że z trudem można się poruszyć albo obrócić, nie potrzebuję wcale kunsztu ani maestrii, jaką osiągnęłam w złodziejskim fachu. Tam, gdzie człowiek z musu ociera się o drugiego człowieka, ciało znajduje się przy ciele, mało kto zauważa drobną dłoń, wsuwającą się tam, gdzie nie powinna. Szczególnie odporni są na to mężczyźni, kobiety dostrzegają ociupinkę więcej, aczkolwiek nadal nie wystarczająco, abym została przyłapana. Nie pamiętam, kiedy zdarzyła mi się scysja ze stróżami prawa - chyba tylko raz spotkałam się z nieprzyjemnością dyskutowania z policjantami. Za śmiecenie, o ile dobrze się zorientuję, jednakże nawet wówczas panowie nie okazywali zbytniej sympatii. Wiem, że dużo ryzykuję czyhając i finalnie przywłaszczając sobie czyjąś własność, ale przynajmniej nie obawiam się aż tak surowej kary. W końcu obcinanie rąk złodziejom wyszło z mody wieki temu, prawda?
Tak przynajmniej się uspokajam, gdy nagle dopadają mnie wątpliwości. One to lubią, ja znacznie mniej. Robię się wtedy nerwowa i zazwyczaj wtedy często zawalam. Gdy mam wszystko w nosie, idzie jak po maśle, lecz kiedy się staram... cóż. To chyba powinna być dla mnie nauczka, ale ja idę w zaparte. Kręcąc się po antykwariacie pełnym ludzi, upatruję sobie ofiarę. Młoda dziewczyna nagabywana przez sprzedawcę zdaje się na tyle zajęta odganianiem się od natręta, iż nie zorientuje się w mojej szybkiej akcji. Oglądam meble coraz bliżej niej, zmniejszając odległość do neutralnej, aż w końcu mam ją na wyciągnięcie ręki. Dosłownie.
Zanurzam dłoń w jej kieszeni, ostrożnie wysupłując z niej monety i kiedy powoli odchodzę, natrafiam na jej spojrzenie. Wtedy już wiem, że mnie zauważyła, że rozumie, że ją okradłam, że ma na mnie h a k a. Niewiele myśląc, roztrącam ludzi, nie siląc się na durnowate "przepraszam" i puszczam się biegiem, licząc, że ją zgubię.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Antykwariat [odnośnik]06.07.16 15:57
The member 'Bleach Pistone' has done the following action : rzut kością


'k100' : 64
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Antykwariat Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Antykwariat [odnośnik]06.07.16 18:48
Byłam naprawdę bardzo blisko złapania jej na gorącym uczynku. Cholera! Złapałam ją na gorącym uczynku, tylko że ta mała złodziejska żmija okazała się sprytniejsza ode mnie i wykorzystując chwile mojego szoku i zawahania, zniknęła gdzieś między alejkami. I to zniknęła tak skutecznie, że po sekundzie nie było po niej najmniejszego śladu. Wiedziałam jednak podświadomie, że nadal się tu gdzieś czai, że krąży bawiąc się ze mną w berka i zapewne drwi w duszy z głupiej dziewczyny, która dała się tak łatwo okraść. Zagotowało się we ze wściekłości i chodziłam między klientami antykwariatu, rozpychając ich brutalnie na boki i słysząc rzucane w moim kierunku słowa, których na pewno nie powtórzyłabym dziecku. Wydawało mi się, że w takim miejscu jak to znaleźć można jedynie jakieś starocie i pajęczynę, a tymczasem antykwariat cieszył się chyba dużym zainteresowaniem, bo liczbę zebranych tu klientów mogłam liczyć w dziesiątkach. W tak małym, zatłoczonym miejscu lawirowanie między nimi było istną akrobacją, ale skoro tej małej złodziejce się udało, to dlaczego mnie miałoby się nie udać?
Jednocześnie nasłuchiwałam dzwonka zawieszonego przy drzwiach, ale w sklepie nie rozlegało się nic poza normalne odgłosy sprzedaży, tłoczących się osób i cichych pokrzykiwań. Dziewczyna o białych włosach musiała być więc gdzieś w pobliżu, może nawet za moimi plecami? Odwróciłam się gwałtownie, ale jedyne co zobaczyłam, to przerażone spojrzenie jakiegoś starszego mężczyzny, który chyba myślał, że chcę go zaatakować. Wymruczałam słowa przeprosin i rozejrzałam się dookoła; mogłam równie dobrze odpuścić sobie pościg, ale byłam tak zła i zirytowana, że nie myślałam trzeźwo. Poza tym kradzież to kradzież i białej złodziejce należała się odpowiednia kara. Może wieszanie pod sufitem i obdzieranie ze skóry?
W tym samym momencie spojrzałam na sufit i już wiedziałam, co należało robić.
Konstrukcja z mebli, stołów, krzeseł i toaletek ustawionych jedno na drugim nie wyglądała może szczególnie stabilnie, ale była i tak moją jedyną szansą na znalezienie uciekinierki. Wahałam się dokładnie przed trzy sekundy, zanim zaczęłam się wspinać, ostrożnie stawiając stopy na chwiejącej się konstrukcji i ignorując zdziwione spojrzenia innych klientów oraz sprzedawcę, który nagle zaczął coś wrzeszczeć w moją stronę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Antykwariat [odnośnik]06.07.16 18:48
The member 'Cecilie Morgan' has done the following action : rzut kością


'k100' : 33
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Antykwariat Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Antykwariat [odnośnik]06.07.16 19:11
Uff. Umykam sprawnie i najwyraźniej znikam jej z oczu. Nie ryzykuję jednak opuszczenia antykwariatu, chociaż wydaje się to logiczne. Dźwięk dzwona szybko jednak zaalarmowałby ową panienkę, co wiązałoby się z dość nieprzyjemnymi dla mnie konsekwencjami. Siksa wygląda na zawziętą i wrogo nastawioną - w najlepszym wypadku konfrontacja skończyłaby się na wyzwiskach (i tu dość soczystych obelgach), a w najgorszym na rękoczynach, bójce, wybitych zębach, złamanych nosach i magicznej policji wezwanej już nie z jednego a z dwóch powodów. Na szczęście tutaj nie zmalowałam jeszcze nic poważnego i w razie przykrej ewentualności... liczę chociaż na wyrok w zawieszeniu.
Teraz jednak się tym nie przejmuję w najmniejszym stopniu, bo przecież jestem zupełnie bezpieczna. No, może nie do końca, aczkolwiek niebezpieczeństwo zostało zażegnane i muszę się jedynie mocno wykręcać, aby przypadkiem nie wpaść na nią, kiedy cofam się ostrożnie między kolejnymi alejkami. Wąskie przerwy między półkami to jednocześnie błogosławieństwo i przekleństwo: brak miejsca utrudnia bowiem nam obu poruszanie się wśród licznych antyków (liczonych także w odwiedzających to miejsce czarodziejach), ale i blokuje mi możliwość skutecznego manewrowania. Chcę dostać się jak najbliżej drzwi, wywołać zamieszanie i zniknąć niepostrzeżenie, podczas gdy klienci będą się awanturować z właścicielem o zniszczony zabytkowy stół. Gratuluję sobie genialnego planu i zabieram się za jego wykonanie. Kusząca zdaje się niestabilna piramida z połamanych krzeseł oraz innych rzeźbionych mebli oraz bibelotów. Przymierzam się do wytrącenia jednego z tych, leżących na spodzie, aby sprowokować zawalenie się konstrukcji, gdy z przerażeniem dostrzegam moją ofiarę, wspinającą się na nią, aczkolwiek z drugiej strony. Dokonuje się we mnie krótka walka, niemalże widzę nad moim ramieniem małego aniołka i nieco większego diabełka, kłócących się zawzięcie i podpowiadających mi, co powinnam zrobić. W końcu to miniaturowy Lucyfer zwycięża, wywlekając cherubina za skrzydła i nakazując mi zepsuć piramidę. Dziewczyna nie jest wysoko, jeśli spadnie tylko odrobinę się potłucze, nic się przecież nie staję. Mimo że to naprawdę zły uczynek, wykopuję jedną toaletkę spod spodu tego ogromnego stosu. Perfidnie, z premedytacją, czając się na możliwość ucieczki. Zasłania mnie jakaś omdlewająca dama - zamierzam zwalić winę na nią, w razie gdyby okradziona panienka złamała sobie nogę. Cóż, w obliczu takiego obrażenia kradzież kilku galonów rozmyje się w mgnieniu oka. Czy zatem powinnam kibicować, aby podczas upadku coś jej się stało?
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Antykwariat [odnośnik]06.07.16 19:11
The member 'Bleach Pistone' has done the following action : rzut kością


'k100' : 79
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Antykwariat Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Antykwariat [odnośnik]08.07.16 18:10
Chwiejna konstrukcja wydaje mi się idealnie stabilna, gdy stawiam pierwszy krok, łapię się wystającej szafki i podciągam. Przy drugim kroku pomysł wspinaczki okazuje się coraz mniej dobry, a przy trzecim zauważam, że - do cholery - wspinam się po jakiejś niestabilnej, ruszającej się w każdą stronę kupie drewna i stali, spróchniałych mebli i nadżartych rdzą luster, które gibały się szyderczo i sprawiały, że moje serce momentalnie podjechało do gardła, a żołądek spadł gdzieś na wysokość moich kolan. Jednak to wcale nie poprawiło mojej koordynacji, wręcz przeciwnie; zdjęta nagłym przerażeniem machnęłam niepewnie ręką, próbując utrzymać równowagę i... w tej samej chwili cała konstrukcja widowiskowo pierdyknęła w dół. Coś strzeliło, coś chrupnęło i miałam szczerą nadzieję, że to nie mój kręgosłup a jedynie jakaś zaniedbana szafka, która postanowiła właśnie dokończyć swój żywot.
Gruchnęłam o ziemię z taką siłą, że na chwilę mnie zamroczyło. A może minęła więcej niż chwila, bo kiedy otworzyłam oczy, otaczał mnie już cały wianuszek klientów, z czerwonym ze złości (a może przerażenia) antykwariuszem. Jęknęłam cicho, próbując się podnieść i złapać odrobinę powietrza w płuca. Jak to jest, że zawsze, ale to cholera zawsze, gdy się coś dzieje, zaraz zlatuje się tłum gapiów i człowiek nie ma czym oddychać?! Miałam już warknąć ze złości, żeby się odwalili, gdy między nimi mignęła mi kurtyna białych włosów.
- Nawet nie próbuj... - jęknęłam, starając się jak najszybciej podnieść i gonić złodziejkę, ale ból w prawym biodrze całkowicie mi to uniemożliwiał. Opadłam znów na zakurzoną, brudną i lepiącą się podłogę - witajcie błoto i śniegu - wpatrując się w sufit i mrucząc pod nosem słowa powszechnie uważane za wulgarne. W boku mnie niemiłosiernie coś upijało, a na domiar wszystko wkurzony właściciel antykwariatu wykrzykiwał coś o poniesionych kosztach i szkodach, które mu wyrządziłam. Miałam ogromną ochotę sięgnąć po różdżkę i zamknąć my pysk jakimś Jęzozlepem, gdy w polu mojego widzenia - a dokładnie centralnie nad moją twarzą - zmaterializowała się twarz złodziejki. Na moment kompletnie odebrało mi mowę, ale sekundę później już wyciągałam dłonie, aby zatrzymać tę małą żmiję na miejscu.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 1 z 17 1, 2, 3 ... 9 ... 17  Next

Antykwariat
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach