Wydarzenia


Ekipa forum
Fontanna Magicznego Braterstwa
AutorWiadomość
Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]17.03.12 14:30

Fontanna Magicznego Braterstwa

"Stali na końcu bardzo długiego, imponującego holu z wypolerowaną, lśniącą posadzką z ciemnego drewna. Na suficie koloru pawiego granatu lśniły złote symbole, nieustannie poruszające się i zmieniające jak jakaś wielka, niebiańska tablica ogłoszeń. W pokrytych błyszczącą drewnianą boazerią ścianach widniało mnóstwo kominków. Co parę sekund z jednego z kominków w ścianie po lewej stronie wynurzała się z cichym poświstem postać czarownicy lub czarodzieja, natomiast po prawej stronie przed kominkami tworzyły się krótkie kolejki czarodziejów czekających na odjazd.
W połowie holu była fontanna. Pośrodku okrągłej sadzawki stały wysokie złote posągi. Najwyższym był posąg nobliwie wyglądającego czarodzieja z różdżką wycelowaną prosto w górę. Wokół niego stały posągi pięknej czarownicy, centaura z napiętym łukiem, goblina i skrzata domowego; ci ostatni wpatrywali się z zachwytem w czarodzieja i czarownicę. Z końców ich różdżek, z grotu strzały centaura, z ostro zakończonego szczytu kapelusza goblina i z uszu skrzata tryskały migotliwe strumienie wody, opadające wdzięcznymi łukami do sadzawki, a ich łagodny szmer mieszał się z cichymi pyknięciami i trzaskami aportacji i deportacji oraz z tupotem stóp setek czarownic i czarodziejów zmierzających ku złotym wrotom w drugim końcu holu. Większość miała ponure, trochę zaspane twarze.
Poplamiona tabliczka nad sadzawką głosiła:
Wszystkie datki wrzucone do Fontanny Magicznego Braterstwa zostaną przekazane Klinice Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga.
Na dnie migotało morze brązowych knutów i srebrnych sykli."
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]06.09.15 23:43
Brytyjskie Ministerstwo Magii różniło się bardzo od swojego amerykańskiego odpowiednika, gdzie pracowała przez ostatnie parę lat, zanim wróciła do kraju. I gdyby nie pewien skandal, w jaki dała się wciągnąć, pewnie nadal by tam pracowała. I pewnie zostałaby już na stałe w Ameryce, ale wskutek splotu paru innych okoliczności ostatecznie znalazła się znowu w Anglii. Na jak długo? Tego nie wiedziała. Nie miała w zwyczaju wybiegać daleko w przyszłość, może dlatego, że spędziła większość życia w rozjazdach, jeżdżąc po świecie z ojcem, gdy tylko gdzieś go wysyłano, i w sumie jedynym takim w pełni osiadłym etapem jej życia była nauka w Hogwarcie.
Brytyjski świat magii miał sporo wad, jak konserwatyzm, powszechne podziały na tle statusu krwi i zamknięcie na świat mugoli, który Alice uważała za niezwykle fascynujący. W końcu, mając ojca mugolaka, praktycznie dorastała jak mugolscy rówieśnicy, ucząc się godzić tą mugolską i magiczną część swojej natury. Dzięki temu w dorosłości potrafiła bez problemu funkcjonować w obydwóch z tych światów.
Urząd Łączności z Mugolami był jednak dosyć tolerancyjny, jeśli chodzi o zmugolszczenie Alice; jej znajomość działania świata mugoli była tutaj wręcz pożądana, mimo że była przecież dopiero stażystką. Ale i tak często nawet starsi czarodzieje przychodzili do niej z pytaniami, na które dziewczyna chętnie odpowiadała, nie mogąc się nadziwić, jak można było być takim ignorantem i nie wiedzieć prawie nic o świecie, który istniał poza małym, hermetycznym światkiem czarodziejów. Choć była osobą otwartą i tolerancyjną, czasami ciężko było jej powstrzymać pewne poczucie wyższości nad tymi wszystkimi ignorantami przekonanymi, że tylko świat magii jest godny zainteresowania.
Pojawiła się w ministerstwie rano. Na koszulę i dżinsowe spodnie (nadal lubiła nosić się tak, jak w Ameryce) miała niedbale narzuconą rozpiętą, przykrótką szatę. Nie znosiła szat, ale że nie chciała tak szybko stracić tej posadki, musiała przynajmniej zachowywać pozory dostosowania się do wymogów. Poza ministerstwem zobaczenie jej w szacie należało jednak do rzadkości. Tak czy inaczej, jej upodobanie do spodni wyróżniało ją na tle brytyjskich czarownic preferujących długie spódnice i suknie. Widząc ją na korytarzu, po samym ubiorze, niskiej sylwetce i wiecznie potarganych włosach można było od razu rozpoznać w niej Alice Elliott. Budzenie kontrowersji jednak zupełnie jej nie przeszkadzało, zwłaszcza że w swoim departamencie była ceniona za wiedzę i obycie w świecie. Ale przesadnie się wychylać i tak nie mogła. Cóż, kiedyś trzeba choć trochę dorosnąć i się ogarnąć. Nie mogła całe życie być trzpiotką, małą buntowniczką, choć oczywiście nadal była wierna swoim zasadom.
Idąc energicznym krokiem przez zatłoczone atrium, pozdrowiła parę znajomych osób, grzebiąc jednocześnie w teczce. Była jednak dość roztargnioną osobą, więc przechodząc obok Fontanny Magicznego Braterstwa, niechcący zawadziła nią o jednego z mijających ją czarodziejów, i papiery wysypały się na podłogę.
Zaklęła po mugolsku, w sposób zdecydowanie nie przystojący młodej panience, i uklękła na ziemi, żeby je szybko pozbierać. Nie mogła przecież oddać w departamencie takich wymiętych, podeptanych dokumentów.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]10.09.15 15:07
Wydawać by się mogło, że spotkanie z byłą kochanką na cmentarzu i potem ciche dni, które zafundowała mu żona z premedytacją, staną się dla Castora przestrogą, która będzie palić jego sumienie bardziej niż wyszukany tatuaż – jak ludzie mogli zachować się tak nieodpowiedzialnie i zdobić tym swoją skórę (?) – ale nic bardziej mylnego. Do pracy powracał jako człowiek, którego nie dotyczą żadne zmartwienia. Ani jedna zmarszczka więcej nie pojawiła się na jego czole, które trzymał wysoko, zdając sobie sprawę, że tu, w świecie czarodziejskiej socjety znajduje się na samej górze w hierarchii. Nie przeszkadzał mu w tym fakt cichej degradacji, która dokonała się rok temu. Czuł, że nadal jest tym, który steruje poszczególnymi osobami, choćby przez fakt infiltracji ich myśli.
Żałośnie nudnych, przez jego głowę przenikało zbyt wiele obrazów miałkich, budzących w nim obrzydzenie – i nie w ten ekscytujący i perwersyjny sposób, kiedy nitki pożądania podążały za nadawcą chorych i erotycznych wiadomości – albo zwykłą odrazę, gdy uświadomił sobie, że naprawdę istnieją ludzie o tak ograniczonym umyśle. W takich chwilach wiedział, że nigdy nie będzie w stanie solidaryzować się z gatunkiem ludzkim i być ślepo zapatrzonym w szlachecką brać. W jego życiu nie było bowiem miejsca na ludzi zwyczajnie głupich. Tylko Dea potrafiła to zrozumieć, ale chwilowo wyparł ją z własnych myśli, jakby sam strzegł się przed leglimencją i zamykał zazdrośnie umysł przed działaniem wrogów i przyjaciół.
Potrzebował czegoś nowego, odświeżającego. Czegoś, co sprawi, że krew szybciej zacznie buzować w jego żyłach, a przez palce zacznie przelewać mu się życie. Próbował określić bliżej swoje rozbudzone przez ostatnie spotkanie potrzeby, ale tu w pracy nie było to możliwe, więc popadał w irytację, spacerując do pracy krokiem straceńca, który wbiega w otwarte ramiona śmierci. Taki obraz imaginował sobie we własnej wyobraźni, choć wystarczyło przejrzeć się w Fontannie Magicznego Braterstwa, by zrozumieć, że wygląda nienagannie.
Starszy elegancki pan w szacie, która pozostawała idealnie sztywna. Na twarzy nie pojawił się żaden głupkowaty uśmiech, a skinięcia głowy, którymi udzielał bardzo rozważnie – przed nim się kłaniali bez końca – były nieco wymuszone, ale tylko dlatego, że on był tego świadom. Cała reszta widziała w nim jednego ze swoich i to pozwalało mu szczycić się rozległymi znajomościami, które trafiały do misternych sieci powiązań, z której szył odpowiedni wzór na przyszłość.
Rysującą się jasno, właśnie pogoda – sztuczna, ale kogo to obchodzi (?) – wskazywała na słońce, które oświetlało promieniami koronę blond włosów stażystki (tak podejrzewał), która schylała się, by podnieść dokumenty po bliskim spotkaniu z jego szatą. Zbyt bliskim, nie był wprawdzie młokosem, by dostać erekcji na samo zetknięcie się z tym młodym, naelektryzowanym ciałem, ale przeszedł go dreszcz. Nie nachylił się, by jej móc.
Była na kolanach.
Idealna wyjściowa sytuacja, która wprawiła go w niemy zachwyt, gdy czekał na bezkarne zetknięcie się ich rozszerzonych źrenic, by móc zgwałcić ją mentalnie, wedrzeć się głęboko w zwoje kory mózgowej i sprawić, by stała się dla niego otwartą księgą.
- Dokumenty całe? – zagadnął więc, próbując wyobrazić sobie, że pod szatą jest całkowicie naga.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]10.09.15 16:50
Zbierała dokumenty, mając nadzieję, że czarodzieje litościwie je ominą i nie pozostawią śladów butów na czystych, jasnych okładkach. Mogłaby co prawda użyć magii, by szybciej je zebrać, ale ze względu na to, że spędziła tak sporą część życia między mugolami, to ich rozwiązania przychodziły jej do głowy w pierwszej kolejności. Dopiero później, gdy już większość dokumentów została pozbierana i tkwiła bezpiecznie w jej rękach, wpadła na pomysł, że przecież mogła użyć różdżki. Ale cóż, stało się. Nie dało się tak łatwo zapomnieć o wieloletnich nawykach. Ojciec zawsze uczył ją, jak należy zachowywać się wśród mugoli. Musiała być taka, jak oni, żadnej magii w miejscach, gdzie ktoś mógłby to zobaczyć. Czasami miała wrażenie, że magia była dla jej ojca czymś niemalże wstydliwym, tak niechętnie dzielił się swoją magiczną tajemnicą nawet z najbliższymi mugolskimi znajomymi. A mimo pracy w Ministerstwie Magii, miał naprawdę wielu znajomych wśród mugoli. Nigdy nie zapomniał, że to z ich środowiska się wywodził, pochodził z rodziny mugolskiej i bardzo szanował ich kulturę, nie uważał, że jest kimś lepszym tylko dlatego, że został obdarzony magiczną mocą. Alice dorastała na styku dwóch światów. Jej matka podobno była czystej krwi, ale nigdy jej nie poznała, uciekła krótko po narodzinach córki, której od początku nie chciała, nie będąc gotowa na tak poważny krok. Tak więc została naznaczona poglądami swojego ojca i w bardzo wielu kwestiach się z nim zgadzała, a te wszystkie lata w Ameryce tylko pogłębiły jej zmugolenie i uczyniły tak bardzo oderwaną od tego brytyjskiego świata, nie rozumiejącą tak wielu sztywnych, skostniałych zasad, które wciąż w nim obowiązywały.
Zdała sobie sprawę z jego obecności zanim się odezwał. Wciąż klęcząc na ziemi i układając papiery w zgrabny stosik, odwróciła głowę, a wtedy zauważyła postać starszego, siwowłosego czarodzieja w sztywnej szacie, patrzącego na nią z góry, w sposób dosyć dziwny, tajemniczy. Zarumieniła się nieznacznie pod piegami, może przez ułamek sekundy zakłopotana zarówno tym spojrzeniem, jak i swoją niezdarnością, choć nigdy nie należała do szczególnie płochych dziewcząt. Nie odwróciła jednak spojrzenia, dzielnie je znosząc nawet mimo faktu, że zaledwie chwilę temu klęczała na podłodze, zbierając rozrzucone papiery.
- Oczywiście, wszystko w porządku – odpowiedziała, wstając. Rozchełstana szata rozsunęła się nieco, odsłaniając znajdujące się pod nią mugolskie ubrania. – Następnym razem muszę po prostu bardziej uważać, jak chodzę.
Dłonią wolną od dokumentów potarła policzek i przygładziła wiecznie niesforne włosy, wciąż rozwiane wokół jej bladej twarzy. Właściwie wyglądała nawet na młodszą niż była w rzeczywistości, przez niski wzrost, drobną sylwetkę i tę buźkę, w której nastoletnie rysy wciąż nie do końca ustąpiły kobiecym.
Wydawało jej się, że kiedyś już widziała tego mężczyznę. Jeśli był pracownikiem ministerstwa, mogła widzieć go choćby w windzie lub na korytarzu, wszystko było możliwe. A może kojarzyła go poprzez ojca? Nie potrafiła sobie przypomnieć, więc zmrużyła oczy, lustrując go bystrym spojrzeniem i mogła przysiąc, że on robił to samo z nią. Będąc taką ignorantką w wielu kwestiach, nie była świadoma, co mógł w tej chwili robić, co o niej myślał. Po prostu stała, zadzierając głowę lekko do góry i patrząc na niego z pewną ciekawością.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]11.09.15 17:37
Pewne informacje, które przekazywała mu Alice na skutek nieświadomej gonitwy myśli sprawiały, że czuł się jak w kiepskiej sztuce teatralnej. Poznawał osobę, którą już musiał skazać na potępienie, do której zaczynał powoli odczuwać niesmak, choć jeszcze nie otworzyła ust… I z całą pewnością nie chodziło mu tu o rozmowę, która nigdy nie sprawiała mu przyjemności. Trudności też, pozostawał przecież doskonale wykształconym szlachcicem, który zjadł zęby na dyplomacji i który dla przezorności zwykle ukrywał swoje rozczarowanie czy obrzydzenie. Tak było i teraz, gdy przyglądał się dziewczynie z pozorną przyjaźnią, nawet swojego rodzaju zainteresowaniem, podczas gdy w jego głowie już zagościł obraz sympatyzującej z mugolami, nowoczesnej panny, która nie widziała niczego odkrywczego w skostniałej Anglii.
Musiała jednak czymś przykuć jego uwagę, bo w innym wypadku już odszedłby śpiesznie, nie dopuszczając do tego, by ktokolwiek odkrył, że spędza czas w tak nieciekawym i niewygodnym towarzystwie. Powinien przemyśleć swoje upodobanie w stosunku do stażystek, którym poświęcał całkiem sporo czasu. Mógłby przecież zostać źle zrozumiany, mogliby znowu oskarżyć go o… coś dwuznacznego, a przecież nie działo się nic złego. Jasny lipcowy dzień sprzyjał takim niewinnym rozmowom, które przebiegały zgodnie z zasadami wszelkiej etykiety. Swoje niegodne myśli tłumaczył natomiast upałem i pewnym rozprężeniem zasad, które mogło przynieść w przyszłości opłakane skutki.
Już raz grał w tę grę i choć już wtedy pociągał za sznurki, to musiał czuć, że sprawa nie przybrała dla niego dobrego obrotu, bo przestał kapryśnie grzebać w jej umyśle (poszukując miłości, namiętności i równie nieznaczących wspomnień) i skupił się na poznawaniu ją w sposób materialny, namacalny, bliski. Zwłaszcza, gdy wyciągnął do niej zimną – zawsze miał obrzydliwie zimne ręce, jakby skostniał już jako nastolatek – dłoń i przedstawił się tonem człowieka obytego w towarzystwie, choć nie stosującego się w żadnym stopniu do zasad nim rządzących. W innym wypadku nie zapoznawałby się z rumieniącą się dzierlatką, która pewnie była szalenie zajęta i którą pewnie przesuwali wszyscy z kąta z kąt. Dla swojej równowagi psychiczno – erotycznej nie dokończył w myślach gry słownej, która zapewne przyczyniłaby się do tego, by przestał zachowywać się rozsądnie.
- Francis Black – specjalnie pominął swoje pierwsze imię, które nigdy nie określało jego osoby, raczej ród, który szczycił się astronomiczną fortuną i powiązaniami. – Zajmuję się Wizegamotem, ale chyba nie toczymy procesów o to, że ktoś nie uważa jak chodzi – wyjaśnił, niemal żartując. Na pokaz bywał całkiem uprzejmym starszym – metryka nie kłamała ani trochę i nauczył się ją szanować – panem, który chętnie poznawał nowe osoby, zwłaszcza w tak pięknym opakowaniu.
Zauważył przecież, że jej szata się rozpięła i mało brakowało, a schyliłby się w opiekuńczym geście, by ją poprawić. Szkoda tylko, że jeszcze nikt jej nie uświadomił, że w konserwatywnej Anglii i w tej społeczności czarodziejów nie nosi się jej w zestawieniu z ubraniami mugolskimi. Osobiście wolałby ją zobaczyć nago, choć przyszła mu do głowy wielce zabawna myśl, że wówczas musiałby ją zabić, bo pozostawała niegodna względów, którymi właśnie ją obdarzał, zawierając znajomość w samym centrum gniazda żmij, które powoli wylęgały się z kominków, śpiesząc się do pracy w Ministerstwie Magii.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]11.09.15 22:33
Alice nie miała pojęcia, że mężczyzna mógł czytać w jej myślach. Zachowywała się więc zupełnie normalnie. Ot, potknęła się i rozsypała papiery, każdemu mogło się zdarzyć. Zwłaszcza kiedy się było niezdarnym, a Alice zdarzało się być, z czego jednak nic sobie nie robiła. Nie musiała brylować na salonach, a więc umiejętność poruszania się z gracją nie była jej szczególnie potrzebna. No chyba, że do zręcznego lawirowania na zatłoczonych korytarzach ministerstwa. Wtedy czasem by się to przydało.
Prawdopodobnie jednak dość słusznie wysnuł wnioski, że miał do czynienia z nowoczesną panną sympatyzującą z mugolami i niezbyt pasującą do skostniałej, konserwatywnej Anglii. To dało się zaobserwować nawet bez umiejętności czytania w myślach, bo Alice niespecjalnie kryła się ze swoimi przekonaniami. Choć pewnie jeszcze wiele musiała się nauczyć; czasami mimo wszystko lepiej było zatrzymywać pewne rzeczy dla siebie, zwłaszcza w tak nietolerancyjnym środowisku. Ale z drugiej strony, Alice była raczej szczerą osóbką i nie była zbyt dobra w grze pozorów.
- Alice Elliott – przedstawiła się zaraz po nim, odnotowując, że jego dłoń była niezwykle zimna i w dotyku przypominała śniętą rybę. Udawała, że tego nie poczuła i obdarzyła go przyjaznym uśmiechem. – To wspaniale, naprawdę. Przynajmniej wiem, że moja niezdarność nie pociągnie za sobą żadnych problemów, zwłaszcza że dopiero co zaczęłam staż i chciałabym go utrzymać – dodała może trochę zbyt lekko, próbując jakoś rozładować atmosferę. Czasami powinna jednak ugryźć się w język, zanim coś chlapnie. Naprawdę nie była to zbyt dobra cecha jak na córkę mężczyzny, który przez sporą część życia zajmował się dyplomacją i współpracą z zagranicznymi ministerstwami.
Oczywiście kojarzyła nazwisko Black, bo jednak spędziła też część życia w Anglii, nawet jeśli większość jej brytyjskich znajomych była mieszańcami, mugolakami lub wręcz mugolami. Wydawało jej się nawet, że ojciec kiedyś wspominał jej o jakimś Blacku z ministerstwa. Ale nie robiło to na niej takiego wrażenia, jakie zrobiłoby na osobie przykładającej wagę do czystości krwi. Może co najwyżej mogła być zaskoczona, że ktoś taki jak Black zadał sobie trud, by odezwać się do młodziutkiej stażystki o nieczystej krwi. Ale może czasami zbyt surowo oceniała osoby z pewnych kręgów? Jeśli był jednak tak ważny w ministerstwie, na jakiego wyglądał, pewnie znał pracowników różnych departamentów, a więc mógł kojarzyć i jej ojca, Thomasa Elliotta, który, zanim jeszcze odszedł z czynnej pracy, mimo swojego mugolskiego pochodzenia zajmował dość wysokie stanowisko w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Może nawet był tym samym Blackiem, którego nazwisko padło kiedyś w jakiejś wiadomości od ojca? I jeśli był taki ważny, mógłby jej zaszkodzić, dlatego mimo wszystko musiała być dla niego miła. Choć póki co nie zrobił niczego, za co mogłaby go znielubić.
Zauważyła, że jego spojrzenie zatrzymało się na jej mugolskich spodniach widocznych spod poluzowanej szaty. Pewnie nie był przyzwyczajony do widoku kobiety, a zwłaszcza czarownicy ubranej w taki sposób. Chyba powinna przywyknąć do takich reakcji.
- Bardzo cenię sobie wygodę i praktyczność – wyjaśniła krótko, choć właściwie nie musiała. – Poza tym, w naszym dziale często musimy mieć do czynienia z mugolami.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]12.09.15 19:44

Był ciekaw, na ile to dziewczę byłoby podatne na subtelną sztukę manipulacji. Nie, nie szukał godnej zastępczyni pewnej stażystki, która niemal w perzynę obróciła jego pozycję zawodową, małżeństwo (a więc to ona była bezpłodna) i na dodatek sprawiła, że bywały chwile, gdy płonął. Dosłownie, jego skóra w zetknięciu z zimnym powietrzem zamieniała się w pogorzelisko, a ból z zaniedbanych ran przypominał mu dobitnie, że powinien trzymać się z daleka od takich niewinnych dziewczynek, które tylko czekały na to, aż wykształci je, sprowadzi do swojego poziomu, a potem brutalnie z niego zepchnie, nie przestając się przy tym uśmiechać po swojemu.
Tak jak teraz, dobrotliwie, z pełnym zainteresowaniem. U innych ten uśmiech mógłby wydawać się fałszywy, ale Black doskonale odnajdywał się w podobnych niuansach towarzyskich, tworząc specyficzną mieszankę człowieka pełnego dobrych manier, ale mającego przy tym swój styl i grającego według własnych zasad. Dzięki temu utwierdzał się w przekonaniu, że wcale ich nie łamie, choć zapewne przekraczanie kolejnych barier etycznych, materialnych i społecznych mogło stanowić niezwykłą podnietę, a jego życie było skupione na poszukiwaniu ich, zupełnie jakby ich brak miał świadczyć o nadchodzącej wielkimi krokami starości. Wolał określać ją mianem dojrzałości, która teraz wzięła w łeb, gdy miał do czynienia z młodą kobietą.
Typowe, szczeniackie i przywołujące u niego coś na kształt nostalgii za dawnymi czasami, w których był nikim innym jak chłopakiem szukającym takich właśnie okazji i dającym sobie przyzwolenie na dłuższe podtrzymanie dłoni partnerki w swojej.
- Który dom był zaszczycony pani obecnością? – wprawdzie jej się przedstawił, ale nadal kurtuazyjnie używał grzecznościowego zwrotu, zastanawiając się usilnie nad jakimś pretekstem, który sprawiłby, że mógłby widzieć ją u siebie pod… za biurkiem.
Na pewno to nie mogło być coś prozaicznego, bo z łatwością rozszyfrowała jego spojrzenie, choć (jeszcze) naiwnie wierzyła, że nie ma w tym niż zdrożnego. Najwyraźniej była jedną z tych (nielicznych) kobiet, które były porządne, bo do głowy jej nie przyszło, że mężczyzna może interesować się nie tyle jej ubieraniem, co rozbieraniem. Uśmiechnął się całkiem pogodnie na tę myśl, spodobała mu się ta gra w zbrukaną niewinność i przyjął jej wytłumaczenie niecierpliwym machnięciem dłoni, chciał jej okazać, że wszystko mu jedno, w czym paraduje tutaj, jeśli po pracy będzie widzieć ją nagą, choć żadne słowa na ten temat między nimi nie padły, to wiele mogła dostrzec w jego spojrzeniu i tym charakterystycznym wykrzywieniu warg, które niegdyś sprawiało, że dziewczyny zrzucały przed nim gorset dobrych manier.
- Nie sądzę, żeby tłumaczenia były konieczne – odpowiedział głośno. – Zastanawiam się, czy nie lepiej zrezygnować z szaty, ale wówczas wywoła pani kontrowersje. Jest pani na tyle odważna? Sądzę, że tak – kontynuował i… Los mu sprzyjał, ktoś już potrąciłby młodą czarownicę, gdyby nie jego pewny uścisk na jej ramieniu, którym uchronił ją przed kolejnym wypadkiem.
Czarodziej skinął mu głową i odszedł, a on dalej badał fakturę ton – niestety – ubrań na jej aksamitnej skórze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]13.09.15 0:57
To, że wciąż tak niewiele wiedziała o brytyjskim ministerstwie i pewnych niepisanych regułach oraz powiązaniach między poszczególnymi osobami, pewnie też miało jakiś wpływ na jej stosunek do tajemniczego czarodzieja. Gdyby pracowała tu dłużej, lub gdyby zadała ojcu bardziej konkretne, sprecyzowane pytania, pewnie wiedziałaby więcej. Ale tak? Cóż, była w pewnym sensie ignorantką. Ale nie miała też nic przeciwko nowym znajomościom. Różnica wieku nie odstraszała jej w żaden sposób. Właściwie niewiele rzeczy naprawdę ją odstraszało. Była otwarta. Ciekawska. Lubiła próbować tego, co nowe. Żyjąc w Ameryce, zrobiła sporo rzeczy, które tutaj budziłyby kontrowersje. Nawet romansowała przez pewien czas z własnym szefem, co okazało się błędem, bo mężczyzna i tak w końcu ją odtrącił, potraktował naprawdę podle i przekreślił dobrze zapowiadającą się karierę. Bywa i tak. Ale to już przeszłość i trzeba było żyć dalej. Została w Anglii, bo nie miała serca znowu zostawiać ojca samego, tym bardziej że ostatnimi czasy nie czuł się zbyt dobrze. Ponowny wyjazd w takiej sytuacji byłby z jej strony skończonym egoizmem. Więc została, podjęła tutaj pracę.
- Byłam w Hufflepuffie, ale mój dom raczej niezbyt dobrze mnie wspominał. – rzekła, uśmiechając się nieznacznie. - Zresztą, zaraz po skończeniu szkoły wyjechałam na kilka lat.
Puchoni nie byli zbyt korzystnie postrzegani w pewnych kręgach, jednak jej to w ogóle nie obchodziło. A Alice w dodatku była czarną owcą swojego domu przez swoje uparte buntowanie się i zamiłowanie do unikania sztywnych ram, w jakie próbowała wdrożyć ją szkoła.
Wbrew pozorom, Alice wcale nie była tak niewinna, na jaką wyglądała za sprawą delikatnego wyglądu i miłego uśmiechu, choć bez wątpienia nabrała trochę rozsądku od wiadomego czasu, nie była nieopierzoną gąską tak łatwo i bez namysłu dającą się wciągać w niezbyt zdrowe relacje. Zauważyła pewne sygnały, ale nie dawała po sobie nic poznać.
Swoją drogą, to było nawet ciekawe. Niezależnie od tego, że był tyle starszy i w dodatku wysoko postawiony. Jednak brała poprawkę na to, że teraz była w Anglii, nie w Ameryce, i że tutaj jej nieczysta krew automatycznie czyniła ją w oczach niektórych mniej godną uwagi. Ale, sfrustrowana sytuacją z Glaucusem i zaniepokojona o ojca, nie wyrzucała tak sobie tego, że dała się wciągnąć w tę rozmowę. Potrzebowała odskoczni od nieprzyjemnych myśli, nawet, jeśli to tylko przelotna rozmowa na korytarzu.
Kiedy się odezwał, uniosła lekko brwi, ale po chwili uśmiechnęła się szerzej. Miała wrażenie, że rzucał jej wyzwanie, i nie byłaby sobą, gdyby się go nie podjęła. Sięgnęła więc do zapięcia szaty i poluzowała ją jeszcze bardziej. Był to gest dosyć wyzywający i śmiały, ale jeszcze nie niestosowny; w końcu pod spodem miała swoje mugolskie ubrania, teraz już doskonale widoczne spod całkowicie rozpiętej szaty. Bez tego workowatego odzienia dodającego jej dodatkowych kilogramów mógł zobaczyć, że była jak na swój wiek drobna i szczupła, a materiał spodni podkreślał zgrabne nogi.
- Myślę, że jestem dość odważna – rzekła. Zanim jednak powiedziała coś więcej, nagle ktoś znowu zawadził ją ramieniem, ale Blackowi udało się utrzymać ją w pionie, zanim znowu upadła na podłogę.
- Niektórzy naprawdę przesadzają z tym spieszeniem się. Może jednak środek atrium to nie jest najlepsze miejsce na dłuższe rozmowy – skwitowała lekkim tonem, odzyskując równowagę. – Ale dziękuję za uchronienie przed kolejnym upadkiem. Mój szef nie byłby zadowolony, gdybym dostarczyła mu wymięte dokumenty.
Odsunęła się nieznacznie, poprawiając rękaw szaty i poprawiając w dłoni teczkę z dokumentami. Jej jasne oczy wciąż jednak przesuwały się po sylwetce mężczyzny. Jak na swój wiek, prezentował się całkiem nieźle.

zt.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]10.02.16 23:17
Pałętała się po Londynie i próbowała znaleźć odpowiedzi na wiele swoich pytań, które kłębiły się w jej głowie, jak stado szalejących hipogryfów, które nie zdążyły zjeść jeszcze śniadania. Była zła, może nawet nieco rozgoryczona, bo ciągłe myślenie o tym, co nadchodziło nieuchronnie sprawiało, że nie miała pojęcia, jak się zachować, czy być grzeczną i udawać zakochaną, a może już od pierwszej chwili pokazać swój temperament, który jak dotąd poznał tylko i wyłącznie w pełni Percival, a także Samuel, bo przecież był na nią skazany, prawda? Nie rozpatrywała jednak tego w tych kategoriach, bo do tego konkretnego mężczyzny miała słabość i wiele mu zawdzięczała, tak samo jak Garrettowi, ale dzisiaj... Nie był jej dzień.
Szła wolnym krokiem w stronę Ministerstwa i dopiero, gdy znalazła się na odpowiedniej ulicy bez zastanowienia weszła do mugolskiej budki, która pomogła jej przedostać się do atrium, jakby miała pewność, że to właśnie tam wydarzy się coś niezwykłego. Trzymała w dłoniach całą stertę dokumentów, raportów i czuła, że niebawem się rozpłacze, ale kobiety już tak miały, prawda? Potrafiły z igły zrobić widły i odwrotnie, a Ollivander posiadała do tego czysty talent, gdy coś szło nie po jej myśli. Należała do perfekcjonistek, które każdy szczegół musiały mieć dopięty na ostatni guzik, ale o poranku wszystko się zmieniło, bo niezbyt dużym opóźnieniem w swoim planie dnia, rozregulowała każdy najdrobniejszy szczegół. Wierzyła jednak, że nic złego się nie wydarzy, bo cóż mogło? Próbowała dotrzeć na odpowiednie piętro i za wszelką cenę nie zważała na panujący tłok i gwar ludzi, którzy spieszyli się do swoich zajęć, a przechodzili przez główną część Ministerstwa, tym samym trącając ją i przepraszając zarazem. Nic zapewne nie byłoby nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że gdy tylko znalazła się przy fontannie, a jej wzrok powędrował wzrok na jedną z kobiet, których wcześniej tutaj nie widziała, upadła centralnie na posadzkę. Zmarszczyła nos i nie utrzymała dokumentów, które rozsypały się wokół niej; podniosła wymowne spojrzenie i przygryzła policzek od środka, bo co jak co, ale jego mogła spodziewać się tutaj, a tym bardziej w nietypowej sytuacji.
-Skamander... Nie sądziłam, że skrycie planujesz zamach na moje życie, ale przyjemnym będzie obserwowanie twoich starań - powiedziała z lekkim uśmiechem, a jej głos ociekał kpiną, która była tak naturalna i swobodna, jakby co najmniej prawiła o wczorajszych wydarzeniach, które dla niej nie były istotne. Nie czekała aż jej pomoże, bo była niezwykle samodzielna, toteż czym prędzej się wyzbierała i stanęła tuż przy nim, a palec wskazujący wycelowała prosto w tors mężczyzny. -Skoro już tu jesteś, to mi pomożesz.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]12.02.16 0:44
Nie lubił siedzieć w murach Ministerstwa. Czuł, jakby wąskie korytarze niemal na każdym piętrze, wysysały z niego energię, która przecież musiał wykorzystywać do aurorskich akcji, a nie na sporządzanie idiotycznych raportów. Jednak szefostwo myślało inaczej i nawet jeśli Samuel rzucał się do kolejnych nadgodzinowych wart - zrzucano na niego obowiązek sporządzenia odpowiednich dokumentów. Przebolał papierzyska dzisiejszego ranka, próbując zmusić się, żeby nie usnąć nad kolejnymi danymi, które wypełniał. Z satysfakcja jednak musiał się przyjrzeć wykonanemu dziełu. W końcu, na widok jego pisma, nawet Rogers dostawał palpitacji...ale przynajmniej wiedział, które dokumenty zostały popełnione przez Skamandera.
A teraz musiał zapalić.
Zdarzało mu się zawędrować na najwyższe piętro Ministerstwa, by znaleźć przyjazne - w jego mniemaniu - miejsce dla jego nikotynowych poczynań. Zaciskał więc swobodnie dłoń w kieszeni, w której nieodmiennie kryła się paczka - mugolskich - papierosów. Włosy niemal rutynowo spięte na karku, w potarganej wersji opadały kilkoma nieokiełznanymi (abo raczej zmęczonymi) pasmami, równie czarnymi jak oczy właściciela, którymi wertował ładniejsze persony, które mijał, idąc aktualnie placem, przy której znajdowała się - nawet - efektowna fontanna. Nim jednak minął miejsce, jego oczom ukazał się niezwykle zajmujący widok, jaki prezentowała sobą szalenie, czarująco złośliwa istota, której uroczy upadek (i równie słodkie oblicze), nie umknęły jego uwadze. Ba! Zatrzymał się w półkroku, by wypuszczając na wolność zawadiackie wygięcie warg, przyglądac się dziewczynie, która zbierała rozsypane dokumenty. Cóż, w innym wypadku ruszyłby z pomocą niewieście w kłopocie, ale...w jej przypadku, wolał popatrzeć.
- Testuję twoją czujność Olliwander - nawet się nie zawahał odzywając się do arorki po nazwisku. Taki mały rytuał, z perspektywy obcych sugerujący oschłe relacje, ale...to co łączyło tę dwójkę, ciężko było nazwać negatywna, ani pozytywną. Mieszanka wybuchowa - i widzę, że będziesz musiała odrobić lekcje - dodał kpiąc, nawet na chwile nie zmywając swego uśmiechu.
No dalej Złośliwa Gwiazdko, podejmij wyzwanie.
- Pomogę? Ciekawe, że stawiasz zdanie oznajmiające, a nie pytające - mimo pozy, jaką prezentował, zatrzymał się tuz przed dziewczyną, wpatrując z góry, w równie ciemne - jak jego - źrenice - Rozumiem, że nie mam wyboru? - uniósł powoli rękę, by uchwycić w palce rudo-brązowe pasmo włosów, które bezwstydnie założył za jej ucho. Oczywiście, nawet nie zapytał o zgodę.
- Co znowu wymyśliłaś?..bo muszę jeszcze zapalić... - odsunął dłoń, a jego brew znacząco uniosła się ku górze. Zupełnie, jakby nie widział nic ważniejszego ponad swój nałóg, a przecież...i tak zgodzi się na prośbę dziewczyny. Musiał się jednak podroczyć. A właściwie...musieli.


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 12.02.16 17:56, w całości zmieniany 2 razy
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]12.02.16 17:50
Wbrew pozorom... Samuel i Katya mieli wiele wspólnego ze sobą, a to sprawiało, że czasami dogadywali się jak odwieczni znajomi, a jeszcze częściej ich temperamenty doprowadzały ich do sprzeczek, które mogłyby się skończyć krwawą rzezią, gdyby nie dystans Ollivander do otaczającego ją świata. Kontrola jej ojca zmusiła ją do wycofania się ze wszystkiego, a także sprawiło, że nienawidziła chwil, w których musiała opowiadać o minionym dniu. Malakai ciągle wypytywał, jakby to miało przynieść mu pewność, że nie bratała sie ze szlamami, czego teoretycznie nie mogła robić. Udawała zatem potulną i posłuszną córkę, która z dumą nosiła nazwisko Ollivander, a także reprezentowała ród, który dzierżył w swych dłoniach niezwykłą potęgę - różdżki. Uwielbiała maltretować delikatne włókno smukłymi palcami i doprowadzać je do perfekcji, a także mieć pewność, że jej narzędzie wpadło w dobre i odpowiednie ręce, by nie wyrządzić żadnych szkód. Czy zatem Samuel był świadomy tego, że igrał z wcieleniem diabła, który skryty był w skórze anioła?
Nie pochwalała palenia.
Patrzyła wielkimi oczami na Skamandra, który zachowywał się tak jak zawsze. Prowokował ją i zmuszał do pewnego zachowania, którego ona nie mogła przyjąć na terenie, gdzie było tyle ludzi, toteż posłała mu przeciągłe spojrzenie i wywróciła teatralnie oczami, gdy nagle jej serce przyspieszyło rytmu. Przygryzła policzek, bo naprawdę nie chciała wybuchać, krzyczeć, złościć się; miała już dostatecznie kiepski dzień i wierzyła, że nie może być gorszy.
-Moja czujność jest w doskonałej formie. Naprawdę nie wierzę, że w to zwątpiłeś... - jęknęła z przejęciem, który było niezwykle wymuszone, a zaraz potem uśmiechnęła się wymownie, jakby dając mu do zrozumienia, że popełniał błąd. Nie mógł w nią wątpić, ani teraz ani tym bardziej - kiedykolwiek. -Och, lekcje... Doprawdy? Widzę, że dogadujemy się nawet telepatycznie - powiedziała zupełnie szczerze i wcale nie żartowała, a przynajmniej liczyła, że na taką nie wygląda. Problem, z którym zmagała się Katya był całkiem duży i prawdopodobnie w tym momencie mógł jej pomóc tylko Samuel, bo z Garrettem i Charlusem jeszcze nie do końca wiedziała, czy powinna rozmawiać, a także jak rozegrać wszystko z Percivalem.
-Doskonale wiesz, że nie uznaję pytających zdań, a jedynie dobitne stwierdzenia, których nie da się podważyć, ty jako mój przyjaciel... Powinieneś o tym wiedzieć, prawda Samuelu? - zapytała luźno i cała zesztywniała kiedy jego palce znalazły się tak blisko, a zaraz potem w ten bezczelny sposób ją prowokował. Miała nadzieję, że to tylko gra, bo nie mogła nagiąć własnej pozycji dla chwilowych przekomarzanek. -To niszczy zdrowie, a bardzo zależy mi na dobrze pracującym sercu mojego towarzysza, zatem powiedz mi - czy jesteś w stanie zrobić dla mnie wyjątek i zapalisz w innym terminie?


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]16.02.16 0:03
Znajomość z panna Ollivander była na tyle niecodzienna, że Samuel czasem zastanawiał się, co tak w rzeczywistości ich łączy - a łączyło na pewno. każde z nich stanowiło wystarczająco wybuchową mieszankę charakteru, by - w zderzeniu - liczyć na ciekawe widoki. A na pewno dla obserwatorów.
Czy prowokował młoda aurorkę? - oczywiście. czy robił to świadomie - jak najbardziej. I czy zdawał sobie sprawę, po jak cienkim lodzie stąpa, działając w taki sposób? - kolejne "tak". I wszystko to sprawiało Skamanderowi niemałą przyjemność.
Wiedział, że Katya, jako szlachcianka - teoretycznie nie mogła odsłaniać się z prawdziwymi emocjami, czy zachowaniami. Sztywne zasady obowiązywały wszędzie, ciasno opinając nawet tak wybuchowy charakter, jaki kryła dziewczyna. A Samuel - lubił drążyć, celowo drażnił pannę Ollivander, by jednak - nawet w obecności obcych, chociaż odrobinę się odsłoniła. Z drugiej strony - załączał mu się aurorski mentor, sprawdzając, ile młodsza od niego dziewczyna wytrzyma prowokacji.
Zbył kolejnym uśmiechem przeciągłe westchnienie, w końcu - mogła się spodziewać po Samuelu takiego zachowania. Znała go wystarczająco, by móc wyrobić sobie pewien obraz, jaki sobą prezentował. I działało to w obie strony.
I wiedział, że nie lubiła, gdy choćby wspominał o paleniu, a on - nagminnie naginał tę świadomość. Zdarzało się bowiem, że - jeśli próbował przy niej wyciągnąć papierosy, te - szybko lądowały na ziemi, albo sprawnie ukryte w kobiecej torebce. Gra, w której żadne nie chciało ustąpić.
- Od razu zwątpiłem...teraz prawie mógłbym czuć się urażony - zakpił, szczególnie, że nie czuł nawet milimetra urazy, o której wspomniał - tylko sprawdzam twoje umiejętności - dodał rozbrojony uśmiechem, jaki mu posłała. Często zastanawiał się, jakim cudem kobiety - wydawałoby się tak kruche istoty, z taka łatwością potrafiły ugiąć na swoja korzyść - tak silną, męską wolę.
- Nie mów, że potrzebujesz wykładu? - zażartował, chociaż znajomy błysk w oczach przyjaciółki, zdecydowanie świadczył o knuciu - telepatia, to jedna z moich ulubionych umiejętności...którą dzielimy. Na pewna jedna z kilku, chociaż mógłbym wskazać przyjemniejsze - zmrużył oczy, ukazując w ciemnych tęczówkach tę samą, łobuzerską prowokację. Wyciągał ze spotkania ile mógł, ale nie odrzucał racjonalnej świadomości, która sprowadzała go na ziemię. Katya jak widać potrzebowała pomocy i nie sadził, by był w stanie jej odmówić.
- Wiem wiele rzeczy Moja Słodka - odrobinę ściszył głos, kierując ów zwrot wyłącznie do uszu adresatki - ...ale nie śmiałbym twierdzić, że wiem wszystko. Stąd i miarą mędrca jest zadawanie właściwych pytań, prawda Katyo? - dokończył już głośniej, odsuwając się od dziewczęcego oblicza, które przez chwilę, niebezpiecznie zbliżyło się do jego twarzy. Pozwolił jej pozostać w zamkniętej przez szlacheckość przestrzeni.
Teraz nie wybuchniesz Gwiazdeńko.
- Zrobię na dziś ten wyjątek, więc możesz śmiało mówić - głos miał swobodniejszy, bez nasączonej do tej pory iskrą - A o moje serce nie trzeba się martwić, ma się całkiem dobrze - skłamał lekko, nawet nie mrugnąwszy okiem. Wieloznaczność słów jego towarzyszki, była na tyle dla Samuela znacząca, że przez głowę przemknęły mu kolejne obrazy pustki. Bo chociaż fizycznie, jego serce miało się wciąż w jak najlepszym porządku, to jego odsłona emocjonalna, była..zwykłym pogorzeliskiem.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]20.02.16 14:46
Katya miała słabość do Samuela. Do jego pięknych oczu, a także zmysłowych warg, na które się gapiła bezczelnie za każdym razem, gdy otwierał delikatnie usta w tym rozkosznym uśmiechu, który doprowadzał ją do szału, ale przecież to nie było wszystko. Uwielbiała towarzystwo mężczyzny, bo choć pozwalał sobie na za dużo, a jego śmiałe gesty najzwyczajniej w świecie ją krępowały, to nigdy nie powiedziała - dość.
Dlatego przesuwał granice? Dlatego z nią igrał? Dlatego szukał sposobu, jak złamać jej delikatny opór przed tym, co mogło im się spodobać? Panna Ollivander darzyła specyficznymi uczuciami Samuela, ale należał do grona tych osób, którym ufała i kto wie, czy nie był drugą najważniejszą osobą w jej życiu?
Była zła, a irytacja rozrywała ją w pół, kiedy tak skutecznie ją prowokował, bo przecież mogłaby ułożyć dłoń na jego torsie i przesunąć aż na podbrzusze, by opuszkami drażnić skórę Aurora przez materiał, ale trzymała się w ryzach. Wiedziała, że w końcu da mu nauczkę, ale czekała na odpowiedni moment, jakby nic innego nie przyświecało jej w tym momencie, choć niewątpliwie dawała się pochłaniać intensywnemu spojrzeniu, którym ją obdarzał. Przygryzła nawet wargę w jakimś słodkim, rozkosznym, ale nieco i niewinnym geście, kiedy taksowała jego twarz i zastanawiała się, jak długo jeszcze będą tkwić pod tą fontanną. Mogła teraz iść nawet na kompromis, by wyszli zapalić, ale jak słusznie zauważono - papieros szybko wylądowały na ziemi, bo przecież musiała mu ciągle przypominać o tym, jak palił Merlin, który - o, ironio - nie palił wcale.
-Moje umiejętności to szeroki wachlarz możliwości, których ty... - zawiesiła głos i wycelowała w mężczyznę palcem i delikatnie musnęła opuszką palce jego nos. -Nie będziesz miał okazji ponoć, ale to chyba oczywiste, prawda? - zakpiła w tym samym tonie i posłała mu serdeczny uśmiech, który nie pasował do słów, jakich użyła. Lubiła się jednak droczyć i przekomarzać, a im dłużej to trwało, tym mocniej odczuwała swobodę w przebywaniu z nim, choć nęcił ją niemiłosiernie. Zastanawiała się nawet przez moment, jak to się dzieje, że jeszcze nie zmieniły jej się włosy od stanu irytacji, który osiągała, ale może to właśnie obecność Samuela pozwalała na trzymanie się dzielnie i nie poddawanie emocjom, których próbowała unikać?
-Przyjemniejsze? Podaj mi przykład... Tylko jeden, co masz na myśli - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu, a serce zaczęło uderzać jak szalone, bo nie wiedzieć kiedy, znaleźli się niezwykle blisko siebie. Spuściła nieco onieśmielona wzrok, gdyż nie była rasową kokietką, uwodzicielką. Zdawała sobie sprawę, że jest atrakcyjna, ale nie wykorzystywała tego jako atutów, które miały na celu zniewolić rozmówcę i wepchnąć go w okowy jej kobiecości.
-Prze... Przes... - jęknęła żałośnie i czuła się idiotycznie, a to tylko dlatego, że od dawna nie była aż w takiej bliskości, a przecież Samuel doskonale wiedział, że jej obcowanie z mężczyznami kończyło się zawsze na delikatnym całowaniu dłoni. Oddech Kat spłycił się momentalnie, a wielkie oczy wbiły się w przestrzeń tuż za ramieniem Skamander'a. -Nienawidzę cię, szczerze - rzuciła w końcu, gdy się odsunął, a ona zdążyła złapać równowagę emocjonalną, bo wreszcie przestał zaburzać jej szlachetną przestrzeń.
-Musimy zdobyć informacje na temat pewnej osoby, która być może pracuje w Ministerstwie, panie Samuel... Nazwisko Mulciber coś ci mówi? Ja znam tylko jednego i przymierzam się do skierowania listu pod jego adresem, bo być może rozwieje moje wątpliwości, które niewątpliwie powinny należeć do przeszłości - wzruszyła delikatnie ramionami i wyminęła mężczyznę na jeden krok, a następnie stanęła tuż za nim. -Proszę się tak ze mną nie spoufalać - dodała już nieco pewniej, ale ten szalony błysk w oku mógł oznaczać jedno - wcale nie była szczera.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]22.02.16 20:40
Było kilka kobiet w życiu Samuela, u których - mimo szaleńczej wręcz chęci - nie przekraczał jednej granicy. Po wielokroć zbliżał się do niej, drażnił i prowokował, ale...nie przestępował linii, która tak magnetycznie kusiła do zerwania. I Katya należała do takich kobiet. Chociaż wydawać by się mogło, że to Skamander zazwyczaj tak ochoczo pogrywał sobie z przyjaciółką, prawda była taka, że i on musiała czasem nieźle się napracować, by nie poddać urokowi, który na niego wywierała. Potrafiła owinąć sobie wokół palca niemal każdego, widział jak działała...mały wulkan, ukryty pod słodyczą pełnych ust i i spojrzeniem, które wnikało w myśli i na długo nie pozwalało ich opuścić.
Spotkania, jakie między sobą wymieniali, pochłaniane więc były przez niedomówienia i podteksty, chociaż - auror nie pozwalał, by w jakikolwiek sposób rzutowało to na jego pracę. Na ich pracę, ale..poza nią. Sprawy przybierały nieco inny, bardziej intensywny obrót - przynajmniej na podłożu ich wzajemnej relacji, nie dając się jednak zamknąć w ramach jakiejkolwiek, (mniej lub bardziej) znośnej klasyfikacji.
Nie cofnął się o krok, gdy drobne palce dziewczyny przesunęły się po jego nosie. Skupił się na jej geście, zatrzymując spojrzenie na wcięciu nadgarstka, by powoli samemu unieść rękę i przejechać kciukiem upatrzone miejsce.
- To działa w obie strony moja Słodka - raz jeszcze, jego głos zabrzmiał cicho, wibrująco, odpierając zadziorną iskrę śmiechu, jaką mu zaserwowała. Jeszcze chwila i ich niewinne prowokacje, mogą ulegnąć zmianie. A jednak każde z nich trzymało na wodzy pragnienia, które co jakiś czas, niby dzikie koty, atakowały umysł. Mogli udawać, że była to tylko gra słów, że przepełnione podtekstami wyrazy, ślizgały się między wypowiedziami (prawie) niewinnie, ale byli dorośli. Skamander nie sadził, że którekolwiek z nich cechowało się naiwnością, nawet - jeśli panna Ollivander, była niewiele starsza od jego siostry. Może to go hamowało? Czy jednak na pewno?
- Powiem ci jak dorośniesz - zakpił, nachylając się nad dziewczyną i wiedział, że jego złośliwość podziała na Katyę. Żadna kobieta nie lubiła, gdy nawiązywało się do jej wieku. Daleko jej do bycia dzieckiem - tak dla umysłowej jak i fizycznej formy, wielokrotnie udowadniając, swoją wartość. A jednak, dostrzegał w niej niewinność, charakterystyczną dla kobiecej natury, która - broniła mu dostępu. Bliskość - nie ułatwiała wcale sprawy i czuł pod skórą, jak balansują w nim dwie siły, pchające jego ciało na skraj wytrzymałości.
Słowa, które tak niewyraźnie wypowiedziały, działały otrzeźwiająco. Zaprzestał gonitwy, która drażniła jego zmysły. Nie w końcu podlotkiem, który tak łatwo poddawał się swoim instynktom. Był gentlemanem, chociaż...czasem (albo zawsze) zbyt bezczelnym. Odsunął się. Niechętnie.
- Wiem panno Ollivander, już mi to mówiłaś kilkakrotnie - dłonie przez chwilę zaciskały się i rozwierały, jakby w ten sposób próbował rozładować buzujące między nimi napięcie. Jak zawsze.
- Mulciber? Akuratnie znam więcej jak jedną osobę o tym nazwisku - uniósł brwi wyżej, zastanawiając się, po cóż dziewczynie wiedza - o którymkolwiek z panów ze wspomnianym nazwiskiem - z jednym nawet pracujemy, ale mniemam, ze to nie o niego ci chodzi... - tym razem czarne brwi opadły niżej. Obrócił głowę, podążając za sylwetką kobiety, gdy go mijała i zatrzymywała się za jego plecami - Nie śmiałbym, nawet w najbardziej..ocenzurowanych snach - zmrużył oczy, sięgając ręką do swojej szczęki, przejechał palcem po brodzie, myślami odbiegając nieco od rozmowy. Katya była szlachcianką. jeśli czyjeś nazwisko tak mocno zafrasowało jej umysł, musiało mieć związek...z czymś poważniejszym, niż mógł przypuszczać.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]24.02.16 20:39
Katya miała niewątpliwie słabość do Samuela, ale to dlatego, że był mężczyzną, do którego czuła respekt i obawiała się, że tak samo potoczą się jej losy z narzeczonym, którego jeszcze nie znała, ale... Niezbadane są wyroki Merlina, prawda? Nie myślałą jednak o tym, ani nie zaprzątała sobie głowy sprawami przyziemnymi, bo wolała się w pełni skupić na Skamanderze, który zdecydowanie zmuszał ją do całkowitego skupienia na nim uwagi. Nie miała pojęcia skąd brał taką siłę i pewność siebie, ale nie potrafiła go odepchnąć i za każdym razem jedynie dawała pstryczka w nos i sugerowała, że nie chce by przestawał. Pokazywał jej, że jest kobietą i za to była mu wdzięczna, bo mogła czuć się atrakcyjnie, choć przez chwilę, bo przecież w ciągu ostatnich czterech lat zdążyła o tym zapomnieć.
-Jest pan okropny - mruknęła pod nosem i spuściła wzrok, bo policzki zaczynały ją piec, a przecież tak naprawdę wcale nie czuła się skrępowana. Obecność Samuela w jej życiu przynosiła dużo radości, ale i swobody, toteż gdy tylko mieli sposobność do spotykania się, uwielbiała wymieniać z nim komentarze, które okraszone dwuznacznością, dla postronnego słuchacza mogły wydawać się niewłaściwe.
-Chciałabym... Chciałabym... - już miała nawet powiedzieć, że spędzić trochę czasu z dala od Ministerstwa w jego towarzystwie, ale ostatecznie żadne słowo nie wydostało się z delikatnego gardła Ollivander. Przygryzła policzek od środka i cofnęła się o krok, bo przecież nie potrafiła jasno stwierdzić dlaczego lubiła Skamandera. Miał to coś. Coś, co ją przyciągało i w odpowiednim momencie odpychało, więc pewnie chciała w to brnąć, ale wiedziała, że oboje mają pewnego rodzaju zobowiązanie. Może dlatego nie była obcesowa i pokazywała mu, że jednak mimo wszystko nosi szlacheckie nazwisko, które zobowiązuje ją do odpowiedzialności, którą praktykowała tylko w pracy? Kto wie. To jedno z tych pytań, na które może być wiele odpowiedzi.
-Tak, pana Mulcibera kojarzę z Ministerstwa, ale to nie o niego chodzi... - wytłumaczyła spokojnie i lekko wzruszyła ramionami, a gdy szli do Kwatery zdążyła mu jeszcze wspomnieć o zamiarze napisania listu do Grahama, a także zamknięciu się na kilka dni w rodzinnym dworku, by przestać myśleć. Chciała przez moment pobyć sama ze sobą, choć przecież najlepiej czuła się w jego obecności.

/zt


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204

Strona 1 z 12 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next

Fontanna Magicznego Braterstwa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach