Wydarzenia


Ekipa forum
Krypta Blacków
AutorWiadomość
Krypta Blacków [odnośnik]05.02.21 12:58
First topic message reminder :

Krypta Blacków

Na Cmentarzu dla magicznych w Londynie znajduje się wysoka krypta, do której prowadzą dwa boczne wejścia. Rzeźbione kolumny pokryte są płaskorzeźbami kruków, które wydają się zmieniać swoje położenie w zależności od pory dnia. Nad bramą wejściową widnieje napis Toujours Pour, hasło rodowe Blacków. Po wejściu do środka widać schody prowadzące do góry lub w dół. Góra wydaje się być całkowicie zamknięta i niedostępna dla jakiegokolwiek odwiedzającego, za to przez parter i podziemia ciągną się korytarze, zwieńczone szerokimi prostokątnymi komnatami. Ściany przyozdabiają nazwiska pochowanych tam członków rodziny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Krypta Blacków - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Krypta Blacków [odnośnik]01.03.21 18:27
Nie spodziewał się, że lord Black do niego podejdzie. W zasadzie nie sądził, aby jego podarunek bądź obecność zostały w jakikolwiek większy sposób zauważone. Nie posiadał tytułu, nadal czuł się w tej okolicy obco, niczym pracownik pracujący na zlecenie, ściągnięty z drugiej części świata. Cholernie dobry w tym co robi, posiadający w tym własny interes nadal jednak obcy, mimo dzieciństwa spędzonego w angielskiej szkole magii. Bystre spojrzenie zielonych oczu powędrowało w kierunku lorda Black, gdy ten zatrzymał go przed wyjściem z krypty. Uważnie wsłuchiwał się w słowa mężczyzny, z mięśniami wciąż napiętymi przekonaniem, że coś w tym wszystkim nie gra. Pomruk zadowolenia wyrwał się z jego piersi, gdy usłyszał słowa w ojczystym języku, choć wypowiedziane z niezwykle paskudnym akcentem.
- Jeśli będę potrzebny w Buckinghamshire proszę posłać mi sowę. - Odpowiedział jedynie, nie widząc sensu aby w tym momencie dyskutować o możliwych warunkach współpracy. Na to czas przyjdzie, jeśli Blackowie zdecydują się skorzystać z jego usług. Może i stał po ich stronie, może i był jednym z Rycerzy Walpurgii, nie lubił jednak przyjmować dodatkowych zleceń za darmo. Te zawsze okazywały się niezwykle podłe oraz sprawiały niezwykle sporo kłopotów.
Szmalcownik po zakończonej ceremonii ruszył ku wyjściu z kryty, przyjaciel na chwilę zniknął mu z oczu był jednak pewien, iż uda mu się odnaleźć go przy karocach. Jedno było pewne - z pewnością dzisiejszego wieczoru nie odmówią sobie kilku głębszych, niekoniecznie w towarzystwie szlachetnie urodzonych… Choć po wydarzeniach z pogrzebu stypa zdawała się zapowiadać niezwykle… interesująco. Przynajmniej dla obserwatora takiego jak on, stale poszukującego informacji które możnaby zamienić na kolejne galeony. Bystre spojrzenie uważnie wodziło po otoczeniu, jedna z dłoni spoczywała na rękojeści różdżki, a męskie mięśnie były napięte, cały czas gotowe odeprzeć możliwy atak.
I to zapewne stała gotowość jego mięśni uchroniła kobietę przed upadkiem. Silne dłonie szmalcownika stanowczo zacisnęły się na jej talii, chroniąc nieznajomą przed upadkiem. Jednym, sprawnym ruchem podciągnął ją ku górze. Nie zabrał jednak jeszcze dłoni z jej talii, chcąc wpierw upewnić się, że ta pewnie stoi na swoich nogach.
- Friedrich Schmidt. - Przedstawił się z silnym, niemieckim akcentem wybrzmiewającym w basowym głosie. Bystre spojrzenie powędrowało ku twarzy dziewczyny. Młodej. Ładnej. Zdającej się być niezwykle zasmuconą obecnym wydarzeniem. Był niemal pewien, że widział ją w pobliżu Blacków, nie miał jednak pojęcia, jakie łączyły ją z nimi powiązania. - Nic się pannie nie stało, panno…? - Spytał, dopiero teraz zabierając silne dłonie, gdyż dopiero teraz nabrał pewności, że dziewczyna stoi pewnie na własnych nogach. Skoro już miał bawić się w bohatera, równie dobrze mógł poznać imię panny, która sama wpadła w jego łapska.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Krypta Blacków [odnośnik]01.03.21 19:17
Wieści, zasłyszane (bo przecież nie podsłuchane) podczas cichej konwersacji lorda Polluxa i pana ojca, poprawiły Cordelii humor na tyle, by osuszyć wilgotne od łez oczy. Ba, zapomniała prawie o tym, jak okropnie wyglądał martwy Alphard, pobladły, prawie pozieleniały, nienaturalnie sztywny, zamknięty na wieki w klaustrofobicznej trumnie. Miała nadzieję, że zamknęła powieki wystarczająco szybko i ten potworny obraz nie wyrył się na tyle trwale w jej pamięci, by potem powracać regularnie w najgorszych koszmarach. Wolała skupiać się na tym, co dobre i piękne, a więc na przyszłości najdroższej przyjaciółki oraz na tym, że wkrótce obydwie zapomną o przykrościach pogrzebu, ciesząc się promieniami słońca i nadziei. Oczywiście spoglądając na skąpane w popołudniowym blasku tarasy spod modnego kapelusika i parasola: nie chciały przecież ryzykować pojawienia się na nieskazitelnie jasnej cerze brzydkich, plebejskich piegów.
Cordie snuła coraz bardziej oddalające się od cmentarnej atmosfery wizję, powracając spokojnie na miejsce obok ojca. Na razie nie odpowiedział na jej rozpaczliwe pytania, ale nie ponawiała ich, nie była przecież namolną dziewuchą (jak ta jasnowłosa poczwara, na którą arystokratka ponownie nieprzychylnie łypnęła), a dobrze wychowaną młodą damą. Niecierpliwie oczekującą zakończenia ceremonii, z trudem utrzymującą nobliwą powagę. Chciała już pojawić się na stypie, porozmawiać, zjeść coś dobrego - oby nie brakowało malinowych babeczek - oraz samym wzrokiem próbować przekazać Aquili dobre wieści. Na razie jednak wsłuchiwała się w przejmującą muzykę oraz starała się nie patrzeć na to, co dzieje się z trumną. Dopiero po dłuższej chwili oraz zakończeniu technicznych działań przy bocznej krypcie, mogła przyjrzeć się podobiźnie zmarłego. Całkiem nieźle oddawała charakterystyczne rysy Blacków: Cordelia postanowiła, że pochwali wybór twórcy, ba, może nawet nie skomentuje, że rzeźba umiłowanego pana ojca była wykonana znacznie lepiej? Westchnęła smutno, bo myśli pognały znów w smutne rejony, tym razem dotyczące pani matki. Ona też spoczywała w podobnym miejscu a Malfoyówna tęskniła za nią tak samo mocno każdego dnia. - Brakuje mi mamy - wyszeptała cichutko, ze smutkiem, dziecięcym raczej niż kobiecym, mocniej wspierając się na dłoni ojca, gdy zmierzali już do wyjścia z krypty.
Cordelia Malfoy
Cordelia Malfoy
Zawód : Arystokratka, córka swego ojca
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
pretty shiny thing
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9354-cordelia-armanda-malfoy https://www.morsmordre.net/t9413-ksiezniczka#286128 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10314-skrytka-bankowa-nr-2152#311771 https://www.morsmordre.net/t10138-cordelia-armanda-malfoy#307321
Re: Krypta Blacków [odnośnik]02.03.21 3:07
Kolejni żałobnicy wychodzili z krypty, a panna Crabbe w tej jednej krótkiej chwili, zawisła wsparta o nieznajomego. Jakież cliché, niemal wykonane literacko, a jednak wystarczająco, aby zdradził jej swe miano. Friedrich Schmidt, powtórzyła w myślach, przez dłuższą chwilę śledząc rysy jego twarzy, aby zapamiętać je dokładnie. Mogłaby teraz już odejść, oddalić się z przypuszczeniami, lecz czy to by wystarczyło? Nie... To była jej jedyna szansa. – Forsythia – wypowiedziała swe imię prędko, jakby można było puścić je w niepamięć. – Crabbe – dodała mocniej, choć czuła przepełniającą ją niechęć do tego co dzieliła z ojcem. Wsparła się na męskich ramionach, ledwie powstrzymując grymas zniesmaczenia przez dłonie, które wylądowały na jej talii. Spuściła więc spojrzenie, udając, że spogląda na własne trzewiki, które poprawiła na ziemi, tak aby stanąć o własnych siłach. – Och, to pan… - wymsknęło jej się, niby niechcący, gdy zadarła głowę do góry. – To pan złożył to tajemnicze pudełko na trumnie mego kuzyna, prawda? – zagaiła, przetrzepując materiał sukni oraz wygładzając go należycie. Dobrze, że ojciec jej w tej chwili nie widział, zaraz najpewniej znów próbowałby wykorzystać tę chwilę, a ona… Ona właściwie robiła w tej chwili to samo, lecz nie dla własnej potęgi. Mimo wszystko, była odrobinę córką swego ojca i najwyraźniej zdawała sobie sprawę jak to wykorzystać – gdyby tylko Faustus wiedział… Gdyby tylko nie darzyła go tak ogromną nienawiścią.
Roztargnionym spojrzeniem zerknęła na osoby kierujące się do powozów, a zaraz potem wróciła spojrzeniem na Schmidta. – Przepraszam za mą ciekawość, lecz nie byłam w stanie spostrzec... czym był ten podarunek? – jeśli to naprawdę były serca… to nawet nie chciała myśleć, z jakim człowiekiem mogła mieć w tej chwili do czynienia. Pytające spojrzenie, wygłodniałe z ciekawości, pragnące odpowiedzi, przyglądało się przez dłuższą chwilę zielonemu morzu traw, choć oczami wyobraźni Forsycja dostrzegała krew niewinnych skąpaną w szmaragdzie. Smutek i ciekawość, tak dziwna mieszanka, a jednak, kogo w tej chwili nie ciekawiła zawartość pudła? – Wuj wydawał się zadowolony – dodała, wspominając kim był dla niej Pollux. Bezwiednie zacisnęła dłoń na ciemnej chuście, a koronkowa woalka wciąż podwiewana wiatrem, wydawała się falować niczym spokojne morze, pod którego taflą kryło się tak wiele nieodgadnionej głębi. Szukała słów, nie mogła go przecież przekonać bez nich, chociaż sądziła, że wyrzekła wystarczająco wiele. – Zrozumiem, jeśli jest to tajemnica… - pokornie ukłoniła się, choć jej wnętrze grzmiało z obrzydzenia do takiego odruchu. Podniosła jednak spojrzenie, w którym widniało zaledwie „ale… możesz mi przecież powiedzieć, to moja rodzina”, drobne przypuszczenie świadczące, że była ciekawa, a tylko on mógł w tej chwili poradzić cokolwiek temu problemowi. Mógł ją znów uratować, nieważne, że problem wykreowała sama. Dalej tam stała, czekając na odpowiedź, wpatrując się prosto w zielone ślepia, iść godne mantykory czyhającej na ofiarę.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Krypta Blacków [odnośnik]02.03.21 17:39
Miano jakie nosił nie było tajemnicą. Część z zebranych na pogrzebie z pewnością byłaby w stanie wskazać jej jakie nosi nazwisko - nigdy tego nie ukrywał, nawet po wybrykach ojca będąc dumnym z noszonego nazwiska. Kilkusetletnia linia czystej, czarodziejskiej krwi, smykałka do polowań oraz konserwatywne, zimne wychowanie było tym, z czego rodzina Schmidt słynęła w całej Austrii. I jedynie Anglicy nie potrafili docenić tego,jak cudowny rodowód posiadał.
- Rzekłbym, iż miło mi pannę poznać, obawiam się jednak, że biorąc pod uwagę okoliczności nie są to słowa, które powinny paść z moich ust. - Odpowiedział basowym głosem, pełnym niemieckich akcentów. Nigdy nie lubił podobnych zbiegowisk, pamiętał jednak ojciec obdarzony darem dyplomacji. I czuł się niezwykle niekomfortowo, wypowiadając podobne sentencje.
Nigdy nie należał do rozmownych, to też jedynie kiwnął głową w odpowiedzi na pytanie. Pewien, że będzie mógł zaraz się wycofać zerknął w kierunku powozów, gotów w każdej chwili ruszyć w kierunku tego, który wybrał jego kumpel, aby wspólnie udać się na stypę.
Zaciekawienie błysnęło w oku szmalcownika, gdy kolejne pytanie padło z jej ust. Naprawdę interesował ją podarek, jaki złożył? Friedrich na chwilę zmarszczył brwi uważniej przyglądając się dziewczynie. Wydawała się słaba, krucha na tyle iż byłby w stanie zamordować ją tu i teraz. Wystarczyły dwa, może trzy ruchy. Pół minuty i mogłaby dołączyć do swojego kuzyna... Z pewnością nie wyglądała na kogoś, kto winien słuchać o podobnych podarkach. I chyba to sprawiło, że podjął decyzję o wyjawieniu tajemnicy. Wilczy uśmiech pojawił się na jego ustach, a zielone spojrzenie błysnęło drapieżnie.
- Dwadzieścia dziewięć mugolskich serc wyrwanych im żywcem z piersi w sposób brutalny i pozbawiony litości. Po jednym na każdy rok życia lorda Black. - Odpowiedział obojętnym tonem, a niemiecki akcent nadał tym słowom odpowiedniego mroku. Podarek jak każdy inny, będący symbolem jego pracy oraz cichego postanowienia o zemście, nawet jeśli Alpharda nigdy nie przyszło mu poznać. Mordowanie z powodu brzmiało lepiej niż mordowanie dla chorej satysfakcji wynikającej z popapranego charakteru.
Spojrzenie drapieżnika utkwiło w buzi kobiety, uważnie obserwując jej reakcję.
- Czy jest panna usatysfakcjonowana z podarku dla panny kuzyna? - Spytał, unosząc z zaciekawieniem brew ku górze. Obrzydzi ją? Zaciekawi? A może panna omdleje lub ucieknie z krzykiem?
Przynajmniej teraz uzyska odrobinę rozrywki.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Krypta Blacków [odnośnik]02.03.21 22:14
Czy to miał być żart? Uniosła brwi mimowolnie, lecz zaraz potem odwróciła spojrzenie, nie komentując jego słów. Tak było lepiej – bezpieczniej. Skoro słowa nie powinny paść, to po cóż o tym mówił? Wsłuchiwała się w dziwny akcent, który również co nieco mówił o pochodzeniu jegomościa.
Parszywa ciekawość sprowadziła ją jednak do pozycji, w której natychmiast pożałowała, że się znalazła. Rozchylone lekko usta i spojrzenie, będące mieszaniną zaskoczenia, przerażenia i niewyjaśnionego niezrozumienia. Czy to znów miał być żart? Może trafiła na kogoś o potliwym, czarnym poczuciu humoru. Wyprostowała się, lecz mimo to wciąż patrzyła na niego raczej spode łba, nie kryjąc szoku, który przeszywał ją na wskroś. Dwadzieścia dziewięć istnień, które nie miały szansy się obronić. Dwadzieścia dziewięć istnień, które pozbawił życia… Zmierzyła jego sylwetkę niepewnie, bojąc się własnych obrazów w głowie, które uwypuklały, jak obrzydliwym było to czynem, złożyć serca niewinnych. Wytrzymaj jeszcze trochę - szeptała się w duchu, starając się znaleźć siłę dla odnalezienia w tej całej sytuacji. Znów narastała w niej złość, a dłonie chciały powędrować ku kieszeni w sukni, aby chwycić za różdżkę. Należała się sprawiedliwość za ten bezpodstawny mord – bo pogrzeb, ani trochę nie był uzasadnieniem. „W obecnej sytuacji mogę liczyć tylko na panią”, ten i inne cytaty z listów, wciąż pojawiały się w jej głowie, raz po raz przypominając, po co właściwie się na to zdobyła i dlaczego to zrobiła. Ścisnęła mocniej ciemną chustę i pokręciła głową, jakby z dezaprobatą? Scenariusz, jaki powstał w jej głowie, gdy brnęła w kłamstwo, mógł być tylko jeden – prezent nie był wystarczająco dobry. – Nie wiem co o tym sądzić, panie Schmidt, nigdy nie słyszałam o takim zwyczaju – skomentowała wreszcie, po jego pytaniu. Uspokój się, masz być jak oni.Jednak rozumiem, że obcokrajowcy mają inne… metody radzenia sobie z żałobą, nawet jeśli jest to kalanie trumny szlamem – stwierdziła z lekkim obrzydzeniem, biorąc głębszy oddech. Było to najcięższe, co miała do powiedzenia, a jej przejęcie wynikające z mordu, można też było czytać jako niechęć do czynu, plamiącego w jakiś sposób honor czystej krwi. – Toujour pur… a jednak... Cóż, być może wuj miał swoje powody, aby nie uznawać tego za nietakt… – wymyślnie zacytowała pod nosem dewizę rodową Blacków, na tyle cicho, aby było to ledwo słyszalne, lecz na tyle głośno, aby obcokrajowiec to usłyszał. Zerknęła w kierunku powozu, aż wróciła dosyć chłodnym spojrzeniem na mężczyznę, starając się dalej utrzymać swoiste obrzydzenie w spojrzeniu. – Jeszcze raz dziękuję za pomoc i… wyjaśnienie zawartości podarunku. Panie Schmidt – dygnęła we wdzięczny sposób i odwróciła się do powozu. Przyspieszyłaby, gdyby nie fakt, że odchodząc od jednego potwora, zmierzała w paszczę kolejnego. Rozejrzała się jeszcze za Aquilą, a następnie wsiadła do powozu, usadawiając się naprzeciw ojca. Czy on również byłby w stanie złożyć dwadzieścia dziewięć mugolskich serc na grobie Alpharda?


| zt dla Forki i Frieda.
Dziękujemy za piękny pogrzeb. :pwease:


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Krypta Blacków [odnośnik]03.03.21 11:54
Kiwała głową na kolejne kondolencje. Dopiero gdy obok znalazła się Cordelia, Aquila nieco wytężyła wzrok i przez chwilę zamarła. Oczywiście, dziewczyna była bardzo młoda, dopiero wkraczała w świat poza szkołą, jednak nie sądziła, że tego typu słowa może usłyszeć na pogrzebie. Czyżby młoda Malfoy wiedziała coś czego nie wiedział nikt inny? Jakie informacje mogło szykować Ministerstwo, że lady Black mogłaby zostać nimi aż tak dotknięta, by spodziewać się wspaniałych czasów? Nie miało to logicznego sensu, ale teraz nie było czasu by o tym rozmawiać, zwłaszcza, że niedługo potem Cordelia niepochlebnie wyraziła się na temat zachowania Celine. Jeśli służka zrobiła cokolwiek źle przy Malfoy'u... Policzą się w domu. Aquila na wszelki wypadek rzuciła jeszcze spojrzenie na Celine, ale nie odezwała się ani słowem. Nie teraz... Widok Evandry odrobinę ocucił Black ze swoich rozmyślań. Z kondolencjami napisała bardzo późno, zbyt późno. Przecież jej własny szwagier przyniósł ciało na Grimmauld Place 12, musiała wiedzieć od razu. Nawet przez chwilę Aquila nie wierzyła, że była to złośliwość. Coś musiało się stać... Chciała spytać, ale nie teraz. To nie był dobry moment na takie rozmowy, zaraz mieli pochować Alpharda. Na zawsze. W końcu pan Mulciber, który na chwilę dłużej zapatrzył się na nią. Czego ten człowiek mógł chcieć? Oczywiście, świadoma była swojego wyglądu, ale pogrzeb nie wydawał się odpowiednim miejscem na podryw ani tym bardziej tego typu spojrzenia. Black zmrużyła oczy, wciąż nie odzywając się ani słowem, jedynie wymownie spoglądając na Rigela, w końcu Mulciber był jego szefem. Jeśli miał zamiar się zalecać... Nie, ojciec na pewno by na to nie przystał.
W końcu, gdy zajęła swoje miejsce, faktyczna ceremonia się rozpoczęła, a nestor zamknął trumnę Alpharda. Ostatnie spojrzenie, które rzuciła w stronę brata, sprawiło, że poczuła jakby pękało jej serce. Krzyk w głowie nie ustępował, pisk, który sprawiał, że twarz stawała się jeszcze bledsza i zimna, a dłonie pociły się tak jak wtedy gdy pierwszy raz wsiadła na miotłę, albo wtedy gdy pisała SUMy. Zaledwie wczoraj był jeszcze żyw. Nie mogła już myśleć, wysoki pisk nie ustawał, a serce dygotało jak opętane. Trumna powoli szybowała w stronę krypty, gdzie na zawsze miał spocząć. Lord Alphard Black. Pierwszy tego imienia. Poległy w walce o wolność. Był bohaterem i tylko głupiec powiedziałby inaczej, tak mówił ojciec. Niepewna wszystkiego co ją czeka, ale pewna własnej ścieżki, zamknęła oczy gdy ciężka krypta przykrywała dębową trumnę. Koniec. Pisk ustał, ale serce nie przestało głośno bić, jednak nie płakała.
Mętnym wzrokiem spoglądała tylko na ojca, który otwierał tajemniczą skrzynię. Było w niej coś obrzydliwego, coś co przypominało mokrą, szkarłatną breję. Dopiero gdy usłyszała treść liściku, który znajdował się w środku, coś w niej zahuczało. Dwadzieścia dziewięć serc... Coś w środku kazało jej odwrócić wzrok, ale stabilność i kamienna twarz, którą przybrała, wciąż wpatrywały się w podarek z uniesionym wyżej nosem. Dopiero wtedy powoli wstała i razem z braćmi skierowała się ku wyjściu z krypty, prosto na stypę. Mijając Evandrę posłała jej tylko łagodne spojrzenie, ale to z Cordelią chciała pomówić. Teraz, gdy wokoło panował gwar, była ku temu okazja, jedynie brakowało czasu.
- Dziękuję kochana, że byłaś tu dziś dla mnie - powiedziała cicho, niemal w biegu. - Wyjaśnij mi proszę tylko, co miałaś na myśli wcześniej, gdy podeszliście z panem ojcem?



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Krypta Blacków [odnośnik]03.03.21 19:53
Cronus uciszył córkę gestem, kiedy pytała o służkę lady Black, nie zamierzając najwyraźniej wdawać się w dywagacje na ten temat. Piękną półwila przyciągnęła jego uwagę, a jej urok pozwolił jej zyskać przychylność samego Ministra Magii. Choć chwila na swaty była niestosowna, Cronus nie winił półwili za jej szepty, zbyt zauroczony jej niewinnym czarem. Nie wsłuchiwał się też w treść kondolencji składanych przez Cordelię, znalazłszy się ponownie na miejscu w milczeniu kontemplował dalszy przebieg uroczystości, oddając w pełni jej powagę szacunkiem wobec zmarłego Alpharda Blacka. Wkrótce jednak uroczystości dobiegły końca, a trumna syna dumnego rodu na wieki spoczęła w chłodnej i surowej krypcie. Żałobnicy z wolna zaczęli opuszczać kryptę.
Cronus gestem przyciągnął do siebie bliżej córkę, gdy wspomniała matkę.
- Nie teraz - upomniał ją szeptem, bo choć w dziewczęcych łzach na pogrzebie nie było niczego, to oddawanie się własnej żałobie na podobnej uroczystości nie powinno mieć miejsca. Jego oblicze nie było jednak tak surowe, jak mogłoby być - najmłodsza z pociech zawsze była przez niego traktowana najłagodniej. Wkrótce obok nich pojawiła się Aquila, po licu której Minister mimowolnie powiódł spojrzeniem, nie dosłyszawszy jednak w gwarze wypowiedzianych przez nią słów. Oswobodził za to Cordelię, pozwalając jej rozmówić się z przyjaciółką.
- Wzywają mnie obowiązki, Cordelio - zwrócił się do córki. - Dołącz do Abraxasa w drodze na dalsze uroczystości, brat zabierze cię do domu - oznajmił, skinięciem głowy żegnając obie damy i wolnym krokiem odnalazł jeszcze w tłumie Polluxa, zamierzając pożegnać się z gospodarzem osobiście. Zamiast do powozów, aktywował skryty w szacie świstoklik, znikając w sobie tylko znanym kierunku.

Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Krypta Blacków - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Krypta Blacków [odnośnik]03.03.21 20:41
Zamknął oczy, wsłuchując się w słodko-gorzka melodię pianina, żałobna pieść potoczyła się po krypcie przykrą aurą, powrotnie wprowadzając nastrój powagi właściwej ceremonii pogrzebowej zasłużonego rycerza. Tristan, wróciwszy na miejsce, w milczącej ciszy oczekując końca. Nawet, jeśli z Alphardem Blackiem nie połączyła go zażyłość, nawet jeśli miał do niego stosunek daleki od przyjaznego, pomimo tego, że obiecał oddać mu siostrę, wiedział, że jego śmierć niosła pewną wagę. Ciężar, posród rycerzy zaczynał się wybijać, Tristan był pewien, że zajdzie daleko, że ugruntowana pozycja pozwoli mu wkrótce może nawet na otrzymanie Mrocznego Znaku. Tymczasem, Alphard leżał w trumnie, przypominając o tym, że nikt nie był nieśmiertelny, że wojna wymagała i będzie wymagała poświeceń, że ofiary były po obu stronach. Ofiary konieczne, choć wciąż nie mogli wiedzieć, czy ta konkretna - była tego warta. Czarny Pan był nieomylny, z pewnością była. Tajemniczy artefakt musiał posiadać potężną złowrogą moc. Mimo to, zastąpić Blacka będzie trudno. Czy któreś z jego rodzeństwa tego dokona? Cygnus zdawał się stateczny, jego polityczne wpływy rosły, z kolei młodszy Rigel mógł się poszczycić dość imponującą karierą intelektualną. Podwoje Departamentu Tajemnic nie przyjmowały każdego.
Dumnie uniósł podbródek, kiedy Pollux odczytał list, choć przez jego twarz nie przemknął żaden grymas. Makabryczna ofiara miała być symbolem, symbolem tego, czym był ten pogrzeb i kim był sam Alphard, na czym polegały czasy, w których dzisiaj żyli. Arystokracja powinna być silna i mówic jednym głosem, podziały wyniszczały ich od środka. Być może dlatego jego spojrzenie pomknęło na sylwetkę znajdującego się przed nim nestora Blacków, zastanawiając się nad myślą, która wcale nie musiała umrzeć z Alphardem. Nie dostrzegł ani nie dosłyszał gestu wykonanego wobec Melisande, ale wkrótce miał się przecież o nim dowiedzieć. Zastanawiała go sylwetka darczyńcy. I rodzaj jego powiązań z jego żoną - też.
Ceremonia dobiegła końca, powstał z miejsca, użyczając ramienia Evandrze i skinięciem głowy zwracając się do sióstr. Wnet wraz z żoną, wiedząc, że dołączy do nich reszta rodzina, opuścił kryptę. Wspólnie skierowali się do powozów, które miały zabrać ich na stypę. Godząc się na użyczenie Fantasmagorii wykonał gest, który miał świadczyć o pogrzebaniu waśni między rodami pomimo skruszenia związku kruka i róży.

zt dla Tristana i Evandry



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Krypta Blacków - Page 14 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Krypta Blacków [odnośnik]04.03.21 0:59
Uścisk dłoni kuzynki przyniósł mu niewielką pociechę. Doskonale wiedział, że ściągnął na siebie spojrzenia wszystkich zebranych w krypcie - i że wiele z nich nie będzie pochlebnych. Nie dbał jednak o to. Przynajmniej w krypcie zapanowała cisza i reszta ceremonii mogła zostać odprawiona z należnym Alphardowi szacunkiem. Udało mu się pochwycić krótkie spojrzenie Aquili - najbardziej obawiał się właśnie jej reakcji, ale dziewczyna wydawała się nie być oburzona tym wybuchem. Przeciwnie - dostrzegł w jej oczach tę wdzięczność, a to już podniosło go na duchu. Niemniej, postanowił przez resztę uroczystości nie wychodzić z podobnymi inicjatywami. Modlił się wręcz o to, by pozostała część ceremonii przebiegła bez żadnych zakłóceń.
Nie odważył się unieść głowy, gdy w pomieszczeniu pojawił się On. Nie musiał na niego spoglądać, by wiedzieć, kto zaszczycił ich swoją obecnością. To się dało wyczuć. Każdy z jego zmysłów niemal bił na alarm - mówił: On tu jest. Przeraźliwe zimno przeniknęło Burke'a do kości, uszy wypełnił znajomy, wyniosły i pełen opanowania głos. Mimo wszystko musiał przyznać, że nie spodziewał się, że Czarny Pan odwiedzi ich podczas pożegnania Alpharda. To prawda, w podziemiach wyrzekł kilka słów, które mogły oznaczać, iż żałował jego śmierci - domyślał się jednak, że mogło chodzić o samą krew Blacka, a także o jego umiejętności. Nie o niego jako o osobę. To dlatego fakt, że stawił się tu osobiście był... niecodzienny. Wszystkich przemów Burke wysłuchiwał w ciszy. Dość już zwrócił na siebie uwagę, był niemal wdzięczny Czarnemu Panu za to, że ten pojawił się w tym, a nie innym momencie. Choć niewątpliwie jego wybuch będzie tematem do wielu plotek, być może przyćmi je osoba lorda Voldemorta. Nie miałby nic przeciwko temu.
Nie podszedł do trumny. Nie odważył się. Sam nie był pewny czemu - czy bał się tego, co mógł w niej zobaczyć? Czy może po prostu nie chciał? Wiedział, że zadbano należycie o to, aby ciało Alpharda zostało właściwie przygotowane. Zapewne wyglądał, jakby spał, jakby wystarczyło tylko lekko go potrząsnąć za ramię, aby wybudzić go z drzemki. Czujnym spojrzeniem Burke obserwował jak po kolei wszyscy podchodzą do trumny by po raz ostatni pożegnać Blacka. Po raz kolejny oddał się rozmyślaniom nad tym, jak wyglądałby jego własny pogrzeb. Niemal widział siebie, ułożonego w czarnej trumnie, spoczywającego na aksamitnej tkaninie. Gdy wieko trumny opadło, Burke poczuł lodowaty dreszcz, którzy przebiegł mu po karku. Dźwięk zamykającej się krypty nie był głośny, ale jednak swą mocą przypominał uderzenie w dzwon. Oznaczał bowiem definitywny koniec, zakończenie. Ten kto się jeszcze łudził, mógł porzucić wszelką nadzieję. Śmierć przyszła i zebrała swoje żniwo, nie bacząc na to, kogo właściwie zabiera. Na co dzień żywiła się ścierwami z ulicy, dziś postanowiła pochłonąć dziedzica arystokratycznego rodu. Przeraziło go to, jak niewiele można było czasem zrobić. I jak niewiele czasem dzieliło życie od śmierci. W tym przypadku tą granicą okazał się kamień, czy może raczej - pochwycenie go w dłoń.
Gdy ceremonia dobiegała już końca, Burke niespiesznie powstał z miejsca. Odczekał jeszcze, aż cała jego rodzina pozbiera się z siedzeń - podejrzewał że nie wszystkim im zależało na uczestnictwie w stypie, on jednak miał zamiar się tam pojawić. Czuł się w obowiązku odnaleźć tam rodzeństwo poległego Blacka i jeszcze raz, osobiście i w sposób zdecydowanie mniej oficjalny złożyć im kondolencje. Choć sam nie miał wiele sił, pragnął podzielić się tym, co posiadał.

zt


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Krypta Blacków [odnośnik]04.03.21 15:32
To miał być zwyczajny pogrzeb, ale obfitował w najróżniejsze wydarzenia, które teoretycznie nie powinny się wydarzyć, a inne wręcz były oczekiwane. O połowie spraw nie miała pojęcia starając się nie rozglądać i nie reagować, ale pewnych spraw nie dało się zignorować. Najpierw dziwna atmosfera w powozie, potem oklaski, kobieta przepychająca się, Craig, który podniósł głos wyrażając swoją dezaprobatę dla tego co się właśnie działo. W końcu przemowy lorda Polluxa, Ministra Magii, a na sam koniec lorda Voldemorta, który zadawał się wypełniać całym sobą kryptę Blacków. Zobaczyła go pierwszy raz, znając jego osobę wyłącznie z opowieści brata oraz kuzyna. Tym razem mogła ujrzeć oblicze Czarego Pana, usłyszeć głos, a było w nim coś onieśmielającego i wzbudzającego strach. Na szczęście nie postanowił zostawać dłużej, jednak jego obecność sprawiła, że reszta gości postanowiła zachowywać się godnie oraz stosownie do sytuacji.
Dalsza część ceremonii przebiegła w miarę spokojnie i bez większych zakłóceń, choć podsłyszana rozmowa sprawiła, że stała się nerwowa. Nie wiedziała czy wierzyć w każde słowo jakie usłyszała. Możliwe, że o czysta złość, być może animozje rodzinne. Istniała szansa, że najzwyczajniej w świecie była to nadopiekuńczość starszego brata. Pytanie jakie sobie stawiała brzmiało: “Co z tym zrobi?” Zignoruje jak większość plotek, które słyszała? Porozmawia z Evandrą czy może lepiej zapytać o to samego lorda Lestrange? Czy gdyby była w podobnej sytuacji chciałaby aby jej przyjaciółki interweniowały? Teraz miała mętlik w głowie, a trzeźwemu myśleniu nie sprzyjały kadziła oraz wizja rozmowy z lordem Carrow dnia następnego. Była wciąż bardzo młoda, a o pewnych rzeczach nie miała pojęcia. Przed nią jeszcze wiele lat nauki, a życie takowych nigdy nie szczędziło.
Kiedy kondolencje zostały złożone, wyrazy współczucia wypowiedziane wraz z rodziną udała się do wyjścia z krypty by następnie dołączyć do żałobników na stypie. Obejrzała się jeszcze przez ramie aby rzucić ostatnie spojrzenie w stronę lorda Aresa, zastanawiając się jak przebiegnie ich rozmowa. Odsunęła jednak szybko tą myśl od siebie i zajęła miejsce w powozie obok Craiga. Na stypie będzie mogła porozmawiać z Rigelem oraz Aquilą mniej formalnie. To był jej obowiązek jako ich przyjaciółki, musiała tam być i chociażby swoją obecnością dodać im otuchy.

|zt



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Krypta Blacków - Page 14 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Krypta Blacków [odnośnik]05.03.21 0:41
Usiadł na swoim miejscu, po wszystkim oczekując już tylko końca. Melodia rozbrzmiewała w krypcie, ale nie koncentrował się na niej, jego myśli, nawet jeśli wcześniej zajęte zamieszaniem z tyłu, teraz były czyste i nie zakotwiczone na niczym szczególnym, przepływały przez niego powoli. Nie czuł ich ciężaru ani uporczywości. Być może była to zasługa zapachu kadzideł, których dym powoli wietrzał w krypcie, a może grobowa aura i smętna atmosfera, która osiadła na zgromadzonych tuż po kilku drobnych incydentach pozwoliła mu przyglądać się obecnym bez głębszych refleksji. Siedząc z przodu nie miał szczególnie dobrego widoku, nie chcąc się rozglądać na boki ograniczał się do spojrzeń w stronę bocznego rządu. Goście kierowali się w stronę katafalku i to ich twarze interesowały go najbardziej. To, jakie emocje odzwierciedlały i to, na ile były wyrazem kurtuazji i obłudy, a na ile prawdziwej żałoby i żalu po zmarłym.
Kiedy u jego boku znów zjawiła się Deirdre, uniósł ku niej spojrzenie i nie mówiąc nic, milcząco skinął głową, wstając z miejsca. Liczył, że w La Fantasmagorii uda mu się oderwać Tristana od drogiej małżonki na kilka chwil i to jego poinformować o niezręcznej i uciążliwej kwestii; jeśli nie, musiał przekazać ją kolejno Deirdre. Rozsądek, podobnie jak doświadczenie nie pozwalały mu zachować tej informacji dla siebie. Wiedział, że żadne z nich nie wykorzysta jego niewiedzy przeciwko niemu.
Wymienił ostatnie spojrzenie z Sigrun, która prawdopodobnie chciała poruszyć z nimi kwestię pogrzebu i tego, co miało na nim miejsce. Kiedy więc wyprostował się przy krześle i jednym ruchem dłoni wygładził szatę na piersi, pochylił się ku blondwłosej czarownicy.
— Pojedziesz z nami — skierował słowa do niej cicho, a jednak nie było w tym nic z prośby. Głos miał beznamiętny, podobnie jak wzrok. Nie wyrażał też złości ani przygany, zdecydował za nią, powinna trzymać się blisko nich. Opuścił kryptę niedługo po Mericourt, żegnając jeszcze tych, których mijał lekkim ruchem głowy, nie zatrzymując się przy nikim na dłużej.

| zt dziękuję <3



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Krypta Blacków - Page 14 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Krypta Blacków [odnośnik]05.03.21 23:14
Czy śmierć – nawet bohaterska – mogła rzeczywiście być uwzględniona w kategorii zachęt czy odpowiednich bodźców, które inspirowały do podejmowania działań w wytoczonej wojnie? Gdyby Charon miał zabrać głos w tej sprawie, skłaniałby się raczej ku stwierdzeniu, że mogłaby ona tylko zagęścić strach w sercach tchórzy, a także pobudzić poczucie śmiertelności w umysłach o nieco silniejszej strukturze. Przeciętni ludzie zaś plasowali się zwykle w kategorii pomiędzy – lgnęli do swego instynktu samozachowawczego, jednocześnie formułując sny o wielkości; ich zaangażowanie wysoce zależało od tego, w jaki sposób rozkładali te dwie wartości na szali istotności. A widok lodowatobladej twarzy Alpharda, lorda pokonanego, mógł istotnie przechylić ją na niekorzystną stronę. Nie podzielił się jednak tymi myślami z lordem Polluxem, gdyż takie dywagacje prowadziłyby donikąd. Zamiast tego oddał więc należyty szacunek zmarłemu, nie tracąc ani na moment stoickiego rezonu, jaki z charakterystycznym sztywnym spięciem panował nad ruchami jego ciała. Z podobnym niewzruszeniem trwał zajętym przez siebie miejscu obok siostry, nie przysłuchując się z nadmierną dokładnością kolejno składanym kondolencjom. Miał wrażenie, że otrzymał już wystarczającą porcję słownych przepychanek jak na jeden pogrzeb, poza tym nie spodziewał się, by choćby jedno zdanie z całej gamy wypowiedzi niosło w sobie motyw unikatowości. Pozwolił myślom płynąc, oddalając się od podniosłej, lecz już krępującej atmosfery uroczystości. Powietrze wciąż drżało od intensywnego zapachu kadzideł, a ściany krypty wydawały się powolutku zbliżać do siebie, przypominając im wszystkim, że znajdują się kilka stóp poniżej powierzchni gruntu. W podobnym tonie rozwijała się fortepianowa melodia – jej nuty cichym echem odbijały się od ścian, maskując głuchy dźwięk zamykanej trumny. Mimo to, każdy obecny odruchowo odczuł płynne przejście ku finalnej części ceremonii. Wzrok bezwiednie uniósł się w stronę dryfującego w przestrzenii, hebanowego pudła i opadł nań miękko. Muzyka zrównała się z ostatnim pożegnaniem, znów niechętnie podnosząc z opadłych stert skojarzenia na temat odejścia Isadory. Jej wątłe, wymęczone chorobą ciało spoczywało pod równie ciężką pokrywą, w podobnie posępnym miejscu; płyta jej nagrobka nie pławiła się w wzniosłych słowach, a jej pogrzeb nie sięgnął zainteresowania podobnych osobistości. A już na pewno nie uzwględniał równie makabrycznych prezentów. Odczytana inskrypcja wybrzmiała wśród zebranych żałobników tonem obojętności, kontrastującej w gorzki sposób z domniemaną zawartością skrzynki. Był to niewątpliwie niecodzienny widok, nawet dla kogoś jego pokroju – czy naprawdę ten dramatyzm był konieczny? Dość już mu było smrodu śmierci, a cóż miały powiedzieć filigranowe szlachcianki, siedzące w rzędzie przed nim? Trąciło to brakiem wyczucia i pewnie było inicjatywą jeszcze kolejnego czarodzieja o niższym statusie urodzenia; zmęczenie i irytacja mieszały się w jego żyłach, dopraszając się o znalezienie jak najszybszej drogi ucieczki. Nadeszła ona prędko; postacie utkane z ciemnych nici podnosiły się kolejno, podążając niekiedy najkrótszą drogą, innym razem obierając trajektorie uprzejmych pożegnań. Charon podniósł się wraz z pierwszą falą – jak widać nie tylko on z ulgą przyjął wyznaczony koniec – po czym odsunął się z rzędu, puszczając przed sobą Primrose. Nie poświęcił innym żałobnikom kolejnych drobinek uwagi, skupiając się na skutecznym opuszczeniu krypty.
Niezmiernie żałował pozostawienia srebrnej papierośnicy na biurku swego gabinetu; żal okazał szorując palcami okolicę lewej skroni, ale nie mógł nic poradzić. Podążył za siostrą i kuzynem do obranego przez nich powozu, milczeniem godząc się świadomością, że wypada mu także pojawić się – choćby na moment – na stypie. Poza tym może Toujour Pour, które zapewne będzie dostępne w bezmiernych ilościach w La Fantasmagorii, uśmierzy zbierający się pod czaszką tępy ból głowy.

| zt; ślicznie dziękuję za zaproszenie i możliwość udziału w pięknie prowadzonym wydarzeniu <33
Charon Burke
Charon Burke
Zawód : rzeczoznawca zagrzebany w tajnikach historii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
kill your darlings
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9279-charon-h-burke https://www.morsmordre.net/t9393-pantalaimon#285153 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9395-skrytka-bankowa-nr-2155#285203 https://www.morsmordre.net/t9394-charon-h-burke#285201
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.03.21 10:37
Wzruszenie ściskające gardło Cordelii pozwoliło stłumić brzydkie odgłosy płaczu. Niezwykle łatwo ulegała emocjom, a podczas pogrzebu dopadło ją ich zdecydowanie zbyt wiele, by mogła zachować kamienną twarz. Smutek z powodu żałoby przyjaciółki, obrzydzenie wywołane bliskością zwłok, złość na jasnowłosą lafiryndę kręcącą się wokół ojca, dyskomfort spowodowany nieprzebywaniem w centrum uwagi – rozkapryszenie lady Malfoy na szczęście okiełznywało doskonałe wychowanie oraz szacunek wobec ojca, nie rzuciła się więc na marmurową posadzkę krypty, by uderzać w nią piąstkami w subtelnym pokazie niezadowolenia. Zamiast tego zrobiła jeszcze smutniejszą minkę, westchnęła ciężko i skinęła głową ojcu, przyjmując jego dyspozycje. Już ruszała w kierunku Abraxasa, jak zwykle eleganckiego i opanowanego, gdy spostrzegła Aquilę. Przy wyjściu z krypty stworzył się lekki zator, czarodzieje przepuszczali się wzajemnie, wymieniali uprzejmości oraz zbolałe wyrazy żałoby, przyjaciółki miały więc chwilę na w miarę swobodną rozmowę. – Droga Aquilo, dla ciebie zawsze będę oparciem, wiesz o tym – wyznała poważnym, jeszcze lekko wilgotnym od łez tonem, kładąc wspierająco dłoń na przedramieniu lady Black. – Wspieram cię przecież od maleńkości– dorzuciła z powagą, jakby była co najmniej osiemdziesięcioletnią czarownicą, która pomagała maleńkiej Aqui stawiać pierwsze kroki w trudnym świecie dorosłych. Tak naprawdę było odwrotnie, gdyby nie rozsądek oraz protekcja Aquili, Cordelia nie poradziłaby sobie w Hogwarcie. Ani właściwie nigdzie indziej, także teraz, gdy znów ją na moment objęła. W geście wsparcia, ale też dlatego, by szepnąć jej na ucho dobre wieści. – Och, moja droga, nie wiem, czy powinnam, wszak to jeszcze nic oficjalnego… - zaczęła jak zwykle, gdy zamierzała sprzedać pikantną ploteczkę. Udawała skromną i niechętną do rozpowszechniania takich informacji, lecz cóż, robiła to przecież dla dobra przyjaciółki. Żałoba nie miała trwać długo. – Słyszałam, jak lord Pollux i mój pan ojciec rozmawiali o twoim ożenku, o zmianie planów i o tym, że…och, Aquilo, prawdopodobnie będziemy rodziną! Czy to nie wspaniałe? Gdy już zrzucisz woalkę smutku staniesz się lady Malfoy! – wypiszczała przyjaciółce do ucha, podekscytowana, ściskając ją mocniej. Brzmiała nieco nieprzytomnie, rozchwiana pomiędzy smutkiem a radością; była zarumieniona a źrenice rozszerzone od kadzideł. – A bliski kuzyn, o którym mówili, och, Aqui, on jest nieziemsko przystojny! Bylibyście taką śliczną parą! – zagruchała cicho, nie chcąc wzbudzać dookoła nich sensacji. Uspokoiła się, westchnęła i poprawiła woalkę, próbując znów przywdziać żałobną minę. Z powodzeniem, smuciła się bowiem, że podsłuchała tak niewiele, bez konkretów – wolałaby już znać datę ceremonii, by móc przyszykować sukienkę. Swoją, rzecz jasna, ślubną przyjaciółki zajęłaby się w drugiej kategorii, co nie oznaczało, że się nie cieszyła jej szczęściem. – Zamieszkałybyśmy tak blisko, to będzie po prostu absolutnie przewspaniałe – dorzuciła jeszcze na jednym wydechu, po czym rozejrzała się dookoła, czując na sobie pośpieszające spojrzenie Abraxasa. – Ale muszę już iść, moja droga. Jeszcze raz przyjmij wyrazy współczucia – schyliła głowę z szacunkiem, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę rodziny brata, by opuścić kryptę i ruszyć na stypę. Obejrzała się jeszcze ostatni raz przez ramię, rzucając Aquili tęskne spojrzenie – miały tyle do omówienia! – ale musiała dalej wykonywać swoje obowiązki córki Ministra, czyli ze zbolałą miną powstrzymywać się od kapryszenia przy suto zastawionych w la Fantasmagorii stołach.

| Cordie zt
Cordelia Malfoy
Cordelia Malfoy
Zawód : Arystokratka, córka swego ojca
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
pretty shiny thing
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9354-cordelia-armanda-malfoy https://www.morsmordre.net/t9413-ksiezniczka#286128 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10314-skrytka-bankowa-nr-2152#311771 https://www.morsmordre.net/t10138-cordelia-armanda-malfoy#307321
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.03.21 13:14
Na odpowiedź lorda Polluxa skinęła jedynie głową. Oblicze czarownicy pozostało beznamiętne, niemal obojętne, a przynajmniej starała się, aby tak pozostało. Złożywszy kondolencje wróciła na swoje miejsce, by zrobić miejsce innym i splótłszy przed sobą dłonie w milczeniu czekała koniec. Wtedy bliżej Rookwood znalazł się Mulciber, pochylił ku niej i wyszeptał kilka słów.
Ramsey nie pytał, nie proponował. Oznajmił Sigrun, że pojedzie z nimi i w tonie głosu Śmierciożercy było coś na tyle władczego, aby jedynie skinęła głową na potwierdzenie, że tak właśnie uczyni. Nie widziała powodu, by się sprzeciwiać. Wciąż czuła się słaba, niemal nieprzytomna, jakby od innych i realnego świata oddzielała ją gęsta, nieprzejrzana mgła. Wszystko słyszała, widziała - widziała nawet za wile - czuła, lecz docierało to do niej z lekkim opóźnieniem. Gdy w polu widzenia pojawiał się Alphard lub znów paraliżował ją nagły, niezrozumiały lęk przed śmiercią, która mogłaby czyhać na nią nawet tu, przytomniała, ale nie wychodziło to Sigrun na dobre. Lepiej, aby trzymała się blisko Mulcibera i Mericourt, którzy w razie potrzeby doprowadzą ją do porządku, pociągną za smycz władzy jaką dawała im wyższa pozycja. Tym razem wyszłoby to Rookwood jedynie na dobre.
Wstawała więc z dotychczas zajmowanego krzesła i w milczeniu, lecz z wysoko uniesioną brodą, podążyła za Ramseyem i Deirdre, aby opuścić rodową kryptę Blacków. Na zewnątrz z ulgą wzięła głęboki oddech świeżego powietrza, niepachnącego już zatęchłą wilgocią lochu, starym kamieniem i mdlącymi kadzidłami. Z nieba zaś wciąż lał się deszcz. Żałobnicy nieśpiesznie wsiadali do powozów, które miały zawieźć ich pod same drzwi La Fantasmagorie. Sigrun rozważała, czy uczestnictwo w stypie to aby na pewno dobry pomysł. Może powinna była po cichu się wymknąć i wrócić do Yorku, wypić kolejną porcję eliksiru od Cassandry albo udać się prosto do niej, by opowiedzieć uzdrowicielce o tym, co widziała. Przypomniała sobie jednak o słowach Mulcibera - zjawiła się tu przecież jako przedstawicielka Czarnego Pana, nie powinna była opuszczać uroczystości w trakcie. Z cichym westchnieniem więc wsiadła do ich powozu, w którym znalazło się jeszcze jedno miejsce.

| zt


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.03.21 23:27
Oficjalna część ceremonii wreszcie dobiegła końca. Edgar z ulgą skierował się w stronę wyjścia z krypty, to nieduże ciemne pomieszczenie zaczęło go przytłaczać. Pragnął wyjść na zewnątrz i zaczerpnąć łyk świeżego powietrza, przewietrzyć zmęczoną głowę. Szedł powolnym krokiem za resztą żałobników, choć miał ochotę przepchnąć się do przodu i wybiec. Nigdy nie lubił dużych skupisk ludzi, lecz tym razem było mu wyjątkowo trudno zachować skupienie w tych warunkach. Słyszane zewsząd szepty odbijały mu się w głowie jak echo, pomału doprowadzając go do szału. Ponownie zaczęła go boleć głowa – obawiał się, że zaraz znowu będzie miał problem z odnalezieniem się w tym miejscu, że znowu zapomni o czymś ważnym. Nie mógł sobie pozwolić na błąd podczas tak ważnego wydarzenia, a ta świadomość wcale nie pomagała w zachowaniu spokoju. Coraz ciężej było mu udawać, że wszystko z nim w porządku. Na początku wydawało mu się, że ta dokuczliwa dolegliwość minie sama – teraz coraz częściej łapał się na myśli, że powinien skontaktować się z uzdrowicielem, choć nigdy nie wypowiedział tych słów na głos przy rodzinie. Był nestorem, nie mógł być szalony.
Zauważył, że reszta jego rodziny już stała na zewnątrz. Tym razem zamierzał dołączyć do ich powozu i wspólnie pojechać na stypę do La Fantasmagorii. – Pokażemy się i wychodzimy – dyskretnie uprzedził Adeline, bo nie miał już siły na prowadzenie jakichkolwiek rozmów, a już z pewnością nie z ludźmi, z którymi niewiele go łączyło. Musiała go zrozumieć, tym razem jego decyzja nie była podyktowana osobistymi preferencjami, a wątpliwym stanem zdrowia. Gdyby nie to, zapewne zostałby na stypie dłużej – już pogodził się z faktem, że jako nestor musi czasem się pokazać na forum.
Wpuścił siostrę i żonę przodem do powozu, po czym zajął wolne miejsce przy drzwiczkach. Testrale stały wyjątkowo spokojnie, choć dość długo czekały na nich na zewnątrz. Edgar rzucił ostatnie spojrzenie na rodową kryptę Blacków, mając nadzieję, że jeszcze długo nie będzie musiał występować w roli gospodarza pogrzebu w Durham.

| Dziękuję za świetną organizację i piękne grafiki, najlepszy pogrzeb ever!


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278

Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next

Krypta Blacków
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach