Sypialnia Perseusa
AutorWiadomość
Sypialnia Perseusa
Przestronna, choć nieco mniejsza niż pozostałe sypialnie na Grimmauld Place, urządzona została w odcieniach czerni. Centralnym punktem pomieszczenia jest duże łoże z baldachimem, naprzeciwko którego znajduje się kominek, przed którym ustawiono dwa fotele z ciemnym obiciem. Większość mebli została wykonana z hebanu i jest starsza niż ich właściciel. Z sypialni można przejść do gabinetu Perseusa oraz łazienki.
{............................. }
Ce qu'on appelle une raison de vivre , est en
même temps une excellente raison demourir .
même temps une excellente raison de
19 listopada 1957, wieczór
Jedynym źródłem światła w sypialni był ogień płonący w kominku, którego migotający blask tańczył na bladej skórze zasiadającego w fotelu lorda Blacka. Im na zewnątrz robiło się zimniej, tym częściej spędzał wieczory właśnie w ten sposób; w ciepłym półmroku, samotnie, wsłuchując się w trzaskanie drewna i deszcz uderzający o zasłonięte ciężką kotarą szyby. Nie chciał schodzić na kolację, talerz z ledwie tkniętym posiłkiem, który zdążył już wystygnąć, leżał na stoliku, tuż obok butelki Toujours Pur, którą raz za razem przykładał do ust.
Ogień ogrzewał jego ciało od zewnątrz, alkohol przyjemnie parzył w język i odpowiadał za uczucie ciepła w przełyku, a mimo to Perseus cały drżał. Z zimna, przez wypełniający go niepokój i tłumiony szloch, bo przecież mężczyźni nie płakali, ani nie okazywali słabości w inny sposób.
Gdy rozległo się pukanie do drzwi, przekonany, że ma do czynienia ze służącą, która przyszła zabrać praktycznie nieruszoną kolacją, rzucił jedynie oschłe "wejść". Ale zamiast kobiety mamroczącej troskliwych fraz na temat tego, że lord Black powinien jeść więcej, nie przepracowywać się, więcej spać i spędzać więcej czasu z rodziną, do sypialni wszedł Rigel. Odetchnął z ulgą na jego widok; ostatnie wydarzenia pokazały, że zdecydowanie swobodniej powinien czuć się wśród krewnych, niż czarodziejach, których zatrudniali. Mimo wszystko zrobił duże postępy w zaufaniu do pracowników i tym razem nie wyciągnął różdżki, tak jak wtedy, gdy trzy dni (a może dwa?) temu Aquila doszła do wniosku, że oddanie mu książki w środku nocy będzie doskonałym pomysłem.
— Och, to ty... wybacz, nie spodziewałem się, że ktoś poza służbą mnie odwiedzi o tej porze — mruknął, nieskrępowanie pociągając łyk z butelki — Siadaj, proszę — skinął głową w stronę drugiego fotela i podał Toujour Pour kuzynowi — Też miałeś ciężki dzień?
Bo, sądząc po jego podkrążonych oczach, Perseus miał już nie ciężki dzień, a ciężki tydzień, rok, właściwie, to całe życie. Czuł, że znalazł się w potrzasku, w sytuacji bez wyjścia, bez pomocy, bez niczyjego wsparcia. Było mu zwyczajnie wstyd o nie prosić, urażone ego na to nie pozwalało.
Robił więc to, co uznał za najsłuszniejsze — pił, chociaż już nie samotnie, jak sobie zaplanował.
| pijemy Toujour Pour.
[bylobrzydkobedzieladnie]
{............................. }
Ce qu'on appelle une raison de vivre , est en
même temps une excellente raison demourir .
même temps une excellente raison de
Ostatnio zmieniony przez Perseus Black dnia 08.08.21 13:39, w całości zmieniany 1 raz
Tego wieczora Black nie mógł spać, mimo że próbował. Tak bardzo próbował.
Chyba tylko we śnie czuł się dobrze - nie myślał, nie czuł, toną w pustce. Koszmary w końcu odeszły, a na ich miejsce przyszło słodkie nic. Jednak teraz arcytrudnym zadaniem stało się zaśnięcie. Rigel mógł godzinami patrzeć w sufit, czytać najnudniejsze z ksiąg, zabranych z rodzinnej biblioteki, wpatrywać się w kieszonkowy zegarek, leżący na szafeczce obok w nadzieję na... właściwie na co?
Mógł spróbować dowlec się do laboratorium, żeby zmieszać odpowiednie kadzidło lub uwarzyć odpowiedni eliksir, pomagający zmęczonemu ciału zaznać odrobiny wytchnienia... tylko że, po prostu nie miał siły. Coś tak prostego zmieniło się w prawdziwy wyczyn, który mógł dokonać jedynie legendarny heros, a nim lord Black stanowczo nie był.
Pozostał już tylko ostatni sposób, żeby poradzić sobie z gonitwą myśli i wszechogarniającym bezsensem. Mężczyzna sięgnął do jednej z szafek przy łóżku, żeby wyjąć jedną ze schowanych na czarną godzinę butelek alkoholu, jednak nie znalazł tam nic oprócz pustego szkła i rozczarowania. Przez otaczający go chaos musiał zapomnieć uzupełnić zapasy zaraz po tym, jak ostatnim razem próbował sobie pomóc właśnie w taki sposób.
Cholera jasna.
Chciało mu się krzyczeć. Nie miał wyboru - jeśli chciał tej nocy w końcu zasnąć, musiał opuścić pokój. Z pewnym trudem opatulił się w czarny szlafrok w haftowane pawie pióra, tak znienawidzony przez Polluxa i mając nadzieje, że nie spotka ojca gdzieś podczas swojej wędrówki, wyszedł na korytarz, aby odwiedzić rodzinny barek. Kiedy jednak schodził po schodach, usłyszał charakterystyczny brzęk szkła z pokoju kuzyna.
Perseusz od jakiegoś czasu zachowywał się dziwnie - nie przychodził na posiłki, unikał kontaktu z resztą domowników. Coś wyraźnie było nie tak, ale Rigel nie miał pojęcia co. To, że teraz siedzi sam i, prawdopodobnie, pije, było wyraźnym sygnałem, że coś niedobrego mogło się stać.
Ostrożnie zapukał i usłyszawszy ostry ton, już miał się wycofać. Może się pomylił? Może kuzyn nie chce go widzieć?
Najwyżej mi o tym powie.
-Wybacz, nie przeszkadzam? - zajrzał do środka, widząc, że sytuacja jednak nie należy do najlepszych. Słysząc zaproszenie, zajął miejsce w fotelu obok i z wdzięcznością przyjął butelkę. Nie należał do wielbicieli Toujours Pur - wolał Ognistą, ale w tej sytuacji nie miał zamiaru wybrzydzać. Od razu upił łyk alkoholu, który boleśnie i przyjemnie rozgrzał mu przełyk.
-Nie, dzisiaj było całkiem znośnie, a nawet monotonnie. - odpowiedział wymijająco, uważnie przyglądając się kuzynowi. Nie wyglądał dobrze. Młodszy Black poczuł nieprzyjemny dreszcz. Sam też pewnie wyglądałby podobnie, gdyby nie kadzidła, które bardzo dobrze łagodziły efekty nieprzespanych nocy i łez.
-Nie wyglądasz dobrze. - powiedział ze szczerą troską w głosie. - Powiedz, co się dzieje? Prawie w ogóle nie wychodzisz z pokoju. Martwię się...
Chyba tylko we śnie czuł się dobrze - nie myślał, nie czuł, toną w pustce. Koszmary w końcu odeszły, a na ich miejsce przyszło słodkie nic. Jednak teraz arcytrudnym zadaniem stało się zaśnięcie. Rigel mógł godzinami patrzeć w sufit, czytać najnudniejsze z ksiąg, zabranych z rodzinnej biblioteki, wpatrywać się w kieszonkowy zegarek, leżący na szafeczce obok w nadzieję na... właściwie na co?
Mógł spróbować dowlec się do laboratorium, żeby zmieszać odpowiednie kadzidło lub uwarzyć odpowiedni eliksir, pomagający zmęczonemu ciału zaznać odrobiny wytchnienia... tylko że, po prostu nie miał siły. Coś tak prostego zmieniło się w prawdziwy wyczyn, który mógł dokonać jedynie legendarny heros, a nim lord Black stanowczo nie był.
Pozostał już tylko ostatni sposób, żeby poradzić sobie z gonitwą myśli i wszechogarniającym bezsensem. Mężczyzna sięgnął do jednej z szafek przy łóżku, żeby wyjąć jedną ze schowanych na czarną godzinę butelek alkoholu, jednak nie znalazł tam nic oprócz pustego szkła i rozczarowania. Przez otaczający go chaos musiał zapomnieć uzupełnić zapasy zaraz po tym, jak ostatnim razem próbował sobie pomóc właśnie w taki sposób.
Cholera jasna.
Chciało mu się krzyczeć. Nie miał wyboru - jeśli chciał tej nocy w końcu zasnąć, musiał opuścić pokój. Z pewnym trudem opatulił się w czarny szlafrok w haftowane pawie pióra, tak znienawidzony przez Polluxa i mając nadzieje, że nie spotka ojca gdzieś podczas swojej wędrówki, wyszedł na korytarz, aby odwiedzić rodzinny barek. Kiedy jednak schodził po schodach, usłyszał charakterystyczny brzęk szkła z pokoju kuzyna.
Perseusz od jakiegoś czasu zachowywał się dziwnie - nie przychodził na posiłki, unikał kontaktu z resztą domowników. Coś wyraźnie było nie tak, ale Rigel nie miał pojęcia co. To, że teraz siedzi sam i, prawdopodobnie, pije, było wyraźnym sygnałem, że coś niedobrego mogło się stać.
Ostrożnie zapukał i usłyszawszy ostry ton, już miał się wycofać. Może się pomylił? Może kuzyn nie chce go widzieć?
Najwyżej mi o tym powie.
-Wybacz, nie przeszkadzam? - zajrzał do środka, widząc, że sytuacja jednak nie należy do najlepszych. Słysząc zaproszenie, zajął miejsce w fotelu obok i z wdzięcznością przyjął butelkę. Nie należał do wielbicieli Toujours Pur - wolał Ognistą, ale w tej sytuacji nie miał zamiaru wybrzydzać. Od razu upił łyk alkoholu, który boleśnie i przyjemnie rozgrzał mu przełyk.
-Nie, dzisiaj było całkiem znośnie, a nawet monotonnie. - odpowiedział wymijająco, uważnie przyglądając się kuzynowi. Nie wyglądał dobrze. Młodszy Black poczuł nieprzyjemny dreszcz. Sam też pewnie wyglądałby podobnie, gdyby nie kadzidła, które bardzo dobrze łagodziły efekty nieprzespanych nocy i łez.
-Nie wyglądasz dobrze. - powiedział ze szczerą troską w głosie. - Powiedz, co się dzieje? Prawie w ogóle nie wychodzisz z pokoju. Martwię się...
HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Rigel był ostatnią osobą, od której spodziewał się usłyszeć przepełnione troską słowa, co oznaczało, że jego stan był cięższy do ukrycia, niż naiwnie mu się wydawało. Nie przypuszczał, że ktokolwiek z domowników zauważy, że ostatnimi czasy jest nieswój, a jeśli już, to zrzuci to na karb pracy, żałoby po Alphardzie, nieufności po aresztowaniu służki Aquilii i jesiennej melancholii, a już na pewno nie rozważał tego, że będzie dociekać prawdziwego powodu jego zachowania. Nie miał jednak nic przeciwko temu by to młodszy kuzyn pytał; ufał mu najmocniej ze wszystkich Blacków i był pewien, że każdy sekret był z nim bezpieczny. Może dlatego, że oboje trzymali się raczej z boku?
— Chyba złapałem jakieś przeziębienie — jakby na potwierdzenie swoich słów sięgnął po koc wiszący na oparciu fotela i okrył się nim, w nadziei, że duży materiał sprawi, że jego ciało stanie się małe, tak malutkie, że aż niewidoczne, a przez to niezwracające na siebie uwagi. Perseus również czuł się przytłoczony wszystkim, poza wspomnianymi wcześniej problemami, doszedł jeszcze problem niewiernego narzeczonego lady Primrose, a także ukochanej Aurory i jej mglistych powiązań z Zakonem Feniksa. I coraz bardziej pragnął zasnąć, zapaść w długi sen, przespać całą zimę i obudzić się wiosną, gdy wojna się skończy, a świat znów będzie jak kiedyś, to znaczy jak z czasów Hogwartu, gdy był tylko synem lorda, dzieckiem, osobą, na której ręce nie trzeba bezustannie patrzeć i oceniać. Kiedy mógł zadawać się z kim chciał, bez względu na dom, do którego należał i wyznawane wartości.
Był przerażony wszystkim, co działo się wokół niego, zły i zrozpaczony. Choć zarzekał się, że jest w porządku, to nie dało się ukryć łez, nadającym jego onyksowym tęczówkom blasku, gdy odwrócił się w stronę kuzyna.
— Jakieś wieści od Rosierów? — zapytał cicho, niemalże szeptem, jakby bał się, że ktoś mógłby usłyszeć. A przecież nie było to wielką tajemnicą, że Rigel zaoferował się zająć miejsce Alpharda. Przecież to było słuszne, tak właśnie trzeba było postąpić, tak nakazał nestor.
Tylko pozostawało jakieś takie dziwne uczucie, że nie wszystko jest tak, jakie powinno być.
— Chyba złapałem jakieś przeziębienie — jakby na potwierdzenie swoich słów sięgnął po koc wiszący na oparciu fotela i okrył się nim, w nadziei, że duży materiał sprawi, że jego ciało stanie się małe, tak malutkie, że aż niewidoczne, a przez to niezwracające na siebie uwagi. Perseus również czuł się przytłoczony wszystkim, poza wspomnianymi wcześniej problemami, doszedł jeszcze problem niewiernego narzeczonego lady Primrose, a także ukochanej Aurory i jej mglistych powiązań z Zakonem Feniksa. I coraz bardziej pragnął zasnąć, zapaść w długi sen, przespać całą zimę i obudzić się wiosną, gdy wojna się skończy, a świat znów będzie jak kiedyś, to znaczy jak z czasów Hogwartu, gdy był tylko synem lorda, dzieckiem, osobą, na której ręce nie trzeba bezustannie patrzeć i oceniać. Kiedy mógł zadawać się z kim chciał, bez względu na dom, do którego należał i wyznawane wartości.
Był przerażony wszystkim, co działo się wokół niego, zły i zrozpaczony. Choć zarzekał się, że jest w porządku, to nie dało się ukryć łez, nadającym jego onyksowym tęczówkom blasku, gdy odwrócił się w stronę kuzyna.
— Jakieś wieści od Rosierów? — zapytał cicho, niemalże szeptem, jakby bał się, że ktoś mógłby usłyszeć. A przecież nie było to wielką tajemnicą, że Rigel zaoferował się zająć miejsce Alpharda. Przecież to było słuszne, tak właśnie trzeba było postąpić, tak nakazał nestor.
Tylko pozostawało jakieś takie dziwne uczucie, że nie wszystko jest tak, jakie powinno być.
{............................. }
Ce qu'on appelle une raison de vivre , est en
même temps une excellente raison demourir .
même temps une excellente raison de
Rigel nie miał pojęcia, czy faktycznie jego kuzyn złapał jakieś paskudne przeziębienie, czy stało się coś jeszcze… a może obie te rzeczy go trapią? W końcu każdy wie, jak podstępny i wredny może być katar, a w połączeniu z innymi problemami, to wręcz śmiertelny.
-Jeśli potrzebujesz lekarstwa, to mogę pójść nawet teraz do pracowni i coś uwarzyć. Powinienem jeszcze mieć jakieś składniki. - przez kolejną chwilę przyglądał się czujnie Persuesowi, próbując wybadać, jaki rodzaj choroby go męczy. - Tylko powiedz, co mam przygotować. Coś na katar? Kaszel? Sam na pewno rozumiesz, że alkoholem za bardzo niczego nie wyleczysz.
No chyba że bezsenność.
Ból duszy.
Czarne myśli.
Chociaż nie… alkohol potrafił podkręcać emocje, przez co w pewnej chwili nie miało się siły zatrzymać płynących łez. Może właśnie dlatego jego kuzyn wyglądał tak, jakby miał się rozpłakać? Coś było na rzeczy, a Toujours Pur tylko to spotęgowało?
-Dostałem oficjalne pozwolenie na to, żeby ubiegać się o rękę Melisande. - powiedział kompletnie odartym z emocji tonem, chociaż dało się wyłapać w jego wypowiedzi dalekie echa odrazy. Nie trwało to długo, bo Rigel już po chwili pozwolił sobie na sarkazm - Miałem arcymiłą rozmowę z Tristanem, pełną aluzji i zwierząt morskich w tle oraz przeżyłem typowe dla śmietanki towarzyskiej marudzenie na mugoli. Dlaczego ci ludzie są tacy monotematyczni?
Sięgnął po butelkę i upił z niej porządnego łyka. Emocje, które już miały zagotować się w młodszym mężczyźnie, zaczęły opadać. Nie przyszedł tu przecież marudzić na swoje życie, kiedy to jego kuzyn wyraźnie potrzebował pomocy.
-Perseusu… - zaczął ostrożnie. - Ja widzę, że coś niedobrego się z tobą dzieje… ale zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał o tym mówić. Emocje nie są łatwe. Zresztą, wiesz, jak to jest.
Westchnął i ciaśniej zawinął się w szlafrok. Nie było mu zimno, lecz dotyk drogiego jedwabiu dawał poczucie bezpieczeństwa i siły, żeby samemu się nie rozsypać. Zupełnie jakby jego skórę nie chroniła cienka warstwa materiału, tylko gruba, metalowa zbroja. Tak bardzo chciał być silny w tamtej chwili.
-Możemy też po prostu pomilczeć i popatrzeć na ogień. Albo… mogę poopowiadać ci jakieś anegdoty z mojej pracy. Nie będzie tam wiele szczegółów, sam rozumiesz… Ale postaram się przekazać sens, żeby było śmiesznie i ciekawie.
-Jeśli potrzebujesz lekarstwa, to mogę pójść nawet teraz do pracowni i coś uwarzyć. Powinienem jeszcze mieć jakieś składniki. - przez kolejną chwilę przyglądał się czujnie Persuesowi, próbując wybadać, jaki rodzaj choroby go męczy. - Tylko powiedz, co mam przygotować. Coś na katar? Kaszel? Sam na pewno rozumiesz, że alkoholem za bardzo niczego nie wyleczysz.
No chyba że bezsenność.
Ból duszy.
Czarne myśli.
Chociaż nie… alkohol potrafił podkręcać emocje, przez co w pewnej chwili nie miało się siły zatrzymać płynących łez. Może właśnie dlatego jego kuzyn wyglądał tak, jakby miał się rozpłakać? Coś było na rzeczy, a Toujours Pur tylko to spotęgowało?
-Dostałem oficjalne pozwolenie na to, żeby ubiegać się o rękę Melisande. - powiedział kompletnie odartym z emocji tonem, chociaż dało się wyłapać w jego wypowiedzi dalekie echa odrazy. Nie trwało to długo, bo Rigel już po chwili pozwolił sobie na sarkazm - Miałem arcymiłą rozmowę z Tristanem, pełną aluzji i zwierząt morskich w tle oraz przeżyłem typowe dla śmietanki towarzyskiej marudzenie na mugoli. Dlaczego ci ludzie są tacy monotematyczni?
Sięgnął po butelkę i upił z niej porządnego łyka. Emocje, które już miały zagotować się w młodszym mężczyźnie, zaczęły opadać. Nie przyszedł tu przecież marudzić na swoje życie, kiedy to jego kuzyn wyraźnie potrzebował pomocy.
-Perseusu… - zaczął ostrożnie. - Ja widzę, że coś niedobrego się z tobą dzieje… ale zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał o tym mówić. Emocje nie są łatwe. Zresztą, wiesz, jak to jest.
Westchnął i ciaśniej zawinął się w szlafrok. Nie było mu zimno, lecz dotyk drogiego jedwabiu dawał poczucie bezpieczeństwa i siły, żeby samemu się nie rozsypać. Zupełnie jakby jego skórę nie chroniła cienka warstwa materiału, tylko gruba, metalowa zbroja. Tak bardzo chciał być silny w tamtej chwili.
-Możemy też po prostu pomilczeć i popatrzeć na ogień. Albo… mogę poopowiadać ci jakieś anegdoty z mojej pracy. Nie będzie tam wiele szczegółów, sam rozumiesz… Ale postaram się przekazać sens, żeby było śmiesznie i ciekawie.
HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Posłał kuzynowi wymowny uśmiech, mówiący, że znów mu się upiekło. Rigel był ostatnią osobą, po której spodziewałby się, że uwierzyła w jego bajkę o złapaniu przez niego przeziębienia. Z drugiej jednak strony, sezon na choroby trwał w najlepsze, zbierał swe żniwa, zmuszając nawet najsilniejszych czarodziejów do pozostania w łóżkach. (NIE)Szczęśliwie jednak Perseusa to ominęło.
— Nie musisz, naprawdę. Alkohol to idealny lek na moją przypadłość — odparł nieco enigmatycznie. To nie tak, że nie chciał mu powiedzieć. Wiedział, że może mu zaufać, że z nim jego sekrety będą bezpieczne, że nikt nie dowie się o jego rozterkach. Rigel nigdy nie patrzył na niego krzywo, nie oceniał, nie komentował, nie żartował, nie umniejszał problemom kuzyna, nawet jeżeli te z perspektywy czasu jemu samemu wydawały się niezwykle infantylne. Ale Rigel teraz przeżywał żałobę po bracie, musiał sprostać nowym obowiązkom nałożonym na niego przez nestora oraz miał zapewne masę innych zmartwień, o których nie mówił głośno.
Słyszał to w jego głosie.
— Jeżeli nie zostanę zgody na staranie się o rękę lady Parkinson, albo ktoś mnie ubiegnie, mogę cię spróbować zastąpić. Obawiam się jednak, że z moją kokieterią mógłbym przypadkiem rzucić coś niefortunnego i tym samym doprowadzić do kolejnej wojny pomiędzy rodami... — najwyraźniej udzielał mu się humor krewniaka, bowiem sam próbował obrócić sytuację w żart. Przecież żaden z nich nie chciał urazić lady Melisande, ale kiedy sprawy nie układały się po myśli żadnej ze stron, pozostawał jedynie cyniczny śmiech. Lepsze to niż łzy. — Musisz mu wybaczyć. Oscylowanie wokół ogólnie przyjętych norm i znajomych tematów jest bezpieczne, próba zagięcia adoratora siostry nie wydaje mi się być dyktowana czystą złośliwością, raczej chęcią sprawdzenia cię. Bardziej ciekaw jestem tego, jakie aluzje kryły się za morskimi zwierzętami?
Zapadł się w fotelu na jego słowa przepełnione zmartwieniem. Marnym był aktorem, prawda? Chyba wszyscy na Grimmulad Place już wiedzieli, ale mało kto śmiał z nim o tym pomówić. Sam Perseus zresztą organizował swój dzień tak, by unikać bliskich.
— Nic wielkiego. Liżę rany po miłosnym zawodzie, ot co! — wzruszył ramionami, uznając wreszcie, że nie ma sensu tego ukrywać. Przynajmniej nie przed Rigelem. — Ale nie musisz się przejmować, nawet gdyby odwzajemniała uczucia, to relacja ta nie miałaby żadnej przyszłości. Ona nie jest arystokratką, a teraz... Boję się, że jej działania mogłyby przynieść jej zgubę. I mnie.
Zauważył, jak Rigel otula się szlafrokiem, pomyślał więc, że kuzynowi jest zimno. Uniósł się lekko na fotelu i obejrzał się za siebie, na łóżko, próbując dostrzec, czy nie znajdował się tam przypadkiem drugi koc. Śmiertelna Bladość wymagała na nim posiadania co najmniej kilku.
— Accio koc! — wyciągnął dłoń w stronę łóżka, ale kocyk ani drgnął. — ACCIO KOC! — powtórzył głośniej i pewniej, ale zaklęcie również się nie udało. — Pierdole to. — mruknął, po czym zszedł ze swojego fotela, przysunął go do Rigela, a następnie otulił ich obu kocem. — Opowiadaj. Tylko ani słowa lordowi nestorowi na temat tego, co tutaj właśnie się wydarzyło.
Nie sprecyzował, czy mówił o nieudanym zaklęciu, wulgaryzmie jaki wyrwał się z jego ust, czy fakt, że siedział z innym mężczyzną (wprawdzie kuzynem, lecz wciąż) pod jednym kocem. Prawdopodobnie chodziło o wszystko naraz.
— Nie musisz, naprawdę. Alkohol to idealny lek na moją przypadłość — odparł nieco enigmatycznie. To nie tak, że nie chciał mu powiedzieć. Wiedział, że może mu zaufać, że z nim jego sekrety będą bezpieczne, że nikt nie dowie się o jego rozterkach. Rigel nigdy nie patrzył na niego krzywo, nie oceniał, nie komentował, nie żartował, nie umniejszał problemom kuzyna, nawet jeżeli te z perspektywy czasu jemu samemu wydawały się niezwykle infantylne. Ale Rigel teraz przeżywał żałobę po bracie, musiał sprostać nowym obowiązkom nałożonym na niego przez nestora oraz miał zapewne masę innych zmartwień, o których nie mówił głośno.
Słyszał to w jego głosie.
— Jeżeli nie zostanę zgody na staranie się o rękę lady Parkinson, albo ktoś mnie ubiegnie, mogę cię spróbować zastąpić. Obawiam się jednak, że z moją kokieterią mógłbym przypadkiem rzucić coś niefortunnego i tym samym doprowadzić do kolejnej wojny pomiędzy rodami... — najwyraźniej udzielał mu się humor krewniaka, bowiem sam próbował obrócić sytuację w żart. Przecież żaden z nich nie chciał urazić lady Melisande, ale kiedy sprawy nie układały się po myśli żadnej ze stron, pozostawał jedynie cyniczny śmiech. Lepsze to niż łzy. — Musisz mu wybaczyć. Oscylowanie wokół ogólnie przyjętych norm i znajomych tematów jest bezpieczne, próba zagięcia adoratora siostry nie wydaje mi się być dyktowana czystą złośliwością, raczej chęcią sprawdzenia cię. Bardziej ciekaw jestem tego, jakie aluzje kryły się za morskimi zwierzętami?
Zapadł się w fotelu na jego słowa przepełnione zmartwieniem. Marnym był aktorem, prawda? Chyba wszyscy na Grimmulad Place już wiedzieli, ale mało kto śmiał z nim o tym pomówić. Sam Perseus zresztą organizował swój dzień tak, by unikać bliskich.
— Nic wielkiego. Liżę rany po miłosnym zawodzie, ot co! — wzruszył ramionami, uznając wreszcie, że nie ma sensu tego ukrywać. Przynajmniej nie przed Rigelem. — Ale nie musisz się przejmować, nawet gdyby odwzajemniała uczucia, to relacja ta nie miałaby żadnej przyszłości. Ona nie jest arystokratką, a teraz... Boję się, że jej działania mogłyby przynieść jej zgubę. I mnie.
Zauważył, jak Rigel otula się szlafrokiem, pomyślał więc, że kuzynowi jest zimno. Uniósł się lekko na fotelu i obejrzał się za siebie, na łóżko, próbując dostrzec, czy nie znajdował się tam przypadkiem drugi koc. Śmiertelna Bladość wymagała na nim posiadania co najmniej kilku.
— Accio koc! — wyciągnął dłoń w stronę łóżka, ale kocyk ani drgnął. — ACCIO KOC! — powtórzył głośniej i pewniej, ale zaklęcie również się nie udało. — Pierdole to. — mruknął, po czym zszedł ze swojego fotela, przysunął go do Rigela, a następnie otulił ich obu kocem. — Opowiadaj. Tylko ani słowa lordowi nestorowi na temat tego, co tutaj właśnie się wydarzyło.
Nie sprecyzował, czy mówił o nieudanym zaklęciu, wulgaryzmie jaki wyrwał się z jego ust, czy fakt, że siedział z innym mężczyzną (wprawdzie kuzynem, lecz wciąż) pod jednym kocem. Prawdopodobnie chodziło o wszystko naraz.
{............................. }
Ce qu'on appelle une raison de vivre , est en
même temps une excellente raison demourir .
même temps une excellente raison de
Czyli to ból duszy.
Gdyby Perseus wcześniej dał znać, Rigel mógłby sporządzić mu odpowiednie kadzidło, które mogłoby temu zaradzić… chociaż młodszy z Blacków wiedział, że nie każdy ból da się wyleczyć w taki sposób. Używki przynoszą chwilową ulgę… ale ból nadal gdzieś tam jest. Czeka przyczajony w zakamarkach duszy.
-To bardzo miłe z twojej strony, ale doskonale wiesz, że mój ojciec ma już przemyślany plan awaryjny na wypadek, gdyby Rosierowie robili więcej problemów...i może akurat unikniesz tego paskudnego losu i nie zwiążesz się z żadnym z nich. - przymknął powieki, chłonąc ciepło płomieni. - Jeśli chcesz, mogę ci pomóc z walką o serce panny Parkinson. Zrobimy ci szybką lekcję o najnowszych trendach w modzie, a nawet nauczysz się rozpoznawać i nazywać wszystkie odcienie niebieskiego.
Gdzieś w głębi Rigel serca żałował, że to nie on dostał pozwolenie o ubieganie się o jej rękę. Byłoby cudownie mieć u boku kogoś, kto również podziela fascynację modą i z kim można by było wspólnie tworzyć niesamowite kreacje oraz wynajdywać nowe eliksiry. Niestety, nestor wymagał od niego zupełnie czego innego.
-Oczywiście, że ze złośliwości. Tylko tego się można po nich spodziewać. Nie rozumiem, jak Evandra znosi jego towarzystwo już tyle czasu. - zrezygnowany, położył głowę na oparciu fotela. Nie musiał się kryć ze swoimi emocjami. W końcu był w bezpiecznym miejscu i w bezpiecznym towarzystwie. - Kryło się to, co zawsze - mugole i niebezpieczeństwo z ich strony. Na Merlina, jeśli na noworocznym Sabacie ten temat będzie kontynuowany, to chyba z nudów wyskoczę przez okno.
Słowa kuzyna sprawiły, że przeszedł go chłodny, niepokojący dreszcz.
-Wiesz, czasem zdarzają się sytuacje, że rodzina pozwala na ożenek z kimś o niższym statusie, jeśli nie jest się potomkiem nestora oraz osoba z niższej klasy lub jej rodzina w pewien sposób się zasłuży… - po chwili jednak spojrzał na starszego Blacka pytająco. - Co masz na myśli, mówiąc o działaniach?
Sam Rigel już zdążył się przyzwyczaić do myśli, że nigdy, ale to przenigdy nie będzie mógł być z osobą, na której naprawdę mu zależy - w taki sposób legalny jak mąż i żona. Raz, że byli z różnych warstw społecznych, a dwa… że osoba ta nie była kobietą.
-Przykro mi, Perseusie. Czy ona… Powiedziała ci wprost, że nie chce mieć z tobą już nic do czynienia?
Przez chwilę obserwował, jak mężczyzna męczy się z przywołaniem koca. Ewidentnie procenty zaczęły działać.
-Poczekaj, może pomog… - urwał, bo Perseus już zabrał się za nieduże przemeblowanie w pokoju. Z nieukrywanym zaskoczeniem Rigel dał otulić swoje ramiona ciężkim kocem z najdelikatniejszej wełny.
-Nie musiałeś… ale dziękuję. - odpowiedział, lekko zmieszany całą sytuacją. Ale jeśli kuzyn potrzebował tak właśnie spędzić czas - siedząc pod kocem, sącząc Toujours Pur i słuchając dziwacznych opowieści z życia pracownika Departamentu Tajemnic, to Black będzie mu towarzyszyć i zapewniać rozrywkę.
-Oczywiście, że się nie dowie. - przytaknął. - Zgodnie z zasadami, co się dzieje w naszych pokojach - zostaje w naszych pokojach. Ty też nie wspominaj o szlafroku, proszę.
Przechwycił butelkę i zrobił łyk.
-Mieliśmy ostatnio dość śmieszną sytuację - podczas transportu pewnych rzeczy, nie mogę powiedzieć jakich, etykiety na tych przedmiotach się splątały i trudno było stwierdzić, co jest czym. Co gorsza, część z tych rzeczy była śmiertelnie niebezpieczna i mogła zabić, jeśli przed dotknięciem nie wykonać odpowiednich... powiedzmy... czynności. A teraz najlepsze. - podał mu butelkę. - Wszystkie te przedmioty były identyczne.
Parsknął śmiechem.
-Teraz to zabawne, ale wtedy, to myślałem, że umrę ze strachu.
Gdyby Perseus wcześniej dał znać, Rigel mógłby sporządzić mu odpowiednie kadzidło, które mogłoby temu zaradzić… chociaż młodszy z Blacków wiedział, że nie każdy ból da się wyleczyć w taki sposób. Używki przynoszą chwilową ulgę… ale ból nadal gdzieś tam jest. Czeka przyczajony w zakamarkach duszy.
-To bardzo miłe z twojej strony, ale doskonale wiesz, że mój ojciec ma już przemyślany plan awaryjny na wypadek, gdyby Rosierowie robili więcej problemów...i może akurat unikniesz tego paskudnego losu i nie zwiążesz się z żadnym z nich. - przymknął powieki, chłonąc ciepło płomieni. - Jeśli chcesz, mogę ci pomóc z walką o serce panny Parkinson. Zrobimy ci szybką lekcję o najnowszych trendach w modzie, a nawet nauczysz się rozpoznawać i nazywać wszystkie odcienie niebieskiego.
Gdzieś w głębi Rigel serca żałował, że to nie on dostał pozwolenie o ubieganie się o jej rękę. Byłoby cudownie mieć u boku kogoś, kto również podziela fascynację modą i z kim można by było wspólnie tworzyć niesamowite kreacje oraz wynajdywać nowe eliksiry. Niestety, nestor wymagał od niego zupełnie czego innego.
-Oczywiście, że ze złośliwości. Tylko tego się można po nich spodziewać. Nie rozumiem, jak Evandra znosi jego towarzystwo już tyle czasu. - zrezygnowany, położył głowę na oparciu fotela. Nie musiał się kryć ze swoimi emocjami. W końcu był w bezpiecznym miejscu i w bezpiecznym towarzystwie. - Kryło się to, co zawsze - mugole i niebezpieczeństwo z ich strony. Na Merlina, jeśli na noworocznym Sabacie ten temat będzie kontynuowany, to chyba z nudów wyskoczę przez okno.
Słowa kuzyna sprawiły, że przeszedł go chłodny, niepokojący dreszcz.
-Wiesz, czasem zdarzają się sytuacje, że rodzina pozwala na ożenek z kimś o niższym statusie, jeśli nie jest się potomkiem nestora oraz osoba z niższej klasy lub jej rodzina w pewien sposób się zasłuży… - po chwili jednak spojrzał na starszego Blacka pytająco. - Co masz na myśli, mówiąc o działaniach?
Sam Rigel już zdążył się przyzwyczaić do myśli, że nigdy, ale to przenigdy nie będzie mógł być z osobą, na której naprawdę mu zależy - w taki sposób legalny jak mąż i żona. Raz, że byli z różnych warstw społecznych, a dwa… że osoba ta nie była kobietą.
-Przykro mi, Perseusie. Czy ona… Powiedziała ci wprost, że nie chce mieć z tobą już nic do czynienia?
Przez chwilę obserwował, jak mężczyzna męczy się z przywołaniem koca. Ewidentnie procenty zaczęły działać.
-Poczekaj, może pomog… - urwał, bo Perseus już zabrał się za nieduże przemeblowanie w pokoju. Z nieukrywanym zaskoczeniem Rigel dał otulić swoje ramiona ciężkim kocem z najdelikatniejszej wełny.
-Nie musiałeś… ale dziękuję. - odpowiedział, lekko zmieszany całą sytuacją. Ale jeśli kuzyn potrzebował tak właśnie spędzić czas - siedząc pod kocem, sącząc Toujours Pur i słuchając dziwacznych opowieści z życia pracownika Departamentu Tajemnic, to Black będzie mu towarzyszyć i zapewniać rozrywkę.
-Oczywiście, że się nie dowie. - przytaknął. - Zgodnie z zasadami, co się dzieje w naszych pokojach - zostaje w naszych pokojach. Ty też nie wspominaj o szlafroku, proszę.
Przechwycił butelkę i zrobił łyk.
-Mieliśmy ostatnio dość śmieszną sytuację - podczas transportu pewnych rzeczy, nie mogę powiedzieć jakich, etykiety na tych przedmiotach się splątały i trudno było stwierdzić, co jest czym. Co gorsza, część z tych rzeczy była śmiertelnie niebezpieczna i mogła zabić, jeśli przed dotknięciem nie wykonać odpowiednich... powiedzmy... czynności. A teraz najlepsze. - podał mu butelkę. - Wszystkie te przedmioty były identyczne.
Parsknął śmiechem.
-Teraz to zabawne, ale wtedy, to myślałem, że umrę ze strachu.
HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Wiedział doskonale, jak zgubne dla człowieka potrafiło być zagłuszanie bólu duszy używkami. Nałóg rozwijał się powoli — z początku jako niezauważalne zwiększenie częstotliwości sięgania po rzecz, która przynosiła ukojenie, z czasem podnosząc ją do rangi rutyny. Później koniecznym stawało się zwiększenie dawki, bowiem dotychczasowa okazała się niewystarczająca, a jej brak w codziennej rutynie skutkował pogorszeniem się samopoczucia, a nawet niemożnością normalnego funkcjonowania. Zaspokojenie pragnienia wkrótce stawało się ważniejsze niż relacje z innymi ludźmi, praca, dobra materialne, godność. I zanim człowiek się zorientował, leżał już na dnie.
Skoro więc znał schemat, to dlaczego prawie każdy wieczór kończył ilością alkoholu znacznie odbiegającą od standardowej lampki wina do kolacji?
— Naprawdę sądzisz, że Rosierówny są aż takie straszne? — zamgrugał kilkukrotnie. Wprawdzie nie miał z nimi wielkiej styczności, zawsze wypadało mu coś ważnego przez co nie miał możliwości nawiązania bliższej relacji z żadną z nich. Nie sądził jednak, żeby były potworami. Wręcz przeciwnie, w towarzystwie lorda Tristana jawiły mu się jako anioły w ludzkiej postaci. — Naprawdę mógłbyś? Och, byłoby cudownie. Miałbym tematy do rozmów, zarówno z nią, jak i jej bratem.
Bo przecież jako przyszłemu ewentualnemu konkurentowi Perseusowi zalezalo na tym, aby pokazać się z jak najlepszej strony, olśnić rodzinę panny na wydaniu i sprawić, że oddadzą mu jej rękę bez żalu. — Ale najpierw będę musiał porozmawiać z lordem nestorem i uzyskać jego zgodę. I jeżeli mam być szczery, to niezbyt mi się śpieszy. Chciałbym najpierw dowiedzieć się, czy ona lubi mnie choć trochę i czy moje uczucia nie są dyktowane... obecnymi wydarzeniami.
Potrzebował czasu, żeby sobie wszystko poukładać i zrozumieć, czego naprawdę pragnie. Miał tylko cichą nadzieję, że nikt nie ubiegnie go w staraniach się o rękę lady Odetty. To dopiero byłby pech!
Wysłuchał jego słów w milczeniu, przekonany, że wcale nie było aż tak źle, a kuzyn jedynie niepotrzebnie nakręcał się na Rosierów. Z drugiej strony, nie było go przy ich rozmowie, nie mógł wychwycić wszystkich aluzji, gestów i mimiki. Być może wtedy zmieniłby zdanie.
— Rigelu...? Czy ty... Ale zupełnie szczerze, powiedz mi, czy ty masz nieco... odmienne zdanie na temat mugoli, niż wpajano nam od zawsze? — zapytał półszeptem, ze zmartwieniem malującym się na jego twarzy. Nie wyda go, tego drewniak mógł być pewny, ale bał się, że Rigel wplącze się w coś związanego z działalnością wrogiej strony, czym zaszkodzi całej rodzinie, ale przede wszystkim sobie. Odnalazł jego dłoń, którą delikatnie uścisnął, chcąc dodać mu tym otuchy. — Ona jest podobna, wiesz? Popiera Zakon, nie powiedziała tego wprost, ale była oburzona, gdy zaproponowałem jej pokłon Czarnemu Panu. I mówiła dużo o ochronie słabszych, och, znasz ją, na pewno. Spędzałem z nią dużo czasu w Hogwarcie. — wyznał, w nadziei, że Rigel połączy kropki i skojarzył opis ze złotowłosą panną z Gryffindoru, z którą przesiadywał w bibliotece. — Ona nie, ale bardzo się wczoraj pokłóciliśmy... To znaczy, padło wiele przykrych słów i było już oczywiste, że to koniec, więc chciałem pójść do domu, ale zaczęła mi lecieć krew z nosa, więc kazała mi zostać u niej, a ja bardzo chciałem z nią zostać, ale kiedy obudziłem się w nocy, to jej nie było, więc wyszedłem, żeby nie miała kłopotów i myślałem, że rozejdzie się po kościach, ale jej brat chce się spotkać... — po tych słowach sięgnął po leżący pod talerzem z niedojedzoną kolacją list od Castora, który następnie podał kuzynowi. Nie miał nic przeciwko, aby wiedział o wszystkim, wiedział, że nie zrobi z tą informacją nic, co mogłoby zaszkodzić Perseusowi.
— Nie powiem, pod warunkiem, że załatwisz mi podobny — odparł z uśmiechem. Jak denerwować Polluxa, to wspólnie. Może Cygnus dołączyłby również do nich i założyliby Stowarzyszenia Stylowych Szlafroków, aby zasiać w lordzie nestorze tolerancję względem odzieży domowej? Nie, na pewno nie. To była zbyt utopijna wizja. Wsłuchiwał się więc w opowieść Rigela, popijając trunek i od czasu do czasu kiwając głową.
— I co, przeżyłeś?
Skoro więc znał schemat, to dlaczego prawie każdy wieczór kończył ilością alkoholu znacznie odbiegającą od standardowej lampki wina do kolacji?
— Naprawdę sądzisz, że Rosierówny są aż takie straszne? — zamgrugał kilkukrotnie. Wprawdzie nie miał z nimi wielkiej styczności, zawsze wypadało mu coś ważnego przez co nie miał możliwości nawiązania bliższej relacji z żadną z nich. Nie sądził jednak, żeby były potworami. Wręcz przeciwnie, w towarzystwie lorda Tristana jawiły mu się jako anioły w ludzkiej postaci. — Naprawdę mógłbyś? Och, byłoby cudownie. Miałbym tematy do rozmów, zarówno z nią, jak i jej bratem.
Bo przecież jako przyszłemu ewentualnemu konkurentowi Perseusowi zalezalo na tym, aby pokazać się z jak najlepszej strony, olśnić rodzinę panny na wydaniu i sprawić, że oddadzą mu jej rękę bez żalu. — Ale najpierw będę musiał porozmawiać z lordem nestorem i uzyskać jego zgodę. I jeżeli mam być szczery, to niezbyt mi się śpieszy. Chciałbym najpierw dowiedzieć się, czy ona lubi mnie choć trochę i czy moje uczucia nie są dyktowane... obecnymi wydarzeniami.
Potrzebował czasu, żeby sobie wszystko poukładać i zrozumieć, czego naprawdę pragnie. Miał tylko cichą nadzieję, że nikt nie ubiegnie go w staraniach się o rękę lady Odetty. To dopiero byłby pech!
Wysłuchał jego słów w milczeniu, przekonany, że wcale nie było aż tak źle, a kuzyn jedynie niepotrzebnie nakręcał się na Rosierów. Z drugiej strony, nie było go przy ich rozmowie, nie mógł wychwycić wszystkich aluzji, gestów i mimiki. Być może wtedy zmieniłby zdanie.
— Rigelu...? Czy ty... Ale zupełnie szczerze, powiedz mi, czy ty masz nieco... odmienne zdanie na temat mugoli, niż wpajano nam od zawsze? — zapytał półszeptem, ze zmartwieniem malującym się na jego twarzy. Nie wyda go, tego drewniak mógł być pewny, ale bał się, że Rigel wplącze się w coś związanego z działalnością wrogiej strony, czym zaszkodzi całej rodzinie, ale przede wszystkim sobie. Odnalazł jego dłoń, którą delikatnie uścisnął, chcąc dodać mu tym otuchy. — Ona jest podobna, wiesz? Popiera Zakon, nie powiedziała tego wprost, ale była oburzona, gdy zaproponowałem jej pokłon Czarnemu Panu. I mówiła dużo o ochronie słabszych, och, znasz ją, na pewno. Spędzałem z nią dużo czasu w Hogwarcie. — wyznał, w nadziei, że Rigel połączy kropki i skojarzył opis ze złotowłosą panną z Gryffindoru, z którą przesiadywał w bibliotece. — Ona nie, ale bardzo się wczoraj pokłóciliśmy... To znaczy, padło wiele przykrych słów i było już oczywiste, że to koniec, więc chciałem pójść do domu, ale zaczęła mi lecieć krew z nosa, więc kazała mi zostać u niej, a ja bardzo chciałem z nią zostać, ale kiedy obudziłem się w nocy, to jej nie było, więc wyszedłem, żeby nie miała kłopotów i myślałem, że rozejdzie się po kościach, ale jej brat chce się spotkać... — po tych słowach sięgnął po leżący pod talerzem z niedojedzoną kolacją list od Castora, który następnie podał kuzynowi. Nie miał nic przeciwko, aby wiedział o wszystkim, wiedział, że nie zrobi z tą informacją nic, co mogłoby zaszkodzić Perseusowi.
— Nie powiem, pod warunkiem, że załatwisz mi podobny — odparł z uśmiechem. Jak denerwować Polluxa, to wspólnie. Może Cygnus dołączyłby również do nich i założyliby Stowarzyszenia Stylowych Szlafroków, aby zasiać w lordzie nestorze tolerancję względem odzieży domowej? Nie, na pewno nie. To była zbyt utopijna wizja. Wsłuchiwał się więc w opowieść Rigela, popijając trunek i od czasu do czasu kiwając głową.
— I co, przeżyłeś?
{............................. }
Ce qu'on appelle une raison de vivre , est en
même temps une excellente raison demourir .
même temps une excellente raison de
-Czy są straszne? Oczywiście! - przewrócił oczami, w głębi duszy nie chcąc już kontynuować tego tematu. Zresztą przyszedł tutaj by wesprzeć swojego kuzyna, a nie użalać się nad sobą i swoimi problemami. Był pewien, że je rozwiąże, jak i wszystkie przeszkody, które staną mu na drodze.
-Przyniosę ci też archiwalne i nowe wydania “Czarownicy”, żebyś mógł poczytać w czasie wolnym. - Rigel miał pewność, że Parkinsownowie nie będą się jedynie skupiali na najnowszych trendach. Edward na pewno będzie drążył, żeby sprawdzić, czy Perseus orientuje się, jaki był najmodniejszy odcień błękitu w 1922 i jaka historia z tym się wiązała.
-Och, kuzynie, to bardzo proste. - uśmiechnął się do mężczyzny. - Alchemia i jej zastosowanie w perfumerii. Ale i o to nie musisz się obawiać, bo prawdopodobnie mam gdzieś książki, które również mogą ci w tym pomóc.
Rigel czasem sam się dziwił ile książek i na jakie tematy posiada. Prawdopodobnie, gdyby chciał, to mógłby otworzyć własną bibliotekę, gdzie każdy mógłby znaleźć coś dla siebie. Od poradników dotyczących hodowli czyrakobulw do historii Oceanii.
Słowa kuzyna sprawił, że po jego ciele przeszedł chłodny dreszcz.
-Co? - pokręcił energicznie głową, po czym podniósł głos może odrobinę za mocno, niż powinien. - Nie! Skąd ci to nawet przyszło do głowy?
Młodszy z lordów Black wolał nie kontynuować również i tego tematu. Tym bardziej że zupełnie nie rozumiał, co sugeruje mu kuzyn… i to w takim miejscu. Przecież ściany ich rodowego gniazda mają uszy i każde nieprawidłowo zrozumiane słowo mogło skończyć się wydziedziczeniem… a może nawet i śmiercią. Dlatego z pewnym przerażeniem słuchał opowieści Perseusa o tej tajemniczej osobie i z każdym wypowiedziany słowem Rigelowi robiło się coraz zimniej, mimo otulającego go koca. I nawet żart o szlafroku, który to wypowiedział, starając się ze wszystkich sił, żeby wybrzmiał wesoło, nie był w stanie pozbyć się ciężkiej atmosfery.
W tym momencie Black poczuł się we własnym domu jak ktoś przeklęty. Ktoś, kto usłyszał za wiele i bał się, że teraz każdy był w stanie przeczytać jego myśli. Było to kompletnie irracjonalne, gdyż czarodziej miał swoje sekrety, o których nikt się nadal nie dowiedział, ale odpowiedzialność za członka rodziny była czymś zupełnie innym. Prawda ciążyła niczym ciężki worek, zarzucony na plecy.
-Przyniosę ci też archiwalne i nowe wydania “Czarownicy”, żebyś mógł poczytać w czasie wolnym. - Rigel miał pewność, że Parkinsownowie nie będą się jedynie skupiali na najnowszych trendach. Edward na pewno będzie drążył, żeby sprawdzić, czy Perseus orientuje się, jaki był najmodniejszy odcień błękitu w 1922 i jaka historia z tym się wiązała.
-Och, kuzynie, to bardzo proste. - uśmiechnął się do mężczyzny. - Alchemia i jej zastosowanie w perfumerii. Ale i o to nie musisz się obawiać, bo prawdopodobnie mam gdzieś książki, które również mogą ci w tym pomóc.
Rigel czasem sam się dziwił ile książek i na jakie tematy posiada. Prawdopodobnie, gdyby chciał, to mógłby otworzyć własną bibliotekę, gdzie każdy mógłby znaleźć coś dla siebie. Od poradników dotyczących hodowli czyrakobulw do historii Oceanii.
Słowa kuzyna sprawił, że po jego ciele przeszedł chłodny dreszcz.
-Co? - pokręcił energicznie głową, po czym podniósł głos może odrobinę za mocno, niż powinien. - Nie! Skąd ci to nawet przyszło do głowy?
Młodszy z lordów Black wolał nie kontynuować również i tego tematu. Tym bardziej że zupełnie nie rozumiał, co sugeruje mu kuzyn… i to w takim miejscu. Przecież ściany ich rodowego gniazda mają uszy i każde nieprawidłowo zrozumiane słowo mogło skończyć się wydziedziczeniem… a może nawet i śmiercią. Dlatego z pewnym przerażeniem słuchał opowieści Perseusa o tej tajemniczej osobie i z każdym wypowiedziany słowem Rigelowi robiło się coraz zimniej, mimo otulającego go koca. I nawet żart o szlafroku, który to wypowiedział, starając się ze wszystkich sił, żeby wybrzmiał wesoło, nie był w stanie pozbyć się ciężkiej atmosfery.
W tym momencie Black poczuł się we własnym domu jak ktoś przeklęty. Ktoś, kto usłyszał za wiele i bał się, że teraz każdy był w stanie przeczytać jego myśli. Było to kompletnie irracjonalne, gdyż czarodziej miał swoje sekrety, o których nikt się nadal nie dowiedział, ale odpowiedzialność za członka rodziny była czymś zupełnie innym. Prawda ciążyła niczym ciężki worek, zarzucony na plecy.
HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Lord Perseus Black w ostatnich dniach rzadko wychodził ze swojego pokoju, czym martwił nie tylko swoją rodzinę, ale i służbę, która musiała mu usługiwać na nowych warunkach. Okoliczności były szczególne, to prawda, przedwczesna śmierć lorda Alpharda Blacka ściągnęła na rezydencję ogromny smutek, w którym pogrążył się cały ród. Tak młody czarodziej, świeżo zaręczony, przynieść miał radość, ślubne kwiaty, a niebawem wprowadzić na ponure korytarze na Grimmauld Place 12 także i dziecięcy śmiech, a zamiast tego wprawił wszystkich w straszliwe przygnębienie. Życie jednak musiało toczyć się dalej, wszak czasy nieciekawe, ulice Londynu domagały się wprowadzenia i utrzymania porządku, a mężczyźni z rodu Black winni byli się nim zająć.
Penny Mulpepper, służąca w rezydencji od wielu lat była czarownicą w średnim wieku, na której licu znaczyły się już pojedyncze zmarszczki, świadczące o jej niebywałym doświadczeniu. Bystre spojrzenie, usta ściągnięte w wąską linijkę oraz związane w ciasny kok włosy nadawały jej poważnego i profesjonalnego wyglądu. Nienagannie wyprasowana koszula oraz długa spódnica o barwie głębokiej czerni były wszak standardowym, codziennym ubiorem służby, lecz teraz dodatkowo podkreślał noszoną przez wszystkich żałobę. Przy spiętym w talii pasku wisiał srebrny łańcuszek prowadzący do kieszeni spódnicy, na którego końcu znajdował się niewielki zegarek. W życiu panny Mulpepper wszystko musiało być idealne: podłogi wypiaskowane, ubrania wyprasowane, a kolacje zjedzone we wskazanej porze. Przez wzgląd na wychodzące ponad standard okoliczności służąca przymknęła oko na to, że młody lord ponownie odmówił jadania z resztą rodziny. Musiało się to jednak wreszcie skończyć i dziś nadeszła najwyższa pora, by go o tym poinformować. Zapukała cicho, by nie zbudzić żadnych okolicznych domowników i weszła dopiero wtedy, gdy usłyszała męski głos.
- Emm… Dobry wieczór? - Niezmiernie zdziwił ją widok dwóch lordów osadzonych w fotelach i skrytymi pod jednym kocem. Serce jej stanęło, twarz pobladła, lecz brwi nie uniosły się ku górze, na tak gwałtowną reakcję nie mogła sobie pozwolić. - Szanowni lordowie wybaczą, ja po tacę - wyjaśniła naprędce, pokonując kilka kroków do stolika, podejmując decyzję o zignorowaniu zaskakującej sytuacji. Schylając się po srebrną tacę i dostrzegając pełne jedzenia talerzyki, coś w niej pękło i na krótką chwilę odrzuciła zasady, by kierując się dobrem panicza wtrącić coś od siebie. - Winien lord przyjmować więcej posiłków. Wkrótce zostaną z lorda sama skóra i kości. Kto jak kto, ale lord powinien wiedzieć, że aktualne zachowanie nie sprzyja poprawie nastroju, ani tym bardziej powrotu do dawnej kondycji. - Nie mogła sobie odmówić kilku moralizatorskich słów, wszak miała nie oraz okazję, by przejrzeć podręczniki lorda Perseusa z dziedziny magipsychiatrii. Omiotła oschłym spojrzeniem obu panów, po czym ze słabo markowanym westchnieniem skierowała się do drzwi.
Penny Mulpepper, służąca w rezydencji od wielu lat była czarownicą w średnim wieku, na której licu znaczyły się już pojedyncze zmarszczki, świadczące o jej niebywałym doświadczeniu. Bystre spojrzenie, usta ściągnięte w wąską linijkę oraz związane w ciasny kok włosy nadawały jej poważnego i profesjonalnego wyglądu. Nienagannie wyprasowana koszula oraz długa spódnica o barwie głębokiej czerni były wszak standardowym, codziennym ubiorem służby, lecz teraz dodatkowo podkreślał noszoną przez wszystkich żałobę. Przy spiętym w talii pasku wisiał srebrny łańcuszek prowadzący do kieszeni spódnicy, na którego końcu znajdował się niewielki zegarek. W życiu panny Mulpepper wszystko musiało być idealne: podłogi wypiaskowane, ubrania wyprasowane, a kolacje zjedzone we wskazanej porze. Przez wzgląd na wychodzące ponad standard okoliczności służąca przymknęła oko na to, że młody lord ponownie odmówił jadania z resztą rodziny. Musiało się to jednak wreszcie skończyć i dziś nadeszła najwyższa pora, by go o tym poinformować. Zapukała cicho, by nie zbudzić żadnych okolicznych domowników i weszła dopiero wtedy, gdy usłyszała męski głos.
- Emm… Dobry wieczór? - Niezmiernie zdziwił ją widok dwóch lordów osadzonych w fotelach i skrytymi pod jednym kocem. Serce jej stanęło, twarz pobladła, lecz brwi nie uniosły się ku górze, na tak gwałtowną reakcję nie mogła sobie pozwolić. - Szanowni lordowie wybaczą, ja po tacę - wyjaśniła naprędce, pokonując kilka kroków do stolika, podejmując decyzję o zignorowaniu zaskakującej sytuacji. Schylając się po srebrną tacę i dostrzegając pełne jedzenia talerzyki, coś w niej pękło i na krótką chwilę odrzuciła zasady, by kierując się dobrem panicza wtrącić coś od siebie. - Winien lord przyjmować więcej posiłków. Wkrótce zostaną z lorda sama skóra i kości. Kto jak kto, ale lord powinien wiedzieć, że aktualne zachowanie nie sprzyja poprawie nastroju, ani tym bardziej powrotu do dawnej kondycji. - Nie mogła sobie odmówić kilku moralizatorskich słów, wszak miała nie oraz okazję, by przejrzeć podręczniki lorda Perseusa z dziedziny magipsychiatrii. Omiotła oschłym spojrzeniem obu panów, po czym ze słabo markowanym westchnieniem skierowała się do drzwi.
I show not your face but your heart's desire
Ogień przyjemnie trzaskał w kominku, rozgrzewając zimne mury rodowego gniazda Blacków, a rozmowa dwóch mężczyzn płynęła powoli, jak alkohol leniwie wlewany do gardeł. Rigelowi przypominały się czasy, kiedy w podobny sposób spędzali wspólnie czas, oczywiście bez towarzystwa napojów wyskokowych. Tylko bardzo słodka, prawie gęsta herbata i ciastka, które doprowadzały służbę, która próbowała się pozbyć wbitych głęboko w dywany okruchów, do białej gorączki. Wtedy wszystko wydawało się takie proste. Wtedy też, każdy z nich miał pewność, że jest w stanie zrobić wszystko. Sprawić, że świat padnie im do stóp.
Myśli te, powolne, senne, jak i rozmowę przerwał jednak nagły dźwięk otwieranych drzwi i kroków. Służąca, zawsze ubrana idealnie, jakby stała się wcieleniem samego ducha Grimmauld Place numer 12, weszła do ich świata niczym intruz, burząc to poczucie nierealności i pewnej intymności. Jej postawa była jak uderzenie w twarz od rzeczywistości. Szczególnie spojrzenie kobiety.
Rigel miał nadzieję, że panna Mulpepper po prostu zgarnie naczynia i zniknie gdzieś w odmętach domu, jednak do tego nie doszło. Jej komentarz, jak zwykle uprzejmy i nienaganny, miał jednak w sobie coś, co sprawiło, że młodszy z Blacków poczuł niepokój.
Wiedział, że nie robili nic złego, ale coś w głosie służącej zmusiło go, by szybko wplątał się spod ciężkiego koca, poprawiając także znienawidzony przez nestora szlafrok.
-Chyba muszę już iść, kuzynie - odpowiedział pośpiesznie, próbując jednak nadać głosowi spokojny i neutralny ton. - Niestety od samego rana czekają na mnie w Departamencie Tajemnic. Proszę, ty także nie siedź dziś długo. Potrzebujesz odpocząć.
Uśmiechnął się do niego.
-Dobranoc.
Po czym nadal czując na sobie ciężki wzrok służącej, szybko opuścił pokój, aby udać się na piętro. Uspokoił się, dopiero kiedy zamknął za sobą drzwi od sypialni.
Czy panna Mulpepper podsłuchała ich rozmowę? Czy pójdzie na skargę do Polluxa? Czy ich wszystkich po prostu wydziedziczą? Tak wiele pytań roiło się w głowie Rigela Blacka. Wiedział jednak jedno - na pewno wszelkie wątpliwości rozwiążą się podczas śniadania.
/zt
Myśli te, powolne, senne, jak i rozmowę przerwał jednak nagły dźwięk otwieranych drzwi i kroków. Służąca, zawsze ubrana idealnie, jakby stała się wcieleniem samego ducha Grimmauld Place numer 12, weszła do ich świata niczym intruz, burząc to poczucie nierealności i pewnej intymności. Jej postawa była jak uderzenie w twarz od rzeczywistości. Szczególnie spojrzenie kobiety.
Rigel miał nadzieję, że panna Mulpepper po prostu zgarnie naczynia i zniknie gdzieś w odmętach domu, jednak do tego nie doszło. Jej komentarz, jak zwykle uprzejmy i nienaganny, miał jednak w sobie coś, co sprawiło, że młodszy z Blacków poczuł niepokój.
Wiedział, że nie robili nic złego, ale coś w głosie służącej zmusiło go, by szybko wplątał się spod ciężkiego koca, poprawiając także znienawidzony przez nestora szlafrok.
-Chyba muszę już iść, kuzynie - odpowiedział pośpiesznie, próbując jednak nadać głosowi spokojny i neutralny ton. - Niestety od samego rana czekają na mnie w Departamencie Tajemnic. Proszę, ty także nie siedź dziś długo. Potrzebujesz odpocząć.
Uśmiechnął się do niego.
-Dobranoc.
Po czym nadal czując na sobie ciężki wzrok służącej, szybko opuścił pokój, aby udać się na piętro. Uspokoił się, dopiero kiedy zamknął za sobą drzwi od sypialni.
Czy panna Mulpepper podsłuchała ich rozmowę? Czy pójdzie na skargę do Polluxa? Czy ich wszystkich po prostu wydziedziczą? Tak wiele pytań roiło się w głowie Rigela Blacka. Wiedział jednak jedno - na pewno wszelkie wątpliwości rozwiążą się podczas śniadania.
/zt
HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Sypialnia Perseusa
Szybka odpowiedź