Wydarzenia


Ekipa forum
Biblioteka
AutorWiadomość
Biblioteka [odnośnik]26.06.21 2:55

Biblioteka

Biblioteka rodu Bulstrode znajduje we wschodnim skrzydle posiadłości - to duże, kilkupoziomowe pomieszczenie, którego wnętrze obłożone jest zaklęciami dbającymi o odpowiednią temperaturę i wilgotność, by nawet najstarsze manuskrypty przechowywane były w optymalnych warunkach. Na wysokich półkach z entowego drewna znajdują się kolekcje zbierane przez wieki; oprócz klasyków literatury pięknej i tomów poezji, nie brakuje tu również wielkich dzieł naukowych czy traktatów zgłębiających tajniki każdej dziedziny magii, choć lektury czarnomagiczne ukryte są zaklęciem maskującym u szczytu jednego z regałów. W sercu biblioteki znajdują się kroniki, opisujące dokładnie historię magii oraz roczniki rodu, spisywane od zarania dziejów, stanowiące świadectwo dokonań przedstawicieli rodu i ich nieposzlakowanej opinii. Okna biblioteki wybiegają na stronę północną, w związku z czym we wnętrzu natężenie światła jest zawsze na tym samym poziomie - nie za silne, by nie niszczyć wiekowych ksiąg, lecz wystarczające, by móc komfortowo zagłębić się w lekturze na jednej z wygodnych sof skrytych pomiędzy półkami.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biblioteka [odnośnik]03.08.21 12:41
03.01.1958

Chłód krył się w tych na pozór ciepłych tonach biblioteki, pokrywając powoli obdarte z fałszywości twarze. Za każdym razem, gdy pantofelki uderzały o dębową podłogę - za każdym razem, gdy szelest kartek uderzał o lakierowane drewno stołów.
Tęskniła.
Za spokojem prozy dnia, gdy jeszcze była uczennicą Hogwartu. Za ciepłem matczynej dłoni, gdy jeszcze potrafiła powiedzieć jej o swoich rozterkach. Za bliskością ludzi, których nie obdarowywała złudnym zakłamaniem. Normalnością?
W tej rodzinie normalnością było to, co inni zwykli nazywać obrzydliwościami. Kłamstwa, intrygi, manipulacje. Dobro rodziny ponad dobro jednostki. Ciche przyzwolenie na ranienie innych, dopóki nie rani się jednego z nich.
Wreszcie, na samym końcu smutek, który skrywali pod maskami urokliwych czy niebezpiecznych. Smutek każdego dnia, gdy głośny śmiech zmarłego brata nie roznosił się pośród burgundowych ścian. Złość, gdy niegdyś ukochane, łagodne rysy Maghnusa przekształciły się w człowieka, który skrywał w zaciśniętej pięści wszystko to, czego się obawiali. Tęsknota, gdy z każdym krokiem drugi brat stawał się tym pierwszym, nieobecnym już w ich życiu.
Wreszcie dezaprobata. To głębokie zniesmaczenie w ich oczach, gdy patrzyli na nią. Na zbyt duże krągłości jak na lady, zbytnią frywolność jak na damę. Zapatrzenie w siebie i ucieczki przed tym, co nieuniknione. Rozpieszczenie.
Gdy była młodsza, nie rozumiała podstaw tego szeregu niepowodzeń, które zwano relacjami rodzinnymi. Teraz zaczynała odkrywać kolejne karty zakorzenionych w krwi pomyłek. Matki, nieudanej lady Flint, która dziełem przypadku okazała się być idealną lady Bulstrode. Ojca, który szeregiem zdrad i kłamstw zaprzeczał temu, co podobno chciał dla swojej córki.
Nawet ten zapchlony kot nie mógł być w murach Bulstrode Park normalny, tym samym okazując się nie tylko zwykłym zwierzęciem, co materiałem wyłudzania informacji.
Czasami wydawało jej się to obrzydliwe. Ona, wydawała się obrzydliwa.
Krok za krokiem podążała alejką wprost w stronę stolików. Bordo sukni kołysało się w rytm pełnych gracji ruchów, choć ciało okryte codzienną suknią ukazywało mankamenty w tym perfekcyjnym archetypie damy. Zbyt duży biust, zbyt rozrosłe biodra. Zbyt piegowate plecy i zbyt zadarty nos. Urokliwe, acz niepodważalnie dalekie od kultu szczuplutkich, idealnych kobiet z Czarownicy.
- Dziękuję, że przyszedłeś. - Odkąd słowa o zamążpójściu zaczęły przeistaczać się w jakiś nierealny cel męskiej części rodziny, ukochany brat stał się odbiorcą oficjalnych wypowiedzi. Kiedy przestała być jego małą siostrzyczką, a kiedy stała się współgraczem planszy? - Nie będę owijać w bawełnę. Martwię się. - Jasny błękit tęczówek przekształcał się powoli w pełen niepokoju kobalt, gdy hebanowe rzęsy kształtowany powieki w konspiracyjne przymrużenie.
- Przepracowujesz się. Prawie nie ma Cię z synem, nie pojawiłeś się na urodzinach mamy. Wiem… to była nagła sytuacja, ale... - Kwadratowa szczęka zaostrzyła się pod wyrazem niepewności, jaki przemknął przez delikatną twarz Vivienne, natrafiając wreszcie odpowiedź w napiętych ścięgnach szyi i kościstych palcach, które podążały do otrzepania pojedynczego paproszka z ramienia brata.
- Szczególnie teraz musisz na siebie uważać. - Gdy lordowie ginął jeden za drugim, a oni wspinają się po ich obdartych z nadziei szkieletach.
Gdy ona przejmowała stery nad rodziną, która tworząc oddzielne łódki, powinna stanowić jeden okręt.
Troska, czy rywalizacja?


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Biblioteka [odnośnik]03.08.21 13:11
Zatapiał się w traktujących o ekonomii wolumenach, spoczywających bezczynnie na jednym z najwyższych regałów rodowej biblioteki. Ile czasu zalegały tam, nim ktoś ostatnim razem zaszczycił je swą uwagą, poświęcił choć parę chwil, by przesunąć chłodnymi palcami po skórzanych grzbietach? Patrząc na pyłki kurzu, jakie znalazły się na kciuku Maghnusa - dość sporo. Przyzwał do siebie skrzata, by wytknąć mu to niedociągnięcie. Nawet jeśli nikt z Bulstrode'ów w swych zapędach czytelniczych nie porywał się na tak mało rozrywkową lekturę, cały księgozbiór winien być utrzymany w nienagannym stanie. Skrzat bił pokłony, niekształtnym czołem sięgając samej posadzki i uprzątnąwszy zalegający kurz, przeprosił panicza po raz setny, obiecał wymierzyć sobie adekwatnie okrutną karę i ulotnił się, pozostawiając szlachcica samemu sobie. Na entowym blacie oprócz traktatów naukowych najsłynniejszych w kraju ekonomów, rozłożone były księgi finansowe Piórka Feniksa, dokumenty bankowe z Gringotta oraz jego własne, szczegółowo rozpisane plany przyszłych inwestycji. Coś mu umykało, był tego pewien, gdy przekreślał kilka linijek najświeższych notatek i zaczynał wyliczenia od początku.
Skupiony na pracy, ledwie spostrzegł kiedy wybiła umówiona godzina i nie spóźnił się na spotkanie tylko dlatego, że od rana był już na miejscu. Wyprostował się znad ksiąg, słysząc przywołujące go do rzeczywistości dudniące echo zbliżających się kroków i szybko odłożył pióro na bok, by zamknąć opasłe tomy oraz oprawione w cielęcą skórę notesy i ułożyć je w pedantyczny stos, do którego miał wrócić później.
- Dla ciebie, droga siostro, zawsze znajdę czas - niewinne, białe kłamstwo wypłynęło z jego ust naturalnie, chociaż w gruncie rzeczy lubił wierzyć w to, że kłamstwem nie było. Rodzina, którą Vivienne tak brutalnie oceniała w swych myślach, zawsze stanowiła dla niego wartość nadrzędną i jej potrzeby zawsze stawiał na pierwszym miejscu - z kilkoma drobnymi wyjątkami, bo czasu nie zawsze miał tyle, ile by pragnął, nie zawsze w pierwszym pożądanym terminie, lecz ostatecznie znajdował go zawsze, by prędzej czy później nadrobić swą atencją za nadwyrężoną cierpliwość pozostałych Bulstrode'ów. Wstał z miejsca, odsunął wygodny fotel dla Vivienne i gestem zaprosił ją do dołączenia do niego przy ciężkim stole rozmiarem niemalże dorównującym biurku w jego gabinecie. Odnalazł bystre, błyszczące ciemniejącym błękitem oczy, z ciekawością wyłapując jej słowa. - Martwisz się? - powtórzył pytająco, nim sam zasiadł na fotelu obok i ponownie przywołał skrzata z czarną herbatą i nadziewanymi pączkami.
- Laisreanowi niczego nie brak - odrzekł niemalże automatycznie; o jego dobrobyt dbała cała armia ludzi, ludzi wyręczających go skutecznie w ojcowskich obowiązkach, w których nigdy nie odnajdywał się zbyt dobrze. Jakże by mógł, nosząc w sobie odciśniętą niczym piętno świadomość, że gdyby nie cherubinek o włosach jasnych niczym srebro, ona wciąż byłaby przy nim, by współdzielić troski i obowiązki, którym sprostać musiał w pojedynkę? Laisreanowi lepiej jest beze mnie, zacisnął jednak usta i wygiął je w ciepły uśmiech, zachowując tę uwagę dla siebie.
- Mama będzie musiała mi wybaczyć - jak wy wszyscy, teraz i w przyszłości, przewiny zamierzchłe, jak i te, które dopiero planuję popełnić. Będzie ich sporo, siostro, nie bądź w błędzie, przed nami czasy wielkich możliwości i wielkich prób, musimy przejść przez nie z wysoko uniesioną głową, by sięgnąć po niezachwianą potęgę, o której śnimy wspólne sny. - To nie pora na wygody i zbytki, Vivienne, muszę zabezpieczyć naszą pozycję - mówił łagodnym, acz stanowczym głosem, uwypuklając to, co już z pewnością doskonale wiedziała. Brutus nie zadba o ich świetlaną przyszłość, ten ciężar teraz spadł na jego barki i zamierzał nieść go z godnością przypisywaną pierwszemu synowi, jakby właśnie ta rola przypadła mu do odgrywania w dniu narodzin, a nie w dniu pogrzebu. - Uważam na siebie - zapewnił, dyplomatycznie przemilczając zdejmowanie pułapek na zlecenie Rycerzy, coraz śmielsze szafowanie kapryśną czarną magią, hobbystyczne zaklinanie przedmiotów, wyprawy w głąb Ferrels Wood, pojedynki na śmierć i życie z rebeliantami czy akty terroru na mugolach w Durham. Te wszystkie czyny miały swój ściśle określony cel, niezwykle klarowny w jego oczach; były zatem doskonale skalkulowanym ryzykiem, o którym wiedzieć musiała tyle, co nic. - Co naprawdę zaprząta twe myśli, Viv? - zapytał po chwili, przesuwając spojrzeniem po jasnej skórze jej twarzy, czekając na ten ułamek sekundy, aż odrzuci swą maskę i pokaże prawdziwą siebie.
Choć czy kiedykolwiek którekolwiek z nich robiło to naprawdę?

| zjadamy z zaopatrzenia: czarną herbatę (50g z dostępnych 450g z zapasów z października) i pączki nadziewane (2 szt z dostępnych 3 szt ze stycznia)


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Biblioteka [odnośnik]18.08.21 10:38
Nie sądziłaby, że któremukolwiek z podopiecznych noszących dumne, rodowe nazwisko mogłoby czegoś brak. Może nie w tej oczywistej, namacalnej i materialnej formie, którą zwykło się uznawać za pewnik. Zwykła jednak przyjmować tą kobiecą, troskliwą formę, której wyuczyła się doglądając matczyne poczynania. Ktoś mądry wspomniał kiedyś, że lord nigdy nie będzie się martwił o syna, zaś lady o córkę. Patrząc na obrazek, którego Vivienne była częściej świadkiem z naturalnego, częstszego pobytu w domostwie, lady mogła się z tym w stu procentach zgodzić.
- Zdaje sobie z tego sprawę, bracie, ale wiesz doskonale, że nie odpuszczę w słowach. - Lekki uśmiech skwitowała krótkim spuszczeniem głowy, aby wprawić rozpuszczone fale w krótki ruch, zamaszyście bez pomocy rąk zarzucając je za ramię. Dom oznaczał swobodę, naginanie reguł i prostotę zachowania czy słów i choć jej osądy wydawały się bolesne i przerysowane, w całym tym czarnowidztwie najsurowniej oceniała siebie. I w irracjonalny sposób było to przyjemne.
- Będę Ci truła za każdym razem, gdy tylko szanowna matka stuknie widelczykiem o talerzyk i wzniesie to swoje, no wiesz, takie doniosłe. - Krótkie zachrypnięcie spowodowane uniżeniem brody nadało kolejnym słowom sens, zaś Vivienne - czując w pełni, że kto jak kto, ale najbliższa rodzina ma podobny obrazek wyryty pod powiekami - udała teatralnie gest niezadowolenia matki, nadając wszystkiemu odpowiedniej dozy rozbawienia. - No i patrzcie, moi drodzy, nie ma go! - Sama Vivienne prawdopodobnie dopytałaby się o nieobecność Maghnusa tylko w prozaicznej, krótkiej wersji. Trochę z troski, trochę z zaciekawienia i obowiązku rozmowy na odpowiednim poziomie. Kiedy jednak dreszcz niepokoju napędzały rodzinne obawy i rozmowy, niczym Konrad czy inny milion - co za miliony cierpi katusze - musiała się zapytać. Ot, cała plastyczność młodego umysłu.
- Co naprawdę... - Łyk herbaty zabrał z kobiecych ust ostatni gram uśmiechu, zaś dłoń sięgnęła z nieukrywaną zazdrością po drobną przekąskę. Sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie w pełni, jakby dziwny niepokój odpowiadał sam za siebie, zakotwiczając ciężkie uczucia bez żadnych myśli. O przyszłości, o wojnie, o śmierci lordów i setek innych możnych. Pewnie musiał to czuć, być może nawet widzieć w tej niepewnie drżącej brwi i zbitych w cienka kreskę ustach. Pewnie cała atmosfera musiała boleśnie osiąść na drewnianej podłodze, pragnąć wyryć niesmak i niesnaski w ostatnich szczelinach wyheblowanych desek. Na ile mogła teraz skłamać, a na ile mówiąc prawdę - tak by kłamała.
- Odrobinę... nawet nie odrobinę. Kolejni lordowie umierają. Rycerze wygrywają, ale przecież nie bezstratnie. Wszystkie mariaże mają teraz jeszcze większy, polityczny sens i... - Przełknięcie śliny miało pozornie rozgonić nabrzmiewającą w gardle gulę, lecz sprawdziło się jednak tylko do zażegania smaku herbaty, po którą ponownie sięgnęła. - Nawet ja czuję się zagubiona tym, jak bardzo nic nie wnoszę. A wnosić powinnam... A jednocześnie, Maghnusie, realnie się boję. Nie o siebie, bo maska śmierci mnie raczej nie dosięgnie, ale o was. O ciebie, brata, ojca. - Bo zawsze, choćby zgrywała najtwardszą i najchłodniejszą; zawsze miała pozostać ich małą Vivi, opiekuńczą i troskliwą, choć sama wolała uważać o sobie inaczej.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Biblioteka [odnośnik]26.08.21 19:14
Obserwował ją przez parę chwil, wodząc spojrzeniem piwnych tęczówek za jej ruchami, gestami nawet teraz, w domowym zaciszu, z dala od wścibskich oczu postronnych osób, wykonywanymi z przemyśleniem i numerologiczną niemalże dokładnością; tylko rozpuszczone swobodnie włosy miękko opadające na łopatki świadczyły o tym, że coś się różniło od zwyczajowych okoliczności. Przez jego własne usta przemknął krótki uśmiech, faktycznie, zdawał sobie z tego sprawę aż za dobrze, a próby powstrzymania jej przypominałyby walkę z wiatrakami.
- Merlina w sercu nie masz, Vivienne - przewrócił oczami w sposób tak nietypowy dla siebie, zarezerwowany dla wyjątkowo wąskiego grona, wiedząc już doskonale jakie słowa, powtarzane do bólu, przywoła siostra. Rozbawienie zatańczyło na jego twarzy, chociaż gdzieś z tyłu głowy dźwięczała myśl, że matka najzwyczajniej na świecie nie rozumiała. I w sumie jakżeby miała rozumieć, skoro jej życie damy i pani na włościach kręciło się głównie naokoło własnych, hedonistycznych zachcianek i salonowych podszeptów, którym brakowało głębszej idei, szerszego kontekstu, zakorzenienia w obecnej sytuacji geopolitycznej? Była tylko kobietą, nikt nie wtajemniczał jej w tajemnice brutalnych zdarzeń rozgrywających się w miejscach, o których wolała nie słyszeć, tkwiąc w swej bezpiecznej złotej klatce i martwiąc się brakiem odpowiedniej ilości kawioru na planowany podwieczorek z lady Rowle. W jej rzeczywistości opuszczenie rodzinnego posiłku faktycznie mogło być zbrodnią nie do przetrawienia - jego rzeczywistość malowała się zgoła inaczej, lecz nie miał zamiaru zderzać ich ze sobą ani tłumaczyć się nadmiernie z tego, co jej nie dotyczyło w żaden sposób. Minęły lata odkąd przestał odczuwać presję matczynego autorytetu, w pełni zastępując ją lojalnością wobec nestora i ojca, umniejszając rolę kobiet tak jak czynili to oni, może nie do końca zasłużenie, lecz według niego logicznie i racjonalnie. To nie były czasy na miękkość i ckliwość, rozedrganie właściwe płci przeciwnej musiało odejść w zapomnienie.
Przytknął porcelanową filiżankę do ust, by upić łyk herbaty w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Widział jak ważyła w myślach słowa, które miała wypowiedzieć, jak kalkulowała dokładnie to co i jak powinna zakomunikować. Nie poganiał jej, sam niejednokrotnie znajdując się w jej miejscu i zamiast tego wgryzł się w świeżo pieczonego pączka, pozwalając słodyczy różanej konfitury rozlać się po jego języku; drobne przyjemności, nie zamierzał się ich wyrzekać całkowicie. Widział nieznaczne drżenie misternie utkanych mięśni jej twarzy, cień niepokoju przemykający przez dobrze znane oczy, zaciśnięte w wąską linię wargi. Cóż takiego kryło się pod ciemnymi lokami? Cóż dręczyło ją do tego stopnia, że postanowiła odbyć tę rozmowę? Otarł jedwabną serwetką usta, nie pozwalając sobie na oblizanie pozostałych na nich mikroskopijnych płatkach lukru i powrócił spojrzeniem do czarownicy, czując jednocześnie coś na kształt niewypowiedzianego żalu. Była tak młoda, nie powinna przeżywać podobnych rozterek, nie zasługiwała na to, by wojna odzierała ją z resztek niewinności przynależnej etapowi wczesnej dorosłości.
- Niemożliwym jest osiągnięcie naszego celu bez jakiekolwiek straty, Vivienne... - mówił miękkim, przyciszonym nieco tonem, pochylając się nad entowym biurkiem w jej stronę i nie odrywając od niej spojrzenia, jakby to było w stanie powiedzieć jej więcej, uspokoić ją w jakiś sposób. - Każda śmierć jest nieodżałowaną stratą, lecz nie idzie ona na marne - imię Alpharda zawisło gdzieś na końcu jego gardła, nie wydobywając się z niego jednak. Śmierć kuzyna była dla nich wszystkich ciosem, musiał jednak wierzyć w to, że zgodnie z wolą Czarnego Pana, scheda po lordzie Black będzie niesiona dalej. - To wkalkulowane ryzyko, jakie ponosimy w imię wyznawanych przez nas ideałów - ale czy ona sama rozumiała jednoczące konserwatywne rody idee, czy dostrzegała w nich wartość nadrzędną, wartość, za jaką warto było ginąć, okrywając się całunem glorii i chwały? Postanowił nie komentować jej obaw krążących wokół mieszkańców Bulstrode Park i wokół niego samego; chociaż kłamstwo miał we krwi, nie istniały na tym świecie słowa, które zdołałyby wiarygodnie oznajmić, że absolutnie nic im nie grozi. Krzywy uśmiech wygiął jego usta, gdy upiwszy kolejny łyk herbaty podjął inny zadzierzgnięty przez nią temat. - W jaki sposób chciałabyś coś wnosić? - zapytał, odchylając się wygodniej na fotelu, nie nakreślając własnych pomysłów kolejnymi pytaniami, zamiast tego pragnąc po prostu otrzymać niezabarwiony jego własną wizją przekaz.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Biblioteka [odnośnik]17.09.21 20:38
Cichy śmiech zawtórował słowom brata, które momentalnie nasunęły kolejne sekwencje niewyszukanego sarkazmu. Podobno nie powinna go stosować; podobno pasuje on tylko do starszych, zgorzkniałych wiekiem kobiet. A jednak, gdzieś pomiędzy murami Bulstrode Park, gdzie wszystkie nici plotły powiązania rodzinne jako nadrzędne, było to ciche pozwolenie. Dla niej, dla niego, dla wszystkich. Nie ma fair play.
- I pamiętaj, mój drogi, że niedługo zbliżają się moje urodziny. Lepiej, byś się na nich pojawił. - Zmrużone powieki skwitowały skryte pod lokami myśli, które nasuwały się na każdy widok Maghnusa. Był wzorem, choć jednocześnie ukazywał wszystko to, czego sama by nie chciała. Stanowił swojego rodzaju posąg ideałów, którym choć piastowała, to pragnęła doskonalić. Przesuwać granice, jakie stały przed nią, aby każdy po niej mógł dokonać kroku dalej. Mężczyźni nie mogli tego zrozumieć i absolutnie było to wytłumaczalne - nie byli w tym pokrzywdzeni, zaś cały świat kłaniał się im. Nie mieli potrzeby tego zmieniać i odbierać sobie zaszczytów.
Ale ona - ona chciała tych zaszczytów także dostąpić.
Nawet, jeśli to wśród ogierów wybiera się czołowe, to tylko głupiec wybrałby szaloną klacz na matkę. Prosta zasada tego świata, o której ich świat - świat istot rozumnych - zapomniał.
- I sądzisz, że Wy... zawsze tak doskonale tańczący pośród niebezpiecznych manipulacji, biznesów i wpływów, także musielibyście się sami w sobie poświęcić? Przecież zawsze można znaleźć kogoś... na mięso. - Zdegustowanie i krótkie powątpienie zagościło na zbitych w kreskę ustach, by po chwili ponownie zwilżyć je w łyku herbaty. Choć to on wydawał się tym surowszym i bliższym śmierci, to ona - jak przystało na niedoceniane kobiety - była bardziej bezwzględna. W ostateczności, w sytuacji, w której męski honor nie pozwala na odpuszczenie sobie pracy. Nie oni muszą umierać, bo kto będzie kierował światem, o który walczą?
- Nie wpłynę na Ciebie, bo wszak nie mam nawet gotowego rozwiązania. Po prostu... bracie. Uważaj na siebie. - Brwi zmarszczyły się lekko, zaś usta pokrył niepewny, czuły uśmiech. W jej świecie - w tej rodzinie przede wszystkim - nie było słowa 'ja'. Było tylko 'my', jako świadectwo jedności rodzinnej. Wspólnej pajęczej sieci, w której budowaniu każdy ma swój osobisty fragment. W sieci, w której choć każdy jest jadowity, to stosował ten jad tylko do obrony ważnych sobie osób.
Ostatni łyk przepłukał gardło przed słowami, jakie postanowiła powiedzieć tylko mu. Nie po to, aby się pochwalić, ale po to, by mieć w nim swojego rodzaju wsparcie. Stelaż emocjonalny i pewność, że postępuje słusznie. Dokładnie tak, jak powinna.
- Skontaktowałam się z Corneliusem Sallowem. - Oparłszy ręce na podłokietnikach, uniosła brodę ku górze, następnie spoglądając przenikliwym, kontrolującym każdy ruch spojrzeniem na twarz brata. Chłodny błękit tlił się pewnością tą samą, co zawsze, a duszę uspokajała powtarzana niczym mantra myśl - on doskonale będzie wiedział po co. A przynajmniej miała taką nadzieję.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Biblioteka [odnośnik]02.10.21 19:36
- W roszczeniowości nie jest ci do twarzy, moja droga siostro - skwitował jej wypowiedź głosem opływającym miodem, który skutecznie tłumił gorycz upomnienia jakie wysuwał pod jej adresem, bo chociaż tkwili nieporuszeni w zaciszu murów posiadłości rodowej, gdzie rzeczywistość rządziła się nieco odmiennymi prawami, pewne wysoko postawione standardy wciąż pozostawały niezmienne i najmłodsza z rodzeństwa nie powinna odbiegać od nich zbyt daleko. Kobiety, szczególnie te noszące nazwisko Bulstrode, po mistrzowsku uciekały się do innych, zdecydowanie bardziej wysublimowanych sposobów osiągania swoich często niewypowiedzianych celów; wiedział o tym doskonale, obniżając tym samym swoją tolerancję na pełne pretensji wyrzuty czy przebrzmiewające zgryzotą oczekiwania, które wzbudzały w nim automatyczną reakcję buntu przeciw ich spełnieniu.
- Nie o mięso chodzi, jego nigdy nie brak - oznajmił, upiwszy kolejny łyk aromatycznej herbaty. Pokornych lub zastraszonych cieląt idących na rzeź zawsze wszak było pod dostatkiem, lecz to nie cielęta wygrywały wojny; do osiągnięcia sukcesu niezbędne byli ludzie o bystrych umysłach, skłonnych podejmować śmiałe działania i odpowiednio kalkulujące ryzyko w stosunku do stopy zwrotu. Tchórze gotowi byli uciec lub schować się przy pierwszym zwiastunie niebezpieczeństwa, niezbędna była obecność kogoś, kto był w stanie koordynować działania i własną zapalczywością inspirować nawet przeciętne jednostki. - Nie zawsze wszystko da się zrobić w białych rękawiczkach - dodał nieco enigmatycznie, odstawiając filiżankę na porcelanowy spodek. Manipulacje, biznesy, wpływy - wciąż pragnął sprawnie pomiędzy nimi lawirować, lecz w obecnej sytuacji nie łudził się już, że zdoła to uczynić bez brudzenia sobie rąk.
- Dywagujesz w kwestii, w której nie masz podstaw, by to czynić - nie jako córka, nie jako siostra, nie jako kobieta; tkwiąc w złotej klatce, nie znając faktów, których znać nie powinna, mogła zaledwie błądzić po omacku niczym dziecko we mgle i snuć własne, często błędne wyobrażenia. Niepotrzebnie, zbędnie. - Nie turbuj się tym tematem - czynić tego nie powinnaś, słodka Vivienne, pozostań nieskażona bezpośrednim widmem wojny, chociaż ty, jedna jedyna z całej rodziny. Chociaż mówił tonem przyjemnym dla ucha, wyrażał zdecydowanie i nieustępliwość; nie chciał kontynuować dyskusji, która z samego już założenia była płonna i bezcelowa.
Kolejna informacja wydobywająca się z jej ust do pary z nazwiskiem dobrze jej znanym. Chwycił ponownie uszko filiżanki, by upić kolejny łyk herbaty, która to właśnie teraz miała najprzyjemniejszą temperaturę i nie ściekała w dół przełyku niczym najprawdziwsza lawa. - Trudną sztukę pragniesz posiąść, Vivienne, lecz czy właściwie ów trud skalkulowałaś? - skomentował ostatecznie, bo wszak od podejmowania się gwałtów na cudzych umysłach mieli ludzi, a nauka tej umiejętności nie przychodziła od niechcenia, z dnia na dzień, wymagała motywacji, żelaznej i niewzruszonej, by osiągnąć sukces. Czy kapryśna młódka mogła ją mieć?
- Wraz z ojcem rozpoczęliśmy rozmowy na temat twego zamążpójścia - zmienił gwałtownie temat, ponownie kosztując aromatycznego trunku. Właśnie w ten sposób nam się przysłużysz, Vivienne. Już pora.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Biblioteka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach