Gabinet Maghnusa
AutorWiadomość
Gabinet Maghnusa
Pomieszczenie ulokowane w zachodnim skrzydle na czartym piętrze, stworzone zostało z myślą o tym, by nie tylko pracować w zaciszu, z dala od rodzinnego zgiełku w centralnej części posiadłości, ale również móc podejmować gości na kameralnych spotkaniach. Meble zostały wykonane z zitanu o ciemnopurpurowym kolorze nawiązującym do rodowych barw. Ciężkie biurko na ozdobnych, rzeźbionych nogach jest wystarczająco obszernych rozmiarów, by wygodnie pomieścić rozłożone szeroko dokumenty i aktualnie użytkowane księgi, jak i kute szkatuły zawierające zwoje pustych pergaminów, kałamarze z atramentem i zapasowe pióra oraz co ciekawsze artefakty o wartości sentymentalnej. Okna gabinetu wychodzą na otaczające rezydencję ogrody, co pozwala oderwać się od pracy i odetchnąć, podziwiając rozciągające się aż po horyzont widoki. W rogu znajduje się żerdź Heliosa, który porusza się swobodnie po pomieszczeniu.
[03.02.]
Historia była równie fascynującą, co tajemniczą towarzyszką. Prawda kryła się często w niewypowiedzianych, niezapisanych słowach, które już na zawsze zagubiły się w odmętach pamięci tych, którzy opuścili ich świat. Ktoś, kto spędził trochę więcej czasu na studiowaniu minionych dziejów wiedział, że zaledwie strzępki wydarzeń z przeszłości trafiły na karty kronik, zostały zaklęte w słowach listów kreślonych na przestrzeni wieków, czy zapisały się w opowieściach i legendach przekazywanych ustnie z pokolenia na pokolenie.
Adeline w ostatnim czasie poświęciła się badaniu historii przodków – czarodziei, którzy zamieszkiwali te ziemie wcześniej, jak radzili sobie z magią bez pomocy różdżek. Czasem trudno powiedzieć, czego dokładnie się szukało. Natrafiła jednak na ciekawy tekst, który poprowadził ją dalej, do przodków rodu Bulstrode. Nie zastanawiała się długo, nim nakreśliła kilka słów prośby o spotkanie do lorda Maghnusa. Czasem uśmiechała się w rozbawieniu, kiedy myślała o tym, jakim torem potoczyła się ich relacja. Ledwie ponad dekadę temu utrzymywała, że nie zniosłaby obecności Maghnusa w jednym pokoju dłużej niż dwa oddechy. Teraz? Nie kłamałaby mówiąc, że miłe było jej towarzystwo lorda Bulstrode. Oferował interesującą konwersację, która nie ograniczała się do kurtuazyjnej wymiany zdań, która dotyczyć mogłaby co najwyżej ostatnich wydarzeń wśród socjety oraz pogody za oknem, która obecnie dokuczała mieszkańcom wysp.
Lady doyenne pojawiła się przed posiadłością Bulstrode’ów o umówionej wcześniej godzinie. Otulona była zimowym płaszczem o kolorze głębokiej czerni, która odbijała się na tle nieskazitelnej bieli zimowej scenerii. Adeline z dumą nosiła elegancką czerń, która od dziesięciu lat stanowiła stały element jej ubioru. Zaskakująco wtopiła się w struktury rodu swojego męża, na którego czele stanął teraz jej mąż. Dekadę temu nie powiedziałaby, że będzie z nieprzekłamaną dumą nosić tytuł lady doyenne. Ba, nie powiedziałaby nawet tego, kiedy przed rokiem wizytowała w posiadłości Bulstrode.
Służba już na wejściu przywitała lady Burke i poprowadziła ją w stronę gabinetu lorda, gdzie – jak mniemała – miała oczekiwać na przybycie Maghnusa. Dobrze znała te korytarze, wcześniej dużo częściej gościła wśród tych komnat. Ten okres wydawał się jednak równie odległy co starożytne dzieje jej przodków. Jej wspomnienia dotyczyły bowiem czasu, gdy uśmiech lady Bulstrode rozświetlały pogrążone w mroku korytarze. Jej śmierć położyła się cieniem na życiu wielu osób, nawet jeżeli nie wszyscy byli w stanie to odpowiednio okazać. Dla Adeline było to wielkim ciosem, urzeczywistnieniem największych obaw każdej kobiety. Być może dlatego poczuwała się w irracjonalnym obowiązku doglądania ich syna.
- Lordzie Bulstrode – zwróciła się do mężczyzny, kiedy w końcu uchyliły się przed nią drzwi gabinetu. Łagodny uśmiech przyozdobił twarz lady Burke. – Maghnusie, dziękuję za przyjęcie i pomoc – zwróciła się już w nieco mniej formalnym tonie na co, jak wierzyła, mogła sobie pozwolić.
Adeline Burke
Zawód : Arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
part of her mystery
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Musiał przyznać szczerze, że nie poświęcał historiom przodków tyle czasu, ile by sobie życzył. Nawet teraz, gdy najgorętszy okres w Piórku Feniksa przeminął, gdy zakończyły się ciągnące się w nieskończoność świąteczne biesiady i noworoczne bale, jego atencji wciąż wymagały inne sprawy, a opasła księga, którą otrzymał od kuzynki zachwycającej się szczegółowością opisów drzew genealogicznych i detali heraldycznych rodów szlacheckich spoczywała na biurku w jego komnatach, ustępując miejsca najnowszemu traktatowi o teorii zwiększania odporności magicznej oraz dokładnych opisów ćwiczeń praktycznych. Świadom swej natury naukowca, tworzącej dość poważne braki w umiejętnościach spontanicznego działania w terenie, zagłębiał się w lekturze, pragnąc jak najskuteczniej wypełnić te luki i zadbać o bezpieczeństwo własnego umysłu, nim ponownie przyjdzie mu przyłożyć swą różdżkę do jedynej, słusznej sprawy, a z zamyślenia wyrwała go dopiero informacja o przybyciu lady Burke do Bulstrode Park.
Otrzymany od niej list okazał się być miłą niespodzianką, podobnie zresztą jak fakt jak potoczyły się ich relacje w latach dorosłości, wystosował więc zaproszenie bez chwili zawahania, nakazując jednocześnie służbie odnaleźć w bibliotece i przygotować wszystkie pozycje, jakie mogły znajdować się w zakreślonym przez nią kręgu zainteresowań. Czasy, w których wymieniali się w szkolnych murach oschłymi, w pełni przepisowymi uprzejmościami, niepodszytymi jednak szczerymi intencjami zdawały się odejść w zapomnienie; niemalże od zawsze obracali się w tym samym towarzystwie, jednak skostniałe zasady gry bezlitośnie warunkowały ich wzajemne stosunki aż do momentu, w którym Adeline przybrała nowe nazwisko, pozwalając tym samym na pełny rozkwit znajomości, wcześniej tłamszonej bez cienia żalu, a następnie odkrywanej niejako z zaskoczeniem; mieli wiele wspólnego, więcej niż pragnęli przyznać przez te wszystkie lata odgórnie narzucanych animozji.
Poczekał aż służba odbierze od lady Burke kruczoczarny płaszcz, a następnie wyszedł jej na powitanie, rozciągając usta w miękkim uśmiechu. Mógłby przysiąc, że zaledwie wczoraj przemierzała bogato zdobione wnętrza Bulstrode Park, by wraz z Callisto dyskutować o tożsamościach postaci kryjących się w złotych, portretowych ramach, mógłby przysiąc, że zaledwie wczoraj chłodne, marmurowe korytarze wypełniał perlisty śmiech. Ale te czasy już minęły.
- Lady doyenne - przywitał ją formalnie, honorując odpowiednią tytulaturę i skłaniając się elegancko. - Adeline, jesteś zawsze mile widzianym gościem w naszym domu - obdarzył ją przyjaznym uśmiechem, wykonując przy tym zapraszający gest dłoni, by weszła do gabinetu i zajęła wygodne miejsce na obitej purpurą sofie lub fotelu. Entowe biurko przybrane dokumentami, którymi zajmował się w wolnej chwili zostało zignorowane, nie była osobą, którą przyjmowałby oficjalnie, wyznaczając granicę w postaci litego drewna, zamiast tego kierując ją do stolika herbacianego i bardziej komfortowych miejsc, gdzie już czekały przygotowane księgi.
- Czy mogę zaproponować ci coś do picia? - zapytał, podążając jej śladem. Dzień był wyjątkowo mroźny, dobra herbata lub kielich wina z pewnością nieco by ich rozgrzał. - Mam nadzieję, że wybrane wolumeny cię nie rozczarują. [bylobrzydkobedzieladnie]
Otrzymany od niej list okazał się być miłą niespodzianką, podobnie zresztą jak fakt jak potoczyły się ich relacje w latach dorosłości, wystosował więc zaproszenie bez chwili zawahania, nakazując jednocześnie służbie odnaleźć w bibliotece i przygotować wszystkie pozycje, jakie mogły znajdować się w zakreślonym przez nią kręgu zainteresowań. Czasy, w których wymieniali się w szkolnych murach oschłymi, w pełni przepisowymi uprzejmościami, niepodszytymi jednak szczerymi intencjami zdawały się odejść w zapomnienie; niemalże od zawsze obracali się w tym samym towarzystwie, jednak skostniałe zasady gry bezlitośnie warunkowały ich wzajemne stosunki aż do momentu, w którym Adeline przybrała nowe nazwisko, pozwalając tym samym na pełny rozkwit znajomości, wcześniej tłamszonej bez cienia żalu, a następnie odkrywanej niejako z zaskoczeniem; mieli wiele wspólnego, więcej niż pragnęli przyznać przez te wszystkie lata odgórnie narzucanych animozji.
Poczekał aż służba odbierze od lady Burke kruczoczarny płaszcz, a następnie wyszedł jej na powitanie, rozciągając usta w miękkim uśmiechu. Mógłby przysiąc, że zaledwie wczoraj przemierzała bogato zdobione wnętrza Bulstrode Park, by wraz z Callisto dyskutować o tożsamościach postaci kryjących się w złotych, portretowych ramach, mógłby przysiąc, że zaledwie wczoraj chłodne, marmurowe korytarze wypełniał perlisty śmiech. Ale te czasy już minęły.
- Lady doyenne - przywitał ją formalnie, honorując odpowiednią tytulaturę i skłaniając się elegancko. - Adeline, jesteś zawsze mile widzianym gościem w naszym domu - obdarzył ją przyjaznym uśmiechem, wykonując przy tym zapraszający gest dłoni, by weszła do gabinetu i zajęła wygodne miejsce na obitej purpurą sofie lub fotelu. Entowe biurko przybrane dokumentami, którymi zajmował się w wolnej chwili zostało zignorowane, nie była osobą, którą przyjmowałby oficjalnie, wyznaczając granicę w postaci litego drewna, zamiast tego kierując ją do stolika herbacianego i bardziej komfortowych miejsc, gdzie już czekały przygotowane księgi.
- Czy mogę zaproponować ci coś do picia? - zapytał, podążając jej śladem. Dzień był wyjątkowo mroźny, dobra herbata lub kielich wina z pewnością nieco by ich rozgrzał. - Mam nadzieję, że wybrane wolumeny cię nie rozczarują. [bylobrzydkobedzieladnie]
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 17.09.21 11:35, w całości zmieniany 1 raz
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Niewątpliwie była wdzięczna Maghnusowi za jego uprzejmość – dostęp do ksiąg ze zbioru rodu Bulstrode mógł jedynie wzbogacić obecne badania lady doyenne, która w ostatnim czasie wróciła do przeczesywania zakamarków historii. Od Stonehenge jej najwdzięczniejsza towarzyszka, historia, zeszła na drugi plan, gdy na jej ramiona spadł ciężar odpowiedzialności, o której z Edgarem nie śmieli nawet myśleć. A na pewno nie w tak krótkim czasie. Dzierżenie tytułu nestorskiego przyszło Edgarowi w czasach niezwykle niespokojnych. Adeline stała obok niego, będąc wsparciem i pociechą, kiedy tego potrzebował. Odejmowała mu też niepotrzebnych trosk, obejmując członków rodu Burke niemalże matczyną troską.
Jednakże tym razem nie odwiedzała Bulstrode Park w charakterze lady doyenne rodu Burke, ale jako poszukiwaczka prawdy zapisanej na kartach przeszłości. Jako serdeczna przyjaciółka lorda Maghnusa. Za każdym razem, gdy odwiedzała to miejsce, wspomnienia mimowolnie wplątywały się w jej myśli. Czasem – w chwilach największego roztargnienia – spodziewała się, że zaraz zza rogu wyłoni się pełna gracji Callisto. Otrzeźwienie przychodziło z szybką brutalnością, które niczym czyste cięcie nożem odcinała wspomnienia od rzeczywistości. Świat zdecydowanie zbyt szybko wypuścił lady Bulstrode ze swych objęć i okrył żałobnym całunem wszystkich jej bliskich.
Z uwagi na zimę, która nadal otulała ich śniegowym puchem, niechętnie rozstała się ze swoim płaszczem, tak pokornie zabranym przez służbę. Uśmiechnęła się wdzięcznie, tak, jak powinna to robić dama. Gdyby ktoś rzekłby, że w przeciągu dekady jej relacje z Maghnusem przeistoczą się z oziębłej niechęci do szczerej życzliwości z pewnością podałaby w powątpienie stan zdrowia psychicznego tejże osoby. Teraz bez wyuczonej kurtuazji uśmiechała się serdecznie w stronę lorda Bulstrode. Wszakże nic nie ukryje się przed lady Durham i zdawała sobie sprawę jak wiele mu zawdzięczali, nie tylko w sprawie skromnej pomocy, jakiej udzielał jej teraz, ale w sprawie utrzymania w bezpieczeństwie ziem podlegającym opiece rodu Burke. – Niezmiernie cieszą mnie twe słowa i z radością mogę powiedzieć to samo o twej obecności w Durham – i znowu wypowiedziane przez lady Adeline słowa były dalekie od wymuszonej grzeczności, która zwykła wkradać się w rozmowy między szlachetnie urodzonymi, bowiem tak dyktowały salonowe standardy. Mimowolnie zerknęła w stronę biurka. Podobny widok był jej aż nazbyt dobrze znany – niezależnie czy zerknęła na zajmowaną przez siebie powierzchnię, gdy pogrążyła się w ferworze poszukiwań, czy zajrzała do gabinetu Edgara podczas godzin jego pracy, mniej lub bardziej kontrolowany chaos towarzyszył ich działaniom. Ona jednak skierowała swe kroki z dala od entowego biurka. Zajęła miejsce przy herbacianym stoliku, na jednym z miękkich foteli. – Pogoda nie rozpieszcza, zatem wdzięczna byłabym za filiżankę herbaty – zima nie ustępowała, co z pewnością nie ułatwiło jej podróży. Skoncentrowała się na przedmiocie swojego przybycia do Bulstrode Park, a mianowicie na wolumenach ułożonych na stoliku, w stronę których wyciągnęła dłoń. Gdy opuszki palców spotkały się z szorstką fakturą pergaminu poczuła nutkę ekscytacji. – Ależ skądże. Każdy taki tekst wnosi coś nowego, chociażby kolejną perspektywę na sprawy dobrze już nam znane. Przyznam, że z niemałym zaskoczeniem zauważyłam jak wąska jest nasza wiedza na temat naszych przodków. Owszem, możemy z łatwością prześledzić nasze drzewa genealogiczne do najstarszych przedstawicieli, ale co naprawdę mnie fascynuje to w jaki sposób radzono sobie z magią zanim różdżki stały się narzędziem powszechnie używanym – nie trzeba było nakłaniać jej do mówienia, jako Crouch nigdy nie miała problemu z doborem słów, jednakże historia znajdowała specjalne miejsce w jej sercu i czuła się naprawdę swobodnie traktując o przeszłości.
Jednakże tym razem nie odwiedzała Bulstrode Park w charakterze lady doyenne rodu Burke, ale jako poszukiwaczka prawdy zapisanej na kartach przeszłości. Jako serdeczna przyjaciółka lorda Maghnusa. Za każdym razem, gdy odwiedzała to miejsce, wspomnienia mimowolnie wplątywały się w jej myśli. Czasem – w chwilach największego roztargnienia – spodziewała się, że zaraz zza rogu wyłoni się pełna gracji Callisto. Otrzeźwienie przychodziło z szybką brutalnością, które niczym czyste cięcie nożem odcinała wspomnienia od rzeczywistości. Świat zdecydowanie zbyt szybko wypuścił lady Bulstrode ze swych objęć i okrył żałobnym całunem wszystkich jej bliskich.
Z uwagi na zimę, która nadal otulała ich śniegowym puchem, niechętnie rozstała się ze swoim płaszczem, tak pokornie zabranym przez służbę. Uśmiechnęła się wdzięcznie, tak, jak powinna to robić dama. Gdyby ktoś rzekłby, że w przeciągu dekady jej relacje z Maghnusem przeistoczą się z oziębłej niechęci do szczerej życzliwości z pewnością podałaby w powątpienie stan zdrowia psychicznego tejże osoby. Teraz bez wyuczonej kurtuazji uśmiechała się serdecznie w stronę lorda Bulstrode. Wszakże nic nie ukryje się przed lady Durham i zdawała sobie sprawę jak wiele mu zawdzięczali, nie tylko w sprawie skromnej pomocy, jakiej udzielał jej teraz, ale w sprawie utrzymania w bezpieczeństwie ziem podlegającym opiece rodu Burke. – Niezmiernie cieszą mnie twe słowa i z radością mogę powiedzieć to samo o twej obecności w Durham – i znowu wypowiedziane przez lady Adeline słowa były dalekie od wymuszonej grzeczności, która zwykła wkradać się w rozmowy między szlachetnie urodzonymi, bowiem tak dyktowały salonowe standardy. Mimowolnie zerknęła w stronę biurka. Podobny widok był jej aż nazbyt dobrze znany – niezależnie czy zerknęła na zajmowaną przez siebie powierzchnię, gdy pogrążyła się w ferworze poszukiwań, czy zajrzała do gabinetu Edgara podczas godzin jego pracy, mniej lub bardziej kontrolowany chaos towarzyszył ich działaniom. Ona jednak skierowała swe kroki z dala od entowego biurka. Zajęła miejsce przy herbacianym stoliku, na jednym z miękkich foteli. – Pogoda nie rozpieszcza, zatem wdzięczna byłabym za filiżankę herbaty – zima nie ustępowała, co z pewnością nie ułatwiło jej podróży. Skoncentrowała się na przedmiocie swojego przybycia do Bulstrode Park, a mianowicie na wolumenach ułożonych na stoliku, w stronę których wyciągnęła dłoń. Gdy opuszki palców spotkały się z szorstką fakturą pergaminu poczuła nutkę ekscytacji. – Ależ skądże. Każdy taki tekst wnosi coś nowego, chociażby kolejną perspektywę na sprawy dobrze już nam znane. Przyznam, że z niemałym zaskoczeniem zauważyłam jak wąska jest nasza wiedza na temat naszych przodków. Owszem, możemy z łatwością prześledzić nasze drzewa genealogiczne do najstarszych przedstawicieli, ale co naprawdę mnie fascynuje to w jaki sposób radzono sobie z magią zanim różdżki stały się narzędziem powszechnie używanym – nie trzeba było nakłaniać jej do mówienia, jako Crouch nigdy nie miała problemu z doborem słów, jednakże historia znajdowała specjalne miejsce w jej sercu i czuła się naprawdę swobodnie traktując o przeszłości.
Adeline Burke
Zawód : Arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
part of her mystery
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Wydarzenia w Stonehenge, zmieniające tak nagle losy wielu szlachetnie urodzonych, nadające między innymi Adeline zupełnie nową i tak kluczową rolę, być może odciągnęły ją na pierwszy rzut oka od trwania w pasji badawczej, nakazującej zgłębiać coraz to kolejne wątki historii zamierzchłej i tej nie tak odległej, lecz to właśnie te wydarzenia dały jej i wielu innym możliwość kuszącą swoją wspaniałością - możliwość samodzielnego tworzenia nowej historii, cudownej i świetlanej, tej, o której dekady i wieki później będą się pilnie uczyć potomni. Żyli w czasach przełomowych, w czasach wielkich ludzi i wielkich czynów; ile pokoleń przed nimi mogło się szczycić podobnym faktem? Wciąż jednak warto było wracać do spisanych na kartach ksiąg mądrości ich przodków, by nie powielać ich błędów, lecz zamiast tego przeć do przodu wzbogaconym o pokaźny bagaż doświadczeń, z których głupotą byłoby nie czerpać.
Z nieznośnych nawyków wywołujących zawsze bezbrzeżne rozczarowanie, z nawyków nasłuchiwania czy w pokoju muzycznym w zachodnim skrzydle nie dobiegają wdzięczne dźwięki fortepianu z łatwością naśladujące dzieła największych mistrzów, z nawyków szukania jej wysmukłej sylwetki przy jadalnianym stole, z nawyków szybkiego kierowania się do jej komnat, by podzielić się myślą, która ledwo co wpadła do jego głowy, a zdawała się być zbyt dobra, by stłamsić ją w sobie bez wypowiadania na głos - leczył się długo i mozolnie. Nowa, brutalna rzeczywistość stała się jednak codziennością, przykryte meble w jej komnatach normą, a obejmująca czwarte piętro Bulstrode Park cisza nieprzerywana perlistym śmiechem smutnym standardem. Nawet jeśli był świadom tego, że lady Burke przeżywa czasem w murach posiadłości podobne chwile zawahania jak on niegdyś, nie komentował tego w jakikolwiek sposób, czyniąc z podobnych zdarzeń po prostu kolejny z tematów, o których nie zwykł konwersować. Tak było łatwiej. Rad był jednak z przyjaźni, jaka po długich latach połączyła ostatecznie ich losy i sprawiała, że naprzemienne wizyty czysto towarzyskie nie były już niczym osobliwym.
- Miło mi to słyszeć, mam nadzieję, że niedługo uda mi się odwiedzić Durham - uśmiechnął się ciepło do blondynki, chętnie myśląc o wizycie w zamku ulokowanym daleko na północ; zamku, przez niektórych uważanego za nieprzystępny i chłodny, lecz Maghnus nigdy nie odczuł na własnej skórze owych przymiotów, a wprost przeciwnie, z lordami i lady Burke kojarzył same owocne spotkania. Nie zwykli oni trwonić czasu na nic nieznaczące gołosłowia, byli ludźmi konkretnymi i zdecydowanymi - cenił to sobie wysoko, szczególnie w kontaktach biznesowych i politycznych. - Jak się mają dzieci? Korzystają z rekordowych ilości śniegu? - zapytał po chwili, zasiadając w fotelu. - Naturalnie - przyzwał gestem skrzata domowego, a już po paru chwilach na stoliku zmaterializował się talerzyk z herbatnikami, imbryk ze świeżo zaparzoną herbatą i dwie filiżanki, które napełniły się aromatycznym naparem. Przysłuchiwał się z nieskrywanym zainteresowaniem słowom Adeline, odnajdując w nich prawdę, z którą nie sposób było się nie zgodzić, wiedza odnośnie ich przodków była wąska. - Wybrane przez ciebie zagadnienie faktycznie jest fascynujące - przytaknął zgodnie, rozważając w myślach ową kwestię z wrodzoną ciekawością do odkrywania nieodkrytego. - Czy więc udało ci się dotrzeć do chociaż szczątkowych odpowiedzi, których poszukujesz? Jeśli to nie tajemnica, którą zamierzasz w późniejszym okresie przenieść na karty traktatu naukowego, chętnie zapoznałbym się z efektami twoich badań - oznajmił szczerze, pragnąc kontynuować rozmowę ze specjalistką w dziedzinie, która z powodu innych zobowiązań wciąż pozostawała dla niego bardziej odległa, niż by sobie tego życzył.
- Według podań i legend, w najdzikszych ostępach Ferrels Wood w Northamptonshire skrywa się grupa od wieków żyjących w izolacji od świata potomków celtyckich druidów, praktykujących magię krwi. Jeśli wierzyć licznym źródłom, różdżki od zawsze były i wciąż są im kompletnie obce. Czy w trakcie swych poszukiwań u wielu źródeł spotkałaś się z tym tematem? - spytał po chwili namysłu, nawiązując do celtyckich korzeni swego rodu - do korzeni, których pozostałości podobno wciąż gdzieś trwały niewzruszone upływem czasu. - Chciałbym zgromadzić więcej informacji na ich temat i ich odnaleźć - oznajmił po krótkiej pauzie, pierwszy raz werbalizując swój śmiały w założeniach plan. - Po odpowiednich pertraktacjach kontakty z nimi mogłyby się okazać wyjątkowo korzystne - zarówno w kontekście pozyskiwania wiedzy posiadanej tylko przez nich, umiejętności zapomnianych przez cywilizowany świat, praktyk uznawanych powszechnie za plugawe, ale kryło się za tym coś więcej; przekonanie, że właśnie ta grupa, która została zmarginalizowana i zepchnięta do dziczy przez mugoli, mogłaby zechcieć współpracować w imię idei, która rozgrzewała do czerwoności tak wiele umysłów.
| bierzemy z zaopatrzenia Bulstrode'ów 50g czarnej herbaty i 5 herbatników z zapasów z poprzedniego okresu
Z nieznośnych nawyków wywołujących zawsze bezbrzeżne rozczarowanie, z nawyków nasłuchiwania czy w pokoju muzycznym w zachodnim skrzydle nie dobiegają wdzięczne dźwięki fortepianu z łatwością naśladujące dzieła największych mistrzów, z nawyków szukania jej wysmukłej sylwetki przy jadalnianym stole, z nawyków szybkiego kierowania się do jej komnat, by podzielić się myślą, która ledwo co wpadła do jego głowy, a zdawała się być zbyt dobra, by stłamsić ją w sobie bez wypowiadania na głos - leczył się długo i mozolnie. Nowa, brutalna rzeczywistość stała się jednak codziennością, przykryte meble w jej komnatach normą, a obejmująca czwarte piętro Bulstrode Park cisza nieprzerywana perlistym śmiechem smutnym standardem. Nawet jeśli był świadom tego, że lady Burke przeżywa czasem w murach posiadłości podobne chwile zawahania jak on niegdyś, nie komentował tego w jakikolwiek sposób, czyniąc z podobnych zdarzeń po prostu kolejny z tematów, o których nie zwykł konwersować. Tak było łatwiej. Rad był jednak z przyjaźni, jaka po długich latach połączyła ostatecznie ich losy i sprawiała, że naprzemienne wizyty czysto towarzyskie nie były już niczym osobliwym.
- Miło mi to słyszeć, mam nadzieję, że niedługo uda mi się odwiedzić Durham - uśmiechnął się ciepło do blondynki, chętnie myśląc o wizycie w zamku ulokowanym daleko na północ; zamku, przez niektórych uważanego za nieprzystępny i chłodny, lecz Maghnus nigdy nie odczuł na własnej skórze owych przymiotów, a wprost przeciwnie, z lordami i lady Burke kojarzył same owocne spotkania. Nie zwykli oni trwonić czasu na nic nieznaczące gołosłowia, byli ludźmi konkretnymi i zdecydowanymi - cenił to sobie wysoko, szczególnie w kontaktach biznesowych i politycznych. - Jak się mają dzieci? Korzystają z rekordowych ilości śniegu? - zapytał po chwili, zasiadając w fotelu. - Naturalnie - przyzwał gestem skrzata domowego, a już po paru chwilach na stoliku zmaterializował się talerzyk z herbatnikami, imbryk ze świeżo zaparzoną herbatą i dwie filiżanki, które napełniły się aromatycznym naparem. Przysłuchiwał się z nieskrywanym zainteresowaniem słowom Adeline, odnajdując w nich prawdę, z którą nie sposób było się nie zgodzić, wiedza odnośnie ich przodków była wąska. - Wybrane przez ciebie zagadnienie faktycznie jest fascynujące - przytaknął zgodnie, rozważając w myślach ową kwestię z wrodzoną ciekawością do odkrywania nieodkrytego. - Czy więc udało ci się dotrzeć do chociaż szczątkowych odpowiedzi, których poszukujesz? Jeśli to nie tajemnica, którą zamierzasz w późniejszym okresie przenieść na karty traktatu naukowego, chętnie zapoznałbym się z efektami twoich badań - oznajmił szczerze, pragnąc kontynuować rozmowę ze specjalistką w dziedzinie, która z powodu innych zobowiązań wciąż pozostawała dla niego bardziej odległa, niż by sobie tego życzył.
- Według podań i legend, w najdzikszych ostępach Ferrels Wood w Northamptonshire skrywa się grupa od wieków żyjących w izolacji od świata potomków celtyckich druidów, praktykujących magię krwi. Jeśli wierzyć licznym źródłom, różdżki od zawsze były i wciąż są im kompletnie obce. Czy w trakcie swych poszukiwań u wielu źródeł spotkałaś się z tym tematem? - spytał po chwili namysłu, nawiązując do celtyckich korzeni swego rodu - do korzeni, których pozostałości podobno wciąż gdzieś trwały niewzruszone upływem czasu. - Chciałbym zgromadzić więcej informacji na ich temat i ich odnaleźć - oznajmił po krótkiej pauzie, pierwszy raz werbalizując swój śmiały w założeniach plan. - Po odpowiednich pertraktacjach kontakty z nimi mogłyby się okazać wyjątkowo korzystne - zarówno w kontekście pozyskiwania wiedzy posiadanej tylko przez nich, umiejętności zapomnianych przez cywilizowany świat, praktyk uznawanych powszechnie za plugawe, ale kryło się za tym coś więcej; przekonanie, że właśnie ta grupa, która została zmarginalizowana i zepchnięta do dziczy przez mugoli, mogłaby zechcieć współpracować w imię idei, która rozgrzewała do czerwoności tak wiele umysłów.
| bierzemy z zaopatrzenia Bulstrode'ów 50g czarnej herbaty i 5 herbatników z zapasów z poprzedniego okresu
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Gabinet Maghnusa
Szybka odpowiedź