Wydarzenia


Ekipa forum
Miasteczko Buxton
AutorWiadomość
Miasteczko Buxton [odnośnik]29.06.21 11:52
First topic message reminder :

Miasteczko Buxton

Buxton jest malowniczym, niewielkim miastem położonym blisko pięćdziesiąt kilometrów od Derby. Przed wojną jego ludność wahała się w granicach kilkunastu tysięcy mieszkańców, jednakże wyniszczone głodem i biedą znacznie straciło na populacji. To miasto kontrastów, gdzie zdewastowane, dotknięte zębem czasu budowle stykają się z bogatą florą, teraz dziko porastającą w zaniedbanych parkach i lesach na obrzeżach. Miasto wydało na świat wielu mugolskich celebrytów i zasłynęło z Buxton Opera House, rozchwytywanego ośrodka kultury w centrum Anglii. Pomimo znaczącego opustoszenia widowni, opera gra dalej.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miasteczko Buxton - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]10.07.22 12:07
Ku jej zdziwieniu ludzie wokół niespecjalnie zainteresowali się sytuacją. Kilka osób przystanęło, lecz po krótkim przyjrzeniu się dwójce, oddalali się, parę osób rzuciło cichym komentarzem w eter, po czym wracało do swoich zajęć – nie mogła powiedzieć, że wcale nie cieszyła się z zaistniałych okoliczności. W ten sposób była w stanie brnąć w grę, głupie kłamstewko, wymyślone na poczekaniu i być może udałoby się wyjść z opresji cało, gdyby nie to, że mucha powróciła po chwili i usiadła jej na czole. Z początku nie poczuła jej wcale; badawczym wzrokiem obserwowała Elroya, który nareszcie odsłonił twarz i zakrwawiony nieco nos, ale nie wyglądał na szczególnie złego. Nawet nie wiedziała, w którym momencie uniosła zaskoczona jedną z brwi i pomyślała, że może wcale nie uderzyła go tak mocno, skoro nie krzyczał, nie szukał sprawcy z żądzą mordu w oczach, a kiedy tylko przyłapała się na podobnej myśli, zganiła się wewnątrz i odchrząknęła.
Och, niestety nie, przykro mi – odparła – w obecnej sytuacji chyba nic pan nie wskóra, sprawca już pewnie jest daleko – dodała przekonująco, mając nadzieję, że odwiedzie go od pomysłu przepytywania przechodniów i szukania człowieka, od którego dostał w nos. Wprawdzie kłamstwo miało krótkie nogi a ona brnąc w nie dalej igrała z ogniem, ale jak miała wyjaśnić dlaczego zrobiła tak duży zamach i wylądowała dłonią na jego twarzy? Ten zamach, nawet jak na próbę roztrzaskania muchy, był nieco przesadzony i aż żałowała, że za czasów kadencji w szkolnej drużynie Quidditcha nie prezentowała podobnych możliwości. Może wtedy z pozycji obrońcy znalazłaby się na pozycji pałkarza i nigdy nie dostałaby tłuczkiem prosto w twarz, spadając z kilkunastu metrów na ziemię.
Proszę pokazać nos – z kieszeni wyjęła czystą, białą chusteczkę i na szybko oceniła straty. Uzdrowicielem nie była, by ocenić to fachowo, ale jak dla niej, to raczej wszystko było w porządku – raczej nie jest złamany, trochę poboli, aż opuchlizna zejdzie – uśmiechnęła się, wręczając lordowi kawałek materiału a potem mimowolnie podrapała się w głowę, dopiero teraz orientując się, że stała przed nim z czarną, żywą plamą na środku czoła. Mucha odleciała, na krótki moment doczepiając się do mężczyzny. Już prawie ucieszyła się w duchu, że się jej pozbyła, ale równie szybko zaczęła mu współczuć, że poza bólem nosa czeka go jeszcze przeprawa z nieznośnym owadem.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]22.07.22 13:03
Zmarszczył brwi, słysząc słowa kobiety, wcale jednak nie zadowolony z podobnego faktu. Kto widział, aby tak uderzać obcych na ulicy? Przecież taki człowiek był niebezpieczny, a stanowczo była potrzeba, aby z tym coś zrobić! Naprawdę żałował, że nie udało mu się dostrzec, kim tak naprawdę był atakujący go mężczyzna. Zaczął również się nieco rozglądać w płonnej nadziei, że jednak dostrzeże uciekiniera - może ten przyśpieszyłby kroki? Może czymś się wyróżniał? Mógł wyraźnie uciekać z miejsca zdarzenia! Jednak wcale nie było tak prosto dostrzec jednego człowieka, odpowiedzialnego za jego ranny nos, w tłumie tak wielu osób.
- Będzie potrzeba to zgłosić - westchnął, zaraz jednak spoglądając na kobietę. - Och, proszę się nie martwić. Zaistniała sytuacja nie jest ogromnym problemem dla mojej osoby, nie chciałbym jednak aby podobna sytuacja miała się powtórzyć. Doprawdy nie pojmuję podobnego zachowania - westchnął, zaraz jednak przyjmując pomoc ze strony kobiety, jak i chusteczkę, przykładając ją do nosa. Był pewny, że kiedy tylko wróci do rezydencji i Mare dostrzeże jego ranny nos, zaniepokoi się. Nie chciał jej informować o dzisiejszym zajściu, wiedząc że mogła się nadto zaniepokoić - a jednak zatajenie dzisiejszego wydarzenia również zdawało się zupełnie mijać z celem.
- Bardzo dziękuję za pani pomoc - zwrócił się do niej, dostrzegając, że jednak nie wyraziła zaniepokojenia swoim własnym stanem. Czy to oznaczało, że ręka tego niegodziwca, który policzkował przypadkowych ludzi na ulicy nie dosięgnęła jej osoby? Nie wydawało mu się, aby była w jakimś stanie obolała.
Zaraz jednak przed jego oczami przeleciała czarna plama, dość uciążliwa. Machnął elegancko dłonią, starając się odgonić od siebie owada, co jednak spoczęło na niczym. Zmarszczył brwi, zaraz wycofując się nieco o krok od kobiety.
- Proszę mi wybaczyć - powiedział, zaraz dobywając różdżki. Na dłuższą metę podobne stworzenia mogły być drażniące - a kto wiedział czy uderzenie nie miało na celu utrudnienia mu życia? Może było to zaklęcie lub inne niecne plany, w związku z którymi owady miały teraz do niego lgnąć? A może wszystko było tylko koincydentem?
- Animal Somni - wycelował w muchę, choć zajęło mu to dłuższą chwilę. Już po chwili zwierzę, dotknięte strugą białej magii i dzięki obszernej wiedzy Elroya w sprawie opieki nad zwierzętami, tymi magicznymi i zwykłymi, opadło na ziemię. Może rzeczywiście była to zaklęta mucha, która miała na celu podążać za niektórymi i ich drażnić? A może był to animag?
Widząc upadek muchy, zawahał się przez moment. Co jeśli rzeczywiście był to animag, śledzący ich poczynania w miasteczku? Nie mógł mieć pewności - chociaż czy właśnie nie popadał w paranoję?
Przesunął wzrok z powrotem na kobietę.
- Oh, proszę mi wybaczyć, nie przedstawiłem się wciąż. Lord Elroy Greengrass. Bardzo dziękuję za pani asystę. Mogę prosić o pani imię? Postaram się również zwrócić w późniejszym terminie chusteczkę - zapewnił, wiedząc że niekulturalnym byłoby oddawać teraz zakrwawioną. Jego służba zajmie się doprowadzeniem jej do porządku, a on późniejszym odesłaniem.




Hope's not gone
Elroy Greengrass
Elroy Greengrass
Zawód : Smokolog w Peak District
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
I won't talk myself up, I don't need to pretend
You won't see me coming 'til it's too late again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10916-elroy-greengrass#332716 https://www.morsmordre.net/t10962-obsydian#334127 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10963-skrytka-bankowa-2372 https://www.morsmordre.net/t10961-elroy-greengrass#334126
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]31.07.22 15:13
Millicenta tylko przytakiwała, kiwając głową i co chwila powtarzając: "mhm, tak, tak, oczywiście", w duchu zastanawiając się jednak nad kolejnym argumentem, żeby ostudzić zapał nieznajomego i żeby nie roztrząsać tej sytuacji.
To ja mam w takim razie inny pomysł – zmarszczyła nos, zezując na muchę, która do niej wróciła – możemy się przespacerować w tamtym kierunku, jestem prawie pewna, że widziałam jak ktoś biegł w tę stronę – zaoferowała wspaniałomyślnie, zamaszystym – tym razem kontrolowanym – ruchem ręki wskazując na ścieżkę prowadzącą pomiędzy budynkami. Odciągnięcie mężczyzny z miejsca zdarzenia minimalizowało ryzyko, że ktoś przypadkowo ją wkopie przed lordem a ona sama była zaskoczona, że jak do tej pory wszystko szło gładko, zgodnie z tworzonym na szybko planem działania. Z drugiej strony zastanawiała się, co właściwie by się wydarzyło, gdyby przyznała się do swojego niezaplanowanego czynu i widziała trzy możliwości. Pierwsza, nie uwierzyłby jej. Druga, uwierzyłby i uznał, że nic się nie stało. A trzecia, najgorsza, nakrzyczałby na nią na środku ulicy. I chociaż nie planowała robić sobie wrogów między szlachtą, czy kimkolwiek innym, w sumie była przygotowana na każdą ewentualność. Nazajutrz zapomniałaby o całym zajściu.
Kiedy tylko zebrała się w sobie do przyznania się do winy, ledwo zdążyła otworzyć usta, gdy zauważyła jak Elroy wycelował w muchę i sprawnym zaklęciem pozbył się natręta. W zaistniałych okolicznościach trudno było jej powiedzieć prawdę, skoro lord nieświadomie pomógł jej i zaoszczędził dalszych nerwów, czy połamanych nosów.
Och, proszę się tym nie kłopotać; moja babcia miała spory zapas materiałowych chusteczek, także nie zauważę braku jednej z nich – co prawda miała pośród skrawków materiałów swoją ulubioną, ale to nie była na szczęście ta. – Kto wie, może kiedyś się jeszcze przyda – dodała i szybko reflektując się, dodała zmieszana: – oby nie do krwawiącego nosa, ale może innej osobie w potrzebie – skrzętnie ominęła przedstawienie się, lecz ze świadomością, że grała tylko na czasie i prędzej czy później Elroy ponowi swoje pytanie. Dlatego niewiele myśląc zrobiła kilka kroków we wskazaną wcześniej stronę.
Na pewno nie mógł uciec daleko – ponagliła, spoglądając na mężczyznę z ukosa.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]31.08.22 18:57
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że dla wielu ludzi i czarodziejów zwierzęta i podobne im stworzenia mogły sprawiać kłopoty i problemy. On z nimi pracował od przeszło piętnastu lat - dokładniej ze smokami, ale znał się również i na reszcie fauny. Nie tak dobrze jak na smokach, jednak owady nie sprawiały mu większych problemów.
Spojrzał początkowo nieco zaskoczony na kobietę, ale prędko ruszył za jej krokiem, nie chcąc pozostawić aktualnej sprawy nierozwiązanej. Podobne uderzenie nie było ogromnym wykroczeniem - choć oburzające w całej swojej okazałości, nie było ogromnym zagrożeniem. Problemem jednak było to, na jak wiele potencjalny sprawca mógł sobie pozwolić w innych warunkach? Czy jeśli nie zareaguje teraz, czy przyniesie to skutki w przyszłości? Czy mogło to eskalować? A może trafił ofiarą podobnej napaści głównie ze względu na swoje pochodzenie, fakt że się wyróżniał? Nie miał pewności i nie mógł jej mieć, dopóki nie znajdą sprawcy.
- Nie będę więc naciskał, choć z pewnością w przyszłości znów może się przydać kolejnej osobie, postaram się więc pamiętać o życzeniu jej pierwotnej właścicielki - zapewnił może z nieco zbyt elegancką manierą jak na sprawę samej chusteczki, choć czy coś mogło być zbyt eleganckie i przesadzone? Czy w sytuacji, w której został napadnięty, a sprawcy nigdzie nie było widać, nie powinien reagować nieco inaczej? Ze złością, krzykiem?
Choć nie mógł być do końca pewny czy kobieta tak naprawdę nie prowadziła go w tym momencie w pewnego rodzaju zasadzkę, w jego głowie nawet nie pojawiły się wątpliwości czy podejrzenia o niecne zamiary ze strony kobiety. Gdyby chciała skorzystać na jego statusie, z pewnością nie byłaby tak przyjazna - a może to właśnie było to, co powinno uśpić jego czujność? Choć z pewnością, gdyby to było planem - byłoby to niezwykle skutecznym.
Z drugiej strony czy kobieta zechciałaby zaatakować kogoś, kto rzeczywiście był gotowy do obrony, ściskając w dłonie różdżkę?
- Mam nadzieję, że uda nam się go znaleźć. To naprawdę niepokojące, żeby na ulicach ktoś zachowywał się w ten sposób, atakował przypadkowe osoby. Choć z pewnością cieszę się, że padło na mnie, a nie chociażby na panią lub kogoś przypadkowego, na dziecko chociażby! - dodał, szczerze oburzony atakiem, czując jeszcze boleśnie pulsujący nos, który powoli przestawał dać znać o swojej ranie. Z pewnością Mare, kiedy wróci do domu, będzie zaniepokojona.
Rozglądał się po uliczkach i za domostwami, poszukując wzrokiem kogoś, kto mógłby być w pośpiechu lub obracać się za sobą w niespokojnej manierze - jednak nikogo podobnego nie dostrzegał, a im dłużej to trwało, tym dalej ruszał uliczkami, powoli tracąc jednak nadzieję, a odrobinę i zapał do podobnych pościgów.
W końcu na koniec dnia - uderzenie kogoś w nos nie było aż tak wielkim wykroczeniem, nie wydarzyła mu się zbyt wielka krzywda poza bólem nosa.




Hope's not gone
Elroy Greengrass
Elroy Greengrass
Zawód : Smokolog w Peak District
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
I won't talk myself up, I don't need to pretend
You won't see me coming 'til it's too late again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10916-elroy-greengrass#332716 https://www.morsmordre.net/t10962-obsydian#334127 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10963-skrytka-bankowa-2372 https://www.morsmordre.net/t10961-elroy-greengrass#334126
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]11.10.22 15:38
Kłamstwo miało krótkie nogi i wiedziała, że prędzej czy później coś albo ktoś ją wyda, lub wyda się przypadkowo sama. I chociaż na razie szła w zaparte, zauważając, że idzie jej zaskakująco dobrze – aż zbyt podejrzanie dobrze – zaczynała zastanawiać się, jak zareagowałby lord, gdyby się przyznała. Pomijając fakt, że cała sytuacja była dość absurdalna, nawet nieco dlań wstydliwa, chyba nie należał do tych osób, które zrobiłyby jej awanturę na środku ulicy. Wydawał się całkiem przyjaznym człowiekiem, choć wyjątkowo nieustępliwym. Uważała, że ktoś inny już dawno zapomniałby o sytuacji, machnął ręką, i nie szukałby z nią fikcyjnego sprawcy a poszedłby opatrzeć poprawnie rozkwaszony nos – najwidoczniej Greengrassowie mieli wysokie poczucie sprawiedliwości. I pewnie nie miałaby ku temu nic przeciwko, lub nawet nie zwróciłaby na to uwagi, ale aż gotowała się wewnątrz wiedząc, że to jej szukali.
A gdyby okazało się, że to przypadek? – zagaiła nagle, idąc powoli przed siebie; właściwie nie wiedziała gdzie idzie, kierowała się tam, gdzie prowadziła uliczka, a że nie do końca znała boczne uliczki miasteczka, istniało duże prawdopodobieństwo, że zaraz się zgubi. – Nie zakładajmy, że ktoś zrobił to celowo, tylko przez czysty przypadek i uciekł, bo bał się konsekwencji; co wtedy? – kontynuowała z czystej ciekawości, bo przyznać się wcale nie zamierzała do swojego nieplanowanego występku – nie zawsze przecież wszystko jest albo białe albo czarne, może ktoś tego zupełnie niechcący rozkwasił lordowi nos, nie mając żadnych złych intencji; może znalazłeś się w złym miejscu o złym czasie, tak też przecież w życiu bywa – zauważyła a kiedy zeszli nieco z głównej drogi, przystanęła. Zupełnie nie wiedziała gdzie teraz iść, ale nie robiło jej do dużej różnicy – swoją wizytę w Buxton uważała w zasadzie za zakończoną, jednak z resztek kultury nie chciała teleportować się nieznajomemu przed nosem. Z drugiej strony, może nie było to złe rozwiązanie? Istniało pięćdziesiąt procent szans, że spotkają się ponownie w przyszłości, lecz wolała wierzyć w to drugie pięćdziesiąt, gdy ich drogi miały się nie skrzyżować już nigdy więcej a to spotkanie pozostanie tylko drobnym, wstydliwym występkiem, który będzie rozpamiętywać w gorszych momentach.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]07.02.23 14:56
Chłopak o płowych włosach, rozczochranych na wszystkie strony siedział niedaleko i podrzucając kamień w dłoni obserwował uważnie okolicę. Był bardzo ważną personą, oto stał na czatach kiedy szef jego bandy właśnie rozprawiał się ze złymi rabusiami. Nie było to nic miłego i Tommy to wiedział. Nigdy nie wtrącał się szefowi w jego robotę, nie mógł, ale ten mu ufał. Nikomu innemu nie pozwolił stać na czatach. Ludzie snuli się po ulicy, zajęci swoimi sprawami, a wtedy jakaś naprzykrzająca się mucha zaczęła mu brzęczeć koło ucha. Niesamowite jak bardzo tłusta i wyrośnięta była, dziw, że w ogóle mogła jeszcze latać za pomocą tych swoich małych skrzydełek. Poirytowany Tommy zaczął machać dłonią, aby ją odgonić. Zniechęcona poleciała dalej, a chłopak mimo to z zaciekawieniem śledził jej lot. Skierowała się do jakiejś kobiety i to jej zaczęła brzęczeć nad uchem. Ta zaś machnęła mocno dłonią i uderzyła z całej siły mężczyznę obok. Tommy parsknął pod nosem widząc całą tą sytuację, wręcz kaszlnął, aby się nie zakrztusić. Nie mógł przecież niepokoić szefa, który wyjaśniał swojego wroga. Obserwowanie tej dwójki okazało się bardzo ciekawe, b kobieta zamiast przeprosić zaczęła krzyczeć, że ktoś go napadł. Dlaczego to zrobiła? Nie tego się spodziewał. Dorośli zwykle byli tak przewidywalni, że momentami było mu ich żal. Teraz zaś spotkał się z czymś nieoczekiwanym. Kobieta szła w zaparte, że to nie ona i jeszcze udzielała pierwszej pomocy! Chusteczkę mu dała! Niesłychane, normalnie jakby patrzył na dziwy nad dziwami. Tommy był ciekaw czy ktoś inny zareaguje, ale nikt nie miał zamiaru. Dorośli byli zabawni, mówili mu, aby reagował, a sami nic. Zero. Zaczęli iść, a ciekawość Tommiego była większa i ruszył za nimi. Szef bandy poczeka, bo przecież to Tommy decydował kiedy co się działo. W końcu to był jego świat i jego wyobraźnia.
-Niech jej pan nie wierzy! - Zawołał nagle, w podszepcie złośliwości i wyrównania rachunków z dorosłymi. -To ona pana uderzyła! - Zaraz potem rzucił się biegiem, aby przypadkiem wściekła kobieta nie dorwała go w swoje dłonie.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Miasteczko Buxton - Page 5 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]07.02.23 18:16
Kłamstwo miało krótkie nogi a ona zastanawiała się, w którym momencie jej tajemnica się wyda i z pozy pewnej siebie, łgającej bez zająknięcia, zmieni się w skruszoną istotę, tłumaczącą się przed wściekłym lordem. Być może sytuacja dałaby się załagodzić na samym początku, gdy dopiero pozbyli się uciążliwej muchy i miała większe pole do podpisu, ale teraz... teraz było za późno na zmianę zdania; musiała grać w grę, którą sama wymyśliła i narzuciła, chociaż im bardziej lord wykazywał się chęcią odnalezienia sprawcy i wymierzenia sprawiedliwości, tym bardziej potrzebowała pretekstu do ucieczki. Spokojnie spacerowała we wskazanych przezeń kierunkach, w pewnym momencie jednak bez namysłu rzucając:
Lordowie chyba są z natury zajętymi osobami; nie wzywają cię żadne obowiązki? – i pomimo tego bezczelnego pytania, w gruncie rzeczy miała rację. Wystarczyła jej dość dobra znajomość z jednym lordem, by wiedzieć jak napięte życie mają, ale kto wie, może wiele rzeczy zmieniło się w przeciągu tych miesięcy, gdy nie rozmawiała ze swoim przyjacielem?
Nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie; sytuacja szybko nabrała tempa, ujawniając jej małe kłamstewko. Z początku nie wiedziała jak zareagować, w naturalnym odruchu chcąc dalej łgać, byleby się wywinąć, zaraz potem odetchnęła i wzruszyła ramionami.
Ano ja, niecelowo; chciałam pozbyć się tej muchy a nos lorda znalazł się na trajektorii ciosu – wyjaśniła zdawkowo, łypiąc spode łba na wścibskie dziecko. Wiedziała, że kiedy tylko zejdą z niej emocje, gdzieś w duchu będzie wdzięczna za uratowanie jej z opresji i ukrócenie przeciągającego się spaceru. – Przepraszam, przynajmniej wiadomo, że nie ma tu bandytów i raczej nikt już nie dostanie w twarz – czy na pewno? Cóż, nie jej było to oceniać; sama nie zamierzała pojawiać się w tej okolicy w najbliższym czasie, w obliczu dzisiejszych wydarzeń chyba stając się najbardziej zapamiętanym bywalcem pobliskiego targu.
Nie czekała więcej, nie wiedząc jakiej reakcji spodziewać się po Elroy'u, dlatego pożegnała się i szybko oddaliła w kierunku, z którego przyszli. Chciała się stąd jak najszybciej wydostać, wracając do Doliny.

zt


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]11.03.23 20:49
25 VII 1958


Podobno w Buxton mieszkała stara kobieta, która sprzedawała najlepszą czaroprzędzę, na jaką było Marię stać. To od tej samej kobiety zamawiała swoje czaroprzędze jeszcze mama Marii, gdy jej córki były malutkie, a już dziewiętnastoletnia od tygodnia panna Multon dopiero uczyła się trzymać igłę i nitkę w dłoni. Maria nie wiedziała jeszcze, z czego robiona była ta czaroprzędza — przynajmniej wtedy nie przykładała do niej szczególnej uwagi, lecz teraz, gdy zdobywała coraz większą wiarę w swoje umiejętności, gdy widziała, że spod jej rąk wychodzą ubrania naprawdę piękne, bo szyła już nie tylko dla siebie i własnej radości, ale także dla innych — chciała skupić się bardziej na wielu możliwościach dodatkowego wzmacniania i upiększania ubrań. Czaroprzędza była dobrym sposobem — tanim i efektownym, na początek z powodzeniem wystarczy.
Dlatego też, po wystosowaniu listu do mamy z pytaniem, czy pamięta może, od kogo zamawiała swoje czaroprzędzy i uzyskaniu informacji o pewnej starszej pani rezydującej w Buxton, wybrała się w kolejną, długą podróż.
W powietrzu zawsze czuła się wolna — nikogo więc nie powinno dziwić, że do Derbyshire dotarła na miotle właśnie. Powietrze wciąż było jeszcze wilgotne od ulewy, która nawiedziła okolicę zeszłej nocy, ale Maria nie narzekała. Po ostatniej fali upałów każde wytchnienie było na wagę złota, czyż nie? Mknęła na miotle pewnie, usadzona na miotle w sposób przede wszystkim przywodzący na myśl sportowca — choć w Quidditcha grała tylko w szkole, nigdy nie stawiając kroków na drodze profesjonalnej kariery sportowej, pewne dobre przyzwyczajenia wciąż jej pozostały. Podarowana przez Elvirę miotła była naprawdę cudowna, a Maria nie mogła powstrzymywać się przed testowaniem jej możliwości. Więc gdy tylko wleciała pomiędzy drzewa w dziko zarośniętej części terenu niedaleko miasta, urządziła sobie coś na kształt slalomowego wyścigu. Z pełną świadomością, że jeden, fałszywy ruch mógłby skończyć się zderzeniem z drzewem w najlepszym przypadku, a w najgorszym — nawet kasacją miotły. Miotła reagowała na jej ruchy idealnie, pozwalając na prędkie korekty toru lotu, choć w pewnym momencie zahaczyła rękawem o jedną gałąź — materiał puścił z trzaskiem, ale wizja zakupienia czaroprzędzy — może czegoś jeszcze! — skutecznie osuszyła początki łez, które pojawiły się w jej oczach. Oczywiście, że była to jej własna wina. Jej i jej beztroski, która doprowadziła ją do tego momentu.
Lepiej przestać myśleć o mrzonkach, wylecieć z lasu i dotrzeć na targ, gdzie miała odnaleźć zadaszony stragan z artykułami krawieckimi.
Odnalezienie go nie stanowiło zresztą dużego wyzwania — zdecydowana większość straganów oferowała przede wszystkim produkty spożywcze. I choć ślinka ciekła na widok chociażby dorodnych kabaczków z ogródka tego lub owego mieszkańca okolicy Buxton, musiała pamiętać, że pieniądz nie mnożył się w sposób magiczny. Albo czaroprzędza albo jakieś warzywo. Może jeszcze zaczęłaby debatować, gdyby ktoś miał na sprzedaż tuszkę z królika lub kawałek słoniny. Ale na to się nie zapowiadało. Zresztą, przechodzące obok kobiety mówiły coś o tym, że sprzedawcy mięsa pojechali już do domu, bo pewnie sprzedali wszystko, co mieli przygotowane. I Maria nie mogła dziwić się takiemu stanowi rzeczy. Sama chętnie zjadłaby mięso. Gdyby było ją na jakieś stać.
Skupiona stanęła na palcach, próbując wypatrzeć charakterystyczne stoisko. Po kilku sekundach udało jej się je namierzyć, tuż nad ognistorudą czupryną jednego z brzdąców grających niedaleko w klasy. Czym prędzej ruszyła w tamtym kierunku, przeciskając się pomiędzy ludźmi.
— Dzień dobry — uśmiechnęła się nieśmiało do faktycznie starszej już pani. Nie wyglądała na tak starą jak pani Hopkirk z rezerwatu, ale mogła być z powodzeniem babcią tej grupki dzieci bawiących się niedaleko. — Podobno ma pani na sprzedaż bardzo dobrej jakości czaroprzędzę...


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]13.05.23 23:04
Raz na jakiś czas wypadało uzupełnić kończące się z kosmiczną szybkością zapasy - nie tylko te spożywcze, ale i materiałowe czy zielarskie. Teddy nie zawsze miał czas na samodzielne zbieranie ziół i choć bolało go to, czasem musiał opróżnić sakiewkę, żeby zapłacić za podobną pracę komuś innemu. W celu zakupów lubił wpadać do Buxton, bo to tutaj zawsze można było dostać coś ciekawego. Z resztą wiedział, że część sprzedawców kiedyś u niego była i liczył, że być może sami wyjdą z propozycją małego rabatu, sam chyba nie miał odwagi o to prosić.
Dzisiaj przyjechał z panem Williamsonem, korzystając z okazji, że jechał akurat na targ, żeby sprzedać to, co dały jego krowy - niestety niewiele. Ale dwie bańki pełne mleka trochę ważyły, kilka zawiniętych w plastry materiału sery również. Moore miał nadzieję, że obaj nie wrócą do Borrowash z niczym. Zanim jeszcze zsiedli razem z wozu, Ted sprawdził, czy w swojej torbie ma kawałek podarowanego mu przez jednego z pacjentów materiału - nie wiedział, czym on był, jedynie domyślał się, że posiadał jakąś ciekawą wartość; miał lekko lśniącą powłokę, a w dotyku był gładki, jedynie krawędzie znaczone były szorstkością. Podrapał się po głowie, wciąż myśląc nad tym, co mógłby z tym zrobić, ale nic rozsądnego, prócz sakwy, nie przychodziło mu do głowy. Nie był krawcem, więc ocenienie, czy taka ilość materiału starczy na nową torbę, było przetkane zbyt dużą dozą niepewności. Postanowił więc znaleźć kogoś, kto mu na to i inne pytania da prostą odpowiedź. Jednak zanim dotarł do stoiska, który podobną tematyką się zajmował, przeszedł blisko kramików, usiłując omijać wszystkich, którzy stali mu na drodze, czasem spoglądając jedynie ponad ich ramionami. Drewniane blaty świeciły pustkami, mimo tego, że aktualna pora roku zwiastowała lepsze plony niż te zeszłoroczne. A może było odwrotnie, może obietnice o obrodzeniu były tylko sztucznie zarysowaną nadzieją...
Westchnął cicho, kiedy na straganie z warzywami zobaczył tylko pietruszkę. Szlag by wziął tę przeklętą pietruchę.
Dał za wygraną i ruszył w stronę krawieckiego kramu, myśli centrując już na samym zwitku materiału - wyjmowanym właśnie z torby, jak tylko stanął obok młodej, o dwie głowy niższej od siebie dziewczyny. No, może to jednak tylko półtora głowy. Zerknął na kobiecinę, sprzedawczynię, która wstała właśnie ze stołka, słuchając z uwagą słów panny.
- Ile potrzebujesz, gołąbeczko? - kobieta wyciągnęła spod lady dwa bloki czaroprzędzy, rozkładając je ciężko na innych materiałach. - Dla mamy, tak? - uśmiech pojawił się na jej twarzy, znacząc policzki naturalnym, matczynym różem. - A dla ciebie, kawalerze?
Ted tak się wciągnął w ten pokaz, że stracił zupełnie rezon.
- Yyyyy, tak, ja... - zamrugał nerwowo. - Chciałbym wiedzieć, co to jest za materiał. Dostałem i... nie wiem. Można coś z tego pożytecznego zrobić?
Rozwinął materiał, pokazując obu damom brązową skórę stworzenia, którego sam nie umiał jeszcze nazwać.



jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty


Ted Moore
Ted Moore
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
i must not fear
fear is the mind-killer
fear is the
little-death
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 30 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11462-ted-moore#354341 https://www.morsmordre.net/t11467-bronte#354524 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11604-szuflada-teda#358655 https://www.morsmordre.net/t11476-ted-moore
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]21.05.23 17:47
Kobiecina zwróciła się do Marii z jakąś cudowną dozą opiekuńczości. Jej uśmiech zdradzał to, że musiała być prawdziwie dobrą osobą. Do takich ludzi Marię ciągnęło tak mocno, jak ćmę do światła, czy też pszczołę do miodu, choć nie zawsze wiedziała, jak powinna odpłacić im się za doświadczone ciepło. Teraz, obserwując starszą panią, która dźwigała się ciężko ze swojego miejsca i rozkładała dwie bale czaroprzędzy na pozostałych materiałach, serce ścisnęło się jej z żalu. Kobieta powinna już przejść na emeryturę, w cieple, spokoju i bezpieczeństwie przeżywać jesień swego życia. Bieda, która aż huczała nie tylko w Buxton, ale w większym niż mniejszym stopniu w całym kraju doprowadzała do konieczności wiązania końca z końcem na wszelkie możliwe sposoby. Jedni sprzedawali pietruszkę pielęgnowaną wysiłkiem swych rąk, inni kilka serów i baniek z mleka od ukochanej krowy, a jeszcze inni sprzedawali materiały. Nie mogła jednak powstrzymać się od wybiegnięcia myślami do jej własnej babci. Nie chciałaby, aby życie zmusiło ją do ciężkiej pracy, gdy coraz częściej brakło jej sił.
— Te dwie w zupełności starczą — oznajmiła radośnie, spoglądając na przędze. Wydawały się urastać do swojej reputacji, chociaż Maria w dalszym ciągu nie wiedziała, czy stworzone zostały z materiału zwierzęcego, czy roślinnego. Niby nie było to szczególnie ważne, ale jako rozwijająca się krawcowa pragnęła poznać swe materiały tak dokładnie, jak tylko było to możliwe. Bez tego nie mogła przecież mieć pewności, że zastosowana przez nią mieszanka zachowa swe magiczne właściwości. — To... to dla mnie — odpowiedziała delikatnie zmieszana, bowiem nie chciała robić przykrości kobiecie. Jej policzki i czubki uszu pokryły się już wstydliwym rumieńcem, spojrzenie uciekło gdzieś obok, właśnie w kierunku tajemniczego kawalera, na którego uwagę zwróciła starowinka. Mimowolnie skupiła się na fragmencie materiału, który trzymał w dłoniach. Intensywna czerń skóry była jej dobrze znana, wszak sama sprawiła sobie szatę ze skóry wsiąkiewki, której w trakcie swych podróży używała niezwykle często. Uśmiechnęła się więc delikatnie, nim rozchyliła lekko usta (wciąż jeszcze nie mogąc pozbierać się z doświadczonego przed kilkoma chwilami, irracjonalnego wstydu) i przemówiła:
— To skóra wsiąkiewki — zwróciła się do nieznajomego szeptem, następnie spoglądając na kobiecinę, oczekując od niej potwierdzenia. Wtedy też przypomniała sobie, że przecież nie dokończyła z nią rozmowy o mamie, dlatego też w mig wyprostowała plecy, wyciągając ze swojej sakiewki kilka monet, które powinny wystarczyć do zakupu czaroprzędzy.
— Dla mamy kupię następnym razem — obiecała, stając na palcach i przekazując kobiecie pieniądze. Ta uśmiechnęła się szeroko i machnęła ręką, niby nonszalancko, choć jej oczy wydawały się zaszklone, choćby i przez moment.
— Będę tu i w przyszłym tygodniu, gołąbeczko, nic się nie bój — odparła, podając Marii czaroprzędzę. Gdy ta przejęła towar, kobieta presunęła dłonią po jej włosach w czułym, matczynym geście. — Tylko uważaj na siebie. Natomiast co się tyczy twej skóry, kawalerze — zaraz zwróciła się do Teda, podpierając się pięściami na biodrach. — To dobrze ci się trafiło, bo to skóra o wielu zastosowaniach. Można nią buty podszyć i nikt nie usłyszy, jakbyś się skradał. Doszyć do innej szaty, to i ukryć będzie ci się prościej. A jeżeli miałbyś co cennego i schować byś to pragnął bezpiecznie, to i portfel z tego można zrobić i sakiewkę, co tylko tobie posłuszna będzie.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]13.03.24 15:56
Niekiedy prezenty od pacjentów, które dostawał zamiast pieniędzy, bardzo go zaskakiwały. Przeważnie je przyjmował, dobrze wiedząc, że człowiek, który nie ma niczego, wyciągnie z ostatniej skrytki to, co najcenniejsze mu zostało. Jednym razem sowę, innym razem kilkuletnie kwaszonki w słoiku, a jeszcze innym skórę, która najprawdopodobniej sam chciał zatrzymać na później, na czarną godzinę. Zdarzało się, że odmawiał, ale nauczył już się, że to zazwyczaj wywoływało reakcję zupełnie inną od tej, której oczekiwał - ludzie albo wkładali jeszcze więcej wysiłku we wciskaniu mu zapłaty za pomoc, albo obrażali się, z kwaśnymi minami kładąc prezent na stole i szybko wychodząc. Podchodził więc do sprawy z nieco większą ostrożnością i wpierw badał, czy na pewno to ma znaleźć się w jego rękach. Czasem widział zmieszanie, innym razem zupełną pewność decyzji.
Teraz stał z tą skórą w dłoni i chociaż wdzięczny za nią, nie był pewien, co powinien z nią zrobić. Ta małoda dziewczyna obok zdawała się dobrze rozeznawać w temacie, ciekaw był jedynie, czy ktoś ją tu posłał po materiały i stąd posiadała tę cenną wiedzę, czy może sama rozpoczęła swoją podróż przez świat krawiectwa. Uśmiechnął się do niej wdzięczny za odpowiedź. Skóra wsiąkiewki. Kojarzył je chyba. Te wsiąkiewki. To nie one miały zdolność natychmiastowego kurczenia się, żeby nie zostać zauważonymi przez mugoli? A może źle kojarzył...
Bardzo docenił też podpowiedzi ze strony starszej czarownicy, która podrzuciła mu kilka cennych idei. Z nich wszystkich portfel spodobał mu się najbardziej. Kiedyś miał taki skórzany, jeszcze w rodzinnym domu, ale potem gdzieś go zgubił. Miał mnóstwo małych kieszonek i wszywek, a każda z nich znajdowała wtedy jakieś zastosowanie. Wizytówki, notatki na drobnych skrawkach pergaminu, sykle i knuty, czasem nawet mugolskie funty, choć zdecydowanie rzadziej.
- A... znają panie może kogoś, kto byłby w stanie coś z tego uszyć? - najpierw obdarzył krótkim spojrzeniem starszą kobietę, potem młodą dziewczynę. Znów się do niej uśmiechnął, ale w tym uśmiechu nie było nic niewłaściwego. Gest raczej miał charakter podnoszenia na duchu albo dodawania odwagi. Nie wiedział, czemu akurat tak pokierował swoimi ustami. Intuicja mu tak kazała, posłuchał jej. - Panienka może kogoś zna? Widzę, że zna się panienka na materiałach krawieckich. Mam pieniądze, zapłacę.
Może popełnił tutaj błąd? Może była mężatką? Przecież wiek niczego nie zdradzał. Ale czy była pełnoletnia? Zerknął na jej dłonie. Nie było na palcu pierścionka ani obrączki. To chyba panienka.



jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty


Ted Moore
Ted Moore
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
i must not fear
fear is the mind-killer
fear is the
little-death
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 30 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11462-ted-moore#354341 https://www.morsmordre.net/t11467-bronte#354524 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11604-szuflada-teda#358655 https://www.morsmordre.net/t11476-ted-moore
Re: Miasteczko Buxton [odnośnik]28.05.24 22:29
Gdy nieznajomy mężczyzna uśmiechnął się w jej kierunku, wyrażając przy tym wdzięczność za otrzymaną informację, Maria myślała, że to tyle właśnie — że niedługo ich drogi rozejdą się i nie złączą już ponownie, że nawet jeżeli teraz o sobie myśleli, nie zrobią tego już nigdy więcej w przyszłości, poza niespodziewanym wspomnieniem, historią przywołującą uśmiech na twarzy. Jasny dzień w miesiącu zawieszenia broni, ile jeszcze lat minie, zanim będą mogli, czysto teoretycznie, spotkać się na podobnym targu, dla odmiany czując nie to, że dni bezpieczeństwa kurczyły się z każdą mijającą godziną, a to, że bezpiecznie miało być już zawsze? Czy w ogóle będą mieli okazję, uciekając przed szczękami wygłodniałej śmierci?
Zamrugała kilkukrotnie, przywołując się do porządku. Dla obserwujących ją z boku wydawało się, że na kilka chwil pogrążyła się we własnych myślach, pewnie poszukując kolejnego sposobu zastosowania skóry wsiąkiewki. Ożywiła się akurat w momencie, w którym nieznajomy mężczyzna zapytał — najpierw obie z nich, później tylko ją, nazywając w dodatku panienką. Nie używał przy tym tonu ani prześmiewczego, ani patronizującego, co z kolei od razu sprawiło, że uśmiech zawitał na wargi dziewczęcia, które wyprostowało się jeszcze bardziej, niemalże dumnie, choć nie odezwała się, zanim nie poczuła na sobie wyczekującego spojrzenia starszej pani. Ta musiała najwyraźniej wyczuć — tym specjalnym wyczuciem, którym charakteryzowały się babcie z każdego zakątka świata — że to Maria chciała zaproponować swoją pomoc. Dopiero gdy dostrzegła iskierki porozumienia w spojrzeniu sprzedawczyni, pozwoliła sobie zwrócić się do nieznajomego mężczyzny.
— Nie szyję zawodowo — zaczęła, uważając, że powinna od samego początku postawić sprawę jasno. Jeżeli Ted szukał profesjonalnej krawcowej, mógł się odrobinę zawieść na te słowa, ale z pewnością jego (nowy) portfel odetchnąłby na tę informację z ulgą, gdyby tylko mógł. — Ale potrafię to i owo. Jeżeli jest pan zainteresowany, to mogę uszyć coś z tej skóry także dla pana. Nie wezmę dużo, tylko za materiały — dodała, przekrzywiając lekko głowę w bok. Ten fragment skóry, który znalazł się w posiadaniu pana Moore, wyglądał na egzemplarz o bardzo dobrej jakości, ciekawe w jaki sposób trafił w jego ręce, skoro nie wiedział on tak naprawdę, co w nich trzymał? — Jeżeli dalej byłby pan zainteresowany, to... Mam na imię Maria. Miło mi pana poznać — rozmawiali już trochę, ba, nawet powoli wchodzili w biznesowe ustalenia, a wciąż nie wiedzieli, jak się do siebie zwracać. Postanowiła wyjść naprzeciw, w końcu to młodszy w towarzystwie przedstawiał się starszemu, zaś o przejściu z pan lub pani na ty decydowała już dojrzalsza strona rozmowy.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Miasteczko Buxton
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach