Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Nottinghamshire
Wodospad Lunaballi
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wodospad Lunaballi
Niepozorny wodospad spływający do płytkiego stawu skrywa za sobą wejście do groty zamieszkałej przez lunaballe. Te niegroźne stworzenia opuszczają ją jednak wyłącznie podczas pełni księżyca, aby odprawić swoje charakterystyczne tańce; świeżo po pełni na brzegu stawu znaleźć więc można liczne srebrne odchody oraz wydeptane w błocie ślady. Staw jest ciepły, a woda czysta, szafirowa. Na dnie połyskują kolorowe kamyki i srebrzyste łuski pojedynczych ryb.
Wydawało się, że wszystko w kwestii mężczyzn było już ogarnięte – żaden z nich nie miał możliwości uwolnić się z uścisku kajdan bądź klatki, niezależnie od tego jak mocno się starali i jak wiele przekleństw by nie znaleźli. Spoglądając na nich, przez krótką chwilę zastanowiła się, co z nimi zrobić. Jej twarz wyglądała inaczej i nie musiała martwić się o rozpoznanie, pytanie jednak jak z Herbertem – zapamiętają go i najpewniej opiszą jego postać innym osobą, tak, że każdy z nich będzie w stanie rozpoznać go w innych okolicznościach. Miała nadzieję, że o tej sprawie będą mogli zadecydować już po tym, jak wszystko odkryją.
Przyglądając się sadzonkom, ostrożnie wyciągnęła dłoń, sięgając aby dotknąć sadzonek jak tylko mogła. Nie ukrywała niejakiego rozczarowania, ale oczywiście musiała też liczyć się z rozczarowaniem w tym fachu, bo to był element nieodzowny w dalszych działaniach. Kiedy jednak Herbert odnalazł więcej skrzynek, tym razem z innymi produktami, nie powstrzymała zadowolonego uśmiechu. Przynajmniej coś drobnego się znalazło.
- Pytasz o cenę? To bardzo zależy od tego, na jakim rynku i w której części kraju, ale zapewne wiesz, że nie mówimy tutaj o niskich kosztach. – Uśmiechnęła się jeszcze, wiedząc, że nie oczekiwał odpowiedzi, ale kiedy wspomniał o tym, nie umiała powstrzymać myśli przed ucieczką w stronę rynku, nie oddania tego. Cóż, najpierw musieli ocenić ile tego dokładnie się znajduje w skrzyniach, potem mogli zastanawiać się nad losem.
- Czy…masz jakieś miejsce na ewentualne przechowanie niektórych rzeczy z tego? Wydaje mi się, że parę można by odratować. – Wyglądały na podwiędłe – może nie była ekspertem od roślin, ale podczas podróży i handlu miała doświadczenie z oglądaniem towaru i wiedziała, kiedy coś wymagało szczególnej opieki. Powierzanie tego Herbertowi było dla niego dodatkowym obowiązkiem, którego mógł ale nie musiał się podejmować. W razie czego była gotowa znaleźć coś dzięki czemu mogła mu wynagrodzić problemy z tym związane.
- W takim razie sprawdźmy co jeszcze kryje się w skrzyniach. – Przystanęła przy jednej z nich, spoglądając na napis. Nie wiedziała, czy oznaczało to, że w środku znajduje się coś bardziej niebezpiecznego, czy jednak miało to być nadzieją na lepsze znalezisko. Natychmiast jednak pożałowała otwarcia skrzyni, puszczając wieko gdy tylko usłyszała wysoki pisk, od którego zakręciło się jej w głowie.
Rzut na zawartość tutaj
Przyglądając się sadzonkom, ostrożnie wyciągnęła dłoń, sięgając aby dotknąć sadzonek jak tylko mogła. Nie ukrywała niejakiego rozczarowania, ale oczywiście musiała też liczyć się z rozczarowaniem w tym fachu, bo to był element nieodzowny w dalszych działaniach. Kiedy jednak Herbert odnalazł więcej skrzynek, tym razem z innymi produktami, nie powstrzymała zadowolonego uśmiechu. Przynajmniej coś drobnego się znalazło.
- Pytasz o cenę? To bardzo zależy od tego, na jakim rynku i w której części kraju, ale zapewne wiesz, że nie mówimy tutaj o niskich kosztach. – Uśmiechnęła się jeszcze, wiedząc, że nie oczekiwał odpowiedzi, ale kiedy wspomniał o tym, nie umiała powstrzymać myśli przed ucieczką w stronę rynku, nie oddania tego. Cóż, najpierw musieli ocenić ile tego dokładnie się znajduje w skrzyniach, potem mogli zastanawiać się nad losem.
- Czy…masz jakieś miejsce na ewentualne przechowanie niektórych rzeczy z tego? Wydaje mi się, że parę można by odratować. – Wyglądały na podwiędłe – może nie była ekspertem od roślin, ale podczas podróży i handlu miała doświadczenie z oglądaniem towaru i wiedziała, kiedy coś wymagało szczególnej opieki. Powierzanie tego Herbertowi było dla niego dodatkowym obowiązkiem, którego mógł ale nie musiał się podejmować. W razie czego była gotowa znaleźć coś dzięki czemu mogła mu wynagrodzić problemy z tym związane.
- W takim razie sprawdźmy co jeszcze kryje się w skrzyniach. – Przystanęła przy jednej z nich, spoglądając na napis. Nie wiedziała, czy oznaczało to, że w środku znajduje się coś bardziej niebezpiecznego, czy jednak miało to być nadzieją na lepsze znalezisko. Natychmiast jednak pożałowała otwarcia skrzyni, puszczając wieko gdy tylko usłyszała wysoki pisk, od którego zakręciło się jej w głowie.
Rzut na zawartość tutaj
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Pytanie było czysto retoryczne, ale najwidoczniej Thalia potraktowała je jako dosłowne pytanie o wartość skrzyni z sadzonkami i cebulkami. On nie miał zamiaru tego upłynniać, a jedynie oddać tam gdzie było największe zapotrzebowanie. Oczywiście, że był świadom tego, że rynek istniał i znaleźli się tacy, którzy będą zarabiać na nieszczęściu i desperacji innych. Okrucieństwo miało różne formy i nie zawsze zadawało otwarte rany. Sięgnął po warzywa leżące w skrzyni, które wymagały odrobiny wody aby odzyskały swoją żywotność.
-W Greengrove Farm mamy szklarnię. Znajdę miejsce na ich przechowanie i odratowanie. - Odparł od razu oceniając na szybko czy uda mu się wszystko przechować. Nie było ich na tyle dużo, że nie znalazłby miejsca. Kolejne zadanie dla Zakonu nie stanowiło problemu, nigdy by się nie zająknął a znał też parę osób, do których wystarczyło napisać list o lakonicznej treści: “Przyjdź” i natychmiast by się zjawili. Przymknął wieko skrzyni aby skierować się do następnej. Dostrzegł jedną z wielu, mocną i solidnie zbitą. Tam na pewno musiało znajdować się coś cennego więc zabrał się za jej otwieranie. Mężczyzna skuty w kajadny rzucał się cały czas, ale Herbert go zignorował zwłaszcza w momencie, w którym do jego uszu dotarł charakterystyczny pisk i po chwili kolejny unoszący się z jego skrzyni.
-Zaraza! - Zawołał zamykając skrzynię gwałtownie i w trzech susach doskoczył do Thalii starając się ignorować zawroty głowy. Docisnął wieko skrzyni zerkając kontrolnie na kobietę. -Wszystko w porządku? Jak się czujesz?
Mandragory należały do niebezpiecznych roślin, których krzyk mógł zabić. Nie zdążył się im przyjrzeć więc nie wiedział jak bardzo rozwinięte były te w skrzyniach. -Ktoś chyba chce ważyć dużo eliksirów albo spodziewa się nieproszonych gości. - Mruknął pod nosem zerkając na resztę nieotwartych skrzyń z pewną dozą nieufności w niebieskich oczach. Zdawało mu się, że będą musieli przenieść je wszystkie i to tak aby nie zostawić po sobie żadnych śladów. Wyczyszczenie pamięci strażników również zdawało się niezbędne w takiej sytuacji.
|Rzut
-W Greengrove Farm mamy szklarnię. Znajdę miejsce na ich przechowanie i odratowanie. - Odparł od razu oceniając na szybko czy uda mu się wszystko przechować. Nie było ich na tyle dużo, że nie znalazłby miejsca. Kolejne zadanie dla Zakonu nie stanowiło problemu, nigdy by się nie zająknął a znał też parę osób, do których wystarczyło napisać list o lakonicznej treści: “Przyjdź” i natychmiast by się zjawili. Przymknął wieko skrzyni aby skierować się do następnej. Dostrzegł jedną z wielu, mocną i solidnie zbitą. Tam na pewno musiało znajdować się coś cennego więc zabrał się za jej otwieranie. Mężczyzna skuty w kajadny rzucał się cały czas, ale Herbert go zignorował zwłaszcza w momencie, w którym do jego uszu dotarł charakterystyczny pisk i po chwili kolejny unoszący się z jego skrzyni.
-Zaraza! - Zawołał zamykając skrzynię gwałtownie i w trzech susach doskoczył do Thalii starając się ignorować zawroty głowy. Docisnął wieko skrzyni zerkając kontrolnie na kobietę. -Wszystko w porządku? Jak się czujesz?
Mandragory należały do niebezpiecznych roślin, których krzyk mógł zabić. Nie zdążył się im przyjrzeć więc nie wiedział jak bardzo rozwinięte były te w skrzyniach. -Ktoś chyba chce ważyć dużo eliksirów albo spodziewa się nieproszonych gości. - Mruknął pod nosem zerkając na resztę nieotwartych skrzyń z pewną dozą nieufności w niebieskich oczach. Zdawało mu się, że będą musieli przenieść je wszystkie i to tak aby nie zostawić po sobie żadnych śladów. Wyczyszczenie pamięci strażników również zdawało się niezbędne w takiej sytuacji.
|Rzut
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Nie ważne, czy było to pytanie teoretyczne czy nie, takie pytania już od razu pojawiały się w jej głowie. Musiała kalkulować wszystko na zysk, bo czasem, wbrew pozorom, można było wyciągnąć więcej pieniędzy za zwykłą sprzedaż i kupić za to żywność. Rynek był dziwaczny, ale jednocześnie ciut przewidywalny jeżeli doskonale wiedziałeś, gdzie znaleźć na niego punkt nacisku. Teraz musieli też dalej przegadać, co dokładnie zrobić z tą żywnością, bo wydawało jej się, że miał już jakiś plan, teraz jednak nie było na to miejsca ani czasu, ani w sumie czegokolwiek. Za moment będą musieli zabrać się za zmniejszanie skrzyń i wynoszenie się stąd, razem ze skrzyniami. I ignorowanie mężczyzn, a najlepiej już wyrzucenie ich różdżek gdzieś po drodze. Nie zamierzała robić im krzywdy, ale im trudniej im będzie dostać na powrót różdżki w swoje dłonie, tym lepiej w sumie dla wszystkich.
- Dziękuję, doceniam to. – Nie musiał się tego podejmować a jednak chciał i wiedziała, kiedy należy podziękować. To już nie były czasy tego butnego dziecka ze szkoły, a przynajmniej nie całkowicie. Nie dopytywała też o szczegóły, wiedząc, że w razie czego, w późniejszym czasie będzie mogła się ich dowiedzieć już na spokojnie, o ile będzie chciał jej powiedzieć. Na ten moment to, że rośliny będą bezpieczne, musiało jej wystarczyć. Zwłaszcza że nie chcieli naprowadzać mężczyzn, gdzie konkretnie powinni się udać, albo lepiej po prostu zaprosić ich wszystkich. Nawet jeżeli miała jeszcze skoczyć po kogoś, kto mógłby potem im wyczyścić pamięć, lepiej aby w niej nie zostawało za wiele.
Ciekawa była, co mogli znaleźć też w tej tajemniczej skrzyni, ale ciekawość była zdecydowanie w tym wypadku pierwszym stopniem do piekła – a ona czuła się w tym momencie dziwacznie, kiedy obraz zamazał jej się natychmiast przed oczyma, wirując niebezpiecznie jakby zaraz miała odpłynąć. Wieko ciężko opadło, a ona odruchowo złapała się krawędzi sąsiedniej skrzyni aby jednak nie skończyć na ziemi. Dopiero po paru sekundach zarejestrowała, że Grey stał obok niej, a na jego pytanie uniosła dłoń, machając nią ostatecznie.
- Zaraz przejdzie. Lepiej zabierzmy się za wynoszenie skrzyń, potem możemy się zastanawiać, co się z nich znajduje. – I co z nimi zrobimy. Pomogła zmniejszać wszystko, ostatecznie zabierając się z wyprzedzeniem aby przyprowadzić osobę która mogła wyczyścić pamięć mężczyznom i mogła wrócić do Herberta, pomóc mu przetransportować skrzynie.
ztx2
- Dziękuję, doceniam to. – Nie musiał się tego podejmować a jednak chciał i wiedziała, kiedy należy podziękować. To już nie były czasy tego butnego dziecka ze szkoły, a przynajmniej nie całkowicie. Nie dopytywała też o szczegóły, wiedząc, że w razie czego, w późniejszym czasie będzie mogła się ich dowiedzieć już na spokojnie, o ile będzie chciał jej powiedzieć. Na ten moment to, że rośliny będą bezpieczne, musiało jej wystarczyć. Zwłaszcza że nie chcieli naprowadzać mężczyzn, gdzie konkretnie powinni się udać, albo lepiej po prostu zaprosić ich wszystkich. Nawet jeżeli miała jeszcze skoczyć po kogoś, kto mógłby potem im wyczyścić pamięć, lepiej aby w niej nie zostawało za wiele.
Ciekawa była, co mogli znaleźć też w tej tajemniczej skrzyni, ale ciekawość była zdecydowanie w tym wypadku pierwszym stopniem do piekła – a ona czuła się w tym momencie dziwacznie, kiedy obraz zamazał jej się natychmiast przed oczyma, wirując niebezpiecznie jakby zaraz miała odpłynąć. Wieko ciężko opadło, a ona odruchowo złapała się krawędzi sąsiedniej skrzyni aby jednak nie skończyć na ziemi. Dopiero po paru sekundach zarejestrowała, że Grey stał obok niej, a na jego pytanie uniosła dłoń, machając nią ostatecznie.
- Zaraz przejdzie. Lepiej zabierzmy się za wynoszenie skrzyń, potem możemy się zastanawiać, co się z nich znajduje. – I co z nimi zrobimy. Pomogła zmniejszać wszystko, ostatecznie zabierając się z wyprzedzeniem aby przyprowadzić osobę która mogła wyczyścić pamięć mężczyznom i mogła wrócić do Herberta, pomóc mu przetransportować skrzynie.
ztx2
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Strona 2 z 2 • 1, 2
Wodospad Lunaballi
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Nottinghamshire