Wydarzenia


Ekipa forum
Farma owiec
AutorWiadomość
Farma owiec [odnośnik]23.07.21 13:34
First topic message reminder :

Farma owiec

★★
Nieopodal wzgórz znajduje się jedna z największych farm owiec na terenach hrabstwa Warwickshire. Niegdyś właściciel farmy nastawiony był jedynie na opiekę nad zwierzętami i czerpanie zysków z pozyskiwanej owczej strzyży. Zakład znajdujący się przy farmie produkował wyjątkowej jakości produkty z owczej wełny, wspomagane magią zapewniały ciepło nawet w najmroźniejsze wieczory. Kilka pokoleń później farma zajęła się również handlem żywym towarem, a sprzedaż owiec okazała się być równie dochodowa. Dopiero w ostatnich latach właściciel urozmaicił prowadzoną działalność o rekreację, pozwalając gościom odwiedzać farmę, zapoznawać się z działalnością tego miejsca oraz odpocząć na łonie natury, ciesząc się smakiem owczych serów i lokalnych miodów pitnych.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Farma owiec - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Farma owiec [odnośnik]18.02.23 22:03
Pod wpływem reducto łańcuch bestii pękł, ogniwa z brzdękiem rozsypały się po wilgotnym podłożu, a ich złoty blask zaczął gasnąć i tracić kolor, aż wkrótce przypominać zaczęły stary podrdzewiały i kruchy metal. Finite incatatem sprawiło, że złota magia rozpłynęła się w powietrzu jak iluzja, a oba cieniste wilki zawyły głośno, wyginając obolałe grzbiety. Oswobodzone wracały do formy, Ramsey wyczuwał to całym sobą: ich rosnącą siłę, złowieszczą aurę, moc i odwagę. Przemijał lęk, przemijało poczucie zdrady. Ogma też - wydawał się spokojniejszy. Z chwilą, gdy ostatni z wilków został oswobodzony ze swojej uwięzi ich moc przestała reagować z otoczeniem tak chaotycznie. Sufit wydawał się kruchy, gdzieniegdzie opadały pojedyncze kamienie, lecz nic nie niszczyło już piwnicy od środka. Jak długo i czy wytrzymają mury - trudno było określić, sytuacja mogła ulec zmianie w każdej chwili.

Benjamin czuł narastające osłabienie. Ciepła krew sączyła się z jego rany, ostatnie słowa wymsknęły się z jego ust, a krótko potem głowa opadła. Krajobraz wokół zawirował wokół niego, odbierając mu poczucie czasu i przestrzeni - nim nastała ciemność, za którą nie było już nic.

Benjamin jest nieprzytomny. Ramsey, możesz wykonać więcej akcji w tej turze lub bezpiecznie opuścić wątek.

Żywotność:
Benjamin: 80/370; 60 - psychiczne, 20 - oparzenia, 80 - tłuczone, 85 - cięte, 40 - oparzenia, 10-osłabienie; kara -50 ; nieprzytomny
Ramsey: 121/201; 40 - psychiczne, 40 - tłuczone; kara -20, fortuno: -15
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Farma owiec - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Farma owiec [odnośnik]20.02.23 6:21
Życie gasło w jego oczach z każdą sekundą. Cierpliwie czekał aż z jego ust wydobędą się słowa, które wreszcie go usatysfakcjonują, ale Wright zawodził, zawsze zawodził. I tym razem nie było inaczej, gdy spomiędzy jego warg w ostatnim tchnieniu wypadła obelga, żądanie. Uśmiechnął się lekko, podchodząc bliżej i kucnął przy nim.
— Jak miło — mruknął, przechylając głowę, by na niego spojrzeć z góry, być tym, co będzie widział jako ostatnie dzisiaj. — Nie masz pojęcia, gdzie jest, prawda? — Nie istniał żaden powód, dla którego miałby go chronić. Nie istniał żaden powód, dla którego miałby stać tak lojalnie za arystokratą, nawet jeśli był zdrajcą Rycerzy Walpurgii. Choćby do nich przystał i zaoferował im wszystko, co wie, nie mogliby mu przecież w pełni zaufać. Ludzie się nie zmieniali, zmieniały się tylko ich priorytety. To, co wychowało Notta nie mogło ulec zniszczeniu, być zapomniane. Dobrze to ukrył, ale prędzej czy później jego prawdziwa natura ujrzy światło dzienne. Czy wciąż tu był, w Wielkiej Brytanii, czy uciekł z kraju jak tchórz, bojąc się, ze dosięgną go macki sprawiedliwości.
Rozmowy nie przyniosły efektu. W domu w środku lasu niczego nie znalazł, zdradzone przez Wrighta w pierwszych porywach półświadomości fakty niczego mu nie dały, nic nie przyniosły. Bezwartościowe informacje nie mogły mu pomóc. Zbyt dużo czasu na niego już stracił. Zmarnował cenne chwile, które mógł poświęcić innym, mniej butnym schwytanym. Ale zawsze taki był. Uparty, jak osioł.
Sięgnął dłonią do jego ciała, które stało się bezwładne i wiotkie. Opuszki palców zanurzył w plamie krwi na posadzce. Przetarł ją miedzy palcami, przyglądając jej się uważnie. Wykrwawiał się, umierał, ale ciało kolosa było silne, a jego wola życia ogromna, widział to dziś na własne oczy. Zamyślił się przez moment i uniósł wzrok, na cieniste bestie, które uwolnione z łańcuchów przestały się szarpać. Kurz wciąż osypywał się ze stropu wraz z pojedynczymi kamieniami. Piwnica tego nie przetrwa, runie. Wtedy pogrzebie go na dobre.
Przytknął palce do jego szyi obok krtani, przycisnął je mocno, szukając na niej słabych oznak życia. Szukał pod niemi miejsc, w których mógł je odnaleźć. Chciał wiedzieć, czy wciąż żył, czy było już po wszystkim; czy miał przed sobą truchło, czy dogorywającego, walczącą ze śmiercią człowieka. Zakrwawione palce wytarł o strzępy szaty Wrighta i wstał powoli, z lekkim grymasem wymalowanym na twarzy. Był obolały i zmęczony, bardziej niż by chciał; bardziej niż sądził, że będzie, ale rozpadająca się piwnica odwiodła go od tortur, które zamierzał Benjaminowi zapewnić w ramach ostatniej rozrywki.
— Pilnujcie go — zwrócił się do cienistych wilków i wycofał. Otworzył drzwi piwnicy i przeszedł przez próg, by po drugiej stronie skierować koniec różdżki na zamek i zaklęciem je zatrzasnąć. Czy kiedy tu wróci o świcie, zastanie już ciało, czy wciąż będzie żył? To się okaże — teraz musiał skreślić kilka słów, odwiedzić lazaret, by odnaleźć w nim wzmocnienie. Stracił już wystarczająco czasu na tego czarodzieja. Jeśli umrze, trudno. Jeśli zaś przeżyje przysłuży się na tej wojnie.

| szukam tylko oznak życia, zamykam tu rzut i wychodzę; zt



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Farma owiec - Page 4 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Farma owiec [odnośnik]20.02.23 18:20
Drzwi piwnicy trzasnęły, lecz nieprzytomny Benjamin nie mógł już tego usłyszeć. Pozostał sam w towarzystwie trzech cienistych wilków, które po zamknięciu pomieszczenia zaskowyczały złowieszczo. Ludzie w pobliżu mówili o łoskocie łańcucha, który - pęknięty - został nazajutrz odnaleziony pośród gruzów. Mówili o złowieszczym wyciu, które nie przypominało wycia żadnego istniejącego stworzenia, o przerażających hałasach, o krzyku bólu i straszliwym warkocie. Nikt nie widział, co wydarzyło się w ciemnościach, ślady tego pozostały tylko na ciele Benjamina - trzy czarne pręgi pociągnęły się przez jego plecy, promieniując paraliżującym bólem, który po kilku godzinach zbudził go z nieprzytomności. Po wilkach pozostały tylko wyłamane drzwi od piwnicy - przez które przedzierało się światło dające Benjaminowi nadzieję.

Początkowo Benjamin nie był pewien, czy umarł, czy przeżył, a wszystko, co wydarzyło się w ostatnim czasie, bladło w pamięci coraz mniej wyraźnymi kształtami. Pamiętał twarz Ramseya, pamiętał ból, który mu sprawił i nic nadto. Senne majaki zlewające się z prowadzoną przez niego wizją torturowanych bliskich, lecz nawet ich twarze wydawały się niewyraźne, dalekie, inne. Kim był? Skąd pochodził? Co tu robił? Pozornie najprostsze pytania zdawały się nieść coraz więcej wątpliwości, a coraz więcej szczegółów z jego życia zaczynało umykać - jakby przebudził się właśnie z trwającego wiele lat snu, którego obrazy, pojedyncze sceny i głosy, utkane we wspomnieniach zaczynały rzednąć tym intensywniej, im dłużej otwarte miał oczy. Nic nie pamiętał.

Jego nieprzytomny wzrok natrafił na jego wyciągniętą rękę - i bliznę przebiegającą przez otwartą dłoń. Ta blizna miała dla niego ogromne znaczenie, lecz nie mógł go sobie przypomnieć. Wpatrując się w nią usłyszał w głowie pieśń feniksa, którego spokojna melodia, gdy znów zamknął oczy, podsuwał obrazy przeszłości. Wesołe oczy matki, Tiara Przydziału, sukcesy w Quidditchu, smutne oczy starego smoka, którym się opiekował. W końcu wojnę, gdy nad frontem czarodziejów przeleciał ognisty ptak snujący melodię. Ta sama dodała mu sił, dzięki którym zacisnął pięść. Wpierw jedną, potem drugą. Wyjście z piwnicy nie znajdowało się tak daleko. Wiedział, że mógł się do niego dostać. To tylko parę kroków.

Chwiejnych, trudnych i bolesnych, ale niewielu czarodziejów cieszyło się tak ogromną wytrzymałością, jak on.

Pamiętał, nazywał się Benjamin Wright.

Gdy tylko wydostał się poza piwnicę, konstrukcja runęła.

Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki.

Benjamin, do twojej karty postaci został dopisany status splamionego. Kłopoty z pamięcią sprawiły, że nie będziesz w stanie rozpoznać swoich bliskich. Rozmowa i przebywanie z konkretnymi osobami pozwoli ci przypomnieć sobie detale powiązane z emocjami oraz zdarzeniami dotyczącymi tych konkretnych osób.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Farma owiec - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Farma owiec [odnośnik]04.03.23 20:11
1 lipca
Naprawdę rzadko opuszczały Londyn. Ciągle zajęta lecznicą nie miała możliwości zapewnić córce lepszego otoczenia, tymczasem dziewczynka rosła. Jeszcze kilka lat, a przeobrazi się w podlotka, czy Aleja Śmiertelnego Nokturnu była miejscem, w którym powinna spędzić ten czas? Ceniła sobie bliskość natury. O wyprowadzce z Londynu myślała już od dawna, ale propozycja Ramseya okazała się tą, której nie mogła odmówić. Lysandra widziała już Warwick, Calchas był tu po raz pierwszy. Kątem oka obserwowała, jak walczy patykiem z pokrzywami w okolicy, nim złożyła dłoń w matczynym uścisku na ramieniu starszej córki. Nim wyruszyły w drogę ułożyły karty Tarota, Cassandra odczytała wróżbę, lecz ostatniej z kart nie pokazała Lysandrze - zamierzała zrobić to na miejscu. Przysiadła na pniu na skraju lasu, poprawiając materiał długiej spódnicy i purpurową chustę na głowie, która osłaniała ją przed wiatrem, nim wysunęła tę kartę z uzdrowicielskiej torby przewieszonej przez ramię - i wręczyła ją córce. Nie miała przy sobie medykamentów, ale torba i tak była ciężka; nóż miał pomóc wydrapać na drzwiach posiadłości odpowiednie znaki, a butelka z niedźwiedzią krwią wypełnić je mocą. Potrzebowały jeszcze odpowiednich ziół.
- Co oznacza karta śmierci, Lysandro? Czy pamiętasz? - zapytała, na obrazku szczerzył się kościej z kosą, na białym koniu. Często budziła niepokój, ale nie zawsze słusznie. Nie zawsze naprawdę chodziło o śmierć, lecz niuanse były trudne do wychwycenia u osób o małym doświadczeniu. Dbała, by jej córka potrafiła obchodzić się z narzędziami, które w przyszłości pomogą jej kierować jej rzadkim darem. - Usiądź przy mnie. Dzisiejszy dzień nie będzie zwykły i nic w nim nie będzie dziełem przypadku. Musimy porozmawiać. Bardzo poważnie. O tobie, o nas i o twoim ojcu. - Nigdy nie zdradziła jej tej wiedzy. Nigdy nie mówiła jej, kim był. Wciąż nie była pewna, czy mówić powinna. Ojcem Lysandry był brat Ramseya, ta sama krew. Czy powinna powiedzieć jej prawdę czy powinna raczej uczynić tę prawdę łatwiejszą? - Jesteśmy w tym miasteczku po raz drugi. Powiedz, jak ci się tu podoba? - zapytała najpierw, nie była do tego przyzwyczajona. Do lasów, do natury, do bliskości ziemi. Ale chyba nadszedł czas, aby to zmienić - oddać hołd naturze i poszukać magii wielkich i silnych wschodnich przodkiń w tej pierwotnej sile.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Farma owiec [odnośnik]14.03.23 21:39
Wyjścia poza Londyn nie były częste w ich życiu. Świat Małej Sroki skupiał się na Nokturnie, gdzie każdego ranka przysiadała na progu kiedy była ładna pogoda lub w oknie kiedy na zewnątrz krople deszczu szkliły kocie łby lub śnieżne płatki spadały w tańcu na ziemię.
Teraz świat się zielenił, pysznił się kolorem zbliżonym do jej oczu. Oczu Matuli. Calchas patrzył szeroko otwartymi oczami na otoczenie, a ona wskazała mu żółtego motyla. Te nigdy się jej nie śniły, zawsze las, ponury i pełen cieni, ale tak bliski jej samej, tak dobrze znany, gdy trzymała lisi ogon spacerując jego ścieżkami.
Matula jak zawsze spokojna i pełna gracji przysiadła na pniu, zdawała się być królową leśnej polany. Panią Wróżek, która gotowa była przyjąć swoich poddanych w trakcie arcyważnego spotkania.
Karta Tarota pojawiła się w drobnych dłoniach. Kości Śmierci powinny przerażać, ale nie ją. Nie widziała w niej wroga, zdawała się być niezrozumiałą przyjaciółką.
-Strata czegoś cennego albo kogoś - zaczęła powoli mówić marszcząc przy tym brwi, Starała sobie przypomnieć co Matula mówiła na temat kart, ale nie zawsze wszystko pamiętała. Nie było to łatwe, miały wiele znaczeń i należało je odczytywać różnie - zależnie od tego z jakimi innymi kartami była wyciągana. Westchnęła głośno, ponieważ w głowie kołatało się wiele myśli, niekoniecznie te skupione wokół karty. -Odrodzenie? - Zapytała niepewnie i podniosła szmaragdowe spojrzenie na Cassandrę. -Zmiana i coś nowego… - Dodała na sam koniec. Poważny ton, wspomnienie ojca sprawiło, że stała się bardzo czujna i jednocześnie, niesamowicie, ciekawska. Przechyliła lekko głowę na bok jak ten mały ptaszek i usiadła obok Matuli oddając jej kartę. Nigdy nie mówiła o ojcu, nie wspominała go słowem, a dziewczynka nie pytała, choć tak bardzo często chciała. Matulę otaczała zawsze pewna aura tajemniczości, a córka jej wiedziała, że czasami trzeba zwyczajnie poczekać. -Jest pięknie, Matulu. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą. -Pachnie inaczej i słychać ptaki. Czy spotkamy w lesie niedźwiedzie?


The girl...
... who lost things
Lysandra Mulciber
Lysandra Mulciber
Zawód : Mała Sroka
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
A siedem to sekret nigdy niezdradzony
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Dzieci
Dzieci
https://www.morsmordre.net/t9682-lysandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t10422-listy-do-malej-sroki https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10412-lysandra-vablatsky#314803 https://www.morsmordre.net/t9815-lysandra-vablatsky
Re: Farma owiec [odnośnik]20.05.23 1:43
Przyglądała się córce z uwagą, kiedy próbowała przywołać wszystkie znaczenia przedstawionej karty.  Nie podpowiadała, pierwsze hasło zignorowała, drugim zainteresowała się nieznacznie bardziej, na dźwięk trzeciego ostatecznie skinęła głową.
- Niekiedy zmiana prowadzi do odrodzenia. Zmiany są trudne, ale nowa droga obnaża nowe horyzonty. Czasem ciekawsze, czasem po prostu inne, lecz tylko próbując można odnaleźć właściwy cel. Dla nas też zajdą zmiany - oznajmiła, przyjmując z jej dłoni kartę, obróciła ją między palcami i przyjrzała się rysunkowi z zastanowieniem. - Nie, kochanie. Tu nie ma niedźwiedzi, żyją daleko stąd - odpowiedziała, unosząc kąciki ust, choć w jej oczach nie odbijał się nawet cień radości. To nie pomagało w żadnym aspekcie. Mulciberowie pochodzili z mroźnej Rosji, tak samo jak ich herbowe zwierzę. Nie mieli tu wielu przyjaciół. Będą musieli walczyć. Każdego dnia, o szacunek, o pozycję. Dokonania Ramseya na froncie otworzyły im wiele drzwi, ale przecież to był dopiero początek. - Ale jesteśmy my. Ty jesteś niedźwiedzicą, Lysandro. - Wyciągnęła dłoń, by zamknąć w jej uścisku drobną piąstkę córki. - Twój ojciec nie żyje - stwierdziła, zbierając myśli. Jak o tym opowiedzieć dziecku tak, by zrozumiało? Jak ująć słowa, by prawda nie brzmiała zbyt gorzko? Ufała Lysandrze, wiedziała, że nie zawiedzie jej zaufania, że była dość dojrzała, by dochować sekretów. - Nie roń łez nad jego śmiercią, to w niej my mogłyśmy się odrodzić. Nie był dobrym człowiekiem. Nie był dobry dla mnie. - Ciebie nie zdążył skrzywdzić. Bo nigdy bym na to nie pozwoliła. - Lecz w tobie płynie jego krew, krew niedźwiedzi. Zaopiekuje się nami jego brat. Mną i tobą. Krew brata jest jego krwią. Ramsey nie będzie już twoim wujkiem, kochanie. Stanie się twoim ojcem, a wszyscy sądzić będą, że był nim od zawsze - oznajmiła, z powagą spoglądając na twarz dziewczynki; obserwowała każdy gest, drgnięcie, wypatrywała subtelnych grymasów, chcąc poznać jej emocje. Wiedziała, że to rozwiązanie najlepsze dla niej. Ale czy najprostsze? - Bo był nim zawsze. Nie tylko z powodu krwi, to on przy nas trwał, to on nas chronił, to jemu zawsze na nas zależało. Wiele mu zawdzięczamy. - Z uwagą spoglądała wprost w jej oczy. - O twoim prawdziwym ojcu rozmawiamy dziś po raz pierwszy i ostatni, bo jedyne, na co zasługuje, to zapomnienie. Możesz zapytać, o co chcesz, ale tylko dzisiaj. Nikt nie może się o nim dowiedzieć. Nikomu nigdy o nim nie opowiesz. Odtąd będziemy żyć jak rodzina, we czworo. Ja i ty, twój ojciec i twój brat. - Umilkła, przyglądając jej się z uwagą. Czy rozumiała? Sięgnęła dłonią do uzdrowicielskiej torby, wyciągając z nią starą cienką książeczkę zapisaną obcym alfabetem. Na okładce widniał zapomniany herb rodziny. Przekazała ją do rąk dziewczynki. - Wiesz już, co w sercu nosisz po mnie. Chcę, byś teraz dowiedziała się, co znaczy być Mulciberem. Odpowiedzi skrywa ten wolumin, ale nie przeczytasz go, póki nie nauczysz się języka rosyjskiego. - Cassandra go nie znała. Ale Lysandra, Lysandra Mulciber, poznać musiała, by móc w przyszłości skorzystać ze wschodnich koneksji.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Farma owiec [odnośnik]20.06.23 18:09
Matula zdawała się mieć wiedzę całego świata i zapewne tak było. Lysandra ufała osądom matki bez zająknięcia, jedynie zadawała pytania kiedy nie rozumiała świata dorosłych. Kiedyś do niego wkroczy, zrozumie zasady i będzie tak mądra jak Matula, ale wiedziała, że przed nią długa droga. Dlatego też uważnie słuchała słów czarownicy, patrzyła na kartę w jej dłoniach. Przekrzywiła nieznacznie głowę, nie do końca pojmując do czego matka zmierza. Dlatego też stała i słuchała, a gdy usłyszała, że nie ma niedźwiedzi lekko zmarkotniała. Widywała je w swoich snach i wizjach, widywała je zawsze, choć zwykle gdzieś w tle, łapy odbite w śnieżnych zaspach, wtedy tedy też ich wypatrywała, ale nigdy nie podchodziła zbyt blisko. Była sroką, a nie niedźwiedziem, przecież to wiedziała.
-Ja? - Zapytała zaskoczona tą informacją, a gdy już miała zadać pytanie padła kolejna ważna informacja. Dziewczynka zamarła, a z jej ust wydostało się ciche “Oh”. Potok słów płynął dalej z matczynych ust, a rzeczywistość zaczęła się gwałtownie zmieniać. Wszystko stało się nowe, nieznane, pełne sprzeczności. Wujek R, zawsze był w jej życiu, zawsze obok, choć czasami nieobecny to wiedziała, że czuwał przedziwnie milczący, czasami niczym zjawa w kącie, ale taka, której się nie lękasz. -Był niedźwiedziem… - Powtórzyła za matulą, wujek R też nim był, czy właśnie tym były jej sny. Śniła o nieżyjącym ojcu i jego bracie, o ludziach, z których krwi była. Zmarszczyła nieznacznie brwi, gdyż te puzzle były bardzo skomplikowane, a sądziła, że zna całą prawdę o sobie. Lysandra westchnęła ciężko, bo nagle czuła się bardzo dorosła i dojrzała, skoro Matula postanowiła jej to wszystko powiedzieć, ale nie oznaczało, że było jej łatwo. -Jak mam teraz do wujka R mówić? - Zapytała, bo miał się stać kimś innym. Rozumiała, że w świecie dorosłych musiała mówić do niego inaczej, czy był ojcem? Skoro Matula tak mówiła, to musiała być prawda, wciąż obecny w życiu Lysandry wpisał się w jej świat, był jego naturalną częścią. -Czy z wujkiem byli do siebie podobni? Czy wyglądam jak oni? - Skoro mogła pytać, to pytała. -Dlaczego nas porzucił? Dlaczego był okrutny? - Kolejne słowa składające się na wątpliwości jakie kłębiły się w umyśle dziecka osiadały warstwa na matczynych barkach. Przerwane pojawieniem się książki zapisanej symbolami, których nie znała. -Mulciberem… - Uniosła szmaragdowe spojrzenie na matulę. - Czemu nie mogę zostać Vablatsky? - Czuła jedność z czarownicami z rodu matki, zadawało się jej, że są zawsze wraz z nimi, czy ich nie rozgniewają jeżeli porzucą nazwisko, które mówiło kim są?


The girl...
... who lost things
Lysandra Mulciber
Lysandra Mulciber
Zawód : Mała Sroka
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
A siedem to sekret nigdy niezdradzony
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Dzieci
Dzieci
https://www.morsmordre.net/t9682-lysandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t10422-listy-do-malej-sroki https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10412-lysandra-vablatsky#314803 https://www.morsmordre.net/t9815-lysandra-vablatsky
Re: Farma owiec [odnośnik]16.07.23 23:28
Uważnie przyglądała się twarzy córki, badając barwę jej spojrzenia, układ ust i zmieszanie walczące ze zrozumieniem na dziecięcych rysach. Od zawsze wiedziała, że pewnego dnia będzie musiała przeprowadzić z nią tę rozmowę, choć nigdy tego nie chciała. Zdawała sobie sprawę z ciężaru informacji, ale przecież dziewczynka potrzebowała ich, żeby móc zrozumieć. I tak nosiła w sercu ciężar większy, niż jej rówieśniczki. Pamiętała, powieka trzeciego oka była bardzo ciężka.
- Gdy będziecie sami lub z rodziną, możesz mu mówić tato. Gdy będziesz wśród ludzi obcych, używaj wyłącznie zwrotu ojcze. Gdy nie będzie go w pobliżu, a ktoś cię o niego spyta, lub gdy pozostanie obok, a ty mówić będziesz o nim, ale nie do niego, użyjesz należnego mu tytułu, Namiestnik Warwickshire - odparła na jej pytanie, artykułując każdy z trzech zwrotów wyraźnie i powoli. Chciała dla Lysandry normalnego życia, chciała dla niej prawdziwej rodziny. Czy byli w stanie jej to dać? Nie mogła mówić już do Ramseya wuju, nawet wtedy, gdy nikt tego nie słyszał - zbyt łatwo mogłaby się przez to pomylić przy innej okazji. Nie powinna nawet myśleć o nim jako o wuju.
- Nie - odparła na jej kolejne pytanie. - Masz moje oczy i moje włosy. Mój talent i moją magię. Krew Niedźwiedzi uczyni cię potężną czarownicą, ale daleko ci do człowieka, który naprawdę był ci ojcem. - Jego imię nie przeszłoby jej przez gardło. Jej głos zadrżał, nieznacznie, gdy walczyła sama ze sobą o panowanie nad trudnymi emocjami. Wspomnienie pierwszego mężczyzny, któremu oddała serce, który zmienił ją bezpowrotnie, ale i bezpowrotnie powiązał z Ramseyem, wciąż było dla niej trudne. Tak wiele wspomnień wracało, tych złych i tych dobrych, gdy patrzyła na córkę. - On i Ramsey byli całkiem inni. A ty masz w sobie więcej z Ramseya, niż z niego - stwierdziła bez wahania, nie miała jego brawury, jego arogancji, jego impulsywności. Nie miała jego niedojrzałości ani jego głupoty. - Masz bystry umysł jak on, masz jego wewnętrzny spokój. Jesteś odpowiedzialna jak on. Twojemu prawdziwemu ojcu brakowało tych cech - mówiła dalej, nie odejmując wzroku od dziewczynki, przyglądała się jej z uwagą, szukając najmniejszych choćby oznak zagubienia. Chciała, by zakończyła tę rozmowę bez wątpliwości. Nie mogła już mieć wątpliwości.
- Nie chciał nas porzucić. Chciał zostać z nami. To my go porzuciłyśmy. Nie przyszłaś jeszcze na świat, ale nosiłam cię już pod sercem, kiedy zniknęłam z jego życia. Nie zdążył nawet cię poznać. Nie pozwoliłam mu na to. Śniłam, Lysandro, o tobie i o nim, śniłam straszne sny. Widziałam przyszłość, w której cię rani. Nie mogłam do tego dopuścić. Krótko po tym, jak przyszłaś na świat, pojmali go aurorzy i zamknęli w więzieniu. Pomogłam im w tym, bo musiałam cię chronić. A on był naiwny i sądził, że go potrzebuję. Pamiętaj, Lysandro, zawsze będziesz miała mnie. Zawsze będziesz miała Ramseya. Zawsze będziesz miała też swojego brata. Lecz poza nami nie potrzebujesz nikogo i nigdy nie trwaj przy kimś, kto cię krzywdzi - oznajmiła ze zdecydowaniem, mówiąc powoli, tak, by córka mogła zapamiętać te słowa. Teraz jeszcze zapewne nie zrozumie ich w pełni, ale w kolejnej dekadzie życia będą dla niej cenne, gdy stanie naprzeciw oczekiwaniom i wszystkiego, czego wymagać się będzie od niej jako od kobiety. Jej kolejne pytanie było jeszcze trudniejsze i gdyby nie deklaracja złożona przed paroma chwilami ucięłaby je natychmiast. - Gdyby odpowiedź na to, dlaczego był tak okrutny, była prosta, świat byłby lepszym miejscem niż jest, Lysandro. Ten człowiek - nie chciała już nazywać go jej ojcem - był bardzo nieszczęśliwy. Miał duże ambicje, ale niewielkie możliwości. Chciał brać od życia więcej, niż potrafił wziąć. Był słaby. Pozwalał, by to alkohol podejmował za niego decyzje. Gubił się. Nie radził sobie. Popadał w żal. A wtedy stawał się niebezpieczny nawet dla tych, których kochał - Ostatnie słowo zadrżało w jej głosie, na krótko, bo szybko to zamaskowała. - Ramsey nie jest słaby. Nie pozwala, by ktoś inny przez niego przemawiał. Potrafi sięgnąć po to, czego pragnie. W odróżnieniu do niego jest w stanie zapewnić nam bezpieczny dom. Byli i zawsze będą różni - stwierdziła z przekonaniem, na moment tylko uciekając wzrokiem od dziewczynki. To ona zmusiła ją do tych przemyśleń, refleksji, od których zwykle uciekała. Łzy na ułamek sekundy błysnęły w kącikach jej oczu, nie spłynęły. Blade usta Cassandry ułożyły się w łagodny ciepły uśmiech. - A ty jesteś i nigdy nie przestaniesz być Vablatsky. Znasz już moją siłę. Teraz odnajdziesz w sobie siłę, którą da ci Niedźwiedź - Obrysowała palcem herb srebrnego wilka na przekazanej córce księdze, po czym zsunęła dłoń, by spleść palce z drobnymi palcami córki i ścisnąć je mocno, podkreślając swoją obecność. - Czasem będziesz potrzebowała wsparcia wrony. A czasem wsparcia niedźwiedzia. Zamknij oczy, czujesz te duchy? Zawsze będziemy przy tobie. Ramsey weźmie pod opiekę nas obie, więc to imieniem jego domu będziemy się przedstawiać, lecz w sercu musisz pamiętać o obu liniach równie mocno. Nie tracisz tego, co miałaś, Lysandro, droga twojego życia się nie rozwidla. Nie musisz niczego wybierać. Po prawej stronie towarzyszy ci wrona, po lewej kroczy z tobą niedźwiedź. Ty pozostajesz sobą i możesz skryć się w obu tych cieniach - objaśniła spokojnie, nie chcąc wcale, by córka utraciła swoją dotychczasową tożsamość. Nie przykładała wielkiej wagi do dziedzictwa, zależało jej na szczęściu i bezpieczeństwie dziecka. - Jeśli tego chcesz, nadamy ci drugie imię, które będzie brzmiało Vablatsky - zaproponowała po namyśle. Nie była to rzadka praktyka, podkreślała dziedzictwo matki. Powinna uczynić to przy narodzinach, przeznaczenie słusznie ją od tego wstrzymało, gdy nie znała jeszcze przyszłości. - Lysandra Vablatsky Mulciber - wypowiedziała pełne imiona z nazwiskiem, dumna z tego, jak bystre okazały się słowa córki.
- Masz więcej pytań? - spytała, powstając z pieńka. - Calchasie - zawołała syna, który, odrzuciwszy drewniany oręż, powrócił do nich. Nie wypuściła dłoni Lysandry, w drugą ujęła dłoń syna. - Chodź, pokażę wam coś. Ziemie, które nas otaczają, Warwickshire, zostały nadane Ramseyowi. To oznacza, że znajdują się teraz pod naszą opieką i... - Zatrzymała się na wzniesieniu, spoglądając na pobliskie pastwiska owiec. Były o tyle przyjemniejszym widokiem od ulic Nokturnu. - Porzucimy miasto, zamieszkamy tutaj - stwierdziła ze spokojem, którego sama się po sobie nie spodziewała. Kontynuowała wędrówkę, oddalając się od lasu i zmierzając bliżej wioski, na jej obrzeżach znajdował się dom, który obiecał jej Ramsey. Już majaczył w oddali. - Właśnie tutaj - Wskazała głową na pobliską posiadłość. Z pewnością nie dworską, lecz prezentującą zupełnie inny poziom życia, niż dotychczasowa lecznica. Nie tylko dlatego, że nie będą snuć się po niej chorzy i ranni, dom był wielki i zdecydowanie wygodniejszy od tego, co miały dotąd. Zimą będzie cieplej, a Lysandra otrzyma pokój odpowiedni dla dorastającej panny, którego nie będzie musiała dzielić z młodszym bratem.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Farma owiec [odnośnik]20.07.23 16:54
Wszystko się zmieniło. Wieczne koło życia nigdy nie było idealne. Była dzieckiem z trzecim okiem, już tak wcześnie mierzącą się ze zmysłami jakich nie posiadali jej rówieśnicy. Zresztą, zawsze wokół niej byli głównie dorośli. Jej świat nie był pełen innych dzieci. To dorośli stanowili otoczenie Lysandry. Jedynie Mała Lady przedarła się przez naturę Małej Sroki, ale teraz… nawet Mała Lady musiała zająć się swoimi sprawami. Swoim życiem, a Matula przestała bywać w Durham Castle. Nie pytała dlaczego, bo zapewne tak miało być. Miała jakiś poważny powód.
-Tato, ojcze, Namiestnik Warwickshire. - Powtórzyła za Matulą ważąc każde wypowiadane słowo. Posiadało wielki ciężar, niosło ze sobą emocje jakich wcześniej nie doświadczyła. Mieli stworzyć rodzinę, pełną i prawdziwą, widoczną dla innych, bo przecież już nią wcześniej byli. Od zawsze.
Wpatrywała się intensywnie w Cassandrę, zagryzła dolną wargę słysząc, że więcej ma z człowieka, który nie sprowadził jej na ten świat. Czy można było być podobnym do kogoś, kto był opiekunem z czynu? Potężną czarownicą, nie rozumiała co Matula mówiła. Magia była niestabilna, zachwiana, potrafiła zmienić otoczenie wokół, przywoływać duchy, sprawiać, że sen stawał się realny i namacalny. Potrafiła sprowadzić zimę w środku lata. Drgnęła, bo choć słyszała, tak się jej zdawało, pozytywne słowa, tak chciała w nie wierzyć, ale bała się, że stanie się taka jaka jak ojciec. Jak człowiek, przed którym musiała Matula uciekać. -Jego krew jest moją krwią. - Powiedziała cicho, nad wyraz dorośle. Nad wyraz ponuro. Kiedy uniosła znów spojrzenie na Cassandrę, w oczach tak podobnych do jej pojawiła się iskra determinacji. -Zrobię wszystko, żeby nigdy nie stać się taka jak on. Obiecuję. - Twarda nuta powagi tej deklaracji wybrzmiała w dziecięcym głosie. Nie stanie się córka bezimiennego człowieka. Stanie się córką Ramseya.
Choć jeszcze nie wiedziała jak to osiągnie.
Słowa Matuli, pewne siebie, pełne przekonania, że wybrała dla nich drogę najlepszą z możliwych osiadały w umyśle dziewczynki, formowały się w jedną tezę. Będą bezpieczne. Nigdy nie musiała się o nic martwić, poza tym, aby Matula się uśmiechała. Zawsze wszystko miała, nie narzekała, nie musiała się niczego obawiać. Teraz do niej docierało jak wielką tarczą przed złem tego świata stworzyła Cassandra wokół niej i brata. Ona był tą tarczą, a świadomość ta sprawiła, że oczy dziewczynki zaszkliły się od napływających łez.
Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Czerpała siłę ze spokoju Matuli, czuła jej obecność i wsparcie. Więź jaka je łączyła, silnie związała matkę z córką. Nie chciała porzucać to kim jest, to kim już się stała. Niedźwiedź zawsze był obecny, tak samo jak wrona, wiedziała i czuła jedność z nimi, teraz sny składały się w całość, zaczynała rozumieć ich przekaz. Wszystko zaczęło mieć sens. Nie mogła wybrać jednej ścieżki, nie mogła pójść tylko za niedźwiedziem.
-Tak - kiwnęła głową. -Chcę być Lysandra Vablatsky Mulciber. - Oznajmiła pewnym siebie głosem. Czuła, że to dobra decyzja, że tak właśnie powinno to wyglądać.
-Mam jedno. - Kiedy udało się jej opanować emocje, choć oczy nada zdradzały ślady łez. -Jesteś szczęśliwa, Matulu?
Idąc wraz z Cassandrą i bratem patrzyła na zieleń jaka ich otaczała. Nowy dom, nowe miejsce, w którym mają zacząć kolejny rozdział. Spoglądała na wskazany budynek.Dom. Dziwnie to brzmiało skoro nadal Nokturn był miejscem, który zwała domem.


The girl...
... who lost things
Lysandra Mulciber
Lysandra Mulciber
Zawód : Mała Sroka
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
A siedem to sekret nigdy niezdradzony
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Dzieci
Dzieci
https://www.morsmordre.net/t9682-lysandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t10422-listy-do-malej-sroki https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10412-lysandra-vablatsky#314803 https://www.morsmordre.net/t9815-lysandra-vablatsky
Re: Farma owiec [odnośnik]19.08.23 23:58
Kiwała głową, kiedy jej córka powtarzała zwroty, którymi miała odtąd zwracać się do Ramseya - ze łzą wzruszenia w oku. Długo zastanawiała się, czy nie spróbować omamić również jego samego odnośnie pochodzenia córki, lecz nie chciała na kłamstwie budować niepewnej przyszłości samej Lysandry. Jej kochanek długo i ciężko pracował na zyskaną pozycję, kraj był mu wdzięczny za bohaterstwo i krew przelaną na wojnie. Nie musiał się nimi opiekować, ale chciał to zrobić i za to - była mu wdzięczna. Nie sądziła, że kiedykolwiek zapragnie, by Lysandra miała ojca. Nie sądziła, że kiedykolwiek stworzą prawdziwą i pełną rodzinę. Ale czasy się zmieniły, a dziedzictwo Ramesya miało swojego następcę - nie miała prawa mu tego odbierać. Przygładziła wierzchem dłoni jej policzek, z łagodnym uśmiechem.
- Jego krew jest też krwią Ramseya - wtrąciła, chcąc odciągnąć jej myśli od tamtego człowieka. Zrodziła się z zasianego przez niego ziarna, lecz Cassandra nigdy nie widziała w niej jej prawdziwego ojca. Nie chciała o nim pamiętać. Nie chciała go w swoim, w ich życiu. Nie chciała tez pozwolić na to, by dziś wkroczył w nie w ubłoconych butach i pozostawił po sobie nieprzyjemne piętno na sercu jej jedynej córki. - Krwią dziadka, który pozostaje twoim dziadkiem - mówiła dalej, pojęcie i sens dalszego pokrewieństwa mógł być dla kilkulatki jeszcze dość abstrakcyjny, ale i do niego pragnęła się odnieść. - A ty jesteś sobą, Lysandrą Vablatsky Mulciber i w przyszłości staniesz się Lysandrą, dumną i silną czarownicą, która wyciągnie to, co najlepsze, z cech ich wszystkich - Bo nie pragnęła, by stała się którymkolwiek z tych czarodziejów. Ramsey był okrutny, wiedziała o tym. Okrutny i niebezpieczny, a jego serce puste i czarne. Ale Lysandra nie musiała o tym wiedzieć, znała go innego.
Głośno wypuściła powietrze, gdy córka zadała jej pytanie o szczęście, z uśmiechem, jaki rzadko gościł na jej twarzy. Dziś był szczery, bo tylko było dla niej naprawdę ważne.
- Jestem szczęśliwa odkąd cię mam, kochanie - odpowiedziała szczerze, patrząc jej w oczy; przyciągnęła ją do siebie bliżej, składając na jej czole czuły pocałunek i zabrała dzieci do posiadłości, którą wybrała na ich nową siedzibę. Nie była już zapuszczona, spędziła wiele godzin na sprzątaniu tego miejsca, ale wciąż wymagała ogromu pracy.
- Na górę - oznajmiła, po schodach pierwszy zaczął wspinać się Calchas, Cassandra spojrzała na Lysandrę i ruszyła wraz z nią. - Nie będziemy mieszkać tu sami, będzie z nami rodzina. - Wiedziała, że dla jej dzieci nie będzie to żaden szok; po lecznicy wciąż kręcili się obcy ludzie. Tu spodziewała się bliskich, choć Yeleny jej córka nigdy nie miała okazji poznać. - Już dziś przybędą pierwsi goście. Musimy znaleźć ci pokój, zamknij oczy i idź. Sam cię odnajdzie - zaproponowała, delikatnym gestem pchnąwszy drzwi własnego; gdzieś musiała trzymać rzeczy, zajęła go już przed tygodniem. Pozostawiła w nim przyniesioną torbę, zabierając z niej niedźwiedzią juchę i karty. - Eremita - stwierdziła, ze zmarszczeniem brwi, choć bez zaskoczenia, gdy odkryła pierwszą z nich. - Oznaczymy twój pokój numerem VIIII. Pomożesz mi? - Błędnie zapisana rzymska cyfra pozostawała w użytku na kartach Tarota. - Musimy oznakować wszystkie drzwi - zapowiedziała, podążając za dziewczynką; gdy znalazły się pod odpowiednimi drzwiami, wzięła ją na ręce i wręczyła jej słój z niedźwiedzią krwią, zmieszanej z kilkoma odczynnikami, które dobrała tak, by krew zachowała świeżość, a namalowane nią wzory pozostały trwałe. Pomogła jej zamoczyć w niej palec, kierując nim w odpowiednie kształty, liczbę VIIII i prosty symbol klepsydry. Od dziś - ten znak należał do niej. Co miał oznaczać? Tak na pewno - pokazać mogła tylko przyszłość. - W pokoju obok zamieszka ciocia Yelena. Polubicie się, jest bardzo młoda. Odkryj dla niej kartę - poleciła, niezręcznie przekładając talię jedną dłonią i podsuwając stosik córce.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Farma owiec [odnośnik]26.08.23 23:11
Zawsze były we dwie. Trwały na świecie, roztaczając skrzydła na jej młodszym bratem. Czuła się za niego odpowiedzialna, choć nadal mało rozumiał, patrząc swoim wzrokiem przed siebie ale nie widział tego co dostrzegła ona.
Ale to nic.
Nadal chętnie spędzała z nim czas i opowiadała o swoich snach, choć omijała te dziwne, mroczne fragmenty w obawie, że braciszek będzie się bał.
Miał mieć słodkie sny.
Ojciec, figura obca, zupełnie jej nieznana, a jednocześnie tak bardzo bliska. Nie rozumiała wszystkiego co mówiła Matula; wyczuwała w jej głosie, że jest to ważne i istotne więc wsłuchiwała się w każde słowo i chłonęła je z uwagą. Zapisywała w pamięci niczym memorium, do którego miała później wracać.
-Wystarczy, że będę taka jak ty, Matulu. - Nie rozumiała o co chodziło z tą wielkością, dumą i potęgą. Czy była taka, czy miała się taka stać. Czy rzeczona krew miała jej to dać, kierować jej losem i wyznaczać ścieżkę po jakiej szła. Mogła stąpać za niedźwiedziem, po jego śladach w śniegu. To miała być jej droga?
Nie miała powodu, aby nie wierzyć Matuli kiedy ta uśmiechała się w pełni szczerze, z iskrą w spojrzeniu. Lysandra odpowiedziała tym samym i ruszyła do ich nowego domu. Toczyła wzrokiem po ścianach i drzwiach, badała spojrzeniem szmaragdowych oczu każdy zakamarek i zakątek nowych ścian. Schody niczym górska ścieżka pięły się w górę, zwiastowały nieznane, ale nie bała się.
Zamykając oczy pozwoliła, aby dom ją poprawił. Słuchała cichego skrzypienia podłogi, tego jak deski uginają się pod naciskiem stopy, jak pachnie powietrze i szła przed siebie. Wyciągnęła dłonie i poczuła porowatą powierzchnię pod opuszkami palców.
-Eremita… - Powtórzyła za Matulą zanurzając palec w słoiku, a potem zgodnie z poleceniami namalowała odpowiednią cyfrę. Czerwień mieniła się niczym rubin na ciemnej framudze. To był teraz jej pokój, więc wiedziona ciekawością pchnęła drzwi i zajrzała do środka. Różnił się od tego na Nokturnie. Rozejrzała się czujna, a potem wróciła do Matuli sięgając po kartę tarota.
Kim była Yelena? Nie znała jej, nie rozmawiała, ale skoro były rodziną, to nie minie wiele czasu jak ich drogi się przetną. Wyciągnęłą kartę i pokazała ją od razu matce samej nie zerkając na to co ukazała karta. Ciekawa była reakcji czarownicy.


The girl...
... who lost things
Lysandra Mulciber
Lysandra Mulciber
Zawód : Mała Sroka
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
A siedem to sekret nigdy niezdradzony
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Dzieci
Dzieci
https://www.morsmordre.net/t9682-lysandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t10422-listy-do-malej-sroki https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10412-lysandra-vablatsky#314803 https://www.morsmordre.net/t9815-lysandra-vablatsky
Re: Farma owiec [odnośnik]29.10.23 1:32
- Jak ci się podoba? - spytała, kiedy jej córka rozglądała się po swoim nowym pokoju. Przyglądała się jej spokojnie, w ciszy, delikatnym dotykiem dłoni wspierając się o nieco skrzypiącą framugę. Podobały jej się te odgłosy. Odgłosy starego drewna. Schody skrzypiały, skrzypiały też drzwi i podłogi. Zapewne dało się z tym coś zrobić, ale nie chciała tego zmieniać. Dzięki nim ten dom mówił. Rozmawiał. Żył. Trwał, jak trwać mieli oni, dłużej niż oni, bo obserwować miał więcej niż jedno pokolenie. To było przyjemne uczucie - odnaleźć wreszcie dom. Aleja Śmiertelnego Nokturnu nigdy nim nie była. Nie lubiła tego miejsca.
- Chodźmy dalej - poprosiła, rozglądając się po pomieszczeniach. Stanąwszy przed drzwiami pokoju, o którym pamiętała, że wydawał się najbardziej reprezentatywny, z oknem rzucającym ładny widok na duży fragment ogrodu, i bramę wejściową, wydawało jej się, że wie o nim już wszystko. - A to... - Wysunęła dłoń z kartami, pozwalając córce wyciągnąć jedną z nich. - Jest cesarz - zakończyła, choć nie widziała jeszcze wyciągniętej przez nią karty. Ramsey został namiestnikiem tych ziem i przywódcą niedźwiedziego stada, to on dzierżył władzę, to on ustalał autorytet, to on będzie darzony największym szacunkiem. - I jego żona - Skinęła głową, by odkryła kolejną kartę. - Cesarzowa - Na nią też nie musiała patrzeć. Cesarzowa była symbolem matki i żadna inna karta nie odzwierciedlała jej roli w tym domu. Zamierzała wziąć małżeńską dobudówkę obok niego, nie spodziewając się spędzać w niej dużo czasu. Była w tym nowość, kolejna zmiana. Nie gościła w łóżku mężczyzn, Lysandra wiedziała, że nocą mogła do niej przyjść. Teraz - teraz będzie inaczej, ale nie były dłużej same. Była pewna, że Yelena się nią zaopiekuje. - Tu mnie znajdziesz, kochanie - obiecała, ponownie biorąc dziewczynkę w ramiona - by mogła na dwóch drzwiach odmalować odpowiednie znaki, cesarza i cesarzowej.
- Dobry początek - skwitowała, obserwując gotowe znaki. - Będziemy tu miały jeszcze dużo pracy, posprzątałam już dużą część, ale w twoim pokoju jest pełno kurzu. W pokoju naprzeciw znajdziesz szmaty, bierz się do roboty - nakazała krótko. - Musimy skończyć, zanim ciocia Yelena przyniesie poszwy na pościel, żeby nie zaległy się w nich żadne magiczne szkodniki. Pomogę ci z oknami - zadecydowała, uznając to za zbyt niebezpieczne dla dziewczynki. Wyciągnęła z torby dwie kolejne fiolki, zawierały czysty spirytus, który winien pochłonąć brud. - Jak skończymy, pójdziemy jeszcze nazbierać ziół - zastanowiła się na głos.
Już niebawem - powstanie dom, w którym mieszkać się da.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Farma owiec [odnośnik]05.11.23 14:04
Powietrze pachniało inaczej, pokój brzmiał odmiennie od tego do czego przywykła. Każdego ranka towarzyszyły jej odgłosy życia w mieście. Okiennice radośnie trzaskały o ściany budynków otwierane zamaszczycie, skrzypiały kółka od wózka mleczarza, goniec nawoływał do zakupienia gazety, a od czasu do czasu słyszała szloch, krzyk i jęk. Nokturn był ponurą ulicą, placem jej zabaw.
Teraz miało się to zmienić.
Słyszała trel ptaków, świst wiatru i ciszę… przedziwną ciszę, tak bardzo jej obcą. Bo nawet nocą Nokturn żył, a raczej, głównie żył. To wtedy najwięcej się działo, po ciemnym płaszczem nocy, ulica ta odkrywała swoje prawdziwe oblicze.
Sztalugi stały czekając aż z nich skorzysta. Łóżko było większe, wszystko tak odmienne. Odwróciła się do matuli, a szmaragdowe spojrzenie było roziskrzone.
-Bardzo - uśmiechnęła się szeroko, po czym wybierając kolejne karty tarota, zdobiła framugi drzwi. Dojrzała pokój Matuli i jej męża, a jej ojca. Człowieka, który miał stać się kimś innym w jej życiu. Stałą figurą, postacią już nie skrywającą się za drzewami ponurego lasu.
Wszystko się zmieniło.
Zrozumiała, że musiała dorosnąć.
Nitki losu zaplatały się właśnie w nowy obraz życia. Wręcz je widziała przed sobą, jak płyną, jak każda z nich jest istotna w tym wielkim gobelinie.
-Czy będę mogła bawić się na zewnątrz? - Zapytała jeszcze, bo w dawnym domu przysiadła na progu, patrzyła na ulicę, ale nie wychodziła dalej. Niebezpieczeństwo czyha się na każdym rogu, tego była pewna. Wychodziła jak musiała, kiedy wiedziała, że jest to niezbędne. Odstawiona na ziemię skierowała się do pomieszczenia, aby zabrać szmatki i zacząć sprzątanie. Nie pierwszy raz pomagała w domowych porządkach, była do tego przyzwyczajona.
-Zioła rozwieśmy w domu, prawda? - Kiedy poczuje ich zapach, odkryje na nowo woń, zrozumie, że jest u siebie, że znajdują się w bezpiecznej przystani gdzie nic im nie grozi. Tym pachniała przychodnia, miejsce, w którym się wychowała i czuła się bezpiecznie, niezależnie od tego jak wiele się działo poza ścianami.
Tworzyły nowy dom, choć jeszcze nie rozumiała siły znaczenia tego słowa.

|zt x 2


The girl...
... who lost things
Lysandra Mulciber
Lysandra Mulciber
Zawód : Mała Sroka
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
A siedem to sekret nigdy niezdradzony
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Dzieci
Dzieci
https://www.morsmordre.net/t9682-lysandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t10422-listy-do-malej-sroki https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10412-lysandra-vablatsky#314803 https://www.morsmordre.net/t9815-lysandra-vablatsky

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Farma owiec
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach