Fontanna na dziedzińcu
AutorWiadomość
Fontanna na dziedzińcu
Porośnięta mchem niedziałająca teraz fontanna, stała się istnym ekosystemem dla wszelkiej maści owadów i drobnych żyjątek, które powoli odnajdują tam swoje domy. Przy jednym z posągów na wiosnę agresywne trzmiele zrobiły tam sobie gniazdo. Wyschnięta do cna woda nie orzeźwi już nikogo, za to ławki dookoła tego miejsca zdają się być zupełnie nienaruszone. Ścieżka prowadząca prosto kończy się na głównym wejściu do hotelu Elizabeth. Tuż obok znaleźć można kilka stojących popielniczek, z których bardziej zdesperowany zdoła wydobyć jeszcze trochę starego tytoniu.
Po wejściu do lokacji wykonaj rzut kością k10:
1 - wokół Ciebie rozchodzi się krzyk kobiety, który w ciągu jednej sekundy urywa się, a Ty nie potrafisz zlokalizować jego źródła, ze względu na akustykę tego miejsca
2 - pomiędzy nogami przebiega Ci szczur
3 - z oczu jednej z kamiennych postaci na fontannie zaczynają wypływać krwawe łzy. Kilka z nich spada na jej tors, po czym znika, pochłonięte przez kamień.
4-6 - nic się nie dzieje
7 - dookoła rozlega się dźwięk harfy, ale znika równie szybko. Ze względu na akustykę nie możesz zlokalizować jego źródła
8 - na ławce znajdujesz jedną landrynkę o smaku pomarańczy
9 - na ławce znajdujesz kawałek wędzonego boczku (50g), ale ten wydaje się być nieświeży
10 - na ławce znajdujesz kawałek świeżego wędzonego boczku (50g)
Po wejściu do lokacji wykonaj rzut kością k10:
1 - wokół Ciebie rozchodzi się krzyk kobiety, który w ciągu jednej sekundy urywa się, a Ty nie potrafisz zlokalizować jego źródła, ze względu na akustykę tego miejsca
2 - pomiędzy nogami przebiega Ci szczur
3 - z oczu jednej z kamiennych postaci na fontannie zaczynają wypływać krwawe łzy. Kilka z nich spada na jej tors, po czym znika, pochłonięte przez kamień.
4-6 - nic się nie dzieje
7 - dookoła rozlega się dźwięk harfy, ale znika równie szybko. Ze względu na akustykę nie możesz zlokalizować jego źródła
8 - na ławce znajdujesz jedną landrynkę o smaku pomarańczy
9 - na ławce znajdujesz kawałek wędzonego boczku (50g), ale ten wydaje się być nieświeży
10 - na ławce znajdujesz kawałek świeżego wędzonego boczku (50g)
Lokacja zawiera kości.
| 11.01.1958
Oddalił się trochę dalej od miejsca, gdzie aktualnie powinien być. Chciał jednak zobaczyć, czy ktokolwiek zauważy, że go nie ma. Pewnie nie, bo zdąży wrócić, zanim ktokolwiek się zorientuje. Deimos stawał się coraz lepszy w potajemne wymykanie się. Potrafił również bardzo gładko wymyślić kolejną historyjkę o tym, gdzie był i co robił. Przychodziło mu to z taką łatwością, a dorośli tak po prostu mu wierzyli! Coś niesamowitego.
Kluczem do wprawnego kłamstwa było, żeby zachować rutynę. Wracać o normalnej porze, bez siniaków czy zadrapań w widocznych miejscach. I tyle.
Dzisiaj miał zamiar udać się na najprawdziwszą przygodę! Usłyszał jakiś czas temu o bardzo ciekawym miejscu - opuszczonym nadmorskim hotelu. Podobno budynek był ogromny, pełen tajemnic przejść i, co najważniejsze, duchów. A to oznaczało tylko jedno - tylu nowych przyjaciół! W tej części kraju bywał bardzo rzadko, więc nie miał możliwości poznać nawet jednego nieżywego mieszkańca Norfolk. Ciekawe, czy są też tacy fajni i rozrywkowi jak Simon i jego banda? Deimos dawno nie widział już tej zgrai szalonych poltergeistów. Bardzo za nimi tęsknił, bo tylko z nimi można było porządnie się bawić, sprawiając, że dorośli wpadali w prawdziwą panikę i prawie wyrywali sobie włosy z głowy.
Do hotelu chłopiec poleciał na swojej małej miotełce, która całkiem dobrze radziła sobie z lodowatym morskim wiatrem, po czym wylądował na dziedzińcu, tuż obok starej, przysypanej grubą warstwą śniegu fontannie. Cała sceneria - cicha i nieruchoma, wyglądała, jak obrazek na pocztówce (Deimos zdecydował, że jak wróci do domu, to musi to namalować).
Kiedy tak patrzył na stary, odrapany budynek, oczami wyobraźni już widział, jak wchodzi do środka, niczym łowca skarbów przemierza kolejne puste korytarze, żeby w końcu odkryć tajemne przejście, wiodące wprost do ogromnej komnaty, wypełnionej po sufit skarbem! I ten skarb pilnują potwory! Zębate, śliniące się! Z długimi pazurami! I wtedy Deimos gwiżdże i na pomoc przychodzą wszyscy jego duchowi przyjaciele! I jest walka! I wszystko!
Chłopiec przymknął oczy, wyobrażając sobie tę niesamowitą potyczkę, w której, oczywiście, on i jego przyjaciele wygrywają, po czym stają się bardzo znani i bogaci. Przecież nie mogło być inaczej!
A co jeśli wejście do komnaty ze skarbami jest ukryty nie w hotelu, tylko gdzieś tu?
Fontanna! To musi być fontanna!
Deimos oparł miotełkę o jej brzeg, po czym wlazł do wewnątrz, nawet nie zwracając uwagi, że śnieg poprzyklejał mu się do wełnianego płaszczyka, przez co wyglądał, jakby powoli zmieniał się w bałwana. Były rzeczy o wiele ważniejsze niż śnieg - prawdziwa tajemnica, która leżała tuż na wyciągnięcie ręki.
|rzut na magię dziecięcą i rzut lokacyjny
Oddalił się trochę dalej od miejsca, gdzie aktualnie powinien być. Chciał jednak zobaczyć, czy ktokolwiek zauważy, że go nie ma. Pewnie nie, bo zdąży wrócić, zanim ktokolwiek się zorientuje. Deimos stawał się coraz lepszy w potajemne wymykanie się. Potrafił również bardzo gładko wymyślić kolejną historyjkę o tym, gdzie był i co robił. Przychodziło mu to z taką łatwością, a dorośli tak po prostu mu wierzyli! Coś niesamowitego.
Kluczem do wprawnego kłamstwa było, żeby zachować rutynę. Wracać o normalnej porze, bez siniaków czy zadrapań w widocznych miejscach. I tyle.
Dzisiaj miał zamiar udać się na najprawdziwszą przygodę! Usłyszał jakiś czas temu o bardzo ciekawym miejscu - opuszczonym nadmorskim hotelu. Podobno budynek był ogromny, pełen tajemnic przejść i, co najważniejsze, duchów. A to oznaczało tylko jedno - tylu nowych przyjaciół! W tej części kraju bywał bardzo rzadko, więc nie miał możliwości poznać nawet jednego nieżywego mieszkańca Norfolk. Ciekawe, czy są też tacy fajni i rozrywkowi jak Simon i jego banda? Deimos dawno nie widział już tej zgrai szalonych poltergeistów. Bardzo za nimi tęsknił, bo tylko z nimi można było porządnie się bawić, sprawiając, że dorośli wpadali w prawdziwą panikę i prawie wyrywali sobie włosy z głowy.
Do hotelu chłopiec poleciał na swojej małej miotełce, która całkiem dobrze radziła sobie z lodowatym morskim wiatrem, po czym wylądował na dziedzińcu, tuż obok starej, przysypanej grubą warstwą śniegu fontannie. Cała sceneria - cicha i nieruchoma, wyglądała, jak obrazek na pocztówce (Deimos zdecydował, że jak wróci do domu, to musi to namalować).
Kiedy tak patrzył na stary, odrapany budynek, oczami wyobraźni już widział, jak wchodzi do środka, niczym łowca skarbów przemierza kolejne puste korytarze, żeby w końcu odkryć tajemne przejście, wiodące wprost do ogromnej komnaty, wypełnionej po sufit skarbem! I ten skarb pilnują potwory! Zębate, śliniące się! Z długimi pazurami! I wtedy Deimos gwiżdże i na pomoc przychodzą wszyscy jego duchowi przyjaciele! I jest walka! I wszystko!
Chłopiec przymknął oczy, wyobrażając sobie tę niesamowitą potyczkę, w której, oczywiście, on i jego przyjaciele wygrywają, po czym stają się bardzo znani i bogaci. Przecież nie mogło być inaczej!
A co jeśli wejście do komnaty ze skarbami jest ukryty nie w hotelu, tylko gdzieś tu?
Fontanna! To musi być fontanna!
Deimos oparł miotełkę o jej brzeg, po czym wlazł do wewnątrz, nawet nie zwracając uwagi, że śnieg poprzyklejał mu się do wełnianego płaszczyka, przez co wyglądał, jakby powoli zmieniał się w bałwana. Były rzeczy o wiele ważniejsze niż śnieg - prawdziwa tajemnica, która leżała tuż na wyciągnięcie ręki.
|rzut na magię dziecięcą i rzut lokacyjny
Ostatnio zmieniony przez Deimos Fancourt dnia 21.04.22 21:45, w całości zmieniany 2 razy
Deimos Fancourt
Zawód : wirtuoz gry na nerwach dorosłych
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I have never tried that before, so I think I should definitely be able to do that.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Deimos Vale' has done the following action : Rzut kością
#1 'k10' : 8
--------------------------------
#2 'k10' : 1
#1 'k10' : 8
--------------------------------
#2 'k10' : 1
Chciała dowiedzieć się, czy opuszczony hotel rzeczywiście był tak opuszczony – podczas zimy wiele osób sięgało z desperacji po najgorsze speluny tylko po to, aby ostatecznie móc zaznać chociaż trochę miejsca. Ale to akurat nie interesowało Wellers, chociaż najpewniej starałaby się wszystkim zapewnić mieszkania gdyby mogła, potrzebowała jednak kryjówek. Cóż więc nie byłoby lepsze niż budynek przygotowany już na to od razu? Oczywiście gdyby znalazła pokój oddalony od okien, gdzieś zgubiony w plątaninie korytarzy, gdzie ciężko byłoby dojść, coś, co można by zmienić pod zaklęcie i nałożyć na to zabezpieczenia…nieco się rozmarzyła, ale prawda była taka, że po prostu tęskniła za planowaniem i szkoda jej było rezygnować z tego.
Przyszła na miejsce oczywiście w zmienionej postaci, bo nie wypadało, aby ktoś natknął się na nią jak wędruje po Cromer – z Traversami nie pałali do siebie miłością, dlatego wolała wyglądać jak ktoś, kogo skojarzyć było trudniej. A kto w końcu miałby większy powód aby bawić się w opuszczonym miejscu niż dzieciak? Małe, mysie włoski zaplotła w dwa warkocze, piegowate policzki chowając za płaszczem. Mogła mieć ledwie jedenaście lat i na tyle mniej więcej celowała, bo chociaż różdżkę wcisnęła do kieszeni płaszcza, wolała nie prezentować się jako ta, która używać jej nie może. Nóż też wsunęła do płaszcza, kierując się ostrożnie przez puste pomieszczenia.
Dziedziniec zwrócił jej uwagę nie tylko jako strategiczny punkt, ale również jako miejsce, które ją ciekawiło w jakiś dziwny sposób. Dopiero wtedy zauważyła, że nie jest tu sama, syknęła nieco, zatrzymując się w miejscu, zaraz jednak dostrzec mogła, że rzeczywiście znajdowało się w okolicy dziecko. Odetchnęła cicho, z ulgą przyjmując obecność kogoś z młodszego pokolenia, nie dochodząc do wniosku, że to mógłby być jakiś wytwór tego przeklętego miejsca, przyzwyczajona do dziwnych widoków odkąd klątwa sprawiła, że już cały dzień i noc towarzyszyły jej duchy.
A potem rozległ się krzyk.
Wzdrygnęła się mocno, rozglądając się po okolicy czy nagle coś nie postanowiło ich nawiedzić, ale nie, nic nowego nie wypłynęło, a nawet nie dało się zauważyć, skąd nadciągał hałas. Czy to jeden z jej duchów? Czy to coś innego? Spojrzała na dzieciaka, zastanawiając się, czy też się przestraszył, ale ten uznał, że to dobry czas lewitować w powietrzu.
Ja pierdolę, kurwa, co to za kraj.
- Hej…wszystko w porządku? – wolała zapytać zanim zacznie rzucać zaklęciami czy nożami w kierunku biednego dzieciaka.
Przyszła na miejsce oczywiście w zmienionej postaci, bo nie wypadało, aby ktoś natknął się na nią jak wędruje po Cromer – z Traversami nie pałali do siebie miłością, dlatego wolała wyglądać jak ktoś, kogo skojarzyć było trudniej. A kto w końcu miałby większy powód aby bawić się w opuszczonym miejscu niż dzieciak? Małe, mysie włoski zaplotła w dwa warkocze, piegowate policzki chowając za płaszczem. Mogła mieć ledwie jedenaście lat i na tyle mniej więcej celowała, bo chociaż różdżkę wcisnęła do kieszeni płaszcza, wolała nie prezentować się jako ta, która używać jej nie może. Nóż też wsunęła do płaszcza, kierując się ostrożnie przez puste pomieszczenia.
Dziedziniec zwrócił jej uwagę nie tylko jako strategiczny punkt, ale również jako miejsce, które ją ciekawiło w jakiś dziwny sposób. Dopiero wtedy zauważyła, że nie jest tu sama, syknęła nieco, zatrzymując się w miejscu, zaraz jednak dostrzec mogła, że rzeczywiście znajdowało się w okolicy dziecko. Odetchnęła cicho, z ulgą przyjmując obecność kogoś z młodszego pokolenia, nie dochodząc do wniosku, że to mógłby być jakiś wytwór tego przeklętego miejsca, przyzwyczajona do dziwnych widoków odkąd klątwa sprawiła, że już cały dzień i noc towarzyszyły jej duchy.
A potem rozległ się krzyk.
Wzdrygnęła się mocno, rozglądając się po okolicy czy nagle coś nie postanowiło ich nawiedzić, ale nie, nic nowego nie wypłynęło, a nawet nie dało się zauważyć, skąd nadciągał hałas. Czy to jeden z jej duchów? Czy to coś innego? Spojrzała na dzieciaka, zastanawiając się, czy też się przestraszył, ale ten uznał, że to dobry czas lewitować w powietrzu.
Ja pierdolę, kurwa, co to za kraj.
- Hej…wszystko w porządku? – wolała zapytać zanim zacznie rzucać zaklęciami czy nożami w kierunku biednego dzieciaka.
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Deimos zrobił rundkę wewnątrz niedziałającej fontanny. Był tak pochłonięty poszukiwaniem ukrytego przycisku, który musiał otwierać tajemnicze przejście, że kompletnie nie zwracał uwagi na zimno i śnieg, który zdążył nasypać mu się do butów. Ostrożnie dotykał każdego wystającego elementu konstrukcji, szukając tego właściwego. Na pewno któryś musiał się poruszać! Zamknął oczy i lekko uniósł się parę cali do góry, co pozwoliło mu sięgnąć wyżej. Czuł się teraz jak dorosły - sam jeden odkrywający tajemnice opuszczonego i na pewno nawiedzonego hotelu.
Wtedy jego wzrok spoczął na dziwacznym morskim stworze, który z otwartym pyskiem, najeżonym ostrymi zębami groźnie łypał na młodego odkrywcę. Było w tym elemencie coś niesamowitego - żeźba nie była biała jak wszystkie inne, tylko przybrała tajemniczy, zielonkawy kolor (no i była trochę oślizgła, ale kto by się tam przejmował). To na pewno nie był przypadek!
Chłopiec wyciągnął dłoń w wełnianej rękawiczce i bez większego wahania pacnął przedziwną rybę, jakby była guzikiem.
I wtedy rozległ się głośny kobiecy krzyk, który odbił się echem po pustym podwórku. Deimos najpierw rozejrzał się po okolicy i kiedy nie namierzył źródła krzyku, skupił swoje spojrzenie na dziwacznej chyba-rybie.
-Hej słyszysz mnie? - zapytał ostrożnie, po czym odchrząknął i dodał już poważniejszym tonem, jak prawdziwy dorosły. - Nazywam się Deimos i przyszedłem cię uwolnić!
To musiała być księżniczka zaklęta w kamień! Pewnie z zazdrości zły czarnoksiężnik schował ją tym sposobem pomiędzy innymi morskimi maszkarami, żeby nikt nigdy nie mógł jej znaleźć. Ale oto przyszedł on - Deimos Fancourt - prawdziwy bohater, odkrywca. Jedyny, kto był na tyle sprytny i śmiały, żeby ją odnaleźć i uwolnić z magicznego więzienia!
A może to ona była tym prawdziwym skarbem, nie pokój pełen złota i klejnotów?
Na pytanie ryba nie odpowiedziała. Co w takich sytuacjach należało robić?
Deimos się zasępił. We wszystkich baśniach, gdzie była mowa o uwięzionych księżniczkach, zawsze lekarstwem była albo potężna magia starego czarodzieja - a takich tu nie było, oraz… pocałunek. Na samą myśl, że musiałby kogoś całować (nie był to policzek mamy), lekko się wzdrygnął. No ale... Czego się nie robi, żeby zostać bohaterem.
Głęboko odetchnął, wypuszczając przez usta obłoczek pary, po czym wstrzymał oddech i zamknął oczy, zbliżając usta do chropowatej i zimnej powierzchni ust morskiego stwora. Czekał, aż coś wybuchnie, zacznie trzeszczeć, pojawi się chmura magicznego fioletowego dymu… ale nie było nic. Dla pewności najpierw otworzył jedno oko, potem drugie…
I w tej samej chwili usłyszał kobiecy głos.
W panice odwrócił się w stronę źródła dźwięku i dostrzegł piegowatą dziewczynę.
Nie może być!
Deimos wytrzeszczył oczy i zerwał się biegiem w stronę nieznajomej.
-Księżniczko! - skłonił się jej w pas. - Proszę się o mnie nie martwić! Klątwa mnie nie dosięgła, a teraz jesteś w końcu wolna!
Uśmiechnął się do niej nonszalancko.
-Jak mi powiesz, Wasza Wysokość, który czarnoksiężnik ci to zrobił, to obiecuję, że go odnajdę i się zemszczę za wszystkie krzywdy, które ci zrobił!
Wtedy jego wzrok spoczął na dziwacznym morskim stworze, który z otwartym pyskiem, najeżonym ostrymi zębami groźnie łypał na młodego odkrywcę. Było w tym elemencie coś niesamowitego - żeźba nie była biała jak wszystkie inne, tylko przybrała tajemniczy, zielonkawy kolor (no i była trochę oślizgła, ale kto by się tam przejmował). To na pewno nie był przypadek!
Chłopiec wyciągnął dłoń w wełnianej rękawiczce i bez większego wahania pacnął przedziwną rybę, jakby była guzikiem.
I wtedy rozległ się głośny kobiecy krzyk, który odbił się echem po pustym podwórku. Deimos najpierw rozejrzał się po okolicy i kiedy nie namierzył źródła krzyku, skupił swoje spojrzenie na dziwacznej chyba-rybie.
-Hej słyszysz mnie? - zapytał ostrożnie, po czym odchrząknął i dodał już poważniejszym tonem, jak prawdziwy dorosły. - Nazywam się Deimos i przyszedłem cię uwolnić!
To musiała być księżniczka zaklęta w kamień! Pewnie z zazdrości zły czarnoksiężnik schował ją tym sposobem pomiędzy innymi morskimi maszkarami, żeby nikt nigdy nie mógł jej znaleźć. Ale oto przyszedł on - Deimos Fancourt - prawdziwy bohater, odkrywca. Jedyny, kto był na tyle sprytny i śmiały, żeby ją odnaleźć i uwolnić z magicznego więzienia!
A może to ona była tym prawdziwym skarbem, nie pokój pełen złota i klejnotów?
Na pytanie ryba nie odpowiedziała. Co w takich sytuacjach należało robić?
Deimos się zasępił. We wszystkich baśniach, gdzie była mowa o uwięzionych księżniczkach, zawsze lekarstwem była albo potężna magia starego czarodzieja - a takich tu nie było, oraz… pocałunek. Na samą myśl, że musiałby kogoś całować (nie był to policzek mamy), lekko się wzdrygnął. No ale... Czego się nie robi, żeby zostać bohaterem.
Głęboko odetchnął, wypuszczając przez usta obłoczek pary, po czym wstrzymał oddech i zamknął oczy, zbliżając usta do chropowatej i zimnej powierzchni ust morskiego stwora. Czekał, aż coś wybuchnie, zacznie trzeszczeć, pojawi się chmura magicznego fioletowego dymu… ale nie było nic. Dla pewności najpierw otworzył jedno oko, potem drugie…
I w tej samej chwili usłyszał kobiecy głos.
W panice odwrócił się w stronę źródła dźwięku i dostrzegł piegowatą dziewczynę.
Nie może być!
Deimos wytrzeszczył oczy i zerwał się biegiem w stronę nieznajomej.
-Księżniczko! - skłonił się jej w pas. - Proszę się o mnie nie martwić! Klątwa mnie nie dosięgła, a teraz jesteś w końcu wolna!
Uśmiechnął się do niej nonszalancko.
-Jak mi powiesz, Wasza Wysokość, który czarnoksiężnik ci to zrobił, to obiecuję, że go odnajdę i się zemszczę za wszystkie krzywdy, które ci zrobił!
Ostatnio zmieniony przez Deimos Fancourt dnia 21.04.22 22:28, w całości zmieniany 1 raz
Deimos Fancourt
Zawód : wirtuoz gry na nerwach dorosłych
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I have never tried that before, so I think I should definitely be able to do that.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przez chwilę spodziewała się, ze Deimos również nie był prawdziwy – że tak naprawdę natrafiła w swoich dziwnych schizach na coś, czego jeszcze nie widziała. Czy to powinna być jej nowa normalność? O szóstej pobudka, o siódmej wyjście z domu, o ósmej spotkanie z demonami z innego wymiaru, o dziewiątej konsultacja w sprawach handlowych. Tak najpewniej wyglądać miało jej życie i teraz nagle miało tak być? Miała szczerą nadzieję, że teraz mogła po prostu…odetchnąć? Zamknąć się gdzieś i uciec przed tymi wszystkimi demonami? Czymkolwiek, co jej przeszkadzało? Nie miała nawet pojęcia, jak na to reagować, teraz po prostu martwiąc się, czy z chłopcem wszystko w porządku, skoro jednak nie wydawał się ani zagrożeniem, ani też zagrożony.
W pierwszym momencie miała już pytać, czemu nagle zaczął latać i skąd ten krzyk, ale wtedy ten zaczął mówić o księżniczkach. Stała tak, przez chwilę absolutnie nie rozumiejąc, czemu nagle powinna powiedzieć coś więcej o byciu…księżniczką? Nie wiedziała nawet, co miała powiedzieć, czy ciągnąć to wszystko, czy jednak sobie odpuścić. Może…jasna i rozsądna strona umysłu podpowiadała, że powinna nie dawać sobie tego ciągnąć, więc już miała się odezwać, że żadna z niej księżniczka, ale jednocześnie…czy naprawdę powinna tak szybko to odrzucać? Czy nie przydałoby im się po prostu odetchnąć, pomyśleć o czymś nowym, potrwać w wyobrażeniu chociaż przez chwilę? Nie musieli wracać do rzeczywistości, która rozczarowywała – tutaj mogła być przez chwilę księżniczką i nikt nie potraktuje ją za to gorzej ani nie wyśmieje.
- Drogi książę! – Ukłoniła się lekko, pozwalając sobie na drobny uśmiech (księżniczkom w końcu nie wypadało się szczerzyć, chyba. A przynajmniej nie robiły tego na większości obrazków w książkach). Wyciągnęła jeszcze dłoń w jego kierunku, czekając aż ją podejmie; mogli wtedy przysiąść przy fontannie. Czy to głupie i naiwne, sądzić że było lepiej, skoro miała go tuż obok siebie? Dla niej nie, cieszyła się ma towarzystwo które rozganiało mrok i które pozwalało jej na przetrwanie jakoś tej sytuacji lepiej.
- Nie chcę, abyś skupiał się na czarnoksiężniku. On już nie popełni tego błędu, widząc że klątwa została złamana. Ale jeżeli kiedyś jeszcze napotkasz księżniczki takie jak ja, nie bój się próbować ich uwolnić. – Nie chciała mu dawać lekcji nienawiści, zachęcać go do robienia komuś krzywdy. Tej było już wystarczająco dużo na świecie, ale jeżeli mogła zaszczepić w nim chociaż odrobinę odwagi do działania i do starań, chciała to zrobić. Nie powinien pakować się w wyjątkowo niebezpieczne sytuacje, ale gdyby ktoś mu kiedyś zagroził, powinien reagować, nie zastygać w miejscu i w niepewności.
- Jak się nazywasz, dzielny rycerzu?
W pierwszym momencie miała już pytać, czemu nagle zaczął latać i skąd ten krzyk, ale wtedy ten zaczął mówić o księżniczkach. Stała tak, przez chwilę absolutnie nie rozumiejąc, czemu nagle powinna powiedzieć coś więcej o byciu…księżniczką? Nie wiedziała nawet, co miała powiedzieć, czy ciągnąć to wszystko, czy jednak sobie odpuścić. Może…jasna i rozsądna strona umysłu podpowiadała, że powinna nie dawać sobie tego ciągnąć, więc już miała się odezwać, że żadna z niej księżniczka, ale jednocześnie…czy naprawdę powinna tak szybko to odrzucać? Czy nie przydałoby im się po prostu odetchnąć, pomyśleć o czymś nowym, potrwać w wyobrażeniu chociaż przez chwilę? Nie musieli wracać do rzeczywistości, która rozczarowywała – tutaj mogła być przez chwilę księżniczką i nikt nie potraktuje ją za to gorzej ani nie wyśmieje.
- Drogi książę! – Ukłoniła się lekko, pozwalając sobie na drobny uśmiech (księżniczkom w końcu nie wypadało się szczerzyć, chyba. A przynajmniej nie robiły tego na większości obrazków w książkach). Wyciągnęła jeszcze dłoń w jego kierunku, czekając aż ją podejmie; mogli wtedy przysiąść przy fontannie. Czy to głupie i naiwne, sądzić że było lepiej, skoro miała go tuż obok siebie? Dla niej nie, cieszyła się ma towarzystwo które rozganiało mrok i które pozwalało jej na przetrwanie jakoś tej sytuacji lepiej.
- Nie chcę, abyś skupiał się na czarnoksiężniku. On już nie popełni tego błędu, widząc że klątwa została złamana. Ale jeżeli kiedyś jeszcze napotkasz księżniczki takie jak ja, nie bój się próbować ich uwolnić. – Nie chciała mu dawać lekcji nienawiści, zachęcać go do robienia komuś krzywdy. Tej było już wystarczająco dużo na świecie, ale jeżeli mogła zaszczepić w nim chociaż odrobinę odwagi do działania i do starań, chciała to zrobić. Nie powinien pakować się w wyjątkowo niebezpieczne sytuacje, ale gdyby ktoś mu kiedyś zagroził, powinien reagować, nie zastygać w miejscu i w niepewności.
- Jak się nazywasz, dzielny rycerzu?
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Deimos uważał się za całkiem dobrego znawcę kobiecych serc. Wiedział, że lubią ładne, błyszczące rzeczy (jak sroki albo wrony) pachnące kwiaty, lub kolorowe słodycze. Są zachwycone, kiedy się je ratuje z tarapatów, gdy dla nich zabija się straszliwe potwory i wszelkiej maści niegodziwców. No i można też liczyć na nagrodę… czyli całusa albo chusteczkę z wyszytymi inicjałami, która pachniałaby jak perfumy wybranki.
Chłopiec nie wiedział, czy jest mu to obecnie potrzebne do szczęścia, przecież nie ma tu żadnego z jego kolegów, żeby na własne oczy mógł to zobaczyć i mu pozazdrościć. A z drugiej strony… wystarczy, że wszystkim opowie o swoich przygodach po powrocie!
Patrząc z szacunkiem na rudowłosą księżniczkę, Fancourt zastanawiał się, czy jest ona taka jak wszystkie inne przedstawicielki płci pięknej? Czy też piszczy, kiedy widzi ogromną ropuchę albo myszy z czarnymi jak małe paciorki oczkami? Na pewno! W końcu to najprawdziwsza księżniczka! Na pewno nie będzie chciała się rzucać błotem, wymieszanym ze śniegiem, ani wspinać po porośniętych mchem ruinach…
- O, szlachetna pani! - Rozpromienił się, po czym ujął jej rękę z soczystym i dźwięcznym “cmok” złożył pocałunek na jej dłoni. - Nie jestem księciem, tylko prostym poszukiwaczem przygód.
Chciałby podarować jej coś więcej. Niby uwolnienie z kamiennego więzienia było nie lada wyczynem, ale czegoś w tym wszystkim brakowało. Niestety, jedyne co Deimos mógł zaoferować, to zabawę w ganianego po dziedzińcu opuszczonego budynku, gdyż przy sobie nie miał żadnych łakoci ani błyskotek… na kwiaty przy takiej pogodzie też nie miał co liczyć.
- Jeśli taka jest twoja wola, to oszczędzę jego marne życie! Niech gnije w swojej wieży czy innej ukrytej śmierdzącej piwnicy - ogłosił poważnym tonem. - To jest was, takich uwięzionych księżniczek więcej? To twoje siostry?
Czyżby czarnoksiężnik uwziął się na całą ich rodzinę? Okropne!
- Nazywam się Deimos Fancourt, księżniczko. - Ponownie się ukłonił. - A ty, o Pani?
Chłopiec uznał, że należy pokazać choćby odrobinę dobrych manier.
- Co byś chciała teraz robić, jak już jesteś wolna? Mam odprowadzić cię do twojego królestwa? - po czym szybko dodał, wskazując na opartą o niewysoki murek miotłę: - Możemy tam polecieć, kiedy tylko będziesz chciała! Chyba że…
Błysnął szerokim uśmiechem, wskazując następnie na górujący nad nimi opuszczony budynek.
- Może chcesz towarzyszyć mi w wyprawie po skarb?
Zapytać przecież nie zaszkodzi.
Chłopiec nie wiedział, czy jest mu to obecnie potrzebne do szczęścia, przecież nie ma tu żadnego z jego kolegów, żeby na własne oczy mógł to zobaczyć i mu pozazdrościć. A z drugiej strony… wystarczy, że wszystkim opowie o swoich przygodach po powrocie!
Patrząc z szacunkiem na rudowłosą księżniczkę, Fancourt zastanawiał się, czy jest ona taka jak wszystkie inne przedstawicielki płci pięknej? Czy też piszczy, kiedy widzi ogromną ropuchę albo myszy z czarnymi jak małe paciorki oczkami? Na pewno! W końcu to najprawdziwsza księżniczka! Na pewno nie będzie chciała się rzucać błotem, wymieszanym ze śniegiem, ani wspinać po porośniętych mchem ruinach…
- O, szlachetna pani! - Rozpromienił się, po czym ujął jej rękę z soczystym i dźwięcznym “cmok” złożył pocałunek na jej dłoni. - Nie jestem księciem, tylko prostym poszukiwaczem przygód.
Chciałby podarować jej coś więcej. Niby uwolnienie z kamiennego więzienia było nie lada wyczynem, ale czegoś w tym wszystkim brakowało. Niestety, jedyne co Deimos mógł zaoferować, to zabawę w ganianego po dziedzińcu opuszczonego budynku, gdyż przy sobie nie miał żadnych łakoci ani błyskotek… na kwiaty przy takiej pogodzie też nie miał co liczyć.
- Jeśli taka jest twoja wola, to oszczędzę jego marne życie! Niech gnije w swojej wieży czy innej ukrytej śmierdzącej piwnicy - ogłosił poważnym tonem. - To jest was, takich uwięzionych księżniczek więcej? To twoje siostry?
Czyżby czarnoksiężnik uwziął się na całą ich rodzinę? Okropne!
- Nazywam się Deimos Fancourt, księżniczko. - Ponownie się ukłonił. - A ty, o Pani?
Chłopiec uznał, że należy pokazać choćby odrobinę dobrych manier.
- Co byś chciała teraz robić, jak już jesteś wolna? Mam odprowadzić cię do twojego królestwa? - po czym szybko dodał, wskazując na opartą o niewysoki murek miotłę: - Możemy tam polecieć, kiedy tylko będziesz chciała! Chyba że…
Błysnął szerokim uśmiechem, wskazując następnie na górujący nad nimi opuszczony budynek.
- Może chcesz towarzyszyć mi w wyprawie po skarb?
Zapytać przecież nie zaszkodzi.
Deimos Fancourt
Zawód : wirtuoz gry na nerwach dorosłych
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I have never tried that before, so I think I should definitely be able to do that.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Spokojnie czekała na odpowiedź Deimosa, przyglądając się mu z zaciekawieniem, rozważając, co mógł powiedzieć i jak się zachować. Z dzieciństwa miała tak wiele złych jak i dobrych wspomnień, dlatego też chciała dowiedzieć się, jakim typem człowieka był młody dzieciak. Może będzie lepszy, może będzie gorszy, może będzie odważniejszy a może bardziej tchórzliwy? Chyba właśnie miała się dowiedzieć?
Niektórzy mogli być zachwyceni, Thalia za to czuła się nieco niezręczniej, zwłaszcza w momencie, gdy mimo wszystko ten pocałunek na jej dłoni składał właśnie kilkuletni dzieciak. Może jednak bardziej załamywał ją fakt, że był o wiele większym gentlemanem niż większość spotkanych w jej życiu mężczyzn. Gdzie ten świat zmierzał, że właśnie nagle ktoś wydawał się być zachwycony jej towarzystwem.
- A więc dzielny podróżnik! Tym lepiej, na pewno miałeś wiele przygód, czy widziałeś jakieś smoki? – Oczywiście, że właśnie o tym była zainteresowana. Wielkie, potężne, dla dzieci zawsze były jakimś statusem tych dziecięcych marzeń. Na pewno ona, gdy była młodsza i jeszcze nie miała pojęcia o magicznym świecie, chciała móc lecieć na smoku przez świat – i wtedy nikt by ją nie dręczył, a ona miałaby towarzystwo. Potem była bardzo zawiedziona, że na smokach latać się nie da.
Zabawa w ganianego zdecydowanie była przez nią milej widziana niż jakiekolwiek prezenty czy podarunku. Gdyby była młodsza i mogła bawić się z Deimosem codziennie, na pewno jej życie byłoby o wiele łatwiejsze, niż do tej pory. Albo mogłaby mu pokazać prawdziwą magię z różdżki, tak aby zachwycić go czymś nowym, ale co do tego, jeszcze się zastanawiała. Nie chciała zbyt szybko popsuć niewinnego wrażenia, które właśnie sprawiała, bo potem zaczną się problematyczne pytania, tego była pewna.
- Może utracić całą magię, dzięki temu nikogo już nie skrzywdzi ani nie miał będzie nad nikim kontrole. – Jak wtedy mogłoby być łatwiejsze życie, gdyby takie zastosowanie można by odnaleźć w prawdziwym życiu. Niestety, częściej kończyło się martwym i wykorzystanym na wszelkie sposoby niż uratowanym. – Nie moja rodzina, ale jesteśmy sobie tak bliskie, jakbyśmy były prawdziwymi siostrami. A ja o nie tak dbać będę. – Może kiedyś będzie mogła przedstawić mu kogoś innego i kogoś, kto będzie wiekowo bliżej Deimosa.
- Ja jestem Lavinia i jestem dawną rzymską księżniczką. – Pamiętała o tym, co powiedział jej jeszcze Florean, dlatego przedstawiła się właśnie w taki sposób. Dodawało to jej jeszcze pewnej tajemniczości.
- Ooooh, wyprawa po skarb brzmi tak ciekawie! Powiedz mi, co ma zrobić? Gdzie się kierujemy? – Najlepiej poza Cromer, tak aby nikt nie chciał ich tutaj nachodzić, aby też nikt nie postanowił nagle sprawdzać gdzie mieszkają i ich zaczepiać.
Niektórzy mogli być zachwyceni, Thalia za to czuła się nieco niezręczniej, zwłaszcza w momencie, gdy mimo wszystko ten pocałunek na jej dłoni składał właśnie kilkuletni dzieciak. Może jednak bardziej załamywał ją fakt, że był o wiele większym gentlemanem niż większość spotkanych w jej życiu mężczyzn. Gdzie ten świat zmierzał, że właśnie nagle ktoś wydawał się być zachwycony jej towarzystwem.
- A więc dzielny podróżnik! Tym lepiej, na pewno miałeś wiele przygód, czy widziałeś jakieś smoki? – Oczywiście, że właśnie o tym była zainteresowana. Wielkie, potężne, dla dzieci zawsze były jakimś statusem tych dziecięcych marzeń. Na pewno ona, gdy była młodsza i jeszcze nie miała pojęcia o magicznym świecie, chciała móc lecieć na smoku przez świat – i wtedy nikt by ją nie dręczył, a ona miałaby towarzystwo. Potem była bardzo zawiedziona, że na smokach latać się nie da.
Zabawa w ganianego zdecydowanie była przez nią milej widziana niż jakiekolwiek prezenty czy podarunku. Gdyby była młodsza i mogła bawić się z Deimosem codziennie, na pewno jej życie byłoby o wiele łatwiejsze, niż do tej pory. Albo mogłaby mu pokazać prawdziwą magię z różdżki, tak aby zachwycić go czymś nowym, ale co do tego, jeszcze się zastanawiała. Nie chciała zbyt szybko popsuć niewinnego wrażenia, które właśnie sprawiała, bo potem zaczną się problematyczne pytania, tego była pewna.
- Może utracić całą magię, dzięki temu nikogo już nie skrzywdzi ani nie miał będzie nad nikim kontrole. – Jak wtedy mogłoby być łatwiejsze życie, gdyby takie zastosowanie można by odnaleźć w prawdziwym życiu. Niestety, częściej kończyło się martwym i wykorzystanym na wszelkie sposoby niż uratowanym. – Nie moja rodzina, ale jesteśmy sobie tak bliskie, jakbyśmy były prawdziwymi siostrami. A ja o nie tak dbać będę. – Może kiedyś będzie mogła przedstawić mu kogoś innego i kogoś, kto będzie wiekowo bliżej Deimosa.
- Ja jestem Lavinia i jestem dawną rzymską księżniczką. – Pamiętała o tym, co powiedział jej jeszcze Florean, dlatego przedstawiła się właśnie w taki sposób. Dodawało to jej jeszcze pewnej tajemniczości.
- Ooooh, wyprawa po skarb brzmi tak ciekawie! Powiedz mi, co ma zrobić? Gdzie się kierujemy? – Najlepiej poza Cromer, tak aby nikt nie chciał ich tutaj nachodzić, aby też nikt nie postanowił nagle sprawdzać gdzie mieszkają i ich zaczepiać.
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Fontanna na dziedzińcu
Szybka odpowiedź