Ellis Grayson (budowa)
AutorWiadomość
Ellis Grayson
Data urodzenia: 07.03.1934
Nazwisko matki: Rogers
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Spec od zabezpieczeń
Wzrost: 179
Waga: 60
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: Wysoki jegomość, którego czupryna wygląda jakby nigdy nie spotkała się z grzebieniem lub szczotką. Zdecydowanie za chudy jak na swój wzrost.
Nazwisko matki: Rogers
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Spec od zabezpieczeń
Wzrost: 179
Waga: 60
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: Wysoki jegomość, którego czupryna wygląda jakby nigdy nie spotkała się z grzebieniem lub szczotką. Zdecydowanie za chudy jak na swój wzrost.
14 cali Świerk Łuska smoka
Hufflepuff
Brak
Martwych rodziców i siostrę, nad których ciałami stoi śmiejący się jego biologiczny ojciec
Trawą po deszczu, tatowymi wypiekami oraz zapachem popcornu
Siebie jako najlepszego akrobatę na świecie
Łamaniem zabezpieczeń, otwieraniem wszelakich zamków i akrobatyką
Strzałą z Appleby
Doskonale swoje umiejętności akrobatyczne
Rock&Roll
Andrew Garfield
Najpierw był krzyk…
Miała 16 lat. Tak naprawdę była jeszcze dzieckiem, które nie wiedziało wystarczająco dużo o życiu, a już z całą pewnością nie była gotowa na to, co wydarzyło się w lipcu 1933 roku.
Było piękne i słoneczne lato kiedy Annabeth Rogers udała się wraz z przyjaciółmi na festiwal odbywający się w Cuddington, Cheshire. Było to jej rodzinne miasto, w którym mieszkała od urodzenia i się wychowywała. Nie spodziewała się więc, że może jej grozić niebezpieczeństwo. Jednak mimo wszystko ją znalazło… zagrożenie przybyło ze strony zamku Beeston. Nie wiedziała nawet kiedy i w jaki sposób. Pamiętała tylko ból i okropne uczucie poniżenia. Nie zanotowała nawet jak długo leżała naga i poobijana w sianie zanim znalazła ją przyjaciółka.
Z czasem ciało doszło do siebie, gorzej było w duchem. Nie mogła sobie poradzić z tym wszystkim, zwłaszcza, że z upływem czasu wspomnienia gwałtu wracały i dotarło do niej kto był jej oprawcą. Nie mogła się przyznać, nikt by jej i tak nie uwierzył, a nawet jeśli to Lordowie Cheshire byli bezkarni.
Musiała milczeć, żyć z tym strasznym wspomnieniem. Nie raz jej myśli wędrowały w kierunku odebrania sobie życia. Był moment kiedy był już naprawdę na krawędzi…był to dzień kiedy okazało się, że lord nie tylko zostawił urazy na jej psychice, ale również dziecko w jej łonie. Nie chciała go, nie chciała by codziennie przypominało jej o nocy pełnej bólu, upokorzenia i wstydu. Rozpatrywała wiele scenariuszy, jednak w efekcie końcowym jej dobra natura wygrała, nie była w stanie pozbyć się dziecka. Wyjechała by bronić maleństwo przed tym wszystkim co ją spotkało.
Lata później była wdzięczna młodej sobie za tą decyzję i choć przez ciążę nie ukończyła szkoły, to chłopiec wprowadził do jej życia szczęście, którego bała się, że już nigdy nie zastanie.
Potem był śmiech…
Ellis urodził się w marcu 1934 roku w małym domku w Dolinie Godryka. Jego mam od samego początku dbała o niego najlepiej jak tylko potrafiła. Mimo skromnego życia i zasobów, starała się zapewnić synkowi jak najlepsze warunki bytowe. Kiedy chłopiec miał trzy latka poznała Roberta Grayson’a, młodego piekarza, prowadzącego magiczną piekarnię w okolicy. Annabeth sama niedawno rozpoczęła pracę jako krawcowa i znajomości Roberta wśród mieszkanek Doliny Godryka bardzo pomogły jej w rozwinięciu biznesu. Sam Ellis był ulubieńcem wszystkich klientek, które zawsze coś mu przynosiły kiedy odwiedzały mamowy warsztat.
Zaledwie półtora roku później Annabeth i Robert wzięli ślub, a mężczyzna oficjalnie uznał Ellisa jako swojego syna i chłopiec od tej pory nosił jego nazwisko. Relacja tych dwóch gentlemanów była w mniemaniu wielu osób niesamowita. Nie często bowiem dochodziło do takich sytuacji, że mężczyzna uznawał nie swoje dziecko. Robert jednak chciał chronić chłopca. Żona opowiedziała mu o tym co wydarzyło się w Cuddington, o biologicznym ojcu małego i mężczyzna nie chciał by chłopiec miał kiedykolwiek do czynienia z tym człowiekiem.
Ellis jako niespełna pięciolatek i tak już postrzegał go jako swojego tate i tak też się do niego zwracał. Robert pokochał malucha i z prawdziwą przyjemnością spędzał z nim czas gdy żona była zajęcia szyciem kolejnych kreacji. To właśnie dzięki niemu chłopiec od małego uwielbiał wypieki i choć zawsze był raczej chudziutki, to podkradał z tatowej piekarni bułeczki i słodkości, którymi potem dzielił się z kolegami na podwórku. Sam również, im był starszy, tym więcej pomagał w piekarni. Co prawda początkowo było to bardziej przeszkadzanie niż pomaganie, bo biegający między stołami maluch ubrudzony mąką nie stanowił pożytku. Z czasem jednak nauczył się podstaw i Robert zapędził go do ugniatania ciasta, by go czymś zająć. Ellis był wtedy z siebie bardzo dumny i potem opowiadał paniom w piekarni, że on to upiekł wszystko.
Mały Grayson był z natury ciekawskim młokosem, który chciał wiedzieć wszystko i widzieć wszystko. Ta właśnie cecha sprawiła, że nabył ciekawej umiejętności wejścia wszędzie. Był w stanie wejść na każde drzewo, wcisnąć się w każdą szparę w płocie żeby tylko zobaczyć i dowiedzieć się tego, co w danym momencie stanowiło przedmiot jego zainteresowania. Oczywiście nie wszyscy byli z tego powodu zadowoleni, ale przeważnie większość jego wybryków uchodziła mu na sucho. Zwłaszcza w momencie, kiedy w wieku pięciu lat za wszelką cenę chciał zobaczyć małe kotki, które urodziły się niedawno u sąsiadki. Zarówno rodzice jak i sąsiadka, pani Flow, starali się by jak najdłużej chłopiec nie dostał się do kotów, ale okazało się że nawet zamknięte na klucz drzwi przybudówki podwórkowej nie stanowiły dla niego przeszkody. Zirytowany chłopiec nie mogąc dostać się do środka, z bezsilności tupnął nogą i uderzył piąstką w drzwi, które dosłownie po chwili same odskoczyły, dając mu dostęp do zwierząt. Wszystkiego świadkiem była pani Flow, która dobre wieści przekazała rodzicom.
Im starszy był, tym coraz więcej uczył się o świecie, poznawał nowych ludzi, sprawdzał granice, co mu można było, a czego nie powinien robić… a jeśli już robił coś czego nie było mu wolno, zawsze robił to tak, aby nikt go nie złapał. Przede wszystkim korzystał z tej polityki kiedy potrzebował się gdzieś dostać, robił wszystko by nie dać się złapać i był w tym naprawdę dobry. Jeszcze wtedy nie zdawał sobie z tego sprawy, ale już w tamtym momencie wybrał dla siebie ścieżkę kariery. Nie było dla niego przeszkody, której nie byłby w stanie pokonać. Zamki? Drzwi? Barykady? Nie stanowiły żadnego wyzwania. Choć miał wtedy zaledwie dziewięć lat jego potencjał został zauważony. To właśnie od pana Welsh’a dostał swoją pierwszą książkę o tematyce przełamywania klątw zabezpieczających. Choć na początku nie za dużo z tego rozumiał, to z czasem nie rozstawał się z książką na krok. W każdym razie do moment kiedy pierwszy raz nie przekroczył progu Hogwardzkiej biblioteki.
Rozpoczął się czas nauki…
Hogwart. Czekał aby przekroczyć jego próg z niecierpliwością. Nasłuchał się tyle historii, że nie mógł się doczekać dnia, kiedy otrzyma i swój list. Kiedy robił z rodzicami zakupy na Pokątnej ojciec musiał go trzymać mocno, bo najchętniej to by wszedł do każdego sklepu, bo nos to przyczepił na pewno do każdej witryny sklepowej. Wieczorem siedział ze swoim drogim przyjacielem Castorem na ganku domu i zajadając się tatowymi drożdżówkami wymieniali się doświadczeniami zakupowymi i nadziejami dotyczącymi szkoły.
Dzień wyjazdu był dla niego bardzo ekscytujący. Cieszył się, jednocześnie będąc trochę przestraszonym. Pierwszy raz miał wyjechać z domu na tak długi okres czasu. Owszem, na pewno nie będzie tam sam, bo miał dużo znajomych, którzy już byli w szkole, na przykład siostra Castora, Aurora, sam Castor i inne dzieciaki z Doliny. Jednak mimo wszystko strach gdzieś tam się w nim tlił. Strach, który zniknął niczym bańka mydlana w momencie kiedy przekroczył próg zamku. Nie wiedział gdzie podziać oczy, to wszystko było niesamowite, miał wrażenie, że eksploduje pod natłokiem tych wszystkich emocji. Opanował się jednak kiedy zostało wyczytane jego nazwisko. Tiara Przydziału nie zastanawiała się specjalnie długo i już po chwili wysłała go prosto do stołu należącego do Hufflepuffu. Z jednej strony się cieszył, bo jego przyjaciel również zasiadał przy stole borsuków, ale gdzieś tam w środku miał dziwne wrażenie, że się nie wpasuje. Już wcześniej się nad tym zastanawiał kiedy rodzice opowiadali mu o szkole. Nigdy na głos nie wyraził swoich wątpliwości, nie chcąc nikogo martwić swoimi przemyśleniami.
Z czasem jednak okazało się, że jak zwykle Tiara się nie pomyliła. Ellis był pracowitym i cierpliwym uczniem. Może nie wyróżniał się jakoś specjalnie na tle innych pod względem nauki. Skupił się na kilku przedmiotach i na nie stawiał największy nacisk. Były to Zaklęcia, OPCM oraz Starożytne Runy. Dzięki temu trzeciemu miał w planie poszerzyć swoją wiedzę i umiejętności w zakresie klątw. Był w stałym kontakcie z panem Welsh’em i ten polecał mu cały czas kolejne książki związane z tym tematem. Młodego Graysona fascynowało łamanie klątw, ale nie interesowały go klątwy nakładane na przedmioty czy osoby. Jego głównym zainteresowaniem były zabezpieczenia nakładane na miejsca i przejścia, maskowania. W szkole miał duże pole do popisu, przecież Hogwart krył w sobie wiele tajnych przejść, które tylko czekały aby je odkryć. Chłopak spędzał dużo czasu w bibliotece z nosem w książkach, ale to nie oznaczało, że nie socjalizował się z innymi. Nigdy nie był typem samotnika i potrzebował kontaktu z ludźmi. Może nie koniecznie z tymi zarozumiałymi dzieciakami z rodzin szlachetnych, który „wyżej srali niż dupy mieli”. Nie zmieniało to jednak faktu, że chłopak często po prostu nie mógł się powstrzymać od sarkastycznych uwag. Nie raz słyszał, że jego poziom sarkazmu przekracza dozwoloną normę wielokrotnie. Ten wtedy twierdził, że skoro los nie obdarował go talentem sportowym czy chociażby zamiłowaniem do pojedynków, to musiał sobie jakoś radzić. Co prawda nie był całkowitym beztalenciem. Radził sobie na miotle całkiem nieźle, ale jednak nie na tyle dobrze żeby go przyjęli do drużyny. Okazało się jednak, że ma talent do całkiem innej dyscypliny.
Podczas wakacji między czwartym, a piątym rokiem szkoły na świat przyszła jego młodsza siostra Ofelia. Dziewczynka stała się oczkiem w głowie wszystkich domowników. Jednak jak to na małe dziecko przystało, bardzo dużo płakała, Ellis często zastanawiał się jak to w ogóle możliwe, że w tak małym ciałku znajduje się tyle energii do płakania i krzyczenia. W nocy nie dało się spać i chłopak w końcu postanowił wynieść się na dwór. Na szczęście lato było na tyle ciepłe, że umożliwiało mu spanie na dworze. Nie chciał jednak spać na ziemi, więc jakimś cudem udało mu się rozwiesić fajny hamak na drzewie, ale trochę wyżej niż ludzie standardowo wieszali hamaki. Wtedy właśnie okazało się, że wchodzenie na drzewa czy zwisanie z gałęzi w dziwnych pozach nie stanowi dla niego problemu, podobnie było z wchodzeniem na dachy, przeskakiwaniem między nimi, utrzymywaniem równowagi na dużych wysokościach stojąc na cienkich rurkach czy deskach też nie było dla niego wyzwaniem. Latanie na miotle czy podobne dyscypliny nie były dla niego, on odnalazł się w akrobatyce.
Nie zaprzepaścił tego i potem już przez resztę wakacji starał się w każdy możliwy sposób rozwijać swoją nową umiejętność. Oczywiście bez prawdziwego nauczyciela szło mu to jako tako, ale nie poddawał się. Szkołę skończył z dobrymi wynikami, ale niestety nie na tyle dobrymi by dostać się na kurs w Ministerstwie Magii. Był sobą trochę zawiedziony, bo zdawał sobie sprawę, że na kursie z pewnością posiadłby większą wiedzę na temat łamania klątw niż na własną rękę, ale okazało się, że los się do niego uśmiechnął. Pod swoje skrzydła wziął go pan Welsh, który jak się okazało był emerytowanym łamaczem klątw. Nauka pod czujnym okiem czarodzieja była ciężka, ale satysfakcjonująca. Ellis spędzał dużo czasu nad książkami, udoskonalając swoje umiejętności. Kilka razy miał ochotę się poddać, rzucić to wszystko w cholerę i zająć się czymś innym, ale w końcu ponownie brał się do roboty wiedząc, że wiedza i umiejętności same się nie pojawią jak będzie siedział z założonymi rękami. W międzyczasie mieszkał z rodzicami, jednak nie chcąc być pasożytem na nich żerującym pomagał ojcu w piekarni oraz dorywczo czasami zajmował się klątwami jako asystent pana Welsh’a, co pozwalało mu się sprawdzić oraz jednocześnie obserwować swojego mentora w akcji.
Nie zapomniał jednak o rozwoju fizycznym. Akrobatyka stała się sporą częścią jego życia, rozwijał ją najlepiej jak mógł samodzielnie, ale kiedy w okolicy zawitała Arena Carringtonów i chłopak wybrał się na występ nie był w stanie oderwać wzroku od artystów. Naturalnie najbardziej zafascynowany był akrobatami, to co wyrabiali na linach, latając pod sklepieniem namiotu sprawiało, że nie raz Ellis łapał się na tym, że wstrzymywał oddech z zachwytu. Też tak chciał, zapragnął takich umiejętności. Jako osoba bezpośrednia od razu po występie udał się do zarządcy tej niesamowitej trupy. Na pierwszy rzut oka Alphonse Carrington wydał mu się niesamowitym dziwakiem, który miał w sobie coś tak intrygującego, że aż chciało się przebywać w jego towarzystwie, z czasem nie tyle co jego przypuszczenia się potwierdziły, co doszedł do wniosku, że jest to człowiek, który z pewnością pomoże mu w rozwinięciu jego umiejętności. Nie było łatwo, musiał zapracować na to by w ogóle ktoś chciał mu pokazać co jak i z czym. Oczywiście sam musiał pokazać co potrafi i choć pan Carrington na początku kręcił nosem, w końcu pozwolił mu się uczyć w ich trupie. Na kilka lat Ellis opuścił rodzinne strony by podróżować pod sztandarem Areny Carringtonów, a z czasem nawet i występować przed publicznością. Wcześniej nigdy nie spodziewał się, że występy będą sprawiały mu tyle radości. Jako uczeń Hogwartu nie był tym, który brylował w towarzystwie, nie był popularny, tłum go trochę przytłaczał. Lawirując jednak na linach pod sufitem areny odkrył, że sprawia mu do dużo frajdy. Mało kto wiedział również, że za jego decyzją wyjazdu z trupą cyrkową kryło się coś jeszcze. Jakiś czas przed wyjazdem matka wzięła go na spacer, podczas którego opowiedziała mu o swojej przeszłości. Chłopak był w szoku kiedy dowiedział się, że Robert Grayson nie jest jego biologicznym ojcem. Oczywiście nie miało to żadnego wpływu na relacje obu panów, ale Ellis jakoś nie mógł do końca oswoić się z tą informację. Jego niechęć do szlachty, wraz z informacją, że jego ojciec jest szlachcicem, powiększyła się jeszcze bardziej, można powiedzieć, że przerodziła się w nienawiść. Był czystej krwi, teraz został w tym utwierdzony, ale wcale nie upoważniało to nikogo by innych traktować jak rzeczy. Aż się w nim gotowało na myśl jak okropnym i aroganckim człowiekiem musiał być jego "ojciec". Z tego wszystkiego decyzja o wyjeździe była o wiele łatwiejsza do podjęcia, musiał sobie to wszystko ułożyć w głowie. Mimo wszystko nie była to informacja, którą łatwo było przełknąć. I pewnie dalej by tak podróżował pod banderą Carringtonów, gdyby nie fakt, że w kraju zaczęło się źle dziać.
I w końcu uderzyła rzeczywistość…
Ellis wcześniej nie interesował się polityką, w zasadzie nadal się nią nie za bardzo interesuje. Jednak to ona zmusiła go do powrotu do domu, co tak naprawdę nie było takie proste. Raz, że nie chciał się rozstawać z ludźmi poznanymi w Arenie, dwa pan Carrington nie koniecznie chciał go puścić. Dopiero po wielu godzinach rozmów doszli do konsensusu, że Ellis będzie wspomagał cyrkowców w miarę swoich możliwości oraz stawiał się na występy jeśli faktycznie będą go potrzebowali.
Wrócił więc do domu by wspomóc rodziców. Pomagał ojcu w piekarni, czasami robił za chłopca na posyłki mamy, jednocześnie też udało mu się odnowić stare, zaniedbane przez lata podróży znajomości z mieszkańcami Doliny Godryka oraz wrócił pod skrzydła pana Welsh’a, na nowo pogrążając się w tajnikach łamania klątw i otwierania różnego rodzaju zamków. Zaczął nawet przyjmował zlecenia różnej maści, które pokrywały się z jego umiejętnościami. Łamał zabezpieczenia, włamywał się na zlecenie, wszystko po cichu, nie zwracając na siebie uwagi. Nie ukrywał, że pomagało mu w tym to czego nauczył się pod dachem Carringtonów, szybka ucieczka, wspinanie się czy przeskakiwanie z budynku na budynek, zero problemu.
Starał się przeżyć, starał się pomagać. Wykonywał robotę, nie zadając zbędnych pytań, najważniejsze, że mu za to płacili, czego chcieć więcej od życia?
Patronus: Ellis nie potrafi wyczarować patronusa.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 17 | 3 (rożdżka) |
Uroki: | 18 | 2 (rożdżka) |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Eliksiry: | 0 | 0 |
Sprawność: | 6 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
Kokieteria | I | 2 |
Numerologia | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Starożytne Runy | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Skradanie | II | 10 |
Zręczne ręce | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Wytrzymałość Fizyczna | II | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Pieczenie | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Akrobatyka | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 0 |
Gość
Gość
Ellis Grayson (budowa)
Szybka odpowiedź