Sypialnia
AutorWiadomość
Sypialnia
Klasyczne pomieszczenie sypialniane. Przestrzeń, w której brakuje damskiej ręki; widnieje tu niewielki bałagan, przedmioty na szafkach są niepoukładane, nie ma tu także lustra. Na ścianach widnieją portrety rodziny Villan.
Vance Villan
Zawód : łamacz klątw, prywatny instruktor OPCM
Wiek : 49
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
Błękit był zaproszeniem wtedy, dzisiaj czerń jest rozkazem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
01.01.1958
Nowy Rok. Nowe możliwości. Coś się kończy, coś zaczyna. Jakoś tak to szło. Czy właściwie wiele się zmieniło? Niby nic, niby jeden dzień w tą, czy w drugą stronę. Flume była już w takim wieku, że nie wiązała z tym zbyt wielkich oczekiwań. Lata mijały zdecydowanie zbyt szybko, nie dało się oszukiwać mijającego czasu.
Wczorajszy wieczór spędziła u swojej przyjaciółki. Pomimo trwającej wojny warto było pielęgnować tradycję i udawać, że wszystko jest jak dawniej. Podyskutowały, wypiły sporo wina. Mogła zdecydowanie wypić mniej, jednak tak przyjemnie się gawędziło i wspominało, nie wiedziała nawet kiedy wypiły te kilka butelek. Wieczór minął jej szybko, wiadomo jak to jest w dobrym towarzystwie. Nie zamierzała jednak zostać na noc, jakoś tak już miała, że ile by nie wypiła, to musiała wrócić do domu. Pamiętała wyjście z jej domu, śnieg nieco prószył, gwiazdy rozświetlały niebo, a później jedna, wielka czarna dziura.
Przebudziła się stosunkowo wcześnie, właściwie to obudził ją ból głowy. Nie spodziewała się, że aż tak bardzo wczoraj ją poniosło, nie była już młoda i zdecydowanie gorzej znosiła skutki picia alkoholu. Otworzyła oczy i wtedy spanikowała. Nie miała pojęcia, gdzie jest. Zamknęła je ponownie, może to sen? Jednak, gdy ponownie spojrzała, cóż nic się nie zmieniło. Coś się musiało wczoraj wydarzyć, coś czego nie planowała. Odwróciła się, aby dokładniej przyjrzeć się pomieszczeniu. Wtedy zobaczyła sylwetkę mężczyzny, który siedział na łóżku. Cholera jasna. Nie miała możliwości, aby uciec stąd niezauważenie. Czy powinna się odezwać? Może mogła udawać, że nadal śpi.. to nie było chyba dobrym rozwiązaniem, bo prędzej, czy później i tak będzie musiała opuścić to miejsce.
Jej uwagę przykuły portrety nad łóżkiem. Jakaś kobieta i dziewczynka.. czy ten facet miał żonę? To by dopiero było.. miała swoje zasady, gdyby wiedziała, to na pewno by jej tutaj nie było. Czuła się zmieszana, nie do końca wiedziała, co powinna zrobić.
Do tego wszystkiego leżała teraz zupełnie naga w jego łóżku, czy ona zawsze musiała się pakować w takie sytuacje? Niby stara.. a nadal taka głupia. Co ten alkohol robił z ludźmi. Była rozczarowana swoim lekkomyślnym zachowaniem. Do tego wszystkiego jej głowa pękała.. promienie słońca, które wpadały do pomieszczenia wydawały się być takie głośne.. Nie będzie się nad sobą użalać, musiała teraz ponieść konsekwencje.
- Hmm..- westchnęła dosyć głośno. - Wszystkiego dobrego w Nowym Roku..- najłatwiej było chyba udawać, że nic się nie stało. Miała nadzieję, że zaraz nie wbiegnie tutaj jakaś wkurzona żona, czy coś, zdecydowanie nie była dzisiaj w formie, aby mierzyć się z takimi problemami. Spoglądała na niego dosyć niepewnie, nie wiedziała bowiem, czego powinna się spodziewać.
Nowy Rok. Nowe możliwości. Coś się kończy, coś zaczyna. Jakoś tak to szło. Czy właściwie wiele się zmieniło? Niby nic, niby jeden dzień w tą, czy w drugą stronę. Flume była już w takim wieku, że nie wiązała z tym zbyt wielkich oczekiwań. Lata mijały zdecydowanie zbyt szybko, nie dało się oszukiwać mijającego czasu.
Wczorajszy wieczór spędziła u swojej przyjaciółki. Pomimo trwającej wojny warto było pielęgnować tradycję i udawać, że wszystko jest jak dawniej. Podyskutowały, wypiły sporo wina. Mogła zdecydowanie wypić mniej, jednak tak przyjemnie się gawędziło i wspominało, nie wiedziała nawet kiedy wypiły te kilka butelek. Wieczór minął jej szybko, wiadomo jak to jest w dobrym towarzystwie. Nie zamierzała jednak zostać na noc, jakoś tak już miała, że ile by nie wypiła, to musiała wrócić do domu. Pamiętała wyjście z jej domu, śnieg nieco prószył, gwiazdy rozświetlały niebo, a później jedna, wielka czarna dziura.
Przebudziła się stosunkowo wcześnie, właściwie to obudził ją ból głowy. Nie spodziewała się, że aż tak bardzo wczoraj ją poniosło, nie była już młoda i zdecydowanie gorzej znosiła skutki picia alkoholu. Otworzyła oczy i wtedy spanikowała. Nie miała pojęcia, gdzie jest. Zamknęła je ponownie, może to sen? Jednak, gdy ponownie spojrzała, cóż nic się nie zmieniło. Coś się musiało wczoraj wydarzyć, coś czego nie planowała. Odwróciła się, aby dokładniej przyjrzeć się pomieszczeniu. Wtedy zobaczyła sylwetkę mężczyzny, który siedział na łóżku. Cholera jasna. Nie miała możliwości, aby uciec stąd niezauważenie. Czy powinna się odezwać? Może mogła udawać, że nadal śpi.. to nie było chyba dobrym rozwiązaniem, bo prędzej, czy później i tak będzie musiała opuścić to miejsce.
Jej uwagę przykuły portrety nad łóżkiem. Jakaś kobieta i dziewczynka.. czy ten facet miał żonę? To by dopiero było.. miała swoje zasady, gdyby wiedziała, to na pewno by jej tutaj nie było. Czuła się zmieszana, nie do końca wiedziała, co powinna zrobić.
Do tego wszystkiego leżała teraz zupełnie naga w jego łóżku, czy ona zawsze musiała się pakować w takie sytuacje? Niby stara.. a nadal taka głupia. Co ten alkohol robił z ludźmi. Była rozczarowana swoim lekkomyślnym zachowaniem. Do tego wszystkiego jej głowa pękała.. promienie słońca, które wpadały do pomieszczenia wydawały się być takie głośne.. Nie będzie się nad sobą użalać, musiała teraz ponieść konsekwencje.
- Hmm..- westchnęła dosyć głośno. - Wszystkiego dobrego w Nowym Roku..- najłatwiej było chyba udawać, że nic się nie stało. Miała nadzieję, że zaraz nie wbiegnie tutaj jakaś wkurzona żona, czy coś, zdecydowanie nie była dzisiaj w formie, aby mierzyć się z takimi problemami. Spoglądała na niego dosyć niepewnie, nie wiedziała bowiem, czego powinna się spodziewać.
Poprzedni wieczór zamierzał spędzić w samotności. Od minionej tragedii nie potrafił cieszyć się spotkaniami towarzyskimi i zakrapianą imprezą, niechętnie narzucał ludziom swoją obecność. Na sylwestrową zabawę u Sproutów zaproszono go zaledwie kilka dni wcześniej. Skłonił się ku wizycie w gościach tylko dlatego, że większość z nich to poczciwe grono jego podopiecznych i poczuwał się do obowiązku zapewnienia im bezpieczeństwa. Czuł się dość niezręcznie w gronie tak młodych ludzi, rekompensując dyskomfort kolejnymi kieliszkami alkoholu. Dość prędko usunął się z towarzystwa, gdy odliczanie do Nowego Roku dobiegło końca, decydując się na samotny spacer. W miejskiej, lekkodusznej podróży towarzyszyła mu butelka whisky, której zawartość znikała z upływem czasu. Tym sposobem upił się i stracił świadomość, a po wczorajszym pozostawały już tylko przebłyski.
Przebudził się, nim nastał świt. Towarzystwo obcej kobiety w łóżku wyraźnie go zaniepokoiło. Czuł się równie skonfundowany, lecz gdy dotarło do niego, iż rzeczona kobieta jest naga - spalił się ze wstydu. Ten człowiek ledwie trzy lata temu stracił żonę, gdzieś w świecie włóczy się jego dziecko (tak przynajmniej wierzył), a przez własną głupotę sprowadził do łóżka nieznajomą! Nie miał najmniejszego pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji. Siedział na krawędzi łóżka, odwrócony tyłem z nagim torsem, pogrążony w głębokich rozważaniach i poczuciu winy. Instynktownie wiedział, kiedy się przebudziła; nie potrafił jednakże doprowadzić do konfrontacji. Kiedy się odezwała, nie miał jednak wyjścia.
- Wszystkiego dobrego... - odezwał się nieśmiało i odwrócił głowę przez ramię. Po głowie przemknęła mu myśl, czy chociaż ona pamięta, co się wczoraj wydarzyło? - Wstałaś już. Jak Ci się spało? - skoro uprawiał z nią seks, konwenanse można było chyba porzucić. Villan emanował zakłopotaniem i kobieta mogła domyślać się, że jego odczucia mogły być zbliżone do jej własnych. W ten czas do pomieszczenia wparował kot, który zaczął się doń łasić, leniwie spoczywając na kołdrze po jej stronie. Mężczyzna nieco się ośmielił i zlustrował ją w pełnej krasie. Wówczas musiał przyznać przed samym sobą, jak atrakcyjną kobietą jest nieznajoma; nawet mimo kaca prezentowała się nieziemsko. Ciekawiło go, ile może mieć lat; stawiał na trzydzieści z niewielkim hakiem. Była już dojrzałą kobietą, idealnie odpowiadającą jego gustom, ale na Merlina, jak on mógł myśleć o niej w takich kategoriach?! Przecież minęły dopiero trzy lata... - Przepraszam za zamieszanie, rzadko zdarza mi się tak popłynąć z alkoholem... - próbował się tłumaczyć, poniekąd usprawiedliwiając własne występki. - Do czegoś między nami doszło, ale... jesteśmy dojrzałymi ludźmi. Porozmawiamy o tym przy śniadaniu? - koniec końców wyrzucić z domu jej nie chciał, honor by mu na to nie pozwolił. Może więc lepiej byłoby ją poznać i stawić czoła własnej nierozwadze?
Przebudził się, nim nastał świt. Towarzystwo obcej kobiety w łóżku wyraźnie go zaniepokoiło. Czuł się równie skonfundowany, lecz gdy dotarło do niego, iż rzeczona kobieta jest naga - spalił się ze wstydu. Ten człowiek ledwie trzy lata temu stracił żonę, gdzieś w świecie włóczy się jego dziecko (tak przynajmniej wierzył), a przez własną głupotę sprowadził do łóżka nieznajomą! Nie miał najmniejszego pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji. Siedział na krawędzi łóżka, odwrócony tyłem z nagim torsem, pogrążony w głębokich rozważaniach i poczuciu winy. Instynktownie wiedział, kiedy się przebudziła; nie potrafił jednakże doprowadzić do konfrontacji. Kiedy się odezwała, nie miał jednak wyjścia.
- Wszystkiego dobrego... - odezwał się nieśmiało i odwrócił głowę przez ramię. Po głowie przemknęła mu myśl, czy chociaż ona pamięta, co się wczoraj wydarzyło? - Wstałaś już. Jak Ci się spało? - skoro uprawiał z nią seks, konwenanse można było chyba porzucić. Villan emanował zakłopotaniem i kobieta mogła domyślać się, że jego odczucia mogły być zbliżone do jej własnych. W ten czas do pomieszczenia wparował kot, który zaczął się doń łasić, leniwie spoczywając na kołdrze po jej stronie. Mężczyzna nieco się ośmielił i zlustrował ją w pełnej krasie. Wówczas musiał przyznać przed samym sobą, jak atrakcyjną kobietą jest nieznajoma; nawet mimo kaca prezentowała się nieziemsko. Ciekawiło go, ile może mieć lat; stawiał na trzydzieści z niewielkim hakiem. Była już dojrzałą kobietą, idealnie odpowiadającą jego gustom, ale na Merlina, jak on mógł myśleć o niej w takich kategoriach?! Przecież minęły dopiero trzy lata... - Przepraszam za zamieszanie, rzadko zdarza mi się tak popłynąć z alkoholem... - próbował się tłumaczyć, poniekąd usprawiedliwiając własne występki. - Do czegoś między nami doszło, ale... jesteśmy dojrzałymi ludźmi. Porozmawiamy o tym przy śniadaniu? - koniec końców wyrzucić z domu jej nie chciał, honor by mu na to nie pozwolił. Może więc lepiej byłoby ją poznać i stawić czoła własnej nierozwadze?
Vance Villan
Zawód : łamacz klątw, prywatny instruktor OPCM
Wiek : 49
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
Błękit był zaproszeniem wtedy, dzisiaj czerń jest rozkazem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Moira nie należała do osób, które miały problem, aby stawić czoła temu, co uczyniły. Dała wczoraj dupy i to dosłownie i nie zamierzała ukrywać, że było inaczej. Pozostawało tylko jakoś wyjść z tego z twarzą, bez niepotrzebnych dramatów. Była za stara na takie rzeczy. Zresztą przecież nikogo nie skrzywdziła, nie zrobiła nic złego, no chyba, że kobieta z portretu będzie sądziła inaczej. Nie chciałaby jej tutaj spotkać. Zdecydowanie.
Mężczyzna ten jednak chyba nie był na tyle bezczelny, aby przyprowadzać obcą babę do swojego domu, w którym byłaby jego aktualna partnerka, chyba nikt nie był aż tak zuchwały. Przynajmniej jej się tak wydawało. Zastanawiała się, czy powinna zapytać o postaci z portretów, z drugiej jednak strony, co ją to właściwie obchodziło. Nie znali się wcale, dlaczego więc miałaby go wypytywać. Bezpieczniej chyba było nie poruszać takich tematów.
Udało jej się całkiem przyjaźnie uśmiechnąć, kiedy spojrzał w jej kierunku. Musieli wczoraj znaleźć wspólny język, skoro znalazła się w tym łóżku. Cóż, może jeszcze dzisiaj dowie się, co skłoniło ją do takich nieprzemyślanych decyzji, na pewno nie mógłby to być wyłącznie alkohol. Spożywała go stosunkowo często i raczej rzadko budziła się u boku nieznajomych. Coś musiało między nimi wczoraj zaiskrzyć, ciekawe, czy na trzeźwo również się to pojawi, czy może faktycznie to wino zbyt mocno zaszumiało w głowie.
- Wstałam, chociaż widzę, że są jeszcze bardziej ranne ptaszki ode mnie..- odezwała się, jak gdyby nigdy nic, najważniejsze to nie panikować i nie dawać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Dzień jak co dzień. Spoglądała na niego z zainteresowaniem, w sumie była ciekawa, kim jest. Dostrzegła blizny na ciele mężczyzny, nie pytała jednak o nie. Wiele pytań nasuwało jej się na myśl, nie zamierzała ich jednak zadawać, nie sądziła, aby to miało sens, przynajmniej jak na razie.- Jak mi się spało, w zasadzie to chyba nie najgorzej..
Wtedy do pomieszczenia wszedł kot. Zwierzęta miały w sobie coś takiego, że potrafiły rozładować napiętą atmosferę samą swoją obecnością. Skoro już postanowił się koło niej położyć, to nie zamierzała go ignorować, zaczęła delikatnie głaskać zwierzę, aby go przypadkiem nie wystraszyć. - Czyli nie tyko ja wczoraj przesadziłam z trunkami..- uśmiech ponownie pojawił się na jej twarzy. To dobrze, najwyraźniej nie tylko ona nie do końca wiedziała, co się tutaj właściwie tak do końca wydarzyło. Nie dało się ukryć, że skoro była naga musiało dojść do jakiegoś zbliżenia tej dwójki, jednak jeśli żadne z nich tego nie pamięta, tak do końca, to może mogą uznać, że to się nie wydarzyło? - Nie da się ukryć, że musiało się tutaj wczoraj sporo wydarzyć.- zauważyła, gdzieś na podłodze rozrzucone ubrania, które jakby tylko to potwierdziły. - Nie pogardziłabym kawą, co do śniadania, to niekoniecznie dzisiaj może być dobry pomysł.- odparła zupełnie szczerze. Czuła, że po tej ilości alkoholu, jaką w siebie wczoraj wlała jedzenie czegokolwiek nie może być zbyt dobrym pomysłem.
Mężczyzna ten jednak chyba nie był na tyle bezczelny, aby przyprowadzać obcą babę do swojego domu, w którym byłaby jego aktualna partnerka, chyba nikt nie był aż tak zuchwały. Przynajmniej jej się tak wydawało. Zastanawiała się, czy powinna zapytać o postaci z portretów, z drugiej jednak strony, co ją to właściwie obchodziło. Nie znali się wcale, dlaczego więc miałaby go wypytywać. Bezpieczniej chyba było nie poruszać takich tematów.
Udało jej się całkiem przyjaźnie uśmiechnąć, kiedy spojrzał w jej kierunku. Musieli wczoraj znaleźć wspólny język, skoro znalazła się w tym łóżku. Cóż, może jeszcze dzisiaj dowie się, co skłoniło ją do takich nieprzemyślanych decyzji, na pewno nie mógłby to być wyłącznie alkohol. Spożywała go stosunkowo często i raczej rzadko budziła się u boku nieznajomych. Coś musiało między nimi wczoraj zaiskrzyć, ciekawe, czy na trzeźwo również się to pojawi, czy może faktycznie to wino zbyt mocno zaszumiało w głowie.
- Wstałam, chociaż widzę, że są jeszcze bardziej ranne ptaszki ode mnie..- odezwała się, jak gdyby nigdy nic, najważniejsze to nie panikować i nie dawać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Dzień jak co dzień. Spoglądała na niego z zainteresowaniem, w sumie była ciekawa, kim jest. Dostrzegła blizny na ciele mężczyzny, nie pytała jednak o nie. Wiele pytań nasuwało jej się na myśl, nie zamierzała ich jednak zadawać, nie sądziła, aby to miało sens, przynajmniej jak na razie.- Jak mi się spało, w zasadzie to chyba nie najgorzej..
Wtedy do pomieszczenia wszedł kot. Zwierzęta miały w sobie coś takiego, że potrafiły rozładować napiętą atmosferę samą swoją obecnością. Skoro już postanowił się koło niej położyć, to nie zamierzała go ignorować, zaczęła delikatnie głaskać zwierzę, aby go przypadkiem nie wystraszyć. - Czyli nie tyko ja wczoraj przesadziłam z trunkami..- uśmiech ponownie pojawił się na jej twarzy. To dobrze, najwyraźniej nie tylko ona nie do końca wiedziała, co się tutaj właściwie tak do końca wydarzyło. Nie dało się ukryć, że skoro była naga musiało dojść do jakiegoś zbliżenia tej dwójki, jednak jeśli żadne z nich tego nie pamięta, tak do końca, to może mogą uznać, że to się nie wydarzyło? - Nie da się ukryć, że musiało się tutaj wczoraj sporo wydarzyć.- zauważyła, gdzieś na podłodze rozrzucone ubrania, które jakby tylko to potwierdziły. - Nie pogardziłabym kawą, co do śniadania, to niekoniecznie dzisiaj może być dobry pomysł.- odparła zupełnie szczerze. Czuła, że po tej ilości alkoholu, jaką w siebie wczoraj wlała jedzenie czegokolwiek nie może być zbyt dobrym pomysłem.
Dekoncentrujący ból głowy utrudniał trzeźwą ocenę sytuacji. Vance instynktownie rozpoczął jej masaż, zataczając koliste ruchy opuszkami kciuków wokół skroni. Był człowiekiem przyzwoitym; to nie do pomyślenia, aby alkohol odebrał mu własny rozum. Emocjonalna implozja wstydu zgniatała jego umysł, lecz gdzieś z tyłu głowy pojawiła się refleksja, że to nie czas na rozdrapywanie starych ran. Nie w obecności tej kobiety, kimkolwiek by nie była. Oklumenta zakotwiczył się w tej myśli, stopniowo wygaszając dręczące poczucie winy. W głowie nagle zrobiło się więcej miejsca dla racjonalizmu, ale również innych emocji - poniekąd pozytywnych - na przykład ciekawości, której się nie wypierał.
Pozytywny wyraz twarzy nieznajomej wywołał migawkę wspomnień z wczorajszego wieczoru. Przypomniał sobie jej abstrakcyjny, chwiejny taniec, kiedy wesoło kroczyła ulicami miasteczka w Dolinie Godryka i przypadkiem w niego wpadła. Odpowiedział równie przyjaznym, niewymuszonym uśmiechem, odsłaniając zadbane, bielusieńkie zęby. To wspomnienie zaintrygowało go bardziej jej osobą; było w niej tyle pogodności, nawet mimo tak trudnych czasów! Nie trudno określić, że nie była to gra pozorów - pod wpływem tylu promili nie mogłaby jej kontrolować.
- W swojej abstynencji stronię od używek, wczorajszy wieczór to wyjątek potwierdzający regułę. - kiedy oczyścił umysł z niepożądanych emocji, pozytywny stosunek względem nieznajomej przyszedł mu zdecydowanie łatwiej. Nie musiał nawet silić się na uśmiech, który gościł na jego twarzy zupełnie naturalnie. - Wracałem wczoraj od garstki przyjaciół z Doliny Godryka. Już wtedy musieliśmy być mocno wstawieni, bo pamiętam, jak beztrosko kołysałaś się w tańcu na ulicy. Byłem pod wrażeniem, że możesz utrzymać się na nogach, lecz alkohol chyba zwalił mnie z własnych... wpadliśmy na siebie, a później film się urwał. - był niezmiernie ciekaw, czy kobieta przyjmie wiadomość z zażenowaniem, czy tak jak on, dostrzeże w tym swoistą magię i urok. Podniósł się z łóżka i rzucił wzrok na stertę ubrań. Gdzieś w zakamarkach umysłu w dalszym ciągu krył się ten przyzwoity Villan, który szeptał mu do ucha, że popełnił zdradę, lecz Vance karmił się teraz wyrzutami sumienia.
- Kawa w tych czasach to rarytas... ale zawsze znajdzie się u mnie skromny zapas kofeiny. Chciałoby się powiedzieć, że czeka na właśnie takie... niespodziewane okazje, lecz w moim życiu raczej się nie zdarzają. - zbliżał się do pięćdziesiątki, był poczciwy i tradycjonalny, nigdy nie wyszedł z żałoby. Dotychczas nawet nie spędzał czasu w większych gronach osób, a już szczególnie w ramach zakrapianych imprez. Nie da się ukryć, że nie był rozrywkowym typem. - Przygotuję kawę. Piętro niżej jest salon, w którym będę czekał, a na korytarzu po prawej znajdziesz łazienkę. Pozwolę sobie z niej skorzystać, nim się ubierzesz. - zadeklarował, wodząc wzrokiem po podłodze w poszukiwaniu swoich spodni. Leżały gdzieś w stercie ubrań, które zrzuciła z siebie Moira, więc spojrzał na nią jedynie pytająco i uzyskawszy przytakującą odpowiedź, podał jej odzienie. Sam zaś ubrał spodnie z koszulą i oporządził się w łazience. Wkrótce udał się do kuchni, by zagotować wodę i zaparzyć gorący napój, z którym oczekiwał na nią w salonie.
- Gdybyś miała wątpliwości, jesteśmy w Warwickshire. Prowadzę tu służbowy gabinet i pomagam lokalnej społeczności wieść bezpieczne, godne życie. Jestem Vance, a na Ciebie jak mówią, nieznajoma? - przesunął kubek z kawą w jej kierunku, kiedy zasiadła przy stoliku i posłał jej czarujący uśmiech. Pozornie wpadła mu w oko, co nie mogło ujść uwadze.
Pozytywny wyraz twarzy nieznajomej wywołał migawkę wspomnień z wczorajszego wieczoru. Przypomniał sobie jej abstrakcyjny, chwiejny taniec, kiedy wesoło kroczyła ulicami miasteczka w Dolinie Godryka i przypadkiem w niego wpadła. Odpowiedział równie przyjaznym, niewymuszonym uśmiechem, odsłaniając zadbane, bielusieńkie zęby. To wspomnienie zaintrygowało go bardziej jej osobą; było w niej tyle pogodności, nawet mimo tak trudnych czasów! Nie trudno określić, że nie była to gra pozorów - pod wpływem tylu promili nie mogłaby jej kontrolować.
- W swojej abstynencji stronię od używek, wczorajszy wieczór to wyjątek potwierdzający regułę. - kiedy oczyścił umysł z niepożądanych emocji, pozytywny stosunek względem nieznajomej przyszedł mu zdecydowanie łatwiej. Nie musiał nawet silić się na uśmiech, który gościł na jego twarzy zupełnie naturalnie. - Wracałem wczoraj od garstki przyjaciół z Doliny Godryka. Już wtedy musieliśmy być mocno wstawieni, bo pamiętam, jak beztrosko kołysałaś się w tańcu na ulicy. Byłem pod wrażeniem, że możesz utrzymać się na nogach, lecz alkohol chyba zwalił mnie z własnych... wpadliśmy na siebie, a później film się urwał. - był niezmiernie ciekaw, czy kobieta przyjmie wiadomość z zażenowaniem, czy tak jak on, dostrzeże w tym swoistą magię i urok. Podniósł się z łóżka i rzucił wzrok na stertę ubrań. Gdzieś w zakamarkach umysłu w dalszym ciągu krył się ten przyzwoity Villan, który szeptał mu do ucha, że popełnił zdradę, lecz Vance karmił się teraz wyrzutami sumienia.
- Kawa w tych czasach to rarytas... ale zawsze znajdzie się u mnie skromny zapas kofeiny. Chciałoby się powiedzieć, że czeka na właśnie takie... niespodziewane okazje, lecz w moim życiu raczej się nie zdarzają. - zbliżał się do pięćdziesiątki, był poczciwy i tradycjonalny, nigdy nie wyszedł z żałoby. Dotychczas nawet nie spędzał czasu w większych gronach osób, a już szczególnie w ramach zakrapianych imprez. Nie da się ukryć, że nie był rozrywkowym typem. - Przygotuję kawę. Piętro niżej jest salon, w którym będę czekał, a na korytarzu po prawej znajdziesz łazienkę. Pozwolę sobie z niej skorzystać, nim się ubierzesz. - zadeklarował, wodząc wzrokiem po podłodze w poszukiwaniu swoich spodni. Leżały gdzieś w stercie ubrań, które zrzuciła z siebie Moira, więc spojrzał na nią jedynie pytająco i uzyskawszy przytakującą odpowiedź, podał jej odzienie. Sam zaś ubrał spodnie z koszulą i oporządził się w łazience. Wkrótce udał się do kuchni, by zagotować wodę i zaparzyć gorący napój, z którym oczekiwał na nią w salonie.
- Gdybyś miała wątpliwości, jesteśmy w Warwickshire. Prowadzę tu służbowy gabinet i pomagam lokalnej społeczności wieść bezpieczne, godne życie. Jestem Vance, a na Ciebie jak mówią, nieznajoma? - przesunął kubek z kawą w jej kierunku, kiedy zasiadła przy stoliku i posłał jej czarujący uśmiech. Pozornie wpadła mu w oko, co nie mogło ujść uwadze.
Vance Villan
Zawód : łamacz klątw, prywatny instruktor OPCM
Wiek : 49
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
Błękit był zaproszeniem wtedy, dzisiaj czerń jest rozkazem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Moira przywykła już do tego bólu który rozsadzał jej głowę. Zasłużyła sobie na takie cierpienie, nie powinna sobie pozwalać na rozrywki jak te, kiedy trwała wojna. Dobrze, że to były jedyne konsekwencje, jakie ją spotkały. No może poza tym, że nieco zaczęła mieć do siebie pretensje za tą lekkomyślność. Moralność.. zaczęła ją męczyć. Później będzie musiała się bardziej zastanowić nad swoim zachowaniem, zapewne obieca sobie, że nie doprowadzi się więcej do takiego stanu. Nie była już bowiem młodą panną, nie powinna się tak zachowywać. Z drugiej strony, czy warto się ograniczać, szczególnie teraz, kiedy nie wiadomo, że dany dzień nie jest ostatnim? Niebezpieczeństwo czaiło się na każdym kroku, szkoda by było nie korzystać z tych dni, które jej pozostały.
- Można to usprawiedliwić, wczorajszego dnia, chyba trudno byłoby znaleźć kogoś trzeźwego. W końcu taki dzień zdarza się raz w roku.- zauważyła jego uśmiech, nieco jej ulżyło. Nie do końca bowiem wiedziała, czego powinna się spodziewać. Spoglądała na niego spod poplątanych włosów, które opadały jej na twarz i słuchała tego, co ma do powiedzenia. - Pamiętam, jak opuściłam dom mojej serdecznej przyjaciółki.. potem gwiazdy, które wydawały się świecić wyjątkowo jasno tej nocy, dalej jednak pamiętam tyko ciemność. - wspomniała zupełnie szczerze, nie zamierzała udawać, że była wczoraj w najlepszej formie, bo zdecydowanie nie tak nie było. -- Jak widać, jednak nie tylko mnie poniósł wczorajszy wieczór.- uśmiechnęła się ponownie. Cóż, nie byli już zdecydowanie szczylami, mięli prawo czasem pozwolić sobie na trochę urozmaicenia. Zabawne, że żadne z nich nie pamiętało zbyt wiele z poprzedniej nocy. Dzięki temu, to wszystko wydawało się jakoś tak mniej skomplikowane. Mięli świadomość, że do czegoś doszło, wszak wszystko na to wskazywało, jednak nie musieli mierzyć się ze wspomnieniami, bo te gdzieś przepadły. Wyrzuty sumienia jakby gdzieś powoli się rozmywały. Ten zbieg okoliczności nawet ją bawił.
- Ach, zapomniałam! Przez moment gdzieś mi umknęło to, że trwa wojna. Wszystko przez tą niespodziewaną sytuację.-- nawet przez chwilę zrobiło jej się głupio, że poprosiła o kawę, jakby miała jakieś wygórowane wymagania, ale ten dzień.. jakby była w jakimś innym świecie. - Cóż, nowy rok przyniósł ci taką niespodziankę, może to zapowiedź tego, że w tym roku zaczną ci się zdarzać takie okazje.- Mrugnęła do niego, coby nieco rozluźnić atmosferę.
Pokiwała tyko głową słysząc kolejne słowa mężczyzny. Obserwowała go, gdy się ubierał oraz kiedy wychodził z pomieszczenia. Sięgnęła po odzienie, które jej podał. Chwilę po tym wstała i również zaczęła doprowadzać się do porządku. Nie było lekko, bowiem czuła się nie najlepiej. Po kilku minutach jednak udało jej się dopasować wszystkie części garderoby i włożyć je na siebie. Nie wyglądała zapewne zbyt schludnie we wczorajszym stroju oraz rozczochranych włosach, jednak aktualnie było to najmniejszym zmartwieniem. Zdecydowanie lepiej się czuła mając już na sobie zieloną suknię. Rozejrzała się jeszcze po sypialni szukając jakiegoś punktu zaczepienia, chciała zaspokoić ciekawość. Nic jednak nie przykuło specjalnie jej uwagi.
Trafiła do salonu bez najmniejszego problemu. Poruszała się pewnie, z gracją, jakby nic wielkiego się między nimi nie wydarzyło tej nocy. Może to ubrania dodawały jej pewności siebie? Usiadła gdzieś obok niego, założyła nogę na nogę i wyprostowała się niczym struna. Zapach kawy roznosił się w salonie.- Warwickshire..- zastanowiła się przez moment. - Nie spodziewałam się, że poniesie mnie aż tak daleko. Ciekawe..- rzekła i sięgnęła po kawę, którą jej przygotował. Zbliżyła kubek do ust i upiła spory łyk.- Służbowy gabinet?- powtórzyła, teraz już chyba mogła zapytać, czym się zajmuje, skoro sam zaczął temat. - Co robisz w tym gabinecie..- nie brzmiało to zbyt dobrze. - W sensie, czym się zajmujesz?- spoglądała na niego z nieukrytym zainteresowaniem. - Och, przepraszam, że dopiero teraz. Powinnam była chyba od tego zacząć, jestem Moira.- posłała mu kolejny uśmiech tego dnia, widać było, że zupełnie już gdzieś zniknęła ta aura niezręczności.
- Można to usprawiedliwić, wczorajszego dnia, chyba trudno byłoby znaleźć kogoś trzeźwego. W końcu taki dzień zdarza się raz w roku.- zauważyła jego uśmiech, nieco jej ulżyło. Nie do końca bowiem wiedziała, czego powinna się spodziewać. Spoglądała na niego spod poplątanych włosów, które opadały jej na twarz i słuchała tego, co ma do powiedzenia. - Pamiętam, jak opuściłam dom mojej serdecznej przyjaciółki.. potem gwiazdy, które wydawały się świecić wyjątkowo jasno tej nocy, dalej jednak pamiętam tyko ciemność. - wspomniała zupełnie szczerze, nie zamierzała udawać, że była wczoraj w najlepszej formie, bo zdecydowanie nie tak nie było. -- Jak widać, jednak nie tylko mnie poniósł wczorajszy wieczór.- uśmiechnęła się ponownie. Cóż, nie byli już zdecydowanie szczylami, mięli prawo czasem pozwolić sobie na trochę urozmaicenia. Zabawne, że żadne z nich nie pamiętało zbyt wiele z poprzedniej nocy. Dzięki temu, to wszystko wydawało się jakoś tak mniej skomplikowane. Mięli świadomość, że do czegoś doszło, wszak wszystko na to wskazywało, jednak nie musieli mierzyć się ze wspomnieniami, bo te gdzieś przepadły. Wyrzuty sumienia jakby gdzieś powoli się rozmywały. Ten zbieg okoliczności nawet ją bawił.
- Ach, zapomniałam! Przez moment gdzieś mi umknęło to, że trwa wojna. Wszystko przez tą niespodziewaną sytuację.-- nawet przez chwilę zrobiło jej się głupio, że poprosiła o kawę, jakby miała jakieś wygórowane wymagania, ale ten dzień.. jakby była w jakimś innym świecie. - Cóż, nowy rok przyniósł ci taką niespodziankę, może to zapowiedź tego, że w tym roku zaczną ci się zdarzać takie okazje.- Mrugnęła do niego, coby nieco rozluźnić atmosferę.
Pokiwała tyko głową słysząc kolejne słowa mężczyzny. Obserwowała go, gdy się ubierał oraz kiedy wychodził z pomieszczenia. Sięgnęła po odzienie, które jej podał. Chwilę po tym wstała i również zaczęła doprowadzać się do porządku. Nie było lekko, bowiem czuła się nie najlepiej. Po kilku minutach jednak udało jej się dopasować wszystkie części garderoby i włożyć je na siebie. Nie wyglądała zapewne zbyt schludnie we wczorajszym stroju oraz rozczochranych włosach, jednak aktualnie było to najmniejszym zmartwieniem. Zdecydowanie lepiej się czuła mając już na sobie zieloną suknię. Rozejrzała się jeszcze po sypialni szukając jakiegoś punktu zaczepienia, chciała zaspokoić ciekawość. Nic jednak nie przykuło specjalnie jej uwagi.
Trafiła do salonu bez najmniejszego problemu. Poruszała się pewnie, z gracją, jakby nic wielkiego się między nimi nie wydarzyło tej nocy. Może to ubrania dodawały jej pewności siebie? Usiadła gdzieś obok niego, założyła nogę na nogę i wyprostowała się niczym struna. Zapach kawy roznosił się w salonie.- Warwickshire..- zastanowiła się przez moment. - Nie spodziewałam się, że poniesie mnie aż tak daleko. Ciekawe..- rzekła i sięgnęła po kawę, którą jej przygotował. Zbliżyła kubek do ust i upiła spory łyk.- Służbowy gabinet?- powtórzyła, teraz już chyba mogła zapytać, czym się zajmuje, skoro sam zaczął temat. - Co robisz w tym gabinecie..- nie brzmiało to zbyt dobrze. - W sensie, czym się zajmujesz?- spoglądała na niego z nieukrytym zainteresowaniem. - Och, przepraszam, że dopiero teraz. Powinnam była chyba od tego zacząć, jestem Moira.- posłała mu kolejny uśmiech tego dnia, widać było, że zupełnie już gdzieś zniknęła ta aura niezręczności.
- Chętnie się dzielę, a kawa to żaden kłopot. Wojna... dobrze było o niej zapomnieć chociaż przez jeden wieczór. Mam nadzieję, że nam obojgu wyszło to na dobre. - nowa perspektywa pozwoliła mu racjonalniej spojrzeć na sytuację. Towarzystwo kobiety przestawało być niezręczne z każdą chwilą, gdy nie spoglądał na nią przez pryzmat minionej tragedii i poświęcił jej całą uwagę. Jeśli Moira nadal odczuwała dyskomfort, potrafiła go świetnie maskować. Schodząc do salonu, emanowała kobiecością i pewnością siebie - cechami, które w zaistniałej sytuacji szczególnie imponowały. Kokieteryjne gesty nie uszły jego uwadze i skusił się nawet na szczery komplement.
- Jestem pełen podziwu dla Twojej gracji i śmiałości, dodajesz mi otuchy. - darował sobie tanie uwagi na temat jej wyglądu, bo z pewnością była świadoma swej wartości w tej materii. Nie kłamał, twierdząc, że jej zachowanie jest zaraźliwe. Wyprostował się na fotelu z szerokim uśmiechem. Nastrojowość abstrakcyjnego poranka uległa zmianie, stając się bardziej przystępną dla dwojga nieznajomych. - Może od tego właśnie zaczęłaś, tego się już chyba nie dowiemy. Niemniej wspólną kawę możemy nazwać nowym początkiem. Miło Cię poznać, Moira. - zdawało się, że poznał ją aż za dobrze... na szczęście niczego nie pamiętał. Amnezja banalizowała sytuację, stanowiąc swoisty reset ich relacji. Być może rzeczywiście istniała między nimi chemia, a alkohol jedynie pchnął ich w kierunku decyzji, której nie ważyliby się podjąć na trzeźwo? Dość łagodnie wyzbyli się okowów wstydu i zaczęli tę niespodziewaną znajomość od nowa.
- Dedykowałem życie badaniu starożytnych run i klątw, zawodowo zajmuję się ich neutralizacją. Nieoficjalnie jestem instruktorem Obrony Przed Czarną Magią. Samoobrona jest moją pasją, kocham zgłębiać jej tajniki, choć mówiąc nieskromnie, nie pozostawia mi już wiele do odkrycia. Tym bardziej ekscytuje mnie poznawanie nowych przeciwzaklęć, optymalizacja obecnych... Posiadam wiele zainteresowań, nie chcę na stare lata zgnić w fotelu. - emocjonował się niczym rasowy entuzjasta, którym w istocie był. Lubił opowiadać o swoim hobby, pracy, łączył ją z życiem prywatnym i dotychczas dobrze na tym wychodził. Nie wiedzieć czemu, chciał, żeby to dostrzegła. - Ale dość gadania o mnie, ten dom mówi nader wiele na mój temat. Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym Cię lepiej poznać, skoro już tak sobie gawędzimy. Czym się zajmujesz, Moiro? - miał już nawet swój typ - w wyobraźni obsadził ją w roli aktorki.
- Jestem pełen podziwu dla Twojej gracji i śmiałości, dodajesz mi otuchy. - darował sobie tanie uwagi na temat jej wyglądu, bo z pewnością była świadoma swej wartości w tej materii. Nie kłamał, twierdząc, że jej zachowanie jest zaraźliwe. Wyprostował się na fotelu z szerokim uśmiechem. Nastrojowość abstrakcyjnego poranka uległa zmianie, stając się bardziej przystępną dla dwojga nieznajomych. - Może od tego właśnie zaczęłaś, tego się już chyba nie dowiemy. Niemniej wspólną kawę możemy nazwać nowym początkiem. Miło Cię poznać, Moira. - zdawało się, że poznał ją aż za dobrze... na szczęście niczego nie pamiętał. Amnezja banalizowała sytuację, stanowiąc swoisty reset ich relacji. Być może rzeczywiście istniała między nimi chemia, a alkohol jedynie pchnął ich w kierunku decyzji, której nie ważyliby się podjąć na trzeźwo? Dość łagodnie wyzbyli się okowów wstydu i zaczęli tę niespodziewaną znajomość od nowa.
- Dedykowałem życie badaniu starożytnych run i klątw, zawodowo zajmuję się ich neutralizacją. Nieoficjalnie jestem instruktorem Obrony Przed Czarną Magią. Samoobrona jest moją pasją, kocham zgłębiać jej tajniki, choć mówiąc nieskromnie, nie pozostawia mi już wiele do odkrycia. Tym bardziej ekscytuje mnie poznawanie nowych przeciwzaklęć, optymalizacja obecnych... Posiadam wiele zainteresowań, nie chcę na stare lata zgnić w fotelu. - emocjonował się niczym rasowy entuzjasta, którym w istocie był. Lubił opowiadać o swoim hobby, pracy, łączył ją z życiem prywatnym i dotychczas dobrze na tym wychodził. Nie wiedzieć czemu, chciał, żeby to dostrzegła. - Ale dość gadania o mnie, ten dom mówi nader wiele na mój temat. Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym Cię lepiej poznać, skoro już tak sobie gawędzimy. Czym się zajmujesz, Moiro? - miał już nawet swój typ - w wyobraźni obsadził ją w roli aktorki.
Vance Villan
Zawód : łamacz klątw, prywatny instruktor OPCM
Wiek : 49
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
Błękit był zaproszeniem wtedy, dzisiaj czerń jest rozkazem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Tak, dobrze jest się czasem poczuć, jakby wszystko było normalnie. Szkoda tylko, że towarzyszy temu ogromny ból głowy, jednak trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów. - udało jej się nawet uśmiechnąć. W zasadzie to już gdzieś przepadło poczucie wstydu, które pojawiło się, gdy się obudziła. Najwyraźniej tak miało być, a nowy rok zaczął się dosyć intensywnie. Nie żeby jej to nie cieszyło, chociaż zupełnie się tego nie spodziewała. Trzeba jednak brać od życia, to co los rzuca pod nogi.
Spojrzała na mężczyznę, który najwyraźniej zamierzał ją komplementować, nie oczekiwała tego, jednak to całkiem miłe z jego strony. Znała swoją wartość, czasem jednak dobrze było usłyszeć takie słowa, szczególnie w przypadku, gdy spędzili ze sobą noc. Trochę szkoda, że niewiele pamiętała z tego wieczora, ułatwiało im to jednak dzisiejszy poranek. Nie do końca wiedzieli, co się właściwie wydarzyło, dzięki czemu wyrzuty sumienia były mniejsze, przynajmniej z jej strony.
- Mi również miło poznać, raczej rzadko zaczynam znajomości w taki sposób, jednak myślę, że będzie dzięki temu, co wspominać.- musiała się nieco usprawiedliwić, żeby nie wziął jej za jakąś pannę która się źle prowadza. Nie chciała zrobić złego wrażenia, choć sama nie do końca wiedziała dlaczego. Nie wiadomo, czy w ogóle się jeszcze spotkają, a może przypadek nie bez powodu skrzyżował ich drogi w tą sylwestrową noc? Będzie się nad tym zastanawiać później.
- To brzmi naprawdę ciekawie. Kogo uczysz? Działasz sam, czy macie jakąś organizację? Może potrzebujecie specjalisty od transmutacji? Chętnie bym zajęła się czymś takim, ostatnio bowiem nie do końca mogę się spełniać zawodowo. Dobrze by było znaleźć sobie jakieś zajęcie, a jeszcze ktoś mógłby na tym skorzystać. - w sumie to chętnie by się w coś zaangażowała, brakowało jej ostatnio zajęcia, ze względu na wojnę musiała się ukrywać. Nie mogła prowadzić swojej działalności jak gdyby nic się nie stało, nie miała zarejestrowanej różdżki, ograniczało ją to nieco.
- Jestem architektką. Jak wspomniałam specjalizuję się w transmutacji, sporo też wiem o numerologii. Może na pierwszy rzut oka nie widać, to uwielbiam liczby, kalkulacje, całkiem nieźle radzę sobie również ze sztuką. - wiele rzeczy ją interesowało, chętnie rozwijała swoje umiejętności, wiedziała, że posiada ponadprzeciętne zdolności w niektórych dziedzinach i mało kto, był w stanie jej dorównać. Całkiem przyjemnie się jej z nim gawędziło, być może faktycznie dobrze się stało, że wczoraj na siebie wpadli, może jeszcze z tej znajomości wyjść coś dobrego.
Spojrzała na mężczyznę, który najwyraźniej zamierzał ją komplementować, nie oczekiwała tego, jednak to całkiem miłe z jego strony. Znała swoją wartość, czasem jednak dobrze było usłyszeć takie słowa, szczególnie w przypadku, gdy spędzili ze sobą noc. Trochę szkoda, że niewiele pamiętała z tego wieczora, ułatwiało im to jednak dzisiejszy poranek. Nie do końca wiedzieli, co się właściwie wydarzyło, dzięki czemu wyrzuty sumienia były mniejsze, przynajmniej z jej strony.
- Mi również miło poznać, raczej rzadko zaczynam znajomości w taki sposób, jednak myślę, że będzie dzięki temu, co wspominać.- musiała się nieco usprawiedliwić, żeby nie wziął jej za jakąś pannę która się źle prowadza. Nie chciała zrobić złego wrażenia, choć sama nie do końca wiedziała dlaczego. Nie wiadomo, czy w ogóle się jeszcze spotkają, a może przypadek nie bez powodu skrzyżował ich drogi w tą sylwestrową noc? Będzie się nad tym zastanawiać później.
- To brzmi naprawdę ciekawie. Kogo uczysz? Działasz sam, czy macie jakąś organizację? Może potrzebujecie specjalisty od transmutacji? Chętnie bym zajęła się czymś takim, ostatnio bowiem nie do końca mogę się spełniać zawodowo. Dobrze by było znaleźć sobie jakieś zajęcie, a jeszcze ktoś mógłby na tym skorzystać. - w sumie to chętnie by się w coś zaangażowała, brakowało jej ostatnio zajęcia, ze względu na wojnę musiała się ukrywać. Nie mogła prowadzić swojej działalności jak gdyby nic się nie stało, nie miała zarejestrowanej różdżki, ograniczało ją to nieco.
- Jestem architektką. Jak wspomniałam specjalizuję się w transmutacji, sporo też wiem o numerologii. Może na pierwszy rzut oka nie widać, to uwielbiam liczby, kalkulacje, całkiem nieźle radzę sobie również ze sztuką. - wiele rzeczy ją interesowało, chętnie rozwijała swoje umiejętności, wiedziała, że posiada ponadprzeciętne zdolności w niektórych dziedzinach i mało kto, był w stanie jej dorównać. Całkiem przyjemnie się jej z nim gawędziło, być może faktycznie dobrze się stało, że wczoraj na siebie wpadli, może jeszcze z tej znajomości wyjść coś dobrego.
Fakt faktem, ból głowy był nieznośny, lecz okoliczności niespodziewanego spotkania - teraz nieco łagodniej przyjętego - odwracały uwagę od trudów życia na kacu, ułatwiając przebrnięcie przez trudny poranek. Vance zastanawiał się przez chwilę, jaki alkohol mógłby go tak zwalić z nóg - wszakże nigdy nie przydarzyło mu się zalać w trupa i obudzić... trzeźwym? Nie czuł dłużej wielkich dawek alkoholu w żyłach, obudził się o poranku... strach pomyśleć, czy tej zakrapianej imprezie nie towarzyszyły inne używki. Tylko skąd oni by je wzięli?
- Ten poranek zdecydowanie zapadnie mi w pamięć, Moiro. Na co dzień nie jestem taki rozrywkowy. To właściwie cud, że publicznie sięgnąłem po alkohol... nie mówiąc o uprawianiu seksu z już nieobcą kobietą. - uśmiechnął się do niej, jak gdyby chciał jej dodać otuchy bez wprowadzania w dyskomfort. Czuł jednakże, że dosłowność pozwoli mu oswoić się ze świadomością swego czynu... może nawet go sobie wybaczyć? - To nowe doznanie w moim życiu. Pięćdziesiątka zbliża się wielkimi krokami, choć za młodu zdarzało mi się mieć podobne wpadki. Historia zatacza koło. - uśmiechnął się. Już chciał zestawić swoją głupotę z wiekiem, lecz byłoby to równoznaczne z obrazą tej kobiety... ugryzł się w język.
Sytuacji żałował jak jasna cholera, ale w Moirze było coś intrygującego, coś co wzbudzało w nim chęć poznania. Kiedy usłyszał jej żywiołową wypowiedź, dostrzegając swoiste podniecenie tematem, odsłonił swe zęby w uśmiechu. Przesłuchanie, które mu zafundowała wybrzmiało jak szpiegowska gadka - i chyba właśnie dlatego w życiu nie pomyliłby tej entuzjastki z agentem wroga. Ta zakręcona kobieta cechowała się taką energią, że facet poił się nią do syta, a nastrój mu się udzielił, siedział więc ze zwyczajnym bananem na twarzy.
- Uczę regularne grono młodych ludzi, którym nieobcy jest głód wiedzy i chwalebne czyny. To indywidualne, rzadziej grupowe zajęcia, na których uczymy się... przetrwać trudne czasy. - czuł, że mógł jej zaufać. Rycerze Walpurgii nie słynęli z podstępnych metod, a kobieta wyglądała na równie skacowaną i styraną wczorajszą porażką, która poniekąd odebrała godność im obojgu, choć może nie wyszło im to na złe, a stwierdzenie jest nad wyrost. - Godzinami mógłbym opowiadać o poszczególnych symbolach pisma runicznego, ich oddziaływaniu z magicznymi mechanizmami... Interesuję się też alchemią i talizmanami, choć jestem w tej dziedzinie bardzo nieopierzony. W Twoich oczach także widzę pasję, Moiro! W tych trudnych czasach hobby jest skarbem droższym od pieniędzy. Opowiesz mi więcej o sztuce, którą się interesujesz? - zaproponował z uśmiechem.
Towarzystwu dobrze gadało się przez cały poranek, a jeśli rozmowa się kleiła - co jest bardzo prawdopodobne, gdyż z każdą minioną chwilą Vance zyskiwał pewność siebie, usprawiedliwiając całe wydarzenie i zyskując sympatię do kobiety - może nawet cały dzień? W każdym wypadku zdecydował się ją odprowadzić do domu i zaprosił pannę na kolejne, przyjemne spotkanie.
- Ten poranek zdecydowanie zapadnie mi w pamięć, Moiro. Na co dzień nie jestem taki rozrywkowy. To właściwie cud, że publicznie sięgnąłem po alkohol... nie mówiąc o uprawianiu seksu z już nieobcą kobietą. - uśmiechnął się do niej, jak gdyby chciał jej dodać otuchy bez wprowadzania w dyskomfort. Czuł jednakże, że dosłowność pozwoli mu oswoić się ze świadomością swego czynu... może nawet go sobie wybaczyć? - To nowe doznanie w moim życiu. Pięćdziesiątka zbliża się wielkimi krokami, choć za młodu zdarzało mi się mieć podobne wpadki. Historia zatacza koło. - uśmiechnął się. Już chciał zestawić swoją głupotę z wiekiem, lecz byłoby to równoznaczne z obrazą tej kobiety... ugryzł się w język.
Sytuacji żałował jak jasna cholera, ale w Moirze było coś intrygującego, coś co wzbudzało w nim chęć poznania. Kiedy usłyszał jej żywiołową wypowiedź, dostrzegając swoiste podniecenie tematem, odsłonił swe zęby w uśmiechu. Przesłuchanie, które mu zafundowała wybrzmiało jak szpiegowska gadka - i chyba właśnie dlatego w życiu nie pomyliłby tej entuzjastki z agentem wroga. Ta zakręcona kobieta cechowała się taką energią, że facet poił się nią do syta, a nastrój mu się udzielił, siedział więc ze zwyczajnym bananem na twarzy.
- Uczę regularne grono młodych ludzi, którym nieobcy jest głód wiedzy i chwalebne czyny. To indywidualne, rzadziej grupowe zajęcia, na których uczymy się... przetrwać trudne czasy. - czuł, że mógł jej zaufać. Rycerze Walpurgii nie słynęli z podstępnych metod, a kobieta wyglądała na równie skacowaną i styraną wczorajszą porażką, która poniekąd odebrała godność im obojgu, choć może nie wyszło im to na złe, a stwierdzenie jest nad wyrost. - Godzinami mógłbym opowiadać o poszczególnych symbolach pisma runicznego, ich oddziaływaniu z magicznymi mechanizmami... Interesuję się też alchemią i talizmanami, choć jestem w tej dziedzinie bardzo nieopierzony. W Twoich oczach także widzę pasję, Moiro! W tych trudnych czasach hobby jest skarbem droższym od pieniędzy. Opowiesz mi więcej o sztuce, którą się interesujesz? - zaproponował z uśmiechem.
Towarzystwu dobrze gadało się przez cały poranek, a jeśli rozmowa się kleiła - co jest bardzo prawdopodobne, gdyż z każdą minioną chwilą Vance zyskiwał pewność siebie, usprawiedliwiając całe wydarzenie i zyskując sympatię do kobiety - może nawet cały dzień? W każdym wypadku zdecydował się ją odprowadzić do domu i zaprosił pannę na kolejne, przyjemne spotkanie.
Vance Villan
Zawód : łamacz klątw, prywatny instruktor OPCM
Wiek : 49
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
Błękit był zaproszeniem wtedy, dzisiaj czerń jest rozkazem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Mam nadzieję, że tego nie żałujesz..- przyglądała się mu, chcąc spróbować wyczytać, czy nie ma z tym, co się między nimi wydarzyło problemu. Uśmiech, który się pojawił na twarzy mężczyzny utwierdzał ją w tym, że chyba nie. Przynajmniej nie dawał po sobie poznać, że to coś, co ich wczoraj zupełnie przypadkiem połączyło powodowało jakikolwiek dyskomfort. Zdążyli się już chyba ze sobą oswoić. Byli dorosłymi ludźmi, którzy nie musieli udawać, że nic się nie stało. Najwyraźniej każde z nich potrzebowało tej nocy drugiej osoby.
- Cóż, nie da się ukryć, że i ja do najmłodszych osób już nie należę. Nie sądziłam jednak, że mam w sobie jeszcze coś z nastolatki, jak widać czasem zupełnie przypadkiem potrafią się w nas obudzić zupełnie nietypowe zachowania. Nie, żeby mi to przeszkadzało, dobrze mieć świadomość, że gdzieś tam nawet w czasie wojny jestem skłonna do takich lekkomyślnych zachowań, myślałam, że nie mam w sobie już dawnej spontaniczności.- uśmiech nie schodził jej z twarzy, w oczach pojawił się blask na samą myśl o tym nie do końca przemyślanym zachowaniu. Widać było, że ona nie czuje już żadnego zażenowania, pogodziła się z tym, co się między nimi wydarzyło.
- Jej, to brzmi wspaniale!- niemalże podskoczyła słysząc, czym się zajmuje, może nie powinna tak reagować, no ale.. sama wizja tego, że można podczas wojny uczyć młodych ludzi, którzy są chętni, aby rozwijać swoje umiejętności.. wydawało się to być bardzo ciekawe i zapewniało kontakt z innymi, którego jej ostatnio brakowało w tych trudnych czasach. - Dobrze otaczać się młodymi osobami, wydaje mi się, że odejmuje to lat, oni mają tyle energii, wspaniale mieć możliwość spędzać czas w ten sposób.- nie dało się nie zauważyć jak bardzo entuzjastycznie podeszła do tematu.
Gdzieś minął jej ból głowy, stwierdziła, że całkiem dobrze przywitała ten nowy rok poznając takiego człowieka. Może wprowadzi on do jej życia nieco koloru, oczywiście o ile jeszcze będą mięli szansę się spotkać. - Niestety jeśli chodzi o runy.. jestem zupełnym laikiem. Wolę liczby, ojciec obudził we mnie tą pasję, jeszcze kiedy byłam dzieckiem, co do sztuki to w tym przypadku to moja matka zajmowała się tym zawodowo. Postanowiłam połączyć te dwie dziedziny i zająć się architekturą, bo tutaj również przydają się moje umiejętności związane z transmutacją, którą to najbardziej cenię. Jeśli chodzi o sztukę, kocham gotyk, okna wypełnione witrażami, niemalże brak ścian, te budynki są lekkie, delikatne no przepiękne!- mogłaby mówić o tym godzinami, jednak nie miała zamiaru go tutaj zanudzać.
Dopiła w między czasie kawę, gawędziło im się całkiem przyjemnie. Nawet nie zauważyła, jak czas szybko mijał w jego towarzystwie. Spędzili razem ten noworoczny dzień, dała mu się odprowadzić do domu, nie zamierzała też zakończyć tej relacji, uważała, że los się do niej uśmiechnął stawiając go na jej drodze właśnie tego dnia.
// ZT x2
- Cóż, nie da się ukryć, że i ja do najmłodszych osób już nie należę. Nie sądziłam jednak, że mam w sobie jeszcze coś z nastolatki, jak widać czasem zupełnie przypadkiem potrafią się w nas obudzić zupełnie nietypowe zachowania. Nie, żeby mi to przeszkadzało, dobrze mieć świadomość, że gdzieś tam nawet w czasie wojny jestem skłonna do takich lekkomyślnych zachowań, myślałam, że nie mam w sobie już dawnej spontaniczności.- uśmiech nie schodził jej z twarzy, w oczach pojawił się blask na samą myśl o tym nie do końca przemyślanym zachowaniu. Widać było, że ona nie czuje już żadnego zażenowania, pogodziła się z tym, co się między nimi wydarzyło.
- Jej, to brzmi wspaniale!- niemalże podskoczyła słysząc, czym się zajmuje, może nie powinna tak reagować, no ale.. sama wizja tego, że można podczas wojny uczyć młodych ludzi, którzy są chętni, aby rozwijać swoje umiejętności.. wydawało się to być bardzo ciekawe i zapewniało kontakt z innymi, którego jej ostatnio brakowało w tych trudnych czasach. - Dobrze otaczać się młodymi osobami, wydaje mi się, że odejmuje to lat, oni mają tyle energii, wspaniale mieć możliwość spędzać czas w ten sposób.- nie dało się nie zauważyć jak bardzo entuzjastycznie podeszła do tematu.
Gdzieś minął jej ból głowy, stwierdziła, że całkiem dobrze przywitała ten nowy rok poznając takiego człowieka. Może wprowadzi on do jej życia nieco koloru, oczywiście o ile jeszcze będą mięli szansę się spotkać. - Niestety jeśli chodzi o runy.. jestem zupełnym laikiem. Wolę liczby, ojciec obudził we mnie tą pasję, jeszcze kiedy byłam dzieckiem, co do sztuki to w tym przypadku to moja matka zajmowała się tym zawodowo. Postanowiłam połączyć te dwie dziedziny i zająć się architekturą, bo tutaj również przydają się moje umiejętności związane z transmutacją, którą to najbardziej cenię. Jeśli chodzi o sztukę, kocham gotyk, okna wypełnione witrażami, niemalże brak ścian, te budynki są lekkie, delikatne no przepiękne!- mogłaby mówić o tym godzinami, jednak nie miała zamiaru go tutaj zanudzać.
Dopiła w między czasie kawę, gawędziło im się całkiem przyjemnie. Nawet nie zauważyła, jak czas szybko mijał w jego towarzystwie. Spędzili razem ten noworoczny dzień, dała mu się odprowadzić do domu, nie zamierzała też zakończyć tej relacji, uważała, że los się do niej uśmiechnął stawiając go na jej drodze właśnie tego dnia.
// ZT x2
Sypialnia
Szybka odpowiedź