*∗ Leanne Moon ∗*
Nazwisko matki: de Pur
Miejsce zamieszkania: City of Westminster, Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożna
Zawód: aktorka w teatrze Palladium, pojawia się w Ministerstwie
Wzrost: 171 cm
Waga: 57 kg
Kolor włosów: kasztanowe
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: cztery pieprzyki na twarzy - jeden przy prawym oku, dwa na czole i jeden przy prawym kąciku ust
Wykonana z drewna grenadill, magię tchnął w nią rdzeń z pazura wilkołaka, osiem i pół cala, sztywna, o barwie bardzo zbliżonej do czerni, profilowana tak, by rączka dopasowywała się do palców i zdobiona niewielkimi liśćmi brzoskwini.
Ravenclaw
biała mgła
szmalcownicy kierujący w nią różdżkami, gotowi by zabić
napar z lawendy, zapach starych desek z teatralnej sceny, owoce brzoskwini, kwiaty pomarańczy.
Londyn przed wojną
aktorstwo, czytanie książek, historia sztuki, w zwłaszcza w przypadku odległych ludów, ogólnie zmienia zainteresowania jak rękawiczki.
narodowa.
zimą lubi śmigać po zamrożonych sadzawkach.
nowoczesne kompozycje stworzone przez magicznych kompozytorów, pianino, skrzypce, kontrabas, muzyka musicalowa.
Milana Mikhailus
of fear and self-doubt
it's a hollow play
but they'll clap anyway
. – My body is a cage.
Jej wczesne dzieciństwo nie jest ciekawe - spędziła je w zatłoczonym, pachnącym mułem Tamizy Londynie. Rodzice to czarownica i czarodziej, a jakże. Ona porzuciła dla niego swoje rodzinne strony, piękną Marsylię, zaś on jak żaden inny mężczyzna szanował ideę równości w małżeństwie. Dlatego właśnie Lavinia nigdy nie stała się Lavinią Spencer-Moon, do swych ostatnich dni nazywała się Lavinią de Pur i chociaż mówiła po angielsku biegle, w jej mowę wdzierał się akcent, a czasami nawet całe słowa po francusku. Mała Lettie widywała matkę rzadziej niż jej koleżanki, ta bowiem zajmowała się zacieśnieniem relacji między Ministerstwami Magii w dobie wiszącej nad Europą kolejnej mugolskiej Wojny Światowej. Jednak jako, że wczesne dzieciństwo przypadało jeszcze na czasy pokoju, od wieku kilku lat wraz z matką dziewczynka odwiedzała babcię na obrzeżach Marsylii, chłonąc tym samym język swej matki oraz piękno tamtejszych okolic. Z tego również czasu pochodzi jej ogromne upodobanie ciepłego klimatu. Poza tymi wyjazdami jednak Lavinię trudno było złapać. Kobieta pracowała nawet będąc w ciąży z kolejnym dzieckiem, znana ze swojego spokojnego temperamentu i wysokiego profesjonalizmu. Przezywano ją zimną jak łysy demomiz lub, w przypadku tych, którzy nie chcieli jej wyśmiać, lodową smoczycą.
Leanne narodziła się burzliwie dzięki matce Edwarda, ojca Lettice. Trudno zapomnieć krzyk urodzonej w Irlandii starszej czarownicy, wyśmiewający nazwanie córki “sałata”. Niestety było już po ptokach, zgodnie jednak od tej wizytu u babci Lettie zginęła, a zastąpiła ją zlepiona z dwóch imion Leannie.
Była bardzo energicznym dzieckiem, jednak nie w sposób przyprawiający opiekunkę o ból głowy. Na miejscę tej rodzice zatrudnili młodą czarownicę, która dorabiała w czasie wolnym od stażu. Leanne wraz z nią uwielbiała grać w szachy czarodziejów, magiczne pchełki, rysować w powietrzu ognikami kupowanymi w sklepach z zabawkami. Jednym z ulubionych zajęć dziewczynki było oglądanie zabawek w sklepach, by później starać się odtworzyć je w domu. Nie lubiła spać, często przetrzymując nianię do późnych godzin wieczornych. Wytrzymywała do końca bajki na dobranoc i prosiła o kolejną. Niewiele jadła, skupiona częściej na zabawkach, które miała w rękach. Lubiła wycinać i farbować na różne kolory własne klocki, wycinać puzzle z poruszających się obrazów na pergaminie. Pierwszy raz, gdy przyłapano ją na używaniu magii, stała nad kołyską swojego brata i przemieniała drewniane klocki pomalowane farbami na puchate kulki unoszące się nad chłopcem, który grzecznie klaskał oglądając je.
Jako pokłosie tego, Leanne używała swojej magii zawsze bardzo świadomie i spokojnie, pokazując przy tym talent do transmutacji.
Oboje z rodziców Leanne byli ludźmi, którzy cenili tradycyjność. Wymagali od córki uprzejmości i dobrego wychowania. W dzisiejszych czasach ważne jest też, jakie podejście mieli do mugoli - było neutralne. Nigdy nie rozważali nawet w najśmielszych przypuszczeniach sytuacji, która nastąpiła w 1957 roku, aczkolwiek uważali niemagicznych za dziwnych, egzotycznych i nigdy nie chcieli zmieniać tego, że zupełnie ich nie znali. A Leanne odziedziczyła to podejście.
All that gravel, oh
It's a pity, oh
Never to return
But I never learn – .
Gadająca czapka nie była niczym dziwnym dla młodego czarodzieja, więc kiedy Tiara znalazła swoje miejsce na głowie dziewczynki, ogarniała ją tylko ciekawość. Gdy usłyszała słowo Ravenclaw, nawet się ucieszyła. Brąz i niebieski pasowały do niej, zwłaszcza ten pierwszy do nowych szkolnych butów.
W tym czasie w jej życiu ogromną rolę zaczęło grać umiłowanie piękna. Fascynujące i pożądane było wszystko to, co ładne lub zupełnie nietypowo ładne. Fascynowała ją sztuka. Prowadziła swój szkicownik, w którym głównie rysowała martwą naturę. Ceniła dobry gust, ubiór zawsze był ważny Wśród swoich nowych znajomych wygadała się nieco nietypowa, trochę dziwna, trochę zamknięta w swoim świecie, ale zawsze miła i pomocna. Zgłaszała się na wiele inicjatyw - dekorowanie sal na różne okazje, w tym na Bal Zimowy. W trzeciej klasie na swoje dodatkowe przedmioty wybrała Numerologię oraz Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami.
Talent magiczny określany był na średni, ale miała bardzo dobre oceny. Była sumienna i zawsze przygotowana do zajęć. Nawet zmiana dyrektora szkoły na Gellerta Grinderwalda nie sprawiła jej problemów, jako czarownicy czystej krwi. Skupiona na wynikach, na ostatnim roku została prefektem swojego domu, sprawnie i grzecznie ignorując życiowe niedogodności, zamknięta na własne cele. Bo może nie było perfekcyjnie, ale przynajmniej… Było.
Miała ograniczony kontakt z rodzicami, jednak bardzo ich szanowała. Gdy skończyła siedemnaście lat, osiągając tym samym czarodziejską pełnoletniość, dostała od ojca zarówno pomysł, jak i przyzwolenie, by złapać pracę dorywczą. Zatrudniła się w teatrze jako bileterka.
Bardzo szybko zżyła się ze swoimi nowymi znajomymi. Tylko dwa miesiące wystarczyły, by oddawała się wraz z nimi długim rozmowom o sztuce, literaturze, a nawet tak prozaicznych rzeczach jak rośliny doniczkowe. Swoją drogą zawsze marzyła o mieszkaniu pełnym roślin. Jak się to stało, że z bileterki przeszła na scenę? Szybko. I bardzo dziwnie. Z początku załatała tylko dziurę po statystce, która się rozchorowała, przebywając na deskach podczas przedstawienia bez żadnej kwestii, jedynie robiąc za tło aktorki grającej Ginevrę. Zanim się obejrzała, dyrektorka zaczęła zapraszać ją na zajęcia z emisji głosu z innymi aktorami, tak po prostu, by sobie posłuchała. W międzyczasie Leanne wróciła do Hogwartu na ostatni rok i skupiła się na OWuTeMach, nie zaś na bardzo krótkiej, letniej pracy, do której przecież nie spodziewała się wrócić.
A jednak wróciła do teatru. Ten stał się całym jej światem. Parała się wszystkiego, by każde przedstawienie wychodziło jak najlepiej. Od pomocy przy scenografiach, do czego wykorzystała swoją smykałkę do malarstwa i rzeźby oraz ogromną kreatywność, którą się odznaczała. Podglądała scenografów przy pracy, podobnie jak scenarzystów, dzięki temu, że była świetna z transmutacji w szkole była w stanie pomagać też przy tworzeniu ulotek. Nie przeszło to bez echa. W końcu po kilku miesiącach dostała małą rolę z krótką kwestią i miała okazję pokazać się na krótką chwilę w pełnej krasie. I chociaż scenariusze nie były jej mocną stroną, pchała ręce w każdą nową scenografię. Pomagała przy malunkach i rzeźbach, wspomagając się biegłością w transmutacji. Nie bała się ubrudzić rąk zarówno tworząc realistyczne akcesoria w drewnie, w glinie czy też w marmurze, cały czas pod okiem specjalistów w teatrze.
I widzowie pytali kim jest śliczna dziewczyna w czerwonej sukience, którą miała na sobie w swojej pierwszej roli - róży zaklętej w człowieka.
Zakochała się w czerwonej szmince i scenicznych światłach Lumos Maxima.
Lawinowo zaczęła uczęszczać na lekcje tańca, dykcji, coraz bardziej szlifowała swoje umiejętności, kradnąc serca publiczności swoim popisowym numerem, którym było wplątywanie w słowa delikatnego francuskiego akcentu. Delikatnym uśmiechem i puszczaniem oczka do widowni rozgrzewała męskie serca. Niestraszne były jej choreografie kabaretowe, chociaż najbardziej lubiła rodzące się powoli tyle dramatycznego, nowoczesnego tańca magicznego.
Rodzice, oczywiście, woleliby, by ich pierworodna córka poszła w ich ślady - kariera w Ministerstwie z takim zapleczem stała przed nią otworem, w końcu nikt inny niż wuj jej ojca był nikim innym jak Leonadrem Spencer-Moon - byłym Ministrem Magii. Poszła jednak tą ścieżką, którą wyznaczył jej los, związując go z teatrem Palladium.
Aktorzy postrzegali świat w nieco inny, emocjonalny sposób. Nauczyli Leanne, że by odegrać rolę należy znać uczucia, które chce się pokazać. I choć w zazwyczaj określiłaby siebie jako osobę stoicko spokojną, na deskach sceny stawała się bombą emocji, pokazując w oczach ogień, którego nie sposób było u niej zobaczyć nigdzie indziej.
of the man with their hands inside
and the women
the women all they do is cry
. – And I, well I lose my mind
Wraz z wkroczeniem w świat teatru na zawsze porzuciła swoje imię z urodzenia zmieniając się we wschodzącą gwiazdkę Leanne Moon. Dlaczego? Bo było krótsze i łatwe do zapamiętania. Leanne Moon była kobietą sukcesu. Żyła pełnią życia. Tańczyła bez bólu nóg, zostawała na imprezach aż do zamknięcia baru, całowała długo i namiętnie, miała mieszkanie pełne kwiatów i liści. Lettice Anne była tylko wspomnieniem dzieciństwa. Nawet katastrofa tak ogromna jak pojawienie się anomalii nie zaburzyło mocno jej życiowych planów. Dzięki swoim znajomościom zaś, ktoś z Ministerstwa zauważył jej pracę przy grafikach promujących teatr i zaproponował jej niedużą, ale dobrze płatną fuchę dla nich. Specjalista lepszy od niej pewnie wziąłby kilkakrotnie więcej galeonów, więc obie strony były zadowolone. Wszystko układało się dobrze do momentu, gdy nad Wielką Brytanią zawisło widmo wojny.
Chociaż nie czuła wobec mugoli wielkiej sympatii, uważała, że każde życie należy szanować równo. Nie sprzeciwiła się jednak, gdy została o to poproszona. Chciała dalej żyć spokojnie, siadając na deskach teatru z kubkiem kawy w dłoni, obserwując puste krzesła przed sobą. Chciała żyć. Bardziej niż cokolwiek na świecie.
Rodzice zaczęli unikać kontaktu z nią. Jej młodszy brat również to odczuł. Wysyłali tylko sporadyczne listy aż do momentu, gdy prawda o tym co zrobili… Wyszła na jaw. Zapewne nigdy nie myśleli, że tak się to skończy. Wylądowała w toalecie, wymiotując ze stresu, gdy oni ginęli w męczarniach za zbrodnie popełnione przeciwko Ministerstwu. Pomagali mugolakom fałszować dokumenty, po cichu. Prawie rok udało im się chować tę działalność.
Nie wiedziała co zrobić. Jeśli tylko powiążą ją z rodzicami, zapewne ją też czeka stracenie. I była już w połowie pakowania walizki, by udać się na ryzykowną podróż i może cudem trafić do Marsylii, do ciotki, gdy z nieba spadła jej dobra wróżka.
A raczej pani Danielle, zwana przed oboje dzieci Edwarda i Lavinii ciocią, choć nie łączyły ich więzy krwi. Pracowała w Służbach Administracyjnych. Wyjaśniła dziewczynie, że jeśli zniknie, może sprowadzić zły los na swojego brata i całą rodzinę oraz, że w momencie chaosu, który nastąpił w marcu 57 roku odcięła od Oliviera i Leanne wszelkie powiązania z rodzicami… Zamiast tego miała być córką ich nieżyjących i nawet nieistniejących kuzynów, którzy nie mieli z nimi nic wspólnego, a gdy podczas przewrotu zmieniła się połowa Ministerstwa, nikt nawet nie spostrzegł różnicy.
Czyli planowali od początku by sprzeciwiać się bestialskim czynom. Jeśli dzisiaj by uciekła, sprowadziłaby za dużo podejrzeń na Danielle i przede wszystkim na swojego młodszego brata… Już nie mówiąc o tym, że wcale nie znała dobrego dojścia do nielegalnych świstoklików, a londyński port dawno został opanowany przez nich. Postanowiła zostać. Przynajmniej póki nie znajdzie lepszego planu.
Przykleiła uśmiech do twarzy, każdego dnia drżąc ze strachu o własne życie. Wojna sprawiła, że spektakli było mniej. W masce musiała przechodzić przez ministerialne korytarze, by łapać się dodatkowej pracy i utrzymać standard życia.
Lubiła ten standard.
Lubię kawę i brzoskwinie.
Gram, maluję.
Kocham.
. –Tańczę na krawędzi. – .
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | + 2 (różdżka) |
Uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 15 | + 3 (różdżka) |
Eliksiry: | 0 | 0 |
Sprawność: | 10 | Brak |
Zwinność: | 16 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
angielski | II | 0 |
francuski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Kłamstwo | III | 25 |
Kokieteria | II | 10 |
Numerologia | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | II | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (tworzenie dramatów) | I | 0.5 |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Malarstwo (tworzenie) | II | 7 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0.5 |
Majsterkowanie | I | 0.5 |
Rzeźba (tworzenie) | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Jazda na łyżwach | I | 0.5 |
Taniec nowoczesny | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 0 |
Ostatnio zmieniony przez Leanne Spencer-Moon dnia 02.08.21 20:19, w całości zmieniany 5 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Tristan
[12.08.21] Styczeń/marzec