Riordan "Rian" Morgan Selwyn II
Nazwisko matki: Selwyn
Miejsce zamieszkania: Pałac Beaulieu
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Ekonomista, kolekcjoner antycznych rzeźb, młodszy syn Morgany
Wzrost: 189 cm
Waga: 86 kg
Kolor włosów: czarny
Kolor oczu: czarny
Znaki szczególne: wyjątkowo niski głos ze szczególną głębią, którego używa bardzo rzadko; otaczająca go chmura dymu najlepszych magicznych papierosów; uderzające podobieństwo do ojca; wzrost ponad przeciętną; liczne, małe blizny po szermierczych pojedynkach rozsiane na całym ciele
sztywny, 14-calowy czarny bez z łuską smoka i srebrną salamandrą wijącą się wzdłuż całej różdżki
Hogwart, Slytherin
-
martwe ciała matki, brata i jego córki
wanilią, spróchniałym drewnem, wieczorną rosą, kobiecymi perfumami
ogień Selwynów nad całą Anglią
teatrem, operą i baletem, antyczną rzeźbą, historią sztuki, nowymi technikami ekonomicznymi
-
doskonalę się w sztuce szermierki, prowadzę w tańcu, jeżdżę konno, grywam w karty i szachy
opery, klasycznej
Oscar Isaac
As others were—I have not seen
As others saw—I could not bring
My passions from a common spring—"
Zawsze było ich dwóch. On i jego brat. Różni w każdym calu, a jednak tworzący jedność. Od zawsze i na zawsze. Nie pamiętał więc, jak to jest być sam. Zawsze towarzyszył mu Rhysand, który górował nad nim nie tylko wzrostem, wiekiem, doświadczeniem, lecz również siłą. Mimo że od dziecka chorowity i słabszy od rówieśników, Rhys nie okazywał słabości przy bracie. W końcu byli synami. Dziedzicami. Filarami mającymi nieść dziedzictwo przodków i przekazywać je dalej. Znacząco młodsza od męża Morgana wywiązała się z postawionego jej przez ród zadania i dała mężowi dwóch silnych chłopców, których płacz poniósł się przez komnaty. Wpierw Rhysand a dwa lata później Riordan. Pierwsze imię otrzymał po ojcu, drugie po matce. Matce, która prędko oddała go mamce, chcąc wrócić do pełni sił. Kolejny raz nie zamierzała już grzebać się tak długo w pościeli. Niejako ten właśnie moment naznaczył dalszą relację syna i jego rodzicielki. Ale właśnie tym był — nowym, młodym pokoleniem mającym tworzyć wspaniałą przyszłość. Przyszłość, w której nie było miejsca dla słabości. A Selwyni mieli ku temu szanse, mieli ku temu tradycje, mieli synów, którzy mogli wynieść ich nazwisko na piedestał. Bo silna krew nigdy nie zamierała, a przedłużony ród mistrzów kłamstwa trwał. Tak właśnie patrzono na Riordana oraz jego brata — patrzono z wielkimi oczekiwaniami, a ich rozwoju dopatrywał zastęp najlepszych nauczycieli oraz mentorów, którzy nie mieli pozwolić na to, by chłopcy popadli w zaniedbanie. Rian śladem swoich kuzynów, brata był w tym całkowicie uzależniony od rodzicielskiej woli. Idealnie przyuczany do tresury. Wpierw w formie podstawowej opieki, później już pełnego toku wpajania edukacyjnych praw. Selwynowie znani byli ze znajomości języków, dlatego też francuskiego używano przy chłopcu od małego na przemian z angielskim — pomyłki boleśnie karano, a strach przed potknięciem był skuteczniejszy od cierpliwości. Więcej bólu teraz, mniej bólu w przyszłości, tak mawiała matka, największy autorytet, chociaż mały lord dostrzegał już we wczesnym okresie dorastania, że rodzicielka większą uwagę poświęcała starszemu bratu. Temu, który z twarzy przypominał ją samą, podczas gdy Rian miał rysy ojca. Jego spokój, jego obserwację, jego milczenie. Morgana najwidoczniej wolała swój wysiłek przełożyć ze szczególnym naciskiem na pierworodnego — cichego syna unikała, ale nie zapomniała o jego istnieniu. Dlatego właśnie wymagała więcej. Dnia ujawnienia się magii w ciele małego lorda wypatrywano od samych narodzin, aż nastąpił on przed trzecimi urodzinami, gdy sprawił, że podobizna jego matki wyszła z ram obrazu, w który chłopiec usilnie się wpatrywał. Gdy tylko był w stanie przyswajać poważniejsze nauki, oderwano go od dziecięcych zabaw, posadzono przed biurkiem i zaczęto nauczać historii, sztuki bardzo szeroko pojętej, teorii zaklęć i odpowiedniej prezencji. To właśnie wówczas odkrył również rachunkowość oraz podstawy ekonomii, które zafascynowały go w swej logice, przejrzystości oraz dokładności i miały naznaczyć na dalszą część życia, stając się wyznacznikiem jego wartości. Wówczas pojawił się także język goblidegucki, jednak jedynie w swych podstawach — nikt nie znał się lepiej na złocie aniżeli gobliny sprawujące pieczę nad Bankiem Gringotta. Sprawdzanie wiedzy z teatru, opery i baletu były jego codziennością. Nie zapominano również o czysto fizycznych aktywnościach, w których dopiero rozwijające się, chłopięce ciało miało się wzmocnić oraz uodpornić. Były one równie istotne w wielu aspektach co etykieta oraz piękne słowa kłamstw. Hartowano go podczas długich godzin konnej jazdy, nauki tańca oraz szermierki, która miała dać mu takie samo zaplecze jak przodkom, którzy dzierżyli miecze w dłoniach. To w dwóch ostatnich dziedzinach Rian przodował — walka była wszak, jak taniec, a taniec jak walka. Poprzez wymagania narzucane im przez matkę, by obaj męscy potomkowie byli doskonali, nauczyciele wymagali dwa razy więcej od jej potomków niż od reszty swoich uczniów, lecz Riordan nigdy się nie skarżył. Znosił zmęczenie oraz mordercze nauki, wiedząc, że im silniej się przykładał, tym silniejsza miała być ich rodzina. Tym silniejszy miał być on sam. Gdy miał osiem lat, umarł ojciec, zostawiając wdowę oraz dwóch synów samych, już całkowicie zostawiając wychowanie dzieci Morganie. Riordan, wbrew oczekiwaniom matki, w fizycznym jak i intelektualnym zapleczu nie zawodził. Był rok 1930.
My sorrow—I could not awaken
My heart to joy at the same tone—
And all I lov’d—I lov’d alone—"
Rian od zawsze był tą spokojniejszą częścią ich dwójki, jego brat wręcz przeciwnie. Jeden miał w sobie za wiele z matki, drugi za wiele z ojca. Nawet zainteresowania posiadali odmienne — jeden zagłębiał się w tajniki dyplomacji, historii magii, wykorzystując przy tym swą groźną prezencję, drugi wolał walkę w księgach rachunkowych oraz nauczkach opartych na przeszłości. A jednak nikt nie potrafił porozumieć się jak dwójka dzieci Morgany. Nikt też nie był w stanie poskromić gniewu starszego z braci tak, jak potrafił to Riordan. Swoim spokojem panował nad wściekłością, a zmysłem obserwacji wyprzedzał niebezpieczne ruchy. Razem dorastali, razem też na siebie uważali. Wspierali, gdy nauki stawały się coraz mocniejsze, a faworyzacja wyraźniejsza. Nadszedł jednak dzień, w którym Rhysand wyjechał do Francji na naukę, podczas gdy Rian został na miejscu. Dziwnie pustym bez starszego Selwyna. Riordan jednak nie zamierzał tego zaprzepaszczać — poświęcał czas na dalszą naukę. Szczególnie języków, lecz jeśli później miał dołączyć do brata w szkolnych murach, musiał znać świetnie francuski. Jakim więc zaskoczeniem była decyzja matki o wysłaniu chłopca do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Jednego syna mam za granicą, drugiego będę miała na miejscu. Zawiążesz nowe sojusze. Wówczas nie mógł do końca zrozumieć, co tak naprawdę miała na myśli. Nie protestował jednak — z podręcznikiem do goblideguckiego oraz grubą księgą zarządzania udawał się ku Hogwartowi. W przeciwną stronę od szkoły brata. Jako jeden z pierwszych został przyłączony do swoich domów. I jak przy innych dzieciach Tiara Przydziału nie wahała się z wyborem domu, Riordan czuł na plecach dreszcze niewiadomej. Wiedział, że ze swoim umiłowaniem do wiedzy bliżej mu było do Krukonów niż do Ślizgonów, ale jednak był Selwynem. Zawsze miał stawiać ich ambicję ponad wszystko inne. I wiedząc, że w Ravenclawie zapewne poszerzyłby swoje zainteresowania innymi dziedzinami magii, to jednak w Slytherinie znajdowali się też ludzie, którzy mieli znajdować się w jego późniejszym życiu. Sojusznicy, ale też i wrogowie. Przez kolejne lata nosząc zieloną tarczę domu Salazara, obserwował uważnie każdego. Powoli również zaczął rozumieć słowa matki i zadanie, jakie dla niego miała. W Hogwarcie po raz pierwszy spotkał się z przedstawicielami mugolskiej krwi, nie rozumiejąc do końca, dlaczego magia zdecydowała przebudzić się w tych, którzy do tego świata nie należeli. Czyżby znajdowali się na tym samym poziomie, co dziedzice szlacheckich i czystokrwistych tradycji? Nie rozumiał ich. Niemających wielowiekowych umotywowań. Jednak, w przeciwieństwie do innych, nie gnębił mugolaków — stawiał na zdystansowanie, woląc skupić się na istotniejszych aspektach nauki. I chociaż w szkole panował surowy reżim narzucany przez nauczycieli, był on złapaniem oddechu od wymogów matki. Riordan nie zapominał jednak o tym, co wyniósł z domu i ani na moment nie odłożył ćwiczenia fechtunku — regulamin szkoły nie zakazywał ćwiczeń walki, dlatego niemal każdego wieczora można było dostrzec na błoniach trenującego Selwyna. Podobnie jak rozmawiającego po goblideguckiemu z półgoblinim nauczycielem lub przodującego w tańcu na każdej uroczystości. Oczywiście nie zaniedbywał edukacji. Przykładał się do tego, co interesowało go najbardziej, dlatego z obroną przed czarną magią oraz historią magii nie miał większych problemów. To do zielarstwa, astronomii oraz eliksirów nie przywiązywał szczególnej wagi, jednak nie z niedbalstwa, lecz z powodu wiary młodego lorda w przewagę siły logiki oraz umysłu nad warzeniem mikstur czy czytaniem gwiazd. I chociaż szkoła była na pierwszym miejscu, Riordan nie zapomniał o sztuce i studiowane atlasy z antycznymi rzeźbami zawsze leżały przy jego łóżku. Zaczytując się w przemyśleniach, uwagach oraz informacjach, Ślizgon praktycznie nie rozstawał się z książkami. Pochłaniał książki, które podsyłała mu matka oraz mentor od ekonomii, z którym nigdy nie przestał korespondować i zgłębiał jej tajników, stając się dobrze zapowiadającym się czarodziejem w tej dziedzinie. Szybko wśród innych dzieci z arystokratycznych rodzin zdobył miano milczącej tajemnicy — zazwyczaj cichy i spokojny potrafił dobrze obserwować; nie stawał po niczyjej stronie, nie pozwalając jednak aby ktokolwiek go zastraszył. Wysoki i postawny od dziecka i bez Rhysanda potrafił o siebie zadbać — lepsza od innych chłopców znajomość fechtunku pozwoliła mu wychodzić z takowych pojedynków zwycięsko. Jednych to fascynowało, innych irytowało. Rian nigdy jednak specjalnie nie zabiegał o niczyją sympatię — mimo wszystko był dość lubiany. Rozważny nie powodował kłopotów, lecz zawsze stawał w obronie niesprawiedliwie oskarżonych członków swojej klasy. Słowem posługiwał się wszak równie zwinnie jak orężem. Być może właśnie dlatego też został prefektem, współdzieląc swoje obowiązki z drobną, ale wyjątkowo piękną uczennicą. Znał ją. Należała do jego rocznika i była dziedziczką rodu Lestrange. To ona przełamała trwającą między nimi ciszę. Monet ciekawiła wszak wyjątkowa niedostępność i nieprzenikniona aura otaczająca młodego szlachcica. I chociaż Rian nie wykazywał się początkowo specjalną chęcią do zawiązania znajomości, słowa matki o zawiązywaniu sojuszy odbiły się echem w jego umyśle. Wpierw więc przez pamięć o owym zadaniu otworzył się na towarzystwo młodej lady, później przez sympatię oraz dobrą współpracę, którą prowadzili jako zgrany duet prefektów. Być może dlatego też zrodziło się między dwójką uczniów coś na wzór uczucia opierającego się na przywiązaniu oraz wzajemnym szacunku, ale zdali sobie z tego sprawę dopiero na ostatnim roku, gdy dyrektor ogłosił ich prefektami naczelnymi. Podczas gdy rówieśnicy mówili o swoich wymarzonych zawodach, jakimi byli łowcy czarnoksiężników, policjanci, wiedźmi strażnicy, on preferował logiczne liczby, kontrolowane rachunki oraz pracę nad powiększeniem domniemanych przychodów. Chciał stanowić sam o swoim losie i losie swojej rodziny. Zaliczał więc opiekę nad magicznymi stworzeniami oraz starożytne runy przeciętnie, skupiając się na tym, co miało być mu naprawdę potrzebne. Na sam koniec jego nauki stopnie i tak nie były głównym tematem rozmów wśród czarodziejów — w Europie wybuchła Wielka Wojna, absorbując praktycznie całe magiczne społeczeństwo. Ofiarą mógł stać się każdy i wszyscy drżeli o swoje życie. Był rok 1940.
Of a most stormy life—was drawn
From ev’ry depth of good and ill
The mystery which binds me still—"
Był to rok pełen zmian i nowin, mających naznaczyć dalszą część istnienia młodszego z Selwynów. W szybkim tempie nastąpiły po sobie ukończenie przez niego szkoły, spotkanie z bratem oraz wiadomość o jego zaręczynach. Riordan widząc wytypowaną przez matkę wybrankę dla starszego syna, zrozumiał wszystko. Zrozumiał nie tylko własny błąd, ale także prawdziwą naturę swojej rodzicielki. Bo nie istniało nic, co Morgana robiła bezcelowo — dając dziewczynę upatrzoną przez młodszego syna starszemu, doskonale wiedziała, do czego dążyła i jakie miały być tego konsekwencje. Wiedziała o długich spojrzenia Riana wodzącego za panną Lestrange i wiedziała o jej delikatnych uśmiechach. Strąciła ich oboje na ziemię, odbierając wolność i szybko dobijając targu matrymonialnego. Rhysandowi sprezentowała młodą, piękną żonę. Riordanowi zaś kolejną lekcję, która była niczym siarczysty policzek przypominający mu o obowiązkach. O rzeczywistości, którą winien był przewidzieć i kontrolować. W końcu powinien był wiedzieć, jak wiele przeciwności miało stanąć na ich drodze, a on pozwolił sobie na głupotę. Bezmyślność. Na dziecięcą naiwność, jaka nie powinna była w ogóle pojawić się w umyśle przygotowywanym do życia arystokraty od samego początku. Istnienie to nie bajka. To obowiązki, nie zaś zachcianki i możliwości do bycia słabym. Uczucia zaślepiają, a zaślepiony jak zamierzasz kontrolować sytuację? Rian stał więc u boku swojego brata, gdy ten brał ślub z Monet, jednak z trudem patrzył na pannę młodą. Z trudem też znosił świadomość tego, co się działo. Nie nienawidził mimo to brata. Nie nienawidził matki. Wiedział, rozumiał zachodzące przed jego oczami procesy, lecz nic nie było w stanie uśmierzyć goryczy, jaka się w nim rozbudziła. Niesmak pojawiający się w ustach był smakiem porażki i własnej głupoty, które nie powinny mieć miejsca. Głupoty, która miała przynieść niespodziewane owoce. Szybko jednak Morgana odwróciła uwagę syna, proponując mu zajęcie się rodzinnym majątkiem — znała wszak jego słabości, ale także i mocne strony, a świetne oceny od mentora z ekonomii mówiły same za siebie. Do tego język goblinów — mistrzów zarządzania i dbania o złoto — świadczył o znajomości ich cennych zapisków. Aktualny zarządca fortuną Selwynów był już stary i potrzebował kogoś, kto miał stać się jego godnym następcą. Żaden staż w Ministerstwie Magii czy poza nim nie wchodził w grę, gdy należało włożyć wszystkie wysiłki w dbanie o rodowe dobro. Nawet nie dyskutując z tą decyzją, ochoczo wziął się do pracy. Tuż po szkole osadzono go więc przy boku starego krewnego, który ledwo chodził, ale wiedzę posiadał niezrównaną. A Riordan był pojętnym uczniem. Zaczynał dostrzegać procesy rządzące czymś więcej niż jedynie teorią. Musiał przewidywać przyszłe zdarzenia na podstawie zdarzeń przeszłych. Widział, jak niewiele brakowało do utraty całego majątku przez ród na przestrzeni stuleci i tylko odpowiednie ruchy mogły temu zapobiec. Rozrzutni krewni trwonili spadek przodków, nie dając nic w zamian lub dając od siebie zbyt mało. Sprytne ukrywanie prawdy nie pozwalało na to, aby rzeczywistość przebiła się na powierzchnię. Jako zarządca musisz dopilnować, by skarbiec zawsze był pełen. Nawet jeśli miałaby to być twoja dobra wola. Starszy nad monetą był mądrym człowiekiem i nigdy nie ukrywał przed młodszym krewnym swych sztuczek. Zafascynowany i pochłonięty nowym zajęciem szlachcic nie zapomniał jednak o przebywającym wciąż w rodzinnym zamku bracie i jego żonie. Gdy Monet urodziła córkę, oczy wszystkich zwrócone były na Rhysanda, jednak to nie na męża patrzyła świeżo upieczona matka. Rian trzymając w ramionach nową dumę rodu, widział odbicie własnych tęczówek, a prawda nigdy nie mogła zostać ujawniona. Brat z rodziną szybko jednak wyjechał do Francji, zostawiając Riordana z masą pracy oraz pragnieniem nauki. Czas mijał, a młodszy z Selwynów poszerzał nie tylko wiedzę, ale też i znajomości. Rozpoznawany na salonach nie tylko jako syn Morgany, ale również syn własnego ojca, nie raz słyszał o niesamowitym podobieństwie do zmarłego rodzica. Dzięki temu wielu z tych, którzy współpracowali z seniorem, zaczęło przychylniej patrzeć na młodego, obrotnego arystokratę. Zmysł interesu zaprowadził go ku okazji kupna wyjątkowych dzieł sztuki, które powoli przeistaczały się rozrastającą się kolekcję starannie dobieranych rzeźb. Wkrótce interes rozrósł się, a sprowadzane dzięki bratu dzieła z Francji ściągały coraz więcej zainteresowanych zagraniczną sztuką. Pomimo wydatków skarbiec Selwynów napełniał się z każdym mijającym rokiem, potwierdzając jedynie doskonałą decyzję Morgany, by uplasować syna jako ekonomistę wspierającego zarządcę. Riordan w przyszłości wszak miał stać się jego następcą. W międzyczasie Rian dał się poznać jako wprawny szermierz, który dość często stawał w szranki z innymi szlachcicami, obwiniającymi go o oszustwa, kłamstwa, romanse i niesprawiedliwe pomówienia. Riordan nigdy nie odganiał ani nie prostował tych pomówień, zamiast tego w ciszy wygrywając kolejne pojedynki i zostawiając przegranych z własną porażką. Jako dwudziestosześcioletni czarodziej zdobywał coraz większe uznanie, stanowił coraz większą zagadkę, nie tylko jako szermierz wśród mężczyzn, lecz doskonały partner w tańcu wśród kobiet. Coraz więcej par oczu śledziło jego poczynania, a co za tym szło, wiele młodych panien zostawało mu podsuwanych pod nos. Żadna jednak nie miała być jego wyborem — oczywiste było, iż ostateczną decyzję podejmowała Morgana. Wybrała kontrowersyjnie i ryzykownie sięgając po jedną z lady Rowle, chcąc najprawdopodobniej ocieplić stosunki między dwoma wrogimi sobie rodzinami. Cztery lata małżeństwa, brak potomka nie naprawiły jednak relacji rodowych, szybko wieńcząc nieudany związek unieważnieniem. Obwiniano zbyt bliskie pokrewieństwo wśród Rowle'ów, które miało sprawić, iż młoda kobieta nie mogła mieć dzieci. W tym samym roku do Anglii dotarły wieści o śmierci Monet. Był rok 1952.
From the red cliff of the mountain—
From the sun that ’round me roll’d
In its autumn tint of gold—"
Relacja z bratem wciąż pozostawała silna mimo przebywania w dwóch różnych krajach. Riordan nie zaniedbywał również roli stryja, interesując się być może bardziej od Rhysanda, jak dotąd, jedyną wnuczką Morgany. Ambasador wszak nigdy nie doczekał się z Monet drugiego dziecka, pomimo dwunastoletniego okresu małżeństwa, a małżeństwo Riana okazało się być kompletną polityczną, jak i mentalną pomyłką. Rowle'owie wciąż pozostawali wrodzy i chociaż nie udało się ich w żaden sposób udobruchać, Morgana pozostawała niewzruszona. Pokazywała się wszędzie z młodszym synem u boku, własnoręcznie rozsiewając urok doświadczonej, acz wciąż pięknej kobiety, która wiedziała, jak manipulować nie tylko jednostkami, ale również i opinią publiczną. Ukazywała w partnerskim tańcu z synem zarówno sylwetkę, jak i w rozmowach swą inteligencję. Z wielką chęcią przewijała się przez towarzystwo, plotkując i wyciągając informację. A on nie przestawał się uczyć. Nie był równie zwinnym gawędziarzem oraz kłamcą co matka, ale nie pozostawał w tyle, preferując chwytanie ludzi na ich niewiedzy, niźli czarując ich bezpruderyjną manipulacją. Obserwował, wychwytywał to, czego nie była w stanie dostrzec rodzicielka, wspólnie uzupełniając się w brakach. Był to czas, gdy Morgana zaczęła silniej polegać na młodszym synu, zaczynając dostrzegać niesioną przez niego wartość. Być może świetnie prosperujące rodzinne dobra, pomnażający się majątek, wprowadzane zmiany w wydatkach oraz pohamowanie bezmyślnych inwestycji upewniły ją nie tylko w wierze we własne możliwości, ale ukazały także przyszłość, po którą w każdej chwili mogła sięgnąć. Bo błędy panującego wówczas nestora Selwynów nie pozostawały niezauważone. Rozbestwione młode pokolenie, bzdurne marnowanie fortuny oraz brak politycznych reakcji trwały zbyt długo, a Riordan wcale nie widział, aby miało się to zmienić. Wiedział także, że jego matka nigdy nie była specjalną zwolenniczką Fenwicka, któremu władza zaczynała wyraźnie ciążyć. Ciążyć i wymykać się spod kontroli. Nie nadążał już nad śledzeniem aktualnej sceny politycznej, nie podejmował żadnych działań, nie zawiązywał nowych sojuszy. Był bierny, a bierność kosztowała. Liczby nie kłamały, a wyraźne niezadowolenie malujące się na twarzy Riana spotkało się z aprobatą Morgany, która wkrótce wyjawiła mu swój plan na działanie. Tygodnie knucia zmieniały się w miesiące, miesiące zaś w lata i chociaż wydawało się, że żyli dalej tym samym rytmem, nie zapomnieli. Riordan ufał rodzicielce, popierając ją w każdym działaniu i dbając o rodowy skarbiec — mieli mieć wszak pewność, że gdy przyjdzie rewolta, zdołają utrzymać się na piedestale bez względu na nadchodzące sztormy. Zanim przyszły anomalie, zanim nastał szczyt w Stonehenge — czekali. Czekali na idealną okazję. Szalejący konflikt między pozostającymi jeszcze w cieniu siłami sprawił, iż uwaga wszystkich była zwrócona w inną stronę. Rhysand dołączył do nich na krótko przed zebraniem w Kamiennym Kręgu, by stać się częścią spisku. Riordan nie czuł się dumny, gdy obserwował jak Fenwick wypija truciznę, ale nie musiał być dumny, aby to zrobić. Jedno życie za życie reszty Selwynów pod pieczą kogoś, kto wiedział, jak rządzić, było niską ceną. A śmierć miała dogonić każdego. Zgniłe owoce, które hodował dawny nestor, objawiły się już wkrótce. Patrzenie na to, co robili z jego rodziną krewni, wzbudzało w nim odrazę. Wpierw Alexander a tuż za nim ślepo zapatrzona Lucinda. Isabella również. Głupiutka, słodziutka. Niewychowana i niewyuczona. Młode pokolenie nic niewartego, zmarnowanego potencjału. Wypaleni z wielką chęcią przez Morganę razem z pozostałymi hańbami. Przyszło mu patrzeć przez siwość papierosowego dymu na matkę oraz brata trzymających rozgrzaną stal i zmazujących skazy rodzinnego drzewa. I chociaż ich ród malał, Rian nie przeraził się. Wiedział wszak, że nadeszły nowe czasy. Zaczynali się odradzać. Płonąć w ogniu, spalać to, co znajdowało się na ich drodze. Pod przewodnictwem nieustraszonej, pierwszej kobiety zajmującej tron nestora mogli iść już tylko przed siebie. Riordan był pewien jednego — Morgana zawsze bowiem, śladem swoich przodkiń, kochała bawić się z ogniem.
As it pass’d me flying by—
From the thunder, and the storm—
And the cloud that took the form
(When the rest of Heaven was blue)
Of a demon in my view—"
Jest rok 1958.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 10 | 5 (różdżka) |
Uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 15 | Brak |
Zwinność: | 15 | Brak |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
angielski | II | 0 |
francuski | II | 2 |
goblidegucki | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | II | 10 |
Kłamstwo | I | 2 |
Perswazja | II | 10 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Ekonomia | III | 20 |
Savoir-vivre | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | II | arystokrata |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Rzeźba (wiedza) | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | II | 7 |
Szermierka | II | 7 |
Jeżdziectwo | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 (+0) |
Reszta: 7 |
Hear the wolves at the door
Grab a piece if you're able
Silver bullets on the floor
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
[12.08.21] Styczeń/marzec
[09.08.21] Rozwój początkowy -50PD
[22.08.21] Wykonywanie zawodu (październik-grudzień); + 20 PD
[16.09.21] Darmowa zmiana wizerunku