Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody różane
AutorWiadomość
Ogrody różane [odnośnik]07.08.21 16:43

Ogrody rózane

Zadbane ogrody, będące chlubą zamku. Traktowane z odpowiednią starannością kwiaty, ze szczególnym namaszczeniem rzecz jasna dba się tutaj o białe róże. Sztab ogrodników dba o ich piękno, a sami mieszkańcy zamku odnajdują się wśród alejek i wysokich krzewów. Zapach w okresie kwitnienia potrafi przyprawić o zawrót głowy, a jednak nie ma nic bardziej zachwycającego jak stare drzewa otoczone młodymi kwiatami. Dziesiątki ławek, zaułków i wierzb sprzyjają rozmowom tym mniej i bardziej dyskretnym. Na tyłach zaś znajduje się szereg niedużych oczek wodnych, gdzie pomieszkują rzadkie okazy ryb, ale i często można słychać koncert dzikich ptaków, czy rechotanie żab.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody różane Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody różane [odnośnik]07.08.21 17:58
3 stycznia

Długo wyczekiwała na ten wieczór. Nie wiedziała, czy jest bardziej zdenerwowana, czy szczęśliwa, że przyjdzie jej w takiej, a nie innej okoliczności spotkać się z lordem Rosierem. Sabat to jedno, ale takie coś sam na sam. Wieczorami, gdy jej myśli uciekały ku niemu zupełnie bezwiednie, dochodziła do przedziwnego wniosku, że musiał rzucić na nią jakiś urok. Co prawda nie zmienił jej charakteru — dalej była butna i pewna siebie, a momentami i sypała wesołymi żartami jak z rękawa, ale ostatecznie nie uciekała myślami daleko od myśli o jego ciemnym tajemniczym spojrzeniu. Dotyku jego dłoni — ale nie tego publicznego, a tego, którym obdarzył ją jeszcze w grudniu, gdy wsunął dłoń do mufki.
Wyczekała moment, gdy Lilianna zasnęła — dziewczyna zwykle czekała około godziny od momentu zaśnięcia młodej Lady, żeby udać się do swojego pokoju, który dzieliła ze służącą jej matki. Calypso owszem ceniła sobie szybkość jej reakcji, ale nigdy nie pozwoliłaby, żeby ktoś zakłócał jej prywatność. W trakcie malowania również wolała towarzystwo samotności, niźli ktoś miałby wiedzieć, co siedzi w jej głowie. A raczej kto…
Ciemne oczy spoglądały na nią z kilku już obrazów, chociaż nie miała żadnej intencji ich tam umieszczać. Nawet, teraz gdy w ciemności własnej komnaty zsuwała z siebie delikatną koszulę nocną, by ubrać prostą suknię, miała wrażenie, że jej się przygląda. Pantofelków nie wsunęła na stopy, by stukot obcasów nie wzbudził niczyjego zainteresowania — ujęła je w dłoń, a w drugą złapała narzutkę, żeby się nie przeziębić — w jej sypialni wciąż huczał ogień, nie łatwo więc będzie wytłumaczyć to, jak mogłaby złapać przeziębienie, zwłaszcza że od Sabatu praktycznie nigdzie nie wychodziła. Tłumaczyła się rzecz jasna bólem nóg — większość nocy spędziła na parkiecie, ale prawda była taka, że chciała zachować jak najdłużej niczym niezmącone wspomnienia o tym mężczyźnie, o którym nie sposób było przestać myśleć.
Czy martwiła się? Owszem. Ród Carrow pozostawał na uboczu całej wojennej zawieruchy, ale Calypso nie narzekała na to do tej pory. Chciała pomóc i liczyła, że może tym sposobem sprawi, że Lord Rosier weźmie na poważnie młódkę z rodu białych róż.
Miała jednak również swoją dumę — nie zamierzała się nigdy bić o mężczyznę. Mogła czynić kroki jak te teraz. Wymykać się z własnej sypialni, by ciemnym korytarzem dojść ostatecznie do wyjścia. Dopiero tutaj włożyła buty, na ramiona zarzuciła kapotkę, a twarz okręciła szalem. Z domowych zbiorów wzięła rękę Glorii, więc bez trudu widziała w wieczornych nocach. Posłała lordowi Rosierowi dokładne instrukcje na temat tego, gdzie mogli się spotkać — sam koniec ogrodów, niedaleko rozłożystej wierzby, tam, gdzie jedynie z jednego okna byliby nieco widoczni. Ale było to możliwe jedynie za dnia. Ciemności nocy stanowiły idealnych powierników sekretów.
Zaczął padać lekki śnieg, gdy Calypso dotarła na wskazaną ławeczkę. Kusiło, aby rozpalić niewielki ogień, ale wolała nie ryzykować. Chciała mieć lorda Rosiera po raz pierwszy na tak szczerą rozmowę tylko dla siebie.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose



Ostatnio zmieniony przez Calypso Carrow dnia 17.03.22 18:29, w całości zmieniany 2 razy
Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Ogrody różane [odnośnik]08.08.21 22:22
Kuszenie losu, zagłębianie się w ciemność, z której niełatwo było wyjść. Nie pamiętał, ile to już razy w ostatnim czasie złamał zasady, a ile jeszcze razy przyjdzie mu to zrobić w najbliższym czasie. Najwyraźniej został specjalistą od ignorowania wszelkich oznak zdrowego rozsądku, a tym bardziej ignorowania treści od wieków spisanych zasad. Przebywanie z Xavierem najwyraźniej wyzwalało w nim chęć do występowania poza przyjęte schematy i robienie tego, na co tylko miał ochotę. Tak jak nielegalne spotkania z Lady Carrow, które wzbudzało w nim pewne poczucie ekscytacji. Piękna młoda kobieta, biała róża, która tak kusiła go swoją osobą. Nawiedza w snach, choć wolałby, aby tego nie robiła. Jego skażony ciemnością umysł dyktował mu same sennie koszmary, a widok jej ciała po raz kolejny leżącego bezwiednie na zroszonej trawie, unoszącego się na tafli lodowatej wody pod linią kredowych klifów… Widział jej śmierć wiele razy, widział jak cierpiała i na jaki ból skazywał ją on sam. A mimo to dalej uparcie w to brnął, zakazany owoc, który miał najlepszy smak, a bez którego obejść się nie mógł.
Spojrzenie ojca na jednym z obrazów w Różanym Zamku było nieprzeniknione. Chyba chciał rozszyfrować nocną wyprawę własnego syna, ale Mathieu dla odmiany nawet nie zawiesił na nim wzroku. Chciał uniknąć oskarżycielskiego spojrzenia, którym mógłby obdarować go własny ojciec… Opuszczał Chateau Rose po to, aby spotkać się z młodą damą w samym środku nocy, łamiąc wszelkie reguły i zasady. Z kobietą, która pochodziła z rodu Carrow, tego, z którymi od wieków dzieliło ich więcej niż łączyli. To jak naturalni wrogowie. Mogli to zmienić, oboje wiedzieli, że byli odpowiedzialni jedynie za przyszłość, z przeszłością niewiele mieli wspólnego.
Zjawił się na miejscu, patrząc na ośnieżone pagórki i drzewa. Teren nieopodal Sandal Castle był w rzeczy samej uroczy. Jego noga nie stawała wcześniej na terytorium Carrowów nawet w dzień, a teraz robił to kompletnie nielegalnie, w środku nocy, porywając na rozmowę piękną potomkinię, Lady Calypso Carrow. Czyż to nie ekscytujące?
- Lady Carrow, Calypso. - przywitał się z nią szeptem, kiedy wreszcie zobaczył jej drobną posturę. Nie powinien chwytać jej w ramiona, otulać i ogrzewać własnym ciepłem. To jak łamanie granic, na które nie chciał sobie bardziej pozwolić. - Nikt Cię nie widział? - spytał, delikatnie łapiąc jej dłoń. Chciał się z nią zobaczyć przed wyjazdem, zanim wsiądzie na statek Brzask i wypłynie na rejs.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody różane [odnośnik]09.08.21 14:47
Usłyszała jego kroki, nim jeszcze wyłonił się z ciemności. Świtało z ręki glorii wciąż było widoczne tylko dla niej, więc mogła nacieszyć oczy jego sylwetką wchodzącą w niewielki okręg światła. Niby od ich ostatniego spotkania minęło raptem kilka dni, ale czuła, że za każdym razem dostrzega w nim coś nowego. Była to myśl przedziwna, która niepokoiła ją czasem. Nie nawykła bowiem, aż tak polegać na innym człowieku, który mógłby zagrozić jej osobowością w posadach.
Błysk świecy odbijał się w jego ciemnych oczach, gdy już był wystarczająco blisko. Może światło świecy nie było im zupełnie potrzebne? Dmuchnęła więc, pozwalając sobie by i jej oczy przez chwilę przywykły do ciemności. Rozróżniała kształt jego ciała, a skrzący śnieg, nieco rozjaśniał mrok nocy.
- Mathieu… - Odparła z przejęciem, chociaż może powinna pozostać nieco bardziej oficjalna, skoro i on ją tytułował. - A raczej lordzie Rosier. - Uśmiechnęła się przekornie, bo tak naprawdę w głowie miała żarty na ich pewnym już wyrobionym poziomie i ani myślała, aby popadać teraz w przydużą grzeczność.
Zresztą, jego gesty dalekie były od tych, które mogłyby spodobać się nestorom ich rodów. Jego dłoń zacisnęła się na tej jej, a ona mogła odwzajemnić ten gest bez obaw, że jej służka będzie spoglądać na nią krytycznie, a następnie pójdzie do pana ojca lub brata, donieść na nią.
- Gdyby ktoś mnie widział z pewnością, próbowałabym ci teraz dać znać z najwyższej wieży. - Odparła, posyłając mu uśmiech. Sabat, sabatem, ale teraz mogli porozmawiać ze sobą zupełnie szczerze bez świadków. A mieli o czym.
- Nie wiem dokładnie, jak daleko chcesz dziś ze mną uciec, ale biegnąc w sukni, nie będę mogła mówić. - Nieco żartowała z tą ucieczką, chociaż gdyby rzeczywiście przyszło im zmierzyć się z jej ojcem, być może byłoby to konieczne. - Targa mną strach Mathieu, nie przed samą wojną, ale i bezczynnością. - Jej oczy zdawały się błyszczeć niczym para kolejnych gwiazd, chociaż nie na niebie, a przy ziemi. - Ty jeden we mnie wierzysz i o wojnie mówisz, jakbyś rozmawiał z kimś dorosłym. Pozostali mnie zbywają, twierdząc, że jestem za młoda lub za wiotka, by się na coś przydać. A ja otrzymałam list. - Wolną dłonią sięgnęła za pas swojej sukni i z przejęciem sięgnęła po pergamin. - Chcą mnie na pomoc... - Wierzyła, że on nie będzie jej oceniał, jako podlotka, a dorosłą kobietę z misją. - Powinnam się zgłosić, prawda? - Jej drobna dłoń nieco mocniej zacisnęła się na jego dłoni — w nerwach bała się bowiem, że i w jego oczach jest tylko śmieszną artystką.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Ogrody różane [odnośnik]09.08.21 22:51
Zakradał się do Ludlow Castle niezliczoną ilość razy, a drogę na Dinham Bridge znał lepiej niż własną kieszeń. Tamta sytuacja była jednakże z goła inna, bądź co bądź, Lordowie i Lady Avery nie żywili ogromnej urazy do Rosierów i z całą pewnością nie zechcieliby nadziać go na pal przy najbliższej możliwej okazji. W Yorkshire z taką wizytą był po raz pierwszy, nigdy nie sądził też, że coś takiego będzie miało miejsce. Wizyta na terenie należącym do rodu Carrow, sam Sandal Castle, były dla niego jedną wielką niewiadomą. Nie zapuszczał się w te tereny z przyczyn oczywistych i wbrew pozorom, nawet dzisiaj nie czuł się pewien, kiedy kroczył w śniegu w stronę różanego ogrodu. Spotkanie z Calypso w innych warunkach było jednak niemożliwe, a teraz po raz pierwszy będzie miał okazję spotkać się z nią sam na sam, bez wścibskich oczu i uszy przyzwoitki, służącej, która działała mu na nerwy. Już ostatnim razem miał ochotę trzasnąć ją średnio przyjemnym zaklęciem, kiedy bezczelnie przeszkadzała im w rozmowie. Na całe szczęście Calypso interweniowała szybko i obyło się bez nerwowej sytuacji. Wiedział, że jej służka go obserwowała jak największego wroga i pomimo zapewnień wierności, z pewnością donosiła o ich spotkaniach do swoich panów.
- Nie chciałbym, abyś zmarzła. To nie był dobry pomysł ze względu na panującą aurę. – powiedział poważnie, dopiero docierało to do niego teraz, kiedy widział ją odzianą w tą delikatną sukienkę, z lekką narzutą. Taka pogoda nie była odpowiednia, ani dla Lady, ani dla jej zdrowia. Nie chciał, aby przypłaciła to zdrowiem, dlatego będą musieli się ograniczyć do najważniejszych informacje. – Tu jest odpowiednie miejsce. – szepnął, prowadząc ją na lekko ośnieżoną ławkę, z której rękawicą strzepnął śnieg. Zdecydowanie to był fatalny pomysł. Ukryli się pod sklepieniem różanego krzewu, okrytego grubą warstwą śniegu. Mogło się zdawać, że temperatura była tu nieco inna. Od razu objął Calypso, nierozważnym byłoby rozpalenie magicznego ognia, ktoś mógłby dostrzec z daleka jego blask.
- Strach jest całkiem uzasadniony, Calypso. – powiedział cicho. Każdy się obawiał, on również. Obawiał się o swoich najbliższych, o swoich przyjaciół, o tych, którym wiele zawdzięczał. Bądź co bądź, wojna zbierała żniwa, zabierała ofiary i musieli się z tym liczyć. Kto wie, być może następnym razem to jego przyniosą do Chateau Rose pod czarnym całunem, oddając na ręce Tristana jego różdżkę?
- Nikt nie zmusi Cię do bezsilności. Wręcz przeciwnie, Twoja rodzina winna wspierać Cię w działaniach. Na Waszych terenie wciąż dochodzi do niepokojących incydentów, a każda próba, którą podejmiesz, aby im zapobiec będzie uznana przez wielu za przejaw ogromnej odwagi. – wyjaśnił jej cicho, spoglądając w delikatnie, lśniące oczy. Była naprawdę piękną kobietą, pewną siebie, taką, która potrafiła wiele i z pewnością jeszcze świat o niej usłyszy. Mathieu był zachwycony jej postawą, jej pewnością, jej chęcią działania i podejmowania prób. – Jeśli czujesz, że chcesz pomóc w tej sprawie, weź w tym udział. Jest wiele sposobów, wiele działań, które możesz podjąć, aby Wasz ród zyskał. Proszę Cię jednak, abyś nie ryzykowała nadmiernie. – szepnął. Wystarczy, że ja ryzykuję. Nie musiała robić tego co on, powinna skupić się na działaniach o wiele łatwiejszych i nie tak groźnych. Miał nadzieję, że Calypso rozumiała powagę sytuacji. – Tym bardziej, że zniknę na mniej więcej dwa tygodnie i chciałbym, abyś czekała na mnie po powrocie, cała i zdrowa. – dodał, przesuwając kciukiem po jej delikatnej skórze dłoni.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody różane [odnośnik]10.08.21 2:02
W Sandal Castle wciąż stały potężne choinki, całe ogrody również były udekorowane malutki lampkami, które od zmierzchu do około godziny 22 rozświetlały mrok, dlatego właśnie Calypso podała godzinę nieco późniejszą, niż można byłoby się spodziewać po młodej damie. Nie miała rzecz jasna pojęcia, że Lord Rosier zwykł proponować takie schadzki każdej ze swoich poprzednich kobiet. Calypso czuła się wyróżniona w pewien sposób, chociaż nie przyznałaby się, że odczuwa również pewne przejęcie — nigdy nie była w podobnej sytuacji, więc nie do końca wiedziała jak się zachować. Jednak w jego towarzystwie wszystko minęło, jak ręką odjął. Słowa same płynęły z jej ust do spółki z parą, która unosiła się gęstymi obłokami pomiędzy nimi. Rzeczywiście noc była chłodna, jednak Calypso nie była pierwszą lepszą damulką, którą mógł przerazić chłód. Rodzinną tradycją rodu Carrow były bowiem polowania, na które z czasem zaczęto zabierać również lady, by obeznała się, jak i co. Nie pozwalano jej co prawda strzelać, jednak samo doświadczenie było dla niej niezwykle emocjonujące. Jednak oprócz samego polowania doświadczyła wtedy również chłodu. I nic jej nie było — Calypso od zawsze cechowała dobra sprawność i wytrzymałość fizyczna. Owszem bała się, że przeziębienie nieco ją zdradzi, ale i na to znalazłaby jakąś wymówkę. Gorzej byłoby zostać przyłapanym in flagranti. Nie umiała przewidzieć konsekwencji swoich czynów.
Wiedziała jednak, że nie żałowała tego, że wyszła.
- Mathieu… Gdybym uznała, że to zły pomysł, z pewnością bym cię o tym poinformowała. Ta noc ma być spokojniejsza, gdyż ojciec po kilku dniach świętowania, wciąż odsypia sabat. Nie wiem, kiedy znów będzie miał tak mocny sen. - Nie była świadoma tego, że Mathieu wybiera się w podróż i że niezbyt prędko się zobaczą. - Aura jest na tyle przyjemna, na ile my jej nadamy takowy charakter. - Dodała jeszcze, żeby rozwiać jego wątpliwości. Dała się jednak poprowadzić pod ośnieżony filar, a następnie usiedli na ławce. Objął ją…
Calypso chyba po raz pierwszy w jego obecności stała się tak drobna i tak nieśmiała, przynajmniej przez krótką chwilę. Nigdy jeszcze nie znalazła się w objęciach mężczyzny. Nie liczyła rzecz jasna ojca, czy braci, którzy składali jej życzenia, czy też tańców podczas sabatów. To było coś zupełnie innego.
Jej bok zetknął się z bokiem Mathieu, a jej ciało delikatnie zwróciło w jego stronę, by podjąć dyskusję. Cieszyła się niezmiernie, że jej nie zbył. Zgodnie z przypuszczeniem, wziął jej słowa na poważnie. Nie chciała rzecz jasna rzucać złego światła na swoją rodzinę, ale nie mogła dłużej czekać w bezczynności. Chciała jednak porozmawiać o tym z kimś, kto ma pojęcie o szalejącej wokół wojnie.
- Nie mogę mówić o intencjach ojca, bo nie sądzę, aby chciał źle dla mnie, czy dla Anglii. Mogę się jedynie domyślać, że jego zdaniem miejsce kobiet nie jest na polu walki. Nie raz słyszałam, że i uzdrowicielami powinni być jeno mężczyźni. Chociaż to akurat jest dość powszechna opinia. - Nie pytała ojca o te kwestie. W jej oczach i tak był dość liberalny, pozwalając, aby dosiadała konia okrakiem i w spodniach. Jednak na wojnę niezbyt chętnie chciał ją puścić. - Te incydenty… Nic mi o nich nie wiadomo. - Przyznała, marszcząc lekko brwi. Poczuła się zawstydzona, ale jednocześnie w zamku nikt młodej Lady nie mówił o krwawych bitkach, czy starciach. - Chcę coś z tym zrobić. Chce pomóc. Ale… - Zawahała się, ale jego dłoń, zmierzająca ku jej dłoni pomogła przełamać lęk. - Ale nie wiem, jak zacząć. Nigdy nie dopuszczano mnie do polityki. Pomóż mi Mathieu. Pomóż mi im pomóc. - Stwierdziła przejęta, czując uderzenie gorąca spowodowane poczuciem, że może przestanie być jedynie mimozą z Sandal Castle. Oczywiście nie mogła zrobić wiele bez zgody ojca, ale przecież powinno jej się udać go namówić na coś. Była jego córeczką i miał do niej słabość.
Teraz jednak nie myślała o ojcu, a o przystojnym szlachcicu, który z niemym zachwytem spoglądał na nią, jakby widział ją po raz pierwszy. A jego głos, zdjęty troską poruszył jej serce. - Będę na siebie uważać. - Szepnęła, ale zaraz zupełnie zamilkła. Wciągnęła tylko powietrze… Wyjeżdża?
To co przed chwilą raptem było ciepłem, nagle zmieniło się w straszny chłód, jakby dopiero teraz poczuła, że wyszła na zewnątrz.
- Co to znaczy, że znikniesz? - Spytała po chwili, a głos jej drżał z przejęcia. - Wyjeżdżasz? Dokąd? - Bo chyba nie chodziło o zniknięcie ze świata towarzyskiego. Poczuła, jak gładzi jej dłoń, więc na krótką chwilę skupiła na ich dłoniach swoje spojrzenie, zanim znów połączyła ich spojrzenia.
- Będę czekać pod warunkiem, że wrócisz. Że wrócisz do mnie. - Nie prosiła o to, by był cały i zdrów. Była wojna, więc niebezpieczeństwo groziło na każdym kroku. Miała tylko jeden warunek. Mathieu ma być żywy i innej opcji nawet nie brała pod uwagę.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Ogrody różane [odnośnik]12.08.21 19:28
Wizyta w Sandal Castle była czymś zupełnie nowym i choć zamek mógł oglądać jedynie z dużej odległości, nie sądził, że kiedykolwiek jego nogi staną na tym terenie. Co by się wydarzyło, gdyby ktoś zorientował się, że czerwona Róża kroczy po terenie Carrowów i odrywa od słodkiego snu jedną z najmłodszych i zapewne najpiękniejszą damę na całym zamku. Calypso przyszła tu dobrowolnie, chciała tego spotkania zapewne równo mocno jak on sam go pragnął. Od kiedy pojawiła się na terenach jeździeckich Rosierów i nawiązali pierwszą rozmowę minęło sporo czasu, te kilka miesięcy, kilka spotkań i rozmów, a on nie mógł przestać o niej myśleć. Nic dziwnego, była piękną kobietą, która potrafiła zawrócić w głowie nawet jemu. Miał pechowy ostatni rok, jeśli chodziło o kobiety i chyba tylko przelotne znajomości lub jednorazowe przygody sprawiały, że nie zwariował. Był młodym, zdrowym mężczyzną, który miał swoje potrzeby. Powinien dawno temu mieć żonę, dorobić się potomstwa, ale teraz docierało do niego, że to nie był najlepszy pomysł, szczególnie, że po dwóch nieudanych zaręczynach nie miał na to najmniejszej ochoty. Sama znajomość z Lady Carrow była za to zaskakująca i niebywale przyjemna, szczególnie, że była tak niewinna w swoim zachowaniu i delikatna, jak to tylko możliwe.
- Konserwatywne podejście Twego ojca z pewnością ma swoje uzasadnienie, moja droga. – powiedział z lekkim uśmiechem. Nie chciał jej zrazić, ale czasy zmierzały w innym kierunku, konserwatywne podejście odchodziło w niepamięć, a kobiety miały coraz więcej do powiedzenia. Wystarczyło spojrzeć na Primrose Burke czy samą Evandrę Rosier! Obie kobiety były niezwykle silne, pomagały, wspierały ich działania. Nikt nie kazał przecież iść Calypso i czynnie walczyć, dla swojego hrabstwa mogła zrobić o wiele więcej, wybierając takie działania, które podbudują ich wizerunek i ludność zamieszkująca Yorkshire będzie miała w nich oparcie. – Calypso, wojna to nie tylko ciężkie batalie i polityczne zagrywki. – szepnął cicho, z lekkim, delikatnym uśmiechem. – Możesz wspierać ludność w hrabstwie, wyjść do nich, rzecz jasna pod odpowiednią opieką, w granicach bezpieczeństwa. Wesprzeć lud żywnością, materiałami. Możesz udać się do najbardziej potrzebujących, porozmawiać z nimi. Jeśli będziesz chciała, pójdę z Tobą. – dodał. Mathieu miał plany, miał zrobić wiele i po raz kolejny składał obietnicę wiedząc, że na barki bierze o wiele za dużo. Nie mógł jednak odpuszczać, a jego czynne działanie było koniecznością. Nie liczył na aprobatę, ani na czyiś poklask. Robił to dlatego, że uznawał taki system za słuszny.
- Mam pewne plany, współpracuję z Wujem Koronosem, Lordem Nestorem Traversów, wsiądę na jeden z jego statków, aby podszkolić się z żeglugi. – wyjaśnił, wiedział, że to będzie pewnego sensu tajemnica i nie będzie musiał jej o tym mówić, na pewno nie rozgada wszystkim, że Mathieu wybiera się gdziekolwiek. Intuicja podpowiadała mu, że jego tajemnice są z nią całkiem bezpieczne. – To krótka wyprawa, potrwa około dwóch tygodni. – mruknął, w międzyczasie jeszcze miał do załatwienia sprawy w Staffordshire, dopełnienie spraw w Rezerwacie i inne, bardzo istotne czynności, których odpuścić nie mógł i nie będzie mógł. Tak to już było, ciężki przypadek pracoholizmu. – Nie obawiaj się, nie zagraża mi tam nic. Wrócę cały i zdrowy… A wtedy spotkamy się ponownie, może tym razem w bardziej… oficjalnych okolicznościach? – mruknął, przekręcając głowę w bok. Miejsce publiczne? Teatr? Restauracja? Jak zareaguje świat na to, że dwie róże o skrajnych barkach spotykają się? Może być to zaskakujące doświadczenie.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody różane [odnośnik]14.08.21 0:12
Padający wokół nich śnieg nadawał ich spotkaniu jeszcze aury tajemniczości, która przecież nie musiała mieć mrocznego wydźwięku. On sam był owiany nutką nieznanego. Jakby przynosił ze sobą mrok, ale i jednocześnie go do niej nie dopuszczał. Oboje nie myśleli chyba jednak w tym momencie o konsekwencjach tego, co mogło się stać, gdy Mathieu mógłby zostać odkryty.
Jak zareagowałby Lord Carrow? Czy domyślał się czegokolwiek? Bo miała wrażenie, że niektórzy mogli snuć jakieś przypuszczenia, chociaż przecież starali się być ostrożni. Ale o schadzkę nie podejrzewałby jej nikt. Wierzyli bowiem w to, że Calypso naprawdę była kobietą na tyle niezależną, że żaden mężczyzna nie byłby w stanie namówić ją do czegoś tak nierozsądnego. Ale przyciąganie z jego strony było zbyt silne. Nie było możliwości, by mu się oparła…
Gdy on postrzegał ją jako naiwną, ona sama w swoim sumieniu miała wrażenie, że robi coś mocno zakazanego, a co za tym idzie, mogły spotkać ją konsekwencje o wiele poważniejsze niż dla niego.
- Też wierzę, że ma… Ale ktoś powiedział mi kiedyś, że tylko krowa nie zmienia swoich poglądów. - Wierzyła, że Mathieu jest na tyle inteligentny, że zrozumie, że nie porównuje swojego ojca do krowy, a jedynie jego upór uważała za nieco przesadzony. Pomimo tego, że być może była swoistą manipulatorką, to w żadnym wypadku nigdy nie pozwoliłaby nikomu obrażać swojej rodziny. Co prywatnie o nich myślała, najpewniej zdradziłaby dopiero po zyskaniu do kogoś pełnego zaufania, tak by wszystko zostało za zamkniętymi drzwiami.
Fakt, że Mathieu ją nie tylko rozumiał, ale i wspierał, podnosił ją na duchu. Wierzył w podobną misję, miał podobne poglądy (a przynajmniej ona tak sądziła — nie miała bowiem pojęcia o licznych życiach odbieranych jego ręką).
- Jeśli pójdziesz ze mną, to wierzę, że wszystko mi się uda. - Stwierdziła poważnie, bo przecież on już brał udział w takich akcjach. Rozumiał, jak to wszystko działa. - Chce bronić swoich ziem… Nie chce by szerzyło się tu bezprawie i… - Słyszała o Zakonie Feniksa jedynie plotki. Z pewnością nawet spotkała jakiegoś zakonnika, chociaż nie miała o tym pojęcia. Każde spotkanie z Mathieu zbliżało ją w stronę określenia się nieco bardziej po którejś stronie, chociaż do tej pory pomimo poglądom Carrowom udało się utrzymać względną niezależność. Pytanie, na jak długo?
- … i kryminalistów. - Powiedziała ciszej, nie chcąc nawet wymawiać słów, jakby miały przynieść jej pecha. A przecież nie po to się dzisiaj spotkali. Nie po to ryzykowali. - I wiem, że pewnie słyszysz to od wielu osób, ale ja chce ci pomóc… Jeśli będę gdzieś przydatna, daj mi proszę znać. - Skoro on mógł pomóc jej, ona chciała móc mu się odwdzięczyć. Na tyle, na ile mogła i potrafiła.
Ale to nie schadzka, czy wojenne działania przeraziły ją najbardziej, ale wizja tego, że on wyruszy w morze. Ogromne powierzchnie wody napawały ją lękiem na skraju niebezpiecznej paniki. Zupełnie, jakby pakował się w otchłań pełną mitycznych stworów i kreatur.
- Dwa tygodnie na statku? - Upewniła się, bo czas ten wydał jej się strasznie długi. Młoda była wciąż, trudno się więc dziwić, że miała na ten temat takie zdanie. Ale jego tajemnica rzeczywiście była u niej bezpieczna. W nagłym przypływie nieopisanego lęku sięgnęła do swoich włosów i wyplątała z nich wstążkę, białą jak ich śnieżnobiałe róże. Włosy opadły luźniej na cieniutką narzutkę, chociaż wiatr przez krótką chwilę próbował kilka kosmyków porwać do zimowego tańca.
- Nawet jeśli twierdzisz, że to bezpieczne… Weź to, proszę i ilekroć twoje myśli szukać i potrzebować będą lądu, pomyśl, proszę, o mnie. - Otworzyła jego dłoń i wsunęła pachnącą jej różanymi włosami.
Może dla niego gest wydał się naiwny, może miał wstążek takich i tuzin. Ale ona wierzyła, że w złych chwilach podniesie go na duchu.
- A teraz biorę twoje słowo jako obietnicę… Musisz wrócić w pełni sił, by móc wybrać się ze mną na spotkanie. - Rzeczywiście mogli wzbudzić sensację, ale nie dbała o to. Już na sabacie tego nie robiła, a i teraz nie miała zamiaru. I znów w jej oczach zapłonęła determinacja, podobnie jak chwilę temu, gdy opowiadała o chęci walki. - Czy z morza można wysyłać sowy? - Spytała nagle. Ileż spokojniejsza by była, gdyby chociaż raz mógł do niej napisać. Słów kilka, chociaż skreślić i zapewnić, że jest zdrów. - A jeśli uda ci się znaleźć muszle, wiedz, że pierwszą z nich, nieważne, jaka by była, wezmę dla siebie. - Może, gdy będzie schodził na statek lub dopiero zakończy szkolenie, uda mu się coś znaleźć. Ale nieważne. Zaznaczyła, czego pragnie. I nie, nie chodziło o muszle, nie chodziło o listy. Chciała jego.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Ogrody różane [odnośnik]16.08.21 22:55
Calypso nawet w najśmielszych i najmroczniejszych wyobrażeniach nie mogłaby pomyśleć o tym, czym w rzeczywistości Rosier się zajmuje. Z zachowania był ułożonym Lordem, postępującym wedle wpojonych mu zasad, według etykiety i reguł pielęgnowanych przez pokolenia. Kurtuazja była wpisana w jego zachowanie od małego, nauczyciele i guwernantki zadbały o to, aby Mathieu posiadł wszelką wiedzę na temat reguł i zasad panujących w ich świecie, tego w jaki sposób winno się odnosić w stosunku do dam, do lordów, do osób starszych. Niemiało to jednak nic wspólnego z jego drugim obliczem, bardziej mrocznym i nieprzewidywalnym, tym, którego Calypso Carrow z pewnością nie chciałaby poznać. Był rozpoznawalny w towarzystwie, nie krył się ze swoją niechęcią wobec szlam i mugoli, więc jego działania na rzecz Rycerzy Walpurgii były oczywiste. Nie ukrywał się z tym, nie chował głowy w piach, tylko godnie reprezentował tych, którym przyświecał jednakowy cel.
Przyglądał jej się uważnie, kiedy opowiadała o swojej chęci walki o ład i porządek na ziemiach należących do Carrowów. Wszyscy, którzy podzielali swoje poglądy powinni w sposób ambitny podchodzić do przywrócenia równowagi w świecie, do doprowadzenia nowego porządku do głosu i pozbycia się tych, którzy mogli go kiedykolwiek zakłócić. Calypso chciała działać i to się ceniło, w dzisiejszych czasach to wręcz element najważniejszy, aby wszyscy mający takowe możliwości podjęli działania, zmobilizowali się i nie odpuszczali. – To co robię, jest bardzo niebezpieczne i nigdy nie wciągnąłbym Cię w to wszystko, Calypso. – powiedział cicho, aby ostudzić nieco jej entuzjazm. Jeśli chodziło o sprawy, w których mogłaby brać udział, jedyną osobą, która mogłaby ją nakierować i pomóc jej była Evandra. Wiedział, że żona Tristana wyjątkowo odnajdywała się w tej sytuacji i dosłownie potrafiła zdziałać cuda. Calypso mogłaby się od niej sporo nauczyć. – Wojna to jednak nie tylko batalie, ale również zjednywanie sobie ludzi, przychylność mieszkańców. Każda forma działalności ma znaczenie. Może powinniśmy wybrać się do Towtown i tam zjednać sobie poparcie ludzi? – spytał. Nieprzypadkowo wymienił nazwę tego miejsca, a raczej nieprzypadkowo je wybrał. To właśnie tam, na południu hrabstwa rozegrała się decydująca bitwa w pierwszym etapie Wojny Dwóch Róż. Może gdy społeczność czarodziei zobaczy, że w tak trudnych chwilach nawet dwie róże są w stanie wyciągnąć do siebie rękę i w czasach wojny stanąć ramię w ramię przeciwko wspólnemu wrogowi, podniesie to ich morale i perspektywy na przyszłość. Może powinni zorganizować poczęstunek w pubie pod dwoma różami?
- Około dwóch tygodni, miejmy nadzieję, że ten czas nie wydłuży się aż zanadto. – powiedział poważniejąc. Wyczuł nerwowość w jej głosie, zupełnie niepotrzebna. Nie musiała się martwić, przejmować czy stresować. Będzie pod opieką ludzi, którzy znają się na tym doskonale. Z drugiej strony – wiedział, że to nie takie proste, kiedy w myślach miało się rozległe, bezkresne fale.
- Wrócę. – przyjął jej podarunek, obracając w dłoni delikatny materiał jej wstążki. To miły gest, a jego myśli na pewno niejednokrotnie wrócą do jej zielonych oczu i jasnych kosmyków okalających alabastrową twarz. Nie chciał, aby w ten czas martwiła się o niego lub przejmowała. Nie miał dla niej nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób pozwolić jej na ukojenie duszy. – Nie zamartwiaj się, Calypso. Minie zanim się spostrzeżesz, pomyśl co moglibyśmy zaplanować na spotkanie w Towtown, przez czas, kiedy mnie nie będzie. – dodał jeszcze, łapiąc jej dłoń i na chłodnej skórze składając delikatny pocałunek.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody różane [odnośnik]18.08.21 23:49
Fasada, którą jej prezentował, na dobrą sprawę uniemożliwiała jej poznanie prawdziwego Mathieu. To, co widziała, była tylko ładną obudową tego, co miał jej do zaoferowania. Czy powinna się bać? Jeszcze nie miała takiej myśli — ostatecznie bowiem, nie miała pojęcia o tej stronie jego osobowości. Nie można się bać nieznanego… A jeśli nagle ujawni się przed oczami, należy brać je za rogi i stawać naprzeciw. Ale wiedziała, że nie jest taka jak on — Calypso nie gardziła otwarcie. Jej ciekawość często wygrywała z jakimś zachowawczym traktowaniem nawet mugolaków. Najchętniej opłaciłaby jakieś badania, które mogłyby jej odpowiedzieć na kilka pytań, których odpowiedzi nie przychodziły z ksiąg. Skąd w mugolakach magia? Jakim cudem odnajdywali w sobie moc? Bo to, że nie powinni jej mieć, to jasne… Ale jednak tam była. Wiedziała jednak, że ona sama nie nadaje się do tego typu przedsięwzięć. Zdecydowanie bardziej wolała być tą, która zadaje pytania, a ktoś inny szuka odpowiedzi. Brzydziła się krwi i nawet przy skrócaniu cierpień stajennym wierzchowcom nie uczestniczyła. A przynajmniej już nie, odkąd wiedziała, jak to wygląda. Gdyby jednak ktoś powiedział, że się boi, z miejsca wyprowadziłaby go z błędu. Bała się wielu rzeczy, bo jedynie głupiec nie odczuwa strachu. Najważniejsza była jednak kontrola nad tym oraz to, jak widzą cię inni. Dlatego Calypso mało przed kim okazywała lęki.
Ale przy Mathieu mogła… Mogła pokazać, że się o niego boi.
- Czy twoim zdaniem jestem za słaba? - Zmarszczyła lekko brwi, a na nosku pojawił się lekki dołeczek. - Nie jestem silna jak ty, to z pewnością, ale nie patrz na mnie jak na słabą kobietę. Jeśli taką spodziewałeś się tutaj dziś zastać, to najwyraźniej nie do tego zamku trafiłeś. - Powiedziała poważnie. Calypso była delikatna, gdy wymagała tego sytuacja. Jeśli jednak Mathieu liczył na gąskę, to nici z rosołu. Wszyscy widzieli ich na sabacie, ale było tam wszak tyle dam, że Mathieu mógłby prędko odnaleźć jakiś rodzaj drobiu. Nieważne, że niektóre miałyby kurze łapki, inne gołębie serca, a kolejne ptasie móżdżki. Jeśli tego właśnie chciał, to istniała idealna szansa na wycofanie się. Bo miał przed sobą nie ptaka, a latającego konia. Kobietę silną jak wszystkie wierzchowce w ich stajniach.
Mimo tego wysłuchała jego kolejnej propozycji. Myślał jak strateg, a ona musiała przyznać, że też ceniła w nim to, że nie ma w głowie, tylko szlachcianek i wina. Miał w sobie tę iskrę, którą dostrzegała czasem i w swoich oczach.
Dlatego skinęła głową, wiedząc doskonale, że miejsce byłoby idealne do politycznej zagrywki. Z drugiej strony jednak jakkolwiek małostkowo to nie brzmiało, to liczyła, że ich spotkanie będzie czymś więcej, niż tylko manifestacją. Lata poszerzania wiedzy nie zabiły w niej bowiem romantyczności. Wiedziała, że ostateczna decyzja o jej zamążpójściu będzie zależeć od opinii ojca z radami braci, ale miała nadzieję, że chociaż trochę polubi przyszłego małżonka. Chociaż tak w połowie, jak polubiła Mathieu. Może dlatego liczyła, że oprócz polityki czeka ich spotkanie nieco bardziej… urocze. Nie powiedziała tego na głos. Nie chciała dokładać mu zmartwień przed samym wyjazdem, bo przecież nie przyszedł tu po to, by słuchać żali, a odebrać od niej otuchę.
I ona zamierzała mu ją dać razem z delikatnym prezentem, którego moment zbliżał się z każdą chwilą, która przybliżała ich do rozstania.
- Pomyślę. A ty pomyśl, że jeśli nie wrócisz… - Zbliżyła się do niego na odległość niebezpiecznie bliską, z błyskiem w oczach. - Będę zmuszona mój pierwszy pocałunek oddać komuś innemu… - Sabat był kilka dni temu. Ich spotkanie pod jemiołą wciąż przyprawiało ją o rumieniec. Tak jak to, że teraz, podobnie jak w noc jego urodzin, zbliżyli do siebie swoje usta. - A bardzo bym tego nie chciała… - Wyszeptała jeszcze ciszej. Nie wiedziała, czy miał o tym pojęcie, ale mógł się domyślać, że wszystko to może należeć do niego… o ile wróci cały i zdrowy.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Ogrody różane [odnośnik]19.08.21 23:18
Na jego usta wkradł się lekki, ale subtelny uśmiech. Siła to nie tylko umiejętności walki, brania udziału w różnego rodzaju zadaniach wymagających stanięcia twarzą w twarz z realnym przeciwnikiem, ale również wiele innych aspektów. Calypso Carrow nie miała pojęcia co robi Mathieu, a on nie zamierzał jej o tym opowiadać, nie powinien tego robić dla jej własnego bezpieczeństwa. Stawał do walki z Zakonem, czynnie uczestniczył we wszelkich działaniach prowadzonych przez Rycerzy Walpurgii, walczył o każde powodzenie, walczył o każdą możliwość pozyskania poparcia ze stronu ludności zamieszkujących hrabstwa. Anglia musiała należeć do nich, powinna przejść na ich stronę w całości, a oni musieli pozbyć się tych, którzy nie byli godni. To proces bardzo czasochłonny, w który należało włożyć ogrom pracy, ciężkiej i mozolnej. Mogła być przydatna na wiele sposobów, ale nigdy nie zabrałby jej ze sobą, aby w jakikolwiek sposób jej nie narażać.
- Słaba? Gdybym tak uważał, nie byłoby mnie tu i nie składałbym Ci obietnic. – szepnął cicho, chcąc załagodzić to, w jaki sposób odebrała jego słowa. Miała rację, nie miała tej siły, którą miał on, ale był pewien, że była zdolna do wielkich czynów. Pochodziła z rodu Carrow, a to z nimi Rosierowie mieli największe starcie w historii. Brutalność i pewność siebie w działaniach była ich domeną, musiało minąć wiele lat, dokonać żywota wiele pokoleń, aby pojawił się choć cień nadziei, że dawne konflikty odejdą w zapomnienie. – Jesteś silną kobietą, Calypso. Wiem o tym. – powiedział cicho, gładząc dłonią jej policzek. Była silna i widział to w jej oczach. – Twój Rod posiada ogrom ziem, jestem pewien, że możesz wesprzeć Lorda Nestora w działalności na tych terenach. Czas wojny jest trudnym czasem. Jeśli tylko zechcesz uczestniczyć w całym procesie, Twój ojciec powinien o tym wiedzieć, a Ty powinnaś działać… Bo jesteś silniejsza niżeli Ci się wydaje. Dostrzegam to w Twoich oczach. – powiedział z powagą, zawieszając na dłużej wzrok na zielonych tęczówkach Calypso. Istniało tak wiele możliwości, a on chciałby, aby ona się tego podjęła. Był pewien, że sprosta, że poradzi sobie z każdą napotkaną trudnością. Nosiła nazwisko Carrow, nie mogłoby być inaczej.
Znalazła się niebezpiecznie blisko niego. Przekraczała świadomie pewną granicę, a on jedynie spoglądał na nią… Nie powinni tego robić, złamali dostatecznie dużo zasad jednego wieczoru, aby kusić się na kolejną. Nawet jeśli zapragnął zasmakować jej ust i nie oddawać nikomu innemu. Potrafiła kusić, nic dziwnego, miała nadzwyczajną urodę i była wspaniałą kobietą.
- Też bym tego nie chciał… – szepnął, przez moment patrząc na jej usta. Powinien panować nad własnymi odruchami, nie mógł tego zrobić, to byłby nietakt. Calypso jednak była pewna tego co mówi, w odniesieniu do swoich własnych pragnień. Chciała, aby ten pocałunek należał do niego. – Wrócę… i wtedy zabiorę Cię w jakieś wspaniałe miejsce. – powiedział z uśmiechem, obserwując jej oczy. – Ale jeśli Twoja służka nam przeszkodzie… Nie ręczę za siebie. – zażartował, chociaż nie do końca było to żartem. Ostatnio jej zachowanie było nietaktowne, nie na miejscu i nie powinna postępować w ten sposób. Na całe szczęście Calypso dość szybko odwróciła jego uwagę, zanim sięgnął po środki bezpośredniego działania.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody różane [odnośnik]25.08.21 22:41
Być może różniło ich zbyt wiele, o czym młoda Lady nie miała wciąż pojęcia. Była silną kobietą, ale nie godziłaby się z pewnością czynić wszystkiego, co on czynił, ani różdżką odbierać życie. Nie robiła tego nawet koniom, czy innym zwierzętom. Nie, żeby sądziła, że wszyscy są równi i należy im się równe traktowanie, ale zdecydowanie brzydziła się przemocą. Być może dlatego, że mało sama nie padła jej ofiarą.
Teraz jednak, siedząc w zimowym ogrodzie rodzinnej posiadłości, nie myślała o konsekwencjach. Nie myślała w kwestii interesu, by myśleć o nim często. Fascynował ją jako człowiek, jako Mathieu, a nie wojownik ciemnej strony magii. Czy on myślał o niej podobnie? Czy byłby tutaj, gdyby jej ród był po prostu szlachecką rodziną, z którą nie łączyłyby go zaszła waśnie? I nagle zdjął ją strach… Czy był posłańcem polityki? Czy miał ją omamić, by białe róże okazały słabość i niczym ćmy poszły walczyć za cudze przekonania. Bo poglądów swojego ojca nie znała dokładnie. Może bardziej powinna uważać, a nie poddawać się porywom serca i pierwszego poważnego zauroczenia?
- Mężczyźni potrafią mówić wiele… - Powiedziała wciąż podniośle, chociaż z nutą przekory. Jej własny brat był najlepszym przykładem tych słów. Nie powiedziałaby tego jednak na głos. Brat to brat. Krew to krew. - Nie, żebym ciebie posądzała o czcze obietnice. Chodziło mi raczej o to, że wolałam to zaznaczyć. Że słabej krwi tutaj nie znajdziesz. Nie we mnie. - Wyjaśniła, spoglądając mu w oczy. Wyraz jej oczu złagodniał, dopiero gdy poczuła dotyk jego dłoni na policzku.
- Jakkolwiek ojciec mnie by nie kochał, to nie sądzę, że by słuchał tego, co mam mu do powiedzenia. Mogę porozmawiać, ale nie jest zbyt przychylny naszym działaniom. Na ziemiach mamy ludzi, najemników, którzy za odpowiednią kwotę mogą stanąć na polu walki zamiast szlachetnej krwi. Wiem, wiem… Walczyć można na różne sposoby. Ale nie każdy do jakiegokolwiek sposobu walki chciałby posłać kobiety. - Chciała pomagać, chciała działać. Ale nie mogła stawać też przeciwko ojcu. Nie mogła się sprzeciwiać, gdy nie dostanie, chociaż cienia aprobaty z jego strony. - Czy myślisz, że ty lub ktoś inny mógłby go przekonać do tego? - To była odważna prośba. Oscylowała na krawędzi ryzyka. Czy lord nestor, słysząc o plotkach z sabatu, pójdzie za ciosem i spróbuje zbliżyć się do znamienitych rodów? Czy może uniesie się dumą i nie pozwoli córce być blisko Rosierów?
Cokolwiek jednak pan ojciec sobie nie myślał, Calypso świadomie wodziła na pokuszenie Mathieu. Korzystała z tego, co podsuwała jej zupełnie nowa intuicja. Kusiła, żeby przez te dwa tygodnie, gdy go nie będzie myślał tylko i wyłącznie o niej.
Pozwoliła im chwilę nacieszyć się bliskością, świadomie jednak zostawiając niedomówienie, niedosmakowanie wręcz. Pozwoliła, by jej szept, delikatną mgiełką ciepła pośród chłodu muskał jego bliskie usta.
- Nie będzie sprawiać problemów. Nie chcę, żebyś o niej myślał Mathieu… Chce, żebyś myślał o mnie. - Uśmiechnęła się. Dłonią ujęła lekko poły z prawej strony jego płaszcza, jakby chciała, go przyciągnąć, ale zamiast tego, jedynie niezauważalnie wsunęła w kieszonkę drobny prezent, o którym pisała mu w sowie. Najpewniej nawet nie poczuł, bo podarek był mały i lekki. Może zobaczy go dopiero po powrocie do swych komnat? A może dopiero na statku? - Powinnam niedługo wracać. Szkoda by była, żebyś naprawdę musiał ratować mnie z wieży, po swoim powrocie. - Puściła jego szatę, cofnęła się nieco. Tylko spojrzenie pełne uniesienia nie zelżało. - Pamiętaj, że dałeś mi słowo, że wrócisz. - Wskazującym palcem, na którym zostało nieco śniegu z ławki, przesunęła po wardze, jakby chcąc mu przypomnieć, co takiego może stracić.

W niewielkiej paczuszce znajdował się kompas. Był jednak niebywale lekki — w zamyśle Calypso bowiem widziała Mathieu szybującego na smoku, a wolno opadający kompas dałoby się pochwycić, nim spadłby na ziemię. Okazuje się jednak, że i przy wodnych podróżach może mieć zastosowanie, bo z pewnością nie pójdzie na dno.
Cały kompas wykonany był w motyw róż, wijących się wokół szkiełka — nie było jednak widać, jaki to kolor, bo czy to miało teraz większe znaczenie. Igła zaś była szybującym smokiem ze spiczastym pyskiem i ogonem, którego rozłożone skrzydła mieniły się w każdym dostępnym świetle.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Ogrody różane [odnośnik]26.08.21 23:39
W piękne słowa ubierała swoją siłą, lecz to nie przeświadczenie o niej, a czyny świadczyły o tym, jaki potencjał w nas drzemie. Nie uważał oczywiście słów Calypso za jedynie czcze gadanie, którym miałaby mu udowodnić, że w rzeczywistości jest silną kobietą. Widział w niej drzemiący potencjał, ale sama zaprzeczała temu co właśnie mówiła. Z jednej strony nie chciała, aby traktował ją jako słabą i niepewną, a z drugiej… chowała się za tym, że ojciec nie wysłuchałby jej słów i nie pozwolił w żaden sposób podjąć jakiegokolwiek działania. Jego zdaniem to błąd, nie można się chować, jeśli czuje się własną siłę. Calypso powinna przemyśleć sobie te kwestie, przeanalizować sytuacje. Mathieu nie wiedział wszak jakie ustroje panują na rozległych terenach należących do rodziny Carrow, jednak był pewien, że jako konserwatyści byli przy okazji bardzo rygorystyczni i nie bawili się w kotka i myszkę z panoszącym się zakonem na ich terenach.
- Jesteś silną kobietą, czyż nie? – powtórzył po niej, przekręcając lekko głowę w bok. – A skoro tak jest, z pewnością przekonasz ojca do własnych racji i przedstawiając odpowiednie sytuację osiągniesz swój cel. Każdego najemcę można przekupić, pamiętaj o tym. – dopowiedział jeszcze. Z pewnością nie liczyła na tego typu porady z jego strony, a tym bardziej jeśli chodziło o politykę i sytuację, która obecnie panowała w Anglii. – Przekonaj brata, stwórzcie wspólny front działań i nakłońcie ojca. – mruknął. To jedyne rozwiązanie jakie przychodziło mu do głowy. Calypso z pewnością swoim urokiem byłaby w stanie w pewnym sensie nakłonić Aresa do działań. Wszystko leżało w jej rękach i jeśli chciała pokazać siłę wszystkim wokół, aby wierzyli w jej potencjał, musiała się napracować i to nie miało. O wiele prostszym byłoby, gdyby posiadała odpowiednie wsparcie ze strony bliskiej osoby. – Nie przekonam Twego ojca, Calypso. Nie stanę przed nim z uwagi na stosunki pomiędzy naszymi rodami. Sam fakt, że stoję na Waszym terenie, tak blisko Sandal Castle mógłby mu się nie spodobać, a co dopiero próba nakłonienia go do przyzwoleń na Twoje działania. W tym może Ci pomóc tylko jedna osoba i jest nią Ares. – wyjaśnił jej. Nie stanie przez Lordem Nestorem rodu Carrow, nie będzie prawił mu słów odnośnie pozwolenia córce na działania. Naruszał pewne granice zjawiają się w York, a stanięcie przed obliczem jej ojca byłoby solidnym nadużyciem.
Nie spodziewał się, że przyniesie mu prezent, zapewne ten, o którym wspominała w liście z urodzinowymi życzeniami., ani tym bardziej, że tak niepostrzeżenie umieści go kieszeni jego płaszcza. Miała rację, czas tego spotkania powoli dobiegał końca i świadomość tego nie była przyjemna. Nie zobaczą się przez najbliższe kilka tygodni, nie będą do siebie pisać, nie będą rozmawiać, ani tym bardziej czekać na wiadomość. To spotkanie równie dobrze mogło być ich ostatnim, nawet nie będą wiedzieli, kiedy kres dni nadejdzie i czas ich życia się skończy.
- Bądź bezpieczna, a ja… dotrzymam obietnicy. – powiedział, chociaż w jego myślach dźwięczało, że nie powinien składać takich obietnic. Na pożegnanie ujął jej dłoń i na wierzchu złożył delikatny pocałunek. Pożegnanie było krótkie, nie chciał nadwyrężać gościnności, ani tym bardziej narażać ich oboje. Spojrzał jeszcze na jej postać kierującą się w stronę zamku, a później sam zwyczajnie zniknął, wracając do domu.

ZT x 2



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody różane [odnośnik]04.11.21 18:42
Przez cały miesiąc Juno czuła się jak lalka przekazywana między sobą za plecami, tak by przypadkiem nikt niczego nie zauważył. Nie zdążyła nawet dobrze wydobrzeć gdy pojawił się pierwszy list. Siostra podała jej go ostrożnie bojąc się, że widok pieczęci Carrowów wprawi dziewczynę w kolejny atak. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Młoda czarownica z nietypowym dla siebie spokojem odpowiedziała na zaproszenie wysłane przez przyszłą teściową i wykrzesując z siebie całe pokłady arystokratycznego wychowania pojawiła się Sandal Castle. Wizyta podobno poszła znakomicie, choć Juno nie była w stanie zrozumieć czym zasłużyła sobie na pochwałę ze strony macochy Aresa. Może sam fakt, że lady Carrow była bardziej zainteresowana poznaniem przyszłej synowej niż zachwalaniem swojego pasierba, sprawił, że Juno zdobyła akceptację kobiety. Zeszły na jego temat tylko raz, gdy poinformowała Juno, że ten jest nieobecny.
Wkrótce nadszedł kolejny list. Tym razem Juno miała oglądać pokaźny księgozbiór gromadzony przez pokolenia w murach Sandal. Lady Carrow opowiadała mężowi o zainteresowaniach Juno, a ten zaciekawiony nietypowymi pasjami swojej przyszłej synowej chciał, by znalazła wśród potężnych woluminów coś dla siebie. Tym razem jednak rozmowa wyglądała zupełnie inaczej. Juno pozwoliła sobie bowiem na prośbę, by ojciec Aresa opowiedział jej choć trochę o swojej pierwszej żonie. Lady Travers słuchała w milczeniu, powoli dopasowując do siebie brakujące elementy układanki.
Kolejne listy, kolejne herbaty, kolejne opowieści. Nawet naiwna Junona zrozumiała w końcu, że Carrowie wiedzą o niej zaskakująco dużo. Czyżby Ares zdradził im jak wyglądało ich ostatnie spotkanie? Nie mogła uwierzyć w coś równie okrutnego. Skąd jednak brało się to uparte dążenie by Juno znalazła swoje miejsce w Sandal jeszcze przed ostatecznym uznaniem tego miejsca za swój dom? Najdziwniejsze było jednak to, że Ares nie pojawił się podczas żadnych z tych wizyt. Przecież sam chciałby przyjechała do Yorkshire. Czyżby tak go od siebie odstraszyła? Niepokój zamienił się wkrótce w pewność, ta zaś sprawiła, że każda myśl związana z mieszkańcami Sandal Castle wypełniała kruche serce dziewczyny, bólem towarzyszącym tak okrutnemu odrzuceniu.
Stała przy oknie patrząc jak kolejne warstwy śniegu przykrywają sławne ogrody rodu Carrow. Nie rozumiała jak mogła pozwolić na tak nierozważny krok. Wiedziała, że tegoroczna zima była jedną z najgorszych, ale czy to naprawdę powodowało, że powóz nie mógł przebyć tej krótkiej drogi dzielące ziemie obu rodów? Mogła się przecież teleportować, ale o tym nikt nie chciał nawet słyszeć. Lady Carrow wciąż powtarzała, że nigdy nie darowałaby sobie gdyby coś stało się dziewczynie. Czyżby sojusz z Traversami był dla nich aż tak konieczny? Ta myśl wywołała na młodej twarz brzydki grymas. Bycie żywym gwarantem to jedno, ale poddawanie jej podobnych torturą to drugie. Tak, dla Juno spędzenie nocy w Sandal było jawną torturą. W każdej chwili mogła przecież spotkać Aresa. Skoro on sam nie chciał jej widzieć czemu ona nie mogła być równie uparta? Uniosła książkę, którą trzymała w dłoni i próbowała przeczytać, choć kilka wersów. Kolejna historia o niepotrzebnym nikomu cierpieniu. Dobrze, że przynajmniej gramofon stojący w rogu pokoju przeznaczonego przez lady Carrow na użytek Juno, zaczął grać jakąś nieco weselsze melodie. Rudowłosa czarownica nawet nie odwróciła się w stronę drzwi gdy usłyszała, że te się otwierają. Sądziła, że to służąca po raz ostatni przyszła spytać, czy jej pani na pewno niczego nie potrzebuje, zanim ta pójdzie spać. Z gardła Juno wydobyło się ciche westchnięcie świadczące o znużeniu. Obiecywała sobie, że jeśli przetrwa tę noc, to do dnia ślubu nie wysunie nawet stopy poza teren Norfolk.


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody różane 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Ogrody różane [odnośnik]07.11.21 19:58

1 luty

Od nowego roku wiele się zmieniło. Zdaje się, że Sylwester spełnił swoją rolę i został faktycznym kamieniem milowym. Już pierwsze dni stycznia były bardzo pracowite. Po pogrzebie ukochanego konia, Ares zdecydował się, by zacząć rok od przebadania wszystkich ogierów, które mieli w stadninie. Projekt, który zajmie jeszcze pewnie kilka tygodni, właśnie miał się rozpoczynać. Szczególnie teraz, podczas wojny, było na prawdę trudno o dobrych znawców stworzeń magicznych, więc musiał polegać na sobie i zasobach, które miał w stadninie.
Minął już miesiąc, a on praktycznie nie bywał w domu. Kiedy sobie to uświadomił, było już jednak za późno, bo nim się obejrzał a styczeń przeminął. Dodatkowo nie pomagało mu myślenie o przyszłości, bo zamiast przyjemnie oczekiwać na ślub, wić sobie gniazdko miłosne, czy chociażby myśleć o randkach, miał w głowie widok Juno, która oszalała z niezadowolenia, że to on został jej przeznaczony na męża. Tak bardzo obawiał się ponownego spotkania z nią, że sprytnie omijał komnaty w których mogła przebywać na wizytach, a z opowieści rodzinnych wynikało, że byla tu już przynajmniej dwa razy w przeciągu tych kilku tygodni.
Niestety, jak się okazało, nie można się ukrywać w nieskończoność, nawet jeżeli zna się swój zamek jak własną kieszeń (albo pantofel). Wrócił z ostrego treningu, który razem z bratem zrobili sobie na aetonanach, obolały i wyczerpany, stwierdził, że jego kondycja nie ma się w najlepszej formie. Siedział już chyba godzinę w łaźni, kiedy złapał go taki głód, jak może tylko po wyczerpującym treningu. Zamówił więc sobie danie z ryby i ciepły napój i tak chodził po całym dworze, szukając sobie miejsca. Zaszedł aż tutaj, gdzie zwykle urzędowała Calypso, ale kiedy otworzył drzwi, okazało się, że w saloniku stoi nie kto inny, tylko właśnie panna Travers.
- O, nie spodziewałem się tu nikogo - w przepraszającym tonie zareagował na jej obecność, spojrzał kontrolnie po ścianie, na której wisiało lustro w którego odbiciu już pojawił się skrzat z jedzeniem, które pachniało znakomicie. Powrócił spojrzeniem do Juno. I ona zdawała się być zdziwiona widokiem mojej osoby. -Lady Travers, może chcesz mi towarzyszyć przy kolacji? Liczyłem na to, że będę mógł zachować się absolutnie niekonwencjonalnie i jeść ponad księgami, ale wyraźnie nawet świat czuje, ze to byłoby zbrodnią i dlatego mi Ciebie podsunął. Co powiesz na niesienie ratunku dla ksiąg? - zaprasza w końcu, starając się, ponad swoje oczekiwania, jakoś dotrzeć do panny Junony.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Ogrody różane
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach