Wydarzenia


Ekipa forum
Statek "Brzask"
AutorWiadomość
Statek "Brzask" [odnośnik]10.08.21 10:25
First topic message reminder :

Statek "Brzask"

Smukły kliper nosił na rufie nazwę portu macierzystego Gorleston. Na trzech wysokich masztach miał aż siedem żagli i wyróżniał się na tle innych statków w porcie. „Brzask” obsługiwał dalekie trasy, a w porcie stawał kiedy należało uzupełnić zapasy lub zabrać nowy towar na pokład.
Patrząc na łajbę, można było odnieść wrażenie, że widziała już nie jeden sztorm i brała udział w nie jednej bijatyce morskiej. Ślady użytkowania były widoczne, ale nie odbierało to „Brzaskowi” uroku, wręcz przeciwnie – był to statek z duszą i historią.
W środku mieściła się ładownia, pomieszczenia dla załogi takie jak kajuty, kubryk czy część szpitalna, a wszystko to określano mianem pokładówki. Kapitan oraz Pierwszy mieli swoje kajuty, reszta załogi zaś spała w głównej części na hamakach rozdzielonych między sobą płachtami materiałów, aby oddzielić starszych marynarzy od młodszych i majtków.
Górny pokład lśnił od czystości, co świadczyło o tym, że załoga w trakcie przerwy nie próżnowała tylko dbała o łajbę, która przez większość miesięcy w roku stanowiła ich dom.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek "Brzask" - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Statek "Brzask" [odnośnik]27.11.23 16:01
Mówili, że kusił pech, że zawsze ryzykował i nie znał umiaru. Gdyby znał nigdy nie przeżyłby tego czego już doświadczył w życiu. nawet jeśli czegoś żałował to przez bardzo krótki okres czasu. Życie było zbyt krótkie i zbyt ciekawe, aby miał ciągle myśleć o konsekwencjach.
-Ciekawe słowa ustach wróżbitki. - Kto jak to, ale ona powinna widzieć przyszłość, móc spojrzeć poza ich rzeczywisty świat. Może była zwykłą oszustką. Nie pierwsza i nie ostatnia naciąga frajerów. Tylko gratulować, że może się z tego utrzymać. -Kadzidłami otumanisz gości, aby nigdy nie chcieli przyjść do innego pubu. - Zaśmiał się, szczerze rozbawiony możliwą wizją przyszłości. On na pewno nie wiedział jaka jest mu pisana. Łapał falę życia i żeglował na niej nie bacząc na to co będzie kiedyś, za jakiś czas. Nie miało to w tej chwili znaczenia. -Nie jest zatrute. - Dodał widząc jak wącha zawartość butelki.
Spojrzał w górę i na chwilę zamarł. Kometa zniknęła, nie było po niej śladu, jakby ktoś ją wymazał. Nie rozmyślał o tym długo, ponieważ zaraz jego uwagę przykuła woda. Było jej coraz więcej. Poszedł do burty i spojrzał w dół. -Co do cholery? - Zadarł ponownie głowę, by tym razem zobaczyć jak niebo pełne jest gwiazd, ale takich jakie lecą w ich stronę. Zatrzymał się nie do końca rozumiejąc co się dzieje, a gdy już to pojął było za późno. -Opuścić pokład! - Ryknął ile sił w płucach, ale jego głos zagłuszyła fala jaka wystrzeliła w górę i runęła na pokład ścinając go z nóg. Uderzenie plecami w maszt odebrało oddech i na chwilę świadomość. Kiedy się przebudził czuł każdy mięsień, każdą kość. Statek utknął na nabrzeżu. Widział złamany maszt, przełamany kadłub. A z nieba spadały kolejne kamienie, niszczyły wszystko na swojej drodze. Port stał w ogniu, ludzie krzyczeli i uciekali gdzie tylko mogli. Gejzery co chwila zalewały mu twarz. -Kurwa… - Z dużym trudem przeczołgał się do Millicenty. Zauważył, że jest nieprzytomna. Wstał i zaraz pochylił się, aby wziąć ją na ręce i wynieść z pokładu, który zaraz stanie się cmentarzem i jedynie wspomnieniem. Musieli się gdzieś skryć, piwnice portu zdawały się najlepszym miejscem, jeżeli budynki ma zmieść z powierzchni ziemi.
Powietrze było gorące, wręcz parzyło skórę, a wilgoć w niczym nie pomagała. Obejrzał się za siebie, sprawdzając czy załoga która przeżyła opuściła pokład. -Uciekajcie! - Zawołał do tych co jeszcze pozostawali w zasięgu jego głosu i wzroku.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]29.11.23 13:23
Wbrew pozorom kadzidła są cudownym narzędziem – do manipulowania, poprawy humoru, jakości snu... dla niej, złoty środek, panaceum na wszystko. Ileż to razy wybroniła się przed agresywnymi, niezadowolonymi klientami tylko dzięki otępiającej woni mieszanki żywicy i odpowiednich ziół? Sama stała się na nie całkiem odporna, co w ostatnim miesiącu nie było pocieszające. Być może, gdyby nie to, kadzidło lecznicze pomogłoby jej się pozbyć koszmarów i bólu, a tak musiała się przemęczyć. Dziwny, bliżej nieokreślony niepokój po raz pierwszy odczuła na bagnie, a później podczas przelotu komety początkiem lipca. Od tamtej pory starała się zagłuszać wszelkie myśli, które podpowiadały jej, że ponurak nie zwiastował jej śmierci a w połączeniu z kometą były zapowiedzią czegoś złego, ale dzisiaj z trudem była w stanie zignorować ucisk w żołądku i głowie, który tamtej nocy w lesie zignorowała. Lubiła nazywać to zapowiedzią początku końca, bo na koniec świata w sam sobie musieli mocniej zapracować, i nie podejrzewała, że tak łatwo mogliby – nawet jako czarodzieje – wysadzić wszystko w drobny mak. Ale tego, co miało nadejść lada chwila, nie wyśniła nawet w najśmielszych snach. Zjawisko na niebie, choć piękne, spowodowało, że od razu chciała stąd uciekać; czuła, że ten dzień, który od ponad miesiąca tkwił gdzieś z tyłu głowy, właśnie nadszedł, kiedy nikt się go nie spodziewał.
Musimy stąd uciekać – wyszeptała cicho do stojącego obok Kennetha, ale nie wiedziała czy ją usłyszał. Podobnie jak ona, wpatrywał się zahipnotyzowany w spektakl odgrywany nad ich głowami, który zaraz przyniósł za sobą katastrofalne skutki. Tak jak i w lipcu, tak teraz miała nadzieję, że nikt nie wypowie żadnego życzenia: setki skrzących się w górze punktów miały w sobie coś na tyle przerażającego, że szybko zapomniała o ich pięknie. Później sytuacja stała się niezwykle dynamiczna; był świst, huk, aż niespodziewanie wylądowała na deskach pokładu ciśnięta siłą wpadającego do wody meteoru. Walka z tym nie miała żadnego sensu, dlatego jedynym co spróbowała zrobić było złapanie się czegokolwiek na pokładzie, w efekcie czego zderzyła się z masztem i jedyne co miała przed oczami była ciemność.
Przytomność odzyskała dużo później. Głowa pulsowała, a czarownicy dłuższą chwilę zajęło rozeznanie w sytuacji. Wciąż znajdowała się na rękach Kennetha, lecz już z daleka od wody, gdzieś w pobliżu zabudowań.
Początek końca, w końcu musiał nadejść – jej słowa, choć brzmiały jak bełkot, były wyjątkowo adekwatne do tego, co właśnie się wydarzyło. Wolną ręką obmacała głowę, co tylko wykrzywiło jej twarz w bólowym grymasie.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]04.12.23 12:17
Ucieczka przez rozpadający się na jego oczach port, było prawdziwa walką o własne życie. Czuł jak plecy go bolą, jak nogi drżą od wysiłku i uderzenia plecami w masz, a ten był niczym pień drzewa. Wiedział, że będzie nosił siniaki przez dłuższy czas. Teraz jednak ignorował ból, starał się z nim walczyć, aby przeżyć. Życie kobiety było dosłownie w jego rękach kiedy uskoczył przed upadającym kawałkiem muru. Budynek obok nie miał już połowy ściany. Słyszał rozdzierające krzyki oraz lament kiedy ludzie odkrywali pierwsze ciała. Huk wody za nim przypomniał mu, że nie mógł teraz tracić czasu.
Rymor walących się budowli, ryk powstających gejzerów, trzask drewna oraz ludzi wrzask - czy tak właśnie brzmiał koniec świata?
Komety już nie było, siała teraz spustoszenie, którego musiała być zwiastunem. Przeklął siarczyście kiedy podmuch gorącego powietrza prawie zmusił go do odwrotu. Temperatura wzrastała, czuł się jak w piekarniku. Wtedy się ocknęła.
-Będzie nowy początek? - Zapytał głosem ociekającym ironia, po czym gwałtownie skręcił, aby się schować za kolejnymi budynkami. - Możesz iść o własnych siłach? - Zapytał samemu łapiąc oddech. Przemieszczanie sie z osoba na rękach nie należało do najłatwiejszych zadań. O wiele łatwiej będzie jeżeli jednak kobieta zacznie iść na własnych nogach. -Znam jedno schronienie, gdzie przeczekamy. - A przynajmniej będą mogli zebrać myśli gdzie uciekać dalej. Teraz pomyślał, że jego dom może już nie stać, że stracił dach nad głową. Świst kolejnego kamienia sprawił, że przylgnął do ściany. Obok nich przebiegła grupka ludzi.
-Fala się podnosi! - Zawołał do nich młody chłopak. Kenneth postawił Milicentę na ziemię.
-Musimy biec. - Pochwycił dłoń czarownicy i rzucił się pomiędzy uliczki portu. Budynki zdawały się teraz nienaturalnie wysokie, pochylające się w ich stronę, gotowe zaraz runąć w dół, zasypać ich i odebrać ostatecznie życie. Pył wznosił się coraz większy, ziemia drżała w posadach sprawiając, że ciężko było utrzymać równowagę.
Dostrzegł miejsce, do którego się kierował. -Już blisko
Kiedy jednak dopadł do drzwi okazały się zamknięte. Wyciągnął szybko różdżkę.
-Alohomora!

|Rzucam alohomorę, st.40, OPCM 15 +3



I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]04.12.23 12:17
The member 'Kenneth Fernsby' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 68
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek "Brzask" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]06.12.23 12:19
Głowa pulsowała, ale nie to było teraz jej największym zmartwieniem. Wokół nastał chaos, kometa przyniosła za sobą ogrom tragedii a ich życia były w tym momencie w niebezpieczeństwie. Podobnie jak na bagnie, instynkt przetrwania wziął górę nad mroczkami, które widziała przed oczami, zsunęła się z rąk Kennetha i rozejrzała kontrolnie wokół.
Dam radę, oby było blisko – zignorowała ironiczny komentarz, doskonale rozumiała jego wzburzenie; w sekundzie stracił statek, który był zapewne nie tylko miejscem pracy, a także domem. Stracił też ludzi, choć straty dopiero przyjdzie im liczyć, jeśli sytuacja się uspokoi. Jeśli. Nie potrafiła jak na razie zebrać słów na widok, który roztaczał się wokół nich, na ziemię wracając dopiero wraz z kolejnym szarpnięciem. Rzuciła się pędem we wskazanym kierunku, w ostatniej chwili wbiegając z grupką ocalałych do pomieszczenia. Fala podniosła się i równie szybko zalała ląd, wlewając się minimalnie do budynku, w którym teraz się znajdowali.
Nigdzie teraz nie jest bezpiecznie i będzie jeszcze gorzej – powiedziała na głos, kucając na ziemi. Musiała złapać oddech, pomyśleć, choć myślenie w takich okolicznościach nie należało do najprostszych. W tym wszystkim nie mogła odpędzić od siebie myśli, że ponurak nie zwiastował jej śmierci a był ostrzeżeniem; ostrzeżeniem przed tym, co zapoczątkowała kometa dzisiejszego wieczoru a czego przedsmak mogli odczuć na sobie początkiem lipca. Po chwili usłyszeli kolejny hałas, budynek zatrząsnął się w posadach. – Nie ma tu nigdzie w pobliżu jakiegoś kanału? Nieużywanego tunelu? – spytała, wbijając spojrzenie w Kennetha. To jednak nie wydawało się przerażone, wręcz nadzwyczaj spokojne, pogodzone z losem, zupełnie nieadekwatne do sytuacji. – Budynek może w każdej chwili runąć albo woda zatopi nas tu żywcem, na niebie są miliardy gwiazd, a noc dopiero się zaczęła – dodała szybko, licząc, że albo on albo ktoś z jego załogi zna te tereny i wie o istnieniu czegoś, o czego istnieniu nie wiedzą niewtajemniczeni. W porcie w Londynie ta kwestia była o wiele prostsza; port stał opuszczonymi tunelami i kanałami, w których co najwyżej mogło spotkać się szczura, pijaczynę, ewentualnie zginąć od niewybrednego zaklęcia w plecy.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]08.12.23 15:24
Zamek w drzwiach puścił od razu, więc mogli wejść do środka. Przy walących się budynkach nie było to zbyt mądre, ale dało im chwilę na zastanowienie się. Złapanie oddechu. Statek poszedł w drzazgi, czuł się jakby stracił dobrego przyjaciela. Na Brzasku spędził długi czas swojej służby, a teraz statek rozpadał się na kawałki. Odwrócił się w jej kierunku.
-Idzie fala, a ty chcesz się chronić w kanałach, które na pewno zaleje. Życie ci niemiłe? - Zapytał, bo czy całkowicie oszalała. Jeszcze tego brakowało, że będą biec kanałami, które zaraz zaleje i tyle będzie po nich. Ich ciała spuchną w wodzie, gdzie nikt ich nie będzie szukał i dopiero jak zacznie śmierdzieć ktoś się zainteresuje fetorem. -Mam nadzieję, że jako dzieciak biegałaś po drzewach. - Mruknął i wskazał schody, które pięły się w górę. -Będziemy uciekać dachami. - Oznajmił i ruszył schodami w górę. Wyjrzał przez okno, widział strumienie wody, które płynęły gwałtownie ulicami, zalewały partery budynków. To była kwestia czasu jak zacznie zalewać wyższe piętra. -Szybciej. - Zarządził i pobiegł na wyższe piętro. Istniała szansa, że jego domu nie zaleje, stał w miarę daleko od portu. Obudzić się bez dachu nad głową było dość przykrą wizją. Otworzył kolejne okno i wyszedł przez nie na wąski dach przybudówki, która prowadziła do kolejnego budynku. Tam musieli wdrapać się po gzymsach, te na szczęście były dość głębokie i dało się zaprzeć stopami. Uciekali w głąb miasta, z daleka od fali. Podał czarownicy dłoń, aby pomóc jej wyjść z okna i następnie przejść po dachu. Po drugiej stronie wdrapał się na kolejny budynek i wyciągnął dłonie, by znów pomóc, tym razem z wdrapaniem się na górę. -Dalej jest trochę prościej. - Zapewnił. Mieli trochę do przebiegnięcia licząc, że żaden meteoryt nie spadnie im na głowę. Potem mogli znów zejść na niższe partie i złapać oddech. Odruchowo spojrzał w niebo spodziewając się ataku. Nie wiedział jak długo to może trwać. Na dole zaś ludzie biegali w panice, uciekali przed kolejną falą.
-O kur… - Wychrypiał kiedy dostrzegł jak wielki kawał głazu wpada w wodę, do góry wznosi się olbrzymia fala, której uderzenie mogło zmieść z powierzchni pierwsze budynki i potem siłą porwać za sobą kolejne. -Biegiem!


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]27.02.24 10:14
W innych okolicznościach zapewne obruszyłaby się i broniła swojej racji; opuszczone kanały nie były opuszczone przecież bez powodu a za jedną z przyczyn uważała brak dostępu do wody. Niemniej, nie znała się, nie znała tych okolic, więc postanowiła zaufać Kennethowi – nie miała zresztą innego wyjścia. To, co nadeszło, przerastało ich pojęcie i możliwości magiczne. Pobiegła tam, gdzie wskazał, ignorując komentarz o skakaniu po drzewach. Jej kondycja była przeciętna, powoli zaczynała opadać z sił a boląca od uderzenia głowa w ogóle nie pomagała. Adrenalina jednak robiła swoje, podobnie jak wtedy na bagnie Brenyn, fakt, że Kenneth ciągnął ją za rękę, i chyba tylko dlatego jeszcze nie została w tyle.
Zdajesz sobie sprawę, że ta fala dojdzie do zabudowań i też je zaleje? – podejrzewała, że uderzy z mniejszą siłą niż tu, w porcie, ale w dalszym ciągu woda miała możliwość zerwania i zatopienia budynków. W wiosce zresztą były same nieduże domki, żadnego wyższego punktu, gdzie woda miałaby ich nie sięgnąć. Nie mogła się zatrzymać na chwilę, by się nad tym zastanowić i ewentualnie wyznaczyć inny kierunek ucieczki. Ich czas był ograniczony, a każda sekunda mogła zaważyć o przetrwaniu. Musiała skupić się na tym, co przede wszystkim się liczyło – uratowaniu własnego życia, życia Kennetha i paru niedobitków, którzy za nimi biegli. Zwolniła nieco tempo, próbując złapać oddech, choć wciąż czuła, jak serce wali jej jak szalone. Świadomość, że stoją na skraju katastrofy, była przytłaczająca, lecz to był dopiero początek. Obróciła się w stronę Kennetha, ich spojrzenia spotkały się na krótką chwilę, aż w końcu zdecydowana, ruszyła naprzód, w stronę wypatrzonego wyższego punktu, które mogło stanowić schronienie przed nadciągającą falą.
Już niedaleko – krzyknęła bez przekonania, nie wiedząc, czy czyjkolwiek plan teraz miał sens i szansę na uchronienie ich przed potopieniem się. W oddali szumiała już fala, coraz bliżej zbliżając się do wioski, jak groźny potwór gotowy pochłonąć wszystko na swojej drodze.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]14.03.24 10:54
-Jak je zaleje, chcesz mieć czym oddychać. - Odpowiedział chłodno. Nie miał czasu na dyskusje na temat tego dlaczego nie idą kanałami. Anglia była krajem wyspiarskim. Spora część miast powstała na bagnach. Stali na wodzie, choć o tym zapominali. Wielu z nich zapomniało. Byli w mieście, mocno zabudowanym. Część budynków runie ale większość będzie stać, jedynie zapach zatęchłej wody zostanie z nimi na dłużej. Całe miasto będzie śmierdzieć jak najbiedniejsze części portu.
Fala ryczała jak dzika bestia, która już cieszy się na atak i ofiary jakie pochłonie. Serce waliło w klatce piersiowej, ból w boku świadczył o tym, że ciało buntowało się na ten gwałtowny wysiłek. Biorąc głębszy oddech poczuł jak zanosi się kaszlem. Musiał zwolnić, obejrzał się przez ramię.
Katastrofa, koniec świata dział się właśnie na ich oczach. Woda rozbijała się o kolejne budynki, meteoryty z głośnym sykiem znikały pod jej powierzchnią wzniecając kolejne fale. Nogi same niosły, wyrzucał je do przodu przed siebie w wielkich susach. Wspinał się na kolejne dachy, nie wiedząc jak długo jeszcze wytrzyma.
W końcu dotarli do wieży ratusza. Pomógł czarownicy wspiąć się na iglicę.
-Trzymaj się mocno! - Krzyknął do niej samemu mocno łapiąc za wystające elementy i tym samym przylegając ciałem do powierzchni iglicy.
Uderzenie przyszło szybko, gwałtownie i z krzykami umierających. Budynek zatrząsł się w posadach. Woda opadła na ich dwójkę przemaczając całkowicie ubrania jakie mieli na sobie. Zacisnął zęby, napinając wszystkie mięśnie opierał się sile żywiołu.
Fala po pierwszym ataku zaczęła się uspokajać, każde kolejne było słabsze, cichsze, aż w końcu słyszeli jedynie świst meteorytów, których było coraz mniej. Zapadała cisza. Przeraźliwa, głucha, dźwięcząca w uszach w szumie wody.
Dopiero po dłuższej chwili zaczęły docierać głosy innych ludzi, tych którzy przetrwali. Nawoływania, płacz, szczekanie psów.
Puścił iglicę, ramiona koszmarnie bolały, mięśnie całe zesztywniałe powoli się rozluźniły. Podszedł do granicy spadu dachówek. Potoczył wzrokiem po zniszczeniach jakie przyniósł ze sobą żywioł. Ulice były przykryte wodą, ta płynęła wartkim nurtem porywając drzwi, elementy wyposażenia domowego, ciała, drzewa, resztki statków. Większe fragmenty blokowały się na budynkach tworząc zapory. Patrzył na to w milczeniu, nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Te zamarły w gardle. Odwrócił się do czarownicy, która wraz z nim uniknęła śmierci. -Spróbujmy się przebić dalej. - Wskazał na dalsze budynki. Im głębiej w ląd istniała szansa, że woda będzie mniejsza, choć pewnie nie. Zewsząd byli otoczeni wodą. Byli cholerną wyspą.
-Mieszkasz w Norfolk? - Zapytał. Być może właśnie patrzyła na zalane mieszkania widząc oczami wyobraźni swoje. Nie miał pojęcia co się dzieje w Kent. I czy jego dom stoi.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]21.06.24 11:09
Czarownica już dawno przekroczyła swoje możliwości fizyczne; ciało ją bolało, ledwo zabliźnione rany piekły na nowo, nie mogła swobodnie oddychać a serce chciało wyrwać się z klatki, zmuszane do tak ciężkiego, wręcz nienaturalnego dla niej, wysiłku. Działała chyba jedynie przez adrenalinę i resztki woli przetrwania, które z siebie wykrzesała zarówno teraz, jak i na przeklętym bagnie kilka tygodni temu. Wdrapując się na ratusz, przez jej głowę przeszła tylko jedna myśl: to będzie długa noc. Bo szczerze wątpiła, że cały armagedon zakończy się wcześniej. Trzymając się kurczowo iglicy za wszelką cenę próbowała ignorować wrzaski, które częściowo ucichły z uderzeniem wody a za nimi pojawiły się kolejne – znała ten drugi rodzaj krzyku, krzyk rozpaczy, słyszany nie tak dawno w Brenyn, czasem słyszany u swoich klientów, którzy musieli zmierzyć się z wróżbą ponuraka. Słyszany nawet u siebie, kiedy przeżyła koszmar i ujrzała widmowego kundla przed swoim domem. I chociaż widmowy pies zniknął, co wskazywałoby na to, że dzisiejszej nocy nie zginie, wciąż z tyłu głowy majaczyło się jego sylwetka i znaczenie.
Kiedy fala przeszła, ostrożnie zsunęła się w dół, zatrzymując obok Kennetha. Na to, że kiedyś znajdowały się tu budynki, wskazywały ruiny i ciała, które woda za sobą zabrała, wyrzucając po drodze. Widok ten jednak nie robił na niej aż tak dużego wrażenia; nie tak dawno sama potykała się o trupy. Uniosła wzrok, nieprzytomnie wpatrując się w towarzysza niedoli.
W Dolinie – odparła, nawet próbując nie myśleć, jak bardzo ucierpiała Dolina dzisiejszej nocy i na jaką skalę będą szacowane straty. Nie dodała też, że mieszka na obrzeżach, pod lasem, teraz jeszcze nie będąc pewną, czy powinna się z tego faktu cieszyć, czy też nie; komety, tsunami i innego rodzaju plagi nieszczęść prawdopodobnie nie wybierały miejsca, w które zamierzają uderzyć. – Z tego co już wiemy, ty nie masz do czego na razie wracać – dodała po chwili zadumy malującej się na jej twarzy. Mówiła oczywiście o statku, który był w opłakanym stanie i zresztą sam powrót do portu w obliczu ton wylewającej się wody nie był najrozsądniejszym pomysłem – możemy sprawdzić, jeszcze nie wiem w jaki sposób, czy ja też – tak naprawdę w nosie miała dom; bardziej w tym momencie martwiła się kotem, który w tymże domu został i chociaż nie był pierwszej młodości, wolała, by odszedł za tęczowy most sam, bez pomocy natury. Musieli się poza tym gdzieś ukryć, zatrzymać do końca tego szaleństwa. Bieg lasem, po opuszczonych zabudowach, czy nawet grotach skalnych, nie był chyba dobrym pomysłem, ale z każdą chwilą dochodziła do wniosku, że w zaistniałych okolicznościach żaden pomysł nie był dobry.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]24.06.24 20:01
Fala powodziowa, niczym niszczycielska siła natury, płynęła przez ulice, zalewając domy, sklepy i budynki użyteczności publicznej. Mieszkańcy, zaskoczeni nagłym wzrostem poziomu wody, starali się ratować, co tylko mogli – wynosili z domów cenne przedmioty, próbowali zabezpieczać drzwi i okna workami z piaskiem. Jednak woda była bezlitosna, wdzierała się do środka, niszcząc wszystko na swojej drodze.
W centrum miasteczka, gdzie fale były najsilniejsze, ulice zamieniły się w rwące rzeki. Stoliki, krzesła były unoszone przez prąd, zderzając się ze sobą lub blokując przejazdy. Ludzie szukali schronienia na wyższych piętrach budynków, obserwując z przerażeniem, jak ich dobytek znika pod wodą.
Stojąc na dachu ratusza patrzył na to jak wszystko znika pod wodą, jak bezwzględny żywioł niszczy co tylko napotka na swojej drodze. Świat właśnie biegł ku zagładzie.
Czerwona kometa nie zdobiła już nieba, jej złowroga obecność już nie budziła niepokoju. Przestała istnieć niosąc czystą śmierć.
Z dachu ratusza dostrzegł grupę ludzi, którzy szukali schronienia na wyższych piętrach budynków. W jednym momencie zauważył, jak najsilniejsza fala uderza w budynek, w którym wciąż znajdowali się ludzie. Wątpił, aby przeżyli.
Odwrócił głowę w stronę kobiety która stała obok niego.
-Nie wiem jak z moim domem. Jest w Kent. - Mruknął pod nosem kiedy wspomniała, że nie miał do czego wracać. Brzask przestał istnieć i marna była szansa na jego odbudowanie. Kiedy wspomniała, że mogliby sprawdzić czy jej dom wciąż istnieje pokręcił głową. -Nie wyglądasz na taką, która dałaby radę aportacji. - Widział zmęczenie wypisane na twarzy, to jak sztywno się porusza i ledwo jest w stanie utrzymać się na nogach. -Kent jest bliżej.
Zresztą, był podwładnym Traversa, szczerze wątpił aby był mile widziany w Dolinie.
Zdawało się, że czas stanął w miejscu, że nagle wszystko się zatrzymało i świat wstrzymał oddech w przeraźliwej ciszy jaka nagle nastała. Ciszy zwiastującej śmierć i tragedię jaka będzie towarzyszyć ludziom przez kolejne miesiące.
Potem przyszedł ludzki krzyk, rozdzierający i wibrujący w uszach, krzyk i płacz jaki miał się nieść echem dzień i noc. -Chodź.
Miał nadzieję, że sam posiada więcej siły i możliwości, aby przenieść ich do Kent licząc na to, że mały domek wciśnięty między dwie kamienice nadal stoi.

|zt x 2


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]25.06.24 12:35
30.09.1958

Słońce powoli wznosiło się nad horyzontem, zalewając port ciepłym, złotym światłem. Był to kolejny dzień ciężkiej pracy, a Kenneth Fernsby, Pierwszy na statku Szalonej Selmy, już od wczesnych godzin porannych przygotowywał się do dnia pełnego wyzwań. Poprzednia noc przyniosła tylko kilka godzin snu, ledwie wrócił do domu i zasnął prawie na stojąco. Jednak nie mógł sobie pozwolić na lenistwo. Miał obowiązki i pracę. Jednym z zadań była odbudowa portu i naprawa statków. Z progu swojego skromnego domu, który ocalał z katastrofy, spojrzał na zniszczony port, zaciągnął się świeżym, morskim powietrzem i ruszył na spotkanie z załogą.
O godzinie szóstej rano, stanął na zniszczonym pomoście, otoczony przez swoją załogę. Ich twarze były zmęczone, ale pełne determinacji. Dzisiaj mieli przed sobą zadanie odtworzenia jednego z głównych pomostów, kluczowego dla przyszłych operacji w porcie.
-Dobrze, panowie. - zaczął Kenneth, jego głos pewny i donośny -Dzisiaj skupiamy się na południowym pomoście. Musimy go zrekonstruować od podstaw, więc każdy z was ma swoje zadania. Sprzątanie, segregacja materiałów, rekonstrukcja – wiecie, co robić. Praca zespołowa jest kluczem. Do dzieła! - Klasnął w dłonie tym samym kończąc krótkie i zwięzłe przemówienie. Nie miał czasu na wielkie przemowy kiedy pracy było w brud. Zresztą nie od dzisiaj to robią. Zbierali się codziennie o tej samej godzinie, rozdawali prace i każdy robił swoje.
Pierwsza grupa zaczęła od usuwania gruzów i pozostałości, które nadal zaśmiecały teren. Kenneth osobiście dołączył do nich, wykorzystując zaklęcia unoszące, by szybko i sprawnie usuwać większe fragmenty drewna i kamienia.
-Uważaj na te deski, są na nich jeszcze runy ochronne- przypomniał jednemu z młodszych marynarzy, który radośnie, gołymi rękoma chwycił deski. Z czasem ostrożność przestała mieć dla nich znaczenie. Codzienna praca sprawiała, że podchodzili do pewnych aspektów z coraz większą swobodą nie zwracając uwagi na własne bezpieczeństwo. Mógł narażać własne życie, co często robił. Nie zważał na niebezpieczeństwa wokół siebie, ale kiedy chodziło o załogę włączał mu się przedziwny instynkt, który nie pozwalał na to, aby im coś się stało, aby nad ich głowami zawisło widmo niebezpieczeństwa. Kenneth był młody, brawurę miał we krwi i wiele decyzji podejmował pod wpływem impulsu, ale dziwnym trafem trząsł się jak jakaś kwota nad załogą.
W międzyczasie druga grupa, składająca się głównie z czarodziejów specjalizujących się w naprawach, rozpoczęła wzmacnianie fundamentów nowego pomostu. Pokrzykiwali na siebie, jeden nawet wpadł do wody kiedy próbował sięgnąć po deski.
Po kilku godzinach intensywnej pracy, przyszedł czas na przerwę. Kenneth, cały spocony i zakurzony, usiadł na skrzyni obok swoich ludzi, biorąc łyk zimnej wody. Pomimo zmęczenia, czuł satysfakcję. Prace postępowały zgodnie z planem, a nowy pomost zaczynał nabierać kształtu. Pałaszując kanapkę, rozmawiali i wspominali jak John wypadł za burtę w trakcie potańcówki z okazji urodzin bosmana.
Nagle, głośny trzask przerwał chwilę spokoju. Jeden z masztów, który przygotowywano do instalacji, zaczął się przewracać. Kenneth zerwał się na nogi, wyciągnął różdżkę i wraz z innymi, rzucili szybkie zaklęcie stabilizujące. -Trzymać mocno![/b[- krzyknął do załogi, a kilku mężczyzn natychmiast ruszyło, by pomóc utrzymać maszt w pionie. -[b]Spokojnie, powoli - kierował Kenneth, gdy grupa wspólnie ustabilizowała maszt. Kawał drewna zaskrzypiał ostrzegawczo, musieli osadzić go ponownie i tym razem stabilniej. Praca zajęła im kolejne minuty kiedy mocne liny utrzymywały maszt tak samo jak spracowane ręce. Po jakimś czasie mogli ogłosić sukces, ale i tak przez kolejne minuty wszyscy bacznie spoglądali na maszt upewniając się, że nie zacznie znów opadać. Dopiero wtedy Kenneth poczuł jak wypuszcza powietrze z płuc wraz z innymi członkami załogi.
Dokończył jedzenie kanapki i zarządził dalsze prace. Nie mogli sobie pozwolić na marnowanie czasu.
Drewno, które miało posłużyć do budowy pomostu, leżało poukładane w starannie ułożonych stosach. Było to drewno dębowe, solidne i ciężkie, o głębokim, ciemnobrązowym odcieniu. Kenneth podszedł do jednego ze stosów, przesuwając dłonią po gładkiej, lekko chropowatej powierzchni desek. Drewno było wyczuwalnie twarde i zimne, ale jednocześnie emanowało ciepłem, które obiecywało trwałość i wytrzymałość na nadchodzące lata. Każda deska była starannie wybrana i magicznie wzmocniona, aby zapewnić, że pomost przetrwa zarówno morskie burze, jak i upływ czasu. Kenneth obserwował, jak jeden z czarodziejów rzeźbił w drewnie drobne runy ochronne, które po aktywacji miały wzmocnić konstrukcję. Drewno pod jego dłutem i różdżką zdawało się lekko wibrować, jakby odpowiadając na magiczne zaklęcia. Czasami nadal potrafił się zadumać nad tym ile umiejętności posiadał cieśla okrętowy, jaką wiedzą musiał dysponować, aby zabezpieczać pomosty oraz statki. Zakładał, że bez tych zabezpieczeń wielokrotnie statek powinien się rozbić na drobne drzazgi w trakcie sztormów.

Prace rozpoczęły się od zakotwiczenia pierwszych pali w dnie morskim. Kenneth i kilku silnych mężczyzn z załogi trudzili się, wbijając ciężkie, grubo ciosane pale w muł. Każdy z pali był starannie oheblowany, z widocznymi śladami pracy stolarzy, których dłonie z delikatnością i precyzją nadawały drewnu odpowiedni kształt.
Kiedy pale zostały zakotwiczone, przyszła pora na instalację poprzecznych belek. Te solidne, grube kawałki drewna musiały zostać precyzyjnie osadzone na palach. Kenneth, stojąc na rusztowaniu, sprawdzał, czy belki były równo zamocowane. Każda z nich była ciężka i masywna, a ich faktura przypominała sieć delikatnych linii i sęków, które nadawały drewnu naturalny, surowy wygląd.
-Trzymać mocno! Powoli opuszczajcie! - krzyknął jeden z budowniczych, który zarządzał całą operacją, gdy jedna z belek była opuszczana na swoje miejsce. Liny, którymi była podwieszona, skrzypiały pod jej ciężarem, a drewno zderzające się z palami wydało głuchy, rezonujący dźwięk. Kenneth nie miał zamiaru podważać jego umiejętności. Znał się na żegludze, znał się na budowie statku, ale za nic nie wiedział jak budować pomost, dlatego wykonywał polecenia nie narzekając na to, że to nie on tym razem wszystkim zarządza.
Każda deska pomostu była przybijana ręcznie, a młotki stukające w gwoździe tworzyły rytmiczną melodię. Kenneth sam przystąpił do tej pracy, czując pod palcami fakturę drewnianych desek, ich gładkość przerywaną naturalnymi sękami. Praca była ciężka, a dłonie szybko pokrywały się pęcherzami, ale Kenneth wiedział, że każdy gwóźdź, każda deska była krokiem ku przywróceniu dawnej świetności portu. Musieli żyć dalej, musieli postarać się wrócić dla świata. Był przekonany, że przeżyli jego koniec, a on nie miał zamiaru popadać w marazm i zastanawiać się nad własną egzystencją. Chciał znów pływać, wrócić do życia, które stało się jego pasją. Płakanie i załamywanie rąk nie leżało w jego naturze, tak samo jak spokój i poczucie stabilności. Ta bowiem go nudziła.
-Sprawdźcie deski jeszcze raz! - Padło polecenie, które wraz z innymi od razu wykonał. Pomost nabierał kształtów, istniała niemała szansa, że jeszcze dzisiaj wieczorem go zakończą.
Gdy słońce zaczęło zachodzić, pomost nabierał ostatecznego kształtu. Kenneth stał na jego końcu, spoglądając na dzieło ich rąk. Drewno lśniło w świetle zachodzącego słońca, a runy ochronne delikatnie pulsowały magicznym blaskiem.
-Dobra robota, wszyscy- powiedział Kenneth do zebranych załogantów jego głos pełen dumy. Pośród pomruków słyszał zadowolenie zmieszane ze zmęczeniem. Sam usiadł na jednej ze skrzyń i patrzył na słońce, które powoli chowało się za horyzontem. Otarł dłonie, upewnił się, że różdżka jest na swoim miejscu. Nie pozostało nic innego jak odpocząć po ciężkiej pracy, a czas miał zamiar spędzić w tawernie, niedaleko miejsca, w którym pracował. Piwo, a do tego ciepła potrawka potrafiły zdziałać cuda. Zwłaszcza, że znów wróci do domu i zapadnie w głęboki sen, by rankiem powrócić w to samo miejsce i pracować dalej. Po pomoście przyjdzie czas na magazyny oraz punkty zborne, z czasem, miejsce to będzie wyglądać tak jak przed katastrofą. Zapewne jej ślady będą widoczne jeszcze przez wiele lat.

|zt, 1225 słów





I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Statek "Brzask"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach