Charlotta Iris Burke nee. Nott
Nazwisko matki: Carrow
Miejsce zamieszkania: Durham
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Dama, żona i matka, okazjonalnie mecenas sztuki
Wzrost: 168cm
Waga: 57kg
Kolor włosów: Blond z ciemniejszymi pasemkami
Kolor oczu: Jasnoniebieskie
Znaki szczególne: Chadza wyprostowana, zawsze z nieco uniesionym podbródkiem. Z pozoru jest nieco chłodna i zdystansowana, jednakże uśmiech ma naprawdę piękny i ciepły. Zawsze modnie ubrana, nosi suknie odpowiednie do okazji, buty na obcasach oraz skromniejszą lub bardziej bogatą biżuterię.
9¾ cala, cedr, włos centaura, dość giętka
Slytherin
żuraw
martwe ciała dzieci i męża, lub w szczura
wodą kolońską męża, konwaliami, bzami, różami, czekoladą, czerwonym winem
siebie, z mężem i dojrzałymi dziećmi gdzieś na łące, w bezpiecznym świecie
tańcem balowym, modą, sztuką, jeździectwem, eliksirami, transmutacją, oraz, o zgrozo, polityką
jeżdżę konno, tańczę i poszerzam swoje horyzonty
muzyki klasycznej, opery, szczególnie z dramatycznym, emocjonalnym zacięciem
Margot Robbie
— Kogo to obchodzi?
Te słowa zapadły jej w pamięć jeszcze za młodu. Zaraz co prawda dostała reprymendę od matki, że dama nie powinna kręcić się w pobliżu miejsca, w którym spotykają się mężczyźni, a tym bardziej podsłuchiwać ich rozmowy, i została bezpardonowo zabrana spod lekko uchylonych drzwi komnaty, jednakże ten jeden dialog wyrył się w jej pamięci doskonale. Był to dzień, w którym zrozumiała, że myśli o jakiejkolwiek równości czy sprawiedliwości może sobie wsadzić w pantofelki, a świat zdecydował już za nią. O wszystkim.
I pomimo iż jako dziecko dopuściła się zachowania absolutnie nie do zaakceptowania, to w przyszłości była wdzięczna za to jedno nieskromne nieposłuszeństwo – bo jeden dzień, kilka minut i kilka słów pokierowały jej życiem w zupełnie inną stronę. Dojrzała i zrozumiała świat, a także zasady nim rządzące, o wiele wcześniej niż inne dziewczynki. Kiedy snuły jeszcze marzenia o przepięknej, romantycznej miłości jak z bajki, Lotta doskonale wiedziała, że nic takiego w ich życiu się nie wydarzy. Na miłość mogli pozwolić sobie biedni, pozbawieni tytułu, odgórnie ustalonych ról i obowiązków ludzie. Nie one. Nie panienki, które za mąż wychodziły jedynie po to, aby przedłużyć żywotność przyjmowanego nazwiska.
Nikt nigdy nie był w stanie przewidzieć tego, co chodziło po głowie Charlotty Nott – ale nikt nie był również w stanie zarzucić jej zbyt wiele. Była wymarzoną córeczką, doskonałą uczennicą, która przykładała ogromną wagę do nauki savoir-vivre, wiedzy o muzyce, literaturze oraz szeroko pojętej sztuce – a także nauki o retoryce czy historii magii. W tym wszystkim zawsze przodowała jedna dziedzina, którą z czasem Lotta opanowała wręcz do perfekcji. Taniec balowy od zawsze był jej perełką. Z łatwością przychodziło jej opanowanie kroków dostojnego walca angielskiego, czy też szybszego, ale równie pełnego gracji i uczucia wiedeńskiego, przepełnionego gracją foxtrota, chodzonego lansjera czy kontredansa, lub też kipiącego namiętnością tanga. Zawsze uważała, że ten ostatni prawidłowo można wykonać jedynie z jedną osobą – tą, której obecność wywołuje najwięcej emocji. Dlatego też przyniósł jej najwięcej frustracji, gdyż niemal zawsze dostrzegała w nim drażniące niedoskonałości przy niemożliwości ich poprawienia. Zawsze znajdowała się za daleko partnera, lub zwyczajnie coś było nie tak.
Rodzina natomiast, dostrzegłszy jej talent (i wiedząc, że w przyszłości na pewno się to opłaci – chociażby poprzez zachwyt i przyciągnięcie spojrzeń na Sabatach, do których nieustannie się przygotowywała, co mogło jeszcze bardziej wzmocnić i poprawić reputację Nottów), postanowiła zainwestować w rozwój dziewczynki, załatwiając jej prywatne i dodatkowe lekcje z najwybitniejszymi. Szkoliła się pod okiem mistrzów nie tylko w młodym wieku, ale również wtedy, kiedy jej magiczna edukacja przeniosła się do Hogwartu – przerwy świąteczne były jedynie przerwami od całej reszty, bowiem i tak w domu spotykała się z nauczycielami. Czy jej to przeszkadzało? Czasami tak – czasami chce się zwyczajnie odpocząć, jednakże nauczyciele zawsze powtarzali, że na kondycję trzeba pracować nieustannie, a w tej praktyce nigdy nie osiągnie się doskonałości – zawsze trzeba inwestować w siebie.
Nie była to jednak jedyna dziedzina, na którą kładziono nacisk podczas jej edukacji – oraz jedyna pasja, jaką Lotta odnalazła jeszcze zanim poszła do szkoły. Jej matka niezwykle oczarowana była końmi – potrafiła dostrzec niezwykłe piękno i potencjał w tych stworzeniach, miała oko prawdziwego znawcy. Nie wydawało jej się to w żaden sposób dziwne – w końcu wywodziła się do Carrowów. Nie tylko dobrze potrafiła zapanować nad zwierzęciem, ale nalegała również, aby przy rodzinnej posiadłości wybudowana została stajnia ze starannie dobranymi rumakami. Rodzinną pasję przeniosła na swoją córkę i uważała, że herezją byłoby, gdyby nie przekazała swojej wiedzy i umiejętności własnej latorośli. Dobrała odpowiednie zwierzęta, opiekunów do nich, oraz ściągnęła jednych z najlepszych nauczycieli – wszystko, aby już od najmłodszych lat wykształcić u dzieci odpowiednie odruchy oraz obycie. Twierdziła, że im później zaczną, tym ciężej będzie im nauczyć się zachowania oraz prowadzenia koni, a także wyrobić sobie mięśnie odpowiedzialne za panowanie nad nimi. Przy każdej możliwej okazji zabierała Lottę na przejażdżki – chociaż niebawem tych okazji miało nadarzać się coraz mniej.
Kiedy trafiła do Hogwartu w 1941 roku, matka oraz ojciec nie posiadali się z dumy, gdy w liście napisała im, iż trafiła do Slytherinu. Przemilczała zgrabnie fakt, że Tiara Przydziału rozważała dla niej również Ravenclaw – chociaż sama uważała go za wartościowy dom, a Tiara przez te kilka minut, kiedy zastanawiała się nad przydziałem, zauważyła w niej ogromny potencjał, roztropność, bystrość oraz inteligencję, to uznała (a może to ciche błagania w myślach Lotty ją do tego przekonały), iż ze względu na zaradność, spryt, przebiegłość i ambicję, no i, oczywiście, czystą krew, lepiej odnajdzie się w Domu Węża. Miała rację – lecz Lotta nigdy nie bała się braku akceptacji. Z bagażem wiedzy wyniesionej z domu od razu znalazła dla siebie miejsce i dobrała odpowiednio znajomych – tym bardziej, że orientowała się świetnie w pochodzeniu oraz charakterystyce rodów arystokratycznych. Innych nawet nie brała pod uwagę, a dzieci z mugolskich rodzin umiejętnie ignorowała, ku uciesze rodziców.
Przynajmniej do momentu, kiedy w następnym roku szkolnym została otworzona Komnata Tajemnic i zginęła szlama. Wtedy nawet się zirytowała – lecz głównie dlatego, że przyszłość szkoły, w której dopiero rozpościerała swoje skrzydła, stanęła pod znakiem zapytania, a jej dziecięcy umysł kazał zrzucić całą winę na mugolaczkę. Przez jej śmierć miały ucierpieć dzieci potrzebujące edukacji i przestrzeni do rozwijania nie tylko swojej wiedzy, ale także umiejętności społecznych. Na szczęście, wbrew pogłoskom, nic takiego się nie stało. Słyszała jedynie plotki, że duch dziewczyny wcale nie poszedł dalej, tylko utknął w łazience dziewczyn na pierwszym piętrze i przez jej zawodzenie nie da się już z niej skorzystać. Wśród koleżanek pojawił się nawet pomysł, żeby przejść się w to miejsce i jeszcze trochę ją pognębić, jednakże Lotta nie zgodziła się na uczestnictwo. Uważała, że zbędne okrucieństwo jest po prostu… zbędne, aczkolwiek jej odmowa nie za wiele wskórała – poza tym, że nie była świadkiem dręczenia i tak martwej już szlamy. Osobiście postanowiła unikać tamtego miejsca jak ognia. Nie obchodziła jej ta osoba ani jej los.
Już od samego początku szkoły Charlotta zaplanowała sobie doskonale schemat swojej edukacji. Przede wszystkim nacisk miała położyć na historię magii – była świadoma już poprzez drobną obsesję Nottów na punkcie wiedzy wszystkiego o każdym i jego wszelkich koligacjach, jaką wiedza potrafi nieść za sobą potęgę. Nie tylko daje przewagę, ale również pozwala uczyć się na błędach i nie powtarzać ich w przyszłości. I to był jej główny cel naukowy – jednakże, przy okazji odkryła dziwną smykałkę do eliksirów, czego nie spodziewała się kompletnie (choć głównie dlatego, że nigdy wcześniej nie próbowała ich przyrządzać ani nie doceniała ich uroku), a także transmutacji. Ta okazała się dla niej również praktyczna – drobniejsze zaklęcia mogły pozwolić jej przecież upiększać stroje, albo zmieniać ich kolory, czy też poprawiać własny wygląd.
Wiedziała doskonale o tym, jaka jest rola i przeznaczenie damy – nie znaczyło to jednak, że w głębi serca się tym zgadzała. Postanowiła zagrać w grę, którą przygotowało dla niej społeczeństwo, samodzielnie analizując każde swoje słowo, każde posunięcie i dobierając odpowiednie kroki, aby subtelnie postawić na swoim – tak, aby druga osoba nawet nie zorientowała się, kiedy zatwardziałe nie zmieniło się na chętne tak. Miała szansę przećwiczyć tę umiejętność w szkole – czasem będąc w tłumie, czasem go obserwując. A z obserwacji często wychodziły ciekawe wnioski – różne natręctwa, nawyki, lubiane rzeczy. Zaobserwowała też, co może znaczyć odpowiednie ułożenie rąk, nóg, pewna postawa ciała oraz dana mimika twarzy. Zaobserwowała i zapamiętała, gdyż wiedzy nigdy ani nie było zbyt wiele, ani nie należało lekceważyć.
Grała więc w grę pozorów – jednocześnie wykorzystując sytuację, że była w szkole i mogła nauczyć się jeszcze dosłownie wszystkiego. Padło w pierwszej kolejności na zaklęcia i uroki, które uważała za wyjątkowo przydatne również w życiu codziennym, a w następnej – gdy już nieco podrosła – na czarną magię i obronę przed nią. Czasy były wtedy wyjątkowo mroczne – Grindenwald zabił w końcu Dumbledore’a i cały ład świata stanął pod znakiem zapytania. Dostęp do obrony przed czarną magią miała znacznie ułatwiony, jednak na poznanie podstaw czarnej magii musiała czekać aż do ostatniego roku.
Zanim jednak to nastąpiło, doczekała się swoich siedemnastych urodzin, a niedługo po nich – zaproszenia na pierwszy Sabat i wprowadzenie jej do towarzystwa. Wyczekiwała tego momentu, bo chciała na własne oczy zobaczyć znane tylko z opowieści starszych kobiet realia. Z jednej strony była tragicznie zestresowana, z drugiej jednak – znała swoją wartość oraz ufała latom nauki i praktyki. Udało jej się zachwycić towarzystwo swoimi wybitnymi umiejętnościami w tańcu, a któraś z ciotek opowiadała, że zwróciła na siebie uwagę kilku kawalerów. Nawet jeśli – Lotta nawet nie pamiętała, których, bo wrażeń było tyle, że nie wiedziała, gdzie podziać oczy i na kim zatrzymać wzrok jako pierwszym. Dopiero późniejsze sytuacje nauczyły ją, gdzie i w jakiej sytuacji poświęcić swoją sytuację, komu się baczniej przyglądać, kto stara się coś ukryć, a dla kogo jest to tylko zabawa lub nudny wieczór z obowiązku.
Po ukończeniu Hogwartu miała znacznie więcej czasu, aby zastanawiać się nad swoimi poczynaniami. W zasadzie od razu spadła na nią presja znalezienia sobie męża – a najlepiej od razu. Znalazło się nawet dwóch kandydatów, jednakże posiadając i wiedzę o ich pochodzeniu, i ich zachowaniu (choć głównie w towarzystwie), Lotta zdecydowała się odrzucić zaloty. Nie wierzyła w miłość w małżeństwie, ale chciała przynajmniej poślubić szanującego ją czarodzieja o zgodnych poglądach. Nie chciała być kolejnym meblem, przestawianym z salonów do sypialni, czy w inne miejsca.
Wszystkie skrupulatnie zbudowane wartości i ideologie trafił szlag pamiętnego wieczoru w 1949 roku, kiedy na jednym z Sabatów pojawił się mężczyzna, którego wcześniej nie widziała. A może jakimś cudem go nie dostrzegła – nie mogła spamiętać w końcu wszystkich twarzy w tak krótkim czasie. Od samego początku jej wzrok błądził wokół jego sylwetki, a jednej z bardziej obytych przyjaciółek zapytała, kim jest ów młodzieniec. Okazał się nim młody panicz Burke i, jak się dowiedziała, nie widziano go tutaj… dawno. Ku zaskoczeniu Lotty, nieznany jej dotąd kawaler podchwycił jej spojrzenie i przez moment tkwiła w impasie – nie wiedziała, czy powinna odwrócić spojrzenie, jak powinna to zrobić skromna dama, czy też wytrzymać je, oznajmiając swoje zainteresowanie. Pozostało coś pomiędzy tymi dwoma – odwróciła wzrok po zdecydowanie za długiej chwili i zdecydowanie zbyt wolno. Miała skrycie nadzieję, że na tym się jednak nie skończy – a niebawem faktycznie jej pragnienie się spełniło. Sabaty nagle stały się dla niej wydarzeniami zdecydowanie ciekawszymi.
Panicz Burke zachwycił ją i oczarował momentalnie. Był zupełnie inny niż ci, których do tej pory poznała i którzy nią się interesowali. Biła od niego jakaś dziwna aura niezrozumiałej pozytywności i otwartości. Przy tym był szarmancki i z zainteresowaniem wysłuchiwał tego, co miała do powiedzenia. Nietypowa była też jego pasja, która ujęła ją od razu – sama nie wiedziała, czy zupełnie innym spojrzeniem na historię magii (do tej pory widziała w niej w końcu zaledwie oręż – do obrony lub ataku), czy też pasją, jaka od niego biła.
Nie mógł wiedzieć, że nawet mimo dzikiego trzepotu serca, przez pierwsze minuty dokładnie go obserwowała i oceniała, na jak wiele może sobie pozwolić w jego obecności – a dość szybko przekonała się, że czuje się przy nim… po prostu swobodnie. Mogła na moment odsunąć od siebie towarzyską szachownicę i pozwolić mu na poznanie prawdziwej siebie.
List z zaproszeniem na spacer, który jej przysłał, sprawił jej radość, której nie byłaby w stanie opisać – zgodziła się na niego natychmiast. A potem na kolejny. I jeszcze następny. I następny. A potem również na propozycję, aby została jego żoną. Od tamtego momentu nie dopuszczała do siebie nawet opcji, że miałaby poślubić kogoś innego, i jeszcze w dniu ślubu wspominała, jakie życie lubi być ironiczne. Ona, która nie wierzyła w miłość wśród arystokracji, wychodziła za mąż z miłości. Była tym jednym wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Pierwsze chwile po ślubie spędziła głównie na cieszeniu się nowym życiem oraz szczęściem, w które nie potrafiła uwierzyć. Kolejne przytrafiło się zaledwie dwa lata później, kiedy na świat wydała bliźnięta – chłopca i dziewczynkę, Cornela i Melody. Nie do końca jednak zgadzała się z polityką Burke’ów i nalegała, aby poza pielęgnowaniem aktywności fizycznej (o której doskonale wiedziała, jak ważna jest – matka zaszczepiła w niej zamiłowanie do jazdy konnej i skrupulatnie dbała o jej rozwój – i która przy okazji sprowokowała ją do nauczenia się kilku podstaw magii leczniczej, nie tylko dla siebie, ale w przyszłości też dla swoich dzieci), zwrócić uwagę też na etykietę i wiedzę o kulturze. Chciała, aby ich latorośl z łatwością odnalazła się w świecie, w którym przyszło im żyć.
A realia były naprawdę coraz cięższe.
Pasja, którą ceniła i kochała w mężu, czasami stawała się jej utrapieniem – szczególnie, gdy Xavier wyjeżdżał na swoje wyprawy. Ostatecznie jednak i to nauczyło ją czegoś nowego – kolejnej samodzielności, zarządzania majątkiem podczas jego nieobecności, a także dbania o renomę. Zaczęła więc poznawać podstawy ekonomii – pierwotnie ze stronic ksiąg, ust doradców oraz własnej obserwacji – dopiero po powrocie męża poprosiła go o dodatkowe wprowadzenie jej w świat wielkich finansów oraz zarządzania majątkiem, w razie gdyby jego wyprawy miałyby się przedłużyć. Nie mógł przecież zostawiać wszystkiego na pastwę losu, a ona chciała spróbować pogodzić ze sobą rolę damy i głowy rodziny w jednej osobie, i nawet poniekąd była wdzięczna za to, że mogła nauczyć się więcej. Dzięki temu później nauczyła się także wykorzystywać swoją wiedzę na temat sztuki – dzięki inwestowaniu i wyszukiwaniu prawdziwych perełek, mogła pomnożyć nie tylko majątek, ale kontakty oraz szacunek – nie zapominając, oczywiście, o wszystkim tym, co poznała do tej pory. Wciąż spotykała się od czasu do czasu z nauczycielami tańca, tak kontrolnie, dla pewności, że nie wyszła z wprawy, a jej technika nadal jest odpowiednia, a także wyprawia się na przejażdżki konne, samotnie lub w towarzystwie. Od czasu do czasu sięga po książki i magazyny do eliksirów i transmutacji, a czasem pokusi się o odrobinę praktyki. Wzięła sobie do serca słowa dawnego nauczyciela tańca, iż nigdy nie osiągnie się doskonałości, toteż nigdy nie spoczywała na laurach.
I to wszystko sprawiało tylko, że coraz więcej dostrzegała.
Na przykład kulejącą politykę, która coraz bardziej schodziła na psy i dziwne anomalie, które ostatecznie doprowadziły do katastrofy. Przyglądała się lepiej politycznej scenie, a dzięki kontaktom męża i przynależności do Rycerzy Walpurgii, przy czym go wspierała, aczkolwiek sama nigdy nie wstąpiła do tejże organizacji, lepiej mogła zrozumieć obecną sytuację. I chociaż Rycerze popierali obecnego Ministra, Lotta uważa, że jest człowiekiem zbyt chaotycznym, aby mógł faktycznie rządzić krajem – a podjęte kroki są czasami zbyt radykalne. Była świadoma realiów wojny, jednakże wszystko, co się działo, prowadziło ich niechybnie do klęski.
Szczytem było tych kilka miesięcy, kiedy wybuch czarnej magii miał wpływ również na dzieci, których moc objawiała się chaotycznie. Był to naprawdę ciężki dla niej czas, podczas którego praktycznie nie miała ochoty wychodzić do towarzystwa – szczególnie, że szwankowały wszelkie formy transportu, a w czerwcu spadł śnieg. Dopiero pod koniec roku, kiedy nareszcie wszystko się uspokoiło, faktycznie wzięła udział w hucznym noworocznym Sabacie.
Niepokoi ją obecna sytuacja. Jest świadoma, że arystokracja za bardzo w tym momencie nie myśli, bo nie brakuje im ubrań ani jedzenia, jednak Lotta martwi się momentem, w którym i oni stracą wszystko – a jest prawie pewna, że tak się stanie. Lub też, co gorsza – rozpocznie się rewolucja, podczas której wymordowani zostaną wszyscy arystokracji, a szlachetna krew nie będzie miała już żadnego znaczenia. Historia pokazywała już w końcu, że to właśnie może się wydarzyć, gdy ludzie głodują. I wtedy to oni zaczną się bać.
Żuraw – uważany za symbol dobrobytu, mądrości, długowieczności, lojalności, uporządkowanego życia, oraz czujności. Swoim tańcem żurawie inspirowały od lat tancerzy oraz choreografów. Natomiast najbardziej znanym faktem na temat tego zwierzęcia jest to, iż łączy się on w parę raz i do końca swojego życia. Gdy jedno z nich umrze, drugie popada w otępienie, odmawia jedzenia, aż w końcu umiera z głodu. Lotta zazwyczaj przywołuje go wspomnieniem pierwszego pocałunku, który skradł jej mąż.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 4 | 2 (rożdżka) |
Uroki: | 2 | 0 |
Czarna magia: | 1 | 0 |
Magia lecznicza: | 1 | 0 |
Transmutacja: | 4 | 3 (rożdżka) |
Eliksiry: | 10 | 0 |
Sprawność: | 16 | Brak |
Zwinność: | 17 | Brak |
Reszta: 0 | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
angielski | II | 0 |
francuski | II | 2 |
łaciński | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia Magii | II | 10 |
Kłamstwo | I | 2 |
Kokieteria | I | 2 |
Perswazja | II | 10 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Ekonomia | I | 2 |
Wytrzymałość Fizyczna | I | 2 |
Savoir-vivre | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Rzeźba (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | III | 25 |
Jeździectwo | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 1 |
Ostatnio zmieniony przez Charlotta Burke dnia 25.08.21 11:50, w całości zmieniany 11 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Ramsey