Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland
Senna Dolina
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Senna Dolina
Pośród szczytów wybijających się znad Krainy Jezior kryje się górska, polodowcowa dolina, otulona specyficzną mgłą, której nie rozwieje nawet najbardziej porywisty fen. Mugole nazywali ten obszar Senną Śmiercią, bo niejeden zbłądził już w tym rejonie - włóczył się bez celu, stracił orientację i majaczył zupełnie tak, jakby zapadł na chorobę wysokościową.
W istocie efekt ten silnie oddziałujący na niemagicznych związany jest z licznie porastającym owe okolice gorejącym krzewem - dyptamem wydzielającym z siebie drobny pył, barwiący powietrze różem i fioletem, charakterystycznymi dla oparów eliksiru senności, który warzy się z korzenia tejże ingrediencji.
Nad stawem znajduje się kilka szałasów, pozostałość po czasach, gdy nie rósł tu dyptam, a mugole wypasali w dolinie owce. Ponoć ostatnio przez nocne opary przebija się czasem gorejąca poświata - mówią, że to ogień przeskakujący z krzewu na krzew, choć bliższe prawdy jest coś innego. Szałasy stanowić zaczęły kryjówkę niemagicznych, punkt przerzutowy umieszczony w miejscu, gdzie uciekających nikt by nie szukał.
Rzut kością k3:
1 - nic się nie dzieje; dziś dyptam nie oddziałuje na ciebie tak, jak powinien.
2 - jeśli posiadasz biegłość zielarstwa przynajmniej na pierwszym poziomie, możesz uniknąć wchodzenia w najbardziej gęstą mgłę. W przeciwnym razie nie udaje ci się to, a opary oddziałują na ciebie silnie i maksymalnie po dwóch kolejkach zatracasz się na kilka chwil we wspomnieniu ostatniego koszmaru.
3 - dopada cię nagłe zmęczenie, które możesz przezwyciężyć rzucając kością k100 na odporność magiczną (uwzględnia się biegłość postaci). Wynik poniżej 30 kończy się omdleniem trwającym jedną turę.
W lokacji znajdują się kości.W istocie efekt ten silnie oddziałujący na niemagicznych związany jest z licznie porastającym owe okolice gorejącym krzewem - dyptamem wydzielającym z siebie drobny pył, barwiący powietrze różem i fioletem, charakterystycznymi dla oparów eliksiru senności, który warzy się z korzenia tejże ingrediencji.
Nad stawem znajduje się kilka szałasów, pozostałość po czasach, gdy nie rósł tu dyptam, a mugole wypasali w dolinie owce. Ponoć ostatnio przez nocne opary przebija się czasem gorejąca poświata - mówią, że to ogień przeskakujący z krzewu na krzew, choć bliższe prawdy jest coś innego. Szałasy stanowić zaczęły kryjówkę niemagicznych, punkt przerzutowy umieszczony w miejscu, gdzie uciekających nikt by nie szukał.
Rzut kością k3:
1 - nic się nie dzieje; dziś dyptam nie oddziałuje na ciebie tak, jak powinien.
2 - jeśli posiadasz biegłość zielarstwa przynajmniej na pierwszym poziomie, możesz uniknąć wchodzenia w najbardziej gęstą mgłę. W przeciwnym razie nie udaje ci się to, a opary oddziałują na ciebie silnie i maksymalnie po dwóch kolejkach zatracasz się na kilka chwil we wspomnieniu ostatniego koszmaru.
3 - dopada cię nagłe zmęczenie, które możesz przezwyciężyć rzucając kością k100 na odporność magiczną (uwzględnia się biegłość postaci). Wynik poniżej 30 kończy się omdleniem trwającym jedną turę.
Z zadowoleniem zorientował się, że szmalcownik w końcu pozbył się swojego szczęścia. Zaklęcia się powiodły, co pozwoliło mu na rzucenie - miał nadzieję - ostatniego zaklęcia. - Esposas - zacisnął mocniej palce na różdżce. Czuł zamieszanie dookoła, ale na chwilę obecną chciał skupić się na swoim przeciwniku.
Roratio J. Prewett
Zawód : dumny przedstawiciel swego rodu, utrapienie lorda nestora
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
owijam wokół palca wolny czas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Roratio J. Prewett' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Nie był pewien, czy zaklęcie się powiodło, chociaż różdżka rozgrzała się w znajomy sposób to nie dostatecznie mocno. Dlatego jeszcze raz powtórzył zaklęcie. Czuł, że skupienie powoli wymyka mu się spod kontroli. - Esposas - rzucił zaklęcie. I niezależnie od powodzenia zwrócił się w stronę Vincenta, który wspierał go teraz w pojedynku. - Co dalej? Powinniśmy zbliżyć się do szopy - chociaż część z nich toczyła jeszcze pojedynki to przewaga misji powoli zaczynała być widoczna, a zdaniem Roratio bezpieczniej będzie wyprowadzić tych ludzi teraz, póki dziwaczne stwory są jeszcze zajęte nimi i nie szukają nikogo po budynkach.
Roratio J. Prewett
Zawód : dumny przedstawiciel swego rodu, utrapienie lorda nestora
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
owijam wokół palca wolny czas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Roratio J. Prewett' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 12
'k100' : 12
Potężny pojedynek rozgrywał się w roztopionej przestrzeni. Przeciwne frakcje toczyły zawzięty bój, próbując wyeliminować przeciwnika. Nie przebierali w środkach – zaklęcia śmigały wśród zadymionej przestrzeni, trafiając w miękką tkankę. On sam przekonał się o ich nieludzkiej przewrotności, opadając na wilgotną ziemię i na kilka sekund tracąc spłycony oddech. Pot pojawił się na przemęczonej skroni. Pierś poruszała się nierównomiernie, czuł nadmierne gorąco skoncentrowane pod okryciem wierzchnim. Przygarbił się, czując przeciążenie. Prawa dłoń utrzymywała głogową broń, gotową do ponownego strzału. Przeciwnik, który utrudniał sprawną akcję, leżał na boku skuty ciasnymi kajdanami. Zmyślne zaklęcie, pomogło ogłuszyć krępego mężczyznę, walczącego z młodym szlachcicem. Kontynuując pomoc oraz skupienie na wrogu, powtórzył zaklęcie, które usłyszał już kilkukrotnie. Zakasłał głośno, gdy chwilowa niedyspozycyjność wypełniła jego płuca. – Musimy ich unieruchomić… – wyrzucił siłowo, uchylając się przed nadlatującą iskrą. Lewy profil skierował się ku rudowłosemu i dodał: – Esposas! – krzyknął, starając się wycelować precyzyjnie. Zaczął powolnie cofać się do tyłu, w kierunku drewnianej szopy. Nie miał pewności, czy jego zaklęcie okazało się skuteczne. Przyspieszony proces myślenia, przypomniał o zmyślnym uroku, pozbawiającym widzenia, oszałamiającym, a przy okazji powodującym nieopanowane swędzenie: – Inflatus – nie zakończył ostatniej zgłoski, gdy powietrze otaczające wszystkie sylwetki, zrobiło się gęstsze, duszące, dławiące gardło. Znał to uczucie. Potężne, czarnomagiczne klątwy emanowały podobną, złowrogą energią paraliżującą wszystkie kończyny. Wydawało mu się, iż w oddali słyszy przeciągły, zwierzęcy warkot. Dreszcz przeszedł go po całym ciele, skóra pokryła się typową, paniczną reakcją. Dźwięk wydawał się coraz bliższy, realny. Przypomniał to, czego bał się najbardziej. Ogromnego psa, omena śmierci, krążącego w pobliżu mężczyzny od wielu lat. Zwiastował odejście, nadchodzącą tragedię, która miała stać się właśnie dziś. Gwałtownie, asekuracyjnie spojrzał w stronę Hensley oraz Wellers, które mogły być w niebezpieczeństwie. Przełknął ślinę nie potrafiąc wykonać żadnego ruchu. Bestia zbliżała się w konkretnym kierunku, pragnęła pochłonąć ofiarę, zabrać ze sobą. Nie wiedząc kiedy, rzuciła się na nieświadomego Smokologa. Czym była i jak powinni z tym walczyć?
Tutaj rzut na Esposas
Tutaj rzut na Esposas
My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Vincent Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 84
'k100' : 84
Cień, z którym mierzył się Volans, stanowił dla niego tajemnicę; utkany - zdawałoby się - z mroku samego w sobie, pędził w jego kierunku z trudną do uchwycenia gołym okiem szybkością, a im bliżej się znajdował, tym mocniej uszy czarodzieja wypełniał wściekły, psi warkot. Obeznany z magicznymi stworzeniami smokolog wiedział jednak, że nie należał on do zwierzęcia - miał w sobie coś nierealnego, złego, obcego. Unosząc różdżkę w obronie, Volans sięgnął po silną tarczę, ale świetlista bariera rozbłysnęła przed nim jedynie na chwilę - ułamek sekundy później przebita czarną jak noc magią, która uderzyła Zakonnika prosto w klatkę piersiową, powalając go na ziemię.
W pierwszej chwili Moore poczuł jedynie gorąc - jakby coś bardzo ciepłego zalało jego wnętrzności, wylewając się na skórę na wysokości mostka; ból przyszedł niedługo później, ostry, przeszywający, obezwładniający zmysły, zdawał koncentrować się w górnej części klatki piersiowej - a jeśli Volans sięgnąłby tam ręką, odkryłby, że przód jego ubrania stawał się właśnie mokry od jego własnej krwi. Tej - z każdą minutą było coraz więcej, wypływała w niepokojących ilościach; leżącemu czarodziejowi zakręciło się w głowie, zrobiło mu się też niedobrze; na czoło wstąpił zimny pot, miał wrażenie, że jego ręce, nogi i czaszka stały się nienaturalnie ciężkie. Słabł.
Upadek Volansa widzieli wszyscy znajdujący się na polu walki czarodzieje, ale nim ktokolwiek zdołałby do niego dotrzeć i sprawdzić obrażenia, stało się coś jeszcze: całą okolicę, wszystkie rozrzucone dookoła sylwetki, niebo nad waszymi głowami i wiązki szybujących zaklęć, pochłonął mrok. Ciemności pojawiły się nagle, nieprzeniknione, niepozwalające na dostrzeżenie kompletnie niczego - wypełnione jedynie szeptami, które wdarły się do waszych uszu i umysłów, wypowiadając słowa w języku nieznanym żadnemu z was - wyczuwaliście w nich jednak coś złowrogiego i obcego, brzmiącego podobnie jak gniewny warkot psa. Gdzie teraz znajdowało się stworzenie - nie mieliście pojęcia, ale gdy jego warczenie rozległo się ponownie, najgłośniej usłyszał je Herbert. Stojąc naprzeciw jednego ze szmalcowników, odniósł wrażenie, jakby potężna bestia znajdowała się tuż obok, uderzenie wiatru (jakby od machnięcia nietoperzych skrzydeł?) wywołało niepokojący dreszcz na jego twarzy i rozwiało włosy, ale nie stało się nic więcej - cień przemknął obok, zmierzając - prawdopodobnie - w stronę szmalcownika.
Volans, na skutek ataku cienia tracisz 68 punktów żywotności (cięte). Cień zadał ci długą, głęboką ranę przebiegającą od lewego obojczyka przez mostek, kończącą się na wysokości prawego boku. Rana mocno krwawi i wymaga szycia - po upływie 3 tur stracisz przytomność z wykrwawienia. Rana, jeśli zostanie zaleczona, pozostawi po sobie trwałą bliznę, ból będzie jednak utrzymywał się przez fabularny miesiąc. W tym czasie obowiązuje cię kara -5 do wszystkich rzutów, niezależna od aktualnej wartości żywotności.
Wszyscy (również szmalcownicy) tracą 10 punktów żywotności (psychiczne) na skutek oślepienia. Przez kolejne 2 tury wszystkie postacie (za wyjątkiem cieni) znajdują się w sytuacji pozbawionej widoczności (rzuty wymagające celowania obłożone są karą -80 do kości, karę niweluje bonus przysługujący za biegłość spostrzegawczości).
Cień w tej turze zaatakował szmalcownika 1 (rzut), atak jest nieudany.
Dla przypomnienia statystyki Istoty:
czarna magia: 25
zwinność: 30
sprawność: 5
żywotność: 150
W pierwszej chwili Moore poczuł jedynie gorąc - jakby coś bardzo ciepłego zalało jego wnętrzności, wylewając się na skórę na wysokości mostka; ból przyszedł niedługo później, ostry, przeszywający, obezwładniający zmysły, zdawał koncentrować się w górnej części klatki piersiowej - a jeśli Volans sięgnąłby tam ręką, odkryłby, że przód jego ubrania stawał się właśnie mokry od jego własnej krwi. Tej - z każdą minutą było coraz więcej, wypływała w niepokojących ilościach; leżącemu czarodziejowi zakręciło się w głowie, zrobiło mu się też niedobrze; na czoło wstąpił zimny pot, miał wrażenie, że jego ręce, nogi i czaszka stały się nienaturalnie ciężkie. Słabł.
Upadek Volansa widzieli wszyscy znajdujący się na polu walki czarodzieje, ale nim ktokolwiek zdołałby do niego dotrzeć i sprawdzić obrażenia, stało się coś jeszcze: całą okolicę, wszystkie rozrzucone dookoła sylwetki, niebo nad waszymi głowami i wiązki szybujących zaklęć, pochłonął mrok. Ciemności pojawiły się nagle, nieprzeniknione, niepozwalające na dostrzeżenie kompletnie niczego - wypełnione jedynie szeptami, które wdarły się do waszych uszu i umysłów, wypowiadając słowa w języku nieznanym żadnemu z was - wyczuwaliście w nich jednak coś złowrogiego i obcego, brzmiącego podobnie jak gniewny warkot psa. Gdzie teraz znajdowało się stworzenie - nie mieliście pojęcia, ale gdy jego warczenie rozległo się ponownie, najgłośniej usłyszał je Herbert. Stojąc naprzeciw jednego ze szmalcowników, odniósł wrażenie, jakby potężna bestia znajdowała się tuż obok, uderzenie wiatru (jakby od machnięcia nietoperzych skrzydeł?) wywołało niepokojący dreszcz na jego twarzy i rozwiało włosy, ale nie stało się nic więcej - cień przemknął obok, zmierzając - prawdopodobnie - w stronę szmalcownika.
Wszyscy (również szmalcownicy) tracą 10 punktów żywotności (psychiczne) na skutek oślepienia. Przez kolejne 2 tury wszystkie postacie (za wyjątkiem cieni) znajdują się w sytuacji pozbawionej widoczności (rzuty wymagające celowania obłożone są karą -80 do kości, karę niweluje bonus przysługujący za biegłość spostrzegawczości).
Cień w tej turze zaatakował szmalcownika 1 (rzut), atak jest nieudany.
Dla przypomnienia statystyki Istoty:
czarna magia: 25
zwinność: 30
sprawność: 5
żywotność: 150
Miała wrażenie, że zareagowała z dość... opóźnionym zapłonem nawet jak na uzdrowicielkę. Czerwone fajerwerki jednak upewniły ją w tym, że na polu walki zaczyna robić się nieciekawie. Poszła za Aurorą jednak dojście na miejsce zajęło jej nieco więcej czasu, a wejście w miejsce bitwy okazało się dla Aureli niemałym szokiem.
Przede wszystkim była rozkojarzona i nie wiedziała na czym skupić wzrok. Po chwili dostrzegła Volansa oraz jego ranę na klatce piersiowej. Otworzyła usta, a jedyne co się z nich wydostało to niemy krzyk. Równie szybko zamknęła i pospiesznie wzrokiem szukała Aurory. Być może znajdzie ją w całym tym chaosie, oby... Jako, że była nieco szybciej od niej, miała szansę szybciej zająć się rannymi.
Miała nadzieje dojść do Volansa nim stanie się najgorsze, o którym tak naprawdę nie chciała myśleć. Miała nadzieję, że uleczy jego ranę. Tyle potrafiła. Rozglądała się również za ewentualnym zagrożeniem, które mogły lecieć w jej kierunku.
Przede wszystkim była rozkojarzona i nie wiedziała na czym skupić wzrok. Po chwili dostrzegła Volansa oraz jego ranę na klatce piersiowej. Otworzyła usta, a jedyne co się z nich wydostało to niemy krzyk. Równie szybko zamknęła i pospiesznie wzrokiem szukała Aurory. Być może znajdzie ją w całym tym chaosie, oby... Jako, że była nieco szybciej od niej, miała szansę szybciej zająć się rannymi.
Miała nadzieje dojść do Volansa nim stanie się najgorsze, o którym tak naprawdę nie chciała myśleć. Miała nadzieję, że uleczy jego ranę. Tyle potrafiła. Rozglądała się również za ewentualnym zagrożeniem, które mogły lecieć w jej kierunku.
Mowa - #755353
Rzuty
Szmalcownik 1 kości, 1 i 2
1)Protego, st. 55, I +10 opcm
2)Drętwota, st. 75, II +15 uroki (-80 do rzutu za ciemność)
Szmalcownik 2 kości 3,4
3)Protego, st. 55, I + 20 opcm
4)Protego, st. 55, I + 20 opcm
Szmalcownik 6 kości 5 i 6
5)Protego, st. 55, I + 20 opcm
6)Protego, st. 55, I + 20 opcm
Szmalcownik 5
Wyeliminowany, związany i podtrzymany przy życiu
Szmalcownik 4
Wyeliminowany, zakuty w kajdany
Szmalcownik 3
Wyeliminowany, ogłuszony
I show not your face but your heart's desire
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 91
--------------------------------
#2 'k100' : 14
--------------------------------
#3 'k100' : 85
--------------------------------
#4 'k100' : 51
--------------------------------
#5 'k100' : 65
--------------------------------
#6 'k100' : 95
#1 'k100' : 91
--------------------------------
#2 'k100' : 14
--------------------------------
#3 'k100' : 85
--------------------------------
#4 'k100' : 51
--------------------------------
#5 'k100' : 65
--------------------------------
#6 'k100' : 95
|Herbert
Szmalcownik 1: HP 70, EM 20 - 10 opcm, 15 uroki, 5 cm
Perfekcyjnie rzucony expelliarmus spotkał się z równie silnym Protego. Trafił Grey na silnego przeciwnika, ale ten powoli zaczął słabnąć. Magia wymagała odpowiedniej zapłaty, bo Drętwota nawet nie musnęła Greya kiedy Szmalcownik zdecydował się na ten ruch. Ciemność również niczego nie ułatwiała, ponieważ botanik nie mógł dostrzec wroga. Za to usłyszał warknięcie potwora, który wyszedł z cieni, a wcześniej zaatakował Volansa. I tyle dostrzegł, ponieważ mrok zaraz całkowicie okrył świat wokół nich.
I choć potwór rzucił się na Szmalcownika to temu nic się nie stało. Przynajmniej nie było słychać żadnych krzyków i prób obrony.
|Herbert twój atak się nie powiódł, przeciwnik sprawnie się obronił.
Masz 2 akcje, pamiętaj o karze -80 na zaklęcia wymagające celowania.
Herbert
em: 28/50
Zyw: 210/220 (-10 cienie)
|Thalia i Lucinda
Szmalcownik 2: HP 47, EM: 17 - 20 opcm, 10 uroki
Szmalcownik czuł się osaczony przez dwie kobiety, które zwarły szyki przeciwko niemu. I jak Thali zaklęcia odmówiły współpracy i mężczyzna był gotowy ją zaatakować. Tak podniósł różdżkę aby bronić się przed atakami Lucindy.
-Protego! - Zawołał zadowolony z siebie i zaraz ponowił swój sukces. Wtedy też opadała na nich ciemność tak gęsta, jak grubo tkany materiał. Kobiety dostrzegły atak potwora na Volansa oraz jego wcześniejsze iskry wołające o pomoc.
|Thalia, Lucinda wasze ataki się nie powiodły, przeciwnik sprawnie się obronił.
Macie po 2 akcje, pamiętajcie o karze -80 na zaklęcia wymagające celowania.
Thalia
EM:33/50
Żyw: 150/241 (-10 cienie)
Lucinda
EM:28/50
Żyw: 171/181 (-10 cienie)
|Roratio i Vincent
Szmalcownik 6: HP 99, EM 23 - 20 opcm, 10 uroki, 5 cm
Szmalcownik widział jak jego towarzysze padają. Pozostało ich niewielu na polu walki, ale nie miał zamiaru się poddać. Próbowali go zakuć w kajdany ale on nie miał zamiaru sprzedać darmo swojej skóry. Podwójne protego skutecznie go obroniło nim otoczyła ich całkowita ciemność, a ta uniemożliwiała widnoczność. Byli skazani na swój słuch albo niebywałe szczęście.
|Roratio, Vincent wasze ataki się nie powiodły, przeciwnik sprawnie się obronił.
Macie po 2 akcje, pamiętajcie o karze -80 na zaklęcia wymagające celowania.
Roratio:
EM:30/50
Żyw: 225/235 (-10 cienie)
Vincent
EM: 32/50
Żyw: 171/207 (-26 tłuczone, -10 cienie)
|Volans i Aurora
Szmalcownik 5: HP 5, EM 21 - 15 opcm, 20 cm, 10 transmutacja
Iskry wystrzelone w górę zawiadomiły, że potrzebna jest pomoc i to natychmiastowa. Zakonnik nie chciał mordować a jedynie przeszkodzić wrogowi i postawić go przed sprawiedliwym sądem. Niestety nie miał tyle szczęścia z niespodziewanym atakiem potwora.
Aurora zadziała od razu, wystrzeliła wprost na pole walki widząc iskry na niebie. Przystąpiła do natychmiastowego leczenia szmalcownika, którego krew powoli wsiąkała w rozdeptaną ziemię w wyniku toczących się starć. Uzdrowicielka powstrzymała krwawienie, a linami skutecznie związała wroga tak aby nie mógł więcej nikogo zaatakować.
|Volnas twoje wołanie o pomoc się udało. Atakuje cię potwór z cieni, odnieś się do postu MG.
Aurora udało się zatrzymać krwawienie. Szmalcownik został unieszkodliwiony.
Macie po 2 akcje, pamiętajcie o karze -80 na zaklęcia wymagające celowania.
Volans
EM: 30/50
Żyw: 98/223 (-15 tłuczone, -20 psychiczne/tortury, -68 atak potwora, -10 za cienie)
Aurora
EM:47/50
Żyw:195/205 (-10 cienie)
|Lusterko przypomina o cieniach, którymi steruje MG i żeby pamiętać o tym, że obrał sobie na cel Szmalcownika 1, ale za chwilę może zaatakować kogoś innego.
Na 2 tury otoczyła wszystkich całkowita ciemność, każda postać otrzymała karę -10 i pamiętajcie o karze do rzutu kością -80 przy zaklęciach wymagających celowania ( karę niweluje bonus przysługujący za biegłość spostrzegawczości)
Przypominam też o dyptamie, chustki na nosach nie działają cały czas tak samo mocno. Zapewne powoli dyptam zaczyna na was działać. Warto zwrócić na to uwagę.
Lusterko nie steruje cieniami, tylko MG.
Teraz odpisują uczestnicy wydarzenia, a potem MG sterujący cieniami.
Szmalcownik 1: HP 70, EM 20 - 10 opcm, 15 uroki, 5 cm
Perfekcyjnie rzucony expelliarmus spotkał się z równie silnym Protego. Trafił Grey na silnego przeciwnika, ale ten powoli zaczął słabnąć. Magia wymagała odpowiedniej zapłaty, bo Drętwota nawet nie musnęła Greya kiedy Szmalcownik zdecydował się na ten ruch. Ciemność również niczego nie ułatwiała, ponieważ botanik nie mógł dostrzec wroga. Za to usłyszał warknięcie potwora, który wyszedł z cieni, a wcześniej zaatakował Volansa. I tyle dostrzegł, ponieważ mrok zaraz całkowicie okrył świat wokół nich.
I choć potwór rzucił się na Szmalcownika to temu nic się nie stało. Przynajmniej nie było słychać żadnych krzyków i prób obrony.
|Herbert twój atak się nie powiódł, przeciwnik sprawnie się obronił.
Masz 2 akcje, pamiętaj o karze -80 na zaklęcia wymagające celowania.
Herbert
em: 28/50
Zyw: 210/220 (-10 cienie)
|Thalia i Lucinda
Szmalcownik 2: HP 47, EM: 17 - 20 opcm, 10 uroki
Szmalcownik czuł się osaczony przez dwie kobiety, które zwarły szyki przeciwko niemu. I jak Thali zaklęcia odmówiły współpracy i mężczyzna był gotowy ją zaatakować. Tak podniósł różdżkę aby bronić się przed atakami Lucindy.
-Protego! - Zawołał zadowolony z siebie i zaraz ponowił swój sukces. Wtedy też opadała na nich ciemność tak gęsta, jak grubo tkany materiał. Kobiety dostrzegły atak potwora na Volansa oraz jego wcześniejsze iskry wołające o pomoc.
|Thalia, Lucinda wasze ataki się nie powiodły, przeciwnik sprawnie się obronił.
Macie po 2 akcje, pamiętajcie o karze -80 na zaklęcia wymagające celowania.
Thalia
EM:33/50
Żyw: 150/241 (-10 cienie)
Lucinda
EM:28/50
Żyw: 171/181 (-10 cienie)
|Roratio i Vincent
Szmalcownik 6: HP 99, EM 23 - 20 opcm, 10 uroki, 5 cm
Szmalcownik widział jak jego towarzysze padają. Pozostało ich niewielu na polu walki, ale nie miał zamiaru się poddać. Próbowali go zakuć w kajdany ale on nie miał zamiaru sprzedać darmo swojej skóry. Podwójne protego skutecznie go obroniło nim otoczyła ich całkowita ciemność, a ta uniemożliwiała widnoczność. Byli skazani na swój słuch albo niebywałe szczęście.
|Roratio, Vincent wasze ataki się nie powiodły, przeciwnik sprawnie się obronił.
Macie po 2 akcje, pamiętajcie o karze -80 na zaklęcia wymagające celowania.
Roratio:
EM:30/50
Żyw: 225/235 (-10 cienie)
Vincent
EM: 32/50
Żyw: 171/207 (-26 tłuczone, -10 cienie)
|Volans i Aurora
Szmalcownik 5: HP 5, EM 21 - 15 opcm, 20 cm, 10 transmutacja
Iskry wystrzelone w górę zawiadomiły, że potrzebna jest pomoc i to natychmiastowa. Zakonnik nie chciał mordować a jedynie przeszkodzić wrogowi i postawić go przed sprawiedliwym sądem. Niestety nie miał tyle szczęścia z niespodziewanym atakiem potwora.
Aurora zadziała od razu, wystrzeliła wprost na pole walki widząc iskry na niebie. Przystąpiła do natychmiastowego leczenia szmalcownika, którego krew powoli wsiąkała w rozdeptaną ziemię w wyniku toczących się starć. Uzdrowicielka powstrzymała krwawienie, a linami skutecznie związała wroga tak aby nie mógł więcej nikogo zaatakować.
|Volnas twoje wołanie o pomoc się udało. Atakuje cię potwór z cieni, odnieś się do postu MG.
Aurora udało się zatrzymać krwawienie. Szmalcownik został unieszkodliwiony.
Macie po 2 akcje, pamiętajcie o karze -80 na zaklęcia wymagające celowania.
Volans
EM: 30/50
Żyw: 98/223 (-15 tłuczone, -20 psychiczne/tortury, -68 atak potwora, -10 za cienie)
Aurora
EM:47/50
Żyw:195/205 (-10 cienie)
|Lusterko przypomina o cieniach, którymi steruje MG i żeby pamiętać o tym, że obrał sobie na cel Szmalcownika 1, ale za chwilę może zaatakować kogoś innego.
Na 2 tury otoczyła wszystkich całkowita ciemność, każda postać otrzymała karę -10 i pamiętajcie o karze do rzutu kością -80 przy zaklęciach wymagających celowania ( karę niweluje bonus przysługujący za biegłość spostrzegawczości)
Przypominam też o dyptamie, chustki na nosach nie działają cały czas tak samo mocno. Zapewne powoli dyptam zaczyna na was działać. Warto zwrócić na to uwagę.
Lusterko nie steruje cieniami, tylko MG.
Teraz odpisują uczestnicy wydarzenia, a potem MG sterujący cieniami.
I show not your face but your heart's desire
Dotarł do niego głos Aurory, której w obecnej sytuacji nie mógł za bardzo odpowiedzieć. Nie podczas walki już nie tyle ze szmalcownikami, a z istotą rodem najgorszych koszmarów. Nie oznaczało, że zamierzał się poddać. Ufał swoim umiejętnościom, które dotąd go nie zawiodły. Dotychczasowe obrażenia, które otrzymał przyjemne nie były, ale stanowiły swego rodzaju zadrapanie. To nie było nic, czego dałoby się wyleczyć.
Prawdziwie trudnym przeciwnikiem okazał się ten cienisty potwór, który naprawdę nie przypominał niczego, co było mu znane. Upiorne stworzenie było cholernie szybki i zdecydowanie wściekły. Gdyby miał do czynienia z magicznym stworzeniem, a nie czymś co zdawało się wyleźć z samych czeluści piekła, to mógłby polegać na swoim doświadczeniu i wiedzy zamiast na magii, która zdawała się być nieskuteczna w konfrontacji z tym monstrum.
Wszystko stało się tak szybko – bestia z łatwością przebiła się przez barierę, powalając go na ziemię. To był początek jego zmartwień. Odczuwany gorąc rozchodził się po ciele, rozpoczynając się na wysokości mostka. Poczuł ostry i przeszywający ból, skoncentrowany w górnej części klatki piersiowej. On wystarczył, aby głos uwiązł mu w gardle zamiast posłużyć mu do wezwania pomocy. A tej zdecydowanie potrzebował, co dotarło do niego gdy dotknął ubrania okrywającego jego tors i z trudem skupił wzrok na czerwonych od własnej krwi palcach.
Niech to szlag, to bydle zajebiście go urządziło i wykrwawiał się na polu walki. Zaczęło mu się kręcić w głowie i zrobiło mu się niedobrze. Nie był w stanie otrzeć z czoła zimnego potu, czując jak całe jego ciało staje się ciężkie niczym z ołowiu. Nie w taki sposób i nie w takim miejscu chciał umrzeć. Nie z dala od wszystkich bliskich mu osób. Zawsze miał tę świadomość, że decydując się na walkę w słusznej sprawie to oznaczało dostrzeżenie nieuchronnej bliskości śmierci podczas wykonywania takich misji jak ta. Pogodzenie się z tą myślą okazywało się trudniejsze, niż można by sądzić. Zawsze było coś więcej, niż sama wojna. Jednakże podczas toczącej się walki może nie być możliwe udzielenie mu pomocy przez kogoś z pochłoniętych pojedynkiem czarodziejów czy uzdrowicielek, które już i tak stanowiły wystarczająco łatwy cel.
Nieprzenikniona ciemność, która zapanowała tak nagle, nie pomogła mu w żadnym stopniu. Wręcz przeciwnie, pogarszała sytuację związaną z jego stanem. Potęgowało to odczuwany przez niego niepokój, zwłaszcza przez rozbrzmiewające zewsząd słowa. Nie wiedział, czy inni je słyszeli czy za odpowiadał jego umysł. Potwór zdawał się zostawić go w spokoju, ale tak naprawdę nie mógł być tego pewien. Za chwilę mógł znów uderzyć.
|| Nie podejmuję żadnej akcji wymagającej rzutu, skoro postać w ciągu trzech tur straci przytomność z powodu utraty krwi. W zależności jak się akcja ułoży to być może rzucę kolejnego posta.
Prawdziwie trudnym przeciwnikiem okazał się ten cienisty potwór, który naprawdę nie przypominał niczego, co było mu znane. Upiorne stworzenie było cholernie szybki i zdecydowanie wściekły. Gdyby miał do czynienia z magicznym stworzeniem, a nie czymś co zdawało się wyleźć z samych czeluści piekła, to mógłby polegać na swoim doświadczeniu i wiedzy zamiast na magii, która zdawała się być nieskuteczna w konfrontacji z tym monstrum.
Wszystko stało się tak szybko – bestia z łatwością przebiła się przez barierę, powalając go na ziemię. To był początek jego zmartwień. Odczuwany gorąc rozchodził się po ciele, rozpoczynając się na wysokości mostka. Poczuł ostry i przeszywający ból, skoncentrowany w górnej części klatki piersiowej. On wystarczył, aby głos uwiązł mu w gardle zamiast posłużyć mu do wezwania pomocy. A tej zdecydowanie potrzebował, co dotarło do niego gdy dotknął ubrania okrywającego jego tors i z trudem skupił wzrok na czerwonych od własnej krwi palcach.
Niech to szlag, to bydle zajebiście go urządziło i wykrwawiał się na polu walki. Zaczęło mu się kręcić w głowie i zrobiło mu się niedobrze. Nie był w stanie otrzeć z czoła zimnego potu, czując jak całe jego ciało staje się ciężkie niczym z ołowiu. Nie w taki sposób i nie w takim miejscu chciał umrzeć. Nie z dala od wszystkich bliskich mu osób. Zawsze miał tę świadomość, że decydując się na walkę w słusznej sprawie to oznaczało dostrzeżenie nieuchronnej bliskości śmierci podczas wykonywania takich misji jak ta. Pogodzenie się z tą myślą okazywało się trudniejsze, niż można by sądzić. Zawsze było coś więcej, niż sama wojna. Jednakże podczas toczącej się walki może nie być możliwe udzielenie mu pomocy przez kogoś z pochłoniętych pojedynkiem czarodziejów czy uzdrowicielek, które już i tak stanowiły wystarczająco łatwy cel.
Nieprzenikniona ciemność, która zapanowała tak nagle, nie pomogła mu w żadnym stopniu. Wręcz przeciwnie, pogarszała sytuację związaną z jego stanem. Potęgowało to odczuwany przez niego niepokój, zwłaszcza przez rozbrzmiewające zewsząd słowa. Nie wiedział, czy inni je słyszeli czy za odpowiadał jego umysł. Potwór zdawał się zostawić go w spokoju, ale tak naprawdę nie mógł być tego pewien. Za chwilę mógł znów uderzyć.
|| Nie podejmuję żadnej akcji wymagającej rzutu, skoro postać w ciągu trzech tur straci przytomność z powodu utraty krwi. W zależności jak się akcja ułoży to być może rzucę kolejnego posta.
I want to feel the sun shine
On my face like a new day's just begun
And I'll steal a moment's fun
And reflect on all those days long dead and gone
On my face like a new day's just begun
And I'll steal a moment's fun
And reflect on all those days long dead and gone
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Cholera! Ledwie zauważyła co działo się dookoła - Aurorę, która biegła leczyć przeciwników, przywabioną tutaj przez iskry Volansa, a potem cieniste stworzenie, które zaatakowało Moore'a. Nie zdążyła jednak nic zrobić, bo wszystko spowił mrok i nie widziała nic, nawet własnej dłoni znajdującej się przed jej twarzą. Przykucnęła przy ziemi, wiedząc, że w tym momencie celowanie w kogokolwiek albo cokolwiek nie ma sensu - nie miała jak przyjść na pomoc komukolwiek, bo nie wiedziała w którym kierunku powinna iść. Jeżeli zacznie teraz iść, wejdzie w dyptam, a czuła, że póki co, gdy czuła, że chusta przestawała działać, nie powinna wpadać gdzieś w nieznane. Już i tak mogli stracić jedynego na ten moment uzdrowiciela, dać się głupio zabić nie było jej celem.
Nic nie widziała, ale przynajmniej siebie mogła chronić przed atakami, gdyby nagle istota rzuciła się na nią, i spróbować coś zauważyć.
- Silvia. - Skierowała różdżkę na siebie, przykładając ją do piersi tak, aby mieć pewność. - Fera Ecco. - Być może dzięki sowim oczom będzie mogła widzieć coś w otaczającym mroku.
EM 30/50,
I rzut - Silvia ST 70
Ii rzut - Ferra Ecco ST 60
-15 do rzutu, Transmutacja 6
Nic nie widziała, ale przynajmniej siebie mogła chronić przed atakami, gdyby nagle istota rzuciła się na nią, i spróbować coś zauważyć.
- Silvia. - Skierowała różdżkę na siebie, przykładając ją do piersi tak, aby mieć pewność. - Fera Ecco. - Być może dzięki sowim oczom będzie mogła widzieć coś w otaczającym mroku.
EM 30/50,
I rzut - Silvia ST 70
Ii rzut - Ferra Ecco ST 60
-15 do rzutu, Transmutacja 6
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'k100' : 5
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'k100' : 5
Lucinda dostrzegła, że szmalcownik obronił się przed zaklęciami, które posłała w jego stronę. Chwile później blondynka zauważyła jak dziwna istota, niematerialna, przypominająca cień atakuje Volansa. Kobieta chciała skierować kroki w jego stronę, pomóc mu, ale nagle nastała ciemność. Lucinda nic nie widziała, do jej uszu docierały dziwne, przerażające szepty. Czuła się tak jakby ktoś ją atakował chociaż nie poczuła żadnego bólu. Czarownica uniosła różdżkę i rzuciła - Lumos Maxima - nie wiedząc czy jej zaklęcie rozgoni mrok, przegoni ciemność. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkała.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Senna Dolina
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland