Morsmordre :: Devon :: Plymouth :: Aleja kupiecka :: Ptasie Radio
Gniazdo
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Gniazdo
Sala nagraniowa radia. To tu dzieje się magia! Jest to niewielkie pomieszczenie, którego cała podłoga została wyłożona dywanami dla lepszej akustyki. Na samym środku stoi stół, na którym leży cały sprzęt potrzebny do nadawania, zaś po drugiej jego stronie dodatkowe dwa krzesła i mikrofony pozwalające radiowcom na swobodną rozmowę na antenie. Sprzęt nie potrzebuje być obsługiwany przez człowieka, chociaż jest regularnie sprawdzany i poddawany renowacji, gdy zachodzi taka potrzeba. Podłączony jest tam gramofon, a obok niego znajduje się potężna kolekcja płyt winylowych z najlepszym bluesem, rock'n'rollem i jazzem. Oprócz urządzeń i podstawowego oświetlenia zawsze można tam znaleźć dzbanek ze świeżą wodą i kilka koców. Radio gra cały czas, to też, gdy nie trwają audycje, gramofon odtwarza umieszczone w nim wcześniej płyty.
Para ulatująca z kubka, oddech świeżo zaparzonych ziół, delikatnie otulała szybę, przy której stała Rosemary, obserwując to, co było tuż za nią. Zieleń prędko zniknęła, oddając miejsce kolorom jesieni, które dziś jednak nie cieszyły, bo w oparach wojny przypominały raczej popiół, zwłaszcza fragmenty wypalonej ziemi i nadpalone, wyschnięte już końcówki drzew, które musiały spotkać się z żarem przelatującej niedaleko komety. Minął praktycznie miesiąc od tamtej feralnej nocy. Miesiąc od jej urodzin. Nieprzyjemnych pod wieloma względami.
Wyrwana wyższym tonem gry Journeya oderwała uwagę od pozornego spokoju za oknem i przeniosła wzrok na swoje zaklęte pianino - to grało dokładnie to, o co je poprosiła, dziś akurat „Jezioro łabędzie” Czajkowskiego, ot, w przerwie między południową a obiadową audycją, po której miała się wymienić pracą z Henrym. Nie spodziewała się, że odwiedzi ją ktoś inny. Na dźwięk otwierających się drzwi, oderwała się od okna i przywitała kuzyna za drzwiami studia, żeby nie zakłócać granego koncertu.
- Herbert - uśmiechnęła się do niego i uścisnęła, przekazując trochę rodzinnego ciepła Sproutów. - Dobrze cię widzieć. Jak zdrowie? Chcesz herbaty? Mam trochę szałwii i mięty z płatkami wiśni. - tylko to zostawało im po nieowocującym sadzie, z kwiatów też można było przyrządzić konfiturę, choć na razie się na to nie decydowali, sam proces za dużo kosztował, a pieniędzy mieli tak, by przeżyć. - Roznieśliście nowe? W których hrabstwach mamy nowych słuchaczy? - uśmiechnęła się nieco szerzej, na policzkach pojawił się róż ekscytacji. Myśl, że więcej domów będzie mogło usłyszeć ich głosy, rozgrzewała jej serce.
- Na razie Journey gra koncert. Za jakiś kwadrans go zmienię, potem audycja obiadowa z informacjami i koniec dla mnie na dzisiaj, Henry mnie zmienia - drugi prezenter był dla nich koniecznością, nie byłaby w stanie cały czas być tu sama, a dwa głosy zawsze urozmaicały program. - A jak u ciebie? Och, Herb, zanim zapomnę... możesz zerknąć do jednego mikrofonu? Ostatnio coś strasznie w nim sprzęgało, a to ten starszy, wiesz... ten mugolski. Zaraz ci go przyniosę.
Zniknęła w pokoju obok dosłownie na chwilę, a wróciła z radiowym mikrofonem, wokół którego owinięty był jego kabel.
Wyrwana wyższym tonem gry Journeya oderwała uwagę od pozornego spokoju za oknem i przeniosła wzrok na swoje zaklęte pianino - to grało dokładnie to, o co je poprosiła, dziś akurat „Jezioro łabędzie” Czajkowskiego, ot, w przerwie między południową a obiadową audycją, po której miała się wymienić pracą z Henrym. Nie spodziewała się, że odwiedzi ją ktoś inny. Na dźwięk otwierających się drzwi, oderwała się od okna i przywitała kuzyna za drzwiami studia, żeby nie zakłócać granego koncertu.
- Herbert - uśmiechnęła się do niego i uścisnęła, przekazując trochę rodzinnego ciepła Sproutów. - Dobrze cię widzieć. Jak zdrowie? Chcesz herbaty? Mam trochę szałwii i mięty z płatkami wiśni. - tylko to zostawało im po nieowocującym sadzie, z kwiatów też można było przyrządzić konfiturę, choć na razie się na to nie decydowali, sam proces za dużo kosztował, a pieniędzy mieli tak, by przeżyć. - Roznieśliście nowe? W których hrabstwach mamy nowych słuchaczy? - uśmiechnęła się nieco szerzej, na policzkach pojawił się róż ekscytacji. Myśl, że więcej domów będzie mogło usłyszeć ich głosy, rozgrzewała jej serce.
- Na razie Journey gra koncert. Za jakiś kwadrans go zmienię, potem audycja obiadowa z informacjami i koniec dla mnie na dzisiaj, Henry mnie zmienia - drugi prezenter był dla nich koniecznością, nie byłaby w stanie cały czas być tu sama, a dwa głosy zawsze urozmaicały program. - A jak u ciebie? Och, Herb, zanim zapomnę... możesz zerknąć do jednego mikrofonu? Ostatnio coś strasznie w nim sprzęgało, a to ten starszy, wiesz... ten mugolski. Zaraz ci go przyniosę.
Zniknęła w pokoju obok dosłownie na chwilę, a wróciła z radiowym mikrofonem, wokół którego owinięty był jego kabel.
nie każdy żyje sztuką i
snami o wolności
snami o wolności
Rosemary Sprout
Zawód : spikerka radiowa
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
instead of new branches
i might grow
deeper roots
i might grow
deeper roots
OPCM : 5 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Gniazdo
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Devon :: Plymouth :: Aleja kupiecka :: Ptasie Radio