Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Szefa Biura Informacji
AutorWiadomość
Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]24.08.21 8:16

Gabinet Szefa Biura Informacji

Gabinet Szefa Biura Informacji jest zajmowany przez Corneliusa Sallow oraz jego asystentkę. Znajduje się na tym samym piętrze, co gabinet samego Ministra Magii, z którym Sallow często się konsultuje. Bywają tutaj również goście zaproszeni przez Corneliusa, od niektórych zagranicznych dygnitarzy zapoznających się z kulturą Anglii (za ustaleniem z Departamentem Międzynarodowej Współpracy), po dziennikarzy "Walczącego Maga" i specjalistów z innych działów Ministerstwa. Sallow odziedziczył gabinet na początku wojny po innym pracowniku Ministerstwa i choć zachował staromodne meble, to utrzymuje swoją przestrzeń pracy w pedantycznym porządku, starannie katalogując wszystkie dokumenty oraz notatki do artykułów. Na biurku znajdują się jedynie niezbędne rzeczy, a gabinet jest regularnie sprzątany. Na regałach spoczywają książki o tematyce historii magii oraz propagandy, a jedynym osobistym akcentem jest zabrany z domu ulubiony dywan matki Corneliusa.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.01.24 19:18, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Informacji Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]28.11.21 21:48
17 II '58

Minęły dwa dni, odkąd miała okazję zamienić jedynie słowo z Corneliusem i chociaż nie zatęskniła za jego towarzystwem, tak postanowiła właśnie dziś wywiązać się z umowy. Okłamywałaby samą siebie, gdyby upierała się, że ani odrobinę nie ciekawiła ją tematyka, którą chciał podjąć mężczyzna. Było to w zakresie jej kompetencji, ale również fakt, wykorzystywania owego zagadnienia w propagandzie sprawiało, że niecierpliwiła się na tę rozmowę. Nie napawało ją dumą, że przyłoży rękę do politycznych gierek Sallowa, ale to nie miało powoli znaczenia, przecież jeśli nie Ona to ktoś inny.
W Ministerstwie Magii bywała rzadko, wręcz omijała budynek szerokim łukiem, nie mając tutaj czego szukać. Ostatni raz zawitała tu, gdy nakazano rejestrację różdżek, a ona musiała się do tego ustosunkować. Będąc uzdrowicielem w szpitalu, zmuszona była przejść przez procedurę. Na całe szczęście pozostawało to formalnością, gdy Blythe przez ostatnie kilka pokoleń dbali wyjątkowo o czystość krwi, niechętnie patrząc nawet na panny półkrwi. Coś, co potępiała przez parę ostatnich lat, a może nawet większość życia, aby teraz zrozumieć owe podejście. Mieli rację, obojętnie jak ciężko przychodziło jej przyznać się do tego.
Z charakterystycznymi stuknięciami obcasów, przechodziła przez korytarze, windą dostając się na pierwsze piętro. Unikała cudzych spojrzeń, brązowe tęczówki unosząc dopiero na starszą kobietę w najbardziej formalnej oraz mdłej garsonce, jaką widziała w ostatnim czasie. Uśmiechnęła się łagodnie i uprzejmie, kiedy ta stanęła jej na drodze. Wyjaśniła od razu cel swojej wizyty, więc również obecność na tym piętrze. Poczekała krótką chwilę, gdy pracownica MM zniknęła za jednymi z wielu drzwi, najpewniej upewniając się u Sallowa czy mówiła prawdę. W międzyczasie zsunęła z ramion płaszcz i przełożyła przez przedramię. Odsłoniła przez to sukienkę sięgającą połowy łydki w granatowo-czerwone pasy, ściągniętą w talii wąskim paskiem, dzięki czemu podkreślała sylwetkę.
Skinęła delikatnie głową, gdy kobieta wróciła i przepuściła ją. Przekraczając próg gabinetu rzecznika, odruchowo przesunęła wzrokiem po wnętrzu, lecz nie zatrzymała się na niczym na dłużej. Zamiast tego, uważne spojrzenie zawiesiła na mężczyźnie.
- Dzień dobry, panie Sallow.- kąciki jej ust drgnęły, może trochę nieszczerze.- Wahałam się czy wysłać sowę z wiadomością, że dziś pojawię się u pana.- podjęła, podchodząc bliżej biurka, za którym zasiadał polityk.- Jednak skoro w ostatnim liście nie było to wymogiem... liczę, że nie przeszkadzam.- uprzejma nuta nie była podyktowana faktyczną sympatią. Była ciekawa czy mężczyzna zauważa różnicę w tym, jak zwracała się do niego w kwiaciarni, będąc zwyczajnie rozluźnioną i nieco zadziorną, a w późniejszych momentach, gdy zgodnie z jego wymogiem przeszła na formę per Pan.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]30.11.21 7:13
17.02

Krytycznym okiem omiótł uporządkowane przez asystentkę półki, rzędy teczek uszeregowanych alfabetycznie, czyste biurko bez śladu kurzu. Dopiero przedwczoraj odzyskał gabinet po niefortunnym zalaniu przez nieudane zaklęcie pogodowe - a wczoraj spędził cały dzień w archiwach Ministerstwa, by nie denerwować się bałaganem. Dzisiaj, wreszcie, mógł się skupić. Posiedzieć w ciszy i spokoju. Chwycił za pióro i położył na biurku (idealnie symetrycznie, a jakże) kawałek pergaminu. W archiwach nabrał inspiracji, czas napisać przemówienie, albo artykuł, albo chociaż anonimowy list z zażaleniami do redakcji jakiejś z gazet.
Wtem na korytarzu rozległ się stukot obcasów - zbyt głośny, jak na gust Corneliusa. W dodatku, kroki umilkły tuż pod jego drzwiami. Z westchnieniem opuścił pióro, gotów zestrofować kogoś, kto przerywał mu natchnienie.
W drzwiach stanęła jednak panna Belvina Blythe, a spotkanie z nią było miłą odmianą od rutyny dnia codziennego. Cornelius uniósł brwi ze zdziwieniem, a następnie przybrał na twarz swój najuprzejmiejszy uśmiech. Umawiali się listownie już jakiś czas temu, ale bez sprecyzowania daty - czyżby przedwczorajsze spotkanie na sympozjum naukowym skłoniło pannę Blythe do spriorytetyzowania ich wspólnych planów?
-Panno Blythe, jak miło panienkę widzieć. - skinął dłonią, zachęcając ją, by weszła do środka i zajęła krzesło naprzeciwko jego biurka.
-Zawsze znajdę dla panny czas, proszę się nie kłopotać sowami. - potwierdził kurtuazyjnie. Z radością zerknął na pusty pergamin. Dobrze, że nie zdążył jeszcze zacząć pisać przemowy. Przydadzą mu się notatki ze spotkania z szanowaną uzdrowicielką.
-Słyszałem sporo dobrego o panny zdolnościach. Pozwoli panna, że przejdę od razu do rzeczy. - na moment odłożył pióro, oparł łokcie na stole i splótł ze sobą palce. -Rozumiem, że zna się panienka na anatomii? Zarówno czarodziejów, jak i mugoli? - upewnił się. -Przyznaję, że ostatnie artykuły w "Horyzontach Magii" i wnioski na sympozjum były nieco... niepokojące. W obecnym, wojennym klimacie, nie potrzebujemy żadnych wniosków, które sugerowałby, że mugole mają cokolwiek wspólnego z magią, z nami. Byłbym zainteresowany usłyszeniem argumentów na rzecz siły czarodziejów i słabości mugoli, wynikających z samej biologii. Czy potrafiłaby panienka uzasadnić coś podobnego, naukowo? - zapytał wprost.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Informacji Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]08.01.22 19:06
Było w tym mężczyźnie coś, co niesamowicie ją drażniło, działało na nerwy w sposób niepojęty. Nie potrafiła tego określić, jakkolwiek sensownie sprecyzować czy nazwać. Mimo to przyszła tu dziś, zgodziła się na współpracę i gdyby ktoś spytał ją, dlaczego to zrobiła, nawet nie potrafiłaby odpowiedzieć. Szykując się do tego spotkania, zastanawiała się nad tym długo, czemu pomimo wszystko była gotowa na rozmowę z nim, czemu decydowała się trzymać jakikolwiek kontakt z przyjacielem jej ojca. Wchodząc do gabinetu, te myśli powróciły, ale ponownie nie odnalazła żadnego wyjaśnienia. Widziała zdziwienie malujące się na męskiej twarzy, a to wywołało delikatny uśmiech przepełniony zadowoleniem. Jak okropny musiał być dla niego dzisiejszy dzień, że najwyraźniej jej obecność była mu miła i zaskakująca jednocześnie.
Reagując na ten oszczędny gest, pokonała odległość od jego biurka i zajęła wskazane krzesło.
- Doprawdy? Pamiętam moment, gdy nie wydawał się Pan tak zadowolony z mojego towarzystwa.- odparła, nadal z uprzejmym uśmiechem, ale tym razem nie była złośliwa. Dziwnie bawiła ją ta sytuacja.
Założyła ostrożnie nogę na nogę, wygładzając odruchowo materiał sukienki, który okrywał długie nogi. Spojrzenie miała cały czas skupione na polityku. Uniosła nieco brew, gdy przyznał, że słyszał dużo dobrego o jej zdolnościach. Zaciekawiło ją od kogo, ale nie zdecydowała się zapytać. Może lepiej, aby pozostało to niewiadomą, chociaż było pewne grono ludzi, którzy mieli o niej podobną opinię.
- Zgadza się. Anatomia czarodziejów i mugoli nie różni się wiele, a jednak dzięki magii posiadamy pewną odporność, której natura poskąpiła osobą spoza czarodziejskiego społeczeństwa.- odpowiedziała, trzymając się tego, co faktycznie było poparte nauką. Milczeniem skomentowała to, co powiedział. Jego słowa jednoznacznie określały, czego właśnie chciał. Zastanowiła się na moment, przenosząc spojrzenie gdzieś ponad ramię Sallowa, by chwilę później powrócić do niego wzrokiem.- I Pan i ja, mamy skazę we krwi. Nie da się odsunąć całkowicie powiązań między czarodziejami, a mugolami. Przynajmniej bez tworzenia kolejnej hermetycznej grupy, co nie jest zdrowe.- napomknęła, darując sobie jednak komentarz o występującym wtedy chowie wsobnym przy którymś pokoleniu i w zależności od wielkości grypy. Dopiero wtedy skupiła się na innej kwestii.- Biologia jest brutalna, jeśli chodzi o słabości i siłę. Organizmy mugoli, skoro o opinię prosi Pan uzdrowiciela, są podatniejsze na bardzo wiele chorób, które za to nie obciążają czarodziejów w podobny sposób. Natomiast nasze choroby, często okazują się poważnie wyniszczające lub śmiertelne dla tych nieznających magomedycyny. Ich organizmy nie będą w stanie zwalczyć nieznanej choroby samoistnie, a jeśli jakimś cudem jakiemukolwiek udałoby się... jest to raczej anomalia, a nie reguła.- opierała się na oczywistościach, które znał każdy uzdrowiciel.- Ponadto, próbował pan kiedyś rzucić zaklęcie lecznicze na mugola lub podać eliksir, który przeciętnego czarodzieja postawi na nogi? Uprzedzając, sama tego nie zrobiłam, a podobne eksperymenty, mimo że w dużej części krajów świata uchodzą za zbyt okrutne i potępia się podobne działania... nadal mają w świecie grono praktykujących, którzy z chęcią dzielą się wynikami.- interesowało ją to przez pewien czas, kiedy jeszcze podczas stażu i w pierwszym roku pracy, jako pełnoprawny uzdrowiciel, nadal chłonęła wiedzę wszelaką. Chciała wiedzieć wszystko, co odbiegało od norm i co wykraczało poza informację zdobyte w szpitalu. Z czasem ta niezdrowa ciekawość znikła, zbyt niepokojąca.- To może być dobra podkładka pod słabość mugoli i ich nieprzystosowanie do magicznego świata.- była dość uprzejma, aby podsunąć mu ten kierunek, skoro zamierzał udowadniać podobne braki w organizmach.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]13.01.22 17:28
Zabawne, że w podobny sposób działał na nerwy pannie Multon. Może faktycznie miały z Belviną identyczny gust. On zresztą też, pomimo późniejszej niezręczności i miło wspominał amortencyjne szaleństwo z Elvirą i próby flirtu z panną Blythe - zabawy i fraszki, nic więcej, ale mężczyzna może się przecież zabawić. Mógł. Korzystał z życia przez tamto półrocze przed oświadczynami, jakby chciał usunąć spod powiek obraz Valerie z londyńskiej przymierzalni, nie przykładać nadmiernej wagi do sierpniowej obietnicy i wmówić sobie, że nawet jeśli by go odrzuciła - to nic się nie stanie.
Przyjęła. I teraz był zaręczony, czego omal nie oznajmił pannie Blythe w listach, ale powstrzymała go jedynie świadomość, że nie oświadczył się jeszcze publicznie i że będzie miał większą satysfakcję, oznajmiając to osobiście. Nie, żeby szczególnie go to wcześniej obchodziło, ale przytyki co do róż i jej narzeczonego ugodziły odrobinę w męską dumę.
-Panna nie wydawała się zadowolona z moich kwiatów, ale i tak spotkanie i interesy przyniosą nam wiele korzyści. - wytknął w odpowiedzi na jej rozbawienie. -Szczególnie, że mamy wspólne... ideały. - dodał zniżonym głosem, rozciągając usta w wymownym uśmiechu. Nawet jeśli sama nie była tego świadoma, to słyszał jej nazwisko w kręgach Rycerzy Walpurgii, wspierała ich sprawę. To wystarczyło, by jej zaufać - przynajmniej w kwestii propagandy.
Sięgnął po pióro i uważnie wsłuchał się w jej słowa, notując w punktach ważniejsze wnioski. Uśmiech na jego twarzy stopniowo się poszerzał, w oczach rozbłysła satysfakcja. Panna Blythe faktycznie nie zawodziła jego oczekiwań. Mina zrzedła jedynie na wzmiankę o skazie we krwi, ale opowieści o eksperymentach poprawiły mu humor.
-Te eksperymenty... czy zna pani nazwiska ich twórców, opublikowane badania? Albo, jeszcze lepiej, kogoś, kto zajmuje się tym aktualnie? - dopytał, najwyraźniej nieporuszony opisywanym okrucieństwem podobnych eksperymentów. Nie lubił przemocy, powodowała bałagan, ale w imię nauki gotów był znieść - i uczynić - wiele. To prawie jak legilimencja.
-Ma panna jeszcze jakieś wnioski w sprawie mugolskiej psychiki? Mam wrażenie - nie uściślił, jako kto, chcąc jeszcze chwilę pobawić się swoim sekretem - który dla Rycerzy nie był już tajemnicą. -...że jest o wiele delikatniejsza od naszej. - wdzieranie się do ich umysłów przychodziło mu z zadziwiającą łatwością, tak jakby prawie nie stawiali oporu, uginając się pod naciskiem magii...


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Informacji Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]06.01.23 17:53
29.06

Negocjacje z Prewettem zakończyły się sukcesem - w teorii nikt rozsądny nie oparłby się propozycji rozejmu, w praktyce Cornelius nie miał pojęcia jak zareaguje nieprzewidywalny szlachcic. Ba, gwarancja od Longbottoma i rozciągnięcie rozejmu na całą Anglię przekroczyły nawet jego oczekiwania, choć tą drugą ewentualność omawiał już z Ministrem. O gwarancję miał zaś poprosić, więc tym lepiej, że Archibald Prewett oferował mu ją sam, od razu. Cornelius nie spodziewał się, że uda mu się nakłonić nestora do zdrady, nie tak od razu - Prewett zabrnął już zbyt głęboko, wspierał rebelię zbyt długo. Mimo wszystko, czuł ukłucie... rozczarowania? Żalu? Prewett był dobrym politykiem i szlachcicem o błękitnej krwi, szkoda go. I tych jego dzieci. Miał nadzieję, że zasiał ziarno na wypadek przyszłych wątpliwości.
Po udanych negocjacjach, zdał raport Ministrowi Magii i od razu udał się do gabinetu i został w nim do późnego wieczora. Dziś stawił się w Ministerstwie z samego rana. Prędka kawa w ministerialnej kawiarni i czas spędzić kolejne godziny w gabinecie. Rozejm miał wejść w życie pierwszego lipca, za dwa dni. Cornelius miał wiele pracy, wszyscy mieli wiele pracy. Musieli wydać odpowiednie dyspozycje dla służb, dla mediów, rozgłosić rozejm i jego zasady.
Chwycił za pióro.
Miał już gotowe notatki o poradniku samoobrony przed mugolami, spotkanie z Multon było bardzo owocne. Część wiedział też z własnego doświadczenia, a w trakcie minionych miesięcy rozmawiał z ofiarami mugolskich prześladowań lub (nie miał wszak czasu, by zbyt często prowadzić wywiady z cywilami) korzystał z notatek reporterów "Walczącego Maga". Choć zawiesili broń, poradnik będzie jeszcze bardziej niezbędny - mugole nie byli w końcu objęci rozejmem. Nikt nie wziął za nich odpowiedzialności. Premier Manni Shinwell zniknął, nie mieli rządu, nikt nie mógł nawet negocjować w ich imieniu.
Szkoda. Shinwell mógłby się pokazać, wytrwale szukali go z Deirdre. Czy z nim by negocjowali, tak jak z Archibaldem?
Pewnie nie. Pewnie o tym wiedział. Pewnie nie mieli szans znaleźć go po dobroci.
Musiał pracować z tym, co ma. Zawieszenie broni obowiązujące wszystkich czarodziejów to spory propagandowy sukces, chwila wytchnienia dla obywateli całej Anglii. Korzenie Festiwalu Lata były powiązane z podobnymi zawieszeniami broni, zarządzonymi przez samego celtyckiego boga Lugha. Czarodzieje zrozumieją to powiązanie, uszanowanie pradawnych obyczajów, nikt nie powinien kwestionować tej decyzji.
Obawiał się jedynie, że przez najbliższy miesiąc magiczne społeczeństwo będzie łatwym celem dla mugolskich ataków i sabotażu. Słuchając świadków wojny wychwytywał też pewne... niepokojące sygnały. Niektórzy czarodzieje gardzili mugolami, ale Cornelius spędził ponad cztery lata u boku Layli - znał ich nieco lepiej. Nie różnili się od czarodziejów, byli równie inteligentni. Równie bezwzględni. Szybko się uczyli. Słuchając w Warwickshire o czarodziejach o odciętych prawicach, zaczął się niepokoić, że nauczyli się walczyć z magią. A przesłuchanie burmistrza Bury St Edmunds i doniesienia o planowanym ataku na Londyn - niezrealizowanym, na szczęście - utwierdziły go w przekonaniu, że niemagiczni się nie poddadzą, że ich brawura jest spora.
Poradnik wydawał mu się tym ważniejszy.
Wczoraj w pośpiechu napisał kilka listów, zapraszając do własnego gabinetu żołnierzy doświadczonych w tej wojnie i jedną z poszkodowanych wdów. Kazał Dirkowi pozostać przy sobie, pomagać ze wszystkim - od segregowania papierów, po przynoszenie mu kawy.
Wizyty miał umówione po południu, poranek spędził więc na porządkowaniu notatek dla "Walczącego Maga". Multon dostarczyła mu cennych materiałów o organizmach mugoli, samemu mógł się wypowiedzieć na temat ich odporności magicznej. Dużo ćwiczył, już od młodości. To na nich uczył się legilimencji - o której wspomnieć nikomu nie mógł - ale nie tylko. Regressio, Confundus, Oblivate, te zaklęcia ćwiczył całkowicie legalnie, a obywatele mieli prawo wiedzieć, jak działały na wrogów. W razie samoobrony. Pomówi z redaktorami Maga, będą zresztą wiedzieli, co robić. Jak ująć te wszystkie informacje. Do końca Festiwalu Lata, czarodzieje nie mieli prawa podnieść różdżek na mugoli, zarówno cywile, jak i służby zostawią ich w spokoju... o ile nie będą zmuszeni do samoobrony. Czarodziejska krew nie może spłynąć z powodu niesubordynacji niemagicznych - nawet jeśli intencje Archibalda były szczere, a ręce związane, to zdziczeli mugole wydawali się groźną bronią, której rebelianci mogli użyć przeciwko zobowiązanym do rozejmu czarodziejom.
W południe wpuścił do gabinetu postawnego, trzydziestoletniego mężczyznę - byłego policjanta, jednego ze starszym stażem członków Brygady Uderzeniowej. Cornelius kojarzył, jak działa broń palna - a raczej, że działa - ale nie stanął samemu naprzeciwko uzbrojonych mugoli, nie tak naprawdę. W kwietniu natknęli się z Deirdre na jednego, ale łatwo go rozbroili. Pamiętał, jakie zaklęcia działały - Confundus, chyba Traher - ale chciał się upewnić. Porozmawiać z kimś, kto stanął naprzeciw całego szwadronu.
Uśmiechnął się promiennie do czarodzieja, pogratulował mu służby. Spytał, gdzie walczył, choć doskonale to wiedział. Staffordshire, potem Suffolk.
Splótł palce, położył łokcie na biurku i pozwolił czarodziejowi mówić, kierując go odpowiednimi pytaniami i od czasu do czasu uzupełniając własne notatki. Przybrał współczujący wyraz twarzy, gdy mężczyzna mówił o swoich kompanach, którzy zginęli od kul na jego oczach.
-Taka niewielka kula... a wbiła się mu prosto w czoło. Gdyby dostał Lamino, miałby trochę czasu, ale on tak po prostu zwalił się na ziemię... - wymamrotał czarodziej, pocierając własne czoło dłonią. Potem mówił dalej. O koledze, któremu kula przeszyła brzuch, którego rany nie chciały się goić. O tym, jak sam dostał w lewe ramię i jak długo siedział w Mungu, dłużej niż po magicznych ranach. Cornelius kiwał głową i wyłapywał konkrety. Jak przeżył ten żołnierz? Czarodziej skrzywił się lekko, najwyraźniej nie lubił tego wspominać, ale rozmowa z samym Rzecznikiem Ministerstwa, bohaterem wojennym (Sallow przypiął dziś do szaty swoje medale) skłaniała do otwartości. Traher i Confundus to za mało, gdy mugoli jest wiele - i gdy mają bronie, które wyrzucają wiele kul na raz (jak to właściwie działało?), ale mężczyzna przeżył dzięki Protego.
Sallow zanotował na marginesie, by przekazać te informacje JOE - powinny się zawrzeć w programie nauczania dla młodzieży Hogwartu.
Spędził z czarodziejem godzinę, tyle wystarczyło. Szybka przerwa na oddech i do gabinetu wpuszczono wdowę, jedną z ofiar z Warwickshire. Uśmiechnął się współczująco, widząc jej nową dłoń.
Teraz wiedział już jak Marcelius odzyskał swoją. Proces był jednak kosztowny i czasochłonny, Ministerstwo nie mogło go sfinansować dla wszystkich - ta kobieta, do niedawna dochodząca do siebie w Mungu, miała szczęście zostać propagandowym symbolem.
-Nie musi mi pani opowiadać o wszystkich okropieństwach i przeżywać tego od nowa, ale... pani świadectwo może ochronić wiele niewinnych istnień. - zachęcił łagodnie. Jedynie udawał, że nie powinna mu nic mówić - składał propozycję nie do odrzucenia. W zamian za swoją tragedię otrzymała nową rękę, była im winna własną traumę.
Opowiedziała. O tym, jak najpierw musiała dla nich prać i gotować w zamku w Warwick i jakie rzeczy robili jej i innym kobietom. Mimowolnie wzdrygnął się, pomyślał o Valerie. O tym, że ta wojna wymknęła się spod kontroli, o tym, że samemu jest bardziej przejęty niż rok temu. Wtedy chciał rozwijać własną karierę - teraz naprawdę bał się mugolskiego zezwierzęcenia. Dostawał anonimy, został celem, dobrze, że miał Dirka u boku.
Kobieta mówiła dalej. O tym, że gdy czarodzieje zaczęli przejmować Warwickshire, mugole się przestraszyli. Nie wystarczyło, że odebrali jej różdżkę - wtedy odebrali jej rękę. Cornelius kiwał głową, co za bestialstwo.
Odprawiwszy wdowę, podrasował nieco jej historię. To będzie piękny wywiad.
Potem przepisał notatki na czysto, zaadresował list do redakcji "Walczącego Maga". Wszystko powinno być gotowe pod kątem gazet, pozostało mu jeszcze porozmawiać z magiczną policją i wydać stosowne dyspozycje w Biurze Dezinformacji. Służby też były objęte zawieszeniem broni, ale musieli opracować procedury na wypadek (prawdziwych) wypadków - czarodziejów, którzy złamią rozejm (w teorii byłoby to końcem rozejmu, ale czy jest sens go narażać?) i służb, które będą karać mącicieli. Muszą postawić Amnezjatorów w gotowości, Festiwal Lata musi się odbyć.
Wreszcie, gdy namyślił się już nad kwestiami bezpieczeństwa, mógł zając się przyjemniejszymi przygotowaniami. Zaproszeniem handlarzy, przedyskutowaniem z innymi urzędnikami mapy, spisaniem pomysłów na ceremonię otwarcia. Mieli miesiąc, dopną wszystko na ostatni guzik.
Będzie pięknie - oddadzą hołd przodkom, uszanują tradycję, wypełnią wolę Czarnego Pana, a przede wszystkim zademonstrują obywatelom siłę Ministerstwa Magii.

/zt ~1230


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Informacji Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]01.02.23 15:35
2 lipca 1958

Powrót do pracy w Ministerstwie po tak wielu zmianach, które zaszły w ciągu ostatnich lat od początku nie wydawał się prosty. W prawdzie szybko odnalazł się w nowym Departamencie. Miał do tego smykałkę i ślęczenie w papierach nad przepisami naprawdę sprawiało mu satysfakcję. Od początku był dobrym materiałem na prawnika. Z jednej strony potrafił się skupić i znajdować niekonwencjonalne rozwiązania działając w granicach prawa, a z drugiej strony był wygadany – w końcu od dziecka wychowywano go osobę, która potrafi wypowiedzieć się na każdy temat i wręcz lać wodę w każdej okoliczności. W dodatku nie miał trudności z nauką języków obcych. Wydawało się, że to idealne miejsce dla początkującego polityka. Ale całe działanie Ministerstwa wyglądało inaczej, może nawet atmosfera inna. W głębi duszy czuł się winny, że nie przyłożył swojej ręki do sukcesu Cronusa Malfoya – nie dość, że wypadało bo Malfoyowie to bliska rodzina, to jeszcze zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby się zaangażował prawdopodobnie, że już dużo wyżej w ministerialnej hierarchii. Ale na wspieranie zmian już za późno. Teraz należy zająć się tym, co wychodziło mu najlepiej, utrzymaniem status quo. Rewolucje nie były w jego naturze, ale teraz uważał, że polityka Wielkiej Brytanii w końcu idzie w dobrą stronę. Świat powinien podążać za tymi ideami, które sprawdzają się w Wielkiej Brytanii.
Ubrany w idealnie skrojony garnitur, który ewidentnie wyszedł spod igły jednego z krawców z domu mody Parkinsonów z teczką pełną dokumentów stanął pod drzwiami gabinetu Corneliusa Sallowa. Obecny Rzecznik Ministerstwa zawsze mu imponował a teraz kiedy objął posadę przy samym Ministrze poczuł do niego jeszcze więcej respektu. Szybko rozwijająca się kariera i skuteczne realizowanie ambicji. Tego od dawna chciał się od niego nauczyć. W momencie, w którym znów miał zasięgnąć rady bardziej doświadczonego pracownika Ministerstwa, miał wrażenie jakby nic się nie zmieniło i znów miał te 18 lat i przechodził pierwsze dni stażu w Ministerstwie Magii. Może i miał więcej doświadczenia, był sporo starszy ale właściwie ciągle to nazwisko otwierało mu wiele drzwi a nie wypracowana reputacja. Nick doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie byłby tu gdzie jest gdyby nie kilka słów Septimusa Notta i był zdeterminowany, żeby tym razem nie zaprzepaścić swojej szansy. Chociaż zapewne Nestor zapewniłby mu jeszcze kolejną. Trzymanie się blisko osoby, która współpracuje z samym Ministrem wydawało się najlepszym co mógłby teraz zrobić, dlatego też zapukał do drzwi i cierpliwie czekał na zaproszenie licząc, że Sallow znajdzie dla niego chwilę czasu na skonsultowanie spraw bieżących, a może i niezobowiązująca rozmowę.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]06.02.23 1:05
2.07

Z zadowoleniem ułożył na biurku nowe wydanie "Walczącego Maga", choć treść - za którą był bezpośrednio odpowiedzialny - znał już przecież na pamięć. Zawieszenie broni, wytchnienie dla obywateli, święte tradycje. I, rzecz jasna, poradnik samoobrony przed mugolami, z którego był szczerze dumny. Wisienką na torcie było porównanie tegorocznych statystyk egzaminów w Hogwarcie z czasami, w których w zamku uczyli się mugolacy. Wyniki, choć odrobinę zawyżone, miały nie kłamać i pokazać, że jednostki nieczystej krwi jedynie rozwadniają magiczny potencjał, że mugolacy nigdy nie osiągną wyników podobnym prawdziwym czarodziejom. Poczuł minimalne ukłucie sumienia, gdy to wszystko pisał - wspominając złotowłosego młodzieńca, którego istnienia wyparł się kilkanaście lat temu, krew z jego krwi, owoc młodzieńczej głupoty ze śliczną mugolką. Nieślubny syn nie był jednak mugolakiem, był półkrwi (czym Cornelius próbował się uspokajać), ale z drugiej strony dwukrotnie zdążył głupio wylądować w Tower (skąd ojciec wyciągnął go jednokrotnie, drugiego błędu nie wybaczając i panicznie bojąc się, że ich powiązanie wyszłoby na jaw) i pracował jako cyrkowiec, więc może potwierdzał teorię o rozwodnieniu magicznej krwi. Wszyscy inni Sallowowie realizowali się w prestiżowych pracach, choć po śmierci brata Cornelius pozostał jedynym Sallowem z własnej linii.
Odgonił niewygodne myśli i chwycił za pióro, by odpisać na korespondencję. Wtem rozległo się pukanie do drzwi, a Rzecznik wzniósł oczy do nieba z lekkim zniecierpliwieniem. Gdzie podziali się jego stażyści, odganiający stąd intruzów?
Otworzył drzwi z przylepionym do twarzy uprzejmym uśmiechem - ale niespodziewanie w zielonych oczach zalśniła szczera sympatia, jaką rzadko okazywał komukolwiek, szczególnie w pracy. I ktoś, kogo nie mógł zatrzymać żaden stażysta - Cornelius nauczył ich szanować lordów.
Dekada różnicy wieku z lordem Nicholasem Nottem robiła wrażenie, gdy arystokrata miał dwadzieścia lat, a Cornelius trzydzieści. Czas zatarł nieco ten dystans, ale Sallow jak nikt wiedział, że pamięć emocjonalna bywa tą najmocniejszą - a on, po wyrzeczeniu się syna, odnalazł w Nottcie młodszego protegowanego. Kogoś, kto słuchał go z uwagą i (pomimo różnicy krwi i stanów) szacunkiem, kto przyjmował jego rady i wdrażał je w życie.
-Lordzie Nott. - uśmiechnął się promiennie, na progu gabinetu. Spojrzał mu przelotnie w oczy, czekając na sygnał, czy za drzwiami wciąż może nazywać go po prostu Nicholasem.
Słyszał o powrocie lorda z zagranicy i żałował, że Nott nie zdążył zagościć na jego ślubie - a ostatnie czerwcowe tygodnie były wyjątkowo zabiegane, między negocjacją zawieszenia broni, obławą na mugolskich zdrajców i implementacją tymczasowego pokoju.
-Jak dobrze widzieć lorda w Ministerstwie. - w Londynie, w Anglii. -Zapraszam. - otworzył szeroko drzwi do gabinetu, odczekał aż Nicholas usiądzie. Wygładził czarną szatę, na której lśniły dwa medale, otrzymane od Ministra za zasługi wojenne. Nosił je w pracy, bo czemu nie.
-Czym zajmuje się obecnie... Międzynarodowy Urząd Prawa, tak? - upewnił się w kwestii obecnej pracy Nicholasa i utkwił w nim uważne spojrzenie. -Mogę jakoś pomóc? Z pracą, albo tym, co wydarzyło się ostatnio w Anglii? - działali w jednej, słusznej sprawie, a dzięki Czarnemu Panu łączyło ich coś więcej niż polityka i praca. Zaś wojenne sukcesy ostatnich miesięcy były imponujące.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Informacji Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]06.02.23 11:32
Stażysty żadnego nie napotkał, być może dlatego że byli nauczeni szacunku do arystokratów. Z jednej strony dobrze, bo nie miał problemu z dostaniem się do gabinetu, ale z drugiej... przydałaby się kawa, a przecież nie będzie wychodził po kawę jeśli już zawrócił głowę Sallowowi. Ministerstwo to niestety była praca a nie dom, w którym na jedno skinienie palca sługa przynosił mu to, czego aktualnie potrzebował. Tutaj jedynie wysokie stanowisko zapewniało kogoś, kto zajmie się tak przyziemnymi sprawami. I tak wiedział, że jest uprzywilejowany przez nazwisko. W końcu należało mu się za to, że urodził się w jednej z rodzin Nienaruszalnej Dwudziestki ósemki. Jego rodzina na szanowanie tego nazwiska pracowała od pokoleń. Wymagania które były przed nim stawiane i lojalność były niewielką ceną za zaszczyt bycia członkiem tej rodziny. Przywileje były czymś naturalnym, co właściwie nie robiło już na niż żadnego wrażenia. Na uśmiech Sallowa również odpowiedział uśmiechem, chociaż dziwnie się czuł słysząc z jego ust lordowski tytuł. Ale no tak, nie był już dwudziestoletnim dzieciakiem, a chcąc nie chcąc są w sytuacji dość oficjalnej. Przynajmniej do przekroczenia progu gabinetu. Właściwie powinien się cieszyć, że jest darzony takim szacunkiem przez wysoko postawionego przedstawiciela Ministerstwa Magii.
- Panie Sallow - skinął głową uprzejmie na powitanie. Pozwolił sobie na odpowiedzenie uśmiechem na uśmiech mentora.
Rzeczywiście dobrze tu wrócić. Dziękuję – odpowiedziała wchodząc i rozglądając się ukradkiem po gabinecie. Wyglądał naprawdę dobrze. Zajął wskazane przez Sallowa miejsce. Może był nawet trochę zestresowany tym, że po tak długim czasie odwiedza Rzecznika. Zauważył medale połyskujące na szacie czarodzieja. Widać było, że jest dumny ze swojego udziału w wojnie. Podbijało to respekt, którym go darzył.
Widzę, że nic nie umknie Pana uwadze. Tak, zamiłowanie do prawa pozostało. Tym razem jednak w międzynarodowym kontekście. Rodzina twierdziła, że to dobry Departament do pracy w obecnych czasach, więc przyjąłem propozycję - uśmiechnął się. Może nie miał już tej samej energii, co wtedy gdy dopiero co rozpoczynał swoją przygodę z Ministerstwem. Ale miał więcej doświadczenia. Także takiego życiowego i może tym razem to pomoże mu piąć się w górę po szczeblach kariery. Zależało mu na tym nie tylko ze względu na własne ambicje, ale także przez wzgląd na Rodzinę. Nie wypadało, żeby Lord Nott całe życie był podrzędnym urzędnikiem.
- Tak, przyszedłem w kwestiach służbowych. Chciałem prosić o przejrzenie notatek dotyczących zmian prawnych z ostatnich miesięcy na terenie Wielkiej Brytanii, które mamy przesłać do Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów - zajrzał do teczki i zaczął wyciągać z niej dokumenty. - Mam wersję oczywiście angielską, ale też francuską i niemiecką. Merytorycznie na pewno jest wszystko w porządku. Sam to sprawdzałem i opracowałem tłumaczenia. Ale najbliższy czas jest kluczowy jeśli chodzi o nasze relacje międzynarodowe, więc być może trzeba coś zmienić, żeby ten tekst brzmiał... lepiej. Przekazywał odpowiednie wartości poza kwestią merytoryczną. Chciałem prosić o spojrzenie bardziej doświadczonym okiem – dodał podając papiery Sallowowi. – W Anglii podczas mojej nieobecności wydarzyło się wiele i szczerze mówiąc chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej niż to co piszą w gazetach, ale nie chciałbym zabierać Panu czasu... - odpowiedział przyglądając się uważnie Sallowowi. Z jego postawy ewidentnie było widać, że z tym zabieraniem czasu to czysta kurtuazja i nie spodziewał się odmowy.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]12.02.23 0:41
Nie okazał tremy, nawet jeśli odczuł jej cień. Nie powinien, przez ostatnie miesiące podbudował własną pozycję, a młody lord Nott już nawet przed laty darzył go szacunkiem. Tyle, że wtedy Nicholas był młody. A Sallow, wbrew sobie i pragmatycznemu podejściu do życia - wedle którego powinien wkupywać się w łaski możnych tego świata dla korzyści i tylko i wyłącznie dla korzyści - irracjonalnie przywiązał się przed laty do znajomości z młodym, ambitnym pracownikiem Ministerstwa. Choć dzieliło ich tylko (aż?) piętnaście lat, to poznawszy Nicholasa miał za sobą zerwane zaręczyny i porzuconego w dzieciństwie bękarta i chyba mimowolnie zastanawiał się, kim byłby jego syn gdyby dorósł. W towarzystwie kogoś, kto pytał go o radę i cenił jego słowa, zapominał o żalach z przeszłości. I choć teraz sytuacja się zmieniła - Cornelius miał żonę i dziecko w drodze, Nicholas został wdowcem i przekroczył trzydziestkę - to sentyment pozostał.
A za zamkniętymi drzwiami mogli sobie mówić na ty, wracając do układu wypracowanego przed laty. Tytuły przy publice, większa zażyłość na osobności.
-Moje kondolencje. - uśmiechnął się smutno, gdy Nott wspomniał o tym, jak dobrze tu wrócić. Niechętnie rozgrzebywał sprawę jego małżeństwa, ale dobre maniery wymagały choćby przelotnych wyrazów współczucia.
Świadom specyfiki aranżowanych małżeństw, zastanawiał się czasem, czy Nicholas kochał swoją żonę. Ale o to go nie spyta, przynajmniej nie dopóki nie wypiją butelki wina.
-Stosunki międzynarodowe są teraz wyjątkowo ważne i wyjątkowo delikatne. Dobre miejsce, by się wybić. - uśmiechnął się blado. -Pamiętam, jak lord Alphard Black wybił się na arenie kontaktów z Hiszpanią, a niedługo potem podobno zaręczył z siostrą nestora Rosier. - zauważył, niby mimochodem. Ostrożnie, Nicholas wciąż był w żałobie. -Ale lord Black już nie żyje. - wzruszył lekko ramionami, wbijając w Nicka znaczące spojrzenie. Niczym już się nie wybije. A ty tak.
Był na pogrzebie Blacka, ale nie czuł tam nic, poza chęcią pokazania się w towarzystwie. Nie znał tego człowieka, jego zasługi go nie obchodziły, co najwyżej mógł mu zazdrościć szybkich sukcesów. Nicholasowi ich życzył, a to znacząca różnica.
-Chętnie zerknę na wersję angielską. - poczuł lekkie ukłucie wstydu, że nie zna innych języków obcych, ale uśmiechnął się promiennie, udając, ze tematu nie było. Pedantycznie ułożył notatki na biurku, gotów zerknąć na nie choćby teraz - znał się na prawie trochę, na propagandzie doskonale, a nawet pobieżny rzut oka (czytał zresztą szybko) pozwoli mu wychwycić ton pisma i pomyśleć nad odpowiedniejszym.
-Rozumiem, że departament pośle te notatki do Niemiec i Francji? - upewnił się. -Mam znajomego felietonistę, dwujęzycznego i szanowanego we Francji, mógłby napisać pochwalny pean do zwykłej gazety... - zastanowił się na głos. Znajomy to dużo powiedziane, w zimie Deirdre Mericourt rzuciła na zbuntowanego, emerytowanego dziennikarza Imperiusa i rozkazała mu posłusznie podpisywać się pod pomysłami podsuwanymi przez Corneliusa. No cóż, liczył się efekt. -A w Niemczech bywałem dwa lata temu - tam poznał żonę, wtedy jeszcze żonę innego. Poprzedniego męża Valerie napadli mugole, wedle wersji oficjalnej. Szczęśliwie dla niego, potrzebował jej w końcu stanu wolnego.
-Nie wiem czy tłumaczenie odda niuanse ich języka, ale nawet ich... wrażliwość różni się od francuskiej. Opracujmy dwie różne wersje. - doradził.
Podniósł wzrok znad papierów.
-Ależ dla ciebie i spraw kraju zawsze znajdę czas. - zapewnił, równie kurtuazyjnie. Obydwoje wiedzieli, że nie odmówi. -Sam nadzoruję "Walczącego Maga". Jeśli jeszcze się nie domyśliłeś, ostatni artykuł o śmierci poszukiwanych Zakonników - kontrolnie zerknął na drzwi, wyuczony odruch. Gabinet był wyciszony, a o kłamstwach mówiło się w Wydziale (Dez)Informacji jawnie, ale wciąż... -miał rzecz jasna wlać nadzieję w serca czytelników. - Nicholas pojmie, że był wierutną bzdurą. Na tyle dobrą (choć pisaną przez dziennikarzy, nie samego Corneliusa - niestety!), że uwierzyli w nią nawet niektórzy Rycerze, ale Sallow szybko wyprowadził ich z błędu. -Zakon nadal jest sporym zagrożeniem. W styczniu prawie przejęliśmy władzę nad Staffordshire, ale napędzane ich pomocą hrabstwo nadal się nam opiera. - westchnął, niecierpliwie zabębnił palcami w stół. -Za to przejęcie Warwickshire i Suffolk to bezsprzeczne sukcesy. - zastanawiał się, dlaczego Zakon nie stawiał tam równie dużego oporu. Czy dlatego, że te hrabstwa były całkowicie mugolskie, a nad Stafford czuwali zbuntowani lordowie Greengrass? Jeśli tak, ta cała rebelia wydawała się hipokrytycznie konserwatywna.
Właściwie, moglibyśmy to wykorzystać - Zakon porzuca mugoli... - zanotował w myślach pomysł na artykuł.
-Co jeszcze cię interesuje? Najbliższe tygodnie będą spokojne, dzięki zawieszeniu broni, ale nie możemy tracić czujności. Sam negocjowałem z Prewettem - wtrącił całkowicie mimochodem -odrzucił ofertę amnestii. Znasz go, z Sabatów? Czy już wtedy był... no cóż, taki? - utkwił w Nicholasie zaintrygowane spojrzenie. Archibald Prewett, nestor rodu, był wciąż poszukiwany listem gończym i to jego opór zmotywował innych lordów promugolskich hrabstw do stawienia oporu Ministerstwu. Jawnie sprzyjał Zakonowi Feniksa, sprzeniewierzył się każdemu arystokratycznemu ideałowi.





Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Informacji Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]15.02.23 23:34
Nick był w tej relacji dość naiwny. Niby od początku znajomości zdawał sobie sprawę, że Sallow może chcieć wykorzystywać jego koneksje i dbać o to by Nick szepnął odpowiednie słówko dużo bardziej znaczącym arystokratom od siebie, ale od początku przy Corneliusie czuł się jak uczniak, to uczucie pozostało. Teraz może i było dużo bardziej uzasadnione, bo Sallow pracował bezpośrednio dla samego Ministra a Nick ciągle zajmował jedno z biurek, tym razem w innym departamencie i zajmował się dużo mniej ważnymi, a na pewno mniej prestiżowymi sprawami. Jak tylko pojawił się na stażu w Ministerstwie odnalazł z Corneliusie mentora. Był nie tylko bardziej doświadczony i wiele go nauczył, ale dbał o rozwój jego kariery. Zdecydowanie można powiedzieć, że Nick był mu wdzięczny.
Dziękuję. Minęło już tyle czasu, że zdążyłem się na szczęście pozbierać – uśmiechnął się ponuro sygnalizując, że wolałby nie wracać do tego tematu, jeśli to nie jest konieczne.
Tak, zdecydowanie będąc w stanie wojny warto zadbać o stosunki międzynarodowe. Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów ma teraz pełne ręce roboty. Akurat z Hiszpanią mam nie wiele wspólnego, ale mogę się pochwalić dobrą znajmością francuskiego - uśmiechnął się rzeczywiście zadowolony z tego, że wybrał dobre miejsce do pracy. – Bardzo mi przykro z powodu śmierci Lorda Blacka z pewnością Lady Rosier także jest teraz ciężko - odpowiedział kurtuazyjnie, ale wyłapał to spojrzenie. Potraktował je jako wyzwanie. Przecież nie może okazać się gorszy od Blacka. W końcu Nott nigdy nie będzie gorszy od innego rodu z Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki. Nawet pojawił się błysk w oku Nicka. W sumie dawno nie udało mu się wykrzesać z siebie takie entuzjazmu do działania. Jak widać Sallow w kilku słowach potrafił zmotywować go do działania.
Notatka ma zostać przekazana członkom Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Departament regularnie informuje o tym, że wszelkie zmiany w naszym kraju nie naruszają umów międzynarodowych. Zajmuję się Niemcami i Francuzami przez znajomość języka - w myślach teraz dziękował babce za to, że naciskała na naukę języków. Otwierało to wiele możliwości. – Właściwie nie wiem jak Francuzi zapatrują się na to, co dzieje się u nas po zachowaniu Niemców można wnioskować, że dużo część chętnie wzięłaby z nas przykład. Ale "swój" dziennikarz zawsze może zrobić dobrą robotę. Szczególnie jeśli jest dwujęzyczny, Francuzi są bardzo wrażliwi na punkcie swojego języka i swojej kultury. Manipulację wyczują na kilometr jeśli nie będzie zaprojektowana we francuskim stylu - przez chwilę się zastanowił. Nie patrzył na to od tej strony. Rzeczywiście należało dostosować komunikat do odbiorcy. Najlepiej w ogóle dowiedzieć się kto konkretnie będzie czytał te wiadomości, żeby dobrze je zredagować.
Starał się nie pokazać, że sam liczył na to, że wojna ma się tak dobrze jak zostało to opisane w "Walczącym Magu". Może nie wierzył w sto procent, ale liczył na to, że siły Zakonu były jednak pod kontrolę.
- Jeśli mógłbym jakoś pomóc sprawie... to chyba najwyższy czas zdjąć miękkie pantofle i zacząć działać - zaczął nieśmiało. Tak, uważał, że jako przedstawiciel swojego rodu powinien się jednak trochę bardziej zaangażować.
- Prewettowie to... - widocznie przełknął kilka wulgarnych słów - ...nie mają za grosz klasy na sabatach od pokoleń. Ale  Archibald Prewett poznałem lepiej niż pozostałych, bo byliśmy na jednym roku w szkole. Później z wiadomych względów nie utrzymywaliśmy kontaktów. A teraz to pieprzeni zdrajcy krwi. Ale gdyby była taka potrzeba w przyszłości to może poptrzeć na mnie bardziej przychylnym okiem. Jednak, żeby coś zmienić dyplomacją to szans nie widzę - odpowiedział nie wspominając o tym, że w sumie to w tej szkole mimo docinania sobie nawzajem to kiedyś zdążyło im się dogadać, gdy nad horyzontem wisiał wspólny wróg – szlaban.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]01.03.23 2:40
Wyczuł podtekst i aluzję by nie wnikać, od razu. Powściągnął ciekawość i z szacunku do Nicholasa postanowił nie poruszać już tematu jego żony. Był z natury wścibski, chciał wiedzieć o wszystkim wszystko, ale doświadczenie nauczyło go, by nie zaspokajać ciekawości kosztem własnych koneksji i kosztem komfortu zamożniejszych od siebie. Legilimencja stanowiła doskonałe ujście - nie mogąc ani nie chcąc poznać sekretów rozmówców, na których mu należało, wydzierał je z głów biedoty lub mugoli. Nie dla sadyzmu, a dla zwyczajnej rozrywki - grzebiąc w ich wspomnieniach, uciekał od własnych. Uciekł w ten sposób od widma śmierci swojej pierwszej kochanki, uciekł po zerwaniu z pierwszą narzeczoną. Teraz w życiu mu się ułożyło, miał piękną i wierną żonę, którą (co zadziwiające) kochał - ale pamiętał jak to jest, być zranionym. Kogoś stracić. Przypatrując się Nottowi pomyślał, że arystokracie przydałaby się podobna chwila rozproszenia. Nie zakazane i trudne hobby, rzecz jasna, ale może praca? Albo męski wypad na coś mocniejszego? Nie pił w Ministerstwie, ale mógłby go zaprosić, potem.
-Francja jest strategicznie ważniejsza - z Hiszpanią nie łączy nas kanał La Manche. - pochwalił Nicholasa z szerokim, nieco drapieżnym uśmiechem. Rycerze walczyli obecnie (z pauzą na zawieszenie broni) o kontrolę nad angielskim brzegiem kanału, kooperacja Francuzów będzie nieoceniona. Nott dowie się z pewnością tego wszystkiego, w swoim czasie. -Myślisz, że go kochała? - wzruszył lekko ramionami, nie siląc się na kurtuazję. Nie lubił Blacków, choć Nicholas nie wiedział dlaczego. Jego pierwsza narzeczona, Deirdre, rozpoczęła pracę dla pewnego lorda Blacka - a później zerwała zaręczyny. Cornelius do dziś był przekonany, że zdradziła go ze starym arystokratą. -Nawet jeśli, to nieważne. Prędko wydano ją za lorda Traversa - starszą Rosierównę, rzecz jasna. Ale jej młodsza siostra nigdy nie była zaręczona, wciąż jest niezamężna, prawdziwa róża warta zerwania. - aluzja chyba nie mogła być już bardziej oczywista, ale przy Nicholasie Cornelius nie musiał dbać o piękno słów i zawoalowane sugestie. Znali się zbyt długo, a Nott zdawał się potrzebować motywacji i nadziei. Jeśli nie do powtórnego ślubu, to chociaż do działania i włączenia się do gry.
-Mój człowiek jest dwujęzyczny, ale... nie ufam w pełni jego kreatywności. - teksty poddanego Corneliusowi dziennikarza były zadowalające, ale nie był pewien, czy pod Imperiusem mężczyzna może wydobyć z siebie pełnię potencjału. -Korzystam z jego nazwiska dla pozycji, treści układam sam. Nie jak Francuz, więc będę wdzięczny jeśli spojrzysz na nie z kulturowego punktu widzenia. Co do Niemców, powiedz mi co im się podoba. Chętnie ułożę pod to teksty albo zlecę to stażystom, a potem twój departament zająłby się ich tłumaczeniem i dostosowaniem. - zaproponował. Współpraca między nim, Biurem Dezinformacji, a Nicholasem i Departamentem Międzynarodowej Współpracy czarodziejów mogła się okazać bardzo owocna.
-Oczywiście, że zawsze możesz pomóc. - przerwał, zanim Nicholas rozpędził się w tej nieśmiałości. Nie powinien okazywać słabości, ani nawet przyznawać się do pozostawania w pantoflach - Cornelius bardzo dbał o to, by samemu prezentować się na silnego (nawet jeśli w głębi serca bywał tchórzem) i tego samego próbował nauczyć Nicholasa od początku ich znajomości. Nottowie byli mistrzami słowa, bankietów, bali - ale Cornelius wychował się bliżej dworu Averych, którzy przede wszystkim wzbudzali strach i nigdy nie pozwalali sobie na słabość. Nie lubił ich lakonicznego i czasem nieco obcesowego sposobu bycia, ale wyniósł z tego cenną lekcję.
-To idealny moment, by zacząć. Zawieszenie broni nie pozwala na otwartą walkę, ale musimy zintensyfikować propagandę. Działałem już w ten sposób w moim rodzinnym Shropshire, przyniosło dobre efekty w zagrzaniu młodzieży do wstąpienia do wojska. - i zaskarbiło mu wdzięczność Averych, a to najważniejsze. -Jak sytuacja w hrabstwach Twojej rodziny? To idealny moment na zagrzanie ludności do pojechania na festiwal w Londynie, na działania propagandowe i kontrpropagandowe. Mogę pomóc. - zaoferował. Ułożyć plan, pojechać do Nottinghamshire - nie działał tam dotąd bezpośrednio, ale stare znajomości należy pielęgnować, a centralne położenie hrabstw Nottów czyniło je cennymi również ze strategicznego punktu widzenia.
Oczy rozbłysły chciwie, gdy Nicholas przyznał się do szkolnej znajomości z Prewettem. Cornelius splótł dłonie w piramidkę, nachylił się bliżej. Żałował, że nie spytał go o to przed rozmową z nestorem.
-Opowiedz mi więcej. Jaki był, z charakteru, w szkole? Znasz jego słabe punkty? W negocjacjach odniosłem się do jego żony i dzieci - zagranie niehonorowe, ale zdaniem Corneliusa w rozmowie dozwolone były wszystkie chwyty, które wybiją przeciwnika z równowagi. -i udało mi się go zirytować, ale w swojej zaciętej ideologii pozostawał nieugięty. Choć przyznał wprost, że nad mugolami nie ma żadnej kontroli. To dlatego zawieszenie broni ich nie obejmuje, nikt nie jest w stanie zapanować nad tą dziczą. Nie rozumiem dlaczego trwa w tak patowym układzie - a ty, jak myślisz? - Prewett był uparty? Szalony? Nawiedzony? Idiotycznie honorowy? Każda hipoteza mogła się okazać ciekawa, cenna.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Informacji Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]01.03.23 17:05
Nicholas był już zmęczony pytaniami o żonę, ale w sumie nie dziwił się ciekawości czarodziejów, z którymi odnowił kontakt. To było najbardziej znaczące wydarzenie z jego życia. Jednak to była przestarzała plotka, która wróciła do obiegu. Należało przeczekać ten czas zainteresowania. Jak się znika i pojawia na salonach to należy się liczyć z plotkami. Teraz planował na poważnie zająć się pracą i wspierać swój ród.
W takim razie może... - zaczął, ale szybko się poprawił, nie chciał brzmieć jak ktoś kto nie jest pewien własnych pomysłów, chociaż zdawał sobie sprawę, że nie jest taki doświadczonym specjalistą od budowania relacji z potencjalnymi sojusznikami jak Cornelius - uważam, że warto byłoby zaprosić Francuzów na bankiet czy inną atrakcję korzystając z zawieszenia broni – dodał. Zdecydowanie chciał zająć się tym, co wychodziło mu najlepiej – zabawianiem gości, a przecież nigdzie nie ubija się interesów lepiej niż przy ognistej whisky wypitej na wpół-prywatnym spotkaniu. Ważne było, żeby dać się polubić. A w tym akurat Nott był dobry – przecież praktycznie od urodzenia szkolił się pod surowym okiem ciotki.
- Kochała? - spojrzał na Sallowa autentycznie zdziwiony, jakby nie połączył kropek i dopiero po chwili domyślił się o co chodziło – Byli zaręczeni. W naszych rodzinach, takich rodzinach jak moja, miłość nie ma znaczenia przy ożenku, ale w takim przypadku jak najbardziej wypada, że było komuś przykro - powiedział tak jakby mówił coś najbardziej oczywistego na świecie. Czy nie omieszkał przypomnieć, że pochodzi z klasy wyżej niż jego rozmówca? Taka okazja nadarzała się dość rzadko więc musiał z niej niby przypadkiem skorzystać.
- Róże w ogrodzie Rosierów zawsze były wyjątkowe i zapierające dech w piersiach. Liczę, że w najbliższym czasie uda mi się poznać damę, o której wypowiadasz się w takich superlatywach - uśmiechnął się łapiąc aluzję. Nie myślał o powtórnym ożenku, ale przecież poznanie kobiety, a oświadczyny to dwie całkiem niezwiązane ze sobą sprawy. W końcu ostateczna decyzja nie należała w żadnym stopniu od niego, a od nestorów. Chociaż zyskanie przychylności damy mogło być jakimś czynnikiem wpływającym na te decyzje. A samo zyskiwanie było przyjemnym zajęciem. W każdym razie wziął sobie do serca uwagę na temat dobrej partii, które była jak najbardziej w jego zasięgu.
Oczywiście, przejrzę francuskie teksty. Akurat kultura naszych sąsiadów zza kanału La Manche zawsze mnie fascynowała. Może od razu powinienem iść do Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów - uśmiechnął się widocznie zadowolony, że jego wiedza też może się przydać podczas działań. - Niemcy są bardzo praktyczni. Szczerze mówiąc zawsze mam z nimi problem, bo bardziej docierają do nich konkrety niż wysublimowane słówka. Najlepiej starać się unikać nadmiernej liczby epitetów czy wtrąceń i zająć się odpowiednim sformułowaniem konkretów, a to w ich języku jednak dość... trudne, ale zdecydowanie nie nie do zrobienia - odpowiedział na pytanie i spojrzał pytająco jakby czekał na aprobatę.
W Nottingham istnieje jakiś margines, który wspiera terrorystów, ale generalnie hrabstwo popiera politykę Rodu, a Lord Nestor jasno wyraża swoje poparcie i staje po odpowiedniej stronie. Ale oczywiście zawsze mogłoby być lepiej, więc z pomocy chętnie bym skorzystał - widać było, że zdecydowanie chce udowodnić swoją wartości Nestorowi, a gdyby udało mu się wpłynąć na sytuację na ich ziemiach zdecydowanie zyskałby w oczach Nestora.
Słabym punktem Prewettów to jest organizowanie dennych przyjęć... - nie mógł się powstrzymać przed kąśliwą uwagą na temat Rodu, który konkurował z Notami praktycznie od zawsze. Ale ich przyjęcia miały klasę i to "coś", co przyciągało do nich elity, a Prewettowie? Marna podróbka bez polotu. – Ale konkretnie... zawsze był zadufany w sobie jak każdy Gryfon. Sprawiał wrażenie jakby zawsze wychodził z tarapatów bez najmniejszych problemów, ale jednak straszny kujon, ale też z każdego przedmiotu... Już w szkole uczył się magii leczniczej i to serio działało, więc talentu mu odmówić mu nie można. Nie byłem z nim na tyle blisko, żeby wiedzieć, jak ważna jest dla niego rodzina ale wydaje mi się, że dobrze trafiłeś - widać było, że przez chwilę się zastanawiał i próbował sobie przypomnieć jak najwięcej z tamtych dni. - Czyli nic się nie zmienił. Jak się na coś uprze to już nie ma możliwości przemówienia do rozsądku. On traktuje mugoli jak ludzi - skrzywił się - Dlatego zmiana jego poglądów może być praktycznie niemożliwa. Jedni ratują drzewa, inni mugoli. Najdziwniejsze jest to, że oni w ogóle nie chcą tych mugoli kontrolować, tylko jakoś dziwnie nobilitować, więc też nie rozumiem po co im Ci mugole. Ale zapewne to jest chronienie ich dla idei - wzruszył ramionami. Nigdy dłużej nie zastanawiał się nad takimi absurdami.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]09.03.23 5:05
We wzroku Corneliusa odmalowała się wyraźna aprobata - zarówno mentorska, do pomysłu Nicholasa, jak i czysto pragmatyczna. Nie znał francuskiego, nie mógł zająć się goszczeniem francuskich dyplomatów sam. A korzystanie ze zwykłych tłumaczy było, szczerze mówiąc, niezbyt prestiżowe. Zobaczyliby wtedy tylko ministerialnego Rzecznika w towarzystwie pomniejszego urzędnika. Nicholas, z kolei, był lordem Nott, a to z pewnością zrobi na nich wrażenie. W dodatku Sallow miał ostatnio sporo na głowie, wsparcie arystokraty zdjęłoby ciężar z planowania przyjęć. Nicholas znał się na tym lepiej i, co ważniejsze, zdawał się to szczerze lubić.
Nachylił się do przodu, splótł dłonie.
-Planujemy zaprosić francuską delegację na nadchodzący Festiwal Lata w Waltham Forest of London, za miesiąc. - przyznał. -Ale to atrakcja, której się spodziewają. Może masz pomysł na coś, co mogłoby im zaimponować? Mamy miesiąc by coś zorganizować dla delegacji, która przybędzie na Festiwal. Zobaczą Londyn, rzecz jasna, pokażemy im oczyszczoną z mugoli stolicę - ale co zapadłoby im w pamięć? Jeden z ich dyplomatów od kontaktów z Anglią jest hrabią. - dodał jakby mimochodem, ale tak naprawdę chcąc podkreślić, że zagraniczni goście odnaleźliby się wśród arystokratów.
Uśmiechnął się ze sztuczną uprzejmością. Chętnie powiedziałby, że Sallowowie również żenią się z rozsądku, ale przy Nicholasie mógł zdławić dumę, a przy okazji nie chciał wypaść śmiesznie - nie byli arystokratami.
A on był trochę hipokrytą, bo samemu pozostał starym kawalerem dopóki nie ożenił się z rozsądku z kobietą, która naprawdę... (nie lubił myśleć o tym, że chyba ją kocha, miłość to słabość) ujęła go za serce.
-Rozumiem. - wzruszył ramionami. Nie wiedział, czy jemu byłoby przykro gdyby zmarła osoba, z którą był zaręczony z rozsądku. Prawdopodobnie nie, żałowałby jedynie utraconej szansy - ale kobiety to w końcu słabsza płeć.
-Znam tą damę jedynie przelotnie, z Sabatu na który zaproszono mnie za zasługi wojenne. - uśmiechnął się kącikiem ust, nie omieszkając wspomnieć o tym, że sama Adelaide Nott, ciotka Nicholasa, zaprosiła jego na Sabat. Nie wypadało jednak zdradzać szczegółów zabawy w łamigłówki, w której brał udział z Różą Rosierów - bowiem maska skutecznie skrywała jej tożsamość, z grzeczności udawał, że nie dopasował kolorystyki sukni i róż i wieku do jej tożsamości. -Ale znam jej brata i nestora, Śmierciożercę. Pod twoją nieobecność niemalże całkowicie oczyścił Kent z mugoli, zdobył zamek w Warwick, otrzymał Order Merlina... - nie musiał chyba kontynuować, bo nie wypadało powiedzieć na głos, że nawet gdyby Tristan Rosier miał za siostrę zwiędłą różę, to wciąż korzystnie byłoby się z nim spowinowacić. Nicholas widział to po jego minie. A poza tym Fantine była młodą i (chyba, pod maską niewiele widać) damą. Zaś Nott, jako bezdzietny wdowiec, wciąż mógł być traktowany na matrymonialnym rynku na równi z kawalerami, chyba.
-Będę zobowiązany. - z wdzięcznością przyjął pomoc Nicholasa w kulturowym dostosowaniu tekstów do odbiorców. -A z twoją pomocą językową odnajdę sposób, by w konkretny i przystępny dla Niemców sposób przemycić w tekście treści propagandowe. - może zdaniem Nicholasa było to wyzwaniem, ale dla Corneliusa nie było rzeczy niemożliwych. -Moja żona mieszkała tam dłuższy czas, w razie czego też mi podpowie. - nie chwalił się jeszcze ślubem, nie wprost, ale jego oczy wyraźnie pojaśniały, a uśmiech zdał się cieplejszy - jakby oczekiwał na sposobność rozwinięcia tematu.
-Ludność Shropshire też popiera politykę rodu Avery, ale nawet w moich rodzinnych stronach znalazłem i wykorzeniłem gniazda rebeliantów. - celowo użył aktywnych czasowników, jakby chcąc zaznaczyć, że wyszedł zza biurka, że walczy aktywnie. Nicholas nie znał go takiego, a Cornelius z ciekawością próbował wychwycić wyraz twarzy młodego lorda. Czy był gotów samemu chwycić za różdżkę, pojedynkować się w razie potrzeby? Obydwaj nie lubili brudzić sobie rąk, ale wojna mogła do tego zmusić. Poza tym, właśnie tym najłatwiej było teraz zaskarbić sobie uznanie - czy to nestora Nottów w przypadku Nicholasa, czy Ministra Magii w przypadku Corneliusa. Na razie takie dylematy im nie groziły, zawieszenie broni gwarantowało półtorej miesiąca pokoju - ale Sallow myślał już długoterminowo. -Ukrywają się jak szczury, a bywają bezczelni niczym zakradające się do kurników lisy. Cieszę się, że sytuacja w Nottingham jest stabilna, ale wzmożona czujność nie zaszkodzi. - potwierdził ofertę pomocy, nakreślając zarazem Nicholaowi, że wrogowie mogą być nieco przebieglejsi i bardziej zakorzenieni w hrabstwie niż się spodziewał. Znał raporty z Nottingham, wiedział, że nie jest źle - ale sympatyków Zakonu Feniksa należało wykorzenić całkowicie.
Usta zadrżały lekko w rozbawieniu, gdy Nicholas tak otwarcie i kreatywnie skrytykował Prewettów - ale nie wypadało roześmiać się w głos, więc póki co skwitował to milczącą aprobatą. I słuchał, chciwie chłonąc informacji o wrogu, o rebeliancie.
-Czy arystokracie w ogóle wypada uczyć się magii leczniczej? Słyszałem, że przed wojną i zanim został nestorem był toksykologiem w Mungu... pasuje mi to do Slughornów, ale... czyż to nie dziwne? - zagaił ostrożnie, bo prawdę mówiąc nie wiedział, czy to dziwne. Był obcy w tym świecie - ale widział, że Nicholas robi respektowaną karierę w polityce, Crouchowie i Malfoyowie również. A Archibald Prewett nie. Ekscentryk. -Słyszałem, że Prewettowie biorą małżeństwa z miłości. Może dlatego zareagował tak, gdy groziłem jego żonie - choć nie musiałem grozić, Lorraine trafiła na list gończy razem z nim. - skrzywił się lekko. -Ciekaw jestem, Nicholasie, czy twój wuj nie znalazłby w ich rodowodzie żadnych... skaz? Albo przynajmniej w rodowodzie Weasleyów? - Cantankerus Nott ostatnio uaktualnił swój skorowidz w 1945 roku, może najwyższy czas przyjrzeć się mu ponownie. Czy rody traktujące mugoli jak ludzi w ogóle powinny być uważane za szlachetne? Może i Cantankerus był historykiem, ale Cornelius był politykiem i jego zdaniem wszystkich o plugawych poglądach najlepiej byłoby dokładnie prześwietlić i wykreślić ze skorowidzu jeśli znajdzie się ku temu pretekst. -W Dorset też żyją czarodzieje czystej krwi - i cierpią za głupotę swojego lorda. - westchnął teatralnie. -Wyprawi tam ten swój Festiwal, rzecz jasna - ale propagandowe wysiłki Ministerstwa skupią się na pokazaniu ludności, że to Festiwal w Londynie jest prawdziwy i tradycyjny. Że nie dość, że Prewettowie nie mają monopolu na to święto, to jeszcze je wypaczyli. Wiem, Nicholasie, że twoja rodzina jest bardzo zajęta Sabatami - ale jeśli ty znalazłbyś czas, doświadczenie kogoś z waszego rodu będzie nieocenione do planowania nasszego Festiwalu. - zaoferował, w połowie szczerze, a w połowie kurtuazyjnie. Większość atrakcji już była zaplanowana, ale mimo wszystko spostrzeżenia Notta mogły okazać się cenne.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Informacji Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Gabinet Szefa Biura Informacji [odnośnik]01.04.23 20:11
Przez chwilę widać było, że się zastanawia. Przypominał sobie, gdy w posiadłości Nottów gościli francuską arystokrację. Nie był to oczywiście jeden raz, bo Nick dobrze wiedział, że jego ojciec lubi robić interesy w Francuzami. Nawet po tych spotkaniach pozostały piękne dzieła sztuki.
Francuzi zgrywają się na takich, którzy lubią wysoką sztukę, ale lubią też dobre wino. Proponuję wernisaż. Nie jednego artysty, bo miesiąc to mało, ale obrazy nawiązujące do aktualnej sytuacji politycznej i może delikatnie to przyjaźni angielsko-francuskiej... Tego niestety historii długiej nie mamy. Koniecznie musi być to wernisaż, bo wtedy będzie można w prosty sposób połączyć go z degustacją wina, co z jednej strony ich ucieszy, bo są zwykle koneserami, a z drugiej... nie od dzisiaj wiadomo, że interesy po kilku kieliszkach jakoś lepiej idą. A co do hrabiego... Znamy nazwisko? Może go znam, a może będę mógł zaciągnąć języka, żeby "absolutnym przypadkiem" przygotować coś spersonalizowanego? - spojrzał pytająco na Corneliusa widocznie już wkręcony w temat organizacji przyjęć. Jego nie było trzeba pytać o nazwisko. Wystarczyło zapytać, co lubi robić najbardziej i gdzie się najlepiej odnajduje.
Ciocia zawsze dba o elitarność listy gości i niezwykle rzadko zaprasza osoby spoza ścisłej dwudziestki ósemki - [b] skinął głową z uznaniem. Dla niego zaproszenie na Sabat to była oczywistość. Pojawiał się tam od dziecka i jedyna co musiał zrobić, żeby się tam dostać to urodzić się z odpowiednim nazwiskiem. Czy zdawał sobie sprawę z tego, że jest przez to bardzo uprzywilejowany? Właściwie nie do końca ale nie omieszkał użyć zdrobnienia od "ciotka", żeby podkreślić, że to jego bardzo bliska rodzina.
– [b] Tak, słyszałem, że na Tristana spadły nowe obowiązki jako nestora i nie dziwię się, że tak daleko doszedł w czasie wojny. Od kiedy pamiętam był bardzo zdolny i ambitny. Nawet jak się nie lubi Rosierów to trudno ich nie szanować, chociaż ja darzę ich szczerą sympatią. Nasze rodziny mają pozytywne stosunki od pokoleń.
– Rosierowie to był jeden z rodów, których uważał za przyjaciół. Może nie skoczyłby za nimi w ogień, ale prośbie o wiele rzeczy nie mógłby odmówić.
Ach... Ślub, wybacz, że jeszcze nie gratulowałem, teraz jeśli mogę nadrobię to uchybienie. Mam nadzieję, że małżeństwo Ci służy - odpowiedział trochę zmieszany tym, że nie zaczął od tego spotkania. Nawet nie wysłał im prezentu. Nott uznał to za potworny nietakt.
Nie mógł sobie wyobrazić Sallowa, który brudzi sobie ręce osobistym załatwianiem spraw takich jak wykorzenianie gniazd rebeliantów. Widać było po nim, że jest zaskoczony i przez chwilę czekał na uśmiech i informację kogo jego mentor wysłał na tę trudną misję. Ale po krótkiej chwili uświadomił sobie, że w czasie wojny nawet ludzie ich pokroju są zmuszeni własną różdżką załatwiać sprawy, które mogą pobrudzić nieskazitelnie białe mankiety. Przestraszył się, ale usilnie starał się tego nie pokazywać. Jeśli Cornelius tak robi to znaczy, że tak trzeba.
W jaki sposób najlepiej ich wyśledzić? Zawieszenie broni to chyba dobry czas na dowiedzenie się co, gdzie i jak - zapytał starając się ukryć strach. Nawet głos mu nie zadrżał, ale w oczach był widać, że się boi i próbuje ten strach o własne życie przełamać.
Prewettowie już dawno przestali myśleć o tym co wypada... - westchnął. – A Skorowidz jest nienaruszalny. Wiem, że zdarzyło się go zaktualizować, ale to wyjątek. Ten spis to tradycja i spisanie historii, a historia jednak potrzebuje dużo czasu do zmiany. Rewolucja i wykreślenie zdrajców krwi mogłaby podważyć jego słuszność i zachwiać cały system - był wychowany w kulcie Skorowidza i widać było, że uważa go za swoistą biblię, która utrzymuje przy trwaniu ich skostniałe społeczeństwo. Czy rzeczywiście miało to taki duży wpływ? Może nie, ale po części w tym przekonaniu miał rację.
– [b] Gdyby ktoś inny to organizował, to można by było rozważyć sabotaż, ale Prewettowie? Nie mają szans na to, żeby elita pojawiła się u nich, kiedy w tym samym czasie będzie bardziej prestiżowe wydarzenie. A jeśli mogę w czymś pomóc to służę wszystkim czego nauczyła mnie ciotka Adelide ale chyba tu chodzi przede wszystkim o służenie nazwiskiem? – [b] uniósł jeden kącik ust do góry i przyjrzał się uważnie Corneliusowi. Wiedział, że przy przygotowywaniu przyjęcia jego nazwisko jest dużym atutem. Tym bardziej, jeśli konkurencyjna imprezę przygotowują Prewettowie.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Gabinet Szefa Biura Informacji
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach