Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Staffordshire
Gospoda Pies i Kuropatwa
AutorWiadomość
Gospoda Pies i Kuropatwa
Ulubiona - bo bezkonkurencyjna - gospoda znajdująca się na granicy Derbyshire i Staffordshire jest miejscem z długą historią. Od założenia w połowie XVIII wieku, zarządzana jest przez rodzinę Ladderedge, której członkowie dwoją się i troją, by zapewnić gościom odpowiednie warunki do odpoczynku. Podobno owsiankę robią tak gęstą, że postawiona na sztorc łyżka nie ma możliwości opadnięcia i oparcia się o krawędź miski, jednakże na całą okolicę słynne są pork pie pani Ladderedge wypiekane według przepisu równie starego co sama gospoda. Późną jesienią i wczesną wiosną przybytek ten służy za bazę wypadową myśliwych, którzy chętnie korzystają z bogactwa okolicznych lasów.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
23.02.1958
Ostatnimi czasy imał się każdej możliwej pracy. Nie przelewało się u niego ostatnio, a teraz jak wiedział, że będzie się wynosił z domu to tym bardziej będzie mu potrzebne pewne zaplecze. Co prawda zobowiązał się na pracę w Zajeździe, ale to było w zamian za nocleg, zanim znajdzie coś innego i na to coś innego będzie go stać. Dlatego też kiedy usłyszał, że potrzebna jest pomoc w Stanffordshire przy remoncie gospody nie zastanawiał się długo. Nie umiał siedzieć na tyłku i nic nie robić. Zwłaszcza teraz. Za dużo myśli mu się kotłowało w głowie, a to co się wydarzyło raptem tydzień temu z kawałkiem nadal siedziało mu w głowie. Padło wiele słów, pewnie w niektórych mniemaniu złych i niepotrzebnych słów, ale najwyraźniej tak musiało być. Najwyraźniej tak to się musiało skończyć, zbyt długo się kumulowało i w końcu ujrzało światło dzienne. Jego rzeczy były praktycznie spakowane, tak naprawdę wystarczyło je tylko przenieść. Mimo wszystko jakoś z tym zwlekał.
Wyszedł z domu wcześnie rano, świtało dopiero, ale chciał być na miejscu jak najszybciej. Do celu dotarł dwie godziny później. Został powitany z entuzjazmem, a nawet dostał kubek kawy na dzień dobry. Pracy było sporo, więc dość szybko zabrał się do roboty. Był jeszcze jakiś chłopaczek z miasteczka, ale nikt więcej. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że nikt nie miał odpowiednich umiejętności, a przecież w gospodzie dużo osób przesiadywało przed remontem, nie zależało im na szybkim powrocie? Zwłaszcza, że było sporo roboty i nawet jeśli i on i młodzieniaszek posługiwali się magią to wcale nie znaczyło, że uwiną się z tym wszystkim raz dwa.
Miał ze sobą swoje narzędzia, miał różdżkę. Działali. Musieli skleić kilka dziur w ścianach, należało naprawić podłogę w głównej sali jak również uszczelnić kilka rur, a to był dopiero początek. Wiedział, że pewnie spędzi tu przynajmniej ze trzy jak nie więcej dni. Po przejrzeniu stanu schodów prowadzących na piętro doszedł do wniosku, że potrzebna jest wymiana trzech czwartych desek.
Dobrze, przynajmniej będzie miał co robić. Zajmie czymś głowę i nie będzie myślał o nieprzyjemnych rzeczach.
Ostatnimi czasy imał się każdej możliwej pracy. Nie przelewało się u niego ostatnio, a teraz jak wiedział, że będzie się wynosił z domu to tym bardziej będzie mu potrzebne pewne zaplecze. Co prawda zobowiązał się na pracę w Zajeździe, ale to było w zamian za nocleg, zanim znajdzie coś innego i na to coś innego będzie go stać. Dlatego też kiedy usłyszał, że potrzebna jest pomoc w Stanffordshire przy remoncie gospody nie zastanawiał się długo. Nie umiał siedzieć na tyłku i nic nie robić. Zwłaszcza teraz. Za dużo myśli mu się kotłowało w głowie, a to co się wydarzyło raptem tydzień temu z kawałkiem nadal siedziało mu w głowie. Padło wiele słów, pewnie w niektórych mniemaniu złych i niepotrzebnych słów, ale najwyraźniej tak musiało być. Najwyraźniej tak to się musiało skończyć, zbyt długo się kumulowało i w końcu ujrzało światło dzienne. Jego rzeczy były praktycznie spakowane, tak naprawdę wystarczyło je tylko przenieść. Mimo wszystko jakoś z tym zwlekał.
Wyszedł z domu wcześnie rano, świtało dopiero, ale chciał być na miejscu jak najszybciej. Do celu dotarł dwie godziny później. Został powitany z entuzjazmem, a nawet dostał kubek kawy na dzień dobry. Pracy było sporo, więc dość szybko zabrał się do roboty. Był jeszcze jakiś chłopaczek z miasteczka, ale nikt więcej. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że nikt nie miał odpowiednich umiejętności, a przecież w gospodzie dużo osób przesiadywało przed remontem, nie zależało im na szybkim powrocie? Zwłaszcza, że było sporo roboty i nawet jeśli i on i młodzieniaszek posługiwali się magią to wcale nie znaczyło, że uwiną się z tym wszystkim raz dwa.
Miał ze sobą swoje narzędzia, miał różdżkę. Działali. Musieli skleić kilka dziur w ścianach, należało naprawić podłogę w głównej sali jak również uszczelnić kilka rur, a to był dopiero początek. Wiedział, że pewnie spędzi tu przynajmniej ze trzy jak nie więcej dni. Po przejrzeniu stanu schodów prowadzących na piętro doszedł do wniosku, że potrzebna jest wymiana trzech czwartych desek.
Dobrze, przynajmniej będzie miał co robić. Zajmie czymś głowę i nie będzie myślał o nieprzyjemnych rzeczach.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czas nie rozpieszczał nikogo. Na nikogo nie chciał zaczekać. Zdążyła się już tego nauczyć - czasem, nawet zbyt brutalnie odkrywała właśnie te prawdy. Świat zawsze szedł dalej, mimo tragedii, która dotykała człowieka. Zdawał się nie przejmować jego losem. Zwyczajnie na niego nieczułym. Pewne rzeczy pozostawały nieskończone i rozgrzebane. Ale ona nie mogła się zatrzymać. Nie chciała. Musiała zrobić możliwe jak najwięcej, póki jeszcze była w stanie. Póki jej stan nie był widoczny. Zmarszczyła lekko brwi. Dzisiejsza sprawa nie była nad wyraz trudna. Ale jednocześnie ważna. Chodziło o bezpieczne przetransportowanie pewnej rodziny. Niby nic niezwykłego - a jednak. Jej głowa - Albert Brown był specjalistą, którego wiedza miała przysłużyć się możliwie, że nie tylko im, ale i kolejnym pokoleniom. Istniało też prawdopodobieństwo, że przeciwnicy o nim wiedzą i będą chcieli pozbyć się mężczyzny. Choć noc zdawała się móc skryć więcej, była też bardziej niebezpieczna. Zwłaszcza, że warunku wcale nie był lepsze. Nadal panowała zima, okrutna i bezwzględna. Nie pamiętała, żeby przeżywała taką wcześniej. Miała na sobie gruby sweter, który - przy rozpiętym płasczu nie pozwalał zauważyć czegoś... czego nie chciała i nie zamierzała oznajmiać światu. Płaszcz też miała szerszy - niewiele, ale dostatecznie, czarny tym razem. Do tego wysokie buty za kostkę i spodnie - trudno było przewidzieć co czeka ich na drodze. Miała ze sobą też miotłę i kilka eliksirów, chociaż na miejsce pod Gospodę teleportowała się zamiast lecieć w taką pogodę. Stanęła pod dachem, niedaleko drzwi chcąc w ten sposób ochronić się przed mrozem. Nie miała być sama, ale na razie nie widziała mężczyzny, który miał jej towarzyszyć. Podciągnęła wyżej kołnierz stawiając go na sztorc, zakrywając trochę twarz, niewielu ludzi znajdowało się wokół, wolała jednak nie rzucać się za mocno w oczy. Nie było to w tej chwili potrzebne. Jasne spojrzenie przesuwało się po otoczeniu z każdą minutą zaczynając się coraz mocniej irytować. Gdzie był? I dlaczego nie na miejscu na czas? Przybędzie, czy będzie musiała podjąć się zadania sama? Coraz mocniej nie była już niczego pewna. Rodzina, którą mieli się zająć nie przybyła jeszcze, ale wiedziała, że ta zjawi się w niedługim okresie. Zacisnęła usta w wąską linię, chociaż nie było tego widać, nie przestając wyglądając jednostki, która - coraz mocniej w to wątpiła - miała się obok pojawić.
- Szlag. - z przekleństwem na ustach weszła do Gospody, kiedy zostało już ledwie kilka minut. Będzie musiała później sama znaleźć Davida, teraz jednak nie miała na to czasu.
- Szlag. - z przekleństwem na ustach weszła do Gospody, kiedy zostało już ledwie kilka minut. Będzie musiała później sama znaleźć Davida, teraz jednak nie miała na to czasu.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Pracowali ciężko cały dzień, a nawet nie zrobili jednej czwartej wymaganych robót. Co nie zmieniało jednak faktu, że i tak byli zadowoleni. Udało im się zebrać potrzebne materiały do remontu. Dorzuciło się kilka osób, a też udało się odzyskać co nieco z tego co zostało po tej całej katastrofie. Gabriel był zadowolony, bo zapowiadało się, że wszystko dobrze pójdzie. W ciągu dnia zrobili sobie przerwę na obiad, który przygotowała żona właściciela. Najedli się do syta, a potem znów wrócili do pracy. Na całe szczęście jego towarzysz jak również i właściciel gospody mieli trochę tytoniu. Tonks ostatnio się tak rozpalił, że ne wyobrażał sobie dnia bez papierosa. A najchętniej to by fajki z ust nie wyjmował. Pomagało mu się to rozluźnić w pewien sposób, a jakby nie patrzeć potrzebował tego teraz bardziej niż zwykle.
W ciągu dnia rozłożyli schody, a potem przy pomocy nowych desek, które trzeba było trochę przerobić na początek, ułożyli na nowo, młotek wbił wszystko gwoździe, a potem Gabs jeszcze dodatkowo wszystko zabezpieczył. Potem zabrali się za ściany, co już nie było wcale takie proste. Musieli poczekać na cegły, a w tym czasie zabezpieczyli piętro by nic im się na głowę nie zwaliło podczas pracy. Cegły dowieźli dopiero bliżej wieczora, ale to nie sprawiło, że odłożył pracę a następny dzień. Nic z tych rzeczy, to co mógł to jeszcze zrobił dopóki żona właściciela nie przyszła i nie zarządziła końca prac, chcąc podać kolację. Co prawda nie był głodny, ostatnio nie jadł za dużo i zdążył już przyzwyczaić do tego żołądek, ale jak to mówią, darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, więc odłożył narzędzia, umył ręce i usiadł do jedzenia. I tak miał tu nocować przez najbliższe dni, gdy będzie pracował, więc nigdzie mu się nie śpieszyło...a już na pewno nie do domu.
Po kolacji chciał jeszcze cokolwiek zrobić, ale zostało mu to zabronione, więc po prostu usiadł przy kominku z papierosem i na moment zamknął oczy. Chyba jednak był zmęczony mimo wszystko.
Taki relaks nie był mu jednak dany za długo, gdyż gdy tylko usłyszał pisk otwieranych głównych drzwi od razu otworzył oczy i wyprostował się na fotelu. Puszek, który przez cały czas mu również towarzyszył uniósł łeb i spojrzał w kierunku wejścia.
No każdego się spodziewał, ale nie jej, chociaż ona pewnie też się go tu nie spodziewała. Nie rozmawiali ze sobą w końcu. Powoli podniósł się z fotela i spojrzał na siostre.
- Zamknięte z powody remontu. - odparł spokojnie.
W ciągu dnia rozłożyli schody, a potem przy pomocy nowych desek, które trzeba było trochę przerobić na początek, ułożyli na nowo, młotek wbił wszystko gwoździe, a potem Gabs jeszcze dodatkowo wszystko zabezpieczył. Potem zabrali się za ściany, co już nie było wcale takie proste. Musieli poczekać na cegły, a w tym czasie zabezpieczyli piętro by nic im się na głowę nie zwaliło podczas pracy. Cegły dowieźli dopiero bliżej wieczora, ale to nie sprawiło, że odłożył pracę a następny dzień. Nic z tych rzeczy, to co mógł to jeszcze zrobił dopóki żona właściciela nie przyszła i nie zarządziła końca prac, chcąc podać kolację. Co prawda nie był głodny, ostatnio nie jadł za dużo i zdążył już przyzwyczaić do tego żołądek, ale jak to mówią, darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, więc odłożył narzędzia, umył ręce i usiadł do jedzenia. I tak miał tu nocować przez najbliższe dni, gdy będzie pracował, więc nigdzie mu się nie śpieszyło...a już na pewno nie do domu.
Po kolacji chciał jeszcze cokolwiek zrobić, ale zostało mu to zabronione, więc po prostu usiadł przy kominku z papierosem i na moment zamknął oczy. Chyba jednak był zmęczony mimo wszystko.
Taki relaks nie był mu jednak dany za długo, gdyż gdy tylko usłyszał pisk otwieranych głównych drzwi od razu otworzył oczy i wyprostował się na fotelu. Puszek, który przez cały czas mu również towarzyszył uniósł łeb i spojrzał w kierunku wejścia.
No każdego się spodziewał, ale nie jej, chociaż ona pewnie też się go tu nie spodziewała. Nie rozmawiali ze sobą w końcu. Powoli podniósł się z fotela i spojrzał na siostre.
- Zamknięte z powody remontu. - odparł spokojnie.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Gospoda Pies i Kuropatwa
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Staffordshire