Salon
AutorWiadomość
Salon
Utrzymane w jednolitej kolorystyce mieszkanie Multonów jest jednym z większych w tej okolicy, ale wciąż prezentuje się skromnie w porównaniu z tymi dostępnymi z dala od ścisłego centrum miasta. Salon mieści w sobie sofkę, fotel i szezlong. Pomiędzy nimi znajduje się niski stoliczek, na którym zazwyczaj leży najnowsze wydanie Horyzontów Zaklęć. Ściany obwieszone są obrazami wybranymi przez zmarłego pana domu — od jego śmierci Silke nie przewiesiła żadnego z nich.
if cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. style. that's what people remember
motyw
motyw
Silke Multon
Zawód : Asystentka Sallowa, badaczka, numerolożka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
The truth may be out there, but the lies are inside your head.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
23.01
Z większością członków swojej rodziny Elvira nie utrzymywała istotnego kontaktu; od czasu do czasu wymieniała się listami z matką lub z którąś z kuzynek, grzecznie odpowiadając na pytania, nawet jeżeli w odpowiedziach tych nie było ani grama prawdy. Jak tylko mogła unikała ofert spotkań, ze szczególną zajadłością musząc zbywać swoich natrętnych rodziców. Nie chciała ich widzieć, nie teraz, gdy rozkwitała pod płaszczem nowego porządku - ich widok przywróciłby tylko wspomnienia z lat, o których myślała z zażenowaniem. Tamten świat już się skończył, nie była ich małą księżniczką, niezależnie od tego, jak wiele wysiłku wkładali w zaprzeczanie rzeczywistości.
Jeżeli już umawiała się z kimś, to nie ze względu na obowiązek czy nazwisko, lecz z własnej chęci - tak też stało się w przypadku Silke. Multonem z krwi i kości nie była, co nie miało żadnego znaczenia. Fakt, że kobieta taka jak ona przez małżeństwo weszła do tej rodziny uzdrowicielka mogła postrzegać zarówno w kategoriach pecha jak i subtelnej szansy. Pecha, ponieważ ideały ich rodu przyprawiały Elvirę o ból głowy, szansą natomiast było, że to właśnie dzięki tej okoliczności zdołały się zapoznać. W innym wypadku zapewne nie natknęłyby się na siebie, nie doznały przyjemności konwersowania z kimś na równym (prawie) poziomie intelektualnym. Kimś, kto nie jest mężczyzną, rzecz jasna, ponieważ patriarchat i seksizm trzymał ich społeczeństwo żelazną łapą i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie puści. Cóż, kobiety miały w zwyczaju wzrastać w trudnych warunkach i kierować rozwojem wypadków z drugiego planu, spoza sceny. Zwłaszcza, kiedy nie trzymały ich w ryzach kajdany szlacheckich konwenansów.
Ze swoją znajomą, Silke, badaczką, kobietą nauki i - na jej nieszczęście - matką, Elvira nie miała okazji spotkać się od dawna, ponieważ zajmowały ją sprawy natury społecznej, zawodowej i prywatnej. Te ostatnie szczególnie gorzko odbiły się na nastroju Elviry, pozostawiając ją rozdrażnioną i spragnioną stymulacji dowolnego rodzaju. Mogła być nim wizyta u Multon, u Silke, jak nazywała kobietę w myślach, bo nazwisko zbyt mocno (i egoistycznie) kojarzyło jej się z nią samą. W liście kobieta wspomniała o drinkach, nastawiła się więc na picie i zrezygnowała z obcasów, zakładając wygodne wysokie buty oraz ciepły płaszcz, wyszywany od środka futrem, co w obecnych temperaturach zdawało się niezbędne. Bez makijażu, za to wyspana i starannie uczesana, pojawiła się na progu mieszkania badaczki o wyznaczonej porze, kulturalnie obwieszczając swoją obecność dwukrotnym uderzeniem kostkami o drzwi.
Byłaby wyniosła i chłodna, gdyby nie stopa podrygująca niecierpliwie na skraju wycieraczki.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Z większością członków swojej rodziny Elvira nie utrzymywała istotnego kontaktu; od czasu do czasu wymieniała się listami z matką lub z którąś z kuzynek, grzecznie odpowiadając na pytania, nawet jeżeli w odpowiedziach tych nie było ani grama prawdy. Jak tylko mogła unikała ofert spotkań, ze szczególną zajadłością musząc zbywać swoich natrętnych rodziców. Nie chciała ich widzieć, nie teraz, gdy rozkwitała pod płaszczem nowego porządku - ich widok przywróciłby tylko wspomnienia z lat, o których myślała z zażenowaniem. Tamten świat już się skończył, nie była ich małą księżniczką, niezależnie od tego, jak wiele wysiłku wkładali w zaprzeczanie rzeczywistości.
Jeżeli już umawiała się z kimś, to nie ze względu na obowiązek czy nazwisko, lecz z własnej chęci - tak też stało się w przypadku Silke. Multonem z krwi i kości nie była, co nie miało żadnego znaczenia. Fakt, że kobieta taka jak ona przez małżeństwo weszła do tej rodziny uzdrowicielka mogła postrzegać zarówno w kategoriach pecha jak i subtelnej szansy. Pecha, ponieważ ideały ich rodu przyprawiały Elvirę o ból głowy, szansą natomiast było, że to właśnie dzięki tej okoliczności zdołały się zapoznać. W innym wypadku zapewne nie natknęłyby się na siebie, nie doznały przyjemności konwersowania z kimś na równym (prawie) poziomie intelektualnym. Kimś, kto nie jest mężczyzną, rzecz jasna, ponieważ patriarchat i seksizm trzymał ich społeczeństwo żelazną łapą i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie puści. Cóż, kobiety miały w zwyczaju wzrastać w trudnych warunkach i kierować rozwojem wypadków z drugiego planu, spoza sceny. Zwłaszcza, kiedy nie trzymały ich w ryzach kajdany szlacheckich konwenansów.
Ze swoją znajomą, Silke, badaczką, kobietą nauki i - na jej nieszczęście - matką, Elvira nie miała okazji spotkać się od dawna, ponieważ zajmowały ją sprawy natury społecznej, zawodowej i prywatnej. Te ostatnie szczególnie gorzko odbiły się na nastroju Elviry, pozostawiając ją rozdrażnioną i spragnioną stymulacji dowolnego rodzaju. Mogła być nim wizyta u Multon, u Silke, jak nazywała kobietę w myślach, bo nazwisko zbyt mocno (i egoistycznie) kojarzyło jej się z nią samą. W liście kobieta wspomniała o drinkach, nastawiła się więc na picie i zrezygnowała z obcasów, zakładając wygodne wysokie buty oraz ciepły płaszcz, wyszywany od środka futrem, co w obecnych temperaturach zdawało się niezbędne. Bez makijażu, za to wyspana i starannie uczesana, pojawiła się na progu mieszkania badaczki o wyznaczonej porze, kulturalnie obwieszczając swoją obecność dwukrotnym uderzeniem kostkami o drzwi.
Byłaby wyniosła i chłodna, gdyby nie stopa podrygująca niecierpliwie na skraju wycieraczki.
[bylobrzydkobedzieladnie]
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Salon
Szybka odpowiedź