Pracownia alchemiczna
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Pracownia alchemiczna
Tu będzie dokładny opis.
Widok sowy, która dotarła na parapet Leśniczówki skrytej głęboko w lesie Delamere nie zdziwił jej ani odrobinę; znaczna odległość od cywilizacji sprawiała, że bardzo wiele z jej zamówień składanych było właśnie drogą korespondencyjną. Zadzierzgnięcie współpracy, ustalenie szczegółów pierwszych zleceń i przekazanie pierwszych fiolek zwyczajowo odbywało się osobiście, Bagman lubiła wiedzieć, kogo ma wspierać swoim talentem i zapałem do pracy, lecz w późniejszym okresie nie wymagała już kontaktów osobistych, wiedząc doskonale, że jej klienci byli bardzo zapracowanymi ludźmi, a ona sama ceniła ich czas równie wysoce, co swój własny.
O konieczności priorytetowego potraktowania sprawy nie trzeba było jej powtarzać, jasną informację zawartą w liście wzięła sobie do serca i nie zwlekając z niczym, z samego poranka przemieściła się do części chatki wygospodarowanej na pracownię. Chwilę znalazło jej odnalezienie odpowiednich rozmiarów kociołka, który pomieściłby ilość substancji, z jaką zamierzała się zmierzyć, lecz chwilę później szeptała już Lacarnum Inflamare, koniec różdżki przytykając do paleniska pod kociołkiem. Płomienie pojawiły się momentalnie, napełniła więc naczynie do połowy wysokości krystalicznie czystą wodą pobraną z dopływu rzecznego tuż przy Leśniczówce i czekając na podgrzanie jej do optymalnej temperatury, przystąpiła do przetwarzania wybranych ingrediencji. Pracy było sporo, niecodziennie przy jednym podejściu warzyła sześciokrotność ilości zawartych w przepisie, jednak przekonana o własnych umiejętnościach nie drżała z obawy o powodzenie. W kamiennym moździerzu roztarła w drobny pył odmierzoną wielokrotność porcji kamieni nerkowych oraz suszonego jelita zagłodzonego. Krótkim gestem różdżki zmniejszyła płomienie tańczące pod dnem kociołka, do parującej wody wkropliła niespiesznie sześć porcji ludzkiej krwi, a barwiącą się rubinem ciecz doprawiła przyrządzonym proszkiem i krwią czerwonego kapturka. Wciąż mieszając w jednostajnym rytmie, odczekała, aż połowa piasku w ustawionej klepsydrze opadnie na dno, po czym zwiększyła płomienie o dwadzieścia procent i dorzuciła do kociołka sześć porcji perlistych owoców cisu pospolitego, które z cichym syknięciem zostały pochłonięte przez miksturę. Zmieniła kierunek obrotów, a gdy owoce rozgotowały się całkowicie wraz z pestkami, odstawiła kociołek na blat, by czekać aż jego zawartość ostygnie.
warzę 6 x bazę do klątw w oparciu o krew, st 10, zużywam sześciokrotność wszystkich składników
serce: krew ludzka
dodatkowe ingrediencje pochodzenia ludzkiego: kamienie nerkowe i jelito zagłodzonego (suszone)
dodatkowe ingrediencje plugawe: krew czerwonego kapturka i cis pospolity
The member 'Revna Bagman' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Szykowała kolejne komponenty do dalszych prac, w oczekiwaniu aż rubinowa ciecz w kociołku ostygnie. Z regału z zapasami ingrediencji sięgnęła po wysokie, szklane naczynie zawierające włosy z ogona testrala i wąskimi szczypcami wydobyła z niego równo osiem czarnych jak noc sztuk, które ułożyła na blacie drewnianego stołu. Do ceramicznej miski przełożyła odmierzoną ilość tłuszczu otyłego, nie zastanawiając się nawet przez chwilę nad tym, jak obrzydliwy był to składnik; lata pracy praktyki alchemicznej dawno wyprały ją już z resztek emocji względem pochodzenia niektórych ingrediencji, konieczność pozyskiwania i wykorzystywania czegoś, co powszechnie wzbudzało niechęć, była oczywista, jeśli pragnęła wciąż przeć do przodu nieustępliwie, rozwijać swoje umiejętności i poszerzać wachlarz mikstur, które jest w stanie własnoręcznie przygotować. Dawno już przestała snuć rozważania w kategoriach dobre i złe, liczyły się tylko kolejne wyzwania i kolejne granice, które przesuwała coraz dalej. Ciecz w końcu wystygła, rozlała ją więc do dwunastu starannie opisanych fiolek, które odstawiła na półkę, po czym oczyściła wnętrze kociołka zaklęciem Evanesco. Płomienie zatańczyły pod metalowym dnem, które zalała ośmiokrotną porcją wody. Nim ta podgrzała się znacząco, w utworzonym chochlą wirze zatańczyło osiem gałek ocznych, wodnistych i różnokolorowych. Obróciła szklaną klepsydrę, a drobne ziarnka białego piasku zaczęły przesypywać się z cichym brzdękiem. Zwiększyła temperaturę mikstury, by wrzucić do środka włosy z ogona testrala oraz osiem włosów łysego, które nie dalej jak dwa tygodnie temu pozyskała własnoręcznie. Machnięciem różdżki z drewna księżycowego zmieniła kierunek obrotów w stronę przeciwną do ruchów wskazówek zegara, a gdy całość zaczęła bulgotać, dorzuciła do niej tłuszcz otyłego i dolała osiem porcji oleju z czarnej porzeczki. Oczka tłuszczu zawirowały na powierzchni eliksiru, mieszała jednak nieustępliwie, a z czasem zaczęły się rozbijać na coraz mniejsze i mniejsze, aż ostatecznie zniknęły całkowicie, pozostawiając już tylko jednolitą ciecz o żółtej barwie. Odczekała cierpliwie, aż ostatnie ziarenka piasku nie opadną na dno klepsydry, a wtedy zdjęła kociołek z płomieni do wystudzenia.
warzę 8 x bazę do klątw w oparciu o gałkę oczną, st 15, zużywam ośmiokrotność wszystkich składników
serce: gałka oczna
dodatkowe ingrediencje pochodzenia ludzkiego: włos łysego i tłuszcz otyłego
dodatkowe ingrediencje plugawe: włos z ogona testrala i olej z czarnej porzeczki
[bylobrzydkobedzieladnie]
warzę 8 x bazę do klątw w oparciu o gałkę oczną, st 15, zużywam ośmiokrotność wszystkich składników
serce: gałka oczna
dodatkowe ingrediencje pochodzenia ludzkiego: włos łysego i tłuszcz otyłego
dodatkowe ingrediencje plugawe: włos z ogona testrala i olej z czarnej porzeczki
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Revna Bagman dnia 10.10.21 18:19, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Revna Bagman' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 84
'k100' : 84
Praca postępowała do przodu w zadowalającym tempie, lecz do końca wciąż było daleko. Powróciła do prywatnego składowiska ingrediencji roślinnych i zwierzęcych, by odnaleźć wśród naczyń i pojemników owoce jałowca. Chwilę dłużej trwało nim w trzecim rzędzie fiolek odnalazła również kwiaty judaszowca, pokręciła głową w niezadowoleniu skierowanym ku samej sobie, w myślach obiecując sobie po raz kolejny, że gdy będzie miała w końcu wolną chwilę, zajmie się gruntownymi porządkami w pracowni. W twórczym szale często przestawiała szklane pojemniki z komponentami, nie dbając o ustalony wcześniej system alfabetyczny ni tematyczny, co przy późniejszych próbach szybkiego sięgnięcia po odpowiednie pudełko wzbudzało irytację i rodziło opóźnienia. Bazę opartą o szpik kostny rozlała do szesnastu przygotowanych uprzednio fiolek, które zakorkowała dokładnie i opisała przed dostawieniem ich do poprzedniej mikstury gotowej do przekazania w ręce Drew. Kociołek czyściła już i osuszała niemalże mechanicznie, by po chwili ponownie ustawiać go nad paleniskiem i napełniać ośmioma miarkami wody. Słońce wędrowało leniwie nad widnokręgiem, gdy w niskiej temperaturze rozgotowywała osiem paliczków, by następnie dorzucić do powoli nagrzewającej się mikstury osiem wszy ludzkich, napojonych krwią do tego stopnia, że ledwie przebierały wątłymi odnóżami, gdy wytrząsała je do cieczy, która pochłaniała je łapczywie, wydzielając duszący w nozdrza zapach. Chochelka wirowała bezustannie w kociołku zgodnie z ruchem wskazówek zegara, gdy Bagman zwiększała intensywność płomieni liżących dno kociołka. Pobłyskującą w świetle świec szpatułką wyskrobała dokładnie cały przekazany jej zapas szpiku kostnego, stanowiący równowartość ośmiu porcji, które następnie przełożyła do nabierającej temperatury cieczy z zamiarem kompletnego jej rozpuszczenia i połączenia z pozostałymi składnikami. Chłodnymi palcami rozkruszyła zasuszone płatki kwiatów judaszowca, a następnie dorzuciła je do kociołka wraz z owocami jałowca, które nadały miksturze przyjemną woń przywodzącą na myśl las iglasty w jesienny poranek. Paliczki wciąż potrzebowały czasu, by uwolnić pełnię swoich właściwości, dlatego zmieniła kierunek obrotów i przewędrowała do regału, by wyciągnąć ze swych zapasów kolejne fiolki - i stwierdzając, że są one już na wyczerpaniu i w najbliższym czasie będzie musiała domówić ich więcej.
warzę 8 x bazę do klątw w oparciu o szpik kostny, st 20, zużywam ośmiokrotność wszystkich składników
serce: szpik kostny
dodatkowe ingrediencje pochodzenia ludzkiego: paliczki i wszy ludzkie (najedzone)
dodatkowe ingrediencje plugawe: jałowiec (owoce) i judaszowiec (kwiaty)
warzę 8 x bazę do klątw w oparciu o szpik kostny, st 20, zużywam ośmiokrotność wszystkich składników
serce: szpik kostny
dodatkowe ingrediencje pochodzenia ludzkiego: paliczki i wszy ludzkie (najedzone)
dodatkowe ingrediencje plugawe: jałowiec (owoce) i judaszowiec (kwiaty)
The member 'Revna Bagman' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Ostatecznie wszystkie składniki rozgotowały się, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów - nawet paliczki obróciły się w nicość, a w jednolitej cieczy o wysokiej klarowności i zadowalającej barwie nie pływał już nawet ani jeden okruch kości. Wystudzony eliksir podzieliła na równo szesnaście porcji i przelała do przygotowanych uprzednio fiolek, które zakorkowała i opisała skrupulatnie, nie pozostawiając miejsca na późniejsze pomyłki, które mogłyby okazać się zgubne. Zmęczenie odczuwalne już było w jej mięśniach, które tkwiąc przez wiele godzin w jednostajnej, wymuszonej pozycji zdawały się już cierpnąć i sztywnieć. Revna rozprostowała plecy, ustawiła kręgosłup do pionu i kilkakrotnie obróciła głową na boki, pragnąc rozruszać obolały kark. Najchętniej przywdziałaby teraz wysokie buty z czarnej skóry i grube futro z lisów, by ruszyć w otaczający Leśniczówkę las i zaczerpnąć świeżego powietrza, wiedziała jednak doskonale, że wciąż czeka na nią ostatnia na ten dzień mikstura, już w standardowej, pojedynczej ilości - a jeśli zdecyduje się odejść teraz od stołu w pracowni, później będzie jej powrócić do niego jeszcze trudniej. Oczyściła i osuszyła więc kociołek, by zapełnić jego wnętrze jedną miarką wody nim ponownie rozpaliła płomienie paleniska. Do zimnej wciąż wody przełożyła szczypcami duży fragment skóry z twarzy mugolskiego dziecka, które miało nieszczęście spotkać ją i Ritę przed dwoma tygodniami - skóra była miękka i soczysta, pierwszorzędnej wręcz jakości, zabarwiła gotującą się powoli wodę rubinem, do którego Bagman dorzuciła długie i elastyczne włókno z ludzkiego serca. Ciecz w kociołku wyraźnie zgęstniała, wydobywając potencjał pierwszych ingrediencji, alchemiczka zmieniła więc kierunek obrotów na przeciwny do ruchów wskazówek zegara i podeszła do parapetu pracowni, gdzie w jednej z doniczek wyrastała dokarmiana przez nią w sezonie zimowym roślina owadożerna. Uważnie wybrała trzy liście rosiczki pokryte lepką wydzieliną zwyczajowo mającą być wabikiem na muchy, odcięła je od łodygi małym, lecz ostrym sierpem i umieściła w kociołku, który przyjął roślinne tkanki z donośnym sykiem. Zmniejszyła nieco płomienie tańczące pod dnem naczynia, odczekała, aż częstotliwość bulgnięć powierzchni cieczy spadnie znacząco i wsypała doń zmiażdżone płazem noża owoce śnieguliczki białej, której poszukiwania zaprowadziły ją na sąsiadujące z Cheshire ziemie Averych i pozwoliły natrafić na mugolską rodzinę, stanowiącą tego dnia bazę dla jej prac - jakiż więc był to szczęśliwy zbieg okoliczności. Gdy bielące się owoce zniknęły bezpowrotnie, a obracająca się w kociołku chochelka nie wykryła żadnych pozostałości innych składników, Revna odkorkowała fiolkę ze łzami rozpaczy, jakie mugolska kobieta wylewała z siebie, gdy jej latorośl stała się dla czarownicy źródłem ingrediencji; wlała kilka kropli cennej substancji i zamieszała całość pięciokrotnie, nim wygasiła płomienie całkowicie i odstawiła kociołek na blat stołu, aż do ostygnięcia.
warzę bazę do klątw w oparciu o włókno z ludzkiego serca, st 25
serce: włókno z ludzkiego serca
dodatkowe ingrediencje pochodzenia ludzkiego: skóra z twarzy i łzy rozpaczy
dodatkowe ingrediencje plugawe: rosiczka (liście pokryte lepką wydzieliną) i śnieguliczka biała (owoce)
warzę bazę do klątw w oparciu o włókno z ludzkiego serca, st 25
serce: włókno z ludzkiego serca
dodatkowe ingrediencje pochodzenia ludzkiego: skóra z twarzy i łzy rozpaczy
dodatkowe ingrediencje plugawe: rosiczka (liście pokryte lepką wydzieliną) i śnieguliczka biała (owoce)
The member 'Revna Bagman' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 33
'k100' : 33
W oczekiwaniu, aż uwarzona przez nią ostatnia z mikstur ostygnie całkowicie, przywdziała ciepłe ubrania i zimowe buty i wyszła się przewietrzyć. Dzień był mroźny, zdawało się nawet, że mroźniejszy niż poprzednie, lecz odpowiadało jej to całkowicie, rześkie powietrze orzeźwiało ją i pozwalało szybko zapomnieć o zmęczeniu czającym się w napiętych mięśniach biegnących wzdłuż grzbietu. Ruszyła w las, nie lubiąc stagnacji, pragnęła rozprostować kończyny, a spacer przez głęboki śnieg spowijający ściółkę lasu był dość wymagający. Parła przed siebie przy akompaniamencie miażdżonej pod podeszwami bieli, aż dotarła do nieszczęsnego cisu, który w zeszłym miesiącu spędzał jej nieomal sen z powiek. Dłońmi okrytymi czarnymi rękawiczkami przesunęła po pędach, studiując je uważnie, nie dostrzegła jednak nic niepokojącego, więc po dłuższej chwili zawróciła w kierunku Leśniczówki.
Wysławszy Rangvaldra z krótką wiadomość do posłańca, z którego usług sporadycznie korzystała, by bezpiecznie przetransportować do klientów większe ilości eliksirów, powróciła do pracowni i wystudzonego kociołka. Z regału chwyciła dwie kolejne fiolki, by napełnić je lekko błękitną, klarowną cieczą, po czym zakorkowała je i opisała. Z górnej półki zdjęła średnich rozmiarów skrzynkę wymoszczoną miękkim atłasem i postawiła ją na blacie stołu, by ostrożnie i z najwyższą starannością ulokować w niej wszystkie przeznaczone dla Macnaira porcje baz. Była tego naprawdę pokaźna ilość, łącznie naliczyła czterdzieści sześć fiolek, położonych w skrzynce piętrowo, rozdzielonych każda od siebie dodatkowymi warstwami materiału, który miał zagwarantować, że żadne ze szklanych naczynek nie pęknie w trakcie transportu. Gdy zapakowanie baz zadowoliło ją ostatecznie, zamknęła wieko drewnianej skrzynki i zabezpieczający ją zatrzask. Wyczekując przybycia posłańca, skreśliła krótki list do Drew, a gdy odziany w czarny płaszcz mężczyzna zjawił się w końcu w progu Leśniczówki, wręczyła mu puzderko wraz z listem i wręczając sakiewkę z należytą zapłatą wskazała odbiorcę i jego adres, nakazując zachować najwyższą ostrożność i przekazać przesyłkę wyłącznie do rąk własnych. Posłaniec ruszył w drogę, a Revna kilkoma zaklęciami uprzątnęła pracownię, by już po paru minutach zatopić zmęczone ciało w gorącej kąpieli z dodatkiem odprężającego wyciągu z jodły kaukaskiej. To był długi dzień.
zt
Wysławszy Rangvaldra z krótką wiadomość do posłańca, z którego usług sporadycznie korzystała, by bezpiecznie przetransportować do klientów większe ilości eliksirów, powróciła do pracowni i wystudzonego kociołka. Z regału chwyciła dwie kolejne fiolki, by napełnić je lekko błękitną, klarowną cieczą, po czym zakorkowała je i opisała. Z górnej półki zdjęła średnich rozmiarów skrzynkę wymoszczoną miękkim atłasem i postawiła ją na blacie stołu, by ostrożnie i z najwyższą starannością ulokować w niej wszystkie przeznaczone dla Macnaira porcje baz. Była tego naprawdę pokaźna ilość, łącznie naliczyła czterdzieści sześć fiolek, położonych w skrzynce piętrowo, rozdzielonych każda od siebie dodatkowymi warstwami materiału, który miał zagwarantować, że żadne ze szklanych naczynek nie pęknie w trakcie transportu. Gdy zapakowanie baz zadowoliło ją ostatecznie, zamknęła wieko drewnianej skrzynki i zabezpieczający ją zatrzask. Wyczekując przybycia posłańca, skreśliła krótki list do Drew, a gdy odziany w czarny płaszcz mężczyzna zjawił się w końcu w progu Leśniczówki, wręczyła mu puzderko wraz z listem i wręczając sakiewkę z należytą zapłatą wskazała odbiorcę i jego adres, nakazując zachować najwyższą ostrożność i przekazać przesyłkę wyłącznie do rąk własnych. Posłaniec ruszył w drogę, a Revna kilkoma zaklęciami uprzątnęła pracownię, by już po paru minutach zatopić zmęczone ciało w gorącej kąpieli z dodatkiem odprężającego wyciągu z jodły kaukaskiej. To był długi dzień.
zt
Zaledwie kilka dni później powróciła do pracowni o świcie, by ponownie przystąpić do szykowania mikstur dość niestandardowych, zamówionych przez Sigrun z jednoczesną prośbą o potraktowanie sprawy priorytetowo. W głowie Bagman kłębiło się pełno myśli, jedna zapętlała się z drugą, tworząc nieco nielogiczny chaos i utrudniając jej wyklarowanie ostatecznego osądu, jednak kłamałaby mówiąc, że słowa Rookwood nie brzmiały interesująco w jej uszach, że sama nie pragnęła kontaktów, jakie mogła jej zaoferować i możliwości, jakie mogła przed nią otworzyć.
Teraz jednak za wszelką cenę oczyszczała swoją głowę z niepotrzebnych myśli, by skupić się kompletnie na zadaniu, jakie ją czekało - i by nie zawieść. Rozwinęła z juty podarowany jej przez Sigrun kryształ; był ciepły w dotyku, przyjemny. Położyła niewielki odłamek na języku i przełknęła, licząc na to, że faktycznie uświetni jej zdolności. Ustawiła niewielkich rozmiarów kociołek nad paleniskiem, w którym wznieciła płomienie odpowiednią inkantacją po zalaniu metalowego dna dwoma porcjami wody. Dziś operowała na znacznie mniejszych ilościach substancji, lecz jednocześnie planowała uzyskać zdecydowanie bardziej skomplikowane eliksiry; bazy pod klątwy uwarzyłaby najprawdopodobniej bez większego problemu jeszcze w czasach pobierania edukacji w hogwarckich murach. Do rozgrzewającej się wody wrzuciła rozdarte w palcach cztery kwiaty białej kalii z odmiany kwitnącej późną zimą. W kamiennym moździerzu rozgniotła jędrne nasiona granatu, dodając doń krew wilka, a gdy uzyskała jednolitą, bordową konsystencję, przełożyła mieszankę szpatułką do gotującego się wywaru. Pamiętała dokładnie wilka, z którego krew zbierała do fiolek w celu późniejszego wykorzystania, pamiętała piaskowoszare futro, teraz zapewne zdobiące posadzkę gdzieś w Beeston - nie czuła jednak żalu, od dziecka wychowywana w myśli, że do zwierząt nie należy się przywiązywać. Gdy ciecz w kociołku zaczęła bulgotać niespokojnie, zmniejszyła płomienie i zmieniła kierunek obrotów, by po dłuższej chwili wsypać do środka rozmiażdżony w drobny pył kręgosłup skorpeny. Mikstura zasyczała złowrogo, zmieniając barwę na głęboką purpurę, lecz wciąż była mętna, wciąż czekała na ostatni, kluczowy składnik. Revna odkorkowała fiolkę z wyjątkowo rzadkim jadem smoka z gatunku Żmijozęba Peruwiańskiego i wkropliła do kociołka dwie porcje w miarowym tempie jednej kropli na pół minuty. Ponownie zmieniła kierunek mieszania dojrzewającej powoli trucizny i czekała z niecierpliwością na moment, aż ta wyklaruje się kompletnie.
warzę 2 x smoczy eliksir, st 50, zużywam dwukrotność wszystkich składników
wymagane: dwie ingrediencje roślinne, trzy zwierzęce
R: kalia (kwiaty), granat (nasiona)
Z: jad smoka, skorpena (kręgosłup), wilk (krew)
używam kryształu z bonusem +15 do eliksirów (tura 1 z 3)
The member 'Revna Bagman' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 78
--------------------------------
#2 'k8' : 4, 6, 7, 4, 8
#1 'k100' : 78
--------------------------------
#2 'k8' : 4, 6, 7, 4, 8
Smoczy eliksir nabrał ostatecznie klarowności, a Bagman, studząc substancję cierpliwie, z zadowoleniem stwierdziła, że ta była nie tyle co książkowa, była wybitna. Mieniła się nęcąco we wpadających przez okno promieniach słonecznych, co pozwalało sądzić, że jej moc okaże się być doprawdy zwalająca z nóg. Nie próbując nawet powstrzymać uśmiechu satysfakcji wpełzającego na jej usta, chwyciła z szuflady szafki cztery niewielkie fiolki, które następnie napełniła w równych ilościach, szczelnie zakorkowała, opisała skrupulatnie, by odstawić na boczny regał, w miejscu bezpiecznym od przypadkowego potrącenia szklanego naczynia, a jednocześnie osłoniętego od światła, które nie powinno mieć styczności z miksturą.
Pozostając w doskonałym nastroju, oczyściła i osuszyła kociołek, który już po chwili ponownie wylądował nad paleniskiem. W metalowym wnętrzu zawirowała porcja krystalicznie czystej wody pobranej z dorzecza płynącego tuż przy Leśniczówce. W oczekiwaniu na zagotowanie się wody, alchemiczka odliczyła dokładnie niezbędną ilość akonitu oraz sangwinarii, wciąż jędrnych, o soczystej, ciemnozielonej barwie - ułożyła je na kamiennej deseczce i świeżo naostrzonym nożem ostrożnie nacięła każdy z nich wzdłuż głównego nerwu, by tym skuteczniej oddały swoje soki wywarowi. Wrzuciła liście do parującej wody, a wnętrze pracowni wypełniło się charakterystyczną wonią tojadu. Szczypcami dobyła ze szklanego pojemnika cienką, niemalże przezroczystą błonę ze skrzydła nietoperza i cisnęła ją do gotującej się cieczy, która przyjęła ją łapczywie, szybko wciągając na dno. Gdy eliksir osiągnął wysoką temperaturę, przytłumiła płomienie buchające pod kociołkiem, wyciągnęła z niewielkiej klatki żywego żeglarza portugalskiego i cisnęła go do środka, by gorąca ciecz objęła go całkowicie i z wolna rozgotowywała aż do ostatniej kosteczki, tak długo, aż nie pozostanie po nim ani ślad. Odczekała godzinę, redukując nieco objętość mieszanki, po czym wlała do niej pełną fiolkę krwi czerwonego kapturka, barwiąc tym samym zawartość kociołka niemalże burgundowym odcieniem. Zamieszała całość trzykrotnie zgodnie z ruchem wskazówek zegara, licząc na to, że wywar okaże się być nienagannej jakości.
warzę wywar z sangwinarii, st 40
wymagane: dwie ingrediencje roślinne, trzy zwierzęce
R: akonit, sangwinaria
Z: żeglarz portugalski (dodawany żywy do rozgotowania), czerwony kapturek (krew), nietoperz (błona ze skrzydła)
używam kryształu z bonusem +15 do eliksirów (tura 2 z 3)
Pozostając w doskonałym nastroju, oczyściła i osuszyła kociołek, który już po chwili ponownie wylądował nad paleniskiem. W metalowym wnętrzu zawirowała porcja krystalicznie czystej wody pobranej z dorzecza płynącego tuż przy Leśniczówce. W oczekiwaniu na zagotowanie się wody, alchemiczka odliczyła dokładnie niezbędną ilość akonitu oraz sangwinarii, wciąż jędrnych, o soczystej, ciemnozielonej barwie - ułożyła je na kamiennej deseczce i świeżo naostrzonym nożem ostrożnie nacięła każdy z nich wzdłuż głównego nerwu, by tym skuteczniej oddały swoje soki wywarowi. Wrzuciła liście do parującej wody, a wnętrze pracowni wypełniło się charakterystyczną wonią tojadu. Szczypcami dobyła ze szklanego pojemnika cienką, niemalże przezroczystą błonę ze skrzydła nietoperza i cisnęła ją do gotującej się cieczy, która przyjęła ją łapczywie, szybko wciągając na dno. Gdy eliksir osiągnął wysoką temperaturę, przytłumiła płomienie buchające pod kociołkiem, wyciągnęła z niewielkiej klatki żywego żeglarza portugalskiego i cisnęła go do środka, by gorąca ciecz objęła go całkowicie i z wolna rozgotowywała aż do ostatniej kosteczki, tak długo, aż nie pozostanie po nim ani ślad. Odczekała godzinę, redukując nieco objętość mieszanki, po czym wlała do niej pełną fiolkę krwi czerwonego kapturka, barwiąc tym samym zawartość kociołka niemalże burgundowym odcieniem. Zamieszała całość trzykrotnie zgodnie z ruchem wskazówek zegara, licząc na to, że wywar okaże się być nienagannej jakości.
warzę wywar z sangwinarii, st 40
wymagane: dwie ingrediencje roślinne, trzy zwierzęce
R: akonit, sangwinaria
Z: żeglarz portugalski (dodawany żywy do rozgotowania), czerwony kapturek (krew), nietoperz (błona ze skrzydła)
używam kryształu z bonusem +15 do eliksirów (tura 2 z 3)
The member 'Revna Bagman' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
Wywar z sangwinarii również nie zawiódł oczekiwań Revny, a ostatnie ruchy chochelki uwidoczniły przepisowe cechy charakterystyczne trucizny dość łatwej i niezbyt szkodliwej, lecz przez to tak często niedocenianej - dziecinnie prosta w neutralizacji, pozornie nie za groźna, była jednak w stanie wykrwawić dorosłego człowieka w ciągu jednego dnia, oferując mu przy tym śmierć upokarzającą i powolną. W miesiącach spędzonych na Półwyspie Skandynawskim dość często realizowała zamówienia na ten właśnie wywar i chociaż nie wątpiła w to, że w przypadku czarodzieja stanowić mógł co najwyżej nieprzyjemny prztyczek w nos, tak w środowisku mugolskim mogła się stać przyczyną masowego pogromu. Rozlała truciznę do dwóch fiolek opatrzonych stosownymi etykietkami, po czym ponownie oczyściła i osuszyła kociołek, który chwilę później napełniony został podwójną porcją wody i ulokowany nad paleniskiem do zagrzania.
W dochodzącej niespiesznie do wrzenia wodzie w krótkim czasie zatańczył włos demimoza, wyciągnięty przez alchemiczkę długimi, srebrnymi szczypcami ze szklanego pojemnika ustawionego na regale z ingrediencjami i wrzucony do kociołka. Tańczył chwilę na powierzchni, jakby walcząc ze swoim losem, jednak chwilę później zatonął we wdzięcznym towarzystwie dorzuconych doń jagód jemioły. Revna zamieszała zawartość kociołka pięciokrotnie w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, a następnie pięciokrotnie w kierunku przeciwnym, by następnie wprawnym gestem dłoni dzierżącej różdżkę z drewna księżycowego ograniczyć ilość płomieni liżących łapczywie dno kociołka. Z szufladki, w której przechowywała świeżo zebrane ingrediencje roślinne, wydobyła łodygi wodnej gwiazdy, rośliny przyozdobionej liśćmi układającymi się w charakterystyczny kształt, które następnie rozerwała w palcach nad buzującą radośnie cieczą, która bez większych protestów przyjęła kolejny komponent. Z prostopadłościennego pojemniczka odmierzyła podwójną porcję sproszkowanego rogu jelenia i wsypawszy ją do wywaru, zamieszała ponownie. Obróciła klepsydrę do góry nogami, a stuknąwszy w nią końcówką różdżki nadała jej odpowiednie tempo przesypywania się w jej wnętrzu kwarcowego piasku, który z ledwie słyszalnym dźwiękiem wyznaczał czas na przygotowanie kolejnego składnika. Ułożyła na desce fragment korzenia stuletniego drzewa, którego zapas przygotowała jeszcze własnoręcznie nim gęsty śnieg spowił wszystko w zasięgu widnokręgu - ostrym nożem pokroiła korzeń w cieniuteńkie plasterki, które następnie pojedynczo umieszczała w kociołku, obserwując jak barwa mikstury zmienia się na przyjemną zieleń.
warzę 2 x maść z wodnej gwiazdy, st 50, zużywam dwukrotność wszystkich składników
wymagane: trzy ingrediencje roślinne, dwie zwierzęce
R: jagody jemioły, wodna gwiazda, korzeń stuletniego drzewa
Z: demimoz (włos), jeleń (sproszkowane rogi)
używam kryształu z bonusem +15 do eliksirów (tura 3 z 3)
W dochodzącej niespiesznie do wrzenia wodzie w krótkim czasie zatańczył włos demimoza, wyciągnięty przez alchemiczkę długimi, srebrnymi szczypcami ze szklanego pojemnika ustawionego na regale z ingrediencjami i wrzucony do kociołka. Tańczył chwilę na powierzchni, jakby walcząc ze swoim losem, jednak chwilę później zatonął we wdzięcznym towarzystwie dorzuconych doń jagód jemioły. Revna zamieszała zawartość kociołka pięciokrotnie w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, a następnie pięciokrotnie w kierunku przeciwnym, by następnie wprawnym gestem dłoni dzierżącej różdżkę z drewna księżycowego ograniczyć ilość płomieni liżących łapczywie dno kociołka. Z szufladki, w której przechowywała świeżo zebrane ingrediencje roślinne, wydobyła łodygi wodnej gwiazdy, rośliny przyozdobionej liśćmi układającymi się w charakterystyczny kształt, które następnie rozerwała w palcach nad buzującą radośnie cieczą, która bez większych protestów przyjęła kolejny komponent. Z prostopadłościennego pojemniczka odmierzyła podwójną porcję sproszkowanego rogu jelenia i wsypawszy ją do wywaru, zamieszała ponownie. Obróciła klepsydrę do góry nogami, a stuknąwszy w nią końcówką różdżki nadała jej odpowiednie tempo przesypywania się w jej wnętrzu kwarcowego piasku, który z ledwie słyszalnym dźwiękiem wyznaczał czas na przygotowanie kolejnego składnika. Ułożyła na desce fragment korzenia stuletniego drzewa, którego zapas przygotowała jeszcze własnoręcznie nim gęsty śnieg spowił wszystko w zasięgu widnokręgu - ostrym nożem pokroiła korzeń w cieniuteńkie plasterki, które następnie pojedynczo umieszczała w kociołku, obserwując jak barwa mikstury zmienia się na przyjemną zieleń.
warzę 2 x maść z wodnej gwiazdy, st 50, zużywam dwukrotność wszystkich składników
wymagane: trzy ingrediencje roślinne, dwie zwierzęce
R: jagody jemioły, wodna gwiazda, korzeń stuletniego drzewa
Z: demimoz (włos), jeleń (sproszkowane rogi)
używam kryształu z bonusem +15 do eliksirów (tura 3 z 3)
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź