Spiżarnia
AutorWiadomość
Spiżarnia
Pomieszczenie gospodarcze, z którego wydobywają się różnorodne zapachy i najczęściej jest wypełnione zapasami jedzenia, przetworów i innych alkoholi czy przypraw.
styczeń '58
mięso i ryby:
Baranina (0,5 kg, świeża) (Cynthia)
Wątróbka (300 g) (Sebastian)
Okoń (1 sztuka, wędzony) (Cynthia)
Pstrąg (4 sztuki, świeży) (Cynthia)
Zając (1 sztuka, świeży) (Henrietta)
warzywa i owoce:
Brokuł (1 główka) (Cynthia)
Gruszki (4 sztuki) (Cynthia)
Czosnek (Cztery główki) (Cynthia)
Czosnek (Osiem główek) (Henrietta)
Jabłka (1 kg) (Cynthia)
Ogórki (1 kg) (Sebastian)
Cebula (1 kg) (Sebastian)
Rzepa (1 kg) (Sebastian)
Kapusta (1 główka) (Sebastian)
Pomidor (2 sztuki) Henrietta
Ogórki (1 kg) (Henrietta)
Dynia (2 małe sztuki) (Henrietta)
Ziemniaki (3 kg) (Henrietta)
pieczywo:
Suchary (Zapas na cztery tygodnie dla jednej osoby) (Cynthia)
Suchary (Zapas na dwa tygodnie dla jednej osoby) (Sebastian)
Bułeczki maślane (4 sztuki) (Cynthia)
Herbatniki (10 sztuk) (Cynthia)
Chleb razowy (1 bochenek w trakcie miesiąca) (Sebastian)
Chleb jasny (pszenny, 2 bochenki w trakcie miesiąca) (Sebastian)
Bułka paryska (1 bochenek) (Henrietta)
nabiał:
Zsiadłe mleko (1 l po trzy razy) (Cynthia)
Zsiadłe mleko (1 l po trzy razy) (Sebastian)
Masło (0,8 kg) (Cynthia)
Maślanka 1 l (Sebastian)
alkohol:
Spirytus (1l) (Cynthia)
Spirytus (1l) (Sebastian)
Spirytus (1l) (Henriett)a
Skrzacie wino (1l) (Cynthia)
Bimber (1 l, domowy) (Sebastian)
Porter Starego Sue (2 butelki, 0,5 l) (Sebastian)
inne:
Smalec (0,7 kg) (Cynthia)
Mąka żytnia (2 kg) (Cynthia)
Grzyby leśne (0,5 kg) (Cynthia)
Herbata kwiatowa (150 g) (Cynthia)
Sok malinowy 1 butelka (0,5 l) (Cynthia)
Groch (1 kg) (Sebastian)
Kasza manna (1 kg) (Sebastian)
Kasza gryczana (2 kg) (Henrietta)
Fasola biała (1 kg) (Sebastian)
Fasola biała (0,5 kg) (Henrietta)
Kasztany jadalne (0,3 kg) (Sebastian)
Bakalie (300 g) (Sebastian)
Bakalie (300 g) (Henrietta)
Landrynki (300 g) (Sebastian)
Ryż (1 kg) (Sebastian)
luty '58
mięso i ryby:
Gołąb (2 sztuki, świeże) (Cynthia)
Gołąb (1 sztuka, świeża) Henrietta
Plumpka (2 sztuki, świeże) (Cynthia)
Karp (1 średnia sztuka, świeży) (Cynthia)
Flądra (1 sztuka, świeża) (Cynthia)
Okoń (2 sztuki, świeże) (Sebastian)
Makrela (1 sztuka, wędzona) (Henrietta)
Słonina (100 g) (Sebastian)
Kaszanka (2 kg) (Henrietta)
warzywa i owoce:
Pomidor (2 sztuki) (Cynthia)
Pikle warzywne różne (2 słoiki) (Cynthia)
Pigwa (4 sztuki) (Cynthia)
Banany (2 sztuki) (Cynthia)
Dynia (2 małe sztuki) (Sebastian)
Ziemniaki (7 kg) (Sebastian)
Ziemniaki (11 kg) (Henrietta)
Marchew (0,8 kg) (Sebastian)
Papryka (3 sztuki) (Sebastian)
pieczywo:
Chleb suchy (stary, 1 bochenek w trakcie miesiąca) (Cynthia)
Suchary (Zapas na miesiąc dla jednej osoby) (Sebastian)
Suchary (Zapas na dwa tygodnie dla jednej osoby) (Henrietta)
Bagietka (1 sztuka) (Sebastian)
Herbatniki (10 sztuk) (Sebastian)
Bułeczki maślane (2 sztuki) (Sebastian)
nabiał:
Mleko krowie (1 l po cztery razy) (Cynthia)
Mleko krowie (1 l po cztery razy) Henrietta
Zsiadłe mleko (1 l po trzy razy) (Sebastian)
Masło (0,4 kg) (Sebastian)
Mleko krowie (2 l po dwa razy) (Sebastian)
alkohol:
Ognista whisky (1 butelka, 0,75 l) (Sebastian)
Magiczne laudanum (2 butelki, 0,75 l) (Sebastian)
Magiczne laudanum (1 butelka, 0,75 l) (Henrietta)
Spirytus (1l) Henrietta
inne:
Smalec (200 g) (Cynthia)
Groch (1 kg) (Cynthia)
Kasza gryczana (1 kg) (Cynthia)
Łój (tłuszcz, 0,5 kg) (Cynthia)
Powidła owocowe (300 g, świeże) (Cynthia)
Migdały (300 g) (Cynthia)
Herbata kwiatowa (150 g) (Cynthia)
Herbata czarna (100 g) (Henrietta)
Kasztany jadalne (0,3 kg) (Cynthia)
Cukier (2 kg) (Cynthia)
Przyprawy (ziołowe, z wyjątkiem wymienionych w innych tabelach, 400 g) (Sebastian)
Mąka żytnia (1 kg) (Sebastian)
Landrynki (300 g) (Sebastian)
marzec '58
mięso i ryby:
Dorsz (2 kg, świeży) (Cynthia)
Pstrąg (4 sztuki, świeży) (Cynthia)
Pstrąg (2 sztuki, świeży) (Sebastian)
Okoń (2 sztuki, świeże) (Sebastian)
Szprotki (5 sztuk, wędzone) (Henrietta)
Reem (2 kg) (Cynthia)
Gołąb (1 sztuka, świeża) (Henrietta)
warzywa i owoce:
Czosnek (Cztery główki) (Cynthia)
Kapusta (2 główki) (Cynthia)
Ogórki (2 kg) (Cynthia)
Ziemniaki (2 kg) (Cynthia)
Ziemniaki (4 kg) Ziemniaki (4 kg) (Sebastian)
Ziemniaki (1 kg) (Henrietta)
Seler (0,5 kg) (Sebastian)
Marchew (0,8 kg) (Sebastian)
Marchew (0,8 kg) (Henrietta)
Buraki 0,4 kg (Sebastian)
Pikle warzywne różne (2 słoiki) (Cynthia)
Pigwa (4 sztuki) (Sebastian)
Jabłka (2 kg) (Henrietta)
pieczywo:
Chleb razowy (3 bochenki w trakcie miesiąca) (Cynthia)
Bułka paryska (1 bochenek) (Cynthia)
Chleb razowy (1 bochenek w trakcie miesiąca) (Sebastian)
Suchary (Zapas na dwa tygodnie dla jednej osoby) (Sebastian)
nabiał:
Masło (0,4 kg) (Cynthia)
Zsiadłe mleko (1 l po trzy razy) (Sebastian)
Śmietana (0,4 l) (Sebastian)
Jaja (5 sztuk) (Henrietta)
alkohol:
Zielona Wróżka (1 butelka, 0,75 l) (Cynthia)
Spirytus (1l) (Sebastian)
Gin (1 butelka, 0,75 l) (Sebastian)
Magiczne laudanum (1 butelka, 0,75 l) (Sebastian)
Bimber (1 l, domowy) (Henrietta)
inne:
Bułka tarta (1 kg, w słoju) (Cynthia)
Ocet spirytusowy (1 l) (Cynthia)
Przyprawy (ziołowe, z wyjątkiem wymienionych w innych tabelach, 400 g) (Cynthia)
Kawa zbożowa (300 g) (Cynthia)
Makaron (0,5 kg) (Cynthia)
Ryż (1 kg) (Cynthia)
Miód (1 plaster) (Cynthia)
Suszone owoce (różne, 300 g) (Cynthia)
Grzyby leśne (0,5 kg) (Henrietta)
Fasolki Wszystkich Smaków Bertiego Botta (1 opakowanie) (Cynthia)
Kasza manna (1 kg) (Sebastian)
Fasola biała (1 kg) (Sebastian)
Mąka pszenna (1 kg) (Sebastian)
Mąka żytnia (1 kg) (Henrietta)
Kasztany jadalne 0,3 kg (Sebastian)
Kocia karma (1 dziwna puszka, mugolska) (Sebastian)
Smalec (0,5 kg) (Henrietta)
Grzyby leśne (0,5 kg) (Henrietta)
Melasa (0,5 l) (Henrietta)
mięso i ryby:
Baranina (0,5 kg, świeża) (Cynthia)
Wątróbka (300 g) (Sebastian)
Okoń (1 sztuka, wędzony) (Cynthia)
Pstrąg (4 sztuki, świeży) (Cynthia)
Zając (1 sztuka, świeży) (Henrietta)
warzywa i owoce:
Brokuł (1 główka) (Cynthia)
Gruszki (4 sztuki) (Cynthia)
Czosnek (Cztery główki) (Cynthia)
Czosnek (Osiem główek) (Henrietta)
Jabłka (1 kg) (Cynthia)
Ogórki (1 kg) (Sebastian)
Cebula (1 kg) (Sebastian)
Rzepa (1 kg) (Sebastian)
Kapusta (1 główka) (Sebastian)
Pomidor (2 sztuki) Henrietta
Ogórki (1 kg) (Henrietta)
Dynia (2 małe sztuki) (Henrietta)
Ziemniaki (3 kg) (Henrietta)
pieczywo:
Suchary (Zapas na cztery tygodnie dla jednej osoby) (Cynthia)
Suchary (Zapas na dwa tygodnie dla jednej osoby) (Sebastian)
Bułeczki maślane (4 sztuki) (Cynthia)
Herbatniki (10 sztuk) (Cynthia)
Chleb razowy (1 bochenek w trakcie miesiąca) (Sebastian)
Chleb jasny (pszenny, 2 bochenki w trakcie miesiąca) (Sebastian)
Bułka paryska (1 bochenek) (Henrietta)
nabiał:
Zsiadłe mleko (1 l po trzy razy) (Cynthia)
Zsiadłe mleko (1 l po trzy razy) (Sebastian)
Masło (0,8 kg) (Cynthia)
Maślanka 1 l (Sebastian)
alkohol:
Spirytus (1l) (Cynthia)
Spirytus (1l) (Sebastian)
Spirytus (1l) (Henriett)a
Skrzacie wino (1l) (Cynthia)
Bimber (1 l, domowy) (Sebastian)
Porter Starego Sue (2 butelki, 0,5 l) (Sebastian)
inne:
Smalec (0,7 kg) (Cynthia)
Mąka żytnia (2 kg) (Cynthia)
Grzyby leśne (0,5 kg) (Cynthia)
Herbata kwiatowa (150 g) (Cynthia)
Sok malinowy 1 butelka (0,5 l) (Cynthia)
Groch (1 kg) (Sebastian)
Kasza manna (1 kg) (Sebastian)
Kasza gryczana (2 kg) (Henrietta)
Fasola biała (1 kg) (Sebastian)
Fasola biała (0,5 kg) (Henrietta)
Kasztany jadalne (0,3 kg) (Sebastian)
Bakalie (300 g) (Sebastian)
Bakalie (300 g) (Henrietta)
Landrynki (300 g) (Sebastian)
Ryż (1 kg) (Sebastian)
mięso i ryby:
Gołąb (2 sztuki, świeże) (Cynthia)
Gołąb (1 sztuka, świeża) Henrietta
Plumpka (2 sztuki, świeże) (Cynthia)
Karp (1 średnia sztuka, świeży) (Cynthia)
Flądra (1 sztuka, świeża) (Cynthia)
Okoń (2 sztuki, świeże) (Sebastian)
Makrela (1 sztuka, wędzona) (Henrietta)
Słonina (100 g) (Sebastian)
Kaszanka (2 kg) (Henrietta)
warzywa i owoce:
Pomidor (2 sztuki) (Cynthia)
Pikle warzywne różne (2 słoiki) (Cynthia)
Pigwa (4 sztuki) (Cynthia)
Banany (2 sztuki) (Cynthia)
Dynia (2 małe sztuki) (Sebastian)
Ziemniaki (7 kg) (Sebastian)
Ziemniaki (11 kg) (Henrietta)
Marchew (0,8 kg) (Sebastian)
Papryka (3 sztuki) (Sebastian)
pieczywo:
Chleb suchy (stary, 1 bochenek w trakcie miesiąca) (Cynthia)
Suchary (Zapas na miesiąc dla jednej osoby) (Sebastian)
Suchary (Zapas na dwa tygodnie dla jednej osoby) (Henrietta)
Bagietka (1 sztuka) (Sebastian)
Herbatniki (10 sztuk) (Sebastian)
Bułeczki maślane (2 sztuki) (Sebastian)
nabiał:
Mleko krowie (1 l po cztery razy) (Cynthia)
Mleko krowie (1 l po cztery razy) Henrietta
Zsiadłe mleko (1 l po trzy razy) (Sebastian)
Masło (0,4 kg) (Sebastian)
Mleko krowie (2 l po dwa razy) (Sebastian)
alkohol:
Ognista whisky (1 butelka, 0,75 l) (Sebastian)
Magiczne laudanum (2 butelki, 0,75 l) (Sebastian)
Magiczne laudanum (1 butelka, 0,75 l) (Henrietta)
Spirytus (1l) Henrietta
inne:
Smalec (200 g) (Cynthia)
Groch (1 kg) (Cynthia)
Kasza gryczana (1 kg) (Cynthia)
Łój (tłuszcz, 0,5 kg) (Cynthia)
Powidła owocowe (300 g, świeże) (Cynthia)
Migdały (300 g) (Cynthia)
Herbata kwiatowa (150 g) (Cynthia)
Herbata czarna (100 g) (Henrietta)
Kasztany jadalne (0,3 kg) (Cynthia)
Cukier (2 kg) (Cynthia)
Przyprawy (ziołowe, z wyjątkiem wymienionych w innych tabelach, 400 g) (Sebastian)
Mąka żytnia (1 kg) (Sebastian)
Landrynki (300 g) (Sebastian)
mięso i ryby:
Dorsz (2 kg, świeży) (Cynthia)
Pstrąg (4 sztuki, świeży) (Cynthia)
Pstrąg (2 sztuki, świeży) (Sebastian)
Okoń (2 sztuki, świeże) (Sebastian)
Szprotki (5 sztuk, wędzone) (Henrietta)
Reem (2 kg) (Cynthia)
Gołąb (1 sztuka, świeża) (Henrietta)
warzywa i owoce:
Czosnek (Cztery główki) (Cynthia)
Kapusta (2 główki) (Cynthia)
Ogórki (2 kg) (Cynthia)
Ziemniaki (2 kg) (Cynthia)
Ziemniaki (4 kg) Ziemniaki (4 kg) (Sebastian)
Ziemniaki (1 kg) (Henrietta)
Seler (0,5 kg) (Sebastian)
Marchew (0,8 kg) (Sebastian)
Marchew (0,8 kg) (Henrietta)
Buraki 0,4 kg (Sebastian)
Pikle warzywne różne (2 słoiki) (Cynthia)
Pigwa (4 sztuki) (Sebastian)
Jabłka (2 kg) (Henrietta)
pieczywo:
Chleb razowy (3 bochenki w trakcie miesiąca) (Cynthia)
Bułka paryska (1 bochenek) (Cynthia)
Chleb razowy (1 bochenek w trakcie miesiąca) (Sebastian)
Suchary (Zapas na dwa tygodnie dla jednej osoby) (Sebastian)
nabiał:
Masło (0,4 kg) (Cynthia)
Zsiadłe mleko (1 l po trzy razy) (Sebastian)
Śmietana (0,4 l) (Sebastian)
Jaja (5 sztuk) (Henrietta)
alkohol:
Zielona Wróżka (1 butelka, 0,75 l) (Cynthia)
Spirytus (1l) (Sebastian)
Gin (1 butelka, 0,75 l) (Sebastian)
Magiczne laudanum (1 butelka, 0,75 l) (Sebastian)
Bimber (1 l, domowy) (Henrietta)
inne:
Bułka tarta (1 kg, w słoju) (Cynthia)
Ocet spirytusowy (1 l) (Cynthia)
Przyprawy (ziołowe, z wyjątkiem wymienionych w innych tabelach, 400 g) (Cynthia)
Kawa zbożowa (300 g) (Cynthia)
Makaron (0,5 kg) (Cynthia)
Ryż (1 kg) (Cynthia)
Miód (1 plaster) (Cynthia)
Suszone owoce (różne, 300 g) (Cynthia)
Grzyby leśne (0,5 kg) (Henrietta)
Fasolki Wszystkich Smaków Bertiego Botta (1 opakowanie) (Cynthia)
Kasza manna (1 kg) (Sebastian)
Fasola biała (1 kg) (Sebastian)
Mąka pszenna (1 kg) (Sebastian)
Mąka żytnia (1 kg) (Henrietta)
Kasztany jadalne 0,3 kg (Sebastian)
Kocia karma (1 dziwna puszka, mugolska) (Sebastian)
Smalec (0,5 kg) (Henrietta)
Grzyby leśne (0,5 kg) (Henrietta)
Melasa (0,5 l) (Henrietta)
[bylobrzydkobedzieladnie]
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
Ostatnio zmieniony przez Cynthia Skamander dnia 26.12.21 18:39, w całości zmieniany 2 razy
| 23 marca
W Zajeździe nie była już naprawdę szmat czasu zajęta przeprowadzką i pracą. Gdy więc nadarzyła się okazja wolniejszego, bardziej leniwego dnia napisała do pani Skamander z propozycją spędzenia wspólnego popołudnia w kuchni. Zjawiła się wcześnie gotowa do działania i zadowolona z tego, że dane będzie jej spędzić nieco czasu ze starszą kobietą. Pani Skamander to przesympatyczna osoba o złotym sercu, z tego też powodu szybko zaskarbiła sobie sympatię blondynki. Miło było z kimś móc wypić herbatę, porozmawiać o bardziej trywialnych rzeczach, czasem nawet poplotkować jak stare przekupy. To głównie jednak jej Mewa była głównym tematem ich rozmów. Cieszyła się, że Thalia miała kogoś na kim zawsze mogła polegać. Miejsce, to tu mogła zostać, w razie potrzeby jeszcze przed zamieszkaniem z Yvette w Walii. Thalia jednak miała pracę jaką miała. Podpadała wielu ludziom. Miała nadzieję, że rudowłosa w końcu odnalazła nieco spokoju. Od kiedy zamieszkały razem Yv zainteresowała się nieco bardziej inną kwestią, którą Thalia unikała jak ognia. Czepiała się jej, ale już o swoim życiu uczuciowym nie chciała pisnąć ani słówka. Zawsze była skryta. Czuła się w pewien sposób uhonorowana mogąc odsłonić, zobaczyć i przekonać się jaka była naprawdę. Wciąż jednak nie mówiła jej o wszystkim. To, że nie chciała jej opowiadać o przygodach w "pracy" było zrozumiałe, ale życie prywatne... miała wrażenie, że unika niektórych tematów nie bez powodu. Miała do tego prawo, oczywiście. Nie musiała jej przecież się ze wszystkiego zwierzać. Była dorosła, a Yvette nie była jej matką. Blondynka jednak, jak na dobrą przyjaciółkę przystało, martwiła się o nią. Miała nadzieję, że pani Skamander mówi coś więcej. O troskach, czy na przykład o jakiś kawalerach...
- Jakich powideł chce pani użyć? - Zapytała kobiety ugniatając ciasto na stolnicy. Pani Skamander definitywnie w kuchni była królową. Z przyjemnością przyglądała się jej pracy i uczyła się pod jej okiem. Jeszcze kilka lat temu nie potrafiła niczego przyrządzić. Gotowaniem zawsze zajmował się ktoś innym. Jak nie służba, to skrzaty. Musiała jednak później sama sobie jakoś poradzić. Początki były... ciekawe. Cieszyła się w duchu, że udało jej się jakimś cudem nie spalić swojego mieszkania. Teraz była o wiele lepsza, ale co najważniejsze gotowanie zaczęło sprawiać jej przyjemność, a już szczególnie gotowanie dla innych.
W Zajeździe nie była już naprawdę szmat czasu zajęta przeprowadzką i pracą. Gdy więc nadarzyła się okazja wolniejszego, bardziej leniwego dnia napisała do pani Skamander z propozycją spędzenia wspólnego popołudnia w kuchni. Zjawiła się wcześnie gotowa do działania i zadowolona z tego, że dane będzie jej spędzić nieco czasu ze starszą kobietą. Pani Skamander to przesympatyczna osoba o złotym sercu, z tego też powodu szybko zaskarbiła sobie sympatię blondynki. Miło było z kimś móc wypić herbatę, porozmawiać o bardziej trywialnych rzeczach, czasem nawet poplotkować jak stare przekupy. To głównie jednak jej Mewa była głównym tematem ich rozmów. Cieszyła się, że Thalia miała kogoś na kim zawsze mogła polegać. Miejsce, to tu mogła zostać, w razie potrzeby jeszcze przed zamieszkaniem z Yvette w Walii. Thalia jednak miała pracę jaką miała. Podpadała wielu ludziom. Miała nadzieję, że rudowłosa w końcu odnalazła nieco spokoju. Od kiedy zamieszkały razem Yv zainteresowała się nieco bardziej inną kwestią, którą Thalia unikała jak ognia. Czepiała się jej, ale już o swoim życiu uczuciowym nie chciała pisnąć ani słówka. Zawsze była skryta. Czuła się w pewien sposób uhonorowana mogąc odsłonić, zobaczyć i przekonać się jaka była naprawdę. Wciąż jednak nie mówiła jej o wszystkim. To, że nie chciała jej opowiadać o przygodach w "pracy" było zrozumiałe, ale życie prywatne... miała wrażenie, że unika niektórych tematów nie bez powodu. Miała do tego prawo, oczywiście. Nie musiała jej przecież się ze wszystkiego zwierzać. Była dorosła, a Yvette nie była jej matką. Blondynka jednak, jak na dobrą przyjaciółkę przystało, martwiła się o nią. Miała nadzieję, że pani Skamander mówi coś więcej. O troskach, czy na przykład o jakiś kawalerach...
- Jakich powideł chce pani użyć? - Zapytała kobiety ugniatając ciasto na stolnicy. Pani Skamander definitywnie w kuchni była królową. Z przyjemnością przyglądała się jej pracy i uczyła się pod jej okiem. Jeszcze kilka lat temu nie potrafiła niczego przyrządzić. Gotowaniem zawsze zajmował się ktoś innym. Jak nie służba, to skrzaty. Musiała jednak później sama sobie jakoś poradzić. Początki były... ciekawe. Cieszyła się w duchu, że udało jej się jakimś cudem nie spalić swojego mieszkania. Teraz była o wiele lepsza, ale co najważniejsze gotowanie zaczęło sprawiać jej przyjemność, a już szczególnie gotowanie dla innych.
You can't choose what stays
and what fades away.
and what fades away.
Ostatnio zmieniony przez Yvette Baudelaire dnia 07.05.22 16:00, w całości zmieniany 1 raz
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Tęsknie spoglądała w kierunku dni, kiedy zajazd był przepełniony ludźmi - gwar i śmiech, rozmowy i zadowolenie, piękne zapachy i dobrobyt z dzisiejszej perspektywy, jak i dopiero co opuszczającej ich srogiej wojny, zdawały się być niczym jakiś dawny sen, który nigdy nie był realny. To poczucie jak szybko mijał czas i jak gwałtownie było niezwykle przytłaczające, dlatego z towarzystwa ludzi zawsze się cieszyła. Martwił się całym sercem o los innych ludzi, który miał miejsce - martwiła się, że nie dadzą rady, aby przetrwać to wszystko.
Dzisiaj jednak nie musiała się martwić - a na pewno nie wypadało, mając tak niezwykłego gościa. Zawsze cieszyła się, kiedy mogła jeszcze przed wojną, kiedy czasy były lepsze, a ludzie nie obawiali się tak podróżować, gościć innych i uczyć ich gotowania czy zarządzania w domu. Sama w końcu dokładnie z tego się utrzymywała, z prowadzenia zajazdu, w którym każdy powinien móc poczuć się jak w domu.
- Właściwie mam jeszcze cukru, mam dużo jabłek, ah, również i śmietanki trochę mam... Myślałam o przygotowaniu dżemu jabłkowego, i polewy karmelowej. Tak dawno takiej słodyczy nie mieliśmy, że aż szkoda nie wykorzystać faktu, że mam jeszcze drobny zapas cukru! - zachwyciła się Cynthia z entuzjazmem, zaraz kierując swoje kroki do spiżarni, aby rzeczywiście przynieść cukier, o którym wspominała oraz śmietanę.
Jabłka moczyły się dokładnie w misce, gotowe już do pokrojenia.
- Jeśli trochę skórek zostawimy to będziemy również mogły przygotować susz do parzenia! Oh, tak ciężko dostać dobrą herbatę, ale susz owocowy całkiem doskonały jest, kiedy brak herbaty - zapewniła, przynosząc pojemnik, ostrożnie układając go na blacie. Wciąż w nim znajdywał się kilogram cukru.
Po tym jednak już ruszyła w stronę blatu, sięgając po nożyk i deskę do krojenia, aby nie zniszczyć jednak wierzchniej warstwy stołów, które już i tak od wielu lat pełniły swoją funkcję.
- Ale proszę, opowiedz mi moja droga, jak ty się czujesz? Mam nadzieję, że wszystko w porządku? Zima nie była dla ciebie dokuczliwa? Oh, jeśli potrzeba ci czegoś, czy jedzenia czy innej pomocy, proszę, nie bój się wspominać! Śmiało mów i pisz nam o tym, pomożemy jak tylko możemy!
Dzisiaj jednak nie musiała się martwić - a na pewno nie wypadało, mając tak niezwykłego gościa. Zawsze cieszyła się, kiedy mogła jeszcze przed wojną, kiedy czasy były lepsze, a ludzie nie obawiali się tak podróżować, gościć innych i uczyć ich gotowania czy zarządzania w domu. Sama w końcu dokładnie z tego się utrzymywała, z prowadzenia zajazdu, w którym każdy powinien móc poczuć się jak w domu.
- Właściwie mam jeszcze cukru, mam dużo jabłek, ah, również i śmietanki trochę mam... Myślałam o przygotowaniu dżemu jabłkowego, i polewy karmelowej. Tak dawno takiej słodyczy nie mieliśmy, że aż szkoda nie wykorzystać faktu, że mam jeszcze drobny zapas cukru! - zachwyciła się Cynthia z entuzjazmem, zaraz kierując swoje kroki do spiżarni, aby rzeczywiście przynieść cukier, o którym wspominała oraz śmietanę.
Jabłka moczyły się dokładnie w misce, gotowe już do pokrojenia.
- Jeśli trochę skórek zostawimy to będziemy również mogły przygotować susz do parzenia! Oh, tak ciężko dostać dobrą herbatę, ale susz owocowy całkiem doskonały jest, kiedy brak herbaty - zapewniła, przynosząc pojemnik, ostrożnie układając go na blacie. Wciąż w nim znajdywał się kilogram cukru.
Po tym jednak już ruszyła w stronę blatu, sięgając po nożyk i deskę do krojenia, aby nie zniszczyć jednak wierzchniej warstwy stołów, które już i tak od wielu lat pełniły swoją funkcję.
- Ale proszę, opowiedz mi moja droga, jak ty się czujesz? Mam nadzieję, że wszystko w porządku? Zima nie była dla ciebie dokuczliwa? Oh, jeśli potrzeba ci czegoś, czy jedzenia czy innej pomocy, proszę, nie bój się wspominać! Śmiało mów i pisz nam o tym, pomożemy jak tylko możemy!
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
Yvette trapiły bardzo podobne myśli co starszą od niej kobietę. Też głównie martwiła się o innych, o to jak dotyka ich wojna i kryzys. Nie mieli chwili wytchnienia, a końca tego koszmaru nie było widać. Jak nie walka o przetrwanie, to zima i bieda. Choć jeden problem teraz zniknął, ale była przekonana, że na jego miejscu pojawi się kolejny. Mogły wspominać dawne dni, ale obiecała samej sobie, że nie będzie już tak często oglądać się za siebie. Lepiej patrzeć w przyszłość, starać się o lepsze jutro. Straciła tyle lat, swoich najlepszych lat i potrzebowała wojny, aby sobie to uświadomić. Nie chciała umierać z żalem, że chociaż nie postarała się ruszyć do przodu.
Jak zahipnotyzowany wsłuchiwała się w słowa kobiety. Opowiadała o tym wszystkim z taką pasją, z tak wielką miłością. Dla pani Skamander gotowanie było jak dla niej uzdrawianie.- Ja tęsknie za kawą, ale nawet przed wojną ciężko było tu dostać dobrą. - Przyznała ze szczerym żalem, choć był to chyba najbardziej przyziemny i małoznaczący problem jaki posiadała na swej liście. Wciąż bardzo dobrze pamiętała ten smak. Nic nie równało się z kawami we Francji. Żadna droga kawiarnia na wyspach nie serfowała tak dobrej.
- Jest pani zbyt uprzejma. - Uśmiechnęła się do kobiety unosząc wzrok z ciasta na nią. - Dobrze. Bywało różnie, więc cieszę się, że zima jest już za nami. - Swój wzrok znów skierowała na stolnicę podsypując ją mąką i wracając do ugniatania ciasta.- Teraz jest już dużo lepiej z pomocą Thalii. Mamy nawet swoje kury i ogródek. - Podobało jej się to. Bycie kimś w rodzaju gospodyni. Posiadanie własnych zwierząt, roślin, gotowanie, sprzątanie, dbanie o kogoś. Nie mogłaby zostać "kurą domową" na pełen etat, zbyt bardzo kochała swoją pracę, ale nie czuła się jakby jej obowiązki były czymś nieprzyjemnym, czymś co musiała robić, a nie miała z tego żadnej przyjemności. W życiu nie pomyślałaby, że będzie sama robić te wszystkie rzeczy, że zdobędzie wiedzę na temat choćby gotowania i sama będzie przygotowywać posiłki. Kiedyś przecież przez lata to ktoś inny dla niej gotował, ktoś inny sprzątał. Ona przychodziła na gotowe, mając wszystko podane pod nos. Zmieniło się to jednak, ona się zmieniła. - A pani, jak sobie radzi? Utrzymanie Zajazdu musi być teraz znacznie trudniejsze. - A przynajmniej tak to sobie właśnie wyobrażała.
Jak zahipnotyzowany wsłuchiwała się w słowa kobiety. Opowiadała o tym wszystkim z taką pasją, z tak wielką miłością. Dla pani Skamander gotowanie było jak dla niej uzdrawianie.- Ja tęsknie za kawą, ale nawet przed wojną ciężko było tu dostać dobrą. - Przyznała ze szczerym żalem, choć był to chyba najbardziej przyziemny i małoznaczący problem jaki posiadała na swej liście. Wciąż bardzo dobrze pamiętała ten smak. Nic nie równało się z kawami we Francji. Żadna droga kawiarnia na wyspach nie serfowała tak dobrej.
- Jest pani zbyt uprzejma. - Uśmiechnęła się do kobiety unosząc wzrok z ciasta na nią. - Dobrze. Bywało różnie, więc cieszę się, że zima jest już za nami. - Swój wzrok znów skierowała na stolnicę podsypując ją mąką i wracając do ugniatania ciasta.- Teraz jest już dużo lepiej z pomocą Thalii. Mamy nawet swoje kury i ogródek. - Podobało jej się to. Bycie kimś w rodzaju gospodyni. Posiadanie własnych zwierząt, roślin, gotowanie, sprzątanie, dbanie o kogoś. Nie mogłaby zostać "kurą domową" na pełen etat, zbyt bardzo kochała swoją pracę, ale nie czuła się jakby jej obowiązki były czymś nieprzyjemnym, czymś co musiała robić, a nie miała z tego żadnej przyjemności. W życiu nie pomyślałaby, że będzie sama robić te wszystkie rzeczy, że zdobędzie wiedzę na temat choćby gotowania i sama będzie przygotowywać posiłki. Kiedyś przecież przez lata to ktoś inny dla niej gotował, ktoś inny sprzątał. Ona przychodziła na gotowe, mając wszystko podane pod nos. Zmieniło się to jednak, ona się zmieniła. - A pani, jak sobie radzi? Utrzymanie Zajazdu musi być teraz znacznie trudniejsze. - A przynajmniej tak to sobie właśnie wyobrażała.
You can't choose what stays
and what fades away.
and what fades away.
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
- Kawa, herbata... Wszystko zdaje się nie być takie jak kiedyś, wszystko ma ten inny gorzki posmak, nawet kiedy już się uda to zdobyć - westchnęła cicho, kręcąc delikatnie głową. Widać było żal i smutek na jej twarzy, w jej oczach - czystą oznakę zmartwienia, jednak nie przez to, że brak im było takich luksusowych na ten moment produktów jak kawa i herbata, a dlatego, że kiedyś uznawali je za dość podstawowe napoje, którymi mieli szanse się delektować. W zajeździe nigdy tego nie brakowało, a dzisiaj? Zdawało się, że pewnego dnia będą mogli obudzić się po prostu z pustą spiżarką bez żadnego sposobu, aby to naprawić.
Zaraz jednak nieco się ożywiła, ruszając na moment do szafki. Nie sięgała do niej, ale zaraz na jej pomoc przyszła różdżka i magia - jednym wykonanym ruchem przywołała słój z jeszcze odrobiną kawy zbożowej.
- Oh, to oczywiście nie to samo, ale może napijemy się nieco kawy? Posłodzimy, z mleka również mam, chyba że wolisz śmietanki moja droga? Wszystko po trochu... Albo możemy zostawić do ciasta? - zaproponowała, nastawiając również wodę na przyszłość - tak, aby móc przygotować świeży napar, nawet jeśli jeszcze nie kawę.
Po tym przystąpiła do wyciągnięcia jabłek z miski na ręcznik, osuszając je z nadmiaru wody i przymierzając się do odpowiedniego obrania ich i pokrojenia w małą kostkę - tak, aby smażone z cukrem szybciej zmiękły.
Zachowała jednak gniazdka i skórki, odsypując je do miski. Miała zamiar się zająć i nimi za moment - nie wypadało, aby marnować cokolwiek w czasach, w których brakowało wszystkiego.
- Ahh, tak, muszę was kiedyś odwiedzić. Cieszę się, że Rozgwiazdka szuka swojego miejsca na ziemi - przyznała z uśmiechem Cynthia, bo chociaż chciałaby, aby Thalia, czy jak Sebastian ją zawsze poprawiał - Laviania, miała swoje miejsce na ziemi, czasem żałowała, że nie traktowała za takie w pełni zajazdu. Oczywiście, że chciałaby, aby córka kuzyna zamieszkała tutaj, a znowu jej praca wiązała się z podróżami. Dodatkowo domek w Walii zdawał się bardziej bezpieczny niż mieszkanie w Lancashire. - W Walii jest spokojniej, prawda? To dobrze, trzeba czasem odpocząć od tej wojny... - przyznała z cichym westchnięciem, zaraz po tym już krojąc kolejne jabłka, radząc sobie całkiem dobrze z ostrym nożem - i szybko. Miała już wieloletnie doświadczenie w swoich dłoniach, które pomagało i pozwalało jej na sprawne przygotowanie jabłek, a po tym przerzuceniu ich do garnka i posypując sowicie cukrem. Dolała również nieco wody, pozwalając wszystkiemu zacząć się gotować, a ona sama przystanęła, aby móc mieszać i pilnować ich dżemu.
- Ah, utrzymanie to nie problem, ale przychody są małe. Czasem się zdaje, że nie będzie czym częstować gości - ale pokoje są zazwyczaj pełne, dużo osób szuka schronienia, to nie problem - zapewniła kiwając głową. - To jak prowadzenie domu, ale codziennie musisz wstać. I też moi synowie pomagają, moi kuzyni. Rodzinnie jest łatwiej - przyznała z delikatnym uśmiechem. To miejsce zawsze było jej domem, a obcy zdawali się nie być wcale tacy obcy - w końcu wielu czarodziejów do nich powracało, aby móc odpocząć podczas cieplejszych dni na wyspach. Te czasy jednak już dawno przeminęły.
Zaraz jednak nieco się ożywiła, ruszając na moment do szafki. Nie sięgała do niej, ale zaraz na jej pomoc przyszła różdżka i magia - jednym wykonanym ruchem przywołała słój z jeszcze odrobiną kawy zbożowej.
- Oh, to oczywiście nie to samo, ale może napijemy się nieco kawy? Posłodzimy, z mleka również mam, chyba że wolisz śmietanki moja droga? Wszystko po trochu... Albo możemy zostawić do ciasta? - zaproponowała, nastawiając również wodę na przyszłość - tak, aby móc przygotować świeży napar, nawet jeśli jeszcze nie kawę.
Po tym przystąpiła do wyciągnięcia jabłek z miski na ręcznik, osuszając je z nadmiaru wody i przymierzając się do odpowiedniego obrania ich i pokrojenia w małą kostkę - tak, aby smażone z cukrem szybciej zmiękły.
Zachowała jednak gniazdka i skórki, odsypując je do miski. Miała zamiar się zająć i nimi za moment - nie wypadało, aby marnować cokolwiek w czasach, w których brakowało wszystkiego.
- Ahh, tak, muszę was kiedyś odwiedzić. Cieszę się, że Rozgwiazdka szuka swojego miejsca na ziemi - przyznała z uśmiechem Cynthia, bo chociaż chciałaby, aby Thalia, czy jak Sebastian ją zawsze poprawiał - Laviania, miała swoje miejsce na ziemi, czasem żałowała, że nie traktowała za takie w pełni zajazdu. Oczywiście, że chciałaby, aby córka kuzyna zamieszkała tutaj, a znowu jej praca wiązała się z podróżami. Dodatkowo domek w Walii zdawał się bardziej bezpieczny niż mieszkanie w Lancashire. - W Walii jest spokojniej, prawda? To dobrze, trzeba czasem odpocząć od tej wojny... - przyznała z cichym westchnięciem, zaraz po tym już krojąc kolejne jabłka, radząc sobie całkiem dobrze z ostrym nożem - i szybko. Miała już wieloletnie doświadczenie w swoich dłoniach, które pomagało i pozwalało jej na sprawne przygotowanie jabłek, a po tym przerzuceniu ich do garnka i posypując sowicie cukrem. Dolała również nieco wody, pozwalając wszystkiemu zacząć się gotować, a ona sama przystanęła, aby móc mieszać i pilnować ich dżemu.
- Ah, utrzymanie to nie problem, ale przychody są małe. Czasem się zdaje, że nie będzie czym częstować gości - ale pokoje są zazwyczaj pełne, dużo osób szuka schronienia, to nie problem - zapewniła kiwając głową. - To jak prowadzenie domu, ale codziennie musisz wstać. I też moi synowie pomagają, moi kuzyni. Rodzinnie jest łatwiej - przyznała z delikatnym uśmiechem. To miejsce zawsze było jej domem, a obcy zdawali się nie być wcale tacy obcy - w końcu wielu czarodziejów do nich powracało, aby móc odpocząć podczas cieplejszych dni na wyspach. Te czasy jednak już dawno przeminęły.
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
Z żalem obserwowała przygnębioną kobietę, którą ewidentnie to co się działo przeżywała. Jak każdy zresztą, na którego wojna wpływała, którego obchodził los innych. Doskonale rozumiała co miała na myśli. Dużo rzeczy nie miało tego samego posmaku co dawniej. Nie wywoływało tych samych emocji. Im dłużej to wszystko miało trwać tym gorzej niestety miało być. To co się działo przytłaczało, ciążyło. Z trudem udawało się od tego odciągać swe myśli, ale jeśli będą zamartwiać się o wszystko cały czas to powariują. Dlatego właśnie potrzebowali chwil takich jak ta. Może i krótkich, ale słodkich i ciepłych, takich które ostatecznie pomogą oczyścić umysł, dodadzą sił. - Z przyjemnością. Piję czarną. - Znów posłała kobiecie pełen wdzięczności uśmiech. Brak jakichkolwiek dodatków był kwestią przyzwyczajenia. Na oddziale często sięgała po kawę w biegu chcąc rozbudzić zmęczone ciało i umysł po długim dyżurze. Rzadko kiedy znajdywała czas, aby na spokojnie posiedzieć przy filiżance kawy. Zresztą, wcale takowego nie szukała lubiąc cały czas mieć zajęte ręce i umysł, chcąc zrobić jak najwięcej, pomóc. Bezczynność nigdy nie była stanem, za którym by przepadała. Później unikała jej tym bardziej, gdyż ta stała się pretekstem dla nasuwających się, dręczących jej myśli.
Wygniecione ciasto odłożyła na bok, aby odpoczęło, w tym czasie wyciągając metalową foremkę do pieczenia z szafki wskazanej wcześniej przez starszą kobietę. Położyła ją na blacie i przygotowała wysmarowując ją masłem i poruszając bułką tartą, której nadmiar skrzętnie odsypała z powrotem do niedużego worka. Nic nie mogło się zmarnować. - Musi pani. Nie możemy się już doczekać, aby móc panią tam ugościć. - Czuła się w końcu jak prawdziwa gospodyni. Miała dom, którym mogła się zajmować, ogródek i nawet zwierzęta. Nie sądziła, że sprawi jej to tyle radości. W końcu móc zadbać o coś i o kogoś w taki sposób. - Mam nadzieję, że w końcu je odnalazła, bądź że jest już blisko. Teraz jeszcze ktoś by się w tym jej życiu przydał. - Wypowiedziała konspiracyjnie wyciągając filiżanki, do których nasypała kawę. W oczekiwaniu aż woda się zagotuje z szafki, z której wyciągała foremkę wyjęła również blaszkę, na której zaczęła rozkładać wysuszone skórki z jabłek. - Gniazda też chce pani ususzyć? - Zapytała z ciekawością, bo o ile obierki faktycznie i sama używała, tak gniazda z jabłek zawsze wyrzucała. - Może Thalia pani coś opowiadała? - Przez chwilę myślałam, że któryś z rodzeństwa Tonks się do niej zaleca, ale teraz to sama nie wiedziała nic, a nic nie słysząc nowego w tej kwestii. Może pan Fortescue? Tylko o nim napomknęła, ale był u nich w domu, a to już coś znaczyło! - Jest. Cicho i spokojnie. Nienaturalnie wręcz. - Było odwrotnie jednak. To wojna była stanem nienaturalnym. Dziwnie było jej jednak wracać do domu. Zostawiać to wszystko za sobą. Po raz pierwszy od lat nie zabierać pracy ze sobą. Nadal nie wiedziała jak się z tym czuje, a zamiast spokoju ducha odnajdywała w tym poczucie winy. Zawsze była na straży. Zawsze gotowa. Zawsze pracująca. Teraz jednak miała gdzie wracać i do kogo... - Cieszę się, że nie jest pani z tym wszystkim sama. - Oznajmiła zalewając kawę przegotowaną wodą przed tym jak znów ubrudzi sobie dłonie ciastem, które miała teraz rozłożyć na formie.
Wygniecione ciasto odłożyła na bok, aby odpoczęło, w tym czasie wyciągając metalową foremkę do pieczenia z szafki wskazanej wcześniej przez starszą kobietę. Położyła ją na blacie i przygotowała wysmarowując ją masłem i poruszając bułką tartą, której nadmiar skrzętnie odsypała z powrotem do niedużego worka. Nic nie mogło się zmarnować. - Musi pani. Nie możemy się już doczekać, aby móc panią tam ugościć. - Czuła się w końcu jak prawdziwa gospodyni. Miała dom, którym mogła się zajmować, ogródek i nawet zwierzęta. Nie sądziła, że sprawi jej to tyle radości. W końcu móc zadbać o coś i o kogoś w taki sposób. - Mam nadzieję, że w końcu je odnalazła, bądź że jest już blisko. Teraz jeszcze ktoś by się w tym jej życiu przydał. - Wypowiedziała konspiracyjnie wyciągając filiżanki, do których nasypała kawę. W oczekiwaniu aż woda się zagotuje z szafki, z której wyciągała foremkę wyjęła również blaszkę, na której zaczęła rozkładać wysuszone skórki z jabłek. - Gniazda też chce pani ususzyć? - Zapytała z ciekawością, bo o ile obierki faktycznie i sama używała, tak gniazda z jabłek zawsze wyrzucała. - Może Thalia pani coś opowiadała? - Przez chwilę myślałam, że któryś z rodzeństwa Tonks się do niej zaleca, ale teraz to sama nie wiedziała nic, a nic nie słysząc nowego w tej kwestii. Może pan Fortescue? Tylko o nim napomknęła, ale był u nich w domu, a to już coś znaczyło! - Jest. Cicho i spokojnie. Nienaturalnie wręcz. - Było odwrotnie jednak. To wojna była stanem nienaturalnym. Dziwnie było jej jednak wracać do domu. Zostawiać to wszystko za sobą. Po raz pierwszy od lat nie zabierać pracy ze sobą. Nadal nie wiedziała jak się z tym czuje, a zamiast spokoju ducha odnajdywała w tym poczucie winy. Zawsze była na straży. Zawsze gotowa. Zawsze pracująca. Teraz jednak miała gdzie wracać i do kogo... - Cieszę się, że nie jest pani z tym wszystkim sama. - Oznajmiła zalewając kawę przegotowaną wodą przed tym jak znów ubrudzi sobie dłonie ciastem, które miała teraz rozłożyć na formie.
You can't choose what stays
and what fades away.
and what fades away.
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
- Ale tak bez cukru ani mleka? - zapytała szczerze zaskoczona podobną deklaracją, bo sama przecież nie wyobrażała sobie innej herbaty niż posłodzonej i zagęszczonej - choć ze względu na wojnę, czasem i ciężko o zwykłą herbatę było, a cóż dopiero o jej odpowiednie doprawienie. Z drugiej strony czy nie był to angielski zwyczaj, aby do podwieczorkowej herbaty dodawać mleka - może Yvette, niewychowana w granicach Anglii, posiadała inne zwyczaje w tym zakresie?
- Z przyjemnością się pojawię, ale nawet nie myśl, że czegoś na obiad nie przyniosę! Albo chociaż jakiś dobrych ciastek, albo ciasta, coś mogę zawsze upiec. I nie, nie nie - od razu podniosła z uśmiechem, jakby spodziewając się, co też Yvette będzie chciała powiedzieć. - Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów co do tej kwestii, szczególnie teraz. No już, już - powiedziała, chociaż jej głos w żadnym stopniu nie brzmiał stanowczo - bardziej wesoło i przyjaźnie. Nie należała do osób, które potrafiłyby stawiać na swoim czy stawiać jakieś twarde żądania. Wręcz przeciwnie - był z natury osobą uległą, co nie raz i nie dwa sprawiało jej kłopotu podczas prowadzenia zajazdu w negocjacjach cen czy kiedy klienci podnosili burdy.
- Kogoś... Może kogoś już znalazła? Czasem jest dużo rzeczy, o których nie wspomina na głos. Ahhh, mam nadzieję, że jeśli kogoś ma to nam go przedstawi! W końcu młodsza się nie robi, ktoś musi się nią zaopiekować - powiedziała zmartwiona, kręcąc głową z lekkim zmartwionym westchnięciem, które jej uciekło. Martwiła się, że Thalia nie znajdzie sobie męża - że może każdy mężczyzna, który będzie się próbował zjawić w jej życiu, z jakiegoś powodu zostanie odstraszony. Chciała wierzyć, że kiedy Rozgwiazdka znajdzie kogoś odpowiedniego, jej zachowanie i praca nie będą stanowić problemu, jednak co jeśli one stanowiły przyczynę, dla której wciąż nie stała u boku żadnego mężczyzny?
- Tak, też. Nie ma co się marnować, a zaparzyć można wszystko - zgodziła się Cynthia, zaraz po tym kręcąc głową z niezadowoleniem. - Oh nie, nie mówiła nic a nic na ten temat! Miałam nadzieję, że może ty coś więcej wiesz? No doprawdy... - westchnęła, nie przerywając mieszania, aby nic się do garnka nie przypaliło, zaraz jednak jednym zaklęciem sprawiając, aby łyżka sama mieszała zawartość.
Skierowała się razem z Yvette do stołu znajdującego się w kuchni, aby mogły przysiąść i poczekać aż dżem będzie można przelać do ciasta i formy, a później wszystko pięknie zapiec.
- Może ktoś się przy niej kręci? Albo ona przy kimś? Może ktoś ją odwiedzał? - dopytała, zastanawiając się nad tym - bo może jednak był to fakt, że kogoś miała na boku, o kim tak wprost nie opowiadała? Kto po prostu przewijał się i ją wspierał? - Może po prostu tego nie widzimy, no rozumiesz... Thalia zawsze taka cicha się wydaje, o wszystkim tak wprost nie chce mówić i nie mówi, może jeśli się zakochała też by wprost tak nie powiedziała? - dopytała, spoglądając zaraz na kobietę i kręcąc delikatnie głową z zastanowieniem czy było to prawdą, czy też nie.
- Zawsze się ktoś znajdzie do pomocy, jak się jest miłym to ta miłość do nas wraca, szczególnie w takich czasach... I rozumiem w pełni, coś niepokojącego w tej ciszy jest, nawet tutaj w zajeździe jak tak wiele osób nie ma - powiedziała przejęta i zmartwiona. W końcu to sugerowało, że ludzie nie czują się tutaj bezpiecznie. - Kiedyś, jeszcze przed wojną, mnóstwo ludzi już tutaj się zjeżdżało o tej porze roku! Na naukę, na odpoczynek. A teraz? Cisza i pusto! Ta cisza we wszystkim to najgorsza jest, bo wiadomo, że ludzie się boją. Jak się boją to nie chcą rozmawiać i się śmiać, i śpiewać. Ahh, tyle wspaniałych przyjęć i tańców tutaj kiedyś było! I dzieci się śmiały, i biegały między krzewami! A teraz to strach wyjść gdziekolwiek samemu, co dopiero dziecko gdzie puścić!
- Z przyjemnością się pojawię, ale nawet nie myśl, że czegoś na obiad nie przyniosę! Albo chociaż jakiś dobrych ciastek, albo ciasta, coś mogę zawsze upiec. I nie, nie nie - od razu podniosła z uśmiechem, jakby spodziewając się, co też Yvette będzie chciała powiedzieć. - Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów co do tej kwestii, szczególnie teraz. No już, już - powiedziała, chociaż jej głos w żadnym stopniu nie brzmiał stanowczo - bardziej wesoło i przyjaźnie. Nie należała do osób, które potrafiłyby stawiać na swoim czy stawiać jakieś twarde żądania. Wręcz przeciwnie - był z natury osobą uległą, co nie raz i nie dwa sprawiało jej kłopotu podczas prowadzenia zajazdu w negocjacjach cen czy kiedy klienci podnosili burdy.
- Kogoś... Może kogoś już znalazła? Czasem jest dużo rzeczy, o których nie wspomina na głos. Ahhh, mam nadzieję, że jeśli kogoś ma to nam go przedstawi! W końcu młodsza się nie robi, ktoś musi się nią zaopiekować - powiedziała zmartwiona, kręcąc głową z lekkim zmartwionym westchnięciem, które jej uciekło. Martwiła się, że Thalia nie znajdzie sobie męża - że może każdy mężczyzna, który będzie się próbował zjawić w jej życiu, z jakiegoś powodu zostanie odstraszony. Chciała wierzyć, że kiedy Rozgwiazdka znajdzie kogoś odpowiedniego, jej zachowanie i praca nie będą stanowić problemu, jednak co jeśli one stanowiły przyczynę, dla której wciąż nie stała u boku żadnego mężczyzny?
- Tak, też. Nie ma co się marnować, a zaparzyć można wszystko - zgodziła się Cynthia, zaraz po tym kręcąc głową z niezadowoleniem. - Oh nie, nie mówiła nic a nic na ten temat! Miałam nadzieję, że może ty coś więcej wiesz? No doprawdy... - westchnęła, nie przerywając mieszania, aby nic się do garnka nie przypaliło, zaraz jednak jednym zaklęciem sprawiając, aby łyżka sama mieszała zawartość.
Skierowała się razem z Yvette do stołu znajdującego się w kuchni, aby mogły przysiąść i poczekać aż dżem będzie można przelać do ciasta i formy, a później wszystko pięknie zapiec.
- Może ktoś się przy niej kręci? Albo ona przy kimś? Może ktoś ją odwiedzał? - dopytała, zastanawiając się nad tym - bo może jednak był to fakt, że kogoś miała na boku, o kim tak wprost nie opowiadała? Kto po prostu przewijał się i ją wspierał? - Może po prostu tego nie widzimy, no rozumiesz... Thalia zawsze taka cicha się wydaje, o wszystkim tak wprost nie chce mówić i nie mówi, może jeśli się zakochała też by wprost tak nie powiedziała? - dopytała, spoglądając zaraz na kobietę i kręcąc delikatnie głową z zastanowieniem czy było to prawdą, czy też nie.
- Zawsze się ktoś znajdzie do pomocy, jak się jest miłym to ta miłość do nas wraca, szczególnie w takich czasach... I rozumiem w pełni, coś niepokojącego w tej ciszy jest, nawet tutaj w zajeździe jak tak wiele osób nie ma - powiedziała przejęta i zmartwiona. W końcu to sugerowało, że ludzie nie czują się tutaj bezpiecznie. - Kiedyś, jeszcze przed wojną, mnóstwo ludzi już tutaj się zjeżdżało o tej porze roku! Na naukę, na odpoczynek. A teraz? Cisza i pusto! Ta cisza we wszystkim to najgorsza jest, bo wiadomo, że ludzie się boją. Jak się boją to nie chcą rozmawiać i się śmiać, i śpiewać. Ahh, tyle wspaniałych przyjęć i tańców tutaj kiedyś było! I dzieci się śmiały, i biegały między krzewami! A teraz to strach wyjść gdziekolwiek samemu, co dopiero dziecko gdzie puścić!
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
- Bez. Podobnie jak herbatę. - O zgrozo. Poruszanie tematu herbaty w Anglii niekiedy przypominało wymianę poglądów politycznych. A przynajmniej do takiej rangi było czasami podnoszone. Osobiście jakoś szczególnie o to nie dbała. Lubiła i herbatę i kawę z preferencją do tego drugiego, ale może faktycznie było to winą wychowania się za kanałem La Manche?
Otwierała już usta, aby zaprzeczyć, ale dalsze słowa kobiety całkowicie zgasiły jej zapał.- Nie okłamywałam się nawet, że uda mi się panią przekonać. - Ale spróbować nigdy nie zaszkodzi. Yvette zawsze była zdecydowana, asertywna, czasem nawet uparta niczym osioł. W jej zawodzie było to czymś niezbędnym. Potrafiła jednak też odpuszczać, ulegać jeśli chodziło o bliskich, czasami jednak później tego żałując. Nie chciała wchodzić w dyskusje ze starszą kobietą z szacunku jakim ją darzyła, ale też po prostu zdając sobie sprawę, że i tak nic nie ugra. - Ale naprawdę nie musi się pani kłopotać. - Rzuciła jeszcze w ostatniej próbie przekonania kobiety choćby z samej grzeczności. Wypadało w końcu odmówić, a i naprawdę nie chciała by kobieta dodawała sobie pracy. W końcu przyjdzie do nich w gości, to ona i Thalia powinny zająć się odpowiednim przyjęciem jej u siebie.
- Myślę, że jeśli byłoby to coś poważnego to na pewno chociaż by nam o tym powiedziała, a przynajmniej mam taką nadzieję. - Odparła zamyślona z nadzieją, że Thalia nie ukrywałaby takich rzeczy przed nimi. W końcu nie chciały źle.- Prawda? Chciałabym by w końcu ktoś o nią zadbał. Wiem, że świetnie sobie radzi sama, ale to jest coś całkowicie innego. - Chciała, aby jej przyjaciółka odnalazła w końcu swoje szczęście, spokój, swój dom. Dla Yvette było jasne, że znaleźć to może tylko z drugą osobą. Z partnerem, na którym będzie mogła polegać, z którym będzie dzielić swoje troski, z tym, względem którego będzie żywić głębsze uczucia. A może dać miały jej to dzieci? Thalia ich chciała, czyż nie?
- Oh. Nie pomyślałam o tym. - Gniazda oczyściła z pestek i również ułożyła je na blaszce, którą położyła na parapecie okna. - Michael i Gabriel Tonks. Przyjaźnią się. Z Gabrielem miałam nawet okazję rozmawiać na jej temat. Wydawał się darzyć ją ogromnym szacunkiem. - Na pewno oboje byli mężczyznami, którzy faktycznie potrafiliby zaopiekować się kobietą. Lubili Thalię, to czym się zajmuje i jej usposobienie wydawało im się nie przeszkadzać. - A Samuel? Skamander. Zaprosiła go, był u nas nałożyć pułapki, spał tam. Był bardzo uprzejmy, jest przystojny... ale to raczej pani wie więcej na jego temat. - Zagaiła zamyślona z nadzieją, że Cynthia zdradzi jej coś więcej na temat mężczyzny. Zastanawiała się jeszcze moment nad innymi kandydatami, ale nikt więcej nie przychodził jej do głowy. - Nie chcę jej wypytywać, bo wtedy jeszcze bardziej zamyka się w sobie. - Westchnęła cierpiętniczo nie wiedząc, z której strony ją podejść. Czasem przypominała jej dzikiego dachowca, którego chciało się pogłaskać. Mogła być zakochana? Nie powiedziałaby jej o tym? Nie zauważyłaby?
Odłożone ciasto podzieliła na dwie połowy, które rozwałkowała. Jedną z nich dokładnie rozłożyła na foremce. Praktycznie wszystko było już gotowe. Wystarczyło przelać jeszcze powidła i drugą część ciasta nałożyć na wierzch. Ze smutnym uśmiechem błąkającym się na ustach i melancholią rozrywającą jej serce słuchała słów kobiety dając jej dokończyć swą myśl przed zabraniem samej głosu. - Wrócą. Przyjęcia, tańca i zabawy, a strach zniknie. Miejmy nadzieję tylko, że prędzej niż później.
Otwierała już usta, aby zaprzeczyć, ale dalsze słowa kobiety całkowicie zgasiły jej zapał.- Nie okłamywałam się nawet, że uda mi się panią przekonać. - Ale spróbować nigdy nie zaszkodzi. Yvette zawsze była zdecydowana, asertywna, czasem nawet uparta niczym osioł. W jej zawodzie było to czymś niezbędnym. Potrafiła jednak też odpuszczać, ulegać jeśli chodziło o bliskich, czasami jednak później tego żałując. Nie chciała wchodzić w dyskusje ze starszą kobietą z szacunku jakim ją darzyła, ale też po prostu zdając sobie sprawę, że i tak nic nie ugra. - Ale naprawdę nie musi się pani kłopotać. - Rzuciła jeszcze w ostatniej próbie przekonania kobiety choćby z samej grzeczności. Wypadało w końcu odmówić, a i naprawdę nie chciała by kobieta dodawała sobie pracy. W końcu przyjdzie do nich w gości, to ona i Thalia powinny zająć się odpowiednim przyjęciem jej u siebie.
- Myślę, że jeśli byłoby to coś poważnego to na pewno chociaż by nam o tym powiedziała, a przynajmniej mam taką nadzieję. - Odparła zamyślona z nadzieją, że Thalia nie ukrywałaby takich rzeczy przed nimi. W końcu nie chciały źle.- Prawda? Chciałabym by w końcu ktoś o nią zadbał. Wiem, że świetnie sobie radzi sama, ale to jest coś całkowicie innego. - Chciała, aby jej przyjaciółka odnalazła w końcu swoje szczęście, spokój, swój dom. Dla Yvette było jasne, że znaleźć to może tylko z drugą osobą. Z partnerem, na którym będzie mogła polegać, z którym będzie dzielić swoje troski, z tym, względem którego będzie żywić głębsze uczucia. A może dać miały jej to dzieci? Thalia ich chciała, czyż nie?
- Oh. Nie pomyślałam o tym. - Gniazda oczyściła z pestek i również ułożyła je na blaszce, którą położyła na parapecie okna. - Michael i Gabriel Tonks. Przyjaźnią się. Z Gabrielem miałam nawet okazję rozmawiać na jej temat. Wydawał się darzyć ją ogromnym szacunkiem. - Na pewno oboje byli mężczyznami, którzy faktycznie potrafiliby zaopiekować się kobietą. Lubili Thalię, to czym się zajmuje i jej usposobienie wydawało im się nie przeszkadzać. - A Samuel? Skamander. Zaprosiła go, był u nas nałożyć pułapki, spał tam. Był bardzo uprzejmy, jest przystojny... ale to raczej pani wie więcej na jego temat. - Zagaiła zamyślona z nadzieją, że Cynthia zdradzi jej coś więcej na temat mężczyzny. Zastanawiała się jeszcze moment nad innymi kandydatami, ale nikt więcej nie przychodził jej do głowy. - Nie chcę jej wypytywać, bo wtedy jeszcze bardziej zamyka się w sobie. - Westchnęła cierpiętniczo nie wiedząc, z której strony ją podejść. Czasem przypominała jej dzikiego dachowca, którego chciało się pogłaskać. Mogła być zakochana? Nie powiedziałaby jej o tym? Nie zauważyłaby?
Odłożone ciasto podzieliła na dwie połowy, które rozwałkowała. Jedną z nich dokładnie rozłożyła na foremce. Praktycznie wszystko było już gotowe. Wystarczyło przelać jeszcze powidła i drugą część ciasta nałożyć na wierzch. Ze smutnym uśmiechem błąkającym się na ustach i melancholią rozrywającą jej serce słuchała słów kobiety dając jej dokończyć swą myśl przed zabraniem samej głosu. - Wrócą. Przyjęcia, tańca i zabawy, a strach zniknie. Miejmy nadzieję tylko, że prędzej niż później.
You can't choose what stays
and what fades away.
and what fades away.
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Była w czystym szoku na tę wiadomość, nie potrafiąc sobie tego wyobrazić - może rzeczywiście była to kwestia, gdzie Yvette się wychowała? Cynthia słyszała jak czasem jej rodacy narzekają na Francuzów, ale nigdy nie rozumiała tej czystej więc nienawiści, kiedy niektórzy się wyrażali o sąsiadach z kontynentu, choć znając teraz zwyczaje uzdrowicielki, może odrobinę bardziej docierało do niej, skąd to niechętne podejście.
Uśmiechnęła się delikatnie, zaraz kręcąc głową.
- To nie kłopot, to przyjemność - zapewniła z uśmiechem, bo gotowanie było jedną z niewielu rzeczy, które jej zostały. Opieka nad innymi - najwyraźniej obydwie czuły jej silną potrzebę. Nie można było im się dziwić, w końcu cóż innego miałyby robić w życiu? Nie dla nich były kariery w Londynie, w ministerstwie czy gdzie indziej bycie profesorami. Powinny dbać o rodzinny ogień - a kiedy nie miały rodziny, o ludzi wokół. To było ich zadaniem w życiu.
- Oh, Gabriel nawet był tutaj u nas, właśnie zaproszony przez Thalię. Co prawda w ramach pracy, ale kto wie? Jestem pewna, że muszą być blisko, skoro go tutaj zaprosiła, bo nie sprasza wcale tak wielu osób... - zastanowiła się, a na wspomnienie Samuela uśmiechnęła ciepło. - Oh, tak, to mój kuzyn. Często nas odwiedza, przez wojnę nie tak aż znowu często, bo to straszne co to się w świecie zadziało, i że on został poszukiwany... Ale jest uczynny, serce ma tam gdzie powinno leżeć, ale nie wiem, naprawdę nie wiem - przyznała, wzdychając ciężko. Czy którykolwiek z wymienionych mężczyzn był w romantycznych zainteresowaniach Thalii? Czy którykolwiek z nich był w ogóle zainteresowany zakładaniem rodziny?
- Rozumiesz moja droga, i Michale, i Samuel... Oni skupieni są całkowicie na wojnie, czasem mam wrażenie, że aż za bardzo. To nie tak, że nie jestem im wdzięczna za to, jak działają, ale jednocześnie martwię się, że się tak oddają, nie myśląc o sobie - przyznała, kręcąc głową z żalem. W końcu jednak podeszła do blaszki, zdejmując ciężki gar z gazu, powoli wylewając wciąż ciepłe i słodko pachnące nadzienie. - [/b]Możesz odrobinę pomóc łychą? O, tak, tak... Ciężki jest ten gar, już siła nie ta[/b] - przyznała z uśmiechem, kiedy udało im się opróżnić dżem do foremki. Odłożyła go na palnik, po tym sprawdzając czy piec już się nagrzał.
- Niewiele mówi, ale czasem przychodzi... Kiedy czuje się, że może. Trudno jej przychodzi ufać, zauważyłaś też, moja droga? To naprawdę złe... Ahh, tak żałuję, że nie wiedzieliśmy o niej wcześniej! Te wszystkie lata takie zmarnowane się zdają - przyznała, kręcąc głową ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
Ostrożnie nałożyła przygotowany kawałek ciasta, nakrywając nim blachę z drugą częścią. Po tym całość włożyła do piekarnika. Pozostawało im wyłącznie czekać, choć kuchnię wypełniał słodki zapach dżemu.
- Chciałabym, aby to szybciej było niż później, naprawdę bym chciała. Ale wszystkich tak dotyka wojna, kto by miał siły na tańce i śmiechy w tych czasach?
Uśmiechnęła się delikatnie, zaraz kręcąc głową.
- To nie kłopot, to przyjemność - zapewniła z uśmiechem, bo gotowanie było jedną z niewielu rzeczy, które jej zostały. Opieka nad innymi - najwyraźniej obydwie czuły jej silną potrzebę. Nie można było im się dziwić, w końcu cóż innego miałyby robić w życiu? Nie dla nich były kariery w Londynie, w ministerstwie czy gdzie indziej bycie profesorami. Powinny dbać o rodzinny ogień - a kiedy nie miały rodziny, o ludzi wokół. To było ich zadaniem w życiu.
- Oh, Gabriel nawet był tutaj u nas, właśnie zaproszony przez Thalię. Co prawda w ramach pracy, ale kto wie? Jestem pewna, że muszą być blisko, skoro go tutaj zaprosiła, bo nie sprasza wcale tak wielu osób... - zastanowiła się, a na wspomnienie Samuela uśmiechnęła ciepło. - Oh, tak, to mój kuzyn. Często nas odwiedza, przez wojnę nie tak aż znowu często, bo to straszne co to się w świecie zadziało, i że on został poszukiwany... Ale jest uczynny, serce ma tam gdzie powinno leżeć, ale nie wiem, naprawdę nie wiem - przyznała, wzdychając ciężko. Czy którykolwiek z wymienionych mężczyzn był w romantycznych zainteresowaniach Thalii? Czy którykolwiek z nich był w ogóle zainteresowany zakładaniem rodziny?
- Rozumiesz moja droga, i Michale, i Samuel... Oni skupieni są całkowicie na wojnie, czasem mam wrażenie, że aż za bardzo. To nie tak, że nie jestem im wdzięczna za to, jak działają, ale jednocześnie martwię się, że się tak oddają, nie myśląc o sobie - przyznała, kręcąc głową z żalem. W końcu jednak podeszła do blaszki, zdejmując ciężki gar z gazu, powoli wylewając wciąż ciepłe i słodko pachnące nadzienie. - [/b]Możesz odrobinę pomóc łychą? O, tak, tak... Ciężki jest ten gar, już siła nie ta[/b] - przyznała z uśmiechem, kiedy udało im się opróżnić dżem do foremki. Odłożyła go na palnik, po tym sprawdzając czy piec już się nagrzał.
- Niewiele mówi, ale czasem przychodzi... Kiedy czuje się, że może. Trudno jej przychodzi ufać, zauważyłaś też, moja droga? To naprawdę złe... Ahh, tak żałuję, że nie wiedzieliśmy o niej wcześniej! Te wszystkie lata takie zmarnowane się zdają - przyznała, kręcąc głową ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
Ostrożnie nałożyła przygotowany kawałek ciasta, nakrywając nim blachę z drugą częścią. Po tym całość włożyła do piekarnika. Pozostawało im wyłącznie czekać, choć kuchnię wypełniał słodki zapach dżemu.
- Chciałabym, aby to szybciej było niż później, naprawdę bym chciała. Ale wszystkich tak dotyka wojna, kto by miał siły na tańce i śmiechy w tych czasach?
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
Niechęć była odwzajemniona. Ze strony jej rodaków głównie jej powodem był jednak kompleks wyższości. Francuzi mieli to do siebie, że uważali siebie, jak i wszystko związane z nimi i ich krajem za najlepsze, najsłuszniejsze i najwłaściwsze. Rozumiała fenomen herbaty, sama za nią przepadała, ale już mącenie naparu dodatkami było niemal jak zbrodnia. Uśmiechnęła się ciepło na słowa kobiety takiej właśnie odpowiedzi się spodziewając. Rozumiała ją. Zawsze miała w sobie duże pokłady troski o innych, a uzdrowicielstwo było jej życiową misją. Może gdyby miała własną rodzinę część, a nawet znaczne pokłady tej troski mogłaby przelać na nich. Tą jednak straciła, jak I okazje zadbana o kogoś w taki sposób. Szukała więc bardziej, bądź mniej świadomie jakiegoś substytutu, czegoś, bądź kogoś kto wypełni tą pustkę w jej sercu i życiu. Cynthia miała Zajazd I swoich gości, Yvette swoich pacjentów. - Znają się jeszcze ze szkoły. Wspominał, że ich kontakt się urwał, ale teraz znów go odnowili. Rozmawiałam z nim tylko przelotnie, ale brzmiało to tak jakby mu zależało. – Jaki był jednak stosunek Thalii wobec niego? To w końcu zdanie kobiety liczyło się tutaj najbardziej. Uśmiech nie znikał jej z twarzy, gdy słuchała słów Cynthii na temat Samuela pełnych sympatii I ciepłych uczuć. Dalsze słowa sprawiły jednak, że spochmurniała. Przystanęła na chwilę przerywając to co robiła, aby móc bez zmącenia myśli odpowiedzieć. – Rozumiem. To co robią, co wybrali wymaga poświęceń. – Czy w ogóle myśleli o dalszej przyszłości? Wychodzili nadziejami I marzeniami dalej niż poza wojnę? Może widzieli dla siebie tylko jeden koniec? – Nie wiem jednak czy ktokolwiek inny zaakceptował I pokochał ją taka jaka jest. Thalia nie wpisuje się w tradycyjny model kobiety, sama też ryzykuje. Chciałabym dla niej kogoś dobrego, ale też takiego, kto by ją zrozumiał. Może wybiegam za bardzo w przyszłość, ale prócz przetrwania musimy też żyć. – Nie chciała, aby Thalia popełniła te same błędy co ona. Aby żałowała. Wiedziała, że pragnęła rodziny, własnej. Chciała, aby to marzenie się ziściło. – Może powinna pani zacząć bardziej wspomagać się magią? – Zaproponowała przejęta sięgając po łyżkę prędko opróżniając dżem do foremki, aby móc jak najszybciej odciążyć kobietę. – Tak. Będąc szczerą nie dziwi mnie to, ale naprawdę chciałabym, aby w końcu się otworzyła. Przed innymi, ale też I przed samą sobą. – Powiedziała cicho widocznie zasmucona. Może nikt, ale kto miałby też siły na plotkowanie przy pieczeniu ciasta? – W końcu uśmiechnęła się przy pomocy różdżki I odrobiny magii zajmując się brudnymi naczyniami zanim z kobietą usiadły przy stoliku, aby nacieszyć się wcześniej zaparzoną kawą. Trudne czasy to też te, w których najbardziej doceniało się drobne gesty, chwile I ludzi.
| ztx2
| ztx2
You can't choose what stays
and what fades away.
and what fades away.
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Spiżarnia
Szybka odpowiedź