Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia
Miejsce, w którym niemalże zawsze można znaleźć Cynthię, szczególnie w okolicach pory podana posiłków. Wszystko wydaje się być tutaj zawsze na swoim miejscu zarządzanie i układane przy pomocy różnorodnych zaklęci - ale również jest to miejsce, w którym często odbywają się rodzinne rozmowy i przyjmowanie tych prywatnych gości członków rodziny zajmującej się zajazdem.
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
10.02.1958
Od jakiegoś czasu nie specjalnie im się powodziło. Mieli co jeść i w ogóle, ale nie było im łatwo. Była ich czwórka, z czego twarze dwójki patrzyły na niego z plakatów gończych, a Kerstin to raczej mało powinna się pojawiać. Nie dość, że była najmłodsza to jeszcze jedyna w ich rodzeństwie nie potrafiła się posługiwać magią. Gabriel tym bardziej czuł się zobligowany do rozpościerania nad nią swojej opieki. Jednocześnie chciał też wspomóc swoją rodzinę, więc nic dziwnego, że starał się łapać każdej możliwej pracy. Ostatnimi czasy coraz częściej pomagał przy naprawach. Jego znajomość mechaniki samochodowej pomagały przy naprawianiu różnych rzeczy. Postawy miał, więc nie było dla niego problemem aby przejrzeć zepsutą rzecz i raz dwa przywrócić ją do życia. Też nigdy nie miał problemu z zadaniami dotyczącymi pracy domowej. Jak tylko mógł to pomagał w domu czy w ogrodzie. Co nie zmieniało faktu, że nadal z Michaelem i Vincentem nie postawili tego kurnika dla Kerrie, a robili to już dobre pół roku.
Podczas swojego ostatniego spotkania z Thalią, dowiedział się od przyjaciółki, że pani Skamander potrzebuje pomocy w zajeździe. Nie miał jeszcze przyjemności poznać właścicielki zajazdu, w zasadzie nie przypominał sobie aby kiedykolwiek tak był, jednak wierzył Thalii na słowo. Tym bardziej, że poinformowała go, że to jej ciocia, zresztą sama informacja o ojcu Thalii była dla niego sporym zaskoczeniem. Thalia nigdy nie wspominała mu o ojcu, ba wręcz twierdziła, że go nie ma i w ogóle na ten temat nie rozmawiali. On też nie naciskał, bo wiedział, że jeśli Wellers będzie chciała to mu opowie wszystko z czasem.
Mimo wszystko słysząc informacje o możliwości jakiegokolwiek zarobku, po spotkaniu z Thalią wybrał się do zajazdu. Dopiero kiedy stanął przed budynkiem uświadomił sobie, że nie zapowiedział się wcześniej. No cóż, jeśli pani Skamander nie będzie miała czasu wróci innym razem. Ubrany w czystą koszulę i skórzaną kurtkę no i przede wszystkim czyste spodnie, bo należy się porządnie prezentować, wszedł do budynku. W środku panowała cisza, ale Gabriel usłyszał jakby ktoś się kręcił w pomieszczeniu na lewo od głównego holu więc od razu się tam skierował. W środku ujrzał niskiego wzrostu, siwowłosą kobietę. Zapukał na spokojnie we framugę drzwi, nie chcąc jej przestraszyć.
- Dzień dobry. - powiedział lekko kiwając głową – Ja do pani Skamander, Gabriel Tonks, jestem znajomym Thalii. - przedstawił się od razu.
Od jakiegoś czasu nie specjalnie im się powodziło. Mieli co jeść i w ogóle, ale nie było im łatwo. Była ich czwórka, z czego twarze dwójki patrzyły na niego z plakatów gończych, a Kerstin to raczej mało powinna się pojawiać. Nie dość, że była najmłodsza to jeszcze jedyna w ich rodzeństwie nie potrafiła się posługiwać magią. Gabriel tym bardziej czuł się zobligowany do rozpościerania nad nią swojej opieki. Jednocześnie chciał też wspomóc swoją rodzinę, więc nic dziwnego, że starał się łapać każdej możliwej pracy. Ostatnimi czasy coraz częściej pomagał przy naprawach. Jego znajomość mechaniki samochodowej pomagały przy naprawianiu różnych rzeczy. Postawy miał, więc nie było dla niego problemem aby przejrzeć zepsutą rzecz i raz dwa przywrócić ją do życia. Też nigdy nie miał problemu z zadaniami dotyczącymi pracy domowej. Jak tylko mógł to pomagał w domu czy w ogrodzie. Co nie zmieniało faktu, że nadal z Michaelem i Vincentem nie postawili tego kurnika dla Kerrie, a robili to już dobre pół roku.
Podczas swojego ostatniego spotkania z Thalią, dowiedział się od przyjaciółki, że pani Skamander potrzebuje pomocy w zajeździe. Nie miał jeszcze przyjemności poznać właścicielki zajazdu, w zasadzie nie przypominał sobie aby kiedykolwiek tak był, jednak wierzył Thalii na słowo. Tym bardziej, że poinformowała go, że to jej ciocia, zresztą sama informacja o ojcu Thalii była dla niego sporym zaskoczeniem. Thalia nigdy nie wspominała mu o ojcu, ba wręcz twierdziła, że go nie ma i w ogóle na ten temat nie rozmawiali. On też nie naciskał, bo wiedział, że jeśli Wellers będzie chciała to mu opowie wszystko z czasem.
Mimo wszystko słysząc informacje o możliwości jakiegokolwiek zarobku, po spotkaniu z Thalią wybrał się do zajazdu. Dopiero kiedy stanął przed budynkiem uświadomił sobie, że nie zapowiedział się wcześniej. No cóż, jeśli pani Skamander nie będzie miała czasu wróci innym razem. Ubrany w czystą koszulę i skórzaną kurtkę no i przede wszystkim czyste spodnie, bo należy się porządnie prezentować, wszedł do budynku. W środku panowała cisza, ale Gabriel usłyszał jakby ktoś się kręcił w pomieszczeniu na lewo od głównego holu więc od razu się tam skierował. W środku ujrzał niskiego wzrostu, siwowłosą kobietę. Zapukał na spokojnie we framugę drzwi, nie chcąc jej przestraszyć.
- Dzień dobry. - powiedział lekko kiwając głową – Ja do pani Skamander, Gabriel Tonks, jestem znajomym Thalii. - przedstawił się od razu.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Mimo, że dzień był wyjątkowo cichy w zajeździe, wcale nie oznaczało to, że nie było pracy. Co prawda gości nie było tak dużo jak przed wojną czy jeszcze na jej początku, ale to wcale nie oznaczało, że nie było co robić, a wręcz przeciwnie! Zawsze trzeba było zadbać czy to o czystość, czy o trwałość rzeczy. I mimo, że rodzinnie lepiej czy gorzej udawało im się o wszystko zadbać, często pojawiały się problemy w kwestii braku czasu. Zwyczajnie w świecie, nie zawsze dało się o wszystkim zapamiętać - ani tym bardziej postawić każdą drobną naprawę w zajeździe na priorytecie, szczególnie gdy proste reparo nie wystarczało.
Nie spodziewała się gości - a mimo to, tacy nigdy jej nie zaskakiwali, bo w końcu prowadziła zajazd. Nic dziwnego, że kiedy usłyszała kroki, wcale jej nie wystraszyły. Z początku była pewna, że był to Sebastian lub jeden z jej synów, ale kiedy się odwróciła, bo nie rozpoznała głosu, tym bardziej spojrzała zaskoczona na twarz mężczyzny. Zaraz jednak uśmiechnęła się ciepło, słysząc imię. W końcu to o nim Thalia jej pisała!
- Oh, bardzo mi miło Gabrielu! Thalia o tobie mówiła same dobre rzeczy. Wspominała, że szukasz pracy, prawda? Oh, nie krępuj się, wchodź tutaj wchodź. No i ja jestem Cynthia - przedstawiła się z uśmiechem, zerkając na mężczyznę, żeby też mieć co nieco do przekazania Yvette. W końcu wraz z przyjaciółką interesowały się dobre Thalii! A czasem była potrzeba przyjrzeć się nieco jej… przyjaciołom. Tak na wypadek, gdyby ci przyjaciele mieli zostać na obiad, albo na dłużej, albo być stałymi bywalcami, prawda?
W końcu tym charakteryzowała się dobra gościnność!
- Mamy kilka napraw w zajeździe. Czasem eliksiry nie wychodzą, czasem zaklęcia… Rozumiesz sam na pewno, nie wszystko da się naprawić magią. A do tego te zamiecie ostatnio! Koszmar, naprawdę, ale mam nadzieję, że nie było problemu z podróżą tutaj? Ah, niebezpiecznie jest w Anglii, szczególnie teraz, naprawdę straszne rzeczy się dzieją wszędzie, nie jest już tak bezpiecznie jak kiedyś było… - mówiła zmartwiona, kręcąc głową. Zaraz też ruszyła do okna, które się nie domykało i było przysłonione kocami, aby aż tak wiele chłodu nie dostawało się do środka.
Zaraz też machnięciem różdżki kobieta przywołała skrzynkę z narzędziami. Cóż, sama miała nieco siły, bo praca w zajeździe była jednak wymagająca od niej, a jednocześnie nigdy nie mogła znaleźć czasu na podobnego typu naprawy, kiedy też zajmowała się finansami i nadzorowaniem pracowników.
- Mamy kilka napraw w zajeździe… Okno tutaj w kuchni, też coś jest nie tak na jednym ze stopni, przypuszczam że jeden z gości miał wypadek z zaklęciem, a schodek niebezpiecznie zapada i wypadałoby się tym zająć. Oh, oczywiście jeśli to nie problem dla ciebie - zapewniła z ciepłym uśmiechem, również zaraz kolejnym ruchem dłoni przywołując czajnik i wypełniając go wodą, aby po chwili też postawić na piecyku do zagotowania.
Nie spodziewała się gości - a mimo to, tacy nigdy jej nie zaskakiwali, bo w końcu prowadziła zajazd. Nic dziwnego, że kiedy usłyszała kroki, wcale jej nie wystraszyły. Z początku była pewna, że był to Sebastian lub jeden z jej synów, ale kiedy się odwróciła, bo nie rozpoznała głosu, tym bardziej spojrzała zaskoczona na twarz mężczyzny. Zaraz jednak uśmiechnęła się ciepło, słysząc imię. W końcu to o nim Thalia jej pisała!
- Oh, bardzo mi miło Gabrielu! Thalia o tobie mówiła same dobre rzeczy. Wspominała, że szukasz pracy, prawda? Oh, nie krępuj się, wchodź tutaj wchodź. No i ja jestem Cynthia - przedstawiła się z uśmiechem, zerkając na mężczyznę, żeby też mieć co nieco do przekazania Yvette. W końcu wraz z przyjaciółką interesowały się dobre Thalii! A czasem była potrzeba przyjrzeć się nieco jej… przyjaciołom. Tak na wypadek, gdyby ci przyjaciele mieli zostać na obiad, albo na dłużej, albo być stałymi bywalcami, prawda?
W końcu tym charakteryzowała się dobra gościnność!
- Mamy kilka napraw w zajeździe. Czasem eliksiry nie wychodzą, czasem zaklęcia… Rozumiesz sam na pewno, nie wszystko da się naprawić magią. A do tego te zamiecie ostatnio! Koszmar, naprawdę, ale mam nadzieję, że nie było problemu z podróżą tutaj? Ah, niebezpiecznie jest w Anglii, szczególnie teraz, naprawdę straszne rzeczy się dzieją wszędzie, nie jest już tak bezpiecznie jak kiedyś było… - mówiła zmartwiona, kręcąc głową. Zaraz też ruszyła do okna, które się nie domykało i było przysłonione kocami, aby aż tak wiele chłodu nie dostawało się do środka.
Zaraz też machnięciem różdżki kobieta przywołała skrzynkę z narzędziami. Cóż, sama miała nieco siły, bo praca w zajeździe była jednak wymagająca od niej, a jednocześnie nigdy nie mogła znaleźć czasu na podobnego typu naprawy, kiedy też zajmowała się finansami i nadzorowaniem pracowników.
- Mamy kilka napraw w zajeździe… Okno tutaj w kuchni, też coś jest nie tak na jednym ze stopni, przypuszczam że jeden z gości miał wypadek z zaklęciem, a schodek niebezpiecznie zapada i wypadałoby się tym zająć. Oh, oczywiście jeśli to nie problem dla ciebie - zapewniła z ciepłym uśmiechem, również zaraz kolejnym ruchem dłoni przywołując czajnik i wypełniając go wodą, aby po chwili też postawić na piecyku do zagotowania.
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
Nie spodziewał się tak entuzjastycznego przyjęcia, ale uśmiechnął się łagodnie.
- Aż boje się co Thalia pani mówiła. - powiedział z lekkim rozbawieniem, po czym wszedł spokojnie do kuchni – Bardzo mi miło Panią poznać, Thalia mówiła o Pani same dobre rzeczy. Przepraszam, że się nie zapowiedziałem. Powinienem to zrobić. - dodał po chwili podchodząc do kobiety – Podróż na szczęście była szybka. Staram się ograniczać sytuacje niebezpieczne do minimum, teraz już nie ma żartów. Trzeba uważać. - pokiwał głową.
Wyglądała na przemiłą osobę, a sposób w jaki go przywitała tylko go w tym utwierdził. Od razu na myśl przyszło mu też, że musi być też z pewnością twarda. Prowadzi sama zajazd, kto wie jacy ludzie się tu zatrzymują. Po chwili, kiedy zobaczył jak podlatuje do niej skrzynka z narzędziami doszedł do wniosku, że to kobieta o wielu talentach.
- Dokładnie, szukam pracy. Teraz mój zawód raczej nie koniecznie jest rozchwytywany, byłem Wiedźmim Strażnikiem przed tym wszystkim. Thalia napomknęła właśnie, że ma Pani trochę rzeczy do naprawy, a ja trochę w tym siedzę. Mój wujek ma warsztat samochodowy...em, jest mugolem, nauczył mnie trochę rzeczy, majsterkowanie i takie odstawy inżynierii. - powiedział prawie na jednym tchu – Pani pozwoli. - dodał, po czym wziął od niej śrubokręt po czym ściągnął koc z okna.
Uniósł do odpowiedniego poziomu okno, a potem wyciągnął zepsutą śrubę z zawiasu za pomocą urządzenia. Przyjrzał jej się dokładnie, po czym sięgnął po różdżkę. Mruknął zaklęcie, a śruba wróciła do pierwotnego stanu, po czym Gabriel wkręcił ją w zawias. Potem to samo zrobił z drugim zawiasem, a na koniec dokładnie wsadził w zawiasy okna w zawiasy wmontowane w ścianę. Sprawdził czy okno się domyka, było lepiej niż wcześniej.
- Trzeba wymienić zamek. Chyba mam gdzieś w domu. Jak się to wymieni to powinno się domykać już całkowicie. Teraz przynajmniej już koc nie będzie potrzebny...o i gumy też trzeba wymienić, bo są stare i już wyschły i się pokruszyły, będzie wtedy szczelniej. - powiedział z lekkim uśmiechem odkładając śrubokręt do skrzynki z narzędziami. - Dla mnie to naprawdę żaden problem. Na szpiegów nie ma popytu, a ja nie lubię siedzieć bezczynnie i nic nie robić. Moment kiedy mogę komuś pomóc jest dla mnie najlepszy, bo raz, nie siedzę w domu, dwa poprawiam komuś warunki życiowe. Thalia mówiła, że Pani robi tu praktycznie wszystko. To musi być ciężka praca, prawda? Domyślam się, że zarządzanie takim miejscem nie należy do najłatwiejszych. - spojrzał na kobietę zainteresowany.
Nie miał pojęcia jak działają takie miejsca. Chcąc nie chcąc był prostym człowiekiem, który znał się na szpiegowaniu, zbieraniu informacji, walce i majsterkowaniu, ale nie zarządzaniu przybytkami takimi jak to, w którym się aktualnie znajdował.
- Aż boje się co Thalia pani mówiła. - powiedział z lekkim rozbawieniem, po czym wszedł spokojnie do kuchni – Bardzo mi miło Panią poznać, Thalia mówiła o Pani same dobre rzeczy. Przepraszam, że się nie zapowiedziałem. Powinienem to zrobić. - dodał po chwili podchodząc do kobiety – Podróż na szczęście była szybka. Staram się ograniczać sytuacje niebezpieczne do minimum, teraz już nie ma żartów. Trzeba uważać. - pokiwał głową.
Wyglądała na przemiłą osobę, a sposób w jaki go przywitała tylko go w tym utwierdził. Od razu na myśl przyszło mu też, że musi być też z pewnością twarda. Prowadzi sama zajazd, kto wie jacy ludzie się tu zatrzymują. Po chwili, kiedy zobaczył jak podlatuje do niej skrzynka z narzędziami doszedł do wniosku, że to kobieta o wielu talentach.
- Dokładnie, szukam pracy. Teraz mój zawód raczej nie koniecznie jest rozchwytywany, byłem Wiedźmim Strażnikiem przed tym wszystkim. Thalia napomknęła właśnie, że ma Pani trochę rzeczy do naprawy, a ja trochę w tym siedzę. Mój wujek ma warsztat samochodowy...em, jest mugolem, nauczył mnie trochę rzeczy, majsterkowanie i takie odstawy inżynierii. - powiedział prawie na jednym tchu – Pani pozwoli. - dodał, po czym wziął od niej śrubokręt po czym ściągnął koc z okna.
Uniósł do odpowiedniego poziomu okno, a potem wyciągnął zepsutą śrubę z zawiasu za pomocą urządzenia. Przyjrzał jej się dokładnie, po czym sięgnął po różdżkę. Mruknął zaklęcie, a śruba wróciła do pierwotnego stanu, po czym Gabriel wkręcił ją w zawias. Potem to samo zrobił z drugim zawiasem, a na koniec dokładnie wsadził w zawiasy okna w zawiasy wmontowane w ścianę. Sprawdził czy okno się domyka, było lepiej niż wcześniej.
- Trzeba wymienić zamek. Chyba mam gdzieś w domu. Jak się to wymieni to powinno się domykać już całkowicie. Teraz przynajmniej już koc nie będzie potrzebny...o i gumy też trzeba wymienić, bo są stare i już wyschły i się pokruszyły, będzie wtedy szczelniej. - powiedział z lekkim uśmiechem odkładając śrubokręt do skrzynki z narzędziami. - Dla mnie to naprawdę żaden problem. Na szpiegów nie ma popytu, a ja nie lubię siedzieć bezczynnie i nic nie robić. Moment kiedy mogę komuś pomóc jest dla mnie najlepszy, bo raz, nie siedzę w domu, dwa poprawiam komuś warunki życiowe. Thalia mówiła, że Pani robi tu praktycznie wszystko. To musi być ciężka praca, prawda? Domyślam się, że zarządzanie takim miejscem nie należy do najłatwiejszych. - spojrzał na kobietę zainteresowany.
Nie miał pojęcia jak działają takie miejsca. Chcąc nie chcąc był prostym człowiekiem, który znał się na szpiegowaniu, zbieraniu informacji, walce i majsterkowaniu, ale nie zarządzaniu przybytkami takimi jak to, w którym się aktualnie znajdował.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Oh, nie, nie, nic takiego strasznego nie mówiła - zapewniła go kobieta z uśmiechem, kiwając głową. Bo taka była prawda - nie mówiła niczego konkretnego na temat Gabriela. No, może poza tym, że nie była pewna jakie relacje ich łączyły. - Wspominała, że jesteście przyjaciółmi, a tyle wystarczy, prawda? Nie wierzę, żeby Rozgwiazdka zaprosiła tutaj kogoś złego - zapewniła kobieta, zaraz po tym zbywając jego słowa jednym gestem.
- Oh, proszę cię! To zajazd. Mamy mnóstwo niezapowiedzianych gości, nie musisz się tym wcale martwić - zapewniła z uśmiechem, bo też było to prawdą. Mnóstwo ludzi i gości pojawiało się tutaj niezapowiedzianie i wcale nie było to czymś, co miałoby się objawiać jako nietypowe czy dziwne. - Ale cieszę się, że wszystko było szybkie! Eh, naprawdę mnie to martwi, to co ma miejsce w całej Anglii. Mam nadzieję, że o siebie dbasz, prawda? Thalia kochana, wszędzie biega i się naraża... Naprawdę martwię się o nią, kiedy długo się nie odzywa, ale wiem, że potrafi o siebie zadbać - mówiła spokojnie, kiwając głową, ale obserwowała również to jak Gabriel pracował. W końcu musiała mieć pewność, że nic więcej nie zostanie popsute w tym miejscu, nieprawdaż?
- Rozumiem, takie są czasy... Ale jeśli będziesz potrzebował więcej pracy, zawsze możesz napisać. Czasem jest jej więcej, czasem mniej. Teraz to różnie bywa, rozumiesz, ludzie tak wiele nie podróżują odkąd ta wojna wybuchła. Straszne rzeczy, naprawdę, nie jest bezpiecznie nigdzie i dla nikogo - westchnęła, kręcąc głową. Ale już po chwili wysłuchała mężczyzny, kiedy ten zaczął zdawać raport odnośnie sprawowania się przez okno.
Zastanowiła się przez chwilę, doskonale rozumiejąc przyczyny tych napraw - i że były jednak potrzebne.
- Oh, daj mi chwilę, powinnam mieć trochę rzeczy... - powiedziała, zaraz kierując się do sąsiedniego pomieszczenia, które przylegało do kuchni, a było odpowiedzialne za trzymanie większości narzędzi czy części zapasowych.
Zajęło to może kilka minut, ale wróciła do pomieszczenia z dwoma pudełkami. W jednym były zapasowe gumy - choć niektóre z nich rzeczywiście były już nieco zleżałe, a inne po prostu już zdjęte. W drugim pudełku za to znajdywało się dość sporo elementów - zamków, zatrzasków, zawiasów i innych metalowych elementów. Kobieta jak na dobrą gospodynię przystało, wiele rzeczy potrzebnych w domu po prostu zostawiała tak na wszelki wypadek jakby miały się przydać w niedalekiej przyszłości. Kto wiedział w końcu czy się przydadzą?
- Oh, nie jestem pewna czy coś z tego będzie odpowiednie... Ale chyba można zawsze użyć zaklęcia transmutacyjnego, aby to dopasować? - zaproponowała, chociaż szczerze nie znała też umiejętności Gabriela i w jakich dziedzinach magii czuł się dobrze. Nie chciała w końcu namawiać go do zrobienia niczego co miałoby spowodować mu kłopot.
- Jeśli znasz się trochę na zwierzętach, możesz też nam przy nich pomagać. Zawsze w zajeździe jest praca, po prostu w różnych miejscach, w różnym czasie... A Thalia tylko wyolbrzymia, to nie tak. Mam pomoc czy kuzyna, synów, kilku pracowników również mamy. To jak zajmowanie się domem, tylko jest więcej mieszkańców - zapewniła z uśmiechem, bo rzeczywiście nie uznawała swojego zajęcia za nic... tak naprawdę wymagającego. Nie po tylu latach doświadczenia i regularności, większość rzeczy wychodziło jej zwyczajnie przez nawyk.
- Coś z tego się nadaje do tego okna? Czy przejdziemy do naprawy schodka? - podpytała spokojnie, chcąc też dać Gabrielowi tyle czasu na naprawy, ile tylko potrzebował, samej co jakiś czas machając różdżką aby to szczotka zamiotła podłogę, czy żeby w garze łyżka zamieszała bulion.
- Oh, proszę cię! To zajazd. Mamy mnóstwo niezapowiedzianych gości, nie musisz się tym wcale martwić - zapewniła z uśmiechem, bo też było to prawdą. Mnóstwo ludzi i gości pojawiało się tutaj niezapowiedzianie i wcale nie było to czymś, co miałoby się objawiać jako nietypowe czy dziwne. - Ale cieszę się, że wszystko było szybkie! Eh, naprawdę mnie to martwi, to co ma miejsce w całej Anglii. Mam nadzieję, że o siebie dbasz, prawda? Thalia kochana, wszędzie biega i się naraża... Naprawdę martwię się o nią, kiedy długo się nie odzywa, ale wiem, że potrafi o siebie zadbać - mówiła spokojnie, kiwając głową, ale obserwowała również to jak Gabriel pracował. W końcu musiała mieć pewność, że nic więcej nie zostanie popsute w tym miejscu, nieprawdaż?
- Rozumiem, takie są czasy... Ale jeśli będziesz potrzebował więcej pracy, zawsze możesz napisać. Czasem jest jej więcej, czasem mniej. Teraz to różnie bywa, rozumiesz, ludzie tak wiele nie podróżują odkąd ta wojna wybuchła. Straszne rzeczy, naprawdę, nie jest bezpiecznie nigdzie i dla nikogo - westchnęła, kręcąc głową. Ale już po chwili wysłuchała mężczyzny, kiedy ten zaczął zdawać raport odnośnie sprawowania się przez okno.
Zastanowiła się przez chwilę, doskonale rozumiejąc przyczyny tych napraw - i że były jednak potrzebne.
- Oh, daj mi chwilę, powinnam mieć trochę rzeczy... - powiedziała, zaraz kierując się do sąsiedniego pomieszczenia, które przylegało do kuchni, a było odpowiedzialne za trzymanie większości narzędzi czy części zapasowych.
Zajęło to może kilka minut, ale wróciła do pomieszczenia z dwoma pudełkami. W jednym były zapasowe gumy - choć niektóre z nich rzeczywiście były już nieco zleżałe, a inne po prostu już zdjęte. W drugim pudełku za to znajdywało się dość sporo elementów - zamków, zatrzasków, zawiasów i innych metalowych elementów. Kobieta jak na dobrą gospodynię przystało, wiele rzeczy potrzebnych w domu po prostu zostawiała tak na wszelki wypadek jakby miały się przydać w niedalekiej przyszłości. Kto wiedział w końcu czy się przydadzą?
- Oh, nie jestem pewna czy coś z tego będzie odpowiednie... Ale chyba można zawsze użyć zaklęcia transmutacyjnego, aby to dopasować? - zaproponowała, chociaż szczerze nie znała też umiejętności Gabriela i w jakich dziedzinach magii czuł się dobrze. Nie chciała w końcu namawiać go do zrobienia niczego co miałoby spowodować mu kłopot.
- Jeśli znasz się trochę na zwierzętach, możesz też nam przy nich pomagać. Zawsze w zajeździe jest praca, po prostu w różnych miejscach, w różnym czasie... A Thalia tylko wyolbrzymia, to nie tak. Mam pomoc czy kuzyna, synów, kilku pracowników również mamy. To jak zajmowanie się domem, tylko jest więcej mieszkańców - zapewniła z uśmiechem, bo rzeczywiście nie uznawała swojego zajęcia za nic... tak naprawdę wymagającego. Nie po tylu latach doświadczenia i regularności, większość rzeczy wychodziło jej zwyczajnie przez nawyk.
- Coś z tego się nadaje do tego okna? Czy przejdziemy do naprawy schodka? - podpytała spokojnie, chcąc też dać Gabrielowi tyle czasu na naprawy, ile tylko potrzebował, samej co jakiś czas machając różdżką aby to szczotka zamiotła podłogę, czy żeby w garze łyżka zamieszała bulion.
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
Pokiwał głową z uśmiechem na słowa kobiety. Znał Thalie już wiele lat i wiedział, że czasami może się jej wymsknąć co nieco. Z resztą, z nim było tak samo. Jak to mówią, czasami chcesz dobrze, a wychodzi jak zwykle.
- Znamy się jeszcze ze szkoły. W zasadzie poznaliśmy się jak była na pierwszym roku. - pokiwał głową uśmiechając się łagodnie.
Postanowił jednak nie wspominać pani Skamander w jaki sposób się poznali. Raczej nie powinna wiedzieć o tym, że Thalia, wtedy znana jeszcze jako Lavinia, ugryzła go i to dość mocno gdy próbował ją odciągnąć od ślizgona.
- No tak, ma pani słuszność. Ale jednak mimo wszystko nie lubię tak wpadać niezapowiedziany. - odparł kręcąc głową, po czym uśmiechnął się lekko zakłopotany – Thalia umie o siebie zadbać. Może i biega i się naraża, ale jednak mimo wszystko ciężko pracuje by pomagać innym. Nie myśli tylko o sobie. A ja? No cóż, robię wszystko co trzeba by jakoś sobie radzić w tym świecie, w którym przyszło nam żyć. Jednak mimo wszystko chyba bardziej zależy mi na bezpieczeństwie moich najbliższych niż na swoim i robię to co należy by im to bezpieczeństwo zapewnić. - powiedział spokojnie.
Poczekał na spokojnie w kuchni kiedy kobieta zniknęła w pomieszczeniu obok. Rozejrzał się po pomieszczeniu, może ewentualnie zauważy jeszcze coś czym należałoby się zająć. Starał się zając myśli czymś innym, bo w kuchni tak bosko pachniało, że robił się głodny, a przecież jadł nie tak dawno temu.
Kiedy pani Skamander wróciło wziął od niej pudła i położył na ziemie. Przejrzał ich zawartość, co jakiś czas zerkając w stronę okna. W końcu, po dłuższej chwili wyciągnął z pierwszego trzy kawałki gumy w dobrym stanie, a z drugiego zamek.
- Jak to się połączy to okno będzie jak nowe. - powiedział z uśmiechem, po czym podszedł do okna i na nowo je otworzył. - Wolałbym jednak nie bawić się w transmutacje. Nigdy nie byłem specjalnym orłem jeśli chodzi o ten przedmiot, a od lat nie musiałem też używać tej magii. - dodał po chwili wymierzając odpowiednie długości gumy.
Jednocześnie słuchał co mówi kobieta na temat prowadzenia zajazdu. Wychodziło na to, że miała ludzi, ale pewnie każdy z nich miał też swoje życie i nie zawsze był czas by pomagać. I on to w pełni rozumiał.
- No cosik się tam znam na zwierzętach, a nawet jeśli nie wystarczająco dużo to z przyjemnością się nauczę. - odparł zaklęciem docinając gumy, a po chwili zrywając stare i przyklejając już nowe.
Kiedy uszczelnienia były gotowe ponownie wziął śrubokręt i wykręcił stary zamek, by moment później już wręczać nowy. Sprawdził kilka razy czy wszystko pasuje, po czym zamknął okno.
- Gotowe. - pokiwał głową z zadowoloną miną – Mogę zająć się schodkiem. - dodał zerkając w kierunku kobiety.
- Znamy się jeszcze ze szkoły. W zasadzie poznaliśmy się jak była na pierwszym roku. - pokiwał głową uśmiechając się łagodnie.
Postanowił jednak nie wspominać pani Skamander w jaki sposób się poznali. Raczej nie powinna wiedzieć o tym, że Thalia, wtedy znana jeszcze jako Lavinia, ugryzła go i to dość mocno gdy próbował ją odciągnąć od ślizgona.
- No tak, ma pani słuszność. Ale jednak mimo wszystko nie lubię tak wpadać niezapowiedziany. - odparł kręcąc głową, po czym uśmiechnął się lekko zakłopotany – Thalia umie o siebie zadbać. Może i biega i się naraża, ale jednak mimo wszystko ciężko pracuje by pomagać innym. Nie myśli tylko o sobie. A ja? No cóż, robię wszystko co trzeba by jakoś sobie radzić w tym świecie, w którym przyszło nam żyć. Jednak mimo wszystko chyba bardziej zależy mi na bezpieczeństwie moich najbliższych niż na swoim i robię to co należy by im to bezpieczeństwo zapewnić. - powiedział spokojnie.
Poczekał na spokojnie w kuchni kiedy kobieta zniknęła w pomieszczeniu obok. Rozejrzał się po pomieszczeniu, może ewentualnie zauważy jeszcze coś czym należałoby się zająć. Starał się zając myśli czymś innym, bo w kuchni tak bosko pachniało, że robił się głodny, a przecież jadł nie tak dawno temu.
Kiedy pani Skamander wróciło wziął od niej pudła i położył na ziemie. Przejrzał ich zawartość, co jakiś czas zerkając w stronę okna. W końcu, po dłuższej chwili wyciągnął z pierwszego trzy kawałki gumy w dobrym stanie, a z drugiego zamek.
- Jak to się połączy to okno będzie jak nowe. - powiedział z uśmiechem, po czym podszedł do okna i na nowo je otworzył. - Wolałbym jednak nie bawić się w transmutacje. Nigdy nie byłem specjalnym orłem jeśli chodzi o ten przedmiot, a od lat nie musiałem też używać tej magii. - dodał po chwili wymierzając odpowiednie długości gumy.
Jednocześnie słuchał co mówi kobieta na temat prowadzenia zajazdu. Wychodziło na to, że miała ludzi, ale pewnie każdy z nich miał też swoje życie i nie zawsze był czas by pomagać. I on to w pełni rozumiał.
- No cosik się tam znam na zwierzętach, a nawet jeśli nie wystarczająco dużo to z przyjemnością się nauczę. - odparł zaklęciem docinając gumy, a po chwili zrywając stare i przyklejając już nowe.
Kiedy uszczelnienia były gotowe ponownie wziął śrubokręt i wykręcił stary zamek, by moment później już wręczać nowy. Sprawdził kilka razy czy wszystko pasuje, po czym zamknął okno.
- Gotowe. - pokiwał głową z zadowoloną miną – Mogę zająć się schodkiem. - dodał zerkając w kierunku kobiety.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Oh? Jeszcze w szkole? Ah, zastanawiam się jaki był jej pierwszy dzień w Hogwarcie... To naprawdę straszne, że nie wiedzieliśmy o niej wcześniej - zmartwiła się Cynthia, kręcąc delikatnie głową. Była pewna, że gdyby nie ukochana Sebastiana, że gdyby sytuacja wyglądała nieco inaczej - gdyby tylko Thalia wiedziała o wiele wcześniej, że ma gdzieś tam rodzinę, to jej życie byłoby o wiele łatwiejsze. A tak to dopiero mogła zaznać nieco spokoju, kiedy już całkiem dorosła.
- Nie przejmuj się tym absolutnie mój drogi, nie musisz się zapowiadać - zapewniła, w myśli oczywiście już dodając, że w końcu przyjaciele Thalii byli tutaj mile widziani. A pytanie jakim przyjacielem był Gabriel, skoro Thalia sama nie była w stanie dookreślić ich dokładniejszej relacji? Z pewnością będą musiały to omówić z Yvette.
- Oj, tak, jestem tego pewna, że potrafi sobie poradzić. Radziła sobie przez wiele lat, więc dlaczego by miała sobie nie radzić? - rzuciła kobieta z uśmiechem.
Rozumiała w pełni niechęć mężczyzny do magii transmutacji, samej w końcu nie często korzystając z bardziej zaawanasowanych zaklęć. Nie dało się ukryć, że zajazd był przepełniony magią i wielokrotnie wyręczała się zaklęciami, kiedy przychodziło do codziennych obowiązków - tym bardziej ze względu na jej wzrost. A mimo to, przecież były to głównie proste zaklęcia, których uczyła się jako pierwszych jeszcze wiele lat temu, kiedy sama była dopiero na pierwszym roku Hogwartu. Prowadzenie zajazdu jednak wymagało od niej wiele pracy, a magia stanowczo tę pracę ułatwiała. Szczególnie chłoszczyść czy vingardium leviosa - wiedziała, że wiele lokali jak jej prowadzili również mugole, ale nie mogła sobie nawet wyobrazić o ile więcej pracy ci musieli włożyć w to, aby wszystko dobrze funkcjonowało.
- Doskonale! Oh, jeśli będziesz chciał jak najbardziej możesz nam pomóc przy zwierzętach. Przez wojnę wiele rzeczy się już zmieniło... Ale kiedyś przyjmowaliśmy wielu do nauk zielarstwa, czy jak opiekować się zwierzętami, również uczyłam gotować. Ah, jeszcze kilka lat temu to był ośrodek życia całego Lancashire! Świstokliki w Anglii, w Szkocji, chyba nawet mieliśmy kilka w Irlandii z tego co pamiętam - mówiła z uśmiechem na wargach na samo wspomnienie o tym, jak kiedyś funckjonowało to miejsce. Wojna niestety nie była łaskawa - choć z pewnością dużo bardziej dla niej niż dla innych.
Widząc jak Gabriel sobie poradził z oknem, pokiwała głową z uznaniem.
- Piękna robota! - pochwaliła, zaraz też prowadząc mężczyznę do schodów, na których jednak zostawiła go samego bez większych instrukcji, bo akurat jeden gość potrzebował jej uwagi.
- Oh, wybacz mi na moment, zaraz do ciebie wrócę - rzuciła przepraszająco, zostawiając przyjaciela Thalii samego z zadaniem.
- Nie przejmuj się tym absolutnie mój drogi, nie musisz się zapowiadać - zapewniła, w myśli oczywiście już dodając, że w końcu przyjaciele Thalii byli tutaj mile widziani. A pytanie jakim przyjacielem był Gabriel, skoro Thalia sama nie była w stanie dookreślić ich dokładniejszej relacji? Z pewnością będą musiały to omówić z Yvette.
- Oj, tak, jestem tego pewna, że potrafi sobie poradzić. Radziła sobie przez wiele lat, więc dlaczego by miała sobie nie radzić? - rzuciła kobieta z uśmiechem.
Rozumiała w pełni niechęć mężczyzny do magii transmutacji, samej w końcu nie często korzystając z bardziej zaawanasowanych zaklęć. Nie dało się ukryć, że zajazd był przepełniony magią i wielokrotnie wyręczała się zaklęciami, kiedy przychodziło do codziennych obowiązków - tym bardziej ze względu na jej wzrost. A mimo to, przecież były to głównie proste zaklęcia, których uczyła się jako pierwszych jeszcze wiele lat temu, kiedy sama była dopiero na pierwszym roku Hogwartu. Prowadzenie zajazdu jednak wymagało od niej wiele pracy, a magia stanowczo tę pracę ułatwiała. Szczególnie chłoszczyść czy vingardium leviosa - wiedziała, że wiele lokali jak jej prowadzili również mugole, ale nie mogła sobie nawet wyobrazić o ile więcej pracy ci musieli włożyć w to, aby wszystko dobrze funkcjonowało.
- Doskonale! Oh, jeśli będziesz chciał jak najbardziej możesz nam pomóc przy zwierzętach. Przez wojnę wiele rzeczy się już zmieniło... Ale kiedyś przyjmowaliśmy wielu do nauk zielarstwa, czy jak opiekować się zwierzętami, również uczyłam gotować. Ah, jeszcze kilka lat temu to był ośrodek życia całego Lancashire! Świstokliki w Anglii, w Szkocji, chyba nawet mieliśmy kilka w Irlandii z tego co pamiętam - mówiła z uśmiechem na wargach na samo wspomnienie o tym, jak kiedyś funckjonowało to miejsce. Wojna niestety nie była łaskawa - choć z pewnością dużo bardziej dla niej niż dla innych.
Widząc jak Gabriel sobie poradził z oknem, pokiwała głową z uznaniem.
- Piękna robota! - pochwaliła, zaraz też prowadząc mężczyznę do schodów, na których jednak zostawiła go samego bez większych instrukcji, bo akurat jeden gość potrzebował jej uwagi.
- Oh, wybacz mi na moment, zaraz do ciebie wrócę - rzuciła przepraszająco, zostawiając przyjaciela Thalii samego z zadaniem.
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
Tonks mimowolnie uśmiechnął się na słowa kobiety.
- Radziła sobie świetnie. Jak na pierwszoroczną naprawdę dawała sobie radę. Ja byłem wtedy akurat na czwartym roku, ale zrobiła na mnie wrażenie. - powiedział spokojnie, znów pomijając, że to jak rzuciła się na tego ślizgona z łapami, naprawdę zrobiło na nim piorunujące wrażenie, jak i to ile siły było w tym małym ciałku.
Skinieniem głowy przyjął zapewnienie, że nie musi się zapowiadać. Podobało mu się to miejsce, biło z niego ciepło i taka domowa atmosfera. U niego w domu było podobnie, chociaż rzadko się zdarzało, że wszyscy, całą czwórką naraz byli w domu. Tu pewnie cały czas ktoś był. Przede wszystkim pani Skamander, która wydawała mu się naprawdę przemiłą osobą. Nie powiedział tego na głos oczywiście, ale na myśl przychodziła mu jego mama, kiedy patrzył na tą kobietę.
- Jestem przekonany, że jeśli chodzi o Thalię to nie mamy się w ogóle o co martwić. - odparł kiwając lekko głową.
Znał ją i wiedział, że jak nikt inny, potrafi sobie poradzić. Dodatkowo umiała się dostosować do każdej sytuacji. I chociaż wiedział również, że nie raz nie dwa bywa ciężko, że potrzebuje się wygadać czy wyżyć, to mimo wszystko daje sobie radę. Z resztą, sam ją już niejednokrotnie zapewniał, że w chwilach zwątpienia może zawsze do niego przyjść, a on ją wysłucha i może nawet poratuje radą, albo po prostu posiedzi z nią w milczeniu.
- Uczyła pani gotować? - zainteresował się – Ja ostatnio poprosiłem siostrę żeby trochę podszkoliła w tym fachu. Do tej pory moim osiągnięciem kulinarnym było nie przypalenie wody na herbatę, bo nawet jajecznicę potrafiłem spalić. - powiedział z lekkim rozbawieniem, chociaż tak naprawdę nie było w tym nic śmiesznego, wręcz przeciwnie.
Kiedy mieszkał w Londynie, jego wypłata pozwalała mu na stołowanie się na mieście, więc nie miał potrzeby gotowania. Teraz czasy się zmieniły i doszedł do wniosku, że najwyższa pora zdobyć nowe umiejętności.
- Przez wojnę tyle się zmieniło – powtórzył jej słowa - ...ale trzeba być dobrej myśli. Nie wiem ile jeszcze czasu będzie trzeba czekać, ale kiedy to wszystko się skończy na pewno będzie dobrze. Jestem przekonany, że tak popularne i piękne miejsce nie popadnie w zapomnienie i już za jakiś czas, znów będzie tetnić takim życiem jak przed wojną. - uśmiechnął się do kobiety, po czym przeszedł za nią do korytarza by dokładnie przyjrzeć się temu schodkowi. - Proszę się mną nie przejmować. - dodał z uśmiechem.
Ukucnął przy schodach, a potem sprawdził ten schodek. Zdecydowanie się chybotał i jeśli tak dalej pójdzie, ktoś na nim kiedyś wyrżnie pięknego orła. Z pomocą różdżki wyciągnął gwoździe i ściągnął deskę. Zajrzał do środka. Zdecydowanie wnętrze było w słabym stanie. Pozwolił sobie wyjść na tyły zajazdu gdzie odszukał potrzebne rzeczy i wrócił do schodka by się nim zająć. To zadanie wymagało zdecydowanie więcej pracy niż okno.
- Radziła sobie świetnie. Jak na pierwszoroczną naprawdę dawała sobie radę. Ja byłem wtedy akurat na czwartym roku, ale zrobiła na mnie wrażenie. - powiedział spokojnie, znów pomijając, że to jak rzuciła się na tego ślizgona z łapami, naprawdę zrobiło na nim piorunujące wrażenie, jak i to ile siły było w tym małym ciałku.
Skinieniem głowy przyjął zapewnienie, że nie musi się zapowiadać. Podobało mu się to miejsce, biło z niego ciepło i taka domowa atmosfera. U niego w domu było podobnie, chociaż rzadko się zdarzało, że wszyscy, całą czwórką naraz byli w domu. Tu pewnie cały czas ktoś był. Przede wszystkim pani Skamander, która wydawała mu się naprawdę przemiłą osobą. Nie powiedział tego na głos oczywiście, ale na myśl przychodziła mu jego mama, kiedy patrzył na tą kobietę.
- Jestem przekonany, że jeśli chodzi o Thalię to nie mamy się w ogóle o co martwić. - odparł kiwając lekko głową.
Znał ją i wiedział, że jak nikt inny, potrafi sobie poradzić. Dodatkowo umiała się dostosować do każdej sytuacji. I chociaż wiedział również, że nie raz nie dwa bywa ciężko, że potrzebuje się wygadać czy wyżyć, to mimo wszystko daje sobie radę. Z resztą, sam ją już niejednokrotnie zapewniał, że w chwilach zwątpienia może zawsze do niego przyjść, a on ją wysłucha i może nawet poratuje radą, albo po prostu posiedzi z nią w milczeniu.
- Uczyła pani gotować? - zainteresował się – Ja ostatnio poprosiłem siostrę żeby trochę podszkoliła w tym fachu. Do tej pory moim osiągnięciem kulinarnym było nie przypalenie wody na herbatę, bo nawet jajecznicę potrafiłem spalić. - powiedział z lekkim rozbawieniem, chociaż tak naprawdę nie było w tym nic śmiesznego, wręcz przeciwnie.
Kiedy mieszkał w Londynie, jego wypłata pozwalała mu na stołowanie się na mieście, więc nie miał potrzeby gotowania. Teraz czasy się zmieniły i doszedł do wniosku, że najwyższa pora zdobyć nowe umiejętności.
- Przez wojnę tyle się zmieniło – powtórzył jej słowa - ...ale trzeba być dobrej myśli. Nie wiem ile jeszcze czasu będzie trzeba czekać, ale kiedy to wszystko się skończy na pewno będzie dobrze. Jestem przekonany, że tak popularne i piękne miejsce nie popadnie w zapomnienie i już za jakiś czas, znów będzie tetnić takim życiem jak przed wojną. - uśmiechnął się do kobiety, po czym przeszedł za nią do korytarza by dokładnie przyjrzeć się temu schodkowi. - Proszę się mną nie przejmować. - dodał z uśmiechem.
Ukucnął przy schodach, a potem sprawdził ten schodek. Zdecydowanie się chybotał i jeśli tak dalej pójdzie, ktoś na nim kiedyś wyrżnie pięknego orła. Z pomocą różdżki wyciągnął gwoździe i ściągnął deskę. Zajrzał do środka. Zdecydowanie wnętrze było w słabym stanie. Pozwolił sobie wyjść na tyły zajazdu gdzie odszukał potrzebne rzeczy i wrócił do schodka by się nim zająć. To zadanie wymagało zdecydowanie więcej pracy niż okno.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Lubiła słuchać z ust innych na temat Thalii - rozgwiazdka wciąż była osobą pełną sekretów, pełną niewiadomych wypełniających jej życie, którymi niechętnie się dzieliła. Ale czy mogła się jej dziwić? Życie nie było dla niej łaskawe, dla dziecka wychowującego się bez nazwiska ojca, oddanego przez matkę - sama nie była w stanie sobie tego wyobrazić, trudu podjętej decyzji przez matkę Lavinii, tym bardziej myśląc o tym czy sama kiedykolwiek byłaby w stanie zdecydować się na podobny krok. Może brakowało jej odwagi? Nie mogłaby sobie wybaczyć, że ominęło ją to jak jej ukochane dzieci dorastają.
- Och, oczywiście! Jeszcze przed wojną, bardzo dużo tutaj gości było. Dużo rąk do pracy było potrzebnych, więc naturalnie i dużo młodych i starszych przyjeżdżało do pomocy, czasem tylko na lato, a czasem na inne pory roku, ale jeśli ktoś był chętny do pracy, a brak mu było doświadczenia to go wszystkiego uczyliśmy - powiedziała z ciepłym uśmiechem na wspomnienie tych lepszych dni, kiedy zajazd operował. Zaśmiała się jednak krótko i pogodnie na słowa o jakże rozwiniętym talencie Gabriela. - Och, przepraszam... To naprawdę urokliwe. Jeśli będziesz czuł potrzebę, mogę cię nauczyć jak gotować, choć to żona powinna to robić w domu, zajmować się i kuchnią, i porządkiem, i tym aby mąż miał zawsze ciepły posiłek na stole - przyznała spokojnie, bo w końcu tak właśnie wyglądał świat - i tego zawsze każdy ją uczył przez wszystkie lata życia.
Wiedziała, że wojna odbijała się na wszystkim - wciąż ją to bolało, kiedy widziała dzieci w mieście, kiedy słyszała gości powracających do ścian zajazdu i opowiadających o własnej sytuacji. Bała się, że kiedyś wojna zawita i do zajazdu - pochłonie go w pełni, spali i zrujnuje. Może dlatego unikała podejmowania tematów tych politycznych? Chciała wierzyć, że tak było bezpieczniej.
Zostawiając Gabriela na moment samego, skierowała kroki w głąb sali. Wiedziała, znała to przeczucie - a może bardziej dźwięk dzwonka zapowiadającego pojawienie się nowego klienta w miejscu. Z uśmiechem zaraz skierowała swoje kroki do nowego klienta, zapraszając do środka. Poświęciła dłuższą chwilę na rozmowę z klientem, również doradzając co do posiłku na który miał ochotę - a po tym przystąpiła też i do samego przygotowania zamówienia czarodzieja. Szybki posiłek pochodzący wciąż z wcześniej przygotowywanych posiłku, ciepły napar herbaty i talerzyk z herbatnikami.
Wyniosła na tacce wszystko dla klienta, poświęcając mu znów kilka chwil na rozmowę nim wróciła do Gabriela, aby sprawdzić jak sobie radził z zadaniem, z którym go zostawiła.
- Wszystko w porządku? Może coś jest jeszcze potrzebne do naprawy? Mamy dużo i narzędzi, i części jeśli coś jest potrzeba.
- Och, oczywiście! Jeszcze przed wojną, bardzo dużo tutaj gości było. Dużo rąk do pracy było potrzebnych, więc naturalnie i dużo młodych i starszych przyjeżdżało do pomocy, czasem tylko na lato, a czasem na inne pory roku, ale jeśli ktoś był chętny do pracy, a brak mu było doświadczenia to go wszystkiego uczyliśmy - powiedziała z ciepłym uśmiechem na wspomnienie tych lepszych dni, kiedy zajazd operował. Zaśmiała się jednak krótko i pogodnie na słowa o jakże rozwiniętym talencie Gabriela. - Och, przepraszam... To naprawdę urokliwe. Jeśli będziesz czuł potrzebę, mogę cię nauczyć jak gotować, choć to żona powinna to robić w domu, zajmować się i kuchnią, i porządkiem, i tym aby mąż miał zawsze ciepły posiłek na stole - przyznała spokojnie, bo w końcu tak właśnie wyglądał świat - i tego zawsze każdy ją uczył przez wszystkie lata życia.
Wiedziała, że wojna odbijała się na wszystkim - wciąż ją to bolało, kiedy widziała dzieci w mieście, kiedy słyszała gości powracających do ścian zajazdu i opowiadających o własnej sytuacji. Bała się, że kiedyś wojna zawita i do zajazdu - pochłonie go w pełni, spali i zrujnuje. Może dlatego unikała podejmowania tematów tych politycznych? Chciała wierzyć, że tak było bezpieczniej.
Zostawiając Gabriela na moment samego, skierowała kroki w głąb sali. Wiedziała, znała to przeczucie - a może bardziej dźwięk dzwonka zapowiadającego pojawienie się nowego klienta w miejscu. Z uśmiechem zaraz skierowała swoje kroki do nowego klienta, zapraszając do środka. Poświęciła dłuższą chwilę na rozmowę z klientem, również doradzając co do posiłku na który miał ochotę - a po tym przystąpiła też i do samego przygotowania zamówienia czarodzieja. Szybki posiłek pochodzący wciąż z wcześniej przygotowywanych posiłku, ciepły napar herbaty i talerzyk z herbatnikami.
Wyniosła na tacce wszystko dla klienta, poświęcając mu znów kilka chwil na rozmowę nim wróciła do Gabriela, aby sprawdzić jak sobie radził z zadaniem, z którym go zostawiła.
- Wszystko w porządku? Może coś jest jeszcze potrzebne do naprawy? Mamy dużo i narzędzi, i części jeśli coś jest potrzeba.
love makes you happy in a house where
love is made
love is made
Kuchnia
Szybka odpowiedź