Pokój na tyle
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pokój na tyle
Wychodzący na ogród i stanowiący swoistego rodzaju przedsionek między wejściem tylnym a kuchnią, w którym znajduje się część narzędzi, trochę szafek koszyków czy odzieży do pracy przy zwierzętach i w ogródku. Jest to raczej miejsce dedykowane dla pracowników, wszystko jest tutaj dla nich przygotowane do pracy i obowiązków, stanowiąc w domu swoistego rodzaju składzik na przedmioty, które nie mają innego miejsca.
Ostatnio często miał więcej szczęścia niż rozumu, musiał urodzić się pod odpowiednią gwiazdą albo wszechświat wysyłał mu sygnał, że czas pójść po rozum do głowy, bo zaraz szczęście się wyczerpie. Usiadł ciężko za stołem cieszą się, że znajduje się w miejscu mu przyjaznym, a przynajmniej z człowiekiem, który może nie pałał do niego wielką sympatia, ale na tyle dużą, że podzielił się swoimi zapasami. Z wdzięcznością przyjął pękatą szklankę alkoholu i upił spory łyk.
-Na Krakena, to gorsze niż największy kac w trakcie sztormu. - Mruknął. bo samo wspomnienie czkawki sprawiało, że żołądek związywał się na supeł. Opadł ciężko na krzesło. W głowie łupało, jakby ktoś walił w podstawę czaszki wielkim młotem. -Wdzięczny jestem, że tym razem refleks sprawił, że nie wystrzeliłeś z kuszy. - Dodał jeszcze zerkając kontrolnie na mordercze narzędzie; użyte precyzyjnie mogło pozbawić go życia na miejscu - niczym avada, ale bardziej brutalnie. -Lancaster… - zmielił nazwę w zębach - daleko od statku, a to oznaczało, że będzie musiał się teleportować. istniała jednak obawa, że czkawka znów go zaatakuje, w najmniej spodziewanym momencie. Teraz nie mógł być pewien czy przypadkiem zaraz nie zostawi po sobie rozbitej szklanki, kiedy przypadłość zaatakuje ponownie. Śledź i smalec uświadomiły mu nagle, że cały dzień nic nie jadł. W brzuchu zaburczało więc chętni się poczęstował. -Skurwiał przypadłość, bo nie wiesz gdzie cię rzuci, a mną miotało po całym kraju. Wpadłem chociażby do Macmillanów. Miałem wiele szczęścia, bo natrafiłem na dzieciaka, który chciał zwinąć swojemu kuzynowi figurki. - Przełknął pierwsze dwa kęsy nim opowiadał dalej. -Wielka posiadłość, z pokojami, w których zmieściłaby się połowa mojego domku. Żadne z Macmillanów się nie zorienował, że tam byłem. A czy dzieciak coś o mnie powie? Ciężko stwierdzić, raczej nie będzie chciał się przyznać, że dokonał włamania i rabunku w pokoju swojego kuzyna z nieznanym mu człowiekiem, który nagle się teleportował w środku korytarza. - Uśmiechnął się na wspomnienie urwisa, któremu pomógł. Nic na tym nie stracił, a przynajmniej miał jakąś rozrywkę w ponurym momencie.
-Na Krakena, to gorsze niż największy kac w trakcie sztormu. - Mruknął. bo samo wspomnienie czkawki sprawiało, że żołądek związywał się na supeł. Opadł ciężko na krzesło. W głowie łupało, jakby ktoś walił w podstawę czaszki wielkim młotem. -Wdzięczny jestem, że tym razem refleks sprawił, że nie wystrzeliłeś z kuszy. - Dodał jeszcze zerkając kontrolnie na mordercze narzędzie; użyte precyzyjnie mogło pozbawić go życia na miejscu - niczym avada, ale bardziej brutalnie. -Lancaster… - zmielił nazwę w zębach - daleko od statku, a to oznaczało, że będzie musiał się teleportować. istniała jednak obawa, że czkawka znów go zaatakuje, w najmniej spodziewanym momencie. Teraz nie mógł być pewien czy przypadkiem zaraz nie zostawi po sobie rozbitej szklanki, kiedy przypadłość zaatakuje ponownie. Śledź i smalec uświadomiły mu nagle, że cały dzień nic nie jadł. W brzuchu zaburczało więc chętni się poczęstował. -Skurwiał przypadłość, bo nie wiesz gdzie cię rzuci, a mną miotało po całym kraju. Wpadłem chociażby do Macmillanów. Miałem wiele szczęścia, bo natrafiłem na dzieciaka, który chciał zwinąć swojemu kuzynowi figurki. - Przełknął pierwsze dwa kęsy nim opowiadał dalej. -Wielka posiadłość, z pokojami, w których zmieściłaby się połowa mojego domku. Żadne z Macmillanów się nie zorienował, że tam byłem. A czy dzieciak coś o mnie powie? Ciężko stwierdzić, raczej nie będzie chciał się przyznać, że dokonał włamania i rabunku w pokoju swojego kuzyna z nieznanym mu człowiekiem, który nagle się teleportował w środku korytarza. - Uśmiechnął się na wspomnienie urwisa, któremu pomógł. Nic na tym nie stracił, a przynajmniej miał jakąś rozrywkę w ponurym momencie.
I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pokój na tyle
Szybka odpowiedź