Wydarzenia


Ekipa forum
Ukryte komnaty
AutorWiadomość
Ukryte komnaty [odnośnik]22.10.21 19:50

Ukryte komnaty dla prywatnych pokazów

★★★
Dla najbardziej wyjątkowych, a przy tym najzamożniejszych gości Piórka Feniksa, przygotowano specjalne komnaty, które zapewniają prywatność i dyskrecję; prowadzi do nich korytarz na prawo za barem. Są one wygłuszone, nie docierają do nich rozmowy i muzyka z sali głównej, w każdej umieszczono zaczarowany gramofon, by spełnić wszystkie życzenia gości. Każda komnata urządzona jest tak samo. Dominują tu ciemne barwy czerwieni i złota, światło jest zazwyczaj przygaszone, ściany zaś zdobią obrazy w złotych ramach przedstawiające pełne wdzięku tancerki, nimfy i driady. W komnatach tych odbywają się prywatne pokazy tańca oraz nierzadko wieczory kawalerskie, bądź inne przyjęcia, za które goście muszą sowicie zapłacić. Można tu wejść także drugim wejściem - najwyższy z obrazów przesuwa się, gdy dotknie się go w odpowiednim miejscu. Jest to ukryty korytarz prowadzący za kulisy, wiedzą o nim wyłącznie pracownicy lokalu.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:52, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ukryte komnaty  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ukryte komnaty [odnośnik]22.10.21 20:00
luty 1958

W szklanych kulach przy ogromnych lustrach płonęły magiczne świetliki, rzucając miękkie, ciepłe światło na siedzącą przy toaletce tancerkę. Zerknęła na ścienny zegar, kontrolując czas, do wyznaczonej godziny pozostało jeszcze kilkanaście minut, Demelza Fancourt zaś kończyła ostatnie poprawki. Sięgnęła po słoiczek z pudrem i puszek, aby dołożyć większą warstwę pudru na nosie i policzkach. W Piórku Feniksa od początku powtarzano jej, że piegi to cecha kobiet nisko urodzonych i pracujących na zewnątrz, lepiej więc, aby je ukrywała, co też czyniła, nakładając mocniejszy makijaż. Całości dopełniały podkreślone lekko węgielkiem powieki, przyczernione rzęsy oraz pomalowane malinową pomadką pełne usta. Włosy miała rozpuszczone, jedynie kosmyki przy skroniach spięła z tyłu głowy czerwoną kokardą, która była jednocześnie elementem stroju. Podniósłszy się z pufy Demelza przejrzała się w lustrze - prezentowała się więcej niż dobrze, lepiej niż zazwyczaj, a to ze szczególnego powodu. Tego wieczoru miała zatańczyć nie na scenie przed wszystkimi gośćmi, a przed kimś bardziej wyjątkowym. Lord Bulstrode dość prędko zlecił jej prywatne pokazy dla najważniejszych gości, zauważywszy, że uroda i wdzięk Demelzy szybko wpadają im w oko, potrafiła zwrócić na siebie uwagę. Pierwszy raz miała jednak zatańczyć dla lorda Rowle, czuła więc lekką tremę, zastanawiając się, czy do prywatnych komnat przybędzie sam, a może w towarzystwie, co też nie zdarzało się tak rzadko. Dość często lordowie, bądź co zamożniejsi mężczyźni korzystali z możliwości zamówienia prywatnego pokazu burleski w ramach wieczoru kawalerskiego lub po prostu dla bardziej prywatnej rozrywki.
Opuściła w końcu garderobę, by w jednej z ukrytych, prywatnych komnat zjawić się odpowiednio wcześniej. Przeszła do nich zakulisowymi korytarzami; dotknąwszy drzwi we właściwym miejscu tajne przejście do jednej z tych komnat uchyliło się, a gdy Demelza wkroczyła do środka, obraz w złotej ramie przesunął się, ukrywając przejście. Pokój, w którym dominowały barwy czerwieni i złota, pogrążony był w półmroku świec. Z gramofonu płynęła cicha, nienachalna muzyka, miała się jednak zmienić, kiedy zaklaszcze w dłonie, by zacząć swój pokaz. Na stoliku czekała już karafka drogiego wina, na złotym talerzu winogrona.
Stanąwszy przed lustrem wzięła kilka głębokich oddechów, by nabrać większego opanowania, przywołała na twarz szeroki uśmiech. Dłonie wygładziły nieistniejące zmarszczki gorsetu, który ściskał ją w talii. Musiała sprawiać wrażenie, że w kostiumie czuje się więcej niż komfortowo - choć więcej odsłaniał, niż zasłaniał, złożony z czerwonego gorsetu zdobionego czarnym haftem, falbaniastej spódnicy, tak krótkiej, że odsłaniała koronkowe wykończenie czarnych pończoch. Na wątłych ramionach spoczywał szal z piór, dzisiejszy rekwizyt, do którego pasował bliźniaczy wachlarz. Postawiła dziś na klasykę i miała nadzieję, że przypadnie klientom do gustu.
Odwróciła się natychmiast, kiedy tylko usłyszała kroki za drzwiami, a kiedy postawny czarodziej przekroczył próg komnaty skłoniła się przed nim głęboko i z szacunkiem, tak jak ją tego nauczono.
- Szanowny Lordzie, to zaszczyt móc cię gościć w Piórku Feniksa, jest mi niezwykle miło - wyrzekła uprzejmie, posyłając mężczyźnie szeroki, uroczy uśmiech.


Let me see you

Stripped down to the bone

Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Re: Ukryte komnaty [odnośnik]23.10.21 0:51
Na sam wpierw interesy. Spotkanie z lordem Bulstrode, szanownym kuzynem jego drogiej małżonki Catriony, partnerem w biznesie, dopiero się zakończyło, a sir Rowle oczywiście podparty o zdobioną laskę zmierzał w kierunku ukrytych komnat w Piórku Feniksa na prywatny pokaz obiecującej debiutantki. Maghnus twierdził, że się nie zawiedzie, że w ruchach jej bioder odnajdzie zmysłowość i rozkosz, tak więc, choć planował wracać do Beeston, postanowił skosztować. Miała mieć podobno ledwo ponad dwadzieścia lat, być drobna, krucha i mieć słodkie gesty, a cukierek najlepiej smakował z drogim i mocnym alkoholem. Tancerka, gwiazdeczka burleski o urodzie dziewicy, naiwnej i niewinnej. Nasłuchiwał, jak muzyka cichła w głąb korytarza. Przekraczając próg pokoju o ścianach czerwonych jak krew i zdobionych złotem, dostrzegł najpierw miękkie kanapy, a zaraz potem kobietę na scenie, która kłaniała mu się nisko. Rozpuszczone włosy jak pióra opadały na ramiona, związane ledwie jedną wstążką, a malinowe usta wyginały się w przyjemnym uśmiechu. Na pierwszy rzut oka się nie zawiódł. Jeśli nie spełniłaby oczekiwań, od wejścia odesłałby ją, jednakże miał na tyle zaufania do Bulstroda, że nie sprowadziłby mu tu poczwary opakowanej w ładne słowa, dziewczę musiało więc mieć dar, lub niezwykły kunszt. Za Albertem niosła się woń drogiej perfumy, wypalonego w gabinecie właściciela tego miejsca cygara, a także posmak whisky, który niósł na języku. Nie kiwnął jej głową, nie przedstawił się i nie spojrzał więcej, a kroki swe skierował do kanapy, na której to usiadł, uprzednio rozpinając marynarkę i opierając się swobodnie i dopiero z tego miejsca, odstawiając laskę na bok, zmierzył spojrzeniem strój dziewczyny. Dopasowany czerwony gorset, który swą barwą pasował do tego miejsca, krótka spódnica, zbyt krótka, aby wystąpić w niej gdziekolwiek indziej i czarne pończochy, okalające zgrabne i jędrne uda. Potem bursztynowym spojrzeniem pod ciężkimi powiekami pognał na stół, na kiść winogron i karafkę czerwonego wina, jakości niższej niż najlepsza nie podejrzewał.
Mam sam nalać sobie wina? — spytał, unosząc do góry ciemną brew, bo zabawą mu miała być ta dziewczyna, nieobciążeniem, a następnie nachylając się do przodu, aby łokcie oprzeć na kolanach i pochylając brodę w dół, chmurnym spojrzeniem skupić się na niej.
Ubrana w koronki i szatki miała być kusicielką i gwiazdą tej nocy, ale naiwna buźka o smutnych oczętach wydawała się nie przerażona, nie przestraszona, a nawet opanowana, chociaż być może prawda kryła się za ciemnym węglikiem na oku i pomadą na ustach. Jakie myśli kołtuniły się w tej małej główce i czy w ogóle była w stanie go zaskoczyć. Gramofon był pierwszą wadą tego miejsca, znaczenie bardziej wolałby muzykę na żywo, jazz-band gotowy przyspieszać rytmu i gonić za tancerką, a tymczasem posłużyć jej miała winylowa płyta. Niech i tak się stanie. Chciałby pstryknąć, aby rozpoczęła swój pokaz, wskazać miejsce na scenie, z jakiego miała zacząć, a najlepiej przewinąć płytę w przód do momentu, w którym zdejmie majtki. Namawiany jednak przez lorda Bulstroda, aby został i zobaczył ten pokaz w swej okazałości, był cierpliwym. Widać dziewczę musiało być dobre w swych ruchach, że wysłał ją do niego, znając krew nordyckich potomków, buzującą w żyłach i gorącą po przodkach. Czy młoda artystka zdawała sobie sprawę, że posłał ją w ciężkie i szorstkie dłonie, że jeśli nie okaże się wystarczającą rozrywką, tak wyjdzie zawiedziony, a wymagania przecież miał wysokie? Sir Rowle włosy palcami zaczesał do tyłu, a te, półdługie, zatrzymały się za uchem, aby nie zasłaniać widoku na tę pannicę.
Zaczynaj — powiedział w końcu, luzując czarny krawat przy białej koszuli, a szeroką szyję przeciągając na boki, aby rozciągnąć ją przed zabawą.


Dziady, duchy, rody nasze prosimy, prosimy
Do wieczerzy, miejsca, ognie palimy, palimy
I zwierzynie dzisiaj ładnie ścielimy, ścielimy
Żeby słowa nam od przodków mówiły, mówiły
Albert Rowle
Albert Rowle
Zawód : zarządca terenów łowieckich Delamere
Wiek : 38
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
The more a thing is perfect, the more it feels pleasure and pain.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10483-albert-rowle https://www.morsmordre.net/t10668-vegvisir https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f361-cheshire-beeston-castle https://www.morsmordre.net/t10669-skrytka-bankowa-nr-2262 https://www.morsmordre.net/t10677-albert-rowle
Re: Ukryte komnaty [odnośnik]24.10.21 20:07
Otrzymawszy propozycję, aby podjęła się prywatnych pokazów dla najbardziej wyjątkowych gości Demelza wahała się. Nie wiedziała, czy powinna była brnąć coraz dalej w to wszystko, w nierząd burleski, wydawało jej się, że jeszcze bardziej zwiąże się z tą ścieżką i mocniej przylgnie do jej łatka kobiety lekkich obyczajów. Upierała się, że nią nie jest i w Piórku Feniksa panowało powszechne przekonanie, że to tylko rodzaj tańca i zmysłowej sztuki, nic złego, powtarzały to sobie wszystkie; każda jednak podskórnie czuła, co myślą o nich inni. Ostatecznie jednak skusił ją brzęk złotych galeonów. Wyraziła zgodę nim lord Bulstrode, pokładający w Demelzie duże nadzieję na zysk, zdążył się rozmyślić. Obawiała się tego, lecz jak dotąd - plotki o tym, co działo się za zamkniętymi drzwiami ukrytych komnat się nie sprawdziły. Może miała szczęście, może fortuna wyjątkowo nad nią czuwała. Dzięki temu Demelza poczuła się pewniej, przestała mieć wątpliwości, bo nie różniło się to - póki co - od występów na głównej scenie. Tych solowych zaś miała od października coraz więcej, bo i na tę propozycję właściciela Piórka przystała. Po prostu zamiast całej sali patrzyła na nią jedna lub kilka par oczu.
Takich jak te, które zogniskowały się na jej sylwetce jak dotąd jeszcze nie widziała. Lord Rowle miał odwiedzić ją po raz pierwszy, nie zdążyła o niego zapytać innych tancerek i może tu popełniła błąd. Wysoki wzrost, szerokie ramiona zrobiły na niej niemałe wrażenie; sprawiał wrażenie mężczyzny silnego, atletycznego wręcz, mógłby pewnie złamać ją w pół, gdyby chciał, ona wydawała się przy nim maleńka, nawet jeśli na stopach miała obcasy. Dlaczego jednak miałby to uczynić? Oblicze miał surowe i srogie, nie oceniała jednak ludzi powierzchownie.
Drgnęła zaskoczona jego pierwszymi słowami o winie. Przypuszczała, że karafka i kielichy są zaczarowane, tak jak zawsze, że gdy tylko lord Rowle zażyczy sobie dobrego trunku, to pojawi się przed nim. Może jednak wolał, gdy robiła to tancerka; jeśli tak było, to uczyni to, dlaczegóż by nie, to żaden problem. Uśmiechnęła się przepraszająco, jakby w istocie już na początku poczyniła faux pas i pusty kielich był jej winą. Zerwała się z miejsca, podchodząc do stołu jednak powoli, kołysząc lekko biodrami, jakby właśnie zaczynała swój występ. Bo czy tak nie było? W tej komnacie, podczas pokazów i występów, od samego początku do samego końca nie czuła się sobą. Właściwie sobą być nie chciała. To inna Demelza. Demelza, w której rolę się wcielała, aby przetrwać. Robiła się w tym coraz lepsza, choć brakowało jej jeszcze trochę, by grać kusicielkę tak jak chociażby Eloise. Na tę chwilę robiono Demelzie inną reklamę; przedstawiano jako tą słodką, niewinniejszą, świeżą - niczym pierwszy przebiśnieg na wiosnę. Można było to dostrzec w jakiejś nieśmiałości, która mimo uśmiechu i kołyszących się bioder miała w zielonych oczach. Stanąwszy przy stole, aby sięgnąć po karafkę z drogim, czerwonym winem i nalać go do złotego kielicha, nie śmiała spojrzeć lordowi Rowle prosto w oczy, jeszcze nie teraz.
- Proszę wybaczyć, lordzie - wyrzekła przepraszającym tonem, ostrożnie napełniając kielich winem i odstawiając karafkę obok; zaraz potem powróciła na swoje miejsce i wzięła głębszy oddech. Coś w spojrzeniu lorda Rowle, tonie jego głosu sprawiało, że czuła się nieswojo; to nie mogło jednak jej przeszkodzić.
Muzyka, płynąca z gramofonu, aby zapewnić prywatność w ukrytych komnatach, zmieniła się; Demelza zaś zaczęła poruszać się do jej rytmu. Zaczynała powoli, niewinnie, nie śpieszyła się. Spektakl nie mógł skończyć się zbyt szybko, czyż nie? Apetyt rósł w miarę jedzenia, nie chodziło o to, aby prędko pozbyć się odzienia. Cóż to za rozrywka? Lubiła, kiedy za każdym układem tanecznym stała jakaś historia. Miała je w myślach za każdym razem. Czuła się trochę jak aktorka. Wymyślała dla siebie różne imiona i tożsamości, których nie zdradzała nikomu innemu.
Melodia była dość powolna, jazzowa, na tyle szybka, by nie znużyć, na tyle wolna, aby każdy ruch Demelzy, kołysanie biodrami, egzaltowane gesty rak, którym towarzyszył uśmiech, śmiech, bądź teatralna mina można było uważnie zaobserwować. Przez pierwsze chwile wykorzystywała szal z piór, bawiąc się nim, zasłaniając, to odsłaniając. Dopiero po kilku minutach palce dziewczyny sięgnęły do przodu gorsetu, aby rozpiąć szlufki. Odwróciła się wówczas do lorda Rowle plecami, rzucając mu znad ramienia niemalże prowokujące spojrzenie, po czym rozchyliła gorset, który opadł na ziemię. Odwróciwszy się zasłoniła nagość szalem, to jeszcze nie był kulminacyjny moment występu.


Let me see you

Stripped down to the bone

Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Re: Ukryte komnaty [odnośnik]30.10.21 22:46
Obserwował blade lico dziewczęcia, które powolnym krokiem podążyło w stronę stolika, aby następnie nachylić się i przechylić karafkę. Gdzieś uciekło jej zielone spojrzenie, a to jego wypatrywał. Choć widoczny prosto przed jego oczami dekolt kusił, aby zatopić w nim dłonie, tak powstrzymał się, wpierw pragnąc ujrzeć ją. Zbyt nieśmiała, czy zadręczona? Słodki kwiatek, który nie stracił jeszcze majowych płatków; świeża, jak cytrusy; słodka niczym ciastko z kremem, zanurzone w karmelu; skóra miękka jak kaszmirowy szal, który zwykła przywdziewać jego żona. Daleko tancerce było do kobiety szlachetnej, lecz nie takiej tu szukał, nie damy, a rozkoszy, w której zatopić mógłby się zimowego wieczora. Niska, drobna, lecz nie koścista, rozkoszna i dziewicza w swym spojrzeniu. Płochliwa, unikała go jednak. Odbierając od kobiety kielich wina, sięgnął od razu po łyk z niego. Drogie i wytrawne, czerwone jak krew, która gotowała się w żyłach. Sir Rowle nie wypowiedział słowa, wyraźnie lustrując dziewczę, nim to oddaliło się od stołu, z powrotem na scenę. Biodra miała gibkie, a ruszała nimi jak rasowa kurtyzana, choć do końca nie był pewien, czy za taką się miała.
Oczywiście Piórko Feniksa jako lokal absolutnie prestiżowy słynęło z występów artystycznych, z klasy i prestiżu, z burleski pięknej i godnej jedynie bogatych oczu. Nie chadzał tu jak do burdelu, nie taki był cel miejsca, a jednak zdarzało się przecież i Albertowi nie poskramiać swoich żądzy. Dziesięć lat temu chwytał za kark każdą pannę, której chciał, dziś jednak znacznie bardziej stonowany i żarliwie spoglądający przede wszystkim na pieniądz, studził swoje zmysły. Kalectwo wywarło wpływ, wydrapało ślad, stworzyło zadrę głęboką, która wciąż przypominała swoim bólem i krzywizną. Pokryte bliznami i szerokimi śladami biodro, które niemal doprowadziło do jego śmierci, dziś było pamiątką i wspomnieniem. Butność trzymał więc na końcu gardła, nierzadko jednak dając jej upust. W tych komnatach bywał wcześniej nierzadko z różnym skutkiem. Pierwszego razu jedynie patrzył, oglądał, czym obdarzyła tancerkę natura. Nie był zresztą sam, prowadził tam negocjacje wymagające jego skupienia. Drugiego razu najpierw złapał za udo dziewczęcia, gdy to zbliżyło się, potem ona krzyknęła, lecz na nic jej to było. Za usługę zapłacił należycie w kieszeń Bulstroda, a co stało się potem z zapłakaną tancerką, go nie obeszło. Trzeci raz tknął blondynkę. Eloise, sławetną solistkę, której pieniądze nie śmierdziały i kusiła się na nie, gdy miała okazję. Nie była prostą dziwką, a namiętną i lekką w swych ruchach kobietą, o ciele wysportowanym i zwinnym. Pióra przy jej gorsecie odleciały, a kryształy na zdobionych pończochach rozsypały na podłogę. Dziś stała przed nim Demelza, pal sześć czy takie było jej prawdziwe imię, czy nie, jakie to miało mieć znaczenie?
Gramofon powoli grał pierwsze nuty z jazzowej płyty. Powolne, apetyczne, o saksofonie miękkim. Gdy ta rozpoczęła pierwsze swoje ruchy, wziął jeszcze duży łyk wina, a kielich odłożył na stół. Miotała szalem wokół własnego ciała, mamiła umysł, zabawiała się nim, niczym rasowa kokietka. Sir Rowle nachylił się w przód, wyraźnie był zaintrygowany, lecz wciąż niewinność, którą dostrzegł w oku dziewczyny, nie współgrała z całością. Delikatna jak francuzeczka, a teraz niemal naga, gotowa do skorzystania z niej. Tancerki musiały wiedzieć, czego pragną od nich mężczyźni, a skoro Maghnus zachwalał tę konkretną, nawet jeśli słowami, że jest słodka i świeża, tak musiała być dobra. Posłał ją w paszczę wilka, który teraz kącik ust unosił w górę, gdy jej kruche palce sięgały do szlufek gorsetu, odpinając każdą po kolei w rytm muzyki. Wtedy też spojrzeniem przejechał od karku jej w dół, aż do palców stóp, i z powrotem, chwytając milimetry jej ciała. Czy to brokat, czy pot, że tak gładka skóra odbijała przydymione światło? Wtem odwróciła się plecami, zasłaniając i odcinając jego spojrzenie od swojego biustu, dalej szczelnie skrytego pod gorsetem, lecz głową chwytała tył, prowokowała spojrzeniem, nie zostawiała go tam samego. Wargi rozchylił więc szerzej, a następnie bez krępacji chwycił w prawą dłoń kielich czerwonego wina, z którego upił kolejny łyk, kończąc jego zawartość. Wcześniejszy koniak mieszał się na podniebieniu. Czy muzyka trwała w nieskończoność? Nie zauważał jej upływu, skupiony na kobiecie przed sobą, na jej ciele. Gdy ta odwróciła się, dalej chowając biust za zasłoną, wytężył spojrzenie. Nie wzrok miał słaby, a pożądanie silne, przyglądał się więc tancerce z tej odległości, zdecydowanie zbyt dalekiej. Tutaj byli sami, a on był lordem Rowle, który od zawsze sam sobie zezwalał na więcej, nie zwracając uwagi na innych. Zbyt dobrze znał również właściciela tego miejsca, aby ot tak, móc powiedzieć to co zechce. Unosząc wyżej brew, oczekiwał dalszego pokazu, oczekiwał emocji. Nie odpuszczał jej wzrokiem, zostawiając jednak to, co skrywała gdzieś na kącie oka, a główne spojrzenie przenosząc w jej oczy, aby pod tą siłą się ugięła.
Tańcz tutaj — powiedział ze spokojem, a następnie wskazał palcem na stolik przed sobą. Chciał ją mieć na wyciągnięcie dłoni, tuż przy miękkiej kanapie. Nie podniósł jednak pustego kielicha ni wciąż pełnej karafki. Był gościem. Bogatym, takim, z którym właściciel lokalu dobijał interesów częściej niż raz w rok.
Jeśli ta podeszła, gotów był wstać, aby podać jej swoją dłoń, dla bezpieczeństwa przy wchodzeniu na stół. Zupełnie niekuszącym był upadek i złamany obcas. Te lepiej wyglądały na damskich nogach.


Dziady, duchy, rody nasze prosimy, prosimy
Do wieczerzy, miejsca, ognie palimy, palimy
I zwierzynie dzisiaj ładnie ścielimy, ścielimy
Żeby słowa nam od przodków mówiły, mówiły
Albert Rowle
Albert Rowle
Zawód : zarządca terenów łowieckich Delamere
Wiek : 38
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
The more a thing is perfect, the more it feels pleasure and pain.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10483-albert-rowle https://www.morsmordre.net/t10668-vegvisir https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f361-cheshire-beeston-castle https://www.morsmordre.net/t10669-skrytka-bankowa-nr-2262 https://www.morsmordre.net/t10677-albert-rowle
Re: Ukryte komnaty [odnośnik]09.11.21 8:48
W Piórku Feniksa spędziła już przeszło ponad dwa lata, wciąż zaś uchodziła za tę najbardziej łagodną tancerkę w całym ich zespole. Wszystkich ich było kilkanaście, wszystkie różne, w podobnym jednak wieku; ostatnimi czasy dołączyła do nich dziewczyna nawet młodsza, zdecydowanie bardziej przebojowa i odważna od Demelzy, brakowało jej jednak techniki, talentu i odpowiedniej koordynacji. Nadrabiała za to uśmiechem i pewnością siebie. Każda z nich z czasem jej nabierała, Demelza także się tego uczyła, jedynie wolniej. Obserwowała inne dziewczęta jak mamią, kłamią i udają, kuszą i kokietują. W przypadku Eloise każdy dałby wiarę w jej słodkie słówka i kocie uśmiechy, była właściwie już weteranką tej sceny, gwiazdką burleski, co ona sama zdawała się uwielbiać i nie podzielała uczuć Demelzy, których ona sama nikomu nie zdradzała. Nie żaliła się koleżankom, nie mówiła, że wolałaby być gdzieś indziej. Lękała się, że plotka o zdradzeniu prawdy dotrze do lorda Bulstrode i będzie miała przez to kłopoty. Zastanawiała się tylko czasem - kto jeszcze wpadł w jego sidła tak jak ona? Czy wszystkie tancerki, poza nią, kroczyły tą ścieżką tanecznym krokiem z własnej woli, z umiłowania do takiej rozrywki, czy może nie była w tym wszystkim osamotniona? Nieśmiałość i płochość jaka odbijała się w zielonych oczach Fancourt odbierano jako łagodność jej charakteru, nie doszukiwano się w nich głębszej filozofii, co więcej - na tym zaczęto budować jej wizerunek w Piórku Feniksa. Była odważna, przebojowa kokietka Eloise i bardziej dziewicza, delikatna i świeża Demelza. Słodycz porównywalna, lecz zupełnie innego rodzaju.
Na scenie, podczas tańca, wstyd gdzieś znikał. Nauczyła się go wypierać, spychać poza skraj świadomości, kochała przecież tańczyć, rock'n'rolla, jive'a, cokolwiek, byle do przyjemnej muzyki. Wtedy zapominała o całym świecie, poddawała się melodii, własnemu instynktowi, ciało samo wiedziało co robić. Płynęła z muzyką, a we własnych myślach tkała do ruchów tych najwymyślniejsze historie, niczym prządka. Niekiedy miała ochotę zmrużyć oczy, utonąć w toni własnej wyobraźni, lecz na scenie nie mogła - była tu też aktorką, tak o sobie myślała. Aktorka w bardziej odważnej, perwersyjnej sztuce. Pocieszała się myślą, że Piórko Feniksa ma dobrą sławę, prestiżowego i luksusowego lokalu rozrywkowego, że praca tutaj nie jest wstydem. Ludzie płacili krocie, aby zobaczyć ją na scenie. Wybrani mogli zapłacić jeszcze więcej, by taniec ten mieć tylko dla siebie - jak lord Rowle tego wieczoru.
Czuła na sobie jego wzrok, wygłodniały i intensywny, ale do nich zdążyła już przywyknąć. Coś w tym mężczyźnie budziło w Demelzie niepokój, lecz nie był pierwszym, który takie uczucia w niej wzbudzał. Ludzie przychodzili tu różni. Mniej lub bardziej namolni. Tych, co nie potrafili utrzymać rąk przy sobie, do porządku doprowadzali pracownicy Piórka, zawsze na straży porządku w lokalu, dyskretnie schowani w kącie, bądź wśród tłumu. W ukrytych komnatach nie było jednak nikogo poza ich dwójką. Nikogo, kto odtrąciłby męską dłoń, gdyby zawędrowała tam, gdzie nie powinna. To się jeszcze Demelzie podczas prywatnych pokazów nie zdarzyło, chyba miała szczęście; sugerowano jej, że mogłaby zarobić więcej, potrafiła (czasami) czytać między wierszami, jeśli przysunie się bliżej, poprzestawała jednak na tańcu. Domyślała się, że inne dziewczęta, te bardziej odważne nie miały takich oporów - ona wciąż tak.
Skupiała się na tańcu, nie przestawała się poruszać nawet wtedy, gdy lord Rowle wskazał Demelzie niemal władczym gestem stolik tuż przed samym sobą. Nie czuła się tym specjalnie zdziwiona, to nie było szczególnie wyjątkowe życzenie; mogła stanąć bliżej, choć czyniła to z niechęcią, czuła się jakoś bezpieczniej, kiedy dzielił ją dystans pomiędzy widzem a nią. Nasz klient, nasz pan, zwykło się jednak mówić. Komuś takiemu, kto płacił ciężkie galeony za taki pokaz, nie mogła odmówić. Skinęła więc głową i podeszła do lorda Rowle, a zauważywszy, że jego kielich jest znów pusty, nie czekała aż jej to wypomni. Kołysząc lekko biodrami, jakby wciąż tańcząc, sięgnęła po karafkę, która napełniła się dzięki magii, uzupełniła kielich i posłała mężczyźnie uśmiech.
Ujęła podaną jej dłoń, gdy była gotowa wejść na stolik. Najpierw stanęła na kanapie, drugą stopę postawiła na stole. Uczyniła to pewnie, nie zachwiała się, jakby nie robiła tego po raz pierwszy. Stół był porządny, solidny, może właśnie przygotowany na podobną okoliczność. Muzyka grała zaś dalej. Demelza zaczekała na odpowiedni takt, kiedy muzyka ucichła i rozbrzmiała wesoło, jeszcze szybciej; wtedy zamaszystym gestem odrzuciła szal, odsłaniając nagie piersi i obróciła się wokół własnej osi, unosząc ręce; powoli, by nie spaść ze stołu i nie potknąć się na obcasach, które miała na stopach, lecz i ich się po chwili pozbyła w tańcu. Nie dlatego, że było jej niewygodnie - to część spektaklu, bo po chwili uniosła lekko jedną nogę, jakby w kankanie, powoli ściągając jedną, czarną pończochę.


Let me see you

Stripped down to the bone

Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Re: Ukryte komnaty [odnośnik]09.11.24 19:32
27.11.1958

Jeden z ostatnich wieczorów przed ślubnych, zamiast przyjąć formę ukojenia zgryźliwych myśli, rozgorzał dla niego istną batalią wewnętrzną. Nie wydawało się mu, by zaplanowany wieczór z jednym z towarzyszy z ministerstwa mógł przynieść cokolwiek poza niepotrzebnym rozmnożeniem nużących konwenansów. Tęsknił za samotnością, za oparciem się o znajome ciężary, jakie niosły cięte jak miecz rozmyślania w chłodnej ciszy. Zamiast jednak schronić się w zaciszu własnych przemyśleń, zmuszony był do ugody. Nawet próby ucieczki w odwiedziny do kuzyna, jednego z nielicznych, który podzielał jego zamiłowanie do szermierki i niegasnącej walki, spełzły na niczym, zablokowane przez żelazną determinację matki. Ostatnio była tuż obok, gotowa przechwycić każdą jego chwilę słabości, każdy niepewny krok, którym mógłby oddalić się od z góry ustalonej ścieżki. W sporach o ten wieczór zwycięstwo już dawno stało po jej stronie. Ostatnie godziny pełne napięć i potajemnych żalów były dla niego jak gorzki przedwstęp do ceremonii, a jednak świadomość zbliżającego się ślubu wydobywała w nim uczucia, które sam nazywał słabościami. Wyczuwał nadchodzące trudności, gotowe przeistoczyć jego wizję w pieczołowicie pielęgnowany koszmar.
Z każdą chwilą wzbierał w nim chłód niezadowolenia. Wzrok utkwił gdzieś ponad ozdobnymi ramami obrazów, spoglądając w przestrzeń, która jawiła mu się jako ponura wizja przyszłości. Czas, który mógł spędzić na doskonaleniu swej precyzji szermierczej czy w ulubionej, samotnej kontemplacji, został wymieniony na ten wystudiowany teatr. Z grzeczności pozostawał, choć dusza rwała się już ku ciszy i odosobnieniu, jakby owy ostatek męskiej domeny wolności była dla niego jedynie mitem zbudowanym na oczekiwaniach innych. Towarzysze przybywali powoli, niosąc ze sobą widmo owego wieczoru, który miał być jednocześnie swobodą i hołdem dla dni, które mijały. Z przymrużeniem oka, acz bez poczucia beztroski. Rozdzielał swój wzrok na drobiazgi, które mieniły się w półmroku. Wszechobecna czerwień; barwy obrazów na ścianach jawiły się w tłumionych odcieniach – aktorzy niemego spektaklu, których twarze wydawały się wypowiadać ukryte, lecz niewyartykułowane słowa. Przynajmniej tutaj ściany nie miały uszu ani oczu, nie czekał tu żaden nadzór. Choć na krótki moment pozwalał sobie poczuć jakąś namiastkę wolności.
- Bartemiusie - wstrzymał chęć sięgnięcia po pierwszego, najpewniej nie ostatniego tego wieczoru papierosa. Zasoby dość sfatygowanej po wuju papierośnicy odłożył na blat stołu, wstając w geście poprawnego przywitania. Chociaż wyzbytego przesadnej oficjalności, pozwalając sobie na brak sztywnych równie przestarzałych zasad. - Śmiałem myśleć, że czas nie jest twym największym atutem - rzucił z deka zgryźliwie, acz przyjaznym dość tonie. Tej nocy miał wreszcie odetchnąć pełną piersią – wyzbyty z nawykowego rygoru i maski dystyngowanej uprzejmości, mógł pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Na moment uwolniony od splotów zasad, zwyczajów i pilnującego oka rodziny, marzył o złagodzeniu napięć, które od miesięcy podsycały każdy jego dzień. Duszna powaga angielskich ziem i codzienność przepełniona formalnościami zaczynały go dławić, budząc wspomnienia odległych nocy w Paryżu, gdzie na chwilę zakosztował prawdziwej wolności. Tam, w nieco bardziej przyziemnym gronie, przy mniej dystyngowanym alkoholu i towarzystwie kobiet, które roztaczały wokół siebie woń obcych, intensywnych perfum, odnajdywał namiastkę życia, którego tutaj mu brakowało. Zdołał jednak na chwilę odciąć się od ciężaru obowiązków, ściskając dłoń kolegi z pracy, na którego twarzy malował się lekki uśmiech rozbawienia i zrozumienia. Chwilowa rozluźniona atmosfera wieczoru prysła, jednak gdy na progu pomieszczenia dostrzegł nieoczekiwanego gościa – oblicze blade, choć odrobinę charakterystyczne, by mogło mu umknąć. Zmrużył oczy, nie do końca pewien, czy ta twarz należała do wspomnienia, czy do teraźniejszości. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że ten sam wyraz widział podczas wrześniowego wypadu do uzdrowiskowych łaźni, pośród towarzystwa niezliczonych twarzy. - Nie mieliśmy chyba okazji się poznać - napomknął w jego stronę, również wyciągając dłoń w ramach otwartego przywitania. - Efrem Yaxley - przedstawił się, gdy drugi w najlepsze zaczął rozgaszczać się w tutejszym obejściu. - Pozbądźmy się dziś oficjalnych przydomków, sztywności i przesadnych zasad. Czuj się jak u siebie - uniósł brwi w geście rozbawienia. Ostatnim czego dziś pragnął, to marazm wyższości pochodzenia.



Wolę raczej swoją wolność niż Twoją miłość. Jeśli masz do wyboru towarzystwo w więzieniu i samotny spacer na wolności, co wybierasz?
Efrem Yaxley
Efrem Yaxley
Zawód : polityk, wsparcie Ambasadora Anglii w Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdy się ktoś zaczyta, zawsze się czegoś nauczy, albo zapomni o tym, co mu dolega, albo zaś nie – w każdym razie wygra...
OPCM : 7 +2
UROKI : 6 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12223-efrem-yaxley https://www.morsmordre.net/t12224-aurelius#376340 https://www.morsmordre.net/t12339-efrem-yaxley#379333 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t12475-skrytka-bankowa-2622 https://www.morsmordre.net/t12286-efrem-yaxley
Ukryte komnaty
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach