Claire Fancourt
AutorWiadomość
Wartość żywotności postaci: 227
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 183 - 204 |
71-80% | brak | -10 | 161 - 182 |
61-70% | brak | -15 | 138 - 160 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 115 - 137 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 93 - 114 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 70 - 92 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 47 - 69 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 46 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
- rozwój:
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Claire Fancourt dnia 24.11.22 9:38, w całości zmieniany 11 razy
4.01 | Zlata Raskolnikova | Bank Gringotta
ZAKOŃCZONE
W ostatniej chwili zatrzymała się gwałtownie, a pochmurny wzrok spoczął na półgoblince, którą wszak rzadko można było spotkać na korytarzach banku - a może zwyczajnie mijały się w trakcie pracy?
- Oh, ty też tutaj - bardziej stwierdziła, niż zapytała, a mrukliwy ton jej głosu nie poniósł się po kamiennym korytarzu. - Xayrli tong, Zlata - przywitała ją po goblidegucku, wsuwając dłonie w kieszenie długiej, wełnianej spódnicy. - Wyglądasz fatalnie, nie mów, że wprowadzili znów zmiany w postępowaniu dla działu windykacji.
W ostatniej chwili zatrzymała się gwałtownie, a pochmurny wzrok spoczął na półgoblince, którą wszak rzadko można było spotkać na korytarzach banku - a może zwyczajnie mijały się w trakcie pracy?
- Oh, ty też tutaj - bardziej stwierdziła, niż zapytała, a mrukliwy ton jej głosu nie poniósł się po kamiennym korytarzu. - Xayrli tong, Zlata - przywitała ją po goblidegucku, wsuwając dłonie w kieszenie długiej, wełnianej spódnicy. - Wyglądasz fatalnie, nie mów, że wprowadzili znów zmiany w postępowaniu dla działu windykacji.
23.01 | Cillian Macnair | The Mulberry House
ZAKOŃCZONE
Otrzymany przed paroma dniami wprawił ją w zdumienie. Na widok podpisu zlał ją zimny pot, a brzuch związał w supeł. Odpisała niemal natychmiast, pozwalając by pergamin wchłonął wraz z atramentem całą jej złość. List spłonął w tańczących w kominku płomieniach, a kobieca ręka ponownie, tym razem ze spokojem, nakreśliła kilka neutralnie brzmiących słów. Nie spodziewała się, że skorzysta z zaproszenia. Był człowiekiem dumnym i obrażalskim, a ich ostatnie spotkanie (jak i cała znajomość) do najprzyjemniejszych nie należało, co więc zmusiło pana Macnaira do takiej zmiany? Wiek, samotność czy wyrzuty sumienia i chęć ostatecznego pogodzenia się ze światem?
Otrzymany przed paroma dniami wprawił ją w zdumienie. Na widok podpisu zlał ją zimny pot, a brzuch związał w supeł. Odpisała niemal natychmiast, pozwalając by pergamin wchłonął wraz z atramentem całą jej złość. List spłonął w tańczących w kominku płomieniach, a kobieca ręka ponownie, tym razem ze spokojem, nakreśliła kilka neutralnie brzmiących słów. Nie spodziewała się, że skorzysta z zaproszenia. Był człowiekiem dumnym i obrażalskim, a ich ostatnie spotkanie (jak i cała znajomość) do najprzyjemniejszych nie należało, co więc zmusiło pana Macnaira do takiej zmiany? Wiek, samotność czy wyrzuty sumienia i chęć ostatecznego pogodzenia się ze światem?
7.02 | Herbert Grey | Skrzacie drzewo
ZAKOŃCZONE
Kiedy przysiadł na pieńku, zadarła nieco brodę ku górze, przyglądając mu się bardziej czujnie. Błękit oczu błyszczał na tle zarumienionej od chłodu twarzy, wybijając się także pośród ośnieżonych połaci. Czy przebył już tak długą drogę, by przystawać na przerwę, a może sam planował przeczekać do wieczora, aby dostać skrzacie wino w swoje ręce? Wsunęła dłonie w kieszenie płaszcza, prawą dłonią mieć bliżej do różdżki. Wymówki. Claire należała do osób mocno stąpających po ziemi, ale też nie wierzyła w zupełną przypadkowość spotkań. Zrządzenie losu lubiło dawać się we znaki, zwłaszcza wtedy, gdy opuszczało się gardę i choć na moment traciło czujność. Z tych wszystkich rozważań zrodziły się domysły jakoby mężczyzna śledził ją od granicy Londynu. Powodów mógłby mieć wiele, począwszy od zwykłej kradzieży, na wymuszeniu informacji o ostatnim transporcie cennego artefaktu z okolic basenu Morza Śródziemnego kończąc. Mógł chcieć zdobyć jej zaufanie, na krótki moment osłabić czujność i wykorzystać okazję.
Kiedy przysiadł na pieńku, zadarła nieco brodę ku górze, przyglądając mu się bardziej czujnie. Błękit oczu błyszczał na tle zarumienionej od chłodu twarzy, wybijając się także pośród ośnieżonych połaci. Czy przebył już tak długą drogę, by przystawać na przerwę, a może sam planował przeczekać do wieczora, aby dostać skrzacie wino w swoje ręce? Wsunęła dłonie w kieszenie płaszcza, prawą dłonią mieć bliżej do różdżki. Wymówki. Claire należała do osób mocno stąpających po ziemi, ale też nie wierzyła w zupełną przypadkowość spotkań. Zrządzenie losu lubiło dawać się we znaki, zwłaszcza wtedy, gdy opuszczało się gardę i choć na moment traciło czujność. Z tych wszystkich rozważań zrodziły się domysły jakoby mężczyzna śledził ją od granicy Londynu. Powodów mógłby mieć wiele, począwszy od zwykłej kradzieży, na wymuszeniu informacji o ostatnim transporcie cennego artefaktu z okolic basenu Morza Śródziemnego kończąc. Mógł chcieć zdobyć jej zaufanie, na krótki moment osłabić czujność i wykorzystać okazję.
25.03 | Edgar Burke | Borgin&Burke
ZAKOŃCZONE
Sądziłam, że u mnie jest syf, ale to, to absolutna porażka, komentowała w myślach, przestępując kolejne kilka kroków do kontuaru, który pozostawiał wiele do życzenia, zresztą podobnie jak reszta sklepu. Dom panny Fancourt rzeczywiście nie należał do najpiękniejszych, mieszcząc w sobie jeszcze sprzęty poprzednich właścicieli, dziadków (a może i nawet pradziadków) kobiety. Nie widziała powodu, dla którego miałaby zajmować się remontem wiekowego budynku, zostawiwszy wszystko dokładnie tak, jak było po śmierci krewnych. Wychodziła z założenia, że skoro i tak nie spędza w nim zbyt wiele czasu, nie było potrzeby, aby przykładać wielką wagę do jego wyglądu. Sklep pełnił jednak rolę reprezentacyjną, mając zapraszać i zachęcać gości do zakupienia cennych przedmiotów. Jak ktoś, niebędący archeologiem, miał czuć się komfortowo w przestrzeni porośniętej grubą warstwą kurzu?
Sądziłam, że u mnie jest syf, ale to, to absolutna porażka, komentowała w myślach, przestępując kolejne kilka kroków do kontuaru, który pozostawiał wiele do życzenia, zresztą podobnie jak reszta sklepu. Dom panny Fancourt rzeczywiście nie należał do najpiękniejszych, mieszcząc w sobie jeszcze sprzęty poprzednich właścicieli, dziadków (a może i nawet pradziadków) kobiety. Nie widziała powodu, dla którego miałaby zajmować się remontem wiekowego budynku, zostawiwszy wszystko dokładnie tak, jak było po śmierci krewnych. Wychodziła z założenia, że skoro i tak nie spędza w nim zbyt wiele czasu, nie było potrzeby, aby przykładać wielką wagę do jego wyglądu. Sklep pełnił jednak rolę reprezentacyjną, mając zapraszać i zachęcać gości do zakupienia cennych przedmiotów. Jak ktoś, niebędący archeologiem, miał czuć się komfortowo w przestrzeni porośniętej grubą warstwą kurzu?
[bylobrzydkobedzieladnie]
Dręczyło ją sumienie, czy aby na pewno była odpowiednią osobą w takim miejscu? Choć musiała przyznać, że brak potrzeby ukrywania się przed mugolami było bardzo wygodne (a przynajmniej na terenach jawnie zdominowanych przez zwolenników Ministerstwa Magii), tak sama toczona wojna, a w dodatku uroczyste świętowanie popełnionej na mieszkańcach Londynu rzezi, budziło w Claire pewien niepokój. Wieloletnia praca z goblinami nauczyła ją trzymania się na uboczu, unikania konfliktów i martwienia wyłącznie o własne sprawy. Im dłużej jednak trwała wojna i im częściej na ulicach miast widywało się ślady po pobojowiskach (bądź niemal zmieceniu całych osad z powierzchni ziemi), tym częściej dochodziła do wniosku, że wkrótce przyjdzie czas na to, by opowiedzieć się za jedną ze stron. Martwił ją ten przymus, irytował, zabierał prawdziwą wolność, lecz teraz, docierając na miejsce uroczystości, ciemne oczy Claire powiększyły się do rozmiarów złotych galeonów, na moment zapominając o kryjącej się za uroczystością intencji.
3.04| Deimos Fancourt | The Mulberry House
PRZERWANE
PRZERWANE
Jak wciśnięty do Mulberry House siłą chłopiec miał sprawić, że nagle sobie kogoś znajdzie, jak ma pogodzić swoją pracę z pilnowaniem dziecka? Jak poprawi to jej sytuację w oczach potencjalnych mężów, gdy zobaczą ją z malcem u boku, kiedy na myśl nasuwa się wyłącznie jedna myśl? A może przestali się łudzić, że trafi jej się młody, ambitny czarodziej, zamiast tego celując już w tych podstarzałych i owdowiałych, dla których wiek i uroda małżonki ma drugorzędne znaczenie?
6.04 | Elvira Multon | Evesham
ZAKOŃCZONE - R.
ZAKOŃCZONE - R.
Z niemałym trudem odnalazła dom kuzynki, złorzecząc pod nosem, że też Multon musiała wybrać sobie wieś na swoje nowe lokum. Dotychczas widywały się sporadycznie, czy to na rodzinnych przyjęciach (kiedy zrządzeniem losu okazywało się, że akurat trafiły na to samo) czy też w Londynie, gdzie obie pracowały i mieszkały, mając tam najwyższe prawdopodobieństwo, że znajdą dla siebie czas. Rzadkiego kontaktu nie wzmocnił ogarniający świat konflikt, zmuszając obie panie do zajęcia się własnymi, ważniejszymi sprawami, niż plotki dwóch starych panien. Nic nie stało jednak na przeszkodzie, by stan ten zmienić, a nie było ku temu lepszego powodu, niż przysługa.
10.04 | Jack & Kenneth | Londyn
ZAKOŃCZONE - R.
ZAKOŃCZONE - R.
Zbyt skupiona na znalezieniu odpowiedniej drogi, by dostrzec podążającą za nią postać. Umysł przepełniony był rozważaniami czy łatwiej będzie dostać się na umówione miejsce idąc drogą okrężną, wychodząc z Pokątnej na plac, a może lepiej udać się boczną uliczką, mniej atrakcyjną czy bezpieczną, ale za to z pewnością szybszą. Wystarczyła chwila nieuwagi, obniżonej gardy; moment zamyślenia, który kosztować mógł życie - jej własne, bądź czającego się wśród cieni nieznajomego.
Otrzymane od kuzynki zaproszenie nie było dla Claire zaskoczeniem. Już podczas ostatniego spotkania z nauką anatomii Elvira zaprosiła ją do swego nowego lokum, w którym miała odnaleźć swoją samotnię. Fancourt pochwaliła ją za chęć poszukiwania samodzielności i niezależności, będąc wszak wielką zwolenniczką spełniania marzeń własną ciężką pracą. Przekroczywszy próg domu uśmiechnęła się szeroko do gospodyni. W eleganckiej sukience wyglądała naprawdę dobrze, lecz malujący się na jasnej twarzy cień zdenerwowania nie umknął spostrzegawczości Claire.
24.04 | Drew Macnair | Newmarket
ZAKOŃCZONE - R.
ZAKOŃCZONE - R.
Dobrze wiedziała czym zajmuje się on czy Cillian, mimo wygładzonych przemów i oprawy artystycznej uroczystości w Londynie, jasnym przecież było co tak naprawdę dzieje się w tych wszystkich małych miasteczkach Anglii. Wystarczyło wspomnienie tamtej kwietniowej nocy i spływających krwią ulic, by wiedzieć czego może się od niej wymagać. Mimo to nie podniosła się z miejsca i nie sprzeciwiła się, nim zdradził swój plan. Ciekawość pchała ją mocniej, niż niechęć do przemocy.
4.05 | Rhennard Abbott | Wybrzeże Exmoor
ZAKOŃCZONE
ZAKOŃCZONE
Słysząc tętent kopyt rozluźniła uścisk dłoni wewnątrz kieszeni i przeniosła ją do wnętrza rozpiętego płaszcza, palcami obejmując trzonek różdżki. Ani chwili spokoju… Już raz ją zaskoczył, drobny złodziejaszek wykorzystał zamyślenie Fancourt i porwał zaklęty przedmiot. Idiotyczna sytuacja, nie tylko pod względem delikwenta, który nieopatrznie dotknął broszki nagą dłonią, ale i przez samą Claire, która na moment straciła czujność i dała się podejść. Nigdy więcej, obiecywała sobie, choć musiała przyznać, że życie w świecie, w którym należało ciągle pozostawać w stanie gotowości było prawdziwie męczące.
7.05 | Everett Sykes | The Mulberry House
ZAKOŃCZONE
ZAKOŃCZONE
Interesujące towarzystwo było tym, czego Fancourt brakowało w długie wieczory. Może i zdążyła przywyknąć do ciszy i spokoju, do trzymania się na uboczu, z dala od tłocznych pubów, do których jej rówieśnicy zdawali się wręcz lgnąć z utęsknieniem, ale musiała przyznać, że nadmierne przebywanie wyłącznie we własnym (bądź goblińskim) towarzystwie, potrafiło namieszać w głowie.
28.05 | Michael Scaletta | Pub pod Roztańczonym Czartem
ZAKOŃCZONE - R.
ZAKOŃCZONE - R.
Już chciała machnąć lekceważąco ręką, oburzając się, że ciągnie ją po ciemnych zaułkach tylko po to, by mydlić oczy i mamić słodkimi słówkami oraz pięknymi wizjami, u jakich trudno o spełnienie. A mimo to ostatnie słowa mężczyzny zadziałały niczym czarodziejskie zaklęcie, na powrót zdobywając zainteresowanie Claire, która wyprostowała się nieznacznie, osadzając już skupione spojrzenie na twarzy nieznajomego.
- Ciekawe… - mruknęła po chwili dłuższego zastanowienia. Błysnęła szansa w brązie kobiecego spojrzenia. Jak wiele mogła stracić, decydując się na takie ryzyko?
- Ciekawe… - mruknęła po chwili dłuższego zastanowienia. Błysnęła szansa w brązie kobiecego spojrzenia. Jak wiele mogła stracić, decydując się na takie ryzyko?
5.06 | Michael Scaletta | Mieszkanie Scaletty
ZAKOŃCZONE
ZAKOŃCZONE
- Nie bój się, oddam. - Wzniosła jeszcze oczy ku niebu, by zaraz wrócić spojrzeniem do przystojnej twarzy młodego czarodzieja. Oczywiście, że nie miał na to gwarancji, lecz czy nie chodziło o wzajemne zaufanie? Bez niego nie ruszą z miejsca, a o odkryciach i wielkich skarbach będą mogli sobie wyłącznie pomarzyć. Wychodząc rzuciła jeszcze przelotnym spojrzeniem po niewielkim, skromnie utrzymanym mieszkaniu. Gdyby sama miała zajmować podobne, chyba nie byłoby gorszej klątwy. Michaelowi z całą pewnością przydałyby się te pieniądze. Bez dodatkowych słów pożegnania skierowała się do wyjścia. Pomimo znużenia oraz zmęczenia całym dniem w pracy, miała już pewność, że tej nocy nie zmruży oka.
14.06 | Rigel Black | Londyn
ZAKOŃCZONE
ZAKOŃCZONE
Ciemne brwi łamaczki klątw powędrowały ku górze. Zamknęła z głuchym trzaskiem skórzaną teczkę i od razu sięgnęła po swoją różdżkę. Nie od razu zrozumiała co Black ma na myśli, mówiąc o potrzebach osób będących pod wpływem środków odurzających, ale i to prędko stało się jasne, gdy odczytawszy malujące się na jego twarzy skrępowanie rozwiało wszelkie wątpliwości. Jeszcze tego brakowało, bym miała babrać się w gównie.
24.06 | Gilroy Wilkes | Londyn
PRZERWANE
PRZERWANE
- Ja wrażliwa? - oburzyła się od razu, widząc już jak Wilkes zaczyna się zapędzać w tej swojej paplaninie starego wygi. Claire wsparła się dłońmi na biodrach, a ciemne brwi powędrowały ku górze, czekając tylko aż ten odszczeka swoje słowa - marzenie ściętej głowy. - To ty stałeś się syfiarzem. Miejsce trupów jest głęboko pod ziemią, na stosie, albo wcześniej, tak jak mówisz, na stole w prosektorium. Nie zaś w szafie, skąd krew cieknie na podłogę - rzuciła ostrzejszym tonem, nie widząc w swojej postawie niczego alarmującego. To, że niespodziewane spotkania z trupami wprowadzały ją w obrzydzenie, a palenie ciał dla ogrzania domu nie groziło jej dzięki wysokiej pensji z Gringotta, nie sadzało jej niżej w hierarchii czarodziejów parających się czarną magią.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Claire Fancourt
Szybka odpowiedź