Wydarzenia


Ekipa forum
Zamek w Warwick
AutorWiadomość
Zamek w Warwick [odnośnik]01.11.21 12:36
First topic message reminder :

Zamek w Warwick

W mugolskich kręgach powszechną wiedzą jest, że okazały zamek w centrum Warwick stanowił historyczną twierdzę Warwickshire, albowiem w średniowieczu odbywały się tam jedne z najkrwawszych, a przy tym niezwykle jednostronnych bitew. Władający nim hrabia dzielnie odpierał liczne ataki nie musząc ubiegać się o pomoc swych sojuszników, albowiem położenie budowli, murów oraz w części otaczająca go rzeka pozwalała im skutecznie rozprawiać się z agresorami. Straty w ludziach zniechęcały do kolejnych napadów, które z czasem zupełnie zanikły pochłaniając za sobą najlepszych, wojennych strategów. Wieloletni spokój oraz rzekome zawieszenie broni uśpiło czujność rodu, który to zawierzył jednemu z najbardziej zaufanych i najwyżej postawionych dowódców, jakoby hrabia został otruty podczas wystawnego przyjęcia w sąsiednim hrabstwie. Po latach okazało się to kłamstwem mającym jedynie zmusić do walki na otwartej przestrzeni, którą niezaprawieni w boju wojownicy przegrali z kretesem.
Mieszkańcy zamku już nigdy nie zaznali tej samej stabilności i poczucia bezpieczeństwa, a licznie zmieniający się władcy nieuchronnie doprowadzali twierdzę do ruiny. Zdrady, egzekucje, pragnienie zawłaszczenia ziem na dobre zmieniły losy tego niegdyś wyjątkowego miejsca, które z czasem zostało okrzyknięte jako przeklęte i goszczące jedynie śmierć. Negatywne odczucia wzmocniły nowe fortyfikacje wybudowane w trakcie wojny stuletniej, a także późniejsze przekształcenie części zamku na więzienie dla politycznych jeńców.
Obecnie tajemnicą jest, co dzieje się za murami zamku. Plotki jedynie podsycały ciekawość, lecz każdy kto próbował je zweryfikować wkrótce zostawał uznany za zaginionego w niejasnych okolicznościach.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zamek w Warwick [odnośnik]08.12.21 21:34
Nieprzytomne ciało upadło bezwładne, głowa wygięta pod nienaturalnym kątem nie robiła na nim większego wrażenia; z makabrą zdążył się oswoić na posługach Czarnego Pana. Zakrył ciało zrzuconym przez siebie płaszczem, skinąwszy głową na towarzysza:
- Zabierz go z widoku - nakazał, wskazując na schody, pod nimi wydawało się być nieco miejsca, a schowany przed światłem rozjaśniającym tutejsze cienie mógł zostać niedostrzeżony przez najbliższą godzinę - szczerze wierzył, że więcej nie będzie im potrzebne. Być może nie było potrzebne im to wcale, ale przezorny zawsze ubezpieczony, musieli zyskać czas niezbędny, żeby dostać się do więźniów na czas. Pchnął drzwi, znajdując się na zewnątrz - zamierzał skierować się do majora, gdzie ruszyli już pozostali, ale jego uwagę raz jeszcze przykuło zamieszanie przy bramie. Inaczej je sobie wyobrażał, dostawców było znacznie więcej, niż mu się wydawało, obstawa samego dowozu wydawała się też zaskakująco gęsta. Spodziewał się paru osób, które będą wyładowywać towary, ale jedzenie dostarczał młyn, czy skrzynie mogły zawierać broń, którą należało unieszkodliwić? Czy Elvira i Maghnus poradzą sobie z majorem? To tylko mugole, dotarcie do niego nie mogło być aż tak trudne.
- Jeśli ktoś zapyta, kim jesteś, powiesz, że pracujesz przy dostawach dla młyna i przyszedłeś zawiadomić majora o pożarze - oznajmił Luce, pracowników młyna żołnierze mogli znać, ale nie mogli mieć pełnej kontroli nad dostawami, jeśli było ich tu tak wielu. Strażnik wieży nakazał to uczynić innemu żołnierzami, ale pracownicy młyna nie musieli o tym wiedzieć. - Biegnij do niego, znajdź Multon i Maghnusa. Pamiętasz drogę? - przesłuchiwany o niej wspomniał, Tristan powtórzył ją w myślach raz jeszcze, dołączy do nich, ale musiał sprawdzić coś jeszcze. Pewnym krokiem ruszył w kierunku bramy, starając się naśladować zachowanie osób, które zabierały skrzynie - przyjrzał się też temu, jak trzymają broń, starając się na ich podobieństwo przechować własną, różdżkę ukrył w kieszeni. Krok miał pewny, ale nie zbyt szybki, starał się nie wchodzić w światła reflektorów pojazdów, możliwie naturalnie zbliżając się w ich stronę, by móc przyjrzeć się temu, co działo się przy bramie.

spostrzegawczość chyba



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]08.12.21 21:34
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 48
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]08.12.21 21:40
Elvira
Niewidzialność długo była ich najważniejszą przewagą, lecz jak wszystko co skuteczne i dziecinne łatwe nie mogła trwać bez końca. Elvira spodziewała się tego, była jednak wściekła, że to jej własna nieostrożność doprowadziła do ujawnienia. Starała się poruszać jak najbliżej ściany, lecz stopy nieprzyzwyczajone do poruszania się w idealnie prostej, baletowej wręcz linii, ściągnęły ją lekko w bok, doprowadzając do bolesnego zaczepienia barkiem o broń mugola. Chciała syknąć, ale przygryzła język, opierając się plecami o ścianę i w ciszy obserwując rozwój wydarzeń - a był on błyskawiczny. Ledwie rozległy się pierwsze wystrzały, a Elvira już dzierżyła różdżkę w dłoni, celując w tego mugola, który wydał strzał.
- Plumosa - powiedziała cicho, przesuwając się wzdłuż ściany w kierunku sali z szerokimi schodami.

Luca
Pękające pod dłońmi chrząstki zapewniły Luce poczucie ponadprzeciętnej mocy - upajał się nim, choć trwało krótko, zaledwie jeden ulotny oddech, po którym po ramionach rozszedł się ból zmęczonych mięśni, a uchwyt na martwym ciele stał słabszy, lżejszy, tak że instynktownie i bez namysłu opuścił zwłoki na ziemię. Po wyglądzie własnych rąk zdał sobie też sprawę, że w ostatnim momencie zadania ustąpił czar nałożony przez panienkę Multon.
Nie do końca wiedział, co powinien zrobić dalej, dopóki nie dostał polecenia od lorda Rosiera.
- Tak jest - powiedział cicho, skłonił się i zasalutował, ponieważ Tristan mógł go już zobaczyć.
Ostatni raz obejrzał się na zwłoki, a potem wytarł palce w spodnie i ruszył ku drzwiom, by opuścić wieżę i wybiegnąć na chłodny dziedziniec. Starał się przemykać w cieniu, dążąc do wrót opisanych przez martwego już mężczyznę. Ludzi było sporo, liczył się z tym, że może zostać zatrzymany, ale w myślach układał już dogodne kłamstwo.

1. Plumosa Elviry + k10
2. Luca skradanie II


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]08.12.21 21:40
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 9

--------------------------------

#2 'k10' : 9

--------------------------------

#3 'k100' : 73
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]12.12.21 1:02
Tristan, Luca
Tristan przykrył denata własnym płaszczem i nakazał Luce jego ukrycie, lecz ten zdawał się tego nie usłyszeć lub po prostu chwilowo zdemotywowała go utrata ogromnej siły. Porzucając truchło ruszył zaraz za Śmierciożercą na dziedziniec, aby tam wykonać kolejny z jego rozkazów. Wykorzystując swoje umiejętności przemknął wzdłuż ściany, a cień zdawał mu się dziś wyjątkowo służyć.  Zajęci pracą żołnierze pozostawali nieświadomi jego obecności, mimo że czarodziej już od pewnego czasu pozbawiony był kamuflażu w postaci zaklęcia kameleona. Zatrzymał się docierając do ściany, za którą mógł schować się przed mugolami, albowiem dalsza droga z pewnością zagroziłaby wykryciem. Gdy wyjrzał zza winkla ujrzał pojazd ciężarowy w towarzystwie trzech mniejszych jednostek czterokołowych oraz kilkunastu żołnierzy krążących z tyłu największego z samochodów. Nawzajem się popędzali i przenosili wielkie skrzynie w kierunku zamku, ale Luca nie był w stanie sprecyzować w jakie dokładnie miejsce, bowiem znikali z pola jego widzenia. Gdy wychylił się nieco bardziej i przeniósł wzrok na zamek mógł ujrzeć otwarte drzwi prowadzące do bogatego wnętrza. Jego uszu doszedł głos Elviry wypowiadającej zaklęcie.
Rosier wiedząc, że czas grał tutaj wielką rolę, udał się w kierunku pojazdów pragnąc uniknąć świateł reflektorów. Te faktycznie go nie objęły, lecz zbliżywszy się na niebezpieczną odległość jego obecność nie umknęła kierowcy największego z pojazdów, który zdawał się bacznie obserwować każdy jego krok. W końcu w twierdzy wszyscy chodzili niczym w szwajcarskim zegarku. Nie zaalarmował jednak nikogo, albowiem zwrócił się do niego inny z mężczyzn, który z bronią w dłoni pilnował porządku.
-Na urlop tu przyjechałeś? Spóźniłeś się, bierz się do roboty- warknął wskazując lufą  samochód ciężarowy. -Skrzynie są już na miejscu, czas jechać dalej- dodał nie spuszczając z niego groźnego spojrzenia. -No rusz się chłopie, bo Major dowie się, że zamiast dźwigać skrzynie przechadzasz się po dziedzińcu, jakbyś wyszedł na spacer- wyrzucił od niechcenia, choć w jego głosie Tristan mógł wyczuć złość. Trzech żołnierzy wskoczyło „na pakę”, a dwóch zbliżyło się do dwuskrzydłowych drzwi. Rosier zaglądnąwszy do środka mógł zorientować się, że wnętrze pojazdu jest znacznie krótsze niżeli wydawało się z zewnątrz. Tylna ściana była zrobiona z drewna, które skutecznie zakrywało dalszą część ładowni. Spod konstrukcji wypływała niewielka ilość płynu w kolorze brunatnym.
Żołnierze pomagający w noszeniu skrzyni ponownie ustawili się w szeregach i rozeszli w różne sektory twierdzy.
-Pamiętaj, żeby zatrzymać się jak najbliżej bramy zachodniej, aby mieli czas na środki zapobiegawcze. Nie chcemy, żeby cokolwiek zobaczyli. Zaparkuj bokiem do drzwi- rzucił ten sam mężczyzna, który popędzał Rosiera, w kierunku kierowcy pojazdu. Zbliżył się na tyle blisko niego, żeby nie musieć krzyczeć, ale jako, że szlachcić stał nieopodal mógł to usłyszeć. Zaraz po tym uderzył dwukrotnie dłonią w blachę, dając sygnał, iż czas ruszać.
Elvira, Maghnus
Czarodzieje wiedzieli, że sytuacja stała się napięta. Strzały, jakie padły, nie ułatwiały im zadania i z pewnością zaalarmowały innych żołnierzy. Maghnus skutecznie obronił się przed jednym z pocisków, lecz drugiego być może nie zauważył, ale już po chwili poczuł. Kula boleśnie przebiła jego lewą dłoń na wylot, a z rany zaczęła wydobywać się spora ilość krwi. Szlachcic prawdopodobnie nigdy nie otrzymał podobnych obrażeń, dlatego na własnej skórze mógł przekonać się, iż mugolska broń była niezwykle groźna oraz skuteczna. Przez moment mógł być oszołomiony, zawróciło mu się w głowie i choć na usta napierał krzyk, to wytrzymałość na ból pozwoliła stłumić go nim doszedł uszu innych. Klątwa Elviry świsnęła nad głową oponenta, lecz ten nie pociągnął ponownie za spust, tylko rozglądał się próbując prawdopodobnie dostrzec swoich wrogów wszak już ich usłyszał, dzięki czemu zyskał pewność, że nie popełnił błędu. -Kontynuuj zadanie, poradzę sobie- rzucił do swego towarzysza, który bez zająknięcia skinął głową i ruszył przed siebie szybkim krokiem. Bez zastanowienia zatrzasnął za sobą drzwi, przez jakie Rycerze dostali się do korytarza. -Może i jesteście niewidzialni, ale ja wiem o was zdecydowanie więcej niż inni- powiedział dopiero w chwili, gdy został sam. -Załatwię was, tak jak zrobiłem to z waszymi kolegami- dodał wykonując kilka kroków przed siebie. Przyjął znacznie bardziej zgarbioną postawę, był wyraźnie skupiony, pewny siebie i bacznie obserwował otoczenie. Zauważył, że tylko jeden z pocisków leżał na dywanie, drugi wyżłobił ścianę, zaś ostatni przepadł. Ponownie pociągnął trzykrotnie za spust – na boki oraz na wprost siebie, lecz wszystkie okazały się chybione. Żołnierz jednak nie wyglądał na przejętego, bowiem zaraz po tym jego oczom ukazała się sylwetka wroga.
O dziwo nikt nie zareagował na strzały i nie pojawił się w okolicy holu oraz nie wyszedł na korytarz.
Sigrun, Mathieu, Zachary
Iskrzące napięcie dawało się we znaki całej trójce. Być może winą były początkowe niepowodzenia, lecz z pewnością kolejne tylko utrudnią im osiągnięcie celu, jakiego wymagał Czarny Pan. Zachary zignorował dokument, Rosier skupił się na wrogu, zaś Rookwood wyczarowała barierę, jaką musiała podtrzymywać, aby nikt nie przemknał się przez wskazane drzwi. Strażnik będący pod wodzą Sigrun ruszył przed siebie zaciskając mocniej broń w ręku, a kiedy zjawił się u progu drzwi uniósł lufę i wystrzelił wprost w głowę swego towarzysza, kolegi, z którym kilkanaście minut wcześniej dogaszał papierosa. Zaklęcie Mathieu dosięgnęło celu, podobnie jak Zacharego, więc wszystko odbyło się w ciszy i towarzystwie krwi, która wydobyła się wprost z gardła ofiary. Mężczyzna padł bez ruchu, uzdrowiciel wiedział, że nie miał żadnej szansy, aby wyjść z tego cało. Próbował się ratować, ale jego różdżka odmówiła mu posłuszeństwa. Być może szczęście sprzyjało zwycięzcom. Zaraz po ostatnim tchnieniu wroga, obaj rycerze mogli dostrzec kontury Śmierciożerczyni.
Żołnierz skierował się do cel i wyjął pęk kluczy zaczynając szukać odpowiedniego do uwolnienia pierwszego z więźniów, a tym samym czasie z pomieszczenia obok dobiegły kolejne salwy śmiechu oraz głośne wiwaty. Pieśni o wybawcach.
-Wiecie, że i tak stąd nie ma drogi ucieczki?- mimo gwaru można było wyłapać owe pytanie. Damski głos zdawał się wybić pomiędzy kolejnymi triumfami nad martwym strażnikiem. -Jest ich zbyt dużo, to walka z hordą, jesteście samobójcami- kobieca dłoń wysunęła się przez kraty i wolno objęła ją. Każdy z obserwujących mógł mieć pewność, że widział dwa przedramiona, a mimo tego tylko pięć palców zacisnęło się na stali. -Wasza walka ma sens, ale każda dobiega końca- płeć piękna kontynuowała i wbrew wszelkim stereotypom robiło się coraz ciszej. Można było odnieść wrażenie, że więźniowie naprawdę jej słuchali. -Nawet jeśli otworzycie te cele nie wyjdziemy stąd żywi, nie tylko wy próbowaliście- dodała. -Fred, Murphy, Anthony, Alex- zamilkła, a wraz z nią wszystkie inne głosy. Trwało to dłuższą chwilę, jakoby składali hołd poległym. -Autorytet, spryt, szybkość- nagle wybrzmiał jeden z dość cięższych, dość chrypliwych głosów. -Zawsze mówiliśmy, że to pomoże nam wydostać się stąd. Jest ich trzech, sądzi panienka, że to znak?- dopytywał, choć kobieta nie odpowiedziała. -Dajmy im szansę. Trzy cechy, trzy osoby, być może więcej krwi się nie przeleje- dodał pewnym tonem, wręcz radosnym. -Wybierajcie, nasi wybawcy. Trzy cechy, trzech wybawców.- cała trójka nie wiedziała co działo się w pomieszczeniu obok, jakie padały gesty oraz wymiana spojrzeń. Mogli jedynie domniemać i posługiwać się własnymi domysłami. -My nie żartujemy, dla nas nie ma żadnych wymówek. Poznaliśmy już wszystko; śmiech, ból, smutek, cierpienie, śmierć i nędzne życie. Nie poświęcimy nikogo więcej- zwieńczył męski głos. Po tym stwierdzeniu zapadła cisza - cisza zwiastująca decyzję lub jej brak.



Rozpoczynamy turę numer 10
Czas na odpis: 14.12.2021 / 01:00

W związku z rozpoczęciem walk do odwołania obowiązuje jedna czynność angażująca na turę.

Elvira - kameleon 5/5 | ST wypatrzenia: 120

Prastigiatio - ST przejrzenia iluzji przez czarodzieja: 39

Mapa:

Żywotność i EM:

Ekwipunek:



Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 15.12.21 23:23, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]12.12.21 22:10
Postawa Rookwood zaczynała go drażnić coraz bardziej swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Traktowała siebie jako lepszą od nich, bo była śmierciożercą, ale to on i Zachary dążyli do tego, aby osiągnąć postawiony przed nimi cel, którym było - wedle rozkazu Tristana - odbicie więźniów. Tymczasem wszystkie decyzje, które podejmowała Rookwood prowadziły ich dosłownie donikąd. A może robiła to celowo i wcale nie chciała, żeby im się udało? Najpierw chodzenie bez celu po podziemiach, później jak marionetki mieli z Zacharym spacerować koło muru, bo ona sobie tego życzyła, a teraz miała pretensje o to, że wykorzystywał możliwości, które oferował im los, a nie posłusznie jak pieski zbierali papiery ze stolika? Może powinna wziąć ze sobą służbę zamiast kogoś, kto za wszelką cenę chciał działać.
- Ja zgłupiałem? Wykonuję rozkaz, którym jest, było i będzie odbicie więźniów. W przeciwieństwie do Ciebie, bo patrząc na Twoje działania dążysz do tego, aby nam się nie udało. - mruknął w odpowiedzi, chociaż w jego głosie nie było nic przyjemnego. W przeciwieństwie do przyjaciela nie potrafił tak wspaniale zachować spokoju. Rookwood sabotowała ich działania, chowała się za zaklęciami, byleby nie skonfrontować się z wrogiem. Zdrajca, który wyciągnął różdżkę przeciwko niemu musiał odczuć boleśnie skutki swojej głupoty. Nie miał litości i nie zamierzał się nad nimi litować. No, ale najwyraźniej nie każdy miał ochotę podjąć otwartą walkę w razie konieczności i działać szybko, sprawnie, aby wyciągnąć z tego miejsca więźniów. Wszak o wiele łatwiej było odgrażać się tym, którzy zamiast oglądać papiery i zbierać je do torby - której nawet nie posiadali - niż podejmować działanie.
Nie był ani odpowiedni czas, ani odpowiednie miejsce, aby takie problemy miały mieć jakiekolwiek znacznie. Realizacja celu była utrudniona, ale musieli sobie z tym poradzić. Trafione zaklęcie, posoka rozlewająca się po posadzce i martwe ciało strażnika. Satysfakcjonująca, ale to nadal nie było to. Teraz musieli zrobić wszystko, aby więźniowie wydostali się na wolność. Kobiecy głos przebijał się z gwary panującej w pomieszczeniu. Wielu próbowało, a oni żyli w przeświadczeniu, że nie było dla nich szans na ucieczkę. Jak bardzo mylące, szanse istniały zawsze. Mathieu przez moment spojrzał na kamień, który otrzymał na początku. "Wielu" nie miał tego, czym dysponowali oni.
- Pozbawili Was wolności bezprawnie, wystosowali swe bronie przeciwko nam. Czarny Pan chce Waszej wolności, abyście wspólnie z nami wystąpili przeciwko nim i odpłacili pięknym za nadobne. Dokładnie tak, jak na to zasługują. - wypowiedział w ich stronę. Czarny Pan i jego rozkazy były dla niego najważniejsze. Zostali wysłani do Warwick po to, aby odbić więźniów, najlepiej całą twierdzę z rąk mugoli, którzy na to nie zasługiwali. Którzy nie zasługiwali w zasadzie na nic, poza gniciem w bólu i cierpieniach, aż w końcu wyzioną ducha i staną się truchłem. - Dosyć strat i poddawaniu się ich woli. Niechaj będzie ich cała horda. Wspólnymi siłami, stając ramię w ramię w imię jedynego słusznego celu, nawet ta horda nie będzie nam straszna. Przez wieki poświęciliśmy i poświęcaliśmy na ich rzecz zbyt wiele. Czas, abyśmy odebrali to, co nam należne... - powiedział patrząc w kierunku ludzi za kratami, później przeniósł spojrzenie na Zachary'ego, a kolejno na Sigrun. Może Rookwood zapomniała po to tutaj byli, może jej ego nie pozwalało jej spojrzeć na współpracę z innej perspektywy, ale to co powiedział tyczyło się ich wszystkich. Tylko wspólnymi siłami mogą podjąć tę walkę i ją wygrać. Nie istniała inna możliwość.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]13.12.21 15:40
Elvira
Huk wystrzałów mugolskiej prymitywnej różdżki był zbyt głośny i nagły, aby była w stanie w pełni prześledzić trajektorię tego, co z niej wylatywało, a czemu nigdy dotąd nie miała okazji przyjrzeć się z bliska. Chociaż na dłuższą metę mugol mógł im zrobić niewiele, w barbarzyńskim chaosie też krył się potencjał destrukcji; w pełni ukazał się on oczom Elviry dopiero, gdy ustąpił czar niewidzialności nałożony na Maghnusa. Ręka arystokraty spływała krwią, karminowe wężyki tworzyły gęste krople, skapujące na podłogę, gdzie łączyły się w konstelacje plam. W dłoni ziała jama jak po dźgnięciu nożem - brzydsza nawet, poszarpana i bez wątpienia bolesna.
A mugol był z siebie dumny.
Wysłuchała jego aroganckich słów w milczeniu, w zimnej furii, chybiając z uprzednio wybraną klątwą. Ilu czarodziejów zamordował ten kurewski szkodnik? Ile czystej krwi wylało się na tych ziemiach, ilu magów dało się śmiertelnie pokąsać zafajdanej ludzkiej pchle?
Nieistotne. Samobójcza misja łowcy czarownic dobiegała końca tu i teraz.
- Confundus - wskazała na broń skurwysyna, wiedząc z własnego doświadczenia, że wystarczyło tylko tyle, by ją unieszkodliwić. Od tego zaczną, ale nie skończą. Maghnus, wytrzymaj jeszcze chwilę.

Luca
Im więcej przyglądał się temu, co działo się na głównym placu, tym silniejsze odnosił wrażenie, że jeszcze się całkiem nie przekonał, w jaką wpakował się kabałę. Ale zadanie było zadanie, skoro obiecał, że się wywiąże, to nie zamierzał uciekać - to byłaby potwarz dla jego ojca i rodziny. Poza tym, chyba nie za bardzo miał już opcję rezygnować.
Na dziedzińcu roiło się od wielkich maszyn i ludzi dźwigających skrzynie; pożałował teraz, że nie przebrał się jak lord Rosier, bo choć skradanie jak do tej pory szło mu dobrze, znalazł się w niewygodnej pozycji akurat w chwili, gdy był tak blisko panienki Multon.
Zmemłał w ustach przekleństwo, zanim mogłoby opuścić jego usta. Musiał się skupić i odwrócić uwagę mugoli, żeby dotrzeć do Multon - wyglądało na to, że może mieć problem, skoro już czaruje werbalnie.
Rzucił okiem na jeden z topornych pojazdów, a potem subtelnie, zza winkla, wskazał na niego różdżką, próbując niewerbalnym Deprimo powalić go i zwrócić na to uwagę wszystkich wokół.

1. Confundus Elviry
2. Deprimo Luci


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]13.12.21 15:40
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 97

--------------------------------

#2 'k100' : 60

--------------------------------

#3 'k8' : 8, 7, 7, 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]13.12.21 18:54
Śmierciożercy stanowią dowództwo wojenne, podczas gdy Rycerze - są żołnierzami. Żołnierze mieli wykonywać rozkazy, o czym najwyraźniej zarówno Shafiq, jak i Rosier zapomnieli. Sigrun była więcej niż zaskoczona. Miała ich jak dotąd za czarodziejów bystrych i orientujących się w zasadach jakie obowiązywały w szeregach organizacji stworzonej przez Lorda Voldemorta, najwyraźniej jednak o tym zapomnieli, bądź postradali rozum. Czarny pan naznaczył ją Mrocznym Znakiem i powierzył namiastkę władzy, którą wykorzystywała, aby spełniać jego rozkazy. Zobowiązywało Sigrun do tego nie tylko pragnienie wiernej służby, lecz i przysięga wieczysta. Słowa wypowiadane przez Rosiera były więcej niż śmieszne. Gdyby tylko spróbowałaby zasabotować misję powierzoną przez Czarnego Pana - padłaby trupem. To ona czyniła wszystko, aby dostać sie do więźniów i zadbać o sukces misji, podczas gdy Rosier jak dotąd przez swoje genialne przemyslenia niemalże wydłubał sobie oko i zniszczył własny środek transportu.
- Pamiętaj do kogo się zwracasz, Shafiq - warknęła ostrzegawczo. Nie miał prawa odzywać sie do niej w sposób tak pozbawiony szacunku. - Czyżbyście ogłuchli, gdy Tristan powierzał mi dowództwo nad drugą grupą? Widzisz go tu gdzieś, czy poza zaćmieniem umysłu to zaćmiło ci także oczy? Czyście zapomnieli o zasadach ustalonych przez Czarnego Pana? To jest pieprzona broń, o której rozmawialiśmy - przypomniała im, naprawdę licząc, że obaj mężczyźni się opanują, bo najwyraźniej postradali rozumy. Po czarodziejach szlachetnej krwi spodziewała się o wiele więcej. - Macie robić to, co mówię, moim celem jest wypełnienie rozkazu Czarnego Pana - dodała stanowczo. Obowiązująca hierarchia nie mogła zakłócić przebiegu ich misji, tymczasem Shafiq i Rosier najwyraźniej ubzdurali sobie dziwny, niezrozumiały bunt. Nie rozumiała skąd pomysł oskarżenia jej o sabotaź - czy jej zaklęcie nie wykryło klątw? Może zostali trafieni jej działaniem, które miało zwrócić ich przeciwko sobie? Ona zginęłaby, gdyby zbuntowała się przeciwko rozkazom. Najwyraźniej ich umysły były zbyt ciasne, aby to pojąć. Szkoda.
- Skoro tu weszliśmy, to najwyraźniej jest i droga wejścia oraz wyjścia - odpowiedziała Sigrun na słowa jednego z więźniów, których zaczął uwalniać poddany jej woli strażnik. Niektórzy z nich zaczęli pleść od rzeczy, mówić niezrozumiałymi zagadkami; najwyraźniej spędzili tu zbyt dużo czasu, mogło im się pomieszać w głowie. Szaleńcy. Sigrun zacisnęła usta w wąską kreskę na kilka chwil, z uwagą przysłuchując się ich słowom, które nie miały żadnego sensu. Musieli spróbować przywrócić ich do rzeczywistości.
- To dzięki Czarnemu Panu was odnaleźliśmy. Czarodzieje nie mogą być bezprawnie więżeni i tłamszeni przez mugolski pomiot. Przybyliśmy was uwolnić, dołączcie do nas - wyrzekła do więźniów. Rosier wypowiedział pierwsze sensowne słowa od kilku godzin, przynajmniej tyle. - Czy ktoś z was potrzebuje pomocy medyka? Jesteście głodni? Mamy dla was prowiant - dodała. Nie spodziewała się, by karmiono ich tutaj jakkolwiek. Mugole chcieli ich wyniszczyć, ich celem zaś było przekonanie więźniów do współpracy. - Podejdź tutaj, mugolu - zwróciła się do strażnika. - Będziesz naszym przewodnikiem. Wiesz gdzie zabrano ich różdżki? Gdzie je trzymacie? Masz im je zwrócić? Odpowiadaj jedynie na pytania. Czy istnieje stąd tylne wyjście? Podziemne? - dopytywała. Mugol mógł mieć wiedzę, która im się przyda. Jednocześnie wciąż trzymała uniesioną różdżkę, wycelowaną w drzwi, aby podtrzymać swój czar.


CHAOS •• Some people survive chaos and this is how they grow. And some people thrive in chaos, because chaos is all they know.

 
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]13.12.21 19:55
Najpierw był huk, a potem ból - zupełnie inny niż znał dotychczas, zaskakujący, nagły, rwący i okrutnie nieustępliwy. Olśnienie spłynęło późno, za późno; najwidoczniej mugole, z którymi miał do czynienia w Durham dysponowali inną bronią (bardziej prymitywną?), mniej groźną, wystrzelającą pojedyncze pociski, a nie serie i oto zaklęcie, którym posiłkował się wcześniej, ku wyjątkowo bolesnemu rozczarowaniu, okazało się nie być skuteczne w przypadku większej ilości strzałów. Dziura w jego lewej dłoni ziała przeraźliwie, zaciskał szczęki mocno, tłumiąc krzyk cisnący się na usta i choć krew wypływała z rany gorącą strużką, a ziemia zdawała się uciekać spod jego stóp, wiedział, że to nie jest moment na użalanie się nad sobą. Ani tym bardziej na wdawanie się w dyskusje ze strażnikiem, który wypluwał kolejne pogardliwe słowa, próbując najwidoczniej ich sprowokować, lecz bezskutecznie, bo oto odpowiedziała mu tylko cisza. - Plumosa - szepnął Bulstrode, celując różdżką w delikwenta, który w swej bucie odprawił towarzysza. A zatem będziesz umierać samotnie, chamie niefilcowany.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]13.12.21 19:55
The member 'Maghnus Bulstrode' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 35

--------------------------------

#2 'k10' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]14.12.21 18:28
Spokój i opanowanie nad własnym umysłem zapewniało Zachary'emu skuteczność, z której zawsze był dumny; nawet mimo niepowodzeń czy przeszkód stających na drodze. Nie zamierzał więcej podejmować polemiki w kwestii autorytetu czy nadrzędności stosunków między nimi. Nic poza przekonaniem, że sprawa ścierała się z ziarnem rzuconym na pustynną wydmę, nie tkwiło w Shafiqu. Ciężka atmosfera nie sprzyjała dalszym działaniom. Zupełnie zbędny stres, w którym nie powinni się znajdować, a jemu, jako uzdrowicielowi (i najwyraźniej mediatorowi), przypadło być równowagą. Balansem, jasnym spojrzeniem oczu, z których wyzierała obojętność już nie tyle na słowa, co widoki, z którymi przyszło mu się spotkać. Tragiczne, bolesne doświadczenie tych ludzi nie uderzało w niego tak mocno. Doświadczenie, lata praktyki i styczności w Egipcie, tutaj w Anglii, uodporniło go. Nie spotkało się jednak z całkowitym brakiem reakcji. Potok spokojnych myśli wartko płynął w Zacharym, gdy kolejne klatki były otwierane, gdy padały kolejne słowa ze strony więźniów bezgranicznie przekonanych, że nadeszły ich ostatnie godziny życia. Nie przejmował się brakiem wiary z ich strony. Podejście to przyjmował za całkowicie zrozumiałe, wręcz adekwatne do sytuacji, a z jego strony pozostawało jedynie odwrócić tok myślenia czynem i słowem, choć z tych drugich korzystał rzadko, częściej będąc słuchaczem niźli mówcą.
Uwierzcie w to, że istnieje dla was szansa — odezwał się cicho, powoli przemierzając odległość dzielącą go od klatek na tyle, by stanąć dostatecznie blisko osadzonych. Zerknął na podłogę, na dobitego wroga i jego różdżkę. — Za chwilę przeniosę was na zewnątrz. Weźcie jego różdżkę. Ubranie, by okryć i jakoś uchronić przed mrozem. — Ponowił, podejmując zalążek działań, które należało podjąć jak najszybciej i zabezpieczyć rannych przed kolejnymi dawkami bólu, cierpienia i upokorzeń. Jeszcze nie mógł skorzystać z dobrodziejstw teleportacji, lecz za moment znowu stanie się to możliwe. Sam postanowił zdjąć własną abaję, obszerną i podszytą ciepłym futrem, po czym wyciągnął ku grupie. Jeśli mógł cokolwiek ofiarować od ręki, był to kawałek ubrania mogący jakoś im pomóc. Własny stan zdrowia mógł łatwo podtrzymać zaklęciami, gdyby zaszła taka potrzeba. Pozbawiony okrycia, spojrzał na odłamek w postaci wisiorka. Fragment Locus Nihil wołał go; nie w akcie desperacji czy ambicji i chęci pozyskania przedziwnej mocy.
Rosier — odezwał się krótko do Mathieu, chwytając kamień w palce. Nie wiedział, jak mógłby go aktywować. Zamierzał zatem skupić się na wibracji, dziwnej aurze, która go przyciągała i postanowił spleść z nią swoją istotę. Sięganie po nieznane stanowiło część tego zadania, a kamień ofiarowany przez Czarnego Pana mógł im w tym pomóc. I napędzany tą myślą zacisnął palce mocniej na odłamku, próbując odnaleźć drogę, która umożliwiłaby działanie.

Próbuję skorzystać z mocy kamienia z locus, może coś dobrego przyniesie.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]14.12.21 18:28
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością


'LN: Splamienie' :
Zamek w Warwick - Page 6 8NQiFiQ
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]14.12.21 22:12
Westchnął, kiedy kątem oka dostrzegł porzucone ciało, z drugiej jednak strony od początku miał nieodparte wrażenie, że Luca należał do ludzi o raczej niewielkich możliwościach poznawczych; krótki występ w zasadzie nie przekonał go o użyteczności tego człowieka, ale wobec tak oblężonej twierdzy, nie można było odrzucić żadnych rąk do pomocy. Było już za późno, musiał sobie poradzić mimo to - nie oglądał się już na czarodzieja. Bacznie przyglądał się sytuacji, gdy wyrwał go z tego głos - kogo? Przeniósł ciemne tęczówki wprost na niego, odczuwał głęboki niesmak i pogardę do dyrygującego nim szlamu, ale okazanie tego tu i teraz mogłoby się okazać daremne; nigdy nie miał w sobie pokory wobec mugolskiej potęgi, a jednak ilość żołnierzy, jaką tutaj zobaczył, musiała zmienić to myślenie. Przewaga wroga była przytłaczająca, mogli ich przyszpilić do muru - ale jak długo udałoby im się utrzymać tę pozycję?
Podporządkowanie się dyscyplinie, wbrew pozorom, nie było dla niego zjawiskiem obcym. Jego ojciec zawsze był zdania, że kształtowanie silnego charakteru wymagało wyrzeczeń, nie tylko we francuskiej szkole nie traktowano go nigdy szczególnie, Smocze Ogrody wymagały nieustannej koncentracji, czujności i bezwzględnego porządku, który był utrzymywany równie bezwzględnymi regułami gwarantującymi bezpieczeństwo. Był wśród innych chłopców dyrygowanych przez bardziej doświadczonych terenowych smokologów, jeszcze niedawno, nim dowiódł, że sam odznaczał się już wystarczającymi umiejętnościami. W ostatnich latach to wszystko uległo zmianie, a zatoczone dzisiaj koło nie było faktem, a jedynie grą, w którą włożył w tym momencie mnóstwo wysiłku, starając się powstrzymać naturalną wyższość spojrzenia. Nie obawiał się ich, wiedział - a przynajmniej był o tym przekonany - że nie mogli mu zagrozić. Na szali jednak leżało powodzenie misji, przedwczesne ich wykrycie mogło położyć wszystko. Tę zarazę należało zacząć plewić od środka.
Nie odezwał się, nie znając mugolskich zwrotów, tytułów ani nawet pozycji przełożonych nie podjął ryzyka, za rozkazem ważniaka podchodząc bliżej skrzyni - jego wzrok dość szybko wychwycił krew wypływającą zza wewnętrznej ściany pojazdu. Musieli przewozić jeńców, rannych. Powiódł wzrokiem za wrotami, za którymi zniknęły skrzynie, dokładnie przyglądając się ich wielkości i obserwując, ile osób niosło jedną; wciąż intrygowało go, co mogły zawierać, jednak podsłuchana rozmowa jednoznacznie zdradzała, że dalszą część ładunku planowano przewieźć w kierunku zejścia do więzienia, a zachowanie życia czarodziejów wydawało mu się drugim istotnym celem tej misji. Bohaterowie cudem ocaleli z mugolskiej rzezi doskonale wpisywali się w aktualny dyskurs zmian, a jako naoczni świadkowie tych zdarzeń mogli dać świadectwo słuszności działań Czarnego Pana. Dyskretnie, za pojazdem, niewerbalnie przywołał zaklęcie finite mające rozwiać barierę niewidzialności przy tamtej bramie, nie było możliwości, żeby mugole przez nią przeszli i nie dostrzegli działania magii. Rannych nie wieźliby w ten sposób, mówili przecież o środkach zapobiegawczych - a ich wrogiem byli czarodzieje. Niewiele myśląc bez słowa spełnił rozkaz i wskoczył na pakę wraz z pozostałymi, odchodząc wewnątrz pojazdu bliżej drewnianej zagrody, nasłuchiwał: słów, szeptów, ciężkich oddechów, oznak życia, broń ułożył tak jak pozostali żołnierze w środku, starając się naśladować ich gesty.
Co oni wam zrobili, bracia i siostry? Nigdy nie miał w sobie cienia empatii, lecz sprzeciw wobec triumfu niższej krwi pobudzał solidarność, walczyli o lepszy świat i lepsze jutro, o odrzucenie mugolskiego jarzma, o należne im miejsce. Żaden niemagiczny nie miał prawa traktować w ten sposób czarodziejów.
Miał w pamięci słowa strażnika, nie każdy żołnierz wiedział o tym, kim byli więźniowie.
- Pozwólcie, aby rozpętała się burza - rzucił lekkim tonem do siebie, nim wsparł się o ścianę paki, jakby zaklinał własne siły przed trudnym zadaniem, kątem oka oglądając się na deszczowe niebo, przez które przed momentem uderzył piorun. W rzeczywistości były to słowa wypowiedziane w sławnym noworocznym orędziu przez Ministra Magii, utrwalone przez Walczącego Maga, czy mogły trafić do kogoś, kto wciąż był przytomny, tam, za ścianą? Czy mogli je zrozumieć? Niemagiczni towarzysze drogi mogli wziąć go za uduchowionego wariata, ale było to dla niego bez znaczenia, szukał kontaktu i słów, które mogły dyskretnie zdradzić naturę tego kontaktu, trafić do tych, na których zależało mu najmocniej.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Zamek w Warwick [odnośnik]16.12.21 2:46
Tristan, Luca
Ładunki ze względu na swe gabaryty noszone były w parach, a te największe czwórkami. Żołnierze nie sprawiali wrażenia zmęczonych, żaden też nie zatrzymał się w trakcie pokonywania dystansu na krótką przerwę. Mógł być to jednak dowód ich kondycji fizycznej oraz siły.
Tristan miał niewiele czasu, aby z dokładnością przyjrzeć się miejscu, gdzie dostarczane były skrzynie, ale mając w pamięci prowizoryczną mapę mógł wywnioskować, że była to część twierdzy po prawej od holu. Żołnierze znikali za rogiem budynku, co tylko upewniło go w tym przekonaniu. Kątem oka dostrzegł boczną część otwartych drzwi, jakie nie wyglądały na nader okazałe. Z miejsca, w którym się znajdował gotów był stwierdzić, że były one wąskie, jednoskrzydłowe. Nim wsiadł do samochodu dostrzegł coś jeszcze, a mianowicie ubranego w biały fartuch cywila, jaki po zakończeniu dostawy i powrocie żołnierzy do patroli, zamknął z trudem przejście. Wzbudzić niezrozumienie tudzież czujność mógł fakt, że aby to zrobić musiał przedramieniem jednej ręki, unieść drugą.
Śmierciożerca zakończył działanie zaklęcia, a następnie znalazł się w środku pojazdu. Towarzyszący mu żołnierze w pierwszej chwili zupełnie nie zwracali na niego uwagi i dopiero, kiedy wypowiedział dość nietypowe słowa cała trójka przeniosła na niego swój wzrok. Przytłaczającą ciszę i napięcie zagłuszał jedynie warkot silnika, jednak Rosier mógł zyskać pewność, że słyszał coś jeszcze – dźwięk przypominający poruszanie łańcuchami dochodzący zza drewnianej ściany. Dwoje mundurowych w jednym momencie zamknęło drzwi pojazdu, po czym z szarpnięciem ruszył przed siebie. Mężczyzna stojący naprzeciw niego zdawał się nie spuszczać wzroku z jego twarzy; mrużyć oczy, nerwowo przygryzać wargę oraz zaciskać mocniej palce na metalowym drążku umocowanym na ścianie ładowni. Drugi, stojący tuż obok zainteresowanego Tristanem, już dawno odwrócił swe spojrzenie, podobnie jak ten, którego Rosier miał po swojej prawej stronie.
Luca podjął wyjątkowo odważny krok - zaklęcie pomknęło w kierunku czterokołowego pojazdu, jaki służył za obstawę. Podmuch wiatru sprawił, że wóz przechylił się na bok, a w drzwiach oraz karoserii powstały wyrwy wielkości dłoni. Finalnie z głośnym trzaskiem tłuczonej, przedniej szyby powrócił do swej początkowej pozycji, lecz nie obeszło się bez szwanku. Wygięty do środka metal wbił się w nogę  pasażera, który instynktownie pociągnął za klamkę i wypadł na dziedziniec. Krzyk doszedł uszu winowajcy oraz samego Rosiera. -Nie zatrzymywać się!- mężczyzna besztający Tristana zdawał się wydać rozkaz, po czym ruszył do rannego, czego świadkiem mógł być Luca. -Medyka!- zawrzał gniewnie odkładając na bok broń, aby ucisnąć udo poszkodowanego. -Sprawdzić plac, zacząć od tego miejsca, przeszukać każdy jego zakątek!- dodał i zaraz po jego poleceniu do twierdzy zaczęły zewsząd zbliżać się patrolujące grupy żołnierzy. Sprzymierzeniec Rycerzy Walpurgii mógł zrozumieć, że ściągnął na siebie nieszczęście i uwięził w cieniu, który niedługo przestanie być zasłoną dymną.
W wozie towarowym atmosfera zdawała się zgęstnieć, wszyscy doskonale słyszeli huk pojazdu oraz padające rozkazy, lecz nie mogli wiedzieć co dokładnie się wydarzyło. Droga nie trwała długo, w końcu pojazd zatrzymał się i po trzech sygnałach dźwiękowych dochodzących z przodu, mężczyzna który nieustannie przyglądał się Rosierowi oderwał od niego wzrok i z impetem otworzył tylne drzwi. -Bariera gotowa, można wyprowadzać- odparł mundurowy znajdujący się na dziedzińcu. To właśnie jego jako pierwszego ujrzał Tristan, a dopiero później zwrócił uwagę na liczne patrole zbliżające do środkowej części twierdzy. Mimo nocy widział gwar przy opancerzonym pojeździe, który jako jedyny nie dojechał wraz z nimi do następnego punktu. -Nie ma czasu- ponaglił.
Mężczyzna stojący tuż obok Tristana oraz ten po jego przekątnej wsunęli dłonie w wąskie wyrwy po przeciwległych stronach drewnianej ściany, a następnie szarpnęli ją. Wypychając Śmierciożercę oraz ostatniego z żołnierzy z pojazdu, położyli prowizoryczną ścianę na ziemi ładowni i momentalnie chwycili za broń, jaką zaczepioną mieli na pasie przewieszonym przez bark. -Wyłazić parszywe sukinsyny, tempo. warknął jeden z mundurowych.
Oczom Rosiera ukazało się sześć osób skutych w kajdanach i połączonych ze sobą łańcuchami. Stali jeden przy drugim w wąskiej kolumnie, wciśnięci w siebie. Umorusani od krwi, w poszarpanych ubraniach, zaciśniętym materiałem na ustach i miejscami przeciętą skórą wyglądali niczym cień człowieka, cień prawdziwego czarodzieja. Byli bezbronni, osłabieni i wycieńczeni, co można było wyczytać z ich twarzy.
Pierwszy więzień ruszył, a zaraz za nim cała reszta. Kobieta stawiała kroki wolno i ostrożnie, aż w końcu kolba broni uderzyła wprost w jej głowę, żołnierz nie miał litości. Dziewczyna zatoczyła się, próbowała zachować równowagę, lecz na nic ona się zdała – runęła ku przodowi wypadając z wozu i tym samym pociągnął za sobą całą resztę, która w miarę możliwości zaasekurowała upadek tak, aby nie przygnieść prowadzącej. -Jeszcze raz obijesz sobie ten durny łeb, to może zrozumiesz, że jak mówię tempo, to tempo, ty głupia dziwko- warknął nie szczędząc jej kolejnego uderzenia; tym razem z ciężkiej podeszwy buta wprost w twarz. -Nie lej jej po licach ty kretynie, jest słodziutka. Może zostanie naszą nową pralinką?- zaśmiał się pod nosem inny z zebranych żołnierzy. Tristan w pierwszej chwili nie dowierzał własnym oczom, ale kiedy w końcu dziewczyna obróciła zakrwawioną twarz w jego kierunku zrozumiał, że u jego stóp leżała Antonina Borgin.

Elvira, Maghnus
Żołnierz wiedział, że chybił, lecz jego pewność siebie wcale nie zmalała. Uśmiechał się dumnie, co dało się dostrzec nawet z odległości jaka ich dzieliła. Wzrok skupił na Maghnusie, a dokładniej jego krwawiącej dłoni, co wywołało kolejną falę triumfu. -Takich jak wy powinno się palić na stosie- rozbrzmiał, a zaraz po tym ponownie pociągnął za spust. Próbował kilkukrotnie, ale na nic się to zdało – precyzyjnie wymierzony czar Elviry doszczętnie zniszczył jego karabin na co syknął pod nosem z wyraźną złością. -Myślicie, że nie jesteśmy przygotowani na te wasze czary-mary?- burknął odrzucając karabin przed siebie. Już chciał czmychnąć do drzwi, ale wtem powietrze przeciął mu promień czaru, który minął go dosłownie o cal. Nie patrząc na nic więcej, nawet na swych wrogów dopadł do klamki i szarpnął ją z impetem, by wpaść do środka pomieszczenia. Ani Elvira, ani Maghnus nie wiedzieli co znajdowało się w środku, jednak zyskali cenne sekundy na kontynuowanie powierzonej misji.
Znajdując się w holu dostrzegli przez otwarte drzwi wrzawę na dziedzińcu. Mężczyzna pochylał się nad innym i zdawał się uciskać ranę, co od razu mogła wywnioskować Multon. Nikt nie kierował się do wnętrza twierdzy, choć nieopodal znajdowało się na tyle dużo żołnierzy, że przejście tamtędy niezauważonym graniczyło z cudem. Musieli czym prędzej zniknąć z pola widzenia, tym bardziej że budynku było jasno.
Ponadto dostrzegli otwarty korytarz położony równolegle do tego, którym przeszli oraz umiejscowione bliżej wyjścia na plac dwuskrzydłowe, okraszone złotymi, mieniącymi się zdobieniami drzwi. Z mapy mogli pamiętać, że oznaczona tam była kaplica. Po obu stronach wejścia paliły się świece.
Tuż przy ścianie znajdowały się schody prowadzące ku górze i najpewniej to właśnie po nich wspiął się strażnik. Oboje widzieli, że mniej więcej w połowie wysokości zakręcały w lewą stronę i na samym szczycie znajdowały się kolejne drzwi. Były uchylone.
Maghnus w końcu mógł dostrzec sylwetkę Elviry, zaklęcie przestało działać.

Mathieu, Sigrun, Zachary
Spięć o władzę i rozkazy nie było końca, choć cała trójka powinna zdawać sobie sprawę z powagi dzisiejszego zadania. Losy hrabstwa leżały w rękach szóstki śmiałków, jaka z pełną premedytacją uderzyła w naszpikowany wrogiem teren.
Być może to właśnie owe roztargnienie sprawiło, że Sigrun odniosła błędne wrażenie, iż strażnik uwalniał więźniów, którzy byli w stanie wydusić z siebie choć słowo. Gwar dobiegał z kolejnego pomieszczenia, zaś cała trójka stała wciąż w miejscu, gdzie znajdowało się sześć klatek, a w nich więźniowie z obłędem w oczach. Siedząc na zimnej posadzce z podciągniętymi do brody kolanami nie wydawali z siebie żadnego dźwięku i nawet gdy pierwsze kraty zostały uchylone, to nie widać było zmiany w ich wyrazie twarzy. Uwolniony mężczyzna ostatkami sił wyczołgał się z klatki, po czym dźwignął na kolana. Jego głowa prostowała się i opadała, jakby miał problem z utrzymaniem jej w górze. Sprawa podobnie miała się z kolejnymi osobami, a w najgorszym stanie zdawał się być ten, którego rozpoznał Zachary. Mężczyzna nie był w stanie wyjść z klatki, choć na pierwszy rzut oka uzdrowiciela jego kończyny były sprawne poza nietypowo ułożonymi palcami lewej dłoni. Shafiq mógł zrozumieć, że prawdopodobnie były wybite ze stawów.
Zapadła cisza, gdy Mathieu rozpoczął swą krótką przemowę, jaka miała za zadanie przekonać więźniów do ich siły oraz możliwości. Na wspomnienie Czarnego Pana dało się wyczuć rosnące napięcie, choć nikt nie odniósł się do niego bezpośrednio. Nikt też tego nie skomentował. Podobny, początkowy brak reakcji spotkał się z wypowiedzią Sigrun, jakoby ich słowa nie stanowiły dla nich żadnej gwarancji na przeżycie. -Niejeden tu powoływał się na Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać- rozległ się w końcu ten sam, kobiecy głos. -Problem w tym, że żaden z nich nie chciał słuchać, podobnie jak wy- dodała. -To właśnie przez te puste obietnice wielu z nas straciło życie i to wcale nie była godna śmierć- nie przestawała mówić, nie obawiała się autorytetów, z jakimi miała do czynienia. Właściwie nawet nie miała pojęcia kim byli przybysze.
-Oni są inni; ten wróg nie zna żadnych zasad, nie ma żadnej litości- rzuciła. -Co mi po różdżce?- spytała, a z tonu jej głosu dało się wyczuć kpinę. Zaraz po tym wysunęła prawe przedramię przez kraty, aby ukazać je w pełnej okazałości - było krótsze o dłoń. -Ja straciłam rękę, niektórzy głowę. Jeśli faktycznie jesteście tutaj z rozkazu najpotężniejszego z czarodziejów, to z pewnością znaliście Cadana Goyla. To właśnie on został pozbawiony tego drugiego- zwieńczyła, a wśród innych więźniów przeszedł pomruk niezadowolenia. -Nie pamiętamy już smaku pożywienia, medyków w szczególności potrzebują tamci po przesłuchaniach. Dajcie im wody i uciekajcie stąd- odparła na słowa Sigrun, po czym lewą ręką wskazała cele, jakie otwierał mugol. -Nic wam nie powiedzą, rekordzista doszedł do siebie po tygodniu- skwitowała, po czym zniknęła wgłębi celi.
Zgodnie z rozkazem Rookwood mężczyzna zbliżył się do niej, w jego oczach mogła dostrzec strach, ale skinął głową na pierwsze słowa. -Ich różdżki zostały pozostawione w miejscu, z których ich zabieraliśmy. Wyjścia są tylko przez bramy, nie istnieje żadne znane mi podziemne wyjście- odparł zgodnie z własną wiedzą, nie mógł kłamać.
Dopiero Zachary ruszył przed siebie i przekroczył progi pomieszczenia, z którego dochodził wcześniejszy gwar i słowa kobiety. Jego nozdrzy dotarł jeszcze większy odór, jaki już wcześniej wydawał się nie do wytrzymania. Z bliska ujrzał martwego strażnika oraz kolejnych sześciu więźniów zamkniętych w osobnych, niewielkich celach. Brudne, upaskudzone ropą oraz krwią materace to było ich jedyne wyposażenie. Gdzieniegdzie leżały obgryzione kości, a także fekalia. Przy każdej z krat stała miska; niektóre były puste, zaś inne wypełniała brudna woda. Zwrócił uwagę osadzonych, wszyscy wlepiali w niego swe spojrzenia. Nie były one jednak przychylne. -Dej mnie te  futerko, to pryczę będę mieć wygodniejszą- rzucił niski mężczyzna, którego głos szlachcic kojarzył. To właśnie on proponował wybranie jednej z trzech cech przez każdego z nich, czego nie uczynili. -Pogniję tutaj jeszcze trochę, wrócę wspomnieniami do dni, gdzie w domu miałem ciepło i kuciapa była niedaleko- dodał wyszczerzając się do niego. Brakowało mu kilka zębów. -Wiara kończy się tam, gdzie zawodzą ludzie- ponownie odezwał się damski głos. -Myśleliśmy, że nas odbiją, wrócą ze wzmożonymi siłami i dadzą w końcu upragnioną wolność. Jak to się skończyło? Jednostkami, jednostkami podobnymi wam. Wszyscy kończyli na krawacie lub jako wystawa na pręgierzu- zwróciła się bezpośrednio do Zacharego. Kobieta wyglądała na młodą, choć z oczu biła nietypowa pewność, jakoby jej doświadczenie było znacznie większe niżeli wszystkich innych w jej wieku. Miała długie, czarne włosy niedbale spięte w warkocz. Uzdrowiciel dostrzegł rany w okolicach uszu oraz wyraźne kuśtykanie, gdy przemieszczała się po celi. Wiele brakowało jej do pełni zdrowia.
-Trzy cechy, trzech- znów odezwał się ten sam mężczyzna, choć tym razem nieco bardziej melodyjnym głosem. Nie zdążył jednak skończyć, przerwał w półzdania, kiedy nagle zapadła ciemność. Strach zdawał się unosić w powietrzu, rozciągać wzdłuż cel pozbawionych wiary więźniów oraz dalej, do samej Sigrun oraz Mathieu. Szepczące głosy, uczucie wspinających się wzdłuż karku palców było znajome, choć dalej mroziło krew w żyłach. Atmosfera wyraźnie zgęstniała, stała się znacznie bardziej niepewna i bliska wyładowaniu napięcia. W wyobraźni wszystkich obecnych ukazały się najgorsze wizje, koszmary, o jakich pragnęło się tylko zapomnieć. Szepty tylko je wzniecały, sprawiały, że zdawały się być znacznie bardziej realne. Po chwili zapadła jeszcze gorsza od gwaru cisza, jaka przeszywała wszystkich na wskroś. Z wizyty bóstw pozostał jedynie mrok i strach.


Rozpoczynamy turę numer 11
Czas na odpis: 18.12.2021 / 15:00

Każdemu przysługują dwie akcje.

Prastigiatio - ST przejrzenia iluzji przez czarodzieja: 39

Mapa:

Żywotność i EM:

Ekwipunek:

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamek w Warwick - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 6 z 14 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 14  Next

Zamek w Warwick
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach