Wydarzenia


Ekipa forum
York Art Gallery
AutorWiadomość
York Art Gallery [odnośnik]08.11.21 11:41

York Art Gallery

★★★
Publiczna galeria sztuki w Yorku, z kolekcją obrazów od XIV wieku do współczesności, ale także z bogatymi zbiorami grafik, akwareli, rysunków i ceramiki. Rozległe sale i wijące się korytarze pozwalają zaspokoić potrzeby artystyczno-kulturalne, a organizowane dwa razy do roku wernisaże przyciągają duże ilość zainteresowanych gości. Przed budynkiem oko cieszy duża, podświetlana fontanna.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
York Art Gallery Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: York Art Gallery [odnośnik]05.06.23 1:01



goldeneye, no time for sweetness.
but a bitter kiss, will bring him to his knees.

04 VIII 1958


Równomierny stukot obcasów skupiał spojrzenia, które ubierały je lepiej niż wyciągnęte, dopracowane suknie. Nazywała ją roboczą, kupioną przed laty na wernisaż. Ołówkowy fason dopracowała ostatnio, gdy nowe porządki zapanowany na francuskich ulicach. Lekkie przewężenie podkreślało figurę klepsydry, makijaż umniejszał zmarszczom przemęczenia. Pierwszy raz, odkąd sięgała pamięcią do boleści sprzed roku, czuła przepełniającą jej umysł akceptację, zrzuciwszy żałobną czerń w imię krwistej czerwieni.
Powzięty w dłoń kieliszek szampana podkreśliła lekkim uśmiechem. Châlons-sur-Marne szczyciło się wyjątkową kolekcją, sierpniowe zbiory zeszłoroczne gościły na podniebieniach najznamienitszych. Zaproszenie od starego znajomego uraczyło dłonie Hazel.
Brytyjska jaskółeczko, walcz o nas, walcz o wyższość. Tęskno mi, trochę.
Błękitne i zielone spojrzenia wałkowały art brut, ponoć, bo nigdy specjalnie się tym nie interesowała, pozwalając sobie na słodką ułudę przepełnioną wyuczoną pewnością. Odkąd mąż zmarł, kazała mówić na siebie panieńskim, Boisselier o wiele ładniej brzmiało z ich gardeł. Nic więc dziwnego, że na podwójnym zaproszeniu takie właśnie nazwisko widniało.  Jak się czujesz z tym, Ado?
- Na lewo, niedaleko środkowego stolika. - Upiła łyk szampana, niezmiennie kierując spojrzenie na obraz. Lekki odcisk ust pozostał na szkle, cierpkość młodego alkoholu rozkwitła w ochrypłym gardle. - To główny artysta. Ponoć miał romans z żoną kierownika filharmonii paryskiej, przez co przestawił się na rynek brytyjski. - Zbłądzony uśmiech osiadł delkatnie, lekka prowokacja nie brzmiała w jej słowach niezrozumiale, opadła naturalnie, słodko naiwnie wręcz. Nie wiedziała o świadomości Addy. Wiedzieć jednak miała, w ich świecie nic nie było bez przyczyny i obie doskonale o tym wiedziały, nieświadomie, jakby tęczówki zdradzały skryte pod pazuchą prozy myśli. Fortepian nęcił, rozczulał wątłe ramiona. Spojrzała spokojnie na przyjaciółkę, powracając do francuskiego akcentu w każdym, angielskim słowie. Brzmiał płytko, wyzbyty iskry upodobania. Francuski, w istocie, brzmiał dla niej naiwnie i prostacko, jakby cały zgromadzony żal przelewała na niematerialne wyżycie się. Anglia była ojczyzną, tym o co przyszło jej walczyć, gdy na piedestale potrzeb postawiła siebie nade jego. Ambicje nad lojalność, władczość nad akceptację.
- Tu veux le rencontrer? - Nachyliwszy się lekko w stronę blondynki, zaciągnęła słodkim zapachem jej perfum. Blond włosy lśniły w odbiciu kryształowych żyrandoli, promieniała - istotnie - nadając całej galerii eterycznej łuny własnej obecności. Przy niej Hazel wydawała się niezauważalna, na pozór. Odziana w niewidzialną, czarną kotarę innej kobiecości, chłodniejszej. Mimo starań, wewnątrz duszy dalej rozgrywała żałobna melodia smutku. Mimo starań, dalej pozostawała wyuzdana, kłamliwa i oschła. Oderwana od wizji, jaką znali jej dawni znajomi - bliska temu, co przyniosło jej na przestrzeni lat najlepszy efekt. Paznokciami wyrwała lukę systemu, ustami skradła ostatnie wolne miejsce, roszcząc je sobie niczym najwygodniejszy fotel w salonie. Policzki, opadnięte przebytymi latami głodu, zadrżały. Powieki skryte w mocnym makijażu skryły poświatę smutku, by po chwili chłodny łyk odnowił iskrę werwy. - Bawmy się, moja droga. - Oszczędne słowa, twarze, uśmiechy. Nie mów za dużo szary człowieku. Choć jesteś nikim takim pozostań. Szare sekrety dla mnie pozostaw.

*chcesz się z nim spotkać?


poetry and anarchism
it’s survival of the fittest, rich against the poor. I’m not the only one who finds it hard to understand I’m not afraid of God, I am afraid of man
Hazel Wilde
Hazel Wilde
Zawód : naukowczyni, botaniczka, głos propagandy podziemnego ministerstwa
Wiek : 32 lata rozczarowań
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowa
widzę wyraźnie
pełne rozczarowań twarze
a w oczach ból i gniew
uśpionych zdarzeń
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 trust me
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11597-hazel-wilde-nee-summers-budowa#358577 https://www.morsmordre.net/t11630-konwalia#359622 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11632-hazel-wilde#359624
Re: York Art Gallery [odnośnik]17.06.23 10:15
Momentami były do siebie podobne.
Momentami były diametralnie różne.
Adda lekkim gestem przejęła smukły kieliszek pełen bąbelków i obietnic dobrze wykorzystanego czasu. Nieśpiesznie przeciągnęła spojrzeniem po towarzystwie ― fircyk siedzący przy stoliku pod patronatem kariatydy bez ręki wydawał się znudzony, zbieranina starszych dżentelmenów stłoczona przy zaiste ładnym pejzażu debatowała zajadle nad metodą wykonania dzieła, wianuszek młodych dziewcząt wypuszczał z siebie rozmarzone westchnienia, trzy poważne matrony przełamywały zwyczajność i typowość galeryjnego towarzystwa jak nagła nuta soli w przesłodzonym drinku.
Boisselier, de Verley.
Bo przecież nie Tonks, a Chernov źle układało się na języku, nie pasowało do efemerycznej postaci nietutejszej Francuzki w którą dziś się wcielała; nie pasowało do melodyjnego akcentu, iskry w oku i karminowych warg złożonych w uśmiechu tak samo intrygującym, co złudnym.
Niespecjalnie urokliwy jak na romans z takiej półki ― mruknęła miękko, nisko, poświęcając artyście skrawek swojej uwagi. Złapał jej spojrzenie; Adda z wprawą odwróciła je o sekundę zbyt późno, by móc nazwać je przypadkowym i trzymającym się sztywnych ram towarzyskich konwenansów. ― Cztery na dziesięć, a i to pod pewnymi warunkami ― oceniła jegomościa dla zabawy, powracając do jednej ze swoich ulubionych gierek. ― Zdecydowanie lepiej prezentuje się fotograf ― szepnęła i w ślad za oceną zwilżyła gardło trunkiem. Kieliszka jednak nie cofnęła, szkło oparło się na wardze, oddech znaczył mgiełką krystalicznie czystą powierzchnię.
Oui ― odparła krótko, ze śpiewanym akcentem. Lubiła się nim bawić; francuski naturalnie układał się na języku, spływał z warg z czarem najlepszych kłamstw i najlepszych komplementów. Niewiele było jej trzeba by wślizgnąć się w rolę ściągającej spojrzenia czarownicy ― lubiła uwagę, lubiła czuć na sobie spojrzenia i karmić się świadomością, że w jakikolwiek obraz by jej nie wstawili, jakichkolwiek łatek by jej nie przypięli, prawda i tak pozostanie inna, wiecznie nieuchwytna, nieodgadniona, skryta w cieniu rzęs i miękkim, kocim kroku.
Kariatyda bez ręki ― kolejny szept, kolejny łyk szampana, kolejny niezobowiązująco-obiecujący uśmiech puszczony w eter ― sześć na dziesięć. ― Szelest sukienki opinającej ciało, powłóczyste spojrzenie, bąbelki łaskoczące podniebienie, przyjemna aura rozlewająca się wokół. Bo przecież ludzie skuszeni przyjemnością mówią więcej i z większym entuzjazmem. Czy nie o to w tym wszystkim chodzi?
Krok-krok-bąbelki-uśmiech-krok. Jak w tańcu bez schematu i bez zasad. Krok-krok-dreszcz spływający w dół pleców-krok i stop. Jak na wojnie bez rozkazów.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
York Art Gallery
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach